zapraszam:
Zamek
przyozdobiony został w zieleń i czerwień – barwy rodów Uzumaki i Uchiha.
Wszędzie, gdzie tylko można, powieszono tkaniny w tych kolorach, zawieszono
kwietne wieńce, plecione tak pięknie i w tak skomplikowane wzory, że Naruto nie
mógł przestać się nimi zachwycać.
Było tu
nico zimniej niż w Konosze, ale książę nie narzekał, wiedząc, że w stolicy Oto,
dużo bardziej oddalonej na północ, będzie o wiele chłodniej, a może nawet
będzie tam śnieg. Śnieg! Naruto widział go zaledwie kilka razy w życiu, nawet w
zimie na południu rzadko on padał.
Nie
uważał zimna za przeszkodę – wyobraźnia odsuwała mu tysiące pomysłów, jak
narzekać na mróz i tym sposobem mieć pretekst do tulenia się do męża. Wyobrażał
go sobie jak Kakashiego, tyle że w jego fantazjach nie było twarzy, bo zapewne
książę Sasuke wyglądał inaczej. Do Naruto dotarły informacje, że miał ciemne
włosy. Że był wysoki, nawet bardzo wysoki i że uważano go za przystojnego.
Większość informacji oczywiście Iruka wyłudził od swojego kochanka. I dobrze.
Przynajmniej dzięki temu Naruto wiedział, że jego mąż nie jest brzydki.
Po raz
kolejny wygładził przód swojej nieco cieplejszej niż pozostałe, błękitnej
tuniki, którą w talii ściągnął szerokim, skórzanym pasem, a potem jeszcze
poprawił płaszcz, który narzucony miał na ramiona. Chwilę temu przybył do zamku
strażnik będący na zwiadzie, zawiadamiając, że na horyzoncie dostrzegł delegację
księcia Sasuke. Pospiesznie wiec przygotowano komitet powitalny, który ustawił
się na schodach przed głównym wejściem do posiadłości. Naruto już za chwilę
miał poznać Sasuke.
-
Spokojnie, mój książę – szepnął mu do ucha Iruka, kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Łatwo
powiedzieć – odparł Naruto. – To nie ty za chwilę poznasz przyszłego męża. Ty i
twój kochanek znacie się… dogłębnie… a ja co mam powiedzieć? - Twarz Iruki
spłonęła rumieńcem, a Naruto uśmiechnął się z satysfakcją. Uwielbiał dogryzać
nauczycielowi, tym bardziej, że dwudziestodziewięcioletni mężczyzna, przecież
tak doświadczony, wciąż się czerwienił, gdy tylko książę nawiązywał do jego
romansu z Lordem Kakashim. – Jak się prezentuję? – spytał, by zmienić temat, aby
Iruka mu się przypadkiem nie zapowietrzył.
- Jak
zdenerwowana panienka przed ślubem – odparł Iruka, by go podrażnić, a Naruto
spojrzał na niego wściekle. Miał ochotę wbić mu łokieć między żebra, ale się
powstrzymał.
-
Jeszcze raz nazwiesz mnie panienką, a moja zemsta będzie straszna – syknął do
nauczyciela. Iruka zaśmiał się i rozczochrał mu starannie ułożoną grzywkę,
przekrzywiając diadem, który zdobił jego czoło.
- Już
dobrze, mój młody panie – rzekł ze śmiechem. Naruto fuknął i czym prędzej
poprawił biżuterię na czole, nerwowo spoglądając w stronę bramy. Nie mógł się
doczekać, cały dygotał.
Potem
zerknął na stojącego pośrodku komitetu powitalnego króla. Ojciec był spokojny,
a on za to trząsł się coraz bardziej. Był tak bardzo ciekaw, jaki jest książę
Sasuke? Czy naprawdę jest tak przystojny, jak go opisywano? Czy
dziesięcioletnią różnicę wieku bardzo będzie po nich znać? Jak właściwie
wygląda? Jaki naprawdę jest?
Niby
Naruto mógł o wszystko to wypytać Lorda Kakashiego, ale przecież nie wypadało,
a nie chciał się wydać posłańcowi narwanym młodzieniaszkiem. W końcu to Kakashi
donosił Sasuke! Zapewne książę Oto już go o wszystko wypytał i Kakashi mu o
Naruto opowiedział. Tylko co mówił? Jak go przedstawił? Te pytania wykańczały
Naruto, chciał już znać narzeczonego! Już! W tej chwili!
Nagle
zabrzmiały trąby, obwieszczające, że goście przybyli. Naruto drgnął jak
oparzony i wlepił spojrzenie w bramę, przez którą na dziedziniec wjeżdżała
delegacja z Oto. Naruto złapał Irukę za łokieć, widząc dumnych mężczyzn w
zwartym szyku wjeżdżających na plac. Wszyscy byli bardzo wyniośli, w większości
ciemnowłosi, poubierani w wojskowe mundury i płaszcze z futer zwierząt. Którym
z nich był Sasuke? Którym?
- Co
jak co… - szepnął do Iruki, wciąż obserwując żołnierzy – ale ci z Oto potrafią
wyglądać…
- To
prawda – odszepnął Iruka, wypatrując w tej delegacji Kakashiego. Gdy go
spostrzegł, jego twarz pokryła się soczystym rumieńcem. Naruto uśmiechnął się
do siebie, widząc reakcję służącego. Znów zerknął na jeźdźców z Oto.
Nie
miał pojęcia, który z tych groźnie wyglądających panów był jego narzeczonym.
Mógł być nim każdy, bo od każdego z nich biła duma i wyniosłość. I każdy z nich
był drogo odziany. Wszyscy razem wyglądali naprawdę imponująco.
Delegacja
zatrzymała się i dostojnicy zaczęli zsiadać z koni, a z karety wysiadł sam król
Oto, odziany w bardzo wytworne szaty, z królewskim płaszczem na ramionach i w
koronie. Gdy się ustawili, Naruto znów złapał Irukę za łokieć. Dostrzegł
narzeczonego. Wiedział, że to on, zarówno po miejscu, które zajął obok samego
króla, jak i po minie i twarzy. Ktoś taki, jak mężczyzna, którego dostrzegł, po
prostu musiał być księciem.
Książę
Sasuke był wysoki… bardzo wysoki, i słusznie, bo Naruto do niskich nie należał,
a marzył mu się mąż większy silniejszy od niego, żeby bez problemu móc go nosić
na rękach. Jego przystojną twarz okalały półdługie, kruczoczarne włosy. Jego
czarne oczy w kształcie migdałów patrzyły uważnie. Ubrany był w czarną szatę,
na ramiona narzucony miał płaszcz z wilczego futra. Biła od niego… stanowczość
i władczość. To nie był młodzieniec, tylko dorosły mężczyzna. Jego podbródek
zdobił lekki zarost, w końcu był w podróży. Jego oczy drapieżnie przeczesywały
zebranych na schodach ludzi, aż padły na niego. Jego usta wygięły się w wilczym
uśmiechu, a Naruto drgnął i obrócił się bokiem do mężczyzny, by nie musieć mu
patrzeć w czarne, groźne oczy. Złapał nauczyciela za łokieć.
-
Iruko… - odezwał się cicho, przez gardło ściśnięte strachem.
- Tak,
mój książę? – zaniepokoił się nauczyciel.
- On… -
Blondyn przełknął ślinę. – Widziałem go. Tam, ten czarny… on jest straszny! –
wyszeptał gorączkowo, trzęsąc się jeszcze bardziej. Iruka powiódł wzrokiem po
jeźdźcach z Oto i wypatrzył jego narzeczonego.
-
Spokojnie… - szepnął bardzo cicho.
- Ale
jemu tak strasznie patrzy z oczu… - jęknął spanikowany Naruto. – Dlaczego on
tak na mnie patrzy? On w ogóle nie jest podobny do Kakshiego!
-
Przecież nikt nie mówił, że będzie – odrzekł Iruka, starając się zapanować nad
jego chwilową histerią.
- Są z
jednego przecież kraju! Powinni być podobni! A mój narzeczony wygląda na złego
i s-surowego! A jak jest surowy? Jak będzie surowy DLA MNIE?!
-
Uspokój się, mój książę – szepnął Iruka.
- Jak
mam się uspokoić?! – prawie zawołał Naruto, więc Iruka czym prędzej zasłonił mu
usta dłonią, bo jeden ze stojących przed nimi Lordów obejrzał się na Naruto ze
zgorszoną miną.
-
Szszsz… cichutko, mój książę… Twój narzeczony zaraz przywita się w królem…
W
istocie. Gdy Naruto i Iruka szeptali, dostojnicy z Oto zaczęli się witać,
królowie uścisnęli sobie dłonie, Minato przedstawił Fugaku swą małżonkę,
Kushinę, matkę Naruto. Blondyn wyplątał się z objęć nauczyciela i zaczął
niepewnie i z niepokojem obserwować narzeczonego, który raz po raz rzucał mu
spojrzenia. Kpiące. Groźne. Straszne. Dlaczego on tak patrzył? Czy nie był
szczęśliwy, że wezmą ślub? Przecież to było jak spełnienie marzeń, czemu
narzeczony zdawał się być tak oziębły? Aż tak oziębły! W końcu Kakashi też był
surowo wychowany, także był wojownikiem, a biło od niego tyle ciepła i
pozytywnych uczuć! Czemu od księcia Sasuke tego nie czuł?
Naruto
nie był głupi i wiedział, o co chodzi z tym małżeństwem. Widział, że on sam
jest tutaj najmniej ważny i że jego dobro tak naprawdę nikogo nie interesuje.
Ważne było złoto, które miał otrzymać książę Uchiha wraz z ręką Naruto. Ważne
były północne granice i sojusz z krajem Sasuke. Samo małżeństwo, akt jego
zawarcia, był w tym wypadku ważniejszy niż ci, którzy mieli to małżeństwo
zawrzeć. A sam Naruto był na samym, samiusieńkim końcu tego łańcucha. On się tu
wcale nie liczył, na jego miejscu mógł być ktokolwiek inny, choćby któreś z
dzieci jego ojca z pierwszego małżeństwa.
Tyle że
Naruto to nie obchodziło. No bo przecież co stało im na przeszkodzie, by się w
sobie zakochać i wieść dobre, szczęśliwe życie? Nie wybrali siebie nawzajem,
zostali zeswatani dla korzyści obu królestw, ale czy to coś złego? Naruto tak
się ekscytował tym małżeństwem, a teraz czuł jedynie… niepewność. I strach.
Przypatrywał
się rozmowie ojca z księciem z Oto, która trwała już dość długo. Niestety, nic
nie słyszał, dodatkowo połowę swej uwagi musiał kierować na witających go
wylewnie Lordach, którzy przybyli wraz z jego narzeczonym. Nie obchodzili go ci
ludzie, chciał się ich jak najszybciej pozbyć i skupić się na Sasuke. Zobaczyć
z bliska jego oczy, sprawdzić, czy ta oziębła fasada to prawda, czy może oczy
księcia skrywają płomienie radości. Musiał się przekonać, musiał być pewny.
Może pod tą złą maską biło wielkie serce? Oby! Oby tak właśnie było, bo inaczej
Naruto gotów był uciec sprzed ołtarza.
To co
widział u swojego narzeczonego nie podobało mu się. Sasuke wykonywał oszczędne
ruchy, ale każdy z nich był uczyniony z gracją polującego drapieżnika. I ta
jego mina, książę bił po oczach pewnością siebie. Jego duże dłonie wyglądały na
naprawdę silne, gdy mówiąc coś do króla, gestykulował lekko. Czarne szaty z
pewnością skrywały wytrenowane muskuły. Przy pasie wisiał miecz i myśliwski
nóż, miał też zapewne ukryte gdzieś ostrza, których widać nie było. Naruto
poczuł się nagle zupełnie bezbronny, nie miał przy sobie nawet sztyletu. Nigdy
nie nosił. A może powinien? Może na północy trzeba mieć ze sobą broń, bo ci
ludzie byli w końcu dzicy, wychowani w walce i zapewne brutalni.
Wzdrygnął
się i zaczął szybciej oddychać. Palce mocniej zacisnął na łokciu nauczyciela.
-
Książę? – zaniepokoił się Iruka, patrząc na niego jakoś dziwnie. Naruto
potrząsnął głową.
- Ja
się chyba myliłem… - wyszeptał Naruto. – Może lepiej było wybrać Hyuugę… albo
Sabaku… kogokolwiek…
- Mój
panie? – Głos Iruki był pełen zdumienia i obawy. Nauczyciel przyłożył mu dłoń
do czoła, jakby chciał sprawdzić gorączkę.
Naruto
za to doszedł właśnie do wniosku, że jego przyszły mąż był wojownikiem. I to
nie takim, którego po prostu nauczono walczyć, ale kimś, kto walkę ma we krwi,
a miecz jest dla niego przedłużeniem ramienia. A Naruto nie miał za wiele do
czynienia z żołnierzami prócz tych zamkowych. I nie przepadał za bronią. Niby
kiedyś tam go uczono tego i owego, ale były to tylko podstawy. Nigdy też nie
musiał tych umiejętności sprawdzać, bo go nigdy nie zaatakowano – był zbyt mało
ważny jako ostatni syn, i to z drugiej żony – ani nie brał udziału w żadnej
bitwie.
Drgnął
nagle, gdy czarne oczy księcia zwróciły się ku niemu. Zaraz wbił spojrzenie w czubki
swoich butów, czując, jak serce mu wali. Królewska para, ojciec Sasuke i on sam
musieli właśnie rozmawiać o Naruto.
A on
się bał.
Gdy
znów uniósł głowę spostrzegł, że ojciec i matka prowadzą ku niemu króla Fugaku
i księcia Sasuke, a za nimi podążała reszta świty, w tym Kakashi, który dalej
uśmiechał się do Iruki.
- A
oto, moi drodzy goście, mój najmłodszy syn, książę Naruto – przedstawił go
ojciec, gdy wraz z gośćmi się do niego zbliżył. Naruto uniósł głowę i spojrzał
na króla Oto.
- To
dla mnie zaszczyt, poznać cię, panie – powiedział z lekką chrypką. Starał się
za wszelką cenę nie patrzeć na stojącego za Fugaku Sasuke.
- Dla
mnie również – rzekł król i niczym ojciec poklepał go po ramieniu. – Patrz,
Sasuke, ale ci się urocza osóbka trafiła. Chodźmy, moi mili, niech się w końcu
narzeczeni poznają. Gdzie wejście?!
- Za
mną, mój drogi przyjacielu. – Ojciec Naruto zwrócił się do Fugaku. – Z chęcią
przybliżę ci historię tej posiadłości, posłuchaj, otóż moja żona...
Władcy
usunęli się na bok i wraz z dostojnikami udali się na ucztę do zamku, a Naruto
został prawie że sam na sam z Sasuke. Prawie że, bo oczywiście, młodemu księciu
towarzyszył Iruka, starszemu Kakashi, a wokół wciąż byli strażnicy. Naruto nie
mógł uwierzyć, że własny ojciec mu to zrobił. Że zostawił go tu z tym
mężczyzną, zamiast go zapoznać, zdjąć z jego barków przymus odezwania się do
starszego księcia. Co miał robić? Co powiedzieć, skoro nawet spojrzeć na niego
nie potrafił! Sasuke miał straszne, ciemne, drapieżne oczy.
- A
wiec w końcu się spotykamy – odezwał się książę Sasuke. – Spojrzysz na mnie?
Naruto
drgnął, a potem uniósł głowę. W czarnych oczach narzeczonego nie dostrzegł
płomienia, którego się spodziewał i poczuł, jak serce rozpada mu się na miliony
kawałków. Sasuke patrzył na niego, jakby go oceniał, patrzył jak na towar.
Naruto był ekspertem od romansów i wystarczyło mu spojrzeć na Sasuke by
wiedzieć, że mężczyzna nie czuje miłości.
- Panie
– szepnął Naruto przez ściśnięte gardło. Dlaczego miał ochotę uciec? Dlaczego
miał ochotę walnąć tego mężczyznę tak mocno, by ten poczuł, jak bardzo boli go
zawód, jaki mu sprawił? A przecież wcześniej chciał walczyć o swoje szczęście,
a nie, bać się, niczym małe zwierzę! W dodatku Iruka ostrzegał go, że przecież
dla wszystkich innych prócz niego to małżeństwo to tylko interes! Naruto nie
słuchał tego, obmyślał przez cały czas sposoby na uwiedzenie przyszłego męża,
gdyby ten go nie chciał. Tylko co się z nim teraz działo, czemu książę Sasuke w
jednej chwili odebrał mu całą odwagę?! Czy to przez to spojrzenie? Czy przez
to, jak narzeczony wygląda? A może jeszcze przez coś innego?
- Spójrz
– mruknął książę z północy, sięgając do swojego kołnierza. Wyciągnął spod niego
łańcuszek, na którym zawieszony był… pierścień Naruto. Chłopak zamrugał,
zdziwiony. – Cały czas miałem go przy sobie – rzekł książę, a gdy Naruto na
niego zerknął spostrzegł, że ten uśmiecha się lekko, choć jego oczy pozostały
zimne. Uśmiech dziwnie nie pasował do jego twarzy, ale, paradoksalnie, czynił
ją po dwakroć przystojniejszą. O co temu mężczyźnie chodziło, czemu mu to
wszystko mówił, skoro nawet tego nie chciał? Mogliby przecież przejść do Sali
Balowej, gościć ze wszystkimi, a potem się rozejść. Sasuke nie musiał się z nim
męczyć w tej chwili, skoro go nie chciał. – I poczyniłem pewne przygotowania.
Bo skoro oddałeś mi swój pierścień rodowy, to… - Sasuke sięgnął do
przytroczonej do jego paska sakwy i wyjął z niej… inny pierścień. Nie, sygnet.
Sygnet z płaskim, czerwonym kamieniem, na którym widniały trzy czerwone łezki,
jak w oku sokoła z herbu jego rodziny. Sygnet rodowy Uchiha. – Kazałem go
pomniejszyć, by pasował na twój palec. Pozwolisz?
Naruto,
bardziej odruchowo niż zamierzenie, podniósł dłoń, na której brakowało ozdoby i
pozwolił, by Sasuke wsunął mu na palce swój sygnet. Gdy spojrzał na czerwony
kamień, coś przewróciło mu się w żołądku. Zdał sobie sprawę, że już jutro
będzie mężem tego człowieka. A on go ewidentnie nie chce.
- Och –
powiedział tylko, a potem znów spojrzał w czarne oczy narzeczonego. Na próbę
uśmiechnął się do niego ostrożnie, a wtedy mina księcia Sasuke zupełnie się
zmieniła… Zimny książę z północy zdawał się… zmieszać. Odchrząknął, nerwowym
ruchem odgarniając z czoła czarną grzywkę.
-
Taaak… - Naruto uprzejmie czekał na jego wypowiedź, wciąż uśmiechnięty sztucznie.
Nigdy się tak nie uśmiechał i szczęka zaczynała już go boleć. Sasuke dał mu
pierścień i specjalnie dla niego go pomniejszył, choć wcale nie musiał. To
było… miłe, ale… no właśnie. Z Sasuke wyraźnie coś było nie tak, bo wcale nie
patrzył na niego tak, jak powinien patrzeć narzeczony, wręczający pierścionek
ukochanemu. – Znaczy… chyba powinniśmy iść, bo nie mogą zacząć bez nas, czy
tak? Czy mogę… hmm… zaoferować ci swoje ramię, drogi narzeczony? – zapytał
książę Sasuke, a Naruto skinął głową.
-
Oczywiście. – Czuł się o wiele pewniej, gdy widział, że najwyraźniej książę
Sasuke jest jakby… skrępowany? To było dobre słowo? Na szczęście to mu dodawało
odwagi. Wsunął swoją dłoń pod zaoferowany łokieć i pozwolił poprowadzić się
księciu w stronę drzwi. Gdy obejrzał się na Irukę by do niego mrugnąć,
spostrzegł, że służący gdzieś… zniknął. I chyba mu się zdawało, ale dostrzegł
skraj jego szaty tuż za rogiem przedsionka. W sumie, nigdzie też nie było
Kakashiego.
Nieco
zaniepokojony nieobecnością nauczyciela, spojrzał na narzeczonego, który szedł
za prowadzącymi go strażnikami z Konohy. Sasuke był od niego wyższy. I miał
bardzo ładny profil. I teraz, gdy nie patrzył mu w oczy, wydawał się znów
władczy i pewny siebie i Naruto znów poczuł strach, ale już nie tak obezwładniający,
jak wcześniej. Po prostu od jego męża czuło się siłę i stanowczość. Naruto nie
był w stanie tego zignorować, ten człowiek z całą pewnością był niebezpieczny i
strach było mieć w nim wroga.
Niedługo
potem wkroczyli do Sali Balowej, gdzie przygotowano ucztę powitalną dla Sasuke
i gdzie za chwilę miały odbyć się ich zaręczyny. Przy stołach siedzieli już
wszyscy goście, czekano tylko na narzeczonych. Służący poprowadził ich na ich
miejsca, po prawej stronie ojca Naruto, który cały czas rozmawiał z królem
Fugaku, chyba zadręczając go opowieściami z całego swojego życia. Gdy zasiedli,
Minato wstał ze swojego miejsca.
- Witam
wszystkich! – zagrzmiał. – Cieszę się, że przybyliście, by zaszczycić nas swą
obecnością i uświetnić nią ceremonię zaręczyn mego najdroższego syna Naruto
oraz księcia Sasuke z Kraju Oto! Wznieśmy toast za narzeczonych, posilmy się, a
potem kapłani połączą mego syna z jego wybrankiem, czyniąc ich narzeczeństwem!
Zdrowie młodych!
-
Zdrowie młodych! – podchwyciła sala i wszyscy zgromadzeni, w tym Naruto i
Sasuke, wypili ich zdrowie. Naruto nie przepadał za winem. Zerknął na
narzeczonego i przekonał się, że ten wręcz przeciwnie.
Czy coś
w ogóle nas łączy, przemknęło mu przez myśl. Czuł w tej chwili wiele na raz.
Czuł się zestresowany, onieśmielony, zaintrygowany sprzecznościami, jakie
zauważył u narzeczonego, trochę się bał, nie miał pojęcia, co mówić i robić,
miał jednocześnie wiele obaw i wiele nadziei. Nie mógł uwierzyć, że się nie
gubi w tych wszystkich uczuciach. Jeszcze nigdy nie czuł aż tyle w jednej
chwili.
- To
bardzo ładne miejsce – odezwał się nagle Sasuke. Zdziwiony Naruto omal nie
upuścił kielicha. Dla pewności, ostrożnie odstawił naczynie.
Głos
Sasuke był szorstki, ale nie nieprzyjemny. Książę Oto oglądał dekoracje.
- To…
posiadłość mej matki – powiedział Naruto.
- Co
tłumaczy urok tego miejsca. Dobrze wybrano, odbędzie się tu piękna ceremonia.
Hmm… - Książę Sasuke zerknął na niego, a potem na swój kielich. – Podobał ci
się ostatni prezent? – zapytał, zmieniając temat.
- Tak,
bardzo piękne futro, jeszcze wczoraj miałem je na sobie – odparł blondyn.
- To z
północnego białego wilka – wyjaśnił mu narzeczony. Nagle zaczął mówić o wiele
pewniej, patrząc to tu, to tam, rzucając spojrzeniem w rożne kąty. – Osobiście
upolowałem jedną z bestii, z których zrobiono to futro.
Naruto
poderwał głowę i wlepił spojrzenie w czarne oczy narzeczonego. To była… dobra
informacja, bo Iruka wmawiał mu, że to wcale nie Sasuke wybierał dla niego
prezenty, że na pewno robiła to służba.
- Nikt
mi nie powiedział – rzekł. Czarnowłosy zaśmiał się.
- O
tak! A musisz wiedzieć, że nasze wilki to nie te śmieszne, chude szczeniaki,
jakie spotyka się w waszych lasach! U nas, na północy, wilk to postrach! A te
białe są wredne i zawsze spotyka się je w sforach, co najmniej dwadzieścia
basiorów. Mam dla ciebie czapę do kompletu do tego futra, przyda ci się, gdy
już cię zabiorę na północ.
Naruto
słuchał go uważnie, łowiąc każde słowo. Narzeczony mówił do niego i śmiał się.
I z tego, co Naruto usłyszał, wywnioskował, że Sasuke nie znał strachu. Jak
mógł nazwać ich wilki szczeniakami? Te groźne, uzbrojone w zęby potwory, które
mogły zagryźć człowieka, gdy tylko oddalił się od szlaku!
-
Dziękuję.
-
Spodoba ci się na północy – kontynuował jego przyszły mąż, dolewając mu wina do
kielicha. Potem dolał sobie. Naruto czuł się rozdarty między strachem i
fascynacją i nie potrafił rozpoznać, które z tych uczuć jest silniejsze.
Jeszcze nigdy w życiu nie szalała w nim tak silna burza sprzeczności. Nie
odrywał od czarnowłosego oczu, śledząc każdy jego ruch. Podobała mu się siła
męża, ale… Sasuke był zimny, tak zimny jak północny wicher, szalejący po
lodowcach. Co Naruto miał z tym zrobić, cały czas wyobrażał sobie mężczyznę
pokroju Kakashiego. A Kakashi był zupełnie inny, weselszy, milszy, lepszy.
Patrząc mu w oczy Naruto nie czuł strachu tak, jak w wypadku Sasuke. Naruto nie
podjął jeszcze decyzji co do tego, co powinien zrobić. Postanowił, że
dzisiejszego wieczoru sprawdzi przyszłego męża i przekona się, kim on jest, a
działać zacznie dopiero jutro. Miał w końcu dostać swój romans. – Jest pięknie. O
tej porze jest tam dużo śniegu, cała okolica wygląda wspaniale. Lubisz góry?
- Nigdy
nie byłem nigdzie dalej w górach, niż jest ta posiadłość – odrzekł Naruto.
- Nie?
Więc odwiedzimy moją posiadłość w prawdziwych górach! Spodoba ci się.
-
Będzie zapewne… miło.
-
Będzie! Jeśli lubisz zwierzęta, mam psy i konie. I sokoły. Mógłbym cię zabrać
na polowanie z moimi ludźmi, byś zobaczył sobie piękno mojej krainy i urok jej
przyrody. Umiesz polować?
Naruto
zaczerwienił się lekko.
-
Myślę, że na wszystkich polowaniach, na których byłem… byłem tylko dla ozdoby –
wyznał szczerze. Książę Sasuke wybuchnął śmiechem, aż kilka osób się na niego
obejrzało, w tym jego własny, zdumiony ojciec. Książę wyciągnął wielką jak na
rozmiary Naruto dłoń i… poklepał go po głowie. Naruto przymknął jedno oko.
-
Jesteś zapewne doskonały w tej roli. Masz taką piękną twarz.
Naruto
zamrugał, a ręka jego męża przesunęła się z głowy na jego policzek. Sasuke już
nie dotykał go tak, jak dotyka się młodszego brata, tylko… jak narzeczonego. W
żołądku Naruto właśnie zagnieździło się stado motyli, bo po raz pierwszy
mężczyzna – nie ojciec, nie Iruka – dotykał jego twarzy. Tylko szkoda, że ten
komplement nie był do końca szczery, jakby mężczyzna wahał się, czy mówić mu
takie rzeczy. Naruto już nic nie rozumiał. Między zachowaniem a słowami Sasuke
ziała ogromna przepaść. Jego słowa i czyny nie współgrały ze sobą. O co mu chodziło?
Chciał go? Nie chciał?
- Ja…
dziękuję – odparł, patrząc w czarne oczy. Dłoń Sasuke była duża, ciepła,
szorstka i pokryta zgrubieniami. Mężczyzna głaskał go tak, jak głaszcze się
małe kotki – jakby się bał, że mocniejszy dotyk uszkodzi policzek Naruto. I zapewne
umiałby go uszkodzić, Naruto nie miał co do tego wątpliwości. Jeden cios tej
silnej dłoni mógłby mu odebrać świadomość na dłuższy czas. Naruto tylko kilka
razy został uderzony, gdy trenował walkę jego nauczyciel nie skąpił mu ciosów,
chcąc pokazać, że gdy się nie broni, skutki są opłakane. Naruto nie wiedział,
co ma czuć względem Sasuke. Instynkt podpowiadał mu, że to jakaś pułapka, w
końcu oczy księcia Oto nie płonęły tak, jak się tego Naruto spodziewał. Ale
jego czyny przeczyły spojrzeniu, Sasuke zachowywał się tak, jakby Naruto mu się
podobał. Co prawda rzadko spoglądał mu w oczy, choć Naruto swoich nie odrywał
od czarnych tęczówek.
-
Mężczyźni tego kraju są doprawdy urodziwi – powiedział Sasuke.
-
Myślisz… że jestem urodziwy? – Naruto uśmiechnął się figlarnie, a rozbawiony
Sasuke pokręcił głową.
- Nie
tylko urodziwy. Fascynujący.
Naruto
zaczerwienił się gwałtownie, a Sasuke zaśmiał się po raz kolejny.
- I
dość uroczy, tak mi ciebie opisał Kakashi. – Sasuke dał mu nagle pstryczek w
nos, a gdy Naruto cofnął się, krzywiąc z niezadowolenia, na twarzy Uchihy
zagościł drapieżny uśmieszek. – Poseł był tu moim szpiegiem, bym mógł ci
dobierać podarki. Mam nadzieję, że trafiłem w gust. Chciałbym cię zobaczyć
ubranego w niektóre… drobiazgi…
Naruto
przełknął ślinę. Zabrzmiało to jakoś tak… tak, że Naruto poczuł uderzenie
gorąca. Zmieszał się i chciał odwrócić głowę, ale książę Sasuke złapał go za
podbródek. Naruto zamarł. To było bardzo… władcze. Oczy Sasuke mówiły mu, że
mężczyzna nie ma zamiaru pozwolić mu uciec, że już go uznał za swojego i go nie
wypuści. To było straszne i wspaniałe jednocześnie. Znów obawa i fascynacja w
tej samej chwili. Rozum mówił uciekaj, a serce – siedź i czekaj. Więc posłuchał
serca i czekał na to, co zrobi Sasuke.
A
Sasuke, jakby byli sami w komnacie, pochylił się nad nim, wciąż patrząc mu w
oczy z tym drapieżnym uśmiechem na ustach.
Niby
Naruto wiedział, co mężczyzna chce zrobić, jednak aż do samego końca nie
spodziewał się, że narzeczony to zrobi, i to w sali pełnej gości! Naruto nie
znał się na całowaniu, nigdy przecież tego nie robił. Wiedział tylko, jak to
wygląda, raz czy dwa widział całujących się rodziców, przypadkiem tez podejrzał
Kakashiego i Irukę.
Spodziewał
się delikatnego muśnięcia, słodkiego całusa, ale się przeliczył. Przyszły mąż
przyciągnął go do siebie gwałtownie, tak, że Naruto musiał oprzeć się o jego
tors dłońmi, by ich ciała się nie zderzyły.
Sasuke
pocałował go zaborczo i gwałtownie, jakby chciał mu tym powiedzieć, że Naruto
do niego należy i przez myśl chłopaka przemknęło, że całował jak na dzikusa
przystało. Ale wargi Sasuke były niezwykle miękkie i przyjemne. Smakował winem,
delikatną nutą mięty i czymś słodkim i kuszącym, czego Naruto nawet nie umiał
opisać. Gdy narzeczony złapał go za głowę i przyciągnął jeszcze bliżej siebie,
Naruto szerzej otworzył usta i zaraz poczuł jego język. Oszołomiony nowymi
doznaniami, zarzucił narzeczonemu ręce na szyję, dysząc przez nos. Brakowało mu
powietrza, ale za żadne skarby świata nie chciał tego przerywać.
- Ekhm!
On i
Sasuke odskoczyli od siebie jak oparzeni. Naruto spojrzał w bok i spostrzegł
Irukę w towarzystwie Lorda Kakashiego. Jego nauczyciel wyglądał… cóż, jakby
jego twarz nie mogła się zdecydować, czy ma być czerwona ze zgorszenia czy
pobladła ze złości. Naruto poczuł, jak na policzki wpełza mu rumieniec wstydu i
zaraz wlepił spojrzenie w swoje dłonie. Co oni robili?! I to przy tylu
gościach! Chyba postradali rozum! I w dodatku Sasuke spowodował jeszcze większy
mętlik w jego głowie! Dlaczego go całował, skoro od początku uczty było tak,
jakby go nie chciał! Od tego wszystkiego Naruto zaczynała już boleć głowa.
Nagle
Sasuke złapał go za rękę. Gdy Naruto na niego spojrzał, zobaczył, że książę z
północy krztusi się ze śmiechu.
- Tak,
Kakashi? – zapytał Sasuke. Naruto ponad ramieniem narzeczonego spostrzegł
osłupiałe twarze swoich rodziców, króla Fugaku, a także zgorszonych ich
zachowaniem gości. Co za wstyd! Jak on mógł się tak zachować, co on wyprawiał?!
- Mój
książę, nie chcę się wtrącać, ale chyba NIE WYPADA – rzekł Kakashi z naciskiem,
spoglądając na Sasuke jakby go pierwszy raz w życiu wdział.
- Och,
ten uroczy brunet to twój Iruka? – spytał Sasuke, całkowicie ignorując uwagę
Kakashiego. Iruka drgnął nagle i skłonił się przed Sasuke.
- Panie
– wymamrotał, ale zerkał przy tym na Naruto z taką miną, jakby miał go ochotę
udusić.
- Tak,
mój panie – odparł Kakashi.
- A
więc idźcie się zająć sobą i nie zakłócajcie mi czasu, jaki spędzam z
narzeczonym. – Ton Sasuke sugerował, że sprzeciw zostanie boleśnie ukarany i
Naruto, słysząc te słowa, zadygotał cały. Jeśli wcześniej czuł fascynację, to
obecnego uczucia już nie umiał nazwać. Sasuke był taki… władczy. Inaczej nie
dało się tego opisać, rozkazy wydawał tak, że nie można ich było nie wykonać.
Kakashi
skłonił się, zgarnął Irukę i odszedł do swego miejsca przy stole. Naruto
patrzył za nimi przez chwilę, śmiejąc się, gdy Kakashi siłą wciągnął Irukę na
miejsce obok siebie, choć służący w ogóle nie powinien znaleźć się przy stole.
Mężczyzna najwyraźniej uznał, że skoro jego pan łamie zasady, to i on może tak
postąpić.
-
Ekscentryczny człowiek – szepnął do narzeczonego, wskazując Kakashiego, który
próbował zabawić Irukę. Służący wyglądał tak, jakby miał ochotę zapaść się pod
ziemię.
-
Kakashi? – Sasuke nawet nie spojrzał w kierunku, który wskazał mu Naruto.
Podniósł za to jego dłoń i zaczął całować jego palce. Chłopak znów się
zaczerwienił, oszołomiony wpatrując się w mężczyznę. Co Sasuke wyprawiał?!
Przecież to nawet… chyba nawet osobą zamężnym nie wypadało robić takich rzeczy
przy stole! – Nie myśl o nim, niech robi, co chce.
- Mój
panie… my chyba naprawdę nie powinniśmy – wymamrotał speszony Naruto. Nie miał
odwagi wyrwać ręki z uścisku Sasuke. Poza tym jego wargi były takie przyjemne.
- Tym
też się nie przejmuj, służba też musi mieć o czym plotkować. I proszę, mów mi
po imieniu.
- Jak
sobie życzysz, Sasuke. – Naruto nie śmiał mu odmówić. Od zastanawiania się nad
motywami działań księcia Sasuke naprawdę dostał migreny. Było tak, jakby Uchiha
miał w sobie dwie osoby, tę, która chciała od Naruto uciec i tę, która się w
nim z miejsca zakochała. Czy to było możliwe, by i w czarnowłosym właśnie trwała
walka sprzecznych uczuć?
Sasuke
uśmiechnął się do niego, wciąż zajęty obcałowywaniem jego dłoni i nadgarstka. Naruto
po prostu się na niego gapił, nie mając pojęcia, co powinien zrobić. Usta
księcia Sasuke na skórze były takie przyjemne…
-
Sasuke – odezwał się, a czarnowłosy w końcu spojrzał mu prosto w oczy. Naruto
przełknął ślinę. Poczuł się schwytany i nic już nie rozumiał. Nie wiedział, czy
ten człowiek z niego kpi, czy go uwodzi, czy uważa go za swojego, czy wręcz
przeciwnie? Już nic zupełnie nie mógł wyczytać z tego czarnego spojrzenia. –
Czy ty cieszysz się z podjętej przez nasze kraje decyzji?
Sasuke
zmarszczył gniewnie brwi, a Naruto szybko zabrał rękę z jego uścisku. Książę
jakby się zreflektował i złagodniał.
- Nie,
nie bój się – wyszeptał, ale jego brwi wciąż nie wróciły do normalnego stanu.
Naruto miał ochotę się odsunąć. Wciąż pamiętał pierwsze wrażenie, jakie na
zrobił na nim Sasuke i mu nie ufał, nawet jeśli mężczyzna ewidentnie starał się
go uwieść.
Sasuke
znów ujął w dłonie jego rękę.
- Mam
być szczery? – zapytał książę Sasuke, a Naruto przytaknął. – Jeszcze godzinę
temu uważałem, że to najgorsza rzecz, jaka może mnie spotkać.
Naruto
wstrząsnął szok. Znów chciał wyrwać dłoń z uścisku narzeczonego, ale ten go
powstrzymał, widząc, co chłopak chce zrobić.
- Puść!
– prawie wykrzyknął Naruto, wyrywając się. Sasuke złapał go za tył głowy i
przyciągnął go bliżej siebie.
-
Uspokój się, natychmiast – powiedział spokojnie, ale głosem, który nie znosił
sprzeciwu. Naruto natychmiast zamarł w bezruchu, patrząc mu w oczy. A jednak
Sasuke był surowy. Naruto oddychał nieco głośniej. Tyle emocji, tyle tego
wszystkiego na raz. I czemu nie mógł czuć tylko strachu, czemu wciąż mieszał
się on mu z zafascynowaniem? Co go ciągnęło do tego groźnego mężczyzny?! –
Powiedziałem przecież, godzinę temu.
- Nie
chciałeś mnie, to mi wystarczy! – odparł Naruto mimo strachu. Trochę się bał,
że rozzłości tym Sasuke, ale ten się tylko uśmiechnął. – Puszczaj mnie!
- A
fakt, że teraz chcę już cię nie interesuje, mam rozumieć?
- A
jakieś zapewnienie?
- Nieba
ci przychylę?
-
Dowód?
-
Całowałem cię przy ojcu.
- Mam
wierzyć?
-
Musisz, i tak jesteś mój.
Naruto
zadrżał, a potem zamknął oczy, bo mężczyzna po raz drugi tego dnia brutalnie
wpił się w jego usta.
Sasuke
oszalał. Dosłownie oszalał, inaczej nie dało się tego opisać. Gdy oderwał się
od ust swojego narzeczonego marzył tylko, by znów się w nich zagłębić. To coś
dziwnego, co poczuł, stało się w chwili, gdy pierwszy raz spojrzał w oczy
blondyna. I przekonał się, że Kakashi miał rację… Uzumaki Naruto był
najniebezpieczniejszym stworzeniem, z jakim Sasuke miał do czynienia.
W
jednej chwili wszystko to, co sądził o tym małżeństwie, co o nim myślał, jak
postrzegał narzeczonego, przestało istnieć. W chwili poznania przed Sasuke stał
szczupły, wysoki blondyn o ciemnej cerze południowca, złotych włosach, lekko
zwichrzonych na grzywce i uderzająco niebieskich oczach, które patrzyły na
niego ze strachem, jakby się bały, że Sasuke się na niego rzuci.
Ale nie
tylko to dostrzegł w tamtym spojrzeniu. Sasuke zobaczył w nich tak wyraźnie,
jak ujrzeć można na obrazie czy wyczytać w księdze, zawód. Chłopak patrzył na
niego z takim żalem i zawodem, że aż zrobiło mu się głupio. Przyjechał tu
uwieść chłopaka, o którym sądził, że będzie on jego politycznym wrogiem,
przeszkodą w działaniach, rodzajem zapory, jaką postawiła przed nim Konoha i
jej król, by nie mógł za wiele zyskać w tym całym interesie.
A miał
przed sobą chłopaka, który liczył, że przeżyje miłość swego życia i właśnie
serce mu pękło. A on był dupkiem, który do tego doprowadził. I właśnie w tamtej
chwili podjął decyzję, że zrobi wszystko, by to naprawić, albo nie nazywa się
Uchiha Sasuke.
Jak się
okazało, nie było to łatwe, bo chłopak najwyraźniej już go ocenił i się go
obawiał, w dodatku mu nie ufał. A to nie tak miało być, Sasuke miał go w końcu
oczarować! Tyle że jak miał czarować istotę, której jedno spojrzenie sprawiało,
że Sasuke miękł i był gotów kłaść mu się u stóp. Jakich czarów użyło to
złotowłose stworzenie by sprawić, że chciał być przyczyną jego uśmiechów, jego
rumieńców, jego jęków i sapnięć i wielu, wielu, naprawdę wielu innych rzeczy.
I jak
się okazało, Kakashi nie mylił się również, mówiąc, że to złotowłose stworzenie
ma charakterek, niewyparzony język, jest niebezpieczny niczym jadowity wąż i w
ogóle można przez niego zginąć równie łatwo, jak ginie się, stając nago oko w
oko z białym północnym wilkiem. Jednym swoim spojrzeniem chłopak zmącił
wszystkie myśli Sasuke i rozbroił go skuteczniej, niż jakikolwiek fechmistrz. I
chyba nawet nie wiedział, że to zrobił.
Przez
całą rozmowę Sasuke starał się nie spoglądać w oczy Naruto, by mieć jasność
myślenia, ale nie było to łatwe. Utkwione w nim niebieskie tęczówki wabiły
niczym syreni śpiew. Chłopak na zmianę to wydawał się ufny, to się lekko
wzbraniał, albo się go obawiał, albo go czarował uśmiechami. Sasuke naprawdę
trudno było się skupić na rozmowie, plótł bez sensu i miał tego pełną
świadomość.
Na początku
czuł się zmieszany. Jakaś jego część chciała iść według starego planu,
bezwzględnie uwieść chłopaka, nie bacząc na uczucia, a potem go sobie
podporządkować i stłamsić. Niespodziewanie jednak zrodziła się w nim druga jego
część, która zapragnęła uszczęśliwić chłopaka za wszelką cenę i nie pozwolić,
by kiedykolwiek w jego życiu miał powód do łez czy smutku.
W Sasuke
trwała walka, z którą nie umiał sobie poradzić. Rozum mówił, aby się otrząsnął
i nie dał omamić temu niebieskiemu spojrzeniu, a serce chciało, by po raz
pierwszy dał się ponieść uczuciom. I póki co, gdy kosztował słodkich usteczek
męża i wyznawał mu raz po raz, że gotów jest mu nieba przychylić, wygrywało
jego serce.
taaa... bohaterowie są do siebie podobni, może północ i południe nie są tak odległe, jak sądziliśmy, co? w każdym razie coś tam Wam wspominałam, że tu jedną rzecz dodaję, tam ujmuję.... i wpadłam na pomysł dodania pewnej akcji między tą ucztą, a małżeństwem, zapowiedzianym dla bohaterów na dzień następny, żeby wątek tych sprzecznych uczuć, jakie obaj czują, stał się jeszcze ciekawszy xD Naruto w następnej notce sprawi, że będziecie wznosić oczy do nieba, klepać się w czoła i rechotać jak opętani, obiecuję xD
tylko nie wiem, ile czasu mi zajmie przepisanie i wstawienie w przyszłą notę tejże wymyślonej przeze mnie akcji, tym bardziej, że naprawdę ostatnio nie mam na nic czasu. do kilku dni nie napisałam nawet słowa, bo nie mam kiedy.
miłego dnia, kochani xD zapraszam do komentowania
Dodaj już nową notkę < 3
OdpowiedzUsuńZakochałan się w tym mini opku !
Na początku myślałam, że Sasu będzie taki władczy przez całe opowiadanie, jak to sobie myślał blondas, jednak, na szczęście!, trochę mu się odmieniło :D Pocałunek był wspaniały i dziki, jak na Saska przystało. Nie mogę się normalnie doczekać ich nocy poślubnej, oczywiście jeśli taką będą mieć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Wygrało Południe :D Yeah \m/
OdpowiedzUsuńCo do poprawności, to znalazłam kilka literówek takich jak "nei" ale jak się szybko czyta to nawet się tego nie zauważa :P
Wiedziałam, że utonie w tych oczach. To musiało być to. Biedny Naruto nawet nie wie, że spotkał swojego wyśnionego, zabujanego w nim za śmierć, księcia, który uchyli mu nieba i będzie dla niego dobry, a to tylko dlatego, że zobaczył te jego zimne oczy, które odzwierciedlają strach Sasuke przed uczuciem miłości rodzącym się w jego wnętrzu.
Podczas sceny pocałunku wznosiłam wiwaty <3
A teraz nie pozostało mi nic innego jak czekać na kolejna dawkę tego cudownego romansu, i tych cudownych scen, które nam zapowiedziałaś :)
Czasu wolnego ci życzę, byś mogła zasiąść przed klawiaturą i dla nas (dla mnie) tworzyć :)
To było świetne !!
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie :*
Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę !!
Cudowny rozdział. Niecierpliwie go wyczekiwałam i jestem wielce usatysfakcjonowana . Małżeństwo to będzie na pewno zabawne,niecierpliwie czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńNie wiem co myśleć :D Jest super i w ogóle, ale w tej notce Naruto bardziej mi się podoba niż ostatnio. Co do Sasuke, to kiedy już tak ładnie zamąciłaś im obojgu w głowach, wszystko wydaje się być na swoim miejscu i cudnie dopasowane. Już się nie mogę doczekać wcielenia w życie Twoich zapowiedzi, wyobraźnia już zmusza mnie do cichego rechotania, a co dopiero jak wstawisz kolejny rozdział xD Serdecznie pozdrawiam i życzę weny oraz wolnego czasu ;3
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam to dwa razy, i dalej mam wrażenie że moje życie się skończy jeżeli szybko nie przeczytam dalszej części. :3 Życzę DUŻO weny i czasu na pisanie. Doczekać się nie mogę następnej notki.
OdpowiedzUsuńNaruto jest taki kochany. :c a tak btw, uzależniłam się od Twoich fików. D: zaglądam tutaj trzy-cztery razy dziennie, by sprawdzić, czy jest coś nowego. ;-; a niektóre fiki znam prawie na pamięć, tyle razy je czytam w kółko. D:
OdpowiedzUsuń~bakanekomata
Naruto jest taki kochany. :c a tak btw, uzależniłam się od Twoich fików. D: zaglądam tutaj trzy-cztery razy dziennie, by sprawdzić, czy jest coś nowego. ;-; a niektóre fiki znam prawie na pamięć, tyle razy je czytam w kółko. D:
OdpowiedzUsuń~bakanekomata
hehehe...
OdpowiedzUsuńnaruto to cwaniak, a do tego zupełnie o tym nie wie! to taki urokliwe! >*<
Sasu kruszy się jak lodowiec... i bardzo dobrze. nie lubię jak jest zimnym sukinkotem. to mi nie pasuje do wizji głębokiej i pięknej miłości którą uwielbiam i sama powoli opisuje w swoim opowiadaniu.
nie mogę się doczekać nowej notki. mam nadzieje że naru nie zrobi z siebie totalnego debila . już czuje ciarki ekscytacji na myśl o następnej części.
życzę czasu i weny, a także jeżeli znajdziesz czas zapraszam do siebie:
http://opowiadania-nessa-tinuviel.blog.pl/
No to jest po prostu cudowne, oczu nie moge oderwać!! Trochę mnie irytował Naruto tą swoją delikatnością i tym 'przeżyć życiowy romans', ale za to jego wątpliwości sprawiają, że akcja się bardzo fajnie toczy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę weny..a, no i czasu ofc:)
Cherie.
Podziwiam! Jesteś świetna. Część ukazującapunkt widzenia Sasuke jestpowalająca i pozwala mieć nadzieję na szczęśliwą przykrość Noruto. Będę cierpliwie lecz z tęsknotą a oczekiwac na dalszą część tej historii . Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńErrata
Usuńukazującapunkt - ukazująca punkt
jestpowalająca - jest powalająca
przykrość - przyszłość
Wkradło się jeszcze niepotrzebne „a"...
Przepraszam za błędy i pozdrawiam
Uwielbiam to uczucie, gdy po dniu pełnym niepowodzeń (spóźnienie na wykłady, dłuuugie wykłady, ucieczka bezczelnego autobusu, zmarnowany czas w dłuuugaśnych kolejkach na poczcie i w markecie, złamanym kluczu w zamku, pilnym wzywaniu ślusarza i administracji bloku, spalonym omlecie i zadymieniem połowy mieszkania)siadam przed komputerem (modląc się, by ten nie wybuchł)i widzę takie cudo. Naprawdę mnie uszczęśliwiłaś tym rozdziałem i z niecierpliwością czekam na kolejny - tym bardziej, że tak go zapowiedziałaś! Biedny Sasuke... wpadł po uszy xD
OdpowiedzUsuńno nareszcie się spotkali! *_* kocham to opowiadanie i ciesze się, ze nie wyjechalas od razu z usmiechnietym i ogolnie promiennym księciem Sasuke, bo byłoby to... nienaturalne i nudne. podoba mi się, ze jest taki zimny, wyniosły i hmmm.. namietny (;D), a w głębi duszy szaleje za Naru. mam nadzieję, ze nie przemieni się tak od razu w milusinskiego chlopaczka i trochę Narusia pomeczy ;-) rozdział świetny i czekam z niecierpliwością na następny!!!
OdpowiedzUsuńGenialnie to rozwiązałaś!
OdpowiedzUsuńDziękuje za wpis, już umieram czekając na kolejną cześć, nie tylko tego opowiadania.
ehoon
Ach błagam dodaj szybko :D To jest świetne , kooooocham \(*o*)/ Życzę więcej czasu i wielu pomysłów . Czekam z utęsknieniem ;**
OdpowiedzUsuńBoskie ^^
OdpowiedzUsuńFascynuje mnie relacja Kakashi - Iruka :D(to tak na marginesie, ale w zasadzie tylko tyle mam do powiedzenia, bo wiadomo, że rozdział świetny, to jest oczywiste i nie trzeba zbędnych słów; gorrrrące południe... hm, coś mi się wydaje, że wygra w tej relacji ^^)
OdpowiedzUsuń/menemen
hm.. cóż by tu.. WSPANIAŁE!! No kocham to co piszesz! Mam nadzieję, że uda Ci się znaleźć trochę czasu i spokoju żebyś mogła kontynuować opowieść ^^ Powodzenia^^
OdpowiedzUsuń~Zaku~
uuun~ ja się zastanawiam, jak to się stało, że zauważyłam 3 rozdział a dwa poprzednie ominęłam? No... Opko wydaje się być fajne~ un. Czekam na kolejny rozdział~
OdpowiedzUsuńCzytam je od nowa każdego dnia! <3
OdpowiedzUsuńDodać coś szybciutko, bo usychamy!
Pozdrawiam,
K.
Witam,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, no to musiał być naprawdę szok dla Fukaku zobaczyć i usłyszeć śmiejącego się Sasuke..., no jak pewnie dla innych ludzi ze świty z Oto... hahha Naruto jest groźniejszym stworzonkiem, chyba także od tych białych wilków północnych ;] ta rozmowa między nimi bardzo dobra: „- Nie chciałeś mnie, to mi wystarczy! – odparł Naruto mimo strachu. Trochę się bał, że rozzłości tym Sasuke, ale ten się tylko uśmiechnął. – Puszczaj mnie!
- A fakt, że teraz chcę już cię nie interesuje, mam rozumieć? - A jakieś zapewnienie? - Nieba ci przychylę? - Dowód? - Całowałem cię przy ojcu. - Mam wierzyć? - Musisz, i tak jesteś mój.” Ciekawe co wymyślił Naruto, ale niech potrzyma w takim stanie Sasuke, chodzi mi o stan, że się go boi, im dłużej ten tym bardziej będzie się starał aby był radosny i się go przestał bać. Bardzo dobrze, ze przedstawiłaś też punkt widzenia Sasuke i jak widać on dojrzał, w Naruto, strach, rozczarowanie. Jedno spojrzenie Naruto, a Sasuke mięknie i jest gotów paść na kolana...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia