Naruto
nie mógł wytrzymać sam w mieszkaniu Jiraiyi, kiedy ten zajęty był załatwieniem
dla niego natychmiastowej operacji. W końcu znudzony, przejęty wszystkim,
załamany zarówno zbliżającą się operacją jak i sytuacją z Sasuke, zadzwonił do
Kiby, swojego dobrego kumpla.
Opowiedział
Inuzuce o wszystkim, co się zdarzyło, na przemian złoszcząc się i łkając w
słuchawkę. Kiba natomiast zachował się jak na prawdziwego przyjaciela przystało
– obiecał, że natychmiast wsiada w najbliższy pociąg i za kilka godzin u niego
będzie. Żeby Naruto nie płakał już i po prostu na niego czekał.
Kiba
przybył tego samego dnia. Jiraiyi wciąż nie było, ale Naruto nie miał o to do
niego pretensji.
Wpuścił
kolegę do mieszkania i zaprowadził go do salonu. Zrobił herbaty, postawił
ciastka, a Kiba wziął go za rękę i poprosił, by mu Naruto jeszcze raz wszystko
opowiedział. Tak więc Naruto zaczął opowiadać, o Sasuke, który go nie chciał i
o chorobie, która go nagle dopadła, o zbliżającej się operacji i związanych z
nią obawach.
-
Mam coś dla ciebie, coś, co poprawi ci humor – powiedział nagle Kiba, gdy
Naruto skończył opowieść i zaczął ocierać zapłakane oczy.
-
Co?
-
Gdy tu jechałem, spotkałem w pociągu jakiegoś gościa w okrągłych okularach.
Kupiłem od niego to!
Kiba
wyjął ze swojego plecaka jakieś słodycze, opakowane w fioletowe papierki. Naruto
zorientował się, że są to czekoladowe żaby, wyglądające dziwnie i nieco…
fantastycznie.
-
Czekolada poprawia humor – wyjaśnił Kiba.
-
Oooch, Kiba – westchnął wzruszony Naruto. – Dzięki. Jesteś naprawdę dobrym
kumplem. Opowiedz, co w szkole?
Kiba
zaczął opowiadać, podczas gdy Naruto zajadał czekoladowe żaby. Zdawało mu się,
że nie są normalne, że są wręcz magiczne, ale to przecież było niemożliwe, więc
ignorował te myśli.
Gdy
ostatnia czekoladowa żaba zniknęła w brzuchu Naruto, KIba spojrzał koledze w
oczy z szerokim uśmiechem na ustach.
-
Wiesz, że jesteś mi coś winien za te czekoladowe żaby? – zapytał, a Naruto
zmarszczył nosek.
-
Muhum. Co chcesz? Mam zamówić pizzę?
Kiba
zaśmiał się, kręcąc głową.
-
Nie o jedzenie mi chodzi – rzekł. – Widzisz, te żaby nie są zwykłymi
słodyczami. Na pewno to zauważyłeś.
-
No tak – przytaknął Naruto. Teraz wszystko miało sens. Żaby były magiczne,
dlatego miał przy nich takie dziwne wrażenie.
-
I należy mi się za nie coś specjalnego – kontynuował Kiba.
-
Czyli co? – zainteresował się Naruto, a kolega znów się zaśmiał i ostrożnie
wyciągnął rękę. Dotknął ciepłymi palcami policzka Naruto. Uzumaki jeszcze
bardziej zmarszczył nosek. – No co chcesz?
-
Chcę ciebie, Naruto – odparł szeptem Kiba i… pocałował go!
Naruto
na chwilę zamarł, przetwarzając w umyśle słowa kolegi. Kiba chciał… jego? Ale
jak to? Dlaczego?
Ostrożnie
położył dłonie na ramionach kolegi i odepchnął go.
-
Kiba! – wysapał. – Co ci odbiło?!
-
Co mi odbiło? Ty w kółko tylko ten Sasuke i Sasuke! Myślisz, że nikt tego nie
zauważył? Cała paczka wie, że coś do dupka czujesz. Nie zauważałeś nikogo
innego, prócz niego! A MÓGŁBYŚ BYĆ SZCZĘŚLIWY NA PRZYKŁĄD ZE MNĄ!
-
K-Kiba… - wyszeptał ostrożnie Naruto, wstając z kanapy, ale kumpel złapał go za
nadgarstek i przyciągnął do siebie. W następnej chwili Naruto leżał na plecach,
a Kiba pochylał się nad nim.
-
Jesteś mi coś winien za te czekoladowe żaby – przypomniał mu przyjaciel.
-
K-Kiba… uspokój się… ja nie chcę się z tobą kochać… - powiedział Naruto
ostrożnie, odpychając kolegę, lecz ten pochwycił go za nadgarstki i
unieruchomił mu ręce nad głową.
-
Zrobisz to ze mną, Naruto. Należy mi się!
-
Niby za co?! – zdenerwował się Naruto, zaczynając się szarpać. Wierzgał nogami
i kręcił się jak szalony, ale Kiba był silniejszy, ponieważ Naruto był
osłabiony przez chorobę. Z łatwością go przytrzymał i zaczął obsypywać
pocałunkami jego szyję.
-
Kiba, przestań! Przestań! Puść mnie! – darł się Naruto, próbując się
wyswobodzić.
-
Zamknij się, Naruto – warknął Kiba, przytrzymując go. – Nie szarp się! Jesteś
mi to winien!
-
Nic ci nie jestem winien, jesteś szalony!
Kiba
tylko się zaśmiał, po czym wymusił na nim kolejny pocałunek. Z każdą chwilą
Naruto bał się coraz bardziej. Kiba chyba… chyba nie zamierzał wziąć go siłą,
prawda? Przecież… przecież byli kumplami! Kiba nie mógł!
Ugryzł
Inuzukę w dolną wargę, a gdy ten szarpnął głową w tył, Naruto zaczął się drzeć
ile sił miał w płucach. I nagle, gdy tak krzyczał, coś się stało z jego głową.
Takiego
bólu Naruto nie czuł jeszcze nigdy. Wyrwał ręce z uścisku Kiby i zacisnął je na
skroniach, krzycząc i łkając z bólu. Słyszał Kibę, który zaniepokoił się jego
zachowaniem. Wołał coś, że zabierze go do szpitala, ale do Naruto niewiele
docierało. Głowa pękała mu z bólu, gdy zwinął się na kanapie w jak
najciaśniejszy kłębek.
Potem
było już tylko zamieszanie. Kiba wziął go na ręce i zaniósł do jakiegoś
samochodu, najprawdopodobniej taksówki. Kilkanaście minut później byli już w
szpitalu, a ich przybycie spowodowało jeszcze więcej zamieszania. Wszystko
działo się tak szybko, a dla Naruto było zamazane i nierzeczywiste, że nawet
nie wiedział dokładnie, gdzie jest i co się dzieje.
A
potem obudził się na sali. Patrzył na biały sufit, a obok niego, na krzesłach,
siedzieli Jiraiya i Kiba. Naruto usiadł, z zadowoleniem stwierdzając, że nie
jest podpięty do żadnej aparatury i wciąż ma na sobie swoje ubranie.
-
Co mi się stało? – zapytał, ostrożnie dotykając głowy.
-
Miałeś jakiś napad – powiedział Jiraiya. – Podano ci leki przeciwbólowe. Czy
czujesz się już… dobrze?
-
Chyba tak – odparł Naruto, a potem zerknął na Kibę. – Co on tu robi?! Niech
wyjdzie!
-
Naruto… - zaczął ostrożnie Kiba, ale Uzumaki potrząsnął głową.
-
To przez ciebie miałem ten atak!
-
Doktorze Jiraiya – odezwał się nagle jakiś kobiecy głos. Wszyscy spojrzeli w
bok, na pielęgniarkę, która stanęła w wejściu. – Szuka pana pacjent…
-
Kto? – spytał zdziwiony Jiraiya i w tym samym momencie zza pielęgniarki wysunął
się… Sasuke Uchiha.
-
Ja – odparł, patrząc wprost na siedzącego na łóżku Naruto.
-
Sasuke! – wykrzyknął Uzumaki. – Co ty tu robisz?!
-
Szukam cię jak głupi, młotku – odparł Sasuke. – Możemy zostać sami? – zwrócił
się do Jiraiyi i Kiby, wskazując Naruto. – Chcę z nim porozmawiać.
-
Dlaczego nie możesz rozmawiać przy nas? – zapytał bezczelnie Kiba, ale
wystarczyło jedno groźne spojrzenie Sasuke, by wstał i wyszedł. Jiraiya
poklepał Naruto po ramieniu i również opuścił salę. Uzumaki i Uchiha zostali
sami.
-
Czego chcesz? – zapytał Naruto, obejmując się ramionami i nie patrząc na
Sasuke.
-
A jak, myślisz, młotku? – zapytał Sasuke. – Unikałeś mnie. Teraz wyjechałeś.
Nie dałeś sobie nic wytłumaczyć, a ja cię tylko gonię i gonię. Powoli zaczynam
mieć tego dosyć.
-
No i świetnie. może ja mam ciebie dosyć i dlatego cię unikam? O tym nie
pomyślałeś?
-
Masz mnie dosyć, tak? – spytał Sasuke, unosząc brew. – Pamiętam, co mi mówiłeś,
gdy byłeś pijany. Wszystko sobie przekręciłeś, ale wynikała z tego jedna
prawdziwa rzecz: lubisz mnie. Dlatego do mnie przyszedłeś, wtedy, tamtej nocy.
-
Ale ty mnie nie lubisz – rzekł załamany Naruto. – Nie wiem, czego ode mnie
chcesz…
-
Naruto, posłuchaj…
-
Sasuke! – zawołał kobiecy głos. Sasuke podskoczył i obrócił się, zszokowany,
widząc Sakurę, wchodzącą przez drzwi.
-
Sa… Co ty tu kurwa robisz?! – wydarł się. Dziewczyna uśmiechnęła się sztucznie.
-
Jestem u lekarza. Znaczy, z kuzynką – powiedziała dziewczyna. – A ty, co tu
robisz?
-
Wyjdź – wycedził Sasuke, wskazując dziewczynie drzwi. Sakura podparła się pod
boki.
-
Jak ty mnie traktujesz?! – zawołała obrażona. – To się odbije na naszym
dziecku!
Sasuke
usłyszał za plecami świst wciąganego powietrza i obejrzał się. Naruto gapił sie
na Sakurę, nagle pobladły.
-
Nie słuchaj jej – powiedział do niego. – Ona w ogóle nie jest w ciąży!
-
Do Sasuke to jeszcze nie dotarło – powiedziała Sakura.
-
Zamknij się, kretynko! Ty nie jesteś w żadnej ciąży! – wrzasnął Sasuke,
skrajnie wyprowadzony z równowagi. Naruto zerwał się z łóżka, patrząc na Sasuke
ze łzami w oczach.
-
Masz z nią dziecko? – spytał łamiącym się głosem.
-
Skąd! – zaprzeczył Sasuke gwałtownie. – Ona nawet nie jest w ciąży!
-
Oczywiście, że jestem, Sasuke! – wykrzyknęła Sakura i w jej oczach pojawiły się
łzy. – Jak możesz się wykręcać i tak kłamać! Spaliśmy ze sobą na wycieczce w
góry. – Sakura zwróciła się do Naruto. – Ale on nie chce się przyznać.
-
Ty dupku! – wydarł się Naruto. – Nienawidzę cię! To dlatego mnie nie chciałeś!
I
nim Sasuke zdążył cokolwiek powiedzieć, Naruto przebiegł obok niego, uciekając.
-
Naruto! – wydarł się Sasuke, a potem z furią spojrzał na Sakurę. – Ty głupia
krowo! Zobaczysz, zemszczę się!
Wybiegł
za Uzumakim, pędząc ile sił, by go dogonić, ale w połowie korytarza ktoś złapał
go za łokieć.
-
Czekaj, Uchiha – usłyszał głos Kiby. Wyrwał łokieć z uścisku kolegi z klasy i
spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami.
-
Co chcesz?! – zapytał.
W
tym samym czasie zapłakany Naruto wybiegł ze szpitala, nie mając pojęcia, gdzie
się podziać i co ze sobą zrobić. Sakura była w ciąży z Sasuke. To zapewne
oznaczało, że w najbliższym czasie wezmą ślub. I że Sasuke nawet nie lubi
mężczyzn, że tylko się Naruto zabawił, że nic do niego nie czuje.
-
Co za dupek – szepnął do siebie Naruto, gdy zdał sobie sprawę, że Sasuke nieźle
się na tej wycieczce zabawiał, śpiąc z nim i sypiając z Sakurą. – Ale byłem
głupcem.
Ruszył
przed siebie, nie bardzo widząc otoczenie, po prostu chcąc być jak najdalej od
tego kłamliwego dupka i Sakury w ciąży. Chciał… uciec…
Potrącił
kogoś, ale kogoś dużo większego od siebie i zachwiał się. Byłby upadł, ale ten
ktoś złapał go i postawił do pionu.
-
Och, dzięki – powiedział Naruto, podnosząc głowę. I nadział się na spojrzenie
czarnych oczu, tak podobnych do oczu Sasuke, że przez chwilę myślał, że to
tamten dupek. Jednak to nie był Sasuke. To był ktoś inny, trochę wyższy od
drania, o nieco jaśniejszych, dłuższych włosach i przystojniejszej twarzy.
-
Cześć – powiedział nieznajomy, wciąż trzymając Naruto za ramiona. – Wszystko w
porządku? – zapytał z troską w głosie. Naruto wyswobodził się z jego uścisku.
-
Tak… znaczy, nie, ale to nic, poradzę sobie – odparł Uzumaki, ocierając
załzawione oczy.
-
Wyglądasz jak w trakcie załamania nerwowego – zauważył przystojny mężczyzna. –
Na pewno wszystko w porządku? Może chcesz o tym pogadać?
Naruto
zmarszczył nosek, przyglądając się obcemu.
-
Jestem Itachi – przedstawił się nieznajomy. – Czekam na kogoś, szedłem właśnie
do tej kawiarni. – Itachi wskazał kawiarnię, niedaleko której się znajdowali. –
Może dotrzymasz mi towarzystwa? Jak masz na imię?
-
J-ja… Naruto… ale ja nie wiem… - wybełkotał Uzumaki.
-
Spokojnie, jestem uczciwym człowiekiem – zastrzegł Itachi, śmiejąc się. –
Wyglądasz tak, jakbyś potrzebował chwili spokoju. Chodź, napijesz się kawy, nie
będę cię zadręczał rozmową, jeśli sobie tego nie życzysz.
-
Och, um… dobrze…
Itachi
puścił go przodem i już po chwili byli w kawiarni. Naruto usiadł prze stoliku,
a Itachi poszedł zamówić kawę, uprzednio zapytawszy, na jaką Uzumaki ma ochotę.
Po chwili przystojniak wrócił, a niedługo po nim pojawiła się kelnerka z kawą.
Gdy od nich odeszła, a Naruto przypiął się do swojej słodkiej kawy z toffi,
Itachi spojrzał na niego uważnie.
-
Na pewno nie chcesz o tym porozmawiać? – zapytał ostrożnie. Naruto zgarbił się.
-
To tak skomplikowane, pomieszane, nienormalne i przypominające telenowelę, że
nie wiem, czy jestem w stanie to opowiedzieć – wymamrotał Naruto, a Itachi
zaśmiał się.
-
Cóż, a chodzi o…?
-
O wszystko. O chłopaka, o problemy zdrowotne, o niechcianą ciążę…
-
Ciążę?! – zdumiał się Itachi.
-
Nie moją przecież! – zawołał Naruto, a Itachi zachichotał. – Mój… no, nie
chłopak, ale… nawet nie wiem, kim on jest, kurczę. Ale kocham go. I myślałem,
że i on coś do mnie czuje. A teraz się dowiaduję, że w tym samym czasie, kiedy
spał ze mną, sypiał też z pewną dziewczyną. I ona jest w ciąży.
-
Och, przykro mi – szepnął Itachi. – Ale skoro ten chłopak… tak robił, to chyba
nie jest wart twojego uczucia, prawda?
Naruto
pociągnął nosem.
-
M-może – wyjąkał. – Ale ja i tak go kocham.
-
A co on mówi na ten temat? – spytał łagodnie Itachi.
-
Zaprzecza. Byłem zbyt rozbity, by go dokładnie wysłuchać. Jeszcze ta operacja…
-
Operacja?
-
J-jestem ch-chory i będę miał o-operację. Od niej wszystko zależy.
-
O Boże – wyszeptał przystojniak. Naruto potaknął.
-
Więc widzisz… telenowela…
-
Jesteś chłopakiem Naruto? – zapytał z niedowierzaniem Sasuke. Kiba uniósł
podbródek, szczerząc się dumnie.
-
Jasne – odparł. – Nie chciałeś go, więc we mnie znalazł sobie pocieszyciela.
Myślisz, że dlaczego tu z nim jestem? Z nim i jego chrzestnym?
Sasuke
zacisnął dłonie w pięści. Był wściekły. Stracił Naruto, to nie mogła być
prawda. Minął zaledwie miesiąc, a Naruto nie był taki, by zmieniać kochanków
jak rękawiczki. Chyba. Sasuke się wydawało, że Naruto coś do niego czuje. I że
jest to prawdziwe, a tymczasem… tymczasem Naruto go nie chciał. Był na niego
wściekły, ale pewnie dlatego, że sądził, iż Sasuke go wykorzystał… ale nic do
niego nie czuł. Miał już Kibę. I Kiba go pocieszał. Kibie Naruto powiedział,
gdzie przebywa i co się z nim dzieje, podczas gdy Sasuke nie miał o tym pojęcia
i musiał go szukać na własną rękę. I tylko przypadek sprawił, że go znalazł.
-
On… Naruto… jest z tobą szczęśliwy? – zapytał Uchiha, a Kiba zaśmiał się.
-
Jasne. Bardzo.
Sasuke
przytaknął i odszedł w stronę schodów, by opuścić szpital. Nie pozostało mu nic
innego, jak odpuścić.
Ale się podziało..tyle emocji w jednym rozdzialiku. Weź tu człowieku ogarnij :)
OdpowiedzUsuńKiba.. Kiba zawsze jest dupkiem w SasuNaru, u mnie akurat doczepiał się Sasuke XD
O kurde, kurde, co tu się dzieje!? Aż się w pewnym momencie zasapałam, tak to się szybko działo D: Itachi, wybawicielu mój ;__; ...
OdpowiedzUsuńNIEEE Kibaaa, ty złamańcu jak możeeszz...
Ludzie, naprodukowaliście to wspólnymi siłami, podziwiam was...
Hej,
OdpowiedzUsuńco za przyjaciel z Kiby.. ach.. mam ochotę mu coś zrobić... Sasuke zjawił się w szpitalu... dlaczego Sasuke uwierzył Kibie, ze jest razem z Naruto, w ogóle jak ten mógł coś takiego powiedzieć...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
No kurwa no... Kiba padalcu! Ehh, mam słabe nerwy. Gomen, ale to opowiadanie miesza uczuciami, raz jest nienawisc a potem miłość ale zaraz potem 'chce miec go tylko dla siebie' a zaraz znów 'jest szczęśliwy z innym. Trudno' no i co ja mam powiedzieć xD
OdpowiedzUsuń