Naruto
Uzumaki siedział nasiedzeniu pasażera w czarnym samochodzie Uchihy,
ściskając przed sobą torbę ze swoimi rzeczami. Nie miał pojęcia,
dlaczego się na to zgodził. Nie miał pojęcia, czy może zaufać
czarnowłosemu mężczyźnie, czy nie robi największej głupoty w swoim
życiu? Nie wiedział, co go podkusiło, by zgodzić się na podróż do domu
Uchihy. Nadal się go bał i czuł niepokój, przebywając z nim sam na
sam.To prawda, Uchiha uratował mu życie, wtedy, na tamtym chodniku, ale
dzięki temu tylko wyrównał ich rachunki. Nie musiał już nic dla Naruto
robić, mógł go zostawić i mieć gdzieś to, co się z nim dzieje. Ale nie,
Uchiha musiał postawić na swoim!
Naruto
najbardziej bał się, że Uchiha ma wobec niego złe zamiary. Niby
obiecywał, niby chciał pomóc, ale Naruto jakoś to nie pasowało.Czego
może od niego chcieć jakiś bogaty, rozpieszczony gnojek? Uzumaki nie
miał nic, co mógłby zaoferować czarnowłosemu. Nic, prócz siebie samego.
Właśnie
to najbardziej niepokoiło Naruto. Zwyczajnie bał się, że Uchiha założył
się z Kakashim, że się z nim prześpi. Albo postawił sobie za punkt
honoru zrobienie tego. Niepokoiło go, że był taki uczynny, jakby chciał
wzbudzić w Naruto chęć odwdzięczenia się. A jak Naruto miałby mu się
odwdzięczyć? Czarnooki już raz mu pokazał, jaki naprawdę jest i czego by
od niego chciał. Już go raz upokorzył, zmieszał z błotem i w dodatku
prawie zgwałcił. A jeśli ta cała szopka z przeniesieniem się do jego
mieszkania to tylko kontynuacja tamtej „zabawy”? Jeśli zakład między nim
a Kakashim wciąż trwa? Co zrobi, jeśli w mieszkaniu Uchihy przytrafi mu
się coś złego?
Objął
się ramionami, nie wiedząc, co ma robić. Bo istniała także druga strona
tego problemu – Naruto naprawdę potrzebował opieki i nie miał do kogo
się z tym zwrócić. Nie miał bliskich, rodziców, do których mógłby
pojechać czy kumpla, który wpadałby do jego domu, by zobaczyć, co u
niego. Nigdy nie starał się z nikim zaprzyjaźnić, co było jego winą.
Żyjąc w takim tempie miał niewiele czasu, w szkole z nikim się nie
zaprzyjaźnił, nie utrzymywał kontaktów ze starymi znajomymi. Jedynymi
osobami, które witały go miło, gdy je odwiedzał raz na kilka miesięcy,
były jego wychowawczynie z bidula. Ale one miały co robić z obecnymi
wychowankami sierocińca, no i przecież miały też i własne rodziny.
-Jestem
– Naruto podskoczył zaskoczony i spojrzał na wsiadającego do samochodu
Sasuke. Uchiha rzucił mu na kolana reklamówkę z lekarstwami. – Nie mam
pojęcia, czemu zabroniłeś mi płacić kartą…
-Bo wtedy to ty byś zapłacił! –warknął Naruto, który wcześniej niemal siłą musiał mu wcisnąć pieniądze na lekarstwa.
-Pheh – prychnął Sasuke, zapinając pas i ruszając z parkingu przed apteką. – Co się tak jeżysz?
-Bo
ty wyluzowałeś aż za bardzo– odparł Naruto, wlepiając spojrzenie w
drogę przed nimi. Uchiha zaśmiał się i położył rękę na jego kolanie.
-Spokojnie, przestraszony kotku– powiedział, a Naruto warknął i strącił jego rękę.
-Nie dotykaj mnie!
-Nie dotykam – odparł rozbawiony Sasuke.
-Mówiłeś,
że będę bezpieczny! A ty cały czas… - zakrztusił się i zaczął kaszleć,
zasłaniając usta. Sasuke wyciągnął rękę i delikatnie poklepał go po
plecach.
-W porządku?
-Ta… tak – sapnął Naruto, gdy tylko złapał oddech.
-Musisz się położyć. Dusisz się, gdy tylko się zdenerwujesz, więc się nie złość…
-Złoszczę się na ciebie, bo pchasz się z łap…! – znów urwał, kaszląc. Sasuke tylko westchnął.
Pół
godziny później parkowali już przed apartamentowcem,w którym mieszkał
Sasuke. Uchiha wyciągnął z bagażnika torbę Naruto, zarzucił ją sobie na
ramię, a potem pomógł wysiąść słaniającemu się na nogach blondynowi.
-Mogę cię wziąć na ręce? – spytał Uchiha szeptem, a Uzumaki spojrzał na niego twardo.
-Lubisz mi dokuczać, co? –zapytał, a Sasuke wyszczerzył zęby.
-Dopiero teraz zrozumiałeś?
-Jesteś
idiotą, Uchiha – powiedział Naruto, wzdychając z rezygnacją. Czuł się
tak słabo, że nie miał sił kłócić się z czarnowłosym. Chciał zasnąć,
było już późno, chyba zaczynał gorączkować.
Uchiha
zabrał go do swojego mieszkania i choć go nie niósł, to i tak przejął
na siebie prawie cały ciężar jego ciała. Naruto był muza to wdzięczny –
ledwo powłóczył nogami. Kiedy dotarli na miejsce, Naruto nie rozglądał
się na boki. Mieszkanie Sasuke przywodziło mu na myśl paskudne
wspomnienia z przygody, którą tu odbył. Nigdy, w całym swoim życiu, nikt
nie upokorzył go tak bardzo. A znał się na upokorzeniach.
Sasuke
wprowadził go do pokoju gościnnego i posadził na dużym łóżku, stojącym
niedaleko okna. Naruto osunął się na poduszki, nie rozglądając się po
pomieszczeniu, kręciło mu się w głowie, nie miał sił podnieść rąk i nóg.
-Ej, nie śpij w ubraniach –powiedział Uchiha, grzebiąc w jego torbie. – Spakowałem ci piżamę.
Naruto
mu nie odpowiedział – tak bardzo chciało mu się spać. Sasuke westchnął
zrezygnowany i zbliżył się do niego. Ściągnął mu buty z nóg, a potem
skarpetki. Gdy złapał za pasek od jego spodni, zawahał się na chwilę.
-Mogę
cię rozebrać, nie? –zapytał. Naruto zachichotał półświadomie, co
przerodziło się w kaszel i musiał usiąść, by się nie udusić. Sasuke
klepał go po plecach póki nie złapał oddechu, a potem poszedł do kuchni
po szklankę wody. Gdy Naruto przepił, chwiejnie podniósł się na nogi i
sam ściągnął z siebie spodnie i naciągnął piżamę. Pozbył się góry i
wsunął pod kołdrę obcego łóżka. Sasuke zebrał jego rzeczy z podłogi.
-Do
czego to doszło, żebym robił za pokojówkę – powiedział niezadowolony i
zaniósł jego rzeczy do łazienki. Nie było go dość długo, a gdy wrócił,
przyniósł ze sobą karton soku, butelkę wody, dwie puste szklanki oraz
miseczkę z owocami. – Nie wiem, co mnie podkusiło, by cie tu przytargać…
jak mnie zarazisz, to pożałujesz…
Usiadł przy nim i postawił przyniesione na tacy rzeczy na nocnym stoliku. Położył mu rękę na czole.
-Musisz wziąć lekarstwa, Naruto. Usiądź.
Naruto
usiadł, opierając się o drewniane wezgłowie i spojrzał na Uchihę. Wcale
się nie dziwił, że bogate książątko narzeka, ale jakoś nie
przeszkadzało mu to. Był chory, więc był bezpieczny, wiedział, że Uchiha
nic mu nie zrobi, gdy jest w takim stanie, czarnooki za wysoko cenił
sobie własne zdrowie. Sasuke wziął do ręki reklamówkę z lekami i zaczął w
niej grzebać. Wyjął te lekarstwa, które Naruto miał wziąć na noc i
zaczął mu podawać. Naruto połknął dwie tabletki i grzecznie wypił syrop,
a potem znów zagrzebał się pod pościelą.
Sasuke
wyszedł, ale tylko na chwilę. Wrócił z książką, pogasił światła,
zapalił lampkę przy jego łóżku i usiadł na podłodze. Otworzył książkę na
założonej stronie i zaczął czytać.
-Co czytasz? – odezwał się w końcu Naruto, kiedy lekarstwa go rozgrzały i poczuł się nieco lepiej.
-Książkę – odparł Uchiha. Naruto prychnął.
-To wiem. Jaką?
-Ciekawą – odparł Sasuke. Naruto westchnął. Z nim nie da się dogadać.
-A
poczytasz mi? – poprosił. Choć Uchiha siedział tyłem do niego, Naruto
niemal zobaczył, jak ten wywraca oczami. Czarnowłosy odchrząknął.
-„Przydarzyło
się to w II wieku montanistom, działającym na terenie obecnej Turcji, w
wieku XVI - holenderskim anabaptystom, w XVII - sabbatystom z Izmiru
czy millerytom w XIX wieku w Ameryce. Trzej psychologowie – Leon
Festinger, Henry Riecken i Stanley Schachter - pracujący podówczas na
Uniwersytecie Minnesota, usłyszeli o pojawieniu się kolejnej takiej
grupy w Chicago i postanowili zbadać…[1]”
-Albo wiesz co… – przerwał mu Naruto. – Nie czytaj mi. Nie chcę tego słuchać…
-Jak wolisz – odparł Sasuke i ponownie pogrążył się w lekturze, a Naruto wkrótce potem zasnął.
Kiedy
Blondyn obudził się rankiem, był zupełnie sam w obcym pomieszczeniu.
Usiadł, rozejrzał się po ładnie i drogo urządzonym pokoju, pełnym
ciemnych mebli i jasnych tkanin, a potem zerknął na stolik przy łóżku.
Ładnie poukładane, leżały na nim lekarstwa, kilka książek, sok, woda,
owoce, a także szklany klosz, a pod nim kanapki na talerzu. Na kloszu
leżała kartka. Naruto wziął ją do ręki.
-Wrócę
po 12:00, zjedz kanapki, weź lekarstwa i nie wychodź z łóżka. Podrzucę
też Twoje zwolnienie do pracy. Sasuke – odczytał, a potem odłożył
kartkę. Nie był głodny, ale wiedział, że jak nie zje, to Uchiha będzie
go gnębił, więc wszamał dwie kanapki, wiedząc, że są policzone, a potem
zażył leki.
Leżał
sam, nudząc się i wpatrując w sufit, nie wiedząc za bardzo, co ze sobą
zrobić. Przez cały czas dużo pił, więc parę razy musiał wstać z łóżka,
by udać się do łazienki. Dziwnie się czuł, łażąc tak sobie po mieszkaniu
Sasuke. Ogromna przestrzeń, która przez nowoczesny styl, w jakim była
urządzona, zdawała mu się chłodna i nieprzyjazna. W mieszkaniu nie było
żadnych przyjaznych akcentów, wręcz przeciwnie – panował tu prawie
ascetyczny minimalizm, dominowała czerń i brąz, przecinane przez akcenty
beżu i bieli. Ostre kanty mebli i kwadratowe dekoracje przyprawiały
Naruto o depresję. Czuł się tu źle, było pusto i nieprzyjemnie.
-Zupełnie
jak Uchiha – powiedział na głos, gdy szedł do kuchni po szklankę wody,
bo ta przy łóżku mu się skończyła. Tak, to mieszkanie idealnie pasowało
do jego właściciela. Zimne, paskudne…
-Szkoda,
że mieszkania nie mogą być wredne…- wymamrotał, napełniając szklankę
wodą z kranu i właśnie w tym momencie szczęknął zamek.
Naruto
obrócił się i spojrzał na wejście. Słyszał kroki, które skierowały się
do pokoju, w którym spał, a potem zawróciły. Uchiha, ubrany w czarny
płaszcz, pojawił się w kuchni.
-Tu jesteś – powiedział z ulgą, a Naruto spojrzał na niego kpiąco. Napił się wody.
-Myślałeś, że ucieknę?
-Przemknęło mi to przez głowę – powiedział Uchiha, uśmiechając się lekko. Zdjął z siebie płaszcz. – Powinieneś leżeć.
-Woda mi się skończyła.
-Kupiłem
– powiedział Sasuke i wyszedł z płaszczem w dłoni. Wrócił bez niego,
ale za to z dwiema siatkami zakupów i z jednej z nich wyjął butelkę wody
mineralnej. – Wracaj do łóżka, ugotuję obiad.
Podał mu wodę, a Naruto zabrał butelkę i wrócił do łóżka. Położył się i czekał, przysypiając z nudów.
Kiedy
Uchiha do niego przyszedł, na wpół spał. W każdym razie wiedział, że
Uchiha wchodzi do pokoju, niosąc ze sobą jakiś zapach, ale coś mu się
śniło i nie chciał tego snu przerywać.
-Naruto – wyszeptał Sasuke, potrząsając nim. Uzumaki podniósł powieki.
-Hn?
-Obiad – szepnął, a Naruto, skołowany, usiadł, rozglądając się dookoła.
-A gdzie ta dziewczyna? – spytał, a Uchiha parsknął śmiechem i popukał go w czoło.
-Chyba
nadal w twojej główce – prychnął, pomagając mu usiąść wygodnie. Naruto
przetarł pięścią oczy, a potem rozkaszlał się i Sasuke musiał podać mu
inhalator. Gdy Uzumaki się opanował, Sasuke dotknął dłonią jego czoła. –
Jesteś cały mokry od potu i masz gorączkę…
-Jest za wcześnie… na gorączkę – wymamrotał Naruto.
-A bo gorączka zależy od pory dnia? – Sasuke znów popukał go w czoło. – Zjedz i zażyj leki.
Uchiha
podsunął mu miskę z zupą, tak więc Naruto zabrał się za pałaszowanie.
Potrawa była smaczna, jednak nie miał na nią ochoty. Po kilku łyżkach
odstawił miseczkę na szafkę.
-Już? – zdziwił się Uchiha, który cały czas przy nim siedział.
-Nie jestem głodny – wymamrotał Naruto i chciał się zakopać pod kołdrą, ale Sasuke złapał go za ramiona.
-Leki!
– przypomniał mu. Naruto westchnął, ale pozwolił mu wcisnąć w siebie
popołudniową dawkę. Gdy już zażył lekarstwa, osunął się na poduszki i
okrył. Uchiha pochylił się nad nim i musnął wargami jego czoło.
-Idę
po termometr – powiedział, cofając się szybko. Naruto nie miał sił
analizować tego gestu – czy to był pocałunek, czy Uchiha sprawdzał mu
gorączkę, nie obchodziło go to. Kiedy czarnowłosy wrócił, znów prawie
spał. Pamiętał, że Sasuke włożył mu termometr pod pachę, ale że go
wyjął… tego już nie…
Obudził
się, czując ciężar na nogach. Przez chwilę zupełnie nie wiedział, o co
chodzi. Usiadł, mrugając i przeczesując spocone włosy. Zakasłał i
dopiero po chwili, gdy otarł łzy z oczu, mógł coś zobaczyć.
W
nogach łóżka spał Uchiha, skulony między stosem jakichś książek i
notatek. Światło w pokoju było zgaszone, ale na krześle obok łóżka stała
zapalona lampka, którą czarnowłosy musiał sobie przyświecać. Naruto
przyglądał mu się jakiś czas, a potem ostrożnie wyciągnął spod drania
stopy i rozmasował je. Przez chwilę zastanawiał się, od kiedy to Uchiha
jest taki opiekuńczy, że pilnuje go, gdy śpi, ale nie doszedł do żadnych
wniosków, więc dał sobie spokój. Zamiast tego zwlókł się z łóżka,
zebrał z niego książki i notatki Uchihy i zaniósł jena stojący w kącie
pokoju stolik, a potem w ogóle wyszedł z pomieszczenia, by udać się do
sypialni czarnowłosego. Wrócił z jego kołdrą, nakrył go, zgasił lampkę i
po zażyciu leków na noc i ugaszeniu pragnienia, ponownie zapadł w sen.
Następnego
dnia rano czuł się o niebo lepiej, dlatego po zjedzeniu kilku nowych
kanapek i zażyciu lekarstw poszedł pod prysznic. Jego samopoczucie
poprawiło się jeszcze bardziej, gdy zmył z siebie pot i odświeżył się.
Po powrocie do łóżka nie mógł usiedzieć w miejscu, więc po pewnym
czasie, owijając się w kołdrę, przeniósł się do salonu, by pooglądać
telewizję.
Uchiha
znalazł go oglądającego National Geographic. Naruto zawsze lubił
zwierzątka, więc kiedy znalazł program o małych tygryskach, nie mógł nie
zobaczyć. A potem był program o wężach, pszczołach i żabach. W tym
momencie pojawił się Sasuke.
-Czujesz się lepiej? – zapytał, wchodząc do salonu, a Naruto skinął głową.
-O
wiele, nie kręci mi się w głowie i chyba nie mam już gorączki –
powiedział, przykładając rękę do czoła. – Tak, zdecydowanie nie mam.
Sasuke podszedł do niego zdecydowanym krokiem, odsunął jego palce i sam przyłożył mu rękę do czoła. Chwilę nie poruszał się.
-Faktycznie
– stwierdził, opuszczając dłoń.– Nie masz już gorączki – spojrzał mu w
oczy. – Kupiłem kurczaka, przygotuję go z ryżem.
Naruto
skinął głową, a Uchiha pochylił się, musną wargami jego czoło po czym
odszedł szybko w stronę kuchni, zaś czerwony na twarzy Uzumaki wlepił
spojrzenie w ekran telewizora.
Dziwnym
trafem czuł się jak szczeniaczek, którego Sasuke sobie trzyma dla
własnej uciechy. Nie podobało mu się to uczucie. Cały czas wydawało mu
się, że to wszystko, co robi Uchiha, jest jednym wielkim kłamstwem.
Naruto obserwował czujnie czarnowłosego, chcąc dostrzec na jego twarzy
oznak oszustwa. Był przekonany, że Sasuke najzwyczajniej w świecie się
nim bawi, kontynuując zakład z Kakashim. No bo co innego mógłby chcieć
od niego bogaty, wykształcony właściciel ogromnej firmy, któremu nic
nigdy nie brakowało? Naruto musiał być dla niego kimś w rodzaju żebraka,
który naciąga sobie u niego coraz większy dług. Był niemalże pewien, że
pewnego dnia Uchiha zażąda od niego spłaty tego długu i Naruto nie
będzie miał wyjścia, będzie musiał to zrobić. A jak inaczej spłaci ten
dług, jak nie własnym… ciałem…
Jęknął,
kuląc się na wielkiej, wygodnej kanapie w salonie Uchihy. Jeszcze nigdy
w życiu nie wylądował w sytuacji tak beznadziejnej, jak ta.
[1]Jakkolwiek
strasznie brzmi, książka ta jest szalenie ciekawa i szczerze ją
polecam. Robert Cialdini, „Wywieranie wpływu na ludzi. Teoria i
praktyka.”
no, to mamy kolejny rozdział. lekko przeciąga nam się to opo, myślałam, że będzie krótsze, ale zmierzam już ku końcowi xD
Hejka,
OdpowiedzUsuńcudownie, jaki czuły Sasuke, ale czy przypadkiem w ten sposób, poprzez taką opiekę nie chce uspokoić swoich wyrzutów sumienia...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia