środa, 19 grudnia 2012

10. Misja

Obudził mnie zaborczym pocałunkiem, drań. Przez chwilę zupełnie nie wiedziałem, co się dzieje i czemu coś wilgotnego i obcego porusza się w moich ustach, penetrując dokładnie całe wnętrze. W odruchu obronnym, ugryzłem to.
-Ał!!! – usłyszałem wrzask i rozpoznałem głos. Otworzyłem oczy.
            Sasuke wisiał tuż nade mną, trzymając się za usta.Patrzył na mnie ze złością.
-Cemu to zlobilez? – zapytał, a ja zmarszczyłem brwi.
-Co mówisz? – zapytałem, tłumiąc chichot.
-Cemu mne uglyzlez… kulwa! –teraz już nie mogłem wytrzymać i zacząłem się głośno śmieć. Jego oczy zabłysły furią.
-Było mnie nie napastować z samego rana – zakpiłem, podciągając się nieco na poduszkach i skrzywiłem się. Tyłek wciąż mnie bolał.
-To ne jezt smeszne – odjął rękę od ust i pokazał mi zakrwawiony język. Wzniosłem oczy do nieba.
-Straszne kalectwo, po prostu w końcu się zamkniesz – stwierdziłem. Warknął i przyparł mnie do poduszki, kładąc mi dłonie na torsie.
-Zapłacisz za to – powiedział, usilnie starając się, by mówić wyraźnie, choć pewnie sprawiało mu to ból. Wcale nie było mi przykro. Mój biedny tyłek był w gorszym stanie.
-Tak, tak, jasne – dalej się z nim droczyłem, rozkoszując się jego złością. – Ale najpierw może byśmy poszli pod prysznic. Zastanowiłeś się choć przez chwilę, jak wyglądamy? – zapytałem, unosząc brwi. Obrzucił mnie szybkim spojrzeniem.
-Wyglądasz jakbyś uprawiał seks– powiedział odkrywczo.
-Doprawdy? O, ty też! –zakpiłem, spychając go, ale nie ustępował. – Złaź.
-Podobasz mi się taki – wyznał.
-No i co? Cieszę się, że jestem dla ciebie atrakcyjny, ty również na swój sposób jesteś nawet uroczy, ale złaź…
-Uroczy? – zapytał z niedowierzaniem.
-Tak, Uchiha, jesteś uroczy! –powtórzyłem rozzłoszczony.
-Ale ja nie chcę być uroczy –powiedział, prawie jęknął. Zastanawiałem się, czy przypadkiem nasze mózgi nie wyparowały podczas tej wspólnej nocy? Nasza rozmowa robiła się coraz bardziej bezsensowna.
-No dobrze, nie jesteś! Zadowolony? Jeśli tak, to złaź – zepchnąłem go z siebie i natychmiast wstałem z łóżka. Złapał mnie za biodra i ponownie do siebie przyciągnął. – Sasuke! – krzyknąłem, zirytowany, kiedy kajtnąłem na obolały tyłek.
-Nie musisz nigdzie iść, zostań– powiedział, całując mnie za uchem.
-Ale ja chcę się umyć!
-A ja nie chcę żyć bez ciebie!
-Też mi argument, przecież nie idę się utopić, tylko UMYĆ!!! – podkreśliłem. Objął mnie ciasno w pasie, nie dając mi wstać. Westchnąłem.
-To chodź ze mną –zaproponowałem. Jego wargi zamarły.
-A mogę? – zapytał głupkowato.
-Nie, oczywiście, że nie. Przywiążę cię w łazience do klamki i będę torturował – zakpiłem z niego.
-Też mi odpowiada – mruknął, wracając do pocałunków.
-To chodźmy, tylko muszę znaleźć jakiś sznurek…
-W szufladzie w szafce mam kajdanki – wyszeptał mi do ucha. Zachichotałem.
-Możemy być już poważni? – zapytałem, kiedy poczułem, jak robi mi malinkę. Oderwał się i przyjrzał uważnie szybko znikającemu, czerwonemu punkcikowi na mojej skórze.
-Zniknie zaraz, nie? – zapytał.
-Uhum – przytaknąłem, wstając, po czym pociągnąłem go za sobą. Nadzy, zeszliśmy na dół, a potem skierowaliśmy się do łazienki. Ja zwyczajnie starałem się na niego nie patrzeć, bo się nieco krępowałem, ale on śledził mnie wzrokiem bardzo uważnie.
            Pod prysznicem znów chciał się kochać, ale dość brutalnie dałem mu do zrozumienia, że zwyczajnie boli mnie tyłek i nie ma mowy i na prysznic się nie zgodziłem. Skończyło się na tym, że leżeliśmy obaj w wannie,pieszcząc się delikatnie i rozkoszując ciepłą wodą. Potem, obaj ubrani w same spodnie, poszliśmy do kuchni na śniadanie i wspólnie zabraliśmy się za szykowanie jedzenia. Ja zrobiłem nam po kubku kawy, Sasu naszykował kanapek. Usiedliśmy obok siebie przy stole. I wtedy rozległo się pukanie do drzwi.
            Wymieniliśmy zdumione spojrzenia. Uchiha wstało od stołu i biorąc sobie jedną kanapkę, poszedł otworzyć. Zarumieniłem się lekko. Całe plecy miał podrapane, dopiero teraz pomyślałem, że bardzo widoczne są te ślady.W dodatku miał malinkę na szyi, którą mu wczoraj zrobiłem.
-Jest u ciebie Naruto?! – usłyszałem głos Sakury i otworzyłem szerzej oczy.
-Jest, ale jeśli chcesz być dla niego niemiła za wczorajsze… - zaczął Sasuke, ale przerwała mu.
-Och, już dawno o tym zapomniałam! – odparła. – Mogę wejść, to pilne!
-Zapraszam.
            Sasuke przyprowadził ją do kuchni. Sakura szła za nim, wpatrując się w szramy na jego plecach. Widać było, że to ślady po paznokciach. Kiedy spojrzała na mnie, zarumieniła się lekko.
-O co chodzi? – zapytałem, udając, że nie zwracam uwagi na jej lekko zarumienione policzki.
-Tsunade was… nas… wzywa do siebie. Mamy nagłą misję – wyjaśniła.
-Mamy się natychmiast stawić? – zapytałem.
-Macie… się teleportować do jej biura. A tu zostawić klony, które będą kręcić się po domu.
-Ktoś nas śledzi? – zapytał Sasuke, a potem napił się swojej kawy. Jego zachowanie nic a nic nie wskazywało na to, że się tym przejął.
-Tak – przytaknęła.
            Spojrzeliśmy na nią we dwóch, zdumieni.
-Ktoś nas śledzi? – zapytałem, automatycznie aktywując tryb mędrca. Trzy ulice dalej, na dachu jednego z budynków, wyczułem obcą chakrę ze złymi zamiarami.
-Ciebie śledzi, Naruto – podkreśliła, a ja zerknąłem zdumiony na Sasuke.
-Ale czemu mnie śledzi? – zapytałem głupkowato. – I to jeszcze taki słabeusz? Może mam iść się go pozbyć?– zwróciłem się do Sakurki. – Pięć… nie, dwie minuty i będzie po sprawie.
-Tsunade-sama kazała ci przyjść, nic nie robiąc. Jak najszybciej się da. I oby was nie wykryto!
            Odwróciła się i wyszła z kuchni. Wymieniliśmy z Sasuke kolejne zadziwione spojrzenia, a potem szybko wcięliśmy po jeszcze jednej kanapce i dopijając kawę, poszliśmy na górę, do szafy Sasuke. Uchiha wyjął z niej nie tylko swoje, ale i moje ciuchy. Nie zapytałem, skąd uchował cały czysty komplet, tylko ubrałem się szybko i obaj stworzyliśmy po klonie, a następnie, trzymając się za dłonie, teleportowaliśmy się do biura Hokage.
            Tsunade spojrzała na nas, gdy tylko wylądowaliśmy na podłodze. W tym samym momencie w gabinecie zjawiła się Sakura. Była lekko zadyszana.
-Zdążyłam – odparła.
-Dziękuję za pośpiech, Sakura. Kakashi już odebrał swoje instrukcje. Naruto – zwróciła się do mnie. Jej spojrzenie zatrzymało się na mojej dłoni, splecionej z palcami Sasuke. Szybko się puściliśmy. – Jesteś śledzony.
-Wiem – odparłem. Po raz drugi aktywowałem tryb mędrca i sprawdziłem, czy szpieg nadal siedzi na tamtym dachu. Siedział, podglądając, jak nasze klony…
            Zachłysnąłem się powietrzem i spojrzałem na Sasuke,wytrzeszczając oczy. Uchiha zmarszczył brwi, wzruszając ramionami, bo nie maił pojęcia, o co mi chodzi. Ale jak miałem mu mentalnie przekazać w obecności Tsunade i Sakurki, że nasze klony zaczęły się ze sobą zabawiać?!
-O co właściwie chodzi? – zapytał Sasuke rzeczowym tonem, odwracając ode mnie spojrzenie. Znów był zimnym draniem. Odwołałem tryb mędrca i skupiłem się na Tsunade.
-Chodzi o to, że nasi szpiedzy odkryli, iż na dzisiejszy wieczór zostało zaplanowane porwanie Naruto – wyjaśniła, a mi szczęka opadła.
-Moje porwanie? Ale po co ktoś chciałby mnie porywać? Akatsuki to przeszłość!
            Tsunade westchnęła.
-Prawdopodobnie – odezwała się– chcą się tobą posłużyć w celu szantażowania Konohy. Oficjalnie wiadomo, że jesteś przyszłym Hokage i że Konoha nie poświęci cię dla swojego dobra, jak to się zdarzało w historii wioski – skinęliśmy głowami. – Nie wiemy, kim są napastnicy, wiadomo jednak, że cała ich siatka przeniknęła do wioski i że Naruto obserwowany jest przez nich odkąd wrócił do wioski. Nie zorientowaliście się? – zapytała z naganą, widząc nasze zdumione miny. Zerknąłem na Sasuke, czerwieniejąc. Uchiha również był zmieszany. Ale jak mieliśmy coś takiego zauważyć,skoro… tyle się działo.
            W końcu pierwszy otrząsnął się Sasuke. Uchiha prychnął.
-Przecież nikt nie byłby wstanie porwać Naruto! Nie widzę problemu. Sprowokujmy to porwanie i załatwmy gości. Tyle szumu o taką głupotę!
            Tsunade spojrzała na mnie, a nie na Sasuke.
-Owszem, sprowokujemy porwanie, ale Naruto da się porwać.
-Dam? – zapytałem zdziwiony.
-Tak, dasz się porwać. Szpiedzy w wiosce to jedynie pionki, a my musimy wiedzieć, kto nimi kieruje. Będzie to porwanie kontrolowane, Kakashi, Sakura i Sasuke będą was śledzić, a gdy doprowadzą ich do miejsca, w którym przebywać będą ludzie odpowiedzialni za plan porwania, pozbędziecie się ich – mówiła to wprost do mnie. Wzruszyłem ramionami.
-Jak babcia chce, mnie to tam…
-Nie zgadzam się! –zaprotestował nagle Sasuke, a wszyscy na niego spojrzeliśmy.
-Co? – zapytałem, a on spojrzał mi w oczy. Ku mojemu zdumieniu, był wściekły.
-Nie zgadzam się, by Naruto został porwany! – powiedział ostro, przenosząc spojrzenie na Tsunade. – Nie mamowy i już. W dupie mam, że chcecie się dowiedzieć, kto to uknuł. Mogę wam przesłuchać wszystkich tych szpiegów – w jego oczach błysnął sharingan – ale nie pozwolę, bo ktokolwiek choćby tknął Naruto.
            To powiedziawszy, podszedł do mnie i oplótł mnie dłońmi w pasie. Jęknąłem.
-Sasuke – zacząłem się wyplątywać z jego uścisku, ale mnie nie puścił. Patrzył z wysoko uniesioną głową na Tsunade.
-Cóż, domyślam się, co tobą kieruje, Sasuke – odparła, a ja jęknąłem jeszcze głośniej i w końcu udało mi się rozpleść dłonie Sasuke. Wyrwałem mu się i stanąłem obok, wygładzając ubrania. – Ale wszyscy ci szpiedzy zostali już przebadani przez członków klanuYamanaka, ale ich umysły zostały specjalnie zapieczętowane. A ja nie mogę pozwolić, by cokolwiek zagrażało wiosce, dlatego wypełnicie tę misję, a ty, Sasuke, postarasz się, by Naruto nic się nie stało. Wszystko jest przygotowanie. Szpiedzy nie wiedzą, że zostali przebadani, porwanie zaplanowane zostało na dzisiejszy wieczór. Naruto zostanie uprowadzony, a porywacze doprowadzą was do prawdziwych winowajców, jak zaplanowałam, i wasze zdanie mnie nie obchodzi – mówiła głosem nie znoszącym sprzeciwu. Sasuke przeklął sobie pod nosem i spojrzał na mnie z uczuciem, aż mnie ścisnęło w dołku.
-Wyluzuj, Sasu – powiedziałem do niego, ponownie wzruszając ramionami. – Nic się nie stanie, to tylko misja. Traktujesz mnie jak…
-Kretyna – warknął na mnie, aja zmarszczyłem brwi. – Jesteś kretynem, że się na to godzisz!
            Obrócił się, wszem i wobec dając znać, że nie ma zamiaru z nami rozmawiać. Westchnąłem i spojrzałem bezradnie na Tsunade.
-To rozkaz, Uchiha – powiedziała do jego pleców.
-Rozumiem – odpowiedział oschle.
-Dobrze. W takim razie dziś wieczorem Naruto wybierze się na spacer po wiosce. Będzie obserwowany przez ukrywający się oddział ANBU oraz Kakashiego, zaś Sakura i Sasuke będą czekać w gotowości na znak, by wyruszyć śladami Naruto wraz z Hatake. Początek akcji o dziewiętnastej, zrozumiano?
-Tak – odezwałem się wraz z Sakurą. Uchiha nic nie powiedział.
-Możecie odejść i przygotować się do misji – poinformowała nas. Dopiero teraz Sasuke poruszył się. Wyciągnął dłoń w moją stronę, takim samym gestem, jak wtedy w świątyni. Wywróciłem oczyma i ująłem jego dłoń.
            Teleportowaliśmy się do jego kuchni. Ledwo nasze stopy dotknęły podłogi, stało się coś niesamowitego. Z moich ust wydobył się przeciągły jęk, a nogi się pode mną ugięły. Usłyszałem, że z ust Sasuke wymknęło się coś na kształt krzyku. Moją świadomość zalała fala obrazów. Ja z Sasuke w łóżku. On, całujący moją szyję. Jego dłonie, badające zakamarki mojego ciała. Ja, z głową miedzy jego nogami i jego smak. On, odwzajemniający mi się takimi samymi pieszczotami. A potem on we mnie i nieziemski orgazm, który przeżyłem.
-Nasze… klony – wysapał Sasuke, siłą tłumiąc śmiech – nieźle się bawiły…
            Byłem podniecony do granic możliwości, wiec tylko pokiwałem głową, chwytając powietrze. Sasuke zbliżył się do mnie i przyjrzał się mojej zarumienionej twarzy. W jego oczach widziałem głód, wiec przysunąłem się do niego i już po chwili całowaliśmy się, klęcząc koło stołu.
-Nie chcę, żebyś brał udział w tej misji – jęknął, kiedy przeniosłem się na jego szyję. Moje zmysły szalały. Chciałem kochać się z nim na stole.
-To tylko misja. Załatwimy to szybko, a potem będziemy mieć dla siebie kupę czasu – wymruczałem mu do ucha, starając się walczyć z pożądaniem, ale przegrywałem.
-A jak ci się coś stanie? – zapytał. Ciągnąłem go w górę za twarz, całując go po niej i liżąc. Kiedy już staliśmy na nogach, oparłem się wygodnie o jego stół. Chyba miałem jakąś obsesję, ale naprawdę podniecała mnie wizja seksu na stole i nic nie mogłem na to poradzić.
-Zgłupiałeś? Co mi się może stać? – zapytałem. – Przecież jestem silniejszy nawet od ciebie!
-Akurat – zakpił, dobierając się do mojej szyi. W końcu! Już zacząłem się niecierpliwić, bo przecież za plecami miałem ten pieprzony stół.
            Sasuke splótł palce naszych dłoni.
-Chodźmy do łóżka – szepnął mi do ucha i pociągnął mnie w stronę drzwi. Wyrwałem rękę z jego uścisku.
-Co? Nie! – zaprotestowałem, przyciągając go do siebie. – Nie chcę żadnego łóżka!
            Spojrzał na mnie jakoś dziwnie.
-Nie chcesz się kochać? – zapytał, ocierając się o mnie swoim kroczem. Jęknąłem z podniecenia. – Przecież czuję, że ty…
-Nie – wysapałem, a potem pocałowałem go namiętnie, obejmując go za szyję. Przylgnął do mnie całym ciałem, oddając pocałunek z równym zaangażowaniem. Oderwaliśmy się od siebie, dysząc. – Po co nam jakieś łóżko? – zapytałem, zdzierając z niego ubranie. Był dziwnie bierny, przyglądał się mojej twarzy. – Ten stół wygląda przecież całkiem dobrze…
            Pozbyłem się górnej części jego garderoby i teraz zabierałem się za rozpinanie jego rozporka. Szło mi trochę chaotycznie, bo dłonie mi dygotały, ale nie ze zdenerwowania czy ze wstydu. Chciałem jak najszybciej się do niego dobrać.
-Mam rozumieć, że chcesz kochać się na stole? – zapytał, a ja tylko skinąłem głową, ściągając z niego spodnie gwałtownymi ruchami.
-Tak – wysapałem, kiedy i on rozpiął mi rozporek. Był spokojny i opanowany, w przeciwieństwie do mnie. – Wolałbym mój stół, ale na to mamy jeszcze czas… - sapnąłem, pozbywszy się tych cholernych spodni. Sasu ściągał już ze mnie moje. Podniosłem ręce i sam pozbyłem się swojej bluzki.
-Twój stół? – zapytał z uniesionymi brwiami, a ja przytaknąłem i ponownie zaatakowałem jego usta. Podniósł mnie za pośladki i posadził na drewnianym blacie. Tym razem całowaliśmy się o wiele dłużej.
-Tak – jęknąłem, kiedy się od siebie oderwaliśmy. – Uwielbiam kochać się na stole – wyznałem, ściągając z niego bokserki. Spojrzał mi w oczy.
-Na stole? – niemal się zaśmiał. Przytaknąłem, zbyt rozgrzany, by się oburzyć. – Dlaczego na stole?
-Nie wiem… - wysapałem, bo popchnął mnie, bym położył się na blacie i zdjął ze mnie ostatnią część garderoby. – A ciebie to nie podnieca? – sapnąłem, kiedy zaczął masować moje uda. Zacząłem się kręcić. Już ledwo mogłem to znieść. Sasuke przyglądał mi się z rozbawieniem.
-Jest tylko jedna rzecz, która mnie podnieca, albo raczej osoba, więc miejsce nie ma dla mnie znaczenia – odparł. Podparłem się na łokciach.
-Ja?
-Uhum – przytaknął, pochylił się i zaczął całować mnie po brzuchu.
-Więc będziemy się kochać wszędzie tam, gdzie będę chciał? – zapytałem, gdyż nagle otworzyła się przede mną cała gama możliwości. Sasu przerwał wykonywaną przez siebie czynność i spojrzał na mnie.
-A gdzie ty byś chciał? –zapytał, patrząc na mnie podejrzliwie.
-W twojej łazience, pod prysznicem. Na dachu akademii, na polu treningowym numer pięć o zachodzie słońca, w gabinecie Hokage, jak Tsunade gdzieś wyjdzie, na misji, w śpiworze, kiedy inni pójdą spać, w wodzie, najlepiej w jeziorze za wioską, no i oczywiście na moim stole – powiedziałem, dotykając palcem policzka. Zastanawiałem się, czy o czymś nie zapomniałem. Sasu wpatrywał się we mnie przez chwilę, nie mrugając.
-Podnieca cię seks w obecności innych osób? – zapytał ze zdziwieniem.
-Będą spać! – odpowiedziałem z wyrzutem. Jak mogła mu się nie podobać taka opcja?
-Ale mogliby się obudzić –mruknął, po czym delikatnie złapał mnie za moja męskość. Sapnąłem, kładąc się na stole. Złapałem dłońmi za krawędzie blatu.
-I to właśnie… - jęknąłem, bo zaczął poruszać dłonią. Było mi coraz ciężej złożyć logiczne zdanie – nadałoby… Boże, dreszczyk! – niemal zapiąłem, bo ścisnął mojego penisa jeszcze mocniej.
-A wcześniej byłeś taki niedostępny – zauważył Sasuke. Chciałem się odgryźć, ale wtedy pochylił się i wziął moją męskość do ust.
            Wygiąłem się, poruszając biodrami w tym samym tempie, w którym poruszał głową. Po raz kolejny Sasuke doprowadzał mnie do zwariowania. Wiłem się pod nim i jęczałem, szepcząc co chwila jego imię. Tak jak nocą, tak i teraz doszedłem wprost w jego usta, ale już drugi raz Sasu się nie zakrztusił.
            Spojrzałem na niego, powoli do siebie dochodząc. Stał z dłońmi opartymi o blat stołu, przyglądając mi się. Był trochę spocony, ale nic więcej. Pomyślałem, że dobrze się stało, iż wtedy, podczas naszego pierwszego razu, chciałem spojrzeć na jego twarz. Domyślałem się, że to był moment, który już się nie powtórzy. Że tylko ten jeden raz dane mi było widzieć, jak wyglądał, kiedy stracił nad sobą całkowitą kontrolę.
            Uniosłem nieco nogi, by mógł kontynuować, ale złapał mnie za kolana.
-Nie – powiedział stanowczo.
-Nie? – zapytałem zdumiony. A co to znaczyło? Czy to nie on próbował zaciągnąć mnie do łóżka? Czy to nie on o mnie zabiegał? Czy to nie on twierdził, że mnie kocha? – Jak to „nie”? – prawie jęknąłem. Jak mógł mnie nie chcieć w takiej chwili?
Sasuke pochylił się nade mną.
-Nie mam zamiaru pozwolić, byś przeze mnie nie był w pełni sprawny na dzisiejszej misji – powiedział stanowczo, odgarniając z czoła spocone włosy. – Jestem pewien, że po wczorajszym wciąż cię boli. Nie będę tego pogarszał, bo gdyby coś ci się stało przez tę… kontuzję, nigdy bym sobie tego nie wybaczył.
            Przyglądałem mu się przez chwilę szeroko otwartymi oczyma.
-Nie chcesz się ze mną bzykać, bo się boisz, że przez ból dupy mogę wolniej biegać? – upewniłem się, tak dla jasności. Skinął głową. – Zwariowałeś?
-Nie, nie zwariowałem i w najbliższym czasie nie mam zamiaru – odparł i zaczął się wycofywać. Złapałem go za ramiona, siadając.
-Czekaj! A co z tym?! – pewnym siebie ruchem złapałem go za jego, będącą we wzwodzie, męskość. Sapnął.
-Puść – powiedział, patrząc mi groźnie w oczy. Zaśmiałem się.
-Nie – odparłem i zacząłem zsuwać się ze stołu. Opadłem przed nim na kolana.
-Naruto, ty nie musisz – szepnął słabo, a ja podniosłem głowę. Był czerwony na twarzy i najwyraźniej z trudem panował nad głosem. Podobał mi się taki Uchiha. Prychnąłem przez nos.
-Szlachetny się znalazł – mruknąłem i złapałem go za biodra. Nigdy tego nie robiłem, dlatego przez chwilę się zawahałem. Sasuke oparł się dłońmi o blat stołu i odruchowo poruszył biodrami, ponaglając mnie. Przełknąłem ślinę i wziąłem jego męskość do ust.
            Znałem ten smak z doświadczenia, które uzyskałem od klona, ale było to tak, jakbym pamiętał go tylko ze snu. Dłońmi przesuwałem po jego pośladkach, poruszając głową to szybciej, to wolniej. Starałem się też używać języka, ale nie było to łatwe. Zastanawiałem się, jak robił to Uchiha, w końcu było mi wtedy tak dobrze? Sasuke jakoś tak okręcał językiem… zrobiłem to samo, skupiając się na tej czynności, a Sasu jęknął nagle, zginając się. Jego brzuch musnął moje włosy. Podniosłem oczy, patrząc na niego i zasysając się mocno. Znów jęknął, zaciskając powieki i pięści.
-Naruto – sapnął. Cóż, chyba mu się podobało, stwierdziłem, przymykając powieki. Ciekawe co by było, gdybym go ugryzł?
            Prawie krzyknął, kiedy zrealizowałem ten plan i złapał mnie za włosy, chyba już całkowicie wyprowadzony z równowagi. Zaczął podrygiwać biodrami, trzymając mnie za głowę. Nie przeszkadzało mi to, w jakiś sposób nawet satysfakcjonowało. Dostosowałem się do jego rytmu, słysząc dźwięki, jakie wydobywały się z jego ust.
-Naru – sapnął w którymś momencie, kiedy przejechałem zębami po całej długości jego penisa. – Ja… dochodzę!
            Cofnąłem głowę, bo co jak co, ale nie miałem ochoty tego połykać. Jego sperma ochlapała mi policzek, a Sasuke oparł się całym ciężarem ciała o blat stołu. Usiadłem na tyłku, ścierając jego nasienie z twarzy. Zaciekawiony, ostrożnie polizałem palce, a potem skrzywiłem się. Do tego chyba będę musiał się po prostu przyzwyczaić, bo jego smak jakoś mnie nie zadowolił. Odetchnąłem i podniosłem głowę, by spojrzeć na Sasuke.
            Dochodził do siebie, ale kolana wciąż mu lekko dygotały. Nasze spojrzenia się spotkały, on, oparty o stół, z opuszczoną głową, nagi i spocony. Ja, siedzący pod nim, umazany jego spermą. Zaśmiałem się.
-Znów muszę iść się myć! –zauważyłem. Sasuke odetchnął głęboko.
-Jesteś niesamowity – powiedział. Wyszczerzyłem zęby.
-Wiem.

5 komentarzy:

  1. ojejku Naruto jest w niebezpieczenśtwie! ale pewnie Sasuś go uratuje ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie zboki ;]
    Ciekawa jestem dalszego przebiegu misji..

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha te przemyślenia Naruto dlaczego Sasu nie chce się z nim bzykać XD genialne ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham twoje pisarstwo, talent do przelewania słów na ,,papier" i jesteś moją inspiracją do własnego twórczego rozwoju. Kocham tego bloga!!! - Jest na moim piedestale i czytam go regularnie - z 5 razy na pewno już sobie wszystko przeczytałam.
    Nauczyłaś mnie wielu słów i tak też było ze słowem ,,kajtnąć". Dlatego mam pytanie - Skąd takie użycie tego słowa w tym kontekście? W definicjach - nawet tych gwarowych - znalazłam tylko ,,przejechać" i ,,umrzeć" - a tutaj chodziło o upadnięcie na pupkę przez Naru.
    Jeszcze raz dziękuję ci, że piszesz i liczę na odpowiedz❤
    Naprawdę z całego serca kocham towjego bloga i tylko czekać aż zawalę Cię moimi komami, które dosadnie opiszą mój zachwyt.
    Ściskam, Lia��

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    cudownie po prostu cudownie, i to ugryzie nie Sasuse ;] i taki sepleniący bosko
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń