Suna była nudna. Nudna.
Nudna, nudna jak nie wiadomo co. Tylko Gaara ją ratował, ale on był zajęty
przez większość czasu, więc Naru skazana była na samą siebie. W Sunie nie było
ani Sakury, z którą Naru mogłaby sobie pogadać, a ni Ino, która by się z nią
wykłócała o to, czy Naru randkuje z Sasuke, czy nie. No i nie było drania. A
bez drania było tak, jakby nie było nic.
Naruto nie mogła sobie
wybaczyć tego, jak go potraktowała. W dniu, gdy Gaara zaproponował jej, by
przeniosła się do Suny, po zjedzeniu śniadania udali się do Hokage. Gaara miał
w końcu rację, nie była prawdziwą kobietą. I nie chciała zostać kobietą na
zawsze, nie podobało jej się to, chciała swoje dawne ciało. Mężczyźni podobali
jej się tylko dzięki tej przemianie, a po jej odwróceniu miała wrócić do
dawnych upodobań. A skoro tak, to miała też wtedy odrzucić uczucia Sasuke.
Sasuke. Po spotkaniu z
Hokage, na którym Naruto i Gaara wyjaśnili Tsunade, dlaczego powinna odejść z
wioski, Naru udała się na pole treningowe, na spotkanie z Uchihą. Trenowała z
nim normalnie, ale było jakoś inaczej. Sasuke wypytywał ją o Gaarę, ale
zaprzeczała, że coś ją z nim łączy. Potem przerwał trening, podszedł do niej i
zaczął mówić:
-Będziesz zdziwiona, Naru… Ja wiem, że…
To trochę krępujące, ale…
Ale
mu przerwała i powiedziała, że odchodzi do Suny. Sasuke był w szoku. Pytał
dlaczego, co się stało, o co chodzi? Powiedziała mu tylko, że po prostu chce.
Wtedy warknął „Do niego, tak?!” obrócił się na pięcie i odszedł, wściekły. To
jednak było lepsze, niż gdyby miała mu złamać serce po pięciu miesiącach
szczęścia. Lepiej było go odrzucić nim cokolwiek się zaczęło, nim zrodziła się
w nim jakakolwiek nadzieja, nim zaczął się łudzić, że coś z tego będzie. Bo ona
wiedziała, że nie będzie. Owszem, lubiła go, ale nie wyobrażała sobie żyć w tym
ciele. Nie chciała być kobietą! I bardzo, bardzo tęskniła za swoim starym
ciałem!
Tyle
że tęskniła też za Sasuke. Za rozmowami z nim. Za jego poczuciem humoru. Za
jego spojrzeniem, uśmiechem, tym, jak dla niej gotował. Sasuke był naprawdę
fajny i zasługiwał na szczęście i miłość, taką długą, prawdziwą, na żonę i
dzieci i w ogóle wszystko, a nie na krótki romans, który potem miał się brutalnie
skończyć w jednej chwili.
I
tak spędziła w Sunie cztery miesiące. Brała udział w kilku misjach z różnymi
drużynami. Mieszkała u Gaary i jego rodzeństwa. Kankurou, podobnie jak Kiba,
miał z niej niezły ubaw, ale potem się przyzwyczaił. Temari była straszna, ale
można było na nią liczyć. Ją i Naru nie połączyło może zbyt silne uczucie
przyjaźni, ale czasami nawet ze sobą rozmawiały i nie było źle.
Za
to Matsuri, uczennica Kazekage, przypadła Naru do gustu i to z nią Uzumaki
spędzała najwięcej czasu. Matsuri pokazała jej dokładnie całą wioskę,
oprowadziła po miejscach, w których było można najlepiej zjeść, we dwie często
razem wychodziły na spacery czy kawę. Naruto zauważyła też, że Gaara zerkał na
swoją uczennicę stanowczo za często jak na mistrza przystało. Gdy tylko
dziewczyna pojawiała się w zasięgu zielonych tęczówek, te śledziły ją uważnie.
A gdy ich oczy się spotykały, Gaara się uśmiechał. A Gaara nie uśmiechał się do
byle kogo! Postanowiła więc go o to zapytać, gdy tylko zdała sobie sprawę, że
coś faktycznie jest na rzeczy.
Idealna
okazja na spytki nadarzyła się zaskakująco szybko, bo ledwo doszła do owych
wniosków, ona i Gaara zostali sami w domu w pewien nudny, środowy wieczór.
Kankurou i Temari byli na misji, Gaara skończył pracę, a ona się nudziła. Oboje
zalegli tego dnia na kanapie w salonie rodzeństwa z Suny i zaczęli oglądać
telewizję. Gaara, wracając z pracy, kupił orzeszki i chipsy, więc siedzieli,
zajadając je, rozleniwieni.
-Wiesz co, Gaara – odezwała się podczas
przerwy na reklamy, a Gaara przeniósł na nią znudzone spojrzenie. – Tak się
zastanawiam… Ty miałeś kiedyś dziewczynę?
Gaara,
który właśnie jadł orzeszki, zakrztusił się nimi i spojrzał na nią jak na
wariatkę.
-Ja? Dziewczynę? – zapytał
zdezorientowany.
-A co w tym dziwnego, przecież jesteś
przystojny.
Chłopak
wyprostował się, lekko speszony.
-Je-jestem? – zapytał. Spojrzała na
niego, marszcząc brwi.
-A nie? – zapytała. Wzruszył ramionami.
-No nie wiem, dlatego pytam. N-nigdy nie
zastanawiałem się nad tym…
Naruto
prychnęła.
-Nie tylko ja tak sądzę! Na przykład
Matsuri. Ona też uważa, że jesteś przystojny – powiedziała od niechcenia,
jednocześnie spostrzegając, że Gaara na chwilę przestał oddychać. Naru wybadała
teren już dawno, wiedziała, że Matsuri cicho wzdycha do Gaary.
-Ma-Matsuri tak powiedziała? – szepnął
Gaara i nie był pewna, czy szepcze do siebie czy do niej.
-Uhum, dlatego właśnie pytam, czy miałeś
dziewczynę, nie? To trochę dziwne, podobasz się dziewczynom, a jesteś sam.
-Nie, nie miałem dziewczyny. – Gaara
otrząsnął się z szoku i wrócił do rozmowy. Naru prychnęła.
-Nie wiedziałam, że jesteś tchórzem,
wiesz? Może powinieneś się z jakąś umówić, Matsuri na przykład, to na pewno by
z tobą poszła na randkę. Wiesz, co to randka, prawda? – spytała, spoglądając na
niego. Gaara wywrócił oczami.
-Oczywiście, że wiem – powiedział.
-No to w czym problem? – zapytała.
-No, ja… praca… i…
-Oj, przecież wieczory masz wolne.
-No niby tak, ale jakoś tak… sam nie
wiem…
-Jeny, weź się w garść i jakąś gdzieś
zaproś – powiedziała Naruto, sięgając z miseczki leżącej miedzy nimi garść
orzeszków. – To nic trudnego, a potem idzie jak z płatka! O, patrz, zaczyna
się!
Obróciła
się przodem do ekranu telewizora, wsypując sobie garść orzeszków do buzi. Potem
Gaara już tylko udawał, że ogląda z nią film, myślami będąc gdzieś daleko.
Miała nadzieję, że planował randkę z Matsuri, bo inaczej była gotowa urwać mu
głowę.
Kilka
dni później szczęśliwa Matsuri poinformowała Naruto, że Gaara zaprosił ją na
randkę. Uzumaki gratulowała sobie spostrzegawczości, dochodząc do wniosku, że
tylko kobiety tak mają, bo jako facet w życiu niczego by nie zauważyła i już na
pewno niczego by Gaarze nie doradziła. No, bynajmniej nie w taki ładny sposób,
bo znając siebie, pytała by raczej o to, czy jakąś zaliczył, czy nie. Była
okropnym facetem! Boże, jak tęskniła za tamtymi czasami!
Kiedy
wieczorem w dniu randki Gaara opuścił dom, Naruto została w nim sama. Kankurou
i Temari wciąż byli na misji, Kazekage miał szybko nie wracać, a ona,
korzystając z wolnej chaty wzięła się za… sprzątanie. Naprawdę już nie miała co
z sobą zrobić!
Gdy
skończyła, była już godzina dwudziesta druga. Naru poszła do łazienki,
napuściła wody do wanny, a potem wzięła długą i relaksującą kąpiel wśród
pachnących świeczek, które sobie pozapalała. Jako facet preferowała szybkie
prysznice, byleby tylko nie tracić czasu. Zresztą, po co komu mycie się, nie?
Przecież można śmierdzieć i to nie przeszkadza.
Wykąpała
się, ubrała i poszła do pokoju, który tymczasowo był jej. Tam usiadła sobie na
parapecie okna, wyjrzała na skąpaną w księżycowym świetle Sunę i… i zaczęła
myśleć o Sasuke.
Po prostu… jak przyszło co do czego, to Sasuke stawał jej przed oczami
i nic już nie było w stanie go przepędzić. Myślała o nim zaskakująco często, co
ją dobijało. Ile razy została sama, zaraz przypominał jej się Sasuke. Ich
spotkanie, które Ino nazwała randką. Spacer pod rozgwieżdżonym niebem, gdy ją
odprowadzał. Ich kilka treningów. A
czasem nawet widok jego nagiej klatki piersiowej, gdy się przy niej przebierał
do snu, wtedy, w namiocie, w drodze do Konohy. Wyobrażała sobie, że Sasuke mimo wszystko przybywa do Suny i wyznaje
jej miłość, a potem zabiera ją do wioski. Niestety, Sasuke był Sasuke i w życiu
by swojej dumy nie przełknął, by to zrobić. Poza tym jej został już tylko
miesiąc. Za miesiąc wszystko miało znów być normalne, miała wrócić do męskiej
postaci i zapomnieć o tych niechcianych uczuciach do przyjaciela.
W
całym tym myśleniu najgorsze było to, że wiedziała, że wystarczyłoby, by
została w wiosce, a większość marzeń odnośnie Sasuke by się spełniła. Ciągnęło
ich do siebie, nawet Gaara(!) to zauważył, a skoro Gaara zauważył coś takiego,
to było to poważną sprawą! I gdyby została, Sasuke coś by z tym zrobił. Pewnie
byliby już po kilku randkach. Może nawet po kilku pocałunkach. Trzymaliby się
za ręce, spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. Namówiłaby Sasuke, by nauczył ją
gotować. I w końcu zorganizowałaby tę imprezę dla znajomych, na którą Sasuke
obiecał iść. I razem by trenowali, i byli na misjach i w ogóle byłoby pięknie!
Byłoby cudownie, gdyby naprawdę byłą kobietą i chciała nią być! Niestety, nie
chciała! Nawet dla Sasuke nie była gotowa już na zawsze zostać w tym okropnym
ciele!
-Naru, jesteś taka durna! – jęknęła do
siebie, zakrywając twarz dłońmi. – Jak możesz myśleć o takich rzeczach, ogarnij
się!
Nic
jednak na to nie mogła poradzić, jedynym lekarstwem była ponowna przemiana. Tak
więc, żeby się dłużej nie męczyć, poszła spać.
Następnego
dnia, gdy się obudziła, Gaara był już w pracy. Jadła śniadanie, cholernie
ciekawa, jak tam poszło jemu i Matsuri, a gdy tylko skończyła, wypadła z domu i
pobiegła do koleżanki, by ją o wszystko wypytać. Jak się okazało, randka poszła
im… kulawo, ale i tak Matsuri była szczęśliwa. Jak twierdziła, Gaara mało mówił
i wyglądał na zdenerwowanego, ale ona uznała to za słodkie. Koniec końców
odprowadził ją i całowali się przy drzwiach jej domu, a Gaara na koniec spytał,
czy jeszcze gdzieś pójdą. Tak więc Matsuri była szczęśliwa, Gaara pewnie
również i Naru uznała, że jej misja została wykonana pomyślnie. Przynajmniej
udało jej się zrobić coś dobrego dla swoich przyjaciół, gdy sama była
nieszczęśliwa z powodu miłości. Nie, nie zazdrościła im, ale też by chciała, by
Sasuke ją pocałował! Czy to było nienormalne? Miała swoje potrzeby, była
kobietą i chciała być kochana! Tym bardziej, że wiedziała, że się Sasuke
podoba! Świat był taki niesprawiedliwy!
Dlatego
gdy wróciła do domu, ze złości się popłakała. O tak! Bo chciała, bo wszystko
było złe i wszystko było nie tak! Popołudnie bez Gaary umiliła sobie wiaderkiem
lodów i gdy przyjaciel już wrócił znów była szczęśliwa i z przyjemnością
wysłuchała opowieści Gaary o jego randce.
Czas
mijał powoli, na tęsknocie za Sasuke, którego nigdy nie miała, który nigdy też
nie miał być jej. Może życzenie miało coś innego na celu, niż to, by on się w
niej zakochał? Może jej przemiana miała mu coś uświadomić. Może ona się
odmieni, wróci do wioski i zastanie Sasuke szczęśliwego z jakąś inną
dziewczyną? Chciała tego, tylko, dlaczego do jasnej cholery, gdy tak myślała,
serce tak bardzo ją bolało? Przecież nie mogła być z Sasuke!
Dlatego
z wytęsknieniem oczekiwała swojej podróży do głównej świątyni Tatti, gdzie
mieszkała Niko. Kapłanka obiecała jej, że w święto Tatti, które wypadało
drugiego czerwca, przywróci jej dawne ciało. Naruto tylko w tym widziała koniec
swojej męczarni! Bo inaczej niż męczarnią nie można było tego nazwać, zakochała się w Sasuke,
ona, Naruto Uzumaki!
Gaara
zaczął randkować z Matsuri, Kankurou i Temari wrócili z misji, a ona odliczała
dni do swojej wyprawy. Gaara oczywiście zauważył, że coś z nią jest nie tak i
któregoś wieczoru tydzień przed jej wyjściem zapytał ją o to. Wtedy to
przełamała się i wyżaliła, odkrywając przed nim wszystkie swoje uczucia. Jak na
przyjaciela przystało, pocieszył ją. Był w tym trochę beznadziejny, przestraszył
się na widok babskich łez i na początku nie wiedział, co robić, lecz potem się
ogarnął i przytulił ją. Próbowała go przeprosić, wytłumaczyć, że nie ma na to
wpływu, że czuje się źle i łzy same płyną, ale nazwał ją wtedy głupią i
powiedział, że jak chce płakać, to niech płacze, może wtedy jej ulży.
Więc
wypłakała mu się w ramię. Powiedziała, że kocha drania z Konohy i że nie
chciała go krzywdzić, że chce już być w swojej postaci, że ma tego dość, że
dlaczego ona i takie tam. Gaara poklepał ją po włosach, pozapewniał, że
wszystko będzie dobrze jak tylko się odmieni i żeby już tyle o tym nie
myślała, że już niedługo będzie sobą. Mimo wszystko, mimo swojej bezradności
pomógł jej, więc poszła spać nieco spokojniejsza.
Dzień
wyjścia, na szczęście, przyszedł bardzo szybko. Jej przyjaciele – Gaara i
Matsuri, a także Temari i Kankurou – pożegnali ją małym przyjęciem przeddzień
jej odejścia i życzyli jej udanej podróży i powrotu do normalności.
Następnego
dnia była już gotowa do wyjścia i wyruszyła równo ze wschodem słońca.
Towarzyszył jej wtedy tylko Gaara, który odprowadził ją do bramy wioski i tam
mocno przytulił, życząc, by wróciła cała i zdrowa i jak już się odmieni, to
koniecznie dała mu o tym znać. Podziękował jej też za to, że namówiła go na
pierwszą randkę z Matsuri.
Pożegnała
przyjaciela i ruszyła w drogę. Cieszyła się, że idzie sama, dzięki temu mogła
sobie wszystko jeszcze raz przemyśleć i upewnić się, że naprawdę chce wrócić do
swojego dawnego ciała. Nawet jeśli oznaczałoby to zapomnieć o Sasuke. No bo
teraz jej zakochanie w Sasuke spowodowane było jedynie tym, że była dziewczyną!
Gdyby nigdy się nią nie stała, nic by do drania nie czuła! I drań nie czułby
nic do niej! Wszystko przez ten głupi Nowy Rok i to głupie życzenie! I głupią
Niko z jej wielkim tyłkiem!
Zostawał
tylko ten głupi żal, że nigdy nie spróbowała… smaku jego ust. Ciepła jego
ciała… Dotyku jego rąk na swojej skórze… Boże, była chora, że miała takie myśli
o nim!
Podróż
do głównej świątyni bogini Tatti była długa i nudna. Z Suny szło się tam o
kilka dni dłużej niż z Konohy. Na szczęście po drodze nie miała żadnych
większych przygód, prócz jednego incydentu, gdy spotkała szajkę złodziei.
Dobitnie im jednak wytłumaczyła, dlaczego nie powinni jej zaczepiać, a oni
chyba pojęli. No, miała nadzieje, że pojęli, bo nie czekała, aż odzyskają
przytomność, tylko ruszyła w dalszą podróż.
Na
miejsce dotarła w południe pierwszego czerwca, czyli dzień przed świętem
bogini. Miasteczko, tak jak w Nowy Rok, tak i teraz tętniło życiem. Widać było,
że jego mieszkańcy przygotowują się do święta, wszędzie wisiały ozdobne
lampiony, tu i tam stały już stragany z pamiątkami, wszelkie pomniki bogini
przyozdobione były wieńcami kwiatów, podobnie jak i wszystkie świątynie.
Naruto
szła przez miasteczko zachwycona i oczarowana. Lubiła takie imprezy i cieszyła
się, że przy okazji weźmie udział w zabawie.
Odnalazła
sobie hotel, wynajęła w nim pokój, zostawiła w nim swoje rzeczy i od razu udała
się do Niko.
Jak
się okazało, główna kapłanka Tatti była bardzo zajęta i Naru musiała poczekać
prawie godzinę, zanim Niko mogła ją przyjąć.
-Naruto! – zawołała piękna, białowłosa
kobieta na jej widok, po czym mocno ją uścisnęła. Naru czekała na Niko w
jakiejś komnacie za świątynią główną, przy ciastkach i herbacie. Niko wyściskała
ją mocno, po czym cofnęła się i obejrzała całe jej ciało. – Wyglądasz pięknie!
Jak samopoczucie?
-Cóż, bywało lepiej – westchnęła Naruto.
-Oj, brzmi groźnie. Gdzie Sasuke?
-Em… Sasuke nie ma, jestem sama. Ja… nie
widziałam Sasuke od kilku miesięcy – wyznała, a Niko wytrzeszczyła oczy.
-Jak to, myślałam, że wrócicie tu razem!
-Nie, ja idę z Suny – powiedziała Naruto,
krzywiąc się lekko. – Bo widzisz, Sasuke… i ja… ech. To skomplikowane!
-Nie chcesz o tym mówić? – odgadła
kapłanka, siadając na krześle naprzeciw niej i wskazując ręką, by i Naru na
chwile usiadła. Uzumaki potrząsnęła głową.
-Wałkowałam to już tyle razy… -
westchnęła. – Jestem tu, aby się odmienić i niczego innego nie pragnę, Niko.
Jak to zrobimy? – spytała. Kapłanka uśmiechnęła się do niej.
-Przyjdziesz jutro o dziesiątej wieczorem
na modły do świątyni. Gdy nadejdzie północ, zbliżysz się do ołtarza i
uklękniesz. Odmówię nad tobą specjalną modlitwę i będzie tak, jak pół roku temu
– położysz się spać, a gdy wstaniesz, będziesz już sobą, Naruto.
-To takie proste? – spytała Uzumaki.
-Owszem, wystarczy odpowiednia modlitwa –
przytaknęła Niko. – Tylko wymówiona o właściwej porze.
Naruto
przytaknęła, a potem uśmiechnęła się szeroko.
-Całe szczęście! – zawołała. – Świat
kobiet jest strasznie skomplikowany i naprawdę było mi trudno przez te pół
roku! Mimo pomocy koleżanek i wsparciu reszty znajomych, czasem myślałam, że
nie wytrzymam!
-Mam jednak nadzieję, że czegoś cię to
nauczyło – mruknęła Niko, a Naru zaśmiała się.
-By być bardziej wyrozumiałą wobec
koleżanek – powiedziała rozbawiona. – Ale tak naprawdę, Niko, to tylko
namieszało w życiu moim i w życiu Sasuke. Myślałam, że to życzenie sprawi coś
dobrego, coś niezwykłego, że to będzie CUD, ale… Skrzywdziłam Sasuke i teraz
chcę się tylko odmienić i to wyjaśnić. Odzyskać przyjaciela, którego tak lubię.
-Myślisz, że nie był to cud? – powtórzyła
Niko. – A ja ufam mej bogini i wiem, że to była część większego planu, moja
droga Naruto. Mam nadzieję, że niebawem przekonasz się, że w istocie tak
właśnie było.
-Ja też mam taką nadzieję, Niko –
szepnęła Naruto, wstając. – Tak więc widzimy się jutro, na ceremonii. O północy
będę przed ołtarzem twojej bogini.
-Będę na ciebie czekać. Dziś również się
za ciebie pomodlę.
-Dziękuję.
Naruto
opuściła świątynię i wróciła do hotelu. Tam jakiś czas krążyła po pokoju,
zastanawiając się, czy dobrze robi. Ale wiedziała, czego chce! Wiedziała, że
nie chce zostać w tym ciele! Że gdyby w nim została, nigdy by się z tym do
końca nie pogodziła, po jakimś czasie byłaby nieszczęśliwa. To było
egoistyczne, myślała o sobie, ale taka była prawda. Nawet dla Sasuke by taka
nie została…
W
końcu wykąpała się, przebrała w piżamy i poszła spać, by jutro nadeszło jak
najszybciej.
Jeny ja wrecz czuje te meczarnie Naruto to mnie az wszystko boli i te wszystkie uczucia bo sie stawiam w jego miejscu :c jeny...biedactwa v.v a on chyba chcial jej wzynac milosc D: musze szybko czytac dalej T.T
OdpowiedzUsuńCale szczescie nie ma nic miedzy Gaara i Naruto :D ale zal mi bardzo Sasuke :c jest taki biedny no bo to oczyiwiste ze sie zakochal no a teraz nici z milosci :'c to takie okrutne :'c ide poplakac sobie :'c
OdpowiedzUsuńUgh....czemu Naru pojechał/a(?xd) do tej Suny? grrrr! ^^ Czytam dalej :D nie mogę się doczekać jak to dalej się potoczy :D Kocham to opowiadanie <3 Zresztą, jak wszystkie inne *.*
OdpowiedzUsuńBiedny Sasu :< ciekawe co u niego. Rozdział zarąbisty czytam dalej i życze weny :)
OdpowiedzUsuń