Jiraiya
obudził mnie z samego rana, wtykając mi do reki coś, co potem okazało
się planem moich zajęć z zaznaczeniem, że należę do klasy drugiej A.
Zwlokłem się z łóżka półprzytomny,w końcu bardzo późno położyłem się
spać i żeby się otrzeźwić, polazłem do łazienki, gdzie obmyłem twarz
zimną wodą. Potem wróciłem do pokoju, ubrałem się w nowy mundurek i
spakowałem książki do plecaka. Po głowie wciąż krążyła mi wczorajsza
rozmowa z Iruką i jej nieszczęśliwy koniec. Zaczynałem mieć do siebie
pretensję za to, jak go potraktowałem! W końcu tyle razy tłumaczył mi te
swoje głupie racje, doskonale wiedziałem, o co mu chodziło! Ale nie
mogłem się z nim zgodzić! Po prostu nie mogłem tak po prostu przekreślić
tego, co między nami było, nawet jeżeli potrafił wyłożyć mi i setkę
logicznych argumentów przemawiających przeciw nam! Dla mnie jego logika
nie miała sensu!
Schodząc na dół, cały czas ziewałem. Jiraiyę zastałem w kuchni, ubranego w zajebisty, szary garnitur.
-Kawy?! – wykrzyknął na mój widok. Pokręciłem głową.
-Większego świństwa świat nie wymyślił – odparłem, zgarniając ze stołu kanapkę z dżemem. Z lodówki wygrzebałem mleko.
-Będziesz
starszy to docenisz – mruknął Jiraiya, upijając łyk czarnego płynu ze
swojego kubka. – Musze jeszcze wpaść do Itachiego i obgadać z nim parę
rzeczy. Samolot mam za półtorej godziny, po taksówkę już zadzwoniłem…
Hmmm… Pamiętaj, żeby podlewać kwiaty.
-Pamnentam… - zapewniłem go z pełnymi ustami.
-I że w szkole masz najpierw iść do sekretariatu i zameldować się u Shizune…
-O
tym tez pamnentam… - przełknąłem kanapkę i popiłem mlekiem. –
Spokojnie, Jiraiya, o wszystkim pamiętam – powiedziałem już wyraźnie,
poprawiając szelki od plecaka.
-To
dobrze. Jeśli zjadłeś, to chodź, bo Itachi w końcu pojedzie do pracy –
powiedział, dopijając swoją kawę.Wyszliśmy z domu, który on zamknął na
klucz, a następnie mi go podał. Schowałem go do kieszeni.
Itachi
przyjął nas bardzo ciepło i z miejsca zaproponował śniadanie.
Podziękowaliśmy, przechodząc z nim do kuchni. Tych dwoje od razu
rozpoczęło rozmowę, a ja rozglądałem się po pomieszczeniu. Chwilę
później pojawił się Sasuke.
Powitałem
go z uśmiechem, nie mogłem się powstrzymać, nawet jeżeli czarnooki był
przyczyną mojej wczorajszej kłótni z Iruką. Zacząłem też mieć do siebie
pretensję, że tak łatwo ulegam własnym namiętnościom. W końcu
rozmawiając z Iruką cały czas się upierałem, że to z nim chcę być, a
jednocześnie, na widok młodszego Uchihy, natychmiast zapominałem o
swoich postanowieniach. Jakby te czarne oczy odbierały mi wolna wolę.
Zajęty
tymi myślami dopiero po kilku sekundach zdałem sobie sprawę, że Sasuke
wygląda bardzo kiepsko. Miał głębokie cienie pod powiekami i wyglądał na
bardzo zmęczonego i jeszcze bardziej niezadowolonego z życia.
-Co
ci się stało, Sasuke? – spytałem, wpatrując się w niego intensywnie.
Olał mnie i podszedł do kredensu. Patrzyłem, jak szykuje sobie kawę, a
potem za jednym zamachem wypija pół kubka, jakby to była najlepsza
ambrozja. Potem zaczął przeszukiwać szafki. Obserwowałem go, udając, że
rozmawiam z Jiraiyą i Itachim, którzy dyskutowali o najnowszej książce
tego pierwszego, ale tak naprawdę nic nie czaiłem z tej rozmowy.
Bardziej mnie interesowało, dlaczego Sasuke z samego rana szpikuje się
tabletkami i w dodatku popija je kawą?!
Dopiwszy
swoją kawę, skierował się w stronę drzwi. Jiraiya i Itachi nie zwracali
na niego najmniejszej uwagi, ale mnie jego zachowanie wręcz szokowało!
Przecież nie odezwał się nawet słowem, jakby nas w tej kuchni w ogóle
nie było, a teraz co? Wyjdzie i pójdzie do szkoły beze mnie?! Przecież
ja nawet nie wiedziałem, gdzie ta szkoła jest! Jiraiya mówił tylko, że
blisko! Blisko! Ale w którą stronę?!
Nagle Sasuke zatrzymał się i obejrzał na mnie. Jego czarne oczy uwięziły mnie w jednym miejscu.
-Spóźnimy
się, niedorajdo! – spojrzałem na niego smutno. Czemu był taki niemiły?
Nadal się gniewał za tamten cios? Nie zdążyłem go jednak o nic zapytać,
bo się odwrócił. Spojrzałem na Jiraiyę, który kręcił głową. Itachi za to
wpatrywał się ze złością w plecy młodszego brata.
-To cześć – powiedziałem do swojego ojca chrzestnego.
-Tak,
trzymaj się, Naruto – uśmiechnął się do mnie pocieszająco. Chyba czuł
się winny, że mnie zostawia. – Dbaj o siebie. Itachi będzie na ciebie
uważał. Ucz się. I nie zgub się nigdzie.I…
-Spoko!
– przerwałem mu, a potem szybko się objęliśmy. Kiedy wychodziłem z
kuchni za obrażonym na cały świat Sasuke, co chwila się na niego
oglądałem. Wiedziałem, że będę za nim tęsknić. Znaliśmy się krótko, ale
zdążyłem go polubić.
Wyszliśmy
na dwór. Sasuke w ogóle się do mnie nie odzywał, właściwie, to
ignorował moją obecność. Trochę mnie to denerwowało. No dobra,
przywaliłem mu, ale bez przesady! Chyba aż taki delikatny nie był, no
nie? Nie wyglądał na takiego, wręcz przeciwnie. Wyglądał na kogoś, kto
pewnie oddałby mi i to z nawiązką, gdyby nie fakt, że szybko wyszedłem. W
dodatku kawa nic mu ni pomogła, nadal był upiornie blady i zmęczony. Co
on wyczyniał nocą?
-Daleko
jest ta szkoła? – postanowiłem się w końcu odezwać, kiedy już miałem
dość milczenia. Uchiha westchnął, jakby miał nadzieję, że nigdy tego nie
zrobię i się zawiódł. Podły! Ale to przecież on mnie podrywał, a nie ja
jego! Co mu niby teraz nie odpowiada?!
-To raptem ze dwadzieścia minut piechotą – opowiedział nieprzyjemnym głosem.
-E,
to serio blisko – wybąknąłem bardzo elokwentnie. – Kurde, ja do mojej
poprzedniej szkoły musiałem dojeżdżać autobusem. I kurde, tego…-
zupełnie nie wiedziałem, o czym z nim rozmawiać, kiedy był taki zimny i
obojętny – no, całkiem tu ładnie. Spokojna okolica…
-Czy
możesz się zamknąć? – powiedział to tak, jakby naprawdę miał mnie dość.
Poczułem się odtrącony i oburzony. Ja chciałem być tylko miły! Żeby nie
myślał, że myślę on nim źle czy coś! Chciałem się z nim zaprzyjaźnić!
-Chcę
z tobą pogadać, no – spróbowałem mu to wyjaśnić. Patrzył na mnie
obojętnie, zupełnie nieporuszony. – Nikogo tu nie znam, sam rozumiesz.
Nie musisz być cały czas zgryźliwy. Wiem, że się gniewasz za tamto
uderzenie, ale twój żart wcale nie był śmieszny…
-Nie
żartowałem – jego odpowiedź przekroczyła moje oczekiwania. Spojrzałem
na niego zdumiony, a on odwrócił spojrzenie. Ale nie był speszony. Po
prostu spojrzał w bok, jakby moja twarz przestała go już interesować.
Podły drań! Ale mimo wszystko taki kochany! I co ja miałem mu teraz
odpowiedzieć, co?
-To…
eee… nie, żeby mi przeszkadzało, czy coś… - starałem się mówić
składnie, ale kompletnie mi to nie wychodziło. Dekoncentrował mnie fakt,
że Uchiha na mnie nie patrzył, tylko zawiesił obojętne spojrzenie w
przestrzeni przed nami. Nie miałem pojęcia, czy mnie słyszy, a jeśli
słyszy, to czy w ogóle słucha? Było mi głupio, że wtedy tak go
potraktowałem. Pewnie myślał teraz, że jestem chamski dla wszystkich
gejów. Może nawet, że go nienawidzę! – Tego… no…- nie miałem pojęcia,
jak to rozegrać. Rozejrzałem się w poszukiwaniu natchnienia i nagle
spostrzegłem budynek, wokół którego kręciła się masa dzieciaków. Nie
mógł być niczym innym, jak tylko szkołą. – O, widzę naszą szkołę! –
zawołałem, przyjmując ten widok jako deskę ratunku i uciekłem od tych
jego czarnych, niezrozumiałych dla mnie oczu. Zupełnie nie wiedziałem,
co ten koleś czuje. Nie mogłem go rozgryźć, tak dobrze się maskował.
Dotarłem
do szkoły i zatrzymałem się na chwilę przed bramą, by obrzucić
spojrzeniem budynek. Nie był jakiś szczególnie niezwykły, biały i duży,
otoczony trawnikiem i wysokim murem z czerwonej cegły. Przed schodami
stał pomnik patrona szkoły. Wszędzie pełno było ludzi, jednych
śmiejących się, rozgadanych, innych wyraźnie niewyspanych.
Ruszyłem
przed siebie, wszystkiemu się uważnie przyglądając. Gdy dotarłem do
pomnika zauważyłem, że cały cokół wysmarowany był graffiti. Zatrzymałem
się, by poczytać i ryknąłem śmiechem, odczytawszy jedno z bardziej
sprośnych zdanek.
Zacząłem
czytać po kolei wszystkie napisy, aż natknąłem się na jeden, który
dotyczył Sasuke. Wyszczerzyłem zęby w uciesze. Podniosłem głowę,
przeszukując wzrokiem okolicę.
-Ej, Sasuke – zawołałem przy tym – tu jest napisane, że ktoś cię koch…!
Dostrzegłem go w tłumie i wtedy urwałem, bo ujrzałem też, z kim rozmawiał.
Wszędzie
poznałbym tę twarz i tę dziwną fryzurę, tę posturę, te oczy, ten nos,
dosłownie wszędzie. Bo to był on! Szarowłosy mężczyzna ze zdjęcia. Ten,
który na tym zdjęciu go obejmował, całując w policzek. Były chłopak
Iruki. Obok Sasuke stał nie kto inny, jak Kakashi Hatake!
Wpatrywałem
się w stojącego obok Sasuke faceta i z miejsca zawładnęła mną tak
ogromna furia, że miałem ochotę rzucić się na drania i połamać mu kości.
Potem jednak przyszło opamiętanie – w końcu on mnie nie znał i nie miał
pojęcia, kim jestem! W dodatku przecież znałem jego historię tak
dobrze, że nie powinienem mieć do niego pretensji, w końcu to nie była
jego wina! Trochę zmieszałem się z powodu własnej porywczości i już
chciałem mu wybaczyć, gdy nagle nachylił się nad uchem Sasuke.
Ty
draniu! Mój wewnętrzny głos ryknął to tak głośno, że mój własny głos
odbił się echem od wnętrza mojej czaszki. Znów ogarnęła mnie furia,
połączona z nienawiścią do tego faceta. Z jednej strony była to
zazdrość, tak silna, że zdawała się targać moimi wnętrznościami i
rozszarpywać je na sztuki. Z drugiej strony była to złość, że on pozwala
sobie na coś takiego wobec ucznia, podczas gdy Iruka, honorowy, dobry
Iruka, tylko się gryzie i zamartwia, kiedy jesteśmy razem, kiedy się
dotykamy, kiedy jesteśmy blisko! No i cierpi! Iruka cały czas cierpiał
przez tego drania! Cały czas o nim myślał! Cały czas bolało go to, że ze
sobą zerwali!
Szarowłosy
wyszeptał coś na ucho Sasuke, po czym się oddalił. Gdy tylko wszedł do
szkoły rzuciłem się do sąsiada i złapałem go za ramiona, by mieć
pewność, że tym razem będzie mnie słuchał.
-To
był Hatake Kakashi?! – zapytałem go ostro, lekko nim potrząsając, by
skupił na mnie spojrzenie tych swoich przeklętych, czarnych oczu, ale
wyrwał się zaraz z mojego uścisku, zły, jakbym robił mu krzywdę.
-Tak,
o co ci chodzi?! – odpowiedział chłodno i obojętnie, otrzepując się po
moim dotyku. Przeklęty dupek, ale to nie nim chciał się teraz
przejmować. Hatake był ważniejszy. Spojrzałem na wejście do szkoły.
-Co on tu robi?!
-Uczy – odparł Uchiha jeszcze chłodniej. – Będziemy mieć z nim dziś zajęcia z literatury. Co cię napadło?
Teraz
to ja go zignorowałem tak, jak on mnie wiele razy. A wiec Hatake będzie
mnie uczył? Tym lepiej. Będę miał okazję zobaczyć, jaki jest ten
wspaniały Kakashi, za którym Iruka tak bardzo tęskni i tak bardzo jest
mu go brak. A jeżeli ten facet okaże się draniem… to na jego miejscu
lepiej by było, żeby już zaczął się obawiać.
Wszedłem
do szkoły, a potem skierowałem się w stronę sekretariatu, zapytawszy
wcześniej o kierunek jakąś przypadkową, granatowowłosą dziewczynę, która
zarumieniła się na mój widok.
Właściwie,
to tego dnia nie bardzo wiedziałem, co się wokół mnie dzieje.
Zameldowałem się w sekretariacie i gdy z niego wyszedłem, było już po
dzwonku. Odnalazłem swoją klasę i wparowałem do środka, przepraszając.
Potem wszystko przepływało jakby obok mnie. Na przerwach poznałem wielu
ludzi, ale nikogo nie zapamiętałem. Gadałem z nimi ale było tak, jakbym
to nie ja gadał, tylko ktoś inny. Na lekcjach cały czas myślałem o
Kakashim, w ogóle nie uważając. Zastanawiałem się, co może mieć w sobie
szarowłosy, że Iruka wciąż tak go kocha? Jaki jest jako człowiek? A jaki
jako kochanek? I czego ja nie mam, czego tak bardzo Iruce brakuje? Ale
żeby się o tym przekonać, musiałem poczekać do ostatniej lekcji, która
jak dla mnie, nadchodziła stanowczo zbyt wolno.
Aż
w końcu nadeszła. Stres, jaki odczuwałem przez cały dzień był niczym w
porównaniu z tym, co poczułem, gdy spóźniony jakieś dziesięć minut
Kakashi wszedł do klasy. Zachowywał się raczej normalnie, zaczął od
sprawdzania listy, a kiedy wymienił moje nazwisko, to ja nie byłem w
stanie zachowywać się normalnie. Wyobrażałem go sobie w łóżku z Iruką,
zastanawiając się, jak im było? Czy było im lepiej niż mi i Iruce? Czy
to o to chodziło? A jak nie o to, to o co?
Kakashi
nie przejmował się mną, dlatego powoli się uspokajałem, obserwując go.
Był wyższy od Iruki, ale niewiele. Miał jasną cerę, jaśniejszą od mojej.
No i nauczał tego, co Iruka, więc mieli więcej ze sobą wspólnego. Z
przykrością odkryłem, że był wrednym nauczycielem, bo postawił wiele
jedynek, zanim jakiemuś leniwemu kolesiowi udało się wybronić na trzy,
bo odpowiedział na pierwsze pytanie Kakashiego, a potem stanowczo
odmówił odpowiadania na następne, twierdząc, że to zbyt kłopotliwe i
trzy mu w zupełności do szczęścia wystarczy. Gdyby nie to, że byłem
zajęty Kakashim, pewnie by mnie to rozśmieszyło.
A
potem Hatake zadał pytanie Sasuke. Dopiero to mi przypomniało o
obecności czarnookiego w klasie. Zerknąłem na sąsiada i po jego
spojrzeniu zrozumiałem, że nie wie, co stało się z durnym Wuo.
-Umarł
– zawołałem, mając nadzieję, że Sasuke doceni to, że w tej chwili
uratowałem mu dupsko. Oczy Kakashiego przeniosły się na mnie. Co Iruka
widział takiego w spojrzeniu tych ciemnych tęczówek? Czy nie mówił
zawsze, że to moje niebieskie oczy tak bardzo go zauroczyły?
-A
jak? – spytał nauczyciel, przyglądając mi się uważnie. Czy chciał mieć
pewność, że przeczytałem tę książkę? Jak mógłbym nie przeczytać mając
Irukę za chłopaka? Zamordowałby mnie gdybym nie czytał lektur!
-Z
tęsknoty za laską, która go rzuciła, nie? – lekko się zawahałem, bo
przecież zginął pod kołami karety. Ja jednak uważałem, zgodnie z Iruką,
że to samotność i niezrozumienie go wykończyły. – Jak
ona miała… Ina, tak? Rozłąka tak bardzo mu doskwierała, że zupełnie nie
zważał na samego siebie. No i w końcu zginął. Sam się nie zabił, ale
tak jakby… doprowadził do tego, że w końcu coś mu się przytrafiło. Wiec
można uznać, że to ta zgryzota go zabiła. Ale ja nie lubię tej książki –
dodałem, przypominając sobie, jak z Iruką pokłóciliśmy się o to, czy
drugi z głównych bohaterów doprowadził do śmierci pierwszego, czy nie. –
Cały czas wkurzał mnie Zuzu, widział, że z jego kumplem jest coś nie
tak, ale był zbyt zajęty sobą. Uważam, że to on doprowadził do jego
śmierci.
-Cóż,
myślę, że można bronić takiego stanowiska… - odparł Kakashi, drapiąc
się po głowie. Uśmiechnąłem się na myśl, że on też mógł się kiedyś
wykłócać z Iruką na podobne tematy. – Z całą pewnością Wuo dobiła też
jego samotność. Ciekawe, jak potoczyłyby się jego losy, gdyby miał
większe wsparcie w Zuzu? Czytałeś jakieś opracowania do tej książki,
przerabiałeś ją może?
-Z kumplem lubimy sobie czasem poczytać – powiedziałem, nadal lekko uśmiechnięty. – Poczytać i podyskutować.
-I
za to masz u mnie pięć, nowy– wzruszyłem ramionami. Z tego jednego,
jedynego przedmiotu zawsze miałem dobre oceny. Mój korepetytor dawał mi
prywatne lekcje, czasem do bardzo późna.
Resztę
lekcji walczyłem ze sobą, czy pogadać z nim, czynie pogadać, co jakiś
czas wtrącając się do dyskusji o książce. Doszedłem do wniosku, że ci
dwaj rozstali się głupiego powodu. A Iruka wciąż przez to cierpiał. Nie
mogłem znieść tego jego cierpienia! W dodatku Kakashi wyglądał w
porządku. Z początku mnie wkurzył, ale koniec końców nie okazał się taki
zły. Może on też cierpiał z powodu rozstania z Iruką? Może po prostu
obaj byli zbyt dumni, by się przyznać do błędów i wybaczyć? Może po
prostu przez tę głupotę nie mogli się ponownie zejść? Co, jeśli będę
mógł im w tym pomóc? Uszczęśliwić ich obu? Uszczęśliwić Irukę? W końcu
to było dla mnie najważniejsze, nic innego się nie liczyło. I w tedy
nawet ja mógłbym z czystym sumieniem poszukać szczęścia przy Sasuke…
Kiedy
zadzwonił dzwonek zerwałem się z miejsca i zgarnąłem swoje książki do
plecaka. Ruszyłem w stronę biurka, ale zatrzymał mnie Sasuke. Spławiłem
go, nie bardzo wiedząc w sumie, co mu powiedziałem. Zbliżyłem się do
biurka Kakasiego.
-O, Naruto. Masz jakieś pytania? Coś odnośnie materiału? – zapytał. – Chcesz wiedzieć, co przerobiliśmy w ubiegłym roku?
-Nie do końca – machnąłem ręką w stronę klasy. – Powiem, jak zostaniemy sami.
Kiedy ostatnia osoba zamknęła za sobą drzwi wyciągnąłem rękę w jego stronę.
-Chciałem
się panu przedstawić – powiedziałem pewnie. Ze zdumieniem odwzajemnił
uścisk, patrząc mi w oczy. – Nazywam się Naruto Uzumaki i jestem obecnym
chłopakiem Iruki Umino – oświadczyłem głośno.
Gapił
się na mnie pełnie trzydzieści sekund, zupełnie przy tym nie mrugając.
Co to niby znaczyło? Nie mogłem być chłopakiem Iruki?
-Ty…
chłopakiem Iruki? Ach, rozumiem – dodał po chwili, puszczając moją rękę
i uciekając wzrokiem od moich oczu. – Co u niego? – zapytał lekko
zdławionym głosem.
-Pan
nie ściemnia, tylko mnie posłucha. Iruka wciąż za panem tęskni –
powiedziałem dobitnie, a jego oczy otworzyły się szerzej, jednak wciąż
na mnie nie patrzył. – Cały czas o panu myśli i chyba nikt nie jest w
stanie mu pana zastąpić, nawet ja – te ostatnie słowa wypowiedziałem z
bólem, ale taka była prawda. – Uważam, że to głupie, że się
rozstaliście. On cały czas trzyma pana zdjęcie i używa go jako zakładki
do każdej książki, jaką czyta – Kakashi zaśmiał się cicho i zrozumiałem,
że chyba robił tak samo. – I dużo o panu mówi, „Kakashi to, a Kakashi
tamto. A Kakashi lubił to i to, o, a Kakashi też tak lubił ramen!”
Myślę, że chyba przyszedł czas, byście sobie wybaczyli.
Nauczyciel spojrzał na mnie pusto. Nie zrozumiałem tego spojrzenia.
-Jesteś za młody, żeby to zrozumieć – powiedział, a ja prychnąłem.
-A wy za starzy, żeby marnować takie szanse! – odparłem, tupnąwszy nogą. Zaśmiał się i spojrzał na mnie.
-I mówisz prawdę? – zapytał, a ja ochoczo pokiwałem głową.
-Najszczerszą prawdę! – odparłem.
Oczy
Kakashiego zmieniły się. Nim zdążyłem zareagować,wyciągnął rękę, złapał
mnie za kark i gwałtownie do siebie przyciągnął, wstając.
Oczy
niemal wyszły mi na wierzch, kiedy korzystając z tego, że moje wargi
były rozchylone, zaczął mnie od razu głęboko i brutalnie całować. Dłonie
opierałem o biurko i to na nich spoczywał prawie cały ciężar mojego
ciała, krawędź mebla wżynała mi się w uda, a moje stopy ledwo dotykały
podłogi, bo Kakashi był ode mnie o wiele wyższy. Mężczyzna zachłannie
penetrował językiem moją jamę ustną, chaotycznie poruszając wargami.
Pierwszy raz w życiu całowałem się z otwartymi oczyma i choć pewnie
mógłbym policzyć wszystkie rzęsy Kakashiego, to i tak nie widziałem nic.
Doznania, jakich mi dostarczał, były tak intensywne, że nie byłem w
stanie skupić się na niczym innym prócz nich. Kolana mi dygotały. Boże,
ależ on całował!!!
I
kiedy już myślałem, że się uduszę, mężczyzna oderwał się ode mnie.
Opadłem na całe stopy i nie patrząc na niego, głośno zaczerpnąłem
powietrza, którego tak bardzo mi brakowało. Jeszcze nikt nigdy nie
całował mnie w taki sposób. Gdybym nie trzymał się biurka pewnie osunął
bym się na podłogę, bo moje nogi do niczego się nie nadawały.
-Przekaż to ode mnie Iruce – szepnął mi Kakashi do ucha, po czym zgarnął dziennik i wyszedł.
Stałem jak głupi, próbując opanować drżenie całego ciała. W końcu podniosłem głowę i spojrzałem na drzwi.
-Nie ma sprawy – odparłem słabo.
ojeju świetne boska akcja ''przekaż to Iruce '' to mnie rozwaliło :D fajnie by było byś nadal prowadziła tą historię zawładnęła moim sercem
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Itami
"- Przekaż to od mnie Iruce" - Zdecydowanie najciekawsze zdanie w całym odcinku... Cieszy mnie że Naruto chce szczęścia Iruko i że sobie w tym kierunku konkretne "kroki" :) mam tylko nadzieję że Kakashi tego nie spieprzy :)
OdpowiedzUsuńHaha taka tam zwyczajna wiadomość do przekazania XD
OdpowiedzUsuń/////// UMARŁAM ;OOO
OdpowiedzUsuń~Kav
Witam,
OdpowiedzUsuńto było boskie, przekaż Iruce, i jakie emocje targają Naruto na widok Kakashiego...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia