piątek, 15 lutego 2013

6. Kolacja



Bycie kobietą było jednak okropne. Naru stwierdziła to pewnego deszczowego poranka, gdy po przebudzeniu spostrzegła, że boli ją brzuch, a gdy wstała zorientowała się, że w na prześcieradle, w miejscu, gdzie leżała jej pupa, znajduje się plama krwi. Tsunade i Sakura ostrzegały ją przed tym, ale i tak się nie spodziewała.
Czuła się… jak śmieć. Wszystko ją bolało, nawet cycki. Mogła tylko leżeć i zdychać, pojękując co jakiś czas. Posłała do Sakury klona, który wrócił z radą, by zrobiła sobie ciepły okład i termoforem w ręku.
Trochę jej ulżyło, ale i tak czuła się źle. Nawet na leżąco żadna pozycja nie zmniejszała tego cholernego bólu. Gdyby mogła, wycięłaby sobie tę część ciała miedzy cyckami a kolanami i wyrzuciła przez okno. Szkoda, że takiego manewru by nie przeżyła.
Kolejną irytującą rzeczą był fakt, że głupi termofor od Sakury stanowczo za szybko stygł, więc musiała wstawać, skulona i jęcząca iść do kuchni, grzać wodę i ją wymieniać. A w dodatku w łazience musiała zamykać oczy, bo bała się krwi.
-Chcę być z powrotem facetem! – jęknęła w pewnym momencie, gdy zaburczało jej w brzuchu, a jej nie chciało się wstać. W końcu stworzyła kolejnego klona, który poszedł do kuchni i zrobił jej kanapki.
            Zdychała do późnego popołudnia, kiedy to marne samopoczucie przerwał jej dzwonek do drzwi. Zwlokła się z łóżka, idąc otworzyć.
-Kogo niesie, do jasnej cholery? – zapytała samą siebie, otwierając drzwi. Po drugiej stronie stał… Kakashi. – Ach, sensei – westchnęła.
            Kakashi chciał się odezwać, ale na jej widok ryknął śmiechem i już nie był w stanie się opanować. Patrzyła na niego beznamiętnie, zastanawiając się, czy aby naprawdę nie przesadził z reakcją? No sorry, ale bez przesady, nie wyrosła jej przecież druga głowa.
-Może sensei wejdzie? – spytała, wyprowadzona z równowagi. Śmiejący się Kakashi przestąpił próg, a ona z hukiem zatrzasnęła za nim drzwi.
-Tsunade mi powiedziała – rzekł Kakashi, ocierając łezkę rozbawienia z odsłoniętego oka – ale… Naruto, tylko tobie przytrafiają się takie rzeczy!
-Już się sama tego domyśliłam – odpowiedziała niezadowolona. – Czego chcesz, Kakashi-sensei, mam dziś bardzo zły dzień.
-Przyszedłem zobaczyć, jak stan zdrowia członka mojego zespołu – odparł, a ona warknęła.
-Jak widać! – fuknęła. – Sai też wrócił? – spytała.
-Tak, ale nie wydawał się być zainteresowany twoją przemianą – powiedział szarowłosy.
-Co, przestałam być w jego typie? – spytała złośliwie. – I dobrze, w końcu przestanie gadać o moim penisie, bo zaczynałam mieć podejrzenia, że był nim coraz bardziej zainteresowany… - mruknęła sobie pod nosem. – Napije się sensei czegoś?
-Z piękną kobietą? Zawsze!
-Bardzo śmieszne.
            Przeszli do kuchni, gdzie Naruto uszykowała dwa kubki ciepłej herbaty. Pogadała sobie z Kakashim przy herbacie, opowiedziała mu, co tak naprawdę się stało i kiedy najprawdopodobniej będzie mogła się odmienić. Kakashi za to podzielił się z nią wszystkim, co słyszał o świątyniach bogini Tatti, choć jego wiedza do niczego im się nie przydała, bo nic nie wiedział o żadnych starożytnych jutsu, zmieniających płeć.
            Kakashi posiedział u niej z godzinkę, trochę ją zabawił, a potem poszedł, wykręcając się obowiązkami, choć wiedziała, że ciągnie go do jego zboczonych książek. Nie zatrzymywała go jednak, bo Kakashi nie był jej szczytem marzeń odnośnie rozmówcy.
            Następne dni były mniej bolesne, mimo wszystko jednak nie była na żadnym treningu z draniem. Zresztą, drań ją wkurzał, bo jej dokuczał, cały czas się śmiał z jej wzrostu  w ogóle był dupkiem. Cholernie, wręcz bezczelnie przystojnym dupkiem.
            Kilka raz odwiedziła ja Sakura, by sprawdzić, jak jej samopoczucie. Były razem na spacerze i na kawie i Naruto zorientowała się, że bardzo lubi Sakurę i odpowiada jej spędzanie czasu z różowowłosą. Można się z nią było pośmiać, nawet z drania, bo Sakura, jako członek ich drużyny, miała do Sasuke nieco zdrowsze podejście od reszty dziewczyn.
            Podczas jednego ze spacerów spotkały Saia, który obrzucił Naru krótkim spojrzeniem i stwierdził, że „zbrzydła”. To utwierdziło ją w przekonaniu, że Sai jest gejem. W każdym razie artysta chyba uznał, że nie jest już godna jego uwagi, bo szybko sobie poszedł.
            Później Naruto dostała misję, niestety nie ze swoją drużyną, a jako dodatek do drużyny Kiby. Cholerny psiarz miał z niej niezły ubaw, ale starała się trzymać z Hinatą, która, ku jej zdumieniu, nieźle Inuzukę gasiła. Naru chichotała za każdym razem, gdy słyszała „Kiba-kun! To było niegrzeczne!”, „Ale Kiba-kun, tak się nie mówi do koleżanki!”, „Kiba-kun, to bardzo brzydki język!”. Zaczynała podziwiać Hinatę, ale cóż, ta w końcu na co dzień musiała znosić „Kibę-kuna”.
            Misja była prosta, więc zajęła im zaledwie cztery dni, po czym zaraz wrócili do wioski. Naruto cieszyła się tym wypadem, bo okazało się, że właściwie, to już nie ma żadnej różnicy między jej siłą obecnie, a jej siłą wcześniej. Zgrała się z nowym ciałem, nic nie stało jej na przeszkodzie w wykorzystywaniu siły Kuramy i dzięki temu znów była na poziomie przekraczającym moc Hokage. Misja skończyła się tak szybko głównie dzięki niej i tylko Kiba widział w tym powód do narzekań. Inuzuka nie mógł uwierzyć, że laska jest silniejsza od niego.
            Wkrótce potem okazało się, że wioska nie ma w sumie nic do tego, że Naruto się przemieniła. Gdy już przestało to śmieszyć ludzi dookoła i ci przyzwyczaili się do jej damskiego wyglądu, Naruto poczuła się naprawdę dobrze. Szef z Ichiraku cały czas jej komplementował, co było bardzo miłe i dzięki swojemu wyglądowi częściej dostawała darmowe dokładki.
            Jak się też okazało, faktycznie była uważana za ładną. Co prawda faceci z wioski podchodzili do niej z dystansem, ale jak już ktoś nie był z Konohy, to nie miała żadnych problemów z podrywem, na który namawiały ją Sakura i Ino. No cóż, jak już wcześniej powiedziała Sasuke, to miał być tylko taki eksperyment, więc się raz umówiła na randkę z jakimś ciemnowłosym przystojniakiem, i co najdziwniejsze, naprawdę jej się podobało!
            W pewien piątkowy wieczór trzy tygodnie po przemianie robiła zakupy w sklepie spożywczym, gdy nagle ktoś stuknął ją w ramię. Obejrzała się i spostrzegła Sasuke, który uśmiechnął się do niej lekko.
-Hej – zagadał. Odpowiedziała uśmiechem.
-Hej! Trochę się nie widzieliśmy! – odpowiedziała, bo faktycznie, ostatnio nie mogli na siebie trafić.
-Miałem misję – powiedział Sasuke. – Co tam słychać?
            Wzruszyła ramionami.
-Bez zmian, nadal mam cycki – odparła, a on się zaśmiał.
-To akurat widać – powiedział trochę uszczypliwie. Również się zaśmiała. Teraz nie była rozdrażniona z wiadomego powodu, więc lepiej znosiła jego żarty. O niebo lepiej! Bycie kobietą było jednak upierdliwe!
-Cieszę się, że nie sugerujesz, że mogłyby być jeszcze większe – odparła, wypinając język.
-Ktoś ci zasugerował, że mogłyby być większe? – zdziwił się Uchiha, a ona westchnęła.
-Kiba – powiedziała takim tonem, że wszelkie tłumaczenia były już zbędne. Sasuke zaśmiał się po raz kolejny.
-Napatrzył się na Hinatę – rzekł Uchiha. Zachichotała, ruszając głębiej między półki, a on za nią. – Co kupujesz? – spytał Sasuke.
-Ramen – odparła.
-Nawet jako kobieta nie potrafisz gotować, prawda? – zapytał, a ona pokręciła głową.
-To się nigdy nie zmieni, kuchnia to nie mój żywioł. Na szczęście mądrzy ludzi wymyślili ramen, dzięki czemu jeszcze nie umarłam z głodu!
-To może dasz się skusić na kolację? – zapytał Sasuke, a ona zerknęła na niego. – Gotowanie dla samego siebie to żadna frajda – odparł, wzruszając ramionami, gdy zobaczył jej pytające spojrzenie. – A tak, nakarmię potrzebującego…
-Ha, ha, ha – odpowiedziała. – A co będziesz gotował?
-A na co masz ochotę? – odparł pytaniem.
-A zrobisz mi, co będę chciała? – Zmrużyła oczy, patrząc, czy to nie podstęp. Ale nie, drań chyba by nie otruł członka drużyny.
-Oczywiście.
-Nawet spaghetti?
            Zaśmiał się.
-A co trudnego jest w spaghetti?! – zapytał zdumiony.
-No, nie wiem, nie umiem go zrobić – powiedziała, lekko zmieszana.
-Nawet spaghetti – odpowiedział. – Jeśli chcesz, rzecz jasna.
-Chcę! – zawołała. – Jeny, będzie super zjeść coś domowej roboty!
            Razem z Sasuke szybko zrobili zakupy, Naru kupiła jeszcze wino, bo pomyślała, że głupio tak się wpraszać bez niczego i we dwoje opuścili sklep.
            Drogę do posiadłości Sasuke umilili sobie rozmową o treningu, oczywiście. Sasuke opowiadał jej tym, jak pojedynkował się z Kakshim i jak to dobrze, że ma do walki kogoś z sharinganem, dzięki czemu pojedynek jest ciekawszy.
            Gdy dotarli do jego domu i Sasuke zaprosił ją do środka, bała się wejść. Nie dlatego, że bała się Uchihy, o nie. Chodziło o to, jak było u Sasuke. Zawsze się bała, że coś pobrudzi, bo dom Sasuke trochę przypominał muzeum – wszystko miało swoje miejsce, nie wolno było niczego przestawiać i wszystko była nieskazitelnie czyste. Natomiast w jej domu panował, no cóż, bałagan. Nigdy nie miała ręki do sprzątania, właściwie, to do żadnych prac domowych. A Uchiha umiał wszystko – jego dom wyglądał tak, jakby prowadziła go przykładna gosposia, czysty, pachnący pastą do podłogi i, mój Boże, domowej roboty jedzeniem.
            Przeszli do kuchni, gdzie Uchiha zaczął wypakowywać zakupy, a ją zaprosił do stołu. Usiadła, a gdy zapytał, czy chce coś do picia, poprosiła o herbatę. Po chwili dostała parujący kubek aromatycznego naparu, a Sasuke, popijając jakiś sok, przywdział fartuszek w biało-czerwone paski i zabrał się za gotowanie.
            Facet w kuchni to było coś, stwierdziła Naruto, obserwując sprawne ruchy czarnowłosego. Chłopak zdawał się naprawdę lubić gotowanie, za co naprawdę go podziwiała. Ona, krojąc pomidory w taki sposób, w jaki robił to Sasuke, chyba poucinałaby sobie palce. I fakt, że była shinobi i umiała obchodzić się z nożami, nic tu nie miał do rzeczy.
            W pewnym momencie Sasuke zaczął temat misji, więc Naruto opowiedziała mu, co robiła wraz z drużyną Hinaty.
-Tsunade nie znalazła nic odnośnie twojej przemiany? – spytał Sasuke, gdy skończyła opowieść.
-Nie – odparła. – O niczym mnie jeszcze nie poinformowała. Długo to trwa, myślałam, że szybciej coś znajdą.
-Wiesz, to… - Sasuke obrócił się przodem do niej i wskazał nożem jej ciało – chyba jedyny taki przypadek w historii. Wątpię, by coś znaleźli.
-Hej! – zawołała. – Czy to nie ty przekonywałeś mnie, że babcia Tsunade na pewno coś znajdzie?!
-Cóż, było to pod wpływem chwili. Po głębszym przemyśleniu dochodzę do wniosku, że z całą pewnością nikt nigdy nie zażyczył sobie przemiany w kobietę – powiedział Sasuke.
-Ja sobie tego nie życzyłam, draniu! – wykrzyknęła. – To ta bogini się pomyliła, moje życzenie było inne!
-Ta, jasne – prychnął, śmiejąc się, a ona nadęła policzki. Drań się z niej śmiał, znów! – A zresztą, myśl jak chcesz!
-Więc nie wyprowadzisz mnie z błędu, tak?
-A ciebie tak ciekawi, jakie było to życzenie? – zapytała, a on pokiwał głową.
-Owszem, ciekawi – rzekł.
-To się nie dowiesz! – Wstała z krzesła. – Idę do łazienki.
            Wyszła z kuchni i udała się do wypucowanej, pachnącej cytrusami łazienki drania. Uchiha miał tam tak czysto, że można się było spokojnie przeglądać w kremowych kafelkach. No cóż, Uchiha był porządny i już.
            Zrobiła co zrobić miała, umyła dłonie cytrynowym mydłem i wróciła do gotującego Sasuke. Po kuchni roznosił się już cudowny zapach pomidorowego sosu, a Sasuke własnie otwierał paczkę makaronu.
-Chcesz mi pomóc? – zapytał, a ona skrzywiła się.
-A jak coś zepsuję? – zapytała, przestępując z nogi na nogę i zagryzając dolną wargę. Sasuke zaśmiał się.
-Mieszając makaron?
-Moje zdolności są nieprzewidywalne – odparła, a on znów się zaśmiał.
-Zapewniam cię, że nie pozwolę, żeby coś się zepsuło. Chodź.
            Zbliżyła się niepewnie do niego i przyjęła łyżkę, którą jej podał. W sumie, to dostała proste zadanie – mieszać w makaronie, by nie przywarł. Sasuke za to zajmował się sosem i co jakiś czas sprawdzał, czy Naru nie rozgotowała makaronu. Czuła się żałośnie, ale nie mogła nic na to poradzić, nie umiała gotować.
-Chyba już wystarcz – powiedział nagle Sasuke, zaglądając do jej garnka. – Tak, stanowczo tak. Umiesz go odlać?
-Nie – powiedział szybko, oddając mu łyżkę. – Pewnie wszystko bym na ciebie wylała.
-Boże, można być aż tak beznadziejnym? – zapytał ze śmiechem.
-Mogłeś sobie darować ten tekst – odpowiedziała. – Nie umiem i już.
-No już dobrze, ja się zajmę resztą, a ty po prostu usiądź przy stole.
            Zrobiła jak jej kazał, niczego już nie ruszając, żeby nie zepsuć. To nie było tak, że była chodzącą destrukcją… no dobra, trochę była. Po prostu rzeczy, które wpadały jej w ręce jakoś tak się… niszczyły. Nie miała zamiaru ich psuć, ale zawsze jakoś tak wychodziło. Jak już wspominała, tylko jej przytrafiały się takie dziwne rzeczy!
            Sasuke odlał makaron, rozłożył go na dwa talerze, po czym polał sosem, posypał serem i spojrzał na nią, trzymając oba w dłoniach.
-Zjemy w salonie, weź sztućce, są w szufladzie – rzekł.
            Pokiwała głową, zabrała dwie łyżki i dwa widelce i razem z nim przeszła do salonu, gdzie przy kanapie stała mała ława. Sasuke postawił na niej talerze i wyszedł, zapalając po drodze światło. Gdy wrócił, nie miał już fartuszka, za co niósł kupione przez nią wino i dwa kieliszki.
-Bardzo dobry wybór – pochwalił ją, patrząc na etykietkę wina.
-No ba, na piciu się akurat znam!
-Pozostało z poprzedniego wcielenia? – spytał niewinnie.
-Jakbyś zgadł – zachichotała.
            Sasuke wskazał jej gestem, by usiadła na kanapie i po chwili sam usiadł obok niej. Z kieszeni w spodniach wyjął korkociąg, który też musiał zabrać i wkręcił go w korek. Otworzył wino, nalał do dwóch kieliszków i odstawił butelkę.
-Smacznego – powiedział, wznosząc kieliszek. Stuknęła się z nim swoim, upiła łyk wina i we dwoje zabrali się za jedzenie.
-Pycha! – powiedziała po pierwszym kęsie. – Boże, Uchiha, ty to umiesz gotować! – jęknęła.
-Umiem wiele rzeczy – odparł, lekko uśmiechnięty.
-Już się tak nie przechwalaj, nie wszyscy są Uchiha – powiedziała zgryźliwie, nawijając makaron na widelec. – Nawet nie wiesz, jaką mam czasem ochotę na takie jedzenie. To zupełnie coś innego niż w jadłodajni. Niby też mogę kupić spaghetti, ale nie jest takie dobre! Mmm, niebo w gębie!
-Ciszę się, że ci smakuje – powiedział.
            Przełknęła kolejny widelec makaronu i popiła go winem.
-Kto cię nauczył gotować? – spytała. Sasuke wzruszył ramionami.
-Sam. Jakoś tak… lubię zjeść coś smacznego, a nie lubię wychodzić na miasto. To nic trudnego, wymaga tylko skupienia, egzekwowania pewnych zasad i troszkę finezji…
-Aha, w ogóle nie brzmi trudno – powiedziała sarkastycznie, a ona się zaśmiał.
-Nie martw się, znajdziesz sobie utalentowaną żonkę…
-No, na chwilę obecną to chyba męża – przerwała mu, a on zdębiał, wytrzeszczając oczy.
-Nie mów mi, że… - urwał, a ona westchnęła.
-No, niestety – powiedziała, uśmiechając się krzywo. – Wiesz, spodziewałabym się, że mi się gust nie zmieni, ale… - Wzruszyła ramionami, a Sasuke zachichotał. – Przejdzie, jak wrócę do normalnego stanu.
-Ha, ha! – zaśmiał się Sasuke dużo głośniej. Zauważyła, że ostatnio dużo się śmiał, jakby coś nieustannie wprawiało go w dobry humor. Z jednej strony było to dziwne, a z drugiej dzięki temu tak dobrze się z nim gadało, kiedy nie zgrywał ponuraka. – Wybacz, ale nie mogłem się powstrzymać – powiedział, ocierając kąciki oczu. – To dlatego pozwoliłaś sobie kupić to ciastko tamtemu… kolesiowi – rzekł w olśnieniu.
-A co ty myślałeś? – zapytała.
-Że on cię podrywa, a ty go naciągasz na jedzenie nie wiedząc, co ma biedak na myśli – odparł rozbawiony.
-Ta rozmowa mnie krępuje – mruknęła, a on wyciągnął rękę i poklepał ją po głowie.
-No już, nie wstydź się, widać to część życzenia – powiedział. – To nawet na swój sposób słodkie.
-No weź! – warknęła, odtrącając jego rękę.
-Hah, zawstydziłaś się! – zawołał.
-Bo to krępujące! – odpowiedziała. – I wcale nie jest śmieszne!
            Ale on i tak się śmiał, więc go olała i wróciła do jedzenie swojego makaronu.
-W ogóle – zaczął po jakimś czasie Sasuke, a ona zerknęła na niego jednym okiem – tęsknisz za starym sobą?
-Cały czas – odparła. – Nawet nie wiesz, jak już mam dość tego ciała! Jest okropne! Małe, słabe i wkurzające. Czaisz, że jak mnie coś wkurzy, to pierwsza moja reakcja, to ryk? Płaczę! Jak baba! I w ogóle… kobiety mają okres… - wymamrotała, a Sasuke znów parsknął śmiechem. – To nie jest zabawne, to koszmar, i to bolesny. I w dodatku wtedy też chce mi się płakać. I ogólnie staję się dziwna, ale widzę to dopiero, jak przejdzie.
-Pomyśl sobie, że teraz zgłębisz kobiecy świat – odparł Sasuke. Uśmiechnęła się.
-Też mi to przyszło na myśl – odpowiedziała. – A jest co zgłębiać, uwierz mi. Na szczęście Sakura i Ino bardzo mi pomagają, mogę na nie liczyć. Są fajne, i to nawet Ino. Nigdy nie myślałam, że polubię blondynkę, jak byłam facetem, działała mi na nerwy, ale teraz… Cóż, jest śmiała i trochę zarozumiała, ale z nią jest śmiesznie i jest naprawdę pomocna.
-Cieszę się, że cię nie zostawiły – powiedział Sasuke. – Mogły cię wziąć przecież za szpiega – zażartował.
-Oj, trochę szpieguję, ale nie muszą tego wiedzieć – odparła. Znów napiła się wina. – Dużo o tobie mówią.
-Kto? – zapytał mało zainteresowany.
-Dziewczyny – wyjaśniła. – Jesteś głównym tematem plotek.
-Tak? – odparł, ale chyba tylko z grzeczności.
-Nie interesuje cię, co mówią, co nie? – zapytała, a on wzruszył ramionami.
-Pewnie nic innego, co już słyszałem – rzekł.
-Już ci kiedyś to mówiłam, ale wiesz, one uspokoiłyby się, gdybyś sobie znalazł miłą dziewczynę – powiedziała, a on znów wzruszył ramionami. – No co? Nie czujesz się samotny?
            Sasuke parsknął.
-Jej, ty naprawdę mówisz jak baba.
            Zastanowiła się nad tym.
-Hah, rzeczywiście – powiedziała po chwili. – Sorki.
-Nie, nic się nie stało – powiedział szybko. – Ja ci też już kiedyś mówiłem, jaki jest mój problem – powiedział. – Po prostu… Nie mogę znaleźć tej, w której mógłbym się zakochać.
-No tak – mruknęła, dłubiąc widelcem w makaronie. – To nie takie proste.
-Zgadza się – przytaknął.
-Ale nam się na tematy zebrało! – zaśmiała się Naru. – A prawie nic jeszcze nie wypiliśmy!
-Możemy zmienić ten stan rzeczy – powiedział Sasuke, dwoma łykami opróżniając swój kieliszek. Poszła w jego ślady, a po chwili ich kieliszki znów były pełne.
            Ogólnie kolacja się udała. Nie schodzili już na depresyjne tematy, tylko wygłupiali się, żartowali i jak zwykle sobie docinali. Sasuke znów miał dobry humor i nie zamulał, a ona starała się nie poruszać drażliwych tematów. Zresztą, Sasuke chyba nie narzekał na brak dziewczyn, wiedziała, że umilał sobie misje różnymi przygodami. Nie miała nic do tego, to była jego sprawa.
            Po kolacji siedzieli na jego kanapie i kończyli wino. Gadali o bzdurach i wspominali stare lata i dawne misje. Gdy butelka skończyła się, Naru ziewnęła, przeciągając się.
-Ale się zasiedziałam – mruknęła, rozleniwiona. – Pora uciekać do domu.
-Hmmm – mruknął Sasuke, patrząc w swój pusty kieliszek. – Dawno już nie piliśmy razem.
-Co nie? – Mrugnęła do niego. – Powinniśmy się gdzieś wybrać i się napić, może nawet z dziewczynami i jeszcze kimś. Tak, żeby wyluzować. Co ty na to, draniu?
-Może się skuszę – odparł.
-No weź, nie możesz się widywać tylko ze mną, inni też są fajni! Bunkrujesz się w tym swoim domu, zamiast wyjść do ludzi!
-Nie przepadam za ludźmi – odparł. – Ale skorzystał z zaproszenia i wyjdę, jeśli coś takiego zorganizujesz.
-Super! – ucieszyła się, wstając z kanapy. Znów się przeciągnęła. – To idę.
-Odprowadzę cię – powiedział wstając.
-Ale nie musisz! – zawołała.
-Ale chcę – odparł. – Spacer po takiej obfitej kolacji mi się przyda. Z chęcią się przewietrzę.
-Jak chcesz.
            Wyszli z salonu na korytarz i Naruto naciągnęła na siebie buty.
-Nie będzie ci zimno? – spytał Sasuke, wskazując jej ubranie. Miała na sobie dżinsy i pomarańczową bluzeczkę na dłuższy rękaw z dekoltem w serek. Wzruszyła ramionami.
-To nie tak daleko, nie powinno…
-Zakładaj – rzekł Sasuke, wciskając jej granatową bluzę, która wisiała na wieszaku obok drzwi.
-Nie musisz! – zawołała. Westchnął, wciągając na siebie czarną kurtkę.
-Po prostu załóż, Naruto. Jak się przeziębisz, nie będziesz trenować.
-Ja się nie przeziębiam – powiedziała.
-To nie zmarzniesz – odpowiedział.
            Wzruszyła ramionami i wciągnęła bluzę przez głowę. Poprawiła kaptur, a potem spojrzała na za długie rękawy. Bluza Sasuke była wielgachna, prawie w niej utonęła! Podciągnęła rękawy, a potem wyszczerzyła zęby.
-Joł! – zawołała, machnąwszy ręką jak jakiś raper, a Sasuke zaśmiał się.
-Wyglądasz zabawnie – powiedział. – Krasnalu – dodał po chwili zgryźliwie, a ona trzepnęła go w ramię.
-Miąłeś mi nie docinać na ten temat! – wykrzyknęła.
-Doprawdy? Nie przypominam sobie.
            Wyszli na chłodną noc, a Naru szczelniej opatuliła się bluzą Sasuke. Wtedy to poczuła jej zapach, bardzo przyjemny, męski, mieszanina drogich perfum i tego niepowtarzalnego zapachu, jaki miał tylko Sasuke. Skubaniec, nie dość, że był nieprzyzwoicie przystojny, to jeszcze pachnieć musiał najlepiej na świecie. Wepchnęła ręce w kieszeń w bluzie i spojrzała na niego. Sasuke zasunął kurtkę i odwzajemnił spojrzenie.
-Co tam? – zapytał.
-Nic – odparła. – Idziemy?
            Ruszyli w stronę wioski, mijając opustoszałe budynki dzielnicy Sasuke. Nie lubiła tego miejsca, nigdy się jej ono nie podobało, ale wolała nie poruszać tego tematu. Zerknęła w niebo, na tysiące gwiazd nad ich głowami. Niebo w Konosze było najpiękniejsze.

5 komentarzy:

  1. Juz myslalem ze cos sie no...wydarzy xD ale by chyba za szybko to sie stalo xD ale juz mi w glowie mowilo...'Naruto zostanie u niego na noc!' mwhehehe....;3 boskie wez to jest cudowne :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe, miałam na dzieje, że się schleją tym winem i do czegoś dojdzie... xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak wyżej XD hahah miałam nadzieję, że jednak do czegoś dojdzie jak się wstawią ;p uhuhu moje myśli czasem mnie przerażają >< *mózgu wtf? XD*

    OdpowiedzUsuń
  4. orgazm :D chyba za bardzo sie podniecam >.> a co mi tam *robi sobie dobrze* :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja w tym rozdziale pokładałam ogromne nadzieje >.< no trudno, muszę być cierpliwa :'(

    OdpowiedzUsuń