-Chyba się mnie boi – powiedziałem cicho, a stary lekarz zaśmiał się.
-Również bym się bał, gdyby ktoś pożerał mnie wzrokiem – odrzekł, a ja podniosłem głowę, zdumiony.
-Pożeram go wzrokiem? – zapytałem, a mężczyzna przytaknął.
-Bez przerwy. – Lekarz patrzył na mnie uważnie. Przełknąłem ślinę.
-Nie wiem, jak mu wyjaśnić, kim dla siebie jesteśmy – szepnąłem. – Czy on… i pana wnuczka… czy oni…?
Mężczyzna zaśmiał się cicho.
-Naruto
jest dla Mai bratem i tylko bratem – rzekł, a ja poczułem, jak kamień
spada mi z serca.A więc nie byli parą. Mój mały nie znalazł sobie
nikogo, był tylko mój.Pozwoliłem sobie na lekki uśmiech.
-Ach – szepnąłem cicho. Pan Botano wstał od stołu.
-Proszę za mną, pokażę panu łazienkę i pokój.
-Dobrze – wstałem i ruszyłem za nim.
Wspięliśmy
się na piętro, gdzie mężczyzna wskazał mi łazienkę i pokój gościnny.
Gdy zostawił mnie samego, odetchnąłem głęboko kilka razy, a potem
osunąłem się na podłogę, śmiejąc się do siebie.
-Znalazłem go – sapnąłem, patrząc w ciemną przestrzeń przed sobą. – Znalazłem…
Zakryłem
twarz dłońmi, w myślach odtwarzając sobie jego twarz, jego opaloną
skórę, niebieskie oczy, jasne włosy… Mój mały nic się nie zmienił, był
tylko trochę mniej pewny siebie, ale to był on, prawdziwy, żywy, cały i
zdrowy Naruto. Tylko to się liczyło.
Trochę
trwało, zanim udało mi się zebrać z podłogi i pozbierać w sobie. Dłonie
mi drżały, kolana miałem z waty i serce galopowało mi jak szalone.
Myślałem, że mam do czynienia z jakimś cudem, bo to chyba był cud.
Myślałem, ja, cała Konoha myślała, że Naruto nie żyje. Sakura… płakała
tyle czasu, Tsunade… ona również. Konohamaru obwiniał Hokage oraz mnie, a
to wszystko niepotrzebnie. Mój kochany nie zginął. Nic mu się nie
stało!
Później,
gdy już się otrząsnąłem z szoku, poszedłem pod prysznic, a potem
krążyłem po pokoju, zastanawiając się, co począć? Co mu powiedzieć, co z
nim zrobić, jak mu wytłumaczyć naszą miłość tak, aby się mnie nie
przestraszył? Byłem pewien, że skoro wcześniej kochał Sakurę,to teraz
wolał kobiety. Udało mi się go zdobyć przez przypadek… właściwie, nie
miałem pojęcia, jak go zdobyłem. Wtedy to w nim zaszła zmiana, to on
musiał mnie zaakceptować, pokochać, przełamać się, by miedzy nami mogło
do czegokolwiek dojść. A przecież mieliśmy za sobą tyle przeżyć,
wspólnych wspomnień, mieliśmy za sobą naszą nienawiść, nasze walki i
oczywiście, naszą przyjaźń. Teraz tego nie było, teraz był mi obcy i
prawdopodobnie wolał kobiety. Jak miałem go do siebie przekonać, co
miałem robić?
Moje
okropne przemyślenia przerwało mi pukanie do drzwi. Obróciłem się
zdumiony, wołając „proszę”. Drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł
Naruto, ubrany w spodnie od piżamy i ciemną bokserkę. Włosy miał
wilgotne po prysznicu, ciemność dodawała mu uroku i tajemniczości. Był
piękny jak nigdy dotąd, zwłaszcza po tak długiej rozłące.Zamarłem,
wytrzeszczając na niego oczy. Przyszedł do mnie, przyszedł…
-M-mogę? –zapytał Naruto, a ja skinąłem głową.
-Naturalnie –odparłem. – Zawsze.
Zerknął
mi w oczy, a potem wsunął się głębiej do pokoju, cicho zamykając za
sobą drzwi. Gdy na mnie spojrzał, stałem już tuż przy nim i zanim zdążył
cokolwiek powiedzieć, przygarnąłem go do siebie i przytuliłem.
-Boże –szepnąłem mu do ucha – jak ja się cieszę, że cię znalazłem, Naruto. Nawet nie wiesz, jak bardzo za tobą tęskniłem…
Zdrętwiał
w moich objęciach, za toja rozkoszowałem się jego bliskością. Pachniał
zupełnie inaczej, niż wcześniej,już nie tym swoim dziwnym, truskawkowym
szamponem, lecz mocno, jak prawdziwy mężczyzna. Pragnąłem czegoś więcej,
lecz musiałem panować nad sobą i to było najgorsze. Gdybym wcześniej
wyobrażał sobie, że żyje, że go odnajduję, nigdy nie pomyślałbym, że nie
będę mógł go pocałować, nawet powiedzieć, że wciąż go kocham.
-Am…
eee… cieszę się, ale możesz mnie już puścić? – zapytał niepewnie, a ja,
lekko zmieszany, puściłem go i zrobiłem krok do tyłu. Blondyn zerknął
na mnie niepewnie,przestępując z nogi na nogę. Zagryzł dolną wargę.
-My…
my naprawdę jesteśmy przyjaciółmi…? – zapytał, a ja skinąłem na niego i
poprowadziłem go do łóżka. Usiadł na nim, a ja przycupnąłem obok. Nie
miałem pojęcia, co mu mówić, jak tłumaczyć. Cały dygotałem.
-Jesteśmy
sobie… bardzo bliscy – powiedziałem ostrożnie, patrząc na niego,
obserwując każdą jego reakcję. Miałem nadzieję, że coś mu się przypomni,
że może odzyska pamięć. – Znamy się od zawsze, lepiej, niż możesz
przypuszczać.
Starałem
się starannie dobierać słowa, by nie powiedzieć za dużo, ale również
nie za mało. Miałem zamiar być tak delikatny, jak tylko mogę. Nie mogłem
sobie pozwolić na błędy, na przestraszenie go, nie mogłem go stracić po
raz drugi, nie zniósłbym tego. Musiałem go odzyskać.
-A… dlaczego mnie uderzyłeś? – zapytał, a ja zakląłem w duchu. Gdybym tylko wiedział.
-Zawsze
miałeś głupie pomysły – szepnąłem. – Gdy cię zobaczyłem po tak długim
czasie, całego i zdrowego, poniosło mnie. Myślałem, że zostawiłeś mnie
dla jakiegoś głupiego, szlachetnego celu, podczas gdy ja cię szukałem i
tęskniłem. Nie miałem pojęcia,że mnie nie pamiętasz i że się mnie
przestraszysz. Przepraszam i mam nadzieję, że mi wybaczysz.
-Trochę
się przestraszyłem – zaśmiał się cicho. – Ja… nie pamiętam, bym
wiedział kiedyś jakiegoś ninja. A potem się zjawiłeś i… uderzyłeś mnie i
wycelowałeś we mnie kataną… ja… Dziadek opowiadał mi, że gdy mnie
znalazł, byłem związany… Naprawdę pomyślałem, że byłem jakimś
przestępcą. Albo że jesteś jakimś moim wrogiem…
-Ja,
twoim wrogiem? Co za… głupi pomysł – szepnąłem, dotykając jego
policzka. Nie mogłem się powstrzymać, palce mnie świerzbiły. Był tu,
przede mną, żywy, prawdziwy. Po mojej męczarni, po półrocznym piekle,
jakie przechodziłem, nareszcie nadeszło ukojenie. Cały dygotałem z
radości, z emocji… - Naruto – szepnąłem, przełykając ślinę. Złapał moją
dłoń i odsunął ją od swojej twarzy.
-To wszystko, co powiedziałeś, jest prawdą, tak? – zapytał, jakby chał się upewnić. Skinąłem głową.
-Najprawdziwszą– potwierdziłem. – Nic się nie zmieniłeś.
-Ja… ciszę się, że jestem taki sam, ale chciałbym z tobą poważnie porozmawiać. Proszę, nie nabijaj się ze mnie.
-Nie nabijam – odparłem. – Ty… z wcześniej… wiedziałbyś, jak poważny jestem…
-Coś w sensie,że nie masz za grosz poczucia humoru? – zapytał zdezorientowany, a ja zaśmiałem się.
-Tak,
dokładnie tak, skarbie… - odparłem, śmiejąc się, a Naruto natychmiast
wytrzeszczył na mnie oczy. Dopiero po sekundzie zdałem sobie sprawę, co
powiedziałem. Zasłoniłem sobie usta dłonią, patrząc na niego.
-Co
ty… co ty powiedziałeś? – zapytał, a ja skrzywiłem się. Miałem być
ostrożny, delikatny, bo w końcu nie wiedziałem, jak może zareagować, a
palnąłem takie głupstwo, niczym idiota!
-Ja… Naruto… ja…
-Czemu mnie tak nazwałeś? – zapytał ostro, a ja zakląłem w duchu. Wziąłem głęboki wdech.
-Nie denerwuj się, dobrze? Ja… wymknęło mi się, ale…
-Ale
co?! Dlaczego ci się wymknęło, co ty…?! – jego oczy rozwarły się
szerzej, gdy mi się przyglądał. – Jakim prawem nazwałeś mnie „skarbem”?
-Naruto…
-Niemożliwe,żebyśmy my… - urwał, gapiąc się na mnie z głupkowatym uśmiechem. – To niemożliwe, ja nie jestem gejem.
Pokręciłem głową, nie mając pojęcia, co powiedzieć.
-Nie chciałem ci tego mówić – szepnąłem. – Nie byłem pewny, jak zareagujesz…
-Jestem gejem?! – zapytał nieco piskliwym głosem.
-To
nie tak – powiedziałem. – To nieco skomplikowane w naszym przypadku.
Nie byłem przygotowany na to, że stracisz pamięć. Nie wiem, co mam ci
powiedzieć.
-Prawdę! – zażądał.
-Prawda jest taka, że byliśmy ze sobą – szepnąłem, a jego oczy rozwarły się szerzej. Pokręcił głową.
-Nie
wierzę! – prawie wykrzyknął, lecz zaraz się opanował. – Nie, głupoty
opowiadasz! Kręcą mnie dziewczyny, gdybym był gejem… nie, ty jesteś
jakiś chory!
Chciał
wstać, ale złapałem go za nadgarstek i powrotem posadziłem na łóżku.
Spojrzał na mnie przestraszony, a ja zaraz puściłem jego rękę.
-Przysięgam, że mówię prawdę, Naruto! – powiedziałem z naciskiem. – Niby jaki miałbym cel w okłamywaniu cię, nic nie pamiętasz!
-Może
ty jesteś jakimś napalonym gejem, nie wiem, ale na pewno nie ja! Nie
mam pojęcia, jaki możesz mieć w tym cel, ale to nieprawda!
-Jak zwykle jesteś mądrzejszy od całego świata! – prychnąłem. – Niby czemu uważasz, że to niemożliwe?
-Bo
do tej pory nie podobał mi się żaden mężczyzna! – Mówił tak, jakby
chciał mnie przekonać do tego, iż nigdy nie byliśmy razem. – Nie wierzę
ci. Nie wierzę.
Wstałem gwałtownie i zacząłem krążyć po pokoju, czując jego wzrok na sobie.
-Wiedziałem, że tak to się skończy! – zawołałem zły, a potem machnąłem ręką. – Idź się wyspać, jutro rano ruszamy!
-Ale ja nie chcę wychodzić! Chcę się dowiedzieć o sobie wielu rzeczy! – zawołał Naruto, a ja spojrzałem na niego chmurnie.
-Chcesz, a najważniejszej rzeczy nawet do siebie nie dopuszczasz! Do cholery, Naruto, jak mogłeś zapomnieć?!
-No wybacz, że straciłem pamięć, wredny draniu! – wydarł się, a ja zamarłem.
-Jak? Jak mnie nazwałeś? – zapytałem, a on pobladł lekko.
-Ja… nie chciałem, nie denerwuj się! – powiedział szybko, podnosząc ręce. Machnąłem ręką.
-Nie o to mi chodzi! Naruto, nazwałeś mnie draniem!
-I co z tego?
-Zawsze
mnie tak nazywasz, od dzieciaka! – rzuciłem się ku niemu i złapałem go
za dłonie. Zaczerwienił się lekko, gdy spojrzałem mu w oczy. –
Przypomina ci się coś? Coś ci świta? Może mój widok coś ci przypomniał?!
Blondyn patrzył na mnie przez chwilę.
-Wybacz,
ale nic mi się nie przypomina – powiedział powoli, wyswobadzając swoje
ręce z mojego uścisku. – Możesz mnie przestać obłapiać?
-Wcale
cię nie obłapiam, rany, pół roku cię nie widziałem! Kurwa mać,
myślałem, że nie żyjesz! – zawołałem zły. – A teraz nawet dotknąć się
nie pozwalasz! Nie jesteś prawiczkiem, jeśli chcesz to wiedzieć!
Cofnąłem
się gwałtownie i klnąc, znów zacząłem krążyć po pokoju, nie zwracając
uwagi na jego krwistoczerwone rumieńce. Gdy uspokoiłem się trochę, lekko
zrezygnowany usiadłem na krześle przy stoliku. Naruto potarł się po
karku, jak to zwykle robił. Przynajmniej gesty były w nim takie same.
-My… my… sypialiśmy ze sobą? – spytał bardzo cicho, a ja wybuchnąłem śmiechem.
-A jak myślisz?! – zapytałem wściekle, a on wytrzeszczył na mnie oczy.
-Nie…
- mruknął, a ja palnąłem się w czoło. Naruto kręcił głową, czerwony na
twarzy, z malującym się na niej niedowierzaniem. Patrzyłem na niego
przez dłuższy czas, nie mając pojęcia co robić. – Niemożliwe, kłamiesz!
Jestem pewny, że między nami nic nie było. Wybacz – rzekł, po czym
wyminął mnie i po prostu wyszedł z pokoju, a ja zostałem sam.
Ja... ja nie mogę!
OdpowiedzUsuńAle się porobiło! Sasek nie wytrzymał, a Naruciak może się rozmyślić! ;<
To opowiadanie mnie cała pochłania! juz nawet nie zważam na powtórzenia, a to u mnie coś! ;]
No kurde! Wszystko się spieprzyło.
OdpowiedzUsuńNarutoo~~ jak ty tego seksu możesz nie pamiętać?! A no i tej obietnicy z kajdankami^^
Mam nadzieje że Naru wbije se do łba że nie jest prawniaczkiem XD i jak to "między nami nic nie było"?! Zastanów się co ty w ogóle pieprzysz Naru? To co pomiędzy wami było TO BYŁA MIŁOŚĆ OPATULONA ŻYWYM OGNIEM! I podnieceniem^^*śmiech zboczeńca* hehehe
Naruto skurwiel :3
OdpowiedzUsuńPorobilo sie to malo powiedziane ... Jak teraz ma zyc nasz narutonskoro nie wie kim jest ... Oby sie nie rozmyslił i poszedl z sasuke do wioski ... Wroci mu pamiec .. Itp...potem jesli sasuke sie przyzna ze spal z tym smarkaczem naruto mu wpieprzy..:-) hahhaa
OdpowiedzUsuńPozdro shizuo
Hej,
OdpowiedzUsuńo tak Sasuke pożera wzrokiem pan Botato to zauważył, a Naruto, co? wielkie nic... oj to będzie długa przerawa aby Naruto sobie wszystko przypomniał... no w zasadzie jak wtedy go zdobył to teraz może ponownie tak zrobić i ta reakcja Naruto... nie jestem gejem no cóż Sasuke uzbrojenie w cierpliwość cię czeka...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia