niedziela, 17 grudnia 2023

Rozdział 13

 Hej! Przyszła pora, żeby skończyć Świątecznego Sasuke, w końcu niebawem święta xD

Zapraszam!

*

            Sasuke siedział na fotelu w kącie pokoju, popijał kawę i umierał z przejedzenia.

Od dawna nie był tak opchany. Mama przeszła samą siebie w tym roku, przygotowując naprawdę obfitą kolację. Wigilia była udana, a po niej usiedli w salonie, aby zjeść deser i coś wypić. Dzieciaki Itachiego bawiły się nowymi zabawkami, siedząc na dywanie obok migoczącej światełkami choinki. Brat i ojciec stali przy oknie, sączyli grzane wino i dyskutowali o pracy ojca, a mama i Izumi, siedząc na kanapie, gadały o przygotowaniach do Jarmarku. Sasuke natomiast siedział na fotelu w kącie i wszystkich obserwował. Nie miał siły się ruszyć. Było miło, przytulnie, mógłby już tak zostać i zasnąć.

Ziewnął.

- Co jest, szwagier, już po dobranocce i idziesz spać? – zażartowała z niego Izumi.

- Nie wrócił do domu na noc, to teraz ledwo siedzi – wypomniała mu mama. Od rana mu dokuczała, że zniknął na całą noc i usiłowała dowiedzieć się, gdzie i co robił.

Głowa Itachiego obróciła się ku Sasuke tak szybko, że niemal usłyszał, jak bratu trzeszczą kości.

- Nie wróciłeś na noc? – zainteresował się Itachi. – Gdzie zabalowałeś?

- A od kiedy to muszę ci się spowiadać? – odpowiedział pytaniem Sasuke.

- Jestem twoim starszym bratem! – zawołał Itachi, na co Sasuke prychnął.

- Tym bardziej nie powinienem ci nic mówić, ty plotkarzu!

- Od rana robi z tego taką tajemnicę – powiedziała mama, przewracając oczami. – Nie lepiej po prostu powiedzieć, że byłeś u Naruto?

- A skąd pomysł, że u niego byłem?

Sasuke doskonale się bawił, widząc miny swoich bliskich. Itachiego wręcz zżerała ciekawość, podobnie mamę. Ojciec przyglądał mu się uważnie a Izumi uśmiechała się pod nosem. Jedynie dzieciaki miały wszystko i wszystkich w nosie, zachwycone prezentami, znalezionymi pod choinką.

- A u kogo miałbyś być? – pytał dalej brat.

- A bo mało mam tu znajomych?

Itachi przewrócił oczami identycznie jak matka i wrócił do rozmowy z ojcem, a Sasuke, uśmiechając się z satysfakcją, pociągnął niewielki łyk kawy. Zasypiał na tym fotelu, ale to nie był powód, żeby rodzina mogła mu dokuczać. Jego bliscy domyślali się, że był u Naruto, ale nie byli pewni, dlatego usiłowali pociągnąć go za język, a on miał satysfakcję z grania im na nosie.

Myśli o Naruto Sasuke odsuwał od siebie najdalej, jak mógł. Nie chciał analizować swojego wczorajszego wygłupu. Był wstawiony i to przez zbyt dużą ilość procentów poszedł do Uzumakiego. Nie kierował nim rozum, a alkoholowe upojenie. Gdyby był trzeźwy, wróciłby do domu.

Stało się jednak i nie mógł już cofnąć czasu. Na szczęście między nimi nic się nie wydarzyło, jedynie rozmawiali. Sasuke podziwiał samego siebie za swoją samokontrolę. Był pijany i był u Naruto w domu, więc dlaczego skończyło się to tylko rozmową? Miał ochotę walić głową w ścianę. Nie rozumiał samego siebie, przecież postanowił, że będzie unikał Naruto, że będzie się trzymał z daleka od blondyna, a tymczasem sam do niego lgnął.

Był skończonym kretynem. Był głupią ćmą, która leciała do ognia.

Itachi i jego rodzina pojechali około dwudziestej drugiej, chociaż chłopacy żywo protestowali, nie chcąc przerywać zabawy. Brat musiał im zagrozić, że będą musieli oddać swoje nowe zabawki, jeśli nie będą się słuchać. Wzbudziło to tylko jeszcze więcej płaczu i choć było to przykre, Sasuke z satysfakcją potem patrzył, jak mama opieprza Itachiego za takie traktowanie jej wnuków.

Gdy ferajna w końcu załadowała do samochodu wszystkie zabawki i dwóch wyrywających się nieletnich, Sasuke odetchnął z ulgą. Niby rozumiał, po co ludzie decydują się na dzieci, ale jednak… jednak nie rozumiał.

- Pomóc w czymś? – zagadnął mamę, gdy cofnęli się w głąb mieszkania po tym, jak przez kilka minut stali w progu domu, marzli i machali do wyglądających przez szybę samochodu chłopców.

- Nie, idź się połóż, wygadasz na nieprzytomnego. Ojciec mi pomoże – odparła mama kierując się w stronę salonu. Sasuke jednie pokiwał głową, nie mając zamiaru się narzucać i poszedł na górę, do swojego pokoju.

Ponieważ wziął prysznic przed kolacją, teraz tylko ściągnął z siebie koszulę i spodnie i rzuciwszy je na krzesło przed biurkiem, położył się do łóżka. Ten dzień był długi, a że krótko spał, to oczy same mu się zamykały. Zasnął, nim zdążył o czymkolwiek pomyśleć.

Drugiego dnia, oprócz Itachiego z rodziną, odwiedził ich wujek Obito z ciocią Rin i ich córką. Nie posiedzieli jednak zbyt długo, bo jechali jeszcze w odwiedziny do Kakashiego i Iruki. Sasuke nie widział wujka Obito i cioci Rin od lat, ledwo rozpoznał ich córkę, Tomoko, którą widział ostatni raz, kiedy wyglądała jeszcze jak dziecko, a nie jak nastolatka, którą była teraz. Rodzina jednak zapewniła, że mają zamiar zostać u Kakashiego na noc i że spotkają się wszyscy razem następnego dnia na Jarmarku. Każdy mieszkaniec Konohy, czy obecny, czy były, czuł dziecięce podekscytowanie na myśl o Jarmarku. Po ich odjeździe tata przygotował porcję swojego najlepszego grzanego wina i całą trójką spędzili wieczór przed telewizorem, oglądając świąteczne filmy.

Drugiego dnia świąt Sasuke obudził sie dość późno jak na siebie, bo około godziny dziewiątej. Gdy zszedł na dół na śniadanie, zastał mamę, siedzącą przy stole nad kubkiem kawy i kawałkiem piernika.

- A gdzie tata? – zapytał, nalewając wody do czajnika.

- Pojechał pod ratusz, pomóc tam przy ostatnich przygotowaniach do Jarmarku – odparła Mikoto.

- Mógł mnie obudzić, pojechałbym z nim – rzekł Sasuke, nieco zdziwiony, że nikt go nie ściągnął z łóżka z samego rana.

- Przecież już się napracowałeś przy organizacji Jarmarku, a ojciec z chłopakami z komendy otwiera stoisko z grzanym winem, więc niech sobie tam sami wszystko przygotują po swojemu.

- No jak tam wolisz… - mruknął Sasuke, stawiając czajnik na gazie. Usiadł przy stole. – Jesz piernik na śniadanie?

- Jem póki jeszcze jest, jak go wystawię na Jarmarku to wszystko pójdzie w pięć minut.

- O, to ja też sobie ukroję!

Rzadko jadł śniadanie na słodko, ale skoro piernika miało zabraknąć, to wolał go spróbować już teraz. Poza tym ciasteczko do kawy w święta pasowało idealnie.

Po ukrojeniu sobie kawałka ciasta i zalaniu kawy wrzątkiem usiadł obok mamy. Czuł się przyjemnie wypoczęty i już zaczynał mieć ten stan, że myślał o powrocie do miasta, o konieczności znalezienia nowej pracy, o obowiązkach i życiu w biegu. Bał się tego, mimo że była to jego codzienność od jedenastu lat. Bał się powrotu. Czuł uścisk w żołądku na myśl, że jeszcze tylko nieco ponad tydzień i wróci do miasta. W domu było wygodnie, było spokojnie, było swojsko. Byli tu wszyscy jego bliscy i był… i tu był Naruto…

Wiedział jednak, że to chwilowe. Że jak tylko wyjedzie i wpadnie w cug, to od razu mu się odwidzi i już nie będzie chciał wracać do Konohy. Nigdy nie lubił tu mieszkać, nie było tu niczego ciekawego ani nic do roboty. Zawsze miał ambicje, chciał robić karierę, chciał się spełniać zawodowo, pragnął czegoś więcej, niż ciepłej posadki w ratuszu, do której zawsze namawiał go ojciec Naruto. Nie chciał domku z ogródkiem, wścibskich sąsiadów, rodziców w każdą niedzielę i tej ogólnej, nudnej sielanki. To były marzenia Naruto, których Sasuke nigdy nie rozumiał.

- O czym tak myślisz? – zapytała mama. Sasuke wzruszył ramionami.

- Że święta się skończą, za chwilę Nowy Rok, a potem muszę wracać do pracy – odpowiedział, tylko trochę mijając się z prawdą. Mama spojrzała na niego uważnie.

- I znów będziesz nas odwiedzał raz do roku? – Jej głos był nieco smutny. Sasuke pokręcił głową.

- Przecież zawsze przyjeżdżam kilka razy do roku – odpowiedział. Mama prychnęła.

- Raptem na trzy dni. Ledwo cię zobaczymy, już wyjeżdżasz!

- Oj tam, oj tam. Postaram się brać więcej urlopu. Zobacz, teraz jestem cały miesiąc. Już zaczynasz mieć mnie dość…!

Mama trzepnęła go w ramię.

- Nieprawa!

- Ała, i jeszcze do tego mnie bijesz!

Przekomarzali się aż do powrotu ojca. Gdy Fugaku wrócił, oznajmił, że na placu pod ratuszem wszystko jest już gotowe. Sasuke cieszył się na to niczym dziecko. Jarmark przywoływał w nim całą masę wspomnień z dzieciństwa. To zawsze było wyczekiwanie z utęsknieniem wydarzenie.

Po obiedzie pomagał mamie pakować ciasta do bagażnika samochodu. Było bardzo zimno, dlatego pod dżinsy założył swoje termoaktywne legginsy do biegania. Pożyczył też od ojca czapkę z klapami na uszy oraz ciepłą kurtkę, bo inaczej by nie wytrzymał. Nie wyglądał w tych ciuchach najlepiej, ale jakoś niespecjalnie przejmował się wyglądem.

Gdy wraz z mamą dojechali na miejsce, było jeszcze w miarę widno. Wszyscy dopiero rozkładali swoje rękodzieła i wypieki na stoiskach. Pomógł mamie zanieść ciasta na stragan, gdzie jej koleżanki z koła gospodyń już ustawiały swoje słodycze. Wszystkie panie przywitały się z nim wesoło. Ich stoisko było pięknie udekorowane kolorowymi lampkami oraz gałązkami świerku. Panie napiekły całą masę ciast, ciasteczek, krówek oraz pierniczków.

- Już podjadasz? – usłyszał za plecami, kiedy jedna z koleżanek mamy poczęstowała go kruchym ciasteczkiem w kształcie choinki.

Gdy obejrzał się, dostrzegł Sakurę, ubraną w grubą, czerwoną kurtkę, białą czapkę i biały szalik. Dziewczyna trzymała w rękach przyozdobiony bukszpanem koszyk pełen ciasteczek jeszcze innego rodzaju.

- Hej – odpowiedział. – Kosztuję zanim każą płacić – odparł z uśmiechem. Sakura postawiła koszyk między blachami ciasta i uśmiechnęła się do niego.

- Będziesz z nami sprzedawać ciasto? – spytała.

- Nie, pokręcę się trochę, spróbuję grzanego wina, może zjem coś dobrego i idę do domu.

- Musisz zostać przynajmniej do dziewiętnastej – odparła dziewczyna. Sasuke zmarszczył brwi.

- Co jest o dziewiętnastej?

- Występ strażaków – rzekła tajemniczo Sakura. – Naruto mówił, że będzie fajny i że warto go zobaczyć.

- Cóż, myślę, że aż tak szybko się nie zmyję – odpowiedział. – Mówił coś więcej o tym występie?

- Że będzie szałowy – zaśmiała się Sakura, machając ręką w niedbałym geście.

Zaczęli rozmawiać o mało ważnych rzeczach. Powoli też robiło się ciemno i bardziej zimno. Użytkownicy straganów pozapalali światełka; również gigantyczna choinka, stojąca tuż przed budynkiem ratusza, rozjarzyła się milionami lampek. Wszystkie stoiska były już przygotowane, każda instytucja z Konohy miała swój stragan. Koło gospodyń przygotowało świąteczne wypieki – pierniczki, makowce, serniczki oraz inne ciasta i ciasteczka; miejscowa komenda miała stoisko z grzanym winem, nauczycielki z podstawówki, z panią Kushiną na czele, sprzedawały ręcznie robione ozdoby choinkowe. Restauracja rodzinna Choujiego podawała dania na ciepło – były zupy i gulasze, smażone ryby i pierogi. Liczni lokalni artyści wystawiali swoje rękodzieła – świąteczne ozdoby, obrazy, rzeźby czy ubrania.

Sasuke był zachwycony. Jarmark jak zwykle wyglądał pięknie, tak jak to pamiętał z dzieciństwa. Zewsząd pachniało pyszne jedzenie, migotały kolorowe lampki, tu i tam stały choinki, powoli zbierało się coraz więcej ludzi. Konoha przykryta była białym kożuchem śniegu, co dodawało dodatkowego klimatu. Ogólna atmosfera sprawiała, że nie czuło się tak mocno panującego dookoła zimna.

Sasuke większość czasu przegadał z Sakurą, ale kiedy stragan zyskał większe zainteresowanie, odszedł, żeby dziewczyna mogła skupić się na obsługiwaniu klientów.

Samotnością nie cieszył się zbyt długo, bo ledwo odszedł kawałek, zaraz natknął się na Shikamaru z Temari, oraz Kibę z Hinatą. Znajomi okupowali stoisko z grzanym winem, więc dołączył do nich, kupując kubeczek gorącego trunku.

Wspominali dawne Jarmarki, kiedy jako dzieciaki namawiali rodziców na kupowanie im zabawek i słodyczy. Kiba oczywiście nie odmówił sobie przypomnienia wszystkim, że Sasuke z Naruto założyli się, który z nich wejdzie na choinkę przed ratuszem i że Naruto podjął próbę, a potem utknął, bo zaplątał się w świąteczne lampki. Potrzeba było strażaków, żeby go zdjęli. Wywołało to dużo śmiechu, a Sasuke rozczulił się, przypominając sobie podrapaną twarz młotka i jego minę, gdy pan Minato rugał go za głupi wybryk. Sasuke nie przypuszczał, że Uzumaki podejmie wyzwanie, bo sam nie miał najmniejszego zamiaru wdrapywać się na choinkę.

Później wraz ze znajomymi ruszyli wokół placu, oglądając wszystkie stragany. U Choujiego kupili sobie po porcji pysznych pierogów; przyjaciel nie miał czasu z nimi rozmawiać, przywitał się tylko, ale zajęty był pracą. Nie chcieli przeszkadzać, więc udali się dalej.

Temari kupowała dużo pamiątek, wszystko jej się podobało. Rozpływała się nad ręcznie dzierganymi laleczkami pani Kushiny i nawet kupiła dwie, jedną przypominająca blondwłosą dziewczynkę, drugą czarnowłosego chłopca. Sasuke posiadał już dwie laleczki, więc nie kupił żadnej. Hinata na tym samym stoisku wybrała dla siebie ręcznie malowane bombki. Ich dawne nauczycielki przechwalały się, która co zrobiła, a które dekoracje malowały dzieciaki ze szkoły.

Później na chwilę poszli pod scenę, gdzie wcześniej wspomniane dzieciaki odgrywały świąteczne przedstawienie. Pod sceną zebrali się głównie rodzice, nagrywając swoje pociechy, śpiewające na scenie kolędy i świąteczne piosenki.

Po obejściu wszystkich stoisk i obejrzeniu każdej ładnej rzeczy wrócili do straganu z grzanym winem i znów kupili sobie po kubeczku. Dziewczyny miały już bardzo dobre humory, odłączyły się od nich i poszły po coś słodkiego.

Sasuke zerknął na zegarek. Było już po osiemnastej, do występu Naruto została niecała godzina.

- Wujku Sasuke!!!

Właściwie nie zdążył zareagować, gdy dwa małe elfy rzuciły się na niego, omal go nie wywracając na dość śliskim chodniku.

- Chłopaki, bo obalicie wujka!!! – wydarła się na nich Izumi. Sasuke zaśmiał się, kucnął i uważając, żeby nie wylać wina, przytulił swoich siostrzeńców. Obaj chłopcy mieli na głowach czerwono-zielone czapki z dużymi pomponami i podobne szaliki.

- Kupisz nam coś? – zapytał natychmiast Ichiro.

- Ja chcę klocki! – oznajmił w tym samym czasie Isamu.

Sasuke zaśmiał się, wstając i zapewniając chłopców, że zaraz poszukają dla nich zabwek. Itachi i jego żona jedli świąteczne ciasto ze stoiska mamy.

- Witaj szwagrze! – zawołała żona Itachiego. Rodzina zbliżyła się do niego, a Sasuke uścisnął rękę brata. Ichachi miał czekoladę w kąciku ust i błogi uśmiech na twarzy.

- Hej, hej. Co tak późno? – zapytał. Izumi przewróciła oczami.

- Mieliśmy jeszcze gości, ale udało nam się ich spławić – odparła, po czym wgryzła się w sernnik.

- No wuuujku, obiecałeś nam coś kupić! – przypomniał o sobie Isamu.

Sasuke znów się zaśmiał i dał się pociągnąć chłopcom w stronę stoiska z drewnianymi zabawkami. Gdy się obejrzał, Itachi i Izumi witali się z jego znajomymi.

Chłopcy naciągnęli go na drewniany pociąg i oczywiście drewniane klocki, na torbę cukierków, dwa gofry i gorącą czekoladę. Jego portfel znacznie wyszczuplał, zanim wrócili do ich rodziców, ale nie żałował, w końcu wszystko szło na cele charytatywne.

Około dziewiętnastej, po zakupieniu kolejnych kubeczków grzanego wina, całą grupą udali się pod scenę, gdzie miał wystąpić miejscowy oddział straży pożarnej. Sasuke nie mógł się już doczekać, bo Sakura bardzo go zaciekawiła. Wokół sceny pod ratuszem zebrał się całkiem spory tłumek; w ogóle na Jarmarku zrobiło się dość tłoczno. Jakieś dzieciaki śpiewały kolędę. Gdy skończyły, widownia nagrodziła je brawami, a na scenę wyszła zastępczyni burmistrza, czyli ojca Naruto.

- A teraz, drodzy państwo, przed nami jedyny w swoim rodzaju występ naszych dzielnych strażaków! – powiedziała kobieta do mikrofonu. – To dla nich pierwszy występ, zachęćcie ich brawami!

Widownia zaczęła wiwatować, stojący obok Sasuke Kiba włożył palce do ust i zagwizdał. Z głośników popłynął nagle remiks znanej, świątecznej piosenki, a na scenę wyszło pięciu strażaków z Naruto na czele.

Sasuke zaśmiał się, widząc chłopaków, ubranych w ich standardowe czarne mundury i czerwone czapki Mikołaja na głowach. Piątka strażaków zaczęła tańczyć niczym jakiś boysband, w synchronicznym układzie w rytm piosenki. Widowni wyjątkowo się to spodobało, bo zaczęła bić brawo, gwizdać i skakać. Stojące obok Izumi, Temari i Hinata śpiewały głośno, Shikamaru klaskał w rytm, Kiba śmiał się aż prawie płakał. Dzieciakom chyba też się podobało, bo chłopcy podskakiwali i machali rękami.

Sasuke nie odrywał oczu od Naruto. Jego chłopak… były chłopak, był świetny. To on robił całe show, jak zawsze zresztą, a gdy na koniec występu Uzumaki zdjął kurtkę i wykonał salto, widownia aż westchnęła w zachwycie.

- Brawo Naruto! – zawołała Izumi na całe gardło.

- No nieźle – pochwalił głośno Itachi.

Z twarzy Sasuke nie schodził uśmiech. Muzyka grała dalej, ale strażacy zeskoczyli ze sceny, ściągając z głów czerwone czapki i rozeszli się między widzami, zbierając datki. Ostatni w tłum ruszył Naruto, bo musiał nałożyć na siebie kurtkę. Uzumaki od razu wypatrzył ich w tłumie i w momencie znalazł się obok nich.

 - Dobry wieczór! – zawołał, uradowany jak nigdy. – Wesprzyjcie szczytny cel! Raz-raz! – zaśmiał się.

Dzieciaki Itachiego od razu poprosiły ojca o pieniądze, żeby wrzucić coś do czapki. Sasuke, nie zwracając uwagi na ludzi dookoła, podszedł do Naruto, łapiąc za poły jego rozpiętej kurtki. Uzumaki dyszał trochę i był nieco spocony po tych wszystkich wygibasach na scenie. Sasuke zapiął jego kurtkę po samą szyję, patrząc Uzumakiemu w oczy.

- W łóżku też teraz robisz salta? – zapytał cicho, bo nie mógł się powstrzymać. Naruto dziękujący na prawo i lewo za wrzucane do czapki drobne, skupił na nim spojrzenie błękitnych tęczówek. Na jego twarzy zagościł cwany uśmieszek.

- A co, podobało ci się? – zapytał zadziornie.

- No nie wiem, nie przyjrzałem się odpowiednio… - zacmokał Sasuke.

- Chcesz prywatny pokaz?

- To zależy…

- Ekhm, ekhm! – Kiba pojawił się obok nich dosłownie znikąd. Nie, żeby cały czas stał gdzieś w pobliżu. – Stary, ale daliście czadu! – wykrzyknął, waląc Naruto w plecy. Sasuke wzniósł oczy do nieba, niezadowolony, że im przerwano. Trzeci kubek grzanego wina trochę go ośmielił, a Naruto w uniformie strażaka działał na niego ze zdwojoną siłą. Mógł ugryźć się w język i nic nie mówić, ale to nie leżało w jego naturze. Gdyby nie Kiba, z przyjemnością pociągnąłby ten flirt dalej.

- Dawaj kasę, a nie się szczerzysz! – zawołał do niego Uzumaki, śmiejąc się głośno, podkładając czerwoną czapkę Inuzuce pod sam nos i potrząsając nią, żeby zabrzęczały drobne.

Kiba westchnął, ale sięgnął po portfel. Drobne do czapki wrzuciły także dzieciaki Itachiego, Temari i Hinata.

- Zaczekaj tu na mnie – szepnął do Sasuke Uzumaki, a potem, nim Uchiha zdążył odpowiedzieć, ruszył między ludzi, żeby zebrać więcej drobnych. Sasuke obejrzał się, a potem uśmiechając, przyłączył do rozmowy znajomych, którzy wychwalali występ strażaków. Itachi zerkał na niego dziwnie, bo być może słyszał cichą wymianę zdań między nim a Naruto, a może tylko ich obserwował.

Sasuke sam nie wiedział, co robi. Gdyby Itachi go zapytał, nie potrafiłby odpowiedzieć.

Niestety był ćmą, a Naruto był światłem.

2 komentarze:

  1. Nie wierzę! Rany. Szybko trzeba sobie przypomnieć co się działo w poprzednich rozdziałach i wrócić czytać ten. Wesołych Świąt <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle człek chce więcej. Ciekawa jestem jak ta historia dalej się potoczy. Ach ten Sasuke i jego rozterki.

    OdpowiedzUsuń