wtorek, 18 grudnia 2012

4. Ojcowski uścisk

Kiedy wróciłem do domu, byłem cały roztrzęsiony. Pożegnałem Jiraiyę i poszedłem do swojego pokoju. Z radością odnotowałem, że zasłonki nadal były zasłonięte i nie widziałem ani pokoju Sasuke, ani jego samego. Byłem na niego wściekły! Tak bardzo, że dłonie mi dygotały, jednak z chwili na chwilę moja złość ulatywała ze mnie, a zastępowało ją coś, co mógłbym nazwać… satysfakcją? Zadowoleniem? Nie miałem pojęcia, jednak za każdym razem, kiedy pozwalałem, by moje myśli schodziły na temat Sasuke, świadomość, że ten podły drań podziela moje preferencje seksualne, sprawiała, że robiło mi się lżej na sercu. Bałem się trochę tego uczucia, ale nie mogłem się go pozbyć. Było zbyt silne i zdawało się rozrastać w mojej klatce piersiowej jak niebezpieczny wirus. W końcu po prostu stwierdziłem, że czarnooki mi się podoba i już. Nie było co tego ukrywać przed samym sobą. Cholernie mi się podobał.
            Starałem się jednak za dużo o tym nie myśleć. Siedziałem na swoim łóżku w ciszy i nasłuchiwałem, czy Jiraiya kładzie się spać. W końcu usłyszałem, jak wchodzi po schodach, potem trzasnęły drzwi jego sypialni. Chwilę później usłyszałem, jak idzie do łazienki, bierze prysznic i wraca. W końcu na dobre zniknął u siebie, a jakieś dwadzieścia minut później w cichym domu rozbrzmiało jego chrapanie. Odetchnąłem i wziąłem do reki telefon.
            Iruka odebrał po dwóch sygnałach.
-Tak? – jego głos od razu mnie uspokoił. Teraz wszystkie moje niepewności wydały mi się niemalże żałosne! Jak mogłem pomyśleć wcześniej, że tak szybko zakochałem się w Sasuke?!
-Iruka – wypowiedziałem jego imię szeptem, ale wyraźnie. Zaśmiał się do słuchawki.
-Tak, to ja – rzekł. – Jak ci minął dzień? Jak ci się tam podoba? Jesteś zadowolony?
-Och, Iruka! Jaka szkoda, że nie ma cię ze mną! Nawet nie wiesz, jak tu jest fajnie! – powiedziałem do słuchawki, a on zaśmiał się, bo ton mojego głosu w ogóle nie wskazywał, że coś takiego myślę. Prawie się rozpłakałem, a głos miałem tak żałosny, jakbym został dziś co najmniej ze trzy razy niesłusznie zbity.
-Cieszę się, że ci się podoba – powiedział to z czystym sarkazmem. – Jak tam jest?
-Jest… jest… no aż za idealnie! Ten facet, Jiraiya, ma super dom! Wszystko tu jest jasne… to znaczy i ściany, i meble. Wszystko jest białe. I ma masę książek, ze trzy razy tyle, co ty, jak nie więcej! I kupił mi już podręczniki do szkoły, i mundurek. I mam sąsiada, ma na imię Sasuke, jest w moim wieku i będzie ze mną chodził do szkoły. I ma fajnego brata, Itachiego. I och, chciałbym, żebyś tu był i to widział! Tak za tobą tęsknię!
-Ja też za tobą tęsknię – teraz to on szeptał. Poczułem, że się rumienię.
-Iruka… - zacząłem, jednak urwałem.
-Tak, Naruto? – zapytał. Chciałem podzielić się z nim moimi rozterkami dotyczącymi Sasuke, ale w porę uznałem, że to nie najlepszy pomysł, w końcu dopiero co się rozstaliśmy. Właściwie, to nawet nie rozstaliśmy, tylko ja wyjechałem. Parą to my wciąż byliśmy.
-Nic. Kocham cię – wymamrotałem do słuchawki tak cicho, że nie byłem pewien, czy aby na pewno mnie usłyszał. On jednak ponownie się zaśmiał.
-Ja ciebie też. A teraz idź już spać, bo robi się późno…
-A będę mógł zadzwonić i jutro?– zapytałem głupkowato.
-Oczywiście.
-A będziesz czekał?
-Oczywiście.
-A jeżeli to będzie w nocy, tak jak dziś? Nawet jeśli będziesz musiał wstać w poniedziałek do pracy?
-Nawet jeśli to będzie późno, a ja będę musiał wstać rano, to i tak poczekam na twój telefon, obiecuję –przyrzekł mi uroczyście. Pokiwałem głową, choć on nie mógł tego zobaczyć.
-Trzymam cię za słowo. Będę śnił o tobie – wyszeptałem.
-Ja o tobie też. Dobranoc, Naruto.
-Dobranoc, Iruka –odpowiedziałem i rozłączyłem się.
            Opadłem na poduszki, wzdychając. Tęskniłem za nim. Gdybym teraz był w domu, to byłbym u niego, z nim, w jego mieszkaniu, w jego ramionach. A tak… siedziałem tu, a za oknem miałem mojego wnerwiającego mnie sąsiada, Sasuke. Przystojnego, intrygującego, niesamowicie tajemniczego, ale jakże irytującego Sasuke.
            Zamknąłem oczy i zasnąłem. Śnił mi się Iruka zamieniający się w Uchihę.
            Rankiem obudził mnie warkot tuż pod oknem. Wściekły, że jakiś debil robi coś tak głośnego w niedzielę przed południem, zerwałem się z łóżka i podskoczyłem do okna, otwierając je.
-Uchiha, do cholery, co ty wyrabiasz z samego rana?! – wydarłem się na koszącego trawnik Sasuke. Uchiha wyłączył kosiarkę i spojrzał na mnie beznamiętnie. Nawet stąd widziałem wyraz jego gęby.
-Czego?! – w ogóle nie dotarły do niego moje słowa.
-Musisz to robić z samego rana?! – krzyknąłem.
-Muszę! – odparł mi na przekór i zanim zdążyłem znów krzyknąć, włączył swoją kosiarkę. Zatrzasnąłem wściekle okno i przez chwilę rozważałem, czy nie zbiec na dół i znów mu nie dowalić. W końcu się opamiętałem.
            Przeciągając się zszedłem na dół i zabrałem za szykowanie śniadania. Pewna część mojego umysłu zastanawiała się, czy Jiraiya jeszcze śpi, bo w ogóle go nie słyszałem. Jedząc jedną z naszykowanych sobie kanapek polazłem na górę i zajrzałem do jego sypiali, a potem do gabinetu. Nie było go.
            Zaintrygowany, przełknąłem do końca kanapkę i wróciłem do kuchni po jeszcze jedną. Nastawiłem sobie herbaty i usiadłem przy stole, zastanawiając się, co też tu dziś zrobić, by nie było nudno? Jakiekolwiek wizyty u Uchihy odpadały, bo podejrzewałem, że mogłyby się to źle skończyć. Oczywiście, źle dla mojego związku z Iruką.
            I wtedy usłyszałem, że ktoś puka do drzwi. Wstałem, myśląc, że to pewnie któryś z Uchiha. Może Itachi przyszedł coś pożyczyć lub coś? Zbliżyłem się do drzwi i otworzyłem je.
            Moje zdziwienie było niemałe, gdyż wcale nie zobaczyłem ani Itachiego, ani Sasuke, tylko jakiegoś szeroko uśmiechniętego kolesia w czapce. Facet uśmiechnął się na mój widok i dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że mam na sobie piżamę.
-Dzień dobry! Przywieźliśmy te meble! – zawołał, wyciągając w moją stronę długopis i kartkę, którą najwyraźniej miałem podpisać. Spojrzałem na niego zdumiony, przecierając oko. Jakie meble?
-Eeee… że co? – spytałem zdezorientowany. Facet uśmiechnął się jeszcze szerzej. Chyba pomyślał sobie, że mnie obudził.
-Meble – powtórzył. – I komputer. Pan nazywa się Naruto Uzumaki, prawda? Proszę podpisać!
-Ale – zająknąłem się, nie bardzo wiedząc, o co chodzi. – Ja niczego nie zamawiałem – palnąłem głupkowato.– No i dziś jest niedziela.
            Czy to był jakiś głupi dowcip Sasuke?
-Tak, ale to zamówienie specjalne. Proszę podpisać, nazwisko się zgadza, tak?
-No tak…- mruknąłem - ale niemożliwe, żeby do mnie. Kurde, przecież ja tu mieszkam od wczoraj i nawet nie wiem, gdzie się podział właściciel tej chaty…
-Pan podpisze i wniesiemy z chłopakami, a pan się będzie martwił później… mamy jeszcze inne dostawy… -odparł facet, a ja, zdezorientowany i ogłupiały, wziąłem od niego długopis i złożyłem podpis w miejscu, które mi wskazał. Facet obdarzył mnie kolejnym uśmiechem, po czym migiem wrócił do samochodu, który dopiero teraz dostrzegłem. Wraz z dwoma innymi kolesiami zaczął wyciągać z niego jakieś pudła.
            Przerażony tą całą sytuacją rozejrzałem się, spodziewając się ujrzeć kogoś, kto mi to wszystko wyjaśni. Dostrzegłem Uchihę, opartego o kosiarkę i wpatrującego się we mnie tymi swoimi czarnymi, nieprzeniknionymi oczyma. Chciałem jakoś zareagować, coś zrobić, nie wiem, skinąć głową lub coś, by wiedział, że już nie mam do niego pretensji za to, co zrobił wczoraj, potrzebowałem w tej chwili jego… nie wiem, czegokolwiek od niego, choćby i wzgardliwego uśmiechu, ale zanim zdążyłem się odezwać czy poruszyć, usłyszałem klakson i odwróciliśmy od siebie spojrzenia.
            Za samochodem z dostawczym zaparkował kabriolet, za kierownicą którego siedział mój ojciec chrzestny, niezwykle z siebie zadowolony. Wyskoczył z niego, w ogóle się nie dziwiąc, że jakichś trzech kolesi wnosi do jego domu pudła niewiadomego pochodzenia.
-Naruto! Ty jeszcze w piżamach?! Jak ci się podoba mój prezent? – zawołał w moim kierunku, idąc wolno dróżką w stronę domu. Otworzyłem szerzej oczy w szczerym zdumieniu.
-To… to ty? – odruchowo wskazałem samochód. Jiraiya zatrzymał się naprzeciw mnie i spojrzał mi w oczy z szerokim uśmiechem. Poczułem się głupio. Bardzo głupio. Moje policzki poczerwieniały ze zmieszania i dezorientacji. O co chodziło?
-Jutro wyjeżdżam więc pomyślałem, że takie rzeczy powinienem załatwić od razu, udało mi się też załatwić, by dziś to dostarczyli. Moim zdaniem powinieneś mieć własny komputer, będziemy mogli się ze sobą kontaktować kiedy już wyjadę… no i potrzebne ci też biurko… i jakieś meble… trochę się nie przygotowałem na twój przyjazd…
            Nie mogłem tego słuchać. Nie mogłem patrzeć mu w te szczere oczy. Nie zasłużyłem na żadną z tych rzeczy, nie miałem jak mu się za nie odwdzięczyć, nie mogłem nic zrobić, by wyrównać dług, jaki powoli u niego zaciągałem. Było mi z tym nieprzyjemnie i dziwnie. Zawsze sam o wszystko walczyłem i sam zdobywałem to, co było mi potrzebne. Nie byłem przyzwyczajony do prezentów. Nawet ich nie chciałem, bo nie miałem jak się odwdzięczyć!
            Podniosłem głowę. Chciałem powiedzieć mu to wszystko. Nie mogłem znieść myśli, że po tym wszystkim, co dla mnie zrobił byłem dla niego ciężarem.
-To zupełnie niepotrzebne! –powiedziałem hardo. Zdębiał.
-Słucham? – zapytał Jiraiya, mrugając. Odchrząknąłem.
-Zupełnie niepotrzebne –powtórzyłem dobitniej. Chciałem mu wyjaśnić, że nie musi tego robić, bo i tak zrobił dla mnie aż za wiele. Do tej pory, prócz Iruki, nikt się mną tak naprawdę nie interesował i nikogo nie obchodziłem. Wręcz przeciwnie… dzieciaki stroniły ode mnie, u dziewczyn budziłem niesmak, starsi chłopcy mnie wyśmiewali, młodsi bali się, że mogę coś im zrobić. Nikt mnie nie rozumiał i nikt nie potrafił mnie zaakceptować. – I tak wiele dla mnie zrobiłeś, wyciągnąłeś mnie z tamtego… - zawahałem się. Jakim słowem miałem wyrazić swoją nienawiść do sierocińca? Czy w ogóle istniało takie słowo? – Z tego miejsca. Nie musisz… ja nie chcę, żebyś na mnie wydawał pieniądze… znajdę tu pracę, będę się dokładał do rachunków, ja nie mam zamiaru na tobie pasożytować…
            Przerwał mi jego śmiech, a ja zmieszałem się jeszcze bardziej. O co mu chodziło? Nim jednak zdążyłem się go o to zapytać, przygarnął mnie do siebie i… przytulił. A był to uścisk, jakiego nie znałem. Uścisk ojcowski, pełen miłości, ale nie takiej, jaką darzyliśmy się z Iruką. Była to miłość, jakiej do tej pory nie znałem. Pogubiłem się we własnych myślach i uczuciach. Zupełnie się pogubiłem.  
-Naruto, jestem twoim ojcem chrzestnym! – odsunął mnie od siebie, ale wciąż trzymał mnie za ramiona, i zmierzwił mi niedbale i tak nieuczesane włosy. Patrzyłem na niego nie mogąc wykrztusić nawet słowa. Nie byłem w stanie. – To mój obowiązek i wielka dla mnie przyjemność. W końcu po siedemnastu latach mojej nieobecności coś ci się należy, prawda?!
            Dopiero teraz się odsunął. Gapiłem się w jego oczy i gapiłem i nadal przez moje zdławione gardło nie mógł przejść żaden wyraz. Przełknąłem ślinę, kiedy poczułem, że oczy robią mi się trochę wilgotne. To, co czułem, owszem, było miłe, ale zawierało też pewną dozę zawstydzenia i wciąż bardzo dużo niepewności. Na moją twarz wpełzł mimowolny uśmiech.
-Och… - zacząłem i w tym momencie warknęła kosiarka. Łzy spłynęły mi po policzkach. Dzięki, Uchiha, pomyślałem. Tak będzie mi łatwiej. – Dzięki, Jiraiya – szepnąłem, a on, jak podejrzewałem, udał, że przez ten hałas tego nie dosłyszał.
            Jiraiya poszedł do domu, by doglądać dostawców, a ja jeszcze przez chwilę stałem na schodach, niezdolny do ruchu. Patrzyłem, jak Sasuke wciąga kosiarkę do garażu, a moje serce wypełnione było ciepłem. Co jeszcze miało mnie spotkać w tym miejscu, czym jeszcze miało mnie zaskoczyć moje nowe życie? Mogłem się przekonać, po prostu żyjąc dalej.
            Montowanie mebli zajęło mi i Jiraiyi większą część dnia. Ustawiliśmy je w moim pokoju, który od razu zaczął wyglądać jakoś tak bardziej normalnie. Nie był już taki pusty. Starą szafę i biurko wynieśliśmy do garażu. Po ogarnięciu mebli, zabraliśmy się za podłączanie komputera.
            Kiedy już uporaliśmy się z tym wszystkim i nie było już nic do roboty, Jiraiya zaproponował, byśmy wspólnie uszykowali coś do jedzenia. Okazało się, że wcale nie chodziło mu tyle o żarcie, ile o poważną rozmowę. Gadaliśmy długo, o tym, że wyjeżdża, o moich obowiązkach, gdy go nie będzie, jak i moich przywilejach. Z radością stwierdziłem, że nie ma nic przeciwko imprezom w domu, o ile nie ucierpią na tym jego książki. Mówiliśmy też o pieniądzach i mimo, że powiedział, iż będzie je wpłacał na moje konto, to ja i tak uparłem się, że najszybciej jak to będzie możliwe znajdę sobie jakąś pracę i będę dorabiał weekendami.
            W sumie, rozmawialiśmy ze sobą do jedenastej. Jiraiya trochę się gryzł, że musi wyjechać i mnie zostawić akurat teraz, kiedy się lepiej poznaliśmy. Rozumiałem jednak, że to, co robił było ważniejsze ode mnie. Poza tym kilka miesięcy to znowu nie tak długo. Przyzwyczajony byłem do samotności.
            W końcu się rozstaliśmy. Ja poszedłem do łazienki i umyłem się, on coś tam jeszcze robił na dole. W swoim pokoju usiadłem na łóżku i czekałem aż pójdzie spać, by móc znowu zadzwonić do Iruki i mu o wszystkim opowiedzieć.
            Kiedy Jiraiya się położył było już naprawdę późno. Trochę się bałem, że Iruka może już spać, dlatego ulżyło mi, kiedy po drugim sygnale w słuchawce usłyszałem jego cichy głos.
-Cześć, moje słońce – uśmiechnąłem się. Uwielbiałem, kiedy mnie tak nazywał.
-Cześć Iruka… - mruknąłem cicho, bo znów ogarnęła mnie ta przemożna tęsknota. Moja dłoń powędrowała za kołnierzyk piżamy, a moje palce zacisnęły się na wisiorku, który dawno temu od niego dostałem. Zacząłem się nim bawić, przesuwając palcami po jego nagrzanej powierzchni.
-Naruto, czemu masz taki głos?– zapytał Iruka, doskonale rozszyfrowując mój nastrój. Chciałem skłamać i powiedzieć, że się myli, ale zanim się zorientowałem, już opowiadałem mu o tym, co Jiraiya dla mnie zrobił, ile mu zawdzięczam i jak bardzo jest mi głupio z tego powodu, że nie mam jak mu się odwdzięczyć za to wszystko, że czuję się z tym dziwnie i choć jestem mu wdzięczny, to mam wyrzuty sumienia.
            Wysłuchał całej tej mojej paplaniny i nawet się nie odezwał. Kiedy już wyrzuciłem z siebie wszystko, co mnie bolało, odetchnąłem głęboko. Od razu zrobiło mi się lepiej. Zszedłem z łóżka, otworzyłem okno i usiadłem na parapecie. Noc była piękna, księżyc zbliżał się do pełni. Pokój Sasuke był ciemny i wygaszony, pewnie Uchiha spał.
-Naruto…- zaczął Iruka po krótkiej chwili.
-Mmmm? – spytałem, ściągając wisiorek z szyi.
-A nie myślisz, że to jego obowiązek? – zapytał Iruka ostrożnie, a ja otworzyłem nieco szerzej oczy. Obowiązek? – Jest teraz twoim opiekunem, a poza tym, Naruto, on jest twoim ojcem chrzestnym. Wiesz, że należy ci się coś od niego, prawda? Nie powinieneś czuć się źle dlatego, że o ciebie dba i chce ci sprawić przyjemność. Jest teraz twoją rodziną.
-Rodziną – powtórzyłem za nim głucho. To słowo było dla mnie zupełnie obce. Tak rzadko go używałem.
-Tak, Naruto. Dlatego uważam, że nie powinieneś mieć wyrzutów sumienia.
-Naprawdę? – uśmiechnąłem się nieznacznie. Wydawało mi się, że w pokoju Uchihy coś się poruszyło. Obrzuciłem go spojrzeniem, ale nic nie zobaczyłem. Pokój był tak samo mroczny jak przedtem.
-Tak, tak uważam, Naruto. Nie przejmuj się tym. Obiecaj mi, że będziesz grzeczny i nie będziesz się ładował w kłopoty, będzie to najlepszy sposób, by się odwdzięczyć Jiraiyi.
-Obiecuję – przyrzekłem. –Mówiłem ci, że on wyjeżdża?
            Zamilkł na chwilę.
-Nie, nie mówiłeś – powiedział w końcu.
-Tak, jedzie pracować nad swoją książką. Nie będzie go bardzo długo.
-Smutne, ale mam nadzieję, że znajdziesz tam przyjaciół. Ten twój sąsiad, o którym wspominałeś…
-Nie mówmy teraz o Sasuke – powiedziałem naburmuszony, a on zaśmiał się.
-Czemu?
-Bo on jest… jest… och, Iruka, nie znoszę go! Jest okropny! Cały czas się wywyższa i zachowuje jak książątko! Patrzy na mnie jak na karalucha i drwiąco się uśmiecha! Ma się za lepszego ode mnie!
-Nie ma racji – pocieszył mnie mój chłopak pewnym głosem, a ja zaśmiałem się.
-Wiem, że nie ma! I wiesz co, Iruka! On jest jeszcze bardziej bezczelny! Uwierz, że próbował mnie poderwać!
            Teraz po drugiej stronie słuchawki zapadła o wiele dłuższa cisza. Niemal bałem się odezwać.
-I-Iruka, jesteś tam? – szepnąłem w końcu.
-Tak, jestem – odparł.
-Wszystko gra?
-Tak myślę – odparł, a mnie przebiegł dreszcz.
-Iruka, chyba nie myślisz, że dam się poderwać, co? – zapytałem
-Nie wiem, ty mi powiedz – prawie się zarumieniłem. Był o mnie zazdrosny!
-To ci mówię, że nie dam! Może i ten cały Sasuke jest przystojny, ale jest też zarozumiały i nieuprzejmy! Ktoś taki jak on…
-Naruto – przerwał mi dość nieuprzejmie. Zamilkłem, zagryzając wargę.
-Umm?
-A może powinieneś dać się… poderwać – ostatnie słowo prawie wykrztusił. Zamarłem a w oczach mimowolnie zebrały mi się zły. Co?!
-O… o co ci chodzi, Iruka? – zapytałem. Chwilę milczał.
-Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę? – zapytał.
-No jasne, a w szczególności to, jak się skończyła – odparłem, uśmiechając się mimo łez w oczach.
-Nie o tym mówię. Mówiłem ci wtedy, że uważam, że powinieneś znaleźć sobie kogoś młodszego ode mnie…
-A ja ci mówiłem, że za dużo uważasz – odparłem. Znów chwilę milczał.
-Naruto…
-Iruka, czy ty chcesz ze mną zerwać?! – wypaliłem.
-Próbuję ci wykazać, że to niema przyszłości.
-Co nie ma przyszłości? – zapytałem zły.
-Ty i ja, Naruto. To nigdy nie miało przyszłości.
-Wiesz co, Iruka? Nie chce mi się z tobą gadać. Prześpij się z tym i zastanów się, co mówisz. Chyba jest już naprawdę późno.
            Rozłączyłem się nawet nie czekając na jego odpowiedź. Byłem wściekły na niego i na siebie, że ta rozmowa tak się potoczyła. Zakląłem, zamknąłem okno, a potem padłem na łóżko. Kiedy zasypiałem oczy miałem mokre od łez.

4 komentarze:

  1. Dobry manewr z tym opo, że tak jakby z drugiej str. też opowiedziane. :D Szkoda mi Sasuke i Naruto też... trochę. Zawsze jak czytałam opo z SasuNaru lub NaruSasu to wolałam Naruto, a teraz DUPA. :)
    Pozdrawiam po raz 3 w tym dniu Wandal. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. hmm...zbyt dużo myśli kręci mi się po głowie żeby napisać coś sensownego... Powiem więc tylko tyle że bardzo mi się podoba tą historia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech niech w końcu ze sobą zerwią i Naruto zakocha się w Sasuke...

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    rozdział jest wspaniały, Iruka jest trochę zazdrosny, ale tymi słowami sprawił wielką przykrość Naruto, no i to wyposażenie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń