Naruto zerknął na Asumę,
swojego rehabilitanta. Był to wielki facet z dużą brodą, który po wyjściu z
gabinetu natychmiast odpalał papierosa. Naruto lubił go, Asuma był cholernie
sympatycznym człowiekiem.
- A jak tam w szkole? –
zagadnął mężczyzna, sprawnymi, dużymi dłońmi rozmasowując mięśnie lewego uda
blondyna. Naruto oczywiście nie czuł tego dotyku, widział tylko, jak palce
Asumy dotykają jego bladej skóry. Nienawidził swoich nóg, wyglądały śmiesznie,
takie chude, zupełnie bezwładne…
- Całkiem dobrze – odparł.
Mężczyzna złapał go za łydkę i ostrożnie zgiął jego nogę w kolanie, dociskając
mu ją do brzucha. Opuścił ją i przeszedł na drugą stronę stołu, na którym leżał
Naruto, by zająć się prawą nogą.
- A co tam u siostry? –
pytał dalej rehabilitant.
- Też całkiem dobrze.
Zakochała się, przynajmniej tak twierdzi.
Asuma zaśmiał się.
- No to życzę jej
powodzenia – rzekł, skupiony na rozmasowywaniu jego prawej nogi. Naruto
uśmiechnął się do siebie, gdy w myślach pokazała mu się twarz Sasuke.
- I lata za nią taki jeden,
ale jej się nie podoba – powiedział, nadal uśmiechnięty. – Taki… pajac…
- A jak tam twoje życie
uczuciowe? – zapytał Asuma.
- Jak zawsze – odparł
Naruto, wzruszając ramionami. – A jak ma być?
- Może warto sprawić, by
coś zaczęło? – Asuma uśmiechnął się do niego, kilka razy zginając mu nogę w
kolanie. Rehabilitant martwił się o niego, w końcu znali się od paru lat.
Zawsze pytał go o rodzinę i inne sprawy, trochę jak troskliwy wujek.
- Eee tam! – Naruto machnął
ręką. – Na razie, to ja kocham się w konsoli, na którą zbieram kasę!
Asuma uśmiechnął się lekko
i obserwowany przez Naruto, zabrał za masowanie jego uda. Chłopak opadł na
niewygodny stół, patrząc w sufit. Nienawidził swoich nóg, czasami nawet nie
mógł na nie patrzeć. Nie rozumiał, za co los tak go pokarał? Kiedyś był
sprawny, kochał biegać, jeździć na rowerze, kochał koszykówkę, zawsze był
aktywny, nigdy nie siedział w domu, ciężko go było utrzymać w jednym miejscu.
Gdy był dzieckiem, podejrzewano nawet, że może mieć ADHD. A teraz? Teraz był
już na zawsze przykuty do wózka, skazany na wieczne siedzenie na tyłku. Jego
nogi były bezwładne i już zawsze takie miały być. Uszkodzenia jego kręgosłupa
nie dało się uleczyć.
Spędził u Asumy godzinę.
Potem rehabilitant pomógł mu się ubrać i wejść na wózek. Uścisnęli sobie dłonie
i Naruto wyjechał z sali rehabilitacyjnej.
Na korytarzu czekał na
niego ojciec. Gdy Naruto się do niego zbliżył, tata odłożył na stolik obok
siebie jakąś ulotkę i wstał z plastykowego, niebieskiego krzesła.
- I jak, kochanie? –
zapytał.
- Nie mów tak do mnie –
burknął Naruto.
- Ale jesteś moim małym
synkiem! – zaprotestował Minato, a Naruto zmarszczył brwi.
- Nie wiem, czy wiesz, ale
jestem wyższy od ciebie – powiedział, jadąc w stronę drzwi, a ojciec ruszył za
nim.
- Naprawdę? – zainteresował
się Minato. Naruto wywrócił oczami.
- Mówiłem ci to chyba już
ze trzy razy – powiedział, wyjeżdżając z ośrodka. We dwóch skierowali się w
stronę parkingu, gdzie czekało auto taty. – Jestem z dobre pięć centymetrów
wyższy.
- Nie do wiary! –
wykrzyknął ojciec.
- Jestem też absolutnie
przekonany, że jestem większy i w innych miejscach – zachichotał, a ojciec
zatrzymał się gwałtownie.
- Naruto!
- Dlatego właśnie nie
nazywałbym mnie małym – kontynuował młodszy blondyn. Ojciec spojrzał na niego
chmurnie.
- Wychowałem potwora –
powiedział, a Naruto uśmiechnął się niewinnie.
- Skąd! – zaprotestował. –
Powinieneś doceniać moje poczucie humoru!
- O ile nie sugerujesz, że
twój ojciec ma małego penisa – rzekł Minato, otwierając auto. Naruto
zachichotał jeszcze głośniej.
- To nie nazywaj mnie publicznie
twoim małym, kochanym synkiem! – zawołał, śmiejąc się głośno. Kilka
znajdujących się w pobliżu osób spojrzało na niego z uśmiechami. Naruto od
zawsze potrafił zarażać innych swoim dobrym humorem. Kochał się śmiać, chociaż
po tym, jak trafił na wózek, na powrót musiał uczyć się uśmiechu i bycia sobą.
Przez wiele miesięcy miał straszną depresję, wylał wiele łez rozgoryczenia i
frustracji, wiele awantur zrobił rodzicom, siostrze, przyjaciołom. Wydawało mu
się, że wszyscy się nad nim litują i nikt go nie rozumie. Długo nie mógł się
pogodzić z faktem, że już nigdy nie będzie mógł biegać, że jest skazany na
wózek.
Przesiadł się do auta ojca
i patrzył, jak ten upycha jego wózek w bagażniku, obok zakupów, które miał
zrobić w czasie wizyty Naruto u Asumy. Gdy tata zasiadł za kierownicą, Naruto
zapiął pas.
- Kupiłeś wszystko? –
zapytał.
- Tak – odparł ojciec.
- Nawet jajka? Nie było ich
na kartce.
- Tak, pamiętałem o tych
cholernych jajkach – odparł zniecierpliwiony ojciec, uruchamiając silnik.
Wyjechał z parkingu. – Naruto, twój tatuś nie jest sklerotykiem.
- Wiem, tak tylko pytam. Ja
lubię nadziewaną kaczkę. Bez jajek nadzienie nie byłoby takie dobre. A mama
rzadko ją robi – wytłumaczył.
- Ja też ją lubię. Kupiłem
wszystko. Nie wymyślaj – odparł ojciec na jednym wdechu. Zatrzymał się na
czerwonym świetle przed przejściem dla pieszych i spojrzał na niego. – Jak tam
w szkole? – zagadnął.
- Dobrze – odparł Naruto,
lekko marszcząc brwi. W szkole zawsze szło mu dobrze, może nie miał samych
piątek, ale nie miał też jedynek. Uczył się głównie na czwórkach i trójkach.
Takie oceny mu pasowały, nigdy nie musiał się jakoś specjalnie wyciągać, chyba
że tylko po to, by mieć lepszą średnią. A na średniej jakoś szczególnie mu nie
zależało, ważne, że utrzymywał ją w granicach czwórki.
- A ten Czarnuszek, co u
nas był, ten…
- Sasuke? – wtrącił Naruto,
gapiąc się na ojca jak na kosmitę. Minato wyglądał na lekko zażenowanego i
Naruto chyba wiedział, do czego ojciec pije. Miał ochotę parsknąć śmiechem. I
nazwał Uchihę „Czarnuszkiem”! Co to w ogóle za określenie na tego wyniosłego,
zarozumiałego dupka? Zabrzmiało jak o kocie. Choć, musiał przyznać, Uchiha miał
lekko kocie ruchy, długie nogi, zgrabny tyłek. Do tego był całkiem przystojny.
- Tak, Sasuke. To… em,
twój przyjaciel?
Naruto wzniósł oczy do
nieba.
- Boże, błagam was! Co
wyście już znowu wymyślili?! – zawołał. – Szare komórki wam wypaliły jego
odwiedziny w naszym domu? W sumie, to się nie dziwię, bo głupi jak but, może to
zaraźliwe…?
Ojciec, lekko
zaczerwieniony, odchrząknął.
- Bo… mama wysunęła
spostrzeżenie…
- Mama to ostatnio
wszystkich swata! – warknął Naruto. – Daj spokój! Uchiha to palant, w ogóle… -
Zabrakło mu powietrza i słów. Wzdrygnął się. – Brrr… Boże, co wam do głowy
przychodzi, jak się was zostawi samych, to aż człowieka przeraża!
- No już dobrze, nie
bulwersuj się tak! – zawołał ojciec, ruszając. – Ja tylko miałem cię subtelnie
wypytać, męska rozmowa i te sprawy.
- No, to bardzo jesteś
subtelny, nie ma co. Tępy, zardzewiały topór w rękach niedoświadczonego kata ma
w sobie więcej subtelności – powiedział, a ojciec skrzywił się lekko.
- Nie jestem dobry w takich
rozmowach – przyznał Minato.
- Było wysłać mamę na tę
tajną misję – powiedział Naruto, patrząc w okno. – Nie, Uchiha nie jest gejem.
On leci na Naruko. Zresztą, taki facet jak on nie spojrzałby na chłopaka na
wózku. On może mieć każdą…
- Naruto…
- Nie chcę o tym rozmawiać,
dobra? – warknął młodszy blondyn. – Uchiha kumpluje się ze mną, bo chce być
bliżej Naruko. Koniec i kropka. To nasze sprawy.
- Dobrze, nie złość się. Po
prostu się z mamą zastanawiamy, czy może… no, nie jesteś samotny…?
- Nie jestem! – odparł
natychmiast, a w jego głosie zabrzmiała gorycz. – Mam przecież wózek.
Ojciec chyba chciał coś
jeszcze powiedzieć, ale wiedząc, jak Naruto reaguje na akurat ten jeden temat,
dał sobie spokój. I miał szczęście, bo Naruto gotów był się kłócić, byleby
zostać przy swojej racji. Rozumiał zmartwienia rodziców, w końcu był już w
ostatniej klasie, niedługo miał skończyć szkołę. Większość ludzi w jego wieku
tworzyła jakieś związki, Naruko zakochiwała się średnio co trzy miesiące! Ale…
kto by chciał mieć chłopaka na wózku? Kto chciałby się ładować w takie gówno?
Po co? Nawet jeśli Naruto bardzo, bardzo chciał, to nie był samodzielny. W
mieście były całe masy miejsc nieprzystosowanych dla wózków. Nie wszędzie mógł
dotrzeć sam, samodzielnie dojechać. To, że był od kogoś zależny, niezmiernie go
irytowało. Starał się jak najmniej sobą przeszkadzać, ale nie zawsze mu to
wychodziło. Zgrzytał zębami, gdy musiał prosić rodziców czy Naruko, by pomogli
mu się gdzieś dostać. Nienawidził siebie za to, że rodzice musieli wziąć
ogromny kredyt, by przystosować dom do jego potrzeb. Gdy patrzył na swoje
chude, bezwładne nogi, ogarniało go poczucie beznadziejności. Trzy lata na
wózku sprawiły, że już się do niego przyzwyczaił, ale wciąż nie pogodził się w
tym, że nigdy już nie stanie na nogach.
Dojechali do domu. Tata
wyjął jego wózek i wrócił po zakupy, a Naruto przesiadł się na swój pojazd i
ruszył do domu.
Wewnątrz pachniało płynem
do podłogi. Przejechał przez korytarz i zajrzał do kuchni, gdzie mama i Naruko
siedziały przy stole. Mama piła herbatę i rozwiązywała krzyżówkę, a Naruko, nad
kubkiem kakao, czytała książkę od biologii.
- Hej – powiedział,
podjeżdżając do stołu. Mama spojrzała na niego jednym okiem.
- Gdzie tata?
- Targa zakupy.
- Czemu mu nie pomagasz? –
zapytała.
- Jestem niepełnosprawny –
odparł z pełnym przekonaniem. Naruko parsknęła śmiechem, a mama pokręciła
głową.
- Boże, wychowałam potwory!
- Kochanie, powiedziałem
Naruto dokładnie to samo! – zawołał Minato, wchodząc do kuchni z dwiema
reklamówkami pełnymi zakupów. Postawił je na stole i otarł spocone czoło. –
Jest wszystko. Możemy gotować!
- Czemu jesteś potworem? –
Naruko zwróciła się do Naruto, a on parsknął śmiechem.
- Mama chciała mnie
zeswatać z Uchihą – powiedział, spoglądając wymownie na mamę, a ta zmarszczyła
nos. Naruko uśmiechnęła się.
- Wiem, że jesteś wredny i
wszyscy cię nienawidzą, ale nie przypuszczałam, że chcą cię ukarać tak mocno –
parsknęła, a Naruto zaśmiał się. Rodzice spojrzeli po sobie.
- Czemu jesteście tacy
okropni dla tego chłopca? – zapytała mama, biorąc się za wypakowywanie
reklamówek. – Sprawiał dobre wrażenie, taki wychowany!
- Mamo, to czubek! –
zawołała Naruko, kradnąc spośród kupionych rzeczy czekoladę i zaraz ją
otwierając. – Straszny czubek. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak straszny!
- No co wy?! – prychnął
ojciec, pomagając mamie. – Naprawdę sprawia wrażenie miłego!
- Ale tylko wrażenie –
rzekł Naruto, częstując się czekoladą od Naruko. Zaraz wpakował sobie do ust
dwie cząstki. – Serio. – Pokiwał głową, gdy rodzice na niego spojrzeli ze
zdziwieniem. – To palant.
- Ale jest przystojny –
zauważyła mama.
- Nie jest – powiedziała
Naruko. – Jest tylko wymuskany!
- Jest, co ty gadasz –
odparł Naruto. – I aż tak bardzo wymuskany nie jest, są gorsi. Mógłby się
malować!
- Wyobrażasz go sobie
pomalowanego?! – zawołała Naruko.
- No… Na czarno wokół oczu,
do tej jego bladej gęby…
- Wyglądałby jak zombie!
- Bez kitu! Albo do tego z
czerwonymi ustami, to wyglądałby jak…
-…Śnieżka! – wpadła mu w
słowo Naruko, śmiejąc się. – No to jeszcze żółto-niebieska kiecka…
- Nie mogę! – zawył Naruto,
śmiejąc się głośno. – Macie tam w szkole jakieś kółko teatralne? Może im to
zasugeruj?!
- Ale byłby wściekły, gdyby
tak rozeszło się po szkole, że…
- Wystarczy! – zawołała
nagle mama. – Przeszkadzacie. Zmiatajcie do salonu dalej się wygłupiać, albo do
pokoi, my z tatą zrobimy kolację!
- Ale zostawicie czekoladę!
– zawołał ojciec za Naruko, która śmiejąc się, czmychnęła do salonu razem z
tabliczką czekolady. Naruto pojechał za nią.
Naruko rozwaliła się na
kanapie, a Naruto podjechał do niej. Siostra włączyła telewizor, ustawiając go
na jakimś kanale o zwierzętach. Naruko aktywnie uczestniczyła w licznych
wolontariatach, uwielbiała pomagać innym ludziom i zwierzętom. Chodziła do
schroniska dla zwierząt, do domu dziecka, kiedyś nawet do szpitala, tylko po
to, by rozmawiać z samotnymi staruszkami. Naruto podziwiał ją za jej ogromne
serce, tym bardziej, że nigdy nic nie robiła dla zysku. Mogła się wydawać
oschła i nieprzystępna, ale to było nieprawdą. Miała w sobie wiele współczucia
i była bardzo wrażliwa.
- A, odnośnie tego dupka
Uchihy – zaczęła nagle, a Naruto, sięgający po kolejną cząstkę czekolady,
spojrzał na nią.
- Co?
- Kazał mi przekazać, że ma
dla ciebie jakąś niespodziankę – powiedziała siostra. Naruto zmarszczył nos.
- Jaką? – zapytał.
- Nie wiem, nie chciał
powiedzieć. Po prostu mnie zaczepił i kazał to przekazać.
- Oookej… - mruknął. – Oby
to nie była jakaś głupota. Jadę do pokoju, a ty oglądaj sobie te… - Spojrzał na
telewizor. – Hieny. Słodko. Na razie.
- Taa… - mruknęła Naruto,
wkładając sobie do ust kolejny kawałek czekolady.
Wyjechał na korytarz, potem
do windy, a ta podniosła go na piętro.
W jego pokoju panował lekki
nieporządek, ale nie chciało mu się sprzątać. Podjechał do biurka, włączył
komputer; miał zamiar przegrać w jakąś grę cały wolny czas pozostały do
kolacji. Odruchowo sięgnął po telefon, który zostawił i ze zdziwieniem
spostrzegł, że dostał sms-a. I to od Uchihy!
Jutro odbiorę cię ze
szkoły. Powiedz mamie.
Naruto uniósł brew,
przeczytawszy tę wiadomość, a potem wszedł w funkcję „odpowiedź” i szybko
napisał sms-a.
Randka?
Śmiejąc się jak głupi
odłożył telefon, lecz nim zdążył cokolwiek zrobić, komórka zawibrowała
wściekle. Czując się jak dziecko, które dostało lizaka, otworzył wiadomość.
Chciałbyś.
Niepocieszony tak skąpą
odpowiedzią, czym prędzej odpisał. Chciał wkurzyć Uchihę jak tylko to możliwe.
Wiedział, że ten zarozumiały gnojek tak szybko z jego siostry nie zrezygnuje i
nie przestanie mu płacić. A wkurzanie tego durnia miało w sobie coś ze sportu.
Poza tym chciał się przekonać, czy Uchiha rzeczywiście był tak głupi, za
jakiego go Naruto miał, czy się powstrzymywał, bojąc się, że Naruto nie pomoże
mu zdobyć Naruko.
Spodziewałem się czegoś
więcej po wielkim panu Uchiha.
Zrezygnował z gry, wyłączył
komputer i podjechał do łóżka. Zwalił się na nie i przekręcając na plecy,
uniósł telefon do góry. Ledwo to zrobił, cacko błysnęło na niebiesko i
zawibrowało.
Masz rację, jestem wielki.
Naruto wyszczerzył się
dziko.
Coraz lepiej Ci idzie,
Uchiha. Moje szkolenie się opłaca.
Tym razem nie czekał zbyt
długo na odpowiedź.
Nie, Naruto, Twoje
szkolenie nie odnosi żadnych skutków. To ja tracę do Ciebie cierpliwość. Żebyś
nie żałował, bo mam coś dla Ciebie.
Uzumaki zaśmiał się głośno.
Dupek naprawdę był coraz lepszy, przynajmniej dało się z nim pośmiać. Naruto
nie lubił ludzi bez poczucia humoru.
Randka i prezent? Super.
Idiota – padła odpowiedź.
Następnego dnia, jadąc do
szkoły z mamą, przekazał jej, że to Sasuke odwiezie go potem do domu. Mama
spojrzała na niego z wyższością i już otwierała usta, by powiedzieć coś na
temat Uchihy, lecz ją poprosił, aby milczała. Mama to najchętniej zeswatałaby
go z kim popadnie, byleby mieć potwierdzenie, że nie jest samotny. Rozumiał ją.
Rozumiał ojca. Byli w końcu jego rodzicami i chcieli, by był szczęśliwy, ale na
wszystkich bogów (!!!), nie z Uchihą! Chyba by się wykończył z kimś tak drętwym
i tępym!
Nauce tego dnia poświęcił
minimum czasu. Zastanawiał się nad tym, co też wymyślił Uchiha i jaką ma
niespodziankę? W ogóle… kurde, czemu ten idiota wyskoczył z jakąś
niespodzianką? A jak to jakaś pojebana niespodzianka? Po takim głupku można się
wszystkiego spodziewać.
Po lekcjach z niepokojem
opuszczał szkołę, niepewny, co zobaczy. Miał wyobrażenie Sasuke, stojącego
przed szkołą z czymś dużym i obciachowym w rękach.
Na szczęście, gdy wyjechał
z budy, jego oczom ukazał się oparty o samochód Uchiha, w czarnych okularach
przeciwsłonecznych, w ogóle, od stóp do głów ubrany w czerń. Drań ściągał na
siebie praktycznie wszystkie spojrzenia, ale zdawał się to ignorować. Trzymał
ręce splecione na piersi, opierał się o swój samochód, nogi skrzyżował w
łydkach. Brakowało mu tylko napisu na czole: BEZ KIJA NIE PODCHODZIĆ.
Naruto westchnął.
- Ty, to nie ten, który
przyjechał po ciebie ostatnio? – zagadnął go Kiba, kolega z drużyny
koszykarskiej i klasy. Naruto jechał wraz z nim w stronę bramy.
- Taa… kotek Czarnuszek… -
odparł Naruto, uśmiechając się nieznacznie. Kiba skrzywił się.
- Nie mów mi, że ty i on…
że wy…
- Weź! – żachnął się
Naruto. – Mam zły gust, ale nie aż do tego stopnia.
- To co to za jeden?
- To moja nieszczęsna
randka – odparł Naruto z jeszcze szerszym uśmiechem na ustach. Kiba prychnął,
pożegnał się i skręcił, a Naruto podjechał do Uchihy.
- Wyglądasz jak chmura
gradowa – powiedział. Uchiha ściągnął okulary.
- Ciebie też miło jest
widzieć – odparł.
- To co to za niesamowita
niespodzianka, że nie dość, iż mówisz o niej Naruko, to jeszcze wypisujesz mi
na telefon?
Uchiha nie odpowiedział,
tylko uchylił drzwi od strony pasażera w swoim samochodzie. Gestem wskazał mu
wnętrze.
- Zapraszam.
Naruto zmarszczył nos, ale
podjechał do auta i przesadził się na miękkie, wygodne siedzenie obite jasną
skórą. Zapiął pas, a Sasuke sprawnie złożył jego wózek, upchnął go w bagażniku
i usiadł za kierownicą.
- Dokąd jedziemy? – zapytał
Naruto.
- Gdziekolwiek. Jesteś
głodny? Może obiad, ja stawiam.
- Boże, to naprawdę randka!
– przestraszył się teatralnie Naruto, a Sasuke rzucił mu pobłażliwe spojrzenie.
- Wybacz, nie chcę cię
obrazić, ale nie jesteś w moim typie – powiedział. Naruto zamyślił się,
przybierając do tego pozę człowieka pogrążonego w myślach. Postukał palcem o
policzek.
- No nie wiem, lecisz na
Naruko, a my jesteśmy bliźniakami… - powiedział. Uchiha prychnął, ruszając.
- Ja jestem głodny i mam
zamiar coś zjeść – powiedział wyniośle.
- Dobrze. To może do
Ichiraku?
- Gdzie to jest? – zapytał
Sasuke. Naruto wzniósł oczy do nieba.
- Boże, biedny, bogaty
chłoptasiu, ile wspaniałych rzeczy cię omija! Jedź, ja cię poprowadzę, biedne
stworzenie!
- Czy to jakiś bar dla
idiotów? Bo wiesz, ja w takie miejsca…
- Ha, ha! – przerwał mu
Naruto kpiąco. – Żart na medal.
- Bo i się staram zrównać z
twoim poziomem – powiedział Uchiha. Naruto pokręcił głową.
- Odgrzewane dowcipy się
nie liczą – powiedział. – Postaraj się trochę bardziej.
- Dla ciebie? Proszę cię –
prychnął Uchiha.
- Tak, wiem, że dla ciebie
to zaszczyt, ale nie musisz być nieśmiały. W lewo – dodał, gdy Sasuke otwierał
już usta, by mu odpowiedzieć. Naruto doskonale się bawił, doprowadzając go do
irytacji.
Uchiha skręcił, a potem
spojrzał na niego chmurnie. Wziął głęboki oddech, jakby musiał się uspokoić
przed rozmową z nim.
- Naruko mówiła coś o mnie?
– zapytał. Naruto pokręcił głową.
- Nie, żeby mi na tobie
zależało, wręcz przeciwnie, a ponadto mi płacisz, więc tym bardziej, ale jeśli
mogę ci doradzić, to ja bym taką dziewczynę sobie odpuścił. Naruko cię nie
lubi. Człowieku, ją mdli na twój widok.
Sasuke skrzywił się.
- Nie wie, czego chce –
powiedział.
- Ona właśnie wie, czego
chce – odparł Naruto. – Przy następnym skrzyżowaniu prosto, a potem zaraz
będzie w prawo. Naruko zawsze wiedziała, czego chce. I z całą pewnością nie
jesteś to ty.
- To się okaże – powiedział
Sasuke, a żyłka zapulsowała na jego czole. – Nie wiem, dlaczego wszyscy
uważacie, że nie pasujemy do siebie…?
- Bo nie pasujecie?! –
zawołał Naruto. – Naruko lubi działać, lubi… nie wiem, wyzwania? Coś w tym
guście. Chciałaby cały czas być w ruchu, pomagać, pracować, działać. Od dziecka
tak mieliśmy, ona nigdy nie siedzi w miejscu! A za przeproszeniem, ale ty
jesteś trochę nudny.
- Nie jestem nudny! – zaprotestował
Sasuke. Naruto pokręcił głową.
- Masz o sobie niewłaściwe
wyobrażenie – powiedział. – Patrz, ten pomarańczowy budynek to Ichiraku!
Sasuke zjechał na parking
przed restauracją i zatrzymał się, a potem wysiadł i poszedł wyciągnąć jego
wózek.
Chwile później już byli w
Ichiraku. Naruto zaraz podjechał do baru, głośno witając się z szefem.
- Naruto! – ucieszył się
mężczyzna. – Witaj! O, i kolega. Dzień dobry.
- Dzień dobry – burknął
Sasuke, a potem przysiadł na jednym z wysokich stołków przy jednym ze stolików niedaleko
baru. Sięgnął po menu. – O, ramen. Bar z ramen. Wyszukany gust.
- Cóż, akurat na jedzeniu
to ja się znam – odparł Naruto. – Szefie, dla mnie to co zawsze! A ty, Uchiha,
co zjesz?
- Obojętne. Może być to
samo, co ty – powiedział, zamykając menu, po czym spojrzał na niego. Naruto
zmarszczył brwi.
- No dobra, to co to za
niespodzianka? – zapytał w końcu Uzumaki.
*
Nya! W takim momencie?~
OdpowiedzUsuńNiespodziewanka... T^T
Naaach...
No... I trochę mi się udzielił humor... taki czarny... i przygnębienie, pisząc akurat na gadu w międzyczasie... Ech... Widzisz? Masz moc wpływania na ludzi i ich nastrój.
koteczek Czarnuszek ... jak słodko.
OdpowiedzUsuńJa się tylko zastanawiam kiedy się Naruko z Itachim spotkają i Sasuke się o tym dowie. Wtedy to dopiero pojawią się chumry gradowe nad naszym chodzącym samozwańczym symbolem seksu xD
No nic, powodzenia we wszystkim powiązanym z nauką mówieniem i pisaniem i szybkim powrotem do tworzenia dla nas :)
jeeeeej! myślałam że się nie doczekam! jest super! życzę powodzenia w egzaminach i weny twórczej :)
OdpowiedzUsuńFajna.n notka, bardzo ciekawa coraz bardziej w wciąga...ten k koteczek Czarnuszek sweet ;) czekam z n niecierpliwością na next:D
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńjaki wspaniały rozdział, tak ten rehabilitant sprawiał bardzo miłe wrażenie, tak normalnie, na spokojnie rozmawiał z Naruto... Rodzice martwią się o Naruto, ze jest samotny i już chcieliby go ze swatać z Uchihą.... Rozmowa Minato z synem była przezabawna.... Mam nadzieję, że to „co zwykle” to jakaś podwójna porcja, niech Uchiha się załamie, że taką ilość będzie musiał zjeść....
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Uchiha się załamie kiedy zobaczy rachunek. Ciekawi mnie ta niespodzianka... Może znalazł jakiegoś dobrego specjaliste dla Naruto? Ja mam nadzieję, że wróci do zdrowia. Pozdrawiam i życze powodzenia na egzaminach.
OdpowiedzUsuńniespodzianką jest bilet na mecz xD w poprzednim rozdziale to było xD
UsuńJa bym chciała żeby jednak "do zdrowia" nie wracał. Nie to, że jestem tak zła czy cuś ale cholera to byłby totalny banał. Przecież jest (było?) napisane, że to uszkodzenie kręgosłupa i nie da się tego odwrócić. Chyba nigdzie nie spotkałam się z jednym z chłopców na wózku i to by było takie... świeże? nowe? odkrywcze? na pewno oryginalne. Chociaż trudno byłoby Naru być na górze w łóżku ale da się zrobić^^
OdpowiedzUsuńpzdr eQ
Jedyną bolączką tego opowiadanie jest to, że tak rzadko pojawiają się kolejne rozdziały!
OdpowiedzUsuńKocham je!
ehoon
//
Czemu w takim momencie? Teraz będzie mnie zżerała ciekawość! Ale notka świetna i mam nadzieję że następna szybko wyjdzie :D Powodzenia i weny życzę :*
OdpowiedzUsuńAle Sasek napalił się na Naruko... Naru tak trzymaj! Cudnie mu wbija.. ukazałaś Go tak odmiennego. .Jestem pod ogromnym wrażeniem.
OdpowiedzUsuńPowodzenia ^^
Rozdział niesamowity :) Dlaczego skończyłaś w takim momencie ?? :( Kotek Czarnuszek słodko *.* Chciałabym żeby jakimś cudem Naruto zaczął chodzić :D Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę !!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny :*
~P.W
Żartujesz, prawda? Jak mogłaś przerwać w takim momencie. Yaaay. Uderzyło mnie to boleśnie. Rozdział genialny, można było się tego spodziewać, choć inicjatywa Sasuke mnie zdziwiła. Nie mogę się doczekać, kiedy ten dupek zacznie w końcu coś ten tego z Naru i ta sobie spokój z jego siostrą. Grr, zakuty łeb po protu. Z chęcią podeszłabym do niego i kopnęła w tę piękną dupę, żeby się ogarnął chłopak. Ma przed sobą zajebistą partię, a leci na cycki Naruko..
OdpowiedzUsuńWeny, czekam na kolejną część.
Mało?. Bardzo mało? To jest świetne, zajebiste, zabójcze, cudowne,
OdpowiedzUsuńwyszukane, zabawne, nowe, intrygujące, powalające, zaskakujące, nieziemskie.
Jedno z najlepszych, jakie czytałam ;]
Jesteś nad wyraz pomysłowa i aż boję się, że mnie z moimi pomysłami w niedługim czasie wyprzedzisz :]
Sasuke, jakiego kreujesz.. jak najbardziej mi odpowiada, jest taki inny, choć i podobny. Myśle, że taki by był, gdyby manga opowiadała o czasach nam współczesnych.
Naruto z kolei... nigdy nie podjęłabym się zrobienia z niego niepełnosprawnego, gdyż bałabym się opisywać np. sferę intymną. :p Poczucie humoru tego bohatera świadczy o Twoim własnym , więc jest bosko ;>. Co jeszcze?
Naruko. Ta intryga z Itą sprawia, że opo nabiera niebezpiecznego obrotu, a co za tym idzie, jeszcze bardziej przyciaga ;] laska jest świetna i aż dziw, że charakterem tak podobna do Uzumakiego.. :]
Czekam niecierpliwie na kontynuację, życzę weny i zapraszam do Muaa ^^
Yaoinaruto-by-inata-chan-nu.blogspot.com.
POZDRAWIAM . Ina.
Proooszę o kolejną notkę!!!!! Pliiiisss
OdpowiedzUsuńA i weny życzę ^^
Mitsuri ;)
kocham twoje opowiadania niesamowite plz o koleją notkę pozdrawiam~
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, o matko ta rozmowa między Minato a Naruto bosko o tak wychowali dwa potwory... Naruto mógł powiedzieć Sasuke, że Naruko mówiła o nim że świetnie by wyglądał - umalowane oczy na czarno, czerwone oczy i żółta kiecka ;) niech "to co zwykle" bylo jakąś mega porcją ramenu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia