środa, 19 grudnia 2012

9. Ta jedyna szansa

Kakashi odetchnął głęboko, złożył ręce,przyłożył je do ust, po czym je opuścił i dopiero wtedy spojrzał na niego.
-Mam rozumieć, że przespałeś się z Naruto? – zapytał w końcu, a gdy Sasuke przytaknął, odetchnął głęboko. Zasłonił dłońmi twarz.
-Kakashi…
-Po prostu nie rozumiem, jak mogłeś go zaciągnąć do łóżka…
-Ja go nie zaciągnąłem! – wrzasnął Uchiha.– Ja… Kakashi, ja… Jezu, nie wiem, co się ze mną dzieje!
            Wstał i zaczął chodzić po pokoju, nie mając pojęcia, co ze sobą zrobić.
-Nie mam pojęcia, co mu odbiło! Wstał rano i zaczął wrzeszczeć, że chce do domu! Myślałem… myślałem… nie protestował, podobało mu się! A rano… powiedział, że potraktowałem go jak dziwkę… a ja, tamtej nocy, myślałem że serce wyskoczy mi z piersi i… nie wiem, Kakashi, nie wiem…
-Ale… co ty masz na myśli, Sasuke? Ty… daj spokój, chyba się w nim nie zakochałeś?
            Sasuke spojrzał na Kakashiego, a potem odwrócił wzrok, nic nie mówiąc. Kakashi odetchnął głębiej.
-O kurwa – sapnął.
            Sasuke pokręcił głową, przysiadł na skraju kanapy i pochylając głowę, przeczesał włosy palcami.
-Od trzech dni nie mam z nim kontaktu – wyszeptał. – Nie odbiera telefonu, nagrałem mu się chyba z milion razy. Nie otwiera mi drzwi, a jak przyszedłem do baru, to wyrzuciła mnie ochrona. Jeden z kumpli odprowadzał go do mieszkania… Nie wiem, jak się z nim skontaktować.
            Kakashi spojrzał na mnie, a potem wstał, biorąc do ręki swój płaszcz.
-Kakashi? – Sasuke spojrzał na niego, nic nie rozumiejąc. Hatake podniósł rękę, otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale zamknął je i machnąwszy ręką, zaczął iść ku drzwiom. – Kakashi!
            Sasuke zerwał się za nim.
-Wychodzisz już?
            Hatake obrócił się ku niemu i przez chwilę Sasuke myślał, że dostanie od niego w twarz,jednak ten tylko ponownie machnął ręką, kręcąc głową, a potem wyszedł,trzaskając drzwiami. Sasuke został sam, z uczuciem pustki, coraz bardziej rozrastającej się po jego klatce piersiowej.
-NO JASNE! – wrzasnął w końcu na cały głos,w stronę Bogu ducha winnych drzwi. – TAK! MACIE RACJĘ, ZOSTAWCIE MNIE! TAK, BO PRZECIEŻ JA NIKOGO NIE POTRZEBUJĘ!
            Złapał stojący na szafce wazon i cisnął nim o ścianę, a potem przewrócił samą szafkę,wydając z siebie coś na kształt ryku. Nagle cała złość z niego opadła i oparł się o ścianę, dysząc, a gdy łzy zebrały mu się w oczach, osunął się na podłogę. Od śmierci Itachiego miał tylko Kakashiego, mógł na niego liczyć, mógł mu się wygadać, chociaż jemu.
            A teraz został zupełnie sam, ponieważ nawet wcale tego nie chcąc, skrzywdził wszystkie bliskie mu osoby. Wszystkich tych, którzy mieli jakiekolwiek znaczenie. Rodzinie nie zdążył nigdy wytłumaczyć, jak bardzo ich kochał. Nie doceniał matki, zanim nie umarła, nigdy szczerze nie porozmawiał z ojcem, a potem ten zginął w wypadku i już nigdy nie było ku temu okazji, nie zdążył również zbliżyć się do brata i skończyło się tym, że znalazł jego martwe ciało. Nawet jego dziewczynę, tę, którą naprawdę kochał, odebrał mu los. Od tamtej pory był przekonany, że to wszystko przez niego. Dlatego właśnie nigdy nikogo już nie pokochał, bał się, że i tak tę osobę straci. Tyle że teraz nie mógł wytrzymać sam ze sobą, wiedząc, że na całym świecie nie ma już nikogo, komu by na nim zależało. Kakashi odszedł, a Naruto nie chce go znać. Znów został sam, ponieważ nikt nigdy nie przypuszczał, że on potrzebuje bliskich. Nikt nigdy nawet nie podejrzewał, że Uchiha Sasuke może mieć uczucia podobne do ludzkich.
            Zaklął, podnosząc się na nogi. Nie był typem człowieka, który użala się nad sobą. Ściągnął kurtkę z wieszaka, wciągnął ją na siebie i wyjął klucze z kieszeni. Nie będzie niszczył mebli, czy płakał, siedząc po kątach. Nie zostawi swojego przeznaczenia samemu sobie. Nie będzie już biernie siedział i patrzył, jak odchodzą wszyscy ci, którzy są mu bliscy. Myślał tylko o jednym: dotrzeć do Naruto i prosto z mostu powiedzieć mu, co czuje. Nie było innego wyjścia, Sasuke choć raz w życiu postanowił nie kłamać, nie owijać w bawełnę, tylko przełknąć dumę i być szczerym. Wiedział, że zakochał się w Naruto. Nie było sensu okłamywać chłopaka, nie było sensu głupio się tłumaczyć, pozwalać, by Naruto myślał, że Sasuke chciał go wykorzystać. Nie było wyjścia. Musiał to zrobić i przekonać się, czy i tak i tak by go stracił. Musi to powiedzieć, zanim będzie za późno, zanim coś się stanie.
            Dotarł na dół, wsiadł do samochodu i natychmiast ruszył. Był gotów dobijać się do drzwi Naruto nawet do jutra, byleby tylko osiągnąć cel. Pierwszy raz w życiu zależało mu na czymś tak bardzo, pierwszy raz zamiast rezygnacji czuł dziką determinację.
            Zatrzymał się na światłach, niecierpliwie bębniąc palcami o kierownicę. Była godzina dwudziesta, miasto zalane pomarańczowymi światłami, wokół, po chodnikach, kręcili się szczęśliwi ludzie. Czekał cierpliwie, w głowie układając słowa, które chciałby powiedzieć Naruto. Gdy światła zmieniły się na zielone, docisnął pedał gazu, a jego samochód wyskoczył do przodu niczym pantera.
            Usłyszał pisk opon i spojrzał w bok. Zobaczył czerwony samochód, zbliżający się do niego z zawrotną prędkością i wiedział, że ten nie zahamuje. Widział jego kierowcę, jakiegoś dzieciaka i siedzącą po stronie pasażera, przerażoną blondynkę. Kierowca czerwonego samochodu wjechał na czerwonym, najwidoczniej myśląc, że zdąży. Przez głowę Sasuke przebiegła myśl, że może się popisywał przed tą ślicznotką.
-Nie zdążyłem do Naruto – zdążył tylko powiedzieć, zanim czerwone auto uderzyło w jego samochód. Usłyszał niesamowicie głośny trzask, poczuł obezwładniający ból i cały świat zamienił się w ciemność.

            Sufit jest biały. To pierwsza rzecz, o jakiej pomyślał Sasuke po tym, jak uniósł obolałe powieki i spojrzał przed siebie. Była to również pierwsza rzecz, którą ujrzał. Patrzył na ten biały sufit, czując ból. Jego mózg był jakby otępiały, wiele miejsc na ciele mrowiło go i swędziało, straszliwie bolała go prawa noga i żebra po tej samej stronie, miał ochotę zacisnąć zęby, czując ten ból. Bardzo chciał, by ktoś ściągnął mu maskę tlenową z twarzy.
            W następnej chwili zarejestrował jakiś dźwięk, jednostajne, monotonne pikanie i dopiero po chwili zorientował się, że zlewa się ono z uderzeniami jego serca. Rozejrzał się po pomieszczeniu i odkrył, że znajduje się w szpitalu. Potwierdzał to sprzęt medyczny, szpitalne łóżko, na którym leżał, jego uniesiona do góry noga, cała w białym gipsie oraz igła od kroplówki, wbita w prawą, przy nadgarstku obandażowaną, rękę. Przekręcił głowę w bok i spojrzał na puste krzesło, stojące przy łóżku, a potem zamknął oczy i odwrócił spojrzenie.
            No tak, przecież nie miał zupełnie nikogo… Szkoda, że nie zginął, zaoszczędziłby sobie cierpienia.
            Leżał tak jakiś czas, czując, jak ból nasila się, a mrowienie ciała nie ustaje. Piekła go również twarz i obandażowane przedramiona. Kilka razy syknął z bólu, próbując się poruszyć. Gdy chciał już wołać, by ktoś do niego przyszedł, bo ból nasila się i staje nie do zniesienia, do sali weszła doskonale znana mu pani doktor.
            Tsunade zmieniła się nieco, odkąd ostatni raz ją widział. Miała trochę dłuższe włosy ,na twarzy jedną czy dwie nowe zmarszczki. Spojrzała na niego ze współczuciem i widząc, że się obudził, uśmiechnęła się.
-Wstałeś.
-Wody – wychrypiał w odpowiedzi. Skinęła głową, odłożyła na szafkę tackę, którą przyniosła i sięgnęła do szafki. Wyjęła wodę, zdjęła mu maskę z twarzy, uniosła mu głowę i pomogła mu napić się z butelki.
-Boli – szepnął, gdy znów ułożyła jego ociężałą głowę na poduszce.
-Wiem, właśnie przyszłam podać ci lek przeciwbólowy – wskazała tackę, na której leżała ampułka, strzykawka, gaza oraz jeszcze kilka rzeczy. Patrzył, jak wyciąga z opakowania nową igłę, jak potem nabiera do strzykawki płynu z ampułki, a później wstrzykuje mu. Trudno było mu myśleć, był otumaniony lekami.
-Tsunade – szepnął, a ona spojrzała na niego.
-Um?
-Jakie mam obrażenia? – tylko to jedno chciał wiedzieć. Czuł, że zaraz odleci.
-Miałeś szczęście – szepnęła, ujmując jego dłoń. – Samochód uderzył od strony pasażera. Masz złamaną nogę w dwóch miejscach, połamane żebra, a poza tym ogólne obrażenia i lekki wstrząs mózgu. Śpij, Sasuke.
-A tamci? Ci z czerwonego… samochodu…?
-Śpij – szepnęła ponownie, a on nie miał już sił pytać dalej. Jego powieki opadły i zasnął ponownie, patrząc, jak do pomieszczenia wchodzi niski lekarz ubrany na niebiesko i zaczyna rozmawiać z Tsunade. Chyba mu się wydawało, ale usłyszał własne imię.

            Gdy obudził się następnym razem już wiedział, że jest lepiej. Nie chodziło o ból, bo ten nadal istniał, ale był znacznie mniejszy. Chodziło bardziej o uczucie odrętwienia, które go opuściło. Nie czuł lewej nogi, albo raczej czuł, że nie może nią poruszać, kłuło go w boku, ale nic poza tym. Nie miał na twarzy maski tlenowej, nie był też podłączony do żadnej aparatury, bo nic nie „pikało” mu nad głową.
            Coś ciepłego trzymało jego rękę. Przekręcił głowę w bok i ujrzał blond czuprynę,ułożoną obok jego ręki i palce o ciemnej karnacji, zaciśnięte na jego dłoni. Naruto spał, siedząc na wcześniej pustym krześle, z głową ułożoną na łóżku Sasuke. Na szafce obok stał wazon, a w nim skromny bukiecik kwiatów, siatka pomarańczy, coś w plastykowym pudełku oraz butelka wody mineralnej. Widząc ją, Sasuke uświadomił sobie, jak bardzo chce mu się pić.
-Naruto – powiedział dość głośno, lecz zachrypniętym głosem. Odchrząknął i nieco podciągnął się na poduszce, wyjmując dłoń z uścisku chłopaka. – Naruto, obudź się.
            Blondyn poderwał raptownie głowę i spojrzał na niego. Chwilę patrzyli sobie w oczy, gdy nagle te niebieskie zaczęły zachodzić łzami.
-Na…
-Sasuke! – wykrzyknął blondyn i z impetem rzucił mu się na szyję, aż Sasuke sapnął. Skołowany Uchiha objął go ręką, która mniej bolała i ostrożnie pogłaskał po włosach.
-Już dobrze – powiedział, choć nie był pewien, czy Naruto aby nie uszkodził mu połamanych żeber swoim nagłym atakiem.– Puść mnie, to boli…
            Naruto natychmiast się od niego oderwał i cofnął, ocierając oczu.
-Prze-przepraszam! – wychrypiał nabrzmiałym głosem. – Tak się martwiłem!
-Naruto, co ty tutaj robisz? – spytał, nic nie rozumiejąc. Blondyn zarumienił się gwałtownie.
-Ja… ja… - zaczął się jąkać, a potem westchnął i pociągnął nosem. – Przepraszam, nie powinienem był przychodzić, ja…
-Nie – Sasuke złapał go za rękę, gdy ten chciał wstać z krzesła i najwyraźniej sobie pójść. – Źle dobrałem słowa. Nie spodziewałem się ciebie, myślałem, że mnie nienawidzisz.
            Blondyn zerknął na niego z obawą, a potem odwrócił spojrzenie.
-Nie, nie nienawidzę cię – szepnął z wahaniem. Sasuke uśmiechnął się pod nosem i ścisnął jego palce.
-Cieszę się – wyszeptał. – Pomożesz mi napić się wody?
-O-oczywiście! – zawołał blondyn, po czum sięgnął po butelkę.
            Naruto pomógł mu ostrożnie się unieść i napić chłodnej wody. Ugasiwszy pragnienie, Sasuke znów się położył i przyjrzał blondynowi.
-Skąd się dowiedziałeś, że miałem wypadek? –zapytał.
-Kakashi mi powiedział – odrzekł Naruto, skubiąc skraj poduszki Sasuke. – Był tu, kiedy spałeś. Później musiał jechać do firmy.
-Mówiono ci, jak długo muszę tu być? – spytał, a Naruto pokręcił głową.
-Nie jestem z rodziny, więc nie – rzekł, a Sasuke pokiwał głową. Tego się spodziewał. W tym samym momencie do sali weszła ubrana w biały kitel Tsunade.
-No proszę – odezwała się, a oni obaj zwrócili ku niej wzrok. – Dzień dobry, Sasuke. Jak się czujesz?
-Noga mnie swędzi pod gipsem – poskarżył się, a pani doktor zachichotała. Tak naprawdę, to czuł się jak wyprana na tarze ścierka, głowę miał ciężką i piekły go powieki. – Długo będę musiał tu leżeć? – zapytał. Lekarka zbliżyła się.
-Kilka dni na obserwacji – odpowiedziała, sprawdzając coś przy kroplówce. – Żebra nie są mocno uszkodzone, za to noga – pokręciła głową. – Bite dwa miesiące w gipsie, a potem kilka tygodni rehabilitacji.
-Świetnie – warknął. – Kurwa mać!
-Sasuke! – upomniał go blondyn, spoglądając z przyganą. Uchiha westchnął.
-Spokojnie, Tsunade i tak mnie zna od najgorszej strony – rzekł, ściskając nieco mocniej palce blondyna.
-Czyli jako wrednego palanta? Może choć raz postarałbyś się być milszy, a ludzi postrzegaliby cię nieco lepiej!
-Będziesz mi teraz prawił morały? – zapytał rozbawiony Sasuke. – Jestem w tej chwili poszkodowany…!
-Może gdybyś był milszy, ludzie by inaczej myśleli! – wybuchł Naruto, ku zdumieniu Sasuke, wściekły jak nigdy. – Ja bym inaczej myślał! Nie musiałbyś do mnie jechać i… i…
            Naruto urwał i odwrócił głowę, by ukryć przed nim łzy, a zdumiony Sasuke wpatrywał się w niego, zupełnie zdezorientowany. Czy Naruto czuł się… winny? Zerknął na Tsunade, ale ta uniosła ręce, jakby groził jej bronią, po czym wycofała się z sali. Został z Naruto sam.
-Naruto…
-Odwal się! – warknął chłopak, nadal na niego nie patrząc. Na szczęście Sasuke wciąż trzymał jego dłoń, więc przyciągnął go do siebie i zmusił, by przysiadł na jego łóżku. Złapał go obandażowaną ręką za brodę i przekręcił ku sobie jego głowę.
-Heeej, Naruto – powiedział, zaglądając mu w oczy. – Nic mi nie jest, młotku. Nie rycz.
-Nie rycz! – zakpił Naruto. – Cały czas jesteś oschły i podły! – wyrzucił z siebie blondyn. – Nie wiedziałem, co mam o tym wszystkim myśleć, a potem w barze zjawił się Kakashi i powiedział, że miałeś wypadek niedaleko mojej kamienicy! A gdzie mógłbyś jechać, będąc na tamtym skrzyżowani, jak nie do mnie! A-a potem Kakashi powiedział, że… że z nim rozmawiałeś i po wiedziałeś mu, że… że ja ci się… że…
-Kocham cię – szepnął Sasuke, a blondyn spojrzał na niego, już zupełnie zapłakany.
-Ty dupku! – opieprzył go. – Jak cię zobaczyłem, myślałem, że umrę! Czy ty wiesz, jak wyglądała twoja twarz?! Cały byłeś opuchnięty, miałeś obandażowaną głowę, nogę w gipsie…! Baranie!
            Sasuke zaśmiał się, a potem złapał blondyna za tył głowy i przyciągnął do siebie,łącząc ich usta w pocałunku. W pierwszej sekundzie Naruto zamarł, zdziwiony, jednak po chwili objął jego szyję i z pełnym zaangażowaniem oddał pocałunek.

-To wcale nie jest śmieszne – warknął Sasuke do chichoczącego wciąż Naruto, a ten ułożył głowę na jego zdrowym kolanie i trząsł się, starając opanować śmiech. Uchiha westchnął. – Naruto, do cholery, no!
-No bo… no bo twoja mina… - zaczął się jąkać Naruto, a Sasuke uniósł brwi i zerknął na Kakashiego. Ten stał tyłem do nich i śmiał się, opierając łokciem o ścianę.
-No jasne, śmiejcie się z kaleki! – wydarł się ,całkowicie wyprowadzony z równowagi. – Takie śmieszne, że nie mogę założyć spodni?!
            Obaj ryknęli jeszcze większym śmiechem i już zupełnie nie mógł się z nimi dogadać.
            Był poniedziałek, dzień, w którym po prawie dwóch tygodniach leżenia w szpitalu w końcu go wypisali. Naruto właśnie wciągał na niego dresowe spodnie z rozciętą nieco nogawką, ponieważ nic innego nie chciało wejść na jego gips. Kakashi, który przywiózł chłopaka, zaproponował kilt, a gdy Sasuke spojrzał na nich z niedowierzaniem, nie będąc pewnym, czy Kakashi żartuje, czy nie, obaj zaczęli się śmiać i już nie przestali. Warknął poirytowany.
-Skupcie się, do cholery! – ofuknął ich. Naruto uniósł głowę i wciąż parskając urywanym śmiechem, wciągnął mu spodnie do końca, a potem zdjął z niego szpitalną piżamę i podał mu jego koszulę. Sasuke włożył ją na siebie i pozapinał guziki, a potem naciągnął kurtkę.
-Może krawat? – zapytał uprzejmie Kakashi, a Naruto znów zachichotał i szybko ukrył przed Sasuke twarz.
-Tak, Kakashi, do dresu – powiedział Sasuke zgryźliwie. – W ogóle, zejdźcie ze mnie i znajdźcie sobie inną ofiarę!
            Prychnął, ostentacyjnie wykręcając głowę, a oni obaj znów się zaśmiali. Sasuke trochę denerwowała nić porozumienia, jaka się między nimi zawiązała przez ostatnie dwa tygodnie, jednak nie odzywał się na ten temat. Naruto najwyraźniej polubił Kakashiego, Uchiha był pewien, że rozmawiali również o tym, co Kakashi do niego czuł, wolał jednak o nic nie pytać. W każdym razie zachowywali się teraz jak dwaj najlepsi kumple, dowcipkując i wspólnie mu dokuczając. Kakashi przywoził Naruto do szpitala, gdy ten przyjeżdżał do Sasuke z obiadem lub różnymi rzeczami z jego mieszkania, o które Sasuke prosił. Sasuke dał Uzumakiemu klucze do apartamentu i nakazał mu podlewać kwiaty, a później ponownie zaproponował, by razem zamieszkali, w końcu ktoś, przynajmniej na początku, musi się nim zająć, zanim nauczy się poruszać z tym przeklętym gipsem. Naruto zgodził się i dziś, zanim przyjechał, wraz z Kakashim przewieźli jego rzeczy do apartamentu Sasuke.
-Chyba trzeba cię przenieść na wózek, Sasu– mruknął Kakashi, a Sasuke spiorunował go wzrokiem za znienawidzone zdrobnienie.
-Im szybciej stąd wyjdziemy, tym lepiej – powiedział Naruto. – Nawet jak jestem zdrowy, to gdy jestem w szpitalu, czuję się chory.
            Obaj podeszli do Sasuke, pomogli mu się unieść i przesadzili go na zakupiony wózek. Sasuke, przez uszkodzone żebra, nie mógł póki co, opierać się na kulach. Kakashi spakował resztę jego rzeczy do torby, Naruto złapał rączki wózka i wspólnie opuścili salę, udając się do windy.
            Świeże powietrze podziałało na Sasuke kojąco. Prawie dwa tygodnie leżenia w jednej sali dawało się we znaki, więc teraz nabierał do płuc tyle powietrza, ile tylko się dało.
-Jak dobrze wyjść z tej klatki! – powiedział, gdy Naruto pokierował jego wózkiem w stronę samochodu Kakashiego.
-Nom – poparł go blondyn. – Ale teraz zastanawiam się, jak cię upchamy w samochodzie?
-Sasuke jedzie w bagażniku – rzekł natychmiast Kakashi, a Naruto spojrzał na niego z uśmiechem.
-Właśnie o tym myślałem! – zawołał i znów obaj wybuchli śmiechem. Uchiha oparł się o podłokietnik i westchnął.
-Zaproście mnie na swoje wesele – mruknął zgryźliwie, a oni dwaj z uśmiechem na ustach uszczypali go w policzki.
-Sasu jest zazdrosny! – ucieszyli się jednocześnie.
            Koniec końców nie upchnęli go w bagażniku, tylko n tylnych siedzeniach. Kakashi usiadł za kierownicą, Naruto po stronie pasażera i wieźli go, skrajnie niezadowolonego, wesoło dowcipkując, przeważnie na jego temat.
            Gdy dotarli do mieszkania Sasuke, Kakashi pomógł mu z powrotem usiąść na wózku, podał mu jego torbę i żegnając się z nim uściskiem dłoni, a z Naruto buziakiem w policzek ze strony blondyna, odjechał. Naruto popchnął wózek Sasuke w stronę wejścia do apartamentowca.
-Ty i Kakashi świetnie się dogadujecie – rzekł Sasuke, nie kryjąc zazdrości, gdy przeszli już przez drzwi wejściowe i przywitali się z portierem, który życzył Sasuke powrotu do zdrowia. Naruto zaśmiał się, dopchał go do windy i nacisnął guzik.
-No, jak go poznałem, to dziwnym trafem okazało się, że jest fajny – rzekł wesoło, a Sasuke skrzywił się.
-Tylko się nie zakochaj – zakpił, ale Naruto znów tylko się zaśmiał, co jeszcze bardziej wkurzyło Uchihę. Drzwi windy rozsunęły się, a oni wsiedli.
-Jesteś zazdrosny? – zapytał blondyn przekornie, gdy winda ruszyła w górę. Od tamtego pocałunku w szpitalu bili oficjalną parą, w każdym razie Sasuke poinformował o tym Kakashiego i miał nadzieję, że ten zapomni o Naruto i znajdzie sobie inny obiekt westchnień. Zwłaszcza że w firmie przyjął się nowy pracownik, jakiś tam Umino, o którym Kakashi wspomniał raz czy dwa i nawet napomknął, że chyba zaprosi go na sake i wybada sytuację. W każdym razie Sasuke trzymał kciuki, mając nadzieję, że tamten będzie zainteresowany.
-Oczywiście, że jestem – odparł niezadowolony Sasuke. – Wkurzacie mnie.
            Naruto pogłaskał go po głowie i wtedy winda zatrzymała się, a oni wysiedli.
            Mieszkanie Sasuke było posprzątane, co zdziwiło Uchihę. Nie podejrzewał, że Naruto to zrobi, w końcu między szpitalem a pracą zostawało mu niewiele czasu, w  dodatku jeszcze gotował dla Sasuke i przywoził mu obiady. Uchiha jednak o nic nie zapytał, tylko pozwolił Uzumakiemu odwiesić jego kurtkę, zawieźć go do swojej sypialni i pomóc mu przenieść się na łóżko.
-Dzięki – mruknął, gdy siedział już wygodnie, a Naruto poprawiał mu poduszkę. Uzumaki uśmiechnął się do niego.
-Zaraz zrobię ci coś jeść, musisz być głodny – rzekł i chciał odejść, ale Sasuke złapał go za rękę, gwałtownie do siebie przyciągnął, a gdy Naruto padł mu w ramiona, ujął jego twarz i pocałował.
            Naruto nie był niechętny, wręcz przeciwnie. Usadowił się tak, by nie mieć styczności z gipsem Sasuke i zaczął go całować tak namiętnie, że w głowie Sasuke momentalnie zrobił się pusto. Albo inaczej – będąc tak całowanym, głowę wypełniło mu tylko jedno.
-Twój gips – sapnął Naruto, gdy oderwali się od siebie, by nabrać powietrza.
-Nie będzie problemem – odszepnął Uchiha, popychając go na bok, po czym ostrożnie się nad nim pochylił i znów połączył ich usta. Czuł dłonie Naruto, które rozpięły mu koszulę, a potem zaczęły krążyć po jego torsie. – Jakoś sobie poradzimy.
            Naruto parsknął śmiechem, gdy Sasuke przejechał mu nosem po szyi.
-Wiesz – odezwał się Sasuke, unosząc się lekko i spoglądając Naruto w oczy. – W tamtej sekundzie, zanim we mnie uderzyli, bałem się – wyznał. Naruto przyglądał mu się chwilę, a potem uniósł rękę i dotknął jego policzka.
-Każdy by się bał – odszepnął. Sasuke pokręcił głową.
-Bałem się, że nie zdążę. Że nie zdążę ci powiedzieć tej najważniejszej rzeczy. Nigdy nie miałem okazji wyznać moim bliskim, co naprawdę czuję, a potem oni mnie opuścili. Jechałem do ciebie, by nie zmarnować swojej szansy i gdy ujrzałem tamten samochód myślałem tylko o tym, że znów zmarnowałem wcześniejsze okazje. Najbardziej bałem się tego, że odejdę, a ty nie będziesz wiedział.
            Naruto uśmiechnął się do niego, przesuwają palcami po jego włosach.
-Ale tak się nie stało. Teraz pamiętaj o tym, by zawsze od razu mówić mi, co czujesz, inaczej nie będę tego wiedział. Zawsze mi wszystko mów, dobrze. No, przynajmniej póki ci się nie znudzę – zażartował, a Sasuke, śmiejąc się, ujął jedną rękę jego dłoń i pocałował jego palce.
-To się nigdy nie stanie – szepnął. – Kocham cię.


KONIEC

17 komentarzy:

  1. Faaaajne :D Co prawda mam doła bo jeśli wszystkie moje wcześniejsze komentarze się pokasowały zanim je przeczytałaś to wiedz że jak się od nowa produkować nie będę
    Co do tego konkretnego opo... pod koniec jakoś umknęła ta tragedia sytuacji Naru a to ona przecież była motorem więc nie powinna tak po prostu zniknąć. Ale poza tym... approved :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Raaany, jak mogłaś zrobić z Naruto takiego płaczącego uke? Kompletnie nie wyobrażam go sobie jako szlochającego chłopczyka o urodzie aniołka. Usteczka? Słodka minka? Toż to facet, nie dzieciątko. Jak czytam takie opisy, to mam wrażenie, że drugi bohater musi być pedofilem. XD
    I znowu - mimo powyższych zarzutów - dotrwałam do końca, choć ominęłam sceny seksu, jako że w nich nie gustuję. Podobała mi się historia Sasuke.

    mawako

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to dlatego, że są tacy, co takiego Naruto lubią, a są tacy, co nie lubią i w tym cała rzecz xD

      Usuń
  3. Wiem, że to stary post ale muszę to powiedzieć...

    <3 ♥ *q* *Q* - no po prostu wspaniałe :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne, seks był wspaniały... Ty to potrafisz przyspieszyć bicie serca!
    Poza seksem, który był jak wspomniałam wcześniej niesamowicie opisany, to genialna fabuła, wszystko grało, arcydzieło.

    Bi

    OdpowiedzUsuń
  5. No, no! Fajnie wyszło, ale czy Sasuke lub Naruto powiedzieli kiedykolwiek drugiemu o swojej przeszłości? Właściwie to tylko my wiemy wszystko za co jestem wdzięczna, bo jak by narratorem był Naruto to zapewne teraz klęłabym na niego. Dlaczego jednak związałeś się z Sasuke?! - myślałabym. Tak samo zresztą byłoby w przypadku Sasuke. Hmm... Ale tak to fanie ci to wyszło. Końcówki właściwie się domyśliłam. Wiedziałam, że będzie wypadek i skrycie liczyłam że Sasuke umrze a Naruto do końca będzie się katował wyrzutami sumienia :)

    Pozdrawiam i życzę dużo weny :D

    * Wandal :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Te happy endy mi się nudzą powoli, ale samo opowiadanie świetne ^.^

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudne opowiadanie *w*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaiste ^^ szkoda że już koniec :( ale niestety wszystko kiedyś się kończy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Narutek był uroczy! :D świetne opowiadanie jak wszystkie na tym blogu ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Jedno z najlepszych opowiadań na tym blogu *.*

    OdpowiedzUsuń
  11. Ta końcówka jakoś mi nie pasuje... Ja wiem, zabiła całe opowiadanie. Naruto był uroczy, ale na koniec stał się taką pizdeczką, takim typowym wyciągniętym prosto z gejowskich komiksów uke, że jprd. Opowiadanie jak jest dobre, tak to tutaj go niszczy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszystko mi się podobało, nawet ten zwyczajny, oklepany happy end!

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudowne opo <333
    Jedno z najlepszych :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam to opowiadanie. Uważam, że końcówka dobrze wyważona, jakby się źle skończyło byłoby za dużo dramy i wcale nie byłoby bardziej realistycznie. W życiu też są happy endy, Naruto tutaj mi się podoba jego zyciowe rozterki, poziom paniki jak Sasuke go zaatakował, wszystko to tłumaczy i odzwierdziedla jego zachowanie. Ja byłam w podobnej sytusytuacji, większość osób myśli ja nie zachowałbym się tak, ale inaczej, niestety jakby przyszło do tego rzeczywistość by Wam to przykro zweryfikowała, zaplanować dobrych i spontanicznych posunięć się nie da. Też nie jest tak, że jak kogoś się skrzywdzić to od razu nikt nam nie powinien wybaczyć. Wszystko zależy i podoba mi się, że nie jest u Ciebie to pokazane czarno-biało. Lubię wracać do Twoich opowiadań są wyjątkowe. Pozdrawiam serdecznie ^Milo

    OdpowiedzUsuń
  15. Hejka,
    fantastyczne zakonczenie tej historii, Sasuke w końcu wyznał swoje uczucia Naruto i są teraz razem, trochę żal mi Kakashiego, bo to on pierwszy zwrócił uwagę na Naruto, ach ta przyjaźń i wspólne dokuczanie Sasu cudownie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  16. Jest! Żyje! XD bo jednym z Twoich opowiadań nie byłam pewna zakończenia a cóż człowiek na różnych etapach życia potrzebuje różnych zakończeń ja obecnie doceniam happy endy :)
    Dziękuję za Twoją pracę kolejne dobre opowiadanie jedyne co jak zwykle podkreślam ale to ja chyba wszystkim pisze że za dużo pośpiechu xd ah jeszcze kilka rozdziałów ale rozwinięcie na spokojnie pewnych wątków wolniejszy rozwój uczuć to jest to uwielbiam dlatego chyba narazie jestem największą fanką opowiadania gdzie Naru jest na wózku tak tempo było w punkt!
    Pozdrawiam
    Averal24

    OdpowiedzUsuń