Naruto
widział przywódcę miasta Oto kilka razy w całym swoim życiu, ale
nigdy z nim nie rozmawiał. A jednak ten raz po raz składał do jego
ojca propozycje małżeństwa z młodym Uzumakim, a Minato raz po raz
mu odmawiał.
Naruto
nie miał pojęcia, czemu Uchiha tak bardzo chce się z nim związać.
Nie znał go i nie wiedział, jakim człowiekiem jest wódz Oto, więc
sam nie potrafił zdecydować. Zresztą nawet nie mógł, gdyż
decyzja ta należała do wodza jego miasta. A ojciec nie chciał go
wydać za Uchihę i już.
-
Jeśli wódz Sasuke jest taki, jak jego ojciec Fugaku, to nie chcesz
go – mawiał Minato, drąc na kawałki kolejne listy od Uchihy.
Naruto nie przejmował się jednak – ofert małżeńskich były
krocie. Był ostatnim synem swego ojca, nie był też dzieckiem jego
pierwszej żony, dlatego nie miał żadnego prawa do przywództwa.
Jednak był synem przywódcy Konohy i coś tam znaczył, więc oferty
przychodziły. Większość od mężczyzn, przywódców innych
plemion oraz różnych wysoko urodzonych, którzy chcieli połączyć
swoje rodziny z jego rodziną. Były też oferty od kobiet, a jakże,
jednak Minato znał preferencje swego syna i te propozycje odrzucał
jeszcze szybciej, chwała bogom. Tylko pierworodny syn miał
obowiązek wyjść za kobietę, aby przedłużyć linię rodu. Reszta
dzieci miała wybór co do płci, jeśli, oczywiście, ojciec im na
podjęcie takiej decyzji zezwalał. Naruto nie miał tego szczęścia.
Ojciec
wszystkie te oferty odrzucał, a dwudzieste urodziny Naruto zbliżały
się nieuchronnie. Czuł się stary. Powinien wziąć ślub cztery
lata temu, gdy skończył szesnaście lat. Wszyscy jego rówieśnicy
byli już sparowani, rówieśniczki miały dzieci. A on wciąż był
sam!
Jednak
rozmowy z ojcem na ten temat nie przynosiły skutku. Według niego
każdy kandydat nie był dobry. Jeden za mało oferował, inny miał
za mało ziemi, jeszcze inny, jak Uchiha, był podobno draniem i
komuś takiemu ojciec nie chciał go oddać.
-
Zwariuję – powiedział pewnego dnia Naruto do swojego przyjaciela,
Gaary. Siedzieli razem na murach otaczających ich miasto i patrzyli
na zachodzące słońce. Fale oceanu rozbijały się o skały, mewy
rozrywały na kawałki jakieś wyłapane z wody ryby. Niedaleko nich,
w strażnicy, siedziało kilku żołnierzy, grając w karty. Naruto
osłonił się płaszczem przed mroźnym wiatrem i odgarnął z czoła
rozwiewane przez wiatr blond włosy.
-
Nie przesadzaj – powiedział cicho Gaara, wpatrując się w
czerwone niebo, mające niemal identyczny kolor co jego włosy. –
Ojciec musi cię za kogoś wydać, prędzej czy później.
-
Raczej później – wymamrotał Naruto. – Poza tym, ciebie twój
mąż zaspokaja w pełni od ponad trzech lat – powiedział, a Gaara
pokraśniał na wspomnienie lorda Hyuugi. Naruto doskonale wiedział,
jak bardzo Gaara zakochany jest w swoim mężu, nawet jeśli ten nie
zająknął się na ten temat nawet słowem. Przyjaciel był skryty,
nie mówił o sobie, jednak Uzumaki miał oczy i swoje wiedział. –
Poza tym kochacie się. Wziął cię, bo chcieliście siebie
nawzajem. Mnie wielu chce, ale ojciec…
Naruto
pokręcił głową, a potem wstał z blanki i ruszył w stronę
zejścia z murów. Gaara poszedł za nim, jak zwykle cichy, milczący.
Zeszli masywnymi, kamiennymi schodami na dół, po czym szeroką
ulicą ruszyli w stronę kamiennego zamku, siedziby rodu Naruto.
Mijali ich potężni mężczyźni, poubierani w grube skóry, z
toporami przy pasach i hełmami na głowach. Ich szorstkie, raczej
ponure twarze okalały gęste, splątane brody. Kobiety miały duże
piersi i nosiły długie do ziemi, grube, ciemne suknie. Większość
z nich otaczały liczne dzieci, krzycząc ciszej i głośniej, bawiąc
się lub płacząc.
Naruto
czuł się w mieście straszliwie samotny. Niby miał tu swoich
przyjaciół i kilku kochanków, ale to nie było to. Swoje miłosne
przygody musiał ukrywać przed wszystkimi, w końcu uprawianie
miłości z kimś, z kim nie było się połączonym węzłem
małżeńskim było bardzo źle widziane i podobno karane przez
bogów, jednak Naruto jeszcze żadna krzywda z tego powodu nie
spotkała. Uzumaki spotykał się tylko z kilkoma zaufanymi
mężczyznami, którzy trzymali w tajemnicy fakt, że z nimi sypiał.
Wkrótce
potem Gaara skręcił w uliczkę, prowadzącą do jego domu, a Naruto
samotnie podążył do zamku. Straże wpuściły go bez problemu.
Wewnątrz było zimno jakby mury wykonano z lodu i śniegu. Owinął
się szczelniej swoim podszytym futrem płaszczem i ruszył po
schodach na górę, do jednej z wież, gdzie była jego komnata.
Naruto
lubił swój pokój. Przede wszystkim łatwo się było niego
wymykać, gdyż w odległości nie więcej niż dwóch metrów
ciągnął się dach od jednej z przybudówek. Potem zejście na dół
było łatwe, Naruto wymykał się z domu dość często i zejście
nigdy nie sprawiało mu problemu odkąd skończył czternaście lat.
W
kominku w jego pokoju na szczęście palił się ogień i było
ciepło. Służba tego pilnowała. Naruto ściągnął z siebie
ciężki płaszcz i rzucił go na fotel przy drzwiach, po czym zaczął
zdejmować ubrania. Wyjął z szafy i naciągnął na siebie koszulę
do snu i idąc po puszystym dywanie z futra białych niedźwiedzi,
udał się do łóżka. Ledwo na nie padł, zaraz zasnął.
Obudziły
go dziwne dźwięki. Chwilę nasłuchiwał z zamkniętymi oczami i
wtedy zdał sobie sprawę, że ktoś jest w jego pokoju, że to kilka
osób, że stoją nad jego łóżkiem i szepczą do siebie.
Gwałtownie otworzył oczy, nabierając powietrza, by wrzasnąć i
zaalarmować straże, jednak jeden z napastników złapał go za
twarz i przyparł do poduszki, zakrywając usta. Naruto jęknął i w
ciemnościach spojrzał na włamywaczy.
Było
to czterech mężczyzn spowitych w czerń. Mieli czarne szale,
owinięte wokół głowy tak, że widać było tylko ich groźne
oczy. Szerokie barki sugerowały silnych wojowników, potwierdzała
to broń, którą mieli przy sobie.
Naruto
zaczął się szarpać, ale przytrzymali go i zaczęli wiązać mu
ręce i nogi. Nie mógł wrzeszczeć, gdyż wepchnęli mu do buzi
szmatę i zawiązali wokół ust jakąś chustę. Mógł tylko
wytrzeszczać na nich oczy, jednak potem naciągnęli mu na głowę
cienki worek. Czuł, jak owijają go kocami i wiążą je, tak, że
nie mógł się ruszyć. A potem jeden z nich podźwignął go i
przerzucił sobie przez ramię niczym worek ziemniaków.
-
Lekki – powiedział szeptem do towarzyszy, potrząsając związanym
chłopakiem. Naruto jęknął w knebel. – Wyniosę go bez trudu.
-
Musimy się pilnować – odszepnął inny. – Nie możemy nikogo
zabić.
Naruto
nic nie rozumiał. Nie miał nawet pojęcia, dlaczego go uprowadzają.
Przecież o wiele lepszy skutek by odniosło, gdyby uprowadzili
któregoś ze starszych synów ich wodza, albo którąś z jego
niezrównanie pięknych córek! Ale jego? W jakim celu? Okup za niego
będzie o wiele niższy niż za jego starsze rodzeństwo!
Poczuł
powiew zimnego powietrza. Wkradli się do niego przez okno i
najwyraźniej oknem mieli zamiar go wynieść. Jęknął jeszcze raz.
Gdyby był mądry, już dawno by jakoś to okno zabezpieczył, ale
nie miałby jak się wymykać, gdyby to zrobił. Teraz płacił za
swoją głupotę.
Włamywacze
przekradali się cicho jak myszy. Jedyne, co słyszał, to lekki
tupot stóp, przyspieszone oddechy i cichy szczęk kolczug, które
porywacze mieli na sobie. Napastnicy przekradli się po dachu, a
potem, najwyraźniej korzystając z lin, zsunęli się po murze na
ulicę. Biegli nią równym tempem, Naruto wytrzęsło tak, że
zrobiło mu się niedobrze. W dodatku zbroja, jaką miał na sobie
porywacz, który go niósł, uderzała o jego biodra i podejrzewał,
że będzie tam miał niezłe siniaki.
Po
upływającym czasie poznał, że gdy się zatrzymali, dotarli do
osłaniającego miasto muru. Zaczęli dyskutować o tym, jak wniosą
go po linie, aż w końcu doszli do wniosku, że trzech wejdzie na
górę i wciągną tam tego, który go trzymał, wraz z Naruto.
Uzumakiego
dziwiło, jakim cudem nie spotkali po drodze żadnych straży, aż w
końcu stwierdził, że musieli sobie przeczyścić drogę, idąc w
stronę zamku. I na bogów, uprowadzali go z domu! Nawet nie
wiedział, kim byli!
Wciągnięto
ich na mur. Stamtąd porywacze spuścili sie po linach na skały i
ruszyli w stronę oceanu. Naruto szarpał się i wyginał, ale
owinięty kocami niczym naleśnik i związany nie mógł nic zrobić.
Wkrótce
potem dotarli do statku. Naruto słyszał jeszcze więcej osób,
prawdopodobnie piratów albo najemników. Zaczął się bać, słysząc
trzask uderzających o skały fal, liczne głosy szykującej się do
wypłynięcia załogi statku, łopot masztów oraz inne dźwięki,
towarzyszące wypływaniu okrętu. Poczuł łzy w oczach, więc zaraz
je odgonił. Mężczyźni nie płakali, więc nie mógł płakać.
Został
wniesiony do jakiejś kajuty i rzucony na pryczę. Porywacz ściągnął
mu worek z głowy i wyszedł pospiesznie, a Naruto rozejrzał się po
całkiem sporym pomieszczeniu. Leżał na dużym, miękkim łożu,
całym w poduchach. Na podłodze kajuty położone było futro z
jakiegoś kota, chyba z pumy. Światło dawały ładne kaganki,
wiszące na ścianach. Był tu też stół i fotele, na małym
okienku wisiała firaneczka. W kacie stała szafa. W skrócie –
luksusowe warunki jak na kajutę na statku porywaczy.
Leżał
tak kilkanaście przerażająco długich minut. W międzyczasie
załoga zebrała się i statek wypłynął. Kajutą zaczęło
kołysać, a wtedy jej drzwi otworzyły się i weszli jego porywacze.
Naruto
skulił się w sobie. Nie miał pojęcia, czego od niego chcą ci
mężczyźni, wyglądali groźnie i niebezpiecznie.
Jeden
z nich podszedł do Naruto, wyciągnął nóż i zaczął rozcinać
więzy, które go krępowały. Gdy odwinął go z koców, ściągnął
mu knebel, po czym uwolnił jego nogi i ręce.
Naruto
zerwał się i odsunął na drugi koniec łóżka, aż pod ścianę,
patrząc na porywaczy. Ci stali przed nim wyprostowani, patrząc na
niego tak, jakby go oceniali. Zastanowił się, czy uda mu się
zdobyć broń, a w dalszej kolejności, czy zdoła pokonać czterech
mężczyzn jednocześnie? Nie był najgorszym szermierzem. A potem
przypomniał sobie, iż jest na statku, więc i tak nie zdoła uciec.
W
końcu jeden z porywaczy, o długich, białych włosach, pochylił
się przed nim.
-
Witaj, mój panie – przemówił. – Moje imię brzmi Suigetsu, moi
trzej towarzysze to Juugo, Kiba oraz Shikamaru. Każdy z nas jest do
twoich usług.
Naruto
wytrzeszczył na niego oczy, nie rozumiejąc, o co chodzi. Przecież
go porwali! Czy nie powinni mu grozić?! Albo go straszyć, by nie
próbował uciec? Albo… cokolwiek?
-
S-słucham? – wyjąkał. Jeden z mężczyzn, taki z czerwonymi
znakami na policzkach, zaśmiał się gromko.
-
Młody panicz się przestraszył! – zawołał rozbawiony.
-
Zimno jest – rzekł inny, o ciemnych włosach ściągniętych w
kitkę. – Niech panicz się schowa pod kołdrę i śpi dalej.
Obudzimy panicza o czasie.
-
Kim wy jesteście? – spytał zdumiony Naruto. Suigetsu zaśmiał
się.
-
Jesteśmy sługami pana Uchihy Sasuke i dostaliśmy rozkaz pojmać
cię i sprowadzić do niego nawet za cenę własnego życia –
odparł. – Proszę się cieszyć wycieczką i we wszystkich
sprawach zwracać do nas.
Uzumaki
zamrugał kilka razy. Ktoś robił sobie z niego żarty? Dlaczego na
jego porwanie mówili wycieczka? I Uchiha? To Uchiha go porwał?
-
Pana… Uchihy? Ale dlaczego?
Teraz
wszyscy czterej porywacze ryknęli śmiechem.
-
A to już na ten temat trzeba rozprawiać z naszym panem! – zawołał
szatyn ze znakami na policzkach. – On to młodemu paniczowi
wszystko wyjaśni, gdy dopłyniemy do Oto.
-
Proszę się o nic nie martwić – dodał Suigetsu. – Jesteśmy na
każde panicza życzenie. Teraz proszę spać i się niczym nie
przejmować. Zbudzimy panicza na śniadanie.
-
Ale… - zaczął Naruto, jednak urwał, nie mając pojęcia, co
mówić. Powiódł wzrokiem po twarzach porywaczy. – Dlaczego? Ja
nie rozumiem…
-
My mamy jedynie dowieźć panicza całego i zdrowego do Oto –
powtórzył mężczyzna w kitce. – Na miejscu panicz się
wszystkiego dowie.
-
Ale wy mnie uprowadziliście siłą! Jak mam być z tego powodu
zadowolony i się cieszyć oraz nie bać, że uczynicie mi krzywdę!
– wykrzyknął Naruto. Po raz kolejny jego porywaczy rozbawiły
jego słowa.
-
Siłą, siłą! – zawołał Suigetsu. – Nic się nikomu nie
stało, paniczu. To jeden z warunków. Przekradliśmy się jedynie i
wykradliśmy panicza od ojca. To wszystko. Czeka nas ponad doba na
okręcie. Pojutrze będziemy w Oto.
-
Pora na nas – mruknął ostatni z mężczyzn, ten, który się do
tej pory nie odzywał. Naruto rozpoznał w nim tego, który niósł
go na ramieniu. Porywacze skierowali się do wyjścia i opuścili
jego kajutę. Szczęknął zamek, gdy zamknęli za sobą drzwi.
Został sam.
Nie
miał pojęcia, co zrobić. Wpełzł pod kołdrę i okrywając się
nią, wlepił oczy w sufit. Co miał teraz uczynić? Uprowadzono go i
nie wiedział, dlaczego? Pan Uchiha od lat starał się o jego rękę,
chcąc połączyć ich rody. Może się wściekł i chciał ukarać
ojca za to, że ten nie chciał mu wydać swojego syna. Może
szantażem chce wymusić na ojcu jakąś umowę, na której mu zależy
i potrzebuje Naruto, by zagrozić ojcu jego śmiercią? Uchiha chce
go zniewolić? Na bogów, co mu zrobią? Co Uchiha z nim zrobi? Jest
więźniem? Będzie więźniem?
Takie
myśli dręczyły go pół nocy, aż w końcu zasnął, zmęczony
strachem i niepewnością.
Obudzono
go kilka godzin po świcie. Zdezorientowany usiadł na bujającym się
łóżku i jęknął na widok okrętowej kajuty, a nie swojego
pokoju. Suigetsu stał opodal, szeroko uśmiechnięty, odziany w
drogie ubrania, z mieczem przy pasie. Wyglądałby zupełnie jak
najemnik, gdyby nie drogi strój. Prawdopodobnie był szlachcicem,
zaufanym pana Uchihy.
-
Śniadanie podano – rzekł, wskazując na jedzenie, ustawione na
małym stoliku. Naruto wlepił w niego oczy, po czym spojrzał po
sobie. Był ubrany jedynie w cienką, kusą koszulę nocną.
-
Jestem niemal nagi – szepnął zawstydzony, osłaniając się
prześcieradłem. Dziwnie się czuł, gdy był w jednej komnacie,
niemal nagi, z tak przystojnym mężczyzną. – Czy mógłbyś…?
-
Ubrania są w szafie – przerwał mu Suigetsu. – Proszę czuć się
jak u siebie, a nas traktować jak swe sługi. Znajdzie mnie panicz
na pokładzie.
Suigetsu
skłonił się i zostawił go, a Naruto szybko wyszedł spod
przykrycia i podbiegł do szafy, bojąc się, że zaraz znów ktoś
wejdzie i ujrzy go w negliżu. Wewnątrz mebla znalazł piękne,
drogie ubrania, ciepłe futra oraz drogie tuniki, przeszywane złotymi
i srebrnymi nićmi. Chwilę patrzył na te bogactwa, zdumiony
sposobem, w jaki jest traktowany, a potem założył na siebie
najcieplejsze rzeczy, gdyż na okręcie panował chłód. Zasiadł do
śniadania.
Podano
mu same rarytasy, owoce morza i ciepły chleb, pieczone mięso,
gotowane jajka, warzywa i nawet słodycze. Zjadł po trochu
wszystkiego, delektując się smakami. Okrętowy kucharz był
mistrzem, w jego rodzinnym domu nie podawano takiej uczty w zwykłe
dni, jedynie w święta i gdy przyjmowano znaczących gości.
Czekoladki, których spróbował po śniadaniu, były słodkie i
rozpływały się na języku.
Po
posiłku, niepewny ale zdeterminowany, opuścił kajutę. Załoga na
statku witała go ukłonami, jakby był ich panem. Odnosili się do
niego z nabożnym szacunkiem, a nie jak do niewolnika, którym się
spodziewał zostać. Nic nie pojmował. Zbliżył się do stojącego
na dziobie jednego z czterech porywaczy, a ten obejrzał się na
niego i ukłonił.
-
Panie – wszeptał.
-
Przypomnij mi swoje imię – poprosił Naruto. W nocy, gdy Suigetsu
ich wszystkich przedstawiał, był zbyt przerażony, by zapamiętać
imiona.
-
Shikamaru, do usług – powiedział mężczyzna. – Jak mija ci
podróż, mój młody panie? Czy jest coś, co mogę dla ciebie
zrobić?
-
Wyjaśnij mi, czego chce ode mnie twój pan?
-
A jak myślisz, paniczu?
Naruto
spojrzał na Shikamaru. Jego zaniepokojenie wzrosło jeszcze
bardziej; nie spodziewał się niczego dobrego.
-
Twój pan składał mi propozycje małżeństwa, lecz mój ojciec nie
chciał jej przyjąć. Czy on… będzie się teraz mścił? Dlatego
to porwanie?
Shikamaru
parsknął śmiechem. Naruto zauważył, że wszystko, cokolwiek by
powiedział, rozśmieszało porywaczy. W duchu nazwał ich sobie
Wesołą Kompanią, jednak nie śmiał powiedzieć tego głośno.
-
Nie musi się panicz niczego obawiać, mój pan nie ma złych
zamiarów – powiedział Shikamaru. – Jutro o tej porze będziemy
w Oto. Proszę zobaczyć, jaki piękny widok – powiedział, jakby
chciał odwrócić uwagę Naruto, wskazującemu rozległy ocean. –
A jeśli się paniczowi nudzi, chłopaki nauczą grać w karty albo
kości.
-
Mogę wydawać wam rozkazy? – spytał ostrożnie Naruto. Shikamaru
skinął głową.
-
Naturalnie.
-
A jeśli rozkażę zawrócić statek? – zaryzykował. Porywacz
uśmiechnął się.
-
Tego jednego spełnić nie możemy.
Naruto
westchnął i kiwnął głową. Został porwany, a porywacze właśnie
wieźli go statkiem do swego pana. Traktowali go tak, jak powinno się
traktować wysoko urodzonego, a nawet lepiej, gdyż opływał w
luksusy, jednak mimo wszystko to było uprowadzenie. Zabrano go z
domu wbrew jego woli, wykradziono z łóżka, ubranego jedynie w
strój nocny! Rozejrzał się po statku, a potem, zniecierpliwiony,
zaczął spacerować po pokładzie. Po niedługim czasie Jugoo i Kiba
wciągnęli go w grę w kości. Szybko nauczył się zasad pirackiej
zabawy i tak spędził niemalże cały dzień.
Gdy
nadeszła noc, powróciły obawy. Nie wiedział, co się wydarzy, gdy
stanie twarzą w twarz z wodzem Uchiha? Ojciec zawsze mawiał, że
stary przywódca Oto, imieniem Fugaku, był człowiekiem surowym i
złym. Czy i jego syn wdał się w ojca? Jeśli tak, Naruto miał
powody, by się obawiać. Dlaczego tak naprawdę został uprowadzony?
W jakimż to celu?
Tej
nocy również zasnął późno, dręczony niepewnością.
Rankiem
obudzono go godzinę przed zawinięciem do portu w Oto, by miał czas
przygotować się i posilić. Nie miał pojęcia, jak się pokazać
panu Uchiha, wybrał więc strój najładniejszy i najbardziej
bogaty. Skoro wódz Oto podarował mu te stroje, zapewne chciał, by
Naruto w nich chodził. Uzumaki nie chciał urazić swego porywacza,
pokazując mu się tak, jak go uprowadzono, czyli w koszuli. Zresztą
spaliłby się ze wstydu, występując w takim stroju na dworze
Uchihy.
Miasto
Oto było bardzo podobne do Konohy. Kamienne domy i duży zamek,
wszystko otoczone wysokim murem, najeżonym strażnicami. Wpłynęli
do portu, zacumowali i zeszli na pomost, a stamtąd na stały ląd.
Przy drodze czekały na nich straże, oraz pięć ogierów. Naruto
wsiadł na tego, którego mu podarowano, po czym ruszył w stronę
miasta, otoczony orszakiem zbrojnych. Droga do miasta od portu była
szeroka i wybrukowana, miała niecały kilometr, a więc tylko chwilę
zajęło im jej przebycie.
Bramę
otworzono dla nich natychmiast i orszak skierował się do siedziby
pana Uchihy, znajdującej się w centrum miasta, podobnie jak zamek w
Konosze. Tutejsze warunki powodowały, że wszystkie miasta wokół
brzegu były podobnie zbudowane. Nikła roślinność, przewaga
kamienia nad drewnem, typowo rybackie usposobienie ludności. Naruto
mało rozglądał się po mieście, zajęty własnymi myślami.
Zastanawiał się, czy dałby radę uciec? Tylko jak? Musiałby
dostać się na jakiś okręt, a to było niemożliwe. Pilnowało go
czterech strażników, przeznaczonych tylko do tego zadania. Wesoła
Kompania była miła, ale jednak go niewoliła i nawet jego
szermierskie zdolności nic by tu nie pomogły. Strażników było
zbyt wielu i byli zapewne wyszkoleni do takich zadań. Nie miał
szans uciec.
Dotarli
do zamku i wjechali na dziedziniec. Naruto ze strachem popatrzył po
swoich porywaczach. Stajenny podbiegł do niego i przejął od niego
wodze, a Naruto zsiadł z wierzchowca. Wygładził szaty i spojrzał
na Suigetsu. Ten skłonił się szarmancko i wskazał mu wejście do
zamku.
Ruszyli,
Naruto otoczony czterema towarzyszami, zaś reszta straży z tyłu.
Poprowadzono go szerokim korytarzem do dużej sali tronowej. A tam,
na wysokim tronie, czekał na niego wódz Oto, pan Sasuke Uchiha.
Zbliżając
się do tronu Naruto przyglądał się mężczyźnie, który zlecił
porwanie. Był to wysoki, czarnowłosy wojownik, starszy od Naruto o
około dziesięć lat. Odziany w bogato zdobione szaty, wyglądał
naprawdę majestatycznie i groźnie. Młody Uzumaki przełknął
ślinę i wyprostował się dumnie. Był mężczyzną i synem swojego
ojca, nie miał zamiaru pokazać strachu.
-
Panie – przemówił Suigetsu, gdy zbliżyli się do tronu – oto
panicz Naruto Uzumaki!
Naruto
skłonił się przed wodzem tego miasta, zaś jego porywacze
przyklękli na jedno kolano. Wódz Sasuke wstał z miejsca.
-
No nareszcie! – zawołał, idąc ku Naruto. Chłopak nawet nie
drgnął, choć miał ochotę się cofnąć. Oczy pana Uchihy były
czarne jak noc i surowe. – Naruto!
Nim
chłopak zdążył zareagować, został otulony silnymi ramionami i
pocałowany. Zszokowany, zamarł, czując gorące usta pana Uchihy na
swoich wargach. Struchlały, pozwolił się całować aż do utraty
tchu. Gdy wódz Oto się od niego oderwał, Naruto mało nie omdlał
w jego ramionach. Kręciło mu się w głowie, a nogi miał jak z
galarety. Nigdy w całym swoim życiu nie przeżył czegoś tak
zaskakującego i intensywnego.
-
Och, czekałem na to… - szepnął mu do ucha Uchiha, po czym
odsunął go od siebie na odległość wyciągniętych rąk i
przyjrzał mu się. Oszołomiony Naruto wciąż nie mógł
wypowiedzieć ni słowa. – Jak droga? Moi ludzie traktowali cię z
szacunkiem? Jeśli nie, szepnij słowo, a stosownie ich ukarzę.
Zdumiony
Naruto jedynie pokręcił głową.
-
Nie… wszystko… było dobrze – zdołał wykrztusić. Pan Uchiha
skinął i objął go ramieniem, przyciągając do swego boku i
zwrócił się do poddanych. Naruto potulnie stał przy nim, nie
bardzo wiedząc, co się wokół niego dzieje. Przecież go porwano!
Czemu teraz był traktowany jak najważniejszy, oczekiwany z dawna
gość! I to jaki gość!
-
Doskonale! – zagrzmiał. – Szykujcie ucztę! Ja i Naruto udamy
się rozmówić ze sobą. Do roboty!
Klasnął
w dłonie i cała służba, a także porywacze Naruto, rozeszli się
do swoich zajęć. Pan Uchiha pociągnął go do małej komnaty obok
sali tronowej, gdzie usiedli przy niedużym stoliku, zastawionym
owocami i słodyczami. Wódz polał im wina.
-
Mam nadzieję, że porwanie było wystarczająco realistyczne –
zagadnął przywódca, podając Naruto kielich wypełniony czerwonym
winem. Chłopak przyjął go ostrożnie. – Powiedziałem moim
nicponiom, żeby się postarali.
-
Ja… do tej pory się boję – odrzekł Naruto, obserwując Uchihę
zdumionymi oczami. Wódz zaśmiał się gromko, jakby porwanie było
tylko zabawką, mającą uświetnić… co? Jego zaloty? Pan Uchiha
dalej starał się o niego? – Panie, dlaczego mnie tu sprowadziłeś?
-
Cóż – odrzekł mężczyzna – twój ojciec kategorycznie nie
chciał mi ciebie oddać, więc starym zwyczajem cię porwałem.
Teraz mogę uczynić cię swoim bez jego pozwolenia.
„Uczynić
swoim”. Naruto skulił się w sobie. Ten mężczyzna chciał go
posiąść, wykradł go od ojca, żeby go mieć, gdyż wódz Konohy
nie godził się na małżeństwo. Zacisnął palce na pucharze.
-
A co, jeśli się nie zgodzę? – spytał cicho. Pan Uchiha
przyjrzał mu się uważnie.
-
Będę zmuszony nalegać. U nikogo nie będzie ci lepiej, niż u
mnie. Obsypię cię złotem i kosztownościami, będziesz miał
wszystko, będzie ci o wiele lepiej niż w domu. Nie znajdziesz
lepszego kandydata.
Zdumiony
Naruto poderwał głowę, odrywając oczy od czerwonego wina w złotym
naczyniu i spojrzał na Uchihę. Ten patrzył na niego z dość
łagodną miną, jednak w jego oczach widać było upór i zacięcie.
-
Kandydata? – powtórzył tępo.
-
Na męża – odrzekł z emfazą wódz Oto. – Sprowadziłem cię
tu, by cię prosić o rękę. Gwarantuję, że nie ma lepszego ode
mnie.
Uzumaki
gapił się na pana Sasuke i nie mógł wykrztusić ni słowa. Uchiha
właśnie mu się oświadczył! Tak po prostu, porwał go i złożył
mu propozycję małżeństwa! Mógł go teraz zaciągnąć do swego
łoża i posiąść siłą, ale on wolał mieć go uczciwie, wobec
bogów i ludności obu ich miast oraz ich rodzin.
-
Patrzysz na mnie tak, jakbyś nie wiedział, że raz po raz ślę
listy i wysyłam posłańców do twojego ojca – powiedział
uśmiechnięty mężczyzna.
Naruto
zaczerwienił się.
-
Ja wiem, ale… - Spojrzał w oczy Uchihy. – Ja myślałem, że
chcesz, mój panie, osiągnąć tym jakiś cel, umowę z ojcem,
cokolwiek. Że ślub… nie będzie potrzebny, jeśli mnie
uprowadziłeś…
Wódz
Uchiha przyglądał mu się chwilę, a potem pokręcił głową.
-
Kiedy to o ślub mi właśnie chodzi, nie o interes z Konohą. Odkąd
cie pierwszy raz ujrzałem, chciałem cię uczynić moim mężem.
Twój ojciec jednak sądził, że nie o ciebie, a o interes z jego
miastem mi chodzi. Gdy już uczynię cię szczęśliwym, zaprosimy go
tu, by zobaczył, na co się nie zgadzał.
Naruto
nie mógł powstrzymać uśmiechu i rumieńca, jakie wpełzły mu na
twarz. To, co mówił pan Uchiha, niezwykle mu się podobało. Zawsze
marzył, by ktoś się do niego zalecał. Nie do ojca, ubiegając się
o jego rękę głównie ze względów politycznych, ale do niego
samego.
-
Ja… nie wiem, co mam odrzec – wymamrotał, chowając rumieńce w
kielichu wina. Pan Uchiha wyciągnął rękę i złapał go za dłoń.
-
Zgódź się zostać moim mężem, Naruto.
-
Chyba muszę się zastanowić. Nie umiem podjąć takiej decyzji tak
nagle… ja… to ojciec powinien…
-
Nie myśl o ojcu – przerwał mu wódz Oto. – Tym razem ty o sobie
decydujesz. Dam ci czas na zastanowienie.
-
A… a jeśli odmówię? – zaryzykował pytanie Naruto, zerkając
spod rzęs na pana Uchihę. Ten prychnął.
-
Wątpię! – powiedział z mocą.
-
Ale…
-
Nie martw się. Nie jesteś więźniem, a moim gościem. Nie
zdenerwujesz mnie żadną swoją decyzją.
Naruto
ponownie się zaczerwienił i znów upił łyk wina, by czymś się
zająć. Nie mógł uwierzyć w to, że wódz miasta Oto złożył mu
taką propozycję i że chciał jego, Naruto, a nie dzięki niemu
związać się z jego rodziną. Co panu Uchisze mogło się w nim
spodobać? Widzieli się przecież tylko kilka razy, nigdy nawet nie
zamienili ze sobą słowa!
-
Myślę, że zanim przygotują całą ucztę, minie trochę czasu.
Chciałbym cię oprowadzić po zamku, pokazać ci widok na miasto i
ocean. Zechcesz udać się ze mną na spacer?
Naruto
przytaknął, a wódz Uchiha wziął go pod rękę i wyprowadził z
komnaty. Podążyli korytarzem; pan Uchiha cały czas mówił, o
swoich ziemiach, żyjącej tu ludności, mieszkańcach zamku i
miasta. Naruto słuchał go zafascynowany, oczarowany taktem
mężczyzny i zachęcony uwagą, jaka była mu okazywana. Mimo iż
człowiek ten go porwał, uprowadził z domu nocą i wbrew jego woli,
teraz był dla niego dobry i miły. Serce Naruto biło mocno i rwało
się ku panu Uchiha, a on nie umiał go uspokoić.
-
Miasto jest duże i bogate – rzekł pan Uchiha, gdy wspięli się
na wieżę, a tam, z jednego z okien, spojrzeli na panoramę Oto. –
Niczego nigdy ci nie będzie u mnie brakować – powtórzył po raz
kolejny. Jego ręka oplotła pas Naruto i wódz przyciągnął go do
swojego boku. Naruto wsparł się na nim lekko, jednak nie tulił się
zbytnio. Jeszcze nie był przekonany co do pomysłu mężczyzny, ale
też nie odtrącał jego zalotów. Uczucie, że ktoś o niego
zabiega, było takie miłe.
-
Co cię skłoniło, mój panie, do tego, by mnie tu sprowadzić? –
zapytał, patrząc na widok za oknem.
-
Oczy jak klejnoty, złote włosy i gładkie usta, jak się okazało,
słodkie jak miód – wyszepnął pan Uchiha. Naruto prychnął.
-
Zalecasz się do mnie, mój panie, jak do kobiety – powiedział
nadąsany, a pan Uchiha znów się zaśmiał.
-
I rzecz jasna te męskie rysy twarzy, szerokie barki i rażąca siła
twego miecza… - dodał żartobliwie.
-
Kiedy, mój panie…? Ach, tamten turniej! Zapomniałem, że byłeś
na widowni wraz z innymi wodzami.
-
Władasz mieczem niczym najlepszy spośród mistrzów – szepnął
mu do ucha pan Uchiha. Ta intymność krępowała Naruto, ale
jednocześnie nie chciał z niej zrezygnować. – Niesłusznie
przegrałeś…
-
Brak mi wagi – odparł Naruto, przesuwając dłońmi po swojej
wąskiej piersi. – Przeciwnik pokonał mnie masą, a nie
zdolnościami. Nie utrzymałem się na nogach, gdy pchnął mnie
barkiem i to dało mu czas, by mógł mnie pokonać.
-
Powiedziałem swym nicponiom, że jeśli dadzą ci chwycić za miecz,
nie ujdą z życiem – zaśmiał się starszy mężczyzna. Naruto
zaczerwienił się.
-
Zaskoczyli mnie w łóżku, w nocnym stroju. Spętali, nim zdążyłem
chwycić za sztylet. Najadłem się strachu, nim dotarliśmy na
statek – powiedział z lekkim wyrzutem. – Nawet słowem nie
powiedzieli, czemu mnie porwano, musiałem czekać twoich wyjaśnień.
-
Kazałem im! Sam nie mogłem się po ciebie wybrać, mam swoje
obowiązki! Chciałbyś, bym oświadczał się przez pośredników?
-
Nie, ale mogli powiedzieć choćby tyle, że nie jadę w niewolę –
powiedział. – Nie brak mi odwagi, ale tylko głupcy nie czują
strachu.
Pan
Uchiha zaśmiał się i ucałował jego dłoń.
-
Mam nadzieję cię zniewolić, lecz nie łańcuchem, a moim czarem i
miłością…
Naruto
spłonił się i spojrzał w oczy pana Uchihy. Ten uśmiechał się
ciepło, patrzył na niego z uczuciem.
-
Panie…
-
Zakochałem się w tobie – wyznał Uchiha. – Gdy tylko cię
ujrzałem. Stąd to porwanie, mam nadzieję, że mi je wybaczysz.
-
Już wybaczyłem – szepnął Naruto.
Pocałunek
przyszedł im naturalnie. Naruto wyciągnął szyję, pan Uchiha
nieco się pochylił. Ich usta najpierw otarły się o siebie, a
potem przylgnęły na stałe i zaczęły poruszać we wspólnym
rytmie. Naruto zacisnął palce na tunice mężczyzny, czując, jak
ten ściślej oplata jego pas. Uzumakiemu znów wirowało w głowie,
czuł się, jakby był w jakimś romansie.
Jęknął
w usta Uchihy, gdy ten podniósł go, łapiąc za tyłek, i posadził
na parapecie okna. Naruto oplótł nogami jego pas, a rękami szyję.
Nic nie mógł poradzić na fakt, że ten mężczyzna działa na
niego. Uchiha uderzył w taką strunę, która poruszyła jego serce.
To wszystko było takie niesamowite, ekscytujące i nierzeczywiste,
że nie mógł w to uwierzyć.
-
Panie – wyszeptał, gdy Sasuke oderwał się od niego, by
zaczerpnąć powietrza. Mężczyzna złapał go zębami za dolną
wargę i lekko pociągnął. Naruto zamruczał, ocierając się nosem
o jego policzek. – Uczta niebawem.
-
Nie pragniesz sprawdzić, co ci się dostanie, gdy weźmiesz ze mną
ślub? – zapytał prowokująco pan Uchiha, a Naruto zaśmiał się
i popchnął go lekko.
-
Jeszcze się nie zgodziłem… - odrzekł przekornie, a pan Sasuke
zaśmiał się.
-
Ale się zgodzisz. Pragniesz mnie, przecież to czuję.
Ich
biodra otarły się o siebie, a Naruto się zaczerwienił. Pan Uchiha
ściągnął go z parapetu i ruszyli w drogę powrotną. Idąc pod
rękę w wodzem Oto, Naruto naprawdę czuł się jak w bajce.
Zeszli
na dół i udali się do sali jadalnej, jak się okazało, już
przygotowanej do uczty. Wszyscy na ich widok wstali i skłonili się.
Pan Uchiha poprowadził go za stół, gdzie zasiedli na dwóch
wysokich, ozdobnych krzesłach. Dopiero wtedy reszta gości usiadła
do posiłku.
Wódz
Oto poświęcał mu całą swoją uwagę. Poza tym nikt nawet im nie
przeszkadzał, wszyscy trzymali się na dystans i nie przerywali ich
rozmowy. Naruto słuchał rozmówcy, samemu napomykając o swojej
osobie. Ze zdumieniem odkrył, że pana Sasuke to naprawdę
interesuje. Pytał go o gusta i poglądy i z uwagą słuchał jego
odpowiedzi.
I
dotykał go. Gładził po kolanie bądź plecach, odgarniał mu z
twarzy kosmyki włosów, dotykał dłoni i bawił się palcami.
Wyglądało to tak, jakby nie mógł przestać go dotykać. Sam
Naruto topniał pod jego dłońmi.
Uczta
nie była zbyt długa; obaj pragnęli wynieść się spod ostrzału
licznych spojrzeń. Naruto z trudem trzymał ręce przy sobie, a nie
w spodniach wodza Oto. Gdy się posilili i opuszczali salę jadalną,
nie mógł oderwać spojrzenia od profilu przystojnego mężczyzny.
Pan
Uchiha prowadził go jakimś korytarzem, ale Naruto mało uwagi
poświęcał drodze. W pewnym momencie zatrzymali się, a Naruto
zmarszczył brwi w zdziwieniu.
-
Twój pokój – oznajmił pan Uchiha, unosząc jego dłoń do ust.
Złożył na niej pocałunek.
-
Och. Nie wejdziesz, mój panie? – spytał, czerwieniejąc, na co
Uchiha zajrzał mu w oczy w niemym pytaniu.
-
Myślałem, że chciałbyś wypocząć po tylu atrakcjach… -
powiedział, uśmiechając się pod nosem. Naruto zaczerwienił się
jeszcze bardziej, ale nie miał zamiaru zrezygnować ze swego
pomysłu.
-
Sam panie zauważyłeś, że warto sprawdzić przed ślubem… co mi
się dostanie… i co dostanie się tobie – wyszeptał. Pan Uchiha
uśmiechnął się drapieżnie i pocałował go agresywnie,
otwierając drzwi komnaty.
Weszli
do pomieszczenia, zataczając się, całując i zdejmując z siebie
ubrania. Szarpali tuniki i pasy od spodni, w drodze do łóżka
rzucając zdjęte części garderoby na podłogę. Gdy wylądowali na
miękkim materacu, wśród licznych, miękkich poduch, Naruto miał
na sobie jedynie spodnie i buty, podobnie wódz Oto. Obaj dyszeli od
wymagających pocałunków, chłonąc łapczywymi spojrzeniami widok
swoich nagich torsów.
-
Tak cię sobie wyobrażałem – wyszeptał pan Uchiha, znacząc
słodkimi pocałunkami szyję i pierś Uzumakiego. – Jesteś
idealny.
Naruto
nic nie odrzekł, jedynie jęknął, wyginając się w stronę ust i
rąk wodza Oto. Ten czule badał każdy łuk, każdą krzywiznę i
każde zagięcie na jego ciele, wszystko, czego tylko nie osłaniał
materiał. Naruto odwdzięczał się tym samym. Głaskał silne,
szerokie plecy kochanka, całował jego szyję i obojczyki, tarł
policzkiem o zarost na jego szczęce, mrucząc z zadowolenia i
pojękiwał, gdy ich biodra tarły o siebie. Jego męskość była
twarda, wilgotna i nabrzmiała. Gdy Sasuke sięgnął do jego
rozporka, ułożył dogodnie nogi, by nic nie stało mężczyźnie na
drodze. Potem uniósł biodra, pozwalając mu ściągnąć z siebie
spodnie. Uchiha zrzucił je z łóżka i zaczął całować okolice
jego bioder oraz brzuch. Naruto zacisnął palce na poduszce, którą
miał pod głową i zaczął szybciej oddychać, czując pieszczoty,
wciąż jeszcze zbyt delikatne, by przynosiły ulgę. Szarpnął
biodrami i jęknął nagląco, gdy Uchiha otarł się policzkiem o
jego męskość.
-
Och… weź go… - sapnął do kochanka, a ten zaśmiał się,
zaciskając palce na jego członku. Naruto znów szarpnął biodrami,
a potem podniósł głowę i spojrzał na leżącego między jego
nogami mężczyznę. Uchiha wygłodniałym wzrokiem patrzył na jego
męskość, przesuwając po niej dłonią. Naruto zagryzł dolną
wargę i odrzucił głowę do tyłu, oddychając w przyspieszonym
tempie. I aż krzyknął, gdy Sasuke zacisnął na jego penisie swoje
gorące wargi.
-
Taak… - jęknął przeciągle. – Och tak…
Usiadł,
złapał mężczyznę za włosy i zaczął nadawać tempo ruchom jego
głowy. Sapał, podwijając palce u stóp i starając się nie
szarpać biodrami. Na szczęście Sasuke mocno je trzymał, dzięki
czemu nie mógł wykonywać żadnych ruchów. Gdy był już blisko
spełnienia, Sasuke cofnął głowę…
-
Nie – sapnął Naruto, rozgrzany niemal do czerwoności. – Nie
przerywaj…
-
Zaraz dojdziesz – obiecał mu Sasuke, skubiąc zębami skórę na
jego szyi i całując go tam. Naruto zamruczał, szarpiąc włosy
kochanka, przez co Sasuke złapał go za nadgarstki i przyparł do
łóżka.
-
Bądź grzeczny – zamruczał. Po plecach Naruto przebiegł cudowny
dreszcz, jednak z natury był człowiekiem przekornym, więc
uśmiechnął się figlarnie.
-
Zmuś mnie – szepnął, a potem skradł kochankowi mocny pocałunek.
Uchiha zaśmiał się, złapał go za ramiona i jednym szarpnięciem
przekręcił na brzuch. Zdumiony Naruto sapnął, a potem zamruczał,
gdy kochanek przylgnął do jego pleców, i całując kark, zaczął
się ocierać kroczem o jego pośladki. Naruto wypiął się nieco
bardziej, a jego ciało ogarnęło takie gorąco, że mało nie
spłonął.
-
Och… ach… proszę, w-więcej… - wysapał, zaciskając palce na
poduszce. Sasuke wciąż trzymał go za nadgarstki, zmuszając, by mu
się podporządkował. Specjalnie go drażnił, ocierając się o
niego, całując i skubiąc zębami jego kark i plecy. – Ach…
chcę twoje palce… a… a potem ciebie…
-
Naprawdę? – zamruczał wódz Uchiha, sunąc nosem po jego szyi.
Schwytał w zęby płatek jego ucha i pociągnął, a Naruto jęknął
i spróbował wyszarpnąć rękę z jego uścisku, ale nie miał
siły. Czuł się cały rozmiękły, wszystka krew z jego ciała
spłynęła w tamto miejsce, które wbijał w sennik, szukając ulgi.
-
Och… Ach… Proszę… - załkał, rozchylając zachęcająco nogi.
Mężczyzna leżący na nim uniósł się, by Naruto mógł swobodnie
uklęknąć i unieść pośladki. – Proszę…
-
A więc już będziesz grzeczny? – spytał rozbawiony Sasuke, sunąc
dłońmi po jego bokach, muskając ciepłymi palcami żebra, całując
linię jego kręgosłupa. Naruto wił się pod tymi delikatnymi
pieszczotami, skamląc o coś więcej. Sasuke się z niego śmiał.
Ugryzł go w jeden pośladek, a gdy Naruto pisnął zaskoczony i
uciekł biodrami, Uchiha złapał go za nie i przytrzymał.
-
Mam coś lepszego niż moje palce – wyszeptał, sunąc nosem po
wgłębieniu między jego pośladkami. Naruto jęknął głośno, gdy
wódz polizał go tam, a potem ustami i językiem zaatakował wejście
w niego. Miał ochotę szarpać się i krzyczeć, z trudem
powstrzymywał gwałtowne reakcje. Rozsunął nogi jeszcze szerzej, a
zadowolony Uchiha nagrodził go, sięgając dłonią do jego
męskości. Naruto niemal krzyknął, gdy gorące, silne palce
zacisnęły się na nim.
Było
mu tak dobrze, że praktycznie zgłupiał. Nie kontrolował już
siebie, jęcząc otwarcie. Uchiha był cudownym kochankiem,
dostarczał mu tyle przyjemności. Wyobraził sobie, że tak może
być już zawsze, że noc w noc mogą się tak kochać, że może go
namówić na wszystko, co chciał zrobić w łóżku i Sasuke to
zrobi. Że nie będzie musiał ukrywać się ze swoimi kochankami, bo
będzie miał własnego, legalnego, przez cały czas. A ten kochanek
go chciał, pragnął go.
Nagle
zdał sobie sprawę, że tylko od niego zależy, czy tak będzie
zawsze. Że wystarczy, że powie „tak”.
Jego
krzyk wstrząsnął salą. Nie mógł go powstrzymać. Gdy poczuł,
jak język Uchiha zagłębia się w nim, nawilżając go i
rozciągając, a silna dłoń szarpie jego męskość, przyjemność
narosła i przelała czarę. Orgazm wstrząsnął jego ciałem i
mijał falami, a on sapał i jęczał, czując, jak Sasuke ręką
wyciska z niego wszystkie soki aż do ostatniej kropli.
Opadł
na poduszki, dysząc. Czuł pocałunki, jakie Sasuke składa na
jednym jego udzie, a boku i ramieniu. Przekręcił się na plecy i
pozwolił całować usta, wciąż jeszcze oszołomiony orgazmem. W
końcu wódz oderwał się od jego warg i zaczął całować mu szyję
i obojczyki. Naruto jęknął po raz setny tego wieczora, gdy
mężczyzna uszczypnął jego sutek, pociągnął go, za potem zajął
się nim wargami, zaniedbany pocierając palcami. Druga jego dłoń
powędrowała po jego plecach i wsunęła się między pośladki.
Palec Sasuke gładko wszedł w jego nawilżone wnętrze i zaczął
udawać ruchy członka. Naruto podciągnął jedną nogę,
zwiększając dostępność do siebie. Zadowolony Uchiha zamruczał,
skubiąc zębami twardy guziczek, który do tej pory tylko ssał i
lizał, jednocześnie wsuwając we wnętrze Naruto drugi palec.
Uzumaki
sapnął, badając dłońmi silne i szerokie plecy kochanka. Pod
skórą czuł twarde, wytrenowane mięśnie. Sasuke tak bardzo mu się
podobał. Och, był taki cudowny…
Jęknął
i wygiął się, gdy poczuł w sobie trzy palce kochanka. Sasuke był
chyba już bardzo podniecony, ponieważ sam dyszał i sapał,
pieszcząc go coraz intensywniej, jakby nie mógł się doczekać,
kiedy Uzumaki będzie gotowy.
-
Już… - wyjęczał Naruto, wijąc się pod Sasuke. – Już… już
możesz… Ach…
-
Nie chcę, by cię bolało… - wymruczał kochanek, znów liżąc i
całując jego szyję. Naruto potrząsnął głową.
-
To nie jest mój pierwszy raz! Weź mnie, już! Chcę cię
natychmiast!
-
Znów pokazujesz charakterek – powiedział Sasuke, śmiejąc się,
ale chyba nie był zadowolony. Wyjął swoje palce i pozbawił się
bielizny. Naruto zerknął na jego wyprężoną, czerwoną od krwi i
lepką już męskość, oblizując wargi. Pragnął jej skosztować i
wyssać z Sasuke wszystkie soki, lecz zamiast tego rozłożył nogi,
czekając na kochanka gotowy i uległy. Sasuke usadowił się między
jego nogami, złapał go pod kolanami i uniósł mu uda. Spojrzeli
sobie w oczy, a potem przylgnęli do siebie ciasno. Sasuke
naprowadził się na jego wejście i wsunął się do połowy, na co
Naruto zareagował jękiem czystej przyjemności. Nie był
prawiczkiem, został dobrze przygotowany, więc nie odczuł żadnego
bólu.
Było
jak w niebie. Naruto miał wrażenie, że już przyjemniej być nie
może. Pan Sasuke brał go mocno, lecz nie sprawiał mu bólu, a samą
przyjemność. Młodszy kochanek wił się pod nim, jęczał i
poruszał biodrami, dostosowując się do rytmu. Czuł zapach potu,
specyficzny aromat ich ciał, zapach seksu. Cały był mokry od potu
i drżący jak struna. Wszystko dookoła działo się tak szybko, a
przez grubą warstwę oszołomienia do jego świadomości docierała
tylko czysta przyjemność. Aż w pewnym momencie, gdy pan Sasuke
złapał dłonią za jego męskość, tej przyjemności zrobiło się
za wiele. Rozkosz przelała czarę i Naruto wygiął się, z jękiem
dochodząc po raz kolejny.
Pan
Sasuke przyspieszył ruchy swych bioder, biorąc go coraz mocniej, by
wkrótce podążyć za Naruto. z gardła starszego mężczyzny wyrwał
się cichy jęk, po czym ten doszedł we wnętrzu Naruto.
Opadli
na poduszki, zmęczeni i cali mokrz od potu. Naruto zaraz wtulił się
w kochanka. Pan Sasuke zaśmiał się i ogarnął go ramieniem.
-
Czy spodobało ci się to, co sprawdzałeś? – zapytał, a Naruto
przytaknął ochoczo.
-
Tak. Och, tak – wymruczał, po czym pocałował pierś mężczyzny.
Pan Sasuke pogłaskał go po nagich plecach.
-
Zatem od jutra zaczynamy szykować wesele – powiedział,
zadowolony.
Tak się cieszę, że po tych pięciu miesiącach nareszcie do nas wróciłaś~!
OdpowiedzUsuńTen one shot jest cudowny~! Kocham takie klimaty... aż muszę sobie przeczytać jeszcze raz' cztery strony świata'. To opowiadanie właśnie mi się skojarzyło jako taka alternatywna wersja tamtego^^
Bardzo pozytywnie~!
Kocham, uwielbiam i niecierpliwie czekam na kolejne opowiadania :3
~Psychedelic smiles
Pierwsza <3
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadania *,*
Bardzo fajny one-shot ^^
Podrawiam
Yahiko H.
Nie wiem czemu, ale bardzo lubię motyw małżeństwa w Twoich tekstach. Po prostu genialnie mi się to czyta. Shot oczywiście super ;)
OdpowiedzUsuńYey!!!!! W końcu wróciłaś do nas tak się cieszę :) Dziękuję za pięknego i jakże pikantnego one-shota <3 Jest cudny :) Dziękuję raz jeszcze :) Pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńCudnie :) Bardzo się mi podobało i czekam na dalszy ciąg odpowiadania albo jakiś one-shot
OdpowiedzUsuńTo bolało.
OdpowiedzUsuńStrasznie tęskniłam za Tobą, ayanami, ale ten tekst... jest zły. Naprawdę, naprawdę zły. Nie chcę się rozpływać nad settingiem, bo nienawidzę, SZCZERZE nienawidzę klimatów zamkowych, ale tutaj jest dramat. Przywykłam do tego, że kanon u Ciebie skacze i cierpi, ale to już przegięcie. Naruto jako słodziak? No ok, ujdzie. Ale Sasuke? A w zasadzie Pan Sasuke. Pomijając różnicę wieku, to w żadnym aspekcie nie przypominał mi Sasuke. Pędzej powiedziałabym, że to Itachi. Żenujący podryw na "masz oczka jak klejnociki" i żałosne oświadczyny. To było okrutne. Nie wiem jak bardzo można się oddalić od kanonu, ale tutaj me oczy krwawiły. Piszę Ci to szczerze, bo wiem, że nie można ruszyć naprzód z pisaniem, jeśli publikujesz - wybacz! - gnioty, a wszyscy Cię chwalą. Nie wiem czy pisanie tego tekstu sprawiło Ci jakąkolwiek radość, ale czytanie mojego komentarza na pewno będzie przykre. Powinnaś się zabrać za siebie, bo przerwa przerwą, ale takiego chłamu nie powinnaś publikować. Naprawdę.
Przyzwyczaiłam się do tego, że stylistycznie i gramatycznie niekoniecznie dajesz radę, ale kobieto, Ty się cofasz! Nie robisz postępów w pisaniu, coraz gorzej opisujesz relacje między chłopakami i coraz bardziej udziwniasz Saska. Przywalę się jeszcze do sceny erotycznej, która była tak słaba, że płaczę, że ją widziałam. Nigdy nie ogarniałam motywu "jesteśmy w łóżku, jest fajnie, więc się zaśmieję". Serio?
Naprawdę, musisz się wziąć za siebie, bo wygląda to tak jakbyś pisała wszystko na siłę, bez ładu i składu. To serio był zły shot i cieszę się, że nie zabrałaś się za rozdział któregoś tasiemca, bo takim poziomem byś go zabiła.
Mam nadzieję, że moja wypowiedź da Ci do myślenia, bo cenię Twoją twórczość i nie chcę, abyś to porzucała. Nie chcę jednak żebyś tak bardzo lamiła, bo jest mi przykro patrzeć na Twój upadek. W końcu jesteś autorką jednego z moich ulubionych fików i mam szczerą nadzieję, że w następnym fiku nie będę miała aż tylu powodów do narzekań.
Pozdrawiam, eQ.
Bardzo się cieszę,że wróciłaś :) Notka świetna,ciekawy pomysł, no i ten Naruto... Lubię jak ma charakterek zwłaszcza w łóżku^^ Tylko Sasuke był za mało wyrazisty. Ale ogólnie mi się podobało;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny :)
Kasia
Czy bardzo to będzie niegrzeczne, jeżeli zgodzę się w kwestii tego opowiadania z eQ oraz Siveliar?
OdpowiedzUsuńChciałabym napisać "Świetny, bardzo dobrze napisany tekst, cieszę się, że wróciłaś", ale nie lubię kłamać, a skłamałabym - przynajmniej w pierwszej części tego zdania, bo mimo wszystko z Twojego powrotu cieszę się ogromnie.
Ostatnimi czasy bardziej zagłębiałam się w "yaoistyczną" część internetu, czytałam wszystko, co wpadło mi w ręce. I cieszyłam się wtedy jak głupia, że znalazłam kiedyś wśród tego Twój blog, gdzie zawsze mogę się stać jednością z tekstem. Teraz... poczułam się, jak na jednym z przeglądanych przez czas Twojej nieobecności masy blogów. Odsunięta od fabuły, od bohaterów, od klimatu, od wszystkiego, co w Twojej twórczości zawsze ceniłam.
Nie chcę powtarzać się po poprzedniczkach, ale naprawdę - cofasz się. Twój talent zanika. Mam ogromną nadzieję, iż to tylko stan przejściowy, spowodowany wyłącznie długą przerwą od pisania. Bo jestem w szoku. Najnormalniej w świecie w szoku. A jako niedopieszczona nowymi rozdziałami powinnam pochłonąć ten tekst w kilka minut i wyć, że chcę jeszcze.
Proszę, przemyśl to.
Pozdrawiam, Insaniam7, dawniej Sev.
Ja bardzo lubię teksty zamkowe i ten również mi się podoba.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że niedługo dodasz kolejnego shota lub rozdział do opowiadania :)
Pozdrawiam i życzę dużo weny
Witaj ayanami ! Jak dobrze, że jesteś? Tak, dobrze, bo bardzo, ale to bardzo tęskniłam za nowymi notkami, no ale...
OdpowiedzUsuńHelloł, ja mimo wszystko lubię Naruto "pizdeczkę", ale z charakterem, czyli „Jestem Uzumaki, a Ty durnoto pospolita do niczego mnie nie zmusisz i będziesz musiał prosić na kolanach o wybaczenie” – te klimaty są w porządku!
PWP, zawsze spoko, ale równie dobrze mogłaś wpisać Zenek i Bronek zamiast imion głównych bohaterów tego bloga. Historia by na tym nie straciła, a może by i nawet zyskała, bo wtedy nie mielibyśmy pewnych wymagać co do charakterów gaycouple w tym fiku.
Ale nie powiem, Gara wyszedł całkiem realistycznie, dopóki nie zaczął płonic się niczym dziewica.
Na stylistyce, gramatyce i ortografii się nie znam, znaczy znam, ale nie na takim poziomie by wyłapywać błędy po tylko jednym razie.
I serio, serio serio serio? Twoje usteczka, zmacam Cię na śmierć na oczach publiczności, albo w ogóle zacznijmy uprawiać naszą słodką i przecukrzoną miłość na tym stole, co tam reszta, w ogóle ten pocałunek na dzień dobry, i że niby miód?!?!?! – tak może to trochę chaotyczne, ale tak bardzo nie ogarniam jak mogłaś im to zrobić.
NOPE ! :(
Wydaje mi się, że wyrosłam już z takich naiwnych tekstów serwowanych teraz przez wszystkie ałtoreczki, którym chodzi tylko o to by w trzecim zdaniu (bądź już pierwszym, nie bądźmy naiwni) użyć słowa „penis”, „sex” bądź jakiegoś barwnego słownictwa rodem z filmu pornograficznego, którego nie powinny ani widzieć ani nawet wiedzieć o jego istnieniu. A w czwartym sprawić, że nagle nie możesz wyjść z podziwu jak można opisać sex jednym zdaniem, głównie skupiając się na kolorze oczu uke, bądź rozmiarze członka same. DWUSEKUNDÓWKĄ zdecydowanie mówimy NIE! – to jest zło, tego nie chcemy, tego nie czytamy.
Rozlazłe kluchy bywają urocze, jeśli ich imię nie brzmi Sasuke. Tyle w temacie.
Życzę weny, cierpliwości w czytaniu komentarzy i pozytywnej energii przy tworzeniu kolejnych tekstów.
Pozdrawiam the b.
Z POZYTYWÓW!!! – podobał mi się opis porwania, tego co się działo na statku już nie (ups, a miało być pozytywnie) No cóż dobrze, że przynajmniej każdy wyglądał tak jak powinien, i nie mieliśmy mutacji w stylu Sasuke o blond włosach xD
Ale i tak Cię kocham droga ayanami i mam nadzieję, że weźmiesz nasze komentarze pod uwagę i następny razem zaserwujesz nam kolejną przyjemną dla duszy notatkę *w*
Podoba mi się ten one shot :)
OdpowiedzUsuńLubie klimaty porwań i zamkowe.
jedynie nie bardzo podoba mi się kreowanie bohaterów, ale nie będę się nad tym rozwodzić
Ogólnie ten tekst wywarł jednak na mnie pozytywne wrażenie.
Bardzo się cieszę, że już jesteś z powrotem z nami :3
Pozdrawiam, życzę weny i niecierpliwie czekam na kolejne notki ;)
W końcu Jestes. ^ ^
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdzial, czekam na więcej. ^ ^
Świetne
OdpowiedzUsuńCiesze się że jesteś
Tęskniliśmy
Mi się podobalo nie znam się na cofaniu i nie cofaniu ale wiernie czekalam na Twoj powrot i nadal bede bo lubie takie klimaty i kazdy ma gorsze i lepsze dni.To ze to takie wyszlo (mi i tak sie podoba) nie znaczy ze sie cofasz.Mialas duzo na glowie i to nie jest obowiazek Twoj zeby dla nas pisac.Nie pamiętam tez zebys wspominala ze chcesz to robic zawodowo a jak to hobby to ma dawac radosc zwalszcza Tobie.
OdpowiedzUsuńBardzo sie boje ze te komentarze ostrej krytyki Cie zrania i ze to porzucisz a bylaby to wieka szkoda.Nie rob tego dobrze?
Ja zawsze w takich momentach powtarzam sobie ze krytyka jest zawsze dobra bo pomaga nam sie rozwijac..pomysl o tym w ten sposob.Trzymaj sie cieplutko i pamiętaj ze masz wiernych czytelnikow jacy beda nadal Cie czytac nie zaleznie od tego czy wyjdzie Ci cos godzej czy lepiej :)
Pozdrawiam i nigdy na tak dlugo juz nas nie opuszczaj prosze.
Nie nie nie nie! Nie krytykujcie jej tak! Nie Wolno bo nas znowu zostawi ale juz na zawsze!!!!!!!! Bylo cudowne nie przejmuj się to twoj blog i mozesz pisac jak ci sie podoba i o czym chcesz i jak chcesz a oni niech zatrudnia sie w karierze krytyka.
OdpowiedzUsuńJa kocham wszystko co napiszesz i nikt nie robi tego lepiej♥♥♥
Słowa krytyki są milion razy bardziej motywujące niż same pochwały, a i o wiele cenniejsze od nich. Zawsze można wyciągnąć z tego wnioski i dzięki temu dążyć do samoudoskonalenia :)
OdpowiedzUsuńMi osobiście podobał się ten one shot. Lubię czasem jak ich charaktery są trochę odbiegające od oryginału. Mam nadzieję, że dalej będziesz pisać i dalej się rozwijać, bo naprawdę widać, że masz ogromny potencjał. I bardzo wiele tekstów na to właśnie wskazuje.
Bardzo się cieszę, że postanowiłaś do nas wrócić. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się coś nowego
Pozdrawiam i życzę dużo weny, chęci oraz czasu na pisanie :)
~Desire
Świetny oneshot! ^o^ Cudownie się czytało ;] Cieszę się, że w końcu wróciłaś i kontynuujesz pisanie bo naprawdę uwielbiam czytać twoje teksty :D Często lubię wracać do starych wpisów i ulubionych fragmentów. No ale najbardziej cieszą mnie nowo dodane opowiadania ^^ Bardzo czekam na nowe rozdziały opowiadań ,,Między nami nic nie było" oraz ,,Mój najlepszy przyjaciel". Mam nadzieję, że kolejny wpis będzie dotyczył chociaż jednego z nich ^^
OdpowiedzUsuńJak ja tu dawno nie byłam, boziu...
OdpowiedzUsuńWszystko ładnie, pięknie, wróciłaś, Ayośka się cieszy, ale...
To naprawdę jest tekst autorki "Jak dzień i noc"? No, kurwa (przepraszam za słowo) Ayanami... to ma poziom opowiadań (z blogów, które umarły po trzech miesiącach od założenia), które czytałam podczas Twojej nieobecności. I ja się będę czepiać, bo doskonale pamiętam jak pochłaniałam Twojego bloga w trzy dni!
Zawsze pisałaś niezgodnie z kanonem, ale zostawiałaś w nich cząstkę tych chłopaków, których stworzył Kishimoto. Tutaj Naruto zachowuje się jak za przeproszeniem pizda, a Sasuke... na niego to brak mi słów. Czytałam mnóstwo, naprawdę mnóstwo historii non-kanon, ale ludzie zawsze zostawiali w nich to coś, co nas do nich przyciąga. Dobra, przyznaję się, sama obdarłam ich z charakterów, ale obudziłam się i staram się, zwrócić im ich cechy. Właściwie... wszystko co chciałam powiedzieć, powiedziały już Silver i eQ.
Życzę Ci ogromu weny i czasu oraz mam nadzieję, że staram Ayanami do nas wróci. I mam prośbę. Jeśli zmuszasz się do pisania, to... nie pisz. Naprawdę, w takim wypadku nie pisz. Chcę zapamiętać Cię jako świetną blogerkę, dzięki której zostałam na dłużej w świecie SasuNaru.
Pozdrawiam
Ayo
"Jeśli zmuszasz się do pisania, to... nie pisz."
UsuńAmen. Pisanie ma być przyjemnością nie tylko dla czytającego, ale i piszącego - to jest zresztą jeden z najważniejszych warunków, bez których test staje się... pusty, nijaki, bez żadnej głębi. Naprawdę wątpię, by ten tekst podobał się Tobie samej, ayanami. A jeżeli nie podoba się Tobie samej, to jak ma się podobać nam?
Oooooo boziu *.* nawet nie wiesz z jaka niecierpliwością czekałam na nową notkę ;-; jestem przeszczesliwa, że w końcu miałaś trochę wolnego czasu :)
OdpowiedzUsuńCo to shota... Nie rozumiem tego najeżdżania. Prawda jest, ze postaci było bardzo mało wyraziste... Ale ja i tak jestem pełna podziwu dla twojego talentu i kropka!
Nareszcie jesteś! ! ;_;
OdpowiedzUsuńJa, wreszcie come back xdd
OdpowiedzUsuńMiło znów przeczytać coś, co wyszło z pod twojej ręki ;PP
Co do komentarzy, które płaczą o odbieganie od kanonu- jeżeli wszyscy pisali by zgodnie z nim, to internety byłyby zaspamowane mężnymi Uzumakimi i prychającymi Uchihami, a chyba nie o to chodzi, prawda? Taka była wizja autorki, więc nie powinniście się czepiać jej punktu widzenia. Zmiana charakteru postaci to miła odmiana zarówno dla piszącego, jak i czytelnika. Jedyne co mogę powiedzieć złego na temat Ayanami, to wydaję mi się, że masz zbyt dużo projektów, i trochę się w tym wszystkim gubi. Poza tym nie mam jej nic do zarzucenia, ponieważ- jest to jej wizja literacka, jej świat przedstawiony. I koniec, kropka.
Pozdrawiam
M.
Zgadzam się z toba calkowicie :)
Usuń"pierwsze potknięcie"
OdpowiedzUsuńNaprawdę uważasz, że to pierwsze potknięcie? Ayanami pisze coraz gorzej, już od jakiegoś czasu. Z tym, że poprzednie notki wciąż zawierały jednak tę głębię, to coś, co w nim kocham - nie umiem nie zakochać się w czymś, co tę głębię ma. W tym tego nie ma. Ni krzty.
Poza tym, nikt tutaj nie obraża. Opinie są wyrażane kulturalnie i to przez osoby, które ayanami dobrze życzą. Krytyka jest potrzebna do rozwoju - koniec, kropka.
Nie będę się rozpisywać. Na to, co zrobiłaś nie ma słów. Jestem w niebo wzięta tym one-shot'em. Myślałam, że nie będzie aż tak dobry. Początek, który utwierdził mnie, że są to klimaty Gry o Tron itp., nie zachęcił mnie tak, jak same porwanie i naiwność Naruto. Zastanawia mnie jedno, ROZPOREK? Nie pasuje tam, takie słowo... Jednak to ty tworzysz, a ja tylko czytam :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny oraz czasu w zanadżu :D
od razu zaznaczam że nie mam pojęcia o co tam wyżej poszło.
OdpowiedzUsuńtak długo skrupulatnie wchodziłam na twojego bloga i oto jest - nowa notka <3 czekałam na nią i się doczekałam <3 z tego co wyczytałam w komentarzach powyżej podobno straciłaś głębię... no nie wiem. owszem były teksty głębsze jak np "jak dzień..." ale jak dla mnie to każdy ma takie episody że nie może czy zwyczajnie mu się nie chce tworzyć czegoś głębszego... ja tam mam to dosyć czesto i wtedy piszę sobie totalnego smuta zero sensu tylko same pieprzenie się po kontach ;P jak dla mnie to ten oneshot jest słodki i typowo rozluźniający ;) cieszę się że wróciłaś i życzę dużo weny tradycyjnie ;)
~jjb (dawniej shinoichi)
Cieszę się niezmiernie, że wróciłaś! Gdy zobaczyłam nowy wpis, to przeszyło mnie rozczarowanie, że to nie nic z dłuższych opowiadań, tylko oneshot. A później zaczęłam czytać...
OdpowiedzUsuńI tak, na początku włączyła mi się faza "ok, niech będzie"... zamek, król, rodzeństwo, małżeństwo... nie przepadam za aż takim odejściem od kanonu, ale cóż, nie zrażam się, bo i dobre zamkowo-szlacheckie opowiadania SasuNaru czytałam.
Ale niestety im głębiej w las, tym bardziej odczuwalna była przerwa, którą zrobiłaś sobie od pisania. Na koniec, nie mogłam uwierzyć, że tekst wyszedł spod Twoich palców. Poznałam już coś niecoś Twój styl, gdyż nie będę zaprzeczać, jest to jeden z moich ulubionych blogów, a opowiadania czytałam wielokrotnie, ciągle i ciągle do nich wracając.
Ale, ale, odeszłam od tematu. W tekście znajdzie się trochę błędów, trochę powtórzeń. Ale co ważne i wymieszanie się stylów. Bo nawet nie chodzi o ciepłe kluchy Naruto i rozpływającego się nad klejnotami oczu i złotem włosów Sasuke - od czasu do czasu i o takich chłopakach można poczytać. Ale jak napisała już Siveliar, mamy tu "spłonił się czy uczynić mężem" a także "Naruto z trudem trzymał ręce przy sobie, a nie w spodniach wodza Oto" i wypięty do góry tyłek, które zgrzytają o siebie tak, że aż zęby bolą.
Pomysł oceniam jako dobry, wykonanie dostateczne, gdyż ma kilka swoich plusów. Jako rozbiegówka może być, choć czyta się go ciężko, zwłaszcza od momentu przybycia Naruciaka do Oto. Myślę, że gdybyś za jakiś czas, z dystansem do niego podeszła, poprawiła to i owo, nie byłoby się do czego przyczepić.
Na teraz życzę Ci weny w pisaniu kolejnych opowiadań!
super! mam nadzieję że szybko coś dodasz:) weny :D
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że już jesteś :D
OdpowiedzUsuńAle ten shot był jednym z gorszych... Każdy przecież ma gorsze dni, nie? ;) Po prostu w tym nie było tego czegoś, co zawsze w twoich opowiadaniach i shotach było... W sumie najbardziej nie podobały mi się charaktery, które nie przypominały ich prawdziwych. Choćby Naruto, taka "panienka"...
Ale były też DOBRE momenty. Np. Ten w łóżku ;3
Mimo wszystko nie było tak źle ;)
Pozdrawiam i życzę dużo weny, Hania
NO, jeśli dobrze liczę to te zapowiadane dwa tygodnie już minęły. Ed powrócił ku chwale ojczyzny, więc nic nie stoi na przeszkodzie do dodania kolejnej notki :) mam nadzieję, że będzie to "Między nami..." albo "MNP". :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Pryzmat
Cudo, moje ulubione klimaty, świetnie napisany tekst. Strasznie się ciesze, że wreszcie wróciłaś. :) Ach, taka mała rada, pamiętaj - nigdy nie będziesz w stanie dogodzić wszystkim, więc nie przejmuj się, kiedy pojawi się jeden czy dwa negatywne komentarze! :) Piszesz wspaniale i to się liczy! Mam nadzieje, że nie znikniesz znowu na pięć miesięcy.
OdpowiedzUsuńTo było... Cudowne...
OdpowiedzUsuńz jednej strony mam wielką ochotę dać ci po tyłku za to ze piszesz kolejne jednostrzaly zamiast zająć się opowiadania mi a z drugiej.... to było małe śliczne i urocze. takie w sam raz.
OdpowiedzUsuńCzekam jednak na czas nieba i mojego najlepszego przyjaciela tym bardziej teraz gdy coś tam piszesz.
A więc dużo weny i pomysłów
Cieszę się, że po tak długim czasie coś napisałaś, choć wolałabym nową notkę w którymś z niedokończonych przez Ciebie opowiadań - ale to tylko taka mała uwaga.
OdpowiedzUsuńCo to one-shota... Brakuje mu sporo do poziomu innych Twoich publikacji. Przyznam całkowicie szczerze, iż jest najgorszym wpisem na Twoim blogu, a wiem co piszę, bo przeczytałam wszystko, co tu zamieściłaś.
Pomysł nie jest zły: królestwa, małżeństwa, pakty, itd. - OK, ale ponownie wyskoczę z kolejną "małą uwagą": osobiście wolę, gdy akcja dzieje się w oryginalnym świecie Naruto i uważam, że stanowczo tego tu za mało. Przyzwyczaiłam się nawet do robienia z Naruto kluseczki, jednak bardziej go lubię, gdy jest impulsywny, spontaniczny i dogryzający Saskowi. Uwielbiam ich kłótnie pomiędzy sobą, wtedy cała historia nabiera "realizmu" i nie jest naciągana.
Nie podobał mi się przebieg akcji. Wszystko szło dobrze i gładko do momentu wkroczenia na dwór. Moim zdaniem Naruto zbyt szybko oswoił się z sytuacją, a pomogło mu w tym parcie w spodniach (tak to wygląda z mojego punktu widzenia).
Sasuke jest okropny. Jego zakochana poza, oklepane i mdlące teksty, jak i sam moment zapałania uczuciem do blondaska, zraziły mnie chyba najbardziej. To nie był Sasek!
Scena łóżkowa była niezła. Dużo dialogu pomiędzy kochankami podczas "tego", który opierał się przede wszystkim na "achach" i zachętach. Nadawało pikanterii i z lekka wulgarności.
Scena dobra, lecz zakończenie kulawe.
Skrytykowałam Cię, lecz mam nadzieję, że nie uraziłam. Uwielbiam Twoje fanfiki, dlatego też zdecydowałam się, wytknąć Ci błędy. Jeśli weźmiesz to pod uwagę, przynajmniej nie na darmo pisałam komentarz.
Życzę szybkiego powrotu zapału i chęci.
Leeila-chan
Witam,
OdpowiedzUsuńcieszę się, że powróciłaś tutaj z tekstem... jest wspaniały, Sasuke zabiegający przez lata o Naruto, aż w końcu decyduje się go porwać, aby zobaczył co może tylko zyskać.... podobał mi się taki Sasuke...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
>o<
OdpowiedzUsuńAres; *wypieki na twarzy*|
Ekchem... Szczerze? Brakuje słów.
Ares; *kiwa zawzięcie głową*|
(>////<) Masakra. Gdy porwali Naruciaka, było takie: ,What the fuck?' A potem... Potem...
Ares; ×.× |
Aresik zaliczył umarlaka. Seks był zajebisty xd ,,Było mu tak dobrze, że praktycznie zgłupiał."
To zdanie powalało °×°
Ares; Żelki?|
Nie. ,,Naruto jęknął po raz setny tego wieczora,(...)" Hłihłihłi, skąd wiesz, liczyłaś? A tak btw to ośliniłam se komórke.
Ares; Ok, bez żelków. Wiesz, Ayanami, my te one shoty czytamy na głos. Niestety wypadła moja kolej. |
Te rumieńce o.o Nie wiem o czym pisać, bo ten shot to głównie seks zrobiony pod ,,Dwie strony świata", więc.... Ares dawaj jakiś pomysł!
Ares; ... Masz *daje jej młotek i zmiotke z łopatką* Stłucz tą szklanke i posprzątaj szkło. |
*Mrina patrzy na młotek* Wiesz, że ten młotek waży 5 kilo?
Ares; Wiem. |
I wiesz, że właśnie dałeś mi go do ręki?
Ares; Wiem.
I wiesz, że nie ma tu żadnej szklanki, a nawet jeśliby był to bliżej jest twój telefon, z którego to pisze?
Ares; O kurwa.
Pozdr i weny ♥ *odgłos lecącego młotka (dwuznaczne, nie powiem) i krzyk Aresa w tle*
~Mrina88~ & ~Ares~