Obudził
mnie zaborczym pocałunkiem, drań. Przez chwilę zupełnie nie wiedziałem,
co się dzieje i czemu coś wilgotnego i obcego porusza się w moich
ustach, penetrując dokładnie całe wnętrze. W odruchu obronnym, ugryzłem
to.
-Ał!!! – usłyszałem wrzask i rozpoznałem głos. Otworzyłem oczy.
Sasuke wisiał tuż nade mną, trzymając się za usta.Patrzył na mnie ze złością.
-Cemu to zlobilez? – zapytał, a ja zmarszczyłem brwi.
-Co mówisz? – zapytałem, tłumiąc chichot.
-Cemu mne uglyzlez… kulwa! –teraz już nie mogłem wytrzymać i zacząłem się głośno śmieć. Jego oczy zabłysły furią.
-Było
mnie nie napastować z samego rana – zakpiłem, podciągając się nieco na
poduszkach i skrzywiłem się. Tyłek wciąż mnie bolał.
-To ne jezt smeszne – odjął rękę od ust i pokazał mi zakrwawiony język. Wzniosłem oczy do nieba.
-Straszne
kalectwo, po prostu w końcu się zamkniesz – stwierdziłem. Warknął i
przyparł mnie do poduszki, kładąc mi dłonie na torsie.
-Zapłacisz
za to – powiedział, usilnie starając się, by mówić wyraźnie, choć
pewnie sprawiało mu to ból. Wcale nie było mi przykro. Mój biedny tyłek
był w gorszym stanie.
-Tak,
tak, jasne – dalej się z nim droczyłem, rozkoszując się jego złością. –
Ale najpierw może byśmy poszli pod prysznic. Zastanowiłeś się choć
przez chwilę, jak wyglądamy? – zapytałem, unosząc brwi. Obrzucił mnie
szybkim spojrzeniem.
-Wyglądasz jakbyś uprawiał seks– powiedział odkrywczo.
-Doprawdy? O, ty też! –zakpiłem, spychając go, ale nie ustępował. – Złaź.
-Podobasz mi się taki – wyznał.
-No i co? Cieszę się, że jestem dla ciebie atrakcyjny, ty również na swój sposób jesteś nawet uroczy, ale złaź…
-Uroczy? – zapytał z niedowierzaniem.
-Tak, Uchiha, jesteś uroczy! –powtórzyłem rozzłoszczony.
-Ale
ja nie chcę być uroczy –powiedział, prawie jęknął. Zastanawiałem się,
czy przypadkiem nasze mózgi nie wyparowały podczas tej wspólnej nocy?
Nasza rozmowa robiła się coraz bardziej bezsensowna.
-No
dobrze, nie jesteś! Zadowolony? Jeśli tak, to złaź – zepchnąłem go z
siebie i natychmiast wstałem z łóżka. Złapał mnie za biodra i ponownie
do siebie przyciągnął. – Sasuke! – krzyknąłem, zirytowany, kiedy
kajtnąłem na obolały tyłek.
-Nie musisz nigdzie iść, zostań– powiedział, całując mnie za uchem.
-Ale ja chcę się umyć!
-A ja nie chcę żyć bez ciebie!
-Też
mi argument, przecież nie idę się utopić, tylko UMYĆ!!! – podkreśliłem.
Objął mnie ciasno w pasie, nie dając mi wstać. Westchnąłem.
-To chodź ze mną –zaproponowałem. Jego wargi zamarły.
-A mogę? – zapytał głupkowato.
-Nie, oczywiście, że nie. Przywiążę cię w łazience do klamki i będę torturował – zakpiłem z niego.
-Też mi odpowiada – mruknął, wracając do pocałunków.
-To chodźmy, tylko muszę znaleźć jakiś sznurek…
-W szufladzie w szafce mam kajdanki – wyszeptał mi do ucha. Zachichotałem.
-Możemy
być już poważni? – zapytałem, kiedy poczułem, jak robi mi malinkę.
Oderwał się i przyjrzał uważnie szybko znikającemu, czerwonemu
punkcikowi na mojej skórze.
-Zniknie zaraz, nie? – zapytał.
-Uhum
– przytaknąłem, wstając, po czym pociągnąłem go za sobą. Nadzy,
zeszliśmy na dół, a potem skierowaliśmy się do łazienki. Ja zwyczajnie
starałem się na niego nie patrzeć, bo się nieco krępowałem, ale on
śledził mnie wzrokiem bardzo uważnie.
Pod
prysznicem znów chciał się kochać, ale dość brutalnie dałem mu do
zrozumienia, że zwyczajnie boli mnie tyłek i nie ma mowy i na prysznic
się nie zgodziłem. Skończyło się na tym, że leżeliśmy obaj w
wannie,pieszcząc się delikatnie i rozkoszując ciepłą wodą. Potem, obaj
ubrani w same spodnie, poszliśmy do kuchni na śniadanie i wspólnie
zabraliśmy się za szykowanie jedzenia. Ja zrobiłem nam po kubku kawy,
Sasu naszykował kanapek. Usiedliśmy obok siebie przy stole. I wtedy
rozległo się pukanie do drzwi.
Wymieniliśmy
zdumione spojrzenia. Uchiha wstało od stołu i biorąc sobie jedną
kanapkę, poszedł otworzyć. Zarumieniłem się lekko. Całe plecy miał
podrapane, dopiero teraz pomyślałem, że bardzo widoczne są te ślady.W
dodatku miał malinkę na szyi, którą mu wczoraj zrobiłem.
-Jest u ciebie Naruto?! – usłyszałem głos Sakury i otworzyłem szerzej oczy.
-Jest, ale jeśli chcesz być dla niego niemiła za wczorajsze… - zaczął Sasuke, ale przerwała mu.
-Och, już dawno o tym zapomniałam! – odparła. – Mogę wejść, to pilne!
-Zapraszam.
Sasuke
przyprowadził ją do kuchni. Sakura szła za nim, wpatrując się w szramy
na jego plecach. Widać było, że to ślady po paznokciach. Kiedy spojrzała
na mnie, zarumieniła się lekko.
-O co chodzi? – zapytałem, udając, że nie zwracam uwagi na jej lekko zarumienione policzki.
-Tsunade was… nas… wzywa do siebie. Mamy nagłą misję – wyjaśniła.
-Mamy się natychmiast stawić? – zapytałem.
-Macie… się teleportować do jej biura. A tu zostawić klony, które będą kręcić się po domu.
-Ktoś
nas śledzi? – zapytał Sasuke, a potem napił się swojej kawy. Jego
zachowanie nic a nic nie wskazywało na to, że się tym przejął.
-Tak – przytaknęła.
Spojrzeliśmy na nią we dwóch, zdumieni.
-Ktoś
nas śledzi? – zapytałem, automatycznie aktywując tryb mędrca. Trzy
ulice dalej, na dachu jednego z budynków, wyczułem obcą chakrę ze złymi
zamiarami.
-Ciebie śledzi, Naruto – podkreśliła, a ja zerknąłem zdumiony na Sasuke.
-Ale
czemu mnie śledzi? – zapytałem głupkowato. – I to jeszcze taki
słabeusz? Może mam iść się go pozbyć?– zwróciłem się do Sakurki. – Pięć…
nie, dwie minuty i będzie po sprawie.
-Tsunade-sama kazała ci przyjść, nic nie robiąc. Jak najszybciej się da. I oby was nie wykryto!
Odwróciła
się i wyszła z kuchni. Wymieniliśmy z Sasuke kolejne zadziwione
spojrzenia, a potem szybko wcięliśmy po jeszcze jednej kanapce i
dopijając kawę, poszliśmy na górę, do szafy Sasuke. Uchiha wyjął z niej
nie tylko swoje, ale i moje ciuchy. Nie zapytałem, skąd uchował cały
czysty komplet, tylko ubrałem się szybko i obaj stworzyliśmy po klonie, a
następnie, trzymając się za dłonie, teleportowaliśmy się do biura
Hokage.
Tsunade
spojrzała na nas, gdy tylko wylądowaliśmy na podłodze. W tym samym
momencie w gabinecie zjawiła się Sakura. Była lekko zadyszana.
-Zdążyłam – odparła.
-Dziękuję
za pośpiech, Sakura. Kakashi już odebrał swoje instrukcje. Naruto –
zwróciła się do mnie. Jej spojrzenie zatrzymało się na mojej dłoni,
splecionej z palcami Sasuke. Szybko się puściliśmy. – Jesteś śledzony.
-Wiem
– odparłem. Po raz drugi aktywowałem tryb mędrca i sprawdziłem, czy
szpieg nadal siedzi na tamtym dachu. Siedział, podglądając, jak nasze
klony…
Zachłysnąłem
się powietrzem i spojrzałem na Sasuke,wytrzeszczając oczy. Uchiha
zmarszczył brwi, wzruszając ramionami, bo nie maił pojęcia, o co mi
chodzi. Ale jak miałem mu mentalnie przekazać w obecności Tsunade i
Sakurki, że nasze klony zaczęły się ze sobą zabawiać?!
-O
co właściwie chodzi? – zapytał Sasuke rzeczowym tonem, odwracając ode
mnie spojrzenie. Znów był zimnym draniem. Odwołałem tryb mędrca i
skupiłem się na Tsunade.
-Chodzi
o to, że nasi szpiedzy odkryli, iż na dzisiejszy wieczór zostało
zaplanowane porwanie Naruto – wyjaśniła, a mi szczęka opadła.
-Moje porwanie? Ale po co ktoś chciałby mnie porywać? Akatsuki to przeszłość!
Tsunade westchnęła.
-Prawdopodobnie
– odezwała się– chcą się tobą posłużyć w celu szantażowania Konohy.
Oficjalnie wiadomo, że jesteś przyszłym Hokage i że Konoha nie poświęci
cię dla swojego dobra, jak to się zdarzało w historii wioski –
skinęliśmy głowami. – Nie wiemy, kim są napastnicy, wiadomo jednak, że
cała ich siatka przeniknęła do wioski i że Naruto obserwowany jest przez
nich odkąd wrócił do wioski. Nie zorientowaliście się? – zapytała z
naganą, widząc nasze zdumione miny. Zerknąłem na Sasuke, czerwieniejąc.
Uchiha również był zmieszany. Ale jak mieliśmy coś takiego
zauważyć,skoro… tyle się działo.
W końcu pierwszy otrząsnął się Sasuke. Uchiha prychnął.
-Przecież
nikt nie byłby wstanie porwać Naruto! Nie widzę problemu. Sprowokujmy
to porwanie i załatwmy gości. Tyle szumu o taką głupotę!
Tsunade spojrzała na mnie, a nie na Sasuke.
-Owszem, sprowokujemy porwanie, ale Naruto da się porwać.
-Dam? – zapytałem zdziwiony.
-Tak,
dasz się porwać. Szpiedzy w wiosce to jedynie pionki, a my musimy
wiedzieć, kto nimi kieruje. Będzie to porwanie kontrolowane, Kakashi,
Sakura i Sasuke będą was śledzić, a gdy doprowadzą ich do miejsca, w
którym przebywać będą ludzie odpowiedzialni za plan porwania,
pozbędziecie się ich – mówiła to wprost do mnie. Wzruszyłem ramionami.
-Jak babcia chce, mnie to tam…
-Nie zgadzam się! –zaprotestował nagle Sasuke, a wszyscy na niego spojrzeliśmy.
-Co? – zapytałem, a on spojrzał mi w oczy. Ku mojemu zdumieniu, był wściekły.
-Nie
zgadzam się, by Naruto został porwany! – powiedział ostro, przenosząc
spojrzenie na Tsunade. – Nie mamowy i już. W dupie mam, że chcecie się
dowiedzieć, kto to uknuł. Mogę wam przesłuchać wszystkich tych szpiegów –
w jego oczach błysnął sharingan – ale nie pozwolę, bo ktokolwiek choćby
tknął Naruto.
To powiedziawszy, podszedł do mnie i oplótł mnie dłońmi w pasie. Jęknąłem.
-Sasuke – zacząłem się wyplątywać z jego uścisku, ale mnie nie puścił. Patrzył z wysoko uniesioną głową na Tsunade.
-Cóż,
domyślam się, co tobą kieruje, Sasuke – odparła, a ja jęknąłem jeszcze
głośniej i w końcu udało mi się rozpleść dłonie Sasuke. Wyrwałem mu się i
stanąłem obok, wygładzając ubrania. – Ale wszyscy ci szpiedzy zostali
już przebadani przez członków klanuYamanaka, ale ich umysły zostały
specjalnie zapieczętowane. A ja nie mogę pozwolić, by cokolwiek
zagrażało wiosce, dlatego wypełnicie tę misję, a ty, Sasuke, postarasz
się, by Naruto nic się nie stało. Wszystko jest przygotowanie. Szpiedzy
nie wiedzą, że zostali przebadani, porwanie zaplanowane zostało na
dzisiejszy wieczór. Naruto zostanie uprowadzony, a porywacze doprowadzą
was do prawdziwych winowajców, jak zaplanowałam, i wasze zdanie mnie nie
obchodzi – mówiła głosem nie znoszącym sprzeciwu. Sasuke przeklął sobie
pod nosem i spojrzał na mnie z uczuciem, aż mnie ścisnęło w dołku.
-Wyluzuj,
Sasu – powiedziałem do niego, ponownie wzruszając ramionami. – Nic się
nie stanie, to tylko misja. Traktujesz mnie jak…
-Kretyna – warknął na mnie, aja zmarszczyłem brwi. – Jesteś kretynem, że się na to godzisz!
Obrócił się, wszem i wobec dając znać, że nie ma zamiaru z nami rozmawiać. Westchnąłem i spojrzałem bezradnie na Tsunade.
-To rozkaz, Uchiha – powiedziała do jego pleców.
-Rozumiem – odpowiedział oschle.
-Dobrze.
W takim razie dziś wieczorem Naruto wybierze się na spacer po wiosce.
Będzie obserwowany przez ukrywający się oddział ANBU oraz Kakashiego,
zaś Sakura i Sasuke będą czekać w gotowości na znak, by wyruszyć śladami
Naruto wraz z Hatake. Początek akcji o dziewiętnastej, zrozumiano?
-Tak – odezwałem się wraz z Sakurą. Uchiha nic nie powiedział.
-Możecie
odejść i przygotować się do misji – poinformowała nas. Dopiero teraz
Sasuke poruszył się. Wyciągnął dłoń w moją stronę, takim samym gestem,
jak wtedy w świątyni. Wywróciłem oczyma i ująłem jego dłoń.
Teleportowaliśmy
się do jego kuchni. Ledwo nasze stopy dotknęły podłogi, stało się coś
niesamowitego. Z moich ust wydobył się przeciągły jęk, a nogi się pode
mną ugięły. Usłyszałem, że z ust Sasuke wymknęło się coś na kształt
krzyku. Moją świadomość zalała fala obrazów. Ja z Sasuke w łóżku. On,
całujący moją szyję. Jego dłonie, badające zakamarki mojego ciała. Ja, z
głową miedzy jego nogami i jego smak. On, odwzajemniający mi się takimi
samymi pieszczotami. A potem on we mnie i nieziemski orgazm, który
przeżyłem.
-Nasze… klony – wysapał Sasuke, siłą tłumiąc śmiech – nieźle się bawiły…
Byłem
podniecony do granic możliwości, wiec tylko pokiwałem głową, chwytając
powietrze. Sasuke zbliżył się do mnie i przyjrzał się mojej
zarumienionej twarzy. W jego oczach widziałem głód, wiec przysunąłem się
do niego i już po chwili całowaliśmy się, klęcząc koło stołu.
-Nie
chcę, żebyś brał udział w tej misji – jęknął, kiedy przeniosłem się na
jego szyję. Moje zmysły szalały. Chciałem kochać się z nim na stole.
-To
tylko misja. Załatwimy to szybko, a potem będziemy mieć dla siebie kupę
czasu – wymruczałem mu do ucha, starając się walczyć z pożądaniem, ale
przegrywałem.
-A
jak ci się coś stanie? – zapytał. Ciągnąłem go w górę za twarz, całując
go po niej i liżąc. Kiedy już staliśmy na nogach, oparłem się wygodnie o
jego stół. Chyba miałem jakąś obsesję, ale naprawdę podniecała mnie
wizja seksu na stole i nic nie mogłem na to poradzić.
-Zgłupiałeś? Co mi się może stać? – zapytałem. – Przecież jestem silniejszy nawet od ciebie!
-Akurat
– zakpił, dobierając się do mojej szyi. W końcu! Już zacząłem się
niecierpliwić, bo przecież za plecami miałem ten pieprzony stół.
Sasuke splótł palce naszych dłoni.
-Chodźmy do łóżka – szepnął mi do ucha i pociągnął mnie w stronę drzwi. Wyrwałem rękę z jego uścisku.
-Co? Nie! – zaprotestowałem, przyciągając go do siebie. – Nie chcę żadnego łóżka!
Spojrzał na mnie jakoś dziwnie.
-Nie chcesz się kochać? – zapytał, ocierając się o mnie swoim kroczem. Jęknąłem z podniecenia. – Przecież czuję, że ty…
-Nie
– wysapałem, a potem pocałowałem go namiętnie, obejmując go za szyję.
Przylgnął do mnie całym ciałem, oddając pocałunek z równym
zaangażowaniem. Oderwaliśmy się od siebie, dysząc. – Po co nam jakieś
łóżko? – zapytałem, zdzierając z niego ubranie. Był dziwnie bierny,
przyglądał się mojej twarzy. – Ten stół wygląda przecież całkiem dobrze…
Pozbyłem
się górnej części jego garderoby i teraz zabierałem się za rozpinanie
jego rozporka. Szło mi trochę chaotycznie, bo dłonie mi dygotały, ale
nie ze zdenerwowania czy ze wstydu. Chciałem jak najszybciej się do
niego dobrać.
-Mam
rozumieć, że chcesz kochać się na stole? – zapytał, a ja tylko skinąłem
głową, ściągając z niego spodnie gwałtownymi ruchami.
-Tak
– wysapałem, kiedy i on rozpiął mi rozporek. Był spokojny i opanowany, w
przeciwieństwie do mnie. – Wolałbym mój stół, ale na to mamy jeszcze
czas… - sapnąłem, pozbywszy się tych cholernych spodni. Sasu ściągał już
ze mnie moje. Podniosłem ręce i sam pozbyłem się swojej bluzki.
-Twój
stół? – zapytał z uniesionymi brwiami, a ja przytaknąłem i ponownie
zaatakowałem jego usta. Podniósł mnie za pośladki i posadził na
drewnianym blacie. Tym razem całowaliśmy się o wiele dłużej.
-Tak
– jęknąłem, kiedy się od siebie oderwaliśmy. – Uwielbiam kochać się na
stole – wyznałem, ściągając z niego bokserki. Spojrzał mi w oczy.
-Na stole? – niemal się zaśmiał. Przytaknąłem, zbyt rozgrzany, by się oburzyć. – Dlaczego na stole?
-Nie
wiem… - wysapałem, bo popchnął mnie, bym położył się na blacie i zdjął
ze mnie ostatnią część garderoby. – A ciebie to nie podnieca? –
sapnąłem, kiedy zaczął masować moje uda. Zacząłem się kręcić. Już ledwo
mogłem to znieść. Sasuke przyglądał mi się z rozbawieniem.
-Jest
tylko jedna rzecz, która mnie podnieca, albo raczej osoba, więc miejsce
nie ma dla mnie znaczenia – odparł. Podparłem się na łokciach.
-Ja?
-Uhum – przytaknął, pochylił się i zaczął całować mnie po brzuchu.
-Więc
będziemy się kochać wszędzie tam, gdzie będę chciał? – zapytałem, gdyż
nagle otworzyła się przede mną cała gama możliwości. Sasu przerwał
wykonywaną przez siebie czynność i spojrzał na mnie.
-A gdzie ty byś chciał? –zapytał, patrząc na mnie podejrzliwie.
-W
twojej łazience, pod prysznicem. Na dachu akademii, na polu treningowym
numer pięć o zachodzie słońca, w gabinecie Hokage, jak Tsunade gdzieś
wyjdzie, na misji, w śpiworze, kiedy inni pójdą spać, w wodzie,
najlepiej w jeziorze za wioską, no i oczywiście na moim stole –
powiedziałem, dotykając palcem policzka. Zastanawiałem się, czy o czymś
nie zapomniałem. Sasu wpatrywał się we mnie przez chwilę, nie mrugając.
-Podnieca cię seks w obecności innych osób? – zapytał ze zdziwieniem.
-Będą spać! – odpowiedziałem z wyrzutem. Jak mogła mu się nie podobać taka opcja?
-Ale
mogliby się obudzić –mruknął, po czym delikatnie złapał mnie za moja
męskość. Sapnąłem, kładąc się na stole. Złapałem dłońmi za krawędzie
blatu.
-I
to właśnie… - jęknąłem, bo zaczął poruszać dłonią. Było mi coraz ciężej
złożyć logiczne zdanie – nadałoby… Boże, dreszczyk! – niemal zapiąłem,
bo ścisnął mojego penisa jeszcze mocniej.
-A
wcześniej byłeś taki niedostępny – zauważył Sasuke. Chciałem się
odgryźć, ale wtedy pochylił się i wziął moją męskość do ust.
Wygiąłem
się, poruszając biodrami w tym samym tempie, w którym poruszał głową.
Po raz kolejny Sasuke doprowadzał mnie do zwariowania. Wiłem się pod nim
i jęczałem, szepcząc co chwila jego imię. Tak jak nocą, tak i teraz
doszedłem wprost w jego usta, ale już drugi raz Sasu się nie zakrztusił.
Spojrzałem
na niego, powoli do siebie dochodząc. Stał z dłońmi opartymi o blat
stołu, przyglądając mi się. Był trochę spocony, ale nic więcej.
Pomyślałem, że dobrze się stało, iż wtedy, podczas naszego pierwszego
razu, chciałem spojrzeć na jego twarz. Domyślałem się, że to był moment,
który już się nie powtórzy. Że tylko ten jeden raz dane mi było
widzieć, jak wyglądał, kiedy stracił nad sobą całkowitą kontrolę.
Uniosłem nieco nogi, by mógł kontynuować, ale złapał mnie za kolana.
-Nie – powiedział stanowczo.
-Nie?
– zapytałem zdumiony. A co to znaczyło? Czy to nie on próbował
zaciągnąć mnie do łóżka? Czy to nie on o mnie zabiegał? Czy to nie on
twierdził, że mnie kocha? – Jak to „nie”? – prawie jęknąłem. Jak mógł
mnie nie chcieć w takiej chwili?
Sasuke pochylił się nade mną.
-Nie
mam zamiaru pozwolić, byś przeze mnie nie był w pełni sprawny na
dzisiejszej misji – powiedział stanowczo, odgarniając z czoła spocone
włosy. – Jestem pewien, że po wczorajszym wciąż cię boli. Nie będę tego
pogarszał, bo gdyby coś ci się stało przez tę… kontuzję, nigdy bym sobie
tego nie wybaczył.
Przyglądałem mu się przez chwilę szeroko otwartymi oczyma.
-Nie
chcesz się ze mną bzykać, bo się boisz, że przez ból dupy mogę wolniej
biegać? – upewniłem się, tak dla jasności. Skinął głową. – Zwariowałeś?
-Nie, nie zwariowałem i w najbliższym czasie nie mam zamiaru – odparł i zaczął się wycofywać. Złapałem go za ramiona, siadając.
-Czekaj! A co z tym?! – pewnym siebie ruchem złapałem go za jego, będącą we wzwodzie, męskość. Sapnął.
-Puść – powiedział, patrząc mi groźnie w oczy. Zaśmiałem się.
-Nie – odparłem i zacząłem zsuwać się ze stołu. Opadłem przed nim na kolana.
-Naruto,
ty nie musisz – szepnął słabo, a ja podniosłem głowę. Był czerwony na
twarzy i najwyraźniej z trudem panował nad głosem. Podobał mi się taki
Uchiha. Prychnąłem przez nos.
-Szlachetny
się znalazł – mruknąłem i złapałem go za biodra. Nigdy tego nie
robiłem, dlatego przez chwilę się zawahałem. Sasuke oparł się dłońmi o
blat stołu i odruchowo poruszył biodrami, ponaglając mnie. Przełknąłem
ślinę i wziąłem jego męskość do ust.
Znałem
ten smak z doświadczenia, które uzyskałem od klona, ale było to tak,
jakbym pamiętał go tylko ze snu. Dłońmi przesuwałem po jego pośladkach,
poruszając głową to szybciej, to wolniej. Starałem się też używać
języka, ale nie było to łatwe. Zastanawiałem się, jak robił to Uchiha, w
końcu było mi wtedy tak dobrze? Sasuke jakoś tak okręcał językiem…
zrobiłem to samo, skupiając się na tej czynności, a Sasu jęknął nagle,
zginając się. Jego brzuch musnął moje włosy. Podniosłem oczy, patrząc na
niego i zasysając się mocno. Znów jęknął, zaciskając powieki i pięści.
-Naruto – sapnął. Cóż, chyba mu się podobało, stwierdziłem, przymykając powieki. Ciekawe co by było, gdybym go ugryzł?
Prawie
krzyknął, kiedy zrealizowałem ten plan i złapał mnie za włosy, chyba
już całkowicie wyprowadzony z równowagi. Zaczął podrygiwać biodrami,
trzymając mnie za głowę. Nie przeszkadzało mi to, w jakiś sposób nawet
satysfakcjonowało. Dostosowałem się do jego rytmu, słysząc dźwięki,
jakie wydobywały się z jego ust.
-Naru – sapnął w którymś momencie, kiedy przejechałem zębami po całej długości jego penisa. – Ja… dochodzę!
Cofnąłem
głowę, bo co jak co, ale nie miałem ochoty tego połykać. Jego sperma
ochlapała mi policzek, a Sasuke oparł się całym ciężarem ciała o blat
stołu. Usiadłem na tyłku, ścierając jego nasienie z twarzy.
Zaciekawiony, ostrożnie polizałem palce, a potem skrzywiłem się. Do tego
chyba będę musiał się po prostu przyzwyczaić, bo jego smak jakoś mnie
nie zadowolił. Odetchnąłem i podniosłem głowę, by spojrzeć na Sasuke.
Dochodził
do siebie, ale kolana wciąż mu lekko dygotały. Nasze spojrzenia się
spotkały, on, oparty o stół, z opuszczoną głową, nagi i spocony. Ja,
siedzący pod nim, umazany jego spermą. Zaśmiałem się.
-Znów muszę iść się myć! –zauważyłem. Sasuke odetchnął głęboko.
-Jesteś niesamowity – powiedział. Wyszczerzyłem zęby.
-Wiem.
ojejku Naruto jest w niebezpieczenśtwie! ale pewnie Sasuś go uratuje ^^
OdpowiedzUsuńJakie zboki ;]
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem dalszego przebiegu misji..
Hahaha te przemyślenia Naruto dlaczego Sasu nie chce się z nim bzykać XD genialne ^^
OdpowiedzUsuńKocham twoje pisarstwo, talent do przelewania słów na ,,papier" i jesteś moją inspiracją do własnego twórczego rozwoju. Kocham tego bloga!!! - Jest na moim piedestale i czytam go regularnie - z 5 razy na pewno już sobie wszystko przeczytałam.
OdpowiedzUsuńNauczyłaś mnie wielu słów i tak też było ze słowem ,,kajtnąć". Dlatego mam pytanie - Skąd takie użycie tego słowa w tym kontekście? W definicjach - nawet tych gwarowych - znalazłam tylko ,,przejechać" i ,,umrzeć" - a tutaj chodziło o upadnięcie na pupkę przez Naru.
Jeszcze raz dziękuję ci, że piszesz i liczę na odpowiedz❤
Naprawdę z całego serca kocham towjego bloga i tylko czekać aż zawalę Cię moimi komami, które dosadnie opiszą mój zachwyt.
Ściskam, Lia��
Witam,
OdpowiedzUsuńcudownie po prostu cudownie, i to ugryzie nie Sasuse ;] i taki sepleniący bosko
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia