Naruto
Uzumaki przebierał się na zapleczu w swoją koszulkę, pozbywając się tej
roboczej. Jego myśli wciąż krążyły wokół propozycji, jaką złożył mu
przyjaciel Kakashiego. To było niemoralne i złe, ale z drugiej strony…
trzy tysiące…
Nie
miał pojęcia, co ma o tym myśleć. To było takie upokarzające, w dodatku
wiedział, że dla tych bogatych skurwieli to tylko zabawa. Co to było
dla nich, wydać trzy tysiące aby zmieszać kogoś z błotem! Ale dla niego…
to były dwie jego wypłaty. Mógłby zapłacić zaległy czynsz i rachunki.
Następną wypłatę miałby tylko dla siebie. Starczyłoby na lekarstwa… od
roku żył na styk, miał wszystko zaplanowane co do grosza, a wiele razy,
gdyby nie napiwki, to chyba by głodował…
Ubrał
się w swoją kurtkę i zerknął na leżący na ławeczce notes. Podniósł go i
wyrwał z niego kartkę z adresem tego czarnowłosego.
-Uchiha Sasuke – przeczytał imię i nazwisko widniejące nad adresem. Skubaniec mieszkał w samym centrum.
Zasunął
kurtkę i opuścił bar, żegnając się z kolegami z pracy. Lubił ich, choć
praktycznie każdy przez pierwsze jego tygodnie w tej pracy miał nadzieję
go poderwać. Nawet teraz, czasem, bezczelnie gapili się na jego tyłek.
Naruto nie miał pojęcia, co powodowało, że to faceci tak bardzo się nim
interesowali. U dziewczyn nigdy nie miał powodzenia.
Wepchnął
ręce głęboko do kieszeni i ruszył w stronę centrum. Nie, jeszcze nie
podjął decyzji, ale zbierał się w sobie. Musiał wszystko przemyśleć.
Trzy tysiące drogą nie chodziło. Na takie pieniądze pracował dwa
miesiące. Jedna wypłata ledwo wystarczała na czynsz i rachunki. Mało co
zostawało na życie, a wszystko, nawet najbardziej podstawowe produkty,
były cholernie drogie. W dodatku on nigdy nie miał na kogo liczyć.
Wychował się w sierocińcu, nie miał żadnych bliskich. Gdy osiągnął
pełnoletniość, musiał opuścić dom dziecka. Stanąć na nogi o własnych
siłach. Na początek dostał na trzy miesiące mieszkanie, ale ze swoim
wykształceniem nie mógł znaleźć pracy, a kiedy już ją znalazł, nie był w
stanie utrzymać podarowanego mieszkania i musiał się przeprowadzić do
rudery, w której teraz mieszkał. W dodatku stracił tamtą pracę i chyba
naprawdę by umarł z głodu, i to na ulicy, gdyby nie natknął się na
ogłoszenie, w którym szukano barmana do klubu dla gejów. Na początku
chciał udawać geja, ale szybko się wydało, że nim nie jest, a szef
koniecznie chciał homoseksualistę. Naruto był pewien, że by wyleciał,
gdyby nie to, że zainteresowało się nim kilku klientów, gotowych
zbankrutować przy barze, byleby z nim porozmawiać. W końcu obiecał, że
będzie udawał geja i flirtował ile się da, byleby tylko wydawali jak
najwięcej i mógł zostać. I to robił, do czasu, aż nie pojawił się ten
cały Kakashi. Facet chciał go na siłę poderwać, aż w końcu Naruto
przyznał się, że nie jest gejem. Na szczęście Hatake go nie wydał, bo
szef by się wściekł, gdyby się dowiedział, że Naru powiedział
komukolwiek o swojej orientacji.
Skręcił
w boczną uliczkę, a potem wszedł do pobliskiego baru z tańszym piwem i
zamówił jedno. Wiedział, że musi się napić, na trzeźwo nigdy by tego nie
zrobił. Wypił pierwsze piwo szybko, a potem zamówił drugie. Rzadko pił,
bo po prostu nie miał pieniędzy, choroba mu nie pozwalała, no i w
dodatku dużo pracował, ale tym razem postanowił na chwilę zapomnieć o
tych przeciwnościach. Gdzieś w połowie drugiego piwa postanowił jednak
zwolnić i się zastanowić. Brakowało mu pieniędzy, owszem, ale czy był
gotów tak zwyczajnie sprzedać własną godność?
Zajrzał
do kufla z piwem jakby tam pływała odpowiedź. Był już śpiący i zmęczony
po całym wieczorze w robocie. Praca w barze wcale niebyła łatwa, trzeba
było się szybko uwijać. Tyle godzin na nogach, w dodatku sprzątanie,
obsługa klientów, niektórzy byli czasem naprawdę uciążliwi. I wszystko
za marne grosze. Ale o niczym lepszym nie było mowy, był bez
wykształcenia, bez doświadczenia, nie miał nic…
Upił kolejny łyk, krzywiąc się. Nie przepadał za piwem,ale po prostu musiał się teraz napić. Znów zajrzał do kufla.
Miał
też inny problem, pomijając upokorzenie i wstyd. Nigdy nikt nie widział
go na nago. Miał dopiero dziewiętnaście lat, niedawno skończył liceum.
Nigdy nie podobał się dziewczynom, nie był ani jakimś wielkim osiłkiem,
ani popularnym bożyszczem, ani jakimś superinteligentem. Był
zwykły,nijaki. Co prawda dobrze grał w siatkówkę, ale nie dostał się do
drużyny przez durnego kapitana, który go nie lubił. Dziewczyny nie
zwracały uwagi na takich jak on, nie miał też jak im zaimponować. No i
był sierotą. Mieszkał w domu dziecka, nie stać go było jakieś wypady i
inne takie. Zresztą, już wtedy, w każdej wolnej chwili pracował gdzie
się dało. A to na zmywaku w barze z kanapkami, a to mył szyby samochodom
na skrzyżowaniu, czasem też rozdawał ulotki. Chwytał się wszystkiego.
Co
prawda, kiedy miał siedemnaście lat miał dziewczynę, ale po kilku
tygodniach ten związek się rozpadł. Nawet jej nie kochał. Po prostu
potrzebował bliskości z kimkolwiek. Nie udało się i w dodatku to
bardziej bolało niż uszczęśliwiało. Zawiódł się i nie próbował ponownie.
Nie miał czasu.
Dopił
piwo i wyszedł z baru, czując już leciuteńkie drżenie w kolanach. Tak
rzadko pił, że te dwa piwa nieco wytrąciły go z równowagi, ale
jednocześnie dodały mu odwagi. Postanowił, że pójdzie tam i zrobi to. Za
te trzy tysiące. By zapłacić wszystkie rachunki i być już na czysto. By
móc przez miesiąc zapomnieć o kłopotach i zwyczajnie odpocząć, a nie
nieustannie zastanawiać się, co następnego dnia zje i czy nie wywalą go z
mieszkania za zaległy czynsz.
Wyłuskał
z kieszeni kartkę z adresem czarnowłosego, odczytał go jeszcze raz i
ruszył w tamtą stronę. Szedł ponad dwadzieścia minut, aż dotarł na
miejsce. Musiał się przedstawić i powiedzieć, do kogo przyszedł
kolesiowi, który siedział w lobby. Ten odparł, że pan Uchiha go oczekuje
i podał mu numer piętra. Naruto wszedł do windy, dygocząc. Wjechał na
wskazane piętro i wyszedł na mały korytarzyk. W jednej ze ścian
znajdowały się drzwi. Zbierając w sobie całą odwagę, podniósł rękę i
zapukał, myśląc tylko i wyłącznie o pieniądzach. Potrzebował ich. Bardzo
ich potrzebował.
Drzwi uchyliły się i stanął w nich Uchiha Sasuke we własnej osobie, zarumieniony na twarzy od nadmiernej ilości alkoholu.
-Oooo,
nasz aniołek! – zawołał,przytrzymując się drzwi, bo miał kłopoty ze
staniem prosto. – Zapraszamy,zapraszamy! Kakashi, twój aniołek
przyszedł! – ryknął na całe mieszkanie,usuwając się na bok, by Naruto
mógł wejść. Uzumaki wsunął się ostrożnie do środka, rozglądając się
dookoła. Nigdy nie był w takim pomieszczeniu. Apartament Uchihy był
naprawdę wspaniały. Naruto musiałby na coś takiego harować dwa, trzy
swoje nędzne życia. Przełknął ślinę i spojrzał z obawą na
przyglądającego mu się Uchihę.
-Kakashi jest w salonie –wyjaśnił brunet, uśmiechając się do niego. – Ale najpierw chodź za mną.
Poprowadził
go do kuchni, gdzie na ciągnącym się przez całe pomieszczenie barze
stały jakieś butelki. Uchiha wyjął kieliszki i zaczął przygotowywać trzy
drinki. Naruto stał z boku i przyglądał mu się. Kiedy napoje były już
gotowe, Sasuke podał mu jeden z nich.
-Na
odwagę! – zawołał, biorąc pozostałem dwa w dłonie i gestem wskazał mu
wyjście. Przeszli do salonu, gdzie na kanapie siedział kompletnie pijany
Kakashi, który na widok Naruto wyprostował się, starając się wyglądać
na mniej pijanego. Ale nie był w stanie się nawet odezwać. Na stoliku
przed nim leżało kilka kopert.
-W
każdej jest po tysiąc ryou – powiedział Sasuke, wciskając w dłoń
Kakashiego kolejnego drinka. – Trzy należą ci się za rozebranie, co do
reszty… zobaczymy – zaśmiał się.
Naruto
poczerwieniał, ale się nie odezwał. Podniósł kieliszek do ust i wypił
całą jego zawartość za jednym zamachem. Trunek zapłonął mu w gardle, ale
on to zignorował.
-Zaczekaj,
zrobię ci klimacik –zarechotał Uchiha, postawił na stoliku swój
kieliszek, tak jak zrobił to wcześniej Naruto i podszedł do szafki, na
której stała luksusowa wieża. Włączył ją i po salonie rozniosła się
cicha muzyka. Uchiha wrócił na kanapę i walnął się obok Kakashiego.
-Tańcz! – nakazał.
-Co?! – Naruto odezwał się po raz pierwszy, gwałtownie czerwieniejąc. Kakashi spojrzał na swojego przyjaciela.
-Sasuke, to już…
-Cicho! Płacę, to wymagam! Trzy tysiące, Naruto. Czekają na ciebie. Masz się tylko rozebrać w rytm tej muzyki i są twoje…
Naruto
odetchnął trzy razy przez nos i zamknął oczy.Zaczął się niezdarnie
poruszać, rozsuwając kurtkę. Usłyszał gwizd Sasuke, ale nie otworzył
oczu. Potrzebował tych pieniędzy. Bardzo potrzebował.
Jego
kurtka opadła na podłogę, a on zaczął ostrożnie ściągać z siebie
podkoszulek, który miał pod nią. Dygotał cały, drżały mu dłonie, ale
miał nadzieję, że tego nie widać. Podkoszulek dołączył do
kurtki.Ściągnął buty, a potem skarpetki, słysząc chichot Uchihy. Kakashi
siedział cicho. Naruto przełknął ślinę i rozpiął spodnie, a potem
zsunął je z siebie.
-No
dalej! – zawołał rozbawiony Uchiha, klaszcząc w dłonie, a Naruto aż
zadrżał, słysząc ton jego głosu. Obracając się tyłem do niego, zsunął z
siebie ostatnią część swojej garderoby –swoje bokserki. Otworzył oczy, w
których zebrały się łzy upokorzenia.
-Obróć się przodem do nas –nakazał mu Uchiha. – Chcemy cię obejrzeć.
Obrócił się zgodnie z życzeniem, cały czerwony na twarzy,ale nie miał odwagi na nich spojrzeć.
-Miałeś
rację, Kakashi –usłyszał głos Uchihy i poczuł spojrzenie bruneta,
prześlizgujące się po jego nagim ciele. Cały dygotał i nie był w stanie
tego opanować. – Jest naprawdę seksowny. Nawet MI się podoba.
Naruto
poruszył się nieznacznie, skrępowany. Miał nadzieję, że szybko się to
skończy i będzie mógł stąd uciec, i to jak najdalej. Usłyszał, jak ktoś
wstaje z kanapy. Zerknął w tamtym kierunku i ujrzał idącego w jego
stronę Uchihę z trzema kopertami w dłoni. Kakashi spał na kanapie.
-Hatake
odfrunął – szepnął Uchiha, będąc już naprawdę blisko dygoczącego
Naruto. – I co, nie będzie nic więcej, nawet buziaka? – zapytał z
rozbawieniem.
-N-nie
– odszepnął Naruto. Pochylił się i szybko zebrał z ziemi swoje bokserki
i spodnie. Założył na siebie bieliznę, a potem szybko wciągnął spodnie.
– Nic nie będzie.
Uchiha
parsknął śmiechem, a potem wręczył mu koperty. Naruto pochylił się, by
zebrać swoje pozostałe ubrania, ale w tedy Sasuke złapał go za włosy i
szarpnął. Naruto krzyknął zdumiony, próbując się wyrwać i potknął
się,upadając na plecy. Uchiha, który się tego nie spodziewał, runął na
niego,przygniatając chłopaka do podłogi całym ciałem.
-Nie! – wrzasnął Naruto, próbując go z siebie zepchnąć. Facet był od niego dużo większy, w dodatku kompletnie pijany.
-Ale
ja chcę coś gratis –wyszeptał, chwytając Naruto za szczękę jedną
dłonią. Blondyn natychmiast złapał go za nadgarstek tej ręki, bojąc się,
że ten mężczyzna chce go udusić. –Myślałem, że Kakashi to idiota, ale
ty naprawdę jesteś słodki, aniołeczku… -polizał go po policzku, a Naruto
jęknął przeciągle. Serce waliło mu jak szalone.
-Puszczaj…
mnie… - wysapał,mocując się z nim. Był przerażony do granic, w dodatku
lekko wstawiony, był w obcym mieszkaniu, sekundę wcześniej jeszcze
zupełnie nagi, z dwoma obcymi gejami, w tym jednym napalonym, który
właśnie się do niego dobierał. Jak nic,on to potrafił się władować w
kłopoty. – Puść…
-Ciiicho,
aniołeczku – palce Sasuke zacisnęły się na jego szyi, już lekko go
dusząc. – Co powiesz, żeby zostać tu na noc, co? Jak postawisz mi laskę,
to dam ci wszystkie koperty…
W
oczach Uzumakiego zebrały się łzy. Próbował oderwać palce mężczyzny od
swojej skóry. Ledwo oddychał. Słona kropla spłynęła mu po policzku.
-Nie
jestem… dziwką – jęknął, z trudem łapiąc powietrze. Uścisk lekko
zelżał, a Naruto spojrzał w oczy oprawcy, który patrzył na niego,
uśmiechając się kpiąco.
-Nie? A mi się wydawało, że zapłaciłem ci za striptiz… tylko dziwka by się na to zgodziła…
Tego
już było dla Naruto za wiele. Zebrawszy w sobie wszystkie siły,
zdzielił Uchihę z całej siły pięścią między oczy. Głowa mężczyzny
odskoczyła do tyły, uścisk jego dłoni zelżał. Naruto zerwał się z
podłogi i rzucił do wyjścia.
-A
dokąd to?! – ryknął Sasuke i złapał go za kostkę u nogi. Naruto z
impetem runął na podłogę, obijając sobie boleśnie łokcie i kolana.
Jęknął i zaczął się z krzykiem wyrywać, czepiając się palcami dywanu, bo
oprawca zaczął gramolić się na jego plecy. Teraz już naprawdę płakał.
-Ciiii
– usłyszał ponownie tuż koło ucha. Jedna jego ręka została boleśnie
wykręcona do tyłu, aż sapnął. Drugą ręką Uchiha zasłonił mu usta, by nie
mógł już krzyczeć i położył się na nim całym ciałem, przygniatając go
do podłogi. – Nie krzycz, pobudzisz sąsiadów.
Słysząc
to, zaczął się jeszcze gwałtowniej szarpać, ale po chwili przestał, bo
mężczyzna wykręcił mu rękę do granic możliwości.Wyprężył się z bólu i
zamarł w bezruchu, bo czuł, że tego nie zniesie. Zwęszywszy swoją
przewagę, Uchiha odsłonił jego usta.
-Będziesz spokojny? – zapytał, dmuchając blondynowi do ucha.
-Będę
– odparł Naruto, cały dygocząc. Nie wiedział jeszcze, jak się uwolni,
ale miał zamiar to zrobić, gdy tylko czujność Sasuke opadnie.
-Postawisz mi laskę?
-Nie!
Jęknął, kiedy ten znów wygiął mu rękę. Łzy ponownie spłynęły mu po policzkach.
-Proszę
cię… ja chciałem tylko mieć na czynsz – wyszeptał, prawie zanosząc się
szlochem. Było mu duszno, ledwo oddychał. – Tylko… na czynsz…
-Na czynsz? – powtórzył za nim Sasuke, a on szybko pokiwał głową.
-Z-zalegam
j-już dwa miesiące… mogą mnie wywalić, gdyby nie to… ja nigdy… nie
jestem żądną dziwką, ja po prostu… błagam cię, nie rób mi krzywdy,
proszę cię…
-Krzywdy?
Ja nie…- puścił go, a Naruto czym prędzej odczołgał się jak najdalej od
niego i spojrzał brunetowi w oczy. Ten klęczał na podłodze, patrząc na
Naruto tak, jakby go pierwszy raz zobaczył. Jedno oko puchło mu szybko
po ciosie, jakim uraczył go Uzumaki. – Niedobrze mi… – jęknął, podnosząc
nagle rękę do ust. Zerwał się z podłogi i na tyle szybko, na ile
pozwalał mu jego stan, udał się do łazienki. Naruto po chwili usłyszał
dochodzące stamtąd odgłosy wymiotowania. Chwilę siedział, myśląc, że
zaraz się udławi, bo nie mógł złapać oddechu, lecz w końcu mu się to
udało i zerwał się, ubrał skarpetki i buty, naciągnął na siebie koszulkę
i kurtkę, obrzucił spojrzeniem śpiącego na kanapie Kakashiego, a potem
czym prędzej opuścił to mieszkanie. Chciał oddać koperty, ale nie był w
stanie. Po prostu nie mógł pozwolić, by wywalili go z mieszkania, a
razem z nadchodzącym czynszem to będą już trzy, których na pewno nie
spłaci z własnej pensji.
Zjechał
na dół i starając się iść normalnie, wyszedł z budynku. Gdy już znalazł
się na zewnątrz, ruszył biegiem, ignorując duszności. Był nieco
obolały, ale nie zwolnił, póki nie znalazł się wystarczająco daleko.
Dotarł do jakiegoś przystanku, sprawdził, czy ma stąd nocny i jak się
okazało, miał akurat szczęście, bo odpowiedni autobus niemal natychmiast
podjechał. Wskoczył do środka, cały dygocząc. Na zewnątrz już świtało.
Wyskoczył
z autobusu na zdewastowanym przystanku na swojej ulicy i ze spuszczoną
głową, niemal biegiem pognał do swojej kamienicy.Dzielnica w której
mieszkał nie należała do najbezpieczniejszych. Nie dalej jak kilka dni
temu pobili tu i okradli jakiegoś chłopaka, a miesiąc temu w jednej z
uliczek uduszono mężczyznę, ponoć za długi, tak pisało w gazetach. W
każdym razie trochę bał się tu mieszkać.
Dotarł
do swojej kamienicy, otworzył bramę i w końcu,zamykając ją za sobą,
poczuł się trochę bezpieczniej. Dotarł na klatkę i wspiął się na drugie
piętro. Zamykając za sobą drzwi swojego mieszkania w końcu pozwolił
sobie na okazanie prawdziwych emocji. Osunął się na podłogę i rozpłakał.
Czuł
się jak zwykła dziwka. Nie był w stanie się opanować, po prostu czuł
się jak nic nie warty śmieć. Cały dygotał, krztusząc się łzami, ale po
jakiś kilkunastu minutach zmusiło go do wzięcia się w garść to okropne
uczucie, kiedy nie mógł nabrać w płuca tyle powietrza, ile by chciał.
Wstał i poszedł do swojej maciupeńkiej kuchni i cisnął przeklęte koperty
na parapet. Odnalazł lekarstwa, przeklinając w duchu, że zapomniał ich
zabrać. Idealny i cudowny sposób na śmierć – własna głupota. Po zażyciu
leków udał się do łazienki, rozbierając się po drodze. Dopiero tam,
kiedy zapalił światło, przeraził się. Był cały w siniakach, miał nimi
pokryte kolana i łokcie. Na wykręcanej przez Sasuke ręce znajdowały się
fioletowe znaki po jego silnych palcach. Miał też kilka siniaków na
brzuchu, po tym, jak Uchiha go przygniatał. Ale najgorsze odkrył, kiedy
spojrzał w lustro. Na szyi również odznaczyły mu się palce bruneta,
wszystkie pięć.
Przeraził
się własnym wyglądem, dlatego nie patrząc już na siebie, wszedł pod
prysznic. Umył się szybko i kiedy już świtało, walnął się na swój
materac. Nie posiadał łóżka, nie było go w tym mieszkaniu, kiedy je
wynajmował. W ogóle, w jego mieszkaniu nie było praktycznie niczego.
Starał się kompletować powoli najpotrzebniejsze rzeczy, zakupił stół i
krzesło, małą, używaną lodówkę, i był w trakcie zastanawiania się, czy
łóżko jest mu w ogóle potrzebne, bo ten jego materac wcale nie był taki
zły. A taki duży mebel to jednak wydatek…
Wtulił głowę w poduszkę, okrywając się kocem. Był już taki zmęczony…
Trochę dramatyczne, trochę inne niż zazwyczaj, aż przez chwilę przestałam wierzyć w happy end. Trochę wstrząsające, a mój komentarz jest pewnie trochę histeryczny. Nadal trzęsą mi się ręce.
OdpowiedzUsuńSeath
Trochę dramatyczne, trochę inne niż zazwyczaj, aż przez chwilę przestałam wierzyć w happy end. Trochę wstrząsające, a mój komentarz jest pewnie trochę histeryczny. Nadal trzęsą mi się ręce.
OdpowiedzUsuńSeath
Jak ja kocham takie opowiadania! :D Tylko tutaj będzie pewne happy end? -.-
OdpowiedzUsuńHeh, biedny Naru ;-; W tym momencie kiedy Sasuke rzygał (bo to Sasu rzygał? Już nie pamiętam ) myślałam że rzyga bo sobie pomyślał że zobaczył dziwke która to zrobiła bo nie spłaciła czynszu ;-; ale druga część mózgu mówi mi że to po drinku albo bo się mu głupio zrobiło... Więc to pierwsze opowiadanie w którym nie mam pojęcia co myśleć
OdpowiedzUsuńtak bardzo mi szkoda Naru, jest słodki i uroczy a Sasuke kazał mu się rozebrać jakby był dziwką i mu za to zapłacił. ciekawe co dalej
OdpowiedzUsuńTo Twoje pierwsze opo które naprawdę polubiłam. Jest takie żywe, jak prawdziwa historia.
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, o matko, o matko Naruto jednak zjawił się u Uchihy w mieszkaniu, była by tragednia ale do Uchihy dotarły słowa Naruto dając mu tym ssmym szansę na ucieczkę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Awwwu, czemu to jest tak jakoś takie całkiem prawdziwe. Taki biedny Naruto, a całkiem to jakoś takie wciągające czytać jak sobie cierpi. Tak
OdpowiedzUsuń