wtorek, 18 grudnia 2012

7. Dzień i Noc

Kiedy wyszedł, przez pięć sekund się nie poruszałem, chcąc, by opadł ze mnie ogień, który czułem. Potem zabrałem się za sprzątanie tego bałaganu i szykowanie nowych kanapek. Na koniec wyciągnąłem apteczkę, a potem znalazłem w jednej z szuflad jakiś woreczek, nasypałem do niego lodu i sadowiąc się na blacie jednego z kredensów, przyłożyłem sobie chłodny lód do rozwalonej skroni. Odetchnąłem.
            I w tym właśnie momencie wrócił Uchiha. Na jego widok prawie zakręciło mi się w głowie. Był już czysty, włosy miał mokre, a pojedyncze krople kapiące z kosmyków jego czarnej grzywy spływały mu po odsłoniętym torsie. Był bardzo dobrze zbudowany, co mnie nie zdziwiło, w końcu regularnie chodził na siłownię.  Rzuciłem mu woreczek z lodem, a on złapał go i przyłożył sobie do rozciętej wargi. Usiadł na tym samym krześle, co wcześniej, a ja zbliżyłem się do niego wraz z apteczką.
-Jak to wygląda? – zapytał. Głos miał już normalny, znów przybrał tę swoją okropną maskę.
-Przeżyjesz – mruknąłem i żeby zburzyć tę jego fasadę, przeciągnąłem po jego rance wacikiem nasączonym spirytusem. Zaraz warknął, a ja uznałem to za trzeci dziś punkt dla mnie.
-No co, muszę to zdezynfekować, nie? – powiedziałem trochę wrednie, po czym przykleiłem mu plaster do pleców. Do tych boskich, bladych, seksownych pleców. – No, a jak umrzesz, to nie moja wina. Zrobiłem co w mojej mocy – drażniłem się z nim. Podszedłem do kredensu i oparłem się o blat, patrząc, jak Uchiha sięga po kanapkę.
-Ha ha – warknął przy tym. Czy wiedział, jakie emocje we mnie wywoływał? Czy rozumiał choć trochę, jak się czułem? A może sam czuł coś podobnego? Nie miałem pojęcia, ale kiedy tak tu z nim siedziałem sam na sam, rozumiałem już coś bardzo ważnego. Mimo, że byliśmy od siebie tak różni jak noc i dzień, pasowaliśmy do siebie. Tak łatwo się nam razem przebywało. Tak swobodnie czułem się w jego obecności, nawet kiedy się kłóciliśmy, przedrzeźnialiśmy i dokuczaliśmy sobie, tak bardzo mi się to podobało, że mógłbym tak całe życie.
-Miała być herbata – przerwał mi moje rozmyślania. Skupiłem wzrok na jego twarzy, przetwarzając w głowie to, co powiedział.
-Co?- zapytałem odruchowo, jednak po sekundzie zaskoczyłem. - A, herbata – zrobiłem nam po herbacie, a potem  postawiłem kubki na stole i spojrzałem na Uchihę. Wyglądał na takiego… zmartwionego.
-Co? – zapytał.
-Nadal cię trapi, że Itachi ci nie powiedział? – chciałem dowiedzieć się, co go martwiło. Mimo, że chciałem, by jego twarz zmieniła wyraz, to wolałbym jednak coś bardziej… żywego.
-Nie – kucnąłem przed nim.
-No to co cię trapi? Jesteś jakiś nieswój – zapytałem. – Przecież możesz mi powiedzieć, nie?
            Patrzył na mnie tymi swoimi czarnymi oczyma, a ja już zupełnie nie wiedziałem, co myśli i czuje. Nie mogłem rozszyfrować atramentu jego oczu.
-Sasuke? – zapytałem niepewnie, bo czułem się pochłaniany przez mrok jego cholernych tęczówek. Nie miałem też pojęcia, czemu nagle zrobiło mi się tak gorąco.
-Naruto… - wyszeptał zmysłowym głosem. Wytrzeszczyłem oczy, a wtedy on zrobił coś, czego w życiu bym się po nim nie spodziewał! Złapał nie bowiem za kark, przyciągnął do siebie gwałtownie i zaczął całować.
            Może i byłoby to przyjemne, gdyby nie ból. Uchiha zacisnął palce na moich włosach z taką siłą, że czułem, jak wyrywa mi kolejno pojedynce cebulki. Jednocześnie ścisnął moje nadgarstki, by powstrzymać mnie od wykonania dłońmi jakiegokolwiek ruchu. Próbowałem skupić się na pocałunku, ale nie mogłem. W oczach stanęły mi pojedyncze łzy. Chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, jak mocno mnie trzyma i jak bardzo bolą włosy wyrywane z tyłu głowy.
-Sa… - zacząłem, gdy przerwał na ułamek sekundy. Chciałem zwrócić jego uwagę na fakt, że jeszcze chwila, a będę łysy tam z tyłu, ale mi nie pozwolił, tylko znów zaatakował moje usta. Spróbowałem wyrwać swoje dłonie, by rozpleść jego palce zaciśnięte na moich włosach, ale mi nie pozwolił. Szarpnąłem głową, by się wyrwać, ale skończyło się to tylko tym, że jeszcze bardziej zacisnął te przeklęte palce. Zaczął kąsać mnie w dolną wargę, podwajając ilość bólu. Myślałem, że zwariuję. Jeśli Kakashi robił to tak zajebiście boleśnie, to na Sasuke chyba nie starczało już słownika. Właśnie obracałem się w popiół, a on ssał moją wargę. Serce waliło mi jak dzwon.
            I wtedy mnie puścił. Było to tak niespodziewane, że upadłem na podłogę, patrząc na niego w zdumieniu. Opadł na krzesło, oddychając głęboko i patrząc mi w oczy. Z jękiem podniosłem rękę i potarłem się po głowie. Skóra w tamtym miejscu piekła mnie niemiłosiernie.
-Nie musiałeś wyrywać mi włosów – powiedziałem, klękając, a potem starłem coś, co płynęło mi po brodzie. Patrząc na Uchihę domyśliłem się, że to krew z jego rozciętej wargi, czułem też smak krwi w ustach. Żałowałem, że ból odebrał mi przyjemność, jaką mogłem czerpać z tego pocałunku. – Bolało. No i rozwaliłeś sobie to rozcięcie – zbliżyłem się do niego ostrożnie i starłem mu krew z brody i ust. Wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczyma. Coś mu nie pasowało? Czegoś nie mógł sobie poukładać, ale oczywiście, nie potrafiłem czytać w tych jego atramentowych oczach i nie wiedziałem, co go trapi?
-W moim pokoju uderzyłeś mnie w brzuch – powiedział w końcu, nawiązując do incydentu z jego sypialni. Uśmiechnąłem się do siebie. A więc to go bolało! Musiał czuć się przeze mnie odrzucony! Tak bardzo przykro mi było z tego powodu, że postanowiłem to od razu naprawić.
-Wkurzyłem się – odpowiedziałem, opierając dłonie na jego kolanach, by móc wygodnie sięgnąć jego ust. Zadygotał, co przyjąłem z zadowoleniem.
-Naruto… - moje imię wypowiedziane przez niego w taki sposób sprawiło, że już wiedziałem, co myśli i czuje. Nie musiałem czytać w tych jego przepastnych oczach. Przysunąłem się i poczułem jego zniewalający oddech na wargach.
-Sasuke – tylko tyle się teraz liczyło. My dwaj.
            Pocałowałem go.
            Ale nie był to taki pocałunek, jakim on mnie obdarzył. Ja nie pragnąłem go desperacko, tak jak on mnie najwyraźniej pragnął. Nie bałem się odrzucenia, bo je doskonale znałem. Ja chciałem go smakować. Chciałem go dogłębnie poznać. Chciałem go zrozumieć, rozgryźć, rozszyfrować. Wiedzieć już, teraz, zaraz, co skrywają te jego przepastne oczy i jego czarna dusza. No i oczywiście chciałem go podniecić.
            W tym celu wsunąłem mu się na kolana, a moje ciało zadziałało instynktownie, według odruchów wyuczonych przy Iruce. Znałem się na uwodzeniu. Zacząłem się poruszać, a z ciała Uchihy buchnęło gorąco. Wiedziałem, jak to na niego działa i byłem z siebie cholernie zadowolony. Czułem jego dłonie na moich biodrach. Szybko dostosował się do tempa, jakie mu narzuciłem, chyba nawet podobało mu się coś tak odmiennego od jego własnej brutalności. Starałem się być delikatny i chciałem, żeby choć przez chwilę i on taki był. Nasze usta poruszały się synchronicznie, nasze języki delikatnie ocierały się o siebie. Dłońmi delikatnie gładziłem jego policzki.
            Smakował krwią.
            Oderwaliśmy się od siebie, patrząc w oczy. Dyszeliśmy obaj. Uchiha patrzył na mnie tymi swoimi oczyma, zawsze bez wyrazu, a teraz pełnymi pożądania. Autentycznego pożądania. Chciałem go znów pocałować, ale podniósł rękę i dotknął mojego policzka. Był to gest, którego się nie spodziewałem. Gest z moich snów, którego tak bardzo pragnąłem. Chciałem, by był wobec mnie czuły i delikatny i teraz właśnie taki był.!W mojej klatce piersiowej wybuchł jeszcze silniejszy ogień, jeszcze większy pożar. Czułem się tak, jak nigdy nie czułem się przy Iruce! Nawet nie miałem pojęcia, że tak mogłoby być. A przecież on tylko dotknął mojego policzka!
            Sasuke zaczął mnie dotykać, wywołując płomienie na mojej skórze. Spacerował opuszkami palców po moim ciele, patrząc na mnie jak ja jakiś cud. Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę, w wyraz jego twarzy, która zawsze była taka chłodna, w płonienie w jego oczach, które przecież zawsze były takie poważne i wygaszone, w westchnienia wydobywające się z jego milczących ust. Kiedy znów spojrzał mi w oczy nie wytrzymałem i pocałowałem go, a potem metodycznie zacząłem pieścić jego ciało. Całowałem go wszędzie tam, gdzie zdołałem sięgnąć, wsłuchując się w jego zadowolone pomruki. Czy zdawał sobie sprawę, że wydaje takie dźwięki? Chyba nie.
            W pewnym momencie, kiedy zabrałem się za podgryzanie jego sutków, złapał mnie za szczękę i pocałował wyzywająco. Zaczął być gwałtowny, gryzł mnie w wargi, chaotycznie i brutalnie, mały zboczuch. Wplotłem mu palce we włosy, kiedy uwolnił moje usta. Myślałem, że teraz on zacznie całować mnie po szyi, ale zaskoczył mnie, nie całując, a liżąc mnie po skórze i zostawiając na niej mokre ślady śliny. To było tak inne od tego, co robił Iruka. Sasuke był taki… wyuzdany… przyszło mi na myśl, kiedy ugryzł mnie dość boleśnie w ucho. Czułem się przy nim taki mały, choć przecież wcale nie byłem niższy… i tak dobrze mi z tym było...
-Sa… - w głowie mi się kręciło i ciężko mi było ułożyć logiczną wypowiedź po tym, co mi zafundował. -  Sasuke… - wychrypiałem.
-Hmmm? – jego usta znajdowały się gdzieś w okolicy mojego obojczyka. Zasysał moją skórę, robiąc mi malinkę.
-Na górze… jest łóżko… - poruszyłem znacząco biodrami, chcąc mu uświadomić, czego w tej chwili pragnę. Spojrzał na mnie szybko, a ja, uśmiechając się kokieteryjnie, przejechałem mu dłonią po brzuchu i zjechałem na jego kroczę.
-Nar… ach! – podobało mi się to, że on też nie jest w stanie trzeźwo myśleć. Zacząłem go całować, przesuwając dłonią po jego przyrodzeniu. Cały się trząsł.
-Chodźmy na górę, Sasuke – wyszeptałem. Przytaknął mi jakby był w gorączce.
            Wstaliśmy, ale nie pozwolił mi odejść, tylko zaraz mnie złapał i zaczął całować, a ja, korzystając z chwili jego rozproszenia, przeszukałem mu kieszenie. Odnalazłem jego telefon i patrząc na wyświetlacz zaledwie kątem oka, wszedłem w sms-y. Miałem już doświadczenie w całowaniu się z otwartymi oczami, ale musiałem przyznać, że Kakashi rozpraszał o wiele mniej niż Sasuke. Zacząłem pisać wiadomość do Itachiego. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, Uchiha próbował wyrwać mi telefon, ale go odepchnąłem. Dokończyłem pisać zdanie: JESTEM U NARU.
-Co ty taki ciekawski? – zapytałem, chcąc się z nim podrażnić.
-A ty co robisz?! – kiedy znów złapał mnie w objęcia, ja już rzucałem wyłączony telefon na stół.
-Teraz nikt nam nie będzie przeszkadzał – wyjaśniłem, szczerząc zęby.
-Skubańcu – przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
            Drażniłem się z nim całą drogę na górę. Próbował mnie zdominować, narzucić na mnie swoją wolę. I tak bym mu na to pozwolił, ale granie mu na nerwach tak bardzo mnie podniecało. Robiłem wszystko na przekór, ale po jego spojrzeniu odgadłem, że podobało mu się to. Walczył ze mną o każdy krok na górę, a potem siłą musiał wepchnąć mnie do łóżka. Nasza przechadzka sprawiła, że obaj byliśmy trochę poobijani, ale nie przejmowałem się tym. Płonąłem i tylko to się liczyło.
            Na łóżku Uchiha od razu mnie zniewolił, ściskając moje nadgarstki. Przerwałem nasze namiętne pocałunki. Chciałem go jeszcze trochę podrażnić, jeszcze bardziej sprowokować. Tak bardzo podobało mi się to, jaki był.
-Puść – wysapałem. Zacisnął dłonie i uśmiechnął się jak kat nad ofiarą, a mnie aż ścisnęło w dołku.
-Nie – odpowiedział. Uśmiechnąłem się cwaniacko.
-Ty zboczuchu – palnąłem, mając nadzieję, że będzie świński. Chciałem, by był świński. Jezu, jak ja tego chciałem! – już zdążyłem zobaczyć, co ci się podoba. Puszczaj, albo zobaczysz, odwdzięczę ci się z nawiązką – zagroziłem, wyrywając się, ale był za silny.
-Na to liczę – moje ewentualne protestu stłumił własnymi wargami, po czym zabrał się za zrywanie ze mnie ubrań.
            O nie!
            Nie miałem zamiaru pozwolić, by poszło mu ze mną tak łatwo. Mruczał i sapał mi prosto w usta, a ja wyrywałem się, podkurczałem nogi i z całych sił walczyłem o to, by nie udało mu się mnie rozebrać. Miał do dyspozycji tylko jedną dłoń, więc szło mu to opornie. Rozpraszał mnie, gryząc w wargi i szczypiąc, a ja piszczałem i śmiałem się jak głupi. W końcu zdarł zemnie spodenki, a potem wbił się w moje usta, z jeszcze większym zapałem zabierając się za bokserki – mój ostatni bastion. Byłem już tak podniecony, że chyba bardziej się nie dało, ale i tak walczyłem!
            Kiedy już w końcu udało mu się pozbyć ostatniej części mojej garderoby, spojrzał na mnie z wyrazem tryumfu na twarzy. Był cały czerwony, spocony i dyszał, wiec ryknąłem śmiechem na jego widok. No cóż, stoczyliśmy tu w końcu prawdziwy bój! Zgasił mnie jednak niemal natychmiast, bo powiódł wzrokiem po moim nagim ciele, a na jego twarzy odmalowało się czyste i niezmącone pożądanie. Teraz naprawdę wyglądał jak kat przed egzekucją. Puścił moje nadgarstki i zaczął zjeżdżać ustami coraz niże j i niżej. Zacisnąłem dłonie na pościeli, patrząc na niego. Dotarł na sam dół i spojrzał na mnie perfidnie, a ja uniosłem jedną brew. I co teraz?
            Wyszczerzył się i zrozumiałem, że ani się nie wahał ani nie krępował. Zacisnąłem powieki czując, jak bierze do ust moją męskość. To było uczucie, którego nigdy nie zapomnę.

7 komentarzy:

  1. Po raz 4 dziś komentuję! Zajebisty rozdział!!! Nie mogę się pozbyć uśmiechu z twarzy :D Chyba uda mi się zostawić dziś jeszcze kilka komentarzy :) Baaaardzo fajnie piszesz :P
    Pozdrawiam Wandal. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. a teraz robię spoiler ! >.< jeżeli nie chcecie płakać nie czytajcie epilogu >.< To Tyle Dziękuje bardzo kuwa mac Idę płakać dalej ;__; -YoOomi

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytajcie epilogu! :( Ja również idę płakać i leczyć się z depresji... Może poszukam jakiegoś psychologa? Hmm, kuszące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety przeczytalam ;___;
      Znalazła jakiegoś???przydasiębardzo ;_;
      ~Kav

      Usuń
  4. Zajebisty rozdział!!! Kocham cię i twój styl pisania!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie najlepszy blog jaki czytałam <3 Masz wielki talent do pisania :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    bardzo mi się rozdział podobał i ta walka o dominację ;] och jak fantastycznie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń