środa, 19 grudnia 2012

Akwarele 1

tsaa, pomyślałam, że notka z okazji Mikołajek to nie taka głupia sprawa. niestety, "Akwarele" nie są świątecznym, zimowym tekstem, mam jednak nadzieję, że Wam się spodobają. mam w głowie pomysł na świątecznego one-shota, ale nie wiem, jak będzie z napisaniem go, gdyż, hn... jakby to ująć? pisanie zajmuje mi szmat czasu i nie wiem, czy do świąt sklecę cały tekst xD
dobra, co do tego opowiadanka. miał być one-shot, przedłużył się trochę. spoczywał u mnie na dysku chyba z pół roku, jeśli się nie mylę, nie mając zakończenia. ostatnimi dniami zmobilizowałam się, dopisałam mu zakończenie i jest, macie mikołajkową niespodziankę xD
proszę komentować tylko pod ostatnim rozdziałem xD
zapraszam do czytania:


Akwarele są obrazami malowanymi rozcieńczonymi w wodzie farbami. Dzięki temu, patrząc na obraz namalowany tą techniką, ma się wrażenie zwiewności i ulotności. Podobnie jest z wierszami impresjonistów. I z niektórymi ludźmi.

Sasuke Uchiha szedł za dyrektorem prestiżowego liceum imienia Hashiramy Senju, Sarutobim Hiruzenem, obserwując, jak starszy pan kontempluje każdą mijaną gazetkę szkolną. W końcu Sarutobi zatrzymał się i obrócił ku niemu.
-To tu – rzekł, uśmiechając się dobrodusznie. Sasuke spojrzał na drzwi sali lekcyjnej, zza których dochodziły wrzaski i zawodzenia, krzyki i płacze, jęki i śmiechy uczniów. Westchnął, poprawił okulary i pewniej ścisnął dziennik, który trzymał w dłoni.
-Dziękuję, dyrektorze Sarutobi – rzekł i obrócił się ku drzwiom, jednak w tym momencie starszy pan złapał go za łokieć. Sasuke spojrzał na niego zdziwiony, a ten cofnął rękę.
-Przepraszam, panie Uchiha – szepnął, przysuwając się do niego. – Zapomniałem panu o czymś wspomnieć… - Sasuke uniósł brwi, a Sarutobi odchrząknął. – Widzi pan, w tej klasie jest pewien chłopiec… nazywał się Uzumaki… jakby to ująć…
-Spokojnie – odparł Sasuke, uśmiechając się dość groźnie. – Potrafię sobie radzić z trudną młodzieżą.
-Och, nie, nie… - szepnął natarczywie staruszek, rozglądając się po pustym korytarzu. Ponownie przybliżył się do Sasuke, patrząc mu w oczy. – Pan Uzumaki, broń Boże, nie podpada podkategorię trudnej młodzieży! On… bardzo zdolny z niego chłopiec, tylko… czasem język ma niewyparz… znaczy, chłopiec mówi co myśli i nerwowy czasem bywa. Gdyby pan mógł przymknąć oko na niektóre rzeczy…
            Sasuke uniósł wysoko brwi, przypatrując się dyrektorowi. Czy właśnie był nakłaniany, by zacząć faworyzować jednego z uczniów, czy coś miał nie tak ze słuchem? Wiedział, że wiele dzieciaków uczy się w tej prestiżowej szkole dzięki koneksjom, ale nigdy w życiu by nie przypuszczał, że sam dyrektor będzie go skłaniał do tolerowania wybryków jakiegoś dzieciaka przez tak trywialną rzecz!
-Rozumiem – powiedział, zmieniając zdanie o dyrektorze o całe sto osiemdziesiąt stopni. – Dobrze, postaram się.
-Dziękuję – odparł dyrektor z ulgą, skinął mu głową i odszedł. Sasuke patrzył za nim chwilę, a potem potrząsnął głową i ujął klamkę. Odetchnął głęboko, po czym otworzył drzwi.
-Cisza! – warknął głośno, zatrzaskując je z hukiem, a dwadzieścia dwie osoby, obecne w klasie, zamknęły jadaczki i spojrzały na niego ze zdumieniem. Sasuke odchrząknął, by otępiała klasa skupiła na nim uwagę. – Na miejsca i milczeć.
            Wszyscy rzucili się do swoich krzeseł i już po chwili siedzieli w pojedynczych ławkach. Sasuke obrzucił spojrzeniem siedzące prosto dzieciaki, poubierane w jednakowe mundurki. Siedemnaście lat, druga klasa prestiżowego liceum. Dzieciaki mądre i zdolne, a jednocześnie rozpieszczone przez opływających w forsę rodziców, lub wręcz przeciwnie, posiadające wszystko, prócz właśnie prawdziwych rodziców. Kiedyś uczył się w takiej szkole.
              Podszedł do biurka i położył na nim dziennik.
-Nazywam się Uchiha Sasuke-sensei i od dziś będę miał z wami zajęcia z literatury oraz godzinę wychowawczą w zastępstwie sensei Mizukiego – przedstawił się. – Przejdźmy do sprawdzania listy.
              Wziął do ręki dziennik i uchylił zakładkę z nazwiskami.
-Będę odczytywał wasze nazwiska, a wyczytana osoba wstanie i powie coś o sobie. Wy się znacie,ale ja was nie znam, dlatego proszę skupić się na informacjach, które mogą mnie interesować, najlepiej na swoich ocenach z ubiegłego semestru. Aburame!
-Obecny! –odparł jeden z uczniów, wstając.
              Sasuke słuchał każdego z nich uważnie, obserwując klasę. Zastanawiał się, który z nich jest tym pyskatym Uzumakim i dlaczego sam dyrektor chciał, by Sasuke „przymykał na niego oko”? Gdy dotarł do interesującego go nazwiska, odczytał je odrobinę głośniej. Już wiedział, że ten jeden uczeń wcale nie będzie miał u niego lekko.
-Obecny – odparł chłopak z tylnej ławki, wstając. Sasuke podniósł głowę znad dziennika i spojrzał na chłopca.
              Przeżył niewielki szok, gdy zamiast rosłego chłopaka o gębie recydywisty zobaczył średniego wzrostu blondynka o uderzająco niebieskich oczach i delikatnej buźce. Chłopak był zupełnym przeciwieństwem imaginacji Uchihy; był wysportowany, o inteligentnym spojrzeniu prymusa, wyróżniał się spośród reszty dzieciaków zarówno idealnie wyprostowaną postawą jak i nienagannym ubiorem oraz starannie ułożoną fryzurą. Na szyi miał wisiorek z koralikami, Sasuke dostrzegł drogi zegarek na nadgarstku i równie drogie trampki na stopach. Przez chwilę zastanawiał się, którym z przypadków jest ten dzieciak – pierwszym czy drugim?
-Nazywam się Uzumaki Naruto, przez wszystkie ubiegłe semestry miałem z literatury same piątki. Lubię grać w tenisa, biegać i jeść lody waniliowe, interesuję się muzyką i sportem…
-Jesteś w którejś z drużyn szkolnych? – spytał Sasuke odruchowo.
-Nie – odparł chłopak.
-Dlaczego? – Uzumaki przekręcił głowę w bok.
-A dlaczego tylko mnie pan wypytuje?
-Odpowiedz napytanie – powiedział Sasuke chłodno. Chłopak wzruszył ramionami, patrząc w przestrzeń.
-Nie mam czasu.
-Na sport, który tak lubisz?
-Na sport w szkole – odrzekł blondyn, patrząc Sasuke w oczy. – Mam co robić po zajęciach, proszę się o mnie nie martwić – powiedział, patrząc wyzywająco.
-Siadaj – warknął Sasuke, a chłopak posłusznie usiadł na swoim miejscu, spojrzenie wlepiając gdzieś w bok. Sasuke z zadowoleniem odnotował, że ta mała scena nie wzbudziła sensacji w klasie i nie rozległy się żadne szepty. Ucieszył się, że po raz pierwszy w życiu ma do czynienia ze zdyscyplinowaną, poprawie zachowującą się klasą. Nikt nawet nie obejrzał się na Uzumakiego.
              Sasuke dokończył sprawdzanie listy, a potem zabrał się za prowadzenie zajęć. Wypytał uczniów o to, co mieli do tej pory, a gdy już to ustalił, rozpoczął lekcję od wstępnego wykładu na temat epoki, którą właśnie zaczynali, każąc uczniom, by robili staranne notatki. Parę razy zapytał o coś Uzumakiego, chcąc się przekonać, czy rzeczywiście dzieciak był tak mądry, jakim go wszyscy mianowali i ku jego zdumieniu okazało się to prawdą. Naruto odpowiedział na każde zadane pytanie, patrząc mu prosto w oczy. W końcu Sasuke odpuścił, już wiedząc, że młody zbuntowany ma jednak trochę oleju w głowie. Zamiast tego, na koniec lekcji kazał mu przeczytać na głos temat z podręcznika, a potem jeszcze zadał im wypracowanie na jutro.
              Kiedy zadzwonił dzwonek, cała klasa jednocześnie odetchnęła z ulgą, co nie umknęło uwadze Sasuke, nie skomentował jednak ich zachowania. Kiedy cała klasa opuściła salę, blondwłosy Naruto podszedł do jego biurka.
-Klasa ma o wiele więcej uczniów, niż tylko mnie – powiedział. Sasuke spojrzał na niego i uśmiechnął się trochę wrednie. Nie lubił takich zapatrzonych w siebie, zarozumiałych smarkaczy. To, że Naruto miał plecy w postaci samego dyrektora, nic dla Uchihy nie znaczyło.
-Doprawdy? Nie zauważyłem – odparł Sasuke, opierając brodę na złączonych dłoniach. Naruto przyjrzał mu się uważniej.
-Nie ważne – mruknął w końcu i wyszedł szybko.
              Sasuke, korzystając z chwili czasu przejrzał dziennik, by zobaczyć oceny Uzumakiego z innych przedmiotów. Przez chwilę zastanawiał się, czy dzieciak rzeczywiście jest tak zdolny, że ze wszystkiego ma piątki, czy może oceny zawdzięcza układom? W końcu stwierdził jednak, iż to nie jego sprawa, zamknął dziennik i poszedł odnieść go do pokoju nauczycielskiego.
              Następne zajęcia już w żaden sposób nie były atrakcyjne, Sasuke poznał resztę klas, które miał uczyć oraz całą kadrę pedagogiczną. Od razu przypadł mu do gustu jeden z nauczycieli, historyk, nieco ekscentryczny, wysoki mężczyzna, zasłaniający twarz maseczką antybakteryjną, ale o podobnym sposobie bycia i poczuciu humoru. Po zajęciach razem wychodzili ze szkoły, rozmawiając i dowcipkując.

              Następnego dnia zajęcia z klasą Uzumakiego odbyły się w normalny sposób, choć Sasuke kazał Uzumakiemu odczytać pracę domową na głos. Rozczarował się tylko, ponieważ blondyn napisał naprawdę dobre wypracowanie i Sasuke, który był człowiekiem zasadniczym, zmuszony był postawić mu najwyższą ocenę, po uprzednim sprawdzeniu, czy w wypracowaniu niema błędów. Nie było.
              Po zajęciach wrócił do mieszkania i zjadł obiad, a później przebrał się i wyszedł. Zanim przeprowadził się do Konohy mieszkał w Sunie i regularnie uczęszczał na siłownię, więc i tu się zapisał. Od zawsze dbał o siebie, w dodatku wysiłek fizyczny go odprężał. Codziennie rano biegał, wykonywał także rozmaite ćwiczenia. Od szkoły średniej uwielbiał sport i nie wyobrażał sobie dnia bez wysiłku fizycznego, przywykł do swojej rutyny. Narzucił na siebie sztywne zasady, których nigdy nie luzował. Gdyby nie jego dyscyplina, prawdopodobnie by zwariował. Jego życie nigdy nie układało się najlepiej, dzielił je sobie na dwa etapy – ten z rodzicami, i ten bez nich. Ten drugi dał mu wyjątkowo w kość.
              Dotarł na miejsce i niedługo później biegł już na bieżni, pod okiem czujnego instruktora. Chyba to właśnie bieganie lubił najbardziej, a w drugiej kolejności ćwiczenia na mięśnie brzucha.
              Jakieś pół godziny później w sali pojawił się ktoś nowy, a właściwie nie tylko jedna osoba, a aż trzy, choć do tej pory prócz Sasuke były tu jeszcze tylko dwie kobiety.
              Uzumaki Naruto wkroczył do sali w towarzystwie dwóch ochroniarzy, ubranych w czarne garnitury, z ciemnymi okularami na krzywych, pewnie wielokrotnie łamanych nosach. Trochę zdumiało to Sasuke, który właśnie wykonywał brzuszki. Blondyn rozejrzał się, a gdy ich oczy się spotkały, nie dał po sobie poznać, że go zna. Podobnie jak Uchiha, tak i on rozpoczął od bieżni. Ochroniarze ustawili się po obu jego stronach i znieruchomieli, gdy blondyn naciągnął na uszy słuchawki i zaczął biec.
              W tym momencie do Sasuke podszedł instruktor.
-Nie znoszę tego bachora – szepnął, udając, że koryguje pozycję Sasuke. – Dlaczego musiał wybrać akurat moją siłownię?
              Sasuke, nie mając pojęcia o czym mężczyzna do niego mówi, zerknął na plecy Uzumakiego.
-I ci ochroniarze… - szepnął, chcą pociągnąć instruktora za język, aby dowiedzieć się, co mężczyzna ma na myśli. Niby dlaczego miałby „nie znosić” Naruto? Może i chłopak był nieco zarozumiały i zbyt pewny siebie, ale przecież był klientem tej siłowni i płacił za możliwość ćwiczenia w niej. Czym zawinił instruktorowi?
-Tak – przytaknął mężczyzna, kątem oka obserwując biegnącego Naruto. – Są z nim zawsze, smarkacz płoszy mi klientów trzy razy w tygodniu. Zawsze, gdy tu wchodzi, mam gęsią skórkę.
              Sasuke spojrzał na niego ze zdumieniem, lecz ten na niego nie patrzył, więc na szczęście nie zobaczył miny Uchihy.
-Jestem pewien – kontynuował mężczyzna – że w tym ich zamku mógłby mieć z pięć takich siłowni, a upiera się przy mojej. Pieprzony książę traktuje ją jak własność, a mnie rzygać się chce na jego widok… No, jeszcze dwadzieścia powtórzeń, panie Uchiha.
              Poklepał go po ramieniu i odszedł, by pomóc innej osobie, a Sasuke przez chwilę trwał w szoku, zanim powrócił do ćwiczeń. Wiedział, że rodzice chłopaka muszą być wpływowymi i bogatymi ludźmi, skoro chłopak uczył się w ich szkole, więc ochroniarze u jego boku nawet Sasuke nie zdziwili. To, że właściciel siłowni nazwał blondyna „księciem” i tego typu wyrażenia też Sasuke nie dziwiły. Zastanawiało go zaś to obrzydzenie, którym chłopak był darzony. Dlaczego instruktor z byle siłowni mówił o Naruto z takim wstrętem? Czym podpadł mu niewinny licealista?
              Sasuke zastanawiał się nad tym do samego końca swojego pobytu w siłowni i długo po tym, jak wyszedł. Nic z tego nie rozumiał.
             
              W środę Naruto nie pojawił się w szkole, podobnie jak i w czwartek. Z tego powodu Sasuke, nie uprzedzony o tej nieobecności miał w obowiązku dowiedzieć się, czemu jego uczeń nie dotarł na zajęcia. Zirytował się niezmiernie, kiedy otworzył dziennik i przekonał się, że rubryczki dotyczące rodziców czy opiekunów Uzumakiego, numerów kontaktowych do nich oraz adres ich domu są nieuzupełnione. Co więcej, dane dotyczące rodziców pozostałych uczniów były do dziennika wpisane, więc nie mogło być mowy o przegapieniu Uzumakiego – ktoś celowo nie uzupełnił dziennika.
              Trwała właśnie godzina wychowawcza z jego klasą i uczniowie wypełniali ankietę dotyczącą przemocy w szkole i w rodzinie. Nie było jednak tak spokojnie, jak zawsze – atmosfera w klasie zmieniła się o całe sto osiemdziesiąt stopni. Uczniowie rozmawiali ze sobą i chichotali co chwila, przez co musiał ich uciszać. Nie miał pojęcia, co wywołało taką atmosferę, jednak dziwnym trafem było mu lżej. Zawsze na zajęciach z tą klasą czuł się lekko spięty, teraz jednak zupełnie się odprężył.
              Sasuke odchrząknął w pewnym momencie, by zwrócić na siebie uwagę klasy.
-Czy ktoś z was wie, dlaczego Naruto-kun jest nieobecny już drugi dzień? – zapytał, jednak nawet po dłuższej chwili czekania nikt mu nie odpowiedział. Uczniowie popatrzyli po sobie spłoszeni, co Sasuke uznał za dość dziwne zachowanie. Powróciło niezrozumiałe napięcie, które również natychmiast zostało odnotowane przez czarnookiego i zapamiętane. Ale przecież to było niemożliwe, by jeden uczeń wszędzie, gdzie się pojawił, wprowadzał taką atmosferę! Samo wspomnienie o Naruto nie mogło też złej tak po prostu przywrócić! Co to miało być?! – Nie kontaktował się z którymś z was w sprawie prac domowych? Nikt z was do niego nie dzwonił? Może jest chory i trzeba zanieść mu lekcje?
              W klasie dalej panowała cisza. W końcu, po wymianie cichych szeptów z kolegą z sąsiedniej ławki, jeden z chłopców – Inuzuka Kiba – podniósł rękę.
-Tak, Kiba-kun? – Sasuke udzielił mu głosu.
-Z Uzumakim nikt się nie koleguje, sensei. Nikt nie ma jego numeru – wyjaśnił.
              Po zajęciach Sasuke udał się czym prędzej do pokoju nauczycielskiego i zaczepił czytającego książkę Kakashiego. Opowiedział mu to, co usłyszał w siłowni i to, co na temat Uzumakiego powiedziała mu klasa, a potem zwrócił uwagę na brak danych kontaktowych do jego rodziców. Kakashi, który przez całą jego wypowiedź nie podniósł oczu znad książki, na koniec zerknął na niego jednym okiem.
-O co panu chodzi, Sasuke-sensei? – zapytał obojętnie. – Chłopiec jest jednym z najlepszych uczniów w szkole i raczej nie wagaruje. Nigdy nie ma z nim problemów, więc czym się przejmować? Proszę nie zawracać sobie nim głowy, za to poświęcić więcej uwagi uczniom z problemami. Zdaje się, że dziś wypełniali ankietę, prawda?
-Ale dlaczego tamten mężczyzna z siłowni mówił coś takiego?
-A kto może wiedzieć, może ma pretensję do… do rodziny pana Uzumakiego?
-Właściciel zwykłej siłowni? – zapytał sceptycznie Sasuke, na co Kakashi-sensei jedynie wzruszył ramionami, dając mu znać, że niewiele go to obchodzi.
              Do końca tygodnia Uzumaki nie pojawił się w szkole.                                

              Był następny poniedziałek, gdy Naruto przyszedł do szkoły ubrany nieco inaczej, niż reszta uczniów. Białą koszulę od mundurka zamienił na biały golf, więc Sasuke pomyślał, że chłopak faktycznie musiał być chory.
              Uzumaki już na początku lekcji, ledwo Sasuke wkroczył do klasy, zbliżył się do niego i podał mu swoje usprawiedliwienie, na które Sasuke zerknął obojętnie, zanim odłożył je na blat.
-Zostaniesz na chwilę po zajęciach, dobrze? Chciałbym z tobą porozmawiać – powiedział, a Uzumaki, lekko zdziwiony, zerknął na niego niepewnie i skinął głową, a następnie wrócił na swoje miejsce.
              Sasuke poprowadził zajęcia w normalny sposób, tym razem o nic nie prosząc Naruto. Wyłożył im ładnie cały temat, a potem zachęcił klasę do dyskusji nad lekturą, by na koniec zadać im niewielką tym razem pracę domową, za co chyba byli mu wdzięczni. Gdy rozbrzmiał dzwonek wszyscy uczniowie powstawali z ławek i opuścili salę, zaś Uzumaki zbliżył się do jego biurka.
-Chciał pan czegoś ode mnie, Uchiha-sensei? – spytał cicho, co nieco zbiło Sasuke z pantałyku. Naruto, bez swojego zwykłego rezonu, prezentował się zupełnie inaczej, przez co nieco zaniepokoił Sasuke.
-Tak, w pierwszym punkcie muszę cię poprosić o wypełnienie tej ankiety – wyjął z szuflady pod biurkiem czysty arkusz i podał go blondynowi, a następnie otworzył dziennik. – A po drugie chciałbym, byś podał mi dane kontaktowe do swoich rodziców…
-Nie mam rodziców – wtrącił Uzumaki, a Sasuke spojrzał na niego zdziwiony. Chłopak kontynuował. – Mam opiekuna prawnego, jednak on nie życzy sobie, bym podawał jego dane. Kyuu ma kontakt z panem dyrektorem, więc… - wzruszył ramionami i zerknął na wyjście z klasy. – Czy… czy ja mogę już iść?
-Tak,możesz odejść, Naruto-kun. – Uzumaki wzdrygnął się lekko, słysząc swoje imię, po czym szybko opuścił klasę, nie oglądając się na niego, za to Sasuke zabrał dziennik i poszedł do dyrektora. W tej szkole coś było nie tak i miał zamiar dowiedzieć się, co!
              Zastał Sarutobiego pogrążonego w jakiejś telefonicznej rozmowie. Musiał chwilę zaczekać, więc słuchając, jak dyrektor wykłóca się o cenę jakiegoś sprzętu gimnastycznego oglądał rozwieszone w gabinecie dyplomy, przyznane za wyniki sportowe tej placówki. Gdy dyrektor skończył rozmowę i zaprosił go do biurka, Sasuke położył na nim dziennik i otworzył go.
-Przyszedłem tu, ponieważ chciałbym uzupełnić dane kontaktowe opiekuna Uzumakiego Naruto. Dziwnym trafem nie ma ich w dzienniku.
-I słusznie – odparł łagodnie pan dyrektor i delikatnie wyjął mu dziennik z rąk. Zamknął go z cichym trzaskiem i dołożył na biurko, patrząc prosto w oczy zszokowanego Sasuke. – Kyuubi-sama nie życzy sobie, by jego dane znajdowały się w dzienniku z powodu afery, jaka wybuchła w ubiegłym roku – wyjaśnił dobrodusznie, jakby czytał mu w myślach. – Takie dane łatwo mogą wpaść w ręce nieodpowiednich osób,na przykład osób z prasy, którzy potem nękają go telefonami. Kyuubi-sama jest bardzo wpływową osobą i wysoce ceni sobie swoją prywatność. Czy to wszystko, co chciałby pan wiedzieć?
              Sasuke milczał przez chwilę,trawiąc te informacje.
-Uczniowie wydaja się nie lubić Naruto…
-Pana Uzumakiego, panie Uchiha – poprawił go dyrektor. – Cóż, na to nie jestem wstanie nic poradzić. Proszę sobie nie zawracać tym głowy. Czy to już wszystko?
              Ton dyrektora zasugerował mu, że powinien odpuścić, więc skinąwszy głową zabrał dziennik i wyszedł.

              W środę Sasuke miał dyżur na korytarzu na drugim piętrze, tam, gdzie zajęcia miały klasy drugie, a więc i klasa Uzumakiego. Przeżył niemałe zdziwienie, gdy na pierwszej z przerw był świadkiem dziwacznej sceny. Po pierwszych zajęciach wszystkie klasy wyszył na korytarz, a większość dzieciaków porozsiadała się na ustawionych wzdłuż korytarza ławkach. Naruto Uzumaki wyszedł ze swojej sali jako jeden z ostatnich, jak zwykle zakładając na uszy swoje słuchawki. Obojętnie minął wszystkich znajomych, po czym usiadł na brzegu jednej z ławek, wyciągając z plecaka książkę. Niemalże w tym samym momencie wszystkie siedzące na tej ławce osoby wstały i odeszły czym prędzej. Zupełnie, jakby Uzumaki był chory na trąd.
              Zdziwiony ich zachowaniem Sasuke, a jeszcze bardziej zdumiony obojętnością Naruto, dosiadł się do chłopaka, chcąc pokazać innym uczniom, że blondyn nie gryzie. Spędzili tak przez wszystkie przerwy – na dwóch końcach jednaj ławki, Naruto ze słuchawkami na uszach, cały czas czytając, a Sasuke obserwując kręcących się po korytarzu uczniów i choć nie odezwali się do siebie nawet słowem, Sasuke czuł, że swoim gestem nawiązał z chłopakiem jakąś więź.
              Najbardziej dziwne w tym wszystkim było jednak to, że ich zachowanie nie wywołało żadnych plotek, nikt ani razu nawet na siedzącego samotnie Uzumakiego nie spojrzał, jakby go tam nie było. Wtedy to właśnie Sasuke po raz pierwszy w życiu zdał sobie sprawę z faktu, że odkąd pojawił się w tej szkole jeszcze nie widział, by Naruto z kimkolwiek rozmawiał. Innym uczniom zdarzało się na lekcji do siebie szeptać, wysyłać liściki. Po korytarzach w całej szkole niosły się śmiechy i wesołe rozmowy, jednak wszystko to Uzumakiego omijało, i to szerokim łukiem. Wtedy też właśnie przyszło mu do głowy, czy może Naruto nie jest najzwyczajniej w świecie… samotny?
              Gnębiło to Sasuke przez cały środowy wieczór. Co działo się w głowie Uzumakiego, kiedy siedzieli na tej ławce? Czy rzeczywiście wszystko to, co się wokół niego działo miał, mówiąc kolokwialnie, głęboko gdzieś, czy może brak jakiegokolwiek zainteresowania ze strony kolegów sprowokował on sam? Czy to on nie chciał się kolegować? I czy jeśli tak było, to czy Sasuke mógł przypuszczać, że chłopak jest samotny? Może chciał, by tak właśnie było? A jeżeli nie chciał? Jeżeli nie chciał, to dlaczego tak było?
              Nie mógł się opędzić od takich i innych myśli, więc w czwartek rano zaczepił Kakashiego i zapytał go, jaki jest Uzumaki na jego lekcjach. Historyk spojrzał na niego jak na wariata.
-Powiem coś panu, Uchiha-sensei – powiedział. – Będzie to rada jak dla kolegi i będzie to dobra rada. Niech pan przestanie myśleć o panu Uzumakim, naprawdę. Niech go pan traktuje tak, jak wszyscy: niech pan zapomni, że on istnieje. Tak będzie dla wszystkich najlepiej.
              Sasuke wpatrywał się w historyka – zupełnie oniemiały – chyba z całą minutę. Kiedy w końcu powrócił mu głos, spojrzał na niego zimno.
-Jak może pan tak mówić, będąc nauczycielem?! – oburzył się. Kakashi wyjął z kieszeni swoją książkę.
-Tak jest najlepiej – odparł. – Proszę przygotować się do zajęć, wciąż nie jest pewne, czy zostanie pan w tej szkole na dłużej.
              Wściekły Uchiha opuścił pokój nauczycielski szybciej, niż Kakashi zdążył otworzyć swoją książkę. Bał się, że jeśli zostanie z historykiem w jednym pomieszczeniu jeszcze trochę dłużej, to najzwyczajniej w świecie posunie się do rękoczynów! Co za bezczelny typ! Co za wredny facet! Co za…
              Zmełł w ustach przekleństwo, idąc szybko pustym jeszcze korytarzem. Większość uczniów była teraz w szatni lub właśnie zmierzała do szkoły, było w końcu jeszcze kilka minut do dzwonka. Wszystko się w nim gotowało i miał ochotę coś zniszczyć. Wszyscy mu powtarzali, by nie zawracał sobie głowy Uzumakim. By o nim nie myślał! By sobie odpuścił! Ale przecież widać było jak na dłoni, że coś tu było nie tak! I wyglądało na to, że była to jakaś grubsza afera!
              Wściekły otworzył drzwi do łazienki dla nauczycieli i zatrzasnął je za sobą z hukiem. Usłyszał dziwny pisk, więc podniósł głowę i spojrzał przed siebie. Zamarł zdumiony.
              Uzumaki Naruto stał przy umywalce, przyciskając do nosa mokrą chusteczkę higieniczną. Kilka takich, całych czerwonych od krwi, leżało w umywalce. Jego plecak znajdował się na podłodze, obok niego książka i komórka z przypiętymi słuchawkami.
-Ja… - zająknął się chłopak, trochę rozdygotany. – Ja przepraszam, po prostu w naszej łazience ktoś zapchał krany gumą do żucia!
-Och… nic się nie… - Nagle Sasuke zorientował się, że chusteczka, którą chłopak trzymał przy nosie zupełnie już przesiąkła krwią i szybko do niego doskoczył. –Co ci jest, Naruto-kun?! – zapytał, łapiąc go za dłoń, którą blondyn przyciskał chusteczkę do nosa. Cofnął ją nieco, by obejrzeć jego nos, z którego sączyła się cienka strużka krwi.
-Nic się nie dzieje, Uchiha-sensei – uspokoił go blondyn, wpatrując się w jego oczy. Dopiero teraz Sasuke zdał sobie sprawę, jak ładne tęczówki ma Uzumaki i jakie długie rzęsy okalają te cuda. – Mam słabą odporność, miałem też kiedyś anemię.To ze zwykłego osłabienia.
              Sasuke przyjrzał mu się uważniej i spostrzegł, że chłopak jest nieco blady i ma podkrążone oczy, jakby nie dospał.
-O której poszedłeś spać, Naruto-kun? – spytał, przykładając dłoń do czoła podopiecznego. Ten drgnął i szybko się od niego odsunął. – Och, przepraszam –zreflektował się Sasuke.
-N-nic nie szkodzi, Uchiha-sensei – wyszeptał blondyn, lekko zaczerwieniony. Rumieńce na jego twarzy nieco uspokoiły Sasuke, przynajmniej chłopak nabrał koloru. – Ja… u-uczyłem się dość długo, więc…
              Potarł się po karku, a potem, ku zdziwieniu Sasuke, uśmiechnął do niego szeroko.
-Może faktycznie za mało śpię – przyznał, odejmując chusteczkę od nosa. Krew przestała już płynąć. – Nie zdążyłem też zjeść śniadania, może to dlatego. Dziękuję za pomoc, sensei.
              Chłopak pozbierał czym prędzej zużyte chusteczki, wyrzucił je, podniósł swoje rzeczy podłogi i dziękując mu jeszcze raz, uciekł z łazienki.

2 komentarze:

  1. Co za epickie opowiadanie o.O zakochałam się w nim :D Naprawde, bardzo ciekawie się zapowiada ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo mi sie podoba. lubię coś w stylu zakazanej miłości. ale o co chodzi z naruto? :)

    OdpowiedzUsuń