hej, zapraszam na nowi rozdział!
*
Sasuke otworzył oczy, słysząc szum
prysznica. Jego nienormalny współlokator się kąpał, zapewne robiąc jeszcze
większy syf w łazience. Uchiha zaczynał mieć tego dość, tego bałaganu, tych
pretensji Naruto chuj wie o co. Gdyby mógł, wyniósłby się z tego pokoju gdziekolwiek,
byle gdzieś indziej, ale niestety pani Shizune mówiła, że nie ma wolnych miejsc
i że musi mieszkać w szczęśliwej siódemce. Wczoraj w nocy, kiedy Naruto go
obudził, Sasuke miał waleczne myśli, które teraz, w świetle dnia, nieco
zbladły. Nie chciał wchodzić z Uzumakim na wojenną ścieżkę, bo chłopak był
chrześniakiem właściciela tego hotelu. Sasuke nie chciał kłopotów, potrzebował
pracy, musiał się jakoś utrzymać bez kasy od ojca. Nigdy nie znajdował się w
tego typu sytuacji i nie wiedział, czy w ogóle da sobie radę. Czuł presję z tym
związaną, niepokój, który go hamował. Najchętniej to by wygarnął Uzumakiemu, co
o nim myśli, ale potrzebował tej pracy tak samo mocno, jak tego pokoju.
Zniechęcony, usiadł i odgarnął do
tyłu włosy, zastanawiając się, czy ich nie ściąć na krótko? Latem taka długość
była męcząca, a teraz, podczas pracy w ogrodzie, włosy sprawiały, że jeszcze
bardziej się pocił. Szkoda mu było jednak je ścinać, zapuszczał włosy z uporem,
bo kiedy był nastolatkiem, ojciec zawsze kazał mu „schludnie” wyglądać, a co za
tym szło, zawsze obcinać się na krótko. Zmienił fryzurę w czasie studiów, i
zostawił, bo jego narzeczonej tak się podobało, więc ojciec to aprobował.
Ponieważ łazienka była zajęta,
zwlókł się z łóżka i podszedł do lodówki zamiast pod prysznic. Wyciągnął z niej
karton mleka, a z szafki płatki i miskę. Nastawił też czajnik elektryczny, żeby
zagotowała mu się woda na kawę. Nie miał pojęcia, jak jego współlokator to
robił, że wracał późną nocą, a mimo wszystko wstawał wcześniej od niego.
Uzumaki wrócił do pokoju w
momencie, kiedy Sasuke zalewał wodą swój kubek kawy.
- Dzień dobry! – zawołał
radośnie blondyn, ubrany w same bokserki. Sasuke starał się nie zerkać na gołą,
opaloną klatkę piersiową współlokatora. Uzumaki był dobrze zbudowany, miał
wąskie biodra, płaski brzuch i szerokie ramiona. Sasuke zawsze podobali się wysportowani
mężczyźni.
- Pierdol się – odpowiedział
Sasuke. Naruto zaśmiał się głośno.
- Chyba wstawanie nie jest
twoją mocną stroną, co? – zagadnął Naruto, wciągając na tyłek spodnie od
uniformu. Sasuke łypnął na niego groźnie.
- Może i byłoby lepiej, gdyby
nie mój nienormalny współlokator, który co noc budzi mnie swoimi odpałami! – warknął.
Naruto wyszczerzył zęby, nic sobie nie robiąc z tego, że Sasuke jest wściekły.
- Oj ty biedny, patrz, jaki
okropny ten twój współlokator… - zakpił Uzumaki, zakładając koszulę i zapinając
guziki.
Sasuke uznał, że z idiotami nie
ma co gadać. Znosił o wiele gorsze rzeczy niż jeden nienormalny koleś. Sasuke
miał silny charakter, bo inaczej nie wytrzymałby w domu ojca, nie przetrwałby kolejnych
terapii, kolejnych zwariowanych psychologów i psychiatrów, jakich wynajmował
ojciec, aby go „naprostować”.
Skupił się na śniadaniu i
swojej kawie, a tymczasem jego głupi współlokator ubrał się i wyszedł bez
słowa.
Sasuke odetchnął. Bolała go głowa,
nie wyspał się i pragnął odrobiny spokoju. Na myśl, że za chwilę będzie musiał
się ubrać w swoje pracownicze ciuchy i znów zapierdalać w tym upale odechciewało
mu się czegokolwiek. Musiał jednak to znieść, nawet jeśli Naruto będzie nim
pomiatał. Wytrzyma to.
Po śniadaniu i kubku kawy
poczuł się zdecydowanie lepiej, więc poszedł się wykąpać.
*
- Kurwa, dlaczego wybrałeś… do
pomocy… akurat mnie?! – wysapał Kiba, na co Naruto zaśmiał się głośno.
Obaj dźwigali dużą, starą szafę
grającą. Shizune kazała im ją przenieść z sali konferencyjnej do małej sali
śniadaniowej na parterze, bo uznała, że tam szafka będzie wyglądała lepiej.
Może i tak, jednak szafa grająca była ciężka, a Shizune powiedziała, że jeśli
ją uszkodzą, to ona uszkodzi ich. Podobno szafa była zabytkowa.
- Nie marudź… tyko nieś… -
wystękał Naruto. Cholerstwo było ciężkie i wyślizgiwało się z rąk, dlatego co
jakiś czas robili przystanki. Tak samo jak teraz, bo Kiba zaklął głośno i
postawił szafę na podłodze.
- Ja pierdolę! – jęknął, opierając
się o ścianę. – Dlaczego nie wziąłeś Shikamaru?!
- Kiba, po co ty chodzisz na tę
siłownię?
- No chyba nie po to, żeby
nosić jakieś ciężkie gówna! – odparł Inuzuka. – Hinata lubi napakowanych…
-
Tsa! – prychnął Naruto, śmiejąc się cicho. Wątpił, żeby ta cicha i nieśmiała
dziewczyna miała akurat taki gust. – Dziś wieczorem na plaży jest impreza,
idziecie?
- Codziennie jest jakaś impreza
– powiedział Inuzuka, ale wyszczerzył się, widząc zdziwioną minę Uzumakiego. –
Jasne, że idziemy!
- No i o to chodziło! –
odpowiedział wesoło. – W tym roku nie mam zamiaru przegapić żadnego wydarzenia!
Podnieśli szafę i ruszyli
dalej.
- Co roku tak mówisz… - sapnął
Kiba – a potem znajdujesz sobie jakiegoś fagasa… i romansujesz całe wakacje…
- A ty co?... Zazdrosny?
Kiba tylko prychnął.
Zanieśli szafę do odpowiedniej
sali i ustawili ją w miejscu wskazanym przez Shizune. Zmęczony Kiba oklapł na
podłogę, natomiast Naruto zabrał się za podłączanie urządzenia.
- Masz drobne? – zapytał Kibę,
gdy pulpit szafy rozbłysnął wieloma kolorami. Kiba pogrzebał w kieszeni i
wyciągnął monetę, którą Naruto od niego wziął i od razu wetknął w odpowiedni
otwór w szafie. Potem wybrał utwór, włączył, a ze starych głośników popłynęła
melodia. Naruto zaśmiał się, odwracając w stronę przyjaciela.
- Działa! – ucieszył się, bo
działająca szafa oznaczała, że Shizune nie obedrze ich ze skóry. – Chodź, zaraz
zaczyna się twoja zmiana na siłce, a ja pójdę pomóc rozstawiać krzesła w
konferencyjnej.
- A co się tam właściwie będzie
działo? – zapytał Kiba, wstając podłogi.
- A jakaś miejscowa firma ją
wynajęła na jutro, będą jakieś prezentacje, obiad dla gości, takie pierdy –
odparł Naruto. – Chcesz pokelnerować?
- A będą napiwki?
- Wątpię.
- To nie chcę – odrzekł
przyjaciel, śmieją się.
*
Sasuke klęczał na zielonej
trawie, przed grządką skopanej ziemi. Obok niego stało kilka doniczek z jakimiś
drobnymi kwiatkami, których nazw nie znał, a dalej taczka pełna reszty doniczek.
Pan Tazuna pokazał mu, jak rośliny sadzić, więc Sasuke sadził kwiatek obok
kwiatka w równych odstępach wzdłuż jednej z alejek w parku przy hotelu. Czuł
piekący skwar na karku, ale na szczęście pan Tazuna dał mu czapkę z daszkiem,
co chroniło jego głowę przed słońcem. Co jakiś czas, posuwając się wzdłuż
alejki, pracował w cieniu i wtedy nie było tak źle. Mijali go goście hotelu,
spacerujący wśród drzew, ale nie zwracali na niego najmniejszej uwagi. Wielokrotnie
sam był gościem takich miejsc, nie zastanawiał się wtedy, ile pracy trzeba
włożyć w utrzymanie tak ogromnego kompleksu.
- Sasuke! – usłyszał nagle głos
za swoimi plecami. Gdy obejrzał się przez ramię, spostrzegł Hinatę, Sakurę i
Ino, idące w jego stronę. Zdziwiony, podniósł się na nogi, a koleżanki zbliżyły
się do niego.
- Przyniosłyśmy ci coś do picia
– powiedziała Sakura, uśmiechając się lekko. – Uwaga, bo zimne!
Sakura podała mu butelkę
mrożonej herbaty prosto z lodówki. Westchnął z wdzięcznością, ściągnął brudne
rękawice, odkręcił korek i wypił duszkiem ponad połowę, mimo że lodowaty napój
szczypał go w gardło.
- Tak nam się wydawało, że
możesz być spragniony – powiedziała Ino, uśmiechając się lekko.
- Dzięki – sapnął, odejmując
butelkę od ust. – Ratujecie mi życie.
- Nie ma za co – odpowiedziała
Hinata, uśmiechając się lekko.
- Co tu robicie, myślałem, że
pomagacie w przygotowaniach w konferencyjnej? – zapytał. Rano na zbiórce słyszał
coś o tym, co kto będzie robił tego dnia. Wydawało mu się, że nikogo z grupy nie
spotka aż do następnego dnia, bo ich zajęcia nie pokrywały się nawet na chwilę.
Zimny napój przyniósł tymczasową
ulgę i humor mu się poprawił. Nie przepadał za upałem, miał bladą karnację i
zawsze opalał się na czerwono, a potem skóra go szczypała. Pomyślał, że po
robocie powinien iść do drogerii i kupić krem z filtrem. Był głupi, że nie
wpadł wcześniej na ten pomysł.
- Mamy przerwę – odpowiedziała
Sakura. – I ty też powinieneś ją sobie zrobić. Jadłeś coś?
- Jadłem śniadanie –
odpowiedział zgodnie z prawdą – ale nie jestem głodny, zjem jak skończę. Muszę
dokończyć sadzenie wzdłuż tej ścieżki, a potem podlać sadzonki. Zrobię sobie
przerwę jak dokończę.
- Pogadaj z Naruto, żeby
przydzielił ci inne zadanie – odezwała się Hinata. – Jutro jest ta konferencja,
dołącz do nas, będziemy podawały jedzenie.
- Wątpię, żeby Naruto się na to
zgodził – odpowiedział Sasuke, nie wdając się w szczegóły jego relacji z
koordynatorem. – Nie jest źle, mam tu spokój.
- I ze trzydzieści pięć stopni
dookoła – powiedziała zgryźliwie Ino. – No ale jak chcesz, my musimy spadać, bo
zaraz będą nas szukać. Pogadaj z Naruto, jutro serio będziemy potrzebowali każdych
rąk do roboty.
Dziewczyny pomachały mu i
odeszły, a on chwilę stał, patrzył jak odchodzą i popijał zimny napój. Nie miał
zamiaru prosić o nic Naruto, bo wiedział, że Uzumaki się nie zgodzi. Blondyn
chciał go udupić, chciał go wkurzyć, chciał sprawić, żeby Sasuke rzucił pracę.
Chciał się go pozbyć.
Westchnął, obejrzał się na
grządki, a potem znów przyklęknął, założył rękawice, sięgnął po łopatkę i
wrócił do sadzenia kwiatków.
*
- Masz o jedną osobę za mało na
jutrzejszą imprezę – powiedziała Shizune, nie odrywając oczu od dokumentów,
które przeglądała. Siedzieli w jej gabinecie, Uzumaki przyniósł tu raporty
dotyczący zadań, jakie wykonali ubiegłego dnia. Miał też ustalić z Shizune, co
jego grupa będzie robiła jutro. Część osób została oddelegowana do pomocy przy
konferencji, ale reszta miała pomagać w kuchni, pralni, na siłowni i na
basenie.
Naruto podniósł głowę znad
dokumentów, które na szybko uzupełniał, i spojrzał na kobietę.
- Dziewczyny wystarczą, są
obrotne…
- Weź Sasuke.
Naruto zmarszczył czoło. Nie
podobał mu się pomysł Shizune, ale z drugiej strony faktycznie brakowało mu
czwartej osoby, bo inni byli zajęci. Nie chciał nikogo odwoływać, już
powyznaczał pomocników tam, gdzie takowi będą potrzebni.
- A co, szkoda ci się go
zrobiło? – zapytał z uśmiechem na ustach. – Pan Tazuna od dawna mówił, że
potrzebuje pomocnika…
- No i właśnie skończyliśmy
rekrutację, zatrudniliśmy mu na stałe drugiego ogrodnika, więc Sasuke musi
przejść do innej pracy – powiedziała spokojnie kobieta, składając podpis na
jakimś papierku.
- Nie wiem, o co tyle afery…
- Wiem, co robisz – Shizune w
końcu podniosła wzrok i spojrzała mu w oczy. – Dorosły, mądry z ciebie facet, a
tak głupio postępujesz.
- Oj, dobra, dobra, wezmę go do
tej roboty, i tak brakuje ludzi, to chociaż dziewczynom będzie lżej –
westchnął. – Zadowolona?
- Prawie – odpowiedziała
kobieta z lekkim uśmieszkiem na ustach. – Trzeba go jeszcze przeszkolić.
- Życie go przeszkoli…
-Naruto… - zaczęła kobieta
ostrzegawczo, więc podniósł ręce w górę w obronnym geście.
- Dobra, dobra, pokażę mu co i
jak. Serio! – zawołał, gdy Shinzune popatrzyła sceptycznie. – Podchodzę do tego
poważnie, nie zawalę roboty przez jednego bubka.
- No ja myślę. Poza tym to
przepalanie umiejętności tego chłopaka, ma naprawdę dobre CV, mógłby pomagać
przy imprezach, albo w restauracji, bo mówi w dwóch językach obcych, dogada się
z gośćmi zza granicy. Ma bardzo dobre wykształcenie i zależy mu na pracy.
Zwolni się, jeśli będzie dalej tak traktowany.
- A niech się zwalnia, droga
wolna!
- Naruto… - Shizune pokręciła
głową. – Lepiej idź się zajmij pracą, powiedz Tazunie, że od jutra będzie miał
na stałe nowego pomocnika, zgarnij po drodze Sasuke i pokaż mu co i jak, żeby
jutro faktycznie pomógł dziewczynom, a nie plątał się pod nogami.
Naruto wywrócił oczami. Nie
miał ochoty niczego uczyć Sasuke, ale mógłby bardziej zgnębić Uchihę, żeby ten
zrezygnował z roboty. W końcu jutro też miał pomagać przy konferencji, mógłby
pomiatać Sasuke do woli. To nawet był lepszy plan, niż wysłanie Sasuke do
ogrodu. To nawet był bardzo dobry plan!
Poderwał się z krzesła.
- No dobra, to ja idę się tym
zająć! – zawołał, z entuzjazmem ruszając w stronę drzwi.
- Tylko bez kombinowania! –
zawołała za nim kobieta.
- Dobra, dobra, pamiętam! – odkrzyknął
i wyszedł. Za drzwiami uśmiechnął się szeroko, żwawo ruszając korytarzem ku
wyjściu.
Sasuke znalazł, a jakże, w
ogrodzie! Uchiha przechadzał się ze szlauchem w dłoni i podlewał kwiatki. Na
jego widok Naruto uśmiechnął się szeroko, obserwując szczupłą sylwetkę
współlokatora.
- Sasuke! – zawołał, zbliżając
się. Uchiha obejrzał się na niego, a na jego twarzy odmalował się szok. Naruto
ogarnął spojrzeniem całą jego sylwetkę. Sasuke wyglądał na lekko zmęczonego,
zielone ogrodniczki miał brudne na kolanach, koszulę rozpiętą pod szyją, na
skórze perliły mu się krople potu. Spod czapki z logo Konohy wystawały czarne
włosy, na policzku miał smugę błota.
Naruto pomyślał, że takiego
ogrodnika to nawet mógłby przelecieć, ale zaraz wyrzucił te myśli z głowy.
- Czego? – warknął Uchiha, zakręcając
wodę.
- Jeśli skończyłeś, to idź się
wykąpać i przebrać! Od jutra pomożesz dziewczynom w pracy przy tej konferencji!
Sasuke zmarszczył skośne brwi.
- Namówiły cię? – zapytał
zdziwiony.
- A miały? – zaśmiał się
Naruto. – Nie podoba ci się ogródek?
Uchiha prychnął wyniośle,
ściągnął czapkę z głowy i otarł spocone czoło.
- Jest mi obojętne, co będę
robił – odpowiedział. – Dlaczego zmieniasz mi zadanie?
- Bo dziewczynom potrzebna jest
pomoc, ale jeśli chcesz, mogę pogadać z panem Tazuną, że…
- Nie trzeba – przerwał mu
Sasuke. – Mogę im pomóc.
Naruto zagryzł dolną wargę,
żeby się nie zaśmiać. Doskonale wiedział, że Sasuke nie chciał pracować w
ogrodzie, chłopak nie wyglądał na takiego, co kiedykolwiek kalał się
jakąkolwiek pracą. Ta jego ładna, gładka buźka, modna fryzura i czyste
paznokietki nie pasowały do pracy fizycznej. A mimo to, podobno, pan Tazuna
chwalił chłopaka, że ten bez dyskusji wykonuje każde zadanie perfekcyjnie,
jakby się urodził z grabiami w dłoni.
- Doskonale! Idę do Tazuny,
powiedzieć mu, że jutro będziesz nam potrzebny. Idź zmień ciuchy, spotkamy się
w konferencyjnej, zrobię ci ekspresowe szkolenie.
Sasuke skinął krótko głową,
odłożył szlauch i odszedł w kierunku hotelu, a Naruto patrzył za nim chwilę,
pogwizdując. Gdy Uchiha zniknął mu z oczu, poszedł szukać pana Tazuny.
*
Sasuke odetchnął głęboko,
zapinając swoją koszulę. Potem nałożył kamizelkę, przejrzał się w lustrze w
łazience i opuścił pokój, aby udać się do sali konferencyjnej, w której miał
się spotkać z Naruto. Był głodny jak cholera, ale nie miał czasu zjeść, bo
Naruto nie powiedział, ile ma czasu.
Gdy dotarł na miejsce, wewnątrz
wszystko zdawało się już przygotowane. Na jednej ze ścian wisiał duży, biały
ekran do rzutnika, naprzeciw niego stały rzędy krzeseł, a pod ścianami ustawiono
liczne stoły. Wokół kręciło się pełno ludzi, jedni nosili szklanki, inni
talerze, jeszcze inni kieliszki. Sasuke dostrzegł między nimi Hinatę, Sakurę i
Ino.
Na jednym z krzeseł siedział
Naruto. Gdy go zobaczył, wstał i kiwając głową, ruszył na zaplecze
konferencyjnej. Sasuke pospieszył za nim.
- Jutro będzie dużo
zamieszania, konferencyjna pełna będzie ważniaków z jakiejś dużej firmy, a twoim
i dziewczyn zadaniem będzie roznoszenie jedzenia. Podstawowa zasada jest taka,
żeby na nikogo nie wpaść z tacą pełną talerzy czy szklanek. Trzeba mieć oczy
dookoła głowy. Kapisz?
- Tak – odpowiedział Sasuke.
Naruto obejrzał się na niego, jakby chciał się upewnić, czy go Sasuke
przypadkiem nie oszukuje. Nie miał zamiaru grać w grę, jaką Uzumaki rozpoczął. Był
gotów wykonać każde zadanie, jakie koordynator mu wyznaczy, nieważne, jak
będzie ono porąbane.
- Dobrze. Oprowadzę cię
dookoła, wytłumaczę dokładnie, co jutro będziesz robił. Jeśli czegoś nie
będziesz wiedział, to pytaj. Jutro nie będzie czasu.
- Jasne.
Następną godzinę Naruto
oprowadzał go po pomieszczeniach dookoła sali konferencyjnej, wytłumaczył, o
której jutro zaczynają, skąd będą odbierać talerze z jedzeniem, dokąd będą je
zanosić gdy będą puste, gdzie je stawiać, gdzie odkładać. Pokazał mu jak
pracuje kuchnia, opowiedział, jakie będą jutro danie i napoje, kto co dokładnie
będzie robił i co zrobić, gdyby stało się coś niespodziewanego. No i pokazywał
rzeczy w praktyce, co było dla Uchihy ważne. Sasuke słuchał go uważnie, zdawał
pytania i nadziwić się nie mógł, że Naruto odłożył na chwilę swoją nienawiść do
niego. Naprawdę rzetelnie mu wytłumaczył jego jutrzejsze zadania.
Gdy wrócili do konferencyjnej,
okazało się, że dziewczyny siedzą tam i przecierają setki szklanek i talerzyków,
poustawianych na stołach.
- Może byście pomogli, co?! –
zawołała do nich Ino. Sasuke wywrócił oczami, a Naruto zaśmiał się.
- Pomożemy, bo już mi nogi z
dupę włażą – odparł Uzumaki, łapiąc za jedno z krzeseł i przysuwając się do
dziewczyn, więc Sasuke zrobił to samo. Usiedli, złapali po jednej ścierce i
zaczęli przecierać kieliszki do wina. – Nałaziłem się dzisiaj.
- Oj ty biedny – zakpiła z
niego Sakura. – Taki zmęczony, to chyba nie idziesz na dzisiejszą imprezę na
plaży, co?
- Oczywiście, że idę! – odparł
oburzony Uzumaki. – Na to zawsze mam siłę!
Wszyscy zaczęli się śmiać.
Sasuke nie odzywał się, tylko przecierał kieliszek za kieliszkiem, chcąc jak najszybciej
skończyć pracę. Hinata, równie milcząca, uśmiechała się do niego. Uzumaki
zaczął gadać jak najęty, opowiadając o jakiejś imprezie z zeszłego lata.
Dobrze, że był taki głośny, bo dzięki temu nikt nie słyszał, jak Sasuke burczy
w brzuchu. Przez to wszystko nie miał żadnej przerwy i od śniadania nic nie
jadł.
Ogólnie, Sasuke spodziewał się,
że Uzumaki będzie się nad nim dziś znęcał, a jednak tak się nie stało.
- A ty Sasuke, idziesz na
imprezę z nami? – zapytała nagle Ino. Sasuke podniósł głowę i zdziwiony
spojrzał na znajomych. Wszyscy wlepiali w niego oczy.
- Em… nie, raczej nie…
- No co ty, chodź z nami… -
odezwała się Sakura. – To będzie dobra integracja grupy!
- Chodź, rozerwiesz się trochę
zamiast siedzieć w pokoju – dodała Ino. – Hinata, ty i Kiba też będziecie?
- Tak, Kiba chce iść… - odparła
uśmiechnięta dziewczyna, nie przerywając przecierania szklanki.
- No właśnie, jutro dopiero na
dwunastą, można poszaleć! – zawołał Naruto, z podejrzliwością zerkając na
Sasuke.
- No właśnie, to jak, Sasuke? –
naciskała Sakura.
- Zobaczę – odpowiedział niezobowiązująco, wzruszając ramionami.
Dziękuję Ci za ten rozdział
OdpowiedzUsuńBardzo miło się go czytało i oczywiście czekam na więcej :) Życzę dużo weny i chęci do pisania, czekaliśmy długo, ale opłacało się :) niezmiennie już od tylu lat.
Super rozdział! Jestem mega ciekawa jak ta relacja się rozegra, ale chyba troszkę wyczuwam co to za firma może mieć konferencje w hotelu haha. Dziękuję, że nadal piszesz, chyba z 10 lat już czytam i jak tylko wejdę raz na jakiś czas i widzę nowy rozdział to cieszę się jak dziecko!
OdpowiedzUsuńZawsze miło jak się coś pojawia. A po przeczytaniu rozdziału nasuwa się "ja chcę więcej". Czy na tej imprezie pojawi się ktoś z rodziny Sasuke, albo jacyś znajomi? Oj czekam na kolejny rozdział który zaspokoi moją ciekawość i na akcję, bo póki co każesz nam cierpliwie czekać na to co przyniesie los.
OdpowiedzUsuńWeny 😘
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńale mi niespodziankę zrobiłaś... jakaś konferencja, a wiesz co mi przemkneło przez myśl... że to będzie ojciec Sasuke, al ktoś kto zna rodzinę Uchihow...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Cieszę się, że w końcu jest rozdział! :D
OdpowiedzUsuńFajnie się czytało i czekam na więcej!
Coś mi podpowiada, że ta konferencja będzie ciężka. Może ojciec Sasuke się pojawi w przyszłym rozdziale? Zdecydowanie bardziej bym wolała Itachiego ale dymy w rozdziale też mogą być, proszę.
Dużo zdrówka i weny!
pozdrawiam
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńkochana nasza autorko, tak jakoś zajrzałam na Twojwgo wattpada (nie przepadam za tym portalem), ale bardzo zainteresowało mnie jedno "stado" z wielką chęcią przeczytałabym więcej... ale wolałabym na blogu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
AAAAAAAAAAA AYANAMI TO WRZUCIŁA TEŻ TUTAJ AAAAAA 💜💜💜 Jak fantastycznie, że mogę to jeszcze raz przeczytać tutaj, bo przecież na blogu to co innego niż na Wattpadzie!!! :T Bloggerowy klimat to jest to 💕
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńkurcze opowiadania są fantastyczne, czyta się fantastycznie je... i che się więcej... mam nadzieję, że powrócisz też do tych niedokończonych... jak na przykład "między nami nic nie było"
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Kaśka