Hej! Przyszła pora, żeby skończyć Świątecznego Sasuke, w końcu niebawem święta xD
Zapraszam!
*
Sasuke siedział na fotelu w kącie
pokoju, popijał kawę i umierał z przejedzenia.
Od dawna nie był tak opchany. Mama
przeszła samą siebie w tym roku, przygotowując naprawdę obfitą kolację. Wigilia
była udana, a po niej usiedli w salonie, aby zjeść deser i coś wypić. Dzieciaki
Itachiego bawiły się nowymi zabawkami, siedząc na dywanie obok migoczącej
światełkami choinki. Brat i ojciec stali przy oknie, sączyli grzane wino i dyskutowali
o pracy ojca, a mama i Izumi, siedząc na kanapie, gadały o przygotowaniach do
Jarmarku. Sasuke natomiast siedział na fotelu w kącie i wszystkich obserwował.
Nie miał siły się ruszyć. Było miło, przytulnie, mógłby już tak zostać i zasnąć.
Ziewnął.
- Co jest, szwagier, już po
dobranocce i idziesz spać? – zażartowała z niego Izumi.
- Nie wrócił do domu na noc, to
teraz ledwo siedzi – wypomniała mu mama. Od rana mu dokuczała, że zniknął na
całą noc i usiłowała dowiedzieć się, gdzie i co robił.
Głowa Itachiego obróciła się ku
Sasuke tak szybko, że niemal usłyszał, jak bratu trzeszczą kości.
- Nie wróciłeś na noc? –
zainteresował się Itachi. – Gdzie zabalowałeś?
- A od kiedy to muszę ci się
spowiadać? – odpowiedział pytaniem Sasuke.
- Jestem twoim starszym bratem!
– zawołał Itachi, na co Sasuke prychnął.
- Tym bardziej nie powinienem
ci nic mówić, ty plotkarzu!
- Od rana robi z tego taką
tajemnicę – powiedziała mama, przewracając oczami. – Nie lepiej po prostu
powiedzieć, że byłeś u Naruto?
- A skąd pomysł, że u niego
byłem?
Sasuke doskonale się bawił,
widząc miny swoich bliskich. Itachiego wręcz zżerała ciekawość, podobnie mamę.
Ojciec przyglądał mu się uważnie a Izumi uśmiechała się pod nosem. Jedynie
dzieciaki miały wszystko i wszystkich w nosie, zachwycone prezentami,
znalezionymi pod choinką.
- A u kogo miałbyś być? – pytał
dalej brat.
- A bo mało mam tu znajomych?
Itachi przewrócił oczami
identycznie jak matka i wrócił do rozmowy z ojcem, a Sasuke, uśmiechając się z
satysfakcją, pociągnął niewielki łyk kawy. Zasypiał na tym fotelu, ale to nie
był powód, żeby rodzina mogła mu dokuczać. Jego bliscy domyślali się, że był u
Naruto, ale nie byli pewni, dlatego usiłowali pociągnąć go za język, a on miał
satysfakcję z grania im na nosie.
Myśli o Naruto Sasuke odsuwał
od siebie najdalej, jak mógł. Nie chciał analizować swojego wczorajszego
wygłupu. Był wstawiony i to przez zbyt dużą ilość procentów poszedł do
Uzumakiego. Nie kierował nim rozum, a alkoholowe upojenie. Gdyby był trzeźwy,
wróciłby do domu.
Stało się jednak i nie mógł już
cofnąć czasu. Na szczęście między nimi nic się nie wydarzyło, jedynie
rozmawiali. Sasuke podziwiał samego siebie za swoją samokontrolę. Był pijany i
był u Naruto w domu, więc dlaczego skończyło się to tylko rozmową? Miał ochotę
walić głową w ścianę. Nie rozumiał samego siebie, przecież postanowił, że
będzie unikał Naruto, że będzie się trzymał z daleka od blondyna, a tymczasem
sam do niego lgnął.
Był skończonym kretynem. Był głupią
ćmą, która leciała do ognia.
Itachi i jego rodzina pojechali
około dwudziestej drugiej, chociaż chłopacy żywo protestowali, nie chcąc przerywać
zabawy. Brat musiał im zagrozić, że będą musieli oddać swoje nowe zabawki,
jeśli nie będą się słuchać. Wzbudziło to tylko jeszcze więcej płaczu i choć
było to przykre, Sasuke z satysfakcją potem patrzył, jak mama opieprza
Itachiego za takie traktowanie jej wnuków.
Gdy ferajna w końcu załadowała
do samochodu wszystkie zabawki i dwóch wyrywających się nieletnich, Sasuke
odetchnął z ulgą. Niby rozumiał, po co ludzie decydują się na dzieci, ale
jednak… jednak nie rozumiał.
- Pomóc w czymś? – zagadnął
mamę, gdy cofnęli się w głąb mieszkania po tym, jak przez kilka minut stali w
progu domu, marzli i machali do wyglądających przez szybę samochodu chłopców.
- Nie, idź się połóż, wygadasz
na nieprzytomnego. Ojciec mi pomoże – odparła mama kierując się w stronę
salonu. Sasuke jednie pokiwał głową, nie mając zamiaru się narzucać i poszedł
na górę, do swojego pokoju.
Ponieważ wziął prysznic przed
kolacją, teraz tylko ściągnął z siebie koszulę i spodnie i rzuciwszy je na
krzesło przed biurkiem, położył się do łóżka. Ten dzień był długi, a że krótko
spał, to oczy same mu się zamykały. Zasnął, nim zdążył o czymkolwiek pomyśleć.
Drugiego dnia, oprócz Itachiego
z rodziną, odwiedził ich wujek Obito z ciocią Rin i ich córką. Nie posiedzieli
jednak zbyt długo, bo jechali jeszcze w odwiedziny do Kakashiego i Iruki.
Sasuke nie widział wujka Obito i cioci Rin od lat, ledwo rozpoznał ich córkę,
Tomoko, którą widział ostatni raz, kiedy wyglądała jeszcze jak dziecko, a nie
jak nastolatka, którą była teraz. Rodzina jednak zapewniła, że mają zamiar
zostać u Kakashiego na noc i że spotkają się wszyscy razem następnego dnia na
Jarmarku. Każdy mieszkaniec Konohy, czy obecny, czy były, czuł dziecięce
podekscytowanie na myśl o Jarmarku. Po ich odjeździe tata przygotował porcję
swojego najlepszego grzanego wina i całą trójką spędzili wieczór przed
telewizorem, oglądając świąteczne filmy.
Drugiego dnia świąt Sasuke
obudził sie dość późno jak na siebie, bo około godziny dziewiątej. Gdy zszedł
na dół na śniadanie, zastał mamę, siedzącą przy stole nad kubkiem kawy i
kawałkiem piernika.
- A gdzie tata? – zapytał,
nalewając wody do czajnika.
- Pojechał pod ratusz, pomóc
tam przy ostatnich przygotowaniach do Jarmarku – odparła Mikoto.
- Mógł mnie obudzić,
pojechałbym z nim – rzekł Sasuke, nieco zdziwiony, że nikt go nie ściągnął z
łóżka z samego rana.
- Przecież już się napracowałeś
przy organizacji Jarmarku, a ojciec z chłopakami z komendy otwiera stoisko z
grzanym winem, więc niech sobie tam sami wszystko przygotują po swojemu.
- No jak tam wolisz… - mruknął
Sasuke, stawiając czajnik na gazie. Usiadł przy stole. – Jesz piernik na
śniadanie?
- Jem póki jeszcze jest, jak go
wystawię na Jarmarku to wszystko pójdzie w pięć minut.
- O, to ja też sobie ukroję!
Rzadko jadł śniadanie na
słodko, ale skoro piernika miało zabraknąć, to wolał go spróbować już teraz.
Poza tym ciasteczko do kawy w święta pasowało idealnie.
Po ukrojeniu sobie kawałka
ciasta i zalaniu kawy wrzątkiem usiadł obok mamy. Czuł się przyjemnie wypoczęty
i już zaczynał mieć ten stan, że myślał o powrocie do miasta, o konieczności
znalezienia nowej pracy, o obowiązkach i życiu w biegu. Bał się tego, mimo że
była to jego codzienność od jedenastu lat. Bał się powrotu. Czuł uścisk w
żołądku na myśl, że jeszcze tylko nieco ponad tydzień i wróci do miasta. W domu
było wygodnie, było spokojnie, było swojsko. Byli tu wszyscy jego bliscy i był…
i tu był Naruto…
Wiedział jednak, że to
chwilowe. Że jak tylko wyjedzie i wpadnie w cug, to od razu mu się odwidzi i
już nie będzie chciał wracać do Konohy. Nigdy nie lubił tu mieszkać, nie było
tu niczego ciekawego ani nic do roboty. Zawsze miał ambicje, chciał robić
karierę, chciał się spełniać zawodowo, pragnął czegoś więcej, niż ciepłej
posadki w ratuszu, do której zawsze namawiał go ojciec Naruto. Nie chciał domku
z ogródkiem, wścibskich sąsiadów, rodziców w każdą niedzielę i tej ogólnej,
nudnej sielanki. To były marzenia Naruto, których Sasuke nigdy nie rozumiał.
- O czym tak myślisz? –
zapytała mama. Sasuke wzruszył ramionami.
- Że święta się skończą, za
chwilę Nowy Rok, a potem muszę wracać do pracy – odpowiedział, tylko trochę
mijając się z prawdą. Mama spojrzała na niego uważnie.
- I znów będziesz nas odwiedzał
raz do roku? – Jej głos był nieco smutny. Sasuke pokręcił głową.
- Przecież zawsze przyjeżdżam
kilka razy do roku – odpowiedział. Mama prychnęła.
- Raptem na trzy dni. Ledwo cię
zobaczymy, już wyjeżdżasz!
- Oj tam, oj tam. Postaram się
brać więcej urlopu. Zobacz, teraz jestem cały miesiąc. Już zaczynasz mieć mnie
dość…!
Mama trzepnęła go w ramię.
- Nieprawa!
- Ała, i jeszcze do tego mnie
bijesz!
Przekomarzali się aż do powrotu
ojca. Gdy Fugaku wrócił, oznajmił, że na placu pod ratuszem wszystko jest już
gotowe. Sasuke cieszył się na to niczym dziecko. Jarmark przywoływał w nim całą
masę wspomnień z dzieciństwa. To zawsze było wyczekiwanie z utęsknieniem
wydarzenie.
Po obiedzie pomagał mamie
pakować ciasta do bagażnika samochodu. Było bardzo zimno, dlatego pod dżinsy
założył swoje termoaktywne legginsy do biegania. Pożyczył też od ojca czapkę z
klapami na uszy oraz ciepłą kurtkę, bo inaczej by nie wytrzymał. Nie wyglądał w
tych ciuchach najlepiej, ale jakoś niespecjalnie przejmował się wyglądem.
Gdy wraz z mamą dojechali na
miejsce, było jeszcze w miarę widno. Wszyscy dopiero rozkładali swoje
rękodzieła i wypieki na stoiskach. Pomógł mamie zanieść ciasta na stragan,
gdzie jej koleżanki z koła gospodyń już ustawiały swoje słodycze. Wszystkie
panie przywitały się z nim wesoło. Ich stoisko było pięknie udekorowane
kolorowymi lampkami oraz gałązkami świerku. Panie napiekły całą masę ciast, ciasteczek,
krówek oraz pierniczków.
- Już podjadasz? – usłyszał za
plecami, kiedy jedna z koleżanek mamy poczęstowała go kruchym ciasteczkiem w
kształcie choinki.
Gdy obejrzał się, dostrzegł
Sakurę, ubraną w grubą, czerwoną kurtkę, białą czapkę i biały szalik.
Dziewczyna trzymała w rękach przyozdobiony bukszpanem koszyk pełen ciasteczek
jeszcze innego rodzaju.
- Hej – odpowiedział. –
Kosztuję zanim każą płacić – odparł z uśmiechem. Sakura postawiła koszyk między
blachami ciasta i uśmiechnęła się do niego.
- Będziesz z nami sprzedawać
ciasto? – spytała.
- Nie, pokręcę się trochę,
spróbuję grzanego wina, może zjem coś dobrego i idę do domu.
- Musisz zostać przynajmniej do
dziewiętnastej – odparła dziewczyna. Sasuke zmarszczył brwi.
- Co jest o dziewiętnastej?
- Występ strażaków – rzekła
tajemniczo Sakura. – Naruto mówił, że będzie fajny i że warto go zobaczyć.
- Cóż, myślę, że aż tak szybko
się nie zmyję – odpowiedział. – Mówił coś więcej o tym występie?
- Że będzie szałowy – zaśmiała
się Sakura, machając ręką w niedbałym geście.
Zaczęli rozmawiać o mało
ważnych rzeczach. Powoli też robiło się ciemno i bardziej zimno. Użytkownicy
straganów pozapalali światełka; również gigantyczna choinka, stojąca tuż przed
budynkiem ratusza, rozjarzyła się milionami lampek. Wszystkie stoiska były już
przygotowane, każda instytucja z Konohy miała swój stragan. Koło gospodyń
przygotowało świąteczne wypieki – pierniczki, makowce, serniczki oraz inne
ciasta i ciasteczka; miejscowa komenda miała stoisko z grzanym winem, nauczycielki
z podstawówki, z panią Kushiną na czele, sprzedawały ręcznie robione ozdoby
choinkowe. Restauracja rodzinna Choujiego podawała dania na ciepło – były zupy
i gulasze, smażone ryby i pierogi. Liczni lokalni artyści wystawiali swoje
rękodzieła – świąteczne ozdoby, obrazy, rzeźby czy ubrania.
Sasuke był zachwycony. Jarmark
jak zwykle wyglądał pięknie, tak jak to pamiętał z dzieciństwa. Zewsząd
pachniało pyszne jedzenie, migotały kolorowe lampki, tu i tam stały choinki,
powoli zbierało się coraz więcej ludzi. Konoha przykryta była białym kożuchem
śniegu, co dodawało dodatkowego klimatu. Ogólna atmosfera sprawiała, że nie
czuło się tak mocno panującego dookoła zimna.
Sasuke większość czasu
przegadał z Sakurą, ale kiedy stragan zyskał większe zainteresowanie, odszedł,
żeby dziewczyna mogła skupić się na obsługiwaniu klientów.
Samotnością nie cieszył się
zbyt długo, bo ledwo odszedł kawałek, zaraz natknął się na Shikamaru z Temari,
oraz Kibę z Hinatą. Znajomi okupowali stoisko z grzanym winem, więc dołączył do
nich, kupując kubeczek gorącego trunku.
Wspominali dawne Jarmarki,
kiedy jako dzieciaki namawiali rodziców na kupowanie im zabawek i słodyczy.
Kiba oczywiście nie odmówił sobie przypomnienia wszystkim, że Sasuke z Naruto
założyli się, który z nich wejdzie na choinkę przed ratuszem i że Naruto podjął
próbę, a potem utknął, bo zaplątał się w świąteczne lampki. Potrzeba było
strażaków, żeby go zdjęli. Wywołało to dużo śmiechu, a Sasuke rozczulił się,
przypominając sobie podrapaną twarz młotka i jego minę, gdy pan Minato rugał go
za głupi wybryk. Sasuke nie przypuszczał, że Uzumaki podejmie wyzwanie, bo sam
nie miał najmniejszego zamiaru wdrapywać się na choinkę.
Później wraz ze znajomymi
ruszyli wokół placu, oglądając wszystkie stragany. U Choujiego kupili sobie po
porcji pysznych pierogów; przyjaciel nie miał czasu z nimi rozmawiać, przywitał
się tylko, ale zajęty był pracą. Nie chcieli przeszkadzać, więc udali się
dalej.
Temari kupowała dużo pamiątek,
wszystko jej się podobało. Rozpływała się nad ręcznie dzierganymi laleczkami
pani Kushiny i nawet kupiła dwie, jedną przypominająca blondwłosą dziewczynkę, drugą
czarnowłosego chłopca. Sasuke posiadał już dwie laleczki, więc nie kupił
żadnej. Hinata na tym samym stoisku wybrała dla siebie ręcznie malowane bombki.
Ich dawne nauczycielki przechwalały się, która co zrobiła, a które dekoracje
malowały dzieciaki ze szkoły.
Później na chwilę poszli pod
scenę, gdzie wcześniej wspomniane dzieciaki odgrywały świąteczne
przedstawienie. Pod sceną zebrali się głównie rodzice, nagrywając swoje
pociechy, śpiewające na scenie kolędy i świąteczne piosenki.
Po obejściu wszystkich stoisk i
obejrzeniu każdej ładnej rzeczy wrócili do straganu z grzanym winem i znów
kupili sobie po kubeczku. Dziewczyny miały już bardzo dobre humory, odłączyły
się od nich i poszły po coś słodkiego.
Sasuke zerknął na zegarek. Było
już po osiemnastej, do występu Naruto została niecała godzina.
- Wujku Sasuke!!!
Właściwie nie zdążył
zareagować, gdy dwa małe elfy rzuciły się na niego, omal go nie wywracając na
dość śliskim chodniku.
- Chłopaki, bo obalicie
wujka!!! – wydarła się na nich Izumi. Sasuke zaśmiał się, kucnął i uważając,
żeby nie wylać wina, przytulił swoich siostrzeńców. Obaj chłopcy mieli na
głowach czerwono-zielone czapki z dużymi pomponami i podobne szaliki.
- Kupisz nam coś? – zapytał
natychmiast Ichiro.
- Ja chcę klocki! – oznajmił w
tym samym czasie Isamu.
Sasuke zaśmiał się, wstając i
zapewniając chłopców, że zaraz poszukają dla nich zabwek. Itachi i jego żona
jedli świąteczne ciasto ze stoiska mamy.
- Witaj szwagrze! – zawołała żona
Itachiego. Rodzina zbliżyła się do niego, a Sasuke uścisnął rękę brata. Ichachi
miał czekoladę w kąciku ust i błogi uśmiech na twarzy.
- Hej, hej. Co tak późno? –
zapytał. Izumi przewróciła oczami.
- Mieliśmy jeszcze gości, ale
udało nam się ich spławić – odparła, po czym wgryzła się w sernnik.
- No wuuujku, obiecałeś nam coś
kupić! – przypomniał o sobie Isamu.
Sasuke znów się zaśmiał i dał
się pociągnąć chłopcom w stronę stoiska z drewnianymi zabawkami. Gdy się
obejrzał, Itachi i Izumi witali się z jego znajomymi.
Chłopcy naciągnęli go na
drewniany pociąg i oczywiście drewniane klocki, na torbę cukierków, dwa gofry i
gorącą czekoladę. Jego portfel znacznie wyszczuplał, zanim wrócili do ich
rodziców, ale nie żałował, w końcu wszystko szło na cele charytatywne.
Około dziewiętnastej, po
zakupieniu kolejnych kubeczków grzanego wina, całą grupą udali się pod scenę,
gdzie miał wystąpić miejscowy oddział straży pożarnej. Sasuke nie mógł się już
doczekać, bo Sakura bardzo go zaciekawiła. Wokół sceny pod ratuszem zebrał się
całkiem spory tłumek; w ogóle na Jarmarku zrobiło się dość tłoczno. Jakieś dzieciaki
śpiewały kolędę. Gdy skończyły, widownia nagrodziła je brawami, a na scenę
wyszła zastępczyni burmistrza, czyli ojca Naruto.
- A teraz, drodzy państwo,
przed nami jedyny w swoim rodzaju występ naszych dzielnych strażaków! –
powiedziała kobieta do mikrofonu. – To dla nich pierwszy występ, zachęćcie ich
brawami!
Widownia zaczęła wiwatować,
stojący obok Sasuke Kiba włożył palce do ust i zagwizdał. Z głośników popłynął
nagle remiks znanej, świątecznej piosenki, a na scenę wyszło pięciu strażaków z
Naruto na czele.
Sasuke zaśmiał się, widząc
chłopaków, ubranych w ich standardowe czarne mundury i czerwone czapki Mikołaja
na głowach. Piątka strażaków zaczęła tańczyć niczym jakiś boysband, w
synchronicznym układzie w rytm piosenki. Widowni wyjątkowo się to spodobało, bo
zaczęła bić brawo, gwizdać i skakać. Stojące obok Izumi, Temari i Hinata
śpiewały głośno, Shikamaru klaskał w rytm, Kiba śmiał się aż prawie płakał. Dzieciakom
chyba też się podobało, bo chłopcy podskakiwali i machali rękami.
Sasuke nie odrywał oczu od
Naruto. Jego chłopak… były chłopak, był świetny. To on robił całe show, jak
zawsze zresztą, a gdy na koniec występu Uzumaki zdjął kurtkę i wykonał salto,
widownia aż westchnęła w zachwycie.
- Brawo Naruto! – zawołała Izumi
na całe gardło.
- No nieźle – pochwalił głośno
Itachi.
Z twarzy Sasuke nie schodził
uśmiech. Muzyka grała dalej, ale strażacy zeskoczyli ze sceny, ściągając z głów
czerwone czapki i rozeszli się między widzami, zbierając datki. Ostatni w tłum
ruszył Naruto, bo musiał nałożyć na siebie kurtkę. Uzumaki od razu wypatrzył
ich w tłumie i w momencie znalazł się obok nich.
- Dobry wieczór! – zawołał, uradowany jak
nigdy. – Wesprzyjcie szczytny cel! Raz-raz! – zaśmiał się.
Dzieciaki Itachiego od razu
poprosiły ojca o pieniądze, żeby wrzucić coś do czapki. Sasuke, nie zwracając
uwagi na ludzi dookoła, podszedł do Naruto, łapiąc za poły jego rozpiętej
kurtki. Uzumaki dyszał trochę i był nieco spocony po tych wszystkich wygibasach
na scenie. Sasuke zapiął jego kurtkę po samą szyję, patrząc Uzumakiemu w oczy.
- W łóżku też teraz robisz
salta? – zapytał cicho, bo nie mógł się powstrzymać. Naruto dziękujący na prawo
i lewo za wrzucane do czapki drobne, skupił na nim spojrzenie błękitnych
tęczówek. Na jego twarzy zagościł cwany uśmieszek.
- A co, podobało ci się? –
zapytał zadziornie.
- No nie wiem, nie przyjrzałem
się odpowiednio… - zacmokał Sasuke.
- Chcesz prywatny pokaz?
- To zależy…
- Ekhm, ekhm! – Kiba pojawił
się obok nich dosłownie znikąd. Nie, żeby cały czas stał gdzieś w pobliżu. –
Stary, ale daliście czadu! – wykrzyknął, waląc Naruto w plecy. Sasuke wzniósł
oczy do nieba, niezadowolony, że im przerwano. Trzeci kubek grzanego wina
trochę go ośmielił, a Naruto w uniformie strażaka działał na niego ze zdwojoną
siłą. Mógł ugryźć się w język i nic nie mówić, ale to nie leżało w jego
naturze. Gdyby nie Kiba, z przyjemnością pociągnąłby ten flirt dalej.
- Dawaj kasę, a nie się
szczerzysz! – zawołał do niego Uzumaki, śmiejąc się głośno, podkładając czerwoną
czapkę Inuzuce pod sam nos i potrząsając nią, żeby zabrzęczały drobne.
Kiba westchnął, ale sięgnął po
portfel. Drobne do czapki wrzuciły także dzieciaki Itachiego, Temari i Hinata.
- Zaczekaj tu na mnie – szepnął
do Sasuke Uzumaki, a potem, nim Uchiha zdążył odpowiedzieć, ruszył między
ludzi, żeby zebrać więcej drobnych. Sasuke obejrzał się, a potem uśmiechając,
przyłączył do rozmowy znajomych, którzy wychwalali występ strażaków. Itachi
zerkał na niego dziwnie, bo być może słyszał cichą wymianę zdań między nim a
Naruto, a może tylko ich obserwował.
Sasuke sam nie wiedział, co
robi. Gdyby Itachi go zapytał, nie potrafiłby odpowiedzieć.
Niestety był ćmą, a Naruto był światłem.
Nie wierzę! Rany. Szybko trzeba sobie przypomnieć co się działo w poprzednich rozdziałach i wrócić czytać ten. Wesołych Świąt <3
OdpowiedzUsuńJak zwykle człek chce więcej. Ciekawa jestem jak ta historia dalej się potoczy. Ach ten Sasuke i jego rozterki.
OdpowiedzUsuń