-Powiedzieli
mi, że przyjedzie jutro, żeby mnie zabrać. Że to jedyny żyjący… no, nie
członek mojej rodziny, ale rodzice podobno chcieli, żeby facet był moim
ojcem chrzestnym. Wyszukałem go w necie, słuchaj, to jakiś pisarz… były
jego fotki i artykuły o nim… Ja nie wiem, co o tym myśleć, ten facet
jest dziwny! Jak z nim rozmawiałem… no mówił mi o rodzicach, ale ja nie
wiem, czy chcę wyjeżdżać! No… nie odmówiłem mu, ale… Myślałem, że jestem
za stary na adopcję. Że, no… że my…
-Poczekamy,
zobaczymy – odrzekł cicho Iruka, wyciągając rękę. Dotknął mojego
policzka i zaraz wszystkie moje wątpliwości się rozpłynęły. Przymknąłem
oczy i po chwili poczułem jego słodkie wargi na swoich ustach. Całował
mnie wolno, rozkosznie, sprawiał, że znów drżałem. Potem ostrożnie
pchnął mnie na materac swojego łóżka, gładząc dłońmi mój tors.
-I-Iruka – sapnąłem, odpychając go lekko. Spojrzał na mnie rozgorączkowanym wzrokiem.
-Tak? – zapytał.
-Czekaj,
czekaj – usiadłem, przeczesując włosy palcami. – Co będzie z nami,
jeśli on mnie stąd zabierze? I… ja go nie znam! To obcy facet!
-Naruto
– znów pogładził mnie po policzku. Jego dotyk wzbudzał dreszcze. –
Uważam, że to dla ciebie szansa. Zawsze chciałeś się wyrwać z
sierocińca, pamiętasz?
-Ale potem poznałem ciebie – jęknąłem, a on zaśmiał się.
-Naruto, ja też nie jestem dla ciebie odpowiedni – rzekł, a ja skrzywiłem się.
-Tak, i chyba wiem czemu? Tylko nie zaczynaj gadać, że jesteś za stary, Iruka! – zawołałem, a on ponownie się zaśmiał.
-Kiedy to prawda – powiedział.
-Słuchaj, w przyszłym roku będę już pełnoletni…
-A ja skończę dwadzieścia osiem lat…
-No i co? – burknąłem, a on wywrócił oczyma.
-Czuję się, jakbym…
-Tylko
nie zaczynaj tej gadki o wykorzystywaniu, bo naprawdę, Iruka, chyba się
wkurzę i sobie pójdę! – zawołałem zły, na co on pochylił się i ucałował
moje czoło.
-Ale
tak jest – szepnął, a ja złapałem go za nadgarstki i wbiłem się w jego
cudowne usta. Oddał pocałunek, jednak już po chwili odsunął mnie od
siebie.
-Wróćmy do rozmowy – zaproponował, ale pokręciłem głową.
-Już
nie chcę. Chcę się z tobą kochać – powiedziałem i zobaczyłem, że
przebiegł go dreszcz. Uśmiechnąłem się zadowolony i już chciałem
pocałować go po raz drugi, kiedy złapał mnie za ramiona i powstrzymał.
-Przestań, najpierw porozmawiajmy.
-Niby
o czym? – spytałem naburmuszony, splatając ręce na piersi, a on
odetchnął głęboko i przymknął oczy. Czyżby po to, by na mnie nie
patrzeć?
-Uważam,
że jeśli ten człowiek naprawdę będzie chciał cię zabrać, to powinieneś
się zgodzić – powiedział, nie otwierając oczu. – Uważam, że to, co
robimy, jest niewłaściwe. Uważam, że jako nauczyciel, nie powinienem być
w związku z jednym z moich uczniów. Uważam…
-Uważasz na wiele ciekawych rzeczy, Iruka. Musisz czuć się bardzo bezpieczny, tak sobie chodząc i na wszystko uważając.
Podniósł powieki i spojrzał na mnie. Był zły. Chyba po raz pierwszy w życiu zezłościł się na mnie.
-Naruto… - zaczął srogim tonem. Nie chciałem tego słuchać.
-Ja
po prostu nie rozumiem! – wykrzyknąłem, zrywając się z łóżka. – O co ci
chodzi?! Już mnie nie chcesz?! Znudziłem ci się?! Myślałem, że jest nam
ze sobą dobrze!
Zerwał się za mną i próbował mnie przytulić, ale go odepchnąłem.
-O-odwal się! – zawołałem, starając się za wszelką cenę stłumić silne emocje, które szarpały moimi wnętrznościami.
-Naruto, posłuchaj mnie! – krzyknął. Spojrzałem na niego.
Stał
przede mną nagi, z rozpuszczonymi włosami i płonącymi oczyma. Po chwili
pochylił się, zgarnął z podłogi swoje spodnie i zaczął się ubierać.
Zrobiłem to samo.
-Chodź
do kuchni – rozkazał. Nie śmiałem mu odmówić, kiedy był taki wściekły.
Poszedłem za nim, a potem siadłem przy stole. Mieszkanie miał małe,
składało się ono z wąskiego korytarzyka, sypialni, łazienki i kuchni.
Każdą wolną powierzchnię zajmowały książki, nawet w kuchni nad lodówką
miał półkę, na której leżały opasłe tomy książek kucharskich. Nie można
tu było mówić o jakimś szczególnym wystroju, mebli miał mało, ale za to
nadrabiał kwiatami, które stały na każdym parapecie i zwieszały się z
doniczek stojących w koszyczkach zawieszonych na ścianach. Spędzałem w
tym mieszkaniu cały swój wolny czas. Uwielbiałem to miejsce. Uwielbiałem
Irukę.
Iruka
zabrał się za szykowanie herbaty, a ja obserwowałem go w milczeniu. W
końcu napar był gotowy. Postawił przede mną ciepły kubek, a sam usiadł
naprzeciw mnie.
-Jesteś już spokojny? – zapytał, a ja skinąłem głową.
-Jestem.
-Posłuchaj
mnie. Przecież wiesz, że cie kocham – zarumieniłem się delikatnie, jak
zawsze, kiedy mówił to tak otwarcie. Skinąłem głową po raz drugi,
patrząc mu w oczy. – Dlatego chcę dla ciebie jak najlepiej. Tego pisarza
stać, by opłacić twoją szkołę, mógłbyś dokończyć drugą klasę już w
lepszym liceum, a potem iść na studia. Niczego by już ci nie brakowało,
niczym nie musiałbyś się martwić. Jeżeli w szkole dowiedzą się… że… że
my…
-Mamy
romans – pomogłem mu dobrać odpowiednie słowa, upijając łyk herbaty.
Spojrzał na mnie karcąco. Nie podobało mu się to sformułowanie, zresztą,
mnie również. Co tam jakiś romans do naszego związku! To był
niedopuszczalny eufemizm!
-Tak,
jeżeli się o tym dowiedzą, będziemy mieć… kłopoty… - wiedziałem, o co
mu chodzi. Już z jednej pracy go wywalili, bo ktoś podkablował, że jest
za łagodny dla uczniów i nawet skończonych debili przepuszcza do
następnej klasy. Pamiętałem, jak śmieszyła mnie jego opowieść o tym i
to, jak tłumaczył, że po prostu nie miał serca nikogo oblać. Bał się, że
teraz wyleci przez coś gorszego. Przeze mnie. Ja też się tego bałem,
nawet nie miał pojęcia, jak bardzo. – W dodatku ty jesteś za młody, nie
masz jeszcze nawet siedemnastu lat…
-Jest
się o co wykłócać, faktycznie. Który dzisiaj? Ach, dwunasty września!
Co, do dziesiątego października to pewnie niewyobrażalny szmat czasu,
nie?
-Wiesz,
o co mi chodzi. Nawet po urodzinach nadal będziesz za młody… Powinieneś
znaleźć dla siebie kogoś młodszego, z kim więcej będzie cię łączyło… W
dodatku ja nie mam nic, co mógłbym ci zaoferować – rozejrzał się z bólem
po swoim mieszkanku. – Czeka cię lepsze życie!
-Chcesz, żebym znów został sam? – zapytałem cicho, spuszczając głowę.
-Nie!
To zupełnie nie o to chodzi! – zapewnił mnie żarliwie, prawie
przewracając swój kubek z herbatą, z którego nie upił nawet łyka. Nadal
na niego nie patrzyłem.
-A
może chodzi ci o coś innego? – pytałem dalej. Wiedziałem, że
wypowiadając to głośno ranię nie tylko siebie, ale i jego. – Może chodzi
o Kakashiego?
Zapadła
cisza, w trakcie której nie śmiałem spojrzeć mu w oczy. Od początku, od
zawsze wiedziałem, że dla Iruki byłem na drugim miejscu. Zanim go
poznałem, spotykał się z kimś innym, z szarowłosym mężczyzną z tamtego
zdjęcia, które kiedyś u niego przez przypadek znalazłem. Czułem, że on
nadal kochał swojego byłego i choć wiedziałem, że i mnie kocha, to tamto
uczucie było silniejsze. Znałem całą historię ich związku i wiedziałem
też, dlaczego już nie są razem. A jednak Iruka cały czas o nim pamiętał.
Cały czas o nim myślał.
-Naruto…
-O to chodzi, prawda? Nie jestem taki jak on?
-Wiesz, że nie.
Podniosłem głowę.
-NO WIĘC O CO CHODZI?! – wydarłem się. Nawet nie drgnął.
-O
ciebie, Naruto. Cały czas chodzi tylko o ciebie – powiedział spokojnie.
– Zamieszkasz z tym mężczyzną. Ułożysz sobie życie. Wyrwiesz się z
sierocińca, będziesz studiował, będzie cię na to stać. Znajdziesz dobrą
pracę i swoje szczęście. Bo na to zasługujesz.
-A
ty? – zapytałem ze łzami w oczach. Nie chciałem płakać. Nie płakałem od
tak dawna, że nie pamiętałem już, jak się to robi. Ale ta sytuacja
zaczynała mnie przerastać. Nie chciałem się z nim rozstawać. Nie
chciałem układać sobie na nowo życia za cenę naszej miłości. Nie
chciałem o nim zapominać!
-Ja to ja. Jeżeli ci się tam nie spodoba, będę na ciebie czekał.
-Naprawdę?
– zapytałem z nadzieją, a on zaśmiał się i wstał od stołu. Podszedł do
mnie i ukucnął. Spojrzał mi w oczy i pogłaskał mnie po twarzy, od skroni
po samą szczękę. Położyłem mu dłoń na policzku.
-Oczywiście,
głuptasie. Moje drzwi zawsze są dla ciebie otwarte, żeby nie wiem, co
się stało. Ale proszę cie, proszę… jedź tam. Spróbuj. Jeżeli będzie źle,
to wrócisz… możesz wrócić kiedy chcesz… ale chociaż zobacz jak tam
będzie. Nie chcę, byś przeze mnie tracił taką szansę. Proszę.
Mówił
tak błagalnym tonem, że aż coś mnie dławiło w gardle. Iruka zawsze za
bardzo przejmował się moją przyszłością. Gryzło go, że nie stać mnie na
studia, że chodzę do marnej szkoły, że muszę pracować. A najbardziej
gryzło go to, że nie ma nawet jak mi pomóc zmienić ten stan rzeczy, bo
sam ledwo wiązał koniec z końcem za marną pensję nauczyciela.
Westchnąłem.
-Dobra,
ale jak lada dzień zwalę ci się tu z walizami to nie miej do mnie
pretensji – powiedziałem zrezygnowany, choć serce mi się ścisnęło na
samą myśl, że miałbym go zostawić.
Odpowiedział
mi tak uszczęśliwioną miną, jakbym mu oznajmił, że wygrał w totka.
Chwilę potem już całował mnie bez opamiętania, a ja całowałem go z równą
zażartością. Nie było czasu dotrzeć do sypialni. Właściwie, to żaden z
nas nawet o sypialni nie pomyślał. Iruka podniósł mnie i posadził na
stole, a ja opadłem na chłodny, drewniany blat, w ostatniej chwili
łapiąc szklankę, która potoczyła się po stole, rozlewając herbatę.
Postawiłem ją nad swoją głową.
Pragnąłem
go w tej chwili tak bardzo, że kiedy zaczął rozpinać moje spodnie,
całując mnie po brzuchu, siłą powstrzymywałem się, by munie pomagać.
Zacisnąłem palce na rancie stołu, czując, jak pozbawia mnie resztek
garderoby. Patrzyłem w sufit, a potem zamknąłem oczy, kiedy wziął do ust
moją męskość. Uwielbiałem, kiedy to robił…
Zastanawia mnie dlaczego tutaj nie ma żadnego komentarza o.O cieszy mnie mnie Naruto zdecydował się na przeprowadzkę... To naprawdę dla niego ogromna szansa... Szkoda mi tylko tego że musi zostawić Iruka... To kolejny cios dla kto i tak dotkniętego przez życie nastolatka...
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńdobrze, że Naruto zdecydował się wyjechać, ale można powiedzieć, że jest trochę taki agresywny...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia