Przy stole wylądowali obok Menmy i
Karin, a jakże, chociaż Naruto i tak cieszył się, że daleko od ciotki Mito.
Staruszka była starsza od węgla i o tyle, o ile uwielbiała matkę Naruto, to
jego i ojca nienawidziła. Uważała, że „jej Kushince” powinien się trafić lepszy
mężczyzna, najlepiej jakiś wojskowy, jak jej nieżyjący już mąż, a nie ktoś z
rodziny Namikaze. Ciotka znała dziadka Namikaze z młodości i – delikatnie rzecz
ujmując – nie lubiła go.
Chłopak Karin, o którym
wspominała mama, był raczej normalnym kolesiem. Jasne, długie włosy nosił
rozpuszczone, ubrany był w fioletową koszulę. Kuzynka Naruto też miała na sobie
fiolet, konkretnie fioletową sukienkę, ale o kilka tonów jaśniejszą. Zupełnie
ignorowała swojego chłopaka, tylko śliniła się do Sasuke, gapiąc się na niego,
jakby nigdy w życiu nie widziała mężczyzny.
Menma miał z całej sytuacji niezły
ubaw.
- Hahaha, nigdy nie myślałem,
że wolisz fiuty! – zawołał do Naruto, waląc go po plecach, aż ten o mało nie
zarył nosem w talerz z zupą. – Nie mogę! Jak chodziliśmy razem na laski to też
się za kolesiami rozglądałeś?! – ryczał.
Naruto udawał, że go nie słyszy
i jadł zupę łyżka za łyżką. Karin westchnęła.
- Co ty widzisz w tym naszym
blondasku, co? –zwróciła się do Sasuke, jednocześnie wypinając biust. – Takie
to fajtłapowate… przygłupie…
- Karin! – oburzył się zaraz
Naruto.
- No co, to nie ja zjadłam
ślimaka dla zakładu!
- Ano tak, to Naruto go zeżarł!
– wykrzyknął Menma. – Ale to było obrzydliwe!
- To był zakład! – zaczął się
bronić Naruto, kiedy wszyscy dookoła, łącznie z Sasuke, zaczęli się śmiać. – Z
tobą w dodatku, Menma!
- Ale w zakładzie nie było mowy
o tym, że masz go potem wyrzygać! Na buty sora Ebisu!
- Bo ten ślimak był obrzydliwy
– burknął sobie Naruto pod nosem, ale zagłuszyły go śmiechy. Sasuke pod stołem
ujął jego rękę i delikatnie ją ścisnął. Naruto odetchnął.
- Albo jak zjadłeś moje kredki
w przedszkolu! – przypomniała sobie nagle Karin. – Twoja mama potem opowiadała,
że miałeś tęczowe sranie!
- Dzieciakiem byłem! Miałem
pięć lat!
- W ogóle Naruto to miał jakiś
problem z gryzieniem wszystkiego i połykaniem – wtrąciła się do ich rozmowy
matka Karin, wychylając się ku nim ze swojego miejsca, co oznaczało, że cały
czas podsłuchiwała ich rozmowę. – Kamień czy nie kamień, robak nie robak,
wszystko zaraz do gęby pchał!
- Nieprawda!
- Prawda, prawda – powiedziała
ciotka, patrząc na Naruto. – Nie pamiętasz, jak cię matka wiozła na pogotowie,
bo sobie łyknąłeś rozpuszczalnika?
- Okazało się ostatecznie, że
to nie był rozpuszczalnik – powiedział Naruto do Sasuke, który spojrzał na
niego zdumiony.
- Ale mógł być! Same kłopoty
były z tobą.
- Ciekawy świata byłem! –
odwarknął Naruto. – Poza tym ciocia chyba nie pamięta, jak Karin podpaliła
sobie włosy?!
- To ty mi je podpaliłeś –
powiedziała Karin, na co Naruto zmarszczył brwi. – Ty trzymałeś zapalniczkę.
- Nawet papierosa nie
potrafiłaś normalnie podpalić, wsadziłaś te swoje rude kłaki prosto w ogień! –
powiedział rozdrażniony Naruto. Wcale jej tych włosów nie podpalił, po prostu
trzymał zapaloną zapalniczkę, a Karin, z papierosem w ustach, pochyliła się nad
ogniem. Mieli wtedy po dziewięć lat, schowali się za stodołą gospodarstwa
rodziców Karin i pierwszy raz próbowali papierosów. – Mieliśmy jednego fajka,
rąbniętego od twojego ojca, a ty go zmarnowałaś, bo zaczęłaś się drzeć, że się
palisz! I lanie przez ciebie dostaliśmy!
- Mogliście stodołę podpalić! –
wtrąciła się znów ciotka Mariko. – Już nie lamentuj, jakbyś miał do wychowania
takie małe diabły… Ale chyba ty nie musisz się tym przejmować, chociaż… -
ciocia zawahała się. – A planujecie dzieci?
Naruto o mało się nie utopił
łyżką zupy. Zaczął kaszleć, łzy stanęły mu w oczach i Sasuke musiał go poklepać
po plecach, żeby mógł złapać oddech. Kiedy już się w końcu opanował, spojrzał
wściekle na ciotkę. Jej szare oczy wpatrywały się w niego z ciekawością, rude
włosy, sięgające do jej policzków, miała ułożone w lekkie fale.
- Jakie dzieci?
- No dzieci, takie małe i
wrzeszczące, są przecież teraz różne opcje, adopcje, albo te, surykatki…
- Surogatki – poprawił ją
uprzejmie Sasuke.
-… tyle macie opcji. Coś planujecie?
- Ciociu… - zaczął rozeźlony Naruto,
ale Sasuke mu przerwał.
- Owszem, najlepiej czwórkę. Ale
dopiero po ślubie – powiedział. Naruto spojrzał na niego jak na wariata.
- Ś… ś… - zająknął się, poruszając
ustami, jak ryba wyjęta z wody.
- Ślubie, kochanie. Może po
studiach? – zapytał go Sasuke o zdanie, a Naruto wytrzeszczył na niego oczy. Kątem
oka zobaczył, jak mama, siedząca z tatą pośrodku stołu, wstaje z miejsca i
domyślił się, że będzie podawała drugie danie.
- Idę pomóc mamie! –
odpowiedział, zerwał się z krzesła i podążył za rodzicielką, aby uciec jak
najdalej.
Tak jak przypuszczał, mama
poszła do kuchni po kolejne danie. Zaoferował pomoc i po chwili nosił na stół
pełne półmiski pieczonych ziemniaków, następnie talerze mięsa i misy z
sałatkami. W międzyczasie, kiedy wchodził do salonu, obserwował Sasuke, ale ten
pogrążony był w jakiejś rozmowie z ciotką Mariko. Miał tylko nadzieję, że nie
rozmawiali o ślubie i dzieciach. Tak się cały czas bał, że Sasuke nie da sobie
rady z jego głupawą rodziną, a okazało się, że ten drań się do nich przystosował.
W ogóle, Naruto mógł się tego spodziewać, że wariat do wariata pasuje i Sasuke będzie
się czuł u niego w domu jak ryba w wodzie. Karin i jej matka zdawały się być nim
całkowicie zauroczone.
Gdy wrócił za stół, wszyscy
jedli. Chłopak Karin napychał sobie policzki ziemniakami, przez co wyglądał jak
chomik. Sasuke jadł powoli, dokładnie krojąc wszystko, co miał na talerzu,
jakby był chirurgiem podczas operacji. Naruto nałożył sobie na talerz po trochu
wszystkiego.
- W ogóle pamiętacie, jak
Naruto bawił się w strażaka?! – zagadnął nagle Menma. Nóż Naruto zgrzytnłą po
talerzu, a chłopak wyobraził sobie, że to gardło kuzyna.
- Nie, nie pamiętamy – odpowiedział
Menmie. – Żadne z nas tego nie pamięta, bo mieliśmy po dwa lata! Znasz to tylko
z opowieści rodziców!
- Ale to dobre opowieści!
- Weź się udław swoim kotletem!
- Na czym polegała zabawa w
strażaka? – zainteresował się Sasuke, patrząc to na Naruto, to na Menmę. Karin zachichotała
wrednie.
- Jak Naruto był mały i chciało
mu się siku, to ściągał gacie, biegał po podwórku i sikał gdzie popadnie. I krzyczał
przy tym, że będzie strażakiem, bo ma sikawkę.
Uchiha parsknął śmiechem.
- Sama mi zazdrościłaś, że mam
sikawkę, a ty nie! Nawet się poryczałaś przez to! – przypomniał jej Naruto.
- Ja chyba byłem
najnormalniejszy z naszej trójki – powiedział refleksyjnie Menma. Naruto prychnął.
- Ty byłeś skarżypytą! To ty
poleciałeś do wujka, że palimy papierosy!
- Nieprawda! Ja pobiegłem po
pomoc, jak się Karin zaczęła palić.
- Jasne! – parsknął Naruto. – A
ja jestem baletnicą!
- Zdrowie szczęśliwej pary! –
zawołał nagle Jiraiya, wznosząc kieliszek. Wszyscy spojrzeli w jego stronę.
Jiraiya siedział na drugim
końcu złączonych stołów, przez co był dość daleko od nich, na całe szczęście,
bo jeszcze jego wspominek by tu brakowało. Naprzeciw niego siedziała ciotka
Mito, obserwując wszystkich zmrużonymi oczami. Naruto czym prędzej złapał za
butelkę i polał wszystkim dookoła siebie.
- Zdrowie rodziców! – zawołał,
wtórując chrzestnemu. – Sto lat, sto lat! – zaintonował, a rodzinka natychmiast
podjęła piosenkę.
Po odśpiewaniu krótkiego sto
lat wszyscy wypili i wrócili do jedzenia. Naruto marzył tylko o tym, aby
przyjęcie już się skończyło. Miał dość wyciągania tych wszystkich historii,
które jego rodzina wałkowała w każde święta i tym podobne. Był żywym,
nieposłusznym dzieckiem. Był za dzieciaka tak nienormalny, jak cała jego
rodzina teraz, na szczęście on już z tego wyrósł, a teraz oni nie chcieli mu
tego darować.
Po drugim daniu przyszedł czas
na deser, więc i tym razem Naruto pomógł mamie przynieść z kuchni patery z ciastem.
Rozmowy stały się luźniejsze, bo ilość wypitego alkoholu była większa. Karin,
po kilku kieliszkach, miała różowe policzki. Jej chłopak obejmował ją ramieniem
i coś tam jej mówił na ucho. Menma zżerał ciasto w tempie ekspresowym, a Naruto
odetchnął z ulgą, że wszyscy w końcu dali mu święty spokój i zajęli się sobą.
Jego spokój nie trwał jednak długo,
bo ciotka Mito, zwęszywszy, że nic się nie dzieje, wstała od stołu, zbliżyła
się do nich i stanęła nad Menmą.
- Puść mnie tutaj, dzieciaku –
powiedziała do niego. Menma nie dyskutował, tylko zabrał swój talerzyk i
uciekł, a ku zgrozie Naruto, ciotka opadła na jego miejsce. Zgromił wiec kuzyna
wzrokiem, bo ten usiadł na miejscu ciotki, a Jiraiya, uradowany, że ma kompana,
zaraz polał mu kieliszek. Menma radośnie wyszczerzył zęby, zapewne ciesząc się,
że nie będzie musiał znosić starej ciotki i napił się z Jiraiyą.
Ciotka Mito popatrzyła po nich
wszystkich. W końcu jej spojrzenie zatrzymało się na chłopaku Karin.
- A ty coś za jeden? – zapytała
go, na co Naruto miał ochotę zachichotać.
- To mój chłopak, ciociu! –
wyjaśniła poirytowana Karin. Ciocia zmierzyła ją i jej chłopaka od stóp do
głów.
- Taki wypłosz? – zdziwiła się
teatralnie, co spowodowało, że Naruto parsknął na widok miny kuzynki, ale zaraz
udał, że kaszle. To ściągnęło spojrzenie ciotki na niego i Sasuke.
- A ten drugi, wysoki i
przystojny, to kto? – zapytała, oglądając Sasuke jak jakiś eksponat.
- To Sasuke, ciociu. Przyjechał
ze mną – odpowiedział Naruto. Ciotka jeszcze raz zmierzyła Uchihę spojrzeniem. Jej
ciemne oczy rozbłysły, co nie wróżyło niczego dobrego.
- No, to jest mężczyzna. Kochana
Kushinka coś tam o tobie wspominała przez telefon. W wojsku byłeś? – zwróciła się
bezpośrednio do Sasuke. Ten pokręcił głową.
- Niestety nie, proszę pani,
ale od dziecka trenuję ju-jitsu – odpowiedział nad wyraz uprzejmie. Naruto obrzucił
go krótkim spojrzeniem. Wiedział, że Sasuke ma czasem jakieś tam treningi po
zajęciach na uczelni, ale nie orientował sięga bardzo, co i jak. Słabo znał
Sasuke, właściwie, dopiero teraz go poznawał i to na własne nieszczęście, od
tej zwariowanej strony.
- Doskonale! – ucieszyła się
ciotka. – Mężczyzna musi umieć takie rzeczy, nie to, co ten nasz…
Naruto skwasił się, kiedy
ciotka znów się do niego przyczepiła.
-…niezdara taka! Jak kiedyś był
u mnie na wakacjach jako smarkacz, jeszcze wtedy ledwo do stołu dorastał…. –
Naruto pomyślał, że wolałby umrzeć, niż jeszcze raz usłyszeć historię, którą
rozpoczęła ciotka. Mito nie było co przerywać, bo to by tylko kobietę
rozsierdziło. – Poszedł się pobawić na łące. Jeden kamień! Jeden kamień leżał
na tej łące, a on się o niego potknął! Jeden kamień i bach, prosto w krowi
placek się wypieprzył!
Naruto przymknął powieki, oddychając
głęboko. Śmiech Karin i rechot ciotki dzwoniły mu w uszach. Sasuke słuchał Mito
z uwagą, przytakując jej. Zdrajca.
- A jaki wrócił zapłakany, że
śmierdzi – kontynuowała rozbawiona cioteczka, klepiąc Sasuke po udzie. – Jak jakiś
skunks walił!
- Dzięki ciociu – powiedział zgryźliwie
Naruto. – Dzień bez tej opowieści dniem straconym.
- Oj, się trzeba uczyć na
błędach, jak się ma dwie lewe nogi! – odparła do niego ciotka. Uśmiechnęła się
do Sasuke. – Nie wiem, co ty w nim widzisz, ale coś chyba musisz, skoro tu
siedzisz. Naruto, trzymaj się go, bo tacy mężczyźni na drzewach nie rosną! O,
tyle ci stara ciotka powie!
Mito jeszcze raz poklepała
Sasuke po udzie, wstała i odeszła, ponownie przegonić Menmę z miejsca. Naruto miał
ochotę zapaść się pod ziemię.
- Kiedyś ich wszystkich
pozabijam – powiedział cicho do samego siebie, złapał pełny kieliszek i wypił
do dna. Potrzebował zdecydowanie więcej alkoholu, żeby przeżyć ten dzień.
- Tylko uprzedź, kiedy będzie
ci potrzebne alibi – powiedział wesoło Sasuke i również przechylił swój
kieliszek.
Naruto nie wspomniał więc, że mając
na myśli „wszystkich” myślał też o Sasuke, bo ten wsiąknął w jego rodzinę jak
woda w gąbkę. W ogóle Naruto podejrzewał, że tylko cudem nie stał się jakimś
mordercą, który masowe wybijanie zaczął od własnej rodziny. Milimetry dzieliły
go od szaleństwa, ale trzymał się dzielnie.
- Czy są jeszcze jakieś
historie, których nie znam? – Sasuke zwrócił się do Karin, a Naruto tak szybko
ku niemu przekręcił głowę, że aż mu coś strzeliło w karku.
- Nie prowokuj jej! – zawołał,
ale oczywiście, nic to nie dało.
- Jasne! – odpowiedziała wesoło
dziewczyna, zadowolona, że Sasuke na nią patrzy. Znów zaczęła wypinać cycki. Menma,
który chwilę jeszcze zabawił z Jiraiyą po tym, jak Mito znów go przegoniła z
krzesła, wrócił już na swoje miejsce obok Sasuke. – Z Naruto zawsze się coś
działo!
- Na przykład jak mu głowa utknęła
między metalowymi szczeblami od balustrady na balkonie! – wtrącił się Memna. –
Trzeba było wycinać jeden słupek, bo nie można go było wyciągnąć!
- Albo jak… - zaczęła Karin,
ale wtedy Naruto gwałtownie wstał od stołu.
- Wystarczy! Skończcie już ten festiwal! – zawołał, a wszyscy na niego spojrzeli, łącznie z rodzicami i resztą gości. Miał zamiar iść na górę i przyłączyć się do Miśka, który schował się przed tłumem gości, zapewne u Naruto w pokoju.
Poczuł rękę Sasuke na ramieniu, a po chwili chłopak ściągnął go na dół i
Naruto oklapł na krzesło. Sasuke znów wziął go za rękę.
- Kiedyś mój brat – zaczął opowiadać
– przykleił mi do lewej brwi plaster, wiecie, taki opatrunkowy. A potem go
oderwał, razem ze wszystkimi włoskami. Przez niemal miesiąc chodziłem do szkoły
z jedną brwią.
Naruto zaśmiał się mimo woli.
- Raz w święta widziałem w
bajce, jak kreskówkowe postaci wieszają na choince prawdziwe świece i też tak zrobiłem.
Od tej świeczki zapalił się łańcuch, a od niego cała choinka. Omal nie spaliłem
domu… A całkiem niedawno wypieprzyłem się na elektrycznej hulajnodze i wybiłem
sobie zęba. O, ten tutaj… - Sasuke uchylił usta i językiem zahaczył o ząb w
dolnej szczęce. – Jest wstawiony.
- Ja z Kibą skakaliśmy z okna
na drugim piętrze w akademiku. To po tej zabawie wtedy chodziłem z nogą w
gipsie, a tamtemu idiocie nic się nie stało. Takie… zawody dla zabawy po pijaku
sobie wymyśliliśmy – rzekł rozbawiony Naruto. Musiał przyznać, że Sasuke
poprawił mu humor.
- Z kumplami podpaliliśmy belę
słomy na polu za naszym domem – powiedział Menma, uśmiechając się głupkowato. –
Zapaliło się wszystko dookoła, przyjechały cztery wozy strażackie. Ojciec miał
ochotę naprawdę złoić mi wtedy skórę, a miałem piętnaście lat.
- Pamiętam to – westchnął Naruto.
– Twoja mama opowiadała to mojej przez telefon.
- Wlałam babci do szklanki ze
sztuczną szczęką butelkę atramentu – wyznała Karin, patrząc z uśmiechem na
swojego chłopaka, który zachichotał. – Musiała ją wymienić, bo zęby zrobiły się
czarne.
- To ty to zrobiłaś, wredna
zołzo! – wykrzyknął oburzony Naruto. – A wszyscy myśleli, że to ja, babcia do
śmierci tak uważała!
- Miałam się przyznać? –
prychnęła Karin. Wszyscy zaśmiali się z jej słów.
- Napijmy się – zaproponował jej
chłopak, łapiąc za butelkę. – Za dwie lewe nogi nas wszystkich!
- Za dwie lewe nogi – westchnął
uśmiechnięty Naruto. Sasuke znów złapał go za rękę.
Nie ma to jak oświadczyć się przed całą rodziną swojemu "chłopakowi"
OdpowiedzUsuńPo tym rozdziale stwierdzam że wszyscy są nienormalni. Mnie nigdy takie pomysły do głowy nie wpadły. Byłam grzecznym dzieckiem. Aż szkoda że nie mogę podzielić się takimi historiami. Bycie grzecznym czasem nie popłaca :D Ale zawsze jest szansa na zrobienie czegoś nienormalnego.
W jakim ładnym stylu Sasuke załagodził sytuację. Też mnie już zaczęło denerwować jak wszyscy znęcają się nad Naruto i opowiadają kolejne stare historie. Naruto miał prawo wkurzyć się na nich wszystkich i pójść do Miśka. Jednak Sasuke skutecznie go zatrzymał. Naruto coraz bardziej wkręca się w "związek". Jak szybko można przyzwyczaić się samemu do kłamstwa i przekształcić go w prawdę.
Mieszanka Uzumakich i Sasuke to mieszanka niebezpieczna dla Naruto. Ale przynajmniej można było się pośmiać :D
Duuużo weny
Cóż, niektóre z tych historii są z mojego dzieciństwa/młodości bądź są nimi inspirowane, ale nie powiem które xD
UsuńW sumie teraz mi się przypomniało, że jak miałam 2 lata to podpaliłam krzesło na balkonie u cioci. Jednak nie byłam taka grzeczna :D
UsuńNaprawdę szkoda. Zmarnować taką szansę by się pozbyć Sasuke... Chętnie bym przeczytała hazardową akcje.
OdpowiedzUsuńSasuke opanował Naruto, i jeszcze zaczął opowiadać swoje przeżycia.
Misiek się wycwanił unikając rodzinki.
Ciekawe czy Jiraiya podsuwałby Naruto książki "dydaktyczne"
A tak co do poprzednich rozdziałów. Kushina to taka yaoistka tylko ma lepszy punkt widzenia. Aż zazdrościć można.
I skoro napisałaś, że gdzieś tam mają kury to można je odwiedzić w opowiadaniu. Niedługo się dowiem czy faktycznie są. A i jeszcze szkoda, że Kiba był wspomniany w 1 rozdziale, a potem tak jakby go nie było - w sensie jak zaczeła się akcja z Uchihą. Lubie kibę i akcje z nim, więc fakt, że Naruto o nim wspomina jak najbardziej ubarwia opowiadanie. Co do rodzinki szkoda, że nie wrzuciłaś Nagato ;) , ale i tak piszesz zajebiście. I rozpieszczasz dodawając całe opowiadanie.
No faktycznie, zapomniałam o Nagato! Ale trudno, przepadło 🙃
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńcudownie, nic dziwnego wszyscy uczepili się Naruto i historyjek z jego przeszłości, że w końcu wybuchł... ale Sasuke to ładnie załagodził sytuację...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Biedny Naruto . Opowiadanie cudowne
OdpowiedzUsuń