środa, 10 lipca 2013

Szantażowany 1



 czyszcząc dysk:


            Uchiha Sasuke nikogo nie lubił. Może dlatego od początku tak bardzo się go bałem. Nie rozumiałem, jak może istnieć człowiek, który ignoruje wszystkich ludzi dookoła siebie. Który wszystkich zbywa, odtrąca i rani. Dlatego, gdy nasze spojrzenia krzyżowały się na szkolnym korytarzu, zawsze czym prędzej odwracałem wzrok. Zresztą nie miałem czasu przejmować się jakimś tam Uchihą, nawet jeśli był najprzystojniejszym facetem na tej półkuli. Byłem wtedy tak bardzo zakochany w kimś innym.
            Tamten dzień pamiętam wyraźniej niż inne. Może dlatego, że nie mogłem wyjść ze zdumienia, gdy szkolne bożyszcze zagadało do mnie, jakbyśmy byli znajomymi, choć wcześniej nie zamieniliśmy nawet słowa, a wszyscy inni uczniowie mieli mnie gdzieś. A może dlatego, że właśnie tamtego dnia zmieniło się całe moje życie. Nie wiem.
            Tamtego dnia jak co jakiś czas, zostałem na chwilę w klasie, by zamienić kilka słów z Kakashim-sensei, obiektem moich cichych westchnień. Był to jedyny sposób, by porozmawiać z nim sam na sam, zadać kilka pytań odnośnie pracy domowej, uśmiechnąć się do niego. Kakashi-sensei podobał mi się od pierwszej klasy, odkąd go tylko zobaczyłem. Wiedziałem, że nie powinienem czuć czegoś takiego do nauczyciela, jednak to uczucie nie chciało odejść. Kakashi był inny, fajny, luzacki i taki mądry. Podziwiałem go.
            Było już z pół godziny po ostatnich zajęciach, gdy zszedłem do szatni i zastałem w niej tylko zakładającego buty Uchihę. Był z równoległej klasy, z którą moja dzieliła jeden boks. Podszedłem do swojej szafki, otworzyłem ją, niezwykle tego dnia zadowolony, bo tak dobrze mi się rozmawiało z Kakashim. Wyjąłem swoje trampki, zamknąłem szafkę i obróciłem się.
            Cichy pisk zdumienia mimowolnie wyrwał mi się z ust, gdy zobaczyłem, że tuż za mną ktoś stoi. Cofnąłem się, tym samym opierając plecy o chłodne drzwiczki i zadarłem głowę, by spojrzeć na jego twarz. Uchiha patrzył na mnie swoimi groźnymi, czarnymi oczami. Były tak głębokie, jak bezdenna studnia, przerażająco zimne, bez wyrazu…
- U-Uchiha-san… - wyrwało mi się. Czarnowłosy, czarnooki chłopak uniósł brew, a ja zakląłem w myślach. Zachowywałem się żałośnie, ale zupełnie się go nie spodziewałem!
- Em, Naruto — zaczął chłopak, a ja wytrzeszczyłem na niego oczy. Skąd on znał moje imię?! – Już… em, już jesteś po zajęciach?
            Przytuliłem się plecami do szafki, nie mając pojęcia, o co mu chodzi. Chciałem, żeby się odsunął, był za blisko. Jeszcze trochę i chyba byśmy się dotykali.
- Tak — odparłem ostrożnie.
- Może… może masz ochotę na kawę? — zapytał jakby nigdy nic. Podniósł rękę i odgarnął sobie włosy z czoła. Moje serce waliło w piersi jak szalone. Czyżby… czyżby Uchiha Sasuke, TEN Uchiha Sasuke, za którym uganiała się cała żeńska część szkoły, jak i również nieliczni chłopcy, zapraszał na randkę MNIE?! W ogóle, Uchiha Sasuke był… homo?!
-S-słucham? — wyjąkałem, zdjęty strachem. To było niemożliwe, musiałem się przesłyszeć. A może chciał dowiedzieć się, co było na teście z angielskiego, podobno ich klasa ma go dopiero w przyszłym tygodniu. No bo przecież… przecież to NIE JEST możliwe, żeby on… Poza tym Uchiha mnie przerażał. Był zbyt… zbyt mroczny, zbyt nieprzyjemny. Nikt nic o nim nie wiedział, po szkole krążyły o nim przeróżne, fantastyczne plotki: że ma ojca w yakuzie, że ćpa, że jego brat siedzi w więzieniu… Sasuke tych plotek nie dementował, w ogóle nic na ten temat nie mówił.
- Em… może masz ochotę na kawę? — powtórzył Uchiha takim tonem, jakbym poprzedniego zdania po prostu nie usłyszał. — Albo na obiad? Albo… na cokolwiek…?
            Odwróciłem spojrzenie, czując, że się lekko rumienię. Nie mogłem uwierzyć! To naprawdę się działo, Uchiha Sasuke znał moje imię i próbował zaprosić mnie na randkę!
- Ja… - zająknąłem się. — Ja… j-jestem w kimś zakochany — wyszeptałem. — Przykro mi.
            Chciałem go wyminąć, ale Uchiha odciął mi drogę ucieczki, opierając się dłońmi nad moimi ramionami. Pisnąłem po raz drugi, tym razem ze strachu, głównie dlatego, że chłopaki z klasy czasem mi dokuczali. Serce biło mi stanowczo za szybko. Sasuke nachylił się nade mną i zajrzał mi w oczy.
- Ale jest to nieodwzajemniona miłość — wyszeptał, jakby doskonale wiedział, w kim się kocham i że ta miłość z góry skazana jest na niepowodzenie.
- P-przestań, chcę iść… - jęknąłem, odwracając twarz.
- Nie proponuję ci małżeństwa, tylko kawę. Żeby porozmawiać i poznać się.
- Nie chcę… P-przykro mi — powtórzyłem, z całych sił przylegając do szafek za mną. Sasuke poruszył się, a ja zamknąłem oczy. Bałem się. Zawsze się bałem ludzi silniejszych od siebie, a krążyły plotki, że Sasuke potrafi się bić, że pobił najsilniejszego chłopaka ze szkoły numer cztery, a tam przecież uczyły się same łobuzy.
            Uchiha ujął mnie za podbródek i obrócił ku sobie moją twarz. Poczułem jego oddech na ustach.
- N-nie…
- Jedna randka, Naruto. Przecież tyle możesz dla mnie zrobić?
            Mówili, że Uchiha wszystkimi się bawi, a potem rzuca jak zepsute zabawki. Słyszałem, że tyle dziewczyn już przez niego płakało. Że każdy jego „związek” jest zwykłym kaprysem.
- Nie chcę, jestem w kimś… zakochany…
            Szarpnąłem się i chciałem uciec, ale pochwycił mnie za nadgarstki szybciej, niż mogłem się spodziewać i przyparł do szafek całym swoim ciałem. Był taki wysoki. Był taki silny.
- Nie…! — zdążyłem wyjąkać, zanim mnie pocałował.
            Szarpałem się, albo raczej próbowałem szarpać, ponieważ trzymał mnie z całych sił, napierał na mnie całym sobą. Wiłem się w jego uścisku, próbując wyrwać nadgarstki. Jego usta miażdżyły moje wargi, jego język siłą próbował zmusić mnie do oddania pocałunku. Mojego pierwszego pocałunku. Jeszcze nigdy w całym swoim życiu nie bałem się tak, jak w tamtej chwili.
            Gdy Uchiha wyżył się już na moich wargach i cofnął, wyszarpnąłem ręce z jego uścisku i z całej siły zdzieliłem go w twarz z otwartej dłoni.
- Powiedziałem NIE!!! — wrzasnąłem, zabrałem swoje trampki i po prostu uciekłem, nie oglądając się na niego.
            W ciągu następnych kilku dni, ile razy spotkałem Uchihę na szkolnym korytarzu, odwracałem spojrzenie, czując wypieki na policzkach. Jednak Uchiha, na szczęście, już więcej się do mnie nie zbliżył, choć czułem, że mi się przygląda. Nie podobał mi się jednak. Nie mogłem się z nim umówić, kochałem kogoś innego. No i za bardzo się go bałem.
            Mijały dni, tygodnie, aż w końcu minęły prawie dwa miesiące. Zapomniałem o tym, co zrobił Uchiha, zająłem się sobą. Więcej się do mnie nie odezwał, więc nie przejmowałem się nim. Dalej wodziłem wzrokiem za Kakashim, zaczepiałem go po lekcjach i na korytarzach podczas dyżuru, a mój podziw dla niego rósł z każdą chwilą. Aż w końcu pewnego dnia postanowiłem, że wyznam mu swoją miłość.
            Zrobiłem to w klasie, po lekcjach. Po prostu mu powiedziałem, że go kocham. Był zaskoczony, a ja tę chwilę zaskoczenia wykorzystałem, by go pocałować. Byłem tak bardzo ciekaw, jak smakują jego usta, że nie mogłem się powstrzymać.
            Kakashi przez chwilę był tak zaskoczony, że nawet się nie odsunął. Potem jednak się otrząsnął. Złapał mnie za ramiona, oddalił od siebie i posadził na ławce w pierwszym rzędzie. Zaczął ze mną rozmawiać.
            Płakałem, gdy opowiadał mi, że jest w szczęśliwym związku i nie może odwzajemnić moich uczuć. Że jestem za młody, że powinienem poszukać kogoś w moim wieku, że mielibyśmy wtedy wspólne sprawy, wspólne tematy, wspólne zainteresowania. Był dla mnie dobry i łagodny i nawet jeśli mnie odrzucił, nie mogłem przestać go podziwiać.
            Wychodziłem ze szkoły w podłym nastroju, nawet jeśli Kakashi-sensei był dla mnie tak miły, w dodatku odprowadził mnie do samych drzwi. Naciągnąłem czapkę na głowę i ruszyłem powłócząc nogami w stronę bidula, ręce wpychając głęboko do kieszeni. Było zimno, w końcu był luty. Przez ostatnie dni padało, więc tylko zerkałem w ciemne niebo, czy i przypadkiem teraz deszcz nie ma zamiaru lunąć na mnie, akurat gdy nie mam parasolki.
            Mijałem właśnie jakiś samochód, stojący przy krawężniku niedaleko mojego domu dziecka, o który opierał się jakiś gość, gdy znów usłyszałem tamten głos:
- Mówiłem, że to nieodwzajemniona miłość!
            Obróciłem się w stronę głosu i spostrzegłem, że facetem opartym o samochód był Uchiha. W mojej głowie zapaliła się lampka ostrzegawcza, która przybrała czerwony kolor, gdy Uchiha odepchnął się od samochodu i ruszył w moim kierunku. Za sobą miałem tylko wysoki płot, ogradzający jakiś budynek, wokół było szaro, paliły się latarnie, w tej części miasta, w tej chwili, nie było żywego ducha. Przełknąłem ślinę, cofając się.
- Skąd… skąd wiesz? — wyjąkałem.
            Nie odpowiedział, tylko stanął przede mną i wyjął telefon z kieszeni. Chwilę się nim bawił, po czym wyciągnął go w moją stronę, pokazując mi wyświetlacz. Zmrużyłem oczy, by skupić się na tym, co chce mi pokazać i w momencie poczułem, jak blednę.
            Uchiha pokazywał mi zdjęcie moje i Kakashiego. Zdjęcie, gdy całuję go, z rękami zarzuconymi na jego szyję, a on, chyba odruchowo, dotyka jedną dłonią mojej tali. Wyglądało to jak zwykły pocałunek, nie jak napaść z mojej strony. Uchiha musiał zrobić to zdjęcie przez szparę w uchylonych drzwiach klasy.
- J-jak…? Skąd…?
- Tak to się dzieje, jak jest się nieostrożnym — odrzekł Sasuke, wzruszając ramionami. Cofnął rękę i schował telefon do kieszeni. — Jutro cała szkoła będzie wiedziała, że puszczasz się z Kakashim.
- Nieprawda! — krzyknąłem. — To kłamstwo!
            Sasuke uśmiechnął się wrednie.
- Tak? I myślisz, że ci uwierzą, jak pokażę im zdjęcie waszego pocałunku?
-Nie możesz tego zrobić, to oszustwo! — zawołałem ze łzami w oczach. — My nie… to ja…! Nie możesz…!
- No tak — kontynuował Sasuke — przecież jak dyrekcja dowie się, że Kakashi sypia z uczniami, to go wywalą. Być może nawet pójdzie do więzienia…
- Nie… - wyszeptałem, podnosząc rękę do ust. — Nie, to nie tak! Przecież ty wiesz, że to nie tak!
- Wiem… - mruknął Uchiha, oglądając swoje paznokcie. — A może nie wiem…
- Proszę cię! — zawołałem, chwytając go za przód płaszcza. — Proszę, nie pokazuj tego zdjęcia! Ja nie sypiam z Kakashim, ja tylko… ja tylko chciałem… proszę cię…
-Jutro cała szkoła się dowie, że się z nim puszczasz…
-Nie…
-…chyb że zrobisz to, co ci każę — skończył, a ja opuściłem ręce, patrząc na niego w zdumieniu.
- C-co mi… każesz? — powtórzyłem, nie rozumiejąc. Sasuke uśmiechnął się i podniósł rękę, dotykając mojego policzka. Cofnąłem się, zdjęty odrazą.
- Świnia! — wydarłem się, a on zaśmiał się podle i zrobił krok w moją stronę. Cofnąłem się do samego płotu.
- Myślisz, że jak jesteś ładny, to możesz wszystkich odrzucać od tak? — zapytał, patrząc mi w oczy. — Chciałem tylko wyjść z tobą na kawę…
- I siłą wymusiłeś na mnie pocałunek!
- Zrobiłem to samo, co ty zrobiłeś dziś Kakashiemu — odparł, a ja gwałtownie pokręciłem głową.
- Nie prawda, ja nie użyłem siły! Nikogo nie straszyłem i nie szantażowałem!
- I co z tego?! — prychnął Uchiha. — Teraz nie masz wyjścia. Albo będziesz mnie słuchał, albo jutro roześlę po szkole twoje i jego zdjęcie. I bądź pewny, że trafi on również do dyrektor Tsunade — powiedział spokojnie, znów robiąc krok w moją stronę. Poczułem łzy w oczach. Co miałem robić? Wiedziałem, że jak to zdjęcie trafi do znajomych, będą mnie mieć za puszczalską dziwkę. Że pomyślą, że w ten sposób załatwiam sobie dobre oceny. Przez całe liceum będą mnie wytykać palcami, w bidulu nikt nie przejmie się tym, że chcę zmienić szkołę… Poza tym Kakashi. Nie mogłem pozwolić, by przez moją głupotę Kakashi miał kłopoty. Byłem nieletni, byłem jego uczniem, w dodatku on kogoś kochał i był takim dobrym nauczycielem…
- Cz-czego ty chcesz? — wyjąkałem, odwracając spojrzenie. Moje policzki płonęły czerwienią, a serce biło nienaturalnie szybko. Sasuke znów oparł się tak, jak wtedy, ramionami odgradzając mi możliwość ucieczki. Czułem się jak w pułapce.
- Ciebie — wyszeptał mi wprost do ucha. Spojrzałem na niego ze strachem, nie mogąc uwierzyć, że coś takiego mnie spotyka.
- Jesteś nienormalny — odparłem, a on skrzywił się lekko.
- To twój wybór, Naruto — rzekł, patrząc mi w oczy z bardzo bliska. Prawie stykaliśmy się nosami, chciałem się odsunąć, ale nie miałem jak. Było mi ciasno i mimo otaczającego nas chłodu, gorąco. — Albo przystajesz na moje warunki, albo porozsyłam jutro tamto zdjęcie po całej szkole.
            Cofnął się, podszedł do auta i otworzył drzwi po stronie pasażera, patrząc na mnie wyczekująco. Mój umysł pracował na zdwojonych obrotach, a ciało nie chciało nawet drgnąć. Nie wiedziałem, co mam robić. Nigdy w życiu nie przypuszczałbym, że Uchiha może być tak podły! Tak wredny! Tak zimny! Że może posunąć się do czegoś takiego tylko dlatego, że czegoś chce. Że może mieć TAKIE kaprysy!
- Nie? — zapytał Uchiha, gdy uznał, że za długo się waham. — A więc dobrze, jutro prześlę to zdję…
- Nie! — zawołałem, otrząsając się z otępienia. — Nie! Ja… ja…
            Uchiha uśmiechnął się zwycięsko, po czym wskazał mi ręką wnętrze samochodu.
- Zapraszam.
            Sztywno, na wciąż dygocących nogach, ruszyłem w stronę jego auta i czując mdłości, wsiadłem do środka. Uchiha zatrzasnął za mną drzwi, okrążył samochód i usiadł za kierownicą.
- Zapnij pas — nakazał. Zapiąłem i zacisnąłem na nim ręce.
- D-dokąd jedziemy? — spytałem, gdy uruchomił auto. Uchiha nawet na mnie nie spojrzał.
- Do mnie — odparł, skupiony na drodze. Przełknąłem ślinę, a mój żołądek zaczął wywracać się na lewą stronę. Bolał przy tym jak jasna cholera, oczy piekły mnie od łez, których nie chciałem uronić, a gardło zaschło. Siedziałem, patrząc w podłogę, a Uchiha prowadził. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się, poderwałem głowę, ale na szczęście było to tylko czerwone światło na skrzyżowaniu.
- Co cię kręci w takim starym facecie, jak Kakashi? — zapytał nagle Uchiha, a ja przełknąłem ślinę. Co go to obchodziło?! Chciałem, by dał mi spokój!
- Nie twoja sprawa!
- Miałeś robić to, co ci każę. A ja zadałem pytanie. Radzę ci mnie nie denerwować.
            Zagryzłem dolną wargę. Wcześniej się bałem, a teraz nienawidziłem tego człowieka. Był jakimś popieprzonym świrem, który uwziął się na mnie!
- Kakashi jest dla mnie miły — odparłem. — I jest dobry.
- To nie dlatego, że jest starszy? Nie kręci cię jego wiek?
- Mógłby być nawet młodszy — warknąłem. — Lubię go za to, jaki dla mnie jest!
- A jaki jest? — dopytywał się Uchiha, ponownie ruszając, gdy światła zmieniły się na zielone. W ogóle na mnie nie patrzył, nie obchodziłem go. Nie miałem nawet pojęcia, po co zaczął ten temat. Nie chciałem z nim rozmawiać, nie chciałem mieć z nim nic wspólnego.
- K-Kakashi jest miły… Ja… P-poświęca mi czas i odpowiada na moje pytania. Mogę iść do niego i opowiedzieć mu o moich problemach, a on nie zbywa mnie… N-nawet jak go pocałowałem, nie był na mnie zły… n-nawet się nie brzydził…
            Sasuke prychnął.
- Czemu niby miałby się brzydzić?! — zawołał ze złością. — Widziałeś się kiedyś w lusterku?
- Nie rozumiem…
- Kretyn! — fuknął Uchiha, skręcając gwałtownie. Skuliłem się, obawiając się jego złości. Sasuke był wysokim, silnym mężczyzną, bo przy jego wyglądzie nie można go było nazwać chłopcem. Miał przystojną, arystokratyczną, bladą twarz i kontrastujące z cerą, czarne jak smoła włosy i takie same oczy. Miał bardzo silne dłonie, zawsze był stanowczy i zdecydowany. Przynajmniej tyle wiedziałem z obserwacji.
            Z plotek zaś wiedziałem, że Uchiha łamie dziewczynom serca. Że jest prymusem, nosi tylko markowe ubrania, do nikogo się nie odzywa i z nikim nie przyjaźni. Że jest podejrzany, tak jak jego dziwna rodzina, że być może ma związki z mafią. O Sasuke krążyło po szkole tak wiele plotek, wszyscy w kółko o nim mówili.
- Jesteśmy — oznajmił Uchiha, zatrzymując samochód. Wyjrzałem przez okno.
            Staliśmy na parkingu przed dużym budynkiem w centrum miasta, w którym rozpoznałem luksusowy apartamentowiec. Nie zdążyłem nawet przełknąć śliny, a Sasuke już był przy moich drzwiach i otwierał je dla mnie. Odpiąłem pas stanąłem na dygocących nogach. Sasuke zamknął za mną drzwi auta po czym wskazał mi ręką oświetlone drzwi budynku.
- Przodem — rzekł.
            Poprawiłem plecak i zerkając na niego z obawą, ruszyłem przed siebie. Czułem, jak cały drżę ze strachu. Sasuke szedł tuż za mną z rękami w kieszeniach swojego płaszcza i torbą, przerzuconą przez ramię. Gdy zbliżyliśmy się do drzwi wyprzedził mnie i otworzył je przede mną. Wsunąłem się nieśmiało do jasno oświetlonego, bogatego lobby. Wyminęliśmy z Sasuke recepcję i zbliżyliśmy się do windy. Cały czas gapiłem się w podłogę, bojąc się patrzeć na towarzysza. Sasuke natomiast zupełnie nie zwracał na mnie uwagi, tylko popchnął mnie delikatnie, gdy winda się otworzyła, bym do niej wszedł. Miałem ogromną ochotę uciec, zawrócić i wybiec z krzykiem, jednak ledwo wszedłem do niewielkiego, oszklonego wnętrza, drzwi zasunęły się i winda ruszyła w górę.
            Stałem z boku, wciąż nie unosząc głowy. Uchiha opierał się o ścianę, nic nie mówiąc, lecz czułem na sobie jego uważny wzrok. Gdy drzwi windy otworzyły się, chłopak popchnął mnie lekko ku wyjściu. Obaj wysunęliśmy się na długi korytarz, a Sasuke wskazał mi jego lewą stronę. Kawałek szliśmy, po czym stanęliśmy przy drzwiach z mosiężną cyfrą 1711. Sasuke wyciągnął kartę i otworzył drzwi. Jak wcześniej, teraz również puścił mnie przodem.
            Wszedłem do ciemnego wnętrza przedpokoju, zerkając niepewnie na towarzysza. Sasuke wyciągnął rękę i zapalił światło.
            Staliśmy w przedpokoju, po mojej lewej stronie znajdowała się szafka na buty. Sasuke zdjął swoje i mi kazał zrobić to samo. Potem odebrał ode mnie kurtkę i plecak i wraz ze swoim płaszczem oraz torbą, powiesił na stojaku obok szafki.
- Za mną — nakazał mi, ruszając w stronę jakiegoś ciemnego wnętrza. Poszedłem za nim i gdy Sasuke zapalił kolejne światła, zobaczyłem, że znajdujemy się w kuchni. Uchiha wysunął dla mnie wysoki, barowy taboret, stojący przy długiej ladzie, odgradzającej kuchnię od jadalni. Bez słowa, skrajnie przerażony, usiadłem na nim. Moje stopy nie odtykały podłogi. Zacząłem wpatrywać się w swoje odbicie w czarnym marmurze, z którego zrobiony był blat barku, przy którym siedziałem.
            Nie patrzyłem, co robi Uchiha, ale słyszałem, jak kręci się po kuchni, otwiera lodówkę, zaczyna coś smażyć na kuchence. Dłonie miałem spocone, w gardle już zupełnie sucho. Siedziałem tak, nie odzywając się tak długo, że niemalże wieczność. Każda minuta ciągnęła się jak najgorsze katusze. Aż w pewnym momencie moje odbicie w blacie przesłonił mi talerz jajecznicy z szynką i szklanka soku. Podniosłem głowę i spojrzałem na Uchihę.
- Jedz — nakazał.
- A-ale…
- Jedz — powtórzył głosem nie znoszącym sprzeciwu, a potem obrócił się. Chwilę później na blat wylądował koszyczek bułek oraz talerz Sasuke i jego sok. Uchiha usiadł naprzeciw mnie i bez słowa zaczął jeść.
            Pochyliłem się nad swoim talerzem, nieśmiało sięgając po bułeczkę z ziarnami. Zacząłem jeść, nic zupełnie nie rozumiejąc. Kiedy powiedział, że chce MNIE , a potem, że jedziemy DO NIEGO, nie myślałem o… o obiedzie.
            Jedliśmy w zupełniej ciszy. Starałem się nie patrzeć na Uchihę, ale i tak mimowolnie na niego zerkałem i zawsze wtedy napotykałem jego uważny wzrok. Spuszczałem wtedy oczy, a moje policzki płonęły. Nie miałem pojęcia, jak mam się zachowywać.
            Gdy skończyliśmy jeść, Uchiha pozmywał, a potem zaprowadził mnie do salonu. Usiadłem na wygodnej, skórzanej kanapie, cały drżąc. Otaczały mnie drogie meble i sprzęt elektroniczny. Na szklanym stoliku przed kanapą leżały zeszyty Sasuke oraz kilka książek, widocznie odrabiał tu lekcje.
            Sasuke wrócił, niosąc talerz ciastek oraz mój plecak i swoją torbę szkolną. Usiadł obok mnie, podając mi moje rzeczy.
- Częstuj się ciastkami — powiedział.
- Em… Ja… mogę zapytać…? — zacząłem, lecz urwałem, bo spojrzał na mnie srogo.
- Możesz pytać o co tylko chcesz — odrzekł ku mojemu zdumieniu.
- Ja… dlaczego właściwie tu jestem?
- Powiedziałem ci już. Chcę cię.
            Zawahałem się, czując, jak na policzki wpełza mi największa jak do tej pory czerwień. Aż uszy zaczęły mnie szczypać.
- W-więc… czemu nie b-bierzesz? — wyszeptałem z trudem. Sasuke nie odrywał ode mnie wzroku. Położył mi rękę na kolanie, a ja przełknąłem ślinę. Czyżbym go sprowokował swoimi słowami? Bicie mojego serca przyspieszyło niemalże do galopu, a oddech stał się nierówny.
- Nie jestem zwierzęciem, potrafię się kontrolować. Byłeś cały dzień w szkole, należał ci się obiad, choć skromny. Przepraszam za to, nie miałem w lodówce nic innego, prócz jajek. Ważne są też przecież twoje oceny, jutro szkoła, powinieneś odrobić lekcje. Jeśli czegoś chcesz, natychmiast mi o tym mów. Teraz będziemy spędzać ze sobą wiele czasu…
            Poderwałem głowę i spojrzałem mu w oczy.
- W-wiele czasu? — wyjąkałem. Sasuke, ku mojemu jeszcze większemu zdumieniu, uśmiechnął się. Nigdy nie widziałem jego prawdziwego uśmiechu, dlatego nawet nie przypuszczałem, że może być tak piękny. Zapatrzyłem się na jego twarz, a moje serce zaczęło wyprawiać dzikie harce. Uchiha był taki przystojny! Jak mogłem tego nie widzieć?! Jak mogłem to ignorować?!
            Sasuke podniósł rękę i odgarnął mi kosmyk włosów za ucho.
- Pamiętasz? Robisz teraz to, co ci każę — przypomniał mi i cała magiczne atmosfera pękła niczym bańka mydlana. No tak, byłem na jego łasce. Miał zdjęcie, którym mnie szantażował. Miałem robić to, co mi każe, inaczej zaszkodzi mi i osobie, którą kocham. Zadrżałem, gdy nachylił się nade mną.
- Nie ruszaj się — wyszeptał, a potem delikatnie połączył nasze wargi.
            Pocałunek z nim pamiętałem jako brutalny, elektryzujący i nieprzyjemny. Było to jedno z moich najgorszych doświadczeń, myślałem wtedy tylko o wyrwaniu mu się i ucieczce. Teraz całował mnie czule, nie wymuszając niczego, nawet tego, bym bardziej rozchylił wargi. Nie trwało to długo, ale ta chwila wystarczyła, by świat zawirował mi przed oczami. Podobał mi się jego zapach, był taki męski…
- Lekcje — przypomniał mi, nadal z twarzą tuż przed moją.
- T-tak… - wyszeptałem i obróciłem się w stronę książek.
            Okazało się, że odrabianie lekcji z Uchihą to prosta rzecz. On ponoć był prymusem i podczas robienia matmy dowiedziałem się, że to prawda. Ja również nie miałem złych ocen, więc uporaliśmy się z zadaniami w kilka minut, nawet z tymi najtrudniejszymi poszło nam zaskakująco szybko. Potem odrobiliśmy biologię, Sasuke zadania z fizy, a ja obejrzałem w TV wiadomości i napisałem prasówkę z WOS-u. Rozmawialiśmy wtedy tylko o lekcjach, nie zbaczając na żadne inne tematy. Dwa razy Sasuke pogłaskał mnie po łokciu, jednak nie komentowałem tych gestów. Niestety, pod koniec odrabiania lekcji, gdy wspólnie kończyliśmy fizykę Sasuke, zaczął dzwonić mój telefon. Wyjąłem go z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz.
- Och, to z bidula! — wyrwało mi się. Zerknąłem na Sasuke.
- Zostajesz u mnie na noc — zarządził.
- A-ale…
- Zostajesz — rzekł tonem nieznoszącym sprzeciwu. Pokiwałem głową, struchlały, a potem szybko odebrałem.
- Naruto?! — zawołał z drugiej strony przejęty głos. Ciocia Misaki, dyrektorka mojego Domu Dziecka była całkiem fajną, choć momentami bardzo surową babką. — Gdzie jesteś?
- Am… u kolegi — odparłem. Usłyszałem oddech ulgi. — Ciociu… bo widzi ciocia, my tu robimy referat na fizykę…
- Referat? — zdziwiła się.
- Tak… no i jest już późno, a my go jeszcze nie skończyliśmy…
- To weźcie się do roboty! — fuknęła, a ja uśmiechnąłem się pod nosem. Cała ciocia.
- Tak, tyle że to nie takie proste. Ja nie wiem, ile czasu będziemy nad nim siedzieć, dlatego nie wiem, czy w ogóle wrócę.
            Prawie usłyszałem jej warknięcie.
- D-dlatego k-kolega powiedział, że m-mogę u niego zostać…
- Nie będziesz przeszkadzał? — zapytała ostro. Odetchnąłem.
- Nie, tu jest miejsce i w ogóle, więc…
- W takim razie zachowuj się i nie przynieś nam wstydu.
- Dobrze, ciociu — odparłem cicho, a ona rozłączyła się. Trzęsącymi się dłońmi schowałem telefon do kieszeni. Czułem się tak, jakbym podpisał na siebie wyrok. Sasuke znów pogłaskał mnie po łokciu.
- Skończmy to — głową wskazał zadania. Przytaknąłem i posłusznie pochyliłem się nad zeszytem. Nie miałem pojęcia, jak zareaguje, gdy zacznę mu się sprzeciwiać. Wiedziałem, że jest silniejszy, kiedy całowaliśmy się pierwszy raz przytrzymywał mnie z taką łatwością… Bałem się panicznie, że zrobi mi krzywdę. Nigdy w życiu nie znałem nikogo takiego, jak on. Miał twarde, nieugięte spojrzenie i władczy ton głosu. Ja nigdy nie umiałbym mówić komuś, co ma robić, a on bez trudu i zająknięcia wydawał mi polecenia, jakbym do niego należał. Nie miałem pojęcia, jak wyplątać się z tej sytuacji. Najlepszym sposobem byłoby dorwanie się do jego komórki i usunięcie zdjęcia. Nie byłem jednak pewien, czy nie ma kopii.
            Po odrobieniu wszystkich lekcji zgarnęliśmy książki i Uchiha zaprowadził mnie do sypialni. Stałem, bawiąc się palcami i patrzyłem, jak czegoś szuka w jakiejś szafce. Gdy się ku mnie obrócił, zobaczyłem, że trzyma jakiejś ubrania i ręcznik.
- To dla ciebie. Tam jest łazienka. — Wręczył mi ubrania, a potem wskazał drzwi do łazienki. Bez słowa skinąłem głową i poszedłem się umyć. Było mi tak niedobrze, jakbym zjadł coś nieświeżego. W głowie układałem kolejne, coraz bardziej absurdalne plany ucieczki, jednak każdy z nich kończył się wizją, jak pewnego dnia idę do szkoły, tam wszyscy się ze mnie śmieją, a dyrektor Tsunade wyrzuca Kakashiego, oskarżając go o gwałty na uczniach. Nie mogłem do czegoś takiego dopuścić!
            Łazienka Uchihy była ogromna, niemalże tak duża, jak mój pokój w bidulu, który dzieliłem z jeszcze dwiema osobami. Zdjąłem z siebie mundurek i wszedłem do dużej kabiny prysznicowej, odkręcając ciepłą wodę. Koiła ona zszargane nerwy i ból brzucha, który towarzyszył mi, odkąd wsiadłem do auta Uchihy.
            Wykąpałem się porządnie, używając stojącego na półeczce żelu, po czym wytarłem i ubrałem w podarowane rzeczy. Na moją twarz wpełzł zdradziecki rumieniec, gdy założyłem na siebie bokserki i czarną koszulkę Uchihy, w której czułem się jak w sukience. Serce biło mi jak szalone, gdy uchyliłem drzwi i wyszedłem do sypialni. Uchiha siedział na łóżku i patrzył na mnie z jawnym zainteresowaniem.
- Ślicznie wyglądasz — powiedział, wstając. Podszedł do mnie, a ja myślałem, że zemdleję. Nie miałem pojęcia, co robić. Bałem się. — Zaczekaj tu.
            Czarnowłosy wyminął mnie i wszedł do łazienki, a ja odetchnąłem z ulgą. Choć na chwilę poczułem się bezpieczny. Podszedłem do łóżka i usiadłem na nim.
            Z łazienki dochodził mnie szum prysznica. Okręcałem sobie skraj koszulki Uchihy wokół palca, modląc się, by nie był brutalny. A wyglądał na takiego, co jest brutalny. Cały on, jego otoczka, wszystko mnie przerażało. Znalazłem się w jakimś obcym świecie, szantażowany przez syna jakiegoś mafiosa. Co takiego zrobiłem, że mnie to spotkało?
            Trzasnęły drzwi, a ja uniosłem głowę. Uchiha wrócił do sypialni, ubrany tylko w bokserki. Ręcznikiem wycierał mokre włosy i patrzył na mnie z jawnym pożądaniem w czarnych oczach. Dlaczego akurat ja musiałem wdawać mu się atrakcyjny? Byłem nikim! Zaniedbanym dzieciakiem z Domu Dziecka, przewrażliwionym na własnym punkcie, nigdy nie kochanym sierotą, który przez całe życie nie mógł się odnaleźć. Brakowało mi wszystkiego, a już najbardziej pewności siebie. Nie byłem nawet przystojny, więc co taki Uchiha mógł we mnie zobaczyć?
            Zbliżył się do mnie, a ja odchyliłem się do tyłu, gdy nasze twarze dzieliły centymetry, tym samym prawie kładąc się na łóżku. Uchiha oparł się dłońmi o materac, patrząc mi w oczy.
- Wyglądasz jak zaszczuty królik — rzekł. Nie zaprotestowałem, bo właśnie tak się czułem. On był czarnym, ogromnym wilkiem, a ja bezbronnym królikiem. Uchiha oparł kolano o łóżko między moimi nogami w momencie, gdy chciałem zacisnąć uda. Uniósł rękę i wsunął ją pod koszulkę, w którą byłem ubrany. Przesunął chłodnymi palcami po moim brzuchu.
- P-proszę — wyrwało mi się, a moje ciało przeszył dreszcz. On naprawdę mnie chciał, on nie żartował! On naprawdę miał zamiar mnie wziąć!
            Uchiha pochylił się i delikatnie ucałował moją szyję.
- Nie bój się — wyszeptał, a gdy się szarpnąłem, zacisnął palce na moich nadgarstkach i przycisnął mnie do łóżka. Serce łomotało mi tak, że i on musiał to słyszeć. Mrugałem intensywnie, bo oczy mnie szczypały. — Nie bój się — powtórzył, składając mi na szyi kolejne pocałunki. — Nie skrzywdzę cię, tej nocy nawet przez chwilę nie pomyślisz, że jest ci źle… Zadbam o to.
            Po kręgosłupie przebiegł mi dreszcz, a oddech przyspieszył, gdy Sasuke rzucił mi szelmowski uśmiech. On mnie kusił! Cały drżałem!
- Będę tak delikatny, jak tylko potrafię — szeptał Sasuke, wargami wędrując coraz niżej. Moja szyja pokryta była gęsią skórką, wywołaną jego oddechem. Wargi miał ciepłe, wręcz gorące. Parzył mnie nimi. — Nie chcę cię krzywdzić. Zamknij oczy i oddaj się przyjemności… Obiecuję, że dam ci rozkosz…
- A-ale…! — wysapałem słabym głosem. Dygotałem z podniecenia, mój mózg był otumaniony przez jego słowa, którymi obiecywał mi coś, czego jeszcze nigdy nie zaznałem. Boże, zaczynałem chcieć, by spełnił obietnice. Byłem w końcu zdrowym nastolatkiem, mężczyzną, nie raz i nie dwa się masturbowałem, miewałem sny erotyczne i marzyło mi się, by z kimś to w końcu zrobić. — Ja… ja nigdy nie…
- Szszsz — wyszeptał Sasuke, zbliżając się ustami do moich warg. — Po prostu poddaj się temu, co czujesz… A ja sprawię, że będziesz czuł… wszystko… bardzo intensywnie…
            Pocałował mnie, uwalniając moje nadgarstki, a ja oplotłem jego szyję. Miałem za słabą wolę, by zignorować to, co robił, zwłaszcza że nigdy nic takiego mi się nie przytrafiło. Co prawda jak do tej pory nigdy nie myślałem, że mój pierwszy raz będzie z kimś, do kogo nic nie czuję, ale w momencie, gdy Sasuke ściągnął ze mnie koszulkę i zaczął całować moje odkryte ciało, nie mogłem żałować. Uchiha cały czas do mnie mówił, że jestem piękny, że jestem ciepły, że tak bardzo mnie pragnie… wędrował wargami po mnie całym, a ja wiłem się pod nim, urywanym, drżącym głosem jęcząc, że mi dobrze. Dłońmi badał moje ciało, dokładnie każdy zakamarek. Masował nimi mój tors, całując szyję, muskał brzuch, drażniąc zębami sutki, błądził po udach i pośladkach, liżąc mnie w okolicach pępka. Jego wargi zsunęły się nawet miedzy moje nogi i pieściły mnie tam zawzięcie, a ja ściskałem jego włosy, podrygując biodrami. Gdzieś przez zakamarki mojego otumanionego umysłu przepływała myśl, dlaczego on to robi, przecież wcale nie musiał sprawiać mi przyjemności, by mieć to, czego chciał. Jednak w momencie, gdy doszedłem po raz pierwszy, wszystkie moje myśli odpłynęły mi z głowy…
            Później były już tylko nasze splecione ciała, mój krzyk, że och, że tam, właśnie tam! Że chcę głębiej, że mocniej, że ach! Było mi z nim dobrze, a cały mój strach odszedł w zapomnienie. Oplatałem dłońmi jego szyję, garściami zgarniałem jego długie włosy, łapczywie wpijałem się w jego usta, unosząc biodra, by mógł wejść tak głęboko, jak tylko chce. Tamtej nocy Uchiha przyprawił mnie o zwariowanie i zupełnie wyleciało mi z głowy, że przecież wcale tego nie chciałem.

9 komentarzy:

  1. Zaskoczyłaś mnie trochę:] ale to genialne;d

    Sasuke szantażujący biednego Naruto z bidula.. ciekawy pomysł. A Sasuke.. to po prostu Sasuke Uchiha , nic dodać , nic ująć;]

    Mega!

    OdpowiedzUsuń
  2. Aa, taka mała uwaga mi się nasunęła.. Chyba za dużo razy użyłaś slowa Sasuke, pojawia się w niemal co trzecim zdaniu..

    Ale i tak się podoba ;]

    yaoinaruto-by-inata-chan-nu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. To opowiadanie jest genialne x3

    OdpowiedzUsuń
  4. hm.. Sasuke, jakiś taki podobny charakterem do siebie z anim, chamska wredota, ale chyba potrafi być miły : D a Naru taka trochę... mała dziewczynka, ale słodziak :3
    spoko się zaczyna : )

    OdpowiedzUsuń
  5. Znalazłam kilka błędów >///<.
    Co do opowiadania.. u mnie na blogu pojawiają się czasami komentarze typu "skąd ty bierzesz na to pomysły" i mimo, że mam cię w linkach polecanych to chyba zacznę jeszcze dodawać link twojego bloga w odpowiedziach na ich komentarze bo ja nie wiem co ty oglądasz, czytasz albo ćpasz, ale pomysły na twoje opowiadania są fenomenalne. Cieszę się, że jest ktoś taki jak ty i pisze w dodatku ten paring <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Mrrr... ;*
    Po prostu cudowne *.*. Sasuke jest jak z anime ;3
    Nie mam pojęcia skąd u Ciebie tak zajebist e pomysły się biorą, ale jesteś genialna <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki tobie jakoś polubiłam paring SasuNaru xD wcześniej nie czytałam opowiadań z nimi bo jakoś nie wiem ... nie pasowały mi ? ale po przeczytaniu twoich kilku opowiadań na blogu zdecydowanie się do nich przekonałam ;33 po za tym genialnie piszesz i masz super pomysły. chyba twój blog stanie się jednym z moich ulubionych :DD trzymaj tak dalej ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Joł.
    Ares; również joł.
    No to tak... Ciekawy pomysł choć już czytałam coś podobnego tylko nie o zdjęcie chodziło. Dobrze opisane, kreatywny pomysł, innymi słowy bardzo mi sie ten rozdział spodobał (>\\\<)
    Ares: Ja jestem z Ciebie dumny. Szacun dla twojego talentu i ogólnie wydajesz sie być miłą osobą, nie to co Mrina.
    Zamknij sie, kretynie. Tak czy siak super opisujesz, ale... I tu Ci wytkne pare błędów.
    Ares; Po pierwsze - zwracaj uwage na powtórzenia, gdyż to jest twoja największa pięta achillesowa.
    Po drugie czasami, ale ostatnio coraz rzadziej, gubie sie w dialogach. Nw do końca jak to ująć.
    Ares; Nie chcemy cie pouczać, bowiem obydwoje jesteśmy od ciebie młodsi, a zresztą ni lubie hejtować ludzi.
    Ja lubie.
    Ares; Już nie.
    Nadal tak.
    Ares; Jest północ.
    Wow.
    Ares; Nieważne. Pozdro i weny życze.
    Ja też <3
    ~Mrina88~ & ~Ares~

    OdpowiedzUsuń