-Nie mogę uwierzyć, że
gadałeś o tym z Tsunade – burknął Naruto. Było już długo po północy, ale oni
nie patrzyli na zegarek, zajęci pieszczotami. Naruto nie spodziewał się, że
Uchiha może mieć w sobie takie pokłady namiętności. No dobra, niby za ich
pierwszym razem nieco się z tym ujawnił, ale na przykład ten ich pierwszy raz
dzisiaj, a właściwie już wczoraj, jakiś szczególnie namiętny nie był – obaj
byli spragnieni siebie tak bardzo, że w sumie nie trwało to długo. Dopiero
potem, po ugaszeniu pierwszego pożaru, ich ciała znów się splotły, tym razem w
namiętnej, długiej, pełnej potu i jęków walce. Naruto aż nie mógł uwierzyć, że
to się dzieje. Po tak długiej niepewności, po tych cholernych trzech dniach
podpuszczania Uchihy, by choćby zasygnalizował, że coś iskrzy, że jednak coś
jest na rzeczy… Po tym wszystkim ten drań tak bezczelnie się przyznał, że
jednak chciał się bzykać. Dopiero teraz, po wszystkim, w tych kilku minutach
dyszącej ciszy nasunęła mu się refleksja – po co to wszystko? Czy nie mogli
ominąć tego wszystkiego, co było skomplikowane i po prostu zacząć od tego
momentu? Jak widać dwóch facetów też mogło to robić i wcale źle nie było. Wręcz
przeciwnie, było fenomenalnie!
-Chciałem mieć pewność, że
to bezpieczne – mruknął Uchiha, obejmując go ściślej. Leżał za plecami Naruto,
przytulając go, z twarzą w jego włosach. – Nie miałem pojęcia, jak to jest z
tymi sprawami, gdy w grę wchodzi ciąża.
-Babcia Tsunade pewnie do
tej pory się śmieje – szepnął zawstydzony Naruto.
-No to niech się śmieje –
odparł Sasuke, a Naruto poczuł, jak ten wzrusza ramionami. – Lepiej dmuchać na
zimne, takie jest moje zdanie. Poza tym Tsunade poradziła mi również, byśmy,
no… nadrabiali teraz, bo później może być… hn… niewygodnie. Dla ciebie.
Naruto jęknął i schował twarz w poduszkę.
-Z wielkim brzuchem –
wymamrotał. Sasuke przesunął rękę i położył ją na jego brzuchu. Pocałował go w
ucho.
-Z pięknym, wielkim
brzuchem – wyszeptał. Naruto przekręcił się lekko i spojrzał mu w oczy.
-Sasuke, a… mogę o coś
zapytać?
-O wszystko – odparł
Uchiha, całując go po szyi.
-Bo… Mieszkamy ze sobą już
tyle czasu… Powiedz mi… Czemu dopiero teraz? Ja… myślałem, że już ci się nie
podobam…
Uchiha westchnął, a potem oparł czoło o jego ramię.
-To nie tak – szepnął.
-To jak? – naciskał
Naruto. Sasuke wziął głęboki oddech.
-Ty nie mogłeś mi się
podobać… wcześniej… - wyszeptał. – Nie, nie, posłuchaj… - dodał Sasuke, gdy
Naruto już otworzył usta, by coś powiedzieć. – Po prostu… Nawet jeśli ciągnęło
mnie do ciebie, nawet jeśli uwielbiałem z tobą rozmawiać, chciałem spędzać z
tobą każdą chwilę, śmiać się z tobą i nawet jeśli zdarzało mi się o tobie
fantazjować… - Naruto wstrzymał oddech, a jego serce zabiło – to nie mogłem
sobie pozwolić na te uczucia, bo… bo moim celem było odbudowanie klanu,
rozumiesz? Gdybym był gejem, to byłby koniec mojego nazwiska… A potem ty
zamieniłeś się w dziewczynę i Boże, Naruto, nawet sobie nie wyobrażasz, co ja
przeżywałem… co ja miałem w głowie… Zwariowałem na twoim punkcie, już od
pierwszej chwili… A ty na każdym punkcie dawałeś mi znać, że mnie nie chcesz… i
się wyprowadziłeś. A potem Tsunade powiedziała mi, że to dlatego, że ty również
coś poczułeś… I sam wiesz, co potem zrobiłem.
Przerwał, a potem uniósł głowę i pocałował nagie ramię
Naruto.
-Później odmieniłeś się i
ustaliliśmy, że nie będziemy o tym pamiętać. Znów się nie widywaliśmy i znów
szalałem. Aż w końcu okazało się, że jesteś w ciąży…
-Ale przecież… - jęknął
Naruto. – Ty nie chciałeś dziecka…
-Nie. To jest właśnie to,
czego chciałem najbardziej… A dziecko z tobą… - Urwał, jakby zabrakło mu słów.
Jednak Naruto cały czas czegoś nie rozumiał.
-Byłeś wtedy zły… -
przypomniał mu.
-Na własną głupotę –
odparł bez wahania. – Bałem się, że zagroziłem twojemu życiu, że naraziłem cię
na niebezpieczeństwo, ale gdy się okazało, że wszystko jest w porządku, że ty
jesteś bezpieczny, a dziecko rośnie i nic mu nie zagraża… Byłem wtedy
najszczęśliwszy na świecie… Pragnąłem już tylko, byś coś do mnie poczuł…
-Od początku coś czułem –
jęknął Naruto. – Ale bałem się, że ty nic nie czujesz.
-A ja, że ty nic nie
czujesz – odrzekł Sasuke i zaśmiał się. Naruto uniósł głowę i pocałował go w
usta. Wszystko już sobie w końcu wyjaśnili i teraz już nic nie mogło być źle.
Już nic nie miało prawa się popsuć.
Następne dni były dla Naruto jednym z najlepszych okresów
jego życia. Większość złych dolegliwości minęła, za to stanowczo wzrósł mu
apetyt. Zjadał obiady z dwóch dań, obfite śniadania i kolacje, do tego
koniecznie podwieczorek i jakieś przegryzki w międzyczasie. Sasuke oczywiście
dbał, by było to zdrowe jedzenie i pilnował, by Naruto za bardzo nie opychał
się słodyczami.
Ogórki i herbatniki nadal stanowiły dla niego ulubioną
przekąskę, często też wypijał zalewę ze słoika, a Sasuke, za każdym razem gdy
to widział, odwracał głowę.
Najlepsze jednak w tym wszystkim były wspólne noce,
przepełnione namiętnym seksem. Naruto jak do tej pory nie miał nikogo na stałe,
Sasuke również nie. Dla Naruto było to coś niezwykłego, mieć u boku kogoś, kto
zawsze był. Jego dawne marzenia zamieniły się w rzeczywistość – dni wypełnione
były czułościami, pocałunkami, przytulaniem się. Wspólne oglądanie filmów, czym
przeważnie umilali sobie wieczory, kończyło się przeważnie seksem na kanapie. W
sumie wspólne prysznice tez się tym kończyły, podobnie gotowanie i wiele innych
rzeczy. Naruto miał niesamowicie ogromną ochotę na seks i niemal cały czas o
nim myślał.
Niedługo po ich pierwszym razie, który tak właściwie był
drugi, odwiedziła ich Tsunade. Babcia co prawda rozbawiona była zachowaniem
Sasuke, ale zażartowała na ten temat tylko kilka razy, bardziej interesując się
zdrowiem Naruto. Często też odwiedzała ich Sakurka, a raz nawet przyszedł Sai,
ale tylko po to, by przynieść Sasuke jakieś papiery.
Plotki krążące po wiosce, jakoby Sasuke miał mieć z jakąś
dziewczyną dziecko, niestety wciąż krążyły, tym bardziej, że pewnego dnia
Sasuke zjawił się w domu z… niebieskim kocykiem w reklamówce pod pachą. Jak sam
stwierdził, po prostu zobaczył go na sklepowej wystawie i musiał kupić. Kocyk
był kwadratowy, niebieski, z dużym, białym misiem, wyhaftowanym idealnie
pośrodku. Zaowocowało to rozmową o płci dziecka, która przebiegła dość…
nieśmiało. Obaj pragnęli syna, co do tego nie było wątpliwości, ale przecież
prawdopodobieństwo, że urodzi się dziewczynka, wynosiło pięćdziesiąt procent.
Tak więc ustalili, że nie będą pytać Tsunade o płeć dziecka i poczekają do
narodzin. A właściwie do momentu, kiedy Tsunade dziecka z Naruto nie wyjmie, bo
przecież w jego wypadku do prawdziwych narodzin dojść nie mogło.
A skoro już Sasuke kupił kocyk, to pewnego dnia Naruto
postanowił się wybrać z Sakurą na zakupy, a właściwie na razie tylko na zwiady,
by zorientować się w cenach i w ogóle w atrybutach potrzebnych dziecku.
Potrzebowali w końcu całej masy rzeczy – od ubranek, smoczka i butelki, aż po
łóżeczko i resztę mebli. Do tego przybory do kąpania, pieluszki, nosidełko,
kocyki… Naruto w ogóle nie orientował się w tych wszystkich rzeczach, było tego
tak wiele. I właśnie dlatego zabrał ze sobą Sakurę – ona się na tym znała
lepiej od niego.
W sumie chodzili po sklepach ze dwie godziny. Naruto
postanowił też coś kupić dziecku, żeby nie było tak, że tylko Sasuke o tym
myśli, więc od siebie kupił smoczek. Tak więc mieli już dwie rzeczy. To jakimś
dziwnym trafem wprawiło go w euforię – dwie rzeczy dla ich przyszłego dziecka!
I z każdym tygodniem miało ich być więcej!
Do domu wrócił w podskokach, jednak, ku swojemu zdumieniu,
nie zastał w nim Sasuke. Zajrzał do kuchni, ale była pusta, podobnie sypialnia.
W łazience też go nie było, a gdy złapał za klamkę swojego byłego pokoju, ten
okazał się zamknięty. Zdziwiony przeszedł do salonu i już chciał się walnąć na
kanapę, by tam na Sasuke poczekać, jego uwagę przykuł jakiś ruch na tarasie.
Zdziwiony Naruto podszedł do okna i przyklejając policzek do szyby, wyjrzał na
zewnątrz. Jakież było jego zdziwienie, gdy zobaczył tam Sasuke!
Uchiha był chyba w swoim świecie, bo przecież Naruto go
wołał, a ten nie odpowiedział, co znaczyło, że go nawet nie usłyszał. Klęczał
na tarasowych deskach, wśród narzędzi i pucował… dziecięce łóżeczko. Naruto
gapił się na niego chwilę, a potem podszedł do oszklonych drzwi, otworzył je i
wyszedł na zewnątrz.
-Wołałem cię – odezwał
się, a Sasuke drgnął i obejrzał się na niego.
-Ach, już jesteś! –
zawołał.
-No jestem – odparł
Naruto. – Co ty wyprawiasz? – spytał z ciekawością. Sasuke uśmiechnął się do
niego.
-Naprawiam łóżeczko –
odparł.
-Aha. A skąd je masz? –
pytał dalej Naruto.
-Ze strychu.
-To gra w irytowanie mnie?
Sasuke zaśmiał się.
-To moje stare łóżeczko –
odparł wesoło. – Trzeba je wyczyścić, bo było całe w kurzu i pajęczynie. Potem
poskręcać śrubki, niektóre wymienić i pomalować. I będzie jak nowe! – Ucieszył
się. Naruto przeniósł wzrok z niego na do połowy wyczyszczone łóżeczko dla
dziecka. No cóż, w tej chwili wyglądało żałośnie, kilka szczebelków było
przekrzywionych, a jeden z biegunów chyba odpadł, ale Naruto nie chciał psuć
radości swojego partnera – skoro ten chciał naprawiać to łóżeczko, to okej, on
nie miał nic przeciwko.
-Dooobra – powiedział. –
Em… zrobić ci herbaty? Kanapki?
-Byłbyś aniołem – odparł
Sasuke, wracając do szorowania łóżeczka. Naruto jedynie machnął na niego ręką i
umknął stamtąd jak najszybciej.
Gdy wrócił do Sasuke z herbatą i kanapkami, ten gwiżdżąc
pod nosem mył zawzięcie szczebelki łóżeczka. Naruto usiadł sobie w wiklinowym
krześle na tarasie, stawiając tacę z jedzeniem na stoliku obok.
-Jedzenie – odezwał się do
Sasuke. Ten obrócił się ku niemu, uśmiechnął szeroko i zgarnął z talerza jedną
z kanapek. Naruto jedynie westchnął. Właśnie stracił chłopaka na rzecz
łóżeczka.
Siedział na tym wiklinowym krzesełku chyba z godzinę,
lekko przysypiając. Praktycznie sam zjadł wszystkie kanapki, bo Sasuke zbyt był
zajęty, by jeść. Herbaty też nie wypił, wystygła całkowicie. W końcu jednak
poderwał się na nogi, zadowolony.
-Ha! – wykrzyknął. –
Spójrz!
Naruto rozchylił powieki i spojrzał na łóżeczko.
Wyglądało jak wcześniej, ale nie było już takie brudne. Zrobione było z jasnego
drewna i raczej dość toporne, ot, małe wiezienie na biegunach. Naruto wzruszył
ramionami.
-No, łóżeczko – rzekł.
-No powiedz chociaż, że ci
się podoba! – odparł Sasuke. Naruto wywrócił oczami.
-Podoba mi się –
powiedział dla świętego spokoju.
-Więc chodź ze mną –
powiedział Uchiha, wyciągając rękę. Naruto zmarszczył nos, ale ujął jego dłoń i
dał się pociągnąć do salonu. Nie zatrzymali się tam jednak, tylko wyszli na
korytarz i skierowali do byłego pokoju Naruto. Sasuke wygrzebał klucze z
kieszeni i otworzył drzwi.
Weszli do środka, a Naruto opadła szczęka. Pokój był
całkowicie pusty, zniknęły wszystkie jego meble, został tylko gołe,
pomarańczowe ściany. Obrócił się wokół siebie, a potem spojrzał na Sasuke.
-Czy ty tu chcesz…?
-Tak – przytaknął Sasuke.
– Tu zrobimy pokój dla dziecka.
Naruto jeszcze raz rozejrzał się dookoła, a potem
uśmiechnął.
-Trzeba pomalować… i kupić
meble… i wszystko…
Sasuke skinął głową.
-Tylko… skoro nie chcemy
wiedzieć, jaka jest płeć dziecka, to jak pomalujemy? Nie możemy zrobić różowo
czy niebiesko?
-Pomalowałbyś pokój na
różowo? – spytał Naruto, a Sasuke uśmiechnął się szeroko.
-Dla córeczki – odparł.
Naruto parsknął śmiechem.
-Pomalujemy na zielono – powiedział, a Sasuke uniósł brwi.
-Przecież ty nie lubisz
zielonego!
-Co z tego? Zielony będzie
neutralny. A reszta rzeczy w różnych kolorach. Powinno być ładnie – rzekł,
wyobrażając sobie, jak urządzą to pomieszczenie. Sasuke podszedł do niego i
objął go od tyłu, przytulając. Cmoknął go w kark.
-Na pewno będzie ładnie –
szepnął. – A co powiesz, byśmy przetestowali podłogę w tym pokoju?
Naruto uniósł jedną brew, a potem obrócił się ku niemu.
-Ale pod warunkiem, że
sprawdzimy też parapet – szepnął, a Sasuke zaśmiał się.
-Z przyjemnością…
Pewnego dnia, pod koniec trzynastego tygodnia Naruto się
ubierał. Sasuke był już w kuchni i robił im śniadanie. Uzumaki wygrzebał z
szafy swoje czarne spodnie, wciągnął je na siebie i chciał zapiąć, ale…
-ŁAAAA!!! Sasuke, chodź tu
szybko! – wrzasnął. Nie minęła sekunda, a Uchiha pojawił się obok niego.
-Co?! Co się stało?! –
zapytał przerażony. Naruto wskazał mu na swój rozporek.
-Patrz! Patrz!
Złapał za rozporek i spróbował zapiąć guzik, ale wyraźnie
brakowało centymetra. Uchiha wytrzeszczył oczy, a potem opadł na kolana.
-Rośnie – szepnął,
wpatrując się z uwielbieniem w jego brzuch, a Naruto się skrzywił. Jak do tej
pory Sasuke padał przed nim na kolana po to, by postawić mu maszt.
-Ano rośnie – odparł,
dotykając swojego brzucha. Sasuke położył dłoń na jego dłoni i spojrzał mu w
oczy. W jego oczach malowało się takie uczucie, że Naruto osunął się na kolana
i zaczął go całować.
-Kocham cię – wyszeptał
wtedy Sasuke, a Naruto zadrżał w jego ramionach.
-Ja ciebie też –
odszepnął.
Następnego dnia Sasuke miał misję, za to Naruto odkrył,
że jedzenie papryki powoduje u niego zgagę. Było to okropne uczucie, którego
nie umiał zabić i męczył się przez długi czas, nim ta minęła. Za to kolejnego
dnia, gdy Uchiha miał wolne, rozpoczęli malowanie pokoju dziecka. Sasu kupił
wiadro zielonej farby, wałki oraz pędzle i zaraz po śniadaniu zabrali się do
dzieła.
Sasuke malował sufit i ściany u góry, zaś Naruto ściany
na dole, a także rogi oraz miejsca przy futrynach drzwi i okien. Naruto mógłby
użyć klonów i wtedy poszłoby im dużo szybciej, ale klony go ostatnio wkurzały,
sądząc, że to takie zabawne, że oryginał jest w ciąży. Miały też tendencję do
macania go po brzuchu i bezczelnego łaszenia się do Sasuke, więc wolał ich nie
przywoływać. Denerwowały go.
Ogólnie, pomalowanie pokoju zajęło im około trzech
godzin. Potem zrobili sobie w nim piknik na podłodze, podziwiając efekt swojej
pracy i znów pili ich szampana, czyli sok marchewkowy, tym razem z dodatkiem
jabłka i pomarańczy.
Wkrótce potem zaczęli kupować pierwsze meble. W tym celu,
po raz pierwszy od miesięcy, wybrali się gdzieś razem. Może nie była to idealna
randka, ale Naruto jakoś nie chciał się pokazywać z Sasuke gdzieś na wiosce,
tym bardziej, że bał się, iż ktoś odkryje prawdę. A właściwie, dwie prawdy – o
tym, że jest z Sasuke i że będzie miał z nim dziecko. Naruto nie miał pojęcia,
za którą z tych rzeczy byłby uznany za większe dziwadło. Niby Tsunade i Sakurka
dość łatwo ich zaakceptowały, ale Naruto podejrzewał, że reszta już by taka
wyrozumiała i tolerancyjna nie była. A nie chciał się stresować z powodu
głupich ludzi, i tak mu czasem odwalało i kłócił się z Sasuke bez powodu. Co
prawda ostatnio zawsze kończyło się to seksem, ale mimo wszystko podczas kłótni
był zestresowany. A stres był zły i w ciąży należało go unikać.
Wybrali meble w neutralnym, jasnym kolorze, z kolorowymi
klamkami. Naruto bardzo się one podobały, a wracając ze sklepu zakupili jeszcze
farby do pomalowania zmontowanego przez Sasuke łóżeczka. Gdy następnego dnia
meble dotarły, spędzili cały dzień na montowaniu ich i zakładaniu. Oczywiście
Sasuke nie pozwolił mu niczego dźwigać, wiec Naruto był tam raczej dla ozdoby,
ale jak tylko mógł coś zrobić, to zaraz pomagał. Gdy było potrzeba więcej rąk,
Sasuke tworzył klony, ale one też były wkurzające. Po prostu Naruto czuł się
wśród kilku Sasuke nieco rozkojarzony i zdenerwowany, bo każdy z nich na zmianę
chciał buziaka, albo głaskał go po głowie, twarzy, brzuchu. Jeden Sasuke był nadopiekuńczy, a
trzech czy czterech Sasuke to już by go dosłownie zamęczyło na śmierć tą opieką. Jeśli
jednak chciał, by meble jeszcze tego dnia stały i wisiały na miejscu, musiał
ich jakoś znieść.
W piętnastym tygodniu ciąży brzuszek był już zaokrąglony.
Zauważyli to póki co tylko oni, bo odwiedzająca ich Sakurka jeszcze niczego nie
widziała. Za to poradziła mu, jak radzić sobie ze zgagą, która mu ostatnio
dokuczała i której powoli zaczynał mieć dosyć. W dodatku Sakura przyniosła im
prezent, pierwszy prezent dla ich dziecka – śliczne, kolorowe śpioszki dla
noworodka. Naruto gapił się na nie przez pół godziny, nie mogąc uwierzyć, że
dziecko po narodzinach będzie takie małe! Spodziewał się większego. Sasuke za
to zdawał się wszystko doskonale wiedzieć i Naruto podejrzewał, że dzieje się
tak za sprawą jego poradnika, który notabene został przez niego tak zbunkrowany,
że Naruto więcej go już nie widział. Zresztą, nie przeszkadzało mu, że Sasuke
go czyta, jeśli to miało pomóc.
W dodatku Sakura powiedziała im coś jeszcze – że nawet
już od teraz ich dziecko może ich słyszeć, choć w pełni wykształcony aparat słuchowy
będzie ono miało dopiero w dwudziestym czwartym tygodniu. Zaleciła im jednak,
by mówić do dziecka, co podobno miało mu pomagać. Jeszcze tego samego wieczora
przed snem Sasuke wygrzebał skądś swoją starą książkę z bajkami, posadził Naruto
na łóżku przed sobą, podwinął jego koszulkę i zaczął czytać do jego brzucha.
Jak się to skończyło, Naruto nie wiedział, bo zasnął po kilku stronach, ale był
gotów to znosić, jeśli Sasuke to uszczęśliwiało. Uchiha miał fioła na punkcie
ich dziecka i widać tak już miało zostać.
dopiero tutaj komentuje, a swoje ogólne przemyślenia względem opowiadania napisze na końcu. jak na razie wiedz, ze udało Ci się to ŚWIETNIE! moim zdaniem wcale nie jest przeslodzone, były bardziej cykierkowe opowiadania ;-) Sasus-tatus jest genialny, rozwala mnie :3
OdpowiedzUsuńMnie to oglnie cale rozwala nie tylko cukierkowy Sasu...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale tyle że twoje inne opowiadania zawsze mi się podobały, to jest dla mnie zbyt przesłodzone i nierealne ;P
OdpowiedzUsuń"Jeszcze tego samego wieczora przed snem Sasuke wygrzebał skądś swoją starą książkę z bajkami, posadził Naruto na łóżku przed sobą, podwinął jego koszulkę i zaczął czytać do jego brzucha." To było genialne xD
OdpowiedzUsuńHaha! Genialne xD z tym masztem to się uśmiałam "XD Sasuś-tatuś^^ co za przeznaczenie :d
OdpowiedzUsuń