Udało mi się zakończyć to opowiadanie, więc wrzucam rozdział :-)
Pytacie często, czy wrócę - a ja nigdy nigdzie sobie nie poszłam :-) A tak na serio, to zwyczajnie nie mam już tyle czasu co kiedyś i już raczej nie będę go miała. Pisanie to moje hobby i nie zrezygnuję z niego. W takich sytuacjach jak teraz - jestem chora i siedzę w domu na antybiotyku - będę pisała. Jakieś wolne wieczory pewnie też znajdę, ale do pisania na taką skalę, jak to było kiedyś, nie wrócę na pewno. Co jakiś czas coś będzie się pojawiało. Nowe rozdziały pozaczynanych opowiadań albo też jakieś nowe teksty. Nie będą to jednak częste publikacje. Bloga nie skasuje nigdy, wszystko, co tu jest, zawsze będzie i będzie można do tego wrócić :-)
A teraz zapraszam na ostatni rozdział Świątecznego Sasuke:
*
To nacisk na pęcherz obudził go
rano… a właściwie w południe. Sasuke przeciągnął się, ziewając, a potem
spojrzał w bok. Na jego twarz wpełzł uśmiech.
Naruto leżał na poduszce obok,
jego blond włosy były w kompletnym nieładzie, usta miał rozchylone i kuszące
jak zawsze, był zupełnie nagi i po prostu wspaniały. Sasuke mógłby tak na niego
patrzeć godzinami.
Uchiha był zadowolony. Nie miał
pojęcia, dokąd to zmierzało, ale nie chciał się wycofywać. Naruto był tu z nim
w jego mieszkaniu, Sasuke myślał, że to się nigdy nie zdarzy. A jednak. Miał go
tu, w swoim łóżku. To była najlepsza rzecz, jaka przydarzyła mu się od lat.
Gdziekolwiek miałoby to ich zaprowadzić, chciał w to brnąć. Chyba już nie
umiałby żyć bez Uzumakiego, nie po tej nocy, nie po tamtej nocy w remizie.
Kiedy był młodszy, wszystko było prostsze. Wydawało mu się, że szybko o Naruto
zapomni i przez jakiś czas faktycznie tak było – nowe znajomości, uczelnia,
imprezy, praca… Zatracił się w tym i na chwilę zapomniał. Później jednak, kiedy
to zachłyśnięcie się minęło, myśli o Naruto wracały jak nieznośna mucha. Coraz
częściej w samotne wieczory myśl o byłym chłopaku wracała do niego, nie dając
zasnąć. Przypominały mu się wspólne chwile, pocałunki i noce. Wspólne marzenia
i plany. Szczęście, jakie wtedy czuł, miłość, którą tak bezsensownie odrzucił…
Potrząsnął głową, nie chcąc do
tego wracać. Pęcherz był nieubłagany, więc wstał z łóżka i poszedł do łazienki.
Ponieważ Naruto dalej spał, postanowił wziąć prysznic.
Niemalże nigdy nie gościł
mężczyzn w swoim domu. Mało kogo tu wpuszczał, nie chcąc, by zakłócano jego
spokój. Nie chciał niespodziewanych gości, niepotrzebnych odwiedzin, namolnych
kochanków. Wszystko zmieniło się wczoraj, kiedy odwiedziła go ta właściwa
osoba. Gdy zobaczył Naruto za drzwiami, był w szoku. Nie spodziewał się tej
późnej wizyty, ale musiał przyznać, że okazała się onna być bardzo
satysfakcjonująca. Nie rozmawiali ze sobą za wiele, właściwie wcale. Sasuke nie
potrzebował słów, a i Naruto, zwykle wygadany, tym razem sobie odpuścił przemówienie.
Tęsknota za tym, co utracone, okazała się silniejsza.
Po kąpieli ubrał się w luźne,
dresowe spodnie i koszulkę i poszedł do kuchni, aby przygotować śniadanie, tak
jak to ostatnio zrobił Naruto, gdy Sasuke zasnął u niego na kanapie. Niewiele
miał w lodówce, na szczęście na proste jajka na bekonie składniki były. Gdyby
wiedział, że będzie miał gościa, przygotowałby się jakoś lepiej.
Ciche krzątanie zawiadomiło go,
że Naruto już się obudził. Uzumaki poszedł na chwilę do łazienki, a potem,
zapewne wiedziony zapachem, zajrzał do kuchni.
- Mmm – powiedział, stając tuż
za Sasuke i przez ramię zaglądając, co robi. – To dla mnie?
- Dla nas – odparł Sasuke,
zdzielając Uzumakiego po ręce, gdy ten wyciągnął dłoń, by zwędzić z patelni
kawałek bekonu. – Poparzysz się! Lepiej nalej nam kawy z dzbanka pod ekspresem!
- Dobra, dobra! – zaśmiał się
Naruto, nalewając kawy do dwóch przygotowanych wcześniej przez Sasuke kubków.
Potem Uzumaki usiadł na wysokim stołku przy wyspie pośrodku kuchni. – Muszę
powiedzieć, że ładne masz to mieszkanko – pochwalił blondyn, rozglądając się po
przestronnej kuchni. – Nie za duże dla jednej osoby?
- Powiedział ten, który ma dom
z ogrodem – odparował Sasuke, nakładając jedzenie na talerze. Jeden z nich
postawił przed Uzumakim, potem jeszcze wyciągnął kilka małych bułeczek z szafki.
– A przy okazji, jeśli już o twoim domu wspominamy… to czy w nim przypadkiem
wczoraj nie miała być impreza?
- I była! – odparł uradowany
Naruto, zgarniając do ust gorące jajka. Sasuke patrzył na to z lekkim
rozbawieniem i obrzydzeniem. – Zostawiłem klucze Shikamaru, powiedziałem mu,
żeby wszystkiego dopilnował i żeby niczego nie rozwalili… a sam wyruszyłem w
drogę!
- Hmm… - westchnął Sasuke,
przegryzając kawałek bekonu. – Kto ci dał numer do mojego domofonu?
- Twoja mama!
- A skąd w ogóle wiedziałeś, że
mnie zastaniesz, przecież mówiłem matce, że idę na imprezę?
Naruto wzruszył ramionami.
- Nie wiedziałem, ale miałem
nadzieję, że złapię cię zanim wyjdziesz. Nie wyglądałeś, jakbyś się gdzieś
wybierał…
Naruto zmrużył oczy i przyjrzał
się Sasuke podejrzliwie. Uchiha wzruszył ramionami, nie chcąc udzielać na to
odpowiedzi. Okłamał mamę, ale to nie był pierwszy raz, kiedy kłamał. Nie miał
wyrzutów sumienia. Nie chciał, żeby mama znała prawdziwą przyczynę jego
wyjazdu, bo zaraz by zaczęła go namawiać, żeby został w Konosze i wrócił do
Naruto. Rodzice chcieliby go bliżej domu, chcieliby widywać się z nim tak
często, jak z Itachim, chcieliby mieć pewność, że będzie szczęśliwy. Lubli też
Naruto i – nie ma co się oszukiwać – wiedzieli, że to porządny facet. Naruto
był po prostu dobrym człowiekiem, oddanym, zawsze uśmiechniętym i kochającym.
Sasuke wiedział, że na niego
nie zasługuje. Nie miał pojęcia, co Naruto w nim widział.
- No dobrze… - Sasuke skończył
jeść i odłożył sztućce. – Przyjechałeś i co teraz? – zapytał, może nieco zbyt
agresywnie niż zamierzał. – Będziesz mnie namawiał, żebym z tobą wrócił?
- Nie – odparł Naruto z
uśmiechem, co dosłownie rozbroiło Sasuke. – Nie chcę robić nic przeciwko tobie.
Zrozumiałem już, że nie wrócisz do Konohy choćby nie wiem, co się stało i
pogodziłem się z tym.
Uchiha nic nie odpowiedział.
Patrzył na twarz Naruto, jakby chciał przyłapać mężczyznę na kłamstwie, ale w
oczach Naruto była tylko szczerość. Sasuke nie bardzo rozumiał, do czego Uzumaki
zmierza.
- Jak to sobie wyobrażasz? –
zapytał w końcu. – Nie rozumiem, po co przyjechałeś?
Naruto wstał ze swojego stołka,
podszedł do Sasuke i złapał go za dłoń, pociągając do góry. Kiedy Sasuke
podniósł się na nogi, Uzumaki objął go i przytulił.
- Przyjechałem, ponieważ nie
chcę cię po raz kolejny stracić – odparł Naruto, cofając się lekko i
spoglądając mu w oczy. – Nie mam żadnego konkretnego planu. Wiem jedynie, że
bez ciebie moje życie jest do dupy. Próbowałem w inne związki, ale mi się nie
udawało i w końcu zrozumiałem, że się nie udaje bo… bo nikt nie jest tobą. Nikt
nie jest moim Sasuke i nikt nim nigdy nie będzie. Lubię Konohę, mam tam
wszystko… dom, pracę, rodzinę… Ale jeśli będzie trzeba, dla ciebie sprzedam
dom, rzucę pracę, a rodzinę będę odwiedzał raz na rok… Ale wolę być z tobą tutaj
nie mając nic, niż tam z tym wszystkim… ale bez ciebie.
Sasuke przymknął oczy, biorąc
głęboki, tylko lekko drżący oddech. Wiedział, dosłownie wiedział, że Naruto
palnie mu jakąś przemowę, ale nie spodziewał się, że ta przemowa na niego
wpłynie… a jednak stało się inaczej. Gdyby nie był sobą, pomyślałby, że to
wzruszenie na sekundę ścisnęło mu gardło. Gdy rozchylił powieki, zobaczył
wpatrujące się w niego, stanowcze, niebieskie oczy, które kochał odkąd tylko
pamiętał.
- Jeśli i ty rzucisz robotę, to
marnie widzę naszą przyszłość – odparł Sasuke z lekkim uśmiechem, na widok
którego Naruto od razu się rozpromienił i pocałował go gwałtownie. Uchiha oddał
ten pocałunek, obejmując blondyna. Wspaniale było móc znowu całować te usta,
cieszyć się bliskością Uzumakiego. Sasuke nie wiedział jeszcze, gdzie go to zaprowadzi,
ale chciał w to brnąć.
- Czekaj, czekaj…! – zawołał
nagle Uzumaki, gdy się od niego oderwał. – Co znaczy „jeśli i ty”?!
Sasuke westchnął. Chyba miał
dużo kłamstw do odkręcenia.
ROK PÓŹNIEJ
- Nie mam pojęcia, dlaczego
dałem się na to namówić – powiedział Sasuke do samego siebie, mając ochotę
podnieść ręce i pomasować sobie skronie.
Jego dom pełen był ludzi.
Dzieciaki Itachiego biegały wokół stołu, który aż uginał się od wigilijnych
potraw. Niektóre z nich były perfekcyjne zrobione – te przygotowała mama Sasuke
i pani Kushina. Inne były nieco gorsze, na przykład szynka w glazurze nieco się
przypaliła, a w świątecznej sałatce brakowało kilku składników, bo ktoś – Sasuke
nie będzie mówił kto – o nich zapomniał.
Było też głośno. Wszyscy gadali
jednocześnie. Pani Kushina opowiadała jakąś zabawną historię, a wszyscy się
śmiali. Mikoto, matka Sasuke, cały czas poprawiała liczne ozdoby i serwetki,
dbając, by wszystko było idealnie poukładane. Izumi usiłowała powstrzymać
swoich synów przed zdemolowaniem salonu – dzieciaki za wcześnie dostały
prezenty i teraz ganiały się i darły, podekscytowane. Ojciec, Itachi i pan Minato
stali przy choince i gadali, a ich głosy niosły się po całym pomieszczeniu.
Ogólnie panował chaos i harmider, czyli wszystko to, czego Sasuke nienawidził.
- Wspaniale, prawda? – zwrócił
się do niego uradowany Naruto, z uśmiechem na twarzy tak szerokim, że światło
choinki odbijało się od jego zębów.
- Tak, cudownie – odpowiedział
Sasuke tak zrzędliwie, jak tylko mógł.
- Oj już nie bądź taki
nadąsany, to nasze pierwsze wspólne święta od lat! – zawołał Naruto, łapiąc go
za rękę i ciągnąć w stronę stołu. – Będą wspaniałe!
- Siadamy? – zapytała pani
Kushina swojego syna, gdy zauważyła, że zbliżają się do zebranych.
- Tak! – odparł Naruto,
stawiając na stole ostatni półmisek, pełen ryby w żurawinie. – Zapraszamy do
stołu!
Uzumaki posadził Sasuke
pośrodku stołu, samemu siadając obok. Po jego lewej stronie znalazła się mama,
a naprzeciwko Itachi. Wszyscy zaczęli jednocześnie gadać i nakładać sobie
jedzenie, więc Sasuke również sięgnął po najbliższy półmisek i zgarnął sobie na
talerz trochę sałatki.
Ostatni rok dla Sasuke był
rokiem największej zmiany w życiu. Nigdy by nie przypuszczał, że to wszystko
tak się potoczy i chociaż początki były trudne, jakoś się wszystko udało.
W Nowy Rok on i Naruto
dosłownie zaczęli nowe życie. Po długiej i szczerej rozmowie, podczas której
Sasuke przyznał się, że stracił pracę i to dlatego przyjechał do Konohy na tak
długi czas, zaczęli planować. Nie od razu, bo bezpośrednio po tej rozmowie
kochali się, ale po seksie, po kilku dniach, podczas których po prostu byli ze
sobą i niczym się nie przejmowali, w końcu musieli zacząć poważnie rozmawiać.
I tak, niemal rok później,
znaleźli się tu – w zupełnie nowym domu, który jeszcze pachniał farbą, nadawał
się do użytku tylko na dole, bo wykończyli dopiero kuchnię, dwie łazienki i
salon, a w pokojach na górze stały jeszcze kartony, a zamiast łóżek leżały materace.
W zupełnie nowym mieście, w którym obaj zaczynali od początku, bo taki
wypracowali kompromis. Nie wrócili do Konohy, bo Sasuke nie chciał mieszkać w
takiej dziurze, ale i nie zostali w stolicy, tak daleko od domu. Teraz od
rodzinnego miasteczka dzieliły ich dwie godziny drogi samochodem, a miasto, do
którego się przeprowadzili, było dla Sasuke odpowiednio duże, by nie czuł się
zamknięty jak w klatce. A i Naruto miał na tyle blisko do rodziny i znajomych,
że mógł ich odwiedzać, kiedy chciał.
Dom Naruto sprzedali, a kupili
go Sakura i Lee. Kobieta była w piątym miesiącu ciąży i uznała, że skoro ona i
jej mąż mają zakładać rodzinę, to potrzebny im dom, a nie mieszkanie w bloku.
Mieszkania Sasuke, tego w
stolicy, wciąż jeszcze nie udało im się sprzedać, ale byli dobrej myśli.
Zmienili agencję nieruchomości na inną i trochę opuścili cenę. Rynek mieszkań
był jaki był, ale chętnych na szczęście nie brakowało. Mieszkanie było ładne i
blisko centrum, a nowy agent zapewniał, że znajdzie kupca w ciągu najbliższych
miesięcy.
W nowym mieście Naruto szybko
znalazł pracę. Miejscowa straż pożarna potrzebowała ludzi, a mało kto chciał
pracować w takim niebezpiecznym zawodzie. Sasuke dłużej szukał pracy, ale to
dlatego, że nie chciał się znów wpakować w trybiki jakiejś bezwzględnej
korporacji. Miał jednak spore doświadczenie w zarządzaniu ludźmi i prowadzeniu
rozmaitych projektów, skończył niejeden kurs w tym zakresie, także póki co
nawiązał kontrakt z urzędem miasta, aby poprowadzić jeden z projektów, mających
na celu dostosowanie niektórych stosowanych rozwiązań technologicznych do
nowych przepisów prawa, uwzględniających zrównoważony rozwój. Kontrakt
obejmował najbliższe dwa lata, ale Sasuke upatrywał w tym niezłej szansy na
rozkręcenie własnego biznesu w przyszłości.
Wszystko powoli się układało,
ale nie żyli w sielance jak mogłoby się wydawać. Obaj rzucili się na głęboką
wodę, bo kiedy byli razem, byli zaledwie dzieciakami, nie mieli pojęcia o życiu.
Dlatego teraz dość mocno się docierali; kłócili się i często nie mogli dojść do
porozumienia, prawie się znów rozstali przy przeprowadzce, a raz nie odzywali
się do siebie przez tydzień, bo żaden nie chciał przyznać racji temu drugiemu…
ale jakoś żyli. Razem.
Sasuke czasem dopadały myśli,
że może to wszystko za szybko, może zbyt nagle, może czegoś dokładnie nie
przemyśleli… a potem spoglądał na Naruto i przypominał sobie, jak beznadziejne
było jego życie bez Uzumakiego. Wedy wszelkie wątpliwości szły w zapomnienie.
Nigdy już nie wróciłby do tego co było, wiedząc, jak to jest być z Naruto tak
naprawdę. Uzumaki był miłością jego życia, najjaśniejszym punktem, nawet jeśli
był głośny, nieznośny, najwyraźniej miał ADHD, nie potrafił po sobie sprzątać i
zostawiał skarpetki po kątach. Sasuke i tak go kochał.
- Wszystko w porządku? –
usłyszał nagle Sasuke, więc spojrzał na Naruto, który przyglądał mu się z
troską.
- Tak, czemu pytasz? –
odpowiedział Uchiha, uśmiechając się lekko. Zamyślił się trochę, jedząc
kolację, więc może nieco uciekł mu sens toczącej się przy stole rozmowy.
- Wydajesz się dość nieobecny –
szepnął Naruto, pod stołem dotykając jego kolana.
- Tylko tak sobie myślę…
- O czymś konkretnym?
- O tobie – odpowiedział
Sasuke.
- Uuu… to potem opowiesz mi
wszystko na naszym mięciutkim materacu… - szepnął mu do ucha Naruto.
Sasuke wywrócił oczami. Wcale
nie miał ochoty na bzykanie się, kiedy w domu była cała ich rodzina i dwójka
wścibskich dzieciaków.
- A który przygotowywał szynkę
w glazurze? – zapytała nagle pani Kushina.
- On! – odparli jednocześnie,
wskazując siebie nawzajem. Matka Naruto zmrużyła oczy, na co Naruto zaklął. –
No dobra, ja – odpowiedział. Sasuke zaśmiał się, widząc, jak jego facet kuli
się na siedzeniu pod surowym spojrzeniem swojej matki.
- No to chyba musisz jeszcze
raz przeczytać przepis. – Kushina była dość surowa w swojej ocenie.
- No co ty kochanie, przecież
ta szynka jest pyszna! – zaczął bronić syna pan Minato, po czym wsadził sobie
do ust spory kawałek szynki i zaczął ją gryźć. Wszyscy przy stole patrzyli, jak
się męczy i stara nie wykrzywiać, ale nie bardzo mu to wychodziło.
- Nie jest pyszna – ocenił
Itachi.
- Zdecydowanie nie jest pyszna
– poparła go matka.
Naruto wywrócił oczami.
- No dobra, trochę nie wyszła!
– zawołał Naruto, lekko nadąsany. Wszyscy zaśmiali się serdecznie. – Pimpek ją
zje.
- Jaki Pimpek?! – zapytał
natychmiast Sasuke, odwracając głowę w stronę Naruto tak szybko, że aż coś mu
strzeliło w karku.
- Aaa… pomyślałem sobie, że
może będziemy mieć psa?
- I co jeszcze, może kota?
- A w sumie to nie głupi
pomysł! – zawołał natychmiast Naruto, znów wywołując salwę śmiechu przy stole.
Sasuke pomyślał, że jego życie
już nigdy nie będzie nudne. Dziwnym trafem wcale tego nie żałował.
Hahahah! 😂 Oj, Naruto, Naruto... Nie zmieniaj się 😆
OdpowiedzUsuńFajny ten koniec~ Taki niby poważny, ważne kwestie, wybory i w ogóle, ale jednak... Ciepły. I nawet uroczy, zwłaszcza ten rok później, haha 😊
Wiem, że jeszcze trochę wcześnie, ale że potem może nie być okazji - Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!! Oby ten nowy był lepszy, niż ten stary. No i dużo zdrowia!! 😊😊