czwartek, 25 kwietnia 2013

Dwie strony świata, cz. 4



rozdziału oczywiście nie sprawdzałam xD



Książę Sasuke Uchiha wszedł do przeznaczonej dla niego komnaty, rozglądając się dookoła. Wszystko w tym przedziwnym kraju było delikatne. Sasuke, mimo iż znacznie większą część zaręczynowej uczty poświęcił narzeczonemu, to jednak coś tam przyuważył. Dostojnicy nosili się inaczej, niż ci z Oto, służba poubierana była w jakieś zwiewne fatałaszki i szatki, pałac obwieszono kwiatami i tkaninami, i nawet jego komnata przyozdobiona została jak dla niewiasty.
Westchnął ciężko, przyglądając się miękkim łukom nad drzwiami i oknami, owalnemu sklepieniu, łożu spowitemu w tkaniny, białym marmurom i meblom na pajęczych nóżkach. Wszystko to kojarzyło mu się z Naruto, z jego delikatnością, z jego drobnym, kuszącym ciałem, które chętnie ujrzałby nagie…
- Nie myśl tak! – warknął na siebie, potrząsając głową. Młody mąż zmącił mu głowę, zachwiał myślami, omamił go jak czarownica jakimiś czarami. Sasuke, gdy w końcu mógł przestać patrzeć w te przepastne niebieskie oczy, poczuł się jak uwolniony z sideł.
Zrzucił z siebie ciężki płaszcz, w którym było mu stanowczo za gorąco, ponieważ w dużym kominku znajdującym się naprzeciw łoża płonął ogień, po czym przeciągnął się. Niemalże godzinę on i Naruto musieli klęczeć praktycznie nieruchomo przed trzema kapłanami, którzy odprawiali nad nimi ceremonię zaręczynową. Poświęcono bogom cztery żywioły, wodę, ziemię, ogień i powietrze, a potem związano ich dłonie utkaną z czterech kolorów szarfą. Od tamtej pory on i Naruto byli już pełnoprawnym narzeczeństwem, a jutro o tej porze mieli być już po ślubie. Mieli przeżywać swą noc poślubną.
Sasuke zadrżał na myśl o jutrzejszej nocy i był to dreszcz, który bardzo mu się podobał. Naruto nie można było odmówić urody, o nie. Był urodziwy, niesamowicie wręcz urodziwy, wysoki, szczupły, wąski w biodrach i gdy Sasuke na niego patrzył, miał ochotę zedrzeć z chłopaka ubrania nie bacząc na gości. Zwłaszcza, gdy go całował.
Wspomnienie pocałunków z narzeczonym wywołało kolejny dreszcze i tym razem Sasuke zaczął krążyć po komnacie, by się uspokoić. Zwykle był cierpliwym człowiekiem, jednak tym razem jutrzejsza noc wydawała mu się tak odległa, jakby miała nadejść za rok, a nie mniej więcej dobę. Wizje przyszłego męża, nagiego, nagiego otulonego białym futrem, nagiego na jego łożu, na jego stole, parapecie, ogólnie nagiego wszędzie tam, gdzie Sasuke miał go ochotę rozebrać i posiąść, przewijały mu się przez głowę przez niemalże cały wieczór. Gdy tylko mógł, kradł wzbraniającemu się Naruto pocałunki i pieszczoty. Nieśmiałość męża i jego wstydliwość tylko Sasuke zachęcały i nawet nie zwracał uwagi na niepochlebne miny ojca, nie mówiąc już nawet o innych gościach. Oszalał. To małe, blondwłose stworzenie zrobiło mu z mózgu pobojowisko!
- Omamił mnie – znów przemówił do siebie, wciąż nerwowo krążąc po komnacie. – Kakashi mnie ostrzegał, a to stworzenie i tak owinęło mnie sobie wokół palca. Oszalałem.
W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi jego komnaty. Gdy zawołał „wejść!” do pomieszczenia wkroczył Lord Kakashi Hatake.
- Panie. – Szarowłosy skłonił się.
- Nie jestem pewien, czy udało mi się uwieść mego narzeczonego – rzekł do niego Sasuke, nie kryjąc obawy w swym głosie. Przeszedł przez komnatę i usiadł w jednym z ładnych, przysadzistych foteli, stojących obok zastawionego jedzeniem stolika pod oknem. Kakashi zmarszczył nos.
- Wydawało mi się, iż doskonale się bawiliście, mój panie.
- Nie kpij – warknął Sasuke, nalewając sobie wina do kielicha. – Miałeś rację co do niego. Chłopak jest urokliwy… A to jego spojrzenie, czułem się jak na uwięzi, gdy patrzyłem mu w oczy!
- Ostrzegałem cię, panie. – Kakashi skłonił się. Sasuke wskazał mu drugi fotel, a gdy Lord na nim usiadł, nalał mu wina i podał kielich.
- To stworzenie zawróciło mi w głowie i odebrało zdrowy rozsądek – pożalił się Sasuke, gdy Kakashi kosztował trunku. – Te błękitne tęczówki to broń!
Lord parsknął śmiechem.
- Mój panie, to tylko chłopak…
- To czarodziej. Nie wiem co myśleć, gdy na niego patrzę.
- Powinieneś się panie cieszyć, tak jak ci to mówiłem, nachodzącą nocą poślubną – zauważył Kakashi.
- I się cieszę! O tym też myślę!
Sasuke wstał z fotela i otworzył okiennice, bo w jego mniemaniu w pokoju zrobiło się za gorąco. Odetchnął świeżym, zimnym powietrzem.
- Pozbawił mnie bystrości spojrzenia. Konoha oddaje mi najgorszego z przeciwników – powiedział. Lord Kakashi pokręcił głową ze śmiechem.
- Myślałem, że zarzucisz myśl o tym, mój panie, gdy ujrzysz chłopaka. Już mówiłem, że Naruto wcale nie myśli o tym małżeństwem pod kątem polityki.
- Ależ ja się z tobą zgadzam, Kakashi. Teraz nie myśli, bo pstro ma w głowie i zielono! Lecz z czasem go przyuczą, jak mnie omotać jeszcze bardziej, bym własnemu bratu szkodził jak się da! Co za spisek, węża jadowitego mi w łoże siłą chcą włożyć, Kakashi! Małe, urocze, słodkie, a takie niebezpieczne stworzenie… - zaczął sobie mamrotać pod nosem, a Kakashi zachichotał, lecz gdy Sasuke spojrzał na niego ostro, Lord ukrył nos w swym kielichu. – Może nie mam racji, mówiąc, że ten mały diabeł chce mnie pozbawić rozumu?! – zawołał Sasuke.
- Owszem, mój panie, lecz sądzę, że chłopak ma nieco inne intencje – zauważył łagodnie szarowłosy. Sasuke zmarszczył nos.
- Jakież to intencje, według ciebie, ma Naruto, oświeć mnie proszę – powiedział Sasuke, a jego brwi zmarszczyły się dość groźnie. Wiedział, że wszyscy służący uciekali, widząc u niego taką minę, lecz Kakashi był wojownikiem i dzielnie się trzymał, znosząc jego surowy wzrok jak na mężczyznę z Oto przystało.
- Panie, myślę, że chłopak chce się uwieść. Tak, jak ty jego. Tyle że, najwyraźniej, się nie zrozumieliście – zasugerował łagodnie, lekko się z niego śmiejąc.
- Sugerujesz, że sam własnego narzeczonego nie jestem w stanie zrozumieć? – Sasuke uniósł jedną brew. Lord pokręcił głową.
- Panie, ja jedynie próbuję ci powiedzieć, byś zamiast zadręczać się intencjami chłopaka i Konohy, cieszył się z ceremonii, gdyż nikt z nas już czasu nie wróci i jutro się ona odbędzie.
- Ty też mącisz mi w głowie, Kakashi! – warknął Sasuke, ponownie obracając się przodem do okna. Zazgrzytał zębami. Teraz to już w ogóle nie wiedział, co ma o tym wszystkim sądzić. W tej chwili, gdy nie patrzył w błękitne tęczówki narzeczonego, był w stanie myśleć zdroworozsądkowo, jednak wiedział, że to przeminie, jeśli tylko Naruto znajdzie się w pobliżu. Jego spojrzenie sprawiało, że Sasuke cały drżał, budziły się w nim jakieś nieznane mu, romantyczne odruchy i gotów był śpiewać serenady pod oknem narzeczonego, byleby ten spojrzał na niego przychylniej. Potrząsnął głową, gdy jego ciało przeszył dreszcz zgorszenia, spowodowany wyobrażeniem siebie, śpiewającego miłosną balladę. Co za… niedorzeczność! Był w końcu Uchiha! – A więc sprawię, że to on będzie drżał na mój widok – rzekł głośno. – Nie ma wyjścia, inaczej to ja przegram w tym starciu!
- Panie mój, to nie wojna – mruknął Kakashi.
- Owszem, wojna! – zaprotestował Sasuke. – Albo ja w niej zginę, albo mój przyszły mąż! Muszę to wszystko sobie dobrze zaplanować…
Kakashi jedynie pokręcił głową.
- A więc narzeczony ci się podoba, mój panie? – zagadnął niewinnie, zmieniając temat, a Sasuke zerknął na niego ponuro.
- Czy podoba? To wcielenie diabła w najpiękniejszej skórze, jaką ten pomiot piekielny mógł stworzyć – powiedział, niezadowolony, że przyszły mąż sprawił, iż w jednej chwili Sasuke zapomniał o urokach wszystkich innych osób, które kiedykolwiek odwiedziły jego sypialnię. – Gdy na niego patrzę oddech mi zamiera i serce staje, a głowa podsuwa tysiące obrazów, jak można go przywiązać do łoża i z niego nie wypuszczać.
- Będzie twój już jutrzejszego wieczora – rzekł rozbawiony jego słowami Lord. Od początku tej rozmowy nie traktował Sasuke poważnie i Uchiha powoli już zaczynał się irytować. On tu wyrzucał z siebie swoje obawy i spostrzeżenia odnośnie Naruto, a Lord śmiał z niego kpić! – To dobra transakcja.
- Byleby był posłuszny! Wygląda na rozkapryszonego, w dodatku nie sposób rzec mu „nie”, gdy się tak w człowieka wpatruje… Ech, a ja chcę czynić wszystko, by był szczęśliwy. Do kolan mógłbym mu paść i pluję sobie w brodę, że tak mnie omotał!
- Uprzedzałem! – zawołał Kakashi.
- I teraz już wiem. Spokojnie, znajdę technikę, dzięki której zmuszę chłopaka do posłuszeństwa. Będzie skromnym i cichym mężem, albo pozna, co to mój gniew! – zagroził, ale Kakashi jedynie spojrzał na niego pobłażliwie. Sasuke w końcu tylko tak mówił, by wypaść na odpowiednio twardego i surowego w oczach Lorda. Tak naprawdę poważnie się już od dłuższego czasu zastanawiał, kto komu będzie posłuszny w tym związku?

Naruto wkroczył do swojej komnaty, chwiejąc się lekko, bo narzeczony przez cały wieczór tylko dolewał mu wina. Czuł, że wargi ma nieco spuchnięte od pocałunków, które wymusił na nim Sasuke i ogólnie, że jest trochę skołowany tym wszystkim. Serce waliło mu silnie, a on sam dygotał.
Za nim kroczył Iruka. Gdy służący zamknął za sobą drzwi komnaty, Naruto spojrzał na niego chmurnie.
- Tyle nauk…! Tyle napominania! – gadał Iruka, a jego ręce dygotały ze złości. – A książę chyba o etykiecie zupełnie zapomniał! Co to było, ja się pytam?! Godność sobie książę do kieszeni na cały wieczór schował?! Nie godzi się, by się narzeczeństwo tak przy gościach zachowywało!
- Dobrze wiesz, że nie miałem wyboru! – zawołał Naruto na swoją obronę. – To nie ja nalegałem, a Sasuke!
- Mógł książę odmówić! – zawołał nauczyciel, a Naruto wzniósł oczy ku niebu. Usiadł na skraju swojego łoża.
- Dziś mu odmówię, a on jutro po ślubie odbierze sobie siłą? Nic mu nie będę odmawiał, swój rozum mam – powiedział, patrząc Iruce w oczy. – Niech sobie lepiej myśli, że jestem niewinny i delikatny, niż po ślubie ma mi udowadniać swą siłę. Ręce ma twarde jak z kamienia.
Iruka patrzył na niego chwilę, a potem westchnął.
- Ma książę rację – szepnął.
- A więc dobrze. Skoro jutro czekają mnie liczne kąpiele, to ja się dziś od razu położę. Możesz mnie zostawić, Iruko, idź do swojego Kakashiego. – Naruto wpełzł na łoże i zaczął się okrywać. – Będę już spał.
- Jak sobie życzysz, mój panie. Jutro zbudzę cię o rozsądnej godzinie, żebyś na ślubie nie miał cieni pod powiekami.
- Dziękuję, Iruko. Kocham cię – odparł. Iruka uśmiechnął się do niego, ucałował jego czoło, a potem wyszedł. Naruto zamknął oczy. Odczekał pięć minut.
Gdy tylko był pewien, że Iruka oddalił się na tyle, by nie słyszeć, że coś się w komnacie dzieje, wyskoczył ze swego łóżka i rzucił się ku kufrom z ubraniami.
- Posłuszny! – prychnął, wyciągając podróżny, skórzany worek, który zaczął wypychać ubraniami. – Już ja będę posłuszny! Sobie samemu chyba, i do daleko od tego drania! Ja mu dam, wymuszać na mnie cokolwiek, napalony dzikus! Prędzej mi kaktus na dłoni wyrośnie, niż ten barbarzyńca ujrzy mnie przed ołtarzem!
Upchał w swoim worku wszystkie potrzebne na drogę rzeczy, z kieszeni wydobył ukradzione ze stołu jedzenie, owinął je w płótno i je również ukrył w worku. Zabrał jeszcze ze sobą ozdobny sztylet, który mu kiedyś z jakiejś okazji podarowano i przytroczył go do pasa. Tak przygotowany, narzucił  na siebie jakiś ciemny płaszcz, by mógł ukryć się w cieniach nocy i przez okno wykradł się z pokoju.
W życiu nie pozwoli się nikomu zniewolić, a już w szczególności jakiemuś nieokrzesanemu (aczkolwiek bardzo przystojnemu), wrednemu (aczkolwiek w ujmujący sposób władczemu) i całkowicie niewychowanemu dzikusowi! Jak on śmiał wymusić na nim tyle pocałunków przy rodzicach i gościach! Jak śmiał mu cuda obiecywać, jednocześnie sugerując, że zamknie go w swej komnacie i będzie… och! Naruto zatrzymał się i potrząsnął głową, gdy niechciane wyobrażenia stanęły mu przed oczami. Dlaczego w tych wyobrażeniach on i narzeczony byli nadzy?
- Niech zapomni! – syknął do siebie, idąc pochylony wzdłuż ściany matczynej posiadłości. Musiał niezauważony przekraść się do stajni, osiodłać swego konia i uciec stąd jak najszybciej. Jeśli on i Wicher uzyskają przewagę, nikt ich nie dogoni. A potem, gdy ich jakoś znajdą, wyznaczona na ślub data przeminie. W zamieszaniu jakoś ubłaga ojca, by zmienił swe zdanie i wydał go za kogoś innego, kogokolwiek, nawet za kobietę, byle nie za tego… dzikusa! Przystojnego, groźnego, jakże ujmującego za serce, ale jednak dzikusa!
- Spokojnie, znajdę technikę, dzięki której zmuszę chłopaka do posłuszeństwa. Będzie skromnym i cichym mężem, albo pozna, co to mój gniew!
Naruto zatrzymał się, a serce zabiło mu mocniej. Poznał ten głos. Szybko schował się za jedną z pobliskich kolumn, spoglądając w kierunku, z którego dobiegały zasłyszane słowa.
Jego narzeczony stał przy otwartym oknie, widać on również otrzymał komnatę na parterze, jedną z tych dużych, z widokiem na najpiękniejszą część ogrodów, jakże blisko komnaty Naruto. Chłopak przełknął ślinę i nadstawił uszu.
- Mój panie… - Tak, to zdecydowanie był głos Kaksashiego. Naruto zmarszczył brwi. Lord i książę z północy rozmawiali o nim. A to dranie! I co ten Sasuke opowiadał, że co? Że niby Naruto ma być grzeczny i posłuszny?! Niech zapomni! W życiu nie pozwoli się zamknąć jak w klatce, nikt go nie będzie traktował jak bezrozumną niewiastę, nikt, nawet mąż! Takiemu mężowi Naruto prędzej by oczy wydrapał, niż z własnej woli grzał łóżko! – Chłopak jest głupiutki i zapewne nie będzie sprawiał problemu.
W Naruto aż zawrzało ze złości! On głupiutki? No to on im pokaże, jaki jest głupiutki, gdy jutro będzie już daleko stad!
- Ja to wiem, Kakashi. To małżeństwo to jedynie transakcja, a mnie wyobraźnia momentami ponosi. Skończmy ten temat, muszę sobie wszystko przemyśleć i dojść z tym do ładu osobiście. Zabaw mnie innym tematem, o swoim Iruce mi opowiedz! Czego on uczył mego narzeczonego?!
Naruto wyjrzał zza kolumny, zerkając w stronę otwartego okna, bo wydawało mu się, że głos narzeczonego jakby się oddalał. I miał rację, Sasuke przeszedł w głąb komnaty.
Naruto wymknął się zza kolumny, przemknął pod oknem komnaty Sasuke i chyłkiem pobiegł w stronę stajni, uważnie się rozglądając, czy w pobliżu nie ma straży. Złość kipiała w nim niczym gejzer, nie mogąc znaleźć ujścia. On, głupiutki?! On, mający być posłuszny, cichy i skromny?! Niedoczekanie! Narzeczony jutro jedynie obejdzie się smakiem, bo Naruto nie miał zamiaru nawet się do niego zbliżać! I w dodatku sądził, że to małżeństwo to transakcja ich królestw! To najgorsze, co mógł rzec, w ogóle nie było w nim romantyzmu! Zapewne w życiu nie zniżyłby się do choćby krztyny namiętności czy delikatności! Okropny dzikus! I jak on o nim mówi, jakby uważał go za niższego sobie, a przecież Naruto również był mężczyzną i to królewskiego rodu! Naruto pragnął być w przyszłości traktowany tak, jak do tej pory! Rozpieszczany prezentami, chciał, by spełniano jego życzenia i obdarzano go komplementami! A ten dzikus (choć znał się na komplementach, temu Naruto zaprzeczyć nie mógł; i znał się na pocałunkach; i umiał trzymać w taki sposób, ze serce waliło jak szalone, a kolana drżały… i… ugh!) na pewno nie byłby w stanie zapewnić mu tego, czego Naruto pragnął!
A więc młody książę postanowił uciec. To było najlepsze rozwiązanie!
Dotarł do stajni, przemykając chyłkiem. Na sianie spało kilku stajennych, ale żaden z nich się nie obudził, bo co jak co, ale Naruto umiał się skradać. Jakoś musiał sobie radzić, gdy Iruka zabraniał mu jeść słodyczy w dzieciństwie. Żeby zdobyć łakocie, blondyn musiał zakradać się do kuchni, unikając kucharek, służących i przede wszystkim Iruki.
Dotarł do swojego wierzchowca. Zwierze zarżało na jego widok, więc poklepał je po szyi, po czym podetknął mu pod nos kostkę cukru, by Wicher miał się czym zajęć. Sam za to zaczął czym prędzej zakładać na niego siodło. Musiał się spieszyć, by nie zostać wykrytym. W posiadłości było dwa raz więcej straży, niż zazwyczaj. Jeszcze nawet nie wiedział, jak się stąd wydostanie, nie był pewien, czy obstawiono także te ukryte wyjścia, które służyły do ewakuacji w razie najazdu. Naruto odkrył niektóre z nich w dzieciństwie. Miał zamiar właśnie takim wyjściem uciec na wolność.
Osiodłał rumaka, złapał za wodze i wyprowadził konia tylnym wyjściem, cały czas oglądając się za siebie, żeby sprawdzić, czy nikogo nie obudził. Ze stajni nie dobiegały żadne dźwięki, więc odetchnął z ulgą, obrócił się, by spojrzeć przed siebie i… i zamarł.
Zaraz za tylnym wyjściem stał wściekły Iruka, ze splecionymi na piersiach rękami i wzrokiem, ciskającym gromy, a wokół niego mały oddział żołnierzy.
 - Mogłem się tego domyślić – rzekł nauczyciel zimnym głosem, a Naruto jęknął. Ten ton nie wróżył niczego dobrego. – Bo coś za szybko mnie książę wyrzucił ze swojej komnaty i w dodatku o swej miłości zapewnił. Dokąd się książę wybiera, jeśli wolno mi spytać?!
Naruto patrzył chwilę na Irukę, nie mając pojęcia, co mu powiedzieć, aż w końcu puścił uzdy Wichra i rzucił się do ucieczki, o nic nie dbając.
- Łapcie go – rzekł Iruka do strażników głosem, jakby miał migrenę. Chwilę później Naruto wierzgał i szarpał się, schwytany pod ręce przez dwóch dużo większych od niego i silniejszych strażników.
- Puszczajcie! – darł się. – To rozkaz! Macie mnie natychmiast puścić, jestem królewskim synem, głów was jutro pozbawię, puszczajcie mnie natychmiast!
- Naruto, uspokój się – odezwał się nagle Iruka, a chłopak struchlał. Jeżeli nauczyciel mówił mu po imieniu, to było bardzo źle. Zagryzł dolną wargę, przestając się szarpać i spojrzał na ciemnowłosego. – Co ty sobie wyobrażasz, co? Dlaczego uciekasz?
- Nie wyjdę za tego zimnego, napalonego drania! – zawołał wściekły. – Temu barbarzyńcy w głowie tylko jedna rzecz, nie będę przedmiotem do uświetniania mu nocy, niech zapomni!
Iruka wzniósł oczy do nieba.
- Mój młody panie, nie możesz uciec sprzed ołtarza – rzekł cierpliwie.
- A właśnie, że mogę! – wydarł się Naruto. – Nikt mi nie będzie rozkazywał!
- Chcesz przynieść hańbę swemu rodowi? – spytał nauczyciel.
- Hańbę?! To on mi przynosi hańbę, traktując mnie jak kupionego przez siebie woła! Albo doczekam się stosownego dla mej godności szacunku, albo oczy mu wydrapię!
Iruka tylko pokręcił głową.
- Do zamku z nim – nakazał. Naruto zaczął się szarpać jeszcze gwałtowniej, próbując bić zęby w ramiona niosących go strażników. Jeśli chodzi o stawianie oporu, to w tym także miał wprawę, bo Iruka niejeden raz złapał go podczas jego licznych ucieczek z lekcji, zwłaszcza latem, gdy woda w jeziorze była ciepła, trawa pachniała, a ściany komnaty zbyt przytłaczające, by w niej siedzieć.
I zapewne Naruto szarpałby się tak i darł wniebogłosy, gdyby nie stanowczy, męski głos, który przebił się przez ciemność jak strzał z bicza.
- Co się tu dzieje?!
I niewątpliwie był to głos narzeczonego Naruto. Iruka westchnął z rezygnacją.

Zwabiły ich krzyki i wyraźne odgłosy szarpaniny. Ledwo Sasuke je usłyszał, dobył miecza i przez otwarte okno wyskoczył z komnaty, a za nim podążył Kakashi. Pierwszą myślą księcia było, że ktoś zaatakował posiadłość, chcąc przeszkodzić w ślubie. Kolejną, gdy już usłyszał głos Naruto, domagający się uwolnienia, że porywają mu narzeczonego. Myśl ta sprawiła, że ogarnęła go furia i gotów był zmieść z powierzchni każdą przeszkodę, jaka stanie mu na drodze do blondyna.
Przeżył więc niemały szok, gdy dotarłszy na miejsce szarpaniny, ujrzał narzeczonego, szarpiącego się ze strażnikami z Konohy, którym towarzyszył ten cały Iruka, kochanek Kakashiego.
- Co się tu dzieje?! – zapytał zimnym głosem. Wszyscy zamarli w bezruchu, nawet jego szarpiący się narzeczony, i spojrzeli na niego. Nikt mu nie odpowiedział. Naruto pobladł gwałtownie w słabym świetle porozstawianych w strategicznych miejscach pochodni, które oświetlały teren przed zamkiem.
Sasuke obrzucił Naruto spojrzeniem. Narzeczony miał na sobie ciemny płaszcz podróżny, z jego ramienia zwisał worek wypchany po same brzegi, a nieco dalej, za nimi, jakiś żołnierz szarpał się z rumakiem iście królewskiego wyglądu. Sasuke poskładał sobie jedno do drugiego.
- Chciałeś uciec – rzekł, a w śmiertelnej ciszy, jaka zapadła, jego głos zabrzmiał złowieszczo. Naruto i Iruka jęknęli jednocześnie.
- Mój panie – odezwał się nauczyciel, spoglądają na niego błagalnie, lecz Sasuke uciszył go gestem.
- Kakashi – rzekł, a jego sługa stawił się przy nim natychmiast.
- Tak?
- Zabierz proszę stąd swojego kochanka, nie lubię, jak się ktoś wtrąca. Reszta żołnierzy niech też stąd odejdzie. Oczywiście, osobiście zadbam, by ukarano tych, którzy przy kimkolwiek otworzą usta na temat wybryku mojego narzeczonego, choćby nawet niechcący. Wy dwaj – zwrócił się do strażników, trzymających Naruto – za mną. W ramach eskorty mojego drogiego narzeczonego, rzecz jasna. I puśćcie go.
Strażnicy puścili bladego jak śmierć Naruto, a chłopak zachwiał się. Sasuke obrócił się na pięcie i ruszył w stronę zamku, słysząc trzy pary stóp, idące za nim. Dwie w wojskowych buciorach i jedne, ciche, niepewne kroki narzeczonego.
Sasuke poprowadził ich do swojej komnaty i otworzył ją szeroko. Spojrzał na strażników.
- Możecie odejść – rzekł, a oni skłonili się i odmaszerowali. Spojrzał na narzeczonego, który wciąż blady, gapił się w podłogę, drżąc. – Na co czekasz?! Do środka.
Naruto zerknął na niego oczami, z których dosłownie wylewało się przerażenie, a potem z ociąganiem, dygocąc, wsunął się do jego komnaty. Sasuke zamknął za nimi drzwi, po czym zerkną na Naruto. Chłopak odskoczył jak najdalej od niego, po czym spojrzał mu w oczy butnie. Wciąż się bał, ale najwyraźniej miał zamiar się z Sasuke wykłócać.
- Czego ode mnie chcesz?! – zawołał, chyba przybierając taktykę, iż atak jest najlepszą obroną. Sasuke splótł ręce na piersi.
- Nie pomyślałeś o konsekwencjach swej ucieczki, prawda? – zapytał. Naruto mało się nie zapalił ze złości. Jego oczy rozbłysły wściekle i Sasuke z trudem powstrzymał uśmiech.
- Nie jestem głupi! – wrzasnął Naruto.
- Ależ oczywiście – przyznał Sasuke, skłoniwszy głowę. – Niemniej jednak twój wybryk właśnie taki był. Co ty sobie myślałeś?
- Nie będę twoją zabawką, zapomnij o tym! – zawołał wściekły narzeczony, a Sasuke uniósł brwi. – Nie będę ci posłuszny, nie będę spełniał twoich zachcianek, nie podporządkuję ci się i możesz zapomnieć, że będę dla ciebie rozkładał nogi, ty dzikusie! – Narzeczony chyba miał zamiar wyrzucić z siebie wszystko, co go gnębiło. Sasuke patrzył na niego z uniesionymi brwiami, a gdy Naruto skończył, zrobił krok w jego stronę, lecz chłopak cofnął się, przestraszony.
- N-nie zbliżaj się do mnie! – zawołał drżącym głosem. Sasuke zatrzymał się.
- Kochanie…
- Nie mów tak do mnie! – zawołał chłopak.
- Dobrze. Naruto…
- Tak też do mnie nie mów!
Sasuke zamknął na chwilę oczy, by nie stracić cierpliwości.
- A więc… Wasza Książęca Mość… och, daj spokój, chyba nie oczekujesz, że będę cię cały czas tytułował?! Siadaj!
Wskazał mu fotel, a chłopak pokręcił głową. Sasuke podszedł do niego szybkim krokiem, złapał go za łokieć nim chłopak rzucił się do ucieczki, na co najwyraźniej miał ochotę, i pchnął go na siedzenie. Naruto wcisnął się w oparcie fotela, gdy Sasuke pochylił się nad nim.
- Konsekwencje twojej ucieczki byłyby katastrofalne. Mój ojciec mógłby się bardzo zdenerwować i wszcząć z twoim krajem wojnę. O tym nie pomyślałeś? – zapytał zimnym tonem. Niebieskie oczy spojrzały na niego, przepełnione strachem i uporem. Oślim uporem, jak osądził Sasuke.
- Wcale by się tak nie stało – powiedział uparcie.
- Owszem, stałoby się, bo ty kpisz sobie z powagi sytuacji. Twoja ucieczka byłaby jak policzek dla mnie, jako twojego narzeczonego, i dla mojego kraju, z którym chcecie zawrzeć sojusz.
- Z niczego nie kpię! – zawołał Naruto. – To wszystko przez ciebie! Jesteś okropny, zimny i nieczuły! I rzucasz się na mnie jakbym już był twój! Słyszałem, co mówiłeś Kakashiemu! Że mam być ci posłuszny, że mnie sobie wytresujesz! To ja ci mówię: zapomnij!
Sasuke patrzył na chłopaka ze zdumieniem, a potem na jego twarz wpełzł szeroki uśmiech.
- A więc nie dość, że uciekasz, to jeszcze podsłuchujesz, tak? – zapytał. Blondyn poczerwieniał.
- Słyszałem to przez przypadek! – zawołał.
- I wyrobiłeś sobie o mnie zdanie na podstawie jednej, wyrwanej z kontekstu wypowiedzi. I przestraszyłeś się mnie.
- Nie boję się ciebie! – Naruto chyba lubił krzyczeć. W ogóle, jak Sasuke ocenił, było w nim więcej życia niż sugerowało jego małe ciało. Jego narzeczony był takim małym tajfunem, który w tej chwili grzmiał złością. Z drugiej jednak strony wciąż przerażony wciskał się w fotel i drżał. Sasuke nie miał zielonego pojęcia, jak go ułagodzić. Narzeczony cały czas go zaskakiwał.
- Doprawdy? – zapytał Uchiha, unosząc jedną brew. Wyciągnął rękę, a chłopak wcisnął głowę w oparcie, zaciskając powieki z całej siły. Sasuke delikatnie pogłaskał go po policzku. - Czemu uważasz, że chciałbym twojej krzywdy? – spytał szeptem. Błękitne oczy spojrzały na niego, niepewne.
- Bo mnie osaczyłeś. Bo nie mam wyjścia. Bo powiedziałeś Kakashiemu, że znajdziesz sposób, bym był posłuszny…
Sasuke uśmiechnął się ciepło, ciesząc się, że narzeczony jest z nim szczery. Przysiadł na podłokietniku fotela, po czym pochylił się i ucałował jego czoło. Chłopak skulił się.
- Jesteś jeszcze takim dzieckiem – westchnął. Chłopak poderwał się z siedzenia.
- Nie jestem dzieckiem! – wykrzyknął. Sasuke złapał go za nadgarstki, bo blondyn chciał czmychnąć w stronę drzwi. Narzeczony z miejsca zaczął się wyrywać. – Nie! Nie, puszczaj! Puszczaj natychmiast!
- Naruto, uspokój się – powiedział spokojnie Sasuke, wciąż trzymając go za nadgarstki. Blondyn był zbyt słaby, by mu się wyrwać. – Doprawdy nie wiedzę powodu, byś miał się mnie bać. A to, co mówiłem Kakashiemu… Właśnie sam sobie odpowiadasz na własne pytania, zachowując się w taki sposób. Nic dziwnego, że uważam, iż potrzebujesz dyscypliny. Przestań się szarpać!
- Nie potrzebuję dyscypliny! – zawołał wściekle Naruto.
- Owszem, potrzebujesz. – Sasuke zmarszczył brwi, a chłopak zamarł. Zaczął go czujnie obserwować, jakby się bał, że Sasuke coś mu zrobi. – Możesz jednak uniknąć mojej złości na ciebie, jeśli w końcu pogodzisz się ze wszystkim i jutro na ceremonii będziesz promieniał radością.
- Niby dlaczego mam?! Co ma mnie cieszyć?! Że będę miał męża zimnego jak sopel lodu?!
Sasuke uniósł do góry jedną brew.
- Jak sopel lodu? Na pewno chcesz się przekonać?
Naruto chciał coś mu odwarknąć, ale nie zdążył, bo Sasuke siłą wciągnął go sobie na kolana i objął go, jedną ręką przytrzymując mu głowę. W następnej chwili całował już słodkie usta narzeczonego, który zaczął go okładać pięściami. Na szczęście nie był w stanie zrobić mu krzywdy, co tylko rozbawiło Sasuke. Językiem rozwarł wargi narzeczonego i zaczął go mocniej i głębiej całować, przechylając go do tyłu. Naruto jęknął, a potem sapnął mu w usta, oplatając jego szyję rękami.
Czując zwycięstwo, Sasuke zaśmiał się w usta narzeczonego. To jednak był błąd. Blondyn zacisnął zęby na jego dolnej wardze.
- Au! – zawołał Sasuke, odskakując głową. Narzeczony spojrzał na niego z satysfakcją.
- Pozwoliłem się całować?! – zapytał z wrednym uśmiechem na lekko opuchniętych wargach. – Masz za swoje, drogi narzeczony – dodał z kpiną.
Sasuke zaśmiał się, po czym wstał.
- Odprowadzę cię do twojej komnaty – rzekł. – I każę pilnować. Jeśli znów będziesz chciał uciec, naprawdę się zezłoszczę – rzekł, bardziej dla przekory, niż dlatego, że był zły. Naruto spojrzał na niego z kpiną.
- Mogę nie uciekać, ale i tak nie będę twój – powiedział z pewnością siebie godną króla.
- To się jeszcze okaże – odparł Sasuke, również wierząc, że wszystko pójdzie po jego myśli.



taaak. oni są jednak podobni, obaj tak samo uparci. zobaczycie, co z tego wyniknie, w końcu w następnej notce ich nic poślubna. i co, jak myślicie, teraz kto wygra, zimna północ czy gorące południe? 
nie będzie mnie trochę ponad tydzień, moi drodzy, więc do zobaczenie, udanej majówki, obyście wypoczęli i nacieszyli się słoneczkiem xD
a, no i pamiętajcie, jeśli czytelnik nie komentuje, to gdzieś tam na świecie umiera czyjaś wena xD
do napisania!

26 komentarzy:

  1. Cóż, nie chcę zostać morderczynią Twojej weny, więc pomęczę klawiaturkę. Wiedz jednak, że za męki mojego biednego urządzenia liczę na dalszą część po Twoim powrocie.
    Rozdział mi się bardzo podobał, chyba jednak polubię tego Sasu. Naruś mimo wybuchowego charakterku wciąż jest taki słodki, taki uroczy. Nie mogę się naczekać ich nocy poślubnej. A jeśli chodzi o walkę - stawię na zimną północ, bo pewnie większość będzie za południem, a tych biedaczków też trzeba dopingować.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaaa patrze a tu nowy rozdzialik xD strasznie mi sie podoba to opo :-) swietnie wszystko opisane
    pozdro Malina

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahah! Teraz stawiam na północ ^^ No, bo w końcu obaj tacy uparci jak równie głupi. Lgną do siebie jak muchy, także wyniknie z tego coś naprawdę chorego, ale jak również sądze pięknego.


    a, no i literówka : ,,zaczął się szarpać jeszcze gwałtowniej, próbując bić zęby w ramiona niosących go strażników" - wbić zęby :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co nie, tak ich do siebie ciągnie, ale obaj się zapierają xD
      dzięki za literówkę, zaraz poprawię xD

      Usuń
  4. Nie chcę mieć na sumieniu czyjeś weny, dlatego komentuję.
    Ale ten Naruś jest głupi xD Chociaż ma też trochę racji, na przykład z tym chłodem Saska. Mimo, że ten się stara, to kiepsko mu wychodzi xD Powinien blondasa jakoś udobruchać, może jakiś prezent? Przecież Naru jest łasy na takie coś :3
    Wydaję mi się, że Naruto zmięknie na nocy poślubnej, kiedy Sasuke się nim dobrze zajmie. Zawsze tak jest w takich opkach i to mnie cieszy :D
    Mam nadzieję, że jak wrócisz, to będzie na nas czekał rozdział dowolnego opowiadania. Może "Mój najlepszy przyjaciel" ? Bardzo spodobała mi się ta historia i chętnie przeczytałabym dalsze części.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. No ej, czuję się, jakby te ostatnie słowa były skierowane tylko do mnie >.< No ale okej, skoro wolisz kiepski komentarz, niż piękną i wymowną ciszę, to coś naskrobię. W końcu nie chcę zamordować Twojej weny xd

    No to tak. Jeszcze tego nie pisałam, więc napisze teraz: to opowiadanie jest genialne :D Zaraz po "Między nami..." i "Potknięcia.." moje ulubione. Naruto jest taki fajny zadziora, a Sasuke, mimo że zimny drań, to taki słodki drań. I ogólnie nie wiem czemu, ale jak wspomniałaś o Sasuke śpiewającym serenade dla Naruto, to automatycznie przed oczami stanął mi Shan xd takie spaczenie już mam normalnie ;p A właśnie, jak tam sie ma one-shot z nim w roli głównej, hmm?

    No, to dziękuję za uwagę i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a one-shot ma w tej chwili z pięć stron, więc dobrze xD jak na mnie to całkiem szybki czas xD

      tak, te słowa były do Ciebie, chusteczko xD dobrze myślisz xD

      Usuń
  6. meeega.:))) nie mogłam się doczekać kolejnego rozdziału:)) patrze a tu jest hurrra!! jestes wielka i dziękuję Ci że prowadzisz tak swietny blog. Opo baaardzo mi się podoba. i jestem pewna że noc poslubna będzie obfita w wrażenia;) pozdrawiam i udanej majowki życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział świetny !! Nie wiem kto teraz wygra ale stawiam na... gorące południe :)

    OdpowiedzUsuń
  8. świetnie, jak zwykle. oooo rany, szczerze mówiąc to teraz zupełnie nie wim kto może wygrać. no zobaczymy, zobaczymy.
    życzę weny i czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czegoś takiego się nie spodziewałam.Jestem zachwycona po prostu. Postać Sasuke a raczej jego charakter jest idealnie opisany. A Naruto to taki waleczny kociak.Słodko :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Taak!! Już nie mogłam się doczekać tego rozdziału^^ No bosko.. Taki Sasu bardzo mi się podoba ^^ Czekam na następną notkę ^^

    ~Zaku ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział bardzo mi podoba. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  12. No nie mogę... Padam na twarz z szaleńczym rechotem i biję pokłony Autorce! Z każdą nową notką podnosisz poprzeczkę doskonałości. Brawo! Pozdrawiam i udanej majówki życzę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy będzie ich noc poślubna? Przeczytałam dziś wszystkie 4 rozdziały i nie mogę się doczekać reszty. Oni są świetni! Myślałam,że Naru uda się uciec. Chciałam zobaczyć Sasuke niedowierzającego i w pogoni za narzeczonym ^^ Achh. .cudne opowiadanie, ale czekam również na inne,bo uwielbiam Twojego bloga. Wyśmienicie piszesz. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślałam że uda mu się uciec i też chciałam zobaczyć Sasuke w pogoni ;) Rozdział świetny !

      Usuń
  14. ja chcę więcej o.O za mało za małoooo~!buuu w takim momencie ....

    OdpowiedzUsuń
  15. Fajna historia, chociaż nie lubię za bardzo, jak z Naruto robi się albo beksę, albo jakieś przesłodzone stworzenie. Tyczy się to również Sasuke. Na szczęście tutaj Naruto ma jakieś pazury. Sasuke natomiast świetnie reprezentuje zimną północ ^^
    A jeśli chodzi o noc poślubną i dalsze wspólne życie, to myślę, że każdy coś wygra. Północ zdobędzie Południe, ale nie będzie to wcale takie proste. Gorące Południe nigdy nie da się do końca okiełznać, tak samo, jak nie stopią się wszystkie lody Północy. Nie będą się w życiu nudzić ;)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  16. Może trochę spóźniony, ale komentarz trzeba napisać. Przecież nikt nie chce zabijać niczyjej weny ;3
    Teraz nie mogę stwierdzić, które z nich wygra... Myślę, że obydwoje się zmienią i będzie remis ;D
    Rozdział super i czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie było mnie jakiś czas i nie miałam jak komentować ale czytam opowiadanie
    od początku i muszę powiedzieć,że jest ono genialne! Ciekawy pomysł,
    świetne opisanie,jest dużo humoru,a Naruciak mnie rozbraja^^ Ciekawi mnie kto
    wygra bo i zimna północ i gorące południe mają podobne szanse. Naprawdę
    bardzo fajne opowiadanie a ta notka... cudo! Naruto to ma pomysły;)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny;p
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  18. Witam,
    oo rozdział fantastyczny, Narusiowi nie udało się zbiec... ale Sasu czym prędzej szedł muz pomocą.. nie mogę się już doczekać ich nocy poślubnej, obydwaj są bardzo uparci, ale ja jestem za gorącym południem, Narusiowi też coś się od życia należy, nee?
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia

    OdpowiedzUsuń
  19. Em...
    ....
    *skupia się*
    ....
    *próbuje opanować śmiech*
    ....
    to było genialne XDD przez większość opowiadania śmiałam się.. no masakra xDD Piszesz genialne, a to opowiadanie jest na razie jedno z moich ulubionych (nie przeczytałam JESZCZE wszystkich ._.). I w ogóle, że skłoniłaś mnie do skomentowania to jakaś sprawa boska bo ja nie komentuję.. normalnie xD

    Liriell~

    OdpowiedzUsuń
  20. Po tych ostatnich słowach aż całkiem sporo komentarzy się uzbierało xD
    Nie no a tak serio to bardzo mi się podoba ^^

    OdpowiedzUsuń
  21. Fajne, ciekawe, intrygujące. Mam nadzieje, iż twa wena będzie się dalej rozwijać, ponieważ opowiadania piszesz cudowne. Oby tak dalej!!!

    OdpowiedzUsuń
  22. Hahahaahha czytam czytam a tu nagle naruto wyskakuje mi ze ucieka hahaha nie moge xd xd
    Zajebiscie piszesz :)
    Weny zycze :D

    OdpowiedzUsuń