środa, 19 grudnia 2012

Jednak nie sen

o czym będzie? otóż, o zupełnie niczym, ot, bardzo zwyczajnie, bardzo przeciętnie, w sumie, kompozycja otwarta z obydwu stron. bo miłość to też zwykłe dni, codzienne problemy. zapraszam:


Sasuke Uchiha szedł między półkami, zapełnionymi różnego rodzaju produktami spożywczymi, pchając przed sobą wózek, w którym znajdował się dopiero tylko karton mleka. Zastanawiał się, co takiego mógłby dziś ugotować? Jakoś nie miał na nic specjalnej ochoty. Pokręcił się trochę po sklepie, porozglądał, aż w końcu wybrał bezpieczne spaghetti. Szybko odnalazł wszystkie potrzebne składniki, jeszcze kilka niezbędnych rzeczy i czym prędzej udał się do kasy.
            Kiedy wychodził ze sklepu, nie rozglądał się zbytnio. Dzień był raczej pochmurny, było też strasznie zimno jak na tę porę roku, a on zapomniał szalika. Dotarł do auta, wrzucił zakupy do bagażnika i odjechał.
            Droga zajęła mu kilka minut, aż w końcu dotarł na miejsce. Zaparkował przed apartamentowcem w którym mieszkał, wysiadł z samochodu, zabrał zakupy i ruszył w stronę drzwi, wpatrując się w okno swojego mieszkania. Kiedy wspinał się po schodach, szukał kluczy po kieszeniach spodni. W końcu je odnalazł, dotarł na trzecie piętro i otworzył sobie drzwi.
            Mieszkanie było ciche i pogaszone. Zamknął drzwi i zapalając po drodze światła, udał się do kuchni. Położył reklamówki na stole, zdjął kurtkę i wrócił na korytarz, by powiesić ją na wieszaku przy drzwiach. Przełożył do jej kieszeni wszystkie klucze, potem wrócił do kuchni, położył na stole portfel i telefon i zaczął wypakowywać reklamówki. Mleko i czerwone wino, które kupił, schował do lodówki, sos pomidorowy, ser i paczkę makaronu położył sobie na kredensie, bo zaraz miał się zabrać za gotowanie obiadu, a resztę rzeczy wypakował i pochował do szafek. Potem przeciągnął się, spojrzał na drzwi sypialni, aż w końcu nie wytrzymał i z ciekawości tam zajrzał. Uśmiechnął się do siebie gdy tylko wszedł do środka.
            Naruto spał na łóżku, skulony jak dziecko, ubrany w granatowe rybaczki i pomarańczową koszulkę. Dłonie, zaciśnięte w pięści, złożone miał na poduszce obok twarzy. Sasuke zbliżył się do niego i okrył go kołdrą, uśmiechając się do siebie.
            Kiedy wszedł do mieszkania i przekonał się, że jest takie ciche, w pierwszej chwili pomyślał, że Naruto jeszcze nie wrócił. Coś koło dwunastej przysłał mu tylko krótkiego sms-a o treści „zdałem!” i nic więcej. Zresztą, Sasuke był w pracy, więc i tak nie mógłby oddzwonić. Dlatego kiedy wchodził i zastał taką ciszę pomyślał, że Naru może świętować zdany egzamin z przyjaciółmi z roku, w końcu Sasuke prawie zawsze tak właśnie robił.
            Uchiha miał już studia za sobą. Ukończył je dwa lata temu, a odkąd skończył dwadzieścia lat, pracował w firmie należącej do jego rodziny. Naruto natomiast był od niego młodszy, i to całkiem sporo. Był dopiero na drugim roku studiów i właśnie dziś zdał ostatni egzamin, wyjątkowo trudny, do którego przygotowywał się od kilku dni. Sasuke wiedział, że tej nocy, kiedy sam smacznie spał, Naruto siedział w salonie, obłożony książkami i pilnie jeszcze raz wszystko sobie powtarzał. Blondyn nie miał za dużo czasu na naukę, bo mimo że pensja Sasuke starczyłaby i na opłacenie wszystkich rachunków i na żywność, i jeszcze zostałoby na wszelkiego rodzaju zachcianki, to Uzumaki i tak upierał się, że będzie pracował, płacił równo połowę każdego rachunku i dokładał się do jedzenia. Sasuke nie miał sił się z nim kłócić, ale uważał, że Naruto trochę się przemęcza, zwłaszcza, że nie należał do najzdolniejszych osób i naprawdę dużo czasu i wysiłku musiał włożyć w naukę, by zaliczyć wszystkie egzaminy. Poza tym Uzumaki był w zupełnie innej sytuacji, niż on. Sasuke pochodził z klanu Uchiha, klanu o długoletniej tradycji i szczerze mówiąc, nigdy mu niczego nie brakowało. Każde wakacje spędzał na zagranicznych podróżach, gdy tylko zdał prawo jazdy w prezencie dostał BMW i już od dnia jego narodzin pewne było, że wraz ze starszym bratem kiedyś przejmą po ojcu kierownictwo w firmie.
            Natomiast Naruto od zawsze miał tylko mamę, a swojego ojca znał jedynie ze zdjęcia, ponieważ zginął on w tragicznym wypadku jeszcze zanim okazało się, że będzie ojcem. Pani Kushina musiała sama wychować syna, co też nie było łatwe, ponieważ nie miała rodziny, nie miała żadnego wsparcia, bo pochodziła z sierocińca.
            Naruto przyzwyczajony był, że żeby mieć to, co chce, musi na to zarobić. A że jego umysł był skarbnicą pomysłów, od dzieciaka potrafił zarobić, chwytając się dosłownie wszystkiego. Sasuke podziwiał jego hart ducha, samozaparcie, choć często przybierało ono rodzaj oślego uporu, oraz wyjątkowy, niepowtarzalny urok osobisty. Naruto miał po prostu „to coś”. Wszyscy do niego lgnęli jak muchy do lepu.
            Pokręcił głową, kończąc rozmyślania, szybko przebrał się w dresy, żeby nie zaplamić garnituru, zgarnął ze stolika obok łóżka dwie puste butelki po piwie, musnął wargami czoło Naruto i poszedł gotować.
            Odkąd tylko on i Naruto zamieszkali ze sobą, gotowanie to była raczej jego rola. Uzumaki tylko czasem coś upichcił, miał na to o wiele mniej czasu od Sasuke, który już się nie uczył, wszystkie weekendy miał wolne i wracał do domu zawsze o tej samej porze, czyli między czternastą a piętnastą. Natomiast Naruto musiał pogodzić pracę z uczelnią, no i często też musiał się uczyć, przeważnie nocami. Jednak nie narzekał, wręcz przeciwnie. Zawsze tryskał energią, a życie w szybkim tempie bardzo mu odpowiadało.
            Sasuke właśnie kończył przygotowywać posiłek, kiedy usłyszał skrzypnięcie drzwi. Obejrzał się.
            Zaspany Naruto, wciąż ziewając troszeczkę, szedł w jego stronę, drapiąc się po brzuchu.
- Cześć – przywitał się i cmoknął go w policzek, po czym usiadł przy kuchennym stole. – Mogłeś mnie obudzić, pomógłbym…
- Daj spokój, jak tam egzamin? – zapytał Sasuke, mieszając w sosie.
- A we, daj spokój, masakra jak zawsze. Naczekałem się w kolejce, wiesz jak to z ustnymi, a nie szło alfabetycznie… - zaczął narzekać, bawiąc się solniczką.
- No, ale na co zdałeś?
- Na cztery, jedno pytanie minie podpasowało. A tobie, jak minął dzień? – zapytał Naruto, odstawiając solniczkę i kładąc się na stole. Sasuke wzruszył ramionami, wyłączając ogień pod rondelkiem z sosem. Zaczął nakładać makaron na dwa talerze.
- Normalnie. Wiedziałem się z ojcem, wpadliśmy na siebie w windzie – wykrzywił się, a Naruto skinął głową z lekko smutną miną. Sasuke polał obie porcje sosem i posypał startym wcześniej serem. – Udawał, że mnie nie widział…
            Postawił przed Naruto jego porcję i sam usiadł naprzeciw niego ze swoją. Naruto wziął do ręki widelec.
- Sasu, a może ja nie jestem…
- Jesteś – warknął natychmiast Sasuke, doskonale wiedząc, co blondyn chce powiedzieć. Naruto miał bardzo śmieszne poglądy na temat jego relacji z ojcem. Uważał, że nie jest wart tego, by Sasuke kłócił się ze swoją rodziną przez niego, gdyż to właśnie ich związku prezes firmy Uchiha zaakceptować nie mógł. Nie mógł pogodzić się z faktem, iż jego młodszy syn jest gejem i, co dla Sasuke było nie do zniesienia, nawet nie chciał bliżej poznać Naruto i zobaczyć, jak wspaniałym człowiekiem jest. I właśnie dlatego Sasuke nie rozmawiał z własnym ojcem. – Mówiłem ci już z tysiąc razy, że to jego problem, nie nasz. Jeśli ojciec nie potrafi zaakceptować mnie takiego, jakim jestem…
- To moja wina – szepnął Naruto, a Sasuke zmarszczył gniewnie brwi. To też już słyszał. – Bo nie dość, że jesteś gejem, to jeszcze znalazłeś sobie jakiegoś przybłędę…
            Sasuke westchnął. Naruto tylko raz spotkał się twarzą w twarz z Fugaku Uchiha, i to przez przypadek. Odwołali mu na uczelni jakieś zajęcia i wrócił wcześniej do domu, akurat w momencie, kiedy Sasuke i jego ojciec kłócili się zawzięcie właśnie o Naruto. Fugaku, który wpadł do nich z niezapowiedzianą wizytą, wykrzyczał wtedy synowi w twarz, że zadaje się z hołotą, że jego „kochasiowi” na pewno chodzi o jego pieniądze, że jest on z całą pewnością darmozjadem, który będzie na nim żerował i że ich związek jest wbrew naturze. To powiedziawszy, wypadł z salonu w celu jak najszybszego opuszczenia mieszkania i w korytarzu wpadł wprost na zszokowanego Naruto, który przysłuchiwał się tym oskarżeniom. Od tamtej pory Sasuke nie mógł wytrzeć z pamięci ukochanego słów jego ojca, które chyba głęboko go dotknęły. Może dlatego tak się upierał przy tych rachunkach?
- Naruto, ile razy mam ci powtarzać, że mój ojciec mierzy wszystkich swoją własną miarą. Ktoś taki jak on nie byłby w stanie nawet zrozumieć twojego altruistycznego, bezinteresownego serca. Dlatego lepiej przestańmy o tym rozmawiać…
             W tym momencie do Naruto zadzwonił telefon. Ten szybko wyciągnął komórkę z kieszeni.
- Mama – rzucił do Sasuke, po czym odebrał. – Tak mamo? No co tam? – Chwilę słuchał, wpatrując się w Sasuke, a Sasuke przyglądał mu się, jedząc spaghetti. – Tak? A chcesz? Serio? – Uchiha zmarszczył brwi, bo nie rozumiał, o czym rozmawiają. – E… no dobra, skoro tak mówisz… Niedziela? Okej, pogadam z Sasuke i oddzwonię. Pa… No, ja też. Pa.
            Schował telefon do kieszeni i spojrzał na Sasuke, a ten zmrużył oczy.
- Coś się stało? – zapytał.
- Mama zaprasza nas na niedzielny obiad – powiedział Naruto, a Sasuke spojrzał zdziwiony. Do tej pory Naruto nie chciał przedstawić go swojej matce, raz nawet się o to pokłócili. Sasuke myślał, że Naruto się go wstydzi, że wstydzi się uczucia, które do siebie żywili. Problemem okazało się jednak zupełnie co innego. Dopiero po pewnym czasie Naruto wyznał mu, że zwyczajnie się wstydził, ale nie jego, tylko tego, że wraz z matką mieszkali bardzo skromnie, w malutkim mieszkanku w bloku i że to były zupełnie inne warunki niż te, do których przywykł Uchiha.
- To bardzo miło z jej strony – odparł, a Naruto zmarszczył brwi.
- Chcesz poznać moją mamę? – zapytał. Sasuke oparł się łokciem o blat stołu i spojrzał na blondyna, starając się nie okazywać emocji.
- Pytanie brzmi, Naruto, czy ty chcesz przedstawić mnie swojej matce?
            Naruto pochylił głowę, zwieszając ją nad talerzem ze swoją porcją makaronu, którego jeszcze nawet nie spróbował.
- Ja… - zaczął, a Sasuke z brzdękiem odłożył swój widelec. Uzumaki drgnął lekko. – Ja już jakiś czas o tym myślałem – wyznał młodszy mężczyzna. – Tylko… dlatego pytam, czy ty chcesz? – Wlepił w Sasuke swoje niebieskie oczy. Pod wpływem tego spojrzenia Sasuke zawsze miękł.
- Oczywiście, że chcę. Coś ty sobie znowu ubzdurał? – zapytał zjadliwie, ale w duchu odetchnął. Już myślał, że Naru chce się wykręcić. A jemu zależało, by ich związek wyglądał jak najnormalniej, by rodziny ich akceptowały i by Naruto czuł się z nim swobodnie wśród ludzi. Uzumaki był dziwnym typem człowieka, a Sasuke był jego pierwszym chłopakiem. Kiedy o tym rozmawiali, Naruto wyznał mu, że po prostu nigdy wcześniej nie był tak prawdziwie zakochany, nawet w żadnej kobiecie, a co dopiero w mężczyźnie. Dopiero gdy się spotkali jego serce drgnęło, już od pierwszego momentu, kiedy go zobaczył. Sasuke czuł dokładnie to samo, pamiętał tamte niebieskie, zdezorientowane oczy, wpatrujące się w niego ze zdziwieniem i jego pierwsze słowa.
- No, chodzi o to… że wiesz, moja mama… ja jej mówiłem, jak to jest z twoim ojcem i ona chce pokazać, że… no nie wiem, okazać nam wsparcie? W każdym razie bardzo się przejęła i stąd to zaproszenie. Mama jest bardzo wrażliwa, nawet jeśli nie sprawia takiego wrażenia.
- Naruto – odezwał się Sasuke, bo nie mógł już znieść tego niebieskiego, zakłopotanego wzroku. – Ja z przyjemnością poznam twoją matkę. Jesteśmy razem na tyle długo, że chyba wypada– powiedział dobitnie. Naruto przytaknął mu szybko.
- Mama się ucieszy – szepnął i zaczął w końcu jeść, nie patrząc na czarnowłosego. Sasuke to jego zdenerwowanie wydało się podejrzane. Nic nie powiedział, postanowił jednak jeszcze dziś pociągnąć Uzumakiego za język i przekonać się, o co mu chodzi. Sasuke znał już swojego chłopaka bardzo dobrze i wiedział, kiedy ten coś przed nim ukrywa lub kłamie. Naruto był beznadziejnym kłamcą, nie nadawał się do tego zupełnie. Zdenerwowanie go zdradzało i łatwo było go wtedy przejrzeć. Plątał mu się język, mówił dużo za dużo i przeważnie bez sensu. W dodatku miał jeszcze jedną cechę, której Uchiha zupełnie nie potrafił pojąć. Naruto ani trochę się nie doceniał. Sasuke musiał go wielokrotnie zapewniać o swoim uczuciu, a ten i tak do końca mu w tej kwestii nie ufał, twierdząc uparcie, że na to uczucie nie zasługuje. W dodatku po podsłuchanej przez Naru kłótni z ojcem ta niepewność się u niego nasiliła, jakby spodziewał się, że słowa Fugaku kiedyś do Sasuke przemówią i zostawi on blondyna, by wrócić do łask ojca. Większej bzdury Sasuke nie słyszał w całym swoim życiu, ale nie miał pojęcia, jak wytłumaczyć to swojemu ukochanemu.
            Po obiedzie Naruto wziął się za zmywanie, nucąc coś sobie pod nosem, a Sasuke został przy stole, obserwując jego poczynania. Tak, stanowczo coś tu było nie okej, Uzumaki jeszcze nigdy w całym swoim życiu nie zmywał tak spokojnie. Tyle czasu, a on jeszcze nawet niczego nie potłukł. I nie odtańczył „tańca mydła i wody”, więc naprawdę coś go gryzło.
- Naruto? – Postanowił interweniować.
- Muhum? – zapytał Uzumaki.
- Kupiłem wino, żebyśmy razem mogli świętować twój zdany egzamin. Pomyślałem, że moglibyśmy obejrzeć jakiś film, bo pewnie nie chce ci się dziś nigdzie wychodzić…
- Weee, walnę się dziś spać i jutro nie wstanę do dwunastej! – zawołał blondyn, a Uchiha przytaknął.
- Więc na jaki film masz ochotę?
- Na horror – odparł natychmiast Uzumaki. – Na kreeeeew, dużo krwiiii, i flaki, fruwające w powietrzu… – Piana z jego mycia ochlapała pobliskie szafki i twarz Sasuke, gdy Naruto podniósł ręce do góry, by zademonstrować, w jaki sposób mają fruwać wspomniane przez niego flaki. – I mózgi, wylewające się z roztrzaskanych głów, i…
-Dobrze, wydaje mi się, że zrozumiałem, na co masz ochotę – powiedział Sasuke z niesmakiem, ścierając pianę z twarzy. Doskonale wiedział, że Naru wybierze jakiś tandetny horror. Uzumaki nie mógł wysiedzieć na niczym spokojniejszym, a na poważnych, wymagających wysiłku intelektualnego filmach bezczelnie zasypiał. „Fruwające w powietrzu flaki” były jedynym sposobem na zatrzymanie go w miejscu. Kiedy mógł co chwila krzyczeć, zrywać się ze strachu, piszczeć, zasłaniać oczy, śmieć się i głośno komentować jakoś wytrzymywał te półtorej godziny przed telewizorem.
- Więc idę wybrać film – mruknął Sasuke i wstał. Wyszedł z kuchni, słysząc, jak Naruto nuci. Wszedł do salonu i zgarnął leżące obok telewizora płyty, na które kolega z pracy nagrał mu kilka ostatnich hitów. Przeglądając je, odkładał na jedną kupkę horrory, zastanawiając się nad tym, który z nich chciałby obejrzeć Naruto. Ostatecznie wybrał dwa – w jednym z nich psychopatyczny uciekinier z więzienia dokonywał rzezi w jakiejś wsi za pomocą maczety, a w drugim grupa przyjaciół wyjeżdżała w góry, gdzie w odciętym od świata lesie musieli uciekać przed zmutowanym stworem. Sasuke pokręcił głową. Zapowiadał się świetny seans.
- Facet z maczetą czy jakieś zmutowane zombie?! – wydarł się do Naruto, który wciąż był w kuchni.
- Zombie! – krzyknął Naruto. – Ja lubię zombie!
- No właśnie wiem, że ty lubisz zombie – mruknął do siebie Sasuke, włączając telewizor. – I właśnie dlatego nie wiem, co ja z tobą robię.
- Mówiłeś coś? – Na progu pojawił się Naruto z dwoma kieliszkami i winem z lodówki.
- Kocham cię – odparł Sasuke, nie patrząc na niego. Naruto zbliżył się i zajrzał mu w oczy.
- Draniu, znów ci się film nie podoba! – zawołał oskarżycielsko. Sasuke westchnął, wstając. Podszedł do DVD i włożył do niego płytę, po czym wrócił na kanapę, na której rozsiadł się już blondyn. Naruto wkręcał właśnie korkociąg w korek, trzymając kieliszki między nogami. Sasuke zabrał je od niego i postawił na ławie przed nimi. Znając Naruto, kieliszki nie przetrwałyby następnej minuty.
            Film rozpoczął się, więc Sasuke zgasił światło i nadstawił kieliszki Naruto, który wyciągnął korek z butelki. Blondyn nalał wina do obu i odstawił butelkę. Obaj wzięli do rąk kieliszki i wznieśli toast za zdany egzamin, po czym Naruto wtulił się w Sasuke i obaj wpatrzyli się w ekran telewizora.
            Godzinę później Sasuke siedział na kanapie tak jak siedział, tępo wpatrując się w telewizor i słuchając nieustannej paplaniny swojego chłopaka.
- A widziałeś go, widziałeś go! Ugryzł go w pośladek, ja pierniczę! Ta laska przeżyje, to zasada blondynki! Blondyna przeżyje, resztę zeżrą, ale ona przeżyje! Boże, ale głupia! Widziałeś, co za kretynka, powinna spieprzać na dół! O kurde, ale ma zęby ten zielony, widziałeś, Sasuke?! – I tak bez końca. Sasuke kiwał głową, mamrocząc coś pod nosem, ale tak naprawdę zgubił się w tym filmie już po dwudziestu minutach. Nawet w jednym momencie chyba na chwilę przysnął, ale został obudzony przez blondyna, który zaśmiał się głośno, gdy metalowy pręt przebił na wylot jednego z bohaterów horroru. Sasuke nie mógł się doczekać końca tego filmu, bo chciał zaproponować obejrzenie czegoś innego, bardziej… ambitnego.
            W pewnym momencie banda zombie zaatakowała jednego z bohaterów, co spowodowało, że Naruto aż poderwał się z miejsca. Sasuke, niewiele myśląc, złapał go za ramiona i z powrotem usadził na kanapie. Naruto spojrzał na niego obrażony i wtedy Sasuke po prostu wpił się w jego usta, żeby już nie musieć go słuchać. Naruto oddał pocałunek, oplatając jego szyję ramionami. Sasuke uśmiechnął się, zadowolony. Znał smak ust Uzumakiego już od tak dawna, a wciąż mu się on nie nudził. Wręcz przeciwnie, wydawało mu się, że z każdym kolejnym pocałunkiem poznawał coraz to nowe pokłady tego smaku, tego uczucia… Nawet nie potrafił tego opisać.
            Oderwali się od siebie po dłuższej chwili. Naruto spojrzał na Sasuke spod rzęs, lekko rumiany na twarzy, a ten uśmiechnął się kpiąco. Naruto reagował tak za każdym razem, zupełnie, jakby każdy z pocałunków był ich pierwszym. Zawsze wtedy Sasuke miał ochotę zrobić tylko jedną rzecz – wziąć blondyna tu i teraz i kochać się z nim bez opamiętania aż do zupełnego wykończenia.
- Jestem zmęczony – odparł Naruto, doskonale wiedząc, jakie myśli chodzą Sasuke po głowie. – Rano – obiecał mu, całując go przelotnie. Sasuke zmrużył oczy.
- Ale zmieniamy film.
- Zmieniamy? Na jaki?
- Na dramat – odparł, a Naruto jęknął.
- Na dramat? To taki film, że na koniec wszyscy umierają albo są smutni? Ja nie chcę!
            Uchiha wywrócił oczyma.
- Ty nigdy nie chcesz obejrzeć niczego normalnego – rzekł oskarżycielskim tonem. – A to bardzo ciekawy, wojenny film…
- O Jezu, i do tego jeszcze wojenny!
            Sasuke zmrużył oczy, na co Naruto natychmiast zaczął się śmiać.
- Draniu, nie udawaj, że jesteś groźny, bo ci nie wychodzi! – Sasuke zmrużył je jeszcze bardziej, a Naruto wywrócił oczyma, zrezygnowany. – Dobra, włącz go, niech stracę.
            Sasuke zszedł z kanapy i zmienił płytę. Kiedy ponownie usiadł n miejscu, Naruto położył się na plecach z głową na jego kolanach. Czarnooki wplótł mu palce we włosy i zaczął bawić się pojedynczymi kosmykami. Właściwie, to uwielbiał w Uzumakim wszystko, począwszy od jego wyglądu, poprzez charakter, aż do chrapania w nocy. Nawet te jego śmieszne „fochy” mu się podobały. A właśnie!
- Naruto – zaczął ostrożnie Sasuke, patrząc na ekran telewizora, gdzie z walącego się budynku uciekała grupka osób.
- No? – spytał sennie blondyn. Widać było, że już samo rozpoczęcie filmu działało na niego usypiająco, wystarczyło, że poznał gatunek.
- Co ci chodzi po głowie przez cały dzisiejszy dzień? Coś cię trapi? – zapytał ostrożnie Sasuke, nie przestając przegarniać jego włosów. Naruto poruszył się lekko.
- Sasuke – zaczął i urwał.
- Tak? – ponaglił go delikatnie Uchiha. Uzumaki westchnął.
-Bo… - Naruto przekręcił się tak, by spoglądać Sasuke w oczy. – Bo… to chyba dobrze, że poznasz moją mamę, nie? – spytał, a Sasuke zmarszczył brwi.
- Nie rozumiem – przyznał. Naruto odetchnął głęboko. Sasuke zauważył, że blondyn najzwyczajniej w świecie się speszył. Spuścił niebieskie oczy, skubiąc niepewnie skraj bluzki Sasuke.
- Bo chodzi mi o to, Sasuke, że… no, że… jak poznasz moją mamę, to znaczy, że między nami… no, że coś jest…
- Naruto – rzekł dobitnie Sasuke, już nieco wyprowadzony z równowagi. – Odkąd tylko zaczęliśmy być razem, COŚ miedzy nami jest. Chyba że coś przegapiłem?
            Naruto poruszył się niespokojnie.
- Nie o to mi przecież chodzi – wyszeptał, nadal nie podnosząc wzroku. – Ch-chodzi mi o to, że… no, że… że tak na poważnie, wiesz… jak cię przedstawię mamie, to coś będzie znaczyło, nie? – Wlepił w Sasuke niebieskie spojrzenie, czekając. Czarnowłosy przyglądał mu się przez chwilę.
- Naruto – odezwał się w końcu Sasuke, bo Naruto z każdą chwilą zdawał się być coraz bardziej zdesperowany. – Przecież cały czas jest miedzy nami tak „na poważnie”. Co ty sobie znów ubzdurałeś, skarbie?
            Sasuke pochylił się i trącił swoim nosem jego nos. Mina Naruto nie zmieniła się jednak ani trochę.
- Bo, Sasuke… - Usiadł i wpatrzył się w czarnookiego, który z chwili na chwilę czuł, że coraz mniej go rozumie. – Bo chodzi mi o to, że ja jestem… no, że wiem, że jestem inny i w ogóle młodszy i twój ojciec mnie nie lubi…
- Błagam cię, Naruto! Myślałem, że sprawę mojego ojca mamy już za sobą?!
- No bo mamy! – oświadczył Naruto.
- No to co jest nie tak?
- No bo jak cię przedstawię mamie, to czy to będzie znaczyło, że my jesteśmy razem tak jak… no nie wiem, narzeczeni, czy tak po prostu…
            Sasuke zaśmiał się, przyciągnął go do siebie i zanim ten zdążył zaprotestować, ponownie namiętnie go pocałował. Naruto w pierwszej chwili chciał go odepchnąć, ale koniec końców poddał się i zaczął oddawać pocałunki. Odsunęli się od siebie po o wiele dłuższym czasie niż wcześniej. Obaj oddychali szybciej.
- Czyli mam rozumieć, że właśnie mi się oświadczyłeś? – zapytał Sasuke, a Naruto spłonął rumieńcem.
- Głupek – wymamrotał, spuszczając oczy.

Sasuke Uchiha siedział po stronie pasażera w swoim własnym BMW i jedząc paluszki przyglądał się, jak drzewa po obu stronach gładkiej, prostej szosy zostają w tyle. Naruto prowadził, nucąc sobie pod nosem w rytm piosenki z grającego radia. Szyby po obu stronach samochodu mieli opuszczone, więc do środka wdzierało się ciepłe, czerwcowe powietrze, poruszające długimi włosami Sasuke. Uchiha miał na oczach okulary przeciwsłoneczne, stopy położył na desce rozdzielczej. Co chwila przebierał palcami stóp, uśmiechając się do siebie. Na stopach miał czarne japonki, ubrany był w rybaczki koloru cappuccino i koszulę z kołnierzykiem, na krótki rękaw, w kolorze złamanej zieleni. Siedzący za kierownicą Naruto wyglądał jeszcze lepiej, w czarnych, opinających jego boski tyłek spodniach i niebieskim podkoszulku z czerwonym nadrukiem na plecach. Sasuke uwielbiał go w tych ciuchach.
Nagle cichą melodię z radia zagłuszył dźwięk telefonu Naruto, leżącego w schowku. Sasuke wyjął go i zerknął na wyświetlacz.
- Twoja mama – poinformował blondyna, odbierając. – Dzień dobry!
- Sasuke? – zapytała Kushina Uzumaki.
- Tak, proszę pani – odparł, kładąc sobie paluszki na podołku.
- Jedziecie już? Gdzie jesteście?
- Gdzie jesteśmy? – mruknął do Naruto, a ten zerknął na niego.
- Połowa drogi – szepnął.
- W połowie drogi, proszę pani – rzekł Sasuke do słuchawki, patrząc na swoje stopy. Znów poruszył palcami.
- To dobrze, nie będziecie czekać na obiad, będziecie na gotowe. To do zobaczenia!
- Do zobaczenia – odrzekł Sasuke, rozłączając się. Naruto jęknął.
- Żadnych buziaków dla mnie? – zapytał.
- Mogę cię pocałować – odrzekł Sasuke, wkładając do ust jednego paluszka.
- Ale ja chciałem buziaka od mamy!
- To ode mnie już nie?
- No od ciebie też, ale od mamy też!
            Sasuke prychnął.
- Maminsynek! – rzucił, biorąc do ust kolejnego paluszka. Naruto nie lubił smakołyku, od którego Uchiha był niemal uzależniony, dlatego cała paczka należała tylko do czarnookiego.
            Naruto nie odezwał się, tylko pogłośnił radio. Uchiha rozparł się wygodnie w fotelu, poruszając palcami u stóp. Znów się do siebie uśmiechnął. Lubił jeździć samochodem razem z Naruto. Właśnie dzięki temu się poznali i Sasuke nie mógł powstrzymać uśmiechu, kiedy przypominał sobie tamten dzień. Wracał z delegacji, podobną jak ta drogą, miedzy lasami. Szosa była pusta, wokół żywego ducha. Był wtedy zajęty, jedną ręką prowadził, w jednym uchu miał słuchawkę, bo rozmawiał z Itachim, zaś w drugiej ręce ściskał papiery, z których dyktował coś bratu. W pewnym momencie musiał przekręcić kartkę i wszystkie trzymane przez niego dokumenty wypadły mu z dłoni na podłogę samochodu. Bez namysłu schylił się, by sięgnąć po tę stronę, która była mu potrzebna. Drogę stracił z oczu dosłownie na chwilę i w tym właśnie momencie usłyszał łomot, wrzask, coś uderzyło w przednią szybę samochodu i w jego bok, po czym poczuł, że przejeżdża po czymś tylnymi kołami. Poderwał głowę i z przerażeniem spojrzał na czerwoną szybę, a gdy zerknął w lusterko, ujrzał toczący się po szosie rower. Natychmiast zahamował i ściągając z ucha słuchawkę, wyskoczył z auta, uprzednio rzucając urządzonko na siedzenie pasażera. Obiegł samochód, depcząc po jakichś porozwalanych wszędzie koralikach, ale nie miał czasu im się wtedy przyglądać. Dopiero później okazało się, że były to jagody, które Naruto wiózł w słoiku i to one wylądowały na przedniej szybie jego auta.
            Sasuke podbiegł do roweru i rozejrzał się. Spostrzegł leżącego na dnie głębokiego, zarośniętego rowu chłopaka. Jego twarz zalana była krwią, a on sam wyglądał na zdezorientowanego. Sasuke czym prędzej do niego zbiegł i pochylił się nad nim. Zdezorientowane i przestraszone, niebieskie jak mało co oczy spojrzały na niego. Naruto miał rozcięte czoło, krew spływała mu po twarzy. Nie było to nic groźnego, ale wyglądało dość strasznie.
- Hej, nic panu nie jest? – zapytał Uchiha, a niebieskie spojrzenie skupiło się na jego twarzy.
- Mi? – zapytał blondyn niezwykle głupio. – Nic! Co z moim rowerem?!
            Sasuke obejrzał się na leżący przy poboczu pojazd. Nie prezentował się on zbyt dobrze, przejechał po nim tylnymi kołami.
- Eeee…
- O nie, miałem nim jeździć na uczelnię! – Niebieskooki próbował się poderwać na nogi, ale jęknął. Sasuke złapał go szybko i pomógł mu wstać. Spojrzał na jego czoło i odetchnął z ulgą. Choć było wiele krwi, blondyn miał tylko rozciętą skórę troszeczkę ponad łukiem brwiowym.
- Spokojnie, najważniejsze, że panu nic się nie stało – rzekł Sasuke. Niebieskie oczy spojrzały na niego, a blondyn wyrwał się z jego uścisku.
- Właśnie! – wrzasnął, wskazując go palcem. – To wszystko przez ciebie! Wjechałeś na mnie!
            Sasuke westchnął. Był wtedy przekonany, że trafił na kogoś, kto z miejsca narobi mu problemów. Uprze się, by wezwać policję, narobi rabanu i niepotrzebnego zamieszania. A jemu tak się spieszyło!
            Niebieskie oczy kipiały złością, kiedy wpatrywały się w jego twarz. Potem przeniosły się na leżący na drodze rower. Z jego ust wyrwał się jęk.
- O nie! – wrzasnął i trochę chwiejnie, ruszył w stronę roweru, wspinając się w tempie ekspresowym po stromym rowie. Sasuke skoczył za nim. Ten dzieciak był niemożliwy, przecież krew cały czas płynęła mu po twarzy, a ten przejmował się jakimś rowerem! – Mój rower! Cały zniszczony! – Blondyn zaczął skakać wokół swojego źródła lokomocji.
- Człowieku, zatrzymaj się, do jasnej cholery, cały jesteś we krwi! – zawołał Sasuke, nieco przestraszony, że może jeszcze blondyn mu zaraz zemdleje.
            Chłopak zatrzymał się i spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem. Podniósł rękę, dotknął palcami czoła, a potem spojrzał na nie.
- Rzeczywiście – powiedział. Sasuke natychmiast wyjął  z kieszeni chusteczki higieniczne i podał mu jedną. Blondyn wziął ją do ręki i przyłożył do rozcięcia.
- Ał – syknął. Sasuke przyglądał mu się, zastanawiając się, kiedy oszołomienie minie i chłopak zażąda zawiadomienia policji. Blondyn rozejrzał się półprzytomnie po miejscu zdarzenia. – Ech, i po jagodziankach – mruknął do siebie, po czym przestąpił z nogi na nogę. – Eeee… to co robimy? – spytał, zagryzając dolną wargę.
- Słucham? – spytał Sasuke, a blondyn jakby się zmieszał.
- No… bo ja teraz tak jakby nie mam za bardzo jak wrócić do miasta – rzekł, wolną ręką wskazując na swój rower.
- Przede wszystkim, to czy nic panu nie jest? – zapytał natychmiast Sasuke, podchodząc do niego. Spojrzał na czoło blondyna. – Co prawda nie wygląda to groźnie, jednak może lepiej zawieźć pana do lekarza?
            Blondyn skrzywił się.
- Nic mi nie jest, czoło rozciąłem sobie kiedy spadłem z roweru, chyba o jakiś krzak. – Odjął czerwoną od krwi chusteczkę od czoła i wyrzucił. Sasuke natychmiast podał mu następną. – Czy pan w ogóle jest trzeźwy? Mamy biały dzień, a ja jestem ubrany jak znak drogowy! Jak pan mógł na mnie wjechać, skąd ja teraz wytrzasnę nowy rower?! – zapytał oburzony.
            Sasuke przyjrzał mu się. Rzeczywiście, chłopak miał na sobie koszulkę w kolorze wściekłej pomarańczy i niebieskie jeansy. Na tle zielonego lasu i ciemnego asfaltu był doskonale widoczny. Uchiha westchnął.
- Przepraszam pana, byłem chwilowo rozproszony. I zapewniam, iż jestem całkowicie trzeźwy. Co do roweru, proszę wymienić sumę.
            Sasuke sięgnął do kieszeni po portfel, jednak zawahał się. Zaklął.
- Coś się stało? – zapytał blondyn, patrząc na niego uważnie.
- Nie mam przy sobie gotówki. Proszę się jednak nie martwić, musimy tylko dotrzeć do najbliższego bankomatu. – Miał nadzieję, że udobrucha blondyna i ten nie wyskoczy z ideą policji. Podrapanym samochodem się nie przejmował, bo jechał służbowym autem. Ojciec nie będzie mu robił żadnych problemów z tego powodu. – Musimy tylko zastanowić się, co z rowerem…
- Wpieprzyć do rowu, z tego grata i tak nic już nie będzie – powiedział niebieskooki, patrząc na poturbowany rower, leżący na poboczu. – Bo co z nim teraz zrobimy, u pana w bagażniku się nie zmieści.
            Sasuke spojrzał na swoje służbowe auto. Bagażnik miał w istocie niewielki, ale gdyby złożyć tylne siedzenia…
            Blondyn podszedł do swojego roweru i nogą wepchnął go do rowu. Szczątki pojazdu zsunęły się po śliskiej trawie na samo dno.
- No i po sprawie – powiedział.– Trochę szkoda grata, ale trudno. To podrzuci mnie pan do miasta, nie?
- Oczywiście – odparł natychmiast Sasuke, nie mogąc dać wiary, że poszło tak łatwo z tym krzykaczem. – Proszę – wskazał dłonią auto. Blondyn podszedł do niego i wsiadł. Sasuke zrobił to samo, jednak po chwili wysiadł ze szmatką i przetarł przednią szybę. Miał okazję zobaczyć, jak porysowany jest przód auta i nie spodobało mu się to. Postanowił nie oglądać boku. Wrócił za kierownicę i ruszył.
- Tak w ogóle, to jestem Naruto – przedstawił się blondyn, a Sasuke podał mu własne imię. – Trochę głupio wyszło. Ja nie mam roweru, a pan ma ładnie załatwione to cacko. Nie obejrzał pan boku.
- To samochód służbowy – odparł Sasuke – więc proszę się nie przejmować, nie powinienem mieć z tego tytułu problemów. Jak głowa?
- Wciąż żyję, więc chyba nic mi nie jest. – Naruto wzruszył ramionami. – Nieźle mnie wystraszyłeś, Sasuke. Słyszałem samochód, ale nie miałem pojęcia, że o mnie zahaczy. Już kiedyś miałem wypadek, jak widać, nie skończył się dobrze dla mojej twarzy. – Sasuke zerknął na niego i dostrzegł kilka blizn na jego policzku.
- Przypominają wąsy – wyrwało mu się.
- Prawda? – Naruto zaśmiał się, zwracając twarz ku Sasuke. – Miałem poharataną całą twarz, a zostało tylko sześć blizn, po trzy na każdym policzku. Wszyscy mówią, że są jak wąsy. Miałem szczęście, mogło się to skończyć o wiele gorzej.
            Sasuke chciał wtedy zadać pytanie odnośnie tego wypadku, jednak w tym momencie zadzwonił Itachi. Odebrał i przez chwilę wykłócał się z bratem, tłumacząc mu, dlaczego się rozłączył i dlaczego spóźni się do firmy. Itachi był zły, ponieważ mieli właśnie sytuację kryzysową i papiery, które wiózł Sasuke, były mu niezwykle potrzebne.
            Kiedy się rozłączył, Naruto odchrząknął.
- Słuchaj, nie musisz mnie nigdzie zawozić i zmieniać swoich planów, jak ci się spieszy – rzekł. – Daj mi swój numer, to się później dogadamy w sprawie roweru, a jak dotrzemy do miasta, to wyrzucisz mnie na którymś z przystanków i pojedziesz do pracy.
            Naruto poślinił chusteczkę i zaczął nią ścierać krew z twarzy. Sasuke zerknął na niego.
- Jesteś pewien? Nie chciałbym, by w drodze do domu coś ci się stało albo…
- Spokojnie. – Naruto zaśmiał się. – Nie jestem ze szkła, to tylko małe rozcięcie i kilka siniaków tu i tam. Nie chcę, byś przez mnie miał problemy w pracy.
            I tak zrobili. Gdy wymienili się numerami, a gdy dotarli do miasta, Naruto wysiadł na jednym z przystanków, a Sasuke pojechał do firmy. Następnego dnia zjawił się u Naruto z nowym rowerem, zamiast z gotówką i przez prawie dwie godziny musiał przekonywać blondyna, żeby w ogóle przyjął pojazd, ponieważ Naruto uparł się, że go nie weźmie, bo jego wartość daleko przekracza cenę zniszczonego roweru. Sasuke, kupując go, w ogóle nie zastanawiał się nad ceną, było go stać, a chciał, by nowy rower Naruto służył mu bardzo dobrze i przez długi czas. W końcu jednak blondyn dał się przekonać, pod warunkiem, że Sasuke da sobie postawić kawę. Uchiha się zgodził i cały wieczór spędził w małej kawalerce chłopaka, rozmawiając z nim, pijąc kawę, a potem piwo i zajadając się szarlotką upieczoną przez jego mamę. Dowiedział się wtedy, że Naruto ma od października rozpocząć naukę na miejscowym uniwersytecie. Że wybrał socjologię, bo naprawdę go to kręciło. Że póki co, pracuje w kawiarni jako barman, że kocha sport i że w liceum był w drużynie pływackiej… blondyn gadał i gadał. A najdziwniejsze było to, że Sasuke naprawdę chciał go słuchać. Do domu wrócił taksówką, a następnego dnia po pracy odebrał samochód, przy okazji umawiając się z blondynem na piwo. I tak, od spotkania do spotkania, Naruto zaczął coraz bardziej mu się podobać. Łapał się na tym, że kiedy z nim rozmawiał, miał coraz większą ochotę, by go pocałować. W dodatku blondyn zaczął mu się śnić nocami. Nie miał jednak pojęcia, jak Naruto zareaguje na informację, że Sasuke jest gejem. Nie rozmawiali na takie tematy, gadali głównie o pracy, sporcie, studiach i rodzinie. Problem jednak rozwiązał się sam. Pewnego dnia zabalowali porządnie na jednaj z imprez i kompletnie pijani wylądowali w łóżku w mieszkaniu Sasuke.
            Kiedy czarnowłosy obudził się rano, w pierwszym momencie zupełnie nic nie pamiętał. Dopiero po chwili, widząc nagiego Naruto, śpiącego NA NIM, w jego głowie pojawiły się obrazy z minionej nocy. W pierwszym odruchu przestraszył się tego, jak może zareagować blondyn, gdy się obudzi. Wiedział, że w barze wypili stanowczo za dużo jak na głowę niebieskookiego. No i że to on zaczął całować Naruto, kiedy już znaleźli się w mieszkaniu, a Uzumaki po prostu się temu poddał, zbyt pijany, by logicznie myśleć. Skutek tego był taki, że już po chwili Sasuke zaciągnął go do sypialni.
            Kiedy leżał wtedy w łóżku ze śpiącym Naruto, przeżywał jedną z najgorszych chwil w swoim życiu. Był przekonany, że wykorzystał Naruto. Myślał, że zniszczył ich krótką przyjaźń, bo wolał już mieć Uzumakiego za kumpla do końca życia, niż zupełnie go stracić. Jednak gdy Naruto się obudził, spojrzał na niego, po czym rzekł: „A jednak mi się nie śniło” i obdarzył go jednym z najcudowniejszych swoich uśmiechów, Sasuke poczuł się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. A jeszcze lepiej się poczuł, gdy okazało się, że nawzajem się w sobie kochali, tylko czekając, aż ten drugi da jakiś sygnał.
            Z zamyślenia wyrwał go głos Naruto. Sasuke przekręcił głowę w jego stronę.
- Hmm? – mruknął.
- I jeszcze mnie nie słuchasz! Mówiłem, że o siebie to zadbałeś, draniu, a mi nawet tabliczki czekolady nie kupiłeś na drogę. – Samochód zjechał na pobocze i zatrzymał się. Naruto wskazał palcem jakiś zajazd. – Szoruj mi do sklepiku po czekoladę!
            Sasuke westchnął, zgniótł paczkę po paluszkach i wyszedł. Wyrzucił śmiecia do kosza i poszedł do sklepiku. Wybrał dla Naruto dwie tabliczki czekolady z nadzieniem toffi, a dla siebie kolejną paczkę paluszków, dla odmiany z makiem, a nie słonych. Stojąc w kolejce do kasy, zastanawiał się, jak można lubić coś tak słodkiego, jak czekolada z toffi? Naruto wychodził z założenia, że im coś jest słodsze, tym lepsze i wyjadał cukier z cukiernicy, czego Sasuke już zupełnie pojąć nie potrafił. Sam nie przepadał za słodyczami, od czasu do czasu raczył się ciastem, które Naruto przywoził od swojej mamy i to zupełnie mu wystarczało.
            Kupił czekoladę i paluszki i wrócił do auta. Naruto z radością powitał ukochany smak czekolady i za jednym zamachem pochłonął pół tabliczki. Dopiero potem ruszyli w dalszą drogę i po około godzinie dotarli do rodzinnego miasteczka Naruto.
            Było to niewielkie miasteczko z niedużą liczbą mieszkańców, wyglądające na zadbane i raczej przyjazne. Dotarli na ulicę, przy której stał blok Naruto i zaparkowali pod nim. Uzumaki, rozradowany, wyskoczył z auta, a Sasuke podążył za nim, zabierając z tylnego siedzenia torbę z rzeczami. Naruto był już po egzaminach, a miał jeszcze trzy dni wolnego od pracy, więc Sasuke też załatwił sobie urlop i postanowili, że te trzy dni spędzą z mamą blondyna.
            Ruszyli w stronę klatki schodowej, trzymając się za ręce. Naruto paplał, zdenerwowany, opowiadając mu o swojej mamie. Sasuke tylko się uśmiechał. Cieszył się, że pozna panią Kushinę, słyszał o niej wiele dobrego. Wiedział też, że trzymała ona swojego syna bardzo krótko. Była połączeniem troskliwej matki i sierżanta w wojsku.
            Dotarli na trzecie piętro i Naruto zadzwonił do drzwi.
- Macie otwarte! – Usłyszeli, wiec Naruto nacisnął klamkę i weszli do środka.
- Cześć mamo, jesteśmy! – zawołał Naruto, ciągnąc za sobą Sasuke w głąb małego korytarza. Z drzwi po prawo wyłoniła się niska, rudowłosa, bardzo ładna jak na swój wiek kobieta, którą Sasuke znał z licznych zdjęć. Zielone oczy błysnęły radośnie, a ona obdarzyła ich uśmiechem identycznym jak uśmiech jej jedynego syna.
- Cześć – zawołała, a Naruto natychmiast puścił dłoń Sasuke i przytulił ją.
- Cześć, mamo – powiedział, gdy pocałowała go w policzek, po czym wyprostował się. – Mamo, poznaj Sasuke – rzekł, wskazując dłonią swojego chłopaka. Zielone oczy spojrzały na Sasuke.
- A więc ty jesteś Sasuke? – zapytała Kushina, wymieniając z nim uścisk.
- Tak, proszę pani – odparł.
- Miło cię wreszcie poznać, Sasuke – Uśmiechnęła się po raz drugi, a on odwzajemnił uśmiech. Zapowiadały się bardzo przyjemne trzy dni.

4 komentarze:

  1. Boże, CUDO. Uwielbiam tego one-shota. Niby taki zwyczajny, ale strasznie mnie poruszył, jest taki... Prawdziwy. Wybacz, ale chyba nie jestem teraz w stanie napisać niczego więcej, po prostu przeczytam go jeszcze raz i pójdę spać z nadzieją, że może przyśni mi się ciąg dalszy :D
    Proszę o więcej opowiadań w tym stylu i oczywiście życzę dużo weny~ ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie shoty praktycznie o niczym są najlepsze :3 Troszkę zwykłego życia, jakieś proste miłoście, zero myślenia... tak jak Naruto tutaj wolał horrory gdzie nie trzeba myśleć xD Taki shocik dla relaksu :3 Super Ci wyszedł

    OdpowiedzUsuń
  3. *marszczy brwi* Nie ogarniam tego shota, więc sie nie odzywam.
    Ares; Nie słuchaj jej shot genialny. |
    *mruży oczy* nadal nie ogar. Sorry po prostu.... Kurna nadal nie wiem o co kaman. Liże ogórki i nadal nie ogar.
    Ares; Czy ty... Nie ważne. Krótki ten komnt, bo mi Mrina na kolanach usypia... I jej korekta na telefonie troche wariuje. |
    Korekta? Czekaj gdzie...
    Ares; Ok powodzenia i weny życze.
    ~Mrina88~ & ~Ares~

    OdpowiedzUsuń