Świątynia wypełniona była
wiernymi aż po same brzegi. Naru przyszła wcześniej, dzięki czemu zajęła
miejsce blisko ołtarza. W ten sposób później, o północy, nie będzie musiała się
przepychać, by zbliżyć do Niko, tylko po prostu wyjdzie z ławki i uklęknie.
O dziesiątej rozpoczęły się
modły, składające się głównie ze śpiewów w nieznanym Naruto, aczkolwiek pięknym
języku. Cała msza była jakby przedstawieniem, kapłanki śpiewały i tańczyły,
wznosiły świece i kłaniały się przed pomnikiem Tatti. Naru patrzyła na to
zachwycona, podziwiając ich subtelne, pełne gracji ruchy i wsłuchując się w
niesamowite głosy. Z każdą mijającą chwilą serce biło jej coraz głośnej,
ponieważ każdy mijająca minuta przybliżała ją do północy i tym samym zbliżała
do bycia sobą. Naru czekała na to pół roku, całe pół roku bycia kobietą.
Pragnęła już końca tego wszystkiego, chciała wrócić do wioski, być sobą,
odzyskać przyjaźń Sasuke.
Cały czas patrzyła na
zegar, i gdy wskazówki w końcu przesunęły się na godzinę dwunastą, szybko
wystąpiła z ławki i uklękła przed ołtarzem. Zaraz podfrunęły do niej odziane w
biel kapłanki, z Niko na czele. Główna kapłanka położyła jej dłonie na włosach
i zaintonowała smutną pieśń, która została podjęta przez jej pomocniczki i
wiernych. Cała świątynia rozbrzmiała żałośnie, jakby nawet otaczające ich
pomniki żałowały, że ktoś rezygnuje ze swojego życzenia. Śpiew trwał krótko, bo
zaledwie minutę, ale Naru miała wrażenie, jakby każdy wyśpiewany dźwięk
przeszywał ją na wskroś, docierając aż do jej duszy. Trzęsła się podczas całej
modlitwy, mając takie uczucie, jakby ktoś wbijaj jej igły w całe ciało.
Gdy Niko zamilkła, w
świątyni zapanowała absolutna cisza. Zdezorientowana Naru podniosła się z kolan
i spojrzała na kapłanki. Te odwróciły się od niej.
-Idź już – szepnęła Niko. – Wróć rano!
Skinęła
głową, wycofała się, a potem obróciła na pięcie i czym prędzej wybiegła ze
świątyni.
W
miasteczku trwał festyn, zewsząd rozbrzmiewała muzyka. Ludzie cieszyli się,
kupowali pamiątki, bawili. Ją to nie obchodziło, chciała jak najszybciej
dotrzeć do hotelu, zamknąć oczy po to, by je rano otworzyć i być już sobą. Pędziła co
sił główną ulicą miasteczka, a potem szybko skręciła w wąską alejkę, która, jak
wiedziała, była skrótem do jej hotelu. Nie chciała czekać.
Biegła,
lecz nagle znikąd wyłonił się jakiś cień. Zdezorientowana zamarła, a cień
zniknął sprzed jej oczu i pojawił się za nią. Silne ręce oplotły ją w pasie i
wciągnęły w jakiś ciemny zakamarek tej ponurej, wąskiej uliczki. Kurde, że też
akurat teraz musiał się jej trafić jakiś nieszczęśliwy przestępca! No właśnie, jak
coś złego, to przytrafiało się tylko jej!
Zaczęła
się szarpać i chciała krzyknąć, ale zasłonił jej usta. O dziwo, był bardzo
silny i nie mogła mu się wyrwać, a to było już coś! Może to nie był przypadkowy
przestępca, ten ktoś musiał rangą dorównywać Hokage, by mieć z nią szanse!
Została
pchnięta na ścianę i przez chwilę nie wiedziała, co się dzieje. Zdezorientowana
spojrzała przed siebie i ujrzała zbliżające się do niej, błyszczące, tak dobrze
znane, czarne tęczówki. W następnej chwili miękkie usta oprawcy zmiażdżyły jej
wargi.
Zadrżała,
gdy napastnik przycisnął ją do ściany całym swoim silnym ciałem. Jego dłonie
zacisnęły się na jej nadgarstkach, uniemożliwiając jej obronę. Tylko, czy ona
chciała się bronić? Jego pocałunki były takie żarliwe, sprawiały, że dygotała w
jego ramionach. Gdy naparła na nią jeszcze mocniej, jęknęła w jego wargi.
Odsunął się trochę.
-Sasuke – wysapała. – Nie możesz…
-Dlaczego? – zapytał. Nie odpowiedziała,
a on znów zaczął ją całować, coraz mocniej, coraz namiętniej, jak nikt nigdy.
Gdy znów uwolnił jej usta i zaczął całować jej szyję, przez długi czas nie
mogła złapać oddechu.
-Sa… Sasuke… Ja dziś w nocy… ja się
odmienię – wyjęczała skołowana, bo wargi Uchihy zostawiały ogniste ślady na jej
skórze. Boże, to było takie przyjemne! Nie chciała, by przestawał, w tej chwili
cała należała do niego i tylko do niego.
-Wiem – odparł, nie przestając całować
jej szyi.
-Więc dlaczego? – spytała, a on uniósł
głowę i przyłożył czoło do jej czoła.
-To twoja ostatnia noc – szepnął, a jego
kuszący oddech owionął jej usta. Patrzyli sobie w oczy. – Ostatnia noc w ciele
kobiety. Naruto… wykorzystajmy ją…
Jęknęła,
a gdy puścił jej nadgarstki, owinęła mu ręce wokół szyi i przyciągnęła go do
siebie. Już nie myślała, miała to wszystko głęboko gdzieś, fakt, że nie powinni
tego robić, zupełnie się nie liczył. Za to liczył się Sasuke, który był tu,
teraz i całował ją jakby świata poza jej ustami nie widział, jakby świat poza
nimi, połączonymi w pocałunku, nie istniał.
Sasuke
poruszył dłońmi i coś szarpnęło ich ciałami. W następnej chwili wylądowali na
hotelowym łóżku w jej pokoju. Nie miała pojęcia, skąd drań wiedział, gdzie
wynajęła pokój i nie obchodziło ją to. Miała go tu i teraz, całego tylko dla
siebie, w tę ostatnią noc, kiedy mogli być razem. Zapomniała o wszystkim i
zanurzyła się w doznaniach.
Świat
nabierał kształtu w dźwiękach. To dźwięki dotarły pierwsze do śpiącego Naruto.
Dopiero później dołączyło do tego rozkoszne uczucie ciepła, drugie ciało za
plecami, zapach pościeli, nieco nieprzyjemny smak w ustach, a gdy uchylił
powieki, bystre światło. Odruchowo zasłonił oczy dłonią i jęknął. Kto nie
zasłonił zasłonek?
Ziewnął
przeciągle i obrócił się, by objąć ciepłe ciało, które spało za nim. Jednym
okiem zarejestrował błogi wyraz na twarzy Sasuke i uśmiechnął się. Drań był
słodki, kiedy spał. Naruto przytulił się do niego.
…
-Kurwa!
Zerwał
się w sekundzie i stanął obok łóżka, z góry patrząc na zagrzebanego w białą
pościel Sasuke, który nawet się nie obudził, mimo że Naruto przed chwilą dość
gwałtownie zareagował. Zdezorientowany Naruto rozejrzał się po pokoju. Był to
hotelowy pokój, który sam wynajął, no tak. Sasuke… napadł go wczoraj i nakłonił
do…
Naruto
jęknął i ukucnął przy łóżku, zaciskając dłonie na głowie. Przespał się z Sasuke
ostatniej nocy swojego babskiego życia! Spał z Sasuke! Boże, Sasuke był… O
Boże, Sasuke był w nim, tam, kurka, w środku!
Odruchowo
spojrzał na swoje krocze i odetchnął z ulgą, bo był już mężczyzną. Zakrył
dłonią usta, by opanować spazmatyczny oddech. Na chwilę ogarnęła go panika. Jak
mógł tak dać się ponieść, do jasnej ciasnej… nie, nie ciasnej. Do jasnej
cholery, no! Przecież to był Sasuke, jego kumpel! Kumpel, a nie kochanek!
Koledzy nie robią sobie takich rzeczy, nawet jeśli jeden był dziewczyną i przez
niemal pięć miesięcy ryczał za każdym razem, gdy na myśl mu przyszło imię tego
kolegi! To nie fair! Jak Sasuke mógł wykorzystać fakt, że Naruto się w nim
podkochiwał, będąc dziewczyną? Dlaczego w ogóle podkochiwał się w Sasuke?! W
tym podłym draniu bez uczuć i bez serca! W tym podłym, zimnym…
Ale
Sasuke nie był wcale zimny ubiegłej nocy, o nie… Wręcz przeciwnie, Sasuke był
taki gorący, że aż parzył. I taki namiętny, i jego głos, taki męski… I dłonie
na skórze Naruto takie stanowcze i spragnione… a jego pocałunki takie
przyjemne… I to, jak się poruszali we wspólnym rytmie, namiętnie, dziko…
Potrząsnął
głową, bo te wspomnienia stanowczo za bardzo mu się podobały. Ostrożnie
podniósł głowę i zerknął na śpiącego Sasuke. Drań wtulał głowę w poduszkę, jego
czarne, roztrzepane włosy okalały jego twarz, opadając na kark. Na szyi miał
malinkę, a Naruto jęknął cicho, widząc ją. Nawet nie pamiętał, że zrobił mu
malinkę!
Podniósł
się i usiadł na skraju łóżka, tyłem do Uchihy. Czuł się dziwnie w swoim dawnym
ciele, ale jednocześnie wiedział, że w końcu wszystko jest na miejscu. Zakrył
twarz dłońmi, zastanawiając się, co robić. Budzić Sasuke? Naruto wcale nie miał
ochoty z nim teraz rozmawiać. Bo co miał mu powiedzieć? Sam chciał się wczoraj
kochać, nie myślał trzeźwo, gdy Sasuke tak nagle się pojawił i zaczął go
całować. Prawie pięciomiesięczna rozłąka sprawiła, że i on pragnął wtedy Uchihy.
No właśnie, wtedy! Wtedy, by był dziewczyną!
-O rany! – westchnął w swoje dłonie.
-Naruto? – spytał głos za jego plecami,
lekko zachrypnięty i tak doskonale znajomy po tym, co stało się w nocy. Naruto
zesztywniał, nie odejmując rąk od twarzy. Sasuke się obudził.
Za
jego plecami przez kilka sekund panowała cisza, aż w końcu Naruto tego nie
wytrzymał i obrócił się lekko, spoglądając na czarnowłosego. Sasuke siedział na
łóżku, był roztrzepany i ku zdumieniu Naruto, trochę podrapany na torsie.
Przeczesał palcami włosy i spojrzał na niego. Zmierzył jego ciało krótkim
spojrzeniem.
-Och – wyrwało mu się.
-Och? – zapytał Naruto.
-Jesteś sobą – wyszeptał Sasuke, a na
jego bladych policzkach pojawiły się lekkie rumieńce. Odchrząknął. – I… i jak
się czujesz?
-Jak ktoś, kogo zerżnięto w nocy! –
zawołał, a Sasuke skrzywił się.
-Nie… ekhm… nie zerżnąłem cię, tylko się
kochaliśmy – poprawił go, siląc się na spokój. – Po prostu.
Naruto
poczuł, jak i on czerwienieje. Skulił się, obejmując rękami.
-Jak mogłeś…?
-Nie widziałem niezadowolenia na twojej
twarzy – odparł Sasuke, a Naruto jęknął cicho.
-Co nam w ogóle strzeliło do głowy, to nie
powinno się stać! Po co tu przybyłeś? Nie mów mi, że po to, aby się ze mną
przespać?! – warknął Uzumaki, znów obracając się w stronę Sasuke. Ten
odchrząknął, po raz kolejny przeczesując włosy palcami.
-Cóż… Prawda wygląda tak, że Czcigodna
Tsunade w swej łaskawości wyjaśniła mi, czemu odeszłaś… czemu odszedłeś z
Konohy do Suny – powiedział, a Naruto wytrzeszczył oczy. Tsunade go wydała? –
Więc czym prędzej wyruszyłem, by cię tu spotkać. Dotarłem wczoraj rano, chciałem
cię błagać, byś się nie przemieniał, ale zdałem sobie sprawę, że… no… że jeśli
wymuszę na tobie zmianę decyzji, będziesz nieszczęśliwy. Wiedziałem, że nie
chcesz tamtego ciała, że ci się nie podoba, że pragniesz być sobą. Dałem sobie
spokój, a to… to, co zrobiłem w nocy… Wyszło spontanicznie. Obserwowałem cię.
Wybiegłaś… łeś… wybiegłeś z tamtej świątyni, nadal w jej ciele… Zrozumiałem, że
pewnie odmienisz się tak, jak ostatnio, gdy zaśniesz… i zadziałałem. Nie miałem
złych intencji, musiałem… Ty w żeńskiej postaci jesteś jedyną osobą, w jakiej
się kiedykolwiek zakochałem, Naruto – szepnął na koniec, odwracając głowę, by
Naruto na niego nie patrzył.
Uzumaki zamarł w bezruchu, lekko porażony. To z całą pewnością była najdłuższa
wypowiedź Sasuke, jaka kiedykolwiek padła z jego ust. No, może prócz głupiego
pieprzenia o treningach. Naruto patrzył na przyjaciela, a potem westchnął
głęboko, by się uspokoić. Wyznanie Sasuke miło połaskotało brzuch i wprawiło w
drżenie. Ale on już nie był dziewczyną!
-O kurde – szepnął na wydechu, a Sasuke
znów na niego spojrzał. Był lekko zaczerwieniony. – Ja… myślałem, że jak odejdę
z wioski, to ci to przejdzie – jęknął.
-Nie przeszło – odparł Sasuke. Chwilę
patrzyli sobie w oczy, aż Naruto odwrócił wzrok.
-To życzenie – szepnął. – Wiesz… Nie
zdradziłem ci jego treści, bo się wstydziłem, bo… jego treść… ja sobie
zażyczyłem, byś ty, Sasuke, znalazł sobie miłość, wiesz? A następnego dnia już
byłem dziewczyną. Wstydziłem się ci to powiedzieć .
-Więc po części dlatego nie mogłem ci się
oprzeć? – spytał Uchiha.
-Myślę, że tak – odparł Naruto. Poczuł
dotyk zimnych palców na plecach i wzdrygnął się. Zerknął na Uchihę. Ten miał
smutną minę.
-Nic nie poradzimy na to, co się stało –
powiedział Sasuke. – Po prostu się stało i już. Ty się odmieniłeś, powinniśmy
wracać do wioski.
-Zapomnimy o tym, okej? Nie było tego,
albo było, ale o tym nie gadamy. Chwila absolutnej niepoczytalności, tak?
-Tak – przytaknął Sasuke. Naruto znów
odetchnął i skinął głową.
-To ja… idę pod prysznic. Potem muszę
jeszcze iść do Niko…
-Dobrze…
Naruto
wstał szybko, zgarnął plecak, w którym miał swoje męskie ubrania i czym prędzej
czmychnął do łazienki. Na miejscu oparł się o umywalkę, a potem szybko przemył
zaczerwienioną twarz. Co mu się wczoraj stało? Jak mógł nie pomyśleć o tym, co
będzie rano, gdy obudzi się obok Sasuke w ciele faceta?! Jak mogło mu odbić do
tego stopnia?! Jak Sasuke mogło odbić do tego stopnia, przecież Uchiha nie
robią takich rzeczy! A jednak… On… w nocy… był taki namiętny…
-Nie myśl o tym, głąbie! – warknął do
siebie, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Twarz znajoma, ale nie widziana od
pół roku. Dotknął swojego policzka. Znów był facetem, dzięki temu czuł się o wiele
lepiej. Odetchnął kilka razy, a potem poszedł pod prysznic.
Wykąpał
się, wytarł i ubrał w swoje normalne ubrania. Potem wziął głęboki wdech i
wrócił do pokoju.
Zastał
Sasuke siedzącego na skraju łóżka, w samych bokserkach. Na widok jego gołej
klaty Naruto zaczerwienił się lekko i odwrócił spojrzenie. Nie miał zielonego
pojęcia, jak z nim teraz rozmawiać, czuł się mega onieśmielony, wystarczyło
jedno spojrzenie w stronę Sasuke, by przed oczami stawały mu sceny z ich
wspólnej nocy. Sasuke był naprawdę dobry w łóżku.
Uchiha
wstał i bez słowa poszedł do łazienki, a Naruto usiadł na fotelu w kącie
pokoju, objął kolana ramionami i zapatrzył się w przestrzeń. W całym swoim
życiu nie czuł się tak skrępowany, jak teraz. Chciałby powiedzieć, że to
wszystko przez Sasuke, że to czarnowłosy zaciągnął go do łóżka, ale nie byłaby
to do końca prawda. Naruto chciał tego, Sasuke był tylko odważniejszy od niego i to
zainicjował. Co prawda gdyby się nie pojawił, do niczego by nie doszło. Ale
gdyby Naruto został w wiosce, już dawno by to zrobili. No i to on wypowiedział
to głupie życzenie! To on chciał na siłę uszczęśliwiać Uchihę no i wyszło z
tego wielkie bagno! Bo Naruto, za co by się nie wziął, zawsze musiał to
schrzanić!
Wrócił
Sasuke. Naruto uniósł głowę i spojrzał na już kompletnie ubranego przyjaciela.
Sasuke też był zawstydzony, chyba nie wiedział, co ma powiedzieć.
-To… idziemy do Niko, tak? – spytał w
końcu, a Naruto skinął głową.
-Tak, idziemy – potwierdził.
Pozbierali
swoje rzeczy i opuścili pokój. Naruto wymeldował się w recepcji i obaj opuścili
hotel.
Całą
drogę do świątyni nie odezwali się do siebie nawet słowem. Naruto nie miał
pojęcia, co mógłby powiedzieć, Sasuke chyba podobnie. Gdy dotarli na miejsce,
poprosili jedną z pomocnic głównej kapłanki, by sprowadziła Niko. Białowłosa
przyjaciółka pojawiła się przy nich kilkanaście minut później.
-Naruto! – zawołała, wchodząc do przedsionka
świątyni, w którym czekali. – O, i Sasuke! A mówiłeś, że Sasuke nie przyszedł!
-Je… - Naruto odchrząknął. – Jednak
przyszedł – powiedział, wymieniając z kapłanką uścisk i pocałunki w policzki.
Następnie Niko uścisnęła Sasuke, po czym cofnęła się i popatrzyła na nich z
szerokim uśmiechem.
-Więc wszystko jest dobrze, tak? Naruto,
wszystko gra?
-No… tak. Tak, odmieniłem się –
powiedział.
Niko
przyjrzała im się uważnie, marszcząc nos.
-Stało się coś? – spytała. Naruto
uśmiechnął się sztucznie.
-Nie, skąd! – zawołał. – Co się mogło
stać, nie? Zaraz wyruszamy w drogę powrotną do wioski, jeszcze tylko pójdziemy
coś zjeść, co nie, draniu?
-Tak – odpowiedział Sasuke.
-No widzisz. Więc trzymaj się Niko,
dziękujemy ci za wszystko i do zobaczenia, nie? Możemy się jeszcze kiedyś
wprosić na jakąś imprezę tutaj, co nie?
-Oczywiście – odparła kapłanka. – Cieszę
się, że pomimo tego, co się stało, wciąż chcecie tu wrócić. Szczęśliwej drogi,
Naruto, Sasuke…
Uścisnęli
ją po raz kolejny i milcząc między sobą, opuścili świątynię.
Obiad
zjedli w jakimś najbliższym barze, a potem wyruszyli do Konohy.
Podróż
z Sasuke była dla Naruto bardzo trudna. Przez te kilka dni drogi praktycznie
się do siebie nie odzywali. Byli dwójką przyjaciół, którą poniosło, która się
ze sobą przespała, a teraz nie mogła wrócić do dawnych relacji sprzed tego
„incydentu”. Naruto, za każdym razem, gdy spoglądał na Sasuke, przypominał
sobie zdarzenia z ich wspólnej nocy. Wargi Sasuke oznaczały jego pocałunki.
Dłonie Sasuke oznaczały palący dotyk. Cały Sasuke nagle zaczął oznaczać seks i
Naruto nie mógł na niego patrzeć. W całym swoim życiu nie przypuszczał, że
kiedykolwiek zrobi to z Sasuke. Uchiha zawsze był kumplem, najlepszym
przyjacielem. Naruto czuł coś do niego, ale nie było to coś takiego!
Sam
Sasuke też nie starał się jakoś nawiązać rozmowy. Dla czarnowłosego musiało to
być tak samo krępujące, jak dla Naruto. Sasuke unikał kontaktu z nim, właściwie
obaj skrzętnie unikali jakiegokolwiek dotyku, nawet przypadkowego. Przez całą
drogę zamienili między sobą dosłownie kilkanaście nic nieznaczących słów i
zwrotów, a tak, głównie milczeli. Skłoniło to Naruto do zastanawiania się, czy
kiedykolwiek w przyszłości między nim a Sasuke będzie znów normalnie. Czy po
tym, co zrobili, będą umieli dalej śmiać się i wygłupiać w swoim towarzystwie
tak, jak robili to dawniej, czy ta jedna noc jednak na zawsze ich podzieli?
Miał nadzieję, że z czasem obaj zapomną i wrócą do przyjaźni, że tylko na razie
rana jest świeża, a z czasem się zagoi. Naruto wiedział, że ze swej strony już
zawsze będzie pamiętał noc z Sasuke, ale wiedział też, że w przyszłości nie
będzie nią sobie zaprzątał głowy. Jeśli i Uchiha tak zrobi, może znów będą
kumplami?
Gdy
dotarli do wioski, nie konsultując się ze sobą od razu skierowali się do
Tsunade. Obaj wiedzieli, że pierwszą rzeczą, jaką powinni zrobić, było
zameldowanie się u Hokage i potwierdzenie powrotu Naruto do normalnego stanu.
Naruto, będąc w Konosze, poczuł się znacznie lepiej. Tu miał przyjaciół, tutaj
była babcia Hokage, no i powrót do wioski oznaczał przyszłe misje, na których
nie będzie już myślał o Sasuke. Naruto potrzebował zająć czymś głowę.
Przed
drzwiami gabinetu Hokage on i Sasuke wymienili krótkie spojrzenie, lecz zaraz
obaj odwrócili wzrok. Sasuke zapukał.
-Wejść! – zawołała Hokage. Sasuke pchnął
drzwi i weszli do gabinetu.
Tsunade
siedziała przy biurku obłożona papierami. Gdy podniosła na nich orzechowe oczy,
jej twarz rozpromienił uśmiech.
-Naruto! – zawołała. – I to w swojej
własnej postaci! Jak się czujesz?!
-Doskonale – odparł, śmiejąc się lekko.
Sasuke zamknął za nimi drzwi i obaj zbliżyli się do biurka. Tsunade wstała i
podeszła do nich. Po chwili przykładała już zieloną dłoń do czoła Naruto.
-Jak wakacje w Sunie? – spytała, a Naruto
wzruszył ramionami.
-Nudno – powiedział. - Co się działo w wiosce?
-Nic specjalnego – odparła. – Gdy cię nie
ma nikt nie umila nam czasu dziwnymi przygodami.
Zaśmiał
się, a ona cofnęła rękę z jego czoła.
-Cóż, znów wygląda na to, że wszystko
jest w jak najlepszym porządku. Witaj z powrotem. Widzę, że Sasuke cię znalazł.
Naruto
poczuł, jak na policzki wpełza mu zdradliwy rumieniec.
-T-tak – powiedział zakłopotany, drapiąc
się po głowie. Zerknął na Sasuke, ale ten patrzył gdzieś w bok. – Wszystko jest
dobrze.
-Uhum – przytaknęła Tsunade patrząc na nich
tak, jakby rozumiała między słowami. Nie odezwała się jednak na ten temat i
Naruto był jej za to bardzo wdzięczny. – Pewnie chcecie już iść i odpocząć,
zwłaszcza ty, Naruto. Nie wiadomo, czy nie będzie jakichś skutków ubocznych.
Wypocznij po podróży i zgłoś się do mnie jutro, dobrze.
-Tak jest! – powiedział, a Tsunade
jeszcze raz zmierzyła spojrzeniem jego i Sasuke, po czym pozwoliła im odejść.
Wyszli
z gabinetu i zeszli na dół. Tam, już na świeżym powietrzu, popatrzyli na
siebie.
-To… cześć – odezwał się Sasuke, a Naruto
skinął mu głową.
-Cześć – powiedział i obaj odeszli, każdy
w swoją stronę.
A to... no ale... co to... ech >.<
OdpowiedzUsuńJa, jak to ja, mając zbereźne myśl, miałam cichą nadzieję, że pokusisz się na opisanie ich aktu miłości.. ale sie nie doczekałam. Jedynie jakieś niedociągnięte półsłówki, pff! Noo trudno się mówi, może uznałaś, że prawdziwi fani yaoi się oburzą, a ja jedna nieprawdziwa nie warta zachodu xd
I teraz ta krępująca cisza. Jeju, aż mi się dziwnie to czytało, tak smutno, bo tych wszystkich wesołych notkach... no cóż. resztę doczytam jutro.. w sensie dzisiaj ale później xd
Dobranoc!
wez boze ZROBILI TO ZROBILI TO ZROBILIIIII .....! ale teraz to sie dopiero zacznie ale szkoda ich mi..ja tego z kumplem..no jednak nie wiec mi ich szkoda ale jak tego chcieli..wez boze powinnas zostac zawodowa pisarka :3
OdpowiedzUsuńAle mam zaciesz :D ! troche smutno zakonczylas notke tak jak by nie bylo juz nadziei dla nich :c musze czytac dalej bo nie usne dzisiaj w nocy :'D <3
OdpowiedzUsuńBrak radości, motyle w brzuchu pozabijane ;-; to chyba przez tą końcówke >.<
OdpowiedzUsuń