Bycie kobietą było jednak
okropne. Naru stwierdziła to pewnego deszczowego poranka, gdy po przebudzeniu
spostrzegła, że boli ją brzuch, a gdy wstała zorientowała się, że w na
prześcieradle, w miejscu, gdzie leżała jej pupa, znajduje się plama krwi.
Tsunade i Sakura ostrzegały ją przed tym, ale i tak się nie spodziewała.
Czuła się… jak śmieć.
Wszystko ją bolało, nawet cycki. Mogła tylko leżeć i zdychać, pojękując co
jakiś czas. Posłała do Sakury klona, który wrócił z radą, by zrobiła sobie
ciepły okład i termoforem w ręku.
Trochę jej ulżyło, ale i
tak czuła się źle. Nawet na leżąco żadna pozycja nie zmniejszała tego
cholernego bólu. Gdyby mogła, wycięłaby sobie tę część ciała miedzy cyckami a
kolanami i wyrzuciła przez okno. Szkoda, że takiego manewru by nie przeżyła.
Kolejną irytującą rzeczą
był fakt, że głupi termofor od Sakury stanowczo za szybko stygł, więc musiała
wstawać, skulona i jęcząca iść do kuchni, grzać wodę i ją wymieniać. A w
dodatku w łazience musiała zamykać oczy, bo bała się krwi.
-Chcę być z powrotem facetem! – jęknęła w
pewnym momencie, gdy zaburczało jej w brzuchu, a jej nie chciało się wstać. W
końcu stworzyła kolejnego klona, który poszedł do kuchni i zrobił jej kanapki.
Zdychała
do późnego popołudnia, kiedy to marne samopoczucie przerwał jej dzwonek do
drzwi. Zwlokła się z łóżka, idąc otworzyć.
-Kogo niesie, do jasnej cholery? –
zapytała samą siebie, otwierając drzwi. Po drugiej stronie stał… Kakashi. –
Ach, sensei – westchnęła.
Kakashi
chciał się odezwać, ale na jej widok ryknął śmiechem i już nie był w stanie się
opanować. Patrzyła na niego beznamiętnie, zastanawiając się, czy aby naprawdę
nie przesadził z reakcją? No sorry, ale bez przesady, nie wyrosła jej przecież
druga głowa.
-Może sensei wejdzie? – spytała,
wyprowadzona z równowagi. Śmiejący się Kakashi przestąpił próg, a ona z hukiem
zatrzasnęła za nim drzwi.
-Tsunade mi powiedziała – rzekł Kakashi,
ocierając łezkę rozbawienia z odsłoniętego oka – ale… Naruto, tylko tobie
przytrafiają się takie rzeczy!
-Już się sama tego domyśliłam –
odpowiedziała niezadowolona. – Czego chcesz, Kakashi-sensei, mam dziś bardzo
zły dzień.
-Przyszedłem zobaczyć, jak stan zdrowia
członka mojego zespołu – odparł, a ona warknęła.
-Jak widać! – fuknęła. – Sai też wrócił?
– spytała.
-Tak, ale nie wydawał się być
zainteresowany twoją przemianą – powiedział szarowłosy.
-Co, przestałam być w jego typie? –
spytała złośliwie. – I dobrze, w końcu przestanie gadać o moim penisie, bo
zaczynałam mieć podejrzenia, że był nim coraz bardziej zainteresowany… -
mruknęła sobie pod nosem. – Napije się sensei czegoś?
-Z piękną kobietą? Zawsze!
-Bardzo śmieszne.
Przeszli
do kuchni, gdzie Naruto uszykowała dwa kubki ciepłej herbaty. Pogadała sobie z
Kakashim przy herbacie, opowiedziała mu, co tak naprawdę się stało i kiedy
najprawdopodobniej będzie mogła się odmienić. Kakashi za to podzielił się z nią
wszystkim, co słyszał o świątyniach bogini Tatti, choć jego wiedza do niczego
im się nie przydała, bo nic nie wiedział o żadnych starożytnych jutsu,
zmieniających płeć.
Kakashi
posiedział u niej z godzinkę, trochę ją zabawił, a potem poszedł, wykręcając
się obowiązkami, choć wiedziała, że ciągnie go do jego zboczonych książek. Nie
zatrzymywała go jednak, bo Kakashi nie był jej szczytem marzeń odnośnie
rozmówcy.
Następne
dni były mniej bolesne, mimo wszystko jednak nie była na żadnym treningu z
draniem. Zresztą, drań ją wkurzał, bo jej dokuczał, cały czas się śmiał z jej
wzrostu w ogóle był dupkiem. Cholernie, wręcz
bezczelnie przystojnym dupkiem.
Kilka
raz odwiedziła ja Sakura, by sprawdzić, jak jej samopoczucie. Były razem na
spacerze i na kawie i Naruto zorientowała się, że bardzo lubi Sakurę i
odpowiada jej spędzanie czasu z różowowłosą. Można się z nią było pośmiać,
nawet z drania, bo Sakura, jako członek ich drużyny, miała do Sasuke nieco
zdrowsze podejście od reszty dziewczyn.
Podczas
jednego ze spacerów spotkały Saia, który obrzucił Naru krótkim spojrzeniem i
stwierdził, że „zbrzydła”. To utwierdziło ją w przekonaniu, że Sai jest gejem. W
każdym razie artysta chyba uznał, że nie jest już godna jego uwagi, bo szybko
sobie poszedł.
Później
Naruto dostała misję, niestety nie ze swoją drużyną, a jako dodatek do drużyny
Kiby. Cholerny psiarz miał z niej niezły ubaw, ale starała się trzymać z
Hinatą, która, ku jej zdumieniu, nieźle Inuzukę gasiła. Naru chichotała za
każdym razem, gdy słyszała „Kiba-kun! To było niegrzeczne!”, „Ale Kiba-kun, tak
się nie mówi do koleżanki!”, „Kiba-kun, to bardzo brzydki język!”. Zaczynała
podziwiać Hinatę, ale cóż, ta w końcu na co dzień musiała znosić „Kibę-kuna”.
Misja
była prosta, więc zajęła im zaledwie cztery dni, po czym zaraz wrócili do
wioski. Naruto cieszyła się tym wypadem, bo okazało się, że właściwie, to już
nie ma żadnej różnicy między jej siłą obecnie, a jej siłą wcześniej. Zgrała się
z nowym ciałem, nic nie stało jej na przeszkodzie w wykorzystywaniu siły Kuramy
i dzięki temu znów była na poziomie przekraczającym moc Hokage. Misja skończyła
się tak szybko głównie dzięki niej i tylko Kiba widział w tym powód do
narzekań. Inuzuka nie mógł uwierzyć, że laska jest silniejsza od niego.
Wkrótce
potem okazało się, że wioska nie ma w sumie nic do tego, że Naruto się
przemieniła. Gdy już przestało to śmieszyć ludzi dookoła i ci przyzwyczaili się
do jej damskiego wyglądu, Naruto poczuła się naprawdę dobrze. Szef z Ichiraku
cały czas jej komplementował, co było bardzo miłe i dzięki swojemu wyglądowi
częściej dostawała darmowe dokładki.
Jak
się też okazało, faktycznie była uważana za ładną. Co prawda faceci z wioski
podchodzili do niej z dystansem, ale jak już ktoś nie był z Konohy, to nie
miała żadnych problemów z podrywem, na który namawiały ją Sakura i Ino. No cóż,
jak już wcześniej powiedziała Sasuke, to miał być tylko taki eksperyment, więc
się raz umówiła na randkę z jakimś ciemnowłosym przystojniakiem, i co
najdziwniejsze, naprawdę jej się podobało!
W
pewien piątkowy wieczór trzy tygodnie po przemianie robiła zakupy w sklepie
spożywczym, gdy nagle ktoś stuknął ją w ramię. Obejrzała się i spostrzegła
Sasuke, który uśmiechnął się do niej lekko.
-Hej – zagadał. Odpowiedziała uśmiechem.
-Hej! Trochę się nie widzieliśmy! –
odpowiedziała, bo faktycznie, ostatnio nie mogli na siebie trafić.
-Miałem misję – powiedział Sasuke. – Co
tam słychać?
Wzruszyła
ramionami.
-Bez zmian, nadal mam cycki – odparła, a
on się zaśmiał.
-To akurat widać – powiedział trochę
uszczypliwie. Również się zaśmiała. Teraz nie była rozdrażniona z wiadomego
powodu, więc lepiej znosiła jego żarty. O niebo lepiej! Bycie kobietą było
jednak upierdliwe!
-Cieszę się, że nie sugerujesz, że
mogłyby być jeszcze większe – odparła, wypinając język.
-Ktoś ci zasugerował, że mogłyby być
większe? – zdziwił się Uchiha, a ona westchnęła.
-Kiba – powiedziała takim tonem, że
wszelkie tłumaczenia były już zbędne. Sasuke zaśmiał się po raz kolejny.
-Napatrzył się na Hinatę – rzekł Uchiha.
Zachichotała, ruszając głębiej między półki, a on za nią. – Co kupujesz? –
spytał Sasuke.
-Ramen – odparła.
-Nawet jako kobieta nie potrafisz
gotować, prawda? – zapytał, a ona pokręciła głową.
-To się nigdy nie zmieni, kuchnia to nie
mój żywioł. Na szczęście mądrzy ludzi wymyślili ramen, dzięki czemu jeszcze nie
umarłam z głodu!
-To może dasz się skusić na kolację? –
zapytał Sasuke, a ona zerknęła na niego. – Gotowanie dla samego siebie to żadna
frajda – odparł, wzruszając ramionami, gdy zobaczył jej pytające spojrzenie. –
A tak, nakarmię potrzebującego…
-Ha, ha, ha – odpowiedziała. – A co
będziesz gotował?
-A na co masz ochotę? – odparł pytaniem.
-A zrobisz mi, co będę chciała? –
Zmrużyła oczy, patrząc, czy to nie podstęp. Ale nie, drań chyba by nie otruł
członka drużyny.
-Oczywiście.
-Nawet spaghetti?
Zaśmiał
się.
-A co trudnego jest w spaghetti?! –
zapytał zdumiony.
-No, nie wiem, nie umiem go zrobić –
powiedziała, lekko zmieszana.
-Nawet spaghetti – odpowiedział. – Jeśli
chcesz, rzecz jasna.
-Chcę! – zawołała. – Jeny, będzie super
zjeść coś domowej roboty!
Razem
z Sasuke szybko zrobili zakupy, Naru kupiła jeszcze wino, bo pomyślała, że
głupio tak się wpraszać bez niczego i we dwoje opuścili sklep.
Drogę
do posiadłości Sasuke umilili sobie rozmową o treningu, oczywiście. Sasuke opowiadał
jej tym, jak pojedynkował się z Kakshim i jak to dobrze, że ma do walki kogoś z
sharinganem, dzięki czemu pojedynek jest ciekawszy.
Gdy
dotarli do jego domu i Sasuke zaprosił ją do środka, bała się wejść. Nie
dlatego, że bała się Uchihy, o nie. Chodziło o to, jak było u Sasuke. Zawsze
się bała, że coś pobrudzi, bo dom Sasuke trochę przypominał muzeum – wszystko
miało swoje miejsce, nie wolno było niczego przestawiać i wszystko była
nieskazitelnie czyste. Natomiast w jej domu panował, no cóż, bałagan. Nigdy nie
miała ręki do sprzątania, właściwie, to do żadnych prac domowych. A Uchiha
umiał wszystko – jego dom wyglądał tak, jakby prowadziła go przykładna
gosposia, czysty, pachnący pastą do podłogi i, mój Boże, domowej roboty
jedzeniem.
Przeszli
do kuchni, gdzie Uchiha zaczął wypakowywać zakupy, a ją zaprosił do stołu.
Usiadła, a gdy zapytał, czy chce coś do picia, poprosiła o herbatę. Po chwili
dostała parujący kubek aromatycznego naparu, a Sasuke, popijając jakiś sok,
przywdział fartuszek w biało-czerwone paski i zabrał się za gotowanie.
Facet
w kuchni to było coś, stwierdziła Naruto, obserwując sprawne ruchy
czarnowłosego. Chłopak zdawał się naprawdę lubić gotowanie, za co naprawdę go
podziwiała. Ona, krojąc pomidory w taki sposób, w jaki robił to Sasuke, chyba
poucinałaby sobie palce. I fakt, że była shinobi i umiała obchodzić się z
nożami, nic tu nie miał do rzeczy.
W
pewnym momencie Sasuke zaczął temat misji, więc Naruto opowiedziała mu, co
robiła wraz z drużyną Hinaty.
-Tsunade nie znalazła nic odnośnie twojej
przemiany? – spytał Sasuke, gdy skończyła opowieść.
-Nie – odparła. – O niczym mnie jeszcze
nie poinformowała. Długo to trwa, myślałam, że szybciej coś znajdą.
-Wiesz, to… - Sasuke obrócił się przodem
do niej i wskazał nożem jej ciało – chyba jedyny taki przypadek w historii.
Wątpię, by coś znaleźli.
-Hej! – zawołała. – Czy to nie ty
przekonywałeś mnie, że babcia Tsunade na pewno coś znajdzie?!
-Cóż, było to pod wpływem chwili. Po
głębszym przemyśleniu dochodzę do wniosku, że z całą pewnością nikt nigdy nie
zażyczył sobie przemiany w kobietę – powiedział Sasuke.
-Ja sobie tego nie życzyłam, draniu! –
wykrzyknęła. – To ta bogini się pomyliła, moje życzenie było inne!
-Ta, jasne – prychnął, śmiejąc się, a ona
nadęła policzki. Drań się z niej śmiał, znów! – A zresztą, myśl jak chcesz!
-Więc nie wyprowadzisz mnie z błędu, tak?
-A ciebie tak ciekawi, jakie było to
życzenie? – zapytała, a on pokiwał głową.
-Owszem, ciekawi – rzekł.
-To się nie dowiesz! – Wstała z krzesła.
– Idę do łazienki.
Wyszła
z kuchni i udała się do wypucowanej, pachnącej cytrusami łazienki drania.
Uchiha miał tam tak czysto, że można się było spokojnie przeglądać w kremowych
kafelkach. No cóż, Uchiha był porządny i już.
Zrobiła
co zrobić miała, umyła dłonie cytrynowym mydłem i wróciła do gotującego Sasuke.
Po kuchni roznosił się już cudowny zapach pomidorowego sosu, a Sasuke własnie
otwierał paczkę makaronu.
-Chcesz mi pomóc? – zapytał, a ona
skrzywiła się.
-A jak coś zepsuję? – zapytała,
przestępując z nogi na nogę i zagryzając dolną wargę. Sasuke zaśmiał się.
-Mieszając makaron?
-Moje zdolności są nieprzewidywalne –
odparła, a on znów się zaśmiał.
-Zapewniam cię, że nie pozwolę, żeby coś
się zepsuło. Chodź.
Zbliżyła
się niepewnie do niego i przyjęła łyżkę, którą jej podał. W sumie, to dostała
proste zadanie – mieszać w makaronie, by nie przywarł. Sasuke za to zajmował
się sosem i co jakiś czas sprawdzał, czy Naru nie rozgotowała makaronu. Czuła
się żałośnie, ale nie mogła nic na to poradzić, nie umiała gotować.
-Chyba już wystarcz – powiedział nagle
Sasuke, zaglądając do jej garnka. – Tak, stanowczo tak. Umiesz go odlać?
-Nie – powiedział szybko, oddając mu
łyżkę. – Pewnie wszystko bym na ciebie wylała.
-Boże, można być aż tak beznadziejnym? –
zapytał ze śmiechem.
-Mogłeś sobie darować ten tekst –
odpowiedziała. – Nie umiem i już.
-No już dobrze, ja się zajmę resztą, a ty
po prostu usiądź przy stole.
Zrobiła
jak jej kazał, niczego już nie ruszając, żeby nie zepsuć. To nie było tak, że
była chodzącą destrukcją… no dobra, trochę była. Po prostu rzeczy, które
wpadały jej w ręce jakoś tak się… niszczyły. Nie miała zamiaru ich psuć, ale
zawsze jakoś tak wychodziło. Jak już wspominała, tylko jej przytrafiały się
takie dziwne rzeczy!
Sasuke
odlał makaron, rozłożył go na dwa talerze, po czym polał sosem, posypał serem i
spojrzał na nią, trzymając oba w dłoniach.
-Zjemy w salonie, weź sztućce, są w
szufladzie – rzekł.
Pokiwała
głową, zabrała dwie łyżki i dwa widelce i razem z nim przeszła do salonu, gdzie
przy kanapie stała mała ława. Sasuke postawił na niej talerze i wyszedł,
zapalając po drodze światło. Gdy wrócił, nie miał już fartuszka, za co niósł
kupione przez nią wino i dwa kieliszki.
-Bardzo dobry wybór – pochwalił ją,
patrząc na etykietkę wina.
-No ba, na piciu się akurat znam!
-Pozostało z poprzedniego wcielenia? –
spytał niewinnie.
-Jakbyś zgadł – zachichotała.
Sasuke
wskazał jej gestem, by usiadła na kanapie i po chwili sam usiadł obok niej. Z
kieszeni w spodniach wyjął korkociąg, który też musiał zabrać i wkręcił go w
korek. Otworzył wino, nalał do dwóch kieliszków i odstawił butelkę.
-Smacznego – powiedział, wznosząc
kieliszek. Stuknęła się z nim swoim, upiła łyk wina i we dwoje zabrali się za
jedzenie.
-Pycha! – powiedziała po pierwszym kęsie.
– Boże, Uchiha, ty to umiesz gotować! – jęknęła.
-Umiem wiele rzeczy – odparł, lekko
uśmiechnięty.
-Już się tak nie przechwalaj, nie wszyscy
są Uchiha – powiedziała zgryźliwie, nawijając makaron na widelec. – Nawet nie
wiesz, jaką mam czasem ochotę na takie jedzenie. To zupełnie coś innego niż w
jadłodajni. Niby też mogę kupić spaghetti, ale nie jest takie dobre! Mmm, niebo
w gębie!
-Ciszę się, że ci smakuje – powiedział.
Przełknęła
kolejny widelec makaronu i popiła go winem.
-Kto cię nauczył gotować? – spytała. Sasuke
wzruszył ramionami.
-Sam. Jakoś tak… lubię zjeść coś
smacznego, a nie lubię wychodzić na miasto. To nic trudnego, wymaga tylko
skupienia, egzekwowania pewnych zasad i troszkę finezji…
-Aha, w ogóle nie brzmi trudno –
powiedziała sarkastycznie, a ona się zaśmiał.
-Nie martw się, znajdziesz sobie
utalentowaną żonkę…
-No, na chwilę obecną to chyba męża –
przerwała mu, a on zdębiał, wytrzeszczając oczy.
-Nie mów mi, że… - urwał, a ona
westchnęła.
-No, niestety – powiedziała, uśmiechając
się krzywo. – Wiesz, spodziewałabym się, że mi się gust nie zmieni, ale… -
Wzruszyła ramionami, a Sasuke zachichotał. – Przejdzie, jak wrócę do normalnego
stanu.
-Ha, ha! – zaśmiał się Sasuke dużo
głośniej. Zauważyła, że ostatnio dużo się śmiał, jakby coś nieustannie
wprawiało go w dobry humor. Z jednej strony było to dziwne, a z drugiej dzięki
temu tak dobrze się z nim gadało, kiedy nie zgrywał ponuraka. – Wybacz, ale nie
mogłem się powstrzymać – powiedział, ocierając kąciki oczu. – To dlatego
pozwoliłaś sobie kupić to ciastko tamtemu… kolesiowi – rzekł w olśnieniu.
-A co ty myślałeś? – zapytała.
-Że on cię podrywa, a ty go naciągasz na
jedzenie nie wiedząc, co ma biedak na myśli – odparł rozbawiony.
-Ta rozmowa mnie krępuje – mruknęła, a on
wyciągnął rękę i poklepał ją po głowie.
-No już, nie wstydź się, widać to część
życzenia – powiedział. – To nawet na swój sposób słodkie.
-No weź! – warknęła, odtrącając jego
rękę.
-Hah, zawstydziłaś się! – zawołał.
-Bo to krępujące! – odpowiedziała. – I
wcale nie jest śmieszne!
Ale
on i tak się śmiał, więc go olała i wróciła do jedzenie swojego makaronu.
-W ogóle – zaczął po jakimś czasie
Sasuke, a ona zerknęła na niego jednym okiem – tęsknisz za starym sobą?
-Cały czas – odparła. – Nawet nie wiesz,
jak już mam dość tego ciała! Jest okropne! Małe, słabe i wkurzające. Czaisz, że
jak mnie coś wkurzy, to pierwsza moja reakcja, to ryk? Płaczę! Jak baba! I w
ogóle… kobiety mają okres… - wymamrotała, a Sasuke znów parsknął śmiechem. – To
nie jest zabawne, to koszmar, i to bolesny. I w dodatku wtedy też chce mi się
płakać. I ogólnie staję się dziwna, ale widzę to dopiero, jak przejdzie.
-Pomyśl sobie, że teraz zgłębisz kobiecy
świat – odparł Sasuke. Uśmiechnęła się.
-Też mi to przyszło na myśl –
odpowiedziała. – A jest co zgłębiać, uwierz mi. Na szczęście Sakura i Ino
bardzo mi pomagają, mogę na nie liczyć. Są fajne, i to nawet Ino. Nigdy nie
myślałam, że polubię blondynkę, jak byłam facetem, działała mi na nerwy, ale
teraz… Cóż, jest śmiała i trochę zarozumiała, ale z nią jest śmiesznie i jest
naprawdę pomocna.
-Cieszę się, że cię nie zostawiły –
powiedział Sasuke. – Mogły cię wziąć przecież za szpiega – zażartował.
-Oj, trochę szpieguję, ale nie muszą tego
wiedzieć – odparła. Znów napiła się wina. – Dużo o tobie mówią.
-Kto? – zapytał mało zainteresowany.
-Dziewczyny – wyjaśniła. – Jesteś głównym
tematem plotek.
-Tak? – odparł, ale chyba tylko z
grzeczności.
-Nie interesuje cię, co mówią, co nie? –
zapytała, a on wzruszył ramionami.
-Pewnie nic innego, co już słyszałem –
rzekł.
-Już ci kiedyś to mówiłam, ale wiesz, one
uspokoiłyby się, gdybyś sobie znalazł miłą dziewczynę – powiedziała, a on znów
wzruszył ramionami. – No co? Nie czujesz się samotny?
Sasuke
parsknął.
-Jej, ty naprawdę mówisz jak baba.
Zastanowiła
się nad tym.
-Hah, rzeczywiście – powiedziała po
chwili. – Sorki.
-Nie, nic się nie stało – powiedział
szybko. – Ja ci też już kiedyś mówiłem, jaki jest mój problem – powiedział. –
Po prostu… Nie mogę znaleźć tej, w której mógłbym się zakochać.
-No tak – mruknęła, dłubiąc widelcem w
makaronie. – To nie takie proste.
-Zgadza się – przytaknął.
-Ale nam się na tematy zebrało! –
zaśmiała się Naru. – A prawie nic jeszcze nie wypiliśmy!
-Możemy zmienić ten stan rzeczy –
powiedział Sasuke, dwoma łykami opróżniając swój kieliszek. Poszła w jego ślady,
a po chwili ich kieliszki znów były pełne.
Ogólnie
kolacja się udała. Nie schodzili już na depresyjne tematy, tylko wygłupiali
się, żartowali i jak zwykle sobie docinali. Sasuke znów miał dobry humor i nie
zamulał, a ona starała się nie poruszać drażliwych tematów. Zresztą, Sasuke
chyba nie narzekał na brak dziewczyn, wiedziała, że umilał sobie misje różnymi
przygodami. Nie miała nic do tego, to była jego sprawa.
Po
kolacji siedzieli na jego kanapie i kończyli wino. Gadali o bzdurach i
wspominali stare lata i dawne misje. Gdy butelka skończyła się, Naru ziewnęła,
przeciągając się.
-Ale się zasiedziałam – mruknęła,
rozleniwiona. – Pora uciekać do domu.
-Hmmm – mruknął Sasuke, patrząc w swój
pusty kieliszek. – Dawno już nie piliśmy razem.
-Co nie? – Mrugnęła do niego. –
Powinniśmy się gdzieś wybrać i się napić, może nawet z dziewczynami i jeszcze
kimś. Tak, żeby wyluzować. Co ty na to, draniu?
-Może się skuszę – odparł.
-No weź, nie możesz się widywać tylko ze
mną, inni też są fajni! Bunkrujesz się w tym swoim domu, zamiast wyjść do
ludzi!
-Nie przepadam za ludźmi – odparł. – Ale
skorzystał z zaproszenia i wyjdę, jeśli coś takiego zorganizujesz.
-Super! – ucieszyła się, wstając z
kanapy. Znów się przeciągnęła. – To idę.
-Odprowadzę cię – powiedział wstając.
-Ale nie musisz! – zawołała.
-Ale chcę – odparł. – Spacer po takiej
obfitej kolacji mi się przyda. Z chęcią się przewietrzę.
-Jak chcesz.
Wyszli
z salonu na korytarz i Naruto naciągnęła na siebie buty.
-Nie będzie ci zimno? – spytał Sasuke,
wskazując jej ubranie. Miała na sobie dżinsy i pomarańczową bluzeczkę na
dłuższy rękaw z dekoltem w serek. Wzruszyła ramionami.
-To nie tak daleko, nie powinno…
-Zakładaj – rzekł Sasuke, wciskając jej
granatową bluzę, która wisiała na wieszaku obok drzwi.
-Nie musisz! – zawołała. Westchnął,
wciągając na siebie czarną kurtkę.
-Po prostu załóż, Naruto. Jak się
przeziębisz, nie będziesz trenować.
-Ja się nie przeziębiam – powiedziała.
-To nie zmarzniesz – odpowiedział.
Wzruszyła
ramionami i wciągnęła bluzę przez głowę. Poprawiła kaptur, a potem spojrzała na
za długie rękawy. Bluza Sasuke była wielgachna, prawie w niej utonęła!
Podciągnęła rękawy, a potem wyszczerzyła zęby.
-Joł! – zawołała, machnąwszy ręką jak
jakiś raper, a Sasuke zaśmiał się.
-Wyglądasz zabawnie – powiedział. –
Krasnalu – dodał po chwili zgryźliwie, a ona trzepnęła go w ramię.
-Miąłeś mi nie docinać na ten temat! –
wykrzyknęła.
-Doprawdy? Nie przypominam sobie.
Wyszli
na chłodną noc, a Naru szczelniej opatuliła się bluzą Sasuke. Wtedy to poczuła
jej zapach, bardzo przyjemny, męski, mieszanina drogich perfum i tego
niepowtarzalnego zapachu, jaki miał tylko Sasuke. Skubaniec, nie dość, że był
nieprzyzwoicie przystojny, to jeszcze pachnieć musiał najlepiej na świecie.
Wepchnęła ręce w kieszeń w bluzie i spojrzała na niego. Sasuke zasunął kurtkę i
odwzajemnił spojrzenie.
-Co tam? – zapytał.
-Nic – odparła. – Idziemy?
Ruszyli
w stronę wioski, mijając opustoszałe budynki dzielnicy Sasuke. Nie lubiła tego
miejsca, nigdy się jej ono nie podobało, ale wolała nie poruszać tego tematu.
Zerknęła w niebo, na tysiące gwiazd nad ich głowami. Niebo w Konosze było
najpiękniejsze.
Juz myslalem ze cos sie no...wydarzy xD ale by chyba za szybko to sie stalo xD ale juz mi w glowie mowilo...'Naruto zostanie u niego na noc!' mwhehehe....;3 boskie wez to jest cudowne :3
OdpowiedzUsuńHehe, miałam na dzieje, że się schleją tym winem i do czegoś dojdzie... xD
OdpowiedzUsuńJak wyżej XD hahah miałam nadzieję, że jednak do czegoś dojdzie jak się wstawią ;p uhuhu moje myśli czasem mnie przerażają >< *mózgu wtf? XD*
OdpowiedzUsuńorgazm :D chyba za bardzo sie podniecam >.> a co mi tam *robi sobie dobrze* :D
OdpowiedzUsuńJa w tym rozdziale pokładałam ogromne nadzieje >.< no trudno, muszę być cierpliwa :'(
OdpowiedzUsuń