Naruto
zaczął pracować w tym przedszkolu dwa tygodnie temu, gdy jedna z
opiekunek grupy „Muchomorki”, czyli pięciolatków, sama będąc w ciąży,
musiała przerwać pracę. Jak do tej pory Naruto nie miał jeszcze do
czynienia z tak małymi dziećmi, jeszcze miesiąc temu, zanim odszedł z
poprzedniej szkoły, był wychowawcą klasy drugiej. Z przedszkolakami
strasznie się nudził, dzieci bawiły się, leżakowały, jadły, a ich
uczenie się polegało bardziej na kolorowaniu malowanek niż na
czymkolwiek innym. Naruto kochał małe dzieci, ale tęsknił za starą
pracą. Gdyby nie banda rozhisteryzowanych matek, które zażądały jego
zwolnienia, dalej uczyłby swoją kochaną klasę. Dzieciaki go naprawdę
lubiły, miał z nimi doskonały kontakt.
W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Naruto obrócił się.
-Proszę! – zawołał niezbyt głośno. Drzwi uchyliły się i przez szparę do klasy zajrzała wysoka blondynka.
-Dzień dobry – powiedziała, uśmiechając się do Naruto.
-Mamusia!
– zawołała mała Mitsuki, zrywając się od zabawek. Wysoka blondynka
wkroczyła do klasy i przyklękła, by przytulić biegnącą w jej stronę
pięciolatkę. Mała dziewczynka wpadła w jej ramiona.
-Dzień
dobry, pani Nara –przywitał się z kobietą Naruto, patrząc z uśmiechem
na tę śliczną scenkę. Kobieta wzięła na ręce swoją córeczkę, która
uśmiechnęła się do Naruto. Ten natychmiast odwzajemnił uśmiech.
-Jak
tam przygotowania do przedstawienia? – zapytała mama Mitsuki, a Naruto
wyciągnął rękę i pogłaskał Mitsuki po blond włoskach, spiętych w cztery
kitki.
-Uczymy się wierszyków, prawda, Mitsuki?
-Prawda!
– odparła mała dziewczynka. – Ale nie wolno ich mówić mamusiom i
tatusiom, bo to niespodzianka. Ciiiiiii! – szepnęła konspiracyjnie,
przykładając palec do ust.
-Tak, ciiiiii! – poparł ją Naruto, robiąc ten sam gest. Pani Temari Nara zaśmiała się.
-Skoro tak, już nie mogę się doczekać. Do widzenia, panie Uzumaki.
-Do
wiedzenia, pani Nara –odparł Naruto, odprowadzając mamę z córką do
drzwi. Gdy pani Temari zabrała się w korytarzyku za ubieranie córeczki w
kurtkę, zamknął drzwi i odwrócił się przodem do swojego ostatniego
podopiecznego.
-To
co, Koichi, zostaliśmy sami? – zapytał małego chłopca, siedzącego
pośrodku dywanika, wśród porozrzucanych zabawek. Duże, czarne jak węgiel
oczy spojrzały na Naruto z przenikliwością niestosowną dla pięciolatka.
-A tatuś będzie…? – zapytał malec, a Naruto zerkną na zegarek.
-Za
czterdzieści minutek –odparł Naruto, podchodząc do chłopca. – To
wszystkie twoje paluszki, u rączek i nóżek, policzone dwa razy.
-Tak? – zdziwił się chłopiec. – Tatuś nauczył mnie liczyć te u rączek – mruknął w zamyśleniu. – A nauczy mnie pan? – zapytał.
-Jeśli
tylko chcesz – odparł Naruto i usiadł obok niego po turecku, wyciągając
dłonie. – No, to pokaż, co umiesz. Policz moje paluszki.
Zajęli
się zabawą, najpierw licząc palce, a potem klocki w pudełku. Naruto co
chwila zerkał na zegarek, samemu również się niepokojąc. Prawda była
taka, że on również czekał na przyjście tatusia Koichiego.
Przedszkole
zamykano o siedemnastej, ale większość dzieci rodzice zabierali już od
piętnastej. Około szesnastej po małą Mitsuki pojawiała się jej mama i
mały Koichi zostawał codziennie sam, aż do za dwadzieścia siedemnasta.
Gdy nadchodziła ta godzina, rozlegało się ostatnie tego dnia pukanie do
drzwi i do klasy wchodził dystyngowany, całkiem młody pan Uchiha, ubrany
zawsze w czarny płaszcz, czasem z parasolem w dłoni. Całą przestrzeń
wypełniał zapach drogich perfum, gdy uśmiechając się do Naruto,
przykucał, by przytulić swojego syna. Pan Uchiha zawsze miał na sobie
idealnie wyprasowaną koszulę i spodnie w kant, nosił ciemne krawaty,
miał nienaganną fryzurę i czyste buty. Był uprzejmy, ale zachowywał
rezerwę. Zadawał kilka pytań dotyczących syna, zamieniał kilka
uprzejmych słów i wychodził, zostawiając za sobą zapach, który potem
Naruto długo wdychał.
Tak,
Naruto był gejem, a pan Uchiha był dla niego uosobieniem ideału. Cóż,
Naruto nie miał złudzeń, wiedział, że nie ma żadnych szans u kogoś
takiego, ale starał się zamienić z nim choćby kilka uprzejmych słów i to
mu wystarczyło, by poczuć się lepiej. Właściwie, to tylko dzięki
codziennym odwiedzinom pana Uchihy nie zdecydował się na szukanie pracy w
jakiejś podstawówce.
Naruto
stracił pracę w ubiegłej szkole właśnie przez swoją orientację
seksualną. Nie miał pojęcia, jakim cudem jedna z matek chłopca z jego
klasy dowiedziała się, że jest gejem, ale ta podła kwoka zrobiła przez
to taką awanturę w szkole, podburzając przeciw niemu wszystkie matki, że
w końcu się poddał i złożył wymówienie. Zresztą, koledzy z pracy
zaczęli się na niego dziwnie patrzeć, podobnie niektóre dzieciaki ze
szkoły. Nagle z ulubionego nauczyciela stał się odmieńcem.
Co
prawda był to dla niego krok w przód – zerwał ze swoim starym życiem,
wyjechał z tamtego miasta i przeprowadził się tu, do Konohy.Chciał
najzwyczajniej wszystko pozmieniać, bo wcześniej nic mu się nie udawało–
począwszy od życia prywatnego, na zawodowym skończywszy. Kiedy
przyszedł do tego przedszkola, traktował je jako okres przejściowy w
swoim życiu – zatrzyma się na chwilę, ogarnie w nowym mieście i znajdzie
pracę w jakiejś szkole, jednak po spotkaniu pana Uchihy zaczynał się
wahać. Był gotów popracować tu nieco dłużej, byleby tylko dłużej go
znać. To chyba już największa oznaka frajerstwa – wzdychać ukradkiem do
ojca jednego ze swoich podopiecznych, ustatkowanego, zupełnie
niezainteresowanego związkami z mężczyznami, przystojnego biznesmena.
Naruto, gratulacje, jesteś oficjalną ciotą, nawet psychicznie.
Czterdzieści
minut zabawy z małym Koichim minęło nadzwyczaj szybko. Nim się obaj
spostrzegli, rozległo się pukanie do drzwi, które następnie uchyliły się
lekko i do sali wsunął się czarnowłosy, czarnooki tata Koichiego.
-Dzień dobry – powiedział cicho, patrząc na Naruto, siedzącego na podłodze wraz z jego synem.
-Dzień
dobry – odpowiedział Naruto z uśmiechem, a w tym samym czasie mała
kopia stojącego w progu mężczyzny podniosła się na równie nóżki i
poczłapała w stronę swojego tatusia. Naruto również wstał i zbliżył się
do czarnowłosego mężczyzny, który głaskał syna pogłowie. – Trochę pan
dziś wcześniej – zauważył, spoglądając na zegarek. Pan Uchiha
wyprostował się, biorąc synka za rączkę.
-Tak, wyszedłem nieco wcześniej, zrobiłem zakupy…
-Co mi kupiłeś, tatusiu? – zapytał natychmiast mały Koichi, wlepiając w swojego tatę oczy pełne uwielbienia.
-Zobaczysz – odparł pan Uchiha z uśmiechem.
-Tato, a wiesz, Naru-chan nauczył mnie liczyć do czterdziestu! – zawołał malec.
-Koichi, mówiłem ci, byś mówił Uzumaki-san – skarcił go pan Uchiha, a Naruto zaśmiał się.
-Och
nie, wszystkie dzieci mówią Naru-chan! – powiedział i przyklęknął przed
małym Koichim. – Pamiętaj, by powtarzać wierszyk. Ty też będziesz miał
dla taty niespodziankę.
-Tak!
– odparł mały Koichi i bez zastanowienia przylgnął do Naruto, obejmując
jego szyję. Blondyn pogłaskał go po małej, rozczochranej główce.
-Do jutra, Koichi – powiedział, a chłopiec pokiwał głową i odsunął się.
-Do jutra, Naru-chan! – zawołał malec i znów złapał swojego tatusia za rączkę. Pan Uchiha spojrzał na Naruto,wzdychając cicho.
-Do widzenia panu – powiedział,ujmując drugą ręką pomarańczową klamkę od drzwi.
-Tak, do jutra – odparł Naruto, uśmiechając się do przystojnego czarnookiego. – Jedźcie ostrożnie.
-Będziemy
– odparł czarnowłosy i opuścił klasę. Naru siłą powstrzymał się, by nie
wyjść za nimi na korytarz inie rozmawiać z Uchiha, gdy ten ubierał
synka. Zamiast tego zamknął drzwi klasy i oparł się o nie, zaciągając
się zapachem, jaki wniósł mężczyzna. Potem westchnął i zabrał się za
zbieranie rozrzuconych po całej klasie zabawek, które zostawiły dzieci.
Po niedługim czasie usłyszał ponowne pukanie.
-Tak?!
– zawołał, podnosząc głowę, będąc pewnym, że to pani sprzątaczka.
Zdziwił się, gdy zobaczył pana Uchihę, zaglądającego do sali.
-Uchiha-san? – zapytał zdumiony. – Coś się stało?
-Nie… - odparł mężczyzna, wchodząc do środka. – Koichi przypomniał mi w samochodzie o tej składce…
-Ach,
tak! – zawołał Naruto, pukając się lekko w głowę. Odłożył trzymany
przez siebie samochodzik na półkę i szybko podszedł do biurka. Rodzice
dzieci postanowili w dniu przedstawienia urządzić mały poczęstunek, a on
miał zebrać pieniądze, za które potem rada rodziców zakupi słodycze dla
dzieci oraz kawę i herbatę dla dorosłych. – Przepraszam, zupełnie o tym
zapomniałem.
-Ależ
nic się nie stało –odparł pan Uchiha, stając przy biurku i wyciągając
portfel z kieszeni. Naruto otworzył kluczykiem szufladę pod blatem i
siadając na krześle, wyjął z niej zeszyt, w którym zapisywał składki. –
To ja powinienem pamiętać o czymś takim.
Naruto otworzył zeszyt, a pan Uchiha nachylił się nad nimi zajrzał do niego.
-Och,
widzę, że większość już wpłaciła – mruknął, gdy Naruto założył na nos
okulary i zaczął wpisywać jego nazwisko do zeszytu. Pan Uchiha położył
pieniądze na biurku.
-Tak,
w końcu to za tydzień. Chcielibyśmy z panią Nara zrobić zakupy w ten
weekend – odparł Naruto, chowając pieniądze do małej portmonetki, która
leżała w szufladzie. – Ma pan jakieś specjalne życzenia?
-Hmmm – zastanowił się pan Uchiha, opierając jedną ręką o biurko. – Zależy, co pan ma na myśli.
Naruto drgnął lekko i zdjął okulary z nosa, spoglądając w czarne oczy rozmówcy.
-Słucham? – zapytał zdziwiony. Pan Uchiha wyprostował się.
-Słodyczy
raczej nie jadam, więc w tym temacie nie doradzę, prędzej mój syn –
rzekł, uśmiechając się do Naruto. Ten zarumienił się lekko, karcąc się w
głowie za głupie myśli, które automatycznie mu się nasunęły. Ten
mężczyzna miał dziecko, to samo przez się mówiło, iż wolał kobiety! A on
zaraz doszukiwał się podtekstów w prostych zdaniach! Co się z nim
działo?! – A marka kawy nie robi mi różnicy.
-Więc
zdamy się na panią Nara – powiedział Naruto, zamykając zeszyt i
chowając go do szuflady. – A ja w piątek wypytam dzieci o słodycze.
Myślę, że dobrze by było zakupić też owoce…
-Gruszki – odparł natychmiast pan Uchiha, cofając się, gdy Naruto wstał. – Koichi je uwielbia.
-Zakupimy
różne owoce – powiedział Naruto, czując się dość dziwnie. Czarne oczy
pana Uchihy były zbyt intensywne, by mógł na nie patrzeć. Zrobiło mu się
lekko gorąco.
-W
takim razie już nie przeszkadzam, do jutra, Uzumaki-san – powiedział
czarnowłosy i skłoniwszy lekko głowę, odszedł, cicho zamykając za sobą
drzwi. Naruto odetchnął, a potem podniósł z biurka leżącą na nim kartkę i
powachlował się nią. Przebywanie sam na sam z Uchihą było dla niego
prawdziwą torturą. Czuł się tak naelektryzowany, że zdawało mu się,
jakby unosił się każdy włosek na całym jego ciele, a po skórze
przebiegały stada mrówek. Dodając do tego powalającą urodę czarnowłosego
i ten jego niepowtarzalny zapach… Nie! Nie będzie tak myślał o jakimś
hetero! Nie ma mowy!
Zamiast
dręczyć się rozmyślaniami o facecie, którego i tak nie mógłby mieć,
szybko zgarnął zabawki i opuścił klasę, pozwalając, by zajęła się nią
pani sprzątaczka. W korytarzu, na wysokim wieszaku dla niego i rodziców
wisiał jego szary płaszcz. Naruto zmienił kapcie na zimowe buty,
przysiadając na chwilę na kolorowej szafce na buty dla dzieci, potem
owinął się pomarańczowym szalikiem i zakładając płaszcz, opuścił
przedszkole. Dzień był słoneczny, ale mroźny. Plac zabaw przed budynkiem
pokrywał śnieg, mieniący się w tej chwili jak stos diamentów. Drzewa
dookoła przykrywał szron, nadając im jakiś magiczny wymiar. Naruto
uśmiechnął się do siebie i ruszył wydeptaną wśród śniegu, trochę
oblodzoną ścieżką w stronę bramy. Postanowił, że jutro, jak przyjdzie
wcześniej, to odśnieży ścieżkę, w końcu był jedynym facetem pracującym w
tym przedszkolu.
Do
domu szedł piechotą, w końcu miał blisko. Nie przepadał za komunikacją
miejską, zresztą, lubił takie codzienne spacery. W starym mieście
chodził na siłownie, gdzie większość czasu spędzał na bieżni, jednak tu
jeszcze nigdzie się nie zapisał.
-Będę
musiał to zrobić –powiedział do siebie, gdy zbliżał się już do bloku, w
którym mieszkał. – Jak mam uczyć dzieci aktywności, samemu będąc
leniem?
Dotarł
na miejsce i wspiął się po schodach na trzecie piętro. Wszedł do
skromnego, niewielkiego mieszkania, ściągając buty i płaszcz i udał się
do kuchni. Tam nastawił czajnik na herbatę, a z lodówki wyjął zupę do
podgrzania. Był głodny jak wilk.
Gdy
wszystko się grzało, nasypał sobie zielonej herbaty do pomarańczowego
kubka w niebieskie świnki i włączył radio, by posłuchać muzyki. Potem,
gdy już zjadł, nieco pogłaśniając radio, udał się do salonu, który
właściwie był również jego sypialnią, by poczytać. Miał całe mnóstwo
książek i przynajmniej raz w tygodniu odwiedzał antykwariat,
uzupełniając kompletowaną przez siebie klasykę o kolejne pozycje. Kochał
książki, wszystkie,im miał ich więcej, tym lepiej się czuł. Zwinął się
więc na kanapie – na której także sypiał – okrywając kocem i odnalazł
stronę, na której skończył ubiegłego dnia. Tak minął mu cały wieczór, a
gdy wybiła godzina dziewiąta wykąpał się i poszedł spać.
Następnego
dnia o szóstej trzydzieści rano był już przed przedszkolem i ku uciesze
wychowawczyń innych grup, odśnieżał dróżkę prowadzącą do drzwi. Przez
noc napadało jeszcze więcej śniegu, wiec miał z tym trochę roboty.
Zabrał też z domu sól, by posypać odśnieżony chodnik, żeby żaden z
dzieciaczków się nie pośliznął. Tylko złamań i nabitych guzów brakowało w
przedszkolu.
Nagle,
gdy był gdzieś w połowie drużki, coś twardego i zimnego uderzyło go w
tył głowy. Krzyknął zdziwiony i obrócił się. Ku swojemu zdumieniu
spostrzegł pana Uchihę i małego Koichiego, stojących przy furtce.
-To on! – krzyknęli jednocześnie, wskazując siebie nawzajem. Naruto strzepnął śnieg z włosów.
-Ja
już wiem, który z was to zrobił – powiedział, patrząc krzywo na pana
Uchihę. Ten zaśmiał się i strzepał śnieg z czarnych rękawiczek.
-Pan
wybaczy, ale nie mogłem się powstrzymać – powiedział, podchodząc
bliżej. Roześmiany Koichi rzucił się ku Naruto, prawie się potykając. –
Uważaj, skarbie! – ostrzegł go pan Uchiha. –Tu może być ślisko!
Malec
tylko zachichotał, uścisnął szybko swojego wychowawcę, a potem pobiegł w
stronę placu zabaw, by po chwili zacząć lepić bałwana obok jednej z
huśtawek. Naruto oparł się na szufli i spojrzał na czarnowłosego.
-Nie jest za wcześnie? –spytał, zerkając na zegarek. Było przed siódmą.
-Mały
wstał wcześniej i bardzo chciał jechać – odrzekł czarnowłosy, wsuwając
ręce do kieszeni płaszcza. – Czyto leży w zakresie pana obowiązków? –
zapytał, wskazując szuflę.
-Moim obowiązkiem jest dbanie o bezpieczeństwo podopiecznych – odparł Naruto. – Więc chyba tak.
Czarnowłosy uśmiechnął się do niego.
-Dobrze,
że zaczął pan tu pracować – powiedział, patrząc na swojego syna,
turlającego coraz większą kulę śnieżną. – Poprzednia przedszkolanka nie
miała takiego podejścia.
-Zawsze uwielbiałem pracować z dziećmi – powiedział Naruto. – No i dzieciaki też mnie lubią.
-Koichi
od dwóch tygodni mówi tylko o panu – przytaknął Uchiha. – „Naru-chan
to, Naru-chan tamto…” – Naruto zarumienił się i odwrócił wzrok,
przełykając ślinę. Co innego, gdy mówią do niego w ten sposób małe
dzieci, a co innego, kiedy słowa „Naru-chan” wypowiada mężczyzna, który
mu się podoba. Na szczęście w tym samym czasie do ich rozmowy postanowił
wtrącić się mały Koichi.
-Tato!
Taaaato! Naru-chan! –o baj na niego spojrzeli. Chłopczyk, ubrany w
grubą, ciemnoniebieską kurtkę z błękitnymi dodatkami, w kolorowej czapce
i kolorowych rękawiczkach, próbował popchnąć dalej śnieżną kulę, która
osiągnęła już rozmiar większy od niego. – Ja już nie dam rady!
Obaj
zaśmiali się i podeszli do niego, by pomóc mu dokończyć lepienie
bałwana. Uturlali jeszcze dwie kule, średnią i mniejszą i ustawili jedną
na drugiej. Koichi znalazł dwa kamyki na oczy, a Naru oderwał gałązkę z
pobliskiego krzaczka na nos. Kiedy wszyscy trzej podziwiali efekt
swojej pracy, za ich plecami rozległ się kobiecy głos.
-No, no, panowie! Brawo!
Obrócili się, by spostrzec stojącą za nimi panią Nara,której towarzyszyła jej córeczka.
-Mitsuki!
– zawołał ucieszony Koichi i rzucił się ku przyjaciółce. Ta dwójka,
dzięki chwilom spędzonym po odjeździe innych dzieci, bardzo się
zaprzyjaźniła. Naruto i pan Uchiha ruszyli z wolna ku ubranej w
ciemnobrązową kurtkę, czekającej na nich blondynce. –Zobacz, zobacz co
ulepiliśmy z tatem i z Naru-chan!
-Jaki śliczny bałwanek! –zawołała Mitsuki, a potem wlepiła brązowe oczy w Naruto.
-Dzień dobry, Naru-chan! – krzyknęła.
-Dzień dobry, Mitsuki – odparł Naruto. – I jak, powtarzałaś wierszyk?
-Tak! – odparła dumna z siebie dziewczynka.
-Ja też powtarzałem! – zawołał natychmiast Koichi, a Naruto uśmiechnął się i do niego.
-Oczywiście – powiedział do chłopca.
-Więc, zostawiam ją panu – powiedziała pani Nara. – A co do soboty… wie pan, nie bardzo mi pasuje…
-Och
– mruknął Naruto, lekko zaskoczony. Nie chciał robić sam tych zakupów,
wiedział, że będzie tego dużo, a sam przecież nie posiadał samochodu,
wiec miałby kłopot z torbami. – Naprawdę nie da pani rady?
-Przykro mi, sprawy rodzinne – odparła, zerkając na zegarek. – Panowie wybaczą, ale trochę się spieszę…
Obaj pokiwali głowami. Pani Nara Temari zerknęła na swoją córkę, która razem z Koichim dolepiała bałwanowi ręce.
-Mitsuki, pa, skarbie!
-Pa,
mamo! – odkrzyknęła dziewczynka, zbyt zajęta bałwanem, by spojrzeć na
mamę. Pani Nara jeszcze raz skinęła im głową i szybko odeszła. Naruto
westchnął.
-No to będzie problem z tymi zakupami – mruknął głośno.
-A
może i nie – powiedział pan Uchiha, a Naruto spojrzał na niego
zaskoczony. – Jeżeli to sobota, to mogę zastąpić panią Temari. Soboty
mam wolne i z Koichim przeważnie leniuchujemy. Nie będzie dla nas
problemem, wybrać się z panem na zakupy.
-Naprawdę? – ucieszył się Naruto, jednak zaraz się opanował. – To znaczy, nie chciałbym się narzucać…
-To
żadne narzucanie – odparł pan Uchiha i uśmiechnął się. – Z
przyjemnością pomogę. Co prawda nie jestem w radzie rodziców, ale w tym
wypadku to chyba nie przeszkoda?
-Skąd,
to tylko zakupy! – odparł Naruto, prawie gotując się w środku. O
większym farcie nie mógł marzyć. Nigdy nie przypuszczał, że kiedykolwiek
zdarzy mu się taka okazja, by mógł spędzić z panem Uchihą trochę czasu
poza przedszkolem. Nawet jeśli były to tylko głupie zakupy.
-A więc w sobotę. Gdzie i o której?
-Może spotkajmy się tu, przed przedszkolem. Czy pasuje panu dziesiąta?
-Wspaniale
– odparł czarnooki,uśmiechając się. – Więc jesteśmy umówieni. – Serce
Naruto zabiło szybciej,nawet jeśli w całej historii świata nie było
spotkania mniej podobnego do randki. – Do zobaczenia. Koichi, tata już
jedzie!
-Pa,
tatusiu! – krzyknął zajęty bałwanem i koleżanką Koichi. Pan Uchiha
jeszcze raz zerknął na Naruto, a potem, skinąwszy mu głową, odszedł.
-D-do zobaczenia – bąknął Naruto do samego siebie.
Przez
cały dzień chodził jak naćpany. Nawet dzieci coś zauważyły podczas
codziennych prób. A on po prostu nie mógł się skupić na tym,co robił, bo
wizja soboty spędzała mu z powiek zarówno spokojny sen, jak i myśli o
czymkolwiek innym. Gdy w piątkowy wieczór siedział przy swoim kuchennym
stole i układał listę zakupów, wewnątrz aż cały dygotał. Wiedział, że
nie powinien się tak nakręcać zwykłymi zakupami, ale czarnooki Uchiha
tak bardzo mu się podobał. Długo też z nikim nie był, jego ostatni
partner był prawdziwą porażką, po pierwsze dlatego, że im dłużej Naruto
go znał, tym bardziej przestawał go rozumieć, po drugie, że go zdradzał,
a po trzecie, że Naruto po pewnym czasie zaczął się go bać. Gdy z nim
zerwał, facet prześladował go, wygrażał i nachodził, właściwie, to
Naruto uwolnił się od niego dopiero po swoim wyjeździe. Zawsze lubił
silnych, dominujących, pewnych siebie i stanowczych mężczyzn, tylko
niestety przeważnie zawsze szło to w parze z nadmierną zazdrością, a
czasem nawet brutalnością. Dziwnym trafem Naruto zawsze wiązał się z
mężczyznami, którzy nie byli tego warci. Wciąż pamiętał siarczysty
policzek, jaki wymierzył mu jego były, gdy Naruto oświadczył, że nie
będzie z kimś, kto go zdradza na prawo i lewo. Został wtedy wyzwany od
najgorszych i ledwo uciekł, bo jego były chciał wziąć go siłą. A z
drugiej strony, teraz, kiedy był zupełnie sam, czuł się taki samotny i
czasem po głowie krążyły mu myśli, czy aby dobrze zrobił, zrywając?
Sobota
przyszła szybko. Za szybko, bo w weekendy zawsze się wysypiał, a teraz
wstał przed siódmą i nie mógł już zasnąć. W końcu się poddał, poszedł
się wykąpać, a potem zjadł śniadanie. Żeby czas szybciej mu
minął,postanowił coś poczytać, a gdy przyszło w pół do dziesiątej, ubrał
się i wyszedł.
Nie
czekał długo przed przedszkolem, pan Uchiha pojawił się kilka minut
przed czasem. Jego czarne BMW, na widok którego Naruto czuł się jak
ostatni żebrak, zaparkowało przy krawężniku, a boczna szyba uchyliła się
lekko.
-Wsiada pan! – zawołał Uchiha, wychylając się. Naruto podszedł do samochodu i wsiadł na siedzenie pasażera.
-Dzień
dobry – powiedział, apotem przekręcił się i spojrzał na siedzącego z
tyłu, w kolorowym foteliku, bawiącego się jakimś samochodzikiem
Koichiego. – Cześć Koichi!
-Cześć, Naru-chan! – odrzekł chłopiec.
-Koichi, pan Uzumaki jest twoim nauczycielem! – zareagował natychmiast pan Uchiha. – Zachowuj się.
-Ale nic nie szkodzi – odparł natychmiast Naruto. – Prawda, Koichi? W weekendy możemy być kumplami.
-Tak! – zawołał maluszek. –Słyszałeś, tato? Naru-chan jest dziś moim kumplem!
-Tak,
słyszałem – odparł zrezygnowany pan Uchiha, wpatrując się w drogę.
Jechali już w stronę najbliższego supermarketu. Naruto szybko zapiął
pasy, bo wcześniej o tym zapomniał. – Jest pan za łagodny dla dzieci. –
Pan Uchiha zwrócił się do Naruto.
-Tak
pan myśli? Ale zawsze się mnie słuchały, więc nigdy nie myślałem o
zmianie metod – odrzekł Naruto. – Tyle że wcześniej pracowałem z nieco
starszymi dzieciaczkami. Przedszkolaczki czasem zdumiewają mnie
pomysłami.
-A starsze dzieci nie zaskakiwały? – spytał pan Uchiha, zerkając na Naruto. Ten natychmiast się uśmiechnął.
-Oczywiście, że zaskakiwały, jednak maluszki mają specyficzny tok myślenia i zawsze zaskakują pytaniami.
-Co
prawda to prawda – przyznał pan Uchiha i zerknął w lusterko, by
spojrzeć na swojego syna. – Koichi zawsze z czymś wyskoczy w najmniej
odpowiednim momencie.
-Nie prawda! – zaprotestował natychmiast maluszek. Naruto zaśmiał się.
-Koichi ma rację, on jest akurat wyjątkowo grzecznym chłopcem, prawda, Koichi?
-Tak!
Obaj
zaśmiali się cicho i w tym momencie samochód zatrzymał się. Naruto
rozejrzał się i spostrzegł, że są już na parkingu przed supermarketem.
-Co
właściwie będziemy kupować?– spytał pan Uchiha, gdy wysiedli z
samochodu. Otworzył tylne drzwi i wydostał swojego syna z kolorowego
fotelika.
-Trochę
słodyczy, kawę, herbatę, cukier… - powiedział Naruto, przypominając
sobie wczorajsze sporządzanie listy. Sięgnął do kieszeni, wydobył
portmonetkę z pieniędzmi ze zbiórki i wyciągnął karteczkę, na której
sporządził notatki. – Owoce i ciasto… ale to nie dziś. To kupię tuż
przed przedstawieniem.
-Okej, więc idziemy. Koichi, daj łapkę.
-Tak, tatusiu! – zawołał maluszek i posłusznie podał rączkę swojemu tatusiowi. W drugiej wciąż trzymał samochodzik.
Ruszyli
w stronę wejścia do sklepu, a Naruto z chwili na chwilę czuł się coraz
dziwniej. Tak naprawdę, to nigdy nie miał takw spaniałego, kochającego
ojca. Jego rodzice zawsze byli zapracowani, ojciec,pilot, wiecznie w
podróży, matka, dziennikarka śledcza jednej z największych stacji
telewizyjnych, nieustannie goniła za sensacją. Pamiętał tylko opiekunki i
jakieś pojedyncze wypady z rodzicami, a kiedy był już nastolatkiem,
dominującą samotność. Czuł, że nikogo nie obchodzi, właśnie dlatego był
nieposłuszny, buntował się i wdawał w różne afery. A potem, gdy ojciec
znalazł go w łóżku z tamtym facetem, po tym jak się pokłócili,
zatrzasnął za sobą z hukiem drzwi i już nigdy do domu nie wrócił.
Na
początku było ciężko, ale dał sobie radę, skończył studia i rozpoczął
pracę. A teraz, gdy patrzył, jak Sasuke zajmuje się swoim synkiem, czuł
coś w rodzaju pokrętnej zazdrości. Pan Uchiha naprawdę dbał o swojego
synka, widać było, że mimo pracy, poświęca mu tyle czasu, ile tylko jest
w stanie. Naruto, sądząc po wielu jego uwagach już jakiś czas temu
domyślił się, że jest on samotnym ojcem. Zastanawiał się, jaka była pani
Uchiha i dlaczego teraz jej nie ma? Czy w historii tej rodziny stało
się coś złego?
Znaleźli się w sklepie. Pan Uchiha wziął wózek, a Koichi puścił jego rękę i zbliżył się do Naruto.
-Naru-chan, weź mnie na rączki! – zawołał, wznosząc swoje łapki do góry.
-Koichi, pan Uzumaki nie będziecie dźwigał! – zawołał czarnowłosy.
-Och,
nic nie szkodzi, z przyjemnością – odrzekł Naruto, pochylił się i
podniósł małego Koichiego.Chłopiec natychmiast wtulił się w jego szyję. –
Koichi wcale nie jest ciężki, prawda, Koichi? Czym cię ten tata karmi,
pewnie samą marchewką, co? Ale dziś sobie to odbijemy, znajdziemy
najlepszą czekoladę w całym sklepie, co ty na to?
-Taką z truskawkami? – zapytał maluszek, zerkając mu w oczy.
-Jasne, z truskawkami albo z toffi – odparł Naruto, a Koichi uśmiechnął się i ponownie w niego wtulił.
-A
tatusiowi jaką kupimy? – zapytał, a Naruto zerknął na pana Uchihę,
który przyglądał im się z uśmiechem, pchając wózek w stronę działu ze
słodyczami.
-Nie wiem, a jaką tatuś lubi?
-Tatuś lubi z orzechami –wyszeptał mu Koichi na ucho.
-A może zrobimy sobie taką ciepłą, do picia, z piankami, co? – odszepnął Naruto.
-Widzę,
że wasza przyjaźń cudownie się rozwija, ale jesteśmy na miejscu –
wtrącił się pan Uchiha w ich rozważania. – Możecie zrealizować swoje
czekoladowe plany.
Naruto,
który bezwiednie szedł za panem Uchihą zatrzymał się i rozejrzał.
Znajdowali się w dziale ze słodyczami, po obu ich stronach ciągnęły się
półki pełne batoników, cukierków, lizaków, czekolad i ciasteczek. Koichi
wyprostował się i rozejrzał wśród słodyczy, za to Naruto poświęcił
swoją uwagę w całości na największe ciastko, które nonszalancko opierało
się o rączkę od wózka i patrzyło na pudełka kakao i czekolady do
zrobienia na ciepło.
-To
co kupujemy? – zapytał nagle pan Uchiha, spoglądając na Naruto. Ten
natychmiast się zreflektował i wyciągnął listę. Zaczął odczytywać głośno
kolejne pozycje, a pan Uchiha wkładał do wózka wskazywane przez niego
produkty. Po zakupieniu ciastek i cukierków dla dzieci, oraz czekolady
do picia i pianek dla Koichiego, przenieśli się na inny dział,by kupić
kawę, herbatę i inne potrzebne rzeczy, a następnie udali się do kasy.
Kolejka
była dość długa, więc ustawili się na jej końcu i czekali. Koichi wciąż
tulił się do Naruto, najwyraźniej nie mając zamiaru go puścić, co
Uzumakiemu wyjątkowo się podobało. Dzięki temu, że trzymał chłopca na
rękach, pan Uchiha cały czas na niego patrzył i Naruto mógł bez krępacji
wpatrywać się w jego cudowne oczy lub śledzić wzrokiem ruchy jego
idealnie wykrojonych warg.
Po
opuszczeniu sklepu udali się do samochodu pana Uchihy. Kiedy ten chował
zakupy do bagażnika, Naruto zapiął małego Koichiego w jego foteliku na
tylnym siedzeniu samochodu, a później sam usiadł po stronie pasażera.
-Podrzucimy to do przedszkola i już nie będę zawracał panu głowy – rzekł Naruto do pana Uchihy, gdy tylko ten wsiadł do auta.
-Ależ
pan mi wcale głowy nie zawraca! – odparł natychmiast pan Uchiha,
uruchamiając auto. – Poza tym, jak to tak? Umawia się pan z Koichim na
czekoladę i ma pan zamiar się wykręcić?
-Porywamy Naru-chan? – zapytał natychmiast Koichi takim tonem, jakby chciał się upewnić. Pan Uchiha uśmiechnął się pod nosem.
-Oczywiście,
że tak. Nie puścimy go, dopóki nie dotrzyma słowa – odpowiedział
swojemu synowi. Naruto siłą stłumił uśmiech i udał nadąsanego.
-Więc nie mam nic do powiedzenia?! – zapytał, niby oburzony.
-Nie – odpowiedzieli mu jednocześnie ojciec i syn.
Tak więc zamilkł i patrzył, gdzie go wiozą. Pan
Uchiha zaczął rozmowę dotyczącą przedszkola, Koichiego, jego byłej
nauczycielki, więc Naruto z przyjemnością się do niej przyłączył.
Wkrótce potem dotarli na miejsce i pan Uchiha zaparkował samochód na
dużym parkingu przed wysokim apartamentowcem w jednej z najlepszych
dzielnic miasta. Naruto, nieco skrępowany, wysiadł z auta i spojrzał
pana Uchihę, który pomagał synkowi wydostać się z fotelika.
-Dlaczego
nasze przedszkole? – spytał cicho. Nie, żeby krytykował placówkę, w
której pracował, ponieważ kadra była naprawdę wspaniała, a dzieci nikt
nie zaniedbywał, jednak sądząc po wszystkim pana Uchihę stać było na
umieszczenie Koichiego w większym przedszkolu z nowymi zabawkami oraz
dziećmi z tych samych sfer.
-Mam po drodze – odparł pan Uchiha, stawiając synka na ziemi i poprawiając mu czapeczkę.
-A mi podobały się rybki w oknach! – zawołał Koichi. Naruto przekręcił głowę.
-Rybki? – zdziwił się. Pan Uchiha poszedł otworzyć bagażnik, by zabrać zakupy.
-Kidy
szukaliśmy przedszkola – powiedział, wyciągając reklamówki, a Naruto
pochylił się, by wziąć na ręce Koichiego, który z błagalną miną
wyciągnął ku niemu łapki – w oknach w waszym przedszkolu wisiały
wycinanki. W klasie, w której Koichi miał zajęcia, akurat rybki.
Wyglądało to jak akwarium… Mamy akwarium w domu, więc… - Wzruszył
ramionami. – W waszym przedszkolu panuje bardzo rodzinna atmosfera,
szukałem miejsca, w którym Koichi spędzałby pół dnia, wiec chciałem
wybrać dobrze.
Pan Uchiha zatrzasnął bagażnik, spojrzał na niego i nagle przestał się uśmiechać.
-Koichi, bo zamęczysz pana Uzumakiego! – zawołał karcąco.
-Nie zamęczę, Naru-chan to mój kumpel!
-Właśnie – poparł go Naruto, uśmiechając się szeroko. Pan Uchiha tylko pokręcił głową i poprowadził ich do drzwi.
Weszli do ładnej, przestronnej recepcji, gdzie przyszerokiej ladzie siedziała recepcjonistka i ubrany na czarno ochroniarz.
-Dzień dobry – przywitał się z nimi pan Uchiha, prowadząc ich w stronę windy. Naruto skinął im głową.
-Dzień dobry! – zawołała szeroko uśmiechnięta recepcjonistka. – Koichi, kogo upolowałeś?
-To Naru-chan! – zawołał zadowolony z siebie malec. – Jest moim kumplem! Porwaliśmy go z tatusiem na czekoladę!
-Koichi
– ostrzegł go cicho ojciec, kiedy recepcjonistka zaśmiała się
perliście, a ochroniarz uśmiechnął pod wąsem. Drzwi windy rozsunęły się i
wsiedli do środka.
-Często
kogoś uprowadzacie? – zaciekawił się Naruto, spoglądając z
zaciekawieniem na mającego dziwną minę pana Uchihę. Ten zaśmiał się.
-Skąd! – odparł. – To pierwszy raz.
-Mam zacząć się obawiać?
-Tylko jeśli nie lubi pan czekolady – odrzekł czarnowłosy.
-Ja lubię! – przypomniał osobie Koichi, a Naruto zachichotał.
-To
wiemy, słoneczko –powiedział do niego, łapiąc jego nos z dwa palce.
Malec zaczął się szarpać, śmiejąc się i próbując uwolnić.
Winda
zatrzymała się i wysiedli, ale Naruto był zbyt zajęty łapaniem nosa
Koichiego, by na cokolwiek patrzeć. Malec śmiał się i bronił, także
próbując złapać go za nos. Pan Uchiha poprowadził ich do drzwi
mieszkania i otworzył je, po czym puścił ich przodem. Naruto wniósł
Koichiego do środka i postawił chłopca na podłodze w dużym, jasnym holu.
-Bardzo…
bardzo piękny dom –powiedział, patrząc na jasne panele, ciepły, kremowy
kolor ścian, ładnie komponujący się z brązowymi dodatkami.
-Dziękuję
– odparł pan Uchiha, stawiając siatki na szafce obok drzwi, nad którą
znajdowały się wieszaki na kurtki. – Proszę podać mi swój pła…
Reszta
jego słów utonęła nagle w bardzo głośnym i bardzo groźnym szczekaniu,
które rozległo się nagle z głębi domu. Naruto krzyknął i zobaczywszy
wielkiego bernardyna, wypadającego z jednych z drzwi, czym prędzej
schował się za plecami czarnowłosego. Koichi i jego tata ryknęli zgodnym
śmiechem.
-Fuga,
cicho bądź! – zawołał pan Uchiha, na co pies oczywiście, zaszczekał
jeszcze głośniej, warcząc groźnie na Naruto. – Fuga, to gość!
Pies
zamilkł i wlepił nieufne, ciemnobrązowe oczy w wyglądającego zza
ramienia pana Uchihy Naruto. Koichi zaśmiał się i rzuciwszy na podłogę
ubranka, które z siebie ściągnął, podbiegł do swojego psa.
-Fuga,
przyprowadziliśmy Naru-chan, nie szczekaj! – zawołał, śmiejąc się.
Dopadł psa i wtulił w jego szyję, drapiąc go za uszami. – Naru-chan jest
kochany! – poinformował psa, podnosząc mu jedno ucho do góry i szepcząc
wprost do niego. Fuga warknęła w stronę Naruto, a potem obróciła się i
doczłapała, z przyklejonym do jej szyi Koichim. Panu Uchiha ukląkł i
szybko pozbierał z podłogi kolorowe rękawiczki,czapkę, kurtkę i buty
swojego synka.
-Przepraszam,
zupełnie zapomniałem uprzedzić pana, że mamy psa – rzekł, wieszając na
wieszaku rzeczy synka, po czym odebrał od Naruto jego płaszcz. Naruto
położył dłoń na sercu.
-Przestraszyłem się nie nażarty – powiedział. – Ogromny ten pies!
-Ale
bardzo łagodny. – Pan Uchiha odwiesił jego i swój płaszcz, po czym
wziął siatki. – Zapraszam do kuchni. Może herbaty, kawy, zanim zrobimy
czekoladę?
-Może być kawa – odparł Naruto. – I może wezmę jedną siatkę…
-Nie
ma takiej potrzeby, proszę za mną. – Pan Uchiha poprowadził go przez
korytarz do kuchni, gdzie mały Koichi nasypywał do czerwonej miski,
stojącej w rogu, psią karmę z żółtego opakowania.Stojąca obok niego Fuga
spojrzała na Naruto i warknęła ostrzegawczo.
-Fuga! – mruknął ostrzegawczo pan Uchiha, a pies odwrócił głowę. – Proszę usiąść, panie Uzumaki.
Naruto, wciąż obserwując psa, usiadł na czerwonym krześle przy szklanym stoliku w kuchni i rozejrzał się po pomieszczeniu.
Kuchnia
pana Uchihy była niewielka. Ściany pomalowane były na trzy odcienie
jasnej zieleni, poprzecinane białymi paskami. Meble były białe, ale dla
odmiany, biegł poprzez nie, po skosie, pasek zieleni. W rogu stała duża,
srebrna, dwuskrzydłowa lodówka, a w ścianie obok niej znajdowało się
okno, na parapecie którego stały trzy doniczki – czerwona, niebieska i
żółta – w których rosły kwiatki. Doniczki miały taki sam kolor jak trzy
krzesła przy okrągłym stoliku, przy którym siedział. Naruto kuchnia pana
Uchihy od razu przypadła do gustu.
-Bardzo przyjemnie – pochwalił, a pan Uchiha zaśmiał się.
-Motyw przewodni to łąka i tęcza – rzekł, wyciągając z szafki kolorowe filiżanki do kawy.
-Łąka i tęcza? – zdziwił się Naruto.
-Ja
wymyśliłem! – krzyknął nagle Koichi i tak zamachnął się paczką z
chrupkami dla psa, że połowa jej zawartości rozsypała się po białej
podłodze.
-Koichi! – zawołał karcąco pan Uchiha.
-Oj!
– bąknął chłopiec i śmiejąc się, zaczął zbierać chrupki. Fuga pomagała
mu w tym, zjadając je. Pan Uchiha pokręcił głową i zerknął na Naruto.
-Zje pan z nami obiad?
-Och, nie chciałbym przeszkadzać… – zaczął Naruto, ale urwał, widząc minę czarnowłosego.
-Da pan spokój, to żadne przeszkadzanie. To jak?
-Cóż, skoro tak…
-Super!
– zawołał Koichi, który pozbierał już chrupki. Chłopiec podbiegł do
jednej z białych szafek, szybko schował w niej paczkę z karmą, po czym
przyczłapał do stołu i wdrapał się na żółte krzesełko naprzeciw Naruto. –
Chcę mleka! – zawołał.
-Już
się robi – odparł pan Uchiha, zaglądając do lodówki. Po chwili przed
Koichim wylądowała duża, żółta filiżanka pełna mleka, a przed Naruto
taka sama, czerwona, z kawą, oraz zielona cukiernica i biały dzbanuszek z
mlekiem. Pan Uchiha postawił przed niebieskim krzesłem niebieską
filiżankę, jednak nie usiadł. – Proszę się rozgościć, a ja coś szybko
przygotuję.
-Dziękuję – odparł Naruto, sięgając po cukiernicę. Pan Uchiha wyszedł, a gdy
wrócił, zamiast garnituru miał na sobie dżinsy i zwykłą, niebieską
koszulkę. Popijając gorzką kawę z niebieskiego kubka zabrał się za
szykowanie obiadu, nawiązując z Naruto neutralną rozmowę o gustach
kulinarnych. Rozmawiali uprzejmie, mały Koichi wtrącał się co chwila,
powodując zawsze wybuchy śmiechu.
Przygotowanie
posiłku nie zajęło panu Uchiha zbyt wiele czasu. Kiedy przed Naruto
wylądował talerz pełen prażonych na parze warzyw z ryżem, ten uśmiechnął
się zachwycony. Niby nic, ale cieszył się, że pan Uchiha gotuje
Koichiemu takie zdrowe rzeczy, zamiast karmić chłopca fast foodami.
-Smacznego – życzył im pan Uchiha. On i Koichi odpowiedzieli mu i zabrali się za jedzenie.
Po posiłku Koichi podziękował i natychmiast zerwał się od stołu.
-Naru-chan, pokażę ci mój pokój! – zawołał. – A tata pozmywa!
-No ładnie, zostałem wrobiony – mruknął pan Uchiha, a Naruto zaśmiał się.
-Pan
nie przesadza, panie Uchiha – powiedział. – Gdzie tam wrobiony, to nie
tak, żebyśmy się z Koichim umówili… – Puścił oczko do chichoczącego
chłopca – i specjalnie kazali panu zmywać czy coś.
-Tak,
to z całą pewnością nie zmowa – przyznał kąśliwie czarnowłosy,
zgarniając ze stołu puste naczynia. Koichi zachichotał, złapał Naruto za
rękę i ściągnął go z krzesełka.
-Chodź, chodź, Naru-chan, pokażę ci nasz dom!
-Dobrze,
dobrze, już idę – odparł, wstając. Ruszył za chłopcem, oglądając się na
pana Uchihę, który przyglądał się temu z uśmiechem. Zupełnie odruchowo
pomachał mu, a potem spłonął rumieńcem, zawstydzony tym gestem i uciekł
za Koichim.
-To jest mój pokój – powiedział chłopiec, otwierając przed Naruto białe drzwi z namalowaną na nich, a jakże, kolorową tęczą.
Pokój
Koichiego wyglądał jak z bajki. Centralną część zajmowało łóżko w
kształcie wyścigówki. Ściany były niebieskie jak niebo, z kilkoma
namalowanymi na nich, białymi chmurkami. Ciemnozielony regał w kącie
pokrywały książki, pod ścianą stały kolorowe pudła w literki, pełne
zabawek. Naprzeciw nich przymontowane były do ściany szklane gabloty, a w
nich origami. Naruto nie miał jednak czasu się temu przyjrzeć, gdyż
malec żądał od niego całkowitej uwagi.
-Woow
– mruknął, pozwalając, by Koichi zaciągnął go w stronę łóżka i posadził
na nim. Jego uwagę przykuł czerwono-żółty samolot, dyndający pod
żyrandolem. – Ale fajny pokój.
-Zobacz,
Naru-chan, tatuś kupił mi nowy samochodzik! – Koichi rzucił się ku
jednemu z pudełek, a potem wrócił i wcisnął mu w rękę niebieską
wyścigówkę.
-Fajny – pochwalił Uchiha. – A co to jest?
Naruto wskazał szklane gabloty. Koichi obejrzał się,zaśmiał, złapał go za rękę i ściągając z łóżka, pociągając w stronę gablot.
-To tatuś zrobił – mruknął, przylepiając nosek do szyby. – Ładne, prawda?
Naruto
przyjrzał się i spostrzegł, że pan Uchiha zrobił dla Koichiego kilka
małych scenek. W jednej gablocie znajdowało się kolorowe gospodarstwo z
masą zwierzątek, ogrodzeniem i drzewkami, w innej akwarium z rybkami i
wodorostami, w jeszcze innej jakieś postaci, domki i samochodzik.Gablot
było więcej, ale Koichi znów pociągnął go za rękę.
-Pokażę ci pokój taty, Naru-chan!
-Ale nie trzeba…
-Spodoba ci się!
-W
to nie wątpię – mruknął do siebie na tyle cicho, by Koichi go nie
usłyszał. Pozwolił, by chłopiec zaprowadził go do innych drzwi i
otworzył je przed nim.
-Tu
śpi tatuś – oznajmił tajemniczym szeptem, pokazując mu dużą sypialnię z
wręcz gigantycznym łóżkiem, przykrytym brązową narzutą w cienkie, złote
paski. Sypialnia Uchihy była urządzona w zupełnie innej tonacji niż
reszta domu – ciemna, ciepła i klimatyczna. Ściany miały odcień bardzo
ciemnej, nasyconej zieleni, a gdzie-niegdzie pomalowane były na bardzo
ładny, czekoladowy brąz. Meble były czarne, a w ścianie znajdowała się
oszklona szafa z suwanymi drzwiami, w której odbijało się całe wnętrze.
Obok łóżka stała szafka z lampką, a na niej kilka książek.
Naruto
nie miał jednak czasu obejrzeć dokładnie zachwycającego wnętrza, a
zwłaszcza boskiego łóżka, bo Koichi zaraz go z sypialni zabrał i
zaprowadził do salonu, który okazał się być prawie biblioteką, tyle
Uchiha miał tam książek. Jak i reszta pomieszczeń, tak i to było jasne i
przestronne, tyle że tu dominował beż i miodowa żółć. Stało tam
gigantyczne akwarium z masą kolorowych rybek, na stoliku leżały jakieś
nieuporządkowane gazety i miseczka z orzeszkami, a na dywanie miodowego
koloru kilka zabawek.
-Jestem
zmordowany, ale widziałem już wszystko, prócz łazienki – powiedział
Naruto, gdy wrócili do kuchni, w której pan Uchiha, sądząc po zapachu,
czynił czekoladę. Ciemnowłosy uśmiechnął się.
-To prawdopodobnie jedyne drzwi w korytarzu, za które pan nie zajrzał – powiedział trochę wrednie.
-Tak myślałem – odparł Naruto, a Uchiha zachichotał. – Koichi, puścisz moją rękę? – zapytał chłopca.
-Nie
– odparł malec. Naruto zaśmiał się i przykląkł przed nim, zerkając
ostrzegawczo na pana Uchihę, który już otwierał usta, by chłopca
pokrzyczeć.
-Przecież nie ucieknę przez okno, Koichi – powiedział, podnosząc w górę ich złączone dłonie. – To trochę za wysoko.
-Ale ja cię lubię, przyszedłeś tu dla mnie!
-Oczywiście,
że tak, słoneczko– Naruto uśmiechnął się do niego. – Więc ty zostań i
przypilnuj, by tatuś dodał pianki do czekolady, a ja zaraz wracam, co?
-A dużo pianek? – zapytał Koichi.
-A tak ze trzy. – Koichi zmrużył oczy. – No dobra, pięć.
Pan Uchiha, odwrócony tyłem, parsknął głośnym śmiechem, aż obaj na niego spojrzeli.
-Dobrze, to ja przypilnuję! –zawołał malec i puścił jego rękę, a Naruto ulotnił się do łazienki.
Gdy
wrócił, czekolada stała już na stole, a tata i maluszek siedzieli na
kolorowych krzesełkach. Naruto dosiadł się do nich i spojrzał na
czerwoną filiżankę, w której pływało pięć pianek.
-Wszystkie naczynia są w kolorze tęczy? – spytał, biorąc do ręki łyżeczkę.
-Tak! – krzyknął Koichi. – Sam wybierałem!
Nagle coś szczeknęło przy nodze Naruto, a on drgnął i raptownie poderwał stopy na siedzenie.
-Fuga! – zawołał pan Uchiha,wyciągając rękę. Złapał psa za obrożę i przyciągnął do siebie. – Fuga, nie strasz pana Uzumakiego.
-Dlaczego Fuga? – spytał Naruto nieco słabym głosem, nadal nie opuszczając stóp.
-Ja
ją tak nazwałem! – zawołała mała kopia pana Sasuke. – Bo to tatuś mówił
do pana z telefonu, że Fuga będzie biała! I ją dostałem, dwa dni
później, i ma tylko dwie brązowe łatki i reszta jest biała!
Naruto zerknął na pana Uchihę, marszcząc brwi.
-Remontowaliśmy to mieszkanie –wyjaśnił pan Uchiha. – A fugi w łazience, jak pan widział, faktycznie są białe.
-Logiczne – przytaknął Naruto,a pan Uchiha zaśmiał się cicho.
-Fuga
to najwierniejsza bestia z możliwych – mruknął, głaszcząc psa po
głowie. Fuga oparła łeb na jego nodze i spojrzała na pana z
uwielbieniem. – Mamy ją ze schroniska, ktoś oddał pięć szczeniaków, a
Koichi chciał zwierzątko inne, niż nasze rybki.
-Wspaniałe
akwarium – pochwalił Naruto. – I bardzo fajne i pomysłowe to origami w
pokoju Koichiego. Dzieci powinny mieć tyle ciekawostek…
-Koichi… lubi kolorowe rzeczy.
-Stąd ta tęcza tu i tam. – Naruto zamieszał łyżeczką w swojej czekoladzie i podniósł filiżankę do ust. Napił się trochę.
-Dobra?
– spytał natychmiast Koichi, który miał już prawie całą mordkę umazaną
czekoladą. Pan Uchiha wyciągnął rękę i starł mu kciukiem czekoladę z
policzków, a potem go oblizał. Na ten widok Naruto poczuł, że jego
policzki robią się niebezpiecznie gorące,więc szybko uniósł filiżankę i
znów napił się czekolady.
-Bardzo
dobra – mruknął do Koichiego, bo ten wciąż się w niego wpatrywał,
podobnie jak jego tata. Naruto odchrząknął. – Co do mojego powrotu, to
czy mógłbym…
-Podrzucę pana – przerwał mu pan Uchiha, uśmiechając się lekko. – Więc proszę się nie martwić.
-Och…
dziękuję – szepnął Naruto. Chciał spytać, czy mógłby sprawdzić w
Internecie rozkład i pojechać do siebie autobusem, ale nie miał nic
przeciwko propozycji Uchihy.
Pili
czekoladę, znów rozmawiając o rzeczach mało ważnych, jak pogoda, sport,
coś co usłyszeli w radiu, system edukacji i bajki, jakie ogląda Koichi.
Maluszek co chwila dorzucał swoje trzy grosze, chcąc być cały czas w
centrum uwagi Naruto, a on starał się mu je zapewniać.
Gdzieś
w połowie rozmowy przenieśli się do salonu. Pan Uchiha postawił ciasto i
tym razem herbatę, a Koichi wyprosił jeszcze jedną czekoladę. Zniósł
sobie do salonu jakieś zabawki, rozsiadł się na dywanie i krusząc
wszędzie dookoła ciastem czekoladowym z bananowym kremem, rozpoczął
zabawę. Naruto i Sasuke zaczęli rozmawiać o studenckich czasach i
przygodach zapamiętanych z tamtych lat. Było dużo śmiechu, póki pan
Uchiha nie przeprosił go i nie wyszedł, a gdy wrócił, przyniósł z sobą z
kuchni dwa kieliszki i butelkę wina.
-A-ale…
- zająknął się Naruto, zerkając na zegarek. Było już grubo po
szesnastej i chyba niebawem powinien się zbierać. – Miał mnie pan
podwieźć, to znaczy, mogę jechać autobusem…
-Och,
pan się nie przejmuje. – Czarnowłosy postawił na stoliku dwa kieliszki i
zabrał się za wkręcanie korkociągu w korek. – Miejsca jest u nas dużo,
jeśli będzie trzeba, może pan tu nawet zanocować…
Naruto
na chwilę wytrzeszczył oczy, a potem szybko odwrócił wzrok i wlepił go w
podłogę. Chwilę później w jego polu widzenia pojawił się kieliszek
wina.
-Proszę – zachęcił go pan Uchiha, a on przyjął naczynko.
-Dziękuję – mruknął.
-Naprawdę
proszę się nie martwić o tak śmieszne rzeczy, jak przeszkadzanie nam. –
Uchiha natychmiast odgadł jego nastrój i to, o co się martwił. – Z
Koichim mamy tak niewielu gości… odwiedza nas tylko mój brat i od
wielkich świąt rodzice. Bardzo się cieszyliśmy, jak się pan zgodził.
-Ma pan brata? – zaciekawił się Naruto. Pan Uchiha usiadł przy nim.
-Tak, ma na imię Itachi, jest cztery lata starszy i… jest kucharzem.
-Kucharzem?
– Naruto natychmiast wyobraził sobie milutkiego, pulchniutkiego,
czarnowłosego mężczyznę w białej czapce i fartuszku w paski.
-Dość… em… ekscentrycznym…
-Wujek Itaś jest szurnięty! –zawołał rozradowany Koichi.
-No, to Koichi najlepiej podsumował – stwierdził pan Uchiha, upijając łyk wina.
-Sam tak mówisz! – odparł malec, a pan Uchiha parsknął w kieliszek. Naruto zaśmiał się serdecznie.
-Dlaczego „wujek Itaś” jest „szurnięty”? – spytał, szczerze zainteresowany.
-Cóż…
- mruknął pan Uchiha, kręcąc kieliszkiem. – Mój starszy brat zawsze…
gonił za marzeniami, nawet jeśli nie zgadzały się one zupełnie z… wolą
rodziny, opinią publiczną i… przeważnie… zdrowym rozsądkiem.
Naruto uśmiechnął się.
-A pan? – spytał Uchiha. – Ma pan rodzeństwo?
Naruto westchnął i żeby móc się chwilę zastanowić, napił się wina.
-Nie,
nie mam rodzeństwa – odparł. Czarne oczy Uchihy wpatrywały się w niego
przez dłuższą chwilę, ale koniec końców mężczyzna o nic nie zapytał.
Czas
płynął, a oni wolno sączyli wino, cały czas rozmawiając. Naruto musiał
przyznać, że im dłużej był z Uchihą, tym wspanialszym człowiekiem ten mu
się wydawał. Był zabawny, inteligentny i czarujący. Jedyną jego „wadą”
był fakt, iż miał syna, a więc z całą pewnością był hetero. Naruto nie
bardzo wiedział, co właściwie tu robi. Czuł się jak na prawdziwej
randce, ale wiedział, że nie ma na co liczyć. Zakładał, że po prostu pan
Uchiha go polubił i spotkał się z nim jak z każdym innym kumplem, ot,
by pogadać o synu, polityce, sporcie i o tym, co leci w kinie. Zwykła
rozmowa, normalna. Nie wolno sobie nic wyobrażać.
Gdzieś
między siódmą a ósmą, po zjedzonej wcześniej kolacji, Koichi zasnął na
dywanie i pan Uchiha wyniósł go do jego pokoju, a później wrócił z drugą
butelką wina.
-Och nie, to za dużo! –powiedział Naruto, dla którego jedno wino przeważnie wystarczało, by czuł lekki szum w głowie.
-Da
pan spokój… właściwie, to… Naruto, dałbyś spokój. – Pan Uchiha usiadł
obok zaczerwienionego Uzumakiego, otwierając drugą butelkę. – Wygodniej
będzie, jak będziemy po imieniu.
-Um,
dobrze, pa… znaczy, Sasuke. – Patrzył, jak czarnowłosy nalewa mu wina, a
potem przyjął od niego kieliszek. Zaśmiał się. – Prawdę mówiąc, to i ja
od dłuższego czasu nie miałem okazji się z kimkolwiek widzieć, tym
bardziej, że tak naprawdę to nikogo tu za dobrze nie znam.
-Przeprowadziłeś się do Konohy, prawda?
-Tak – przytaknął Naruto. – Rozpocząć nową drogę życia, z daleka od tamtych ludzi, tamtego miejsca. Drugi raz wszystko.
-Miłość też? – zapytał Sasuke, a Naruto parsknął śmiechem.
-O
tym nie myślałem – skłamał. W tym momencie Sasuke położył ostrożnie
dłoń na jego kolanie. Naruto poderwał głowę i spojrzał w czarne oczy
rozmówcy, szczerze zdumiony.
-Sas…
Głos
uwiązł mu w gardle, bo Uchiha przysunął się do niego i nachylił, nadal
patrząc mu w oczy. Powieki Naruto opadły i sam pokonał ostatnie dwa
centymetry, zarzucając mu jedną rękę na szyję, by przyciągnąć go bliżej.
Uchiha
całował wspaniale, głęboko i namiętnie, aż Naruto, który już był lekko
wstawiony, zakręciło się w głowie. Przylgnął do czarnowłosego całym
ciałem, wprost dysząc mu w gorące usta.
-Ach – sapnął, gdy Sasuke uwolnił jego wargi. Ten zaśmiał się bardzo cicho.
-Wiedziałem – szepnął czarnowłosy, uśmiechając się. – Kiedy tylko cię zobaczyłem…
-Ale…
ty masz dziecko…? – Naruto nic już nie rozumiał. Sasuke uśmiechnął się
jeszcze szerzej i znów go pocałował, a Naruto, zapomniawszy natychmiast o
swoim pytaniu, oddał pocałunek.
-A
w czym Koichi… przeszkadza? – spytał Sasuke, gdy jego wargi były
ponownie wolne. Odebrał mu kieliszek i odstawił go na stolik, obok
butelki wina.
-W niczym – prawie jęknął Naruto.
-No właśnie – odparł Sasuke i popchnął go delikatnie na kanapę, całując po szyi.
-Tu? – spytał słabo Naruto, gdy Sasuke zaczął rozpinać jego koszulę. Uchiha zerknął mu w oczy.
-Chcesz się przenieść do sypialni?
Naruto
pokiwał głową, więc Sasuke, przylegając do jego ust, złapał go za rękę i
ściągnął z kanapy. Zataczając się, obejmując i wciąż namiętnie całując,
udali się do pokoju Sasuke. Ten pogonił śpiącą na jego łóżku Fugę, by
pobiegła do Koichiego i popchnął go na miękki materac łóżka.
Potem
już nie rozmawiali o niczym, ściągając z siebie ubrania i wciąż się
całując. Naruto nie myślał logicznie w tamtej chwili, liczył się tylko
Sasuke, który pieścił jego ciało i rozpalał zmysły. Uchiha był tak
namiętny, że Naruto zupełnie nad sobą nie panował. Jęczał, prosił o
więcej i to dostawał, cały czas słuchając słów o tym, jak piękny, jak
cudowny, jak gorący jest.
Naruto
nigdy ni przypuszczał, że między nim a Uchihą mogłoby do czegokolwiek
dojść. Gdy leżał pod nim, czując jego dłoń na swojej męskości i jego
samego, głęboko w sobie, w głowie huczało mu tylko: „to się dzieje
naprawdę!”.
Obudził go ciężar na brzuchu. A
właściwie, to dwa ciężary, tylko jeden był mniejszy i napierał na
ramię, więc zbytnio mu nie przeszkadzał a drugi, większy, czuł w
okolicach brzucha. Rozchylił powieki, przetarł zaspane oczy i spojrzał
przed siebie. Nie zdziwił się ani trochę na widok obcego mieszkania,
więc popatrzył w dół. Na chwilę zamarł przerażony. Z łbem na jego
brzuchu, spała sobie w najlepsze Fuga, ciężka jak diabli, zaś obok
niego, wtulony w jego ramię, Koichi w tęczowych piżamkach. Po Sasuke nie
było nawet śladu.
Nieco
zdumiony i przede wszystkim skrępowany, bo przecież pod kołdrą był
zupełnie nagi, poruszył się lekko by wstać i choćby bieliznę na siebie
ubrać, ale w tym momencie Fuga warknęła ostrzegawczo, nie otwierając
oczu. Zamarł.
-Fuga…
tylko na chwilę –szepnął, by nie obudzić Koichiego. Suka warknęła
jeszcze raz, po czym przesunęła się tak, by uwalić się na nim prawie
całym ciężarem swojego wielkiego cielska. Westchnął i opadł na poduszkę.
Objął Koichiego i zamknął oczy, jednak nie zasnął po raz drugi.
Ze
stanu prawie że medytacji wyrwał go dźwięk otwieranych drzwi
frontowych, a potem odgłos ściąganych butów. Otworzył oczy i spojrzał na
drzwi do sypialni, w których po chwili pojawił się Sasuke. Na jego
widok twarz czarnowłosego rozpromieniła się w uśmiechu.
-Dzień dobry – szepnął ledwo słyszalnie.
-Dzień dobry – odparł zarumieniony Naruto. – Możesz powiedzieć Fudze, by mnie wypuściła?
Sasuke zachichotał i zbliżył się, w jednej dłoni trzymając siatkę. Zapachniało świeżym pieczywem.
-Fuga,
złaź, ale już! – skarcił psa czarnowłosy, a ten, z łaski swojej
przesunął się tak, że Naruto mógł się wydostać. Uzumaki ostrożnie
wyciągnął rękę spod śpiącego Koichiego i szybko wyskoczył z łóżka.
Zachwiał się, więc Sasuke złapał go w pasie. Zarumieniony Naruto już
chciał przeprosić, ale Sasuke skutecznie mu to uniemożliwił, całując go.
Długo…
-Koichi – wysapał Naruto, gdy tylko się uwolnił. Pocałunek przywołał wspomnienia z nocy i jego głos nie był normalny.
-Wciąż
śpi, ale tak, to nieodpowiedzialne, choć… mam straszną ochotę… - Naruto
zaśmiał się nerwowo, a Sasuke ucałował jego szyję. – Ubierz się i
zapraszam na śniadanie.
Naruto
skinął głową, a Sasuke oddalił się. Uzumaki szybko zlokalizował swoje
rzeczy, leżące na fotelu. Sasuke musiał je pozbierać z podłogi, gdy rano
wstał. Naruto szybko się ubrał i opuścił sypialnię,przelotnie zerkając
na Koichiego, przytulającego się teraz do Fugi. W całym swoim życiu nie
widział tak rozczulającego widoku.
Gdy
wszedł do kuchni, Sasuke właśnie ustawiał śniadanie na stoliku. Naruto
bez słowa zasiadł na czerwonym krześle, patrząc, jak Sasuke krząta się
po kuchni.
-Kawa czy herbata? – zapytał mężczyzna, gdy woda w czajniku zaczęła się gotować.
-Kawa
– odparł Naruto i po chwili dostał kawę w czerwonej filiżance. Uchiha,
jak widać, uwielbiał mieć wszystko posprzątane, bo przecież musiał
pozmywać jeszcze przed swoim wyjściem do sklepu, czyli wcześnie rano.
Uchiha usiadł obok.
-Częstuj
się – zachęcił. Naruto zerknął na talarze, poustawiane na stole. Sasuke
rozkroił kilka świeżych bułeczek, postawił talerz wędliny, masło,
twarożek ze szczypiorkiem i pokrojonego w plasterki pomidora. Naruto
skomponował sobie kanapkę z twarożkiem i pomidorkiem, po czym zerknął na
wpatrującego się w niego Uchihę.
-Co? – zapytał. Sasuke zaśmiał się.
-Jesteś gejem. – To raczej nie było pytanie. Naruto skinął głową. – A ja się tyle głowiłem, jak zwrócić na siebie twoją uwagę.
Naruto wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
-Tak? – zdumiał się na głos.
-Oczywiście.
Mieliśmy z Koichim szalone pomysły – uśmiechnął się do siebie na jakieś
wspomnienie, a Naruto chwilę trawił tę informację.
-Z Koichim? – wykrztusił w końcu.
-Mój syn cię uwielbia. Żywo mi kibicował.
-Ale… on jest za mały…
-Och, Naruto, przecież nie opowiadałem mu, że mam ochotę z tobą… hmm… Koichi wie, że cię lubię.
Naruto
zaczerwienił się. Wyglądało na to, że Sasuke myślał o nim w taki sam
sposób jak on, co mu schlebiało. Nigdy w życiu nie przypuszczał, że
mógłby zwrócić uwagę kogoś takiego, był najzwyczajniejszym w świecie
nauczycielem, niczym się nie wyróżniał i ogólnie, był raczej szarym
człowiekiem.
-Sasuke…
- zaczął, patrząc na swoją nienadgryzioną jeszcze bułeczkę. Chciał
wyjaśnić jedną rzecz, zanim pogrąży się już całkowicie w uczuciu do
czarnowłosego. Nie chciał być przygodą na jedną noc, a bał się, że
właśnie taki zamiar miał wobec niego przystojny tatuś Koichiego. –
Chciałem zapytać… o mamę Koichiego… - wymamrotał, bojąc się spojrzeć na
Sasuke. – I ogólnie… o kobiety…
-Rozumiem – odparł Sasuke inapił się kawy.
-Więc? – naciskał Naruto.Uchiha sięgnął po bułeczkę i zaczął smarować ją masłem.
-Koichi nie ma mamy w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Tak naprawdę, mój syn jest błędem mojej przeszłości…
Naruto
nabrał powietrza, by zawołać, jak ojciec może tak mówić o dziecku, gdy
ten ubiegł go, unosząc rękę. Uzumaki zagryzł dolną wargę.
-Nie
chodzi o to, że żałuję – szepnął łagodnie. – Nie oddałbym go za żadne
skarby. Wolałbym tylko być wtedy człowiekiem tak odpowiedzialnym, by móc
dać mu pełną rodzinę.
-Nie rozumiem…
-Kiedyś
byłem zupełnie inny. – Sasuke zabrał się za wyjaśnianie. – Syn bogaczy,
liczyły się dla mnie pieniądze, szybkie samochody, które rozbijałem,
imprezy, seks i alkohol. – Naruto zamarł, słysząc te informacje. – Mamę
Koichiego spotkałem właśnie na jednej z imprez. Była niezłą… dupą… –
Uchiha uśmiechnął się pobłażliwie – i to właściwie jedyny komplement,
jakim można ją obdarzyć. Spaliśmy… nie, nawet tak tego nie można nazwać…
zaliczyłem ją kilka razy i pewnego dnia przyszła do mnie, zalana łzami,
że wpadka, że ciąża, że bachor… Nie wierzyłem, że to moje dziecko, ale
oczywiście istniała taka możliwość i z tego powodu nie dałem jej tego,
czego chciała…
-Pieniędzy, tak? – spytał Naruto bardzo cicho. – Na aborcję?
-Tak
– odparł Uchiha z pogardą w głosie. – Również nie chciałem dzieciaka,
ale gdzieś tam we mnie kiełkowała myśl, że przecież jak to moje dziecko,
to jest on Uchiha… tak, właśnie Uchiha, a Uchiha są najlepsi,
najwspanialsi, naj… naj… i naj… to mi do głowy wbijano przez lata.
Kazałem jej donosić ciążę, bo nie można skazać na śmierć kogoś z mojej
krwi, z krwi Uchiha… to takie żałosne. Miała oddać dziecko do adopcji,
jeżeli okazałoby się, że nie jest moje. Ale gdy przyszło na świat
badania wykazały, że jednak jestem ojcem. – Przełknął ślinę, napił się
kawy i przez chwilę myślał, a Naruto milczał, pozwalając mu się
zastanowić. – Zrzekła się praw do Koichiego, widziała go tylko dwa razy,
po narodzinach i dawno temu, przypadkiem, na ulicy, ale tylko nas
minęła, kiwając mi głową. Wtedy… gdy dowiedziałem się, że syn… i że
jednak mój… świat wywrócił mi się do góry nogami. Nie mogłem go przecież
oddać, ale nie myślałem o dziecku, tylko ona zwisku… „Żaden Uchiha nie
może skończyć w domu dziecka… żaden Uchiha nie może być jakimś
żebrakiem… jakimś przybłędą…” Postanowiłem się nim zająć, ale to
oznaczało zerwanie ze starym życiem, czego robić też nie chciałem.
Początki mojego ojcostwa były bardzo trudne. Pomagała matka, stać mnie
było na niańki,sam niewiele się interesowałem. Ale kiedyś miedzy mną a
matką nawiązała się awantura, byłem wtedy pijany, wymierzyła mi policzek
i wykrzyczała, że mam syna i że to dziecko mnie kocha. Że nie ma matki,
ale ojca najwyraźniej też nie. Zabolało. I po tym, jak zacząłem patrzeć
na to dziecko jak na moje dziecko, a na siebie, jak na jego rodzica
odkryłem, że ten chłopczyk, któremu nadałem imię, to tak naprawdę taki
mały cud. Pokochałem go i już nie umiem bez niego żyć.
Naruto chlipnął głośno i szybko odwrócił twarz, pospiesznie ścierając łzy z twarzy.
-Przepraszam – wydukał, kiedy Sasuke zaśmiał się, przyciągnął go do siebie i otarł mu policzki.
-Czubku. – Sasuke ucałował jego czoło. – Czego ty ryczysz?
Naruto
nie odpowiedział, tylko pokręcił głową, pospiesznie doprowadzając się
do porządku. Historia była smutna, ale jej zakończenie było piękne i nie
mógł się powstrzymać, zwłaszcza że wiedział, na jak wspaniałego chłopca
wyrósł Koichi i jak bardzo zmienił się Sasuke. Teraz Naruto nigdy by
nie pomyślał, że w przeszłości był tak okropnym człowiekiem.
-Mój własny syn nauczył mnie pokory, prawdziwej miłości i wielu innych cech – kontynuował Sasuke.
-To wspaniały chłopczyk – wychrypiał Naruto i Sasuke znów się zaśmiał.
-Lepiej
jedz, Naruto – powiedział. Uzumaki pociągnął nosem i ugryzł swoją
kanapkę. Sasuke oparł się na łokciu. – A co do twojego pytania, to od
zawsze sypiałem zarówno z kobietami, jak i mężczyznami. Niegrzeczny był
ze mnie chłopiec. – Naruto parsknął śmiechem i o mało co nie udławił się
swoją kanapką. Sasuke patrzył na niego kpiąco, ale z dobrocią w oczach.
-Momentami nadal się to w tobie objawia – szepnął, nawiązując do ubiegłej nocy. Sasuke tylko uśmiechnął się figlarnie.
W
tym momencie obaj usłyszeli dochodzący z sypialni Sasuke, głośny,
dziecięcy płacz. W sekundę zerwali się z krzeseł i tam pobiegli. Gdy
wpadli do środka, zobaczyli Koichiego, siedzącego na łóżku i
zasłaniającego twarzyczkę rączkami.
-Koichi, co się stało? – zapytał Sasuke. Chłopiec opuścił raczki i spojrzał na nich.
-Bo…!
– zaczął, ale urwał, patrząc szeroko otwartymi oczkami na Naruto. W
następnej chwili zerwał się z łóżka, dopadł nóg Naruto i łapiąc go za
nogawkę spodni, znów się rozpłakał. Naruto i Sasuke wymienili
spojrzenia, po czym obaj przyklękli. Naruto przytulił chłopca, wciąż
wpatrując się pytająco w jego ojca. Sasuke wzruszył ramionami i
pogłaskał syna po głowie.
-Koichi, powiedz nam, co się stało?
-Bo…
- chlipnął chłopiec. – Bo myślałem… że… że Naru-chan poszedł bez
pożegnaaaania! – zawył chłopiec i znów wtulił się w Naruto. Obaj
zaśmiali się serdecznie.
-Nigdy bym tego nie zrobił, słoneczko – szepnął do niego Naruto. – Przecież jestem twoim kumplem!
-To…
to dlaczego spałeś z tatusiem? – spytał chłopczyk, a Naruto poczuł, jak
się czerwieni. Sasuke zagryzł dolną wargę, by się nie zaśmiać.
-Eeee… – Naruto popisał się swoją elokwencją. Koichi spojrzał na niego gniewnie.
-Jak
jesteśmy kumplami, to powinieneś u mnie spać, a nie u taty! – zawołał. –
U mnie spała tylko Fuga! Następnym razem będę pilnował!
-Moje
łóżko jest większe, Koichi – wtrącił się Sasuke, z satysfakcją patrząc
na coraz bardziej zmieszanego i czerwonego na twarzy Naruto. – Nie
zmieściłbyś się w swojej wyścigówce z Naru-chan.
-Ale…
ale Naru-chan jest moim kumplem! – zawołał chłopiec i znów uderzył w
płacz. Chwilę im zajęło, zanim zdołali go udobruchać, ale musieli mu
przyrzec, że Naruto należy tylko do niego, jest jego, a nie tatusia
kumplem i to do niego, a nie do tatusia przyszedł.
Po
tym, jak mały zjadł śniadanie, Naruto nieśmiało wtrącił, że naprawdę
pora, by wrócił do siebie. Sasuke obrzucił go wtedy uważnym spojrzeniem,
ale zgodził się. Pół godziny później we trzech siedzieli już w
samochodzie, razem z zakupami dla przedszkola. Rozmawiali wesoło o
rzeczach neutralnych, choć Uzumakiego zżerała niepewność. No bo niby
wszystko było okej, ale Sasuke ani razu nie wyraził chęci ponownego się z
nim spotkania. A on nie chciał być przygodą na jeden raz, miał już dużo
takich numerków zasobą, chciał, by w końcu wszystko było normalne, a w
jego definicję normalności wchodził stały związek.
Gdy
dotarli pod blok Naruto, blondyn pożegnał się z Koichim, skinął głową
Sasuke i wysiadł. Nie zdążył jednak nawet odejść od auta, gdy Sasuke
wyskoczył za nim.
-Naruto! – zawołał. Uzumaki obejrzał się i spojrzał na niego.
-Tak?
-To nie jest tak, że obaj mamy zapomnieć, prawda? Znaczy… umówimy się jeszcze?
Twarz Naruto rozjaśnił uśmiech, gdy odwrócił się, by iść do domu.
-Jasne! – zawołał, ciesząc się, że pan Uchiha nie widzi jego miny, bo z całą pewnością by go wyśmiał.
Teraz mam ochotę na ciasto czekoladowo-bananowe...
OdpowiedzUsuńBiszkopt już się piecze, tylko Mama mi dowiezie banany. *.*
Jutro zapraszam na kawałek ciasta. :D
A opowiadanie jedno z moich ulubionych, po prostuuuu~ ♥
Majstersztyk!
o, muszę jakiś długi komentarz dać! <3 i to taki zajebisty, motywujący do dalszych one - shotów!
OdpowiedzUsuńno więc, oprócz tego że ten był zajebiście długi, udało ci się tu zmieścić i przeszłość Naruto, i Sasuke, i ... cóż, w porównaniu do mnie ty umiesz ładnie opisywać wnętrze :D I fajnego synka ''mojemu ojcowi'' zrobiłaś ;3 miło że się tak zaprzyjaźnił z Naru-chan. Dotego ta jego zazdrość xD w pewnym momencie miałam wrażenie, że te tęcze są dwuznaczne... może mały też będzie gejem o.O eh, ale nie będę tu o tym mówić! jeszcze raz muszę pochwalić długość, i to, jak ... zbudowane zostało opowiadanie ;3 ech, to chyba tyle, dziś nic więcej z siebie nie wyciągne ;-; tak więc życze weny na kolejne one-shoty, i niech będą równie długie co ten :3 Pozdrawiam, Nagato
Pamiętam, że jak pewnego dnia poszłam do pracy mojej mamy, która też pracuje w przedszkolu, wpadł mi do głowy podobny pomysł. Jako, że własnego bloga nie miałam, tylko rozmyślałam nad tą historią. Kilka dni później weszłam na Twojego onetowego wówczas bloga i zobaczyłam, że dodałaś te opowiadanie. Czytając je, coraz bardziej byłam pewna, że wykradasz pomysły z głów swoich czytelników. ;_; (podobnie było z 'jak to się mogło stać?')
OdpowiedzUsuńMam małe pytanko - czy będzie kiedyś sequel? Chciałabym poczytać o wujku Itasiu. XD I ogólnie co wyrosło między Sasuke a Naru.
Pozdrawiam!
Mega słodkie i rozczulające
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona, żal tylko, że nie ma kontynuacji :\
Wiele razy się zaśmiałam, szczerze, wybuchnęłam śmiechem ;]
Ten one shot przypomina mi opowiadanie pisane kilka lat wstecz przez Lampirę [ ^A wszystko to wina tego małego smyka^, czy jakoś tak], choć tam wydarzenia działy się w wiosce ninja i był mały Taichi :d .
Ale i tak fajne ;*
Ten one-shot jest mega ! ( * o * )
OdpowiedzUsuńOn jest taki mega słodki. Zakochałam się w nim x3
Życzę Ci dużo weny i więcej takich pięknych one-shot'ow ( ^ ^ )
Czytałem to już tyle razy... znam prawie na pamięć XD i z chęcią do tego wracam! ^.^
OdpowiedzUsuńOj... mój przypadek jest taki sam jak Luci Salazar, czytam i wciąż i wciąż od nowa, coraz bardziej zakochując się w tym opowiadaniu ;)
OdpowiedzUsuńNapisz kontynuację, jest w tym ogromny potencjał! Czy Naru u nich zamieszka, jak zareaguje dziecko Saska, czy odezwie się były chłopak Naru... Aaa, ja chcę to wiedzieć! Pisz, proszę ;_; I dawaj kontynuację Mojego najlepszego przyjaciela bo się doczekać nie mogę <3 Wybacz, że z anonima, ale nie chce mi się logować na konto google xD
OdpowiedzUsuń~Greenleaf
Uuuu... "Fuga będzie biała" i jest biała! No prawie, ale to się nie liczy, liczy się tylko to, że Naru-chan powinien być teraz porywany co tydzień, a później zamieszkać z Sasuke i Koichim. Chętnie bym przeczytała kontynuację tego one-shota, jak Naruto poznaje szurniętego wujka Itasia i może nawet prostuje swoje relacje z rodzicami. Och, pomarzyć zawsze można... :D
OdpowiedzUsuńTo było świetne, szkoda, że nie pociągnęłaś dalej tego wątku! ~Ruda
OdpowiedzUsuńCudne ^^ Wszyscy tacy słodziutcy i kochani xD Genialne opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńNie dawno znalazłam twojego bloga, ale twoje opowiadania i one-shoty strasznie mnie wciągnęły i muszę przyznać, że ten one-shot jest najlepszy z pośród tych które czytałam.
OdpowiedzUsuń"-To… to dlaczego spałeś z tatusiem?" Boże tekst Koichiego mnie powalił, a szczerze nie lubię dzieci jak i w opowiadaniach, jak i w realnym świecie. Jednak TO dziecko mnie urzekło. Pozdrawiam yao.
Pff..,
OdpowiedzUsuńAres; Czekajcie chwile bo ma atak śmiechowy po tym one shocie. |
A ty czemu sie nie śmiejesz.
Ares; Bo ty to robisz za nas dwoje..? |
Eee, ale nudziarz. Tak czy siak.
,, -Ma pan brata? – zaciekawił się Naruto. Pan Uchiha usiadł przy nim.
-Tak, ma na imię Itachi, jest cztery lata starszy i… jest kucharzem.
-Kucharzem? – Naruto natychmiast wyobraził sobie milutkiego, pulchniutkiego, czarnowłosego mężczyznę w białej czapce i fartuszku w paski.
-Dość… em… ekscentrycznym…
-Wujek Itaś jest szurnięty! –zawołał rozradowany Koichi.
-No, to Koichi najlepiej podsumował – stwierdził pan Uchiha, upijając łyk wina."
Jebłam.
Ares; Udusisz ją; znów zakrztusiła sie kawą. Tak btw za dużo pijesz kawy. |
Tak mamo.
Ares; ....
Pff... Hahahahaha. Ejj bo mi odwala. Shocik słodki tylko żałuje, że segsy nie były opisane.
Ares; .-. |
Love you ♥ za ten shocik. Taki słodziak ulubiony.
Ares; Pozdr i weny |
<3
~Mrina88~ & ~Ares~