rozdziału oczywiście nie sprawdzałam xD
Książę
Sasuke Uchiha wszedł do przeznaczonej dla niego komnaty, rozglądając się
dookoła. Wszystko w tym przedziwnym kraju było delikatne. Sasuke, mimo iż
znacznie większą część zaręczynowej uczty poświęcił narzeczonemu, to jednak coś
tam przyuważył. Dostojnicy nosili się inaczej, niż ci z Oto, służba poubierana
była w jakieś zwiewne fatałaszki i szatki, pałac obwieszono kwiatami i
tkaninami, i nawet jego komnata przyozdobiona została jak dla niewiasty.
Westchnął
ciężko, przyglądając się miękkim łukom nad drzwiami i oknami, owalnemu
sklepieniu, łożu spowitemu w tkaniny, białym marmurom i meblom na pajęczych
nóżkach. Wszystko to kojarzyło mu się z Naruto, z jego delikatnością, z jego
drobnym, kuszącym ciałem, które chętnie ujrzałby nagie…
- Nie
myśl tak! – warknął na siebie, potrząsając głową. Młody mąż zmącił mu głowę,
zachwiał myślami, omamił go jak czarownica jakimiś czarami. Sasuke, gdy w końcu
mógł przestać patrzeć w te przepastne niebieskie oczy, poczuł się jak uwolniony
z sideł.
Zrzucił
z siebie ciężki płaszcz, w którym było mu stanowczo za gorąco, ponieważ w dużym
kominku znajdującym się naprzeciw łoża płonął ogień, po czym przeciągnął się. Niemalże
godzinę on i Naruto musieli klęczeć praktycznie nieruchomo przed trzema
kapłanami, którzy odprawiali nad nimi ceremonię zaręczynową. Poświęcono bogom
cztery żywioły, wodę, ziemię, ogień i powietrze, a potem związano ich dłonie
utkaną z czterech kolorów szarfą. Od tamtej pory on i Naruto byli już
pełnoprawnym narzeczeństwem, a jutro o tej porze mieli być już po ślubie. Mieli
przeżywać swą noc poślubną.
Sasuke
zadrżał na myśl o jutrzejszej nocy i był to dreszcz, który bardzo mu się
podobał. Naruto nie można było odmówić urody, o nie. Był urodziwy, niesamowicie
wręcz urodziwy, wysoki, szczupły, wąski w biodrach i gdy Sasuke na niego
patrzył, miał ochotę zedrzeć z chłopaka ubrania nie bacząc na gości. Zwłaszcza,
gdy go całował.
Wspomnienie
pocałunków z narzeczonym wywołało kolejny dreszcze i tym razem Sasuke zaczął
krążyć po komnacie, by się uspokoić. Zwykle był cierpliwym człowiekiem, jednak
tym razem jutrzejsza noc wydawała mu się tak odległa, jakby miała nadejść za
rok, a nie mniej więcej dobę. Wizje przyszłego męża, nagiego, nagiego otulonego
białym futrem, nagiego na jego łożu, na jego stole, parapecie, ogólnie nagiego
wszędzie tam, gdzie Sasuke miał go ochotę rozebrać i posiąść, przewijały mu się
przez głowę przez niemalże cały wieczór. Gdy tylko mógł, kradł wzbraniającemu
się Naruto pocałunki i pieszczoty. Nieśmiałość męża i jego wstydliwość tylko
Sasuke zachęcały i nawet nie zwracał uwagi na niepochlebne miny ojca, nie
mówiąc już nawet o innych gościach. Oszalał. To małe, blondwłose stworzenie
zrobiło mu z mózgu pobojowisko!
-
Omamił mnie – znów przemówił do siebie, wciąż nerwowo krążąc po komnacie. –
Kakashi mnie ostrzegał, a to stworzenie i tak owinęło mnie sobie wokół palca.
Oszalałem.
W tym
samym momencie ktoś zapukał do drzwi jego komnaty. Gdy zawołał „wejść!” do
pomieszczenia wkroczył Lord Kakashi Hatake.
-
Panie. – Szarowłosy skłonił się.
- Nie
jestem pewien, czy udało mi się uwieść mego narzeczonego – rzekł do niego
Sasuke, nie kryjąc obawy w swym głosie. Przeszedł przez komnatę i usiadł w
jednym z ładnych, przysadzistych foteli, stojących obok zastawionego jedzeniem
stolika pod oknem. Kakashi zmarszczył nos.
-
Wydawało mi się, iż doskonale się bawiliście, mój panie.
- Nie
kpij – warknął Sasuke, nalewając sobie wina do kielicha. – Miałeś rację co do
niego. Chłopak jest urokliwy… A to jego spojrzenie, czułem się jak na uwięzi,
gdy patrzyłem mu w oczy!
-
Ostrzegałem cię, panie. – Kakashi skłonił się. Sasuke wskazał mu drugi fotel, a
gdy Lord na nim usiadł, nalał mu wina i podał kielich.
- To
stworzenie zawróciło mi w głowie i odebrało zdrowy rozsądek – pożalił się
Sasuke, gdy Kakashi kosztował trunku. – Te błękitne tęczówki to broń!
Lord
parsknął śmiechem.
- Mój
panie, to tylko chłopak…
- To
czarodziej. Nie wiem co myśleć, gdy na niego patrzę.
-
Powinieneś się panie cieszyć, tak jak ci to mówiłem, nachodzącą nocą poślubną –
zauważył Kakashi.
- I się
cieszę! O tym też myślę!
Sasuke
wstał z fotela i otworzył okiennice, bo w jego mniemaniu w pokoju zrobiło się
za gorąco. Odetchnął świeżym, zimnym powietrzem.
-
Pozbawił mnie bystrości spojrzenia. Konoha oddaje mi najgorszego z przeciwników
– powiedział. Lord Kakashi pokręcił głową ze śmiechem.
-
Myślałem, że zarzucisz myśl o tym, mój panie, gdy ujrzysz chłopaka. Już
mówiłem, że Naruto wcale nie myśli o tym małżeństwem pod kątem polityki.
- Ależ
ja się z tobą zgadzam, Kakashi. Teraz nie myśli, bo pstro ma w głowie i
zielono! Lecz z czasem go przyuczą, jak mnie omotać jeszcze bardziej, bym
własnemu bratu szkodził jak się da! Co za spisek, węża jadowitego mi w łoże
siłą chcą włożyć, Kakashi! Małe, urocze, słodkie, a takie niebezpieczne
stworzenie… - zaczął sobie mamrotać pod nosem, a Kakashi zachichotał, lecz gdy
Sasuke spojrzał na niego ostro, Lord ukrył nos w swym kielichu. – Może nie mam
racji, mówiąc, że ten mały diabeł chce mnie pozbawić rozumu?! – zawołał Sasuke.
-
Owszem, mój panie, lecz sądzę, że chłopak ma nieco inne intencje – zauważył
łagodnie szarowłosy. Sasuke zmarszczył nos.
-
Jakież to intencje, według ciebie, ma Naruto, oświeć mnie proszę – powiedział
Sasuke, a jego brwi zmarszczyły się dość groźnie. Wiedział, że wszyscy służący
uciekali, widząc u niego taką minę, lecz Kakashi był wojownikiem i dzielnie się
trzymał, znosząc jego surowy wzrok jak na mężczyznę z Oto przystało.
-
Panie, myślę, że chłopak chce się uwieść. Tak, jak ty jego. Tyle że,
najwyraźniej, się nie zrozumieliście – zasugerował łagodnie, lekko się z niego
śmiejąc.
-
Sugerujesz, że sam własnego narzeczonego nie jestem w stanie zrozumieć? –
Sasuke uniósł jedną brew. Lord pokręcił głową.
-
Panie, ja jedynie próbuję ci powiedzieć, byś zamiast zadręczać się intencjami
chłopaka i Konohy, cieszył się z ceremonii, gdyż nikt z nas już czasu nie wróci
i jutro się ona odbędzie.
- Ty
też mącisz mi w głowie, Kakashi! – warknął Sasuke, ponownie obracając się
przodem do okna. Zazgrzytał zębami. Teraz to już w ogóle nie wiedział, co ma o
tym wszystkim sądzić. W tej chwili, gdy nie patrzył w błękitne tęczówki
narzeczonego, był w stanie myśleć zdroworozsądkowo, jednak wiedział, że to
przeminie, jeśli tylko Naruto znajdzie się w pobliżu. Jego spojrzenie
sprawiało, że Sasuke cały drżał, budziły się w nim jakieś nieznane mu,
romantyczne odruchy i gotów był śpiewać serenady pod oknem narzeczonego, byleby
ten spojrzał na niego przychylniej. Potrząsnął głową, gdy jego ciało przeszył
dreszcz zgorszenia, spowodowany wyobrażeniem siebie, śpiewającego miłosną
balladę. Co za… niedorzeczność! Był w końcu Uchiha! – A więc sprawię, że to on
będzie drżał na mój widok – rzekł głośno. – Nie ma wyjścia, inaczej to ja
przegram w tym starciu!
- Panie
mój, to nie wojna – mruknął Kakashi.
-
Owszem, wojna! – zaprotestował Sasuke. – Albo ja w niej zginę, albo mój
przyszły mąż! Muszę to wszystko sobie dobrze zaplanować…
Kakashi
jedynie pokręcił głową.
- A
więc narzeczony ci się podoba, mój panie? – zagadnął niewinnie, zmieniając
temat, a Sasuke zerknął na niego ponuro.
- Czy
podoba? To wcielenie diabła w najpiękniejszej skórze, jaką ten pomiot piekielny
mógł stworzyć – powiedział, niezadowolony, że przyszły mąż sprawił, iż w jednej
chwili Sasuke zapomniał o urokach wszystkich innych osób, które kiedykolwiek
odwiedziły jego sypialnię. – Gdy na niego patrzę oddech mi zamiera i serce
staje, a głowa podsuwa tysiące obrazów, jak można go przywiązać do łoża i z
niego nie wypuszczać.
-
Będzie twój już jutrzejszego wieczora – rzekł rozbawiony jego słowami Lord. Od
początku tej rozmowy nie traktował Sasuke poważnie i Uchiha powoli już zaczynał
się irytować. On tu wyrzucał z siebie swoje obawy i spostrzeżenia odnośnie
Naruto, a Lord śmiał z niego kpić! – To dobra transakcja.
-
Byleby był posłuszny! Wygląda na rozkapryszonego, w dodatku nie sposób rzec mu
„nie”, gdy się tak w człowieka wpatruje… Ech, a ja chcę czynić wszystko, by był
szczęśliwy. Do kolan mógłbym mu paść i pluję sobie w brodę, że tak mnie omotał!
-
Uprzedzałem! – zawołał Kakashi.
- I
teraz już wiem. Spokojnie, znajdę technikę, dzięki której zmuszę chłopaka do
posłuszeństwa. Będzie skromnym i cichym mężem, albo pozna, co to mój gniew! –
zagroził, ale Kakashi jedynie spojrzał na niego pobłażliwie. Sasuke w końcu
tylko tak mówił, by wypaść na odpowiednio twardego i surowego w oczach Lorda.
Tak naprawdę poważnie się już od dłuższego czasu zastanawiał, kto komu będzie
posłuszny w tym związku?
Naruto
wkroczył do swojej komnaty, chwiejąc się lekko, bo narzeczony przez cały
wieczór tylko dolewał mu wina. Czuł, że wargi ma nieco spuchnięte od
pocałunków, które wymusił na nim Sasuke i ogólnie, że jest trochę skołowany tym
wszystkim. Serce waliło mu silnie, a on sam dygotał.
Za nim
kroczył Iruka. Gdy służący zamknął za sobą drzwi komnaty, Naruto spojrzał na
niego chmurnie.
- Tyle
nauk…! Tyle napominania! – gadał Iruka, a jego ręce dygotały ze złości. – A
książę chyba o etykiecie zupełnie zapomniał! Co to było, ja się pytam?! Godność
sobie książę do kieszeni na cały wieczór schował?! Nie godzi się, by się
narzeczeństwo tak przy gościach zachowywało!
-
Dobrze wiesz, że nie miałem wyboru! – zawołał Naruto na swoją obronę. – To nie
ja nalegałem, a Sasuke!
- Mógł
książę odmówić! – zawołał nauczyciel, a Naruto wzniósł oczy ku niebu. Usiadł na
skraju swojego łoża.
- Dziś
mu odmówię, a on jutro po ślubie odbierze sobie siłą? Nic mu nie będę odmawiał,
swój rozum mam – powiedział, patrząc Iruce w oczy. – Niech sobie lepiej myśli,
że jestem niewinny i delikatny, niż po ślubie ma mi udowadniać swą siłę. Ręce
ma twarde jak z kamienia.
Iruka
patrzył na niego chwilę, a potem westchnął.
- Ma
książę rację – szepnął.
- A
więc dobrze. Skoro jutro czekają mnie liczne kąpiele, to ja się dziś od razu
położę. Możesz mnie zostawić, Iruko, idź do swojego Kakashiego. – Naruto wpełzł
na łoże i zaczął się okrywać. – Będę już spał.
- Jak
sobie życzysz, mój panie. Jutro zbudzę cię o rozsądnej godzinie, żebyś na
ślubie nie miał cieni pod powiekami.
-
Dziękuję, Iruko. Kocham cię – odparł. Iruka uśmiechnął się do niego, ucałował
jego czoło, a potem wyszedł. Naruto zamknął oczy. Odczekał pięć minut.
Gdy
tylko był pewien, że Iruka oddalił się na tyle, by nie słyszeć, że coś się w
komnacie dzieje, wyskoczył ze swego łóżka i rzucił się ku kufrom z ubraniami.
-
Posłuszny! – prychnął, wyciągając podróżny, skórzany worek, który zaczął
wypychać ubraniami. – Już ja będę posłuszny! Sobie samemu chyba, i do daleko od
tego drania! Ja mu dam, wymuszać na mnie cokolwiek, napalony dzikus! Prędzej mi
kaktus na dłoni wyrośnie, niż ten barbarzyńca ujrzy mnie przed ołtarzem!
Upchał
w swoim worku wszystkie potrzebne na drogę rzeczy, z kieszeni wydobył
ukradzione ze stołu jedzenie, owinął je w płótno i je również ukrył w worku.
Zabrał jeszcze ze sobą ozdobny sztylet, który mu kiedyś z jakiejś okazji
podarowano i przytroczył go do pasa. Tak przygotowany, narzucił na siebie jakiś ciemny płaszcz, by mógł ukryć
się w cieniach nocy i przez okno wykradł się z pokoju.
W życiu
nie pozwoli się nikomu zniewolić, a już w szczególności jakiemuś nieokrzesanemu
(aczkolwiek bardzo przystojnemu), wrednemu (aczkolwiek w ujmujący sposób
władczemu) i całkowicie niewychowanemu dzikusowi! Jak on śmiał wymusić na nim
tyle pocałunków przy rodzicach i gościach! Jak śmiał mu cuda obiecywać,
jednocześnie sugerując, że zamknie go w swej komnacie i będzie… och! Naruto
zatrzymał się i potrząsnął głową, gdy niechciane wyobrażenia stanęły mu przed
oczami. Dlaczego w tych wyobrażeniach on i narzeczony byli nadzy?
- Niech
zapomni! – syknął do siebie, idąc pochylony wzdłuż ściany matczynej
posiadłości. Musiał niezauważony przekraść się do stajni, osiodłać swego konia
i uciec stąd jak najszybciej. Jeśli on i Wicher uzyskają przewagę, nikt ich nie
dogoni. A potem, gdy ich jakoś znajdą, wyznaczona na ślub data przeminie. W
zamieszaniu jakoś ubłaga ojca, by zmienił swe zdanie i wydał go za kogoś
innego, kogokolwiek, nawet za kobietę, byle nie za tego… dzikusa! Przystojnego,
groźnego, jakże ujmującego za serce, ale jednak dzikusa!
-
Spokojnie, znajdę technikę, dzięki której zmuszę chłopaka do posłuszeństwa.
Będzie skromnym i cichym mężem, albo pozna, co to mój gniew!
Naruto
zatrzymał się, a serce zabiło mu mocniej. Poznał ten głos. Szybko schował się
za jedną z pobliskich kolumn, spoglądając w kierunku, z którego dobiegały
zasłyszane słowa.
Jego
narzeczony stał przy otwartym oknie, widać on również otrzymał komnatę na
parterze, jedną z tych dużych, z widokiem na najpiękniejszą część ogrodów, jakże
blisko komnaty Naruto. Chłopak przełknął ślinę i nadstawił uszu.
- Mój
panie… - Tak, to zdecydowanie był głos Kaksashiego. Naruto zmarszczył brwi.
Lord i książę z północy rozmawiali o nim. A to dranie! I co ten Sasuke
opowiadał, że co? Że niby Naruto ma być grzeczny i posłuszny?! Niech zapomni! W
życiu nie pozwoli się zamknąć jak w klatce, nikt go nie będzie traktował jak
bezrozumną niewiastę, nikt, nawet mąż! Takiemu mężowi Naruto prędzej by oczy
wydrapał, niż z własnej woli grzał łóżko! – Chłopak jest głupiutki i zapewne
nie będzie sprawiał problemu.
W
Naruto aż zawrzało ze złości! On głupiutki? No to on im pokaże, jaki jest
głupiutki, gdy jutro będzie już daleko stad!
- Ja to
wiem, Kakashi. To małżeństwo to jedynie transakcja, a mnie wyobraźnia momentami
ponosi. Skończmy ten temat, muszę sobie wszystko przemyśleć i dojść z tym do
ładu osobiście. Zabaw mnie innym tematem, o swoim Iruce mi opowiedz! Czego on
uczył mego narzeczonego?!
Naruto
wyjrzał zza kolumny, zerkając w stronę otwartego okna, bo wydawało mu się, że
głos narzeczonego jakby się oddalał. I miał rację, Sasuke przeszedł w głąb
komnaty.
Naruto
wymknął się zza kolumny, przemknął pod oknem komnaty Sasuke i chyłkiem pobiegł
w stronę stajni, uważnie się rozglądając, czy w pobliżu nie ma straży. Złość
kipiała w nim niczym gejzer, nie mogąc znaleźć ujścia. On, głupiutki?! On,
mający być posłuszny, cichy i skromny?! Niedoczekanie! Narzeczony jutro jedynie
obejdzie się smakiem, bo Naruto nie miał zamiaru nawet się do niego zbliżać! I
w dodatku sądził, że to małżeństwo to transakcja ich królestw! To najgorsze, co
mógł rzec, w ogóle nie było w nim romantyzmu! Zapewne w życiu nie zniżyłby się
do choćby krztyny namiętności czy delikatności! Okropny dzikus! I jak on o nim
mówi, jakby uważał go za niższego sobie, a przecież Naruto również był
mężczyzną i to królewskiego rodu! Naruto pragnął być w przyszłości traktowany
tak, jak do tej pory! Rozpieszczany prezentami, chciał, by spełniano jego
życzenia i obdarzano go komplementami! A ten dzikus (choć znał się na
komplementach, temu Naruto zaprzeczyć nie mógł; i znał się na pocałunkach; i
umiał trzymać w taki sposób, ze serce waliło jak szalone, a kolana drżały… i…
ugh!) na pewno nie byłby w stanie zapewnić mu tego, czego Naruto pragnął!
A więc
młody książę postanowił uciec. To było najlepsze rozwiązanie!
Dotarł
do stajni, przemykając chyłkiem. Na sianie spało kilku stajennych, ale żaden z
nich się nie obudził, bo co jak co, ale Naruto umiał się skradać. Jakoś musiał
sobie radzić, gdy Iruka zabraniał mu jeść słodyczy w dzieciństwie. Żeby zdobyć
łakocie, blondyn musiał zakradać się do kuchni, unikając kucharek, służących i
przede wszystkim Iruki.
Dotarł
do swojego wierzchowca. Zwierze zarżało na jego widok, więc poklepał je po
szyi, po czym podetknął mu pod nos kostkę cukru, by Wicher miał się czym zajęć.
Sam za to zaczął czym prędzej zakładać na niego siodło. Musiał się spieszyć, by
nie zostać wykrytym. W posiadłości było dwa raz więcej straży, niż zazwyczaj.
Jeszcze nawet nie wiedział, jak się stąd wydostanie, nie był pewien, czy
obstawiono także te ukryte wyjścia, które służyły do ewakuacji w razie najazdu.
Naruto odkrył niektóre z nich w dzieciństwie. Miał zamiar właśnie takim
wyjściem uciec na wolność.
Osiodłał
rumaka, złapał za wodze i wyprowadził konia tylnym wyjściem, cały czas
oglądając się za siebie, żeby sprawdzić, czy nikogo nie obudził. Ze stajni nie
dobiegały żadne dźwięki, więc odetchnął z ulgą, obrócił się, by spojrzeć przed
siebie i… i zamarł.
Zaraz
za tylnym wyjściem stał wściekły Iruka, ze splecionymi na piersiach rękami i
wzrokiem, ciskającym gromy, a wokół niego mały oddział żołnierzy.
- Mogłem się tego domyślić – rzekł nauczyciel
zimnym głosem, a Naruto jęknął. Ten ton nie wróżył niczego dobrego. – Bo coś za
szybko mnie książę wyrzucił ze swojej komnaty i w dodatku o swej miłości
zapewnił. Dokąd się książę wybiera, jeśli wolno mi spytać?!
Naruto
patrzył chwilę na Irukę, nie mając pojęcia, co mu powiedzieć, aż w końcu puścił
uzdy Wichra i rzucił się do ucieczki, o nic nie dbając.
-
Łapcie go – rzekł Iruka do strażników głosem, jakby miał migrenę. Chwilę
później Naruto wierzgał i szarpał się, schwytany pod ręce przez dwóch dużo
większych od niego i silniejszych strażników.
-
Puszczajcie! – darł się. – To rozkaz! Macie mnie natychmiast puścić, jestem
królewskim synem, głów was jutro pozbawię, puszczajcie mnie natychmiast!
-
Naruto, uspokój się – odezwał się nagle Iruka, a chłopak struchlał. Jeżeli
nauczyciel mówił mu po imieniu, to było bardzo źle. Zagryzł dolną wargę,
przestając się szarpać i spojrzał na ciemnowłosego. – Co ty sobie wyobrażasz,
co? Dlaczego uciekasz?
- Nie
wyjdę za tego zimnego, napalonego drania! – zawołał wściekły. – Temu
barbarzyńcy w głowie tylko jedna rzecz, nie będę przedmiotem do uświetniania mu
nocy, niech zapomni!
Iruka
wzniósł oczy do nieba.
- Mój
młody panie, nie możesz uciec sprzed ołtarza – rzekł cierpliwie.
- A
właśnie, że mogę! – wydarł się Naruto. – Nikt mi nie będzie rozkazywał!
-
Chcesz przynieść hańbę swemu rodowi? – spytał nauczyciel.
-
Hańbę?! To on mi przynosi hańbę, traktując mnie jak kupionego przez siebie
woła! Albo doczekam się stosownego dla mej godności szacunku, albo oczy mu
wydrapię!
Iruka
tylko pokręcił głową.
- Do
zamku z nim – nakazał. Naruto zaczął się szarpać jeszcze gwałtowniej, próbując
bić zęby w ramiona niosących go strażników. Jeśli chodzi o stawianie oporu, to
w tym także miał wprawę, bo Iruka niejeden raz złapał go podczas jego licznych
ucieczek z lekcji, zwłaszcza latem, gdy woda w jeziorze była ciepła, trawa
pachniała, a ściany komnaty zbyt przytłaczające, by w niej siedzieć.
I
zapewne Naruto szarpałby się tak i darł wniebogłosy, gdyby nie stanowczy, męski
głos, który przebił się przez ciemność jak strzał z bicza.
- Co
się tu dzieje?!
I
niewątpliwie był to głos narzeczonego Naruto. Iruka westchnął z rezygnacją.
Zwabiły
ich krzyki i wyraźne odgłosy szarpaniny. Ledwo Sasuke je usłyszał, dobył miecza
i przez otwarte okno wyskoczył z komnaty, a za nim podążył Kakashi. Pierwszą myślą księcia było,
że ktoś zaatakował posiadłość, chcąc przeszkodzić w ślubie. Kolejną, gdy już
usłyszał głos Naruto, domagający się uwolnienia, że porywają mu narzeczonego.
Myśl ta sprawiła, że ogarnęła go furia i gotów był zmieść z powierzchni każdą
przeszkodę, jaka stanie mu na drodze do blondyna.
Przeżył
więc niemały szok, gdy dotarłszy na miejsce szarpaniny, ujrzał narzeczonego,
szarpiącego się ze strażnikami z Konohy, którym towarzyszył ten cały Iruka,
kochanek Kakashiego.
- Co
się tu dzieje?! – zapytał zimnym głosem. Wszyscy zamarli w bezruchu, nawet jego
szarpiący się narzeczony, i spojrzeli na niego. Nikt mu nie odpowiedział.
Naruto pobladł gwałtownie w słabym świetle porozstawianych w strategicznych
miejscach pochodni, które oświetlały teren przed zamkiem.
Sasuke
obrzucił Naruto spojrzeniem. Narzeczony miał na sobie ciemny płaszcz podróżny,
z jego ramienia zwisał worek wypchany po same brzegi, a nieco dalej, za nimi,
jakiś żołnierz szarpał się z rumakiem iście królewskiego wyglądu. Sasuke
poskładał sobie jedno do drugiego.
-
Chciałeś uciec – rzekł, a w śmiertelnej ciszy, jaka zapadła, jego głos
zabrzmiał złowieszczo. Naruto i Iruka jęknęli jednocześnie.
- Mój
panie – odezwał się nauczyciel, spoglądają na niego błagalnie, lecz Sasuke
uciszył go gestem.
-
Kakashi – rzekł, a jego sługa stawił się przy nim natychmiast.
- Tak?
-
Zabierz proszę stąd swojego kochanka, nie lubię, jak się ktoś wtrąca. Reszta
żołnierzy niech też stąd odejdzie. Oczywiście, osobiście zadbam, by ukarano
tych, którzy przy kimkolwiek otworzą usta na temat wybryku mojego narzeczonego,
choćby nawet niechcący. Wy dwaj – zwrócił się do strażników, trzymających
Naruto – za mną. W ramach eskorty mojego drogiego narzeczonego, rzecz jasna. I
puśćcie go.
Strażnicy
puścili bladego jak śmierć Naruto, a chłopak zachwiał się. Sasuke obrócił się
na pięcie i ruszył w stronę zamku, słysząc trzy pary stóp, idące za nim. Dwie w
wojskowych buciorach i jedne, ciche, niepewne kroki narzeczonego.
Sasuke
poprowadził ich do swojej komnaty i otworzył ją szeroko. Spojrzał na
strażników.
-
Możecie odejść – rzekł, a oni skłonili się i odmaszerowali. Spojrzał na
narzeczonego, który wciąż blady, gapił się w podłogę, drżąc. – Na co czekasz?!
Do środka.
Naruto
zerknął na niego oczami, z których dosłownie wylewało się przerażenie, a potem
z ociąganiem, dygocąc, wsunął się do jego komnaty. Sasuke zamknął za nimi
drzwi, po czym zerkną na Naruto. Chłopak odskoczył jak najdalej od niego, po
czym spojrzał mu w oczy butnie. Wciąż się bał, ale najwyraźniej miał zamiar się
z Sasuke wykłócać.
- Czego
ode mnie chcesz?! – zawołał, chyba przybierając taktykę, iż atak jest najlepszą
obroną. Sasuke splótł ręce na piersi.
- Nie
pomyślałeś o konsekwencjach swej ucieczki, prawda? – zapytał. Naruto mało się
nie zapalił ze złości. Jego oczy rozbłysły wściekle i Sasuke z trudem
powstrzymał uśmiech.
- Nie
jestem głupi! – wrzasnął Naruto.
- Ależ
oczywiście – przyznał Sasuke, skłoniwszy głowę. – Niemniej jednak twój wybryk
właśnie taki był. Co ty sobie myślałeś?
- Nie
będę twoją zabawką, zapomnij o tym! – zawołał wściekły narzeczony, a Sasuke
uniósł brwi. – Nie będę ci posłuszny, nie będę spełniał twoich zachcianek, nie
podporządkuję ci się i możesz zapomnieć, że będę dla ciebie rozkładał nogi, ty
dzikusie! – Narzeczony chyba miał zamiar wyrzucić z siebie wszystko, co go
gnębiło. Sasuke patrzył na niego z uniesionymi brwiami, a gdy Naruto skończył, zrobił krok w jego
stronę, lecz chłopak cofnął się, przestraszony.
- N-nie
zbliżaj się do mnie! – zawołał drżącym głosem. Sasuke zatrzymał się.
-
Kochanie…
- Nie
mów tak do mnie! – zawołał chłopak.
-
Dobrze. Naruto…
- Tak
też do mnie nie mów!
Sasuke
zamknął na chwilę oczy, by nie stracić cierpliwości.
- A
więc… Wasza Książęca Mość… och, daj spokój, chyba nie oczekujesz, że będę cię
cały czas tytułował?! Siadaj!
Wskazał
mu fotel, a chłopak pokręcił głową. Sasuke podszedł do niego szybkim krokiem,
złapał go za łokieć nim chłopak rzucił się do ucieczki, na co najwyraźniej miał
ochotę, i pchnął go na siedzenie. Naruto wcisnął się w oparcie fotela, gdy
Sasuke pochylił się nad nim.
-
Konsekwencje twojej ucieczki byłyby katastrofalne. Mój ojciec mógłby się bardzo
zdenerwować i wszcząć z twoim krajem wojnę. O tym nie pomyślałeś? – zapytał
zimnym tonem. Niebieskie oczy spojrzały na niego, przepełnione strachem i
uporem. Oślim uporem, jak osądził Sasuke.
- Wcale
by się tak nie stało – powiedział uparcie.
-
Owszem, stałoby się, bo ty kpisz sobie z powagi sytuacji. Twoja ucieczka byłaby
jak policzek dla mnie, jako twojego narzeczonego, i dla mojego kraju, z którym
chcecie zawrzeć sojusz.
- Z
niczego nie kpię! – zawołał Naruto. – To wszystko przez ciebie! Jesteś okropny,
zimny i nieczuły! I rzucasz się na mnie jakbym już był twój! Słyszałem, co
mówiłeś Kakashiemu! Że mam być ci posłuszny, że mnie sobie wytresujesz! To ja
ci mówię: zapomnij!
Sasuke
patrzył na chłopaka ze zdumieniem, a potem na jego twarz wpełzł szeroki uśmiech.
- A
więc nie dość, że uciekasz, to jeszcze podsłuchujesz, tak? – zapytał. Blondyn
poczerwieniał.
-
Słyszałem to przez przypadek! – zawołał.
- I
wyrobiłeś sobie o mnie zdanie na podstawie jednej, wyrwanej z kontekstu
wypowiedzi. I przestraszyłeś się mnie.
- Nie
boję się ciebie! – Naruto chyba lubił krzyczeć. W ogóle, jak Sasuke ocenił,
było w nim więcej życia niż sugerowało jego małe ciało. Jego narzeczony był
takim małym tajfunem, który w tej chwili grzmiał złością. Z drugiej jednak
strony wciąż przerażony wciskał się w fotel i drżał. Sasuke nie miał zielonego
pojęcia, jak go ułagodzić. Narzeczony cały czas go zaskakiwał.
-
Doprawdy? – zapytał Uchiha, unosząc jedną brew. Wyciągnął rękę, a chłopak
wcisnął głowę w oparcie, zaciskając powieki z całej siły. Sasuke delikatnie
pogłaskał go po policzku. - Czemu
uważasz, że chciałbym twojej krzywdy? – spytał szeptem. Błękitne oczy spojrzały
na niego, niepewne.
- Bo
mnie osaczyłeś. Bo nie mam wyjścia. Bo powiedziałeś Kakashiemu, że znajdziesz
sposób, bym był posłuszny…
Sasuke
uśmiechnął się ciepło, ciesząc się, że narzeczony jest z nim szczery. Przysiadł
na podłokietniku fotela, po czym pochylił się i ucałował jego czoło. Chłopak
skulił się.
-
Jesteś jeszcze takim dzieckiem – westchnął. Chłopak poderwał się z siedzenia.
- Nie
jestem dzieckiem! – wykrzyknął. Sasuke złapał go za nadgarstki, bo blondyn
chciał czmychnąć w stronę drzwi. Narzeczony z miejsca zaczął się wyrywać. –
Nie! Nie, puszczaj! Puszczaj natychmiast!
-
Naruto, uspokój się – powiedział spokojnie Sasuke, wciąż trzymając go za
nadgarstki. Blondyn był zbyt słaby, by mu się wyrwać. – Doprawdy nie wiedzę
powodu, byś miał się mnie bać. A to, co mówiłem Kakashiemu… Właśnie sam sobie
odpowiadasz na własne pytania, zachowując się w taki sposób. Nic dziwnego, że
uważam, iż potrzebujesz dyscypliny. Przestań się szarpać!
- Nie
potrzebuję dyscypliny! – zawołał wściekle Naruto.
-
Owszem, potrzebujesz. – Sasuke zmarszczył brwi, a chłopak zamarł. Zaczął go
czujnie obserwować, jakby się bał, że Sasuke coś mu zrobi. – Możesz jednak
uniknąć mojej złości na ciebie, jeśli w końcu pogodzisz się ze wszystkim i
jutro na ceremonii będziesz promieniał radością.
- Niby
dlaczego mam?! Co ma mnie cieszyć?! Że będę miał męża zimnego jak sopel lodu?!
Sasuke
uniósł do góry jedną brew.
- Jak
sopel lodu? Na pewno chcesz się przekonać?
Naruto
chciał coś mu odwarknąć, ale nie zdążył, bo Sasuke siłą wciągnął go sobie na
kolana i objął go, jedną ręką przytrzymując mu głowę. W następnej chwili
całował już słodkie usta narzeczonego, który zaczął go okładać pięściami. Na
szczęście nie był w stanie zrobić mu krzywdy, co tylko rozbawiło Sasuke.
Językiem rozwarł wargi narzeczonego i zaczął go mocniej i głębiej całować,
przechylając go do tyłu. Naruto jęknął, a potem sapnął mu w usta, oplatając
jego szyję rękami.
Czując
zwycięstwo, Sasuke zaśmiał się w usta narzeczonego. To jednak był błąd. Blondyn
zacisnął zęby na jego dolnej wardze.
- Au! –
zawołał Sasuke, odskakując głową. Narzeczony spojrzał na niego z satysfakcją.
-
Pozwoliłem się całować?! – zapytał z wrednym uśmiechem na lekko opuchniętych
wargach. – Masz za swoje, drogi narzeczony – dodał z kpiną.
Sasuke
zaśmiał się, po czym wstał.
-
Odprowadzę cię do twojej komnaty – rzekł. – I każę pilnować. Jeśli znów
będziesz chciał uciec, naprawdę się zezłoszczę – rzekł, bardziej dla przekory,
niż dlatego, że był zły. Naruto spojrzał na niego z kpiną.
- Mogę
nie uciekać, ale i tak nie będę twój – powiedział z pewnością siebie godną
króla.
- To
się jeszcze okaże – odparł Sasuke, również wierząc, że wszystko pójdzie po jego
myśli.
taaak. oni są jednak podobni, obaj tak samo uparci. zobaczycie, co z tego wyniknie, w końcu w następnej notce ich nic poślubna. i co, jak myślicie, teraz kto wygra, zimna północ czy gorące południe?
nie będzie mnie trochę ponad tydzień, moi drodzy, więc do zobaczenie, udanej majówki, obyście wypoczęli i nacieszyli się słoneczkiem xD
a, no i pamiętajcie, jeśli czytelnik nie komentuje, to gdzieś tam na świecie umiera czyjaś wena xD
do napisania!
Cóż, nie chcę zostać morderczynią Twojej weny, więc pomęczę klawiaturkę. Wiedz jednak, że za męki mojego biednego urządzenia liczę na dalszą część po Twoim powrocie.
OdpowiedzUsuńRozdział mi się bardzo podobał, chyba jednak polubię tego Sasu. Naruś mimo wybuchowego charakterku wciąż jest taki słodki, taki uroczy. Nie mogę się naczekać ich nocy poślubnej. A jeśli chodzi o walkę - stawię na zimną północ, bo pewnie większość będzie za południem, a tych biedaczków też trzeba dopingować.
Aaaaaaa patrze a tu nowy rozdzialik xD strasznie mi sie podoba to opo :-) swietnie wszystko opisane
OdpowiedzUsuńpozdro Malina
Hahahah! Teraz stawiam na północ ^^ No, bo w końcu obaj tacy uparci jak równie głupi. Lgną do siebie jak muchy, także wyniknie z tego coś naprawdę chorego, ale jak również sądze pięknego.
OdpowiedzUsuńa, no i literówka : ,,zaczął się szarpać jeszcze gwałtowniej, próbując bić zęby w ramiona niosących go strażników" - wbić zęby :D
co nie, tak ich do siebie ciągnie, ale obaj się zapierają xD
Usuńdzięki za literówkę, zaraz poprawię xD
Nie chcę mieć na sumieniu czyjeś weny, dlatego komentuję.
OdpowiedzUsuńAle ten Naruś jest głupi xD Chociaż ma też trochę racji, na przykład z tym chłodem Saska. Mimo, że ten się stara, to kiepsko mu wychodzi xD Powinien blondasa jakoś udobruchać, może jakiś prezent? Przecież Naru jest łasy na takie coś :3
Wydaję mi się, że Naruto zmięknie na nocy poślubnej, kiedy Sasuke się nim dobrze zajmie. Zawsze tak jest w takich opkach i to mnie cieszy :D
Mam nadzieję, że jak wrócisz, to będzie na nas czekał rozdział dowolnego opowiadania. Może "Mój najlepszy przyjaciel" ? Bardzo spodobała mi się ta historia i chętnie przeczytałabym dalsze części.
Pozdrawiam serdecznie!
No ej, czuję się, jakby te ostatnie słowa były skierowane tylko do mnie >.< No ale okej, skoro wolisz kiepski komentarz, niż piękną i wymowną ciszę, to coś naskrobię. W końcu nie chcę zamordować Twojej weny xd
OdpowiedzUsuńNo to tak. Jeszcze tego nie pisałam, więc napisze teraz: to opowiadanie jest genialne :D Zaraz po "Między nami..." i "Potknięcia.." moje ulubione. Naruto jest taki fajny zadziora, a Sasuke, mimo że zimny drań, to taki słodki drań. I ogólnie nie wiem czemu, ale jak wspomniałaś o Sasuke śpiewającym serenade dla Naruto, to automatycznie przed oczami stanął mi Shan xd takie spaczenie już mam normalnie ;p A właśnie, jak tam sie ma one-shot z nim w roli głównej, hmm?
No, to dziękuję za uwagę i pozdrawiam!
a one-shot ma w tej chwili z pięć stron, więc dobrze xD jak na mnie to całkiem szybki czas xD
Usuńtak, te słowa były do Ciebie, chusteczko xD dobrze myślisz xD
meeega.:))) nie mogłam się doczekać kolejnego rozdziału:)) patrze a tu jest hurrra!! jestes wielka i dziękuję Ci że prowadzisz tak swietny blog. Opo baaardzo mi się podoba. i jestem pewna że noc poslubna będzie obfita w wrażenia;) pozdrawiam i udanej majowki życzę:)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny !! Nie wiem kto teraz wygra ale stawiam na... gorące południe :)
OdpowiedzUsuńświetnie, jak zwykle. oooo rany, szczerze mówiąc to teraz zupełnie nie wim kto może wygrać. no zobaczymy, zobaczymy.
OdpowiedzUsuńżyczę weny i czasu :)
Czegoś takiego się nie spodziewałam.Jestem zachwycona po prostu. Postać Sasuke a raczej jego charakter jest idealnie opisany. A Naruto to taki waleczny kociak.Słodko :)
OdpowiedzUsuńTaak!! Już nie mogłam się doczekać tego rozdziału^^ No bosko.. Taki Sasu bardzo mi się podoba ^^ Czekam na następną notkę ^^
OdpowiedzUsuń~Zaku ^^
Rozdział bardzo mi podoba. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńPisz to kobietoo : 3.
OdpowiedzUsuńNo nie mogę... Padam na twarz z szaleńczym rechotem i biję pokłony Autorce! Z każdą nową notką podnosisz poprzeczkę doskonałości. Brawo! Pozdrawiam i udanej majówki życzę.
OdpowiedzUsuńKiedy będzie ich noc poślubna? Przeczytałam dziś wszystkie 4 rozdziały i nie mogę się doczekać reszty. Oni są świetni! Myślałam,że Naru uda się uciec. Chciałam zobaczyć Sasuke niedowierzającego i w pogoni za narzeczonym ^^ Achh. .cudne opowiadanie, ale czekam również na inne,bo uwielbiam Twojego bloga. Wyśmienicie piszesz. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeż myślałam że uda mu się uciec i też chciałam zobaczyć Sasuke w pogoni ;) Rozdział świetny !
Usuńja chcę więcej o.O za mało za małoooo~!buuu w takim momencie ....
OdpowiedzUsuńFajna historia, chociaż nie lubię za bardzo, jak z Naruto robi się albo beksę, albo jakieś przesłodzone stworzenie. Tyczy się to również Sasuke. Na szczęście tutaj Naruto ma jakieś pazury. Sasuke natomiast świetnie reprezentuje zimną północ ^^
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o noc poślubną i dalsze wspólne życie, to myślę, że każdy coś wygra. Północ zdobędzie Południe, ale nie będzie to wcale takie proste. Gorące Południe nigdy nie da się do końca okiełznać, tak samo, jak nie stopią się wszystkie lody Północy. Nie będą się w życiu nudzić ;)
Pozdrawiam i życzę dużo weny :)
M.
Może trochę spóźniony, ale komentarz trzeba napisać. Przecież nikt nie chce zabijać niczyjej weny ;3
OdpowiedzUsuńTeraz nie mogę stwierdzić, które z nich wygra... Myślę, że obydwoje się zmienią i będzie remis ;D
Rozdział super i czekam na następny!
Nie było mnie jakiś czas i nie miałam jak komentować ale czytam opowiadanie
OdpowiedzUsuńod początku i muszę powiedzieć,że jest ono genialne! Ciekawy pomysł,
świetne opisanie,jest dużo humoru,a Naruciak mnie rozbraja^^ Ciekawi mnie kto
wygra bo i zimna północ i gorące południe mają podobne szanse. Naprawdę
bardzo fajne opowiadanie a ta notka... cudo! Naruto to ma pomysły;)
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny;p
Kasia
Witam,
OdpowiedzUsuńoo rozdział fantastyczny, Narusiowi nie udało się zbiec... ale Sasu czym prędzej szedł muz pomocą.. nie mogę się już doczekać ich nocy poślubnej, obydwaj są bardzo uparci, ale ja jestem za gorącym południem, Narusiowi też coś się od życia należy, nee?
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia
Em...
OdpowiedzUsuń....
*skupia się*
....
*próbuje opanować śmiech*
....
to było genialne XDD przez większość opowiadania śmiałam się.. no masakra xDD Piszesz genialne, a to opowiadanie jest na razie jedno z moich ulubionych (nie przeczytałam JESZCZE wszystkich ._.). I w ogóle, że skłoniłaś mnie do skomentowania to jakaś sprawa boska bo ja nie komentuję.. normalnie xD
Liriell~
Po tych ostatnich słowach aż całkiem sporo komentarzy się uzbierało xD
OdpowiedzUsuńNie no a tak serio to bardzo mi się podoba ^^
Fajne, ciekawe, intrygujące. Mam nadzieje, iż twa wena będzie się dalej rozwijać, ponieważ opowiadania piszesz cudowne. Oby tak dalej!!!
OdpowiedzUsuńHahahaahha czytam czytam a tu nagle naruto wyskakuje mi ze ucieka hahaha nie moge xd xd
OdpowiedzUsuńZajebiscie piszesz :)
Weny zycze :D