Kiedy
wyszedł, przez pięć sekund się nie poruszałem, chcąc, by opadł ze mnie
ogień, który czułem. Potem zabrałem się za sprzątanie tego bałaganu i
szykowanie nowych kanapek. Na koniec wyciągnąłem apteczkę, a potem
znalazłem w jednej z szuflad jakiś woreczek, nasypałem do niego lodu i
sadowiąc się na blacie jednego z kredensów, przyłożyłem sobie chłodny
lód do rozwalonej skroni. Odetchnąłem.
I
w tym właśnie momencie wrócił Uchiha. Na jego widok prawie zakręciło mi
się w głowie. Był już czysty, włosy miał mokre, a pojedyncze krople
kapiące z kosmyków jego czarnej grzywy spływały mu po odsłoniętym
torsie. Był bardzo dobrze zbudowany, co mnie nie zdziwiło, w końcu
regularnie chodził na siłownię. Rzuciłem
mu woreczek z lodem, a on złapał go i przyłożył sobie do rozciętej
wargi. Usiadł na tym samym krześle, co wcześniej, a ja zbliżyłem się do
niego wraz z apteczką.
-Jak to wygląda? – zapytał. Głos miał już normalny, znów przybrał tę swoją okropną maskę.
-Przeżyjesz
– mruknąłem i żeby zburzyć tę jego fasadę, przeciągnąłem po jego rance
wacikiem nasączonym spirytusem. Zaraz warknął, a ja uznałem to za trzeci
dziś punkt dla mnie.
-No
co, muszę to zdezynfekować, nie? – powiedziałem trochę wrednie, po czym
przykleiłem mu plaster do pleców. Do tych boskich, bladych, seksownych
pleców. – No, a jak umrzesz, to nie moja wina. Zrobiłem co w mojej mocy –
drażniłem się z nim. Podszedłem do kredensu i oparłem się o blat,
patrząc, jak Uchiha sięga po kanapkę.
-Ha
ha – warknął przy tym. Czy wiedział, jakie emocje we mnie wywoływał?
Czy rozumiał choć trochę, jak się czułem? A może sam czuł coś podobnego?
Nie miałem pojęcia, ale kiedy tak tu z nim siedziałem sam na sam,
rozumiałem już coś bardzo ważnego. Mimo, że byliśmy od siebie tak różni
jak noc i dzień, pasowaliśmy do siebie. Tak łatwo się nam razem
przebywało. Tak swobodnie czułem się w jego obecności, nawet kiedy się
kłóciliśmy, przedrzeźnialiśmy i dokuczaliśmy sobie, tak bardzo mi się to
podobało, że mógłbym tak całe życie.
-Miała być herbata – przerwał mi moje rozmyślania. Skupiłem wzrok na jego twarzy, przetwarzając w głowie to, co powiedział.
-Co?- zapytałem odruchowo, jednak po sekundzie zaskoczyłem. - A, herbata – zrobiłem nam po herbacie, a potem postawiłem kubki na stole i spojrzałem na Uchihę. Wyglądał na takiego… zmartwionego.
-Co? – zapytał.
-Nadal
cię trapi, że Itachi ci nie powiedział? – chciałem dowiedzieć się, co
go martwiło. Mimo, że chciałem, by jego twarz zmieniła wyraz, to
wolałbym jednak coś bardziej… żywego.
-Nie – kucnąłem przed nim.
-No to co cię trapi? Jesteś jakiś nieswój – zapytałem. – Przecież możesz mi powiedzieć, nie?
Patrzył
na mnie tymi swoimi czarnymi oczyma, a ja już zupełnie nie wiedziałem,
co myśli i czuje. Nie mogłem rozszyfrować atramentu jego oczu.
-Sasuke?
– zapytałem niepewnie, bo czułem się pochłaniany przez mrok jego
cholernych tęczówek. Nie miałem też pojęcia, czemu nagle zrobiło mi się
tak gorąco.
-Naruto…
- wyszeptał zmysłowym głosem. Wytrzeszczyłem oczy, a wtedy on zrobił
coś, czego w życiu bym się po nim nie spodziewał! Złapał nie bowiem za
kark, przyciągnął do siebie gwałtownie i zaczął całować.
Może
i byłoby to przyjemne, gdyby nie ból. Uchiha zacisnął palce na moich
włosach z taką siłą, że czułem, jak wyrywa mi kolejno pojedynce cebulki.
Jednocześnie ścisnął moje nadgarstki, by powstrzymać mnie od wykonania
dłońmi jakiegokolwiek ruchu. Próbowałem skupić się na pocałunku, ale nie
mogłem. W oczach stanęły mi pojedyncze łzy. Chyba nie zdawał sobie
sprawy z tego, jak mocno mnie trzyma i jak bardzo bolą włosy wyrywane z
tyłu głowy.
-Sa…
- zacząłem, gdy przerwał na ułamek sekundy. Chciałem zwrócić jego uwagę
na fakt, że jeszcze chwila, a będę łysy tam z tyłu, ale mi nie
pozwolił, tylko znów zaatakował moje usta. Spróbowałem wyrwać swoje
dłonie, by rozpleść jego palce zaciśnięte na moich włosach, ale mi nie
pozwolił. Szarpnąłem głową, by się wyrwać, ale skończyło się to tylko
tym, że jeszcze bardziej zacisnął te przeklęte palce. Zaczął kąsać mnie w
dolną wargę, podwajając ilość bólu. Myślałem, że zwariuję. Jeśli
Kakashi robił to tak zajebiście boleśnie, to na Sasuke chyba nie
starczało już słownika. Właśnie obracałem się w popiół, a on ssał moją
wargę. Serce waliło mi jak dzwon.
I
wtedy mnie puścił. Było to tak niespodziewane, że upadłem na podłogę,
patrząc na niego w zdumieniu. Opadł na krzesło, oddychając głęboko i
patrząc mi w oczy. Z jękiem podniosłem rękę i potarłem się po głowie.
Skóra w tamtym miejscu piekła mnie niemiłosiernie.
-Nie
musiałeś wyrywać mi włosów – powiedziałem, klękając, a potem starłem
coś, co płynęło mi po brodzie. Patrząc na Uchihę domyśliłem się, że to
krew z jego rozciętej wargi, czułem też smak krwi w ustach. Żałowałem,
że ból odebrał mi przyjemność, jaką mogłem czerpać z tego pocałunku. –
Bolało. No i rozwaliłeś sobie to rozcięcie – zbliżyłem się do niego
ostrożnie i starłem mu krew z brody i ust. Wpatrywał się we mnie szeroko
otwartymi oczyma. Coś mu nie pasowało? Czegoś nie mógł sobie poukładać,
ale oczywiście, nie potrafiłem czytać w tych jego atramentowych oczach i
nie wiedziałem, co go trapi?
-W
moim pokoju uderzyłeś mnie w brzuch – powiedział w końcu, nawiązując do
incydentu z jego sypialni. Uśmiechnąłem się do siebie. A więc to go
bolało! Musiał czuć się przeze mnie odrzucony! Tak bardzo przykro mi
było z tego powodu, że postanowiłem to od razu naprawić.
-Wkurzyłem
się – odpowiedziałem, opierając dłonie na jego kolanach, by móc
wygodnie sięgnąć jego ust. Zadygotał, co przyjąłem z zadowoleniem.
-Naruto…
- moje imię wypowiedziane przez niego w taki sposób sprawiło, że już
wiedziałem, co myśli i czuje. Nie musiałem czytać w tych jego
przepastnych oczach. Przysunąłem się i poczułem jego zniewalający oddech
na wargach.
-Sasuke – tylko tyle się teraz liczyło. My dwaj.
Pocałowałem go.
Ale
nie był to taki pocałunek, jakim on mnie obdarzył. Ja nie pragnąłem go
desperacko, tak jak on mnie najwyraźniej pragnął. Nie bałem się
odrzucenia, bo je doskonale znałem. Ja chciałem go smakować. Chciałem go
dogłębnie poznać. Chciałem go zrozumieć, rozgryźć, rozszyfrować.
Wiedzieć już, teraz, zaraz, co skrywają te jego przepastne oczy i jego
czarna dusza. No i oczywiście chciałem go podniecić.
W
tym celu wsunąłem mu się na kolana, a moje ciało zadziałało
instynktownie, według odruchów wyuczonych przy Iruce. Znałem się na
uwodzeniu. Zacząłem się poruszać, a z ciała Uchihy buchnęło gorąco.
Wiedziałem, jak to na niego działa i byłem z siebie cholernie
zadowolony. Czułem jego dłonie na moich biodrach. Szybko dostosował się
do tempa, jakie mu narzuciłem, chyba nawet podobało mu się coś tak
odmiennego od jego własnej brutalności. Starałem się być delikatny i
chciałem, żeby choć przez chwilę i on taki był. Nasze usta poruszały się
synchronicznie, nasze języki delikatnie ocierały się o siebie. Dłońmi
delikatnie gładziłem jego policzki.
Smakował krwią.
Oderwaliśmy
się od siebie, patrząc w oczy. Dyszeliśmy obaj. Uchiha patrzył na mnie
tymi swoimi oczyma, zawsze bez wyrazu, a teraz pełnymi pożądania.
Autentycznego pożądania. Chciałem go znów pocałować, ale podniósł rękę i
dotknął mojego policzka. Był to gest, którego się nie spodziewałem.
Gest z moich snów, którego tak bardzo pragnąłem. Chciałem, by był wobec
mnie czuły i delikatny i teraz właśnie taki był.!W mojej klatce
piersiowej wybuchł jeszcze silniejszy ogień, jeszcze większy pożar.
Czułem się tak, jak nigdy nie czułem się przy Iruce! Nawet nie miałem
pojęcia, że tak mogłoby być. A przecież on tylko dotknął mojego
policzka!
Sasuke
zaczął mnie dotykać, wywołując płomienie na mojej skórze. Spacerował
opuszkami palców po moim ciele, patrząc na mnie jak ja jakiś cud. Nie
mogłem uwierzyć w to, co widzę, w wyraz jego twarzy, która zawsze była
taka chłodna, w płonienie w jego oczach, które przecież zawsze były
takie poważne i wygaszone, w westchnienia wydobywające się z jego
milczących ust. Kiedy znów spojrzał mi w oczy nie wytrzymałem i
pocałowałem go, a potem metodycznie zacząłem pieścić jego ciało.
Całowałem go wszędzie tam, gdzie zdołałem sięgnąć, wsłuchując się w jego
zadowolone pomruki. Czy zdawał sobie sprawę, że wydaje takie dźwięki?
Chyba nie.
W
pewnym momencie, kiedy zabrałem się za podgryzanie jego sutków, złapał
mnie za szczękę i pocałował wyzywająco. Zaczął być gwałtowny, gryzł mnie
w wargi, chaotycznie i brutalnie, mały zboczuch. Wplotłem mu palce we
włosy, kiedy uwolnił moje usta. Myślałem, że teraz on zacznie całować
mnie po szyi, ale zaskoczył mnie, nie całując, a liżąc mnie po skórze i
zostawiając na niej mokre ślady śliny. To było tak inne od tego, co
robił Iruka. Sasuke był taki… wyuzdany… przyszło mi na myśl, kiedy
ugryzł mnie dość boleśnie w ucho. Czułem się przy nim taki mały, choć
przecież wcale nie byłem niższy… i tak dobrze mi z tym było...
-Sa… - w głowie mi się kręciło i ciężko mi było ułożyć logiczną wypowiedź po tym, co mi zafundował. - Sasuke… - wychrypiałem.
-Hmmm? – jego usta znajdowały się gdzieś w okolicy mojego obojczyka. Zasysał moją skórę, robiąc mi malinkę.
-Na
górze… jest łóżko… - poruszyłem znacząco biodrami, chcąc mu uświadomić,
czego w tej chwili pragnę. Spojrzał na mnie szybko, a ja, uśmiechając
się kokieteryjnie, przejechałem mu dłonią po brzuchu i zjechałem na jego
kroczę.
-Nar…
ach! – podobało mi się to, że on też nie jest w stanie trzeźwo myśleć.
Zacząłem go całować, przesuwając dłonią po jego przyrodzeniu. Cały się
trząsł.
-Chodźmy na górę, Sasuke – wyszeptałem. Przytaknął mi jakby był w gorączce.
Wstaliśmy,
ale nie pozwolił mi odejść, tylko zaraz mnie złapał i zaczął całować, a
ja, korzystając z chwili jego rozproszenia, przeszukałem mu kieszenie.
Odnalazłem jego telefon i patrząc na wyświetlacz zaledwie kątem oka,
wszedłem w sms-y. Miałem już doświadczenie w całowaniu się z otwartymi
oczami, ale musiałem przyznać, że Kakashi rozpraszał o wiele mniej niż
Sasuke. Zacząłem pisać wiadomość do Itachiego. Kiedy się od siebie
oderwaliśmy, Uchiha próbował wyrwać mi telefon, ale go odepchnąłem.
Dokończyłem pisać zdanie: JESTEM U NARU.
-Co ty taki ciekawski? – zapytałem, chcąc się z nim podrażnić.
-A ty co robisz?! – kiedy znów złapał mnie w objęcia, ja już rzucałem wyłączony telefon na stół.
-Teraz nikt nam nie będzie przeszkadzał – wyjaśniłem, szczerząc zęby.
-Skubańcu – przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
Drażniłem
się z nim całą drogę na górę. Próbował mnie zdominować, narzucić na
mnie swoją wolę. I tak bym mu na to pozwolił, ale granie mu na nerwach
tak bardzo mnie podniecało. Robiłem wszystko na przekór, ale po jego
spojrzeniu odgadłem, że podobało mu się to. Walczył ze mną o każdy krok
na górę, a potem siłą musiał wepchnąć mnie do łóżka. Nasza przechadzka
sprawiła, że obaj byliśmy trochę poobijani, ale nie przejmowałem się
tym. Płonąłem i tylko to się liczyło.
Na
łóżku Uchiha od razu mnie zniewolił, ściskając moje nadgarstki.
Przerwałem nasze namiętne pocałunki. Chciałem go jeszcze trochę
podrażnić, jeszcze bardziej sprowokować. Tak bardzo podobało mi się to,
jaki był.
-Puść – wysapałem. Zacisnął dłonie i uśmiechnął się jak kat nad ofiarą, a mnie aż ścisnęło w dołku.
-Nie – odpowiedział. Uśmiechnąłem się cwaniacko.
-Ty
zboczuchu – palnąłem, mając nadzieję, że będzie świński. Chciałem, by
był świński. Jezu, jak ja tego chciałem! – już zdążyłem zobaczyć, co ci
się podoba. Puszczaj, albo zobaczysz, odwdzięczę ci się z nawiązką –
zagroziłem, wyrywając się, ale był za silny.
-Na to liczę – moje ewentualne protestu stłumił własnymi wargami, po czym zabrał się za zrywanie ze mnie ubrań.
O nie!
Nie
miałem zamiaru pozwolić, by poszło mu ze mną tak łatwo. Mruczał i sapał
mi prosto w usta, a ja wyrywałem się, podkurczałem nogi i z całych sił
walczyłem o to, by nie udało mu się mnie rozebrać. Miał do dyspozycji
tylko jedną dłoń, więc szło mu to opornie. Rozpraszał mnie, gryząc w
wargi i szczypiąc, a ja piszczałem i śmiałem się jak głupi. W końcu
zdarł zemnie spodenki, a potem wbił się w moje usta, z jeszcze większym
zapałem zabierając się za bokserki – mój ostatni bastion. Byłem już tak
podniecony, że chyba bardziej się nie dało, ale i tak walczyłem!
Kiedy
już w końcu udało mu się pozbyć ostatniej części mojej garderoby,
spojrzał na mnie z wyrazem tryumfu na twarzy. Był cały czerwony, spocony
i dyszał, wiec ryknąłem śmiechem na jego widok. No cóż, stoczyliśmy tu w
końcu prawdziwy bój! Zgasił mnie jednak niemal natychmiast, bo powiódł
wzrokiem po moim nagim ciele, a na jego twarzy odmalowało się czyste i
niezmącone pożądanie. Teraz naprawdę wyglądał jak kat przed egzekucją.
Puścił moje nadgarstki i zaczął zjeżdżać ustami coraz niże j i niżej.
Zacisnąłem dłonie na pościeli, patrząc na niego. Dotarł na sam dół i
spojrzał na mnie perfidnie, a ja uniosłem jedną brew. I co teraz?
Wyszczerzył
się i zrozumiałem, że ani się nie wahał ani nie krępował. Zacisnąłem
powieki czując, jak bierze do ust moją męskość. To było uczucie, którego
nigdy nie zapomnę.
Po raz 4 dziś komentuję! Zajebisty rozdział!!! Nie mogę się pozbyć uśmiechu z twarzy :D Chyba uda mi się zostawić dziś jeszcze kilka komentarzy :) Baaaardzo fajnie piszesz :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Wandal. :)
a teraz robię spoiler ! >.< jeżeli nie chcecie płakać nie czytajcie epilogu >.< To Tyle Dziękuje bardzo kuwa mac Idę płakać dalej ;__; -YoOomi
OdpowiedzUsuńNie czytajcie epilogu! :( Ja również idę płakać i leczyć się z depresji... Może poszukam jakiegoś psychologa? Hmm, kuszące.
OdpowiedzUsuńNiestety przeczytalam ;___;
UsuńZnalazła jakiegoś???przydasiębardzo ;_;
~Kav
Zajebisty rozdział!!! Kocham cię i twój styl pisania!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie najlepszy blog jaki czytałam <3 Masz wielki talent do pisania :)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńbardzo mi się rozdział podobał i ta walka o dominację ;] och jak fantastycznie...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia