piątek, 23 sierpnia 2013

4. Z pustego i Sakura nie naleje



Sasuke nie rozmawiał z Naruto już od trzech tygodni. Wrócili z wycieczki, zaczęli chodzić do szkoły, a Uzumaki unikał Sasuke jak tylko mógł, nie pozwalając mu się wytłumaczyć, nie dając mu zamienić ze sobą nawet słowa. Uchihę to denerwowało. Chciał wszystko wyjaśnić, przeprosić, powiedzieć, że to wszystko nie tak, jak Naruto myśli… ale nie miał takiej możliwości.
Było niedzielne popołudnie, kiedy Sasuke siedział w salonie swojego domu, rozmyślając. Wiedział, że musi jak najszybciej porozmawiać z Uzumakim, ponieważ jeśli szybko tego nie zrobi, Naruto już nigdy mu nie wybaczy. A Sasuke zrozumiał przez ten czas, kiedy nie mógł z nim porozmawiać, że naprawdę chce… chce być blisko z Naruto. Nie tylko fizycznie, a po prostu… chce z nim być. Słuchać go. Dotykać. Rozmawiać z nim.
Westchnął sobie, przeskakując z kanału na kanał. Ostatnio nic go nie interesowało. Nie mógł się na niczym skupić. Myślał jedynie o Naruto.
Z zamyślenia wyrwał go dzwonek do drzwi. Zmarszczył brwi i poszedł otworzyć, wiedząc, że Itachi, starszy brat, jest zbyt zajęty w kuchni, by zareagować.
Jego zdziwienie nie miało końca, gdy po otwarciu drzwi ujrzał stojącą na progu, zapłakaną Sakurę. W pierwszej chwili nie miał pojęcia, jak zareagować. W końcu zaskoczył.
- Co ty tu robisz? – zapytał w największym zdumieniu.
- J-ja… j-ja – wykrztusiła Sakura i rozwyła się na całego. Sasuke skamieniał. Przez kolejne kilka chwil zastanawiał się, co ma robić, w końcu wpuścił dziewczynę do środka i spojrzał na nią, splatając ręce na piersi. Stwierdził, że jeśli będzie musiał wysłuchać jakiegoś łzawego wyznania miłości, to wysłucha, a potem kretynkę wyrzuci.
- No wykrztuś, o co ci chodzi – warknął niemiło, bo już go wkurzało łkanie dziewczyny.
- Ja... ja jestem w ciąąąży! – zawyła Sakura, po czym wycelowała w niego palcem. – Z tooobą!
Zamrugał.
- Co proszę? – zapytał, gdy już zrozumiał, że się jednak nie przesłyszał.
- Jestem w ciąży – powiedziała wyraźnie Sakura, ocierając załzawione oczy i przy okazji rozmazując sobie makijaż. – A ty jesteś ojcem.
- Ale my ze sobą nie spaliśmy – przypomniał jej tak dla pewności. – Więc nie mogę być ojcem.
- Spaliśmy! – zawołała Sakura. – Byłeś pijany i nic nie pamiętasz, ale spaliśmy!
- Nie. Nie byłem pijany – powiedział spokojnie. Zaczynał rozumieć, o co tu chodzi i już miał dość tej farsy.
- Byłeś! Wyraźnie pamiętam! – zawołała zdesperowana koleżanka. Sasuke zaśmiał się nieprzyjemnie. Czy ta kretynka próbowała ją wrobić?
- Nie byłem pijany, głupia idiotko. Nie spałem z tobą ani na wycieczce, ani nigdy. Byliśmy na jednej randce i trochę się potem całowaliśmy. Koniec i kropka. Wyjdź z mojego domu, kretynko!
Sakura załkała.
- Zrobiłeś mi dziecko, a teraz chcesz się wykręcić! – zawyła dramatycznie.
- Jedyne, co ci mogę zrobić, to krzywdę. Proszę cię, skończ tę błazenadę i nie ośmieszaj się.
- Jestem w ciąży! – rzuciła Sakura oskarżycielskim tonem.
- Sakura, czy ty chociaż wiesz, jak się robi dzieci? – zapytał ze śmiechem, a koleżanka poczerwieniała. Momentalnie z zapłakanej jej mina zmieniła się na wściekłą.
- Ty podły dupku! – naskoczyła na niego. – To twoje dziecko!
- Jesteś śmieszna! Wyjdź!
Złapał dziewczynę za łokieć, otworzył drzwi i wypchnął ją na zewnątrz. Gdy zatrzasnął je za nią i obejrzał się, spostrzegł Itachiego, opartego o futrynę. Brat uniósł brwi.
- Kto to był? – zapytał Itachi.
- Idiotka? – odparł Sasuke.
- Ona mówiła, że jest w ciąży.
- Jeśli jest, to na pewno nie ze mną. Nie ma się o co martwić, to zdesperowana kretynka – powiedział zmęczony Sasuke. – Nawet kijem bym jej nie dotknął.
- Sasuke…
- Itachi, ja naprawdę nie mam zamiaru wnikać w myśli i zamiary zdesperowanej Sakury. Nie spałem z nią, koniec i kropka. Idę do swojego pokoju.
Wyminął brata i poszedł na górę, nie zaprzątając sobie Sakurą więcej myśli. Nie spodziewał się, że ta idiotka wymyśli taki absurd.

Jazda zatłoczonym autobusem miejskim nie należała do najprzyjemniejszych. Naruto jednak nie narzekał, zbyt był zajęty własnymi myślami. Pamiętał trochę, że Sasuke był u niego i że rozmawiali. Pamiętał też, że nakrzyczał na kolegę i wyrzucił go z pokoju. Nie pamiętał za to, co mówił mu Sasuke, ale chyba nie było to nic przyjemnego, skoro Naruto tak się zdenerwował. Tak więc nie było czego żałować.
Tyle że Naruto żałował. Wciąż nie mógł wyrzucić Sasuke z głowy, która w dodatku już od jakiegoś czasu strasznie mu dokuczała. Bolała jak nie wiem i nie pomagały żadne tabletki. W ubiegłym tygodniu był na badaniach, a dziś jechał do lekarza poznać wyniki. Miał nadzieję, że to zwykła migrena, że lekarz przepisze mu silniejsze lekarstwa i bóle się skończą. Nie mógł już ich wytrzymać, ten ból nakładał się na depresyjne myśli o Sasuke i wspomnienia z ich pierwszego i jedynego razu, które teraz okazały się być bardzo bolesne. Nie mógł wybaczyć Uchisze tego, jak został przez niego potraktowany. Sasuke nie miał prawa najpierw go wykorzystać, a potem zostawić. Naruto go przecież kochał. A Sasuke, skoro chciał iść z nim do łóżka, też musiał coś czuć, prawda? Nawet jeśli był pijany.
Łzy stanęły w błękitnych oczach, ale zamrugał szybko i potrząsnął głową. Chwilę później autobus zatrzymał się na jego przystanku i Naruto wysiadł.
Bał się trochę wyników badania, ponieważ podczas rozmowy lekarz powiedział mu, że to raczej nie migrena, a coś innego. Według lekarza migrena nie powodowałaby nudności czy wymiotów, które czasem męczyły Naruto, zwłaszcza zaraz po obudzeniu. Zdarzało mu się też zemdleć i naprawdę go to niepokoiło.
Dotarł do szpitala i wszedł do środka. Pielęgniarka pokierowała go do gabinetu lekarza, z którym był umówiony na wizytę. Chwilę czekał w krótkiej kolejce, czytając ulotki, wyłożone na stoliku przy krzesłach dla oczekujących, a potem przyszła jego kolej.
Gdy wszedł do gabinetu, dość oschły, ciemnowłosy lekarz przywitał go powściągliwym uśmiechem i poprosił, by Naruto usiadł przed nim. Gdy Uzumaki zajął fotel, lekarz splótł ręce i opierając na nich podbródek, spojrzał na chłopaka.
- I… i jak moje badania? – zapytał z wahaniem Naruto. Lekarz przyjrzał mu się współczująco.
- Proszę się tylko nie martwić, panie Uzumaki – rzekł, dość łagodnie jak na niego, po czym sięgnął do szuflady i wyjął prześwietlenie głowy Naruto. Położył je na biurku i wskazał coś. Narutowo pochylił się i spostrzegł na ciemnym zdjęciu jakiś jasny punkcik. – Widzi to pan?
- Tak – odparł Naruto.
- Panie Uzumaki, to jest guz – rzekł lekarz, a Naruto poczuł, jak robi mu się słabo. Spojrzał spłoszony na doktora Orochimaru.
- G-guz…? – wyjąkał słabo. Lekarz przytaknął.
- Mówiłem jednak, by się pan nie przestraszył. Wykryliśmy go bardzo wcześnie, i mimo że mamy do czynienia z glejakiem wielopostaciowym, to możliwa jest resekcja…
- Cz-czyli? – zapytał przerażony Naruto.
- Można go operować. Wyciąć, proszę pana, i to jak najszybciej.
- O Boże… - wyszeptał Naruto, zakrywając dłońmi twarz. Załkał, a wtedy lekarz położył mu dłoń na ramieniu.
- Panie Uzumaki, powinien pan zadzwonić do rodziny…
- Ja… ja mieszkam sam, odkąd jestem pełnoletni – wyszeptał Naruto. – Ale… zadzwonię… do chrzestnego, tak, on będzie wiedział, co robić...
Naruto był jak w transie. Lekarz cały czas trzymał rękę na jego ramieniu, więc Naruto sięgnął po telefon i wybrał numer Jiraiyi. Gdy chrzestny odebrał, nie wytrzymał i rozpłakał się. Łkając, wytłumaczył mu, co się stało.

Naruto nie było w szkole już trzeci dzień z kolei. Nikt nie wiedział, co się z nim stało. Podobno nie odbierał telefonów i nie było go w mieszkaniu. Sasuke, słuchając, jak jego przyjaciele rozmawiają o tym na przerwie, strasznie się zaniepokoił. Miał nadzieję, że Naruto niczego sobie nie zrobił, prawda? Nie, Naruto nie był taki, raczej stawiał czoła przeciwnościom, zamiast uciekać. Naruto był odważny.
Mimo wszystko zaginął i nikt nie wiedział, gdzie się podział. Podobno, jak tłumaczył Neji, tylko raz odebrał telefon i powiedział, że nic mu nie jest i żeby się przyjaciele nie martwili. Jak dla Sasuke brzmiało to sztucznie i wcale go nie uspokoiło. Nie miał jednak czasu się nad tym zbyt długo zastanawiać, bo cała szkoła mówiła o jednym.
Sakura była w ciąży. W każdym razie, tak powiedziała wszystkim swoim koleżankom i według niej, była w tej ciąży z Sasuke. Uchiha może i by się martwił, gdyby nie fakt, że z nią nie spał.
Kłamstwa Sakury zaprowadziły go najpierw do wychowawcy, a potem do dyrektora. Wszystkim im powtarzał, że to kłamstwa, że nie spał z Sakurą, że dziewczyna kłamie i że w nic się nie da wrobić. To samo powtórzył rodzicom, zapewniając, że na sto, a nawet dwieście procent Sakura nie jest z nim w ciąży i bez problemu można tego dowieść zwykłym badaniem potwierdzającym ojcostwo. Jeśli wpadła, to nie z nim, o to mogą się nie martwić. Rodzice byli trochę podejrzliwi, ale w końcu mu uwierzyli. Opowiedział im, że Sakura to psychopatka, której nie chce i która wymyśla takie rzeczy, bo nie rozumie odrzucenia.
Następnego dnia w szkole wszyscy patrzyli na Sasuke tak… jakby naprawdę zmontował tej kretynce dziecko. Miał ochotę wrzasnąć im wszystkim w twarz, że jest gejem, woli facetów i w życiu by nie tknął takiej hipokrytki, ale w ostateczności się powstrzymał. Zamiast tego dzielnie znosił docinki kolegów i koleżanek, całym sobą skupiając się na podsłuchiwaniu kolegów Naruto. Miał zamiar dowiedzieć się, gdzie jest Uzumaki, dostać się do niego i wyznać mu… no, w każdym razie naprawić to, co się miedzy nimi popsuło.
Po zajęciach, gdy szedł do domu, spostrzegł Sakurę, siedząca na ławce w parku przy szkole i zawzięcie o czymś opowiadającą swojej przygłupiej koleżance, Ino. Zmarszczył nos, a potem cicho przekradł się do drzewa, rosnącego bliski owej ławki i schował się za jego pniem, nasłuchując.
- Oczywiście, że nie jestem! – mówiła Sakura, gestykulując. – Ani z nim, ani z nikim! W ogóle nie jestem!
- Więc po co to wszystko? – zapytała Ino, a Sakura prychnęła.
- Moja kuzynka jest w ciąży, od niej miałam test, który pokazałam rodzicom. Zanim na jaw wyjdzie, że nie jestem w ciąży, moi rodzice i rodzice Sasuke zmuszą go, by zaczął ze mną być. A po tym, jak zobaczy, jak dobrze mu ze mną, nie będzie chciał mnie zostawić. Musi tylko zacząć ze mną chodzić – wytłumaczyła Sakura. Sasuke prychnął, wychodząc zza drzewa, a obie dziewczyny spojrzały na niego. – Sasuke! – wykrzyknęła Sakura.
- Ty głupia idiotko! – zawołała Sasuke. – Prędzej bym się zastrzelił, niż zaczął z tobą chodzić! Lepiej odwołaj te wszystkie kłamstwa!
- Jakie kłamstwa?! – wykrzyknęła oburzona Haruno.
- Jakie?! Te bzdury, które opowiadasz wszystkim dookoła, ty skończona kretynko! Wszystko słyszałem, w ogóle nie jesteś w ciąży, z nikim! Co ci strzeliło do tego pustego, pofarbowanego łba, by tak kłamać!
- To nie kłamstwa! – zawołała dziewczyna, a on zaśmiał się w głos.
- Mówię ci, że słyszałem, że ten test był od kuzynki! Mówię ci jeszcze raz, odwołaj wszystko, jasne? Nie ważne, co komu powiesz i jak nakłamiesz. Nie będę z tobą. Nikt mnie do tego nie zmusi!
Wściekły, odwrócił się i ruszył w stronę swojego domu.
- Pożałujesz tego, Sasuke! – zawołała za nim Sakura. – Jeszcze do mnie przyjdziesz!
- Idź się leczyć! – wrzasnął do niej.
Wracał do domu wściekły jak nigdy w całym swoim życiu. Gdy już był na miejscu, cisnął plecak w kąt, wyciągnął komórkę i zaczął wydzwaniać do Naruto, jednak Uzumaki miał wyłączony telefon. Potem napisał mu wiadomość na facebooku o tym, że muszą jak najszybciej porozmawiać i żeby Naruto się odezwał. Niestety, do końca dnia telefon milczał, a na wiadomość Sasuke nikt nie odpisał. Zrezygnowany Uchiha przestał czekać i gdzieś koło drugiej w nocy położył się spać.
Gdy wstał następnego dnia rano i poszedł do łazienki, przekonał się, że podły los chce, aby wszystko szło nie tak, żeby z dnia na dzień w jego życiu było tylko gorzej. Sasuke spojrzał w lustro i dostrzegł, że na nosie zrobił mu się… pryszcz.
W pierwszej chwili nie mógł uwierzyć. Uchiha mieli idealną cerę, a sam Sasuke nigdy nie miał pryszczy. Nigdy! Podejrzewał, że to z całego tego stresu i zmartwienia, ale to go wcale nie usprawiedliwiało. Nie mógł mieć pryszcza! Nie on!
Oczywiście nie poszedł do szkoły, przecież nie mógł się nikomu pokazać z taką twarzą. Usiadł przed komputerem i zaczął szukać telefonu do najlepszego dermatologa w kraju. Nie miał zamiaru dopuścić, by jeden pryszcz zamienił się w całą ich chmarę, gnieżdżącą mu się na twarzy. Musiał się pozbyć problemu już w zarodku.
Numer telefonu znalazł szybko. Sięgnął po komórkę, wystukał cyfry i przyłożył słuchawkę do ucha.
- Tak? – odezwał się męski głos po trzecim sygnale.
- Pan Jiraiya?
- Tak.
- Dzwonię, ponieważ chciałem umówić się na wizytę… - zaczął Sasuke, jednak mu przerwano.
- Przepraszam, ale przez jakiś czas nie będę przyjmował pacjentów – rzekł mężczyzna. – Informacje powinny już być na stronie internetowej…
- Jiraiya! – zawołał jakiś głos gdzieś z drugiej strony słuchawki. Głos, który Sasuke zaraz rozpoznał. – Jedziemy?!
- Tak, tak, Naruto – odparł dermatolog. – Przepraszam pana, wzywają mnie pilne sprawy. – I rozłączył się, zanim Sasuke zdążył cokolwiek powiedzieć. Zaskoczony Sasuke spojrzał na swój telefon i jeszcze raz wybrał numer Jiraiyi, mając zamiar zażądać, by dermatolog dał mu porozmawiać z Naruto, ale mężczyzna miał już wyłączony aparat. Sasuke zaklął, ale potem zdął sobie sprawę, że już wie, gdzie jest Naruto i na jego twarz wpełzł szeroki uśmiech.
Musiał tylko namówić starszego brata, by podwiózł go samochodem do innego miasta.

6 komentarzy:

  1. Boże Bożenko.. haha Sakur(w)a jest tu jeszcze głupsza niż normalnie XD. Ale mam ubaw, bosko to zrobiłaś ! hahahaha x3

    OdpowiedzUsuń
  2. Umieraaaam xD I zgadzam sie z powyzszym komentarzem :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    ten rozdział był rewelacyjny.... biedny Naruto ma guza.... no i pryszcz Sasuke hahah uśmiałam się z tego jak nigdy.... chociaż przy Twoich tekstach to się często zdarza ;] no, no Sakura trochę przesadziła, wrabiać Sasuke w ciążę?... przecież on to ją ledwo co dotknął... chyba to ona jednak była pijana i sobie ubzdurała niestworzone rzeczy...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha! Co za xD ten pryszcz mnie rozwala xD

    OdpowiedzUsuń
  5. łał Jiraja jest jasnowidzem zdążył powiedzieć że to naruto zanim sasuś zapytał

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahahhha, nie przeczytałam jeszcze ani słowa z tego rozdziału, a już umieram ze śmiechu. Boże, dlaczego ten tytuł mnie tak niemiłosiernie bawi! XDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń