środa, 19 grudnia 2012

Akwarele 2

   Sasuke nie należał do osób, które łatwo się poddawały, dlatego w piątek postanowił, że przyjmie inną strategię. Zamiast dowiadywać się czegoś o Naruto, poszuka informacji o jego opiekunie, Kyuubim. Skoro był on tak wpływową osobą, jak twierdził Sarutobi, Sasuke powinien znaleźć jakieś informacje w Internecie. Cokolwiek, co rozjaśniłoby mu sytuację.
              Tego dnia chodził więc po szkole jak po żarzących się węglach. Był zniecierpliwiony i wściekły, dlatego odbiło się to trochę na uczniach, na szczęście nie na Uzumakim, bo nie daj Boże, może jeszcze przyprawiłby go o kolejny krwotok z nosa. Podświadomie chyba sam zaczął go faworyzować – z ucznia, którego chciał trochę pognębić przez jego koneksje, Uzumaki stał się nagle jego ulubieńcem. Co prawda Sasuke nie okazywał mu tego, jednak chłopak zaprzątał większą część jego głowy, i nawet wtedy, gdy Sasuke kładł się do łóżka spać, przed oczami miał jego niebieskie tęczówki i złote włosy.
              Tego dnia wychodził ze szkoły nie z Kakashim, ale najszybciej jak się dało, już z tłumem opuszczających gmach uczniów. I wtedy to właśnie był świadkiem kolejnej sceny.
              Ktoś go potracił, gdy szedł, więc spojrzał na tę osobę i ze zdumieniem spostrzegł biegnącego Uzumakiego. Nigdy nie widział u niego takiego zachowania, więc przyglądał mu się, gdy ten przepychał się między uczniami.
-Kiba!– zawołał nagle Naruto, a jego głos przebił się poprzez gwar rozmawiających  uczniów. Większość z nich spojrzała na Uzumakiego ze zdumieniem. – Kiba Inuzuka!
              Brązowowłosy kolega chyba nie słyszał Uzumakiego, zajęty rozmową z koleżanką z klasy, Hinatą, więc Naruto przedarł się do niego i złapał go za ramię.
-Kiba, czekaj, słu…
               I właśnie wtedy Inuzuka obrócił się ku niemu i brutalnie go od siebie odepchnął.
-Nie dotykaj mnie, ty szmato! – warknął głosem pełnym… obrzydzenia, zupełnie takim, jak właściciel siłowni. Cały tłum dookoła nich zamarł, a Uzumaki spojrzał na Inuzukę szeroko otwartymi oczami. Po chwili spuścił głowę. Wszyscy uczniowie przyglądali się tej scenie w śmiertelnej ciszy, a większość z nich wpatrywała się ze współczuciem… w Inuzukę!
-Po prostu – wydukał Naruto, prawą dłonią masując się po łokciu lewej ręki, spojrzeniem biegając gdzieś po podłodze. – Kakashi-sensei… cię wołał… i chciał, bym cię zawrócił zanim wyjdziesz, pop… – Uzumaki musiał odchrząknąć, by się nie rozpłakać. – Poprosił mnie o to! – wyrzucił z siebie w końcu, po czym obrócił się na pięcie i uciekł w stronę drzwi wyjściowych, a uczniowie rozstąpili się przed nim jakby roznosił jakąś zarazę. Sasuke bez zastanowienia puścił się zanim, kiedy wszyscy zebrani zbliżyli się do Inuzuki i zaczęli go… pocieszać! Sasuke jednak nie miał czasu słuchać ich słów.
              Sasuke dogonił Naruto gdzieś w połowie dziedzińca i zatrzymał go, łapiąc za ramiona. Kiedy zacisnął palce na jego marynarce, w pierwszym odruchu chłopak chciał mu się wyrwać, ale Sasuke potrząsnął nim lekko, wymawiając jego imię. Rozbiegane, zapłakane, niebieskie oczy odnalazły jego oczy i słone łzy, które chłopak powstrzymywał do tej pory, spłynęły mu po twarzy.
-Już wszystko dobrze… - wyszeptał Sasuke, ale chłopak go nie słuchał. Był zupełnie rozhisteryzowany, złapał go za rękawy marynarki, wpatrując się w niego intensywnie.
-Ja bym nikomu nie powiedział, że go dotknąłem! – zawołał, zanosząc się płaczem. – Przysięgam!
-Naruto…
-Przecież ja nie opowiadam o takich rzeczach!
-Naruto!
-Przecież ja w szkole…!
-W czymś pomóc? – zapytał nagle jakiś głos. Obaj podskoczyli i odsunęli się od siebie gwałtownie, ponieważ nieświadomie przysunęli się do siebie tak blisko, że Sasuke dopiero teraz zdał sobie sprawę, że w czasie rozmowy czuł oddech Naruto na twarzy. Obaj spojrzeli w bok, na wielkiego, barczystego ochroniarza, który stanął obok nich. Przez ciemne okulary nie było widać, czy patrzy na Sasuke, czy na zapłakanego Naruto.
-Nie, nic się nie dzieje…- zaczął Sasuke.
-Nie pana pytam – przerwał mu ochroniarz, po czym przekręcił głowę w stronę Naruto. – Uzumaki-sama, czy wszystko w porządku?
-Tak – wychrypiał Naruto, rękawem wycierając swoją twarz. – Tak, już tak.
-Czy wobec tego możemy wracać? Spóźnimy się na basen, proszę pana.
-Tak… tak, basen, tak… ja… – Naruto zerknął na Sasuke, podając swoją teczkę ochroniarzowi. Odetchnął, by się uspokoić, po czym wymusił na swojej twarzy uśmiech. –Dziękuję panu, Uchiha-sensei.
              Naruto oddalił się za ochroniarzem i wsiadł do czarnej limuzyny, która zaraz odjechała. Sasuke patrzył za nią przez chwilę, po czym obrócił się ku szkole. Jego zdumieniu nie było granic,gdy zobaczył, że większość uczniów stała na schodach szkoły, patrząc na niego w milczeniu, a gdy podniósł głowę, ujrzał twarze nauczycieli, które po chwili poznikały z okien.
              Sasuke wiedział już, że w tej szkole dzieje się coś naprawdę złego.

              „Kyuubi Kurama – winny czy nie?”, „Sąd orzekł w sprawie Kyuubiego!”, „Narkotykowa afera”, takie i inne nagłówki artykułów z przeróżnych gazet odnalazł Sasuke, kiedy w wyszukiwarkę wpisał nazwisko Kyuubi. Jak się okazało, pan Kurama Kyuubi był potentatem naftowym i właścicielem wielu firm, który mieszkał w Konosze. Cóż, Sasuke nigdy za bardzo nie interesował się sławnymi postaciami, więc nie zdziwił się, że go nie znał. W końcu w tym ogromnym mieście mieszkało ich bardzo wielu, począwszy od gwiazd ekranu, poprzez gwiazd estrady, na sportowcach i milionerach, lub miliarderach skończywszy.
              Kyuubi był zamieszany kilka lat temu w kilka afer, jednak sąd za każdym razem go uniewinnił. Afera narkotykowa dotyczyła nie jego, tylko pracowników jego firmy, więc tego artykułu Sasuke nawet nie czytał, przejrzał tylko lid. Jednak najbardziej interesujący okazał się być artykuł sprzed roku, o tytule „Miliarder adoptuje dziecko!” który donosił, że Kurama Kyuubi, będąc bezpłodnym, postanowił adoptować syna i uczynić go spadkobiercą swojego majątku. Do artykułu dołączone było zdjęcie, któremu Sasuke długo się przyglądał.
              Na fotografii uwieczniono Uzumakiego, stojącego na tle jakiegoś dużego budynku, obok wysokiego mężczyzny, który trzymał rękę na jego ramieniu. Fotografia była kolorowa – rok młodszy Naruto miał nieco krótsze, złote włosy i tak samo niebieskie oczy. Ubrany był w niebieską bluzkę na długi rękaw i ciemne dżinsy. Uśmiechał się nieśmiało w stronę obiektywu.
              Stojący obok niego mężczyzna miał na sobie grafitowy garnitur, długie, tak rude, że prawie czerwone włosy spięte miał na karku, ale z tego spięcia wymknęły się dwa kosmyki, które spłynęły muna twarz. Miał przystojną, wąską twarz i ładne, brązowe oczy w kształcie migdałów. I chyba nie miał nawet czterdziestki, albo był tuż po niej.
              Sasuke westchnął, wyłączył komputer i walnął się na łóżko. Czy można kogoś nienawidzić tylko dlatego, że miał szczęście w życiu? Czy można odgrywać się na niewinnym człowieku dlatego, że los się do niego uśmiechnął i to na niego padł szczęśliwy traf? Czy można zazdrościć fortuny, którą się dostało przez decyzję kogoś innego? Czy gdyby tonie Naruto został adoptowany przez miliardera, Sasuke myślałby teraz o kimś innym, kogo ten cały Kyuubi wybrałby na jego miejsce?
              Przekręcił się, przymykając oczy. To było okrutne, to, co wszyscy robili temu biednemu chłopakowi. Pomyśleć, że jeszcze rok temu Naruto mieszkał w domu dziecka, nie mając nic. Sasuke nie miał pojęcia, jak ten dzieciak stracił rodziców, ale umiał doskonale wczuć się w jego położenie. Wejść w jego samotność, w końcu sam też był tak jakby sierotą,też stracił rodziców, został mu tylko starszy brat. Co z tego, że był prawie dorosły, gdy ojciec policjant zginął z rąk bandytów, a później studiował, gdy odeszła matka? To bolało. Zawsze boli, gdy traci się rodzinę.
              Położył się na wznak, nie otwierając oczu, a pod jego powiekami pojawiła się zapłakana twarz Naruto. Taki delikatny, tak wrażliwy, tak wstrząśnięty agresją kolegi z klasy. Sasuke tak wyraźnie pamiętał jego błękitne, zalane łzami oczy i pełne wargi, drżące podczas próby powstrzymania łez…
              Zawędrował dłonią w okolice brzucha, muskając pasek od dresowych spodni. W jego wyobraźni drżące usteczka niebieskookiego cudu spacerowały po jego nabrzmiałej męskości, a ciepły oddech pieścił pulsujący pożądaniem członek. Dłoń Sasuke wemknęła się pod jego spodnie i objęła spragnioną pieszczot część ciała, a Naruto w jego wyobraźni zanurzył ją w swych ustach, patrząc na niego oczkami jak niebo.
-Naruto…- jęknął w poduszkę, pracując szybko swoją dłonią.
              Chwilę później doszedł z jękiem,wymawiając imię chłopaka jeszcze raz. Przez jakiś czas leżał, wstrząśnięty tym, co zrobił, a potem podniósł się i udał do łazienki, by umyć dłonie. Dopiero gdy spojrzał na swoją twarz w lustrze dostrzegł, jak bardzo jest przerażony samym sobą.

              Uzumakiego nie było w szkole aż do czwartku. Sasuke nie spotkał go nawet w siłowni i już naprawdę niepokoił się o jego zdrowie, na szczęście chłopak pojawił się na czwartkowych zajęciach cały i zdrowy… No, w każdym razie w jednym kawałku.
              Sasuke zauważył, że chłopak znów miał bardzo podkrążone oczy i zachowywał się dziwnie – całe zajęcia patrzył w blat swojej ławki, praktycznie nic nie notując. Sasuke starał się na niego nie patrzeć, ale i tak jego oczy co chwila wędrowały w stronę blondyna, a w jego myślach pojawiały się wspomnienia tego, co robił z chłopcem w swoich fantazjach. Przez prawie cały tydzień nie mógł opędzić się od tych wyobrażeń – siebie i Naruto w jednym łóżku, blondyna, jęczącego jego imię pod wpływem największej przyjemności i tych jego cudownych usteczek, pieszczących go czule. I nie pomagało nawet wmawianie sobie, że jest nauczycielem, że to, co robi, jest złe, że chłopiec jest niepełnoletni… Sasuke pragnął go, z dnia na dzień coraz bardziej.
              Kiedy pod koniec lekcji poprosił chłopca, by ten został na chwilę, wydawało mu się, że Naruto spojrzał na niego z przerażeniem, ale zaraz wyrzucił to przypuszczenie ze swojej głowy. Przecież Naruto nie mógł się go bać, Sasuke już od dawna dawał mu do zrozumienia, że niema powodu. Naruto nie musiał się obawiać, że Sasuke będzie robił mu problemy z powodu nieobecności, on chciał tylko kilku wyjaśnień dotyczących Inuzuki i tego wszystkiego, co działo się dookoła. Chciał, by chłopiec mu zaufał i powiedział, co leży mu na sercu, od tego przecież był, był wychowawcą jego klasy, miał prawo reagować, gdy widział, że z uczniami jest coś nie tak.
              Naruto podszedł po zajęciach do jego biurka, po czym spuścił głowę i milczał. Sasuke przyglądał mu się chwilę.
-Możesz mi powiedzieć, jeśli coś się dzieje, Naruto – powiedział w końcu, siłą powstrzymując się, by nie otoczyć jego imienia pieszczotliwą nutą. – Jeśli masz konflikt z Inuzuką, jeśli uczniowie z klasy są dla ciebie niemili, możesz mi powiedzieć. Możesz powiedzieć mi wszystko.
              Naruto jednak uparcie milczał, patrząc gdzieś w bok. Szczękę miał napiętą, zaciskał też pięści i nie poruszał się, najwyraźniej czekając, aż Sasuke pozwoli mu wyjść. Uchiha nie miał jednak zamiaru puścić go tak szybko.
-Przecież mam oczy – kontynuował czarnowłosy. – Widzę, że coś jest nie tak. Może udałoby się zażegnać konflikt z klasą. Może dałoby radę pogodzić cię z Inuzuką, jeśli się nie dogadujecie. Zmieniłaby się atmosfera w klasie… Toć powiedz choćby słowo! – wykrzyknął w końcu, zdenerwowany, mając nadzieję, że podniesieniem głosu coś wskóra.
              Niebieskie oczy spojrzały na niego jakoś dziwnie, a Sasuke wstał od biurka i obszedł je. Stanął tuż przed chłopakiem, który spojrzał na niego ponownie, tym razem z pytaniem w oczach.
-Nie traktuj mnie jak innych nauczycieli, zrobię wszystko, by ci pomóc. Nie mam zamiaru traktować cię jak powietrze – szepnął, a Naruto cofnął się o krok, kręcąc głową. Podniósł rękę, by go uciszyć i rozejrzał się, spanikowany. – Możesz mi zaufać, Naruto, tylko powiedz – kontynuował Uchiha, wciąż podchodząc do chłopaka, który cofał się przerażony, kręcąc cały czas głową. – Naprawdę nie musisz być sam ze swoimi problemami. Jeśli wolisz, znajdę dla ciebie czas poza szkołą…
              Blondyn cofnął się pod ścianę, patrząc na niego wielkimi oczami.
-Możesz mi zaufać, Naruto… – Tym razem specjalnie otoczył imię chłopaka miękką nutą. Ten drgnął i rzucił mu tak przerażone spojrzenie, jak jeszcze nigdy dotąd. Chyba chciał uciec, ale Sasuke mu to uniemożliwił, opierając dłonie po obu stronach jego głowy. – Proszę cię, Naruto… - Nieświadomie przysunął się do chłopaka jeszcze bliżej, pochylając się. Ich usta były tak blisko siebie. – Naruto…
              TRZASK!
              Sasuke odskoczył, łapiąc się za policzek, w który chłopak przyłożył mu z otwartej dłoni. Spojrzał na chłopca, a to, co robił, zwaliło się na niego z całą mocą. On właśnie próbował… właśnie prawie…
              Naruto wpatrywał się w niego ze złością, dysząc, cały czerwony na twarzy. Po chwili on też zdał sobie sprawę z tego, co zrobił, bo podniósł drżącą rękę i zasłonił nią usta, a jego oczy przybrały przerażony wyraz. Kolana zaczęły mu dygotać.
              Sasuke już chciał się odezwać, chciał go przeprosić, powiedzieć cokolwiek, gdy nagle chłopak odepchnął się od ściany, wyminął go szybko, złapał swój plecak i wybiegł z klasy bez słowa.

              To, co zrobił, gryzło go do tego stopnia, że próbował przeprosić chłopaka już następnego dnia. Pragnął wyjaśnić mu, że nigdy by go nie skrzywdził, że już nigdy nic takiego się nie powtórzy, że Naruto nie musi się tego obawiać, ale blondyn go najwyraźniej unikał. Zmieniło się jego nastawienie do Sasuke, zmieniło się jego zachowanie – kiedy Uchiha poprosił go na lekcji do odpowiedzi, chcąc go jakoś udobruchać dobrym stopniem, Naruto wobec niego najzwyczajniej w świecie bezczelny. Odpowiedział oczywiście na wszystkie pytania i oczywiście, były to bezbłędne odpowiedzi, ale tak chłodnego, wyniosłego i zarozumiałego tonu Sasuke jeszcze nigdy u niego nie słyszał. Kiedy stawiał mu piątkę, Naruto oddalił się od niego z bezczelnym uśmiechem na twarzy i przez całą lekcję patrzył kpiąco, tak, że Sasuke aż kipiał ze złości i żałował, po raz pierwszy w życiu, że nie zaniżył tej oceny. Czy Naruto wykorzystywał w ten sposób jego słabość do niego? Czy odkrywszy, że Sasuke ową słabość posiada, chciał teraz coś dzięki temu zyskać? Jaki był cel w tym bezczelnym zachowaniu?
              Po lekcji Sasuke chciał oczywiście porozmawiać z chłopcem, ale spotkał się z jeszcze większą wzgardą. Naruto, gdy Sasuke go zatrzymał, zwyczajnie w świecie warknął na niego i kazał mu się „odwalić od siebie”, co zaskoczyło pedagoga do tego stopnia, że nie był wstanie zripostować, a Naruto tylko prychnął i znów uciekł.
              Sasuke już zupełnie nic nie rozumiał – z całkiem sympatycznego chłopca z, jak przypuszczał, sporymi problemami odnośnie funkcjonowania w społeczeństwie, Naruto stał się nagle zimnym i oziębłym smarkaczem. Następny tydzień przyniósł tylko nowe rozczarowania. Naruto na lekcjach pyskował mu i kpił z niego, a gdy Sasuke w końcu stracił cierpliwość i mu zagroził, chłopak praktycznie go wyśmiał. Zmieniła się też sytuacja w klasie – wobec otwartej wojny między Sasuke i Naruto reszta uczniów stała się jeszcze bardziej potulna. Nikt najwyraźniej nie chciał podpaść wiecznie rozdrażnionemu Sasuke, a na korytarzach schodzono z drogi Naruto i omijano go jeszcze bardziej wyraźnie, niż wcześniej.
              Sytuacja ta zaowocowała wizytą Sasuke na dywaniku u dyrektora Sarutobiego. Starszy pan patrzył na niego długo, zanim w końcu się odezwał.
-Dotarły do mnie wieści o pana konflikcie z panem Uzumakim – powiedział spokojnym, acz nieco groźnym głosem.
-Bezczelny smarkacz – warknął wyprowadzony z równowagi Sasuke. Nie był w stanie spokojnie mówić, nawet spokojnie myśleć o Naruto. W szkole wydawało mu się, że nienawidzi chłopaka, jednak wieczorami myślał o nim w taki sposób, że zawsze kończyło się to masturbacją. W swojej głowie wciąż widział zapłakaną twarz Naruto i słyszał jego jęki, które chłopak mógłby wydawać. Wyobrażał sobie jego smukłe ciało, idealne w każdym calu, niemal czuł pod palcami gładkość jego ciemniejszej niż u innych uczniów skóry, delikatność jego jasnych włosów i jego oddech, tam, na dole, gdy pochylał się, by…
-Czy nie mówiłem panu… – Sarutobi powstrzymał potok jego myśli nim Sasuke stracił nad sobą kontrolę – na początku pana pracy tutaj, że pan Uzumaki jest w pewien sposób niezwykły? Ostrzegałem, iż jest nieco bardziej nerwowy i zdarza mu się zapomnieć o odpowiednim zachowaniu w niektórych sytuacjach. Wiem również, że Kakashi-sensei doradził panu, jak się z panem Uzumakim obchodzić. Czemu nie zastosuje się pan do naszych rad i nie zignoruje zachowania chłopca?
-Ale czy ta ignorancja jest słuszna?! – zdenerwował się Sasuke. – Czy według pana to słuszne, byśmy chodzili tak, jak dzieciak nam zagra?!
-Pan Uzumaki, panie Uchiha. – Sarutobi znów go poprawił, z tym swoim stoickim spokojem nie do zniesienia. – Tak, uważam, że to najlepszy sposób. Dlatego właśnie tak robimy. Panie Uchiha – westchnął i spojrzał na niego jakoś dziwnie. Nie było w tym spojrzeniu rezerwy, chłodu, obojętności, nie. Sarutobi spojrzał na niego z głębokim smutkiem w oczach, z tak ogromnym pokładem żalu, że Sasuke poczuł, jak po jego plecach przebiega dziwny dreszcz. Przez chwilę pomyślał, że Sarutobi doskonale wie, co Sasuke czuje do tego chłopca i z tego powodu mu współczuje. Ale przecież to nie było możliwe… - Ja dobrze panu radzę. Jeżeli obieca mi pan, że ta rozmowa nie wyjdzie poza te ściany…
-Nie wyjdzie – potwierdził natychmiast Sasuke, prostując się w krześle. Sarutobi przyglądał mu się chwilę, a potem skinął głową.
-Jeśli ceni pan sobie własne bezpieczeństwo, niech pan da chłopakowi spokój – powiedział, a Sasuke zdębiał, słuchając tej groźby z ust nieszkodliwego staruszka. – Niech pan sobie wyobrazi, że chłopaka nie ma na pana lekcjach. Po prostu niech się pan zachowuje tak, jakby Uzumaki Naruto nie istniał. A teraz… przepraszam pana, ale mam dużo pracy.

              W końcu Uchiha się poddał. Dał sobie święty spokój z odgrywaniem się na Uzumakim za jego bezczelność i zaczął najzwyczajniej w świecie ignorować jego obecność. Naruto natomiast odwdzięczył mu się tym samym i wojna między nimi zamieniła się w ostentacyjne milczenie.
              Mijały dni. Sasuke widywał Uzumakiego w szkole i na siłowni raz w tygodniu, jednak dalej wzajemnie się ignorowali. Chłopak przestał już być bezczelny, w ogóle, przestał być. Naprawdę było tak, jakby go nie było. Gdyby czasem Sasuke nie musiał go na lekcji odpytać lub sprawdzić mu pracę domową, chłopaka równie dobrze mogłoby tam nie być i nic nie uległoby zmianie. Nigdy nie odzywał się niezapytany. Nie rozmawiał z nikim w klasie, więc nie przeszkadzał. Wiele razy Sasuke miał takie wrażenie, jakby chłopak w ogóle się nie poruszał, gdyby nie mrugał, można by było wziąć go za posąg. Miał chyba w zwyczaju zamierać w jednej pozycji i po prostu słuchać, od czasu do czasu zapisując ważniejsze uwagi lub polecenia. Ignorowanie go było najłatwiejszą rzeczą pod słońcem, ponieważ swoim zachowaniem nie prowokował do zwracania na siebie uwagi. Naprawdę było tak, jakby Uzumaki Naruto nie istniał.
              Ale dla Sasuke on cały czas tam był, nawet jeśli udawał, że go nie widzi. Nawet jeśli nie patrzył w jego stronę, widział wszystkie zmiany na jego twarzy. Wiedział, że kilka razy wciągu tych tygodni pełnych milczenia między nimi chłopakowi leciała krew z nosa. Martwił się o niego w tych dniach, kiedy z niewiadomych przyczyn chłopak nie pojawiał się w szkole. Jego obsesja była poważna do tego stopnia, że włamał się do gabinetu szkolnej pielęgniarki by sprawdzić jego kartę, ale ta była nieuzupełniona, więc nie dowiedział się, czy Naruto przypadkiem nie choruje na coś poważnego. Rejestrował każdy cień pod jego oczami, każdą zmianę w zachowaniu, a gdy tylko mógł, chłonął go wzrokiem, a jego serce pęczniało w dziwnym uczuciu, powodującym zarówno niezmierzoną radość, jak i niezmierzone cierpienie.
              Pewnego dnia Sasuke zdał sobie sprawę, że kocha chłopaka i nie jest w stanie nic na to poradzić.

3 komentarze:

  1. No co tu się dzieje?! ;-; Nie kumam, przecież Naru był taki niewinny,słodki i delikatny a teraz coś na wzór 'koks69' ;-;'

    OdpowiedzUsuń
  2. no ale wspaniały nauczyciel też takiego wolałbym mieć od tej starej, spróchniałej i tępej Wilkowskiej. ale te myśli sasuke mnie przerażały W jego wyobraźni drżące usteczka niebieskookiego cudu spacerowały po jego nabrzmiałej męskości, a ciepły oddech pieścił pulsujący pożądaniem członek. ja nie mogę on jest straszny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ale wspaniały nauczyciel też takiego wolałbym mieć od tej starej, spróchniałej i tępej Wilkowskiej. ale te myśli sasuke mnie przerażały W jego wyobraźni drżące usteczka niebieskookiego cudu spacerowały po jego nabrzmiałej męskości, a ciepły oddech pieścił pulsujący pożądaniem członek. ja nie mogę on jest straszny no ale zdaje mi się że Kyuubi jest szefem mafi

      Usuń