Sakura
wyrwała się z mojego uścisku, szastnęła mnie zamaszyście w gębę i
wybiegła z kuchni, z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi. Kurde! Nie tak
to miało wyjść! Musiał przyleźć akurat w TEJ CHWILI?! Nie mógł wybrać
sobie lepszego momentu na nawiedzanie nas?!
Dotknąłem
piekącego policzka, spoglądając z lekką obawą na Uchihę. Stał w wejściu
do kuchni i nie poruszał się, patrząc na mnie. Tylko jego oczy się
zmieniały, kiedy stopniowo narastała w nich złość. Robiły się coraz
ciemniejsze, aż w pewnym momencie się ich przestraszyłem. Wtedy to
Uchiha cisnął trzymaną przez siebie reklamówkę na podłogę, odwrócił się i
ruszył w stronę drzwi.
-Sasuke! – wrzasnąłem za nim i rzuciłem się w pogoń. Dopadłem go kiedy trzymał w dłoni klamkę. – Sasu, poczekaj, daj mi…
Nie
dał, oczywiście. Jego pięść ugodziła mnie prosto między oczy, a ja
poleciałem na najbliższą szafkę, rozbijając ją. Trzasnęły drzwi i Uchiha
opuścił mój dom. Złapałem się za krwawiący nos, wściekły do granic
możliwości.
-A
idźcie sobie, najlepiej, żebyście mnie wszyscy zostawili w spokoju!!! –
wrzasnąłem na zamknięte drzwi, ale stały, głuche jak pień. Fuknąłem i
polazłem do łazienki, żeby doprowadzić się do porządku. Obmyłem twarz i
chwilę walczyłem z krwotokiem z nosa. W końcu jakoś udało mi się go
opanować. Otarłem twarz i poszedłem do sypialni, przebrać zakrwawioną
bluzkę. Spojrzałem w lusterko wiszące na drzwiach szafy. Westchnąłem.
-Nienawidzę
cię, Uchiha – wysyczałem, po czym wróciłem do kuchni, sprzątnąłem
rzuconą przez Sasuke reklamówkę, zabrałem kurtkę i wyszedłem z
mieszkania, zamykając je na klucz.
Spacer
do jego domu poukładał mi w głowie wszystko w odpowiedniej kolejności i
dał czas, by moc demona uleczyła mój nos. Więc kiedy stanąłem przed
drzwiami do rezydencji Uchiha, już wiedziałem, co mu powiem.Podniosłem
rękę i mocno zapukałem. Nic.
Nieco zły, załomotałem w drzwi jeszcze raz, żeby wiedział, że to na pewno ja.
-Sasuke! – krzyknąłem do tego.
-Odejdź
– zabrzmiało tuż za drzwiami, lekko stłumionym głosem i jakby nieco
nisko. A więc siedział po drugiej stronie na podłodze. Może i tak
lepiej.
Opadłem na kolana, wyobrażając sobie, że jest tuż przede mną, że siedzi, opiera się plecami o drzwi, jest wściekły i załamany.
-Sasukeee, nie zachowuj się jak dziecko – powiedziałem.
-Odejdź – powtórzył, a ja westchnąłem.
-Sasuke, chcę z tobą porozmawiać. Widzisz, to nie to, co myślisz.
-Nie
to, co myślę?! – wydarł się i uderzył pięścią w drzwi, aż zadrgały. –
Jak mogłeś po tym, co ci powiedziałem?! Po tym, co się stało?! Po twojej
obietnicy, że się zastanowisz?!
-No i się zastanawiałem. I przyszła Sakura i…
-Postanowiłeś
się zabawić?! Zakpić ze mnie?! – przerwał mi. Zamknąłem oczy i
odetchnąłem głośno, by opanować wściekłość. Nienawidzę cie, Uchiha,
powtórzyłem sobie w myślach dla polepszenia nastroju.
-Wiesz,
że kochałem ją od zawsze… - powiedziałem, dotykając czołem drzwi. –
Wiesz, że zawsze chciałem z nią być. Tyle razy ci o tym mówiłem…
-Rozumiem, ale to tak… cholera!– znów uderzył pięścią w drzwi, aż odbiły się o moje czoło. Nie zwróciłem jednak na to uwagi.
-Zawsze
chciałem ją pocałować…myślałem, że to będzie coś… Ale Sasu… -
przybliżyłem się do drzwi i oparłem o nie czoło. Wyobrażałem sobie, że
tam, po drugiej stronie, właśnie w tym miejscu jest jego głowa i te
cudowne, miękkie, długie włosy. – To było nic. W ogóle nie było tak, jak
z tobą. Myślałem, że jak ją pocałuję, przekonam się, kogo kocham. I
przekonałem się, bo nie poczułem nic. Zwykły pocałunek, jak z tymi
wszystkimi przed nią. A kiedy ty mnie całowałeś, czułem ogień… -
urwałem, przypominając sobie jego gorące wargi. – Byłem zaskoczony i
przez to taki zdezorientowany…ale Sasuke… już wiem. Proszę, otwórz mi
drzwi. Sasuke… proszę…
Czekałem.
Po chwili drzwi uchyliły się do wewnątrz, a ja uniosłem głowę. Sasuke
stał nade mną, jego mina niczego absolutnie nie wyrażała, ale zdążyłem
się do tego przyzwyczaić. Wpatrywałem się w jego czarne oczy, szalejące
od emocji.
-Musiałeś
wybrać sobie taki pojebany sposób? – zapytał chłodno, a ja śmiejąc się,
podniosłem się z ziemi. Potarłem się z tyłu głowy.
-Wy-wybacz, Sasu…
Jego
ręka na moim karku i uczucie, jak ciągnie mnie do przodu. Huk drzwi,
które zatrzasnął i dźwięk drżących szybek, bo użył za dużo siły. Ból
pleców, gdy popchnięty przez niego zderzyłem się z drzwiami, a potem
jego usta. Świat zaczął wirować, płonąć, obracać się w pył. Próbowałem
jakoś nadążać za Uchihą, ale nie było to łatwe. Jego dłonie przesuwały
się pod moją koszulką, niemal bolało, jak ściskał mi żebra, jak mnie
obejmował, przyciągając do siebie, to puszczając, by znowu zbadać nimi
mój tors, mój brzuch, moje plecy i ramiona. Moja kurtka już leżała na
podłodze, nawet nie wiem jak i kiedy.
Ale
przede wszystkim, najważniejsze były jego płomienne wargi, napierające
na moje własne usta. Jego język, pieszczący mój język i podniebienie.
Nie miałem pojęcia, jak reagować na tak ogromną ilość bodźców. A kiedy
jego udo znalazło się nagle między moimi nogami i lekko ucisnęło moje
krocze myślałem, że zwariuję.
Zaczął
całować mnie po szyi, próbując ściągnąć ze mnie koszulkę. Cały
dygotałem, ledwo trzymając się na nogach. Próbowałem jakoś się wykręcić,
ale jego dłonie były jak imadła. Do moich uszu jakimś cudem dotarł
dźwięk rozdzieranego materiału, widać Sasu znalazł najlepszy sposób na
pozbycie się mojej koszulki. Czarny materiał opadł na podłogę, a on
zaczął masować dłońmi moje żebra, liżąc mnie po torsie.
-Sasu… - wysapałem słabo, łapiąc go za włosy. Starałem się opanować oddech. Jego dotyk działał na mnie stanowczo zbyt mocno.
Spojrzał
na mnie półprzytomnie, dysząc. Jego oczy były jak płomienie,
przełknąłem ślinę, widząc taką ilość pożądania w tych czarnych
tęczówkach. Nigdy nie widziałem go podnieconego i musiałem sam przed
sobą przyznać, że był to powalający widok. Jego lekko napuchnięte wargi,
zaróżowione policzki, szybko poruszająca się klatka piersiowa no i te
oczy…
-Sfolguj – wyszeptałem. –Wystarczy…
-Co? – chyba nie dotarły do niego moje słowa. Odetchnąłem, by uspokoić drżenie głosu.
-Wyhamuj, Sasuke… opanuj się – powiedziałem wyraźnie i dobitnie.
Wyprostował
się i oparł dłońmi o drzwi, tuż nad moimi ramionami. Spojrzał na mnie
dość chłodno, a ja skuliłem się jak zwierzątko złapane w pułapkę.
Dosłownie tak się czułem.
-Nie było ci dobrze? – zapytał.
-Nie, nie o to chodzi…
-Powiedz! Czy było ci dobrze, Uzumaki?! – podniósł głos. Wcisnąłem się w drewniane drzwi za mną.
-B-było… - wyjąkałem.
-Więc co było nie tak? Wyjaśnij mi – zdenerwował się. Spuściłem oczy.
-J-ja nie wiem, o co ci chodzi, Sa…
Złapał mnie za podbródek i zmusił, bym patrzył mu w oczy.
-Nie
nadążam za tobą, Naruto. Podobam ci się, czy nie? Nie oszukuj mnie,
jeśli to dla ciebie obrzydliwe, jeśli tego nie chcesz, to mi powiedz.
-To nie tak – wyjęczałem,prawie ze łzami w oczach.
-Więc jak? – dalej domagał się wyjaśnień.
-Ja…
nie wiem. Po prostu nie wiem – jęknąłem błagalnie, wpatrując się w
niego intensywnie. Prychnął, ale uśmiechnął się, objął mnie i przytulił.
-A
tak jest dobrze? – zapytał, z twarzą w moich włosach. Objąłem go w
pasie. To było błogie, ciepłe uczucie. Nie żar, jak wcześniej, który
kojarzył mi się z poparzeniem, ale słodkie wylegiwanie się w słońcu.
-Uhum – przytaknąłem. Przesunął się lekko i dotknął wargami wgłębienia za moim uchem.
-A tak? – wyszeptał.
-U-uhum
– przytaknąłem ponownie, ale już z lekkim wahaniem. To było przyjemne,
nawet bardzo, ale takie… inne. Nigdy czegoś takiego nie czułem. Nie
wyobrażałem sobie siebie w takiej sytuacji, nie myślałem, że ktoś mógłby
chcieć… pragnąć dotykać mnie w ten sposób. Te wszystkie poprzednie
dziewczyny… tak inne, tak różne od tego co czułem teraz były te moje
jednonocne przygody… nie było tego ciepła i żaru… tonie było nic
znaczącego… tylko, żeby się zabawić… prawie zawsze po pijaku…
-A tak? – zapytał Sasuke, sunąc językiem po mojej szyi…
-Boże,
przestań – jęknąłem, nie mogąc tego znieść. Był mi za dobrze, ledwo nad
sobą panowałem. Czułem, że jeszcze chwila, a zwariuję. Panicznie bałem
się, że Sasuke zaraz sprawi, że się podniecę. Wstydziłem się tego.
Oparłem dłonie na jego barkach i odepchnąłem go od siebie. – Przestań.
Już wystarczy – wysapałem.
-Masz tam łaskotki? – zmarszczył brwi. Cofnąłem się i oparłem o drzwi, zezując gdzieś w bok.
-Po prostu już starczy –wydukałem sobie pod nosem. Pogłaskał mnie po policzku.
-Dobrze,
skoro tak sobie życzysz – powiedział, przyglądając mi się uważnie.
Nieśmiało na niego zerknąłem. – Zjesz u mnie kolację?
Przytaknąłem.
Wziął mnie za rękę i pociągnął do kuchni.Po raz pierwszy w życiu czułem
się skrępowany, nie mając przy nim na sobie koszulki.Chyba to zauważył,
bo wprowadziwszy mnie do środka, szepnął, że zaraz przyniesie mi coś do
ubrania i wyszedł. Zostałem sam. Usiadłem na krześle przy stole,
wpatrując się w podłogę. Nie miałem pojęcia, co mi było. Przecież dotyk
Sasuke był taki ciepły. Taki miły… a ja nie mogłem tego wytrzymać.
Automatycznie budził się we mnie jakiś mechanizm obronny. Nie miałem
śmiałości odpowiedzieć na jego pieszczoty. Zaangażować się w to tak, jak
on. Nigdy z nikim nie chodziłem… zawsze marzyłem, że będzie to Sakura,
ale pocałunek z nią ani trochę mi się nie podobał. Był taki inny. I nie
było tego żaru, nic…
Sasu
wrócił do kuchni i podał mi swoją granatową koszulkę. Ubrałem się w nią
i spojrzałem na niego. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Do twarzy ci – rzekł, a ja szybko spojrzałem na swoje stopy. No nie, jak Uchiha zacznie mi komplementować,to nie wyrobię!
-Dzi-dzięki – wyjąkałem, skubiąc swoje spodnie na kolanach.
-Nadal
chcesz tę jajecznicę? – zapytał, a ja przytaknąłem. Zaśmiał się. –
Naru, teraz to ty nie zachowujesz się po ludzku! – zawołał.
-Zamknij
się, tylko rób to żarcie, głodny jestem – burknąłem. Zaśmiał się po raz
drugi i zabrał za szykowanie kolacji. Po kilkunastu minutach postawił
przede mną duży talerz jajeczniczki na boczku, a do tego talerz kanapek z
masełkiem i szczypiorkiem. Usiadł obok, z podobną, acz nieco mniejszą
porcją.
Zabraliśmy się za jedzenie.
Sasuke
obserwował mnie, co chwila głupkowato szczerząc zęby. Jadłem dużo
wolniej niż zawsze, starając się nie pobrudzić, nie oblizywać ust, nawet
nie poruszać zbyt gwałtownie. Jakoś tak… było mi głupio. Wiedziałem, że
on obserwuje każdy mój ruch. Wcześniej też to robił, ale wcześniej nie
wiedziałem jeszcze, że mu się podobam. Kiedy skończyłem, spojrzałem na
Sasu,który zjadł swoją porcję wcześniej ode mnie.
-Chcesz herbaty? – zapytał.
-No,
chcę – powiedziałem. Zabrał puste talerze, nastawił wodę, a po kilku
minutach dostałem kubek herbaty malinowej, mojej ulubionej. Sasu skinął
mi głową i przenieśliśmy się do jego pokoju.
Było
to duże pomieszczenie, w którym spędzaliśmy najwięcej czasu, kiedy
mieszkałem w rezydencji Uchiha. Sasuke przerobił na swój pokój cały
salon, a piętro po prostu zamknął na klucz, twierdząc, że i tak nie jest
nikomu do niczego potrzebne.
Jego
sypialnia była dwupoziomowa, co zawsze mnie dziwiło.Nigdy nie widziałem
pokoju z antresolą. Na dole znajdował się zwykły salon, z kanapą,
stolikiem, dużym telewizorem, Sasu trzymał tu kilka kwiatków, w tym
mojego ukochanego Normana, zdradliwą paprotkę, która odżyła na jego
parapecie, kiedy przyniosłem ją tu wraz z innymi maderklasami.
Zaś
jego łóżko, mała szafka nocna z lampką i komoda z ubraniami, znajdowały
się właśnie na antresoli, na którą prowadziły drewniane schodki z
poręczą.
Usiedliśmy
z Sasuke na kanapie, a Uchiha włączył telewizor. Ja w swoim skromnym
mieszkanku takich cudów nie miałem, ale nawet nie odczuwałem ich braku.
Podciągnąłem bose stopy na kanapę, obejmując palcami ciepły kubek.
Uchiha przysunął się do mnie, ale nie zareagowałem. Widząc, że się nie
poruszam, objął mnie i przyciągnął do siebie.
-Tak będzie lepiej – szepnął.
Nie
odezwałem się, ale serce mi waliło. Piliśmy herbatę w milczeniu,
wpatrując się w ekran. Leciał film z moją ulubioną aktorką, którą
kiedyś, podczas jednaj z misji, miałem szansę poznać i uratować.
Uśmiechnąłem się do tych wspomnień, opierając głowę na ramieniu Sasuke.
To nie było takie złe. Było przyjemne, czuć, jak jego ramię mnie
obejmuje, jak palcami delikatnie gładzi mnie za uchem, przeczesuje moje
włosy. Malinowa herbata była ciepła i słodka, za oknami gęstniał mrok, a
my byliśmy tu sami.
-Kocham cię – szepnął mi w pewnym momencie Sasuke, owiewając moje ucho swoim parzącym oddechem. – Tak bardzo cię kocham, Naruto.
Spojrzałem
na niego zaskoczony, bo nie spodziewałem się w tej chwili żadnego
wyznania. Wyjął mi pusty kubek z dłoni i postawił go na podłodze.
Obserwowałem go, kiedy dłonią zaczął głaskać mnie po
policzku,przegarniać moją grzywkę, muskać palcami powieki. Zaśmiałem
się.
-Coś się stało? – zapytał,przerywając badanie mojej twarzy. Wtuliłem policzek w jego dłoń, bo bardzo podobało mi się to ciepło.
-Nie
miałem pojęcia, że jesteś taki romantyczny, Sasuke. Czy to część
twojego planu, by nakłonić mnie dochodzenia z tobą? – zapytałem,
uśmiechając się wrednie. Pokręcił głową.
-Naruto, ty już jesteś mój. Aż się rozpływasz pod moim dotykiem – wyszeptał, a ja cofnąłem się odruchowo.
-To nie prawda! –zaprotestowałem. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Naruto…
-Po
prostu nie lubię, jak się ze mnie nabijasz! – zawołałem, odsuwając się
od niego aż na drugi koniec kanapy. Zaraz się przysunął.
-Ale ja się nie nabijam –powiedział, próbując mnie objąć. Wyplątałem się z tego uścisku i wstałem.
-To nie rzucaj takich tekstów!
-Naruto,
powiedziałeś, że Sakura… że nic nie czułeś, kiedy ją całowałeś, w
przeciwieństwie do tego, co czułeś, gdy całowałem cię ja. Przyszedłeś tu
do mnie. Czego ty właściwie chcesz, bo ja cię nie rozumiem? Po co tu
jesteś, jak nie po to, by się zgodzić na bycie ze mną?
-To nie tak! – zaoponowałem. –Chcę z tobą być… chyba… na pewno… co do Sakury, to prawda…
-Powiedziałeś też, że chciałeś się przekonać, kogo kochasz i się przekonałeś…
-W-wydaje mi się, że t-tak – bąknąłem, pocierając jedną stopą o łydkę. Sasuke wstał i położył mi dłonie na ramionach.
-Więc
co jest źle? Nie mogę cię dotykać? Nie mogę sprawiać ci przyjemności?
Nie podoba ci się to? Znamy się całe życie, mnie się wstydzisz? Od roku…
ja po prostu… - przybliżył się do mnie i musnął wargami moje ucho.
Zadrżałem. – Tak bardzo cię pragnę – wyrzucił z siebie. Zatkało mnie.
-Sasu…
-Nie bądź taki zimny – jęknął, obejmując mnie w pasie. Znowu włączył mi się alarm. – Nie ty. Proszę, nie bądź taki…
-Ale
ty robisz… - nie wiedziałem, jak tym razem wykręcić się z jego uścisku.
– To wszystko za szybko…ja… nie umiem tak… ja… - spojrzałem mu w oczy,
krzywiąc się, bo coś nagle zaczęło dławić mnie w gardle. – Nigdy… ja
nigdy nie byłem w żadnym związku i ja chyba nie umiem… Sasuke, proszę,
puść mnie…
Cofnął
się, a potem opadł na kanapę i skulił się na niej,obejmując kolana
ramionami i opierając o nie czoło. Patrzyłem na niego, w środku cały
dygocząc. Nie chciałem sprawiać mu bólu. Tylko że… ja… naprawdę nie
miałem pojęcia, jak wyluzować w jego obecności. Odkąd wyznał mi swoje
uczucia,wszystko się zmieniło. Moje kierunki nadal nie wracały.
-Sasuke… Gniewasz się? –zapytałem, siadając obok niego. Prychnął.
-Niby za co? Masz prawo… Ech, nie ważne. Po prostu chwilowo zrobiło mi się przykro.
-Tobie? Przykro? – zapytałem ze zdziwieniem.
-Dla
twojej wiadomości, mam uczucia – poinformował mnie wyniosłym tonem. – I
to o wiele więcej, niż ty.Czasem myślę, że ty czujesz tylko głód…
-Nie obrażaj mnie! –wykrzyknąłem zły. Spojrzał na mnie. Wywrócił oczyma.
-Idę
pod prysznic. Jeśli nie chcesz zostać dziś na noc, to masz najlepszą
okazję, by odejść – wstał i wyszedł z pokoju. Zamrugałem trzykrotnie. A
co to niby miało znaczyć? Czyżbym kolejny raz został nazwany tchórzem?
Siedziałem
na tej jego kanapie, wpatrując się w swoje własne stopy. Nie chciałem
się stąd ruszać, jakoś tak… odkąd zamieszkałem w rezydencji Uchiha na
polecenie Tsunade własny dom zaczął wydawać mi się stanowczo zbyt pusty.
Przyzwyczaiłem się do Sasuke. Ostatnie parę tygodni, kiedy już mogłem
wrócić do siebie, było prawdziwą męczarnią. Nie było już komu dokuczać.
Komu dogryzać. Nie słychać było niczyjego zrzędzenia. Nie miałem komu
bałaganić i wyżerać lodówki, by potem zebrać opieprz lub łomot.
Skończyły się zajebiste śniadanka Uchihy i jeszcze lepsze obiadziki.
Nikt mi nie prał… nie zaklejał skaleczeń plastrami w dinozaury… Zacząłem
mieć wyrzuty sumienia, no bo co ja dla niego zrobiłem w ciągu tych
kilku miesięcy naszego wspólnego mieszkania? Raz opiekowałem się nim,
jak był chory na grypę… a potem, jak miał zatrucie pokarmowe po tym, co
mu wtedy ugotowałem… Podrapałem się po karku,wzdychając. Uchiha, ty
draniu, coś ty mi zrobił, żebym ci współczuł dlatego, że nie mogę z całą
stanowczością stwierdzić, że cię kocham?
Sasu
wrócił po kilkunastu minutach, ubrany w brązowe spodnie od piżamy i ten
swój okropny, biały szlafrok, przez który wyglądał jak zjawa. Wycierał
swojej włosy ręcznikiem. Siedziałem skulony na kanapie,czekając, aż mnie
zauważy.
-Zostałeś – powiedział, nadal na mnie nie patrząc.
-Żebyś potem nie mówił, że jestem tchórzem – powiedziałem hardo.
-Kiedy ty jesteś tchórzem, Naruto. Wystarczy zacząć mówić o duchach…
-Przestań!
– zawołałem, bo przecież zaraz miałem iść samemu do łazienki. Mimo, iż
łazienka Sasuke była niemalże wielkości mojej sypialni, to i tak bałem
się przebywać nocą w tym domu samotnie w jakimkolwiek pomieszczeniu,
nawet i sporych rozmiarów. Wydawało mi się, że duchy jego wymordowanej
rodziny obserwują mnie, wściekłe, ale teraz już przynajmniej wiedziałem,
o co. Ostatni potomek ich szlachetnego rodu zakochał się we mnie.
Miałem stać się końcem klanu Uchiha…
Sasuke zaśmiał się, po czym machnął ręką w stronę drzwi.
-Wszystko ci przygotowałem,nawet twoje piżamy.
-Drań – wysyczałem i poszedłem się myć.
W
tym cholernym domu poutykane było wiele moich rzeczy, nigdy nie
znalazłem czasu, by je wszystkie pozbierać. Właściwie, to nie chciałem
ich zabierać. Odkąd się wyprowadziłem, co jakiś czas nocowałem u
Uchihy.Wielokrotnie razem piliśmy. Zostawałem u niego po treningach.
Czasem wpadałem tak po prostu, pogadać, i kończyło się tym, że
wychodziłem rano. Dlatego miałem tu swoją szczoteczkę, swoje piżamy,
mogłem się założyć, że pewnie i jakaś moja bluzka by się tu znalazła,
gdybym poszukał. Myjąc zęby, zajrzałem do kosza z praniem i uśmiechnąłem
się na widok pomarańczowej smugi wśród skołtunionego granatu. Te kolory
pasowały do siebie, nawet bardzo.
Prysznic
ukoił nieco moje nerwy. Wciąż byłem rozdarty inie miałem pojęcia, co
tak właściwie czuję do Sasuke. Było mi tak dobrze, kiedy mnie dotykał, a
jednocześnie nie mogłem się przełamać. To było takie dziwne.Nie
rozumiałem sam siebie. Zresztą, ja nigdy nie potrafiłem zrozumieć
uczuć,nawet własnych.
Wytarłem
się ręcznikiem Uchihy i założyłem piżamy, którem i przygotował. Świeżo
wyprane i wyprasowane. Boże, po cholerę prasować piżamy? Przecież i tak
się pogniotą!
Wróciłem
do Uchihy, boleśnie niemal świadom, że ubrany jestem tylko w spodnie, w
dodatku w zieloną kratkę. Sasuke siedział na kanapie,w dłoniach trzymał
butelkę wina i dwa kieliszki.
-A tobie co? – zapytałem.
-Może lampkę wina? – odpowiedział pytaniem.
-Chcesz
mnie upić i wykorzystać? – przestraszyłem się, maskując dowcipem
autentyczne zaniepokojenie. Uśmiechnął się perfidnie, na co jeszcze
bardziej się przestraszyłem. Zorientował się, co się ze mną dzieje i
zaraz spoważniał.
-Młotku,
nie bądź śmieszny –powiedział. – Gdybym naprawdę chciał to zrobić, to
miałem już ku temu o wiele więcej lepszych sytuacji. Masz słabą głowę…
-Wcale nie! – wykrzyknąłem.
-A
właśnie, że tak! Pamiętasz,co było ostatnim razem? – chciałem
odpowiedzieć, ale przecież nie pamiętałem. Kiedy ostatnim razem piliśmy,
film mi się urwał i obudziłem się otulony ramionami Sasuke na tej tu
kanapie, na której teraz siedział szanowny Uchiha. –No właśnie, nie
pamiętasz. Mógłbym wtedy zrobić z tobą wszystko…
-To
groźba?! – zapytałem zły,nie ruszając się nawet na krok. Postawił wino i
kieliszki na stoliku i poklepał miejsce obok siebie.
-Skąd. Mała uwaga.
-Uważaj z tymi uwagami – powiedziałem, a potem usiadłem obok niego. – Co ci nagle odbiło z tym wińskiem?
-Uszanuj wino piwnic mojego klanu, to nie byle co – rzekł, wkręcając korkociąg w korek. – Pomyślałem, że skoro jutro mamy wolne…
-Może
ty masz wolne – prychnąłem, wiedzą, że ja będę musiał spędzić
jutrzejszy dzień nad papierami od Tsunade. Niebawem miałem zostać
Hokage. Ja już nie miałem dni wolnych.
-W
każdym razie nie mamy misji– powiedział, wyciągając korek. Nalał wina
do dwóch kieliszków i podał mi jeden. Uniósł swój. – Za nas.
Pokręciłem głową, upijając łyk. Dziwne, ale spodobał mi się ten jego toast. Za nas. Za mnie i za niego. Jakie to słodkie.
-Kurde! – zawołałem,odstawiając kieliszek ze złością.
-Co? Nie smakuje ci? – zapytał natychmiast Uchiha.
-Nie! Masz przestać taki być!
-Jaki? – zapytał zdezorientowany, patrząc na swój tors, jakby chodziło o kolor jego skóry.
-Taki… no… słodki – poczułem,że się rumienię. Sasuke spojrzał na mnie zdumiony. Zachichotał po chwili.
-Pomyślałeś, że jestem słodki?– zapytał, nadal rechocząc z uciechy.
-Przestań! Uchiha! – uderzyłem go w ramię. Złapał mnie za nadgarstek i gwałtownie się do mnie przysunął.
-To
ty jesteś słodki –wyszeptał. – Słodki, niewinniutki i śliczny. Kocham
cię – wyznał ponownie, apotem cmoknął mnie delikatnie w usta.
-Nie jestem niewinniutki! – obruszyłem się.
-Owszem, jesteś – powiedział,wracając na swoje miejsce. – Nawet nie wiesz, jak szalenie mi się to podoba.
-Przestań!
-Jesteś piękny… idealny…
-No
przestań, to nie jest śmieszne! – jak on mnie wkurzał! Czerpał
przyjemność z nabijania się ze mnie, bawiło go to, że się czerwieniłem i
peszyłem! Spojrzałem na niego gniewnie.Obserwował mnie uważnie, lekko
mrużąc oczy.
-Naruto,
czemu ty nie lubisz komplementów? – zapytał. Podniosłem zdumiony głowę.
Nie lubiłem komplementów?Nie, przecież ja zawsze lubiłem, jak mnie
chwalili!
-Lubię
komplementy –powiedziałem, sięgając po swój kieliszek. Ukryłem
zmieszanie, siorbiąc wytrawne wino. Było naprawdę dobre. Nigdy jeszcze
takiego nie piłem.
-Wcale
nie. Nie lubisz komplementów i pieszczot. Nigdy bym nie pomyślał, że
możesz być oschły. Jak tylko zaczynam być dla ciebie miły, włącza ci się
agresor. Myślisz, że kłamię? Że żartuję?
-Daj spokój – mruknąłem, wpatrując się w wino w moim kieliszku. Zakołysałem nim.
-Nie dam. Co sobie myślisz? Nie wierzysz mi?
-To nie tak… Gdybyś mówił prawdę…
-Ja mówię…
-Wcale nie! – zaprotestowałem.– Ja, to ja… Ja nie jestem… „idealny”, „piękny” – prychnąłem. – To tylko ja…
-Nigdy
bym nie przypuszczał, że możesz mieć kompleksy, Naruto – powiedział
nagle, a ja szerzej otworzyłem oczy.Czy to były kompleksy? Nie… ja
raczej trzeźwo patrzyłem na samego siebie. Widziałem swoje wady. To,
jaki byłem. A nie byłem idealny. Wciąż byłem… młotkiem, sam mnie tak
nazywał.
Nie odpowiedziałem, tylko opróżniłem kieliszek. Sasuke zaraz mi go ponownie napełnił.
-Naruto,
ja nie żartuję, nie musisz się o to bać. Jestem śmiertelnie poważny.
Nie myśl sobie, że się bawię lub coś. Nigdy w życiu bym ci tego nie
zrobił – powiedział Sasuke, przysunął się do mnie i objął mnie
delikatnie. Lekko rozluźniony dzięki winu, przytuliłem się do niego i
oparłem mu głowę na ramieniu.
-Przepraszam
– szepnąłem. – Ja…wiem, że ty nie kłamiesz, Sasu. Ja… nikt nigdy nie
powiedział mi tylu miłych rzeczy jednego dnia. Właściwie… nikt mnie
nigdy nie przytulał tak, jak ty…
-Mówiłem, że jesteś niewinniutki – szepnął mi na ucho, ale teraz tylko parsknąłem śmiechem. Dupek!
ta, wiem, że nie jesteście wielbłądami xD
Dla twojej wiadomości, mam uczucia – poinformował mnie wyniosłym tonem. – I to o wiele więcej, niż ty.Czasem myślę, że ty czujesz tylko głód…- to było zajebiste!
OdpowiedzUsuńhaha xDD noo ^^
UsuńSasu jaki mega słodki i romantyczny;d. Aż za bardzo.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się biednemu Naruto. Nigdy nikt go nie kochał w ten sposób, a on sam ma problemy z przetrawieniem tego, że ktoś tak o niego dba i go komplementuje. Ale myślę, że najgorsze dla niego jest przeżyć, że to jego przyjaciel, którego odzyskał, Sasuke UCHIHA , mówi mu to wszystko ;]
Nie dziwię się jego zachowaniu, przecieź to, co sie dzieje i co czuje, musi być skomplikowane ;]
Aż nie mogę się oderwać, a miałam pisać one-shota ;d
Pozdrawiam
Yaoinaruto-by-inata-chan.nu.blogspot.com
Sasu taki romantyczny ^^ podoba mi się i w ogule wszystko mi się podoba :3 Ta atmosfera, taka słodka woń opowiadania yaoi XD
OdpowiedzUsuńWszystko zajebiste ^^
Hej,
OdpowiedzUsuńwłaśnie tak sobie wyobrazilam zranionego... oj tak uroczo...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia