niedziela, 10 sierpnia 2014

Noc przedślubna

witajcie xD trochę mnie nie było, stęskniłam się xD cóż, jak się okazało, nowa praca zajmuje trochę więcej czasu niż się spodziewałam. no i Ed się zepsuł, odzyskałam go w piątek po całych, długich dwóch tygodniach. i jestem, cała, żywa, obroniona. zapraszam na notkę xD


 Naruto widział przywódcę miasta Oto kilka razy w całym swoim życiu, ale nigdy z nim nie rozmawiał. A jednak ten raz po raz składał do jego ojca propozycje małżeństwa z młodym Uzumakim, a Minato raz po raz mu odmawiał.
Naruto nie miał pojęcia, czemu Uchiha tak bardzo chce się z nim związać. Nie znał go i nie wiedział, jakim człowiekiem jest wódz Oto, więc sam nie potrafił zdecydować. Zresztą nawet nie mógł, gdyż decyzja ta należała do wodza jego miasta. A ojciec nie chciał go wydać za Uchihę i już.
- Jeśli wódz Sasuke jest taki, jak jego ojciec Fugaku, to nie chcesz go – mawiał Minato, drąc na kawałki kolejne listy od Uchihy. Naruto nie przejmował się jednak – ofert małżeńskich były krocie. Był ostatnim synem swego ojca, nie był też dzieckiem jego pierwszej żony, dlatego nie miał żadnego prawa do przywództwa. Jednak był synem przywódcy Konohy i coś tam znaczył, więc oferty przychodziły. Większość od mężczyzn, przywódców innych plemion oraz różnych wysoko urodzonych, którzy chcieli połączyć swoje rodziny z jego rodziną. Były też oferty od kobiet, a jakże, jednak Minato znał preferencje swego syna i te propozycje odrzucał jeszcze szybciej, chwała bogom. Tylko pierworodny syn miał obowiązek wyjść za kobietę, aby przedłużyć linię rodu. Reszta dzieci miała wybór co do płci, jeśli, oczywiście, ojciec im na podjęcie takiej decyzji zezwalał. Naruto nie miał tego szczęścia.
Ojciec wszystkie te oferty odrzucał, a dwudzieste urodziny Naruto zbliżały się nieuchronnie. Czuł się stary. Powinien wziąć ślub cztery lata temu, gdy skończył szesnaście lat. Wszyscy jego rówieśnicy byli już sparowani, rówieśniczki miały dzieci. A on wciąż był sam!
Jednak rozmowy z ojcem na ten temat nie przynosiły skutku. Według niego każdy kandydat nie był dobry. Jeden za mało oferował, inny miał za mało ziemi, jeszcze inny, jak Uchiha, był podobno draniem i komuś takiemu ojciec nie chciał go oddać.
- Zwariuję – powiedział pewnego dnia Naruto do swojego przyjaciela, Gaary. Siedzieli razem na murach otaczających ich miasto i patrzyli na zachodzące słońce. Fale oceanu rozbijały się o skały, mewy rozrywały na kawałki jakieś wyłapane z wody ryby. Niedaleko nich, w strażnicy, siedziało kilku żołnierzy, grając w karty. Naruto osłonił się płaszczem przed mroźnym wiatrem i odgarnął z czoła rozwiewane przez wiatr blond włosy.
- Nie przesadzaj – powiedział cicho Gaara, wpatrując się w czerwone niebo, mające niemal identyczny kolor co jego włosy. – Ojciec musi cię za kogoś wydać, prędzej czy później.
- Raczej później – wymamrotał Naruto. – Poza tym, ciebie twój mąż zaspokaja w pełni od ponad trzech lat – powiedział, a Gaara pokraśniał na wspomnienie lorda Hyuugi. Naruto doskonale wiedział, jak bardzo Gaara zakochany jest w swoim mężu, nawet jeśli ten nie zająknął się na ten temat nawet słowem. Przyjaciel był skryty, nie mówił o sobie, jednak Uzumaki miał oczy i swoje wiedział. – Poza tym kochacie się. Wziął cię, bo chcieliście siebie nawzajem. Mnie wielu chce, ale ojciec…
Naruto pokręcił głową, a potem wstał z blanki i ruszył w stronę zejścia z murów. Gaara poszedł za nim, jak zwykle cichy, milczący. Zeszli masywnymi, kamiennymi schodami na dół, po czym szeroką ulicą ruszyli w stronę kamiennego zamku, siedziby rodu Naruto. Mijali ich potężni mężczyźni, poubierani w grube skóry, z toporami przy pasach i hełmami na głowach. Ich szorstkie, raczej ponure twarze okalały gęste, splątane brody. Kobiety miały duże piersi i nosiły długie do ziemi, grube, ciemne suknie. Większość z nich otaczały liczne dzieci, krzycząc ciszej i głośniej, bawiąc się lub płacząc.
Naruto czuł się w mieście straszliwie samotny. Niby miał tu swoich przyjaciół i kilku kochanków, ale to nie było to. Swoje miłosne przygody musiał ukrywać przed wszystkimi, w końcu uprawianie miłości z kimś, z kim nie było się połączonym węzłem małżeńskim było bardzo źle widziane i podobno karane przez bogów, jednak Naruto jeszcze żadna krzywda z tego powodu nie spotkała. Uzumaki spotykał się tylko z kilkoma zaufanymi mężczyznami, którzy trzymali w tajemnicy fakt, że z nimi sypiał.
Wkrótce potem Gaara skręcił w uliczkę, prowadzącą do jego domu, a Naruto samotnie podążył do zamku. Straże wpuściły go bez problemu. Wewnątrz było zimno jakby mury wykonano z lodu i śniegu. Owinął się szczelniej swoim podszytym futrem płaszczem i ruszył po schodach na górę, do jednej z wież, gdzie była jego komnata.
Naruto lubił swój pokój. Przede wszystkim łatwo się było niego wymykać, gdyż w odległości nie więcej niż dwóch metrów ciągnął się dach od jednej z przybudówek. Potem zejście na dół było łatwe, Naruto wymykał się z domu dość często i zejście nigdy nie sprawiało mu problemu odkąd skończył czternaście lat.
W kominku w jego pokoju na szczęście palił się ogień i było ciepło. Służba tego pilnowała. Naruto ściągnął z siebie ciężki płaszcz i rzucił go na fotel przy drzwiach, po czym zaczął zdejmować ubrania. Wyjął z szafy i naciągnął na siebie koszulę do snu i idąc po puszystym dywanie z futra białych niedźwiedzi, udał się do łóżka. Ledwo na nie padł, zaraz zasnął.
Obudziły go dziwne dźwięki. Chwilę nasłuchiwał z zamkniętymi oczami i wtedy zdał sobie sprawę, że ktoś jest w jego pokoju, że to kilka osób, że stoją nad jego łóżkiem i szepczą do siebie. Gwałtownie otworzył oczy, nabierając powietrza, by wrzasnąć i zaalarmować straże, jednak jeden z napastników złapał go za twarz i przyparł do poduszki, zakrywając usta. Naruto jęknął i w ciemnościach spojrzał na włamywaczy.
Było to czterech mężczyzn spowitych w czerń. Mieli czarne szale, owinięte wokół głowy tak, że widać było tylko ich groźne oczy. Szerokie barki sugerowały silnych wojowników, potwierdzała to broń, którą mieli przy sobie.
Naruto zaczął się szarpać, ale przytrzymali go i zaczęli wiązać mu ręce i nogi. Nie mógł wrzeszczeć, gdyż wepchnęli mu do buzi szmatę i zawiązali wokół ust jakąś chustę. Mógł tylko wytrzeszczać na nich oczy, jednak potem naciągnęli mu na głowę cienki worek. Czuł, jak owijają go kocami i wiążą je, tak, że nie mógł się ruszyć. A potem jeden z nich podźwignął go i przerzucił sobie przez ramię niczym worek ziemniaków.
- Lekki – powiedział szeptem do towarzyszy, potrząsając związanym chłopakiem. Naruto jęknął w knebel. – Wyniosę go bez trudu.
- Musimy się pilnować – odszepnął inny. – Nie możemy nikogo zabić.
Naruto nic nie rozumiał. Nie miał nawet pojęcia, dlaczego go uprowadzają. Przecież o wiele lepszy skutek by odniosło, gdyby uprowadzili któregoś ze starszych synów ich wodza, albo którąś z jego niezrównanie pięknych córek! Ale jego? W jakim celu? Okup za niego będzie o wiele niższy niż za jego starsze rodzeństwo!
Poczuł powiew zimnego powietrza. Wkradli się do niego przez okno i najwyraźniej oknem mieli zamiar go wynieść. Jęknął jeszcze raz. Gdyby był mądry, już dawno by jakoś to okno zabezpieczył, ale nie miałby jak się wymykać, gdyby to zrobił. Teraz płacił za swoją głupotę.
Włamywacze przekradali się cicho jak myszy. Jedyne, co słyszał, to lekki tupot stóp, przyspieszone oddechy i cichy szczęk kolczug, które porywacze mieli na sobie. Napastnicy przekradli się po dachu, a potem, najwyraźniej korzystając z lin, zsunęli się po murze na ulicę. Biegli nią równym tempem, Naruto wytrzęsło tak, że zrobiło mu się niedobrze. W dodatku zbroja, jaką miał na sobie porywacz, który go niósł, uderzała o jego biodra i podejrzewał, że będzie tam miał niezłe siniaki.
Po upływającym czasie poznał, że gdy się zatrzymali, dotarli do osłaniającego miasto muru. Zaczęli dyskutować o tym, jak wniosą go po linie, aż w końcu doszli do wniosku, że trzech wejdzie na górę i wciągną tam tego, który go trzymał, wraz z Naruto.
Uzumakiego dziwiło, jakim cudem nie spotkali po drodze żadnych straży, aż w końcu stwierdził, że musieli sobie przeczyścić drogę, idąc w stronę zamku. I na bogów, uprowadzali go z domu! Nawet nie wiedział, kim byli!
Wciągnięto ich na mur. Stamtąd porywacze spuścili sie po linach na skały i ruszyli w stronę oceanu. Naruto szarpał się i wyginał, ale owinięty kocami niczym naleśnik i związany nie mógł nic zrobić.
Wkrótce potem dotarli do statku. Naruto słyszał jeszcze więcej osób, prawdopodobnie piratów albo najemników. Zaczął się bać, słysząc trzask uderzających o skały fal, liczne głosy szykującej się do wypłynięcia załogi statku, łopot masztów oraz inne dźwięki, towarzyszące wypływaniu okrętu. Poczuł łzy w oczach, więc zaraz je odgonił. Mężczyźni nie płakali, więc nie mógł płakać.
Został wniesiony do jakiejś kajuty i rzucony na pryczę. Porywacz ściągnął mu worek z głowy i wyszedł pospiesznie, a Naruto rozejrzał się po całkiem sporym pomieszczeniu. Leżał na dużym, miękkim łożu, całym w poduchach. Na podłodze kajuty położone było futro z jakiegoś kota, chyba z pumy. Światło dawały ładne kaganki, wiszące na ścianach. Był tu też stół i fotele, na małym okienku wisiała firaneczka. W kacie stała szafa. W skrócie – luksusowe warunki jak na kajutę na statku porywaczy.
Leżał tak kilkanaście przerażająco długich minut. W międzyczasie załoga zebrała się i statek wypłynął. Kajutą zaczęło kołysać, a wtedy jej drzwi otworzyły się i weszli jego porywacze.
Naruto skulił się w sobie. Nie miał pojęcia, czego od niego chcą ci mężczyźni, wyglądali groźnie i niebezpiecznie.
Jeden z nich podszedł do Naruto, wyciągnął nóż i zaczął rozcinać więzy, które go krępowały. Gdy odwinął go z koców, ściągnął mu knebel, po czym uwolnił jego nogi i ręce.
Naruto zerwał się i odsunął na drugi koniec łóżka, aż pod ścianę, patrząc na porywaczy. Ci stali przed nim wyprostowani, patrząc na niego tak, jakby go oceniali. Zastanowił się, czy uda mu się zdobyć broń, a w dalszej kolejności, czy zdoła pokonać czterech mężczyzn jednocześnie? Nie był najgorszym szermierzem. A potem przypomniał sobie, iż jest na statku, więc i tak nie zdoła uciec.
W końcu jeden z porywaczy, o długich, białych włosach, pochylił się przed nim.
- Witaj, mój panie – przemówił. – Moje imię brzmi Suigetsu, moi trzej towarzysze to Juugo, Kiba oraz Shikamaru. Każdy z nas jest do twoich usług.
Naruto wytrzeszczył na niego oczy, nie rozumiejąc, o co chodzi. Przecież go porwali! Czy nie powinni mu grozić?! Albo go straszyć, by nie próbował uciec? Albo… cokolwiek?
- S-słucham? – wyjąkał. Jeden z mężczyzn, taki z czerwonymi znakami na policzkach, zaśmiał się gromko.
- Młody panicz się przestraszył! – zawołał rozbawiony.
- Zimno jest – rzekł inny, o ciemnych włosach ściągniętych w kitkę. – Niech panicz się schowa pod kołdrę i śpi dalej. Obudzimy panicza o czasie.
- Kim wy jesteście? – spytał zdumiony Naruto. Suigetsu zaśmiał się.
- Jesteśmy sługami pana Uchihy Sasuke i dostaliśmy rozkaz pojmać cię i sprowadzić do niego nawet za cenę własnego życia – odparł. – Proszę się cieszyć wycieczką i we wszystkich sprawach zwracać do nas.
Uzumaki zamrugał kilka razy. Ktoś robił sobie z niego żarty? Dlaczego na jego porwanie mówili wycieczka? I Uchiha? To Uchiha go porwał?
- Pana… Uchihy? Ale dlaczego?
Teraz wszyscy czterej porywacze ryknęli śmiechem.
- A to już na ten temat trzeba rozprawiać z naszym panem! – zawołał szatyn ze znakami na policzkach. – On to młodemu paniczowi wszystko wyjaśni, gdy dopłyniemy do Oto.
- Proszę się o nic nie martwić – dodał Suigetsu. – Jesteśmy na każde panicza życzenie. Teraz proszę spać i się niczym nie przejmować. Zbudzimy panicza na śniadanie.
- Ale… - zaczął Naruto, jednak urwał, nie mając pojęcia, co mówić. Powiódł wzrokiem po twarzach porywaczy. – Dlaczego? Ja nie rozumiem…
- My mamy jedynie dowieźć panicza całego i zdrowego do Oto – powtórzył mężczyzna w kitce. – Na miejscu panicz się wszystkiego dowie.
- Ale wy mnie uprowadziliście siłą! Jak mam być z tego powodu zadowolony i się cieszyć oraz nie bać, że uczynicie mi krzywdę! – wykrzyknął Naruto. Po raz kolejny jego porywaczy rozbawiły jego słowa.
- Siłą, siłą! – zawołał Suigetsu. – Nic się nikomu nie stało, paniczu. To jeden z warunków. Przekradliśmy się jedynie i wykradliśmy panicza od ojca. To wszystko. Czeka nas ponad doba na okręcie. Pojutrze będziemy w Oto.
- Pora na nas – mruknął ostatni z mężczyzn, ten, który się do tej pory nie odzywał. Naruto rozpoznał w nim tego, który niósł go na ramieniu. Porywacze skierowali się do wyjścia i opuścili jego kajutę. Szczęknął zamek, gdy zamknęli za sobą drzwi. Został sam.
Nie miał pojęcia, co zrobić. Wpełzł pod kołdrę i okrywając się nią, wlepił oczy w sufit. Co miał teraz uczynić? Uprowadzono go i nie wiedział, dlaczego? Pan Uchiha od lat starał się o jego rękę, chcąc połączyć ich rody. Może się wściekł i chciał ukarać ojca za to, że ten nie chciał mu wydać swojego syna. Może szantażem chce wymusić na ojcu jakąś umowę, na której mu zależy i potrzebuje Naruto, by zagrozić ojcu jego śmiercią? Uchiha chce go zniewolić? Na bogów, co mu zrobią? Co Uchiha z nim zrobi? Jest więźniem? Będzie więźniem?
Takie myśli dręczyły go pół nocy, aż w końcu zasnął, zmęczony strachem i niepewnością.
Obudzono go kilka godzin po świcie. Zdezorientowany usiadł na bujającym się łóżku i jęknął na widok okrętowej kajuty, a nie swojego pokoju. Suigetsu stał opodal, szeroko uśmiechnięty, odziany w drogie ubrania, z mieczem przy pasie. Wyglądałby zupełnie jak najemnik, gdyby nie drogi strój. Prawdopodobnie był szlachcicem, zaufanym pana Uchihy.
- Śniadanie podano – rzekł, wskazując na jedzenie, ustawione na małym stoliku. Naruto wlepił w niego oczy, po czym spojrzał po sobie. Był ubrany jedynie w cienką, kusą koszulę nocną.
- Jestem niemal nagi – szepnął zawstydzony, osłaniając się prześcieradłem. Dziwnie się czuł, gdy był w jednej komnacie, niemal nagi, z tak przystojnym mężczyzną. – Czy mógłbyś…?
- Ubrania są w szafie – przerwał mu Suigetsu. – Proszę czuć się jak u siebie, a nas traktować jak swe sługi. Znajdzie mnie panicz na pokładzie.
Suigetsu skłonił się i zostawił go, a Naruto szybko wyszedł spod przykrycia i podbiegł do szafy, bojąc się, że zaraz znów ktoś wejdzie i ujrzy go w negliżu. Wewnątrz mebla znalazł piękne, drogie ubrania, ciepłe futra oraz drogie tuniki, przeszywane złotymi i srebrnymi nićmi. Chwilę patrzył na te bogactwa, zdumiony sposobem, w jaki jest traktowany, a potem założył na siebie najcieplejsze rzeczy, gdyż na okręcie panował chłód. Zasiadł do śniadania.
Podano mu same rarytasy, owoce morza i ciepły chleb, pieczone mięso, gotowane jajka, warzywa i nawet słodycze. Zjadł po trochu wszystkiego, delektując się smakami. Okrętowy kucharz był mistrzem, w jego rodzinnym domu nie podawano takiej uczty w zwykłe dni, jedynie w święta i gdy przyjmowano znaczących gości. Czekoladki, których spróbował po śniadaniu, były słodkie i rozpływały się na języku.
Po posiłku, niepewny ale zdeterminowany, opuścił kajutę. Załoga na statku witała go ukłonami, jakby był ich panem. Odnosili się do niego z nabożnym szacunkiem, a nie jak do niewolnika, którym się spodziewał zostać. Nic nie pojmował. Zbliżył się do stojącego na dziobie jednego z czterech porywaczy, a ten obejrzał się na niego i ukłonił.
- Panie – wszeptał.
- Przypomnij mi swoje imię – poprosił Naruto. W nocy, gdy Suigetsu ich wszystkich przedstawiał, był zbyt przerażony, by zapamiętać imiona.
- Shikamaru, do usług – powiedział mężczyzna. – Jak mija ci podróż, mój młody panie? Czy jest coś, co mogę dla ciebie zrobić?
- Wyjaśnij mi, czego chce ode mnie twój pan?
- A jak myślisz, paniczu?
Naruto spojrzał na Shikamaru. Jego zaniepokojenie wzrosło jeszcze bardziej; nie spodziewał się niczego dobrego.
- Twój pan składał mi propozycje małżeństwa, lecz mój ojciec nie chciał jej przyjąć. Czy on… będzie się teraz mścił? Dlatego to porwanie?
Shikamaru parsknął śmiechem. Naruto zauważył, że wszystko, cokolwiek by powiedział, rozśmieszało porywaczy. W duchu nazwał ich sobie Wesołą Kompanią, jednak nie śmiał powiedzieć tego głośno.
- Nie musi się panicz niczego obawiać, mój pan nie ma złych zamiarów – powiedział Shikamaru. – Jutro o tej porze będziemy w Oto. Proszę zobaczyć, jaki piękny widok – powiedział, jakby chciał odwrócić uwagę Naruto, wskazującemu rozległy ocean. – A jeśli się paniczowi nudzi, chłopaki nauczą grać w karty albo kości.
- Mogę wydawać wam rozkazy? – spytał ostrożnie Naruto. Shikamaru skinął głową.
- Naturalnie.
- A jeśli rozkażę zawrócić statek? – zaryzykował. Porywacz uśmiechnął się.
- Tego jednego spełnić nie możemy.
Naruto westchnął i kiwnął głową. Został porwany, a porywacze właśnie wieźli go statkiem do swego pana. Traktowali go tak, jak powinno się traktować wysoko urodzonego, a nawet lepiej, gdyż opływał w luksusy, jednak mimo wszystko to było uprowadzenie. Zabrano go z domu wbrew jego woli, wykradziono z łóżka, ubranego jedynie w strój nocny! Rozejrzał się po statku, a potem, zniecierpliwiony, zaczął spacerować po pokładzie. Po niedługim czasie Jugoo i Kiba wciągnęli go w grę w kości. Szybko nauczył się zasad pirackiej zabawy i tak spędził niemalże cały dzień.
Gdy nadeszła noc, powróciły obawy. Nie wiedział, co się wydarzy, gdy stanie twarzą w twarz z wodzem Uchiha? Ojciec zawsze mawiał, że stary przywódca Oto, imieniem Fugaku, był człowiekiem surowym i złym. Czy i jego syn wdał się w ojca? Jeśli tak, Naruto miał powody, by się obawiać. Dlaczego tak naprawdę został uprowadzony? W jakimż to celu?
Tej nocy również zasnął późno, dręczony niepewnością.
Rankiem obudzono go godzinę przed zawinięciem do portu w Oto, by miał czas przygotować się i posilić. Nie miał pojęcia, jak się pokazać panu Uchiha, wybrał więc strój najładniejszy i najbardziej bogaty. Skoro wódz Oto podarował mu te stroje, zapewne chciał, by Naruto w nich chodził. Uzumaki nie chciał urazić swego porywacza, pokazując mu się tak, jak go uprowadzono, czyli w koszuli. Zresztą spaliłby się ze wstydu, występując w takim stroju na dworze Uchihy.
Miasto Oto było bardzo podobne do Konohy. Kamienne domy i duży zamek, wszystko otoczone wysokim murem, najeżonym strażnicami. Wpłynęli do portu, zacumowali i zeszli na pomost, a stamtąd na stały ląd. Przy drodze czekały na nich straże, oraz pięć ogierów. Naruto wsiadł na tego, którego mu podarowano, po czym ruszył w stronę miasta, otoczony orszakiem zbrojnych. Droga do miasta od portu była szeroka i wybrukowana, miała niecały kilometr, a więc tylko chwilę zajęło im jej przebycie.
Bramę otworzono dla nich natychmiast i orszak skierował się do siedziby pana Uchihy, znajdującej się w centrum miasta, podobnie jak zamek w Konosze. Tutejsze warunki powodowały, że wszystkie miasta wokół brzegu były podobnie zbudowane. Nikła roślinność, przewaga kamienia nad drewnem, typowo rybackie usposobienie ludności. Naruto mało rozglądał się po mieście, zajęty własnymi myślami. Zastanawiał się, czy dałby radę uciec? Tylko jak? Musiałby dostać się na jakiś okręt, a to było niemożliwe. Pilnowało go czterech strażników, przeznaczonych tylko do tego zadania. Wesoła Kompania była miła, ale jednak go niewoliła i nawet jego szermierskie zdolności nic by tu nie pomogły. Strażników było zbyt wielu i byli zapewne wyszkoleni do takich zadań. Nie miał szans uciec.
Dotarli do zamku i wjechali na dziedziniec. Naruto ze strachem popatrzył po swoich porywaczach. Stajenny podbiegł do niego i przejął od niego wodze, a Naruto zsiadł z wierzchowca. Wygładził szaty i spojrzał na Suigetsu. Ten skłonił się szarmancko i wskazał mu wejście do zamku.
Ruszyli, Naruto otoczony czterema towarzyszami, zaś reszta straży z tyłu. Poprowadzono go szerokim korytarzem do dużej sali tronowej. A tam, na wysokim tronie, czekał na niego wódz Oto, pan Sasuke Uchiha.
Zbliżając się do tronu Naruto przyglądał się mężczyźnie, który zlecił porwanie. Był to wysoki, czarnowłosy wojownik, starszy od Naruto o około dziesięć lat. Odziany w bogato zdobione szaty, wyglądał naprawdę majestatycznie i groźnie. Młody Uzumaki przełknął ślinę i wyprostował się dumnie. Był mężczyzną i synem swojego ojca, nie miał zamiaru pokazać strachu.
- Panie – przemówił Suigetsu, gdy zbliżyli się do tronu – oto panicz Naruto Uzumaki!
Naruto skłonił się przed wodzem tego miasta, zaś jego porywacze przyklękli na jedno kolano. Wódz Sasuke wstał z miejsca.
- No nareszcie! – zawołał, idąc ku Naruto. Chłopak nawet nie drgnął, choć miał ochotę się cofnąć. Oczy pana Uchihy były czarne jak noc i surowe. – Naruto!
Nim chłopak zdążył zareagować, został otulony silnymi ramionami i pocałowany. Zszokowany, zamarł, czując gorące usta pana Uchihy na swoich wargach. Struchlały, pozwolił się całować aż do utraty tchu. Gdy wódz Oto się od niego oderwał, Naruto mało nie omdlał w jego ramionach. Kręciło mu się w głowie, a nogi miał jak z galarety. Nigdy w całym swoim życiu nie przeżył czegoś tak zaskakującego i intensywnego.
- Och, czekałem na to… - szepnął mu do ucha Uchiha, po czym odsunął go od siebie na odległość wyciągniętych rąk i przyjrzał mu się. Oszołomiony Naruto wciąż nie mógł wypowiedzieć ni słowa. – Jak droga? Moi ludzie traktowali cię z szacunkiem? Jeśli nie, szepnij słowo, a stosownie ich ukarzę.
Zdumiony Naruto jedynie pokręcił głową.
- Nie… wszystko… było dobrze – zdołał wykrztusić. Pan Uchiha skinął i objął go ramieniem, przyciągając do swego boku i zwrócił się do poddanych. Naruto potulnie stał przy nim, nie bardzo wiedząc, co się wokół niego dzieje. Przecież go porwano! Czemu teraz był traktowany jak najważniejszy, oczekiwany z dawna gość! I to jaki gość!
- Doskonale! – zagrzmiał. – Szykujcie ucztę! Ja i Naruto udamy się rozmówić ze sobą. Do roboty!
Klasnął w dłonie i cała służba, a także porywacze Naruto, rozeszli się do swoich zajęć. Pan Uchiha pociągnął go do małej komnaty obok sali tronowej, gdzie usiedli przy niedużym stoliku, zastawionym owocami i słodyczami. Wódz polał im wina.
- Mam nadzieję, że porwanie było wystarczająco realistyczne – zagadnął przywódca, podając Naruto kielich wypełniony czerwonym winem. Chłopak przyjął go ostrożnie. – Powiedziałem moim nicponiom, żeby się postarali.
- Ja… do tej pory się boję – odrzekł Naruto, obserwując Uchihę zdumionymi oczami. Wódz zaśmiał się gromko, jakby porwanie było tylko zabawką, mającą uświetnić… co? Jego zaloty? Pan Uchiha dalej starał się o niego? – Panie, dlaczego mnie tu sprowadziłeś?
- Cóż – odrzekł mężczyzna – twój ojciec kategorycznie nie chciał mi ciebie oddać, więc starym zwyczajem cię porwałem. Teraz mogę uczynić cię swoim bez jego pozwolenia.
„Uczynić swoim”. Naruto skulił się w sobie. Ten mężczyzna chciał go posiąść, wykradł go od ojca, żeby go mieć, gdyż wódz Konohy nie godził się na małżeństwo. Zacisnął palce na pucharze.
- A co, jeśli się nie zgodzę? – spytał cicho. Pan Uchiha przyjrzał mu się uważnie.
- Będę zmuszony nalegać. U nikogo nie będzie ci lepiej, niż u mnie. Obsypię cię złotem i kosztownościami, będziesz miał wszystko, będzie ci o wiele lepiej niż w domu. Nie znajdziesz lepszego kandydata.
Zdumiony Naruto poderwał głowę, odrywając oczy od czerwonego wina w złotym naczyniu i spojrzał na Uchihę. Ten patrzył na niego z dość łagodną miną, jednak w jego oczach widać było upór i zacięcie.
- Kandydata? – powtórzył tępo.
- Na męża – odrzekł z emfazą wódz Oto. – Sprowadziłem cię tu, by cię prosić o rękę. Gwarantuję, że nie ma lepszego ode mnie.
Uzumaki gapił się na pana Sasuke i nie mógł wykrztusić ni słowa. Uchiha właśnie mu się oświadczył! Tak po prostu, porwał go i złożył mu propozycję małżeństwa! Mógł go teraz zaciągnąć do swego łoża i posiąść siłą, ale on wolał mieć go uczciwie, wobec bogów i ludności obu ich miast oraz ich rodzin.
- Patrzysz na mnie tak, jakbyś nie wiedział, że raz po raz ślę listy i wysyłam posłańców do twojego ojca – powiedział uśmiechnięty mężczyzna.
Naruto zaczerwienił się.
- Ja wiem, ale… - Spojrzał w oczy Uchihy. – Ja myślałem, że chcesz, mój panie, osiągnąć tym jakiś cel, umowę z ojcem, cokolwiek. Że ślub… nie będzie potrzebny, jeśli mnie uprowadziłeś…
Wódz Uchiha przyglądał mu się chwilę, a potem pokręcił głową.
- Kiedy to o ślub mi właśnie chodzi, nie o interes z Konohą. Odkąd cie pierwszy raz ujrzałem, chciałem cię uczynić moim mężem. Twój ojciec jednak sądził, że nie o ciebie, a o interes z jego miastem mi chodzi. Gdy już uczynię cię szczęśliwym, zaprosimy go tu, by zobaczył, na co się nie zgadzał.
Naruto nie mógł powstrzymać uśmiechu i rumieńca, jakie wpełzły mu na twarz. To, co mówił pan Uchiha, niezwykle mu się podobało. Zawsze marzył, by ktoś się do niego zalecał. Nie do ojca, ubiegając się o jego rękę głównie ze względów politycznych, ale do niego samego.
- Ja… nie wiem, co mam odrzec – wymamrotał, chowając rumieńce w kielichu wina. Pan Uchiha wyciągnął rękę i złapał go za dłoń.
- Zgódź się zostać moim mężem, Naruto.
- Chyba muszę się zastanowić. Nie umiem podjąć takiej decyzji tak nagle… ja… to ojciec powinien…
- Nie myśl o ojcu – przerwał mu wódz Oto. – Tym razem ty o sobie decydujesz. Dam ci czas na zastanowienie.
- A… a jeśli odmówię? – zaryzykował pytanie Naruto, zerkając spod rzęs na pana Uchihę. Ten prychnął.
- Wątpię! – powiedział z mocą.
- Ale…
- Nie martw się. Nie jesteś więźniem, a moim gościem. Nie zdenerwujesz mnie żadną swoją decyzją.
Naruto ponownie się zaczerwienił i znów upił łyk wina, by czymś się zająć. Nie mógł uwierzyć w to, że wódz miasta Oto złożył mu taką propozycję i że chciał jego, Naruto, a nie dzięki niemu związać się z jego rodziną. Co panu Uchisze mogło się w nim spodobać? Widzieli się przecież tylko kilka razy, nigdy nawet nie zamienili ze sobą słowa!
- Myślę, że zanim przygotują całą ucztę, minie trochę czasu. Chciałbym cię oprowadzić po zamku, pokazać ci widok na miasto i ocean. Zechcesz udać się ze mną na spacer?
Naruto przytaknął, a wódz Uchiha wziął go pod rękę i wyprowadził z komnaty. Podążyli korytarzem; pan Uchiha cały czas mówił, o swoich ziemiach, żyjącej tu ludności, mieszkańcach zamku i miasta. Naruto słuchał go zafascynowany, oczarowany taktem mężczyzny i zachęcony uwagą, jaka była mu okazywana. Mimo iż człowiek ten go porwał, uprowadził z domu nocą i wbrew jego woli, teraz był dla niego dobry i miły. Serce Naruto biło mocno i rwało się ku panu Uchiha, a on nie umiał go uspokoić.
- Miasto jest duże i bogate – rzekł pan Uchiha, gdy wspięli się na wieżę, a tam, z jednego z okien, spojrzeli na panoramę Oto. – Niczego nigdy ci nie będzie u mnie brakować – powtórzył po raz kolejny. Jego ręka oplotła pas Naruto i wódz przyciągnął go do swojego boku. Naruto wsparł się na nim lekko, jednak nie tulił się zbytnio. Jeszcze nie był przekonany co do pomysłu mężczyzny, ale też nie odtrącał jego zalotów. Uczucie, że ktoś o niego zabiega, było takie miłe.
- Co cię skłoniło, mój panie, do tego, by mnie tu sprowadzić? – zapytał, patrząc na widok za oknem.
- Oczy jak klejnoty, złote włosy i gładkie usta, jak się okazało, słodkie jak miód – wyszepnął pan Uchiha. Naruto prychnął.
- Zalecasz się do mnie, mój panie, jak do kobiety – powiedział nadąsany, a pan Uchiha znów się zaśmiał.
- I rzecz jasna te męskie rysy twarzy, szerokie barki i rażąca siła twego miecza… - dodał żartobliwie.
- Kiedy, mój panie…? Ach, tamten turniej! Zapomniałem, że byłeś na widowni wraz z innymi wodzami.
- Władasz mieczem niczym najlepszy spośród mistrzów – szepnął mu do ucha pan Uchiha. Ta intymność krępowała Naruto, ale jednocześnie nie chciał z niej zrezygnować. – Niesłusznie przegrałeś…
- Brak mi wagi – odparł Naruto, przesuwając dłońmi po swojej wąskiej piersi. – Przeciwnik pokonał mnie masą, a nie zdolnościami. Nie utrzymałem się na nogach, gdy pchnął mnie barkiem i to dało mu czas, by mógł mnie pokonać.
- Powiedziałem swym nicponiom, że jeśli dadzą ci chwycić za miecz, nie ujdą z życiem – zaśmiał się starszy mężczyzna. Naruto zaczerwienił się.
- Zaskoczyli mnie w łóżku, w nocnym stroju. Spętali, nim zdążyłem chwycić za sztylet. Najadłem się strachu, nim dotarliśmy na statek – powiedział z lekkim wyrzutem. – Nawet słowem nie powiedzieli, czemu mnie porwano, musiałem czekać twoich wyjaśnień.
- Kazałem im! Sam nie mogłem się po ciebie wybrać, mam swoje obowiązki! Chciałbyś, bym oświadczał się przez pośredników?
- Nie, ale mogli powiedzieć choćby tyle, że nie jadę w niewolę – powiedział. – Nie brak mi odwagi, ale tylko głupcy nie czują strachu.
Pan Uchiha zaśmiał się i ucałował jego dłoń.
- Mam nadzieję cię zniewolić, lecz nie łańcuchem, a moim czarem i miłością…
Naruto spłonił się i spojrzał w oczy pana Uchihy. Ten uśmiechał się ciepło, patrzył na niego z uczuciem.
- Panie…
- Zakochałem się w tobie – wyznał Uchiha. – Gdy tylko cię ujrzałem. Stąd to porwanie, mam nadzieję, że mi je wybaczysz.
- Już wybaczyłem – szepnął Naruto.
Pocałunek przyszedł im naturalnie. Naruto wyciągnął szyję, pan Uchiha nieco się pochylił. Ich usta najpierw otarły się o siebie, a potem przylgnęły na stałe i zaczęły poruszać we wspólnym rytmie. Naruto zacisnął palce na tunice mężczyzny, czując, jak ten ściślej oplata jego pas. Uzumakiemu znów wirowało w głowie, czuł się, jakby był w jakimś romansie.
Jęknął w usta Uchihy, gdy ten podniósł go, łapiąc za tyłek, i posadził na parapecie okna. Naruto oplótł nogami jego pas, a rękami szyję. Nic nie mógł poradzić na fakt, że ten mężczyzna działa na niego. Uchiha uderzył w taką strunę, która poruszyła jego serce. To wszystko było takie niesamowite, ekscytujące i nierzeczywiste, że nie mógł w to uwierzyć.
- Panie – wyszeptał, gdy Sasuke oderwał się od niego, by zaczerpnąć powietrza. Mężczyzna złapał go zębami za dolną wargę i lekko pociągnął. Naruto zamruczał, ocierając się nosem o jego policzek. – Uczta niebawem.
- Nie pragniesz sprawdzić, co ci się dostanie, gdy weźmiesz ze mną ślub? – zapytał prowokująco pan Uchiha, a Naruto zaśmiał się i popchnął go lekko.
- Jeszcze się nie zgodziłem… - odrzekł przekornie, a pan Sasuke zaśmiał się.
- Ale się zgodzisz. Pragniesz mnie, przecież to czuję.
Ich biodra otarły się o siebie, a Naruto się zaczerwienił. Pan Uchiha ściągnął go z parapetu i ruszyli w drogę powrotną. Idąc pod rękę w wodzem Oto, Naruto naprawdę czuł się jak w bajce.
Zeszli na dół i udali się do sali jadalnej, jak się okazało, już przygotowanej do uczty. Wszyscy na ich widok wstali i skłonili się. Pan Uchiha poprowadził go za stół, gdzie zasiedli na dwóch wysokich, ozdobnych krzesłach. Dopiero wtedy reszta gości usiadła do posiłku.
Wódz Oto poświęcał mu całą swoją uwagę. Poza tym nikt nawet im nie przeszkadzał, wszyscy trzymali się na dystans i nie przerywali ich rozmowy. Naruto słuchał rozmówcy, samemu napomykając o swojej osobie. Ze zdumieniem odkrył, że pana Sasuke to naprawdę interesuje. Pytał go o gusta i poglądy i z uwagą słuchał jego odpowiedzi.
I dotykał go. Gładził po kolanie bądź plecach, odgarniał mu z twarzy kosmyki włosów, dotykał dłoni i bawił się palcami. Wyglądało to tak, jakby nie mógł przestać go dotykać. Sam Naruto topniał pod jego dłońmi.
Uczta nie była zbyt długa; obaj pragnęli wynieść się spod ostrzału licznych spojrzeń. Naruto z trudem trzymał ręce przy sobie, a nie w spodniach wodza Oto. Gdy się posilili i opuszczali salę jadalną, nie mógł oderwać spojrzenia od profilu przystojnego mężczyzny.
Pan Uchiha prowadził go jakimś korytarzem, ale Naruto mało uwagi poświęcał drodze. W pewnym momencie zatrzymali się, a Naruto zmarszczył brwi w zdziwieniu.
- Twój pokój – oznajmił pan Uchiha, unosząc jego dłoń do ust. Złożył na niej pocałunek.
- Och. Nie wejdziesz, mój panie? – spytał, czerwieniejąc, na co Uchiha zajrzał mu w oczy w niemym pytaniu.
- Myślałem, że chciałbyś wypocząć po tylu atrakcjach… - powiedział, uśmiechając się pod nosem. Naruto zaczerwienił się jeszcze bardziej, ale nie miał zamiaru zrezygnować ze swego pomysłu.
- Sam panie zauważyłeś, że warto sprawdzić przed ślubem… co mi się dostanie… i co dostanie się tobie – wyszeptał. Pan Uchiha uśmiechnął się drapieżnie i pocałował go agresywnie, otwierając drzwi komnaty.
Weszli do pomieszczenia, zataczając się, całując i zdejmując z siebie ubrania. Szarpali tuniki i pasy od spodni, w drodze do łóżka rzucając zdjęte części garderoby na podłogę. Gdy wylądowali na miękkim materacu, wśród licznych, miękkich poduch, Naruto miał na sobie jedynie spodnie i buty, podobnie wódz Oto. Obaj dyszeli od wymagających pocałunków, chłonąc łapczywymi spojrzeniami widok swoich nagich torsów.
- Tak cię sobie wyobrażałem – wyszeptał pan Uchiha, znacząc słodkimi pocałunkami szyję i pierś Uzumakiego. – Jesteś idealny.
Naruto nic nie odrzekł, jedynie jęknął, wyginając się w stronę ust i rąk wodza Oto. Ten czule badał każdy łuk, każdą krzywiznę i każde zagięcie na jego ciele, wszystko, czego tylko nie osłaniał materiał. Naruto odwdzięczał się tym samym. Głaskał silne, szerokie plecy kochanka, całował jego szyję i obojczyki, tarł policzkiem o zarost na jego szczęce, mrucząc z zadowolenia i pojękiwał, gdy ich biodra tarły o siebie. Jego męskość była twarda, wilgotna i nabrzmiała. Gdy Sasuke sięgnął do jego rozporka, ułożył dogodnie nogi, by nic nie stało mężczyźnie na drodze. Potem uniósł biodra, pozwalając mu ściągnąć z siebie spodnie. Uchiha zrzucił je z łóżka i zaczął całować okolice jego bioder oraz brzuch. Naruto zacisnął palce na poduszce, którą miał pod głową i zaczął szybciej oddychać, czując pieszczoty, wciąż jeszcze zbyt delikatne, by przynosiły ulgę. Szarpnął biodrami i jęknął nagląco, gdy Uchiha otarł się policzkiem o jego męskość.
- Och… weź go… - sapnął do kochanka, a ten zaśmiał się, zaciskając palce na jego członku. Naruto znów szarpnął biodrami, a potem podniósł głowę i spojrzał na leżącego między jego nogami mężczyznę. Uchiha wygłodniałym wzrokiem patrzył na jego męskość, przesuwając po niej dłonią. Naruto zagryzł dolną wargę i odrzucił głowę do tyłu, oddychając w przyspieszonym tempie. I aż krzyknął, gdy Sasuke zacisnął na jego penisie swoje gorące wargi.
- Taak… - jęknął przeciągle. – Och tak…
Usiadł, złapał mężczyznę za włosy i zaczął nadawać tempo ruchom jego głowy. Sapał, podwijając palce u stóp i starając się nie szarpać biodrami. Na szczęście Sasuke mocno je trzymał, dzięki czemu nie mógł wykonywać żadnych ruchów. Gdy był już blisko spełnienia, Sasuke cofnął głowę…
- Nie – sapnął Naruto, rozgrzany niemal do czerwoności. – Nie przerywaj…
- Zaraz dojdziesz – obiecał mu Sasuke, skubiąc zębami skórę na jego szyi i całując go tam. Naruto zamruczał, szarpiąc włosy kochanka, przez co Sasuke złapał go za nadgarstki i przyparł do łóżka.
- Bądź grzeczny – zamruczał. Po plecach Naruto przebiegł cudowny dreszcz, jednak z natury był człowiekiem przekornym, więc uśmiechnął się figlarnie.
- Zmuś mnie – szepnął, a potem skradł kochankowi mocny pocałunek. Uchiha zaśmiał się, złapał go za ramiona i jednym szarpnięciem przekręcił na brzuch. Zdumiony Naruto sapnął, a potem zamruczał, gdy kochanek przylgnął do jego pleców, i całując kark, zaczął się ocierać kroczem o jego pośladki. Naruto wypiął się nieco bardziej, a jego ciało ogarnęło takie gorąco, że mało nie spłonął.
- Och… ach… proszę, w-więcej… - wysapał, zaciskając palce na poduszce. Sasuke wciąż trzymał go za nadgarstki, zmuszając, by mu się podporządkował. Specjalnie go drażnił, ocierając się o niego, całując i skubiąc zębami jego kark i plecy. – Ach… chcę twoje palce… a… a potem ciebie…
- Naprawdę? – zamruczał wódz Uchiha, sunąc nosem po jego szyi. Schwytał w zęby płatek jego ucha i pociągnął, a Naruto jęknął i spróbował wyszarpnąć rękę z jego uścisku, ale nie miał siły. Czuł się cały rozmiękły, wszystka krew z jego ciała spłynęła w tamto miejsce, które wbijał w sennik, szukając ulgi.
- Och… Ach… Proszę… - załkał, rozchylając zachęcająco nogi. Mężczyzna leżący na nim uniósł się, by Naruto mógł swobodnie uklęknąć i unieść pośladki. – Proszę…
- A więc już będziesz grzeczny? – spytał rozbawiony Sasuke, sunąc dłońmi po jego bokach, muskając ciepłymi palcami żebra, całując linię jego kręgosłupa. Naruto wił się pod tymi delikatnymi pieszczotami, skamląc o coś więcej. Sasuke się z niego śmiał. Ugryzł go w jeden pośladek, a gdy Naruto pisnął zaskoczony i uciekł biodrami, Uchiha złapał go za nie i przytrzymał.
- Mam coś lepszego niż moje palce – wyszeptał, sunąc nosem po wgłębieniu między jego pośladkami. Naruto jęknął głośno, gdy wódz polizał go tam, a potem ustami i językiem zaatakował wejście w niego. Miał ochotę szarpać się i krzyczeć, z trudem powstrzymywał gwałtowne reakcje. Rozsunął nogi jeszcze szerzej, a zadowolony Uchiha nagrodził go, sięgając dłonią do jego męskości. Naruto niemal krzyknął, gdy gorące, silne palce zacisnęły się na nim.
Było mu tak dobrze, że praktycznie zgłupiał. Nie kontrolował już siebie, jęcząc otwarcie. Uchiha był cudownym kochankiem, dostarczał mu tyle przyjemności. Wyobraził sobie, że tak może być już zawsze, że noc w noc mogą się tak kochać, że może go namówić na wszystko, co chciał zrobić w łóżku i Sasuke to zrobi. Że nie będzie musiał ukrywać się ze swoimi kochankami, bo będzie miał własnego, legalnego, przez cały czas. A ten kochanek go chciał, pragnął go.
Nagle zdał sobie sprawę, że tylko od niego zależy, czy tak będzie zawsze. Że wystarczy, że powie „tak”.
Jego krzyk wstrząsnął salą. Nie mógł go powstrzymać. Gdy poczuł, jak język Uchiha zagłębia się w nim, nawilżając go i rozciągając, a silna dłoń szarpie jego męskość, przyjemność narosła i przelała czarę. Orgazm wstrząsnął jego ciałem i mijał falami, a on sapał i jęczał, czując, jak Sasuke ręką wyciska z niego wszystkie soki aż do ostatniej kropli.
Opadł na poduszki, dysząc. Czuł pocałunki, jakie Sasuke składa na jednym jego udzie, a boku i ramieniu. Przekręcił się na plecy i pozwolił całować usta, wciąż jeszcze oszołomiony orgazmem. W końcu wódz oderwał się od jego warg i zaczął całować mu szyję i obojczyki. Naruto jęknął po raz setny tego wieczora, gdy mężczyzna uszczypnął jego sutek, pociągnął go, za potem zajął się nim wargami, zaniedbany pocierając palcami. Druga jego dłoń powędrowała po jego plecach i wsunęła się między pośladki. Palec Sasuke gładko wszedł w jego nawilżone wnętrze i zaczął udawać ruchy członka. Naruto podciągnął jedną nogę, zwiększając dostępność do siebie. Zadowolony Uchiha zamruczał, skubiąc zębami twardy guziczek, który do tej pory tylko ssał i lizał, jednocześnie wsuwając we wnętrze Naruto drugi palec.
Uzumaki sapnął, badając dłońmi silne i szerokie plecy kochanka. Pod skórą czuł twarde, wytrenowane mięśnie. Sasuke tak bardzo mu się podobał. Och, był taki cudowny…
Jęknął i wygiął się, gdy poczuł w sobie trzy palce kochanka. Sasuke był chyba już bardzo podniecony, ponieważ sam dyszał i sapał, pieszcząc go coraz intensywniej, jakby nie mógł się doczekać, kiedy Uzumaki będzie gotowy.
- Już… - wyjęczał Naruto, wijąc się pod Sasuke. – Już… już możesz… Ach…
- Nie chcę, by cię bolało… - wymruczał kochanek, znów liżąc i całując jego szyję. Naruto potrząsnął głową.
- To nie jest mój pierwszy raz! Weź mnie, już! Chcę cię natychmiast!
- Znów pokazujesz charakterek – powiedział Sasuke, śmiejąc się, ale chyba nie był zadowolony. Wyjął swoje palce i pozbawił się bielizny. Naruto zerknął na jego wyprężoną, czerwoną od krwi i lepką już męskość, oblizując wargi. Pragnął jej skosztować i wyssać z Sasuke wszystkie soki, lecz zamiast tego rozłożył nogi, czekając na kochanka gotowy i uległy. Sasuke usadowił się między jego nogami, złapał go pod kolanami i uniósł mu uda. Spojrzeli sobie w oczy, a potem przylgnęli do siebie ciasno. Sasuke naprowadził się na jego wejście i wsunął się do połowy, na co Naruto zareagował jękiem czystej przyjemności. Nie był prawiczkiem, został dobrze przygotowany, więc nie odczuł żadnego bólu.
Było jak w niebie. Naruto miał wrażenie, że już przyjemniej być nie może. Pan Sasuke brał go mocno, lecz nie sprawiał mu bólu, a samą przyjemność. Młodszy kochanek wił się pod nim, jęczał i poruszał biodrami, dostosowując się do rytmu. Czuł zapach potu, specyficzny aromat ich ciał, zapach seksu. Cały był mokry od potu i drżący jak struna. Wszystko dookoła działo się tak szybko, a przez grubą warstwę oszołomienia do jego świadomości docierała tylko czysta przyjemność. Aż w pewnym momencie, gdy pan Sasuke złapał dłonią za jego męskość, tej przyjemności zrobiło się za wiele. Rozkosz przelała czarę i Naruto wygiął się, z jękiem dochodząc po raz kolejny.
Pan Sasuke przyspieszył ruchy swych bioder, biorąc go coraz mocniej, by wkrótce podążyć za Naruto. z gardła starszego mężczyzny wyrwał się cichy jęk, po czym ten doszedł we wnętrzu Naruto.
Opadli na poduszki, zmęczeni i cali mokrz od potu. Naruto zaraz wtulił się w kochanka. Pan Sasuke zaśmiał się i ogarnął go ramieniem.
- Czy spodobało ci się to, co sprawdzałeś? – zapytał, a Naruto przytaknął ochoczo.
- Tak. Och, tak – wymruczał, po czym pocałował pierś mężczyzny. Pan Sasuke pogłaskał go po nagich plecach.
- Zatem od jutra zaczynamy szykować wesele – powiedział, zadowolony.



36 komentarzy:

  1. Tak się cieszę, że po tych pięciu miesiącach nareszcie do nas wróciłaś~!
    Ten one shot jest cudowny~! Kocham takie klimaty... aż muszę sobie przeczytać jeszcze raz' cztery strony świata'. To opowiadanie właśnie mi się skojarzyło jako taka alternatywna wersja tamtego^^
    Bardzo pozytywnie~!
    Kocham, uwielbiam i niecierpliwie czekam na kolejne opowiadania :3
    ~Psychedelic smiles

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsza <3
    Kocham twoje opowiadania *,*
    Bardzo fajny one-shot ^^
    Podrawiam
    Yahiko H.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czemu, ale bardzo lubię motyw małżeństwa w Twoich tekstach. Po prostu genialnie mi się to czyta. Shot oczywiście super ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Yey!!!!! W końcu wróciłaś do nas tak się cieszę :) Dziękuję za pięknego i jakże pikantnego one-shota <3 Jest cudny :) Dziękuję raz jeszcze :) Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudnie :) Bardzo się mi podobało i czekam na dalszy ciąg odpowiadania albo jakiś one-shot

    OdpowiedzUsuń
  6. To bolało.

    Strasznie tęskniłam za Tobą, ayanami, ale ten tekst... jest zły. Naprawdę, naprawdę zły. Nie chcę się rozpływać nad settingiem, bo nienawidzę, SZCZERZE nienawidzę klimatów zamkowych, ale tutaj jest dramat. Przywykłam do tego, że kanon u Ciebie skacze i cierpi, ale to już przegięcie. Naruto jako słodziak? No ok, ujdzie. Ale Sasuke? A w zasadzie Pan Sasuke. Pomijając różnicę wieku, to w żadnym aspekcie nie przypominał mi Sasuke. Pędzej powiedziałabym, że to Itachi. Żenujący podryw na "masz oczka jak klejnociki" i żałosne oświadczyny. To było okrutne. Nie wiem jak bardzo można się oddalić od kanonu, ale tutaj me oczy krwawiły. Piszę Ci to szczerze, bo wiem, że nie można ruszyć naprzód z pisaniem, jeśli publikujesz - wybacz! - gnioty, a wszyscy Cię chwalą. Nie wiem czy pisanie tego tekstu sprawiło Ci jakąkolwiek radość, ale czytanie mojego komentarza na pewno będzie przykre. Powinnaś się zabrać za siebie, bo przerwa przerwą, ale takiego chłamu nie powinnaś publikować. Naprawdę.

    Przyzwyczaiłam się do tego, że stylistycznie i gramatycznie niekoniecznie dajesz radę, ale kobieto, Ty się cofasz! Nie robisz postępów w pisaniu, coraz gorzej opisujesz relacje między chłopakami i coraz bardziej udziwniasz Saska. Przywalę się jeszcze do sceny erotycznej, która była tak słaba, że płaczę, że ją widziałam. Nigdy nie ogarniałam motywu "jesteśmy w łóżku, jest fajnie, więc się zaśmieję". Serio?
    Naprawdę, musisz się wziąć za siebie, bo wygląda to tak jakbyś pisała wszystko na siłę, bez ładu i składu. To serio był zły shot i cieszę się, że nie zabrałaś się za rozdział któregoś tasiemca, bo takim poziomem byś go zabiła.

    Mam nadzieję, że moja wypowiedź da Ci do myślenia, bo cenię Twoją twórczość i nie chcę, abyś to porzucała. Nie chcę jednak żebyś tak bardzo lamiła, bo jest mi przykro patrzeć na Twój upadek. W końcu jesteś autorką jednego z moich ulubionych fików i mam szczerą nadzieję, że w następnym fiku nie będę miała aż tylu powodów do narzekań.

    Pozdrawiam, eQ.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo się cieszę,że wróciłaś :) Notka świetna,ciekawy pomysł, no i ten Naruto... Lubię jak ma charakterek zwłaszcza w łóżku^^ Tylko Sasuke był za mało wyrazisty. Ale ogólnie mi się podobało;p
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :)
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy bardzo to będzie niegrzeczne, jeżeli zgodzę się w kwestii tego opowiadania z eQ oraz Siveliar?
    Chciałabym napisać "Świetny, bardzo dobrze napisany tekst, cieszę się, że wróciłaś", ale nie lubię kłamać, a skłamałabym - przynajmniej w pierwszej części tego zdania, bo mimo wszystko z Twojego powrotu cieszę się ogromnie.
    Ostatnimi czasy bardziej zagłębiałam się w "yaoistyczną" część internetu, czytałam wszystko, co wpadło mi w ręce. I cieszyłam się wtedy jak głupia, że znalazłam kiedyś wśród tego Twój blog, gdzie zawsze mogę się stać jednością z tekstem. Teraz... poczułam się, jak na jednym z przeglądanych przez czas Twojej nieobecności masy blogów. Odsunięta od fabuły, od bohaterów, od klimatu, od wszystkiego, co w Twojej twórczości zawsze ceniłam.
    Nie chcę powtarzać się po poprzedniczkach, ale naprawdę - cofasz się. Twój talent zanika. Mam ogromną nadzieję, iż to tylko stan przejściowy, spowodowany wyłącznie długą przerwą od pisania. Bo jestem w szoku. Najnormalniej w świecie w szoku. A jako niedopieszczona nowymi rozdziałami powinnam pochłonąć ten tekst w kilka minut i wyć, że chcę jeszcze.

    Proszę, przemyśl to.
    Pozdrawiam, Insaniam7, dawniej Sev.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja bardzo lubię teksty zamkowe i ten również mi się podoba.
    Mam nadzieję, że niedługo dodasz kolejnego shota lub rozdział do opowiadania :)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj ayanami ! Jak dobrze, że jesteś? Tak, dobrze, bo bardzo, ale to bardzo tęskniłam za nowymi notkami, no ale...
    Helloł, ja mimo wszystko lubię Naruto "pizdeczkę", ale z charakterem, czyli „Jestem Uzumaki, a Ty durnoto pospolita do niczego mnie nie zmusisz i będziesz musiał prosić na kolanach o wybaczenie” – te klimaty są w porządku!
    PWP, zawsze spoko, ale równie dobrze mogłaś wpisać Zenek i Bronek zamiast imion głównych bohaterów tego bloga. Historia by na tym nie straciła, a może by i nawet zyskała, bo wtedy nie mielibyśmy pewnych wymagać co do charakterów gaycouple w tym fiku.
    Ale nie powiem, Gara wyszedł całkiem realistycznie, dopóki nie zaczął płonic się niczym dziewica.
    Na stylistyce, gramatyce i ortografii się nie znam, znaczy znam, ale nie na takim poziomie by wyłapywać błędy po tylko jednym razie.
    I serio, serio serio serio? Twoje usteczka, zmacam Cię na śmierć na oczach publiczności, albo w ogóle zacznijmy uprawiać naszą słodką i przecukrzoną miłość na tym stole, co tam reszta, w ogóle ten pocałunek na dzień dobry, i że niby miód?!?!?! – tak może to trochę chaotyczne, ale tak bardzo nie ogarniam jak mogłaś im to zrobić.
    NOPE ! :(
    Wydaje mi się, że wyrosłam już z takich naiwnych tekstów serwowanych teraz przez wszystkie ałtoreczki, którym chodzi tylko o to by w trzecim zdaniu (bądź już pierwszym, nie bądźmy naiwni) użyć słowa „penis”, „sex” bądź jakiegoś barwnego słownictwa rodem z filmu pornograficznego, którego nie powinny ani widzieć ani nawet wiedzieć o jego istnieniu. A w czwartym sprawić, że nagle nie możesz wyjść z podziwu jak można opisać sex jednym zdaniem, głównie skupiając się na kolorze oczu uke, bądź rozmiarze członka same. DWUSEKUNDÓWKĄ zdecydowanie mówimy NIE! – to jest zło, tego nie chcemy, tego nie czytamy.
    Rozlazłe kluchy bywają urocze, jeśli ich imię nie brzmi Sasuke. Tyle w temacie.

    Życzę weny, cierpliwości w czytaniu komentarzy i pozytywnej energii przy tworzeniu kolejnych tekstów.

    Pozdrawiam the b.

    Z POZYTYWÓW!!! – podobał mi się opis porwania, tego co się działo na statku już nie (ups, a miało być pozytywnie) No cóż dobrze, że przynajmniej każdy wyglądał tak jak powinien, i nie mieliśmy mutacji w stylu Sasuke o blond włosach xD

    Ale i tak Cię kocham droga ayanami i mam nadzieję, że weźmiesz nasze komentarze pod uwagę i następny razem zaserwujesz nam kolejną przyjemną dla duszy notatkę *w*

    OdpowiedzUsuń
  11. Podoba mi się ten one shot :)
    Lubie klimaty porwań i zamkowe.
    jedynie nie bardzo podoba mi się kreowanie bohaterów, ale nie będę się nad tym rozwodzić
    Ogólnie ten tekst wywarł jednak na mnie pozytywne wrażenie.
    Bardzo się cieszę, że już jesteś z powrotem z nami :3
    Pozdrawiam, życzę weny i niecierpliwie czekam na kolejne notki ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. W końcu Jestes. ^ ^
    Świetny rozdzial, czekam na więcej. ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetne
    Ciesze się że jesteś
    Tęskniliśmy

    OdpowiedzUsuń
  14. Mi się podobalo nie znam się na cofaniu i nie cofaniu ale wiernie czekalam na Twoj powrot i nadal bede bo lubie takie klimaty i kazdy ma gorsze i lepsze dni.To ze to takie wyszlo (mi i tak sie podoba) nie znaczy ze sie cofasz.Mialas duzo na glowie i to nie jest obowiazek Twoj zeby dla nas pisac.Nie pamiętam tez zebys wspominala ze chcesz to robic zawodowo a jak to hobby to ma dawac radosc zwalszcza Tobie.
    Bardzo sie boje ze te komentarze ostrej krytyki Cie zrania i ze to porzucisz a bylaby to wieka szkoda.Nie rob tego dobrze?
    Ja zawsze w takich momentach powtarzam sobie ze krytyka jest zawsze dobra bo pomaga nam sie rozwijac..pomysl o tym w ten sposob.Trzymaj sie cieplutko i pamiętaj ze masz wiernych czytelnikow jacy beda nadal Cie czytac nie zaleznie od tego czy wyjdzie Ci cos godzej czy lepiej :)
    Pozdrawiam i nigdy na tak dlugo juz nas nie opuszczaj prosze.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie nie nie nie! Nie krytykujcie jej tak! Nie Wolno bo nas znowu zostawi ale juz na zawsze!!!!!!!! Bylo cudowne nie przejmuj się to twoj blog i mozesz pisac jak ci sie podoba i o czym chcesz i jak chcesz a oni niech zatrudnia sie w karierze krytyka.
    Ja kocham wszystko co napiszesz i nikt nie robi tego lepiej♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  16. Słowa krytyki są milion razy bardziej motywujące niż same pochwały, a i o wiele cenniejsze od nich. Zawsze można wyciągnąć z tego wnioski i dzięki temu dążyć do samoudoskonalenia :)
    Mi osobiście podobał się ten one shot. Lubię czasem jak ich charaktery są trochę odbiegające od oryginału. Mam nadzieję, że dalej będziesz pisać i dalej się rozwijać, bo naprawdę widać, że masz ogromny potencjał. I bardzo wiele tekstów na to właśnie wskazuje.
    Bardzo się cieszę, że postanowiłaś do nas wrócić. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się coś nowego
    Pozdrawiam i życzę dużo weny, chęci oraz czasu na pisanie :)
    ~Desire

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny oneshot! ^o^ Cudownie się czytało ;] Cieszę się, że w końcu wróciłaś i kontynuujesz pisanie bo naprawdę uwielbiam czytać twoje teksty :D Często lubię wracać do starych wpisów i ulubionych fragmentów. No ale najbardziej cieszą mnie nowo dodane opowiadania ^^ Bardzo czekam na nowe rozdziały opowiadań ,,Między nami nic nie było" oraz ,,Mój najlepszy przyjaciel". Mam nadzieję, że kolejny wpis będzie dotyczył chociaż jednego z nich ^^

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak ja tu dawno nie byłam, boziu...
    Wszystko ładnie, pięknie, wróciłaś, Ayośka się cieszy, ale...
    To naprawdę jest tekst autorki "Jak dzień i noc"? No, kurwa (przepraszam za słowo) Ayanami... to ma poziom opowiadań (z blogów, które umarły po trzech miesiącach od założenia), które czytałam podczas Twojej nieobecności. I ja się będę czepiać, bo doskonale pamiętam jak pochłaniałam Twojego bloga w trzy dni!
    Zawsze pisałaś niezgodnie z kanonem, ale zostawiałaś w nich cząstkę tych chłopaków, których stworzył Kishimoto. Tutaj Naruto zachowuje się jak za przeproszeniem pizda, a Sasuke... na niego to brak mi słów. Czytałam mnóstwo, naprawdę mnóstwo historii non-kanon, ale ludzie zawsze zostawiali w nich to coś, co nas do nich przyciąga. Dobra, przyznaję się, sama obdarłam ich z charakterów, ale obudziłam się i staram się, zwrócić im ich cechy. Właściwie... wszystko co chciałam powiedzieć, powiedziały już Silver i eQ.
    Życzę Ci ogromu weny i czasu oraz mam nadzieję, że staram Ayanami do nas wróci. I mam prośbę. Jeśli zmuszasz się do pisania, to... nie pisz. Naprawdę, w takim wypadku nie pisz. Chcę zapamiętać Cię jako świetną blogerkę, dzięki której zostałam na dłużej w świecie SasuNaru.
    Pozdrawiam
    Ayo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Jeśli zmuszasz się do pisania, to... nie pisz."
      Amen. Pisanie ma być przyjemnością nie tylko dla czytającego, ale i piszącego - to jest zresztą jeden z najważniejszych warunków, bez których test staje się... pusty, nijaki, bez żadnej głębi. Naprawdę wątpię, by ten tekst podobał się Tobie samej, ayanami. A jeżeli nie podoba się Tobie samej, to jak ma się podobać nam?

      Usuń
  19. Oooooo boziu *.* nawet nie wiesz z jaka niecierpliwością czekałam na nową notkę ;-; jestem przeszczesliwa, że w końcu miałaś trochę wolnego czasu :)

    Co to shota... Nie rozumiem tego najeżdżania. Prawda jest, ze postaci było bardzo mało wyraziste... Ale ja i tak jestem pełna podziwu dla twojego talentu i kropka!

    OdpowiedzUsuń
  20. Nareszcie jesteś! ! ;_;

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja, wreszcie come back xdd
    Miło znów przeczytać coś, co wyszło z pod twojej ręki ;PP
    Co do komentarzy, które płaczą o odbieganie od kanonu- jeżeli wszyscy pisali by zgodnie z nim, to internety byłyby zaspamowane mężnymi Uzumakimi i prychającymi Uchihami, a chyba nie o to chodzi, prawda? Taka była wizja autorki, więc nie powinniście się czepiać jej punktu widzenia. Zmiana charakteru postaci to miła odmiana zarówno dla piszącego, jak i czytelnika. Jedyne co mogę powiedzieć złego na temat Ayanami, to wydaję mi się, że masz zbyt dużo projektów, i trochę się w tym wszystkim gubi. Poza tym nie mam jej nic do zarzucenia, ponieważ- jest to jej wizja literacka, jej świat przedstawiony. I koniec, kropka.
    Pozdrawiam
    M.

    OdpowiedzUsuń
  22. "pierwsze potknięcie"
    Naprawdę uważasz, że to pierwsze potknięcie? Ayanami pisze coraz gorzej, już od jakiegoś czasu. Z tym, że poprzednie notki wciąż zawierały jednak tę głębię, to coś, co w nim kocham - nie umiem nie zakochać się w czymś, co tę głębię ma. W tym tego nie ma. Ni krzty.
    Poza tym, nikt tutaj nie obraża. Opinie są wyrażane kulturalnie i to przez osoby, które ayanami dobrze życzą. Krytyka jest potrzebna do rozwoju - koniec, kropka.

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie będę się rozpisywać. Na to, co zrobiłaś nie ma słów. Jestem w niebo wzięta tym one-shot'em. Myślałam, że nie będzie aż tak dobry. Początek, który utwierdził mnie, że są to klimaty Gry o Tron itp., nie zachęcił mnie tak, jak same porwanie i naiwność Naruto. Zastanawia mnie jedno, ROZPOREK? Nie pasuje tam, takie słowo... Jednak to ty tworzysz, a ja tylko czytam :3
    Pozdrawiam i życzę weny oraz czasu w zanadżu :D

    OdpowiedzUsuń
  24. od razu zaznaczam że nie mam pojęcia o co tam wyżej poszło.
    tak długo skrupulatnie wchodziłam na twojego bloga i oto jest - nowa notka <3 czekałam na nią i się doczekałam <3 z tego co wyczytałam w komentarzach powyżej podobno straciłaś głębię... no nie wiem. owszem były teksty głębsze jak np "jak dzień..." ale jak dla mnie to każdy ma takie episody że nie może czy zwyczajnie mu się nie chce tworzyć czegoś głębszego... ja tam mam to dosyć czesto i wtedy piszę sobie totalnego smuta zero sensu tylko same pieprzenie się po kontach ;P jak dla mnie to ten oneshot jest słodki i typowo rozluźniający ;) cieszę się że wróciłaś i życzę dużo weny tradycyjnie ;)
    ~jjb (dawniej shinoichi)

    OdpowiedzUsuń
  25. Cieszę się niezmiernie, że wróciłaś! Gdy zobaczyłam nowy wpis, to przeszyło mnie rozczarowanie, że to nie nic z dłuższych opowiadań, tylko oneshot. A później zaczęłam czytać...

    I tak, na początku włączyła mi się faza "ok, niech będzie"... zamek, król, rodzeństwo, małżeństwo... nie przepadam za aż takim odejściem od kanonu, ale cóż, nie zrażam się, bo i dobre zamkowo-szlacheckie opowiadania SasuNaru czytałam.
    Ale niestety im głębiej w las, tym bardziej odczuwalna była przerwa, którą zrobiłaś sobie od pisania. Na koniec, nie mogłam uwierzyć, że tekst wyszedł spod Twoich palców. Poznałam już coś niecoś Twój styl, gdyż nie będę zaprzeczać, jest to jeden z moich ulubionych blogów, a opowiadania czytałam wielokrotnie, ciągle i ciągle do nich wracając.
    Ale, ale, odeszłam od tematu. W tekście znajdzie się trochę błędów, trochę powtórzeń. Ale co ważne i wymieszanie się stylów. Bo nawet nie chodzi o ciepłe kluchy Naruto i rozpływającego się nad klejnotami oczu i złotem włosów Sasuke - od czasu do czasu i o takich chłopakach można poczytać. Ale jak napisała już Siveliar, mamy tu "spłonił się czy uczynić mężem" a także "Naruto z trudem trzymał ręce przy sobie, a nie w spodniach wodza Oto" i wypięty do góry tyłek, które zgrzytają o siebie tak, że aż zęby bolą.
    Pomysł oceniam jako dobry, wykonanie dostateczne, gdyż ma kilka swoich plusów. Jako rozbiegówka może być, choć czyta się go ciężko, zwłaszcza od momentu przybycia Naruciaka do Oto. Myślę, że gdybyś za jakiś czas, z dystansem do niego podeszła, poprawiła to i owo, nie byłoby się do czego przyczepić.
    Na teraz życzę Ci weny w pisaniu kolejnych opowiadań!

    OdpowiedzUsuń
  26. super! mam nadzieję że szybko coś dodasz:) weny :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Bardzo się cieszę, że już jesteś :D

    Ale ten shot był jednym z gorszych... Każdy przecież ma gorsze dni, nie? ;) Po prostu w tym nie było tego czegoś, co zawsze w twoich opowiadaniach i shotach było... W sumie najbardziej nie podobały mi się charaktery, które nie przypominały ich prawdziwych. Choćby Naruto, taka "panienka"...

    Ale były też DOBRE momenty. Np. Ten w łóżku ;3

    Mimo wszystko nie było tak źle ;)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny, Hania

    OdpowiedzUsuń
  28. NO, jeśli dobrze liczę to te zapowiadane dwa tygodnie już minęły. Ed powrócił ku chwale ojczyzny, więc nic nie stoi na przeszkodzie do dodania kolejnej notki :) mam nadzieję, że będzie to "Między nami..." albo "MNP". :)
    Pozdrawiam, Pryzmat

    OdpowiedzUsuń
  29. Cudo, moje ulubione klimaty, świetnie napisany tekst. Strasznie się ciesze, że wreszcie wróciłaś. :) Ach, taka mała rada, pamiętaj - nigdy nie będziesz w stanie dogodzić wszystkim, więc nie przejmuj się, kiedy pojawi się jeden czy dwa negatywne komentarze! :) Piszesz wspaniale i to się liczy! Mam nadzieje, że nie znikniesz znowu na pięć miesięcy.

    OdpowiedzUsuń
  30. To było... Cudowne...

    OdpowiedzUsuń
  31. z jednej strony mam wielką ochotę dać ci po tyłku za to ze piszesz kolejne jednostrzaly zamiast zająć się opowiadania mi a z drugiej.... to było małe śliczne i urocze. takie w sam raz.
    Czekam jednak na czas nieba i mojego najlepszego przyjaciela tym bardziej teraz gdy coś tam piszesz.
    A więc dużo weny i pomysłów

    OdpowiedzUsuń
  32. Cieszę się, że po tak długim czasie coś napisałaś, choć wolałabym nową notkę w którymś z niedokończonych przez Ciebie opowiadań - ale to tylko taka mała uwaga.

    Co to one-shota... Brakuje mu sporo do poziomu innych Twoich publikacji. Przyznam całkowicie szczerze, iż jest najgorszym wpisem na Twoim blogu, a wiem co piszę, bo przeczytałam wszystko, co tu zamieściłaś.
    Pomysł nie jest zły: królestwa, małżeństwa, pakty, itd. - OK, ale ponownie wyskoczę z kolejną "małą uwagą": osobiście wolę, gdy akcja dzieje się w oryginalnym świecie Naruto i uważam, że stanowczo tego tu za mało. Przyzwyczaiłam się nawet do robienia z Naruto kluseczki, jednak bardziej go lubię, gdy jest impulsywny, spontaniczny i dogryzający Saskowi. Uwielbiam ich kłótnie pomiędzy sobą, wtedy cała historia nabiera "realizmu" i nie jest naciągana.
    Nie podobał mi się przebieg akcji. Wszystko szło dobrze i gładko do momentu wkroczenia na dwór. Moim zdaniem Naruto zbyt szybko oswoił się z sytuacją, a pomogło mu w tym parcie w spodniach (tak to wygląda z mojego punktu widzenia).
    Sasuke jest okropny. Jego zakochana poza, oklepane i mdlące teksty, jak i sam moment zapałania uczuciem do blondaska, zraziły mnie chyba najbardziej. To nie był Sasek!
    Scena łóżkowa była niezła. Dużo dialogu pomiędzy kochankami podczas "tego", który opierał się przede wszystkim na "achach" i zachętach. Nadawało pikanterii i z lekka wulgarności.
    Scena dobra, lecz zakończenie kulawe.

    Skrytykowałam Cię, lecz mam nadzieję, że nie uraziłam. Uwielbiam Twoje fanfiki, dlatego też zdecydowałam się, wytknąć Ci błędy. Jeśli weźmiesz to pod uwagę, przynajmniej nie na darmo pisałam komentarz.

    Życzę szybkiego powrotu zapału i chęci.

    Leeila-chan

    OdpowiedzUsuń
  33. Witam,
    cieszę się, że powróciłaś tutaj z tekstem... jest wspaniały, Sasuke zabiegający przez lata o Naruto, aż w końcu decyduje się go porwać, aby zobaczył co może tylko zyskać.... podobał mi się taki Sasuke...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  34. >o<
    Ares; *wypieki na twarzy*|
    Ekchem... Szczerze? Brakuje słów.
    Ares; *kiwa zawzięcie głową*|
    (>////<) Masakra. Gdy porwali Naruciaka, było takie: ,What the fuck?' A potem... Potem...
    Ares; ×.× |
    Aresik zaliczył umarlaka. Seks był zajebisty xd ,,Było mu tak dobrze, że praktycznie zgłupiał."
    To zdanie powalało °×°
    Ares; Żelki?|
    Nie. ,,Naruto jęknął po raz setny tego wieczora,(...)" Hłihłihłi, skąd wiesz, liczyłaś? A tak btw to ośliniłam se komórke.
    Ares; Ok, bez żelków. Wiesz, Ayanami, my te one shoty czytamy na głos. Niestety wypadła moja kolej. |
    Te rumieńce o.o Nie wiem o czym pisać, bo ten shot to głównie seks zrobiony pod ,,Dwie strony świata", więc.... Ares dawaj jakiś pomysł!
    Ares; ... Masz *daje jej młotek i zmiotke z łopatką* Stłucz tą szklanke i posprzątaj szkło. |
    *Mrina patrzy na młotek* Wiesz, że ten młotek waży 5 kilo?
    Ares; Wiem. |
    I wiesz, że właśnie dałeś mi go do ręki?
    Ares; Wiem.
    I wiesz, że nie ma tu żadnej szklanki, a nawet jeśliby był to bliżej jest twój telefon, z którego to pisze?
    Ares; O kurwa.
    Pozdr i weny ♥ *odgłos lecącego młotka (dwuznaczne, nie powiem) i krzyk Aresa w tle*
    ~Mrina88~ & ~Ares~

    OdpowiedzUsuń