środa, 17 kwietnia 2013

Dwie strony świata, cz. 3

wybaczcie. rozdział przepisałam jeszcze tego samego dnia, którego dodałam ostatnią notkę, lecz zagmatwane sprawy prywatne nie pozwoliły mi myśleć o blogach itd. teraz mam przerwę między zajęciami, więc wrzucam notkę. następny rozdział wciąż jednak jest w zeszycie i wymaga kilku zmian, więc nie wiem, kiedy go przepiszę, ostatnio mam trochę mniej wolnego. dorosłość jest dobijająca, Ci co są dorośli, to mnie rozumieją, a tym, co nie są, mówię: NIE DORASTAJCIE! to straszne...
zapraszam:




Zamek przyozdobiony został w zieleń i czerwień – barwy rodów Uzumaki i Uchiha. Wszędzie, gdzie tylko można, powieszono tkaniny w tych kolorach, zawieszono kwietne wieńce, plecione tak pięknie i w tak skomplikowane wzory, że Naruto nie mógł przestać się nimi zachwycać.

Było tu nico zimniej niż w Konosze, ale książę nie narzekał, wiedząc, że w stolicy Oto, dużo bardziej oddalonej na północ, będzie o wiele chłodniej, a może nawet będzie tam śnieg. Śnieg! Naruto widział go zaledwie kilka razy w życiu, nawet w zimie na południu rzadko on padał.
Nie uważał zimna za przeszkodę – wyobraźnia odsuwała mu tysiące pomysłów, jak narzekać na mróz i tym sposobem mieć pretekst do tulenia się do męża. Wyobrażał go sobie jak Kakashiego, tyle że w jego fantazjach nie było twarzy, bo zapewne książę Sasuke wyglądał inaczej. Do Naruto dotarły informacje, że miał ciemne włosy. Że był wysoki, nawet bardzo wysoki i że uważano go za przystojnego. Większość informacji oczywiście Iruka wyłudził od swojego kochanka. I dobrze. Przynajmniej dzięki temu Naruto wiedział, że jego mąż nie jest brzydki.
Po raz kolejny wygładził przód swojej nieco cieplejszej niż pozostałe, błękitnej tuniki, którą w talii ściągnął szerokim, skórzanym pasem, a potem jeszcze poprawił płaszcz, który narzucony miał na ramiona. Chwilę temu przybył do zamku strażnik będący na zwiadzie, zawiadamiając, że na horyzoncie dostrzegł delegację księcia Sasuke. Pospiesznie wiec przygotowano komitet powitalny, który ustawił się na schodach przed głównym wejściem do posiadłości. Naruto już za chwilę miał poznać Sasuke.
- Spokojnie, mój książę – szepnął mu do ucha Iruka, kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Łatwo powiedzieć – odparł Naruto. – To nie ty za chwilę poznasz przyszłego męża. Ty i twój kochanek znacie się… dogłębnie… a ja co mam powiedzieć? - Twarz Iruki spłonęła rumieńcem, a Naruto uśmiechnął się z satysfakcją. Uwielbiał dogryzać nauczycielowi, tym bardziej, że dwudziestodziewięcioletni mężczyzna, przecież tak doświadczony, wciąż się czerwienił, gdy tylko książę nawiązywał do jego romansu z Lordem Kakashim. – Jak się prezentuję? – spytał, by zmienić temat, aby Iruka mu się przypadkiem nie zapowietrzył.
- Jak zdenerwowana panienka przed ślubem – odparł Iruka, by go podrażnić, a Naruto spojrzał na niego wściekle. Miał ochotę wbić mu łokieć między żebra, ale się powstrzymał.
- Jeszcze raz nazwiesz mnie panienką, a moja zemsta będzie straszna – syknął do nauczyciela. Iruka zaśmiał się i rozczochrał mu starannie ułożoną grzywkę, przekrzywiając diadem, który zdobił jego czoło.
- Już dobrze, mój młody panie – rzekł ze śmiechem. Naruto fuknął i czym prędzej poprawił biżuterię na czole, nerwowo spoglądając w stronę bramy. Nie mógł się doczekać, cały dygotał.
Potem zerknął na stojącego pośrodku komitetu powitalnego króla. Ojciec był spokojny, a on za to trząsł się coraz bardziej. Był tak bardzo ciekaw, jaki jest książę Sasuke? Czy naprawdę jest tak przystojny, jak go opisywano? Czy dziesięcioletnią różnicę wieku bardzo będzie po nich znać? Jak właściwie wygląda? Jaki naprawdę jest?
Niby Naruto mógł o wszystko to wypytać Lorda Kakashiego, ale przecież nie wypadało, a nie chciał się wydać posłańcowi narwanym młodzieniaszkiem. W końcu to Kakashi donosił Sasuke! Zapewne książę Oto już go o wszystko wypytał i Kakashi mu o Naruto opowiedział. Tylko co mówił? Jak go przedstawił? Te pytania wykańczały Naruto, chciał już znać narzeczonego! Już! W tej chwili!
Nagle zabrzmiały trąby, obwieszczające, że goście przybyli. Naruto drgnął jak oparzony i wlepił spojrzenie w bramę, przez którą na dziedziniec wjeżdżała delegacja z Oto. Naruto złapał Irukę za łokieć, widząc dumnych mężczyzn w zwartym szyku wjeżdżających na plac. Wszyscy byli bardzo wyniośli, w większości ciemnowłosi, poubierani w wojskowe mundury i płaszcze z futer zwierząt. Którym z nich był Sasuke? Którym?
- Co jak co… - szepnął do Iruki, wciąż obserwując żołnierzy – ale ci z Oto potrafią wyglądać…
- To prawda – odszepnął Iruka, wypatrując w tej delegacji Kakashiego. Gdy go spostrzegł, jego twarz pokryła się soczystym rumieńcem. Naruto uśmiechnął się do siebie, widząc reakcję służącego. Znów zerknął na jeźdźców z Oto.
Nie miał pojęcia, który z tych groźnie wyglądających panów był jego narzeczonym. Mógł być nim każdy, bo od każdego z nich biła duma i wyniosłość. I każdy z nich był drogo odziany. Wszyscy razem wyglądali naprawdę imponująco.
Delegacja zatrzymała się i dostojnicy zaczęli zsiadać z koni, a z karety wysiadł sam król Oto, odziany w bardzo wytworne szaty, z królewskim płaszczem na ramionach i w koronie. Gdy się ustawili, Naruto znów złapał Irukę za łokieć. Dostrzegł narzeczonego. Wiedział, że to on, zarówno po miejscu, które zajął obok samego króla, jak i po minie i twarzy. Ktoś taki, jak mężczyzna, którego dostrzegł, po prostu musiał być księciem.
Książę Sasuke był wysoki… bardzo wysoki, i słusznie, bo Naruto do niskich nie należał, a marzył mu się mąż większy silniejszy od niego, żeby bez problemu móc go nosić na rękach. Jego przystojną twarz okalały półdługie, kruczoczarne włosy. Jego czarne oczy w kształcie migdałów patrzyły uważnie. Ubrany był w czarną szatę, na ramiona narzucony miał płaszcz z wilczego futra. Biła od niego… stanowczość i władczość. To nie był młodzieniec, tylko dorosły mężczyzna. Jego podbródek zdobił lekki zarost, w końcu był w podróży. Jego oczy drapieżnie przeczesywały zebranych na schodach ludzi, aż padły na niego. Jego usta wygięły się w wilczym uśmiechu, a Naruto drgnął i obrócił się bokiem do mężczyzny, by nie musieć mu patrzeć w czarne, groźne oczy. Złapał nauczyciela za łokieć.
- Iruko… - odezwał się cicho, przez gardło ściśnięte strachem.
- Tak, mój książę? – zaniepokoił się nauczyciel.
- On… - Blondyn przełknął ślinę. – Widziałem go. Tam, ten czarny… on jest straszny! – wyszeptał gorączkowo, trzęsąc się jeszcze bardziej. Iruka powiódł wzrokiem po jeźdźcach z Oto i wypatrzył jego narzeczonego.
- Spokojnie… - szepnął bardzo cicho.
- Ale jemu tak strasznie patrzy z oczu… - jęknął spanikowany Naruto. – Dlaczego on tak na mnie patrzy? On w ogóle nie jest podobny do Kakshiego!
- Przecież nikt nie mówił, że będzie – odrzekł Iruka, starając się zapanować nad jego chwilową histerią.
- Są z jednego przecież kraju! Powinni być podobni! A mój narzeczony wygląda na złego i s-surowego! A jak jest surowy? Jak będzie surowy DLA MNIE?!
- Uspokój się, mój książę – szepnął Iruka.
- Jak mam się uspokoić?! – prawie zawołał Naruto, więc Iruka czym prędzej zasłonił mu usta dłonią, bo jeden ze stojących przed nimi Lordów obejrzał się na Naruto ze zgorszoną miną.
- Szszsz… cichutko, mój książę… Twój narzeczony zaraz przywita się w królem…
W istocie. Gdy Naruto i Iruka szeptali, dostojnicy z Oto zaczęli się witać, królowie uścisnęli sobie dłonie, Minato przedstawił Fugaku swą małżonkę, Kushinę, matkę Naruto. Blondyn wyplątał się z objęć nauczyciela i zaczął niepewnie i z niepokojem obserwować narzeczonego, który raz po raz rzucał mu spojrzenia. Kpiące. Groźne. Straszne. Dlaczego on tak patrzył? Czy nie był szczęśliwy, że wezmą ślub? Przecież to było jak spełnienie marzeń, czemu narzeczony zdawał się być tak oziębły? Aż tak oziębły! W końcu Kakashi też był surowo wychowany, także był wojownikiem, a biło od niego tyle ciepła i pozytywnych uczuć! Czemu od księcia Sasuke tego nie czuł?
Naruto nie był głupi i wiedział, o co chodzi z tym małżeństwem. Widział, że on sam jest tutaj najmniej ważny i że jego dobro tak naprawdę nikogo nie interesuje. Ważne było złoto, które miał otrzymać książę Uchiha wraz z ręką Naruto. Ważne były północne granice i sojusz z krajem Sasuke. Samo małżeństwo, akt jego zawarcia, był w tym wypadku ważniejszy niż ci, którzy mieli to małżeństwo zawrzeć. A sam Naruto był na samym, samiusieńkim końcu tego łańcucha. On się tu wcale nie liczył, na jego miejscu mógł być ktokolwiek inny, choćby któreś z dzieci jego ojca z pierwszego małżeństwa.
Tyle że Naruto to nie obchodziło. No bo przecież co stało im na przeszkodzie, by się w sobie zakochać i wieść dobre, szczęśliwe życie? Nie wybrali siebie nawzajem, zostali zeswatani dla korzyści obu królestw, ale czy to coś złego? Naruto tak się ekscytował tym małżeństwem, a teraz czuł jedynie… niepewność. I strach.
Przypatrywał się rozmowie ojca z księciem z Oto, która trwała już dość długo. Niestety, nic nie słyszał, dodatkowo połowę swej uwagi musiał kierować na witających go wylewnie Lordach, którzy przybyli wraz z jego narzeczonym. Nie obchodzili go ci ludzie, chciał się ich jak najszybciej pozbyć i skupić się na Sasuke. Zobaczyć z bliska jego oczy, sprawdzić, czy ta oziębła fasada to prawda, czy może oczy księcia skrywają płomienie radości. Musiał się przekonać, musiał być pewny. Może pod tą złą maską biło wielkie serce? Oby! Oby tak właśnie było, bo inaczej Naruto gotów był uciec sprzed ołtarza.
To co widział u swojego narzeczonego nie podobało mu się. Sasuke wykonywał oszczędne ruchy, ale każdy z nich był uczyniony z gracją polującego drapieżnika. I ta jego mina, książę bił po oczach pewnością siebie. Jego duże dłonie wyglądały na naprawdę silne, gdy mówiąc coś do króla, gestykulował lekko. Czarne szaty z pewnością skrywały wytrenowane muskuły. Przy pasie wisiał miecz i myśliwski nóż, miał też zapewne ukryte gdzieś ostrza, których widać nie było. Naruto poczuł się nagle zupełnie bezbronny, nie miał przy sobie nawet sztyletu. Nigdy nie nosił. A może powinien? Może na północy trzeba mieć ze sobą broń, bo ci ludzie byli w końcu dzicy, wychowani w walce i zapewne brutalni.
Wzdrygnął się i zaczął szybciej oddychać. Palce mocniej zacisnął na łokciu nauczyciela.
- Książę? – zaniepokoił się Iruka, patrząc na niego jakoś dziwnie. Naruto potrząsnął głową.
- Ja się chyba myliłem… - wyszeptał Naruto. – Może lepiej było wybrać Hyuugę… albo Sabaku… kogokolwiek…
- Mój panie? – Głos Iruki był pełen zdumienia i obawy. Nauczyciel przyłożył mu dłoń do czoła, jakby chciał sprawdzić gorączkę.
Naruto za to doszedł właśnie do wniosku, że jego przyszły mąż był wojownikiem. I to nie takim, którego po prostu nauczono walczyć, ale kimś, kto walkę ma we krwi, a miecz jest dla niego przedłużeniem ramienia. A Naruto nie miał za wiele do czynienia z żołnierzami prócz tych zamkowych. I nie przepadał za bronią. Niby kiedyś tam go uczono tego i owego, ale były to tylko podstawy. Nigdy też nie musiał tych umiejętności sprawdzać, bo go nigdy nie zaatakowano – był zbyt mało ważny jako ostatni syn, i to z drugiej żony – ani nie brał udziału w żadnej bitwie.
Drgnął nagle, gdy czarne oczy księcia zwróciły się ku niemu. Zaraz wbił spojrzenie w czubki swoich butów, czując, jak serce mu wali. Królewska para, ojciec Sasuke i on sam musieli właśnie rozmawiać o Naruto.
A on się bał.
Gdy znów uniósł głowę spostrzegł, że ojciec i matka prowadzą ku niemu króla Fugaku i księcia Sasuke, a za nimi podążała reszta świty, w tym Kakashi, który dalej uśmiechał się do Iruki.
- A oto, moi drodzy goście, mój najmłodszy syn, książę Naruto – przedstawił go ojciec, gdy wraz z gośćmi się do niego zbliżył. Naruto uniósł głowę i spojrzał na króla Oto.
- To dla mnie zaszczyt, poznać cię, panie – powiedział z lekką chrypką. Starał się za wszelką cenę nie patrzeć na stojącego za Fugaku Sasuke.
- Dla mnie również – rzekł król i niczym ojciec poklepał go po ramieniu. – Patrz, Sasuke, ale ci się urocza osóbka trafiła. Chodźmy, moi mili, niech się w końcu narzeczeni poznają. Gdzie wejście?!
- Za mną, mój drogi przyjacielu. – Ojciec Naruto zwrócił się do Fugaku. – Z chęcią przybliżę ci historię tej posiadłości, posłuchaj, otóż moja żona...
Władcy usunęli się na bok i wraz z dostojnikami udali się na ucztę do zamku, a Naruto został prawie że sam na sam z Sasuke. Prawie że, bo oczywiście, młodemu księciu towarzyszył Iruka, starszemu Kakashi, a wokół wciąż byli strażnicy. Naruto nie mógł uwierzyć, że własny ojciec mu to zrobił. Że zostawił go tu z tym mężczyzną, zamiast go zapoznać, zdjąć z jego barków przymus odezwania się do starszego księcia. Co miał robić? Co powiedzieć, skoro nawet spojrzeć na niego nie potrafił! Sasuke miał straszne, ciemne, drapieżne oczy.
- A wiec w końcu się spotykamy – odezwał się książę Sasuke. – Spojrzysz na mnie?
Naruto drgnął, a potem uniósł głowę. W czarnych oczach narzeczonego nie dostrzegł płomienia, którego się spodziewał i poczuł, jak serce rozpada mu się na miliony kawałków. Sasuke patrzył na niego, jakby go oceniał, patrzył jak na towar. Naruto był ekspertem od romansów i wystarczyło mu spojrzeć na Sasuke by wiedzieć, że mężczyzna nie czuje miłości.
- Panie – szepnął Naruto przez ściśnięte gardło. Dlaczego miał ochotę uciec? Dlaczego miał ochotę walnąć tego mężczyznę tak mocno, by ten poczuł, jak bardzo boli go zawód, jaki mu sprawił? A przecież wcześniej chciał walczyć o swoje szczęście, a nie, bać się, niczym małe zwierzę! W dodatku Iruka ostrzegał go, że przecież dla wszystkich innych prócz niego to małżeństwo to tylko interes! Naruto nie słuchał tego, obmyślał przez cały czas sposoby na uwiedzenie przyszłego męża, gdyby ten go nie chciał. Tylko co się z nim teraz działo, czemu książę Sasuke w jednej chwili odebrał mu całą odwagę?! Czy to przez to spojrzenie? Czy przez to, jak narzeczony wygląda? A może jeszcze przez coś innego?
- Spójrz – mruknął książę z północy, sięgając do swojego kołnierza. Wyciągnął spod niego łańcuszek, na którym zawieszony był… pierścień Naruto. Chłopak zamrugał, zdziwiony. – Cały czas miałem go przy sobie – rzekł książę, a gdy Naruto na niego zerknął spostrzegł, że ten uśmiecha się lekko, choć jego oczy pozostały zimne. Uśmiech dziwnie nie pasował do jego twarzy, ale, paradoksalnie, czynił ją po dwakroć przystojniejszą. O co temu mężczyźnie chodziło, czemu mu to wszystko mówił, skoro nawet tego nie chciał? Mogliby przecież przejść do Sali Balowej, gościć ze wszystkimi, a potem się rozejść. Sasuke nie musiał się z nim męczyć w tej chwili, skoro go nie chciał. – I poczyniłem pewne przygotowania. Bo skoro oddałeś mi swój pierścień rodowy, to… - Sasuke sięgnął do przytroczonej do jego paska sakwy i wyjął z niej… inny pierścień. Nie, sygnet. Sygnet z płaskim, czerwonym kamieniem, na którym widniały trzy czerwone łezki, jak w oku sokoła z herbu jego rodziny. Sygnet rodowy Uchiha. – Kazałem go pomniejszyć, by pasował na twój palec. Pozwolisz?
Naruto, bardziej odruchowo niż zamierzenie, podniósł dłoń, na której brakowało ozdoby i pozwolił, by Sasuke wsunął mu na palce swój sygnet. Gdy spojrzał na czerwony kamień, coś przewróciło mu się w żołądku. Zdał sobie sprawę, że już jutro będzie mężem tego człowieka. A on go ewidentnie nie chce.
- Och – powiedział tylko, a potem znów spojrzał w czarne oczy narzeczonego. Na próbę uśmiechnął się do niego ostrożnie, a wtedy mina księcia Sasuke zupełnie się zmieniła… Zimny książę z północy zdawał się… zmieszać. Odchrząknął, nerwowym ruchem odgarniając z czoła czarną grzywkę.
- Taaak… - Naruto uprzejmie czekał na jego wypowiedź, wciąż uśmiechnięty sztucznie. Nigdy się tak nie uśmiechał i szczęka zaczynała już go boleć. Sasuke dał mu pierścień i specjalnie dla niego go pomniejszył, choć wcale nie musiał. To było… miłe, ale… no właśnie. Z Sasuke wyraźnie coś było nie tak, bo wcale nie patrzył na niego tak, jak powinien patrzeć narzeczony, wręczający pierścionek ukochanemu. – Znaczy… chyba powinniśmy iść, bo nie mogą zacząć bez nas, czy tak? Czy mogę… hmm… zaoferować ci swoje ramię, drogi narzeczony? – zapytał książę Sasuke, a Naruto skinął głową.
- Oczywiście. – Czuł się o wiele pewniej, gdy widział, że najwyraźniej książę Sasuke jest jakby… skrępowany? To było dobre słowo? Na szczęście to mu dodawało odwagi. Wsunął swoją dłoń pod zaoferowany łokieć i pozwolił poprowadzić się księciu w stronę drzwi. Gdy obejrzał się na Irukę by do niego mrugnąć, spostrzegł, że służący gdzieś… zniknął. I chyba mu się zdawało, ale dostrzegł skraj jego szaty tuż za rogiem przedsionka. W sumie, nigdzie też nie było Kakashiego.
Nieco zaniepokojony nieobecnością nauczyciela, spojrzał na narzeczonego, który szedł za prowadzącymi go strażnikami z Konohy. Sasuke był od niego wyższy. I miał bardzo ładny profil. I teraz, gdy nie patrzył mu w oczy, wydawał się znów władczy i pewny siebie i Naruto znów poczuł strach, ale już nie tak obezwładniający, jak wcześniej. Po prostu od jego męża czuło się siłę i stanowczość. Naruto nie był w stanie tego zignorować, ten człowiek z całą pewnością był niebezpieczny i strach było mieć w nim wroga.
Niedługo potem wkroczyli do Sali Balowej, gdzie przygotowano ucztę powitalną dla Sasuke i gdzie za chwilę miały odbyć się ich zaręczyny. Przy stołach siedzieli już wszyscy goście, czekano tylko na narzeczonych. Służący poprowadził ich na ich miejsca, po prawej stronie ojca Naruto, który cały czas rozmawiał z królem Fugaku, chyba zadręczając go opowieściami z całego swojego życia. Gdy zasiedli, Minato wstał ze swojego miejsca.
- Witam wszystkich! – zagrzmiał. – Cieszę się, że przybyliście, by zaszczycić nas swą obecnością i uświetnić nią ceremonię zaręczyn mego najdroższego syna Naruto oraz księcia Sasuke z Kraju Oto! Wznieśmy toast za narzeczonych, posilmy się, a potem kapłani połączą mego syna z jego wybrankiem, czyniąc ich narzeczeństwem! Zdrowie młodych!
- Zdrowie młodych! – podchwyciła sala i wszyscy zgromadzeni, w tym Naruto i Sasuke, wypili ich zdrowie. Naruto nie przepadał za winem. Zerknął na narzeczonego i przekonał się, że ten wręcz przeciwnie.
Czy coś w ogóle nas łączy, przemknęło mu przez myśl. Czuł w tej chwili wiele na raz. Czuł się zestresowany, onieśmielony, zaintrygowany sprzecznościami, jakie zauważył u narzeczonego, trochę się bał, nie miał pojęcia, co mówić i robić, miał jednocześnie wiele obaw i wiele nadziei. Nie mógł uwierzyć, że się nie gubi w tych wszystkich uczuciach. Jeszcze nigdy nie czuł aż tyle w jednej chwili.
- To bardzo ładne miejsce – odezwał się nagle Sasuke. Zdziwiony Naruto omal nie upuścił kielicha. Dla pewności, ostrożnie odstawił naczynie.
Głos Sasuke był szorstki, ale nie nieprzyjemny. Książę Oto oglądał dekoracje.
- To… posiadłość mej matki – powiedział Naruto.
- Co tłumaczy urok tego miejsca. Dobrze wybrano, odbędzie się tu piękna ceremonia. Hmm… - Książę Sasuke zerknął na niego, a potem na swój kielich. – Podobał ci się ostatni prezent? – zapytał, zmieniając temat.
- Tak, bardzo piękne futro, jeszcze wczoraj miałem je na sobie – odparł blondyn.
- To z północnego białego wilka – wyjaśnił mu narzeczony. Nagle zaczął mówić o wiele pewniej, patrząc to tu, to tam, rzucając spojrzeniem w rożne kąty. – Osobiście upolowałem jedną z bestii, z których zrobiono to futro.
Naruto poderwał głowę i wlepił spojrzenie w czarne oczy narzeczonego. To była… dobra informacja, bo Iruka wmawiał mu, że to wcale nie Sasuke wybierał dla niego prezenty, że na pewno robiła to służba.
- Nikt mi nie powiedział – rzekł. Czarnowłosy zaśmiał się.
- O tak! A musisz wiedzieć, że nasze wilki to nie te śmieszne, chude szczeniaki, jakie spotyka się w waszych lasach! U nas, na północy, wilk to postrach! A te białe są wredne i zawsze spotyka się je w sforach, co najmniej dwadzieścia basiorów. Mam dla ciebie czapę do kompletu do tego futra, przyda ci się, gdy już cię zabiorę na północ.
Naruto słuchał go uważnie, łowiąc każde słowo. Narzeczony mówił do niego i śmiał się. I z tego, co Naruto usłyszał, wywnioskował, że Sasuke nie znał strachu. Jak mógł nazwać ich wilki szczeniakami? Te groźne, uzbrojone w zęby potwory, które mogły zagryźć człowieka, gdy tylko oddalił się od szlaku!
- Dziękuję.
- Spodoba ci się na północy – kontynuował jego przyszły mąż, dolewając mu wina do kielicha. Potem dolał sobie. Naruto czuł się rozdarty między strachem i fascynacją i nie potrafił rozpoznać, które z tych uczuć jest silniejsze. Jeszcze nigdy w życiu nie szalała w nim tak silna burza sprzeczności. Nie odrywał od czarnowłosego oczu, śledząc każdy jego ruch. Podobała mu się siła męża, ale… Sasuke był zimny, tak zimny jak północny wicher, szalejący po lodowcach. Co Naruto miał z tym zrobić, cały czas wyobrażał sobie mężczyznę pokroju Kakashiego. A Kakashi był zupełnie inny, weselszy, milszy, lepszy. Patrząc mu w oczy Naruto nie czuł strachu tak, jak w wypadku Sasuke. Naruto nie podjął jeszcze decyzji co do tego, co powinien zrobić. Postanowił, że dzisiejszego wieczoru sprawdzi przyszłego męża i przekona się, kim on jest, a działać zacznie dopiero jutro. Miał w końcu dostać swój romans. – Jest pięknie. O tej porze jest tam dużo śniegu, cała okolica wygląda wspaniale. Lubisz góry?
- Nigdy nie byłem nigdzie dalej w górach, niż jest ta posiadłość – odrzekł Naruto.
- Nie? Więc odwiedzimy moją posiadłość w prawdziwych górach! Spodoba ci się.
- Będzie zapewne… miło.
- Będzie! Jeśli lubisz zwierzęta, mam psy i konie. I sokoły. Mógłbym cię zabrać na polowanie z moimi ludźmi, byś zobaczył sobie piękno mojej krainy i urok jej przyrody. Umiesz polować?
Naruto zaczerwienił się lekko.
- Myślę, że na wszystkich polowaniach, na których byłem… byłem tylko dla ozdoby – wyznał szczerze. Książę Sasuke wybuchnął śmiechem, aż kilka osób się na niego obejrzało, w tym jego własny, zdumiony ojciec. Książę wyciągnął wielką jak na rozmiary Naruto dłoń i… poklepał go po głowie. Naruto przymknął jedno oko.
- Jesteś zapewne doskonały w tej roli. Masz taką piękną twarz.
Naruto zamrugał, a ręka jego męża przesunęła się z głowy na jego policzek. Sasuke już nie dotykał go tak, jak dotyka się młodszego brata, tylko… jak narzeczonego. W żołądku Naruto właśnie zagnieździło się stado motyli, bo po raz pierwszy mężczyzna – nie ojciec, nie Iruka – dotykał jego twarzy. Tylko szkoda, że ten komplement nie był do końca szczery, jakby mężczyzna wahał się, czy mówić mu takie rzeczy. Naruto już nic nie rozumiał. Między zachowaniem a słowami Sasuke ziała ogromna przepaść. Jego słowa i czyny nie współgrały ze sobą. O co mu chodziło? Chciał go? Nie chciał?
- Ja… dziękuję – odparł, patrząc w czarne oczy. Dłoń Sasuke była duża, ciepła, szorstka i pokryta zgrubieniami. Mężczyzna głaskał go tak, jak głaszcze się małe kotki – jakby się bał, że mocniejszy dotyk uszkodzi policzek Naruto. I zapewne umiałby go uszkodzić, Naruto nie miał co do tego wątpliwości. Jeden cios tej silnej dłoni mógłby mu odebrać świadomość na dłuższy czas. Naruto tylko kilka razy został uderzony, gdy trenował walkę jego nauczyciel nie skąpił mu ciosów, chcąc pokazać, że gdy się nie broni, skutki są opłakane. Naruto nie wiedział, co ma czuć względem Sasuke. Instynkt podpowiadał mu, że to jakaś pułapka, w końcu oczy księcia Oto nie płonęły tak, jak się tego Naruto spodziewał. Ale jego czyny przeczyły spojrzeniu, Sasuke zachowywał się tak, jakby Naruto mu się podobał. Co prawda rzadko spoglądał mu w oczy, choć Naruto swoich nie odrywał od czarnych tęczówek.
- Mężczyźni tego kraju są doprawdy urodziwi – powiedział Sasuke.
- Myślisz… że jestem urodziwy? – Naruto uśmiechnął się figlarnie, a rozbawiony Sasuke pokręcił głową.
- Nie tylko urodziwy. Fascynujący.
Naruto zaczerwienił się gwałtownie, a Sasuke zaśmiał się po raz kolejny.
- I dość uroczy, tak mi ciebie opisał Kakashi. – Sasuke dał mu nagle pstryczek w nos, a gdy Naruto cofnął się, krzywiąc z niezadowolenia, na twarzy Uchihy zagościł drapieżny uśmieszek. – Poseł był tu moim szpiegiem, bym mógł ci dobierać podarki. Mam nadzieję, że trafiłem w gust. Chciałbym cię zobaczyć ubranego w niektóre… drobiazgi…
Naruto przełknął ślinę. Zabrzmiało to jakoś tak… tak, że Naruto poczuł uderzenie gorąca. Zmieszał się i chciał odwrócić głowę, ale książę Sasuke złapał go za podbródek. Naruto zamarł. To było bardzo… władcze. Oczy Sasuke mówiły mu, że mężczyzna nie ma zamiaru pozwolić mu uciec, że już go uznał za swojego i go nie wypuści. To było straszne i wspaniałe jednocześnie. Znów obawa i fascynacja w tej samej chwili. Rozum mówił uciekaj, a serce – siedź i czekaj. Więc posłuchał serca i czekał na to, co zrobi Sasuke.
A Sasuke, jakby byli sami w komnacie, pochylił się nad nim, wciąż patrząc mu w oczy z tym drapieżnym uśmiechem na ustach.
Niby Naruto wiedział, co mężczyzna chce zrobić, jednak aż do samego końca nie spodziewał się, że narzeczony to zrobi, i to w sali pełnej gości! Naruto nie znał się na całowaniu, nigdy przecież tego nie robił. Wiedział tylko, jak to wygląda, raz czy dwa widział całujących się rodziców, przypadkiem tez podejrzał Kakashiego i Irukę.
Spodziewał się delikatnego muśnięcia, słodkiego całusa, ale się przeliczył. Przyszły mąż przyciągnął go do siebie gwałtownie, tak, że Naruto musiał oprzeć się o jego tors dłońmi, by ich ciała się nie zderzyły.
Sasuke pocałował go zaborczo i gwałtownie, jakby chciał mu tym powiedzieć, że Naruto do niego należy i przez myśl chłopaka przemknęło, że całował jak na dzikusa przystało. Ale wargi Sasuke były niezwykle miękkie i przyjemne. Smakował winem, delikatną nutą mięty i czymś słodkim i kuszącym, czego Naruto nawet nie umiał opisać. Gdy narzeczony złapał go za głowę i przyciągnął jeszcze bliżej siebie, Naruto szerzej otworzył usta i zaraz poczuł jego język. Oszołomiony nowymi doznaniami, zarzucił narzeczonemu ręce na szyję, dysząc przez nos. Brakowało mu powietrza, ale za żadne skarby świata nie chciał tego przerywać.
- Ekhm!
On i Sasuke odskoczyli od siebie jak oparzeni. Naruto spojrzał w bok i spostrzegł Irukę w towarzystwie Lorda Kakashiego. Jego nauczyciel wyglądał… cóż, jakby jego twarz nie mogła się zdecydować, czy ma być czerwona ze zgorszenia czy pobladła ze złości. Naruto poczuł, jak na policzki wpełza mu rumieniec wstydu i zaraz wlepił spojrzenie w swoje dłonie. Co oni robili?! I to przy tylu gościach! Chyba postradali rozum! I w dodatku Sasuke spowodował jeszcze większy mętlik w jego głowie! Dlaczego go całował, skoro od początku uczty było tak, jakby go nie chciał! Od tego wszystkiego Naruto zaczynała już boleć głowa.
Nagle Sasuke złapał go za rękę. Gdy Naruto na niego spojrzał, zobaczył, że książę z północy krztusi się ze śmiechu.
- Tak, Kakashi? – zapytał Sasuke. Naruto ponad ramieniem narzeczonego spostrzegł osłupiałe twarze swoich rodziców, króla Fugaku, a także zgorszonych ich zachowaniem gości. Co za wstyd! Jak on mógł się tak zachować, co on wyprawiał?!
- Mój książę, nie chcę się wtrącać, ale chyba NIE WYPADA – rzekł Kakashi z naciskiem, spoglądając na Sasuke jakby go pierwszy raz w życiu wdział.
- Och, ten uroczy brunet to twój Iruka? – spytał Sasuke, całkowicie ignorując uwagę Kakashiego. Iruka drgnął nagle i skłonił się przed Sasuke.
- Panie – wymamrotał, ale zerkał przy tym na Naruto z taką miną, jakby miał go ochotę udusić.
- Tak, mój panie – odparł Kakashi.
- A więc idźcie się zająć sobą i nie zakłócajcie mi czasu, jaki spędzam z narzeczonym. – Ton Sasuke sugerował, że sprzeciw zostanie boleśnie ukarany i Naruto, słysząc te słowa, zadygotał cały. Jeśli wcześniej czuł fascynację, to obecnego uczucia już nie umiał nazwać. Sasuke był taki… władczy. Inaczej nie dało się tego opisać, rozkazy wydawał tak, że nie można ich było nie wykonać.
Kakashi skłonił się, zgarnął Irukę i odszedł do swego miejsca przy stole. Naruto patrzył za nimi przez chwilę, śmiejąc się, gdy Kakashi siłą wciągnął Irukę na miejsce obok siebie, choć służący w ogóle nie powinien znaleźć się przy stole. Mężczyzna najwyraźniej uznał, że skoro jego pan łamie zasady, to i on może tak postąpić.
- Ekscentryczny człowiek – szepnął do narzeczonego, wskazując Kakashiego, który próbował zabawić Irukę. Służący wyglądał tak, jakby miał ochotę zapaść się pod ziemię.
- Kakashi? – Sasuke nawet nie spojrzał w kierunku, który wskazał mu Naruto. Podniósł za to jego dłoń i zaczął całować jego palce. Chłopak znów się zaczerwienił, oszołomiony wpatrując się w mężczyznę. Co Sasuke wyprawiał?! Przecież to nawet… chyba nawet osobą zamężnym nie wypadało robić takich rzeczy przy stole! – Nie myśl o nim, niech robi, co chce.
- Mój panie… my chyba naprawdę nie powinniśmy – wymamrotał speszony Naruto. Nie miał odwagi wyrwać ręki z uścisku Sasuke. Poza tym jego wargi były takie przyjemne.
- Tym też się nie przejmuj, służba też musi mieć o czym plotkować. I proszę, mów mi po imieniu.
- Jak sobie życzysz, Sasuke. – Naruto nie śmiał mu odmówić. Od zastanawiania się nad motywami działań księcia Sasuke naprawdę dostał migreny. Było tak, jakby Uchiha miał w sobie dwie osoby, tę, która chciała od Naruto uciec i tę, która się w nim z miejsca zakochała. Czy to było możliwe, by i w czarnowłosym właśnie trwała walka sprzecznych uczuć?
Sasuke uśmiechnął się do niego, wciąż zajęty obcałowywaniem jego dłoni i nadgarstka. Naruto po prostu się na niego gapił, nie mając pojęcia, co powinien zrobić. Usta księcia Sasuke na skórze były takie przyjemne…
- Sasuke – odezwał się, a czarnowłosy w końcu spojrzał mu prosto w oczy. Naruto przełknął ślinę. Poczuł się schwytany i nic już nie rozumiał. Nie wiedział, czy ten człowiek z niego kpi, czy go uwodzi, czy uważa go za swojego, czy wręcz przeciwnie? Już nic zupełnie nie mógł wyczytać z tego czarnego spojrzenia. – Czy ty cieszysz się z podjętej przez nasze kraje decyzji?
Sasuke zmarszczył gniewnie brwi, a Naruto szybko zabrał rękę z jego uścisku. Książę jakby się zreflektował i złagodniał.
- Nie, nie bój się – wyszeptał, ale jego brwi wciąż nie wróciły do normalnego stanu. Naruto miał ochotę się odsunąć. Wciąż pamiętał pierwsze wrażenie, jakie na zrobił na nim Sasuke i mu nie ufał, nawet jeśli mężczyzna ewidentnie starał się go uwieść.
Sasuke znów ujął w dłonie jego rękę.
- Mam być szczery? – zapytał książę Sasuke, a Naruto przytaknął. – Jeszcze godzinę temu uważałem, że to najgorsza rzecz, jaka może mnie spotkać.
Naruto wstrząsnął szok. Znów chciał wyrwać dłoń z uścisku narzeczonego, ale ten go powstrzymał, widząc, co chłopak chce zrobić.
- Puść! – prawie wykrzyknął Naruto, wyrywając się. Sasuke złapał go za tył głowy i przyciągnął go bliżej siebie.
- Uspokój się, natychmiast – powiedział spokojnie, ale głosem, który nie znosił sprzeciwu. Naruto natychmiast zamarł w bezruchu, patrząc mu w oczy. A jednak Sasuke był surowy. Naruto oddychał nieco głośniej. Tyle emocji, tyle tego wszystkiego na raz. I czemu nie mógł czuć tylko strachu, czemu wciąż mieszał się on mu z zafascynowaniem? Co go ciągnęło do tego groźnego mężczyzny?! – Powiedziałem przecież, godzinę temu.
- Nie chciałeś mnie, to mi wystarczy! – odparł Naruto mimo strachu. Trochę się bał, że rozzłości tym Sasuke, ale ten się tylko uśmiechnął. – Puszczaj mnie!
- A fakt, że teraz chcę już cię nie interesuje, mam rozumieć?
- A jakieś zapewnienie?
- Nieba ci przychylę?
- Dowód?
- Całowałem cię przy ojcu.
- Mam wierzyć?
- Musisz, i tak jesteś mój.
Naruto zadrżał, a potem zamknął oczy, bo mężczyzna po raz drugi tego dnia brutalnie wpił się w jego usta.

Sasuke oszalał. Dosłownie oszalał, inaczej nie dało się tego opisać. Gdy oderwał się od ust swojego narzeczonego marzył tylko, by znów się w nich zagłębić. To coś dziwnego, co poczuł, stało się w chwili, gdy pierwszy raz spojrzał w oczy blondyna. I przekonał się, że Kakashi miał rację… Uzumaki Naruto był najniebezpieczniejszym stworzeniem, z jakim Sasuke miał do czynienia.
W jednej chwili wszystko to, co sądził o tym małżeństwie, co o nim myślał, jak postrzegał narzeczonego, przestało istnieć. W chwili poznania przed Sasuke stał szczupły, wysoki blondyn o ciemnej cerze południowca, złotych włosach, lekko zwichrzonych na grzywce i uderzająco niebieskich oczach, które patrzyły na niego ze strachem, jakby się bały, że Sasuke się na niego rzuci.
Ale nie tylko to dostrzegł w tamtym spojrzeniu. Sasuke zobaczył w nich tak wyraźnie, jak ujrzeć można na obrazie czy wyczytać w księdze, zawód. Chłopak patrzył na niego z takim żalem i zawodem, że aż zrobiło mu się głupio. Przyjechał tu uwieść chłopaka, o którym sądził, że będzie on jego politycznym wrogiem, przeszkodą w działaniach, rodzajem zapory, jaką postawiła przed nim Konoha i jej król, by nie mógł za wiele zyskać w tym całym interesie.
A miał przed sobą chłopaka, który liczył, że przeżyje miłość swego życia i właśnie serce mu pękło. A on był dupkiem, który do tego doprowadził. I właśnie w tamtej chwili podjął decyzję, że zrobi wszystko, by to naprawić, albo nie nazywa się Uchiha Sasuke.
Jak się okazało, nie było to łatwe, bo chłopak najwyraźniej już go ocenił i się go obawiał, w dodatku mu nie ufał. A to nie tak miało być, Sasuke miał go w końcu oczarować! Tyle że jak miał czarować istotę, której jedno spojrzenie sprawiało, że Sasuke miękł i był gotów kłaść mu się u stóp. Jakich czarów użyło to złotowłose stworzenie by sprawić, że chciał być przyczyną jego uśmiechów, jego rumieńców, jego jęków i sapnięć i wielu, wielu, naprawdę wielu innych rzeczy.
I jak się okazało, Kakashi nie mylił się również, mówiąc, że to złotowłose stworzenie ma charakterek, niewyparzony język, jest niebezpieczny niczym jadowity wąż i w ogóle można przez niego zginąć równie łatwo, jak ginie się, stając nago oko w oko z białym północnym wilkiem. Jednym swoim spojrzeniem chłopak zmącił wszystkie myśli Sasuke i rozbroił go skuteczniej, niż jakikolwiek fechmistrz. I chyba nawet nie wiedział, że to zrobił.
Przez całą rozmowę Sasuke starał się nie spoglądać w oczy Naruto, by mieć jasność myślenia, ale nie było to łatwe. Utkwione w nim niebieskie tęczówki wabiły niczym syreni śpiew. Chłopak na zmianę to wydawał się ufny, to się lekko wzbraniał, albo się go obawiał, albo go czarował uśmiechami. Sasuke naprawdę trudno było się skupić na rozmowie, plótł bez sensu i miał tego pełną świadomość.
Na początku czuł się zmieszany. Jakaś jego część chciała iść według starego planu, bezwzględnie uwieść chłopaka, nie bacząc na uczucia, a potem go sobie podporządkować i stłamsić. Niespodziewanie jednak zrodziła się w nim druga jego część, która zapragnęła uszczęśliwić chłopaka za wszelką cenę i nie pozwolić, by kiedykolwiek w jego życiu miał powód do łez czy smutku.
W Sasuke trwała walka, z którą nie umiał sobie poradzić. Rozum mówił, aby się otrząsnął i nie dał omamić temu niebieskiemu spojrzeniu, a serce chciało, by po raz pierwszy dał się ponieść uczuciom. I póki co, gdy kosztował słodkich usteczek męża i wyznawał mu raz po raz, że gotów jest mu nieba przychylić, wygrywało jego serce.
  



taaa... bohaterowie są do siebie podobni, może północ i południe nie są tak odległe, jak sądziliśmy, co? w każdym razie coś tam Wam wspominałam, że tu jedną rzecz dodaję, tam ujmuję.... i wpadłam na pomysł dodania pewnej akcji między tą ucztą, a małżeństwem, zapowiedzianym dla bohaterów na dzień następny, żeby wątek tych sprzecznych uczuć, jakie obaj czują, stał się jeszcze ciekawszy xD Naruto w następnej notce sprawi, że będziecie wznosić oczy do nieba, klepać się w czoła i rechotać jak opętani, obiecuję xD
tylko nie wiem, ile czasu mi zajmie przepisanie i wstawienie w przyszłą notę tejże wymyślonej przeze mnie akcji, tym bardziej, że naprawdę ostatnio nie mam na nic czasu. do kilku dni nie napisałam nawet słowa, bo nie mam kiedy.
miłego dnia, kochani xD zapraszam do komentowania

23 komentarze:

  1. Dodaj już nową notkę < 3
    Zakochałan się w tym mini opku !

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początku myślałam, że Sasu będzie taki władczy przez całe opowiadanie, jak to sobie myślał blondas, jednak, na szczęście!, trochę mu się odmieniło :D Pocałunek był wspaniały i dziki, jak na Saska przystało. Nie mogę się normalnie doczekać ich nocy poślubnej, oczywiście jeśli taką będą mieć.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygrało Południe :D Yeah \m/
    Co do poprawności, to znalazłam kilka literówek takich jak "nei" ale jak się szybko czyta to nawet się tego nie zauważa :P
    Wiedziałam, że utonie w tych oczach. To musiało być to. Biedny Naruto nawet nie wie, że spotkał swojego wyśnionego, zabujanego w nim za śmierć, księcia, który uchyli mu nieba i będzie dla niego dobry, a to tylko dlatego, że zobaczył te jego zimne oczy, które odzwierciedlają strach Sasuke przed uczuciem miłości rodzącym się w jego wnętrzu.
    Podczas sceny pocałunku wznosiłam wiwaty <3
    A teraz nie pozostało mi nic innego jak czekać na kolejna dawkę tego cudownego romansu, i tych cudownych scen, które nam zapowiedziałaś :)
    Czasu wolnego ci życzę, byś mogła zasiąść przed klawiaturą i dla nas (dla mnie) tworzyć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To było świetne !!
    Kocham to opowiadanie :*
    Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę !!

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział. Niecierpliwie go wyczekiwałam i jestem wielce usatysfakcjonowana . Małżeństwo to będzie na pewno zabawne,niecierpliwie czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem co myśleć :D Jest super i w ogóle, ale w tej notce Naruto bardziej mi się podoba niż ostatnio. Co do Sasuke, to kiedy już tak ładnie zamąciłaś im obojgu w głowach, wszystko wydaje się być na swoim miejscu i cudnie dopasowane. Już się nie mogę doczekać wcielenia w życie Twoich zapowiedzi, wyobraźnia już zmusza mnie do cichego rechotania, a co dopiero jak wstawisz kolejny rozdział xD Serdecznie pozdrawiam i życzę weny oraz wolnego czasu ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam to dwa razy, i dalej mam wrażenie że moje życie się skończy jeżeli szybko nie przeczytam dalszej części. :3 Życzę DUŻO weny i czasu na pisanie. Doczekać się nie mogę następnej notki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Naruto jest taki kochany. :c a tak btw, uzależniłam się od Twoich fików. D: zaglądam tutaj trzy-cztery razy dziennie, by sprawdzić, czy jest coś nowego. ;-; a niektóre fiki znam prawie na pamięć, tyle razy je czytam w kółko. D:
    ~bakanekomata

    OdpowiedzUsuń
  9. Naruto jest taki kochany. :c a tak btw, uzależniłam się od Twoich fików. D: zaglądam tutaj trzy-cztery razy dziennie, by sprawdzić, czy jest coś nowego. ;-; a niektóre fiki znam prawie na pamięć, tyle razy je czytam w kółko. D:
    ~bakanekomata

    OdpowiedzUsuń
  10. hehehe...
    naruto to cwaniak, a do tego zupełnie o tym nie wie! to taki urokliwe! >*<
    Sasu kruszy się jak lodowiec... i bardzo dobrze. nie lubię jak jest zimnym sukinkotem. to mi nie pasuje do wizji głębokiej i pięknej miłości którą uwielbiam i sama powoli opisuje w swoim opowiadaniu.
    nie mogę się doczekać nowej notki. mam nadzieje że naru nie zrobi z siebie totalnego debila . już czuje ciarki ekscytacji na myśl o następnej części.
    życzę czasu i weny, a także jeżeli znajdziesz czas zapraszam do siebie:
    http://opowiadania-nessa-tinuviel.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  11. No to jest po prostu cudowne, oczu nie moge oderwać!! Trochę mnie irytował Naruto tą swoją delikatnością i tym 'przeżyć życiowy romans', ale za to jego wątpliwości sprawiają, że akcja się bardzo fajnie toczy :)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny..a, no i czasu ofc:)
    Cherie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Podziwiam! Jesteś świetna. Część ukazującapunkt widzenia Sasuke jestpowalająca i pozwala mieć nadzieję na szczęśliwą przykrość Noruto. Będę cierpliwie lecz z tęsknotą a oczekiwac na dalszą część tej historii . Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Errata
      ukazującapunkt - ukazująca punkt
      jestpowalająca - jest powalająca
      przykrość - przyszłość
      Wkradło się jeszcze niepotrzebne „a"...
      Przepraszam za błędy i pozdrawiam

      Usuń
  13. Uwielbiam to uczucie, gdy po dniu pełnym niepowodzeń (spóźnienie na wykłady, dłuuugie wykłady, ucieczka bezczelnego autobusu, zmarnowany czas w dłuuugaśnych kolejkach na poczcie i w markecie, złamanym kluczu w zamku, pilnym wzywaniu ślusarza i administracji bloku, spalonym omlecie i zadymieniem połowy mieszkania)siadam przed komputerem (modląc się, by ten nie wybuchł)i widzę takie cudo. Naprawdę mnie uszczęśliwiłaś tym rozdziałem i z niecierpliwością czekam na kolejny - tym bardziej, że tak go zapowiedziałaś! Biedny Sasuke... wpadł po uszy xD

    OdpowiedzUsuń
  14. no nareszcie się spotkali! *_* kocham to opowiadanie i ciesze się, ze nie wyjechalas od razu z usmiechnietym i ogolnie promiennym księciem Sasuke, bo byłoby to... nienaturalne i nudne. podoba mi się, ze jest taki zimny, wyniosły i hmmm.. namietny (;D), a w głębi duszy szaleje za Naru. mam nadzieję, ze nie przemieni się tak od razu w milusinskiego chlopaczka i trochę Narusia pomeczy ;-) rozdział świetny i czekam z niecierpliwością na następny!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Genialnie to rozwiązałaś!
    Dziękuje za wpis, już umieram czekając na kolejną cześć, nie tylko tego opowiadania.
    ehoon

    OdpowiedzUsuń
  16. Ach błagam dodaj szybko :D To jest świetne , kooooocham \(*o*)/ Życzę więcej czasu i wielu pomysłów . Czekam z utęsknieniem ;**

    OdpowiedzUsuń
  17. Fascynuje mnie relacja Kakashi - Iruka :D(to tak na marginesie, ale w zasadzie tylko tyle mam do powiedzenia, bo wiadomo, że rozdział świetny, to jest oczywiste i nie trzeba zbędnych słów; gorrrrące południe... hm, coś mi się wydaje, że wygra w tej relacji ^^)

    /menemen

    OdpowiedzUsuń
  18. hm.. cóż by tu.. WSPANIAŁE!! No kocham to co piszesz! Mam nadzieję, że uda Ci się znaleźć trochę czasu i spokoju żebyś mogła kontynuować opowieść ^^ Powodzenia^^

    ~Zaku~

    OdpowiedzUsuń
  19. uuun~ ja się zastanawiam, jak to się stało, że zauważyłam 3 rozdział a dwa poprzednie ominęłam? No... Opko wydaje się być fajne~ un. Czekam na kolejny rozdział~

    OdpowiedzUsuń
  20. Czytam je od nowa każdego dnia! <3
    Dodać coś szybciutko, bo usychamy!
    Pozdrawiam,
    K.

    OdpowiedzUsuń
  21. Witam,
    fantastyczny rozdział, no to musiał być naprawdę szok dla Fukaku zobaczyć i usłyszeć śmiejącego się Sasuke..., no jak pewnie dla innych ludzi ze świty z Oto... hahha Naruto jest groźniejszym stworzonkiem, chyba także od tych białych wilków północnych ;] ta rozmowa między nimi bardzo dobra: „- Nie chciałeś mnie, to mi wystarczy! – odparł Naruto mimo strachu. Trochę się bał, że rozzłości tym Sasuke, ale ten się tylko uśmiechnął. – Puszczaj mnie!
    - A fakt, że teraz chcę już cię nie interesuje, mam rozumieć? - A jakieś zapewnienie? - Nieba ci przychylę? - Dowód? - Całowałem cię przy ojcu. - Mam wierzyć? - Musisz, i tak jesteś mój.” Ciekawe co wymyślił Naruto, ale niech potrzyma w takim stanie Sasuke, chodzi mi o stan, że się go boi, im dłużej ten tym bardziej będzie się starał aby był radosny i się go przestał bać. Bardzo dobrze, ze przedstawiłaś też punkt widzenia Sasuke i jak widać on dojrzał, w Naruto, strach, rozczarowanie. Jedno spojrzenie Naruto, a Sasuke mięknie i jest gotów paść na kolana...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia

    OdpowiedzUsuń