środa, 19 grudnia 2012

Za karę

Mówiąc szczerze, nigdy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek będzie groził mi areszt, jak dwadzieścia jeden lat żyję. No dobra, może kiedyś przeszło mi to przez głowę, no ale to było dawno. Spojrzałem beznadziejnie przed siebie, przyglądając się jak lepka, zgniłozielona substancja, pokrywająca każdą powierzchnię w tym budynku, pulsuje drwiąco. Tak mnie to wkurzyło, że złapałem ją, ścisnąłem z całych sił i aktywowałem Chidori.
-Aaaaaaaaaaaaaaaaa! – rozległ się przeraźliwy wrzask mojego towarzysza. Zerknąłem w bok.
            Naruto leżał na ziemi z kunai w ręku, dysząc ciężko.Patrzył na mnie z chęcią mordu w oczach, ale olałem go i wróciłem do pracy.
            Zapomniałem na samym wstępie dodać, że on też dostał karę. Dokładnie taką samą, jak ja. A jak to się zaczęło?
            Dostaliśmy misję, polegającą na odbiciu porwanej dziewczynki. Misję, która zakończyła się klęską nie przez to, że nie byliśmy wstanie odbić małej – ale przez nas. To była nasza pierwsza misja, odkąd wróciłem do wioski. Ja i Naruto pokłóciliśmy się, przez co dziewczynka zginęła.Potem zignorowaliśmy rozkaz Tsunade i próbowaliśmy złapać przestępców, co poskutkowało całkowitym zawaleniem misji i w dodatku śmiercią ojca dziewczynki, zleceniodawcy. Kiedy wróciliśmy do wioski postawiono nam zarzuty. Niesubordynacji i nieumyślnego spowodowania śmierci. Karą miały być trzy miesiące odsiadki.
            Kiedy Naru usłyszał, że ma trafić za kraty, mało nie oszalał. Koniec końców Tsunade się zlitowała i zamiast do więzienia, trafiliśmy tutaj. Do miejsca o wiele gorszego niż każdy z możliwych pierldów.
-Powaliło cię, Uchiha?! – wykrzyknął Naruto, zbierając się z podłogi. Nawet na niego nie spojrzałem.
-Pomyślałem, że może jak potraktuję to prądem, to będzie lepiej odłazić – skłamałem, dotykając ostrożnie pulsującej mazi i wpuszczając w nią impuls chakry, co spowodowało, że natychmiast stwardniała. Zacząłem odłupywać ją trzymanym przez siebie kunai.
-Nie kłam! – wydarł się Uzumaki, celując we mnie palcem. – Nie kłam! Dobrze wiesz, że to coś doskonale przewodzi! Zrobiłeś to specjalnie!
-A nawet jeśli, to co? – zapytałem. Skutek był natychmiastowy. Uzumaki rzucił się na mnie i już w następnej chwili tarzaliśmy się po podłodze, okładając pięściami.
            W tym momencie warto wspomnieć, że nie mogliśmy w tym miejscu używać jutsu, bo na nas obu nałożono specjalną pieczęć. Mogliśmy zbierać chakrę, ale uciekała ona w atmosferę zawsze, kiedy któryś z nas próbował użyć jakiejkolwiek techniki. Mogliśmy tylko porażać naszą chakrą to dziwne coś, co mieliśmy usunąć.
            Naruto uderzył mnie w twarz, co spowodowało, że lekko zwolniłem swój uścisk. Uzumaki złapał mnie za ramiona i już po chwili to on na mnie siedział, dysząc. Po jego wargach spływała krew, miał też sińca na policzku i starego strupa nad lewą brwią, po tym, jak pobiliśmy się przedwczoraj.
-Wystarczy – powiedziałem,podnosząc rękę i wycierając krew, która ciekła mi z nosa. – Przepraszam, zadowolony?
-Nie bardzo – odburknął, ale zszedł ze mnie i pomógł mi wstać. – Nienawidzę tego miejsca!!! – wydarł się, a jego głos odbił się echem od ścian stacji. Uderzył pięścią w jakąś rurę i burcząc, że idzie po kanapkę, odszedł w stronę naszego „mieszkanka”.
            Może teraz wypadałoby wyjaśnić, gdzie byliśmy? Otóż, jak wspomniałem, Tsunade „zlitował się” nad nami, choć żadnemu z nas litości to nie przypominało. Zostaliśmy wraz z Naruto zamknięci w stacji uzdatniania wody,która kilka tygodni temu była miejscem starcia dwóch nukeninów. Jeden z nich użył techniki przywołania i przywołał… to coś. Żaden z ekspertów nie był wstanie powiedzieć, czym właściwie to „coś” jest. Jak dla mnie, jest to rodzaj pasożyta, który rozprzestrzenił się po całej stacji, porósł ściany, rury,wszystkie urządzenia, sufit, nawet tych dwóch nieszczęśników, którzy tu walczyli, a także pracowników stacji, która została natychmiast zamknięta. Jakiś czas trwało ustalanie, jak się pozbyć owej dziwnej substancji, aż w końcu odkryto, iż pod wpływem chakry twardniała i w takiej postaci można ją było zdrapać z tego, na czym wyrosła. I akurat wtedy my zawaliliśmy misję.
            Zamknięto nas tu, pieczętując wszystkie drzwi i okna,żebyśmy nie mogli wyjść, na czas nieokreślony i nakazano pozbyć się „tego czegoś”. Była to ciężka, fizyczna praca gorsza od jakiejkolwiek odsiadki. Nie dość, że marnowało się mnóstwo chakry, to jeszcze trzeba było użyć siły, by odłupać to coś, gdy już skamieniało, od ścian i rur, których w tej stacji była cała masa. Poza tym trzeba było wywieźć stąd cały ten gruz do miejsca, w którym go składowaliśmy, czyli do pustego zbiornika wodnego na parterze. W dodatku tyraniczna Hokage stwierdziła, że na zdrowie nam wyjdzie, jeśli pobędziemy sami i w końcu się dogadamy, dlatego nikogo tu do nas nie przysłała. Musieliśmy we dwóch oczyścić całą stację, by znów mogła służyć mieszkańcom okolicznych wioch.
            Westchnąłem, słysząc, jak burczy mi w brzuchu. Przypiąłem swojego kunai do paska od spodni, wyciągnąłem zza niego ręcznik, otarłem z potu twarz i kark, po czym ruszyłem w tym samym kierunku, w którym poszedł Naruto.
            Na samym początku musieliśmy zrobić tu sobie jakieś dogodne miejsce do spania i przynajmniej w miarę względnego egzystowania. Udało nam się oczyścić mieszkanko dozorcy, a raczej… pomieszczenie, w którym mieszkał dozorca i jego łazienkę. Zajęło nam to dwa dni, ale się udało. Mieliśmy tam kuchenkę, lodówkę, jakąś szafkę, zmieściły się dwa łóżka polowe i nawet dało się zrobić stolik z przekręconej do góry dnem skrzynki, na którym wieczorami graliśmy w karty. Raz w tygodniu zdejmowano pieczęć z głównych drzwi i mogliśmy odebrać żywność na cały tydzień. Mogliśmy też mieć jakieś życzenia odnośnie wyżywienia, więc zgodnie stwierdziliśmy, że chcemy, aby dostarczano nam tu alkohol.
            Mimo, że nie było najgorzej, to po miesiącu brała nas już coraz większa kurwica. Oczyściliśmy na razie tylko górę, został nam jeszcze cały dół. W niektórych miejscach to coś miało grubość centymetra lub dwóch,wiec kiedy skamieniało, to łatwo odłaziło. Ale niekiedy okazywało się, że trzeba to łupać kilofem, bo wyrosło na metr lub dwa szerokości. Naruto w takich sytuacjach tak się wściekał, że powoli zaczynałem się go bać. Nie miałem pojęcia, że ten narwaniec jest aż takim furiatem.
            Dotarłem na miejsce, pchnąłem drzwi i wszedłem do środka.
            Naruto siedział na swoim łóżku, jedząc jakąś kanapkę i popijając ją sake prosto z butelki. Spojrzał na mnie niechętnie, po czym wyciągnął flaszkę w moją stronę, a ja przyjąłem ją z radością. Pociągnąłem zdrowego łyka i usiadłem naprzeciw niego.
-Ktoś tu jest nie w sosie – zauważyłem, ponownie ścierając pot z czoła.
-Weź mne ne denerfuj – prychnął z pełnymi ustami, zabrał mi butelkę i napił się. Przełknął kanapkę i otarł usta. – Nienawidzę tego miejsca. Nienawidzę, że jest tu tak ciemno. Nienawidzę, że okna są takie małe. Nienawidzę, że jestem tu z tobą. Nienawidzę…
-Spokojnie – przerwałem mu,drugi raz zabierając mu butelkę. – Wyluzuj, Naruto. Dopiero miesiąc tu jesteśmy, przed nami, prawdopodobnie, jeszcze ze dwa.
            Zaklął i odebrał mi flaszkę, po czym dopił ją do końca.Trochę się bałem, że mi tu w alkoholizm popadnie, ale mi minęło, kiedy okazało się, że miał naprawdę mocną głowę. Postawił butelkę na naszej stołoskrzynce i polazł do łazienki. Po sekundzie usłyszałem szum prysznica. Zerknąłem na zegarek na nadgarstku.
            Była już osiemnasta. W tym miejscu w ogóle nie przestrzegaliśmy godzin pracy. Braliśmy się do roboty, kiedy nam się chciało, pracowaliśmy bez przerwy kilka godzin, potem zjadaliśmy obiad, znów szliśmy do roboty i wracaliśmy, kiedy już mieliśmy serdecznie dość lub kiedy kończyła się nam chakra. Naruto frustracja brała, że nie może tworzyć klonów. Z jego klonami uwinęlibyśmy się w kilka dni! Ale wtedy nie byłaby to żadna kara.
            Uzumaki wrócił po dziesięciu minutach, ubrany tylko w ręcznik. Już dawno przestaliśmy przejmować się czymkolwiek. Za dnia chodziliśmy ubrani tylko w krótkie spodenki, bo był środek lata i wewnątrz stacji inaczej nie dało się wytrzymać. Kąpaliśmy się w zimnej wodzie nawet po kilka razy dziennie. Upał był kolejnym dobijającym nas czynnikiem.
            Uzumaki przebrał się w swoje zielone bokserki i usiadł na swoim łóżku, wyjmując karty. Oparłem się wygodnie o ścianę u szczytu swojej pryczy, ściągając z siebie pas z narzędziami, wyciągnąłem przed siebie nogi i zgarnąłem karty ze stolika. Spojrzałem na nie i w duchu zakląłem. Gdybyśmy grali na pieniądze, pewnie już dawno przegrałbym nie tylko wszystkie swoje oszczędności, ale i ubrania, dom i nawet psa, gdybym tylko owego psa posiadał. Uzumaki miał nieprawdopodobne szczęście w hazardzie! Kiedyś nawet go o to zapytałem. Drapiąc się po głowie powiedział, że faktycznie, zdarzyło mu się parę razy w życiu coś wygrać, ale nigdy się nad tym nie zastanawiał na tyle, by pomyśleć, że ma szczęście. Gdy zapytałem o przegrane, zamyślił się i wyznał, że nigdy nie przegrał.
            Graliśmy jakiś czas, zapijając karty piwem i zapychając się chipsami. Jeśli chodzi o żarcie, to nie było co narzekać. Może i byliśmy tu zamknięci, może i pracowaliśmy ciężko, ale przynajmniej kiedy nam się chciało,to mogliśmy się i nażreć do woli i schlać do nieprzytomności.
            Kiedy przegrałem już wystarczającą ilość razy,poprawiając przy tym humor Uzumakiemu, poszedłem pod prysznic. Wykąpałem się i kiedy wróciłem, zastałem Naruto czyniącego żarcie na naszej kuchence.
            Człowiek, mieszkając z innym człowiekiem, dowiaduje się czasem o nim zdumiewających rzeczy. Ja, mieszkając z nim, dowiedziałem się na przykład,że potrafi nawet wiele ciekawych rzeczy, a jedną z nich jest właśnie gotowanie.Kiedy zażądał, by dostarczono mu tu książkę kucharską, trochę się obawiałem, ale okazało się to zupełnie niepotrzebne. Ten idiota gotował niemalże po mistrzowsku, więc kiedy pierwszy raz przygotował nam tu domowe ramen dziękowałem za niego niebiosom! Opowiedział mi, że gotuje od jakichś dwóch lat,a nauczył się, kiedy Ichiraku zostało zamknięte na czas trzytygodniowego remontu.
            Godzinę później zajadaliśmy się naprędce skołowaną potrawką, a Naru opowiadał o jakiejś misji z dawnych lat, na której mnie nie było. Słuchałem go jednym uchem, już lekko zmęczony. Nie miałem pojęcia, o której wstaliśmy, w ogóle, przez siedzenie tu kompletnie rozregulowało nam się poczucie czasu. Potrafiliśmy wstać o czwartej rano tylko po to, by położyć się już koło osiemnastej, lub siedzieć do późna i wstać aż po południu.
            W końcu górę wzięło zmęczenie. Naru padł na swoje łóżko i po kilku minutach już chrapał. Położyłem się u siebie i jeszcze chwilę zachwycałem się w myślach niebiańską potrawką, aż w końcu i mnie zmorzyło.
            Byłem shinobi, wiec sen miałem lekki jak chmurka.Wystarczył szmer, jakiś szept lub cokolwiek, zaraz otwierałem oczy. Dlatego wcale się nie zdziwiłem, kiedy obudziły mnie jęki. Przekręciłem głowę i zerknąłem na Naruto.
            Pierwszą moją myślą było, że Uzumaki ma koszmar. Jednak kiedy go zobaczyłem, zdałem sobie sprawę, że dręczy go coś skrajnie innego.Było tak gorąco, że nie potrzebowaliśmy nakryć, tak więc dokładnie widziałem rozpalonego, pogrążonego w głębokim śnie Naruto i wybrzuszenie w jego zielonych bokserkach. Sekundę później Naru zerwał się z sapnięciem. Zaklął szeptem, przetarł twarz i poszedł uspokoić się pod strumieniem wody. Byłem pewien, że prysznic, który wziął, był lodowaty.
            Kiedy wrócił, wciąż udawałem, że śpię. Naru położył się i po chwili znów zasnął, a ja przekręciłem się na drugi bok. Mówiąc szczerze, miałem ten sam problem, co on. Miesiąc celibatu mi doskwierał, ale ja przynajmniej nie byłem taki głupi, by sobie w ogóle nie dogadzać. Kiedy tylko miałem okazję, to sobie trzepałem i cały stres mnie opuszczał. Podziwiałem Uzumakiego, że tego nie robi. Choć, z drugiej strony… może i robił, tyle, że ja nic o tym nie wiedziałem? Kto go tam wie, w każdym razie miesiąc bez tej całej Sayoko, z którą chodził, również i jemu dokuczał.
            Zamknąłem oczy i zasnąłem.
            Następnego dnia obudziła mnie krzątanina Naruto po pokoju. Uzumaki szykował kawę i śniadanie, więc zwlokłem się z łóżka i spojrzałem na niego półprzytomnie. Jeśli rozpatrywać to w takich aspektach, tow tym naszym chorym, więziennym związku było on jak żona. Po chwili dostałem swoją kawę i talerz kanapek.
-Dzięki – mruknąłem. Tylko fuknął, po czym wyszedł z kubkiem swojej kawy. Chyba już zjadł. Westchnąłem, zabierając się za swoje kanapki. Co jakiś czas zdarzało się Uzumakiemu wstać w parszywym humorze i złościć się o byle gówno. Wiedziałem, że przez to i mnie czeka ciężki dzień.
            Dołączyłem do niego po kilkunastu minutach, już najedzony i w miarę szczęśliwy, w przeciwieństwie do niego. Zabraliśmy się za robotę, potem ściągnęliśmy na obiad, by po nim znów wrócić do pracy. Wieczorem natomiast Naru odkorkował nową butelkę.
-Nie za dużo pijemy? – zapytałem, nadstawiając mu kubek. Chciałem z nim normalnie pogadać, ponieważ cały dzień na mnie warczał. Szczerze mówiąc, wkurzał mnie taki Naru.
-Nie – odparł, nalał sobie, po czym wypił za jednym zamachem cały kubek. – Siedzę tu i codziennie dłubię się w tym świństwie. Marnuję chakrę i w dodatku nie mogę wyjść… Pierdolę to, że piję. Mam ochotę, to będę pił i już.
            Zaśmiałem się, kręcąc głową, po czym pociągnąłem ze swojego kubka.
-Jak się rozpijesz, to dopiero będzie – zaśmiałem się. Warknął na mnie, nalewając sobie kolejny kubek.
-No i co? Kogo to obchodzi?!
-Na przykład mnie – powiedziałem spokojnie, wyrywając mu butelkę z ręki. – Naru, weź się uspokój. Najlepiej idź spać.
-Nie pouczaj mnie! – zawołał, zrywając się na równe nogi. Zakorkowałem butelkę i rzuciłem ją pod swoje łóżko. Spojrzałem na niego chłodno. Dyszał wściekły tuż nade mną.
-Nie pouczam.
-A właśnie, że tak! – krzyknął.– Nienawidzę cię, Uchiha! I nienawidzę siedzieć w zamknięciu, do cholery!
            Opadł na łóżko, przekręcił się tyłem do mnie i zwinął w kłębek. Westchnąłem i przeszedłem do niego. Usiadłem koło jego głowy i pogłaskałem go po włosach.
-Zrobimy sobie odwyk od alkoholu – powiedziałem cicho. Wzruszył ramionami.
-Jak chcesz – prychnął. Położyłem się obok niego i oplotłem go ramionami.
-I dzień wolnego, co ty na to?
-Może być.
-I Naru…? – zacząłem, jednak urwałem. Obrócił ku mnie głowę.
-No?
            Nie skończyłem, tylko ująłem go za podbródek i patrząc mu w oczy, zacząłem go całować. Nie zaprotestował. Nie oddał pocałunku. Nawet się nie poruszył, tylko uchylił szerzej wargi. Zacząłem go całować coraz zachłanniej, przyciągając go do siebie. Obrócił się ku mnie całym ciałem, oplótł moją szyję ramionami i pozwolił mi się na sobie położyć. Przesuwałem dłońmi po jego torsie, drażniłem palcami jego sutki, sunąłem nimi po jego żebrach, aż w końcu wsunąłem je pod jego spodnie i ścisnąłem mu pośladki.
-Sasu – wysapał w moje usta, wyprężając się lekko.
-Zamknij się – warknąłem.
-A… - nie pozwoliłem zacząć mu gadać. Gdyby to zrobił, włączyłby moje myślenie i tyle by z tego wyszło. A ja też tego potrzebowałam równie mocno, co on.
            Jedna z moich dłoni zawędrowała na jego przyrodzenie.Zdziwił mnie fakt, że był już nabrzmiały. Sapnął, gdy objąłem go palcami, pocierając. Wyprężył się do tyłu, unosząc w górę biodra.
-Sasuke – jęknął. Właśnie to jęknięcie pobudziło mnie najbardziej. Naruto miał taki cudowny, zachrypnięty głos, przesycony pożądaniem. Aż przeszył mnie dreszcz. Ściągnąłem z niego bieliznę i nachyliłem się nad jego kroczem. Sapnął. Jęknął ponownie.
-Sasuke.
            Wymawiał moje imię wyraźnie, oddychając głośno. W pewnym momencie usiadł i złapał mnie za głowę, aby przyciągnąć ją do swojego krocza. Zacisnąłem powieki, gdy wplótł mi palce we włosy. Bolało.
            W pewnym momencie puścił moje włosy i złapał mnie za ramiona, a potem popchnął. Zdezorientowany przewróciłem się na plecy, a on położył się na mnie i z miejsca zaczął całować. Był ciężki, chciałem się jakoś wygodniej ułożyć, ale złapał mnie za nadgarstki i unieruchomił je nad moją głową. Szarpnąłem głową i uwolniłem się od jego warg.
-Naruto… - wysapałem, oddychając ciężko. – Naruto, to trochę…
            Nie dał mi skończyć, tylko po raz kolejny mnie pocałował.Ścisnął moje nadgarstki jedną ręką, zaś drugą sięgnął pod moje bokserki.Westchnąłem w jego usta, a on uśmiechnął się i przeniósł na moją szyję, poruszając dłonią coraz szybciej. Sapałem, a potem już otwarcie jęczałem, wijąc się pod nim. Próbowałem wyszarpnąć swoje ręce z jego uścisku, ale nie pozwalał mi, trzymając je mocno. Drugą ręką obciągał mi coraz bardziej zawzięcie, by po jakimś czasie zwolnić, a potem znów przyspieszyć. Przestałem się kontrolować, a on podniósł głowę i po prostu mi się przyglądał, nadal nie pozwalając mi na opuszczenie rąk.
-Ja zaraz…! – wyrwało mi się w pewnym momencie, kiedy poczynał swoją dłonią wyjątkowo śmiało. – Naru, ja zaraz…! Ja już!
            Doszedłem w jego rękę, dysząc. Naruto przyjrzał się jakoś dziwnie swojej oblepionej moją spermą dłoni, po czym spojrzał mi w oczy i zsunął ze mnie bieliznę.
-Podnieś nogę – szepnął ochrypłym głosem, a ja wytrzeszczyłem na niego oczy.
-Nie!
-Podnieś nogę – powtórzył szeptem i pocałował mnie mocno. Spięty, nie mogąc uwierzyć, że tak to się toczy, uniosłem jedną nogę, wciąż próbując uwolnić nadgarstki. Czułem się… nie miałem pojęcia, jak się czułem. Wiedziałem, że to moja wina, ponieważ sam go sprowokowałem. To ja go pocałowałem, chcąc uprawiać z nim seks, wyobrażałem sobie jednak nas, razem, w nieco innych rolach. Siebie, przede wszystkim, w zupełnie innej roli.
            Wsunął we mnie palec, a ja o mało co nie zachłysnąłem się własną śliną. Ponownie zerwałem kontakt naszych ust, szarpiąc głową. Wygiąłem się do tyłu.
-Wszystko dobrze? – wysapał Naruto, poruszając palcem. Sytuacja chyba coraz bardziej go podniecała, podczas gdy ja… czułem coraz większy dyskomfort. Znów zapragnąłem, by uwolnił moje dłonie, ale nie miałem siły się z nim szarpać.
            Kiwnąłem nieznacznie głową, zaciskając powieki. Poczułem język Naruto w swoim lewym uchu.
-Robiłeś to już… z facetem? –spytał blondyn z lekkim wahaniem. Otworzyłem gwałtownie oczy, a on w tym samym momencie wsunął we mnie drugi palec. Jęknąłem, wyprężając się.
-A… a… a ty? – przez chwilę nie mogłem dobyć z siebie głosu. Bolało. Znów.
-Z Gaarą – odparł, poruszając we mnie dwoma palcami. Przez chwilę trwałem w szoku.
-Pieprzyłeś się z Gaarą? –z awołałem w końcu, a potem jęknąłem, bo dołożył trzeci palec. Jego ruchy z chwili na chwilę były coraz bardziej niecierpliwe, jakby nie mógł się doczekać, kiedy już będę gotowy. W głowie mi wirowało i nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje.
-Nie spinaj się tak – szepnął Naruto, kiedy wyjął swoje palce i złapał mnie pod kolanem. Serce waliło mi jak szalone, bo zdałem sobie nagle sprawę, że zwyczajnie położyłem mu się jak na talerzu! Z własnej woli, choć w planach miałem, że to ja go przelecę!
-Nie…! – wydyszałem, gdy poczułem jego męskość, przymierzającą się do wejścia we mnie. Spojrzał mi w oczy. – Nie, czekaj… puść mnie…!
-Ty doszedłeś – powiedział oskarżycielsko, lekko wydymając zaczerwienione policzki. Gdybym nie był tak podniecony i jednocześnie zestresowany, pewnie bym się roześmiał.
-Nie… puść, chcę się tylko inaczej położyć…
-Chcę patrzeć w twoje oczy!
            Na chwilę mnie wcięło. Jak ja miałem z nim rozmawiać, w ogóle, co za absurdalna sytuacja. Patrzyłem chwilę w jego oczy, nie mając pojęcia, co powiedzieć, aż w końcu opuściłem powieki i przekręciłem głowę w bok.
-Rób… rób co chcesz –szepnąłem.
            Pochylił się i zaczął całować mnie po twarzy, a gdy lekko przekręciłem się w jego stronę, zaatakował moje usta, w tym samym momencie wsuwając we mnie czubek swojej męskości. Jęknąłem, mimo iż nasze wargi wciąż były sczepione i uniosłem wyżej nogi, a po chwili oplotłem go nimi w pasie. Zacząłem zawzięcie oddawać jego pocałunki, by to na nich się skupić, a tymczasem Naruto wchodził coraz głębiej, przysparzając mi tym coraz więcej bólu. Jednocześnie czułem też ogromne podniecenie, zarówno mój jak i jego oddech przyspieszył, na czole wystąpiły mi krople potu.
-Wszystko… dobrze…? – wysapał Naruto, całując mnie po szyi. Był już we mnie cały, jednak nie poruszał się, bym mógł się rozluźnić.
-Tak…
            Poruszył się, a ja zacisnąłem dłonie w pięści, odchylając głowę. Bardzo chciałem, by puścił moje nadgarstki, chciałem go… objąć. Naruto chyba jednak nie zdawał sobie sprawy z moich pragnień, jedną ręką przytrzymywał moją nogę, poruszając się coraz szybciej. Czułem jego język na mojej szyi, zataczał nim kółeczka, a po chwili zassał mi się na skórze, by zostawić na niej malinkę. Był gorący, ale to było nic w porównaniu z ogniem, który szalał w mojej klatce piersiowej. Czułem ogniste ciepło wewnątrz mnie, buchające z klatki piersiowej i policzków. Do moich nozdrzy docierał podniecający zapach potu, nasze ciała ocierały się o siebie, Naruto wsuwał się i wysuwał, z każdą chwilą coraz szybciej. Jego pchnięciom towarzyszył dreszcz, który przenikał moje ciało, przebiegając wzdłuż kręgosłupa.
-B-boli! – wyrwało mi się z ust, gdy przyspieszył jeszcze bardziej. Czułem to wszystko tak intensywnie, a jednocześnie wszystko działo się tak szybko, że zdawało się nierealne…
-Prze-przepraszam – wyszeptał mi w usta, ale wcale nie zwolnił. – Ja zaraz… zaraz skończę… - jęknął, wtulając się w moją szyję. Zacisnąłem powieki, starając się rozluźnić wszystko inne i nie myśleć o tym, że boli bardziej. Naruto pchnął jeszcze kilka razy i doszedł we mnie, dysząc w moją szyję. Przez chwilę nie poruszał się, a potem uwolnił moje ręce, nie miałem jednak siły ich opuścić. Naruto uniósł się lekko na łokciach, pocałował mnie, a potem wysunął się z mojego wnętrza i opadł na materac obok.
            Leżałem, patrząc w sufit i uspokajając oddech. Czułem jego ciepło obok mnie, ale skupiony byłem na nie skupianiu się na bólu, który pozostał po jego obecności we mnie. Jednak, z której strony bym na to nie spojrzał, nie żałowałem.
-Zdradziłeś swoją dziewczynę – odezwałem się po dłuższej chwili. Ku mojemu zdumieniu, Naruto zachichotał.
-Sayoko to tylko koleżanka – przekręciłem głowę, by na niego spojrzeć. Przecież chodzili ze sobą, sam mi to mówił. – W rzeczywistości jest lesbą.
-L… jest lesbijką? – zdumiałem się. – Jak to?
-Tak to, to dobra przykrywka… - powiedział, podpierając się na łokciu. Wyciągnął rękę i dotknął mojego policzka. – Byliśmy razem na misji i nakryłem ją, jak całowała się z inną dziewczyną. Wiesz, w Konosze nie ma wielu homoseksualistów… więc ja i Sayoko kryjemy siebie nawzajem, żeby nie było plotek… potem, kiedy już będę Hokage, będą o mnie myśleć jak o Tsunade teraz… że wybieram samotność, że z byłą mi się nie udało…
-Naruto… - przerwałem mu, wlepiając w niego oczy. – Ty… ty jesteś gejem?
            Zaczerwienił się, ale skinął głową.
-Tak – przyznał. Spojrzałem w sufit.
-O-od kiedy?
            Zachichotał.
-Przypuszczam, że od zawsze –odparł. Uniosłem rękę i dotknąłem swoich warg.
-Jak mieliśmy po dwanaście lat i pocałowaliśmy się w klasie, wtedy, gdy na mnie wpadłeś… wtedy też?
-Też – mówił prześmiewczym tonem, ewidentnie ze mnie kpił, ale jakoś nie mogłem sobie tego wszystkiego w głowie poukładać.
-I jak…
-Sasuke, ja cały czas, niezmiennie, byłem gejem – powiedział dobitnie. – I, nie żebym miał cię dobijać, ale pragnę ci przypomnieć, w razie gdybyś sam nie zauważył, przed chwilą się ze mną przespałeś, a jestem facetem, dodatkowo, Sasuke, ty sam tego chciałeś.
-Wiem – odparłem. Nagle zdałem sobie sprawę z faktu, że to, iż był ze mną tu zamknięty mógł dla niego wyglądać zupełnie inaczej, niż dla mnie. Przecież, tyle razy spacerowałem przed nim w samej bieliźnie i... czy on liczył na to, że pójdziemy ze sobą do łóżka?! Jeżeli tak, to faktycznie podałem mu się jak na talerzu. – Nie spodziewałem się tylko, że ty… em…
-Chciałeś być moim pierwszym? – zachichotał, a ja spłonąłem rumieńcem. Odchrząknąłem.
-Idę spać – chciałem się podnieść, ale złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
-Śpijmy razem – szepnął. Westchnąłem, wywracając oczami i ułożyłem się wygodniej. – I tak nas nikt nie nakryje.
-Faktycznie – mruknąłem i zamknąłem oczy. Teraz było mi już wszystko jedno, podejrzewałem jednak, że od tej chwili to całe „za karę” może już wcale nie być tak straszną karą, jak Tsunade przypuszczała.

9 komentarzy:

  1. wspaniałe!!!!!!!!!!
    sasuś w roli uke - genialne <3 ale i tak wolę, jak naruciak jest taki słodki i niewinny :**

    OdpowiedzUsuń
  2. och, fapałabym, ale dziewczynki nie powinny xD cóż, po raz pierwszy spotykam się z Sasuke w roli uke, i przyznam, że fajnie to wymyśliłaś. Jedyne do czego mam pretensje to ''Naru'' i ''Sasu''. Jakoś tak nigdy nie lubiłam tego w opisie . Jak w dialogach to jeszcze, jeszcze ;3 no ale co ja tu będe o tym co mi się nie podobało pisać, zajebisty one-shot, i tyle ♥ ~Nagato

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham I uwielbiam x3 lubie jak sa w swoim swiecie shinobi I ciekawa to misja byla xD fajnie mieli ; 3 duzo weny zycze na przyszlosc I wiecej takich cudeniek dla nas prosze ^-^

    OdpowiedzUsuń
  4. ohayo~~ moz troszke za późno xd no Ale =3 emmm mam pytanko tak dawNo oglądałam 1 serie że juz nie pamiętam ;_; czy ta "kara" ona jest prawdziwym zdarzeniem z Naruto czy sobie ja wymyśliłas bo cos kojaze :3 - YoOomi of cours x.x

    OdpowiedzUsuń
  5. Sasuke w roli uke *___________________*
    Marzenia się jednak spełniają. ;-;

    OdpowiedzUsuń
  6. Sas w roli uke no, no nie spodziewałam się. Wyobrażałam to sobię inaczej xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Elooo...
    Ares; Och zamknij sie przed chwilą sie witaliśmy.
    Ojej coś ty taki wrażliwy?
    Ares; Zaczynasz mi działać na nerwy.
    Co ma piernik do wiatraka?
    Ares; Tyle samo liter.
    O_o ojej, rzeczywiście. Ale odchodzimy od tematu.
    Ares; Fakt. No więc tak... Ja sie pytam JAK ON URZYŁ CHIDORI SKORO MIELI ZABLOKOWANE TECHNIKI?!?!?!
    Nie przejmuj sie on uwielbia czepiać sie ludzi.
    Ares; Po drugie...
    ...Rozwaliła mnie sytuacja:
    ,, -Chcę patrzeć w twoje oczy!
          Na chwilę mnie wcięło. Jak ja miałem z nim rozmawiać, w ogóle, co za absurdalna sytuacja. Patrzyłem chwilę w jego oczy, nie mając pojęcia, co powiedzieć, aż w końcu opuściłem powieki i przekręciłem głowę w bok.
    -Rób… rób co chcesz–szepnąłem."
    Po prostu... Zaczęłam sie śmiać. Wybacz, wiem, że jestem szurnięta, ale ten moment mnie powalił na kolana.
    Ares; I to tak dosłownie. Sąsiedzi przyszli do nas byśmy sie uciszyli.
    Po trzecie... ,, -Chciałeś być moim pierwszym? – zachichotał, a ja spłonąłem rumieńcem. " Sasu spłonął rumieńcem! Na moją babcie z beretem (ja wcale nie mam babci z beretem e-e ani troche) rozumiem, że Sasu jako uke, bo imie takie ma, ale szok.
    Ares; Oddaje mi komórke, bo sie kawą zakrztusiła. Młahahaha. Tak czy siak fajny pomysł z tą mazią i...
    ... Sex był zarąbiasty, Aresek sie tego słowa wstydzi. ( *Ares nie może zaprzeczyć*) Pozdro i...
    Ares; Weny życze.
    ~Mrina88~ & ~Ares~

    OdpowiedzUsuń
  8. Sasuke w roli uke coś uroczego (heh) chciałabym więcej takich shotów i opowiadań

    OdpowiedzUsuń