obecny teks pisany był pod wpływem dziwnej weny. jest to stek bzdur, ale chciałam nim coś przekazać, mam nadzieję, że się udało. w pewnym sensie jest to cząstka mnie i mojej życiowej filozofii, cząstka czegoś, co siedzi mi gdzieś w sercu, nie muszę więc chyba mówić, że jest dla mnie cholernie ważny. jakoś taak... chciałabym się nim podzielić. będzie wiec refleksyjnie i w ogóle nie zabawnie, ale od dowcipów są pozostałe opowiadania, które mają już po połowie rozdziałów. zostawiam Was więc z owym shotem, a sama idę pisać MNP lub KPMR xD
Naruto
słyszał te dwa szczególne, najpiękniejsze słowa średnio dwa
razy w ciągu dnia i miał ich serdecznie dość. To był sposób
Sasuke na dosłownie wszystko – na wszelkie problemy, o których
oczywiście nie można było po ludzku porozmawiać, na każdą
Narutową wątpliwość, na każdy żal czy troskę, jakby „kocham
Cię” wypowiedziane każdego dnia miało sprawić, że problemy
same znikną.
Nie
znikały. Słowa te wytarte były i brudne niczym stara ścierka i
nie miały już żadnej mocy. Po prostu były, tak jak był Sasuke.
Bo Uchiha nie robił nic, tylko był. Jego „bycie” doprowadzało
Naruto do szału.
Miał
wrażenie, że jest gdzieś na szarym końcu długiej listy
obowiązków Sasuke, gdzieś między koniecznością uszykowania
sobie obiadu a wypiciem herbaty. Przestał być przyjemnością, a
kolejnym przykrym przymusem, jakby Sasuke codziennie myślał „ech,
i do tego wszystkiego jeszcze ten Naruto”. Zupełnie jakby bycie z
Naruto było tylko problemem, a przecież kiedyś Sasuke CHCIAŁ!
Chciał bardziej od niego, chciał, bo mógł mieć dosłownie
każdego, a wybrał Naruto.
Przynajmniej
kiedyś chciał.
Uzumaki
czuł się źle. Źle jadł, źle spał, źle wykonywał swoje
obowiązki, wszystko szło mu źle. Nie opuszczał go ból żołądka
i nie opuszczał go ból głowy. Jedzenie stawało mu w gardle i
nierzadko powodowało wymioty, więc mało jadł. Problemy ciągnęły
się jeden za drugim i nie potrafił znaleźć na nie lekarstwa.
Sasuke
przestał być jego lekarstwem.
Nie
miał pojęcia, w którym momencie się rozminęli. Jednego dnia
wszystko było dobrze i Naruto śmiał się jak dawniej, a następnego
dnia Sasuke odłożył go na bok jak zepsutą zabawkę. Przestały
się liczyć bliskość i zaufanie, zagościła pustka tak straszna,
że aż bolesna. Zdanie Naruto przestało się liczyć, bo nagle
przestali się rozumieć we wszystkim. Z najlepszego przyjaciela
Naruto stał się wrogiem i okazało się, że już nie potrafi się
z Sasuke dogadać.
Może
i w oczach Uzumakiego cały świat wyglądał na prostszy, tego nie
wiedział. Może i była to jego wina, też nie miał pojęcia, bo
przecież o całej sytuacji twarzą w twarz nigdy nie porozmawiali, a
miał taką ochotę wykrzyczeć Sasuke wszystko to, co myśli i
czuje. Choćby tylko po to, by na chwilę poczuć się lepiej. Zasnąć
normalnie.
Naruto
miał okropny charakter. Był niecierpliwy, w gorącej wodzie kąpany,
wszystko chciał mieć już, na zaraz, a może nawet na wczoraj.
Bywał wredny, zwłaszcza gdy był zły, nieustępliwy i zawzięty.
Dręczył swoją osobą i dręczył, nawet jeśli czasem było go już
powyżej uszu, nawet gdy to było bolesne i kiedy torturował tym i
siebie samego. Nie potrafił CZEKAĆ aż problemy same się rozwiążą.
Nie umiał stać i patrzeć, jak wszystko się wali i nie mógł dać
wiary, że Sasuke właśnie tego od niego oczekuje. Że myśli, iż
Naruto będzie stał obok i nie będzie się wtrącał, a potem
kiwnie głową, gdy Uchiha powie ŻEGNAJ.
Naruto
musiał walczyć! Taki był.
Sytuacja
Sasuke była o wiele bardziej skomplikowana, niż sytuacja Naruto, i
z całą pewnością w chuj trudniejsza. Uzumaki miał inną rodzinę
– szaloną, trzepniętą, bardziej wyluzowaną i przede wszystkim
tolerancyjną. Jego mama lubiła gejów na swój dziwny,
nienormalny sposób. A jak mama nie miała nic przeciwko, to nie miał
i tata. A Naruto był wolny – mieszkał jak chciał, żył jak
chciał i kochał kogo chciał. Nikt mu się do niczego nie wtrącał
i nikogo jego życie nie obchodziło. Wpuszczał do niego tylko tych,
którzy na to zasługiwali, resztę mając w głębokim poważaniu.
Sasuke
takiego szczęścia do rodziny nie miał. Nie znaczyło to, że jego
rodzice byli źli, co to to nie. Byli INNI. Ich dom miał zasady,
które każdy członek rodziny Uzumakich zburzyłby już na wstępie.
A próby utrzymania owych zasad zostałyby w najlepszym wypadku
wyśmiane.
Rodzina
Sasuke nie była tolerancyjna ani trochę, a do gejów stosunek miała
potępiający. Byli przykładni, religijni i w sumie dobrzy, a w ich
oczach dom Naruto stałby pewnie na głowie, gdyby tylko mieli szansę
go ujrzeć i pooddychać tym samym powietrzem. I Naruto naprawdę
rozumiał, czego Sasuke się bał. Uchiha prawdy nie mógł
powiedzieć, bo to byłby koniec, a jedynym, co mógłby zrobić w
wypadku ujawnienia się, to odejście. Odcięcie się od rodziny.
Coming
out w przypadku Sasuke po prostu nie mógł mieć miejsca, bo Sasuke
nie mógłby żyć bez swojej rodziny. Naruto bez swojej też by
umarł, to było logiczne. Nie rozumiał takich rodzin, ale wiedział,
że istnieją, a to, co może się stać po ujawnieniu, zbiera tylko
gorzkie żniwo. Sam został inaczej wychowany – nikt nigdy nie
próbował zaszczepić w nim nienawiści, nikt nigdy nie użył słów
„co ludzie powiedzą?”, nikt nigdy nie potępił przy nim nikogo
innej wiary, orientacji seksualnej czy innego koloru skóry. Mógł
być, kim chciał. Miłość rodziny była oczywista jak słońce i
bezwarunkowa. Nie musiał nigdy rozważać, czy znienawidzą go za
to, kim jest. Akceptowaliby go nawet, gdyby miał dwie głowy i błony
między palcami.
Rozumiał
jednak, że Sasuke nie mógł nagle wyskoczyć z radosny, różowym
„jestem gejem i mam chłopaka!” Naruto nie był głupcem. Nie żył
też w żadnej bajce, tylko w realnym świecie, nawet jeśli w tym
momencie byli dorośli a ich życie i błędy były ich własne i
nikogo innego. Tak samo ich szczęście.
No
i była jeszcze Sakura.
Na
dźwięk tego imienia Naruto robiło się zimno. Bo Sakura miała na
palcu pierścionek, który, a jak, założył jej Sasuke. I właściwie
Naruto nie rozumiał, dlaczego ta dwójka jest razem, bo nic ich nie
łączyło – mieli swoje życia, swoje sprawy daleko od siebie i
byliby sobie prawie obcy, gdyby nie fakt, że ona miała na palcu ten
cholerny złoty okrąg. Czyli formalnie była jego. A on formalnie
był jej. Czyli formalnie to oni byli parą, a Naruto był
kochankiem.
Kochankiem,
którego należało przed wszystkimi ukryć. Bo do reprezentowania
była Sakura – świetna wymówka przed rodziną i przed cały
społeczeństwem. Była narzeczoną, więc nikt by nawet nie
pomyślał, że z Sasuke może być coś nie tak. I nawet jeśli
związek trwał od lat i wszyscy dziwili się, że o ślubie ni widu
ni słychu, to pierścionek na palcu był. Kropka.
Sasuke
i Sakura nie żyli ze sobą, nie mieszkali razem i w sumie to rzadko
się widywali. Nie było między nimi więzi, a nawet jeśli kiedyś
jakaś była, to już dawno wygasła. Żyli w układzie. Każdemu z
nich w tym układzie było wygodnie, więc żadne go nie zrywało.
Nie założyli go z przywiązania, z miłości, z uczuć. To był
biznes, wymiana. A ponieważ to nie Naruto założył ten układ, to
nie on mógł go zerwać nawet jeśli z całych sił pragnął Sasuke
tylko dla siebie, a pierścionek z palca Sakury miał ochotę cisnąc
w ogień.
Świadomość,
że ktoś inny miał prawo do Sasuke odprowadzała Naruto do białej
gorączki, do szału. Nawet gdy wiedział, że oni ze sobą nie
sypiają, nie są, niczym się nie dzielą, że właściwie nie ma
ich. Sama myśl, że ona jest, że ta kobieta istnieje, przez co
Naruto musi być na drugim miejscu, spędzała mu spokojny sen z
powiek i dławiła gardło.
Bo
Sasuke był jego!
Naruto
poznał Sasuke gdy ten żył już od kilku lat w tym swoim układzie.
Sakura była do reprezentowania na wszystkich tych balach, jakie
urządzał klan Uchiha i w sumie… tylko do tego. Była przydatna. I
Sasuke też musiał być jej do czegoś potrzebny, skoro tego układu
nie zrywała. Sakura godziła się na ten związek bez miłości i
bez seksu, tylko na pokaz.
Na
początku Naruto i Sasuke byli przyjaciółmi i rozumieli się
doskonale. Naruto uwielbiał Sasuke – wszystko w nim go
fascynowało, jego niepowtarzalny charakter, jego nieprzeciętny
wygląd, jego charyzma, jego poczucie humoru, wiedza i pewność
siebie. Sasuke miał na wszystko radę. Kiedyś, gdy coś się
waliło, wkraczał i jednym ruchem wszystko naprawiał. Potrzeba
przyjaźni zamieniła się w potrzebę posiadania go tylko dla siebie
i o dziwo, Sasuke odpowiedział tym samym.
Naruto
na początku był niepewny. Nie mógł uwierzyć, że ktoś taki jak
Sasuke chce go dla siebie, że mówi, że się zakochał. Serce
Naruto szalało. Z miłości. Z nadziei. Ze szczęścia.
A
Sasuke na każdym kroku, raz po raz udowadniał mu jak bardzo go
kocha. Seks był jak niebo. Głupie śniadanie było rajem. Każdy
pocałunek unosił w przestworza, a Naruto miał w sobie tyle siły,
że mógłby góry przenosić. Wszystko mógł! Wszystkiego chciał,
miał odwagi za trzech, sił więcej niż Herkules, wiary w siebie
tyle, że świecił w ciemnościach. Uśmiech nie znikał mu z
twarzy, nawet jeśli mieli wzloty i upadki, bo przecież nie mogło
być cały czas kolorowo.
A
potem coś pękło.
Niemalże
z dnia na dzień poszedł w odstawkę, jakby nie był już ważny.
Wspólne plany poszły w zapomnienie, przestały się liczyć. To, co
wspólne, rozpadło się, jednomyślność, zrozumienie, „razem”,
to wszystko poszło się jebać. Sasuke pewnego razu stwierdził, że
NIE. Bo nie. I tak ma być.
A
do tego oczekiwał, że Naruto niczym Sakura przez te lata, będzie
stał z boku i patrzył, jak każdego dnia robią jeden krok wstecz.
Że nic nie powie, że się nie odezwie, że będzie się spokojnie
przyglądał, albo co gorsza – zerwie z Sasuke i ułatwi mu sprawę.
Naruto
wiedział, że Uchiha ma gorzej. Że żyje w większym chaosie, że
ma więcej pracy, więcej obowiązków, więcej stresu. Że ma inną
rodzinę, i ma Sakurę, z którą związek nie jest związkiem, tylko
jakąś chorobą niczym rak… Że się martwi i boi, że mu się
świat wali na głowę i traci nad nim kontrolę, że wszystko ucieka
mu przez palce i w jednej chwili zwala się na głowę. Naruto mógłby
być jego przystanią w całym tym sztormie, ale Sasuke przestał się
z nim dzielić swoimi problemami. Przestał go do siebie dopuszczać,
zbudował wokół siebie mur, uznał, że Naruto nic nie rozumie. I
może Uzumaki nie rozumiał, nie miał szans się dowiedzieć, bo nie
mógł muru Sasuke sforsować żadnym sposobem.
I
główny problem leżał w tym, że Naruto nie mógł się z tym
pogodzić. Do szaleństwa doprowadzała go myśl, że wszystko, co
stworzyli, zaczyna się rozpadać. Nie był typem człowieka, który
rozłożyłby ręce i nic nie robił.
A
więc zaczął walczyć. Na wszelkie możliwe sposoby, jakie tylko
znał. I tu największym problemem kazał się charakter Sasuke.
Bo
Sasuke był uparty – jak już raz powiedział NIE, to miało być
NIE i koniec. I choćby człowiek na rzęsach stawał i klaskał
uszami, to Sasuke widział przed sobą tyko NIE. Bo Uchiha się nie
zmienia. Uchiha tak już ma. Uchiha jest Uchiha i już.
BO
TAK.
I
wszelkie próby Naruto spełzły na niczym. Niespodzianki ble, bo
Uchiha nie znoszą niespodzianek, Uchiha są za poważni na takie
rzeczy. Uchiha nie obchodzą świąt, rzygają walentynkami, nie
znoszą rocznic, bo mają zasady, zasady są święte, zasad się nie
łamie, bo nie. Nawet dla Naruto.
Okej.
Milczenie
też było złe, bo przecież Naruto nie milczy, to nie leży w jego
naturze. Naruto mówi, a jak nie mówi, to strzela focha. A jak
strzela focha, to nie wiadomo za co i to jego wina, bo coś chce,
czegoś wymaga, gdy Sasuke jest zajęty, ma milion spraw na głowie i
tysiąc rzeczy do załatwienia. To Naruto wina, że się obraża, bo
przecież powodów żadnych nie ma.
Okej.
Randki
też są złe, widywanie się jest złe. Bo Sasuke nie ma czasu, jest
zalatany, zajęty, wiecznie nie ma czasu, nawet minuty na sms-a, a co
dopiero na randki. I w sumie to on kina nie lubi, słodyczy nie lubi,
imprez nie lubi, spacerów też nie lubi. Poza tym trzeba się
ukrywać, bo ściany sufit, kwiaty i drzewa mają uszy.
Okej.
Ale
potem się okazuje, że nawet łóżkowe wygibasy i rozmaite
przyjemności są złe. Bo pomysły Naruto zostają ochoczo przyjęte,
ale potem już nie mają kontynuacji. Sasuke ucieka, jakby Naruto
parzył i gdy się widzą zaczyna kombinować tak, żeby tylko nie
zostali sam na sam. A gdy już zostają, to jest tysiąc wymówek,
żeby się nie dotykać, nie być razem. Nagle dla Sasuke siedzenie
na drugim końcu pokoju ma sens.
Okej.
No
to Naruto zostaje robienie awantury, raz za razem, żeby coś temu
głupkowi wbić do upartej głowy, bo przecież tak nie może być,
żeby wszystko było źle. Tak więc Naruto zaczął o sobie
przypominać, wymagać, wręcz żądać od Sasuke inicjatywy.
Żeby
pokazał, że mu zależy.
Bo
skoro mówi, że kocha, mówi każdego niemalże dnia, no to niech
pokaże, że kocha. Niech udowodni! Niech zrobi coś, cokolwiek,
jedną głupia rzecz, która załatwi sprawę i Naruto będzie mógł
przestać się czepiać. Będzie mógł odpuścić.
Wystarczyłoby
zainteresowanie. Sygnał. Trochę ludzkich uczuć, trochę ustępstw,
trochę zaangażowania, kilka ciepłych słów, kilka słów
wsparcia.
Jednak
Sasuke nic nie zrobił, tylko był.
I
zabrnęli do tego punktu.
Punktu,
kiedy Naruto znalazł się na skraju wytrzymałości i był pewien,
że jeszcze trochę i się podda. Tym bardziej, że jego rodzina i
wszyscy przyjaciele, i nawet jego psycholog mówili jedno – Sasuke
nie jest tego wart. Zerwij z nim.
Tyle
że Naruto kochał. I był pewien jednego – nigdy nie kochał
mocniej i obawiał się, że mocniej nie pokocha. Sasuke był dla
niego, a Naruto żył dla Sasuke. Uzumaki wiedział, że Uchiha nigdy
nie znajdzie nikogo, kto byłby w stanie poświęcić dla niego tyle,
co on. Naruto nie miał zrywów namiętności, porywów serca,
krótkich zauroczeń – jak kochał, to na lata. Jak był wierny, to
na zawsze. Jak poświęcał, to całego siebie.
Miał
swoje wady, ale miał też zalety. Był gotów dać z siebie
wszystko, co najlepsze, gdyby tylko Sasuke chciał to wziąć. Gdyby
miał stuprocentową pewność, że Sasuke go kocha i się w tym nie
waha, Naruto nie chciałby już nic więcej w zamian.
Paradoksalnie
Naruto kochał Sasuke właśnie za te jego wady. Głupi złośnik,
uparty kocur – tak lubił go nazywa. To właśnie wady Sasuke
najbardziej go określały i to one były od kochania, a nie cała
powierzchowna reszta, którą widzieli wszyscy. Naruto trochę
topornie sobie radził z tymi wadami, ale się starał. Jego starania
Sasuke uważał za fochy, czepianie się i ogólną upierdliwość i
Naruto to wiedział. Wiedział, że męczy Sasuke, bo męczył i
samego siebie, wciąż i wciąż rozdrapywał szereg ran. Wypominał.
Czepiał się i był zły, bo był bezradny.
Miał
wrażenie, że Sasuke już go nie kocha.
Naruto
bez bicia przyznawał się, że czasem po prostu chodziło mu o to,
by wkurwić Sasuke. By ten uparciuch wykrzyczał mu w twarz, co sobie
myśli, co sobie poukładał w tej głupiej głowie, żeby Naruto i w
swojej mógł w końcu ułożyć poprawne myślenie, nastawić się
na jakiś tor, a nie skakać od próby do próby, z jednej miny na
drugą. Żeby Uchiha dał upust emocjom, może żeby się nawet na
Naruto wyżył, pokrzyczał sobie, poobwiniał go ile chce, pozłościł
się na prawdziwym wkurwie, wyrzucił z siebie to wszystko, co mu
zalega na duszy i w końcu odetchnął spokojnie, pozbył się swoich
demonów i swojego bólu głowy. Ale nawet do tego Uchiha nie dał
się sprowokować i to też było złe. Bo to „coś” zalegało
między nimi jak flegma. Naruto trochę inaczej myślał o wszystkim,
dla niego szczera rozmowa czy nawet kłótnia (nawet gorzka, przykra)
byłaby już krokiem do przodu. Bo gdy się idzie, do czegoś się
dociera, ale nie stoi się w miejscu. Na przykładzie Sakury
wiedział, do czego stanie z założonymi rękami może doprowadzić
i za całego serca nie chciał do tego dopuścić. Po to jest noc, by
przyszedł dzień i po to jest zło, by docenić dobro.
Zawsze
tak myślał.
Dzwonek
do drzwi wyrwał go z odrętwienia. Naruto poderwał głowę.
Otrząsnął się z myśli i wstał, by iść i otworzyć.
Na
progu mieszkania stał Sasuke – taki sam jak zawsze, idealny,
piękny i zapewne tak samo uparty, jak przez całe życie. Gdyby
Naruto miał lepszy humor, pewnie by się uśmiechnął, pewnie nawet
by się zaśmiał, pewnie by zrobił coś głupiego czy szalonego.
-
Cześć draniu – powiedział, nieznacznie unosząc kąciki ust. To
był ten moment, kiedy nie bardzo wiedział, co ma zrobić. Sasuke
mieszkał w innym mieście, obowiązki nie pozwalały im się widywać
za często. Naruto twierdził, że odległość ma znaczenie na tę
całą sytuację, Sasuke, że nie. Między mini było dziwnie.
Byli/nie byli razem. Zależnie od sytuacji niepotrzebne skreśl.
Sasuke
wszedł do pomieszczenia, przelotnie cmoknął Naruto w policzek, a
potem zabrał się za zdejmowanie płaszcza. Uzumaki skrzywił się,
zamykając drzwi.
-
Jak droga? - zagadnął, odbierając od Uchihy wierzchnie okrycie.
-
Męcząca – odparł Sasuke, zzuwając buty. Naruto odwiesił
płaszcz. Przestąpił z nogi na nogę.
-
Aha. A co tam w domu?
-
Nic – odrzekł Sasuke.
-
Wszyscy zdrowi?
-
Wszyscy.
Koniec.
Naruto przymknął oczy, wziął głęboki oddech, a potem wypuścił
powietrze przez nos. Czasem, podczas rozmów z Sasuke wspinał się
na wyżyny swojej pomysłowości, aby tylko kontynuować rozmowę.
Sasuke nie przejmował inicjatywy i miał w zwyczaju odpowiadać
monosylabami, albo po prostu nie odpisywać, jeśli Naruto nie zadał
mu jakiegoś pytania. Czasem, gdy pisali ze sobą sms-y Naruto,
otrzymując kolejne „yhy”, „nom”, czy „nic nowego”, miał
ochotę pieprznąć telefonem o ścianę, na szczęście zdrowy
rozsądek brał górę. Telefon był delikatny. Ściana twarda.
-
Um. To może napijesz się herbaty? Albo jesteś głodny?
-
Napiłbym się kawy – odparł Uchiha, w końcu na niego
spoglądając. Naruto przełknął kulę w gardle, zbliżył się i
złapał Uchihę za rękaw. Wspiął się na palce. Dostał buziaka.
Krótkiego, suchego i szybkiego, ale dostał.
-
To… to może chodźmy do kuchni?
Kiedyś,
gdy zostawali sami, Sasuke nie mógł oderwać od niego rąk i ust.
Pierwsze było łóżko, potem cała reszta, bo w końcu tak rzadko
się widywali. Teraz Naruto nie wiedział, czy wolno mu go dotknąć,
czy może jednak nie. Czuł się odtrącany raz za razem i nie umiał
sobie z tym poradzić, dezorientowało go to.
Czuł
się niechciany.
Czuł
się źle.
Zaparzył
dwie kawy i usiedli po przeciwnych stronach stołu. Jeszcze na
studiach, podczas którychś zajęć Naruto dowiedział się, że to
najgorsza pozycja o rozmowy z kimś bliskim. A już na pewno niezbyt
dogodna pozycja do spokojnej rozmowy.
-
Jak tam w pracy? - spytał Naruto, nie mając pojęcia, jak zacząć
rozmowę. Czasem rozmawiali ze sobą tak, jakby byli obcymi ludźmi,
bo coraz mniej ich łączyło. Czasem, zupełne z dupy, pisali do
siebie takie sms-y, że telefon płonął z zażenowania. Ze
skrajności w skrajność.
-
Dobrze. Dużo roboty jak zawsze. W sumie bez zmian.
-
Aha.
Sasuke
wsadził swój idealnie prostu nos w kubek kawy, a Naruto rozejrzał
się po swojej do bólu znajomej i zwyczajnej kuchni. Uważał, że
to tu jest miejsce Sasuke, choć ten się o to na niego wściekał i
nie chciał tego słuchać. Gdyby jednak tu był, wszystko byłoby
inaczej, nawet nie mieliby tych cholernych problemów, no bo po co
się kłócić, jak można uprawiać seks? Gdy przez krótki czas
mieszkali razem, wszystko było okej. A potem Sasuke wyjechał. I
zaczął się zmieniać, a Naruto poszedł w odstawkę. Coś wisiało
w powietrzu. Gdyby to była siekiera, pewien czarnowłosy
przystojniak byłby już martwy za tę swoją postawę, głupotę i
upartość. Czasem Naruto miał straszną ochotę po prostu go
walnąć, aż świerzbiły go palce. Nie rozumiał podchodów. Nie
rozumiał co najmniej połowy relacji między nimi – wolał czyste
karty. Proste sprawy, albo chociaż próby wyjaśnienia tych
skomplikowanych.
Naruto
właściwie to w połowie nawet nie rozumiał, co się działo i jaka
była tego prawdziwa przyczyna. Wiedział tylko, że jest źle i
jeśli czegoś nie zrobi, to straci Sasuke. A potem Uchiha już do
niego nie wróci bo jego duma i upartość mu na to nie pozwolą.
BO
TAK.
-
Dobra kawa – mruknął Sasuke, odstawiając kubek. Naruto zerknął
na niego. Nie miał pojęcia, co się naprawdę działo pod tą
czarną czupryną, jakie emocje, jakie myśli kierują Sasuke, czego
on chce, na co liczy. Dla Naruto życie było proste – kocha się
kogoś, to robi się wszystko, by z nim być w każdej postaci, w
każdy sposób i „razem” jest najważniejsze. Nie kocha się tej
osoby, to trzeba od niej odejść, by nie męczyć siebie nawzajem,
nie zabijać się wewnętrznie.
-
Ta sama co zwykle – odpowiedział Naruto, wzruszając ramionami
-
Aha.
Tylko
osoba, która była z Sasuke w związku, mogła naprawdę pojąć
pełnię słów „zaraz szlag mnie trafi”. Tak więc Naruto zaczął
gadać. O wszystkim, co przyszło mu do głowy – pracy, sąsiadach,
swojej szalonej rodzince, perypetiach z przeszłości. Czasem, gdy
miał zły dzień, stosował tę samą taktykę co Sasuke i pisał mu
monosylabami, lecz Sasuke to nie bardzo ruszało, po prostu milkł.
Milczenie sprawiało, że Naruto niszczył rzeczy wokół siebie i
ział ogniem, dwa razy bardziej się nakręcając. Dziś tego nie
chciał, dziś, po dwóch miesiącach czekania, Sasuke przy nim był
i Naruto za nic nie chciał stracić tej szansy.
Wkrótce
potem się rozgadali, to zawsze wychodziło im dobrze. Przejście z
kuchni do sypialni było proste i płynne. Ich ciała do siebie
pasowały, a seks zawsze był dobry.
Jakiś
czas później Naruto leżał obok nagiego, cicho chrapiącego Sasuke
i myślał. Takie momenty, te chwile, kiedy wszystko było jak
dawniej, uświadamiały mu, jak bardzo kocha Sasuke i jak bardzo
chciałby wszystko naprawić.
To
nie było tak, że gdy złościł się na Sasuke, to i jego miłość
traciła na sile. Kochał go tak samo mocno, gdy wszystko było w
porządku, jak i w tych momentach, gdy się do siebie nie odzywali.
Różnicą było tylko to, że raz był zły na Sasuke, a raz nie.
Chciał, żeby ten o niego zawalczył, żeby zrobił coś, cokolwiek,
nawet coś prostego, żeby pokazać, że mu nadal zależy. Żeby
Naruto nie miał jednostajnego wrażenia, że Sasuke jest wszystko
jedno. A ostatnio to wrażenie Naruto nie opuszczało. Nie miał już
pomysłów, jak ma pokazać, o co mu chodzi, czego chce. Nie miał
już też siły, bo mówił cały czas, że jest mu źle, że nie
podoba mu się taki stan, że chce zmiany, ale Sasuke nie robił nic
i nie podejmował żadnych decyzji. A Naruto nie chodziło o wielkie
rzeczy, tylko o te małe, drobne, które między nimi coraz bardziej
zanikały. Naruto chodził przede wszystkim o bliskość, która
wyciekała im przez palce.
Ale
z tego wszystkiego, z całej tej masy skomplikowanych rzeczy Naruto
najbardziej nienawidził samego siebie, bo nie potrafił zapomnieć
wszystkich mniejszych i większych przykrości, jakie sprawił mu
Sasuke. To było jak dźgnięcie zatrutym nożem – Sasuke robił
czasem takie dziab prosto w serce, czasem nawet ten nóż przekręcał,
bardziej rozdzierając ranę, a trucizna powoli i systematycznie
rozchodziła się Naruto w krwioobiegu. Kolekcjonował w głowie te
przykrości i planował wieczorami, jak je wszystkie, wszystkie
naraz, wyrzucić Sasuke, jak mu to wypomnieć, jak go zranić, żeby
poczuł się tak, jak no…
Tylko
że chyba Sasuke tak się czuł. Sasuke musiał mieć w głowę
własną kolekcję przykrości, które sprawił mu Naruto. Własną
litanię bólu i własne zdanie na temat tego wszystkiego, i Uzumaki
był pewny, że w jego oczach jest równie wredny i podły, jak
Naruto myśli o nim. Że Uchiha widzi to po swojemu. Że ma go dość,
bo nawet temu nie zaprzeczał, kiedy już się kłócili. I to Naruto
najbardziej przerażało. Myślał, że Sasuke będzie o niego
walczył, zawsze i wszędzie, bez względu na wszystko.
Jednak,
mimo wszystko, Naruto kochał. Kochał jak jasna cholera i nie byłby
sobą, gdyby nie walczył. Z myślą o tym, i rosnącą w sercu
determinacją zamknął oczy i w końcu zasnął u boku swojego
chłopaka.
Nie
wiedział, co przyniesie jutro. Wiedział już natomiast, o co w
życiu warto walczyć i co ma sens, nawet jeśli wszyscy wezmą go za
głupca.
Sasuke
wart był każdej ceny.
;-;
OdpowiedzUsuńNiewiem czemu ale podczas czytania nieczulam zadnych uczuc jak zawsze, czulam tylko pustke, ta cholerna, zimna pustke.
OdpowiedzUsuńMam wrazenie, ze ayanami tez ja czulas i chcialac przekazac to czytelnikom.
Mimo to chetnie przeczytalabym kontynuacje tego dziela, badz inne o podobnym charakterze.
Zycze weny i pozdrawiam Neko-nian
Oh Jezuuuu.
OdpowiedzUsuńNaruto, kochanie taka miłość tak bardzo zabija i rani..
Awwww. Napisz kontynuację, proszę, proszę, proszę. ❤
Bardzo mi się podobało i chyba będzie to jeden z moich ulubionych tekstów Twojego autorstwa :)
OdpowiedzUsuńTekst jest bardzo przejmujący. Przynajmniej mnie rusza pasja, z jaką blondas pragnie zatrzymać Saska, chociaż wydaje mi się, że mimo iż przez cały tekst jest mowa o tym, jak wiele Naruto robi, by cokolwiek zmienić, w rzeczywistości swoim zachowaniem tylko cały czas pogarsza sytuację, nie okazując Saskuke wsparcia i czekając, aż to właśnie on uczyni pierwszy krok w stronę porozumienia, podczas gdy Uchiha czeka być może dokładnie na to samo. Może ma dość kłótni i roszczeń, i zamyka się w swojej skorupie, choć tak naprawdę wcale nie chce, bo nie zna, nie widzi innej drogi.
Może.
Okropnie żałuję, że nie nic nie napisałaś o tym, jak to wszystko widzi również Sasek, jak się czuje i czego tak naprawdę chce, bo mielibyśmy wtedy pełen obraz ich pokręconej, niesamowitej, choć przecież nie tak znowu nadzwyczajnej historii, a nie jedynie jednostronną, rozpaczliwą nieco próbę rozumienia, co tu jest do cholery grane.
Wiedz, że to nie jest komentarz, jaki chciałabym napisać, ale nie robiłam tego od wieków i najzwyczajniej w świecie wyszłam z wprawy :D No i moje własne poglądy są chyba zbyt podobne do tych, jakimi obdarzyłaś Naruto, bym mogła odnieść się do tego tekstu wystarczająco obiektywnie i wystosować wnoszącą cokolwiek konstruktywnego opinię.
Życzę weny!
Nez.
Już od dłuższego czasu czytam twoje opowiadania i zawsze mi się bardzo podobały ale jakoś dopiero po tym tekście uznałam,że muszę napisać komentarz. Tekst jest bardzo poważny i moim zdaniem dotykający dogłębnie osoby go czytające i na pewno pozostawi po sobie jakiś ślad u każdego. Rozważa on sens ludzkiego życia którym jest miłość i ciągnie to dalej zadając pytanie czy jest ona warta cierpienia jakie z czasem dotyka wszystkie zakochane osoby. Tekst niesamowicie uczy,że nigdy wina nie leży po jednej z stron i że o miłość zawsze jest warto walczyć jeśli czujemy,że jest prawdziwa. Po przeczytaniu ,, Spowiedź o Tobie " przeżyłam długą refleksję i na pewno będę jeszcze się zastanawiać nad pytaniem: Czy miłość jest najpiękniejszym elementem ludzkiego życia,czy wręcz odwrotnie jest okrutna i zmusza czasem do życia we wiecznym cierpieniu bo pomimo że będzie może kiedyś lepiej to zawsze się pamięta krzywdę wyrządzoną przez innych,zwłaszcza przez najukochańszych.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i składam pokłon za tekst który zmusza do myślenia i ukazuje miłość trochę od innej strony.
Przeżyłem to. Warto mimo wszystko dalej kochać. Miłość wybacza wszystko. A te chwile szczęścia nadają jej właśnie sens i rekompensują wszystko. Jeśli się walczy można osiągnąć naprawdę wiele. Nawet jeśli wcześniej chciało się odebrać sobie życie
UsuńUm... Pozwól, że zachowam swoje przemyślenia na temat tego tekstu dla siebie. Są po prostu za bardzo osobiste.
OdpowiedzUsuńGdybyś mogła, to prosiłbym o więcej poważnych tekstów. Wspaniałe je piszesz.
Dużo weny, Ayanami.
Przez cały czas, podczas czytania, miałam nadzieję, że w końcu coś się stanie. Że w Sasuke coś pęknie, że może coś do niego dotrze. Nic takiego się nie wydarzyło, a podświadomie chyba nawet tego oczekiwałam, bo zaraz sobie uświadomiłam, że to właśnie tak musi się czuć Naruto, z tym że on czuje się tak od dawna. Ktoś wyżej napisał, że podczas lektury towarzyszyło mu uczucie pustki i ze mną, muszę przyznać , było tak samo, co paradoksalnie sprawiło, że przesłanie tekstu trafiło do mnie z jeszcze większą siłą. Widać, że ten tekst jest dla Ciebie ważny i dosyć osobisty.
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystko, co piszesz, a chociaż z reguły są to rzeczy bardziej komediowe, ten tekst, chociaż poważny, stanie się chyba moim ulubionym. Chętnie przeczytałabym też, co dzieje się w głowie Sasuke - jak on to odbiera - ale zdaję sobie sprawę, że to może zaburzyć obraz, jaki chciałaś wykreować, więc nie czuj się do niczego zobowiązana ani nic :)
Dużo weny i czekam na kolejne notki.
J
moja reakcja przed chwilą:
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!! jest jest jest! *niekontrolowanie macha rękoma, uderza siedzącego obok ojca* sory sory ale jest jest jest ! ! ! ! *o*
o jeju, skąd ja znam tę historię.... oby chociaż ich skończyła się dobrze : )
OdpowiedzUsuńtekst mnie trochę dobił.... ale dobrze napisany :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać MNP i KPMR pisz pisz! ! !
Wow szocik był świetny *.* miał tyle... nwm... emocji ;? Że byłam wkurzona razem z Naruto cx czułam ten smutek, gniew, miłość . Naprawdę epicko napisane ! Te wszystkie porównania, metafory, itp. itd. Nie uczyniły tego tekstu nudnym, czy uciążliwym :| Zamiast tego czytało się szybko i płynnie ^^
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pomyślisz nad kontynuacją tego opo :) bo jestem cholernie ciekawa co dalej !
Czekam na rozdziały MNP and KPMR ^.^
życzę weny i pozdrawiam *3* / arnuka
To jest takie prawdziwe. Masakra. Jakby to były uczucia pewnych ludzi, których znam.
OdpowiedzUsuńMyślę, że dużo osób własnie tak kochają. Bezwarunkowo. I mimo, że to jest piękne, to bardzo przykre i ślepe. Ale miłość wybacza naprawdę duuuuużo. Nieważne co.
Trochę poczułam się jak dużo osób mi mówiło "Zerwij z nim" mama, siostra, pzyjaciele...
Dlatego będę miała sentyment do tego opowiadania.
Z niecierpliwością czekam najbardziej na MNP. :*
Ał.... bolało.. i dobiło :/
OdpowiedzUsuńTo było złe. Genialnie złe. Taki prywatny wyciskacz łez. Chciałabym przeczytać to samo w wersji Sasuke. Ten ból, który sobie nawzajem przynoszą, a jednocześnie to przywiązanie. Nie wiadomo czy to przyzwyczajenie czy miłość - naprawdę. Nie potrafię tego zrozumieć jako ktoś kto nie przeżył czegoś podobnego. Ja nawet jeszcze nigdy nie byłam w związku, wiec nie rozumiem idei przywiązania. Staram się.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam już miliony opowiadań traktujące o tej zależności. Jednak wszystkie mają w sobie coś nowego, innego. Czytałam kiedyś Drarry, którego tytuł wyleciał mi z głowy, w którym po kilku(kilkunastu?) latach Harry zastanawiał się, czemu odrzucił Ginny, która podobno kochała go ponad wszystko, która oprócz miłości mogłaby mu dać dzieci, które gdyby ich związek się wypalił mógłby kochać. I, mimo że zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest za późno, że nadal może odejść i stworzyć nowy związek, mieć dzieci nie potrafił opuścić Draco. Nie potrafił wyrwać się z tej rutyny, przystani, która kiedyś była jego szczęściem i całym życiem a teraz sprawiała tylko ból – przeogromny ból, na który nie potrafił znaleźć lekarstwa.
Wydaje mi się, że w tym opowiadaniu, rzeczy mają się podobnie. Ale jak sam Naruto wspomniał, nie potrafi Sasuke powiedzieć wprost co jest nie tak, co mogli by zmienić. Chce tylko coś zmienić, żeby nie było już, źle. Sprawić, że będzie jak dawniej, bądź przynajmniej w miarę podobnie stabilnie, z miłością, która była namiętna, a nie jak w danej chwili wydawała się przykrym obowiązkiem, kolejnym ptaszkiem do odznaczenia w tabelce z zadaniami na dziś.
Bałbym się kontynuacji. Wolę sobie wyobrażać, że Sasuke się przemógł, że potrafił sobie poradzić ze stratą rodziny na rzecz Naruto, że za jakiś czas będą razem i będzie już tylko lepiej.
Bo jak mogłoby być inaczej…?
Dodatkowo podczas czytania w tle, czystym przypadkiem, leciała mi z radia piosenka "The Scientist" Coldplay - a to jeszcze dodatkowo sprawiło, że miałam ciarki na całym ciele.
I oczywiście nie mogę się doczeka kolejnych rozdziałów i dobrze, że w końcu wróciłaś :)
A komputer nazwałabym Stefan, zawsze wszystkim każe nazywać wszystko Stefan ale jak na razie jeszcze nikt nie przyjął mojej rady xD
kurde, nawet bym się zgodziła, ale mój kaktus na na imię Stefan xD sorki xD
UsuńOCH NIE! A było tak blisko xD
UsuńBoże ayanami, jak ja się cieszę! Już serio straciłam nadzieję, że jeszcze coś tu się pojawi, a tutaj o! Wróciłaś!!! :D Opowiadanie takie.. życiowe, jak bym chwilami czytała o swoich przemyśleniach hehe. ale i tak opowiadano pozarte w całości w kilka sekund :3 Nie mogę się doczekać kiedy znowu coś napiszesz <3 Weny, weny, weny i będę w siódmym niebie jak juz się zabierzesz za MNP <3 Laptop możesz nazwać laptopem, sama tak swój nazwałam... chociaż w sumie mój pies nazywa się pies, więc ten tego, powiedzmy że nie mam głowy do nazw hahaha ^^
OdpowiedzUsuńWENY I JUŻ NAS WIĘCEJ NIE OPUSZCZAJ <3
Yezu to jest świetneeeeeeeeee *-*
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się podobało i bardzo Cię proszę, zrób kontynuację! :D Cieszę się, że w końcu powróciłaś :) Laptop nwm czemu nazwałabym Teodor xD Nie mogę się doczekać nowych rozdziałów MNP i KPMR ^^
Życzę duuuużo weny!! <3
Ten shot zostawił dziwne uczucie, jednocześnie mi się podobał bo dobrze się czytało (zresztą jak zawsze twoje dzieła) a jednocześnie mam niedosyt bo jestem ciekawa jak sobie poradzili w tej trudnej sytuacji. Ech... co do laptopa nie wiem czemu ale błąka mi sie po głowie bynazwać go po prostu L xD (nie oglądałam ostatnio Death Nota) cieszę się że ,wracasz weny życzę :)
OdpowiedzUsuńWiem, że dawno tego nie pisałaś, ale proszę dokończ 'czas nieba', bo mnie skręca z ciekawości, a to moje ulubione opowiadanie.
OdpowiedzUsuńAyanami pisałaś gdzieś że nie lubisz smutnych, wiec proszę napisz kontynuacje. A tak zapominał bym tekst niesamowity jesteś najlepsza.
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo bardzo dużo weny.
pozdrawiam 2X2
Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że po tak długiej nieobecności wystrzelisz z jakimś genialnym tekstem, i nipomyliłemam się. No cóż więcej napisać, kiedy jest tak świetne jak zawsze, a może nawet i lepsze? To miało tak głębokie przesłanie, że wpadłam w taki dziwny melancholijny nastrój, który jednak mi się podoba. Jak Ty to robisz?! W każdym razie oby tak dalej ayanami! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńDlaczego ty tak dobrze piszesz ? ;^; Dlaczego to co piszesz musi być takie prawdziwe ? Proszę cie napisz kontynuację tego shota bo jestem ciekawa jak z twojego punktu myślenia sie to rozwinie. Ale w każdym razie notka cudna *^* Podziwiam cie i wielbie :*
OdpowiedzUsuńNazwała byś swojego laptopa może Dandrzej nwm czemu ale uwielbiam tak nazywać innych i wszystko dookoła xD
Tyle analogii.. To tak jakbym czytał swoją historię tylko trochę zmienioną.. jakby Naruto wypowiadał moje myśli.. brakowało tylko tej jednej: samobójstwo.. jeszcze kilka tygodni temu chciałem to zrobić. Przestać być problemem.. ale wtedy pojawia się myśl: kto za mnie będzie dla niej wsparciem? Kto poświęci wszystko dla jej szczęścia? I wybrałem życie-nie życie. Zmuszałem się do jedzenia. Bo kto inny ją tak pokocha? Kto inny odda wszystko dla jej szczęścia? Ja ją odzyskałem. Ale mimo szczęścia jest we mnie ogromna rana. Strach, że znów ją stracę. Ale wiem co czujesz Naruto.. kochać raz i nieprzerwanie. Tylko raz..
OdpowiedzUsuńhuh. nie wiem, co napisać, bo na język ciśnie mi się wiele słów. ale jedno w całym tym bagnie dookoła nas jest najważniejsze i tylko jedno się liczy: życie.
Usuńnie warto z niego rezygnować i to jest po prostu nie fair wobec wszystkich dookoła. to też jest pójście na łatwiznę, przynajmniej takie jest moje zdanie.
trzeba walczyć i to również mówi ten teks. trzeba działać, walczyć i się nie poddawać. nigdy. jeśli coś nie wyjdzie, to trzeba znaleźć inny cel i dalej działać.
życie jest ważne, bo jest jedno jedyne, a miłości może być wiele. może Naruto w tej chwili się wydaje, że jest jedna. może mi się tak w tej chwili wydaje, bo choć opowiadanie jest fikcją, to zawiera wiele moich uczuć na temat mojej obecnej sytuacji, ale serio, jest ciężko, ale nic nie jest warte naszego życia.
mam nadzieję, że u Ciebie wszystko będzie dobrze.
pozdrawiam
Moje życie nie ma wartości, gdy nie ma jej obok. Próbowałem się zabić w tamte wakacje i ona mnie powstrzymała, Dzięki niej żyję. Dla niej żyję. I nie chciałem się zabić z powodu kłopotów sercowych. Mój własny problem będzie ciągnął się za mną całe życie. I to ja jestem tym problemem. Co innego, gdy ona mnie mimo wszystko akceptuje. Ale pewnego dnia nagle pojawiło się "To koniec". I nagle straciłem oddech. Mój sens zniknął. Powód dla którego mimo wszystko wstawałem z łóżka. Chciałem odejść. Ale kto inny oddałby całego siebie dla jej szczęścia? Nie jadłem. Nie spałem dręczony koszmarami. Nie żyłem. Po prostu istniałem. Ale malutka iskierka nadziei kazała mi walczyć. Mój organizm był wycieńczony, ale przejechałem kawał drogi żeby ją odzyskać. Udało mi się. Jeszcze nie jest jak dawniej. Ciągle czuję w sobie ogromną niepewność, a myśli samobójcze przychodzą nocami żeby znowu nie dać mi zasnąć. Mimo to cieszę się, że zawalczyłem. Jestem pewien, że to jest moja jedna jedyna. Ale z oświadczynami muszę poczekać aż ona będzie czuła się pewnie, stabilnie i bezpiecznie
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńtekst naprawdę wspaniały, ta pustka w słowach Naruto, czasami zastanawiałam się, żeby Naruto odszedł może to by wywołało jakąś reakcję...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Ten tekst jest... Nie ma takich słów, które mogły by go opisać. Bardzo na mnie zadziałał. Tylko nie wiem w jaki sposób. Czułam, a zarazem nie czułam tych emocji. Bardzo dojrzały i ciężki. Ale w końcu takie jest życie, taka jest miłość. Chciałam bardzo jakiegoś wyjaśnienia, ale teraz sadzę, że tak jest lepiej. Każdy zinterpretuje go inaczej, podstawi pod siebie. Dziękuję za ten tekst, daje do myślenia ❤️.
OdpowiedzUsuńGenialnie piszesz, te emocje i opisy.
OdpowiedzUsuńW ciągu trzech dni przeczytałam prawie wszystkie notki.
Mam pytanko czy jakby wysłała do Ciebie moje opowiadanie, mogłabyś mi je sprawdzić.
Dziękuję i nadrabiam czytanie.
SKY NIGHT
Niestety nie mam czasu na bycie betą, ostatnio jestem tak zapracowana, że nawet nie mam kiedy pisac.
UsuńDziękuje.mi tylko chodziło o to byś kiedyś sama je przeczytała i po prostu powiedziała co o nim sadzisz
Usuńja go nigdzie nie publikuje więc nawet by nie było pośpiechu.ale ok rozumiem.pozdrawiam i super opowiadania SKY NIGHT
Smutne to ;-; I takie prawdziwe. Ech, rozumiem Naruciaka, no cóż, a Uchiha wkurzający jak zwykle xd Cudne, czekam na MNP ;)
OdpowiedzUsuńJestem jedną z niewielu osób, które czuły uczucia, hm? Opo świetne, zadaje ból w serce (moja wina) i .. Nic dodać, nic ująć. Chociaż liczyłam na jakąś ostrą wymianę zdanie, rozstanie, staranie, powrócenie, happy end xd A, będzie kontynuowana seria "Miedzy nami nic nie było"? ;-;
OdpowiedzUsuńAme
Nie wiem dlaczego...ale podczas czytania strasznie bolało mnie serducho ;--; przeszywała mnie strasznie chłodna pustka...ale chyba o to chodziło ;-; życze weny~ i chętnie przeczytałabym kontynuacje ;) :*
OdpowiedzUsuńNie dokończyłam całego czytać bo było nudne jak flaki z olejem. Czytam czytam i nonstop czytam o ich kiepskiej sytuacji. Szczerze sie trochę tozczarowalam ale tylko tym jednym tekstem na szczęście więc nie ma opcji żebym opuściła
OdpowiedzUsuńwięc nie jestem jedyną, która tak sądzi :") zasnęłam prawie, a żeby jeszcze było mało to co chwilę powtarzało się "Naruto", "Sakuke", "Naruto", "Sasuke"...jeezuu ;;
UsuńŚwietne! Zapraszam na swój nowy http://sasunaru-stories.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCo najmniej jakbym czytał własną sytuację, która niestety skończyła się zerwaniem :X
OdpowiedzUsuń"Wiedział już natomiast, o co w życiu warto walczyć i co ma sens, nawet jeśli wszyscy wezmą go za głupca." - oj tak wiecznie słyszę "odpuść go sobie" ale to nie takie łatwe, niestety tekst raczej dla kogoś kto coś podobnego przeżył inni tego nie zrozumieją i będzie to dla niego nudne, dla mnie bardzo prawdziwe i niestety smutne.
~Niewidzialny~
Przepiękne! I takie smutne... Jestem fanką Twojego bloga, piszesz niesamowicie! Czekam teraz na nowy rozdział "Mojego najlepszego przyjaciela" i "Kochanie poznaj moich rodziców". Mam nadzieję, że szybko je wstawisz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Sora
Tesknie za twoimi opowiadaniami ;( to bylo cudowne a nie piszesz juz tak dlugo :(
OdpowiedzUsuńTakie piękne i jednocześnie takie znajome. Zawsze zaskakuje mnie, kiedy znajduję tekst, który idealnie oddaje moje uczucia i ludzi, którzy też tak czują... Ale jednocześnie smuci, bo wiem jak to jest kiedy tego typu strach, ta niepewność przeszywają człowieka.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że pochłaniam twoje opowiadania jak gąbka. Masz wspaniały styl pisania, dokładnie taki jaki lubię. Mam nadzieję, że wrócisz tu niedługo żeby dodać jakiś tekst lub żeby chociaż przeczytać ten komentarz.
Pozdrawiam i dużo weny życzę!
~ A.
Skasowałam cały komentarz jednym nieuważnym kliknięciem ... *wali głową w ścianę* Wszystko muszę teraz pisać od Nowa! Ależ ze mnie tępa dzida!
OdpowiedzUsuńCóż... życie jak to mędrcy mówią jest okrutne i brutalne.
Jednak wrócę do właściwej części komentarza. Mianowicie opowiadania z tego bloga są naprawdę świetne :) wciągające jak rzadko które. Wspaniale też udaje Ci się wprowadzić czytelnika w świat przez Ciebie stworzony. Nie ma zgrzytów, łatwo można się połapać co się dzieje. Po prostu wszystko współgra i gdy czyta się te opowiadania ma się wrażenie, że te wydarzenia następują tak jakoś naturalnie. Oczywiście zbyt różowo być nie może, jedno opko mi nie leży: to z wampirami. Zbyt naiwne i puchate choć mam wysoką tolerancję na słitaśność i kocham happy endy, to po prostu... tak stary wampir z takimi sercowymi problemami z przeszłości. Z miejsca zakochany, ot puf i już? Nie, dla mnie to za wiele. A teraz wracam do wychwalania Cię pod niebiosa droga autorko ;) Czemuż to? A to ponieważ potrafisz naprawdę dobrze ukazać rozterki bohaterów, ich emocje i przemyślenia, widzimy czym się kierują w swoich działaniach. Nic nie jest dla nas z "nie powiem skąd" wzięte jak czasami w niektórych opkach się zdarza. No i na koniec te teksty potrafią szczerze wzruszyć i rozbawić. Naprawdę trzeba mieć dar by potrafić wymyśić tak zabawne dialogi lub tak poruszającą scenę że tu, na drugim końcu kabla, aż brakuje chusteczek :)Tak, więc życzę weny, weny i jeszcze raz weny Drogiej Autorce :)
CzarnePaczadełka2712
haalo ktoś tu żyje? zaraz wrzesień
OdpowiedzUsuńCiiii. Nie wymawiaj tego głośno
UsuńI już październik. Kochana gdzie jesteś?
OdpowiedzUsuńKolejny blog umiera. Szkoda bo to był jeden z najlepszych. X_X
OdpowiedzUsuńZgadza się anonimku. Często się zdarza, że blogi zostają od tak porzucone z niewiadomych powodów. No ale chciałabym aby tak nie było i żeby ayanami do nas wróciła :( jest jedną z moich ulubionych autorek... yao.
OdpowiedzUsuńteż się właśnie obawiam, że ten blog został porzucony a był moim ulubionym i jedynym na jakim czytałam dobre Sasunaru. Mam nadzieję, że autorce nic się nie stało i że jest cała i zdrowa i że do nas wróci.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że nowy rozdział pojawi się już niedługo i nas wszystkich mile zaskoczy.
Żyj. D:
OdpowiedzUsuńHalo, tęsknimy. :<
OdpowiedzUsuńCzekamy :)
OdpowiedzUsuńumieram bez tego bloga
OdpowiedzUsuńSłowami wstepu... witam! Szkoda, bardzo szkoda że zaprzestałaś pisać. Twoje opowiadania są świetne, przeczytałam każde opowiadanie i każdy one-shot. Każde było dobre i miało zupełnie inną historie niż wszystkie. Szkoda,że już nie piszesz. Może brak weny, może znudził Ci się ten ship, może jakieś sprawy prywante lub problemy. Każdy ma swoje życie, Ty też je masz i dziękuje za czas, który poświęciłaś w prowadzenie bloga jak i pisanie tych cudownych historii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na wielki powrót
Wierna czytelniczka :D
PS. Wesołych świąt i nowego roku.
Daj znać czy żyjesz, daj tylko sygnał jak u Ciebie, nie zostawiaj nas bez słowa ;) Nie musisz od razu wracać z kilkoma opowiadaniami gotowymi, wystarczy że się odezwiesz co się dzieje :) Pozdrawiam i czekam, regularnie zaglądając na mojego ulubionego bloga <3
OdpowiedzUsuńTęsknimy za tobą, daj nam jakiś znak :c
OdpowiedzUsuńJa również czekam i tęsknie :(
OdpowiedzUsuńTęsknimy za Tobą :c Prosimy chociaż o jakieś informacje. Czy zamierzasz kiedyś kontynuować czy mamy mieć dalej nadzieję?
OdpowiedzUsuńTyle czasu minęło, a tu dalej cisza... Tęsknimy za Tobą i Twoim pisaniem! Martwimy się o Ciebie, czy wszystko jest okey. Daj nam znać, czy u Ciebie wszystko w porządku... Tak jak ktoś wyżej napisał, nie musisz koniecznie wracać już z gotową notatką (chociaż dla nas taka notka to byłaby jak prezent gwiazdkowy, urodzinowy czy jakikolwiek inny), ale chociaż napisz, co u Ciebie słychać, jakie masz plany...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i oby do rychłego 'poczytania' :D
Witam,
OdpowiedzUsuńach autorko, proszę odezwij się już tak dawno nic tutaj nie dodałaś, chociaż proszę o jakąś informację... tęsknię...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Za niedługo rok nieobecności.
OdpowiedzUsuńteż to właśnie chciałam napisać :(((
UsuńPonad rok.
OdpowiedzUsuńTwój blog jest jedynym SasuNaru, a nawet jedynym yaoi jakie jeszcze śledzę. Po prostu chcę, żebyś wiedziała, że wymiatasz i że zawsze znajdą się osoby, które będą tęsknić.
Jestem zakochana w twoich opowiadaniach. Szkoda ze od tak długiego czasu nie ma żadnych nowych rozdziałów. Jednak wciąż będę czekać. I w kółko czytać te same opowiadania. One chyba nigdy mi się nie znudzą. <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńJestem zakochana w twoich opowiadaniach. Szkoda ze od tak długiego czasu nie ma żadnych nowych rozdziałów. Jednak wciąż będę czekać. I w kółko czytać te same opowiadania. One chyba nigdy mi się nie znudzą. <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńPowstań z martwych
OdpowiedzUsuńI PISZ DALEJ
swietnie no I swietnieie mozesz nas zostawic :(
Duuuuuuuzo weny I wracaj szybko !!!
Autokorekta :( :(
UsuńMialo byc swietnie piszesz I nie mozesz nas zostawic...
Autokorekta :( :(
UsuńMialo byc swietnie piszesz I nie mozesz nas zostawic...
Minął już ponad rok a tu żadnego znaku życia ;-;;; proszę pisz dalej, bo zaczynam na pamięć uczyć się twoich tekstów ;-;
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadania. Ja zapraszam na nowego bloga z opowiadaniami, póki co tylko Yaoi - SasuNaru. Serdecznie zapraszam do czytania i komentowania!
http://justloveus.blox.pl
Muszę ci powiedzieć, że to właśnie twoje opowiadania wciągnęły mnie w czytanie SasuNaru (a wcześniej omijałam opka o treści z nimi) i szkoda, że rozdziału nie ma od bardzo długiego czasu. Cały czas czekam na kontynuację moich ulubionych opowiadań. Nie wiem czy coś ci się stało (oby nie) czy po prostu odechciało ci się pisać i straciłaś wenę, ale myślę, że krótka informacja, szczególnie po tak długim czasie nam się należy.
OdpowiedzUsuń~ Demi Lerman
Wiem ze pisze ten komentarz rok po tym jak napisalas tego shota ale trudno. Opowiadanie bardzo mnie poruszyło a jednocześnie czuję pustkę. Idealnie przedstawiłas mysli naru. Masz niezwykły talent. Mam teraz metlik w głowie. Ten oneshot zostawil gleboki ślad w moim sercu. I to zakonczenie!♥ Nie zwykle. Kocham twojego bloga ♥♥
OdpowiedzUsuńPS
UsuńTo jest jedno z tych opowiadan po ktorych leze z otwartą gebą i nie jestem w stanie myslec o niczym innym ♥
Wesołych zbliżających się świąt, Ayanami! ;>
OdpowiedzUsuńwracajjjjjjj :(
OdpowiedzUsuńTrochę spóźnione, ale szczere życzenia - Szczęśliwego Nowego Roku! ;)
OdpowiedzUsuń?
OdpowiedzUsuńZa niedługo dwa lata nieobecności...
OdpowiedzUsuń2 lata.
OdpowiedzUsuń