środa, 19 grudnia 2012

1. Zaręczyny

Sasuke Uchiha poprawił słuchawkę bezprzewodową, tkwiącą w jego uchu, a potem spojrzał na czerwone światło, palące się przed skrzyżowaniem.
-Kurwa mać, jeszcze czerwone! – zaklął, bębniąc palcami w kierownicę. Głos w słuchawce zaśmiał się, a na czole Sasuke wystąpiła żyła.
-Jak się można spóźniać na własne zaręczyny?
-Itachi – wycedził Sasuke, któremu wcale nie było do śmiechu, że akurat tego dnia miał w firmie takie urwanie głowy – w przeciwieństwie do ciebie, ja nie jestem artystą, tylko ciężko pracuję.
-Że niby ja nie pracuję?! – oburzył się starszy brat Sasuke, ale młodszy zignorował go.
-Powiedz mi lepiej, jak sytuacja? – zapytał.
-Spokojnie – odparł Itachi. – Ojciec i ten cały Danzo cały czas rozmawiając o interesach, mama robi im już po drugiej kawie…
-Cholera – zaklął Sasuke.
-…a twój narzeczony siedzi z boku i sukcesywnie rozpracowuje szarlotkę…
            Sasuke zagryzł dolną wargę. Słowa Itachiego przypomniały mu to, czym najbardziej się niepokoił. Jak wyglądał jego narzeczony?
-A… - odezwał się, po czym odchrząknął. Itachi chichotał do słuchawki jak głupi, co nie wróżyło niczego dobrego. – Jaki… jaki on jest?
-Mam ci psuć niespodziankę, Sasu? – zapytał Itachi dość wrednie, a młodszy Uchiha zazgrzytał zębami i ruszył z piskiem opon, ponieważ właśnie zapaliło się zielone światło.
-Nie zgrywaj się, tylko mów, skoro już go widziałeś! – zażądał, a Itachi zaśmiał się, żeby go jeszcze trochę podręczyć.
-No… - kręcił brat, doskonale się bawiąc jego kosztem. – Jest blondynem…
-Błagam cię, Itachi, nie okłamuj mnie! – zawołał sfrustrowany Sasuke. Cały dzień zastanawiał się, z kim postanowiła zeswatać go rodzina, więc w tym momencie dosłownie skręcało go z ciekawości. – Powiedz, jak on wygląda!
            Itachi zacmokał.
-Tak w skali od jednego do dziesięciu? – spytał, żeby jeszcze trochę przeciągnąć chwilę odpowiedzi.
-Tak – warknął Sasuke.
-No cóż, ja wiem… tak ze… dwadzieścia?
-Dlaczego tylko dwa… - Sasuke urwał, gdyż cyfra wypowiedziana przez brata dotarła do niego z opóźnieniem. – Ile?
-Dwadzieścia – odparł spokojnie Itachi.
-Czy nie miało być w skali od jednego do dziesięciu? – spytał ostrożnie młodszy Uchiha, a starszy zachichotał po raz kolejny.
-Zgadza się – odparł. Sasuke milczał przez chwilę.
-Żartujesz, prawda? – zapytał w końcu, a brat zaśmiał się, tym razem na cały głos.
-Nie – rzekł. Sasuke poczuł, jak ciężar, który uciskał jego żołądek od samego rana, nagle odlatuje w przestworza. – Kochany braciszku, czeka tu na ciebie aniołek jak z obrazka. Jak się nie pospieszysz, to chyba zajmę twoje miejsce.
-Będę za dziesięć minut – odparł Sasuke, dociskając pedał gazu. – Jeśli jednak mnie okłamujesz, to przysięgam, że cię zamorduję.
-Baj, braciszku – zaśpiewał Itachi. – Nie musisz się śpieszyć, ja się nim zajmę!
            Nim Sasuke zdążył odpowiedzieć, Itachi rozłączył się. Młodszy brat tylko pokręcił głową, po czym odetchnął głęboko i skupił na drodze.
            O tym, że na dzisiejszy wieczór ojciec wyznaczył mu zaręczyny, dowiedział sie przedwczoraj, czyli w poniedziałek. Był zszokowany, gdy Fugaku zadzwonił do niego do pracy w poniedziałkowe popołudnie i oznajmił mu tak po prostu, że na środowy wieczór ustalił mu zaręczyny. Sasuke był pewien, że rodzina już nigdy nie znajdzie mu pary!
            W pierwszym odruchu ucieszył się i zasypał ojca pytaniami: z kim? Ile ma lat? Z jakiej rodziny pochodzi? Kto to jest? Czy jest śliczna? Niestety odpowiedzi ojca ani trochę go nie ucieszyły, ponieważ, po pierwsze, Fugaku odparł, że znalazł mu partnera, a nie partnerkę i że w dodatku wdowca!
            To trochę zbiło go z pantałyku. Związki partnerskie zalegalizowano w ich kraju całkiem niedawno, więc niewiele było takich par. Rodziny decydowały się na swatanie ludzi tej samej płci tylko w wyjątkowych sytuacjach, by złączyć dwa rody lub ich biznesy i w ten sposób zagwarantować, że obie strony się nie rozmyślą. Jednak zdecydowanie częściej dążono do swatania ze sobą mężczyzny i kobiety, by z tego związku były dzieci, tak jak w ich rodzinie wyswatano Itachiego. Starszy brat Sasuke pojął za żonę dziedziczkę rodu Hyuuga, równie wpływowej rodziny, co klan Uchiha. Sasuke wciąż pamiętał, jak tuż przed swoimi zaręczynami Itachi chodził zdenerwowany po swoim pokoju, szepcząc do siebie „oby miała duży biust, oby miała wielkie cycki!” Tylko to go interesowało, ale na szczęście, jego narzeczona, Hinata, okazała się kobietą hojnie obdarzoną przez naturę, w dodatku cichą i skromną. Itachi miał z nią w tej chwili trójkę dzieci.
            Dlatego właśnie Sasuke zdziwił się, słysząc, że ojciec chce go wydać za mężczyznę, a jeszcze bardziej wstrząsnęła nim informacja, że to wdowiec, o zupełnie nieznanym mu nazwisku Uzumaki. Wyobraźnia Sasuke natychmiast podsunęła mu wizję dużo starszego do siebie, nieprzyjemnego dziada. Nie mógł uwierzyć, że ojciec zrobił mu coś takiego! Gdyby Sasuke wyszedł za mężczyznę starszego od siebie, musiałby się mu podporządkować i w tym związku przyjąć rolę kobiety, co ani trochę mu się nie podobało! Miał swój status społeczny, zarabiał na siebie, miał własne mieszkanie i swoje nawyki! Nie potrafił sobie wyobrazić, jak nagle zmienia całe swoje życie dla kogoś, kto z dnia na dzień obejmuje nad nim władzę większą niż własny ojciec! Musiałby być posłuszny wobec kogoś takiego, uległy i potulny, inaczej mogłaby czekać go kara, wymyślona przez tego męża. Według prawa ustanowiono, że w związkach partnerskich to osoba starsza przyjmuję rolę głowy rodziny, podczas gdy młodsza musi się podporządkować. Sasuke nie miałby nic do gadania!
            Na szczęście Fugaku zaraz go uspokoił, mówiąc, że choć jego przyszły małżonek jest wdowcem, to jednak jest od niego młodszy, dużo młodszy, ponieważ ma zaledwie osiemnaście lat. Ojciec nie znał zbyt wielu szczegółów, poinformował jednak Sasuke, że chłopak rok temu stracił męża, właśnie skończyła mu się żałoba, więc jego wuj, który sprawuje nad nim pieczę postanowił, że ponownie wyda za kogoś chłopca. Fugaku zaproponował mu swojego młodszego syna. Ojciec wytłumaczył Sasuke, że wuj chłopca, Danzo, jest dyrektorem centralnym jednej z firm, z którą współpracuje ich rodzinna korporacja i ze właśnie negocjuje z Danzo ważną umowę. Fugaku chciał, by ślub z Uzumakim zagwarantował mu przychylność Danzo oraz, że ten nie wycofa się z umowy.
            Kiedy wszystko już było jasne, Sasuke odetchnął z ulgą i ucieszył się na wieść o swoim wyjściu za mąż. Trzydziestka zbliżała się do niego wielkimi krokami i zaczynał już myśleć, że skończy jako stary kawaler, bowiem ojciec nie mógł zdecydować się, z jaką rodziną go złączyć. Samotnemu człowiekowi ciężko się żyło, zazwyczaj swatano ze sobą osoby zaraz po ukończeniu przez nieobowiązkowego nauczania, czyli w wieku szesnastu lat. Niestety, on należał do bardzo starego i wyjątkowo wpływowego rodu, w którym małżeństwa zawsze miały jakieś podłoże, ekonomiczne, finansowe, polityczne czy jeszcze inne, tego typu. Sasuke już raz był zaręczony, ale po bankructwie rodzinnej firmy jego narzeczonej, zaręczyny zerwano i od tamtej pory klan jakby o Sasuke zapomniał. Aż do teraz.
            Dotarł do domu i zatrzymał się przed bramą wjazdową. Wystukał na klawiaturze kod, a gdy ta rozsunęła się automatycznie, wjechał na podjazd, wyminął fontannę i stanął przed schodami willi rodziców. Wyskoczył z samochodu, pognał do drzwi i zadzwonił. Sekundę później otworzył mu ich lokaj.
            Sasuke tylko skinął mu głową, zbyt zestresowany, by się odezwać, po czym dosłownie wbiegł do środka i skierował się w stronę schodów.
-Pierwsze piętro, bawialnia! – zawołał zanim lokaj, a Sasuke pomachał mu, dziękując, po czym pobiegł na górę.
            Wbiegł na pierwsze piętro, a tam zatrzymał się i odetchnął, by się uspokoić. Z każdą chwilą serce waliło mu coraz mocniej, z niepokoju, z oczekiwania, ale i z radości. Gdy opanował oddech ruszył spokojnym krokiem ku drzwiom bawialni, pchnął je, po czym wkroczył do środka, słysząc liczne głosy, które zaraz zamarły.
-Dobry wieczór – rzekł, patrząc po zebranych. – Przepraszam za spóźnienie.
            Przy stole siedzieli jego rodzice oraz Itachi, w towarzystwie starszego,ciemnowłosego mężczyzny i młodszego, blondwłosego chłopaka. Właściwie, to Sasuke nie zwrócił uwagi na nikogo, poza nim.
            Chłopiec, bo był to chłopiec, a nie mężczyzna, siedział na kanapie obok swojego wuja, obiema dłońmi ściskając rękaw jego brązowej marynarki. Wpatrywał się w Sasuke dużymi, bardzo błękitnymi oczami, nieco spłoszonymi. Tak jak mówił Itachi, był blondynem, do tego wszystkiego był niski, drobny, miał ładną, pociągłą twarz, ciemną karnację, był też schludnie ubrany, w ciemne spodnie i niebieską koszulę z krawatem.
-Sasuke! – ucieszyła się mama na jego widok. To go otrzeźwiło, zbliżył się do stołu, przywitał z najbliższymi, a potem zapoznał z panem Danzo.
-Mój drogi – rzekł do niego mężczyzna, nadal potrząsając dłonią Sasuke. – Poznaj Naruto, swojego przyszłego męża.
            Sasuke zwrócił się w stronę chłopca i wyciągnął rękę, którą ten uścisnął.
-Miło cię poznać – rzekł, a chłopak zarumienił się uroczo i odwrócił spojrzenie. Serce Sasuke zabiło mocniej, a wyobraźnia oczywiście podsunęła swoje.
-C-ciebie również – szepnął chłopak cichutko, rozczulając Uchihę do granic. Nawet w najśmielszych snach nie przypuszczał, że zwiąże się z tak niewinną i uroczą istotą. Zerknął na brata, jednak ten zrobił dość zbereźną, nieprzyzwoitą minę, więc natychmiast odwrócił wzrok.
            Rozpoczęli ceremonię zaręczyn.
            Itachi skoczył po kamerę, a gdy wrócił Sasuke i Naruto uklękli, trzymając się za ręce, po czym przyjęli błogosławieństwo rodziców Sasuke oraz wuja Danzo. Następnie wypili po kieliszku szampana, wznosząc zdrowie nowej pary, chwilę porozmawiali, zjedli po kawałku ciasta. Później jednak ojciec Sasuke i wuj Danzo poszli do sali bilardowej, by zapalić cygara i napić się whisky, Itachi pożegnał się i tłumacząc, że rodzina na niego czeka, wyszedł. Chwilę potem bawialnię opuściła mama i narzeczeni zostali sami.
            Sasuke przesiadł się na kanapę obok chłopaka, a ten skulił się nieznacznie, lekko wystraszony. Cóż, w końcu znali się raptem od dwóch godzin, a już byli narzeczeństwem. Według prawa Sasuke miał teraz równe prawa do chłopaka, co jego ojciec i mógł zażądać wszystkiego, z wyjątkiem seksu. Na to musiał poczekać do ślubu, mógł jednak na przykład chcieć, by chłopak pokazał mu się nago, co było dość kuszącą myślą, której jednak w życiu by nie zrealizował. Nie miał też zamiaru w jakikolwiek sposób obłapiać narzeczonego, w końcu już w najbliższą sobotę mieli zostać małżeństwem, tak więc niedługo będzie miął jego ciało tylko dla siebie. Nie chciał go teraz straszyć, zwłaszcza że widział, iż chłopak się go obawia. Naruto musiał doskonale zdawać sobie sprawę ze swojej sytuacji i najwyraźniej miał podobne obawy, co Sasuke, zanim dowiedział się, że Naruto jest od niego młodszy.
-Więc masz na imię Naruto, tak? – zagadnął, biorąc do ręki jego pusty kieliszek i nalewając mu szampana. Chłopak skinął głową i przyjął napój. Sasuke napełnił swój kieliszek i odstawił butelkę.– I masz osiemnaście lat?
-Tak – szepnął Naruto, nie patrząc na niego. Za to Sasuke nie odrywał od niego oczu, mniejszy chłopak strasznie mu się podobał. Był uroczy, skromny, słodki i mały.
-Nie wyglądasz na tyle z tą słodką buzią – szepnął, a chłopak drgnął i zarumienił się gwałtownie. Sasuke miał ochotę się zaśmiać. Z tak śliczną twarzą mały musiał być obiektem pożądania wielu osób, a większość z nich z całą pewnością nie stanowiły kobiety. W dodatku miał już męża, musiał więc wiedzieć, jakie myśli krążyły teraz po głowie Sasuke. Uchiha nie mógł się doczekać nocy poślubnej z tym chłopcem. – Jestem starszy od ciebie o jedenaście lat.
            Naruto pokiwał głową.
-W-wiem, w-wuj mi mówił – szepnął, zaciskając dłonie na kolanach. Sasuke westchnął.
-Nie cieszysz się na to małżeństwo – zauważył, a blondyn drgnął i w końcu na niego spojrzał. Niestety z obawą w błękitnych oczkach.
-Nie! – zawołał gwałtownie. – Nie! J-ja się cieszę!
-Ale…? – naciskał Sasuke, a chłopak poczerwieniał. Jego oczy stały się błagające, jakby chciał, by Sasuke go zrozumiał.
-A-ale… po prostu mój b-były mąż zginął tak niedawno. Ja nie myślałem, że wuj wyda mnie za kogoś t-tak… tak szybko…
-Rozumiem – szepnął Sasuke i uśmiechnął się do niego. – Byłeś blisko z poprzednim mężem?
-Znałem go od dziecka – odpowiedział Naruto wymijająco, po czym upił łyk szampana.
-Więc pewnie ci go brakuje?
            Naruto wzruszył ramionami, zamiast coś odpowiedzieć i spojrzał w bok, więc Uchiha zrozumiał, że nie powinien naciskać. Widać był to dla chłopca drażliwy temat, być może chłopak kochał swojego byłego i cierpiał po jego utracie. Może nawet jeszcze się po tym nie otrząsnął.
-Ja… - mruknął po dłuższej chwili milczenia, a zdumiony Uchiha, który szukał w głowie kolejnego pytania, zerknął na niego. – Po prostu nie myślałem, że zostanę sam… już w rok… w rok po ślubie…
-Przykro mi – szepnął Sasuke i objął jego ramiona. Chłopak zesztywniał, więc Sasuke przeniósł rękę na oparcie kanapy. –Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się go zastąpić.
            Przez twarz blondyna przemknął lekki cień, jakby wątpił w słowa Sasuke.
-Tak… może – szepnął i upił drugi, mały łyczek.
-A ty, chcesz coś o mnie wiedzieć?
-Nie wiem, o co zapytać – mruknął zakłopotany blondyn, patrząc w kieliszek.
-Może wobec tego to ja będę pytał i w międzyczasie mówił o sobie, co? – zaproponował Sasuke, a chłopak zgodził się skinieniem głowy. – Masz tremę? – rzucił na początek, a Naruto spojrzał na niego zdumiony.
-Słucham?
-Czy masz tremę? Ja mam straszną, bardzo się denerwuję – szepnął, kręcąc swoim kieliszkiem. – Długo byłem sam i nie wiem, czy będę potrafił mieszkać z kimś, z kimś dzielić życie…
-Rozumiem – mruknął Uzumaki. – Nie martw się, obiecuję, że nie będę uciążliwy! Naprawdę niewiele mi potrzeba, zobaczysz!
-Naruto, nie mówię o tobie, tylko o sobie – powiedział Sasuke, po czym pogłaskał go po policzku jednym palcem. Naruto zaczerwienił się po raz trzeci tego dnia. – Pewnie wiele razy już ci to mówiono, ale jesteś bardzo atrakcyjny – szepnął, a chłopak zesztywniał momentalnie. – Masz piękne oczy.
            Naruto wymamrotał sobie coś pod nosem, najwyraźniej starając się nie wiercić. Sasuke nachylił się ku niemu tak, by zajrzeć w jego oczy.
-Masz piękną twarz, śliczne oczy i bardzo mi się podobasz – kontynuował Sasuke. Blondyn rzucił mu krótkie spojrzenie i skinął głową.
-Dziękuję – wyszeptał bardzo cicho. Sasuke ujął jego brodę i ostrożnie przekręcił jego twarz ku sobie.
-Czy dostanę dziś coś, co będę mógł wspominać do dnia naszego ślubu? – zapytał, a blondyn zajrzał mu w oczy, po czym opuścił powieki i rozchylił usta. Sasuke uśmiechnął się i złożył na jego wargach delikatny pocałunek, po czym zaraz się odsunął. Nie chciał straszyć chłopca, chciał jedynie przypieczętować zaręczyny. Poza tym według jego przekonań nie należało niszczyć tego, co piękne. Nie chciał wiec, by tę cudowną twarz wykrzywił choćby najmniejszy grymas.
            Cofnął się, a potem delikatnie przesunął kciukiem po dolnej wardze narzeczonego.Opuścił dłoń.
-Dziękuję – szepnął. Naruto zaczerwienił się mocno i odwrócił głowę. Sasuke zaśmiał się cicho i napił szampana.
            Siedzieli jeszcze przez chwilę, a Sasuke opowiadał zawstydzonemu blondynowi o swojej pracy. Był to neutralny temat, o którym Sasuke mógł dużo powiedzieć, a speszony Uzumaki mógł się w ogóle nie odzywać, co mu widocznie najbardziej odpowiadało.Później do bawialni wrócił ojciec Sasuke i Danzo. Ten drugi oznajmił, że on i Naruto muszą już wracać, wezwano taksówkę, Sasuke i ojciec odprowadzili gości do drzwi, pożegnali się z nimi i to był koniec zaręczyn. Sasuke miał nie zobaczyć narzeczonego aż do dnia ślubu.

2 komentarze:

  1. Nie ma nic nowego to czytam znowu stare opowiadania i wiesz...patrze a tu ich nie ma o.o pewnie dlatego ze jak przynosiłas bloga zniknely ale jeja kocham to opowiadanie i Naruto jest tu taki słodziutki i wgl piszesz tak idealnie nawet o tych ich sprawach biznesowych ja bym nie umiala :'3 teraz Cie opuszcze i poaczytam dalej ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka, hejeczka,
    opowiadanie och...
    -…a twój narzeczony siedzi z boku i sukcesywnie rozpracowuje szarlotkę…" - to było świetne, o tak Sasuke denerwował się, że będzie tym uległym, ale czy pomyślał o Naruto...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń