Przepisałam, to wrzucam :-)
*
– …tak, i właśnie dlatego,
mamusiu, Sasuke ze mną nie przyjedzie – mówił do słuchawki Naruto. – To
strasznie boli, ale pokłóciliśmy się i zerwaliśmy ze sobą. Nie chcę go znać… W
ogóle nie mówmy już o nim!
Kushina przez chwilę milczała.
– A to dziwne – odezwała się w
końcu, kiedy Naruto już myślał, że coś ich rozłączyło. – Bo rozmawiałam z
Sasuke zanim zadzwoniłam do ciebie i zapewniał mnie, że będzie na przyjęciu.
Teraz to Naruto wryło na krótką
chwilę.
– Kochanie? – zaniepokoiła się
mama.
– Czekaj, czekaj… Jak to
rozmawiałaś z Sasuke?
– Wymieniliśmy się numerami…
– Kiedy niby?! – wydarł się do
słuchawki piskliwym głosem, aż musiał potem odchrząknąć, bo zabolało go gardło.
Jego matka gadała przez telefon z Sasuke! Za jego plecami!
– Jak wyszliśmy z tatą od
ciebie, Sasuke wyszedł niedługo za nami i tak jakoś wpadliśmy na siebie na
ulicy, kiedy czekał na taksówkę – powiedziała mama. – A czy to istotne?
– Jane, że istotne, obgadujecie
mnie, a nie minął nawet tydzień, odkąd go poznałaś!
– Och, och, zaraz obgadujemy! –
obruszyła się mama. – Ustalamy szczegóły waszego przyjazdu. Przyjedziecie w
piątek po waszych zajęciach i odjedziecie w niedzielę. Przyjecie jest w sobotę.
Wszystko już z Sasuke ustaliłam.
– Co?! A ja? A ze mną nie
musisz nic ustalać? – zapytał rozgoryczony Uzumaki. Jego własna matka wbiła mu
nóż w plecy!
– Nie wiedziałam, że się
pokłóciliście! Ale widać, że Sasuke na tobie zależy, nawet mi słowem nie
wspomniał, że jesteście pokłóceni, więc pewnie ma nadzieję, że do przyjęcia się
pogodzicie. Mam nadzieję, bo już wszystkim powiedziałam, że będziesz z
chłopakiem.
– CO?! – wrzasnął Naruto. – Jak
to wszystkim?! Jakim wszystkim?!
– No wszystkim! – zawołała
niecierpliwie mama. – Tsunade i Jiraiyi, cioci Mariko, cioci Mito…
– Ale… ale… Dlaczego im to powiedziałaś? –
jęknął w końcu. Nie przypuszczał, że matka niemal natychmiast rozgada wszystko
całej rodzinie.
– Żeby nikt nie był zdziwiony,
kiedy się przyjedziecie razem, skarbie. Wszyscy zapewnili, że cię kochają i
czekają na was, nie masz co się martwić!
No właśnie Naruto miał się o co
martwić, bo nie wiedział, co ten głupi Sasuke odwali przy całej jego rodzinie?
Na przyjęcie mama zaprosiła w końcu wszystkich bliskich. I teraz każdy,
dosłownie każdy członek ich rodziny miał zobaczyć Uchihę i poznać go jako jego
chłopaka! Czy Sasuke narobi mu obciachu w ramach tej jego szalonej zemsty? Co
odwali na przyjęciu? Czy Naruto nie został już wystarczająco upokorzony,
pokazując swoim rodzicom gołe pośladki? No niby kiedyś je tam oglądali, kiedy
chodził w pampersach, ale od tamtego czasu jego dupa sporo się zmieniła!
– Mamo! – zawołał bezradnie do
telefonu. Kushina prychnęła.
– Nie marudź, tylko się pogódź
ze swoim chłopakiem i przyjedźcie. Czekamy na was z tatą, a teraz muszę już
kończyć, bo mi się pralka wyprała. No, do zobaczenia, kochanie. Trzymam kciuki,
żebyście się szybko pogodzili!
I mama rozłączyła się, tak po
prostu. Naruto chwilę patrzył na swój telefon, a potem jęknął i opadł na swoje
łóżko.
Był czwartek. Sakura była
jeszcze na zajęciach, a on wrócił już na mieszkanie. Przez te kilka dni, które
minęły od piątku, unikał Sasuke jak mógł, ale wyglądało na to, że jednak będzie
musiał z nim pogadać. I chyba nie było sensu odkładać tego do jutra!
Zerwał się do siadu, znów
złapał telefon i odnalazł w kontaktach numer Sasuke. Wybrał go i przyłożył
słuchawkę do ucha.
Uchiha odebrał po dwóch
sygnałach.
– No cześć kochanie – usłyszał
Naruto jego rozbawiony głos i z miejsca się zirytował.
– Nie nazywaj mnie tak! –
wydarł się natychmiast, co po drugiej stronie wywołało śmiech. – To nie jest
zabawne!
– Dla mnie jest – odpowiedział
Sasuke.
– Słucha, ty draniu jeden!
Zabraniam ci pogaduszek z moją matką, słyszysz?! Nie pojedziesz ze mną na przyjęcie,
ty nadęty…
– A właśnie, że pojadę –
przerwał mu Sasuke. – Twoja mama napisała mi sms–a, że chcesz się ze mną
pogodzić…
– CO?!
– Och, kochanie, nie
wiedziałem, że już się pokłóciliśmy, ale oczywiście wszystko ci wybaczam i z
radością pojadę z tobą jako osoba towarzysząca na przyjęcie twoich rodziców.
– Słuchaj, Sasuke… ty się
lepiej módl, żebym cię jutro na uczelni nie dorwał, bo jak z tobą skończę, to
będziesz się nadawał tylko na pasztet! – zawołał wściekły Naruto do słuchawki.
Oczami wyobraźni ujrzał, jak Sasuke wywraca swoimi prawdziwymi.
– Boję się, że hej –
odpowiedział Uchiha obojętnie. – Słuchaj, kochanie, z chęcią bym dłużej z tobą
porozmawiał, ale jestem trochę zajęty. W przyszłym tygodniu ustalimy szczegóły
wyjazdu…
– Ty nigdzie nie jedziesz!
– Ech, kochanie, nie dąsaj się
już. Oczywiście, że jadę. To papa!
– Czekaj…! Ty dupku! – zawołał
jeszcze na koniec, ale Sasuke zdążył się już rozłączyć. Naruto warknął na swój
telefon i rzucił go na łóżko, ponownie opadając na poduszki. Miał ochotę krzyczeć
z frustraci! Nie dość, że jego matka wypaplała całej rodzinie, że ma chłopaka,
który naprawdę nie był jego chłopakiem, to dodatkowo ten dupek się z nią
dogadał i wyglądało na to, że Naruto naprawdę będzie musiał go zabrać!
Jak miał się z tego wszystkiego
wyplątać? No jak?!
*
Następnego dnia na uczelni
polował na Sasuke jak na nikogo nigdy wcześniej, ale jak na złość, ich zajęcia
nieco się tego dnia rozmijały, bo co dwa tygodnie chodzili na inne fakultety i
Naruto nie mógł Uchihy znaleźć. Dorwał go dopiero przed wspólnym wykładem o
piętnastej, kiedy cały rocznik zebrał się przed aulą na parterze ich wydziału.
Odciągnął Sasuke na bok, w kąt,
niedaleko drzwi na boczną klatkę schodową.
– Słuchaj, Uchiha, nie wiem, w
co ty grasz – powiedział natarczywie – ale nie jedziesz ze mną i kropka!
Powiedz po prostu, czego chcesz w zamian za odpuszczenie? Notatki mogą być? Dam
ci wszystkie moje notatki!
Sasuke spojrzał na niego
sceptycznie.
– Obejdzie się – powiedział
wyniośle. – Widziałem twoje notatki, a raczej ich brak.
– No to nie wiem, mogę ci przez
miesiąc stawiać lunch! – spojrzał na Uchihę błagalnie. – Przez dwa?
– Nie.
– No to co ty chcesz?! –
zdenerwował się Naruto. Z Sasuke nie dało się dogadać. Stał sobie przed nim,
taki nonszalancki i wyniosły, z tą swoją marsową miną i olśniewał idealnym
wyglądem. Nawet mama Naruto zauważyła, że z Sasuke był niezły przystojniak i to
akurat była prawda. Uchiha… wyróżniał się. Uczył się najlepiej na roku i był
taki… zbyt idealny. Przynajmniej z wyglądu, bo Naruto zdążył się już przekonać,
że ma do czynienia z jakimś popieprzonym sadystą!
– Już ci powiedziałem, że chcę
zemsty za wyrządzoną mi krzywdę…
– Niby jaką krzywdę? To mnie
wyrządzono krzywdę, ściągnąłeś mi spodnie i moi rodzice widzieli moją gołą
dupę! – zawołał Naruto, skrajnie wyprowadzony z równowagi.
– Tak… i krzycz o tym głośniej,
jeszcze cię nie słyszeli na pierwszym piętrze – powiedział rozbawiony Sasuke,
co spowodowało, że Naruto natychmiast zasłonił usta dłońmi i rozejrzał się po
korytarzu. Kilka osób patrzyło na niego dziwnie, dziewczyny z roku chichotały i
rumieniły się, zerkając na nich.
Sasuke przysnął się do niego nieco
bliżej i nachylił.
– Przecież obaj wiemy, że z
tobą pojadę…
Naruto uniósł lekko głowę i
spojrzał mu w oczy.
– Nie odpuścisz? – zapytał
beznadziejnie, nie mając już sił ani pomysłów na dalsze przekonywanie Sasuke.
Uchiha potrząsnął głową.
– Nie – odrzekł. – Chodź,
kochanie, profesor właśnie otwiera aulę. Wykład nam przepadnie, jak się nie
pospieszysz…
– Żadna strata! – prychnął
Naruto pod nosem, ale podążył za odchodzącym w stronę tłumu Sasuke.
No w czarnej dupie był! Znowu.
*
– Tak mamo, Sasuke ze mną
przyjedzie – powiedział po razy chyba tysięczny do słuchawki telefonu, mając
nadzieję, że matka wkrótce odpuści ten temat. Miał dość Sasuke. Dość słuchania
o Sasuke, myślenia o Sasuke, mówienia o Sasuke, ogólnie, miał dość tego
bucowatego dupka! Przez ostatnie dni matka nie miała innego tematu, kiedy do
niego dzwoniła, tylko wypytywała go o Uchihę, a on gówno o tym draniu wiedział.
Kushina reagowała w ten sposób na tę głupią sytuację z draniem, bo Naruto nigdy
nie przedstawił jej żadnej dziewczyny ani żadnego chłopaka i teraz mama
wariowała, chcąc „zięciowi” przychylić nieba. Pytała o to, co ma przygotować na
kolację wieczorem, na co Sasuke miałby ochotę i czy jest na coś uczulony. W
końcu Naruto się zirytował i kazał jej do Uchihy zadzwonić i to jego zapytać, w
końcu miała numer. Wtedy matka się rozłączyła, a on, zrozumiawszy przekaz,
musiał sam zadzwonić do Sasuke i o to wszystko wypytać. Gadali wtedy chyba
ponad godzinę i jakimś cudem ustalili kilka szczegółów i faktów o sobie
nawzajem, tak na wszelki wypadek.
– A czy na pewno…
– Na pewno. Przyjedziemy,
zostaniemy do niedzieli, będziemy na przyjęciu. Tak, pogodziliśmy się, to było
zwykłe nieporozumienie. Nie, Sasuke nie jest na nic uczulony, zje wszystko, co
mu przygotujesz. Tak, w sobotę rano pomożemy ci w kuchni. Nie, nie będzie to
dla nas problemem…
– Ależ ty jesteś złośliwy –
przerwała mu matka ten słowotok. – Wcale nie chciałam o tym wszystkim…
– Owszem, chciałaś – powiedział
Naruto dobitnie. – Od kilku dni mnie zamęczasz tymi pytaniami, mamo! Dałabyś
już sobie spokój!
– Ale mój mały synek dorósł…!
– Nazwij mnie tak przy Sasuke,
a więcej się do ciebie nie odezwę! – zagroził.
– Dobrze, już dobrze! Nie da
się z tobą ostatnio porozmawiać! – zarzuciła mu matka.
– Ciekawe dlaczego? Dobra,
mamo, muszę kończyć. Pakuję się, bo przecież jedziemy jutro od razu po
zajęciach. Proszę cie, nie rób hecy z przyjazdu Sasuke, dobrze?
– Ja nigdy nie robię hecy!
– To proszę, po prostu bądź
mniej Uzumaki, a bardziej Namikaze, dobrze?
– Sam bądź bardziej Namikaze! –
zawołała mama. – Oj, chyba nie zrobię wam tej kolacji!
– To skręcimy po drodze na
Maca…
– Co? Ja wam dam jeść to
świństwo! A tylko przyjedź napchany tym sztucznym gówn…
– Dobrze, mamo, papa! Kocham
ciebie i tatę! Paaa…!
Rozłączył się i otarł pot z
czoła. Każda rozmowa z jego matką przypominała rozbrajanie ładunku wybuchowego,
pocił się przy tym jak świnia i w każdej chwili spodziewał wybuchu.
Znów był czwartek. Jutro po
zajęciach miał wsiąść z Sasuke do samochodu i pojechać do rodziców. A pojutrze
było przyjęcie z okazji rocznicy ślubu jego starych i miała się zjawić cała
jego popieprzona rodzinka. Będą tam wszyscy Uzumaki. Jak Sasuke to przeżyje?
Jak on sam to przeżyje?
Ratunku? Czy jeszcze można
prosić o pomoc?
*
W piątek, kiedy zajechał autem
na parking niedaleko uczelni, Sasuke czekał na niego w umówionym miejscu z
torbą podróżną, przewieszona przez ramię. Naruto, widząc to, poczuł
ostateczność. Sasuke naprawdę miał z nim jechać do jego domu i być jego
chłopakiem przez cały weekend. Jakim kurwa cudem Naruto się w to wszystko
władował, gdzie jest przycisk do cofania czasu, dla kogo jego życie jest
dowcipem? Nieśmiesznym w dodatku! Gdzie można złożyć na to skargę?
Wysiadł z auta i głośno
zatrzasnął za sobą drzwi.
– Jesteś jak zwykle w
doskonałym humorze, kochanie! – powitał go zgryźliwie Sasuke, kiedy Naruto
podszedł do bagażnika, aby go otworzyć. Chwilę później torba Sasuke wylądowała
obok tej należącej do Naruto. Uzumaki zatrzasnął bagażnik i zamknął auto.
– Zabawne – odpowiedział w
końcu. – Boki zrywać. Ciekawe przez kogo mam taki a nie inny humor?
– Och, nie przejmuj się,
będziemy się doskonale bawić na przyjęciu twoich rodziców.
– Że ty będziesz się doskonale
bawił, to nie wątpię! Nie wiem tylko, czy mnie to będzie bawiło!
Sasuke zaśmiał się wrednie, a
Naruto na chwilę zastanowił, gdzie się podział ten fajny chłopak z piątku dwa
tygodnie temu, który pił z nim piwo i włączał niezłe piosenki na YT? Czy
wariaci już tak mają, że najpierw wydają się spoko, a potem wyłazi z nich
prawdziwy potwór?
Razem dotarli na uczelnię, co w
ich grupie wywołało niemałe szepty. Odkąd Naruto niechcący za głośno wymknęła
się informacja o ściąganych spodniach, ludzie zaczęli o nich plotkować. Poza
tym Sasuke mówił do niego per „kochanie” nawet na uczelni i to też usłyszało
parę osób. Kilka dziewczyn nawet zapytało Naruto, czy to prawda, że Sasuke z
nim chodzi. Gorliwie zaprzeczył, ale podobno potem Sasuke potwierdził plotkę
tym samym dziewczynom i one bardziej uwierzyły w wersję Uchihy niż jego. I
chichotały. Wszystkie laski dookoła nich chichotały nieustannie.
Stanęli sobie z boku, pod
ścianą, niedaleko drzwi do sali, w której miały się odbyć ich zajęcia. Naruto
nie patrzył na nikogo. Miał dość, chciał, żeby ten tydzień już się skończył, miał
nadzieję, że odbębni wizytę u rodziców i wróci do miasta cały i zdrowy, a jego
stan psychiczny nie pogorszy się przez ten czas.
Potem jednak zaczęły się
zajęcia i już nie miał czasu rozmyślać nad głupotami. Ostatecznie jakoś przeżył
do ostatniego wykładu o piętnastej i gdy godzinę później wraz z ludźmi z roku
opuszczał salę, jego obawy były już nieco przytłumione. No bo co złego może się
stać? Sasuke z nim pojedzie i będzie musiał sobie jakoś radzić wśród jego
bliskich. Może się nawzajem nie pozabijają? Może po drodze w ziemię uderzy
wielki meteoryt i do przyjęcia w ogóle nie dojdzie, bo cała ludzkość wyginie?
Pobożne życzenia.
Gdy wsiedli do auta, na wargach
Sasuke błąkał się ten sam wredny uśmieszek, który Naruto zdążył już doskonale
poznać. Uruchomił silnik i wyjechał z parkingu, raz po raz zerkając na
towarzysza.
– Wykrztuś to z siebie –
powiedział w końcu Sasuke zrezygnowanym tonem. – Co chcesz powiedzieć?
– Nie jedziesz tam, żeby mi
narobić obciachu przy rodzinie, prawda?
– No nie wiem, nie wiem… –
zastanowił się teatralnie Sasuke.
– Uchiha, ostrzegam cię! Jeżeli
narobisz mi wiochy…!
– To mnie przerobisz na
paprykarz, dobrze, zrozumiałem! Uspokój się, bo ci żyłka pęknie, kochanie.
– Nie mów tak do mnie!
– Będę mówił, jak mi się
podoba!
Zmierzyli się spojrzeniami,
jednak Naruto zaraz odwrócił wzrok, żeby patrzeć na drogę. Musiał się skupić,
żeby nie walnąć kogoś w tylni zderzak. Z Sasuke u boku nie było to łatwe,
Uchiha irytował go samą swoją obecnością.
Po jakichś czterdziestu
minutach wydostali się z zakorkowanego o tej porze miasta i została im jeszcze
nieco ponad godzina drogi do rodzinnej miejscowości Naruto. Uzumaki włączył
wcześniej radio, więc ciszę zakłócała muzyka. Sasuke patrzył przez okno, nic
nie mówił.
– Nie miałeś żadnych planów na
ten weekend? – odezwał się Naruto, kiedy milczenie między nimi zaczęło go
denerwować.
– Nie – odpowiedział Sasuke,
przenosząc spojrzenie z widoku za oknem na niego.
– Ja w weekendy zawsze
imprezuję!
– Przecież teraz też jedziemy
na imprezę… – zaśmiał się Sasuke, na co Naruto prychnął.
– Moich rodziców, też mi
impreza! Chyba nigdy nie byłeś na dobrym melanżu!
Sasuke wzruszył ramionami,
uśmiechając się pod nosem. Naruto za cholerę nie mógł rozgryźć tego faceta,
Uchiha był… no dziwny był! Te jego uśmieszki doprowadzały Naruto do nerwicy.
Podejrzewał, że każdy z tych dziwnych uśmieszków miał inne znaczenie – jedne
były dobre, inne złe. Jedne zwiastowały coś miłego, inne apokalipsę.
Rozgryzienie tego szyfru zajęłoby prawdopodobnie całe lata!
– O której dojedziemy? – spytał
Sasuke, a Naruto zerknął na zegarek.
– Jeszcze dobre pół godziny –
odpowiedział. – A co, już się stęskniłeś za moją matką?
– Tak, dokładnie dlatego pytam.
Mam dość telefonów, chciałbym z nią porozmawiać na żywo…
– Sam się w to władowałeś, ja
robiłem wszystko, żeby cię odwieść od tego pomysłu, ale nie słuchałeś! Nie mów
mi teraz, że nie ostrzegałem!
Uchiha znów się dziwnie
uśmiechnął.
– Cóż, byłem gotów na pewne
niedogodności, związane z moim planem…
– Dupek –warknął Naruto. –
Przysięgam, że jeżeli coś odwalisz, to nie wrócisz żywy! Rany, proszę, nie
wiem, co się kłębi w tej twojej głowie, ale nic nie odwalaj, dobra? Dogadajmy
się, zrobię, co chcesz, tylko nie odwalaj!
– Hn… – mruknął Sasuke. –
Zastanowię się nad tym.
– Sasuke…
– Spokojnie, kochanie, wszystko
będzie dobrze.
Naruto w to szczerze wątpił,
ale nie miał jak się wycofać. Teraz było już za późno i wszystko znajdowało się
w rękach Sasuke, który znów miał na twarzy ten swój firmowy, wredny uśmieszek.
Naruto nie udało się "rzucić" Sasuke. Biedak, został skazany na prawie trzy dni niepewności, co takiego knuje Sasuke. Na bank coś odwali i Naruto nie powinien się łudzić.
OdpowiedzUsuńW ogóle nikt nie wierzy Naruto. Nawet randomowe dziewczyny z uczelni. Świat przeciwko niemu. Ludzie i rodzina wokół Naruto już zaakceptowali fakt, że jest gejem i jego chłopakiem jest Sasuke, mimo że Naruto wciąż temu zaprzecza (choć o tym geju to nie wiem jak to jest). Musi Naruto grać po prostu swoją rolę, którą przymusowo mu dali. Może teraz będzie kręcił nosem, ale jeszcze przekona się co do Uchihy :D
W ogóle przyjemnie się czyta to opowiadanie. Idealne na odpoczynek i na poprawę humoru. Aż muszę się niekiedy powstrzymywać przed zbyt głośnym śmianiem :D
Duuużo weny
A i najlepszy fragment w tej części:
Usuń"To proszę, po prostu bądź mniej Uzumaki, a bardziej Namikaze, dobrze?
– Sam bądź bardziej Namikaze! – zawołała mama. – Oj, chyba nie zrobię wam tej kolacji!
– To skręcimy po drodze na Maca…
– Co? Ja wam dam jeść to świństwo! A tylko przyjedź napchany tym sztucznym gówn…"
O, to cieszę się, że jednak wywołuje śmiech. Bałam się, że tylko mnie śmieszy 😅.
UsuńSasuke nie jest łatwo rzucić 🙃😆
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńco za no... jak tak Kushnia możesz dogadujesz się za plecami syna to... czyżby naprawdę Sasuś chciał się zbliżyć do Naruto...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia