wtorek, 18 grudnia 2012

5. Człowiek z fotografii

Jiraiya obudził mnie z samego rana, wtykając mi do reki coś, co potem okazało się planem moich zajęć z zaznaczeniem, że należę do klasy drugiej A. Zwlokłem się z łóżka półprzytomny,w końcu bardzo późno położyłem się spać i żeby się otrzeźwić, polazłem do łazienki, gdzie obmyłem twarz zimną wodą. Potem wróciłem do pokoju, ubrałem się w nowy mundurek i spakowałem książki do plecaka. Po głowie wciąż krążyła mi wczorajsza rozmowa z Iruką i jej nieszczęśliwy koniec. Zaczynałem mieć do siebie pretensję za to, jak go potraktowałem! W końcu tyle razy tłumaczył mi te swoje głupie racje, doskonale wiedziałem, o co mu chodziło! Ale nie mogłem się z nim zgodzić! Po prostu nie mogłem tak po prostu przekreślić tego, co między nami było, nawet jeżeli potrafił wyłożyć mi i setkę logicznych argumentów przemawiających przeciw nam! Dla mnie jego logika nie miała sensu!
Schodząc na dół, cały czas ziewałem. Jiraiyę zastałem w kuchni, ubranego w zajebisty, szary garnitur.
-Kawy?! – wykrzyknął na mój widok. Pokręciłem głową.
-Większego świństwa świat nie wymyślił – odparłem, zgarniając ze stołu kanapkę z dżemem. Z lodówki wygrzebałem mleko.
-Będziesz starszy to docenisz – mruknął Jiraiya, upijając łyk czarnego płynu ze swojego kubka. – Musze jeszcze wpaść do Itachiego i obgadać z nim parę rzeczy. Samolot mam za półtorej godziny, po taksówkę już zadzwoniłem… Hmmm… Pamiętaj, żeby podlewać kwiaty.
-Pamnentam… - zapewniłem go z pełnymi ustami.
-I że w szkole masz najpierw iść do sekretariatu i zameldować się u Shizune…
-O tym tez pamnentam… - przełknąłem kanapkę i popiłem mlekiem. – Spokojnie, Jiraiya, o wszystkim pamiętam – powiedziałem już wyraźnie, poprawiając szelki od plecaka.
-To dobrze. Jeśli zjadłeś, to chodź, bo Itachi w końcu pojedzie do pracy – powiedział, dopijając swoją kawę.Wyszliśmy z domu, który on zamknął na klucz, a następnie mi go podał. Schowałem go do kieszeni.
            Itachi przyjął nas bardzo ciepło i z miejsca zaproponował śniadanie. Podziękowaliśmy, przechodząc z nim do kuchni. Tych dwoje od razu rozpoczęło rozmowę, a ja rozglądałem się po pomieszczeniu. Chwilę później pojawił się Sasuke.
            Powitałem go z uśmiechem, nie mogłem się powstrzymać, nawet jeżeli czarnooki był przyczyną mojej wczorajszej kłótni z Iruką. Zacząłem też mieć do siebie pretensję, że tak łatwo ulegam własnym namiętnościom. W końcu rozmawiając z Iruką cały czas się upierałem, że to z nim chcę być, a jednocześnie, na widok młodszego Uchihy, natychmiast zapominałem o swoich postanowieniach. Jakby te czarne oczy odbierały mi wolna wolę.
            Zajęty tymi myślami dopiero po kilku sekundach zdałem sobie sprawę, że Sasuke wygląda bardzo kiepsko. Miał głębokie cienie pod powiekami i wyglądał na bardzo zmęczonego i jeszcze bardziej niezadowolonego z życia.
-Co ci się stało, Sasuke? – spytałem, wpatrując się w niego intensywnie. Olał mnie i podszedł do kredensu. Patrzyłem, jak szykuje sobie kawę, a potem za jednym zamachem wypija pół kubka, jakby to była najlepsza ambrozja. Potem zaczął przeszukiwać szafki. Obserwowałem go, udając, że rozmawiam z Jiraiyą i Itachim, którzy dyskutowali o najnowszej książce tego pierwszego, ale tak naprawdę nic nie czaiłem z tej rozmowy. Bardziej mnie interesowało, dlaczego Sasuke z samego rana szpikuje się tabletkami i w dodatku popija je kawą?!
            Dopiwszy swoją kawę, skierował się w stronę drzwi. Jiraiya i Itachi nie zwracali na niego najmniejszej uwagi, ale mnie jego zachowanie wręcz szokowało! Przecież nie odezwał się nawet słowem, jakby nas w tej kuchni w ogóle nie było, a teraz co? Wyjdzie i pójdzie do szkoły beze mnie?! Przecież ja nawet nie wiedziałem, gdzie ta szkoła jest! Jiraiya mówił tylko, że blisko! Blisko! Ale w którą stronę?!
            Nagle Sasuke zatrzymał się i obejrzał na mnie. Jego czarne oczy uwięziły mnie w jednym miejscu.
-Spóźnimy się, niedorajdo! – spojrzałem na niego smutno. Czemu był taki niemiły? Nadal się gniewał za tamten cios? Nie zdążyłem go jednak o nic zapytać, bo się odwrócił. Spojrzałem na Jiraiyę, który kręcił głową. Itachi za to wpatrywał się ze złością w plecy młodszego brata.
-To cześć – powiedziałem do swojego ojca chrzestnego.
-Tak, trzymaj się, Naruto – uśmiechnął się do mnie pocieszająco. Chyba czuł się winny, że mnie zostawia. – Dbaj o siebie. Itachi będzie na ciebie uważał. Ucz się. I nie zgub się nigdzie.I…
-Spoko! – przerwałem mu, a potem szybko się objęliśmy. Kiedy wychodziłem z kuchni za obrażonym na cały świat Sasuke, co chwila się na niego oglądałem. Wiedziałem, że będę za nim tęsknić. Znaliśmy się krótko, ale zdążyłem go polubić.
            Wyszliśmy na dwór. Sasuke w ogóle się do mnie nie odzywał, właściwie, to ignorował moją obecność. Trochę mnie to denerwowało. No dobra, przywaliłem mu, ale bez przesady! Chyba aż taki delikatny nie był, no nie? Nie wyglądał na takiego, wręcz przeciwnie. Wyglądał na kogoś, kto pewnie oddałby mi i to z nawiązką, gdyby nie fakt, że szybko wyszedłem. W dodatku kawa nic mu ni pomogła, nadal był upiornie blady i zmęczony. Co on wyczyniał nocą?
-Daleko jest ta szkoła? – postanowiłem się w końcu odezwać, kiedy już miałem dość milczenia. Uchiha westchnął, jakby miał nadzieję, że nigdy tego nie zrobię i się zawiódł. Podły! Ale to przecież on mnie podrywał, a nie ja jego! Co mu niby teraz nie odpowiada?!
-To raptem ze dwadzieścia minut piechotą – opowiedział nieprzyjemnym głosem.
-E, to serio blisko – wybąknąłem bardzo elokwentnie. – Kurde, ja do mojej poprzedniej szkoły musiałem dojeżdżać autobusem. I kurde, tego…- zupełnie nie wiedziałem, o czym z nim rozmawiać, kiedy był taki zimny i obojętny – no, całkiem tu ładnie. Spokojna okolica…
-Czy możesz się zamknąć? – powiedział to tak, jakby naprawdę miał mnie dość. Poczułem się odtrącony i oburzony. Ja chciałem być tylko miły! Żeby nie myślał, że myślę on nim źle czy coś! Chciałem się z nim zaprzyjaźnić!
-Chcę z tobą pogadać, no – spróbowałem mu to wyjaśnić. Patrzył na mnie obojętnie, zupełnie nieporuszony. – Nikogo tu nie znam, sam rozumiesz. Nie musisz być cały czas zgryźliwy. Wiem, że się gniewasz za tamto uderzenie, ale twój żart wcale nie był śmieszny…
-Nie żartowałem – jego odpowiedź przekroczyła moje oczekiwania. Spojrzałem na niego zdumiony, a on odwrócił spojrzenie. Ale nie był speszony. Po prostu spojrzał w bok, jakby moja twarz przestała go już interesować. Podły drań! Ale mimo wszystko taki kochany! I co ja miałem mu teraz odpowiedzieć, co?
-To… eee… nie, żeby mi przeszkadzało, czy coś… - starałem się mówić składnie, ale kompletnie mi to nie wychodziło. Dekoncentrował mnie fakt, że Uchiha na mnie nie patrzył, tylko zawiesił obojętne spojrzenie w przestrzeni przed nami. Nie miałem pojęcia, czy mnie słyszy, a jeśli słyszy, to czy w ogóle słucha? Było mi głupio, że wtedy tak go potraktowałem. Pewnie myślał teraz, że jestem chamski dla wszystkich gejów. Może nawet, że go nienawidzę! – Tego… no…- nie miałem pojęcia, jak to rozegrać. Rozejrzałem się w poszukiwaniu natchnienia i nagle spostrzegłem budynek, wokół którego kręciła się masa dzieciaków. Nie mógł być niczym innym, jak tylko szkołą. – O, widzę naszą szkołę! – zawołałem, przyjmując ten widok jako deskę ratunku i uciekłem od tych jego czarnych, niezrozumiałych dla mnie oczu. Zupełnie nie wiedziałem, co ten koleś czuje. Nie mogłem go rozgryźć, tak dobrze się maskował.
            Dotarłem do szkoły i zatrzymałem się na chwilę przed bramą, by obrzucić spojrzeniem budynek. Nie był jakiś szczególnie niezwykły, biały i duży, otoczony trawnikiem i wysokim murem z czerwonej cegły. Przed schodami stał pomnik patrona szkoły. Wszędzie pełno było ludzi, jednych śmiejących się, rozgadanych, innych wyraźnie niewyspanych.
            Ruszyłem przed siebie, wszystkiemu się uważnie przyglądając. Gdy dotarłem do pomnika zauważyłem, że cały cokół wysmarowany był graffiti. Zatrzymałem się, by poczytać i ryknąłem śmiechem, odczytawszy jedno z bardziej sprośnych zdanek.
            Zacząłem czytać po kolei wszystkie napisy, aż natknąłem się na jeden, który dotyczył Sasuke. Wyszczerzyłem zęby w uciesze. Podniosłem głowę, przeszukując wzrokiem okolicę.
-Ej, Sasuke – zawołałem przy tym – tu jest napisane, że ktoś cię koch…!
            Dostrzegłem go w tłumie i wtedy urwałem, bo ujrzałem też, z kim rozmawiał.
            Wszędzie poznałbym tę twarz i tę dziwną fryzurę, tę posturę, te oczy, ten nos, dosłownie wszędzie. Bo to był on! Szarowłosy mężczyzna ze zdjęcia. Ten, który na tym zdjęciu go obejmował, całując w policzek. Były chłopak Iruki. Obok Sasuke stał nie kto inny, jak Kakashi Hatake!
Wpatrywałem się w stojącego obok Sasuke faceta i z miejsca zawładnęła mną tak ogromna furia, że miałem ochotę rzucić się na drania i połamać mu kości. Potem jednak przyszło opamiętanie – w końcu on mnie nie znał i nie miał pojęcia, kim jestem! W dodatku przecież znałem jego historię tak dobrze, że nie powinienem mieć do niego pretensji, w końcu to nie była jego wina! Trochę zmieszałem się z powodu własnej porywczości i już chciałem mu wybaczyć, gdy nagle nachylił się nad uchem Sasuke.
            Ty draniu! Mój wewnętrzny głos ryknął to tak głośno, że mój własny głos odbił się echem od wnętrza mojej czaszki. Znów ogarnęła mnie furia, połączona z nienawiścią do tego faceta. Z jednej strony była to zazdrość, tak silna, że zdawała się targać moimi wnętrznościami i rozszarpywać je na sztuki. Z drugiej strony była to złość, że on pozwala sobie na coś takiego wobec ucznia, podczas gdy Iruka, honorowy, dobry Iruka, tylko się gryzie i zamartwia, kiedy jesteśmy razem, kiedy się dotykamy, kiedy jesteśmy blisko! No i cierpi! Iruka cały czas cierpiał przez tego drania! Cały czas o nim myślał! Cały czas bolało go to, że ze sobą zerwali!
            Szarowłosy wyszeptał coś na ucho Sasuke, po czym się oddalił. Gdy tylko wszedł do szkoły rzuciłem się do sąsiada i złapałem go za ramiona, by mieć pewność, że tym razem będzie mnie słuchał.
-To był Hatake Kakashi?! – zapytałem go ostro, lekko nim potrząsając, by skupił na mnie spojrzenie tych swoich przeklętych, czarnych oczu, ale wyrwał się zaraz z mojego uścisku, zły, jakbym robił mu krzywdę.
-Tak, o co ci chodzi?! – odpowiedział chłodno i obojętnie, otrzepując się po moim dotyku. Przeklęty dupek, ale to nie nim chciał się teraz przejmować. Hatake był ważniejszy. Spojrzałem na wejście do szkoły.
-Co on tu robi?!
-Uczy – odparł Uchiha jeszcze chłodniej. – Będziemy mieć z nim dziś zajęcia z literatury. Co cię napadło?
            Teraz to ja go zignorowałem tak, jak on mnie wiele razy. A wiec Hatake będzie mnie uczył? Tym lepiej. Będę miał okazję zobaczyć, jaki jest ten wspaniały Kakashi, za którym Iruka tak bardzo tęskni i tak bardzo jest mu go brak. A jeżeli ten facet okaże się draniem… to na jego miejscu lepiej by było, żeby już zaczął się obawiać.
            Wszedłem do szkoły, a potem skierowałem się w stronę sekretariatu, zapytawszy wcześniej o kierunek jakąś przypadkową, granatowowłosą dziewczynę, która zarumieniła się na mój widok.
            Właściwie, to tego dnia nie bardzo wiedziałem, co się wokół mnie dzieje. Zameldowałem się w sekretariacie i gdy z niego wyszedłem, było już po dzwonku. Odnalazłem swoją klasę i wparowałem do środka, przepraszając. Potem wszystko przepływało jakby obok mnie. Na przerwach poznałem wielu ludzi, ale nikogo nie zapamiętałem. Gadałem z nimi ale było tak, jakbym to nie ja gadał, tylko ktoś inny. Na lekcjach cały czas myślałem o Kakashim, w ogóle nie uważając. Zastanawiałem się, co może mieć w sobie szarowłosy, że Iruka wciąż tak go kocha? Jaki jest jako człowiek? A jaki jako kochanek? I czego ja nie mam, czego tak bardzo Iruce brakuje? Ale żeby się o tym przekonać, musiałem poczekać do ostatniej lekcji, która jak dla mnie, nadchodziła stanowczo zbyt wolno.
            Aż w końcu nadeszła. Stres, jaki odczuwałem przez cały dzień był niczym w porównaniu z tym, co poczułem, gdy spóźniony jakieś dziesięć minut Kakashi wszedł do klasy. Zachowywał się raczej normalnie, zaczął od sprawdzania listy, a kiedy wymienił moje nazwisko, to ja nie byłem w stanie zachowywać się normalnie. Wyobrażałem go sobie w łóżku z Iruką, zastanawiając się, jak im było? Czy było im lepiej niż mi i Iruce? Czy to o to chodziło? A jak nie o to, to o co?
            Kakashi nie przejmował się mną, dlatego powoli się uspokajałem, obserwując go. Był wyższy od Iruki, ale niewiele. Miał jasną cerę, jaśniejszą od mojej. No i nauczał tego, co Iruka, więc mieli więcej ze sobą wspólnego. Z przykrością odkryłem, że był wrednym nauczycielem, bo postawił wiele jedynek, zanim jakiemuś leniwemu kolesiowi udało się wybronić na trzy, bo odpowiedział na pierwsze pytanie Kakashiego, a potem stanowczo odmówił odpowiadania na następne, twierdząc, że to zbyt kłopotliwe i trzy mu w zupełności do szczęścia wystarczy. Gdyby nie to, że byłem zajęty Kakashim, pewnie by mnie to rozśmieszyło.
            A potem Hatake zadał pytanie Sasuke. Dopiero to mi przypomniało o obecności czarnookiego w klasie. Zerknąłem na sąsiada i po jego spojrzeniu zrozumiałem, że nie wie, co stało się z durnym Wuo.
-Umarł – zawołałem, mając nadzieję, że Sasuke doceni to, że w tej chwili uratowałem mu dupsko. Oczy Kakashiego przeniosły się na mnie. Co Iruka widział takiego w spojrzeniu tych ciemnych tęczówek? Czy nie mówił zawsze, że to moje niebieskie oczy tak bardzo go zauroczyły?
-A jak? – spytał nauczyciel, przyglądając mi się uważnie. Czy chciał mieć pewność, że przeczytałem tę książkę? Jak mógłbym nie przeczytać mając Irukę za chłopaka? Zamordowałby mnie gdybym nie czytał lektur!
-Z tęsknoty za laską, która go rzuciła, nie? – lekko się zawahałem, bo przecież zginął pod kołami karety. Ja jednak uważałem, zgodnie z Iruką, że to samotność i niezrozumienie go wykończyły. –  Jak ona miała… Ina, tak? Rozłąka tak bardzo mu doskwierała, że zupełnie nie zważał na samego siebie. No i w końcu zginął. Sam się nie zabił, ale tak jakby… doprowadził do tego, że w końcu coś mu się przytrafiło. Wiec można uznać, że to ta zgryzota go zabiła. Ale ja nie lubię tej książki – dodałem, przypominając sobie, jak z Iruką pokłóciliśmy się o to, czy drugi z głównych bohaterów doprowadził do śmierci pierwszego, czy nie. – Cały czas wkurzał mnie Zuzu, widział, że z jego kumplem jest coś nie tak, ale był zbyt zajęty sobą. Uważam, że to on doprowadził do jego śmierci.
-Cóż, myślę, że można bronić takiego stanowiska… - odparł Kakashi, drapiąc się po głowie. Uśmiechnąłem się na myśl, że on też mógł się kiedyś wykłócać z Iruką na podobne tematy. – Z całą pewnością Wuo dobiła też jego samotność. Ciekawe, jak potoczyłyby się jego losy, gdyby miał większe wsparcie w Zuzu? Czytałeś jakieś opracowania do tej książki, przerabiałeś ją może?
-Z kumplem lubimy sobie czasem poczytać – powiedziałem, nadal lekko uśmiechnięty. – Poczytać i podyskutować.
-I za to masz u mnie pięć, nowy– wzruszyłem ramionami. Z tego jednego, jedynego przedmiotu zawsze miałem dobre oceny. Mój korepetytor dawał mi prywatne lekcje, czasem do bardzo późna.
            Resztę lekcji walczyłem ze sobą, czy pogadać z nim, czynie pogadać, co jakiś czas wtrącając się do dyskusji o książce. Doszedłem do wniosku, że ci dwaj rozstali się głupiego powodu. A Iruka wciąż przez to cierpiał. Nie mogłem znieść tego jego cierpienia! W dodatku Kakashi wyglądał w porządku. Z początku mnie wkurzył, ale koniec końców nie okazał się taki zły. Może on też cierpiał z powodu rozstania z Iruką? Może po prostu obaj byli zbyt dumni, by się przyznać do błędów i wybaczyć? Może po prostu przez tę głupotę nie mogli się ponownie zejść? Co, jeśli będę mógł im w tym pomóc? Uszczęśliwić ich obu? Uszczęśliwić Irukę? W końcu to było dla mnie najważniejsze, nic innego się nie liczyło. I w tedy nawet ja mógłbym z czystym sumieniem poszukać szczęścia przy Sasuke…
            Kiedy zadzwonił dzwonek zerwałem się z miejsca i zgarnąłem swoje książki do plecaka. Ruszyłem w stronę biurka, ale zatrzymał mnie Sasuke. Spławiłem go, nie bardzo wiedząc w sumie, co mu powiedziałem. Zbliżyłem się do biurka Kakasiego.
-O, Naruto. Masz jakieś pytania? Coś odnośnie materiału? – zapytał. – Chcesz wiedzieć, co przerobiliśmy w ubiegłym roku?
-Nie do końca – machnąłem ręką w stronę klasy. – Powiem, jak zostaniemy sami.
            Kiedy ostatnia osoba zamknęła za sobą drzwi wyciągnąłem rękę w jego stronę.
-Chciałem się panu przedstawić – powiedziałem pewnie. Ze zdumieniem odwzajemnił uścisk, patrząc mi w oczy. – Nazywam się Naruto Uzumaki i jestem obecnym chłopakiem Iruki Umino – oświadczyłem głośno.
            Gapił się na mnie pełnie trzydzieści sekund, zupełnie przy tym nie mrugając. Co to niby znaczyło? Nie mogłem być chłopakiem Iruki?
-Ty… chłopakiem Iruki? Ach, rozumiem – dodał po chwili, puszczając moją rękę i uciekając wzrokiem od moich oczu. – Co u niego? – zapytał lekko zdławionym głosem.
-Pan nie ściemnia, tylko mnie posłucha. Iruka wciąż za panem tęskni – powiedziałem dobitnie, a jego oczy otworzyły się szerzej, jednak wciąż na mnie nie patrzył. – Cały czas o panu myśli i chyba nikt nie jest w stanie mu pana zastąpić, nawet ja – te ostatnie słowa wypowiedziałem z bólem, ale taka była prawda. – Uważam, że to głupie, że się rozstaliście. On cały czas trzyma pana zdjęcie i używa go jako zakładki do każdej książki, jaką czyta – Kakashi zaśmiał się cicho i zrozumiałem, że chyba robił tak samo. – I dużo o panu mówi, „Kakashi to, a Kakashi tamto. A Kakashi lubił to i to, o, a Kakashi też tak lubił ramen!” Myślę, że chyba przyszedł czas, byście sobie wybaczyli.
            Nauczyciel spojrzał na mnie pusto. Nie zrozumiałem tego spojrzenia.
-Jesteś za młody, żeby to zrozumieć – powiedział, a ja prychnąłem.
-A wy za starzy, żeby marnować takie szanse! – odparłem, tupnąwszy nogą. Zaśmiał się i spojrzał na mnie.
-I mówisz prawdę? – zapytał, a ja ochoczo pokiwałem głową.
-Najszczerszą prawdę! – odparłem.
            Oczy Kakashiego zmieniły się. Nim zdążyłem zareagować,wyciągnął rękę, złapał mnie za kark i gwałtownie do siebie przyciągnął, wstając.
            Oczy niemal wyszły mi na wierzch, kiedy korzystając z tego, że moje wargi były rozchylone, zaczął mnie od razu głęboko i brutalnie całować. Dłonie opierałem o biurko i to na nich spoczywał prawie cały ciężar mojego ciała, krawędź mebla wżynała mi się w uda, a moje stopy ledwo dotykały podłogi, bo Kakashi był ode mnie o wiele wyższy. Mężczyzna zachłannie penetrował językiem moją jamę ustną, chaotycznie poruszając wargami. Pierwszy raz w życiu całowałem się z otwartymi oczyma i choć pewnie mógłbym policzyć wszystkie rzęsy Kakashiego, to i tak nie widziałem nic. Doznania, jakich mi dostarczał, były tak intensywne, że nie byłem w stanie skupić się na niczym innym prócz nich. Kolana mi dygotały. Boże, ależ on całował!!!
            I kiedy już myślałem, że się uduszę, mężczyzna oderwał się ode mnie. Opadłem na całe stopy i nie patrząc na niego, głośno zaczerpnąłem powietrza, którego tak bardzo mi brakowało. Jeszcze nikt nigdy nie całował mnie w taki sposób. Gdybym nie trzymał się biurka pewnie osunął bym się na podłogę, bo moje nogi do niczego się nie nadawały.
-Przekaż to ode mnie Iruce – szepnął mi Kakashi do ucha, po czym zgarnął dziennik i wyszedł.
            Stałem jak głupi, próbując opanować drżenie całego ciała. W końcu podniosłem głowę i spojrzałem na drzwi.
-Nie ma sprawy – odparłem słabo.

5 komentarzy:

  1. ojeju świetne boska akcja ''przekaż to Iruce '' to mnie rozwaliło :D fajnie by było byś nadal prowadziła tą historię zawładnęła moim sercem
    pozdrawiam Itami

    OdpowiedzUsuń
  2. "- Przekaż to od mnie Iruce" - Zdecydowanie najciekawsze zdanie w całym odcinku... Cieszy mnie że Naruto chce szczęścia Iruko i że sobie w tym kierunku konkretne "kroki" :) mam tylko nadzieję że Kakashi tego nie spieprzy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha taka tam zwyczajna wiadomość do przekazania XD

    OdpowiedzUsuń
  4. /////// UMARŁAM ;OOO
    ~Kav

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    to było boskie, przekaż Iruce, i jakie emocje targają Naruto na widok Kakashiego...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń