środa, 10 lipca 2013

Szantażowany 2



- Naruto… - usłyszałem szept. Mruknąłem niewyraźnie, ręką odganiając tego, który szeptał mi nad uchem. Ktoś złapał mnie za nadgarstek i ucałował moje palce. – Słońce, musisz wstać, pora iść do szkoły.
            Uchyliłem jedno oko i spojrzałem na twarz budzącej mnie osoby. Ubrany w szkolny mundurek, szeroko uśmiechnięty Sasuke siedział na łóżku obok mnie, przytulając policzek do mojej ręki. Moje policzki momentalnie pokryły się szkarłatem, gdy zalały mnie wspomnienia z tego, co się między nami stało. Czułem dyskomfort w dolnych partiach ciała, co było najlepszym dowodem, że nie był to sen. Spałem z Uchihą Sasuke. Boże, spałem z nim!
- Och! – wyrwało mi się, po czym natychmiast ukryłem twarz w poduszce. Usłyszałem śmiech. Uchiha objął mnie i wtulił twarz w moje włosy.
- Wstań, słoneczko. Weźmiesz prysznic, a ja ci zrobię śniadanie. Wstań, promyczku.
            Słoneczko? Promyczku? Co mu odbiło? Uniosłem się lekko, a on natychmiast się wyprostował i pomógł mi usiąść. Odgarnął mi włosy z twarzy.
- Wszystko dobrze? – zapytał. – Nic cię nie boli?
- N-nie – wychrypiałem, zastanawiając się nad tym, jak się czuję. Cóż, nie był to na pewno szczyt moich marzeń odnośnie mojego samopoczucia i choć z chęcią zagrzebałbym się w pościeli i dalej spał, to nie zamieniłbym tego uczucia na żadne inne. – Jest dobrze.
- To dobrze – ucałował mój policzek. – Co chcesz na śniadanie?
- Śniadanie? – Czułem się lekko otumaniony. Wczoraj byłem szantażowany i straszony, a dziś jestem rozpieszczany czułostkami i żarciem? Czułem się zdezorientowany. Sasuke ucałował mój policzek jeszcze raz.
- Mogą być kanapki? Idź się wykąp, a ja je przygotuję. Napijesz się kawy? A może herbaty? Mam też sok…
- Sasuke – spojrzałem w jego czarne oczy. Patrzył na mnie z uśmiechem, nie miałem serce powiedzieć mu, żeby przestał się tak zachowywać. Westchnąłem. – Mogą być kanapki i herbata.
            Dostałem trzeciego buziaka.
- Jak sobie życzysz – szepnął Uchiha i wyfrunął z sypialni. Dosłownie.
            Przez chwilę siedziałem, gapiąc się na drzwi, zupełnie oszołomiony, a potem wygrzebałem się z łóżka i mimo otumanienia poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, a potem ubrałem się w mój mundurek, który leżał poskładany w równą kostkę na szafce na ręczniki. Gotowy, poszedłem do kuchni.
            Uchiha właśnie zalewał wrzątkiem moją herbatę. Gdy wszedłem, uśmiechnął się do mnie i wskazał mi ten sam stołek, co wczoraj. Wsunąłem się na niego i wziąłem sobie jedną z leżących na talerzu kanapek. Sasuke postawił przede mną herbatę i również zasiadł do śniadania.
- Jesteś wyspany? – zagadnął. Wzruszyłem ramionami.
- Może być.
- Nie chcę, byś nie mógł skoncentrować się na zajęciach.
- Jakoś dam radę – odparłem, jedząc bez przekonania. Za każdym razem, gdy na niego spoglądałem, przypominało mi się, co robiliśmy. Najgorsze w tym wszystkim było to, że miałem ochotę na więcej. Choć wymusiła na mnie wszystko to, co się stało, to jednak w trakcie wcale o tym nie myślałem. W sferze seksu, aż do tej nocy, nie miałem żadnego doświadczenia. Nie przypuszczałem, że idąc do łóżka z kimś, do kogo zupełnie nic się nie czuję, może być tak fajnie i dobrze. Nie kochałem Uchihy, a jednak pozwoliłem, by zrobił ze mną wszystko, na co miał ochotę, w dodatku sam domagałem się więcej. Trochę było mi teraz głupio, ale tylko trochę. Bardziej zastanawiał mnie fakt, czemu wcześniej nie dostrzegałem, jak przystojnym facetem jest Uchiha? W szkolnym mundurku wyglądał fantastycznie, a jeszcze lepiej bez niego. Nie powiem, wczoraj bałem się głównie dlatego, że myślałem, iż będzie brutalny. Wyobrażałem sobie siebie, przywiązanego do łóżka, ale… bądźmy szczerzy, czy gdyby to zrobił w taki sposób, byłbym aż tak bardzo zły? Miałem swoje fantazje i to byłoby zupełnie jak spełnienie jednej z nich. Sasuke był wczoraj namiętny i przepełniony pasją, więc nawet jakby skrępował mi dłonie, to pewnie moje wrażenia niewiele by się zmieniły. Połowa szkoły marzyła, by wylądować w łóżku Uchihy.
            Sasuke był świetnym kochankiem.
- Po szkole chciałbym zaprosić cię na obiad – rzekł Uchiha, a ja spojrzałem zdziwiony, otrząsając się ze swoich głupich myśli. – Do jakiejś dobrej restauracji. Co ty na to?
- Am… może być – wzruszyłem ramionami. W ogóle, czy miałem jakiś wybór? W końcu mówił mi, że mam go słuchać.
- Jeśli to ci nie odpowiada, to ja się dostosuję – odparł.
- Ja… czemu ty to robisz? – zapytałem, patrząc na niego. Chciałem poznać prawdę, jakakolwiek by ona nie była. Czy to jakaś gra? Czy on się bawił? Czy podobało mu się posiadanie kogoś, komu mógłby rozkazywać? Ten szantaż go podniecał? O co mu chodziło?
- Pragnę cię, odkąd cię tylko zobaczyłem – odrzekł, a ja poczułem, jak czerwienieję. – Pragnę twojego ciała, jednak nie chcę, byś czuł się niekomfortowo. Dlatego mam zamiar liczyć się z twoim zdaniem.
- A gdybym chciał, byś mnie zostawił? – zapytałem nieśmiało, a on spojrzał na mnie ostro.
- To nie jest możliwe. W tej kwestii nie zmienię swojego zdania, pamiętaj, że mam zdjęcie, które w każdej chwili mogę wykorzystać – rzekł chłodno, a potem uniósł do ust filiżankę kawy i upił łyk. Później ponownie na mnie spojrzał. – Jeśli jednak będziesz się wywiązywał…
- Czyli co?! – przerwałem mu. – Seks za to, że nikomu nie pokażesz tego zdjęcia?!
            Spojrzał na mnie uważnie. Ręce mi drżały.
- Tak – powiedział.
            Zacisnąłem zęby, spuszczając spojrzenie na swoją szklankę z herbatą. A więc jednak byłem tylko dziwką, chodziło mu o seks i o nic więcej. Dlaczego to mnie spotykają takie rzeczy?! Co ja takiego zrobiłem?! Najpierw nieszczęśliwie zakochałem się w swoim nauczycielu, a teraz byłem szantażowany przez czubka z mafii, który chciał mojego ciała. Czułem się… zmieszany z błotem, jakbym nie był nic wart.
- Naruto, jedz, bo zaraz…
- Straciłem apetyt – warknąłem, przerywając mu wpół słowa i odsunąłem od siebie talerz. Sasuke nie odezwał się, tylko samemu skończył śniadanie.
            Nie odzywaliśmy się do siebie nawet wtedy, gdy jechaliśmy samochodem do szkoły. Ja cały czas patrzyłem na swoje buty, czując się gorzej niż źle. Jak mogłem myśleć, że on mi się podoba? Jak mogłem myśleć, że jest przystojny?! Był podłym szantażystą!
            Rozstaliśmy się przy szatniach i aż do końca dnia go nie widziałem. Za to słyszałem o nim, bo przerwy wśród dziewczyn z naszej klasy polegały głównie na tym, by znaleźć Uchihę, połazić za nim trochę, a potem wrócić do klasy i chichocząc, opowiadać sobie o tym, jak wspaniały i cudowny on jest, jakże wyniosły i tajemniczy, a jakie boskie jest to, że wszystkich dookoła ignoruje. Ciekawe, co by powiedziały, jakby się dowiedziały, jaki jest naprawdę i przede wszystkim, że jest gejem. I że ja z nim sypiam…
- Zabiłyby mnie – szepnąłem do siebie, pełen strachu i pochyliłem głowę, chcąc stać się niewidzialnym. Ona z całą pewnością nie dałyby mi potem żyć.
            Zajęcia były dziś wyjątkowo nudne i strasznie mi się dłużyły. Bardzo chciałem wrócić już do swojego pokoju i mieć święty spokój. Wszystko, co się ostatnio wydarzyło sprawiło, że czułem się jak śmieć i miałem ochotę zniknąć. Nienawidziłem swojego beznadziejnego życia. Zawsze myślałem, że to, iż jestem z Domu Dziecka wcale nie musi oznaczać, ze źle skończę. Chciałem się uczyć i być kimś, weekendami pracowałem i odkładałem na przyszłe studia, marzyłem, by wyrwać się ze swojego bagna. A jak skończyłem? Jako zwykła dziwka jakiegoś niewyżytego czubka. Niżej to ja się już nie mogłem stoczyć.
            Po zajęciach odczekałem, aż wszyscy ulotnią się z szatni, bo wiedziałem, że Uchiha tam będzie, choć w duchu liczyłem, że nie będzie mu się chciało czekać. Nie chciałem się z nim spotkać, chciałem by odjechał i dał mi spokój, by zapomniał o tym obiedzie, by w ogóle się do mnie nie odzywał. Zostałem wiec w klasie, proponując dziewczynie, która była dyżurną, że to ja wytrzepię gąbki i poustawiam stoliki. Później, gdy już podejrzewałem, że wszyscy się wynieśli, zabrałem swój plecak i wyszedłem.
            Niestety, pomyliłem się. Gdy wszedłem do szatni, jedyną osobą, którą tam zastałem, był Sasuke. Stał oparty o ścianę, z dłońmi splecionymi na piersiach.
- Długo każesz na siebie czekać – rzekł, gdy tylko mnie zobaczył. Spojrzałem na niego ponuro, a potem bez słowa podszedłem do swojej szafki. Otworzyłem ją, a potem zamarłem. Moje jasne trampki, z których tak bardzo się cieszyłem, były całe w czarnym atramencie. Jęknąłem, z całej siły zatrzaskując drzwiczki szafki, a potem osunąłem się na ziemię. Takie drogie trampki!
- Co się stało? – zapytał Uchiha, podchodząc do mnie. Uchylił moją szafkę i zajrzał do środka. – Ach… - mruknął, wyciągając jeden z butów. – Kanalie. Naruto, wszystko w porządku? Naruto!
            Sasuke pochylił się nade mną i przytulił mnie, gdy tylko ujrzał łzy w moich oczach. Po prostu siedziałem, starając się zapanować nad sobą.
- Hej, nie przejmuj się tak, to tylko buty… Naruto, to tylko trochę atramentu…
- Ty nic nie rozumiesz – załkałem, nie mogąc się powstrzymać. – A-atrament się nie spierze, a to już cz-czwarta para w… w tym miesiącu. Z-znów będę musiał prosić o n-nowe buty!
- Ach, no tak… - mruknął Sasuke. – Przepraszam.
            Siedzieliśmy tak jak dwóch głupków, ja zapłakany, bo wszystko dookoła chyba zaczęło mnie przerastać, Uchiha starający się mnie pocieszyć. Nie chciałem od niego pocieszenia, w końcu to on mnie szantażował i zmusił, bym się z nim przespał.
- Hej, Naruto… weź się w garść – szepnął w pewnym momencie Sasuke. – Jak ktoś nas tu tak zastanie…
            Natychmiast się od niego odsunąłem, a potem odwróciłem, by nie patrzył na moją twarz. Po części to była jego wina, do tej pory nie przejmowałem się takimi głupstwami, ale on… i to wszystko… i ta cała sytuacja… Przecież byłem tylko człowiekiem, istniał limit kłopotów, które byłem w stanie znieść! Nie dość, że nie kochała mnie osoba, którą ja kochałem, to byłem szantażowany i znęcali się nade mną koledzy z klasy! Nie miałem już sił na to, by choćby stać na nogach!
            Wstałem z podłogi i spojrzałem na niego ponuro. Uchiha wyjął z szafki moje poplamione trampki i wyrzucił je do kosza.
- Cóż, będziesz musiał wyjść w szkolnych tenisówkach – rzekł, a ja skinąłem głową i wyciągnąłem kurtkę z szafki. Zamknąłem drzwiczki. – Czy nasz obiad się jednak odbędzie? – zapytał Sasuke. Zerknąłem na niego.
- Jak chcesz – mruknąłem.
- Wiesz, że chcę spędzać z tobą czas…
- A myślałem, że chodzi ci o jedno – odparłem, wciągając na siebie kurtkę. Nagle Sasuke złapał mnie za rękę i gwałtownie obrócił ku sobie, po czym popchnął na szafki i przyparł mnie do nich podobnie jak wtedy, gdy chciał zaprosić mnie na randkę. Spojrzałem na niego, przestraszony.
- Co ty…?
- Jasne, że o to też mi chodzi – warknął. – Cały czas o tym myślę, najchętniej, to przywiązałbym cię do łóżka i z niego nie wypuszczał… - Wlepiłem w niego oczy, zupełnie nic nie rozumiejąc. – Ale chcę też innych rzeczy. Twojej twarzy, uśmiechniętej, zmęczonej, zapłakanej, szczęśliwej, podnieconej, radosnej i smutnej, twoich słów, twoich myśli, chcę wszystkiego, rozumiesz?! Wszystko, co ciebie dotyczy… chcę to mieć na własność!
            Chciałem mu odpowiedzieć, ale nie dał mi dojść do głosu, tylko zaczął mnie całować. W pierwszej chwili chciałem się wyszarpnąć z jego uścisku, ale był zbyt silny, było zupełnie tak, jak za pierwszym razem. To samo miejsce, ten sam sposób, w jaki mnie trzymał, tylko pocałunek był inny… Gdy szok minął, oddałem go.
            Całowaliśmy się zupełnie inaczej, niż do tej pory. Sasuke uwolnił moje nadgarstki i pozwolił mi objąć się za szyję, a sam otulił mnie ramionami. Wspiąłem się na palce, ponieważ był dużo wyższy ode mnie i wplotłem palce w jego włosy. Tak bardzo podobał mi się ten pocałunek, że nie chciałem go przerywać…
- Jesteśmy wciąż w szkole – wysapał Sasuke, gdy w końcu odsunęliśmy się od siebie. Zaczerwieniłem się aż po cebulki włosów, a on zaśmiał się, złapała mnie za rękę i wyciągnął z szatni.
            Ponieważ szkoła była już pusta, szliśmy za rękę aż na sam parking. Sasuke paplał coś bez sensu o obiedzie, a ja starałem się nie sprawiać wrażenia zażenowanego. Gdy wsiedliśmy do auta, Uchiha ponownie mnie do siebie przyciągnął i pocałował.
- To dokąd chcesz jechać? – zapytał potem, wciąż otulając mój policzek swoją ciepłą dłonią. Znów był tym troskliwym, rozpieszczającym mnie Sasuke, jakim był dziś rano.
- Obojętne… - mruknąłem, lekko zawstydzony. Zaczynałem się w to wszystko wciągać, a to nie było dobre.
- A co lubisz najbardziej?
- Ramen z Ichiraku – odrzekłem. – Pracuję tam na zmywaku, nigdzie indziej nie byłem.
- O-och… - mruknął Uchiha. – Wobec tego…
- Czy ty tego nie widzisz, Sasuke? – warknąłem w jego stronę, a on spojrzał zdziwiony. – Za bardzo się różnimy!
- Nie przeszkadza mi to – odparł, ruszając z parkingu. – To jest bez znaczenia.
            No tak, dla niego było bez znaczenia z jakiej sfery społecznej pochodzi jego dziwka. Pojechaliśmy do Ichiraku i zjedliśmy tam po misce ramen, przez cały czas milcząc. Nie miałem zamiaru rozmawiać z Uchihą, chciałem się od niego uwolnić i zapomnieć, w jaki sposób zostałem przywiązany do tego drania.
            Po obiedzie zamiast podwieźć mnie pod Dom Dziecka, Sasuke zabrał mnie za miasto. Najpierw poszliśmy na spacer ścieżką rekreacyjną w lesie za miastem, a Sasuke cały czas mówił. Słuchałem go, a przynajmniej starałem się słuchać. Opowiadał mi o swojej mamie, o tym, jak miłą i dobrą kobietą jest. Później wróciliśmy do samochodu i tam uprawialiśmy seks na tylnym siedzeniu. Drżałem w objęciach Sasuke i jęczałem, pragnąc więcej. Byłem za słaby, by odmówić, seks z nim był wspaniały, musiał mieć wielu kochanków. Doskonale wiedział, jak sprawić, bym krzyczał z rozkoszy.
            Po wszystkich leżałem w jego objęciach, okryty jego kurtką. Mój oddech wciąż był szybki, a serce waliło jak szalone. Nie miałem siły, by podnieść się i ubrać. Sasuke bawił się moimi włosami, przegarniając je delikatnie.
- Powinienem cię odwieźć, prawda? – spytał po jakimś czasie Sasuke.
- Zimno mi – odparłem, unosząc się na łokciach. Mimo ogrzewania w jego samochodzie, czułem dreszcze. Usiadłem, po czym zacząłem się ubierać. Sasuke również usiadł.
- To nie prawda – rzekł. Spojrzałem na niego z niezrozumieniem.
- Co? – zapytałem obojętnie.
- To, co mówią w szkole – odrzekł. – Nikt z mojej rodziny nie jest w mafii. Mój brat nie siedział w więzieniu. Nigdy nie brałem.
            Patrzyłem na niego przez chwilę.
- Czemu mi to mówisz? – zapytałem w końcu.
- Ponieważ chcę, żebyś to wiedział.
- Czemu pozwalasz, by wszyscy myśleli inaczej? – spytałem.
- Bo to zupełnie nie jest ważne – rzekł Sasuke. – Ich zdanie mnie nie interesuje.
- A czyje zdanie cię interesuje? – zapytałem bez ciekawości.
- Twoje – odparł bez zająknięcia. Zerknąłem na niego, patrząc w jego oczy, które, ku mojemu zdumieniu, okazały się szczere. Nie miałem pojęcia, dlaczego to mówił.
            Sasuke ujął mnie za tył głowy, przyciągnął do siebie delikatnie i pocałował w usta. Oddałem ten słodki pocałunek, przymykając oczy. Wspominając to, co przed chwilą stało się na tym siedzeniu aż cały drżałem.
            Sasuke złapał mnie za biodra i wciągnął sobie na kolana, a ja usiadłem na nich okrakiem, obejmując jego szyję. Jego dłoń ześliznęła się na nasze krocza. Rozsunął mi rozporek i po chwili pieścił nas obu, a ja westchnąłem mu w usta. Przeniósł się z pocałunkami na moją szyję, a ja zacząłem cichutko pojękiwać z rozkoszy. Już nie było mi zimno, było mi tak gorąco, jakbym był rozpalonym piecem.
            Sasuke nie bawił się, chyba chciał, żebyśmy po prostu obaj doszli po raz kolejny. Ponieważ byłem mniej doświadczony od niego, spełnienie osiągnąłem jako pierwszy, a on zaraz po mnie. Potem obejmowaliśmy się chwilę, oddychając szybciej.
- Naprawdę pora się ubrać – szepnąłem do niego, a on uniósł głowę z mojego ramienia i spojrzał na mnie. Jego oczy wciąż płonęły pożądaniem, dłońmi trzymał mnie za biodra. Wszystkie szyby w samochodzie zaparowały od różnicy temperatur.
- Zaczekaj – szepnął nabrzmiałym głosem, po czym sięgnął po chusteczkę i zaczął ścierać mi z brzucha swoją i jego spermę. Potem wytarł siebie. – Proszę.
            Zarumieniony, zsunąłem się z jego kolan i ubrałem szybko resztę swoich rzeczy, zerkając, jak on wciąga na siebie ciuchy. Gdy byliśmy już ubrani, przecisnęliśmy się na przód, usiedliśmy wygodnie w fotelach i zapięliśmy w pasy.
- Wszystko w porządku? – zapytał Sasuke, a ja spojrzałem na niego.
- Tak – odparłem. – A coś miałoby być nie tak?
- Nie boli cię nic? – Zarumieniłem się pod wpływem jego słów. Czułem pewien dyskomfort, ale nie ból. No, przynajmniej nie dotkliwy ból.
- Nie… nie, raczej nie…
- Przepraszam. Samochód jest niewygodny i zimny, powinniśmy pojechać do mojego mieszkania…
- Nie, niekoniecznie… - Spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a ja zarumieniłem się mocno. – Było… ekscytująco…
            Sasuke parsknął śmiechem, wyciągnął rękę i dotknął mojego policzka.
- Wyglądasz tak uroczo, kiedy się rumienisz. Jesteś piękny.
            Teraz już w ogóle byłem cały czarowny, paliły mnie nawet uszy. Sasuke dalej głaskał mój policzek, przesuwając po nim kciukiem w górę i w dół.
            Wychyliliśmy się ku sobie w tym samym momencie i nasze usta znów połączył czuły pocałunek. Gdy skończyliśmy, Sasuke jeszcze chwilę patrzył mi głęboko w oczy.
- Chyba powinniśmy wracać – powiedziałem, a on uśmiechnął się w ten wyjątkowy dla siebie sposób.
- Masz rację, jednak gdybym mógł, nigdy bym się z tobą nie rozstawał… - powiedział, uruchamiając samochód. Uśmiechnąłem się pod nosem, skubiąc skraj kurtki. Lubiłem tego Sasuke – tego, który nie wspominał, że ma moje i Kakashiego zdjęcie, który prawił mi komplementy i był taki czuły. W takim Sasuke mogłem się nawet zakochać.
            Odwiózł mnie pod sierociniec, a potem długo się żegnaliśmy, całując namiętnie. Gdy w końcu wysiadłem, czułem się skołowany, podekscytowany, rozkojarzony. Poszedłem do siebie i próbowałem odrobić lekcje, ale na niczym nie mogłem się skupić, myślami cały czas wracając do Sasuke. Nie miałem apetytu, więc prawie nie zjadłem kolacji, a potem długo nie mogłem zasnąć, wspominając, co działo się w samochodzie Uchihy. Sasuke wywrócił mój świat do góry nogami.
            Rankiem, gdy wyszedłem przed Dom Dziecka, samochód Sasuke już tam na mnie czekał. Moją twarz rozjaśnił uśmiech i bez strachu się ku niemu skierowałem, na lekko drżących z ekscytacji nogach. Gdy wsiadłem, powitał mnie szeroki uśmiech czarnowłosego.
- Cześć – powiedział, wychylając się ku mnie.
- Cześć – odparłem i nieśmiało ucałowałem jego usta. Sasuke zaśmiał się cicho.
- Jak ci się spało? – zagadnął.
- Jakoś – szepnąłem, a on pogłaskał mnie po policzku tak, jak wczoraj.
- A mi bez ciebie okropnie – rzekł, a ja znów się zarumieniłem. – Mam coś dla ciebie – powiedział nagle.
            Zaskoczony, przyglądałem się, jak sięga po coś na tylnym siedzeniu. Gdy się wyprostował, w dłoniach trzymał coś dużego, zapakowanego w ozdobną, papierową torbę. Podał mi to.
            Zdziwiony, wyjąłem z torby duże, czarne pudełko i odchyliłem je. Wewnątrz, na białych bibułkach, leżały bardzo drogie i bardzo ładne, nowe buty.
- Sa-Sasuke… - wyjąkałem.
- Podobają ci się? – zapytał natychmiast, a ja spojrzałem mu w oczy.
- Nie możesz… ja… nie mogę tego przyjąć – powiedziałem stanowczo. Uśmiech spełzł z jego twarzy.
- Dlaczego?! – zapytał.
- Sasuke, nie możesz kupować mi ubrań! – zawołałem nieco zły. Czułem się… nie wiem, jak jakaś jego utrzymanka. Uchiha pokręcił głową.
- No coś ty, przecież zniszczyli ci buty, czemu ich nie chcesz? – zapytał z niezrozumieniem. – Dwie godziny je wczoraj wybierałem, nie mogłem się zdecydować.
- A-ale… Sasuke, co ty sobie wyobrażasz, że będziesz mi sponsorował?! – zdenerwowałem się, wciskając mu buty na kolana. – Nie chcę ich! Nie przyjmę ich!
            Sasuke nabrał powietrza w usta, wydymając policzki. Gdyby nie sytuacja, zapewne parsknąłbym śmiechem.
- Nie kupiłem ci ich, żeby ci sponsorować. Kupiłem ci prezent, Naruto. Nie wiedziałem co, a że zniszczyli ci buty… - Nabrał powietrza, jakby chciał panować nad głosem, by mówić spokojnie. – Nie myśl tak o sobie, błagam cię. Chciałem ci zrobić przyjemność.
- No to ci się nie udało – odpowiedziałem. -  I tak czuję się czasem jak twoja dziwka!
            Sasuke zamarł.
- Nie! – zawołał gwałtownie, po czym złapał mnie za twarz i zmusił, bym na niego patrzył. – Nigdy, przenigdy tak o sobie nie myśl – rzekł dobitnie. – Jeśli chcesz, to zwrócę te buty, ale mam nadzieję, że jednak je przyjmiesz. Nigdy nikomu nie kupiłem żadnego prezentu, a chciałem ci tym pokazać, że zależy mi na twoim samopoczuciu. Nie miałem zamiaru sprawić, byś pomyślał, że to rodzaj zapłaty.
- Sasuke… - mruknąłem, a on pokręcił głową.
- Proszę, to tylko niewinny podarunek. Bez podtekstów, myślałem, że będziesz się cieszył.
            Sasuke patrzył na mnie tak intensywnie, że w końcu skapitulowałem.
- Dobrze – powiedziałem. – Niech będzie. Tylko ten jeden raz.
            Zaraz mnie przytulił, całując w czoło.
- Dziękuję! – zawołał. – W przyszłości będę bardziej taktowny, obiecuję.
            Puścił mnie, ucałował, a potem obrócił się ku kierownicy.
- Musimy jechać, bo się spóźnimy.
            Samochód ruszył, a ja znów otworzyłem pudełko z moimi nowymi butami i przyjrzałem się im. Uchiha, kiedy wziął ode mnie moje poplamione atramentem trampki, musiał sprawdzić ich rozmiar. Już wtedy pewnie zaplanował, że kupi mi nowe buty. I jak ja mnie miałem się czuć jak jego utrzymanka?!
- Załóż je – poprosił Sasuke. – Chcę zobaczyć, czy są dobre.
            Z płonącymi czerwienią policzkami wciągnąłem je na siebie, zawiązałem, a potem obejrzałem. Były bardzo wygodne.
- D-dobre – szepnąłem nieśmiało.
- Widzisz. Nie musisz już chodzić w tych szkolnych – powiedział z uśmiechem. – Cieszę się, że ci je kupiłem, Naruto. Mam nadzieję, że będą ci służyć.
- Ja… ja też się cieszę – wymamrotałem, żeby sprawić mu przyjemność.
            Zaczęły mijać kolejne dni. Sasuke przyjeżdżał po mnie rano i odwoził mnie po szkole. Czasem lądowaliśmy w jego mieszkaniu, w jego łóżku. W weekendy odbierał mnie z pracy i wtedy zabierał w różne miejsca – do kina, kawiarni, na spacery… Czułem się przy nim tak dobrze. Czułem, że o mnie dba, kiedy trzymał mnie za rękę, wszystko było dobrze.
            Sasuke lubił sprawiać mi przyjemność – czy to zapraszając na kawę, czy to w łóżku, gdy pieścił mnie aż do granic wytrzymałości. Pod wpływem jego pocałunków, jego dłoni, nawet pod wpływem jego spojrzenia jęczałem z rozkoszy, pragnąc więcej i więcej, a on dawał mi to wszystko.
            Przy nim czułem się bezpiecznie – naprawdę bezpiecznie. Gdy miałem jakiś problem, Sasuke dyskutował ze mną o nim, doradzał mi, pomagał jak tylko mógł. Był jak balsam na złe dni i prezent w te, które były dobre. Już wkrótce wypełnił cały mój wolny czas, a ja pragnąłem go z nim spędzać. Szybko stało się dla mnie oczywiste, że się spotykamy, choć czasem nawiedzało mnie to okropne uczucie, że jestem dla niego tylko dziwką. Sasuke prawił mi komplementy, ale nigdy nie powiedział, że coś do mnie czuje.
            Uwielbiałem zostawać u niego na noc, zwłaszcza na weekend, gdyż wtedy mogliśmy kochać się do rana, nie przejmując się szkołą. Po kilku tygodniach zaczęliśmy wspólnie uczyć się do matury, gdyż czas egzaminów zbliżał się wielkimi krokami. Żaden z nas nie wspomniał o tym, że jak skończymy szkołę, Sasuke nie będzie miał mnie już czym szantażować. Nie chciałem o tym myśleć, nie chciałem myśleć, że mnie zostawi. Chyba… chyba się w nim zakochałem.
            I w ten sposób mijały nam dni – żaden z nas nie odzywał się głośno na tematy, które były niewygodne, czyli na temat mojego zdjęcia z Kakashim czy taktu, że po maturach nie Sasuke nie będzie miał mnie już czym szantażować. Ja sam wolałem o tym nie myśleć. No bo czy miałem słabość przyznać, że zakochałem się w Sasuke mimo tego, że mnie zmusił, bym z nim był? I jak szczere było uczucie Uchihy, skoro szantażował mnie tylko po to, by mieć mnie w łóżku?
            Bałem się przyszłości.
            Potem jednak nie miałem już czasu na myślenie. Dni mijały bardzo szybko, a ja, miedzy szkołą, nauką, Sasuke i dorywczą pracą bardzo niewiele miałem czasu na zastanawianie się. Póki co wszystko było dobrze i to było ważne.
            A potem przyszło zakończenie szkoły a po nim matury i już zupełnie nie miałem czasu myśleć o niczym innym, prócz nauka i testy. Gdzieś w głębi serca czułem uścisk niepokoju, który zżerał mnie od środka. Maiłem przeczucie, że coś się zdarzy, ale ignorowałem to. Miałem jeszcze czas, by wszystko poukładać, jednak na razie musiałem te sprawy od siebie odsunąć, by jak najlepiej zdać.
            Z tych właśnie powodów ostatni dzień egzaminów był dla mnie jednocześnie wielką ulgą i wielkim ciężarem. Gdy wychodziłem ze szkoły, ubrany w czarne spodnie od garnituru i białą bluzkę ni potrafiłem zdecydować, które uczucie jest silniejsze – ulga czy strach.
            Samochód Sasuke spostrzegłem niemalże natychmiast. Uchiha jak zwykle na mnie czekał. Ruszyłem ku niemu z walącym sercem, wiedząc, jak to wygląda. Niczego nigdy miedzy sobą nie ustaliliśmy. Byłem z nim, bo mnie szantażował. Mówił, że mnie pragnie, a ja mu się oddawałem, żeby nie wydał, że całowałem Kakshiego. I tyle. Między nami nie było miłości, bynajmniej nie ze strony Sasuke. Co prawda lubił sprawiać mi przyjemność na rozmaite sposoby, ale to nie było nic głębokiego. Nie powiedział mi nigdy, że mnie kocha. Że pragnie, owszem, ale nie że kocha.
            Wsiadłem do jego auta, a on natychmiast ruszył. Nie odezwał się, więc i ja milczałem całą drogę do mojego sierocińca. Dopiero na miejscu, przy bramie Domu Dziecka, gdy Sasuke zatrzymał samochód, nasze spojrzenia się spotkały.
            Sasuke westchnął.
            - To koniec szkoły – powiedział. – Nie jesteś już uczniem Kakashiego, a ja skasowałem tamto… zdjęcie…
            Skinąłem głową, bo gardło miałem ściśnięte. Maiłem nadzieję, że powie mi, bym został. Że mnie kocha i chce mnie zatrzymać przy sobie, że pragnie, byśmy dalej byli razem. Ale czy byliśmy razem? Może tylko dla mnie był to związek, może dla Sasuke, to my tylko uprawialiśmy seks. Chciałem, by powiedział mi, że mnie kocha. Chciałem to usłyszeć.
            Ale on milczał.
            - To… dobrze… - zdołałem wyszeptać.
            - Nic już cię ze mną nie trzyma… - kontynuował, a coś zimnego spłynęło mi po plecach i szarpnęło moim wnętrzem.
            - Wiem – wykrztusiłem.
            - I możesz iść… gdzie chcesz, a ja już nie będę cię zatrzymywał…
            - A… ani ja ciebie – powiedziałem, sięgając po klamkę. Nie mogłem tego słuchać, nie byłem w stanie. Nie chciał mnie. Nie kochał, odtrącał, by móc zacząć nowe życie bez balastu. – Żegnaj Sasuke! – zawołałem, opuszczając auto.
            - Żegnaj – usłyszałem za sobą, ale się nie obejrzałem. Uciekłem stamtąd, by od jutra zacząć nowe życie.

2 komentarze:

  1. Nieeeee! A mialo byc tag pieknie D: ....
    Tak jak Naruś mialam nadzieje ze Sasek powie ze kocha Narutka i happyending a tu gunwo... DDD:
    Cóż, czeka mnie jeszcze epilog i mam nadzieje ze mnie nie zawiedzie ;^;

    ~kaatsuko "ayame"

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak często przy twoich opowiadaniach - poryczałam się.
    Kobieto kocham Cię i twojego bloga. Czytam każde twoje opowiadanie.. prócz chyba jednego bo po prostu nie lubię czytać opowiadań jak jeden z nich jest dziewczyną ^^" Wybacz.
    Kocham to jak piszesz i fabułę twoich opowiadań. Jeśli kiedyś wydasz książkę ( a tego Ci życzę ) na pewno ją kupię!

    OdpowiedzUsuń