Hej! Dodaję rozdział, aby osłodzić Wam ostatni dzień wakacji!
Opowiadanie wyjdzie dłuższe, niż pierwotnie zakładałam :-) Zapraszam!
*
Naruto wyszedł spod prysznica,
przegarniając palcami mokre jeszcze włosy. Umówili się z Shikamaru, że spotkają
się w barze o osiemnastej. Naruto był lekko zmęczony po całym dniu pracy, ale
na myśl o imprezce wstępowała w niego nowa energia. Po tym, jak odstawił Sasuke
do pana Tazuny, sam rzucił się w wir pracy. Jak wasze było tyle do zrobienia,
kupę towaru do wniesienia i rozpakowania, tyle osób do ogarnięcia, tylu
pracowników, którym przydałaby się druga para rąk. Hotel nigdy nie stał w
miejscu, nigdy się nie zatrzymywał, goście przyjeżdżali i odjeżdżali i wszystko
musiało działać perfekcyjnie, aby każdy klient był zadowolony.
Naruto lubił pracować. Lubił
działać, lubił pomagać, ale też przyzwyczajony był, że może liczyć tylko na
siebie, że tylko sobie może zaufać, że ma tyle, na ile sam, własnymi rękami
zapracuje.
Zaczął grzebać w swojej torbie,
szukając jakichś nadających się na wieczór ciuchów. Wygrzebał granatowe,
opinające się na tyłku spodnie oraz białą, przewiewną, lnianą koszulę. Ledwo
zdążył to na siebie włożyć, drzwi pokoju otworzyły się gwałtownie, a w progu
stanął niezbyt zadowolony współlokator.
- Wiem, co usiłujesz zrobić! –
warknął od progu Sasuke.
Naruto obrócił się, by stanąć
przodem do Uchihy i uniósł jedną brew. Sasuke nie wyglądał już tak wspaniale
jak rano, długie do ramion włosy związał z tyłu, a część opadających kosmyków
przykleiła mu się do lekko spoconego czoła. Trzy górne guziki jego koszuli były
rozpięte, Naruto dostrzegł krople potu również na torsie.
Uśmiechnął się.
- Gorąco? – zapytał.
- Nie wkurwiaj mnie, dobrze!
Wiem, co usiłujesz zrobić! Wiem, że chcesz mnie stąd wykurzyć, specjalni dałeś
mi robotę w tym cholernym słońcu, żebym godzinami przycinał jakieś zasrane
żywopłoty albo przesadzał kwiatki! Ale wiesz co? Nie uda ci się! Nic nie
wskórasz, nie wywalisz mnie stąd!
Naruto splótł ręce na piersi.
Nie przypuszczał, że jego współlokator będzie miał taki charakterek. Z drugiej
jednak strony Sasuke nie wiedział, jaki on ma charakter, jak uparty potrafi być
i jak lubi stawiać na swoim. Nie wzruszał go los Uchihy, facet był pasożytem,
którego Naruto chciał się pozbyć.
Zacmokał.
- Sasuke, Sasuke, świat nie
kreci się wokół twojego pępka. Pan Tazuna potrzebował pomocy, a ty jesteś nowy,
nie dałbym ci odpowiedzialniejszej pracy na start. Spisz się w ogródku, to
dostaniesz lepsze zajęcie.
- Akurat, bo ci wierzę –
prychnął Sasuke, kierując się w stronę łazienki. – Idę pod prysznic, a ty
posprzątaj ten chlew! – wydarł się jeszcze, zanim zatrzasnął za sobą drzwi.
Naruto zaśmiał się, zadowolony,
że jego plan zdenerwowania współlokatora zbiera pierwsze żniwo. Nie miał
zamiaru ogarniać, skoro to także drażniło Sasuke. Nigdy nie miał ręki do
porządków, ale potrafił utrzymywać dyscyplinę i czystość, jeśli tego od niego
wymagano. Nauczono go tego, wpojono mu
to, niejeden raz za pomocą tęgiego lania.
Naruto nie zdzierżał Sasuke, bo
mężczyzna zabrał mu jego bezpieczną przestrzeń, wkradł się jak złodziej do jego
azylu i odebrał mu wolność, którą Naruto czuł zawsze, gdy tu był. Uzumaki nie
mógł pozwolić, żeby ciemnowłosy pasożyt tu został!
Zabrał portfel i kluczyki do
pokoju.
- Kochanie, wychodzę! –
zawołał.
- Spierdalaj! – dobiegło zza
drzwi łazienki.
*
Sasuke był wkurzony. Stał pod
strumieniem letniej wody, rozkoszując się prysznicem. Podczas pracy spocił się
jak świnia. Pan Tazuna najpierw oprowadził go po całym terenie hotelu,
pokazując różne miejsca, a potem kazał mu zając się żywopłotem. Było niemiłosiernie
gorąco, a on musiał przycinać wystające gałązki. Potem, po krótkiej przerwie, razem
z Tazuną przesadzali jakieś kwiaty. Sasuke spocił się przy tym jeszcze
bardziej, uwalił się ziemią i ogólnie, był zły, że reszta grupy pracuje w
klimatyzowanym hotelu, a on musi się męczyć w upale.
Westchnął. Współlokator gdzieś
wyszedł, ale Sasuke miał to w dupie. Im rzadziej widział tego kretyna tym
lepiej. Wiedział, że zniesie wszystko, co blondyn mu zgotuje. Potrzebował tego
pokoju, nie miał kasy na wynajęcie mieszkania czy zamieszkanie w motelu. Musiał
oszczędzać, jeśli chciał iść w październiku na studia. Miał cel, aby teraz, w
czasie wakacji zarobić tyle, by się potem jakoś utrzymać. Planował dalej
pracować, ale nie wiedział, jaką później znajdzie pracę, czy będzie go stać na
wszystkie opłaty. Nigdy w całym swoim życiu nie musiał myśleć o pieniądzach,
zastanawiać się, czy na coś będzie go stać czy nie. Ojciec miał mnóstwo kasy i
nie interesował się, ile i na co Sasuke wydaje, o ile ten był posłuszny. Ojciec
kazał, Sasuke wykonywał i wtedy miał nieograniczony dostęp do pieniędzy. Grał przy
ludziach przykładnego syna, poważnego studenta, idealnego narzeczonego, a wtedy
ojciec nie zwracał na niego uwagi i nie ograniczał mu funduszy.
Spłukał z siebie żel, rękami
ściągnął wodę z włosów i wyszedł spod prysznica. Wytarł się dokładnie, a
następnie okręcił biodra ręcznikiem i wyszedł z dusznej, zaparowanej łazienki.
Naruto wyszedł, zostawiając po sobie istny chlew, na widok którego Sasuke
jedynie z dezaprobatą pokręcił głową. Uzumaki nie potrafił utrzymać porządku,
jego rzeczy walały się dosłownie wszędzie.
Podszedł do swojej walizki, ale
nim zdążył sięgnąć z niej cokolwiek, usłyszał pukanie do drzwi. Zdziwiony,
poprawił ręcznik wokół bioder i poszedł otworzyć.
Zdziwił się jeszcze bardziej,
kiedy w progu pokoju, zamiast którejś z dziewczyn, zobaczył nieznajomego,
siwowłosego, wysokiego starszego mężczyznę. Facet uśmiechnął się na widok
Sasuke.
- Dzień dobry! Pan Sasuke, jak
przypuszczam? – zapytał mężczyzna, wyciągając rękę. Sasuke, nieco zdezorientowany,
że facet go zna, uścisnął jego dłoń.
- Tak – potwierdził niepewnie.
- Jiraiya – przedstawił się
mężczyzna, potrząsając jego dłonią. Sasuke słyszał dziś już kilka razy to imię,
więc od razu zorientował się, że to jego szef. – Naruto nie ma? – zapytał
Jiraiya, wchodząc głębiej do pokoju. Sasuke usunął mu się z drogi,
przytrzymując ręcznik.
- Nie, wyszedł – odpowiedział.
Czuł się głupio, że półnagi otworzył swojemu szefowi. Nie spodziewał się takiej
wizytacji, sprawdzania prywatnego pokoju.
- Cały Naruto, ale liczyłem, że
jeszcze go złapię, nim wybędzie na miasto. No cóż, trudno. – Jiraiya uśmiechnął
się do niego. – Jak pierwszy dzień pracy? – zagadnął uprzejmie. Sasuke wzruszył
ramionami. Jeszcze nigdy w całym swoim życiu nie znajdował się tak
roznegliżowany przy obcym mężczyźnie i nieco go to wyprowadziło z równowagi.
- Dobrze, dziękuję – skłamał. Nie
miał zamiaru skarżyć się na Uzumakiego, wiedział, że poradzi sobie sam z
wrednym koordynatorem.
- To dobrze. No cóż, powiedz
mojemu chrześniakowi, że go szukałem i żeby jutro do mnie wpadł. Do zobaczenia.
- Tak, do zobaczenia… Dziękuję…
Jiraiya opuścił pokój, a Sasuke
zamknął za nim drzwi i odetchnął głośno.
- No kurwa mać! – powiedział do
siebie głośno. Jiraiya nazwał Naruto swoim chrześniakiem! Jego wredny,
nienormalny, robiący chlew z pokoju współlokator był spokrewniony z
właścicielem tego hotelu! To dlatego Naruto tak się panoszył! Dlatego właśnie
uważał, że wszystko mu się należy i pomiatał Sasuke! Dlatego cały czas
podkreślał, że ten pokój jest tylko jego, że nikt nie ma prawa tu mieszkać
razem z nim, chociaż wszyscy inni mieszkali dwójkami i nie narzekali. – Ja to
mam zawsze szczęście, cholera! – warknął jeszcze do siebie.
Taka była prawda, zawsze miał
pod górkę. Ze wszystkich miejsc w tym budynku musiał akurat dostać to w pokoju
Uzumakiego.
Wkurzony na wszystko dookoła
ubrał się w dresy i zaczął szykować sobie jakiś obiad z tego, co miał w lodówce.
Sakura nakarmiła go praktycznie na cały dzień, dlatego teraz przygotował sobie
zaledwie jajecznicę. Miał też plany na popołudnie, chciał wyjść w końcu na
miasto, zwiedzić najbliższą okolicę, zobaczyć co gdzie jest. Nigdy nie był w
Konosze, pochodził z drugiego końca kraju. Nowe miejsce ciekawiło go.
*
- Ależ byłem głodny! – zawołał Naruto,
a następnie ugryzł duży kawałek gorącej jeszcze pizzy. Syknął i szybko napił
się chłodnego piwa. Shikamaru przyglądał mu się pobłażliwą miną.
- Nie dziwię ci się, jadłeś coś
w ogóle dziś? – zapytał. Naruto zaśmiał się.
- Tak, śniadanie. A potem na
szybko coś tam przegryzłem, jak przechodziłem przez kuchnię. Nie miałem czasu,
zanim porozdzielałem zadania i zanim sam się ogarnąłem, to już mi się prawie
czas skończył!
- Ta… I jakbyś nie latał cały
dzień i nie kombinował, jak się pozbyć Sasuke z pokoju, to może miałbyś czas
zjeść – zauważył zgryźliwie Shikamaru.
- Ranny, dalej jesteś zły o
tego pantofla? – zapytał rozbawiony Naruto. – Nie wiedziałem, że jesteś taki
obrażalski?
Shikamaru wywrócił oczami, również
sięgając po kawałek pizzy. Siedzieli w niewielkiej knajpie przy deptaku, w
ogrodzie pod wielką, kolorową parasolką. Zamówili pizzę na pół i po piwie.
Naruto uwielbiał lato, to była
jego pora roku. Ciepło, piasek, morze, nowi ludzie, imprezy – to był jego
żywioł. Marzył, aby zamieszkać w Konosze, żeby zostać tu już na zawsze. Niestety,
musiał dokończyć ostatni rok studiów, bo bez tego nie mógłby zacząć w hotelu
pracy na jakimś wyższym stanowisku. Jiraiya chciał, aby Naruto dokończył
edukację.
- A jak ci w ogóle idzie to
pozbywanie się Uchihy? – zainteresował się Nara, używając do jedzenia pizzy
noża i widelca, choć Naruto nie miał pojęcia, po co, bo przecież rękami było
wygodniej.
- Powolutku do celu – odparł dumny
z siebie.
- To w twoim przypadku można
coś powolutku?
- Tak. Bo to taka sytuacja, że
nic na siłę, wszystko młotkiem – odrzekł żartobliwie Uzumaki. Shikamaru parsknął
i pokręcił głową.
- Gdzie potem chcesz iść na tą
imprezę? – zapytał przyjaciel, zerkając na zegarek. Było jeszcze wcześnie,
Naruto nie miał ze sobą zegarka, nie chciało mu się wyciągać telefonu, ale
podejrzewał, że pewnie jest coś około dziewiętnastej trzydzieści.
- W Octopusie jest dziś impreza
na powitanie lata. Bee wpuści nas bez biletów. W sumie możemy też napisać do
innych, czy chcą iść – mówiąc to, od razu wyciągnął telefon i wszedł na grupę,
którą utworzyli w zeszłe wakacje. Szybko wyklikał info o dzisiejszej imprezie. Kiba
odpisał niemal natychmiast, że oczywiście on też idzie, a po nim posypały się
odpowiedzi reszty paczki. Jedni chcieli iść, inni nie mogli. Ostatecznie umówili
się niewielkim gronem, że za godzinę spotkają się przy wejściu na dyskotekę.
Kiedy skończył pisanie, a z
jego talerza zniknął ostatni kawałek pizzy, spojrzał na Shikamaru. Przyjaciel przyglądał
mu się z jedną uniesioną brwią.
- Co? – zapytał Naruto.
- Zamierzasz jak w tamtym roku
przeciągnąć nas po wszystkich imprezach w Konosze?
- Tak! Trzeba koniecznie
wykorzystać każdy dzień, wakacje są raz w roku!
Był zdania, że nie można
marnować nawet jednej minuty. Pragnął też przygód, pragnął się bawić i nie
martwić problemami. Nie widział powodu, ale którego miały się hamować.
Z Shikamaru wypili dwa piwa, tak
na rozruszanie i gadali o głupotach aż minęła prawie godzina. Potem zapłacili
rachunek i udali się w umówione miejsce.
Octopus Music Club był jedną z
największych dyskotek w Konosze. Ubiegłego lata Naruto był tu stałym bywalcem i
w tym roku nie zapowiadało się na żadne zmiany w tej kwestii. Uwielbiał tę
dudniącą w klubie muzykę i dzikie tłumy tańczących ludzi. Lubił dziewczyny w
krótkich spódniczkach i facetów z porozpinanymi koszulami. Klub był ogromny,
mieścił w środku trzy sale, a na każdej z nich Gray był inny typ muzyki. Killer
Bee był DJ-em w jednej z owych sal. Naruto znał się z nim bardzo dobrze, dzięki
czemu zawsze mógł wejść ze swoimi znajomymi za darmo.
Przed wejściem czekali na nich
Kiba z Hinatą, Ino i Gaara. Wszyscy byli ubrani jak na imprezę, Ino miała na
sobie krótką, czarną miniówkę i żółty, wiązany na szyi top, zaś Hinata
dżinsowe, postrzępione spodenki oraz fioletową bluzeczkę na ramiączka. Reszta
paczki nie przyszła, Sakura podobno źle się czuła, Shino nie lubił imprez, Neji
i Ten Ten mieli jakieś swoje plany na wieczór.
- Cześć! – zawołał Naruto,
widząc znajomych, a oni odpowiedzieli na jego powitanie. – Bee zaczyna grać od
dwudziestej pierwszej! Napiszę, by do nas wyszedł!
- Powiem ci, że czasem się
przydajesz – powiedziała do niego Ino, na co Naruto parsknął śmiechem.
- Ja zawsze się przydaję –
odpowiedział ze śmiechem, wystukując wiadomość do Bee. Przed wejściem było
jeszcze niewiele osób, większość zjawiała się po dwudziestej drugiej, ale oni
mieli być następnego dnia w pracy.
Wysłał sms-a i przyłączył się
do rozmowy.
Na Bee nie musieli dugo czekać.
Czarnoskóry DJ pojawił się po kilku minutach. Jak zawsze miał na sobie biała
koszulę i białe spodnie, włosy pomalowane na blond, a na czach przeciwsłoneczne
okulary. Najpierw przywitał się uściskiem z Naruto, a potem z jego znajomymi.
- Wchodźcie, wchodźcie moi goście!
– zawołał, starając się rymować. Dzięki niemu weszli bez płacenia za bilety. Ochrona
bez problemu przybiła im pieczątki na nadgarstkach, a ich ogarnęła ogłuszająca
muzyka i migoczące światła.
*
Sasuke obudziło łupnięcie. Było to ewidentne
łupnięcie w drzwi, jakby ktoś czymś w nie przywalił. Usiadł, przecierając zaspane
oczy. Przez chwilę nie wiedział nawet, gdzie jest, dookoła było ciemno, a
wydawało mu się, jakby spał zaledwie chwilę.
Potem usłyszał chichot. Wyraźny,
dziewczęcy śmiech, dochodzący z korytarza. A potem jakieś szepty i nastała
cisza.
Pokręcił głową, zerknął na
puste łóżko współlokatora a następnie na telefon, który pokazywał dwudziestą trzecią
pięćdziesiąt dwa. Uzumaki był idiotą, bo przecież obaj mieli na rano do pracy. Sasuke
zdążył przez całe popołudnie obejść centrum Konohy, zrobił zakupy, znalazł najbliższy
bankomat, nawet trochę pozwiedzał okolicę. I wrócił, a tamten kretyn jak wyszedł,
tak do tej pory go nie było.
Położył się ponownie, ale ledwo
zamknął oczy, znów usłyszał chichotanie. Spojrzał na drzwi, a wtedy w ciszy rozległ
się dźwięk grzebania kluczem w zamku, po czym drzwi pokoju otworzyły się, a do
środka wtargnęły dwie osoby splecione w namiętnym uścisku.
Jedną z osób był Naruto. Uzumaki
kopnął drzwi, a te zatrzasnęły się dość głośno, po czym przyparł do ściany
zanurzoną w jego objęciach, niską blondynkę, całując ją z zapałem. Dziewczę jęknęło
w zachwycie, zarzuciło ręce na szyję Uzumakiego i oddało namiętny pocałunek.
Sasuke w pierwszej chwili nie
zareagował. W świetle latarni, wpadającym przez okno, widział dokładnie co się
dzieje. Widział, jak ta para całuje się coraz zachłanniej, jednak w momencie,
kiedy Naruto wsadził dziewczynie rękę pod bluzkę, ocknął się i odchrząknął
głośno, aby przerwać tę scenę.
Nikt nie zwrócił na niego
najmniejszej uwagi. Uzumaki dalej w najlepsze macał sobie cycki, a dziewczyna
jęczała zachwycona. Wkurwiony Sasuke złapał swoją poduszkę, wycelował i rzucił
nią w całującą się parę.
- No do cholery no! – wrzasnął przy
tym.
Poduszka walnęła Naruto w
głowę, a para odskoczyła od siebie jak rażona prądem. Dziewczyna odchrząknęła i
zaczęła poprawiać bluzkę; Uzumaki spojrzał na Sasuke, jakby go pierwszy raz w
życiu na oczy widział.
- Co ty odpierdalasz? – zapytał
zdziwiony.
- Co ja odpierdalam?! –
wykrzyknął Sasuke. – Co ty odpierdalasz?! Myślisz, że mam ochotę patrzeć i
słuchać, jak się migdalisz ze swoją laską?!
Naruto przewrócił oczami, a
potem, ponownie go ignorując, spojrzał na swoją dziewczynę. Sasuke był zbyt zszokowany,
by zrobić cokolwiek więcej, niż gapienie się.
- Sorki mała, zapomniałem, że
mam tu pasożyta. Chodź, odprowadzę cię…
Uzumaki otulił dziewczynę
ramieniem i wyszedł wraz z nią, nawet się nie oglądając, a Sasuke ponownie
został sam. Zza drzwi znów dobiegły go irytujące, dziewczęce chichoty.
Próbował się uspokoić, ale nie
było to łatwe, bo nawet fakt, że musi wstać po swoją poduszkę, niemal
doprowadził go do kurwicy. Jak ten Naruto śmiał się tak zachowywać?! Co on
sobie wyobrażał?! Jakim prawem sprowadzał sobie panienki do ich wspólnego pokoju?!
Opanowanie się zajęło mu
chwilę. Wracając z poduszką do łóżka napił się wody, aby nieco ochłonąć. Chciał
się wyspać do pracy, a ten debil wciąż go budził!
Pół godzinny później słyszał, jak Naruto wrócił, ale udawał, że śpi. Postanowił, że następnego dnia pójdzie do Shizune i zapyta, czy jest jakakolwiek możliwość przekwaterowania go do innego pokoju.
Podoba mi się, że Sasuke pokazał troszkę pazurki <3 Bardzo dobrze, niech młody walczy! I mega wczuwam się w klimat, jest tak niesamowity, taki wakacyjny vibe!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak rzadko dodajesz rozdziały. Raz na miesiąc to za mało bo naprawdę chce się czytać więcej ;(
OdpowiedzUsuńChciałabym dodawać częściej, ale niestety nie mam tyle czasu na pisanie.
UsuńOstatnio z siostrą zebrało nam się na wspominki i obgadałyśmy wzdłuż i w szerz jakie zajebiste były twoje opowiadania. Podczas fazy na yaoi czytałyśmy dużo szajsu i twój blog był jedynym quality miejscem xD
OdpowiedzUsuńOdkopałyśmy link myśląc że już dawno porzuciłaś bloga i nic się tu nie dzieję a tu proszę, nowe opowiadania i dalej lecą updaty <3 będzie czytane ^^
Pewnie nawet nie wiesz jak duży wpływ miał na nas twój blog i jak często - pomimo lat nie czytania - porównywałyśmy twoją twórczość do innych rzeczy n które akurat miałyśmy zajawkę.
Chcę żebyś wiedziała że twój blog ma specjalne miejscem w naszych serduszkach :3
Ojej, cieszę się bardzo! To naprawdę miłe usłyszeć, że ktoś tak lubi moje opowiadania 😀 cieszę się, że wrociłyście i mam nadzieję, że dalej będzie Wam się podobało 😀❤️
UsuńHej, kiedy można spodziewać się nowego rozdziału? ;)
OdpowiedzUsuń-Adaś
O tak. Coraz ciekawiej. Chce się czytać więcej i więcej. Jak ja ci życzę czasu na pisanie, to nie masz pojęcia. Wszystko mi się w tym rozdziale podobało. Będę sobie snuć teorie, jak to dalej się potoczy, czekając na twoją wersję wydarzeń.
OdpowiedzUsuńChciałam tylko wyrazić swój szok i zdziwienie tym, że znowu publikujesz. Jak dzień i noc ma specjalne miejsce w moim serduszku i lubie do niego czasem wrócić i wow! nowe opowiadania. Już dawno niestety przeszła moja faza na yaoi, ale tutaj to całkiem inny wymiar i mega lubię twoją twórczość, więc totalnie nadrobię to co do tej pory się pojawiło. Miłość<3
OdpowiedzUsuńTyle lat, a ja wciąż tutaj wracam przynajmniej raz w miesiącu, żeby poczytać stare publikacje i czekam z niecierpliwością na kolejne :)
OdpowiedzUsuń