niedziela, 22 sierpnia 2021

5. Tak źle to jeszcze nie było

Przepisałam wszystko, co miałam w zeszycie i oczywiście, tekst się rozciągnął, bo a to coś dodałam, a to ujęłam, więc wygląda na to, że będzie jeszcze jeden rozdział :-). Który muszę napisać, mam tylko jakieś drobne scenki zapisane.

Bardzo byłoby mi miło, gdybyście napisali, co sądzicie o rozdziale i całym opowiadaniu :-).

Zapraszam:

*

            Przy stole wylądowali obok Menmy i Karin, a jakże, chociaż Naruto i tak cieszył się, że daleko od ciotki Mito. Staruszka była starsza od węgla i o tyle, o ile uwielbiała matkę Naruto, to jego i ojca nienawidziła. Uważała, że „jej Kushince” powinien się trafić lepszy mężczyzna, najlepiej jakiś wojskowy, jak jej nieżyjący już mąż, a nie ktoś z rodziny Namikaze. Ciotka znała dziadka Namikaze z młodości i – delikatnie rzecz ujmując – nie lubiła go.

Chłopak Karin, o którym wspominała mama, był raczej normalnym kolesiem. Jasne, długie włosy nosił rozpuszczone, ubrany był w fioletową koszulę. Kuzynka Naruto też miała na sobie fiolet, konkretnie fioletową sukienkę, ale o kilka tonów jaśniejszą. Zupełnie ignorowała swojego chłopaka, tylko śliniła się do Sasuke, gapiąc się na niego, jakby nigdy w życiu nie widziała mężczyzny.

Menma miał z całej sytuacji niezły ubaw.

- Hahaha, nigdy nie myślałem, że wolisz fiuty! – zawołał do Naruto, waląc go po plecach, aż ten o mało nie zarył nosem w talerz z zupą. – Nie mogę! Jak chodziliśmy razem na laski to też się za kolesiami rozglądałeś?! – ryczał.

Naruto udawał, że go nie słyszy i jadł zupę łyżka za łyżką. Karin westchnęła.

- Co ty widzisz w tym naszym blondasku, co? –zwróciła się do Sasuke, jednocześnie wypinając biust. – Takie to fajtłapowate… przygłupie…

- Karin! – oburzył się zaraz Naruto.

- No co, to nie ja zjadłam ślimaka dla zakładu!

- Ano tak, to Naruto go zeżarł! – wykrzyknął Menma. – Ale to było obrzydliwe!

- To był zakład! – zaczął się bronić Naruto, kiedy wszyscy dookoła, łącznie z Sasuke, zaczęli się śmiać. – Z tobą w dodatku, Menma!

- Ale w zakładzie nie było mowy o tym, że masz go potem wyrzygać! Na buty sora Ebisu!

- Bo ten ślimak był obrzydliwy – burknął sobie Naruto pod nosem, ale zagłuszyły go śmiechy. Sasuke pod stołem ujął jego rękę i delikatnie ją ścisnął. Naruto odetchnął.

- Albo jak zjadłeś moje kredki w przedszkolu! – przypomniała sobie nagle Karin. – Twoja mama potem opowiadała, że miałeś tęczowe sranie!

- Dzieciakiem byłem! Miałem pięć lat!

- W ogóle Naruto to miał jakiś problem z gryzieniem wszystkiego i połykaniem – wtrąciła się do ich rozmowy matka Karin, wychylając się ku nim ze swojego miejsca, co oznaczało, że cały czas podsłuchiwała ich rozmowę. – Kamień czy nie kamień, robak nie robak, wszystko zaraz do gęby pchał!

- Nieprawda!

- Prawda, prawda – powiedziała ciotka, patrząc na Naruto. – Nie pamiętasz, jak cię matka wiozła na pogotowie, bo sobie łyknąłeś rozpuszczalnika?

- Okazało się ostatecznie, że to nie był rozpuszczalnik – powiedział Naruto do Sasuke, który spojrzał na niego zdumiony.

- Ale mógł być! Same kłopoty były z tobą.

- Ciekawy świata byłem! – odwarknął Naruto. – Poza tym ciocia chyba nie pamięta, jak Karin podpaliła sobie włosy?!

- To ty mi je podpaliłeś – powiedziała Karin, na co Naruto zmarszczył brwi. – Ty trzymałeś zapalniczkę.

- Nawet papierosa nie potrafiłaś normalnie podpalić, wsadziłaś te swoje rude kłaki prosto w ogień! – powiedział rozdrażniony Naruto. Wcale jej tych włosów nie podpalił, po prostu trzymał zapaloną zapalniczkę, a Karin, z papierosem w ustach, pochyliła się nad ogniem. Mieli wtedy po dziewięć lat, schowali się za stodołą gospodarstwa rodziców Karin i pierwszy raz próbowali papierosów. – Mieliśmy jednego fajka, rąbniętego od twojego ojca, a ty go zmarnowałaś, bo zaczęłaś się drzeć, że się palisz! I lanie przez ciebie dostaliśmy!

- Mogliście stodołę podpalić! – wtrąciła się znów ciotka Mariko. – Już nie lamentuj, jakbyś miał do wychowania takie małe diabły… Ale chyba ty nie musisz się tym przejmować, chociaż… - ciocia zawahała się. – A planujecie dzieci?

Naruto o mało się nie utopił łyżką zupy. Zaczął kaszleć, łzy stanęły mu w oczach i Sasuke musiał go poklepać po plecach, żeby mógł złapać oddech. Kiedy już się w końcu opanował, spojrzał wściekle na ciotkę. Jej szare oczy wpatrywały się w niego z ciekawością, rude włosy, sięgające do jej policzków, miała ułożone w lekkie fale.

- Jakie dzieci?

- No dzieci, takie małe i wrzeszczące, są przecież teraz różne opcje, adopcje, albo te, surykatki…

- Surogatki – poprawił ją uprzejmie Sasuke.

-… tyle macie opcji. Coś planujecie?

- Ciociu… - zaczął rozeźlony Naruto, ale Sasuke mu przerwał.

- Owszem, najlepiej czwórkę. Ale dopiero po ślubie – powiedział. Naruto spojrzał na niego jak na wariata.

- Ś… ś… - zająknął się, poruszając ustami, jak ryba wyjęta z wody.

- Ślubie, kochanie. Może po studiach? – zapytał go Sasuke o zdanie, a Naruto wytrzeszczył na niego oczy. Kątem oka zobaczył, jak mama, siedząca z tatą pośrodku stołu, wstaje z miejsca i domyślił się, że będzie podawała drugie danie.

- Idę pomóc mamie! – odpowiedział, zerwał się z krzesła i podążył za rodzicielką, aby uciec jak najdalej.

Tak jak przypuszczał, mama poszła do kuchni po kolejne danie. Zaoferował pomoc i po chwili nosił na stół pełne półmiski pieczonych ziemniaków, następnie talerze mięsa i misy z sałatkami. W międzyczasie, kiedy wchodził do salonu, obserwował Sasuke, ale ten pogrążony był w jakiejś rozmowie z ciotką Mariko. Miał tylko nadzieję, że nie rozmawiali o ślubie i dzieciach. Tak się cały czas bał, że Sasuke nie da sobie rady z jego głupawą rodziną, a okazało się, że ten drań się do nich przystosował. W ogóle, Naruto mógł się tego spodziewać, że wariat do wariata pasuje i Sasuke będzie się czuł u niego w domu jak ryba w wodzie. Karin i jej matka zdawały się być nim całkowicie zauroczone.

Gdy wrócił za stół, wszyscy jedli. Chłopak Karin napychał sobie policzki ziemniakami, przez co wyglądał jak chomik. Sasuke jadł powoli, dokładnie krojąc wszystko, co miał na talerzu, jakby był chirurgiem podczas operacji. Naruto nałożył sobie na talerz po trochu wszystkiego.

- W ogóle pamiętacie, jak Naruto bawił się w strażaka?! – zagadnął nagle Menma. Nóż Naruto zgrzytnłą po talerzu, a chłopak wyobraził sobie, że to gardło kuzyna.

- Nie, nie pamiętamy – odpowiedział Menmie. – Żadne z nas tego nie pamięta, bo mieliśmy po dwa lata! Znasz to tylko z opowieści rodziców!

- Ale to dobre opowieści!

- Weź się udław swoim kotletem!

- Na czym polegała zabawa w strażaka? – zainteresował się Sasuke, patrząc to na Naruto, to na Menmę. Karin zachichotała wrednie.

- Jak Naruto był mały i chciało mu się siku, to ściągał gacie, biegał po podwórku i sikał gdzie popadnie. I krzyczał przy tym, że będzie strażakiem, bo ma sikawkę.

Uchiha parsknął śmiechem.

- Sama mi zazdrościłaś, że mam sikawkę, a ty nie! Nawet się poryczałaś przez to! – przypomniał jej Naruto.

- Ja chyba byłem najnormalniejszy z naszej trójki – powiedział refleksyjnie Menma. Naruto prychnął.

- Ty byłeś skarżypytą! To ty poleciałeś do wujka, że palimy papierosy!

- Nieprawda! Ja pobiegłem po pomoc, jak się Karin zaczęła palić.

- Jasne! – parsknął Naruto. – A ja jestem baletnicą!

- Zdrowie szczęśliwej pary! – zawołał nagle Jiraiya, wznosząc kieliszek. Wszyscy spojrzeli w jego stronę.

Jiraiya siedział na drugim końcu złączonych stołów, przez co był dość daleko od nich, na całe szczęście, bo jeszcze jego wspominek by tu brakowało. Naprzeciw niego siedziała ciotka Mito, obserwując wszystkich zmrużonymi oczami. Naruto czym prędzej złapał za butelkę i polał wszystkim dookoła siebie.

- Zdrowie rodziców! – zawołał, wtórując chrzestnemu. – Sto lat, sto lat! – zaintonował, a rodzinka natychmiast podjęła piosenkę.

Po odśpiewaniu krótkiego sto lat wszyscy wypili i wrócili do jedzenia. Naruto marzył tylko o tym, aby przyjęcie już się skończyło. Miał dość wyciągania tych wszystkich historii, które jego rodzina wałkowała w każde święta i tym podobne. Był żywym, nieposłusznym dzieckiem. Był za dzieciaka tak nienormalny, jak cała jego rodzina teraz, na szczęście on już z tego wyrósł, a teraz oni nie chcieli mu tego darować.

Po drugim daniu przyszedł czas na deser, więc i tym razem Naruto pomógł mamie przynieść z kuchni patery z ciastem. Rozmowy stały się luźniejsze, bo ilość wypitego alkoholu była większa. Karin, po kilku kieliszkach, miała różowe policzki. Jej chłopak obejmował ją ramieniem i coś tam jej mówił na ucho. Menma zżerał ciasto w tempie ekspresowym, a Naruto odetchnął z ulgą, że wszyscy w końcu dali mu święty spokój i zajęli się sobą.

Jego spokój nie trwał jednak długo, bo ciotka Mito, zwęszywszy, że nic się nie dzieje, wstała od stołu, zbliżyła się do nich i stanęła nad Menmą.

- Puść mnie tutaj, dzieciaku – powiedziała do niego. Menma nie dyskutował, tylko zabrał swój talerzyk i uciekł, a ku zgrozie Naruto, ciotka opadła na jego miejsce. Zgromił wiec kuzyna wzrokiem, bo ten usiadł na miejscu ciotki, a Jiraiya, uradowany, że ma kompana, zaraz polał mu kieliszek. Menma radośnie wyszczerzył zęby, zapewne ciesząc się, że nie będzie musiał znosić starej ciotki i napił się z Jiraiyą.

Ciotka Mito popatrzyła po nich wszystkich. W końcu jej spojrzenie zatrzymało się na chłopaku Karin.

- A ty coś za jeden? – zapytała go, na co Naruto miał ochotę zachichotać.

- To mój chłopak, ciociu! – wyjaśniła poirytowana Karin. Ciocia zmierzyła ją i jej chłopaka od stóp do głów.

- Taki wypłosz? – zdziwiła się teatralnie, co spowodowało, że Naruto parsknął na widok miny kuzynki, ale zaraz udał, że kaszle. To ściągnęło spojrzenie ciotki na niego i Sasuke.

- A ten drugi, wysoki i przystojny, to kto? – zapytała, oglądając Sasuke jak jakiś eksponat.

- To Sasuke, ciociu. Przyjechał ze mną – odpowiedział Naruto. Ciotka jeszcze raz zmierzyła Uchihę spojrzeniem. Jej ciemne oczy rozbłysły, co nie wróżyło niczego dobrego.

- No, to jest mężczyzna. Kochana Kushinka coś tam o tobie wspominała przez telefon. W wojsku byłeś? – zwróciła się bezpośrednio do Sasuke. Ten pokręcił głową.

- Niestety nie, proszę pani, ale od dziecka trenuję ju-jitsu – odpowiedział nad wyraz uprzejmie. Naruto obrzucił go krótkim spojrzeniem. Wiedział, że Sasuke ma czasem jakieś tam treningi po zajęciach na uczelni, ale nie orientował sięga bardzo, co i jak. Słabo znał Sasuke, właściwie, dopiero teraz go poznawał i to na własne nieszczęście, od tej zwariowanej strony.

- Doskonale! – ucieszyła się ciotka. – Mężczyzna musi umieć takie rzeczy, nie to, co ten nasz…

Naruto skwasił się, kiedy ciotka znów się do niego przyczepiła.

-…niezdara taka! Jak kiedyś był u mnie na wakacjach jako smarkacz, jeszcze wtedy ledwo do stołu dorastał…. – Naruto pomyślał, że wolałby umrzeć, niż jeszcze raz usłyszeć historię, którą rozpoczęła ciotka. Mito nie było co przerywać, bo to by tylko kobietę rozsierdziło. – Poszedł się pobawić na łące. Jeden kamień! Jeden kamień leżał na tej łące, a on się o niego potknął! Jeden kamień i bach, prosto w krowi placek się wypieprzył!

Naruto przymknął powieki, oddychając głęboko. Śmiech Karin i rechot ciotki dzwoniły mu w uszach. Sasuke słuchał Mito z uwagą, przytakując jej. Zdrajca.

- A jaki wrócił zapłakany, że śmierdzi – kontynuowała rozbawiona cioteczka, klepiąc Sasuke po udzie. – Jak jakiś skunks walił!

- Dzięki ciociu – powiedział zgryźliwie Naruto. – Dzień bez tej opowieści dniem straconym.

- Oj, się trzeba uczyć na błędach, jak się ma dwie lewe nogi! – odparła do niego ciotka. Uśmiechnęła się do Sasuke. – Nie wiem, co ty w nim widzisz, ale coś chyba musisz, skoro tu siedzisz. Naruto, trzymaj się go, bo tacy mężczyźni na drzewach nie rosną! O, tyle ci stara ciotka powie!

Mito jeszcze raz poklepała Sasuke po udzie, wstała i odeszła, ponownie przegonić Menmę z miejsca. Naruto miał ochotę zapaść się pod ziemię.

- Kiedyś ich wszystkich pozabijam – powiedział cicho do samego siebie, złapał pełny kieliszek i wypił do dna. Potrzebował zdecydowanie więcej alkoholu, żeby przeżyć ten dzień.

- Tylko uprzedź, kiedy będzie ci potrzebne alibi – powiedział wesoło Sasuke i również przechylił swój kieliszek.

Naruto nie wspomniał więc, że mając na myśli „wszystkich” myślał też o Sasuke, bo ten wsiąknął w jego rodzinę jak woda w gąbkę. W ogóle Naruto podejrzewał, że tylko cudem nie stał się jakimś mordercą, który masowe wybijanie zaczął od własnej rodziny. Milimetry dzieliły go od szaleństwa, ale trzymał się dzielnie.

- Czy są jeszcze jakieś historie, których nie znam? – Sasuke zwrócił się do Karin, a Naruto tak szybko ku niemu przekręcił głowę, że aż mu coś strzeliło w karku.

- Nie prowokuj jej! – zawołał, ale oczywiście, nic to nie dało.

- Jasne! – odpowiedziała wesoło dziewczyna, zadowolona, że Sasuke na nią patrzy. Znów zaczęła wypinać cycki. Menma, który chwilę jeszcze zabawił z Jiraiyą po tym, jak Mito znów go przegoniła z krzesła, wrócił już na swoje miejsce obok Sasuke. – Z Naruto zawsze się coś działo!

- Na przykład jak mu głowa utknęła między metalowymi szczeblami od balustrady na balkonie! – wtrącił się Memna. – Trzeba było wycinać jeden słupek, bo nie można go było wyciągnąć!

- Albo jak… - zaczęła Karin, ale wtedy Naruto gwałtownie wstał od stołu.

- Wystarczy! Skończcie już ten festiwal! – zawołał, a wszyscy na niego spojrzeli, łącznie z rodzicami i resztą gości. Miał zamiar iść na górę i przyłączyć się do Miśka, który schował się przed tłumem gości, zapewne u Naruto w pokoju.

Poczuł rękę Sasuke na ramieniu, a po chwili chłopak ściągnął go na dół i Naruto oklapł na krzesło. Sasuke znów wziął go za rękę.

- Kiedyś mój brat – zaczął opowiadać – przykleił mi do lewej brwi plaster, wiecie, taki opatrunkowy. A potem go oderwał, razem ze wszystkimi włoskami. Przez niemal miesiąc chodziłem do szkoły z jedną brwią.

Naruto zaśmiał się mimo woli.

- Raz w święta widziałem w bajce, jak kreskówkowe postaci wieszają na choince prawdziwe świece i też tak zrobiłem. Od tej świeczki zapalił się łańcuch, a od niego cała choinka. Omal nie spaliłem domu… A całkiem niedawno wypieprzyłem się na elektrycznej hulajnodze i wybiłem sobie zęba. O, ten tutaj… - Sasuke uchylił usta i językiem zahaczył o ząb w dolnej szczęce. – Jest wstawiony.

- Ja z Kibą skakaliśmy z okna na drugim piętrze w akademiku. To po tej zabawie wtedy chodziłem z nogą w gipsie, a tamtemu idiocie nic się nie stało. Takie… zawody dla zabawy po pijaku sobie wymyśliliśmy – rzekł rozbawiony Naruto. Musiał przyznać, że Sasuke poprawił mu humor.

- Z kumplami podpaliliśmy belę słomy na polu za naszym domem – powiedział Menma, uśmiechając się głupkowato. – Zapaliło się wszystko dookoła, przyjechały cztery wozy strażackie. Ojciec miał ochotę naprawdę złoić mi wtedy skórę, a miałem piętnaście lat.

- Pamiętam to – westchnął Naruto. – Twoja mama opowiadała to mojej przez telefon.

- Wlałam babci do szklanki ze sztuczną szczęką butelkę atramentu – wyznała Karin, patrząc z uśmiechem na swojego chłopaka, który zachichotał. – Musiała ją wymienić, bo zęby zrobiły się czarne.

- To ty to zrobiłaś, wredna zołzo! – wykrzyknął oburzony Naruto. – A wszyscy myśleli, że to ja, babcia do śmierci tak uważała!

- Miałam się przyznać? – prychnęła Karin. Wszyscy zaśmiali się z jej słów.

- Napijmy się – zaproponował jej chłopak, łapiąc za butelkę. – Za dwie lewe nogi nas wszystkich!

- Za dwie lewe nogi – westchnął uśmiechnięty Naruto. Sasuke znów złapał go za rękę.


7 komentarzy:

  1. Nie ma to jak oświadczyć się przed całą rodziną swojemu "chłopakowi"
    Po tym rozdziale stwierdzam że wszyscy są nienormalni. Mnie nigdy takie pomysły do głowy nie wpadły. Byłam grzecznym dzieckiem. Aż szkoda że nie mogę podzielić się takimi historiami. Bycie grzecznym czasem nie popłaca :D Ale zawsze jest szansa na zrobienie czegoś nienormalnego.

    W jakim ładnym stylu Sasuke załagodził sytuację. Też mnie już zaczęło denerwować jak wszyscy znęcają się nad Naruto i opowiadają kolejne stare historie. Naruto miał prawo wkurzyć się na nich wszystkich i pójść do Miśka. Jednak Sasuke skutecznie go zatrzymał. Naruto coraz bardziej wkręca się w "związek". Jak szybko można przyzwyczaić się samemu do kłamstwa i przekształcić go w prawdę.
    Mieszanka Uzumakich i Sasuke to mieszanka niebezpieczna dla Naruto. Ale przynajmniej można było się pośmiać :D
    Duuużo weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, niektóre z tych historii są z mojego dzieciństwa/młodości bądź są nimi inspirowane, ale nie powiem które xD

      Usuń
    2. W sumie teraz mi się przypomniało, że jak miałam 2 lata to podpaliłam krzesło na balkonie u cioci. Jednak nie byłam taka grzeczna :D

      Usuń
  2. Naprawdę szkoda. Zmarnować taką szansę by się pozbyć Sasuke... Chętnie bym przeczytała hazardową akcje.
    Sasuke opanował Naruto, i jeszcze zaczął opowiadać swoje przeżycia.
    Misiek się wycwanił unikając rodzinki.
    Ciekawe czy Jiraiya podsuwałby Naruto książki "dydaktyczne"
    A tak co do poprzednich rozdziałów. Kushina to taka yaoistka tylko ma lepszy punkt widzenia. Aż zazdrościć można.
    I skoro napisałaś, że gdzieś tam mają kury to można je odwiedzić w opowiadaniu. Niedługo się dowiem czy faktycznie są. A i jeszcze szkoda, że Kiba był wspomniany w 1 rozdziale, a potem tak jakby go nie było - w sensie jak zaczeła się akcja z Uchihą. Lubie kibę i akcje z nim, więc fakt, że Naruto o nim wspomina jak najbardziej ubarwia opowiadanie. Co do rodzinki szkoda, że nie wrzuciłaś Nagato ;) , ale i tak piszesz zajebiście. I rozpieszczasz dodawając całe opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No faktycznie, zapomniałam o Nagato! Ale trudno, przepadło 🙃

      Usuń
  3. Hejeczka,
    cudownie, nic dziwnego wszyscy uczepili się Naruto i historyjek z jego przeszłości, że w końcu wybuchł... ale Sasuke to ładnie załagodził sytuację...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedny Naruto . Opowiadanie cudowne

    OdpowiedzUsuń