Była
już noc, a ja siedziałem na daszku nad drzwiami kuchennego wejścia do
mojego zamku i obserwowałem okolicę. Naruto też nie spał, aktualnie
chodził po ogrodzie i wcinając kwiaty, rozkoszował się ciszą. Od kilku
dni nie mogłem zasnąć nocą, przesypiałem za to całe dnie, więc obaj
przestawiliśmy się na nocny tryb.
Z
dnia na dzień zachowywałem się coraz dziwniej. Mleko piłem całymi
szklanicami, smakowała mi ryba, a czasem podgryzałem rośliny, trawę lub
płatki kwiatów. Ciągnęło mnie do wysokości, wspinałem się na drzewa,
parapety i dachy. W dodatku byłem przy tym zręczny niczym kot, wspinanie
się nie sprawiało mi żadnej trudności, wręcz przeciwnie. Nagle zacząłem
uwielbiać włażenie i wylegiwanie się na wysokościach, tak jak teraz. A
co było najgorsze, a Naruto wyjątkowo się podobało, zacząłem się łasić.
Było to upokarzające, ale momentami aż nie mogłem wytrzymać i ocierając
się o blondyna prosiłem go, by drapał mnie za uszami. A mój blondynek
mógł to robić godzinami. Chichotał przy tym, co nieco mnie denerwowało,
ale pomagał mi w trudnych chwilach przemiany, tłumacząc, bym się nie
martwił, bo to, co się dzieje, nie jest niczym złym.
No
i rósł mi ogon. Na początku był tylko małą wypustką, bardzo, a nawet
bardzo-bardzo wrażliwą na dotyk, lecz z czasem wydłużył się i zaczął
porastać czarnym futrem. Nie był jeszcze zbyt długi, ale ogon już
przypominał i zaczynałem się do niego przyzwyczajać, zwłaszcza że
pomagał mi utrzymać równowagę, gdy się wspinałem.
-Zejdziesz do mnie, czy nie?! – zawołał nagle Naruto, a ja spojrzałem w dół, po czym uśmiechnąłem się, przeciągając.
-Nie – mruknąłem. Naruto warknął.
-Złaź, nudzi mi się!
-Ale mnie tu wygodnie – powiedziałem.
-Ale ja tam nie wejdę, nie lubię wysokości!
-A ja nie zejdę, bo nie mam ochoty! – odkrzyknąłem przekornie. Spojrzał na mnie chmurnie, lecz zaraz się uśmiechnął.
-No chodź! – zawołał. – Kici, kici, kici! Dobry kotek, chodź do Naruto!
-To
na mnie nie działa! – odparłem ze śmiechem, po czym wyciągnąłem przed
siebie łapę i wysunąłem pazury. Nauczyłem się tej sztuczki ubiegłego
dnia, moja pazury chowały się i wysuwały kiedy tylko chciałem.
Przeciągnąłem się jeszcze raz, po czym zacząłem leniwie i z namysłem
czyścić dłoń między palcami. Oczywiście, językiem.
-Sasuke, nie bądź taki uparty! – zawołał Naruto. – Będę drapał cię za uszami, obiecuję!
-Nie! – odpowiedziałem, zajęty czyszczeniem.
-Dlaczego?!
-Bo nie mam ochoty!
Naruto warknął dość groźnie.
-Ty uparty kocie! – wrzasnął w końcu. Wzruszyłem ramionami, przekręciłem się tyłem do niego i uciąłem sobie małą drzemkę.
Kolejne
dni przyniosły jeszcze więcej zmian. Nagle uznałem, że służba w moim
zamku jest zupełnie niepotrzebna, wręcz przeciwnie, że mi zawadza.
Oddelegowałem ją więc do Itachiego, wiedząc, że brat ich przygarnie. To,
że wobec braku sprzątaczek mój zamek pokryje się kurzem i pajęczynami
zupełnie mnie nie obchodziło. Ponadto zacząłem zwiedzać te części zamku,
w których nigdy jeszcze nie byłem. Wchodziłem na szczyty wieżyczek i
strychy, gdzie wspinałem się na belki przy suficie i stamtąd godzinami
gapiłem się w dół, czy to przed okna, czy po prostu na pokrytą kurzem
podłogę. Gdy w takiej komnacie pojawiła się mysz, zaraz stawała się moją
ofiarą. Och, nie, nie zjadałem ich. Po prostu na nie polowałem, nie
mogłem się powstrzymać.
Wysokości
strasznie mnie fascynowały, co średnio podobało się Naruto, który
rzadko wtedy za mną chodził. Wolał zostać w ogrodzie i siedzieć gdzieś
na trawie, obserwując gwiazdy. Jednak on również się zmieniał, podobnie
jak ja, zaczął polować. Jego ciało urosło i w końcu stał się ode mnie
wyższy o kilka centymetrów, ponadto szerszy w ramionach i ogólnie
większy. Dobyło mu więcej ogonów i teraz miał ich już siedem, siedem
pięknych, złotych kit, które fascynowały mnie i gdy tylko spędzaliśmy
razem czas, nie mogłem się powstrzymać, tylko bawiłem się nimi,
obserwując, jak się poruszają. Naruto śmiał się z tego, ale nie
przeszkadzało mu to.
Nasz
zamek opustoszał i zaczął przypominać nawiedzony. My jednak żyliśmy
obok tego wszystkiego, znaleźliśmy sobie swój własny rytm, nasze własne
drogi.
Pewnego
dnia, gdy obaj wylegiwaliśmy się na tarasie przed moim zamkiem, wśród
koców i poduch, które tam sobie przynieśliśmy, ponownie odwiedził nas
mój brat. Nikt nas o tym nie poinformował, bo w zamku nikogo już nie
było. Brama była otwarta i w sumie, nie obchodziło mnie, czy ktoś na mój
teren wejdzie, czy nie, czy coś zabierze, czy zostawi. Rzeczy
materialne były mi zupełnie obojętne, liczył się tylko Naruto i fakt, że
mam go przy sobie.
Tak
więc, gdy Itachi pojawił się na tarasie, ja i Naruto zajęci byliśmy
sobą. Obdarzaliśmy się pieszczotami, głaszcząc się i dotykając,
składając na swoich ustach głębokie pocałunki. Ogromne dłonie Naruto
podobały mi się, gdy mnie dotykał, moje ciało przebiegał dreszcz.
Pragnąłem go więcej, ale Naruto z niczym się nie spieszył – dopiero
poznawaliśmy siebie nawzajem, mój narzeczony dopiero co stał się
mężczyzną.
-Ekhm!
– odkaszlnął Itachi, by zwrócić na siebie naszą uwagę. Naruto, który
leżał na mnie i delikatnie lizał moją szyję, uniósł głowę i obaj
spojrzeliśmy w bok.
Itachi
stał na tarasie, ubrany w podróżny strój i patrzył na nas z wypiekami
na policzkach. Nie byliśmy nadzy, więc nieco mnie zdziwiła jego reakcja.
Ja miałem na sobie tunikę, Naruto miał spodnie.
-Tak? – zapytał mój blondwłosy narzeczony, a ja uśmiechnąłem się do brata szeroko.
-Sa… Sasuke? – zapytał Itachi, patrząc wprost na mnie.
-Tak? – odpowiedziałem. – Co chcesz, braciszku?
Itachi zawahał się, bo Naruto warknął cicho w jego stronę, napinając mięśnie.
-To mój brat – syknąłem na niego.
-A
ja wciąż go nie lubię – odparł Naruto. Tym razem nie wyglądał na
słodkiego, małego chłopca. Był duży i silny, niczym dzikie,
niebezpieczne zwierzę. W końcu był księciem wszystkich demonów, synem
ich władcy.
-Ale to mój brat – powiedziałem do niego, unosząc się na łokciach. Polizałem go po policzku. – Porozmawiam z nim.
-Masz go nie dotykać! – warknął Naruto w stronę mojego brata. – Nie chcę, by Sasuke śmierdział człowiekiem!
-Nie
dotknę go – zapewniłem Naruto, zgrabnie się spod niego wysuwając.
Stanąłem na równych nogach i z gracją ruszyłem ku mojemu, lekko
zszokowanemu bratu.
Itachi
patrzył na mnie tak, jakby mnie nigdy wcześniej nie widział. Jego
reakcja mnie nie zdziwiła, byłem w końcu oszałamiająco piękny, zapewne
poruszałem się z wielką gracją, a on był tylko zwykłym, brzydkim
człowiekiem.
-Może pójdziemy do ogrodu? – zapytałem, gdy go mijałem.
-D-dobrze – wyjąkał, po czym ruszył za mną.
Gdy
szliśmy wąską alejką w stronę ogrodu, zastanawiałem się, czy Itachiemu
podoba się mój nowy, długi już i puszysty ogon. Naruto się podobał, więc
miałem nadzieję, że Itachiemu także. Dla człowieka musiałem być
ucieleśnieniem atrakcyjności, nawet sam książę demonów uważał, że jestem
piękny. W każdy swój ruch wkładałem maksimum gracji, byłem w końcu
zwinniejszy i smuklejszy.
Gdy
dotarliśmy na miejsce, zatrzymałem się i obróciłem ku bratu, a potem
spojrzałem na niego z uśmiechem. Cieszyłem się, że o mnie pamięta i że
mnie odwiedził. Zastanawiałem się, czy ma dla mnie jakiś prezent?
-Sasuke…
- brat urwał, ogarniając mnie spojrzeniem, od nagich stóp, poprzez moje
zgrabne nogi i wąską talię, aż po głowę zakończoną kocimi uszami.
Przesunąłem mój ogon tak, żeby i jego mógł zobaczyć. Itachi był
zdumiony. – Co się… co się stało? – zapytał.
-Podobam ci się? – zapytałem, obracając się, bo mógł mnie obejrzeć z każdej strony.
-Sasuke, ty masz ogon! – zawołał. Przytaknąłem.
-Jest piękny, prawda? – zapytałem. – To jaką masz do mnie sprawę? Masz dla mnie coś ładnego?
Itachi potrząsnął głową.
-N-nie! Sasuke, zwolniłeś swoją służbę!
-Nie byli mi potrzebni – odpowiedziałem, oglądając swoje pazury. – Zamek za bardzo pachniał ludźmi.
-Opętał cię – szepnął Itachi, a ja zmarszczyłem nos.
-Słucham?
– zapytałem, a brat podskoczył do mnie. Podniósł ręce, jakby chciał
złapać mnie za ramiona, lecz cofnąłem się i syknąłem ostrzegawczo,
pokazując mu pazury i kły, żeby wiedział, że ma się bać. Itachi zamarł. –
Miałeś mnie nie dotykać, mój narzeczony sobie tego nie życzy!
-Jaki narzeczony?! – wykrzyknął Itachi. – Sasuke, on rzucił na ciebie czar! Co się z tobą stało?! Co z nim się stało?!
– Itachi wskazał ręką w kierunku, gdzie na tarasie wciąż znajdował się
Naruto. Przysiadłem sobie na ziemi, chowając pazury.
-Mój narzeczony – powiedziałem. – Naruto. I nie rzucił na mnie czaru, bracie, jestem szczęśliwy.
-Ale,
Sasuke, ty się zamieniłeś w demona, takiego, jakim on sam jest! Sasuke,
ja czytałem o demonach. One porywają ludzi, one nas zabijają. Są
krwiożerczymi bestiami, nie wolno ci mu ufać, przejrzyj na oczy! Ponoć
jak demon wybierze sobie człowieka za kochanka, człowiek ten przepada
bez wieści! Księgi opisują taki przypadki, Sasuke! Przyjechałem ci to
powiedzieć!
-Jest już za późno – odezwał się głos za plecami mojego brata.
Itachi obrócił się błyskawicznie, a ja uśmiechnąłem szeroko. Naruto do nas przyszedł!
Itachi zadrżał i cofnął się o krok, gdy jego spojrzenie spotkało się z
najpiękniejszym i jednocześnie najgroźniejszym spojrzeniem świata – z
błękitnymi oczami mojego ukochanego.
-Naruto! – zawołałem uradowany. – Przyszedłeś do nas!
-Oczywiście
– odparł Naruto, uśmiechając się. – Człowieku, pozwól za mną – zwrócił
się do Itachiego, a mój brat obejrzał się na mnie. Uśmiechnąłem się
szeroko, by dodać mu otuchy i wskazałem głową plecy Naruto, który zdążył
się już obrócić. Itachi ruszył za nim, a ja dopadłem go, objąłem w
pasie i wtuliłem głowę w jego szyję, mrucząc. Brat zerknął na mnie.
-Będziesz mną pachniał – szepnął bardzo cicho, zapewne myśląc, że mój ukochany nie słyszy. A przecież Naruto słyszał wszystko.
-To co – odszepnąłem. – Mam ochotę się przytulić.
-Ale on mówił…
-Ale ja mam taką ochotę i już – odparłem, już lekko nadąsany. – Nie obchodzi mnie nic innego.
Naruto
zaśmiał się głośno i obejrzał na nas, a ja mu pomachałem, wciąż
mrucząc. Krew z twarzy Itachiego odpłynęła, a mój brat zadrżał. Bardzo
mi się podobało, że mój ukochany wywołuje u ludzi taką reakcję. Teraz,
gdy był wyższy od mojego brata, ten autentycznie się go bał.
-Wrzucę cię do strumienia – zagroził mi Naruto. Prychnąłem przez nos.
-Wygonię
cię z łóżka – odparłem, a Itachi znów się zarumienił. Przytuliłem
policzek do jego ciepłej twarzy, cały czas obejmując go od tyłu.
Zamruczałem zadowolony, czując ciepełko. Mój brat pachniał naszym domem,
wspomnieniami, naszą przyjaźnią. Taki zapach mogłem znieść, nawet jeśli
należał do człowieka.
-Poddaję się – powiedział mój narzeczony i ruszył w dalszą drogę, a ja zachichotałem.
Nie
poprowadził nas na taras, lecz do altany ze stolikiem i krzesłami, w
której niegdyś pijałem kawę lub alkohol. Teraz nienawidziłem tych
trunków, akceptowałem jedynie mleko. Zwierzęta z przyzamkowego
gospodarstwa wypędziliśmy, żeby żyły sobie wolne i nieskrępowane,
zostawiliśmy tylko jedną z krów, która aktualnie gdzieś się… pasła.
Codziennie szukaliśmy jej po zapachu i mieliśmy niezły ubaw z dojenia
dla mnie mleka, bo żaden z nas tego nie potrafił. W dodatku biedna
krówka strasznie się bała mojego narzeczonego, myślała, że na nią
poluje.
Naruto
usiadł na jednym z krzeseł od altaną, której belki oplatały róże i
winobluszcz. Gestem wskazał mojemu bratu, by ten usiadł naprzeciw niego.
Gdy tu uczynił, wspiąłem mu się na kolana i siadając na nich okrakiem,
przytuliłem się do niego.
-Głaszcz mnie! – nakazałem mu.
-Sasuke! – oburzył się. – Jesteś dorosłym mężczyzną! Zejdź ze mnie!
-Nie! Głaszcz mnie, jesteś moim bratem!
-Sasuke…
-Lepiej rób, co ci każe – odezwał się Naruto, a ja znów się uśmiechnąłem. – Inaczej cię podrapie.
Itachi zawahał się, po czym podniósł rękę i zaczął głaskać mnie po głowie, a ja w zamian zacząłem mruczeć z zadowolenia.
-Co mu się stało? – spytał mój brat mojego ukochanego.
-Uległ przemianie. Z czasem nabierze godności, lecz teraz myśli głównie o pieszczotach i zabawie – odparł Naruto.
-Dlaczego się przemienił? – pytał dalej Itachi.
-Ponieważ go naznaczyłem – wyjaśnił mu Naruto.
-Ty… co chcesz mu zrobić? – zapytał Itachi lekko drżącym głosem. Mój ukochany wychylił się ku niemu, splatając ręce na stole.
-Nic.
Ty czegoś nie rozumiesz, człowieku. Sasuke jest moim narzeczonym, z
chwilą, gdy się poznaliśmy, los splótł nasze ścieżki. To czuję, więcej
niestety nie wiem. Naznaczyłem go i od tamtej chwili Sasuke zaczął się
zmieniać. Nie wiedziałem, że tak się stanie, demon naznacza inną istotę
tylko raz w życiu. Naznacza swego partnera, a moim jest Sasuke. To
wszystko, co jestem w stanie ci wyjaśnić.
-Czy on… - Itachi zawahał się. – Czy on wróci do normalności?
-To jest jego normalność – odpowiedział Naruto.
-Co… co ty chcesz z nim zrobić?
-Kocham
go – odparł Naruto, a ja drgałem i obejrzałem się na niego. Miauknąłem
przeciągle, by dać mu znać, że ja jego też, a mój kochany się
uśmiechnął. – Nie mogę go skrzywdzić nawet, gdybym chciał. Nasz związek
przypieczętowany jest magią.
-Czemu
Sasuke się tak zachowuje? –zapytał Itachi w momencie, gdy polizałem go
po policzku. Lubiłem mojego brata i chciałem mu pokazać, jak bardzo mi
na nim zależy. W dodatku podobało mi się, jak mnie głaszcze. Szkoda, że
ktoś tak wyjątkowy, jak mój brat, musi być tak marną istotą, jaką jest
człowiek.
-To początek przemiany, widać tak musi być – odrzekł Naruto. – Nie zastanawialiśmy się nad tym.
-Ty też się zmieniasz.
-Owszem.
– Naruto skinął głową. –Dorastam. Jest tak, jakby zaczęło się moje
ostatnie dziesięć lat, dzielące mnie od dorosłości. Osiągnę ją, gdy
urośnie mi dziewiąty ogon.
-Nie zrobisz mu krzywdy? – zapytał Itachi, a Naruto zaśmiał się.
-Nie.
Oczytałeś się ksiąg pisanych przez ludzi, człowieku – odparł. – Owszem,
być może człowiek naznaczony przez demona znika, lecz przypuszczam, że
dzieje się mu to samo, co stało się z Sasuke i prędzej czy później
opuszcza twój lud, przenosząc się w okolice, w których żyją demony wraz z
miłością swego życia. Jak myślisz, czemu oddelegowaliśmy służbę? Ludzi
zawadzali nam i nie podobało nam się życie wśród nich.
Zszedłem
z kolan mojego brata, okrążyłem stół i usiadłem na kolanie mojego
ukochanego. Ten automatycznie wyciągnął rękę i pogłaskał mnie po głowie,
a ja wyprężyłem się.
-Osobiście
nienawidzę ludzi – rzekł mój ukochany, a ja objąłem go za szyję i
przytuliłem się. Wiedziałem, jak bardzo ludzie skrzywdzili mojego Naruto
i ja również ich nie cierpiałem, ale Itachi był moją rodziną i stanowił
wyjątek. – Wiele wycierpiałem z ręki handlarzy niewolników, mam zamiar
odejść najszybciej, jak to będzie możliwe.
-A ja pójdę za tobą – szepnąłem do niego i ucałowałem jego policzek. Naruto odgarnął mi włosy z twarzy.
-Wiem – szepnął.
-Dokąd pójdziecie? – zapytał Itachi rzeczowym tonem.
-Na początek do moich rodziców – odparł Naruto – a później się okaże.
-Czy… przywędrujecie również do nas, do mojej posiadłości, do rodziców? Sasuke jest także naszą rodziną…
Zerknąłem na brata i spostrzegłem w jego oczach zmartwienie i smutek. Obdarowałem go uśmiechem.
-Będziemy
się musieli pospieszyć. – Naruto również uśmiechnął się szeroko. –
Nasze życie upływa zupełnie inaczej, musimy pamiętać, że niebawem
umrzesz, człowieku.
Itachi zerknął mi w oczy, a potem westchnął. Skinął głową.
-Rozumiem.
-Możesz tu zostać, bracie – powiedziałem. – Tak długo, jak zechcesz. Drzwi naszego zamku są dla ciebie otwarte.
-Rozgość
się, lecz nie licz, że będziemy ci usługiwać – powiedział Naruto,
biorąc mnie na ręce, po czym wstał z krzesła. Przytuliłem się do niego,
machając stopami. Teraz to ja byłem przy nim tym mniejszym. – Wyjedź,
kiedy uznasz za stosowne, lecz nie nadużywaj naszej gościnności i czasu.
Nie zakłócaj nam spokoju. Póki nie odejdziemy, będziesz tu mile
widziany.
Naruto
skinął głową mojemu bratu, po czym wyniósł mnie z altany. Pomachałem
Itachiemu ponad ramieniem mojego ukochanego, a potem objąłem mocno jego
szyję.
Dziwnie się czuje '';-; Naruto jest taki, ehh nawet nie wiem jak to nazwać a Sasuke.. Ehh też nie mam pojęcia i za nic w świecie w tym opowiadanu, nie mogłam wyobrazić sobie wysokiego i trochę szerszego Naruto w pomarańczowej tunice przeplatanej szarfą XD tak chyba było w poprzednim rozdziale xD
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńno no cudownie, Naruto dorosł teraz to on jest tym potężniejszym, silniejszym o tak Sasuke zmienia się chodzi własnymi ścieżkami jak kot... ;)
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia