piątek, 22 grudnia 2023

Rozdział 14

 Hej!

Dodaję i lecę lepić pierogi :-)

*

            Sasuke lekko się niecierpliwił. Naruto zniknął gdzieś z tą swoją czerwoną czapką i nie wracał. Itachi i Izumi zagadywali go, Temari odciągnęła gdzieś Shikamaru, Kiba i Hinata stali niedaleko, gadali i pili grzane wino. Na scenie znów występowały jakieś dzieciaki, ale tym razem trochę starsze. Sasuke nieco marzł, wino w jego kubeczku skończyło się i powoli rozważał kupienie czwartego.

Teraz, gdy to sobie przemyślał, uznał, że niepotrzebnie flirtował z Naruto. Poniosło go, a przecież nie miał zamiaru wracać do swojego byłego. On i Naruto za mocno się różnili. Uzumaki chciał mieszkać w tej zapadłej dziurze, chciał być częścią tej społeczności, natomiast Sasuke marzył o wielkim mieście, o zgiełku i anonimowości. Nienawidził plotkujących sąsiadów, wtykających nos w jego sprawy rodziców i nudy, jaka panowała w Konosze. To miasteczko było małe, za małe dla niego. Poza Naruto nie było tu nic ciekawego. Nic go tu nie trzymało, nie było tu żadnych perspektyw. Owszem, pan Minato nieraz proponował mu posadę w ratuszu, ale Sasuke tego nie chciał. Co miałby robić w takim miejscu? Przyzwyczajony był do czegoś zupełnie innego, do wielkiej, tętniącej życiem korporacji, do ciśnienia, jakie się z tym wiązało, do zgiełku miasta, do imprez co weekend, do pośpiechu i hałasu. Nie dla niego było małe miasteczko, nie dla niego były te ciasne uliczki, urocze alejki, zaspy po kolana, zima przez pół roku i godzina drogi samochodem do najbliższego dużego miasta.

Kiedyś marzył o wspólnym życiu z Naruto, ale wiedział, że Uzumaki nie wyjedzie. Blondyn nigdy tego nie chciał. Owszem, wyprowadził się z domu na czas studiów, ale zaraz po nich wrócił do Konohy i już tu został. Sasuke nie miał zamiaru wracać. W mieście miał… właściwie, na ten moment nie miał tam nic i to strasznie go dobijało. Do tej pory nie mógł uwierzyć, że Orochimaru tak po prostu go wykopał. Był najlepszym pracownikiem, a teraz został z niczym! Musiał wszystko zaczynać od nowa w innym miejscu! To go frustrowało tak bardzo, że miał ochotę krzyczeć. Czuł niesprawiedliwość i upokorzenie.

- Musimy się zbierać. – Jego rozmyślania przerwał głos brata. Itachi trzymał na rękach przysypiającego Ichiro. – Dzieciaki miały dużo wrażeń, zmarzły już i chcą do domu.

- Jasne – odparł Sasuke, ściskając rękę brata, a potem objął i cmoknął w policzek Izumi. Isamu trzymał matkę za rękę i ziewał.

- Do zobaczenia – powiedziała szwagierka i jego rodzina oddaliła się. Sasuke spojrzał na Kibę z Hinatą, przytulonych do siebie i wpatrzonych w scenę, na której trzy dziewczyny śpiewały kolędę, potem na Temari i Shikamaru, którzy w międzyczasie wrócili i w dodatku przyprowadzili ze sobą tego całego Gaarę, a potem westchnął i udał się do ojca po to cholerne wino.

Stoisko komendy było jednym z tych najbardziej obleganych. Sasuke wypatrzył w tłumie Konohamaru z siostrą Hinaty oraz Kakshiego z Iruką. Ustawił się w kolejce, a po kilkunastu minutach w końcu udało mu się kupić kubek gorącego trunku.

Nie zdążył wrócić pod scenę, bo ledwo się odwrócił, wpadł wprost na szeroko uśmiechniętego Naruto.

- Tak myślałem, że cię tu znajdę – powiedział Uzumaki, szczerząc się od ucha do ucha.

- Tak? Jakim cudem? – zakpił Sasuke, upijając łyk wina.

- Takie przeczucie, że możesz być tam, gdzie podają alkohol – zachichotał Naruto.

Uzumaki kiwnął na niego, aby odeszli na bok. Sasuke za nim podążył, jednocześnie podekscytowany i zaniepokojony. Sama obecność blondyna działała na niego odurzająco, Naruto po prostu miał to coś, co Sasuke zawsze pociągało. Niezależnie od tego, czy byli razem czy nie, Uzumaki zawsze był jego miłością. Sasuke mógłby umawiać się z dziesiątkami mężczyzn, ale żaden z nich nigdy by nie dorównał Naruto. Uzumaki był po prostu jedyny w swoim rodzaju.

- Gdzie idziemy? – zapytał Sasuke, kiedy oddalili się nieco od rozświetlonych kolorowymi lampkami straganów.

- Gdzieś, gdzie będzie trochę spokojniej – odpowiedział Naruto. Sasuke wyciągnął w jego stronę kubek wina.

- Chcesz?

Uzumaki pokręcił głową.

- Nie. Jeśli coś się stanie, to mogą nas wezwać – odpowiedział. Sasuke wzruszył ramionami i napił się.

Szli dalej, aż Sasuke zrozumiał, dokąd zmierzają. Po czterech dużych kubkach grzanego wina było mu wszystko jedno, był szczęśliwy. Śnieg trzeszczał pod jego stopami, nad głową miał miliony gwiazd, powietrze było lodowato zimnie, z jego ust wydobywały się kłęby pary. Uzumaki nic nie mówił, tylko szedł obok niego i uśmiechał się głupkowato.

Było bajecznie.

Remiza wyglądała na opustoszałą, gdy do niej dotarli. Naruto wygrzebał klucze z kieszeni, ściągnął rękawiczki i otworzył drzwi.

Sasuke nigdy tu nie był, bo i nie miał po co. Ku jego zdumieniu, znaleźli się na korytarzu podobnym jak w szkole. Uzumaki zapalił światło i pewnie ruszył przed siebie, więc Sasuke podążył za nim. Dotarli na koniec korytarza i weszli do niewielkiego pomieszczenia.

Było to… coś jak pomieszczenie socjalne. Znajdował się tu nieduży stolik, trzy krzesła, jakieś szafki, a na jednej z nich mała, sztuczna choineczka. W kącie był zlew, na półce obok elektryczny czajnik, mikrofalówka, a pod oknem, na parapecie którego stała doniczka z paprotką, znajdowała się wysłużona, bordowa kanapa.

Sasuke usiadł na niej, patrząc, jak Naruto nalewa wody do czajnika i włącza go. Obaj ściągnęli z siebie wierzchnie okrycia i położyli je na jednym z krzeseł.

- Zmarzłem jak jasna cholera – powiedział Uzumaki, wyjmując z szafki pomarańczowy kubek i wrzucając do niego torebkę herbaty ekspresowej. Spojrzał na Sasuke, ale ten potrząsnął głową na jego nieme pytanie, więc Naruto zamknął szafkę.

- Długo byłeś na zewnątrz? – zapytał Sasuke.

- Od rana – odparł Naruto, siadając na krześle przy stoliku i zacierając ręce, żeby je rozgrzać. – Było kupę roboty. Teraz już niby mam wolne, ale dużo się dzieje, połowa policji i straży jest na Jarmarku, więc musimy zachować dyspozycyjność.

Sasuke przytaknął. Taki odpowiedzialny i poważny Naruto rajcował go jeszcze bardziej. Uzumaki w szkole zawsze był głośny, wszędzie go było pełno, lubił się popisywać; był tak zwaną duszą towarzystwa.

- A przyszliśmy tu ponieważ? – zapytał w końcu Uchiha.

- A nie jest tu ciepło i przytulnie?

Sasuke z powątpiewaniem spojrzał po żółtych ścianach, ale potem poczuł ciepło, buchające od kaloryfera za kanapą i przytaknął. Czajnik wyłączył się, więc Naruto zalał herbatę gorącą wodą.

Przez chwilę po prostu na siebie patrzyli. Sasuke bawił się pustym kubeczkiem po grzańcu, Naruto popijał herbatę. Faktycznie było miło i przytulnie, nawet jeśli siedzieli w kanciapie w remizie.

- Po nowym roku wyjeżdżasz? – odezwał się Naruto. Sasuke chwilę patrzył mu w oczy, a potem przytaknął.

- Tak – odpowiedział. Zdziwiło go, że Naruto poruszył akurat ten temat. Kiedyś, pod koniec liceum, wałkowali tę sprawę w kółko i w kółko. Swoją przyszłość wyobrażali sobie zupełnie inaczej i nie potrafili się w tym punkcie dogadać.

- Hmm – odparł na to Uzumaki. Odstawił kubek na stół i przesiadł się z krzesła na kanapę. Wyciągnął rękę, ale nim ta dotknęła twarzy Sasuke, ten łapał go za nadgarstek.

- To nie jest dobry pomysł – powiedział surowo. Uzumaki uśmiechnął się oszałamiająco.

- Dlaczego? – zapytał. Sasuke wywrócił oczami, jakby miał do czynienia z dzieckiem. Uzumaki czasem był taki tępy i przez to irytujący.

- Dlatego, że znów będziesz miał do mnie pretensję cholernymi latami, że cię tu zostawiłem i pojechałem sobie w świat, nie bacząc na twoje złamane serduszko.

Teraz to Naruto wywrócił oczami.

- A ty masz pretensję do mnie, że nie rzuciłem wszystkiego w pizdu i nie pojechałem za tobą – odpowiedział.

Sasuke wzruszył ramionami, odpychając rękę Naruto.

- Nie dogadamy się w tej kwestii, doskonale o tym wiesz. Dlaczego usiłujesz…

- Co? Co ja usiłuję?! – zdenerwował się Naruto, nieco unosząc głos. Sasuke zmarszczył brwi i stał się czujny. – To ty przychodzisz do mnie po nocy, flirtujesz ze mną… a jak ja usiłuję coś…

- Co?! – warknął Sasuke. – Niby co chcesz zrobić…?

- To, do cholery! – odwarknął Naruto, złapał go za kark i przyciągnął do siebie.

Pocałunek smakował tęsknotą. Smakował żarem, jakiego Sasuke nie czuł od dawna. Był też zupełnie inny, niż kiedykolwiek wcześniej, głodny i przepełniony żądzą. Sasuke oddał go z namiętnością, zarzucając ręce na szyję Naruto. Wszystko zawirowało, poczuł się, jakby spadał głową w dół, w uszach mu huczało, krew zawrzała mu w żyłach. Tak często o tym myślał, tak często wspominał chwile, kiedy byli razem, a teraz znów to miał, choćby na ten krótki moment.

Pocałunek z Naruto był lepszy niż kiedykolwiek. O wiele lepszy niż we wspomnieniach, które z biegiem lat zatarły się mocno. O wiele lepszy niż w sennych marzeniach, jakie Sasuke miewał.

Zmienili pozycję i Sasuke znalazł się na plecach, pod Naruto. Kanapa była niewygodna, jakaś sprężyna wbijała mu się w okolice lewej łopatki, ale zupełnie nie zwracał na to uwagi. Usta Naruto były zbyt zajmujące, aby mógł myśleć o czymkolwiek innym, niż ich smak i intensywność pocałunków. Pragnął rozebrać Naruto, kochać się z nim bez opamiętania, jak to robili kiedyś, kiedy byli jeszcze razem. Pragnął przypomnieć sobie, jak to jest mieć Uzumakiego całego tylko dla siebie. Pragnął sprawdzić, czy dalej pasują do siebie tak dobrze, jak to było dawniej.

Naruto chyba chciał tego samego, bo jakby czytając mu w myślach, zabrał się za zdzieranie z Sasuke jego bluzy. Uchiha pomógł mu w tym, podnosząc ręce. Gdy tylko jego bluza i podkoszulek wylądowały na podłodze, natychmiast wziął się za ściąganie ubrań z Naruto. Nie było to łatwe, szelki przy strażackich spodniach nieco wyprowadziły go z równowagi, ale jakoś sobie poradził.

Gdy obaj byli nadzy od pasa w górę, zaczęli całować się z nową zapalczywością. Sasuke nie miał pojęcia, co wyprawia, ale z każdą chwilą podobało mu się to coraz bardziej. Ekscytacja ściskała jego żołądek, żądza uderzyła mu do głowy niczym narkotyk. Skóra Naruto była gorąca i gładka. Jego ciało zmieniło się od czasów szkoły, teraz Naruto miał twardy, wyrzeźbiony brzuch i jeszcze szersze ramiona. Sasuke podziwiał ten widok, nie mogąc uwierzyć, że znów może dotykać tego opalonego ciała. Karnacja Naruto nawet w środku zimy miała kolor, jakby blondyn właśnie wrócił z egzotycznej plaży.

Sasuke dotykał i całował, ale też był dotykany i całowany. Obaj nie mogli nasycić się sobą nawzajem. Poznawali się na nowo, na nowo odkrywali swoje czułe punkty. Sasuke czuł się tak, jakby po wielu, naprawdę wielu latach odwiedził znajome miejsce i teraz sprawdzał, co uległo zmianie. Który punkt na mapie, którą tak dobrze znał, uległ zatraceniu a który się pojawił. Jaka ścieżka zmieniła swój bieg i gdzie teraz prowadziły nowe drogi.

Pozbycie się reszty ubrań było łatwiejsze niż kiedykolwiek. Ekscytacja Sasuke zamieniła się w lekki niepokój, ale zepchnął go tak głęboko, jak tylko zdołał. Nie chciał tracić tej chwili na zbędne zastanawianie się. Jedynym mężczyzną, któremu się oddał, był Naruto i teraz też nie przewidywał innego scenariusza niż ten, że to Naruto będzie „na górze”. Sasuke pragnął tego. Naruto był jedynym wartościowym mężczyzną w jego życiu. Jedynym, którego Sasuke kochał. Jedynym, jaki miał dla niego znaczenie. Wszyscy inni faceci byli chwilowymi przygodami. Nic nieznaczącymi momentami w jego życiu. Byli i znikali, Sasuke nawet nie zapamiętywał ich imion, bo znajomość najczęściej trwała zaledwie jedną noc. nigdy też nie pozwolił zdominować się nikomu innemu poza Naruto. tylko Uzumaki mógł przejąć nad nim kontrolę, tylko jemu Sasuke ufał bezgranicznie.

Natomiast Naruto nigdy nie był na jedną noc. Nawet nie na dwie noce, i nie na pięćdziesiąt. Naruto był tylko i wyłącznie na całe życie. Wszystko albo nic.

Drgnął, gdy Uzumaki dotknął go między nogami. Odruchowo przerwał pocałunek, spoglądając w niebieskie oczy. Dłoń Uzumiakiego owinęła się wokół jego twardego penisa, sprawiając Sasuke przyjemność. Westchnął.

Nie potrzebowali słów, Naruto rozumiał jego potrzeby jak mało kto. Zwolnił tempo, jego pocałunki stały się wolniejsze, słodsze…

Sasuke rozsunął szerzej nogi. Na kanapie było niewiele miejsca, ale jakoś dawali radę. Naruto puścił jego męskość i zaczął się o nią ocierać swoją męskością. Zgrali swoje ruchy, ich oddechy przyspieszyły. Nęcili się nawzajem, nakręcali się, nie szczędząc sobie namiętnych, pełnych pasji pocałunków. Ciężar Naruto był przyjemny i tak dobrze znany, jakby Sasuke był w domu. Objął swojego dawnego chłopaka i przylgnął do niego, rozkoszując się znajomym zapachem jego ciała.

Gdzieś między pocałunkami Naruto wyciągnął ze swoich skołtunionych na podłodze spodni portfel, a z niego prezerwatywę i saszetkę z żelem. Sasuke nie miał pojęcia, czy Naruto zaplanował tę chwilę, czy po prostu był przygotowany na wszelki wypadek, ale nie obchodziło go to. Myślenie o konsekwencjach ich czynów odłożył na później.

Pierwszy dotyk zimnych od żelu palców był nieco dziwny i dezorientujący, ale potem Sasuke uderzyło znajome podniecenie i chęć nabicia się na twardą męskość kochanka. Rozciągające go palce z minuty na minutę stawały się coraz bardziej nieznośne, bo chciał czegoś więcej. Myśl, że jeszcze chwila i to otrzyma, doprowadzała go do istnej pasji.

Nie czekał długo.

Naruto zdawał się być jeszcze bardziej podniecony, niż Sasuke. Zaledwie wyczuł, że Uchiha jest już gotowy, od razu zabrał palce i zastąpił je swoją męskością. Wchodził powoli i ostrożnie, sprawdzając reakcje Sasuke, jakby się domyślał, że ostatni raz, kiedy Uchiha był na dole, był też ostatnim razem właśnie z nim.

Teraz również zgranie się nie zajęło im wiele czasu. Złapali wspólny rytm, zawinęli wokół siebie ręce, ich języki splotły się. Sasuke oddychał głośno, jego czoło i plecy zrosił pot. Biodrami wychodził naprzeciw pchnięciom Naruto, chcąc otrzymać tyle przyjemności, ile tyko się da.

Orgazm był wyzwalający. Sprawił, że Sasuke ujrzał przed oczami całe konstelacje gwiazd i ledwo był świadomy faktu, że Naruto również doszedł chwilę po nim. Obaj zamarli, dysząc i rozkoszując się wszystkim, co się wydarzyło. Patrzyli na siebie, Naruto uśmiechał się, na jego twarzy gościło szczęście. Sasuke również się uśmiechnął, czując, jak włosy kleją mu się do czoła, a ta cholerna sprężyna dalej uwiera go w łopatkę.

Chciał ten moment jeszcze trochę zatrzymać.

Chciał ten moment zatrzymać na zawsze.


2 komentarze:

  1. Jeśli lepisz pierogi tak jak piszesz to muszą być zajebiste. Miałam jakieś pomysły jak zakończysz historię, ale chyba mogę uznać, że trzeba czekać na twoją historię.
    Fajny ten rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sprawiasz, że robię się zachłanna. Tak dobrze jest przeczytać ponownie twoje opowiadania.
    Ogólnie to po przeczytaniu tego opowiadania raz jeszcze chyba sobie uświadomiłam, że to dzięki Tobie zaczęłam jeść jajecznicę. W którymś z poprzednich rozdziałów też a niej pisałaś. Gdy Sasuke spędził noc u Naruto i na śniadanko była jajecznica. Nie dosyć, że działasz na wyobraźnię to i na apetyt.
    Wesołych, zdrowych, spokojnych, pełnych uśmiechu Świąt Ayanami

    OdpowiedzUsuń