A, no i zapraszam do komentowania :-) Widzę, że wyświetlenia są, miło by było, gdybyście się też odezwali, wiedziałaby, że ktoś te moje wypociny czyta. Ciekawa też jestem Waszych opinii!
*
Naruto był w stresie. Podczas tego weekendu wszystko mogło pójść nie tak. Wiózł na spotkanie ze swoją szaloną matką i jeszcze bardziej szaloną resztą rodziny kolejnego wariata. W sumie, gdyby się tak nad tym zastanowić, to Sasuke akurat pod tym jednym względem pasował do jego bliskich. Gdyby jeszcze miał rude włosy, to Naruto nawet by się zastanowił, czy nie jest jakoś spokrewniony z jego matką? A tak, to pozostawała jedynie nadzieja, że po weekendzie nie będzie strat w ludziach.
Gdy wjechał do swojej rodzinnej
miejscowości, dłonie, zaciśnięte na kierownicy, lekko mu drżały. Ich dom
znajdował się na obrzeżach, może nie był jakiś wielki, ale nie był też mały –
zwykły, jasny budynek z czerwoną dachówką, z jednym piętrem, otoczony ogrodem,
jak to na wsi. Rodzice nie mieli żadnego gospodarstwa, choć mama trzymała
kurczaki w szopce za domem.
Brama była otwarta, gdy
zajechał przed dom, co oznaczało, że byli wyczekiwanymi gośćmi. Sasuke spojrzał
na budynek, kiedy Naruto zaparkował na podjeździe.
– Ładny dom – skomentował
grzecznie.
– Dzięki – odpowiedział Naruto,
odpinając pas. Wyskoczył z auta, a sekundę później Sasuke również wyszedł na
zewnątrz. Było już ciemno, ale przed domem, kiedy zajechali, zapaliło się
światło na fotokomórkę. Zaraz potem drzwi frontowe otworzyły się i stanęła w
nich Kuchiha Uzumaki–Namikaze.
– Chłopcy, nareszcie jesteście!
– zawołała uradowana. – Co tak długo?!
– Korki przy wyjeździe z miasta
– odparł Naruto, idąc do bagażnika. Otworzył go i zabrał swoją torbę. Sasuke
wziął swoją i Naruto zamknął auto.
Razem zbliżyli się do Kushiny.
– Dzień dobry – powiedział
Sasuke. Matka wyściskała najpierw Naruto, a potem jego „chłopaka”.
– Dzień dobry, dzień dobry!
Wchodźcie, wchodźcie, bo zimno!
Weszli do środka i w niewielkim
korytarzu powiesili kurtki na wieszakach i ściągnęli buty. Naruto rzucił swoją
torbę na podłogę w idealnym momencie, bo zaraz z drzwi prowadzących do salonu
wypadł najważniejszy członek ich rodziny.
– Misiek! – zawołał blondyn do
psa rasy Hokkaido, który ślizgając się na panelach ledwo wyrabiał na zakrętach.
Przyklęknął i chwilę później pies wpadł w jego ramiona, liżąc go po twarzy. –
Tak, kto się za mną stęsknił, no kto?! Misek się stęsknił za panem!
– Misiek, zostaw go już! –
zawołała niezadowolona mam. – Naruto, nie ucz go lizania po twarzy!
– Nie wolno lizać po twarzy,
tak? – Naruto wytargał Miśka za uszami, nic sobie nie robiąc z tego, że
przyjaciel dalej liże go tu czy tam. Obaj za sobą tęsknili i musieli się
nacieszyć. – Dobry Misiek, dobry!
Pies w końcu się nacieszył,
oderwał się na niego i spojrzał podejrzliwie na Sasuke, a Sasuke spojrzał
podejrzliwie na niego. Chwilę później Misiek szczeknął wesoło i zaczął
obskakiwać Uchihę, jakby jego też dawno nie widział.
– Zdrajca – mruknął cicho
Naruto do psa, ale Uchiha i tak go usłyszał i zaśmiał się. Ukucnął i pogłaskał
psa po głowie, uśmiechając się.
– Ładny – powiedział. – Nie
mówiłeś, że masz psa.
– Doprawdy? – prychnęła
Kushina. – A taka była rozpacz, kiedy się wyprowadzał, co to teraz będzie z
Miśkiem i czy go aby nie zapomni!
Naruto najeżył się, kiedy
Sasuke zachichotał, dalej głaszcząc Miśka. Naprawdę się wtedy bał, że
przyjaciel może zapomnieć kim jest, w końcu przyjeżdżał do domu raz na dwa albo
trzy miesiące!
– Chodźcie, dam wam jeść –
powiedziała Kushina i ruszyła w głąb domu. Naruto odetchnął lekko. Póki co było
całkiem normalnie.
Ruszyli za mamą, a Misiek
skakał wokół nich, ciesząc się. Naruto poprowadził Sasuke do jadalni połączonej
z kuchnią. Tam zostawili na chwilę torby pod ścianą i obaj usiedli przy stole,
a misiek uwalił się pod nim, między ich nogami. W kuchni panowały piękne
zapachy, mama gotowała jakieś pyszności, zapewne na przyjęcie. Na parapecie
stała blacha z ciastem, przykryta ścierką. Coś bulgotało w garnku na kuchence.
– A gdzie tata? – zapytał
Naruto.
– U sąsiadki – odpowiedziała
Kushina. – Poszedł odebrać zamówione ciasto. Sama bym wszystkiego nie napiekła…
– No jasne – przytaknął Naruto,
zerkając na Sasuke. Uchiha zachowywał się podejrzenie, bo siedział z uprzejmą
miną i się zwyczajnie nie odzywał. Naruto nie miał pojęcia, czego się
spodziewać, w końcu Sasuke wprost mu nie obiecał, że będzie się normalnie
zachowywał. – Co nam dasz do jedzenia?
– Zapiekankę, właśnie się
podgrzewa w piekarniku – odpowiedziała mama, ręką wskazując piekarnik, wewnątrz
którego paliło się światło. – Jak droga?
– Dobrze, chociaż wyjazd z
miasta w piątek popołudniu to koszmar.
– Zaraz dostaniecie ciepłe
jedzenie. Kawy, herbaty? Sasuke, czego się napijesz?
– Poproszę herbatę. Bardzo
dziękuję – odparł Uchiha.
– Och, cała przyjemność po
mojej stronie. Cieszymy się, że jesteś. Naruto, a ty?
– Też herbaty – odpowiedział,
znów zerkając na Sasuke. Ten uśmiechnął się do niego tajemniczo.
Mama przygotowała im dwa kubki
i kiedy czekali na picie i jedzenie, do domu wrócił ojciec.
– Cześć chłopaki! – zawołał
wesoło, gdy tylko wszedł do pomieszczenia. W rękach niósł duży, plastikowy
pojemnik z jakimś ciastem, które wyglądało bardzo zachęcająco. Postawił je na
blacie jednej z szafek, a potem uścisnął im dłonie. – Jak droga? – zapytał
– Dobrze, trochę dłużej niż
zazwyczaj, ale dobrze – odparł Naruto.
Mama podała zapiekankę i
herbatę i wszyscy razem zjedli najzwyklejszą w świecie kolację. Ze strony
rodziców posypało się kilka standardowych pytań o uczelnię, przedmioty,
profesorów i kolokwia. Sasuke dostał kilka pytań o swoją rodzinę i inne
podstawowe pierdoły. Ku zdumieniu Naruto, Uchiha odpowiadał uprzejmie i nie
robił sobie jaj. Powiedział, skąd się przeprowadził, wymienił imiona swoich
rodziców i brata, a nawet fakt, że nie ma psa, ale ma rybki. W porównaniu do
piątku dwa tygodnie temu, był jak idealny materiał na chłopaka. Gdyby Naruto
nie wiedział, jaki Uchiha jest naprawdę, mógłby się zakochać. Tak, jak
najwidoczniej jego matka, która nie odrywała od Sasuke szczęśliwego wzroku.
Po kolacji podziękowali za
posiłek, wstali od stołu i zabrali swoje torby.
– Przygotowałam wam twój pokój,
Naruto – powiedziała mama do niego. – Musisz tylko powlec pościele.
– Eee… Ale Sasuke śpi w
gościnnym, prawda? – zapytał, co spowodowało, że rodzice spojrzeli na niego
jakby mu wyrosła druga głowa.
– Kochanie, no przecież my
jesteśmy nowocześni. Nie przeszkadza nam, że śpicie razem – powiedziała
Kushina. Naruto zerknął na Sasuke, który nawet nie starał się ukryć uśmieszku.
W końcu skapitulował, zdając sobie sprawę, że wszyscy są przeciwko niemu i
gestem pokazał Sasuke, by ten szedł za nim.
Poprowadził Uchihę na piętro,
gdzie znajdował się jego pokój. Gdy otworzył drzwi i zapalił światło, z
rozczuleniem spojrzał po znajomych, niebieskich ścianach. Nic się tu nie
zmieniło, może tylko było czyściej, bo mama posprzątała, po biurku nie walały
się jego rzeczy, nie było laptopa, a na łóżku, przykrytym kocem w Muminki,
leżały złożone w kostkę pościele i powłoczki.
Sasuke zamknął za nimi drzwi i
zostali sami.
– Twój pokój – bardziej
stwierdził niż zapytał Sasuke. – Ładny kocyk – dodał kpiąco. Naruto zaśmiał
się.
– Mój ulubiony –
odpowiedział. – Cóż… sam się w to
wpakowałeś, będziesz musiał ze mną spać.
– Jak jeszcze raz usłyszę
tekst, że sam tego wszystkiego chciałem, to…
– Ale tak jest! – zawołał na
swoją obronę Naruto. – To wszystko twoja wina!
– To wina twojej głupoty!
– I twojego zawzięcia i
upartości!
– I twojej gamoniowatości!
– Gamoniowatości?! Nie ma
takiego słowa!
– I do tego jesteś idiotą!
Naruto niemal poczuł, jak para
bucha mu uszami, zignorował jednak Sasuke. Podszedł do łóżka i zabrał się za
powlekanie kołdry. Po chwili milczenia Sasuke do niego dołączył i zaczął
powlekać poduszki.
– Idź pierwszy pod prysznic –
odezwał się w końcu Naruto, kiedy już przygotowali łóżko do spania. – To drzwi
na końcu korytarza.
Sasuke nie odezwał się, tylko
zabrał ze swojej torby potrzebne mu rzeczy i wyszedł. Naruto, korzystając z tej
chwili, zszedł na dół, do rodziców, by choć przez chwilę pobyć z nimi bez tego
czarnookiego natręta.
– Hej – powiedział, wchodząc do
kuchni, gdzie mama wciąż jeszcze coś tam gotowała, a tata podjadał. Misiek
rzucił się na niego i wymusił kolejne głaskanie, więc z radością poczochrał psa
między uszami. – Macie coś dobrego do jedzenia?
– Na noc? – zdziwił się ojciec.
– Oj tam, oj tam! – machnął
ręką Naruto. – To jest coś pysznego?
– Ukroję ci ciasta –
odpowiedziała mama. – Siadaj.
Zadowolony opadł na krzesło
obok ojca, a chwilę później dostał kawałek ciasta na małym talerzyku.
Skosztował i aż zamruczał z przyjemności, takie było dobre. Misiek gapił się na
niego, ale Naruto nie miał zamiaru dawać mu słodyczy. Po chwili pies
zrezygnował i ponownie wlazł pod stół.
– A gdzie Sasuke? – spytała
mama, siadając przy stole naprzeciw Naruto.
– Poszedł się myć – odparł,
zajadając słodkie ciasto.
– Sam?
– Mamo!
Kusina zachichotała jak
nastolatka.
– Och, przystojny ten twój
Sasuke – westchnęła. – Jak z jakiegoś czasopisma! Jak aktor jakiś!
Naruto wzruszył ramionami,
jedząc swoje ciasto. Siedzący obok ojciec miał głupawy uśmieszek na twarzy.
– A ty jesteś jakiś taki
niezadowolony – stwierdziła nagle mama, przyglądając się Naruto. – Mówiłeś, że
się pogodziliście?
– Bo pogodziliśmy –
odpowiedział ostrożnie.
– Jakoś tego nie widać –
zauważyła Kushina. – Straszny dystans trzymasz…
– Mamo, to chyba nasza sprawa,
że… że się nie afiszujemy…
– Ale w domu jesteś! – zawołała
oburzona mama. – Nie musisz być taki powściągliwy, my cię przecież kochamy i
akceptujemy! Chcemy, żebyś był szczęśliwy…
Mama uśmiechnęła się do niego,
a on odwzajemnił niepewnie ten uśmiech. Wiedział, że jego rodzice są spoko, a
teraz otrzymał tego całkowite i niezaprzeczalne potwierdzenie. Wiedział, że
będą go kochać bez względu na wszystko.
– My… my po prostu się nie…
obnosimy – wymamrotał, bo co innego miał powiedzieć. Ojciec poklepał go po
ramieniu.
– W domu możesz wyluzować –
rzekł. Naruto skinął głową.
– Poza tym uprzedziłam o Sasuke
całą rodzinę! Nikt się nie zdziwi! – dodała wesoło mama. Naruto spojrzał na nią
nieprzychylnie.
– No właśnie! – wykrzyknął,
wskazując na mamę widelczykiem od ciasta. – Po co im wszystkim mówiłaś?!
– Oj, bo… – zaczęła mama i
zaraz urwała. Zaczerwieniła się lekko. – Bo ciotka Mariko tak się chwaliła, że
Karin będzie z nowym chłopakiem, że jakoś tak mi się wymknęło! A tak poza tym… –
Mama nachyliła się do niego konspiracyjnie. – Jak obie zobaczą tego twojego
Sasuke, to im dopiero kapcie spadną! Ten chłopak Karin to już się może schować!
– Mamo – jęknął Naruto. Sasuke
może i był przystojny, ale bez przesady. Był… był… No dobra, był zajebiście
przystojny! Był najprzystojniejszym facetem, jakiego Naruto kiedykolwiek
widział. Uganiały się za nim wszystkie dziewczyny z uczelni i zapewne niejeden
chłopak. I był bardzo inteligentny, najlepszy na roku. I chyba nawet był przy
kasie, bo jeździł niezłym samochodem i nosił markowe ciuchy. I był taki… Taki
doskonały w każdym calu, no, poza paskudnym, wrednym charakterem. I poza ty, że
był kompletnie ześwirowany.
– No to już się przestań na
niego dąsać i bądźcie normalni! – rzekła mama, odbierając od niego talerzyk, bo
właśnie skończył ciasto. – Naprawdę nam oczy nie zgniją, jak się przy nas
przytulicie czy coś. Zresztą, po tym, co już z ojcem zobaczyliśmy…
– Mamo! – wykrzyknął, kiedy ona
i ojciec zachichotali. Policzki go zapiekły, gdy się zaczerwienił. – Idę od
was, bo normalnie nie da się wytrzymać! Dobranoc!
– Dobranoc! – zawołali rodzice
jednocześnie, a Misiek szczeknął.
Gdy wrócił do pokoju, jego
humor wcale się nie poprawił. Na jego łóżku leżał wyciągnięty Sasuke, z rękami
podłożonymi pod głowę, ze skrzyżowanymi w kostkach nogami i w dodatku ubrany
jedynie w granatowe, dość obcisłe bokserki.
Naruto przełknął ślinę. No co
miał zrobić z tym debilem, kiedy on tak go drażnił samym byciem tu?!
– A ty co taki… rozebrany? –
burknął. Sasuke uśmiechnął się złośliwie.
– Ja? Ja zawsze tak śpię –
odrzekł Uchiha.
– A nie pomyślałeś, że skoro
dziś nie śpisz sam, to wypadałoby się ubrać? – zapytał Naruto, grzebiąc w
swojej torbie w poszukiwaniu bielizny.
– Kiedy nie śpię sam, zazwyczaj
jestem nagi – odpowiedział Sasuke.
Naruto o mało się nie udławił
własnym językiem. Uniósł głowę i spojrzał na tego wariata. Uchiha obserwował go
z kpiącym uśmiechem na twarzy, jego oczy migotały od złośliwych iskierek.
– Idę się myć – powiedział
Naruto i szybko opuścił swój pokój.
Kiedy mył się pod prysznicem,
za wszelką cenę starał się nie myśleć o czekającym na niego, w jego pokoju,
niemal nagim Sasuke. Uchiha go… denerwował! Drażnił. Prowokował. I to nie było
przyjemne, bo Naruto nie wiedział, jaki chłopak ma w tym cel? Naruto nie miał
doświadczenia w postępowaniu z takimi draniami. Nie wiedział, co ma robić w tej
sytuacji? O co Sasuke chodziło? Czy parsknie śmiechem, kiedy Naruto zrobi coś,
cokolwiek, w jego kierunku? Czy chodziło o upokorzenie go? Planował sprowokować
go i wyśmiać, kiedy Naruto się nabierze? Złapać go jak rybkę na haczyk, by
potem móc kpić z niego do woli i wyśmiewać go?
I w dodatku rodzice!
Oczekiwali, że Naruto nie będzie oschły, że będą z Sasuke jak prawdziwa para,
bo myśleli, że są parą! A Naruto nie miał pojęcia, jak ma się zachować?! Czy
dotykać Sasuke, trzymać za rękę lub coś takiego, czy wręcz przeciwnie, trzymać
się od niego z daleka?
Naruto nie przepadał za
związkami, zawsze uważał, że jest jeszcze za młody, mimo że miał już dwadzieścia
dwa lata. Nie był prawiczkiem, ale nigdy nie angażował się za bardzo. Ze swoją
pierwszą i jedyną do tej pory dziewczyną zerwał bardzo szybko. Ona nie
spełniała jego oczekiwań, on nie spełnił jej oczekiwań. Uważała, że był zbyt
dziecinny, że bardziej nadawał się na kumpla, ale na pewno nie był materiałem
na chłopaka.
No i seks z nią był… jakiś taki
mało satysfakcjonujący, zwłaszcza dla niej. Nie pasowali do siebie, a ona mu to
szczególnie mocno wygarnęła przy zerwaniu. Po tych kilku razach z nią dał sobie
spokój z dziewczynami. Myślał czasem o facetach, ale nigdy nie odważył się
spróbować. Mężczyźni byli jeszcze bardziej wymagający w łóżku niż dziewczyny,
Naruto wątpił, by był w stanie sprostać wymaganiom Uchihy, pomijając w ogóle
fakt, że Sasuke jedynie się z niego nabijał. Bo przecież Sasuke nie mógł być
poważny w tym wszystkim, co wyprawiał, prawda?
Umył się, ubrał i opuścił
łazienkę.
Gdy wrócił do pokoju miął
nadzieję, że Sasuke już zasnął, ale niestety, mylił się. Sasuke dalej leżał na
jego łóżku, ale teraz bawił się telefonem. Na widok Naruto odłożył urządzenie
na szafkę obok łóżka i obrzucił go taksującym spojrzeniem. Naruto znów
przełknął ślinę, wygładzając koszulkę, którą miał na sobie.
– Co się tak gapisz? – zapytał
w końcu, nie mogąc znieść ciszy.
– Przyglądam się mojemu
chłopakowi – odparł Sasuke kpiąco.
– Weź, nie pajacuj już o tej
porze! – odparł Uzumaki, gasząc światło. Po omacku podszedł do łóżka i położył
się „po swojej stronie”, mimo że całe łóżko powinno należeć tylko do niego.
Spojrzał w sufit.
Przez chwilę obaj milczeli, w
końcu jednak Naruto postanowił się odezwać.
– Moi rodzice uważają, że… że… –
urwał. Nie miał pojęcia w jakie słowa ubrać to, co wypomniała mu na dole mama.
– Że co? – dopytał Sasuke.
– Że kiepska z nas para –
wydukał w końcu cicho. Sasuke prychnął.
– I słusznie, jesteś
beznadziejny w udawaniu chłopaka!
Naruto zaczerwienił się z
oburzenia i gwałtownie przewrócił na bok, twarzą w stronę Sasuke.
– No przepraszam bardzo, ja się
o to nie prosiłem, nie studiuję też aktorstwa! Sam się uparłeś tu przyjechać!
Sasuke też się ku niemu
przekręcił.
– A uparłem, doskonale się
bawię! – odpowiedział, znów uśmiechając się w ten swój diaboliczny sposób.
Naruto nie do końca to widział, bo wokół panowała ciemność, ale wyczuł, że tak
właśnie jest.
– No dzięki, że moje życie to
dla ciebie dobra zabawa. Kiedy już przestaniesz bawić się moim kosztem, rozważ
wizytę u psychiatry, przyda ci się – powiedział. Sasuke parsknął śmiechem.
– Kochanie, nie potrzebuję
psychiatry.
– Oj, chyba potrzebujesz. Na
moje oko już od jakiegoś czasu. I nie nazywaj mnie „kochanie” kiedy jesteśmy
sami, nie jestem twoim chłopakiem.
– Cóż, niejedna osoba dałaby
się pokroić, żeby być na twoim miejscu.
– Widać nie tylko ty masz
nierówno pod sufitem.
Sasuke znów się zaśmiał, jednak
po chwili spoważniał.
– To o co chodzi z tą kiepską
parą? – zapytał, na co Naruto westchnął.
– Mama myśli, że dalej jesteśmy
pokłóceni, bo trzymamy dystans – wyjaśnił.
– Ja niczego nie trzymam.
– Oj, wiesz, o co mi chodzi! Mama
zauważyła, że się nie dotykamy!
– Hn – było jedyną odpowiedzią,
Uchiha nie skomentował nic więcej. Naruto zazgrzytał zębami ze złości.
– Słuchaj, to ty mnie w to
wpakowałeś! To twój porąbany plan na zemstę robi ze mnie krety…
Naruto urwał, bo nagle został
zakneblowany przez usta Sasuke, które przylgnęły do jego ust. Był tym tak
zdumiony, że nawet nie zaprotestował, kiedy Sasuke popchnął go na plecy i
zawisł tuż nad nim, dalej całując. Opanował się dopiero wtedy, kiedy poczuł
dłoń Uchihy na swoim udzie. Wtedy odepchnął mężczyznę i wytrzeszczył na niego
oczy.
– Co ty do cholery wyprawiasz?!
– syknął z oburzeniem.
– Dotykam cię.
– Zwariowałeś?!
– Chyba ustaliliśmy już, że
nie.
– Niczego nie ustaliliśmy! Co
ty…?! Dlaczego ty…?!
– Powiedziałeś, że się nie dotykamy
i jest źle. Teraz się dotykamy i też jest źle. Zdecyduj się.
– A… ale nie tak, do cholery!
Nie chodziło mi o całowanie, a o…
– Och, zamknij się już –
warknął na niego Sasuke, przerywając mu wpół zdania i znów się nad nim
pochylił. Nim Naruto się zorientował, znów był całowany.
Ulala... Co tu się zadziało? Zwłaszcza końcówka. Nie powiem, cieszy mnie taki zwrot akcji :D
OdpowiedzUsuń"Bądźcie normalni" tak jak powiedziała Kushina, tyle że tu nikt nie jest normalny. Nigdy nie myślałam, że to powiem, ale najnormalniejszy tutaj jest Naruto (choć wrzucanie czyiś kluczyków do gaci na pewno nie jest normalne :D).
Właśnie, Naruto! Jak śmiałeś pościć Sasuke samego pod prysznic?! Przecież to niedorzeczne :D
Ciekawe co to jeszcze wymyśli Sasuke, aby "zemścić" się na biednym Naruto. Już nigdy po takich przeżyciach nie zabierze żadnej rzeczy Uchihy.
Duuużo weny
Cieszę się, że to zauważyłaś - tak, w tym opowiadaniu najnormalniejszy jest właśnie Naruto. On jeden z nich wszystkich 😀
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, trzymamy się na dystans, nie dotykamy się, a Sasuś od razu bierze się za całowanie... ale widać że rodzice Naruto są tacy wyluzowani...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Cudowne
OdpowiedzUsuń