Zapraszam na nowy rozdział!
*
Sasuke siedział na łóżku
Sakury, w jednej ręce trzymając talerz, na którym były dwa pierogi, jeden
krokiet i jeden pulpet w sosie, zaś w drugiej widelec. Sakura kończyła
nakładanie identycznej porcji dla Hinaty, a Ino chyba była bardzo głodna, bo
już swoją pałaszowała aż jej się uszy trzęsły.
Dziewczyny zabrały go na górę,
do ich pokoju i tak jak obiecały, poczęstowały jedzeniem. Ciężko mu było
odmówić, w końcu darmowe żarcie to zawsze darmowe żarcie.
- Sasuke, jedz – zachęciła go
różowowłosa, jednocześnie podając talerz siedzącej obok Sasuke Hinacie.
- Dziękuję – odpowiedziała
ciemnowłosa. Sakura nałożyła także sobie i usiadła naprzeciw niego, obok Ino.
Pokój dziewczyn był identyczny
jak ten, w którym on mieszkał, tyle że był stanowczo czystszy. Sasuke już
zaczynał zazdrościć dziewczynom, że mają siebie nawzajem za współlokatorki, a
on miał... Nawet nie chciał wspominać. Ukroił sobie kawałek pulpeta, włożył go
do ust, przeżuł i połknął.
Sakura gapiła się na niego tak,
że niemal mu ten obiad nie stanął w gardle.
- Um... e... smaczne –
powiedział, bo dziewczyna chyba czekała na opinię.
- Cieszę się! – odpowiedziała
Haruno, uśmiechając się do niego szeroko. Jej policzki lekko poróżowiały, na co
Ino przewróciła oczami. Sasuke miał ochotę westchnąć, ale się powstrzymał.
Większość kobiet reagowała na niego właśnie w ten sposób, a przecież nie dawał
im żadnych sygnałów, wręcz przeciwnie, robił wszystko, aby płeć piękna trzymała
się od niego daleka. Zazwyczaj był niemiły, sarkastyczny czy wredny. Zazwyczaj,
bo teraz starał się jak mógł, aby takim nie być, bo potrzebował tej pracy i nie
chciał podpadać ludziom, którzy tu pracowali, nawet sobom na takim samym
stanowisku jak on. Zdawał sobie sprawę, że jeżeli ktoś jeszcze poza jego
paskudnym współlokatorem pójdzie do tej całej Shizune czy innej osoby z
administracji, to w końcu pomyślą, że to z nim coś jest nie tak.
- Tak właściwie, Sasuke, to w
którym pokoju mieszkasz? – zapytała nagle Ino.
- Numer siedem – odpowiedział,
na co wszystkie trzy dziewczyny spojrzały na niego jakoś dziwie.
- Mieszkasz w szczęśliwej
siódemce? – zdziwiła się Sakura, gapiąc się na niego jakby mu wyrosła druga
głowa.
- Ta... - mruknął niemrawo. – A
to takie dziwne?
Ino zaśmiała się.
- Dziwne, że Naruto zgodził się
na współlokatora – rzekła między jednym kęsem krokieta a drugim.
- Chyba nikt go nie pytał o
zdanie, bo od rana biega i usiłuje mnie wykwaterować – odpowiedział, na co
dziewczyny zaśmiały się.
- Naruto nie lubi z nikim
dzielić pokoju – powiedziała cicho Hinata. Wyglądała na lekko speszoną, gdy o
tym mówiła. – Pewnie się przyzwyczai jak dłużej pomieszkacie.
Na
jej słowa Ino i Sakura parsknęły w swoje talerze.
- Jasne – zakpiła Ino. – Już to
widzę, jak się przyzwyczaja. Prędzej piekło zamarznie niż Naruto odda komuś
szczęśliwą siódemkę.
- Szczęśliwa siódemka... -
powtórzył Sasuke. – Dlaczego tak się nazywa ten pokój?
Dziewczyny wymieniły między
sobą spojrzenia.
- Bo to bardzo szczęśliwy
numerek – odpowiedziała zagadkowo Ino.
*
Naruto czekał na swoją grupę
przed wejściem do małej sali bankietowej. Pierwszy zjawił się Shikamaru, ale
chyba z lenistwa, bo zaraz po przyjściu usiadł na podłodze w korytarzu i
zapatrzył się w sufit. Przyjaciel miał ogólnie wyjebane na pracę, ale Naruto
wcale to nie przeszkadzało. Shikamaru już taki był, że niczym się za bardzo nie
przejmował i właśnie tę cechę blondyn w nim najbardziej lubił. Nara nie
przejmował się ludźmi dookoła, rozumiał, że Naruto też czasem ma na coś
wyjebane, że nie lubi być poważny, zwłaszcza w pracy, gdzie wszyscy byli tacy
nadęci.
- Jesteśmy za wcześnie –
westchnął Uzumaki, siadając na podłodze obok Shikamaru. W tym konkretnym
miejscu w hotelu nie powinno być żadnych gości, mała sala bankietowa była
otwierana zazwyczaj na nieduże przyjęcia, no i była już trochę przestarzała.
Hotel miał nowocześniejsze pomieszczenia, a tę salkę wynajmowano na jakieś
konferencje czy inne tego typu bzdury.
Przyjaciel spojrzał na niego.
- Nie powiedziałeś, na którą
trzeba wrócić... - zauważył rozsądnie.
- Dlatego, cholera, wszyscy
poszli na pół godziny, tylko nie ja! Sam siebie wrobiłem! – zirytował się
Naruto.
Shikamaru zaśmiał się,
przymykając oczy. Przyjaciel oparł się wygodniej, wyciągnął przed siebie nogi i
odetchnął. Wyglądał jakby miał wakacje, a nie przerwę w pracy, nawet uniform
nie psuł tego wrażenia.
- Zrobili sobie przerwę na
obiad – rzekł. – Zasłużyli.
- A właściwie to czemu nie
jesteś z chłopakami? – zaciekawił się Uzumaki.
- Byli za głośno – odparł Nara,
przeciągając się. – Tu jest spokojniej...
- Ze mną jest spokojniej? –
zdziwił się Naruto, patrząc na szatyna z uniesioną brwią. – Od kiedy?
- Od dziś. A tak właściwie
czemu ty od rana latasz po hotelu jak kot z pęcherzem, co? – zapytał Shikamaru.
– Coś z tym nowym nie tak?
- Wszystko jest z nim nie tak,
ale nie martw się, długo tu nie będzie pracował – odpowiedział Naruto, machając
ręką w niedbałym geście. Sasuke był problemem, ale nie takim, z którym by sobie
nie poradził. – Idziemy na imprezę wieczorem? Póki Temari nie ma?
- „Póki Temari nie ma..."
– powtórzył po nim Shikamaru, przedrzeźniając go. – A jak Temari jest, to co?
- To sztywniak z ciebie, bo
siedzisz pod jej pantoflem! – odparł Uzumaki złośliwie. – Chodź na imprezę,
wyluzuj trochę, stary, nie masz pięćdziesięciu lat!
- Jak chcesz... - westchnął
Nara, a Naruto uśmiechnął się, wiedząc, że w języku Shikamaru to zgoda z
ogromnym entuzjazmem.
- Idealnie! – zawołał uradowany
blondyn . – A teraz porozmawiajmy o rzeczach bardzo ważnych! Wspólnie
zastanówmy się, jaka jest najgorsza, najbardziej przerąbana praca w naszym
hotelu...
Shikamaru podrapał się po
brodzie.
- A bo ja wiem... Nie wiem...
- A czego nienawidzisz robić? –
zapytał Naruto.
- Wszystkiego – odparł od razu
Shikamaru. Naruto zaśmiał się serdecznnie.
- Rany, serio pytam! Czego tak
naprawdę, naprawdę mocno nie lubisz robić w tym hotelu?
- Boże, jak ty się na coś
uprzesz... - westchnął Shikamaru cierpiętniczo. – Nienawidzę... pracować na
barze. Kiedyś mi się klient tam zrzygał. I nienawidzę wszelkich prac na świeżym
powietrzu, pracować latem w tym słońcu to koszmar...
- Racja! – wykrzyknął Naruto,
zrywając się na równe nogi. Wspaniały pomysł zaświtał w jego głowie. –
Shikamaru, jesteś genialny! Wracam za dziesięć minut, zajmij na chwilę czymś
wszystkich!
I rzucił się biegiem w stronę
korytarza, gnając jak na złamanie karku. Wiedział, że załatwienie sprawy długo
nie potrwa i że zdąży wrócić nim wszyscy się zbiorą. A przynajmniej miał
nadzieję, że zdąży!
*
Sasuke był najedzony, jakby
odwiedzał babcię, czyli bardzo. Wracał na miejsce zbiórki razem z dziewczynami,
które paplały między sobą. Ino i Sakura próbowały podpuścić Hinnatę, aby
opowiedziała coś więcej o Kibie, ale dziewczyna była chyba zbyt speszona, by im
się zwierzyć.
Gdy dotarli na miejsce, zastali
tam siedzącego na podłodze Shikamaru oraz towarzyszących mu Kibę i Shino.
Hinata natychmiast zbliżyła się do swojego chłopaka; para ucałowała się
delikatnie.
- A gdzie jest Naruto? –
zapytała Ino, splatając ręce na piersiach.
- Jestem! – usłyszeli za
plecami. Gdy się obejrzeli, zobaczyli idącego korytarzem Naruto. Uzumaki niósł
coś, zapewne jakieś ubranie, zapakowane w nieprzezroczysty pokrowiec jak na
garnitury. Na jego twarzy widniał cwany uśmieszek. Sasuke zmarszczył nos, bo
wydawało mu się, że blondyn, kiedy stanął przed całą grupą, szczególnie często
zerkał akurat na niego. – Chodźcie do środka, rozdzielimy zadania!
Naruto zabrał całą grupę z
powrotem do małej salki bankietowej, odłożył trzymane przez siebie tajemnicze
ubranie na jeden ze stolików, a potem wyciągnął kieszeni jakąś kartkę i
długopis. Sasuke stanął z boku, niedaleko Hinaty. Dziewczyna trzymała się za
rękę z Kibą i jak zawsze uśmiechała dobrodusznie.
Uzumaki zaczął rozdzielać
zadania, zaznaczając coś na kartce, ale Sasuke za bardzo nie słuchał, kto co
będzie robił. Interesowało go, jakie zadanie on sam dostanie, inni go nie
obchodzili.
Zauważył jednak, że Kiba i
Shino zareagowali sporym entuzjazmem, kiedy usłyszeli, że będą pomagać przy
wnoszeniu bagaży gości. Zdziwiło go to, bo przecież nie była to lekka praca,
raczej ciężka, nikt nie lubił dźwigać.
Jego zdumienie chyba odbiło się
na twarzy, bo Hinata wychyliła się ku niemu.
- Taka praca daje najlepsze
napiwki – szepnęła dziewczyna, gdy jej chłopak przybił piątkę ze swoim
przyjacielem. – Goście zawsze dają kasę za wniesienie walizek.
Później, kiedy wszyscy poznali
swoje zajęcia i zaczęli się rozchodzić, Sasuke poczuł zaniepokojenie. Hinata
miała pomóc w pralni, z czego chyba się ucieszyła, Ino i Sakura dostały jakieś
zadanie nad basenem, Shikamaru coś tam w recepcji.
Wszyscy sobie poszli i Sasuke
został z Naruto sam. Uzumaki spojrzał wtedy na niego i znów uśmiechnął się w
ten cwaniacki sposób. Uchiha miał wątpliwości co do dobrych intencji swojego
nienormalnego współlokatora. Nie wierzył w ten uśmiech jak z reklamy.
- Proszę, to dla ciebie – rzekł
blondyn, biorąc do ręki pokrowiec z tajemniczym ubraniem w środku i podając go
Sasuke. Uchiha złapał za wieszak i podniósł go w górę. Dopiero co dostał nowy
uniform, nie miał pojęcia, do czego mu kolejny.
- Co to jest? – zapytał.
- Twój nowy uniform –
odpowiedział Uzumaki jakby to było oczywiste. – Na jakiś czas, póki nie znajdę
ci innego zajęcia.
- Dlaczego nie mogę być w tym,
w czym jestem? – dopytywał Sasuke. Nikt inny nie musiał się przebierać, nikt
inny nie dostał nowego ubrania.
- Och, do pracy, którą dla
ciebie mam, potrzebne jest ubranie ochronne – odrzekł Uzumaki wesoło. Sasuke zmarszczył
brwi, pełen złych przeczuć złapał szybko za suwak od pokrowca i rozsunął go.
Zobaczył zielone, robocze
ogrodniczki z dużą ilością kieszeni oraz flanelową, jasną koszulę na guziki.
Jeszcze bardziej zdezorientowany, spojrzał na Naruto.
- Co to ma być?! – zapytał z
irytacją.
- Ubranie, już mówiłem. Chodź,
przedstawię ci twojego przełożonego.
Nie czekając na jakąkolwiek
odpowiedź, Naruto ruszył szybkim krokiem w stronę drzwi. Sasuke, niezadowolony
i wkurzony, ruszył za nim i na korytarzu zrównał się z Uzumakim.
- O co ci chodzi?! – warknął w
stronę blondyna. Nie było osobą, którą można pomiatać i nie podobało mu się,
jak koordynator z nim postępuje. Wkurzało go, że blondyn nic mu nie tłumaczy,
że mu rozkazuje.
Naruto spojrzał na niego
zdziwiony.
- Mi? O nic – dopowiedział
Naruto niczym niewiniątko.
- Jasne, o nic – zakpił z niego
Saskuke. – O nic urządzasz taki cyrk!
Uzumaki zaśmiał się ponownie.
- Przyjechałeś do pracy,
będziesz pracował. Chyba że wolisz, żebym zgłosił Shizune, że rezygnujesz...
- Zapomnij! – warknął Sasuke
agresywnie, co u Naruto po raz kolejny wywołało jedynie śmiech.
- No to chodź, bo nie mamy
całego dnia – odpowiedział i przyspieszył.
Sasuke już nie dyskutował, tyko
podążył za blondynem, który opuścił hotel i ruszył jedną ze ścieżek między
kortami do gry w tenisa. Minęli budynek administracji, wokół którego kręcili
się różni pracownicy, aż dotarli w miejsce, o którym Uchiha nawet nie wiedział.
Była to jakaś mała, murowana
budka, coś w rodzaju kantorka na sprzęty ogrodowe. Naruto zatrzymał się przed
wejściem i rozejrzał.
- Panie Tazuna! – zawołał
głośno.
- Tu jestem – usłyszeli
zachrypnięty męski głos.
Zza budki wyszedł starszy
mężczyzna ubrany w identyczne ogrodniczki jak te, które otrzymał Sasuke oraz
zwykły, biały podkoszulek. Wyglądał na lekko wczorajszego, miał czerwone
policzki, kilkudniowy, siwy zarost, podkrążone oczy – ogólnie, nie robił
najlepszego wrażenia.
- Dzień dobry, panie Tazuna! –
ucieszył się Naruto na jego widok i mocno uścisnął wyciągniętą dłoń mężczyzny.
– Przyprowadziłem panu pracownika do pomocy!
- Nareszcie! – zagrzmiał
mężczyzna, wyciągając rękę także w stronę Sasuke. Ten uścisnął ją,
przedstawiając się, na co tamten szorstko skinął głową. – Idź chłopcze się
przebierz, taki odstawiony nie będziesz pracował!
Tazuna wskazał mu budkę z
narzędziami, a Sasuke, dalej oniemiały i wkurzony, wszedł do środka. Wewnątrz
było pełno sprzętu ogrodowego, wszędzie stały czy leżały rozmaite grabie,
łopaty, nożyce i piły do żywopłotów, a na regałach jakieś nawozy i inne takie.
W rogu pomieszczenia urządzone było coś w stylu kącika socjalnego, była tam
lodówka, stolik i taboret, a w jedynym oknie wisiały staromodne firanki.
Sasuke ściągnął z siebie
koszulę i spodnie, a potem wydobył z pokrowca swój nowy strój. Niemal szlag go
trafił, gdy ujrzał, że na plecach nowej koszuli, obok logo hotelu, widnieje
napis PRACOWNIK SPRZĄTANIA ZIELENI. Wiedział, że Uzumaki zrobił to specjalnie,
że chciał, aby Sasuke się wkurzył, że ma być sprzątaczem.
Przebrał się, ignorując fakt,
że nowe ciuchy są nieco za duże i jest w nich gorąco. Podwinął nogawki
zielonych ogrodniczek, poprawił obciachowe szelki i wyszedł z budki.
Na zewnątrz pan Tazuna i Naruto
rozmawiali w najlepsze, śmiejąc się, przerwali jednak, gdy do nich dołączył.
Naruto spojrzał na niego i zaśmiał się, mierząc go od stóp do głów.
- No, no! – zawołał blondyn. –
Widzę, że w nowym uniformie ci do twarzy! W takim razie zostawiam was, bo mam
dużo pracy. Sasuke, pan Tazuna powie ci, co masz robić.
Blondyn
jeszcze raz uścisnął rękę pana Tazuny, uśmiechnął się niewinnie do Sasuke, po
czym odszedł, a starszy mężczyzna zatarł ręce.
- Chodź, oprowadzę cię i pokażę
ci, co dziś jest do roboty! – rzekł wesoło, ale Sasuke wcale nie było do
śmiechu.
Sasuś będzie pielił grządki 😆❤️ Uwielbiam
OdpowiedzUsuńTego pewnie jeszcze nigdy nie robił 😀
UsuńCzy tylko mi jest teraz smutno? Jejku, bardzo wczuwam się w sytuację Sasuke... Uciekasz z domu, idziesz do pracy, musisz mieć na podstawowe potrzeby, starasz się poradzić sobie sam, a tu jakiś palant dosłownie chce cię wywalić z jakiegoś samolubnego powodu...
OdpowiedzUsuńTak, Sasuke ma tu ciężko. I tak, Naruto to palant ❤️
UsuńPodobno nieszczęścia chodzą trójkami. To możliwe, że jeszcze jakiś cios spadnie na Sasuke. Kolejny fajny rozdział, tylko czemu taki krótki?
OdpowiedzUsuńMam niewiele czasu na pisanie, więc piszę krótsze rozdziały. W założeniu miałam dzięki temu je szybciej publikować, ale wychodzi jak zawsze 😀
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, och Sasuś nie poddawaj się, Naruś odpuści w końcu, ale ciekawe jak by wyglądało gdyby któryś z chłopaków miał zamieszkać z nim w pokoju czy też tak by się zachowywał...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia