Niedługo później zeszli na dół, do salonu, gdzie powoli zbierała się reszta paczki. Każdy zostawił bagaże w „swoim” pokoju, ale teraz trzeba było się jakoś zorganizować. Lodówka była pusta, nie mieli też żadnego alkoholu, a przecież przyjechali się nieco zabawić, urządzić imprezę z okazji końca szkoły.
- Kto chce jechać po zakupy? –
zapytał Sasuke, kiedy na dole zjawili się już wszyscy. – Potrzeba nam jedzenia
i picia.
- Ja mogę jechać – powiedział
Naruto, wzruszając ramionami. – Będzie trzeba nosić zgrzewki wody i piwa, mogę
się przydać.
- Z Naruto powinien jechać też
i Sasuke, bo najlepiej wie, gdzie tu jest jakiś duży supermarket – powiedziała
Sakura, co spowodowało, że Uchiha obrzucił ją zaciekawionym spojrzeniem. Był
zaskoczony, że ona i Ino przestały się nagle zabijać o jego uwagę. Spodziewał
się raczej, że zaczną się kłócić, która z nich pojedzie, skoro jedzie Sasuke.
- Dobra, to pojadę też ja i Chouji
– mruknął zniechęcony Shikamaru, na co jego przyjaciel aż podskoczył ucieszony
w górę, niemal rozsypując swoje chipsy. Każdy wiedział, że Chouji wybierze im
najlepsze mięso na grilla. Jego rodzice mieli w ich mieście dwie popularne
restauracje, a Chouji naprawdę interesował się rodzinną firmą.
Temari zbliżyła się do
Shikamaru, ujęła lekko jego twarz i ucałowała policzek.
- To ja też z wami pojadę,
przyda wam się jedna rozsądna kobieta – powiedziała, co spowodowało, że Nara
uśmiechnął się lekko.
- Wypraszam sobie – prychnął
Sasuke. – Mi rozsądku nie można odmówić, będę pilnował każdego grosza.
- Właśnie, wyskakiwać z kasy! –
zawołał Naruto.
- No proszę, Uzumaki sam się
ogłosił skarbnikiem – zakpiła Ino, ale sięgnęła do kieszeni i wyłożyła
przygotowaną gotówkę na stół.
Chwilę trwało zamieszanie, bo
kilka osób musiało skoczyć na górę po pieniądze, aż w końcu każdy się dołożył.
Naruto zgarnął kasę, podszedł do Sasuke i podał mu ją.
- Masz, bo ze mną szlag je
trafi – powiedział. Kilka osób za jego plecami zachichotało, w tym Sakura i
Ino.
- Najbliższy supermarket nie
jest daleko, ale pewnie nie będzie nas ponad godzinę. Ktoś ma jakieś specjalne
życzenia? – zapytał Sasuke, jeszcze raz przeliczając gotówkę. Wolał od razu
wiedzieć, jakie mają finanse.
- Ja dorzuciłem więcej, żebyś
kupił whisky – powiedział Neji. Siedział na fotelu, a na jego kolanach
przycupnęła Ten Ten. Para trzymała się za rękę.
- Dobry pomysł – stwierdził
Sasuke.
- Pańskie podniebienie –
zarechotał Kiba, łokciem szturchając Lee, co spowodowało, że chłopak się od
niego odsunął, masując bok.
- Właśnie! – zawołała Ten Ten,
która zwróciła na przyjaciela uwagę. – Dla Lee coś bezalkoholowego!
- Dla mnie też! – powiedziała
Hinata. Naruto spojrzał na nią.
- No co ty, Hinata?! Lee to
rozumiem, bo trenuje, a w dodatku świruje po alko, ale nie przyjechaliśmy tu
pić herbatki!
- Weźmiemy ci coś słabego –
powiedział Shikamaru, przewracając oczami.
- Kupimy składniki do drinków –
dorzuciła Temari. – Mam kilka świetnych przepisów.
- Dobra, jedźmy! –
zniecierpliwił się Naruto, co u Sasuke wywołało uśmiech na twarzy. Uzumaki jak
zawsze nie potrafił stać bezczynnie. – Piszcie sms-ki, jakby coś wam się
przypomniało! Zawijamy się, ludzie, bo się zestarzejemy, no!
Wyznaczona piątka ruszyła do
wyjścia, a reszta znajomych rozłożyła się w salonie na wszystkich możliwych
miejscach siedzących. Naruto zasunął swój bezrękawnik, ukrywając opalone ciało.
Sasuke schował pieniądze do portfela.
- Shikamaru – odezwał się,
kiedy w przedpokoju zakładali buty – jedziemy twoją Hondą, bo w Mustango
bagażnik jest za mały.
- Co?! To nie jedziemy na dwa
samochody?! – rozdarł się zaraz Naruto. Sasuke wywrócił oczami.
- Nie opłaca nam się, nie
panikuj, jeszcze się przejedziesz.
Wyszli przed dom. Brama
wjazdowa wciąż była otwarta, więc Sasuke nie musiał się fatygować, tylko za resztą
grupy od razu udał się do auta. Shikamaru usiadł za kierownicą, Temari obok
niego, po stronie pasażera, natomiast on, Naruto i Chouji usiedli z tyłu.
Nie było to komfortowe i
Sasuke, gdy tylko ruszyli, zaczął żałować, że nie zgodził się jechać drugim
samochodem, bo Chouji zajmował sporo miejsca. Potem jednak, gdy kolano
siedzącego pośrodku Naruto dotknęło jego kolana, zmienił zdanie. Były jakieś
plusy ścisku na tylnej kanapie.
Poinstruował Shikamaru, gdzie
ma jechać. Do supermarketu dojechali w kilkanaście minut, bo przejazd przez
zatłoczone, pełne turystów miasteczko nie był łatwy; ludzie kręcili się po
ulicy, nawet nie zwracając uwagi na usiłujące przejechać drogą samochody.
Zaparkowali pod marketem,
wzięli dwa duże wózki i ruszyli na zakupy. W aucie jeszcze ustalili plan
działania i podzielili kasę na dwie części – jedną z nich wzięła Temari. Ona,
Shikamaru oraz Chouji mieli zakupić jedzenie, natomiast Sasuke i Naruto
zobowiązali się kupić napoje i alkohol. Zaraz po wejściu do sklepu rozeszli się
na dwie różne strony.
- Najpierw załatwmy to, co
mniej ważne – powiedział uradowany Naruto – i załadujmy od razu kilka zgrzewek
wody. Jest gorąco…
Uzumaki powachlował się dłonią,
a Sasuke przez chwilę zapatrzył się na jego szeroki uśmiech.
Jak Naruto powiedział, tak
zrobili. Udali się do alejki z napojami bezalkoholowymi i władowali do wózka
wodę, colę oraz inne napoje i soki. Później dopiero udali się miedzy alkohole.
Sasuke zdał się na gust Naruto,
jeżeli chodziło o piwo. Uzumaki wybrał nawet coś bezalkoholowego dla Lee i
lekkiego, owocowego, dla Hinaty. Uchiha natomiast zajął się nieco mocniejszymi
trunkami, w końcu dziewczyny chciały pić drinki, a Hyuuga chciał whisky.
Kiedy już zaopatrzyli się w to,
co najpilniejsze, przeszli się jeszcze po sklepie, zgarniając kilka składników
do drinków, a później udali do kasy.
Skończyli zakupy pierwsi. Gdy
wyszli z supermarketu na gorący parking, Naruto znów rozsunął swój bezrękawnik,
prezentując opalony tors. Stanęli obok Hondy Shikamaru z koszykiem wyładowanym
po brzegi.
- Mam nadzieję, że upchniemy to
wszystko w bagażniku.
- W razie co coś się wepchnie
pod nogi – mruknął Sasuke, przeliczając resztę pieniędzy. Niewiele im zostało,
ale w końcu sporo kupili. – Będziemy szli dziś nad wodę?
- Nop! Wydaje mi się, że jak
zajedziemy do domku, chłopaki będą chcieli ugasić pragnienie. Nie pływamy po
alkoholu!
Sasuke znów się lekko
uśmiechnął. Uwielbiał Naruto właśnie za jego charakter. Uzumaki może wydawał
się trochę szalony, może zdawał się też nieodpowiedzialny, ale taki nie był.
Każdy z ich paczki mógłby powierzyć w jego ręce swoje bezpieczeństwo. Kiedy
Naruto było obok, Sasuke miał wrażenie, że nic złego nie może się stać. Naruto
zawsze ratował sytuację – pojawia się w odpowiednim momencie i wszystkich ratował
z opałów. W szkole drużyna siatkówki, której był kapitanem, nie wyobrażała
sobie meczu bez niego, bo Uzumaki doprowadzał do końca każdą akcję. Gdy kiedyś
złamał rękę, chłopaki z jego drużyny rozpaczali jakby oświadczył, że rzuca
siatę. Dyrektorka ich szkoły, surowa i stanowcza Tsunade, miała do Uzumakiego wyraźną
słabość. Kiedy trzeba było coś załatwić – przełożenie klasówki, dyskotekę
szkolną, godziny dyrektorskie – to wystarczyło wysłać Naruto i było wiadome, że
on uśmiechnie się, mrugnie i to załatwi.
- Słusznie – potwierdził Sasuke.
– Pilnowanie takiej hałastry może być uciążliwe – mruknął, co u Naruto wywołało
śmiech.
- Mówisz jak Shikamaru! O, a w
ogóle, o wilku mowa!
Sklep opuściła właśnie trójka
ich towarzyszy, z wózkiem równie załadowanym, co oni dwaj. Chwilę trwało
pakowanie, na szczęście znaczną większość rzeczy udało im się załadować do
bagażnika, dwie torby jednak musieli wziąć do samochodu. Jedna z nich
wylądowała między nogami Sasuke, druga u Temari.
Gdy dojechali na miejsce,
większość znajomych zastali na małym tarasie przed domkiem. Wyglądało na to, że
doskonale się bawili, robiąc sobie jakieś zdjęcia, bo Shino zabrał aparat.
Większość dziewczyn zmieniła bluzki na górę od stroju kąpielowego, jedynie
Hinata pozostała w topie na krótki rękaw.
- Chodźta pomóc, a nie się
gapita! – wydarł się Naruto, ledwo wyskoczył z samochodu.
Pierwsi do pomocy ruszyli Kiba
i Lee, za nimi podążyła reszta, nawet Shino, który, choć wszyscy go lubili, bo
zawsze dawał ściągać na klasówkach, zazwyczaj trzymał się na uboczu i milczał.
Razem wnieśli do kuchni
wszystkie zakupy i nawet nie było trzeba zawracać po następne. Dużą,
dwuskrzydłową lodówkę zapchali do połowy jedzeniem, a do połowy alkoholem.
- To co robimy z resztą dnia? –
zapytała Sakura, sadzając tyłek na wyspie, znajdującej się pośrodku kuchni.
Miała na sobie kolorowe spodenki i czerwoną górę od stroju kąpielowego. Lee
zerkał na nią zachwycony. Część ludzi już dobrała się do świeżego pieczywa czy
owoców, bo niektórzy zgłodnieli. Sasuke wystarczyło jedno spojrzenie na
Uzumakiego by wiedzieć, że ten już zgłodniał, więc zrobił dla siebie i dla
niego po kanapce z serem i pomidorem. Sasuke uwielbiał pomidory.
- Robimy grilla – zaproponował
Chouji. – Kupiliśmy wyśmienite mięsko!
- Dzięki – szepnął do niego
Naruto, gdy Sasuke podał mu jedzenie. Uchiha tylko skinął głową, wgryzając się
w swoją kanapkę. Uzumaki podążył jego śladem i zaczął jeść swoją.
- Grill to doskonały pomysł –
powiedział Shino, co spowodowało, że Kiba dość mocno walnął go w plecy,
wyrażając poparcie.
- Jest tu grill? – zapytał
Shikamaru, zwracając się do Sasuke. – Bo żadnego nie kupiliśmy.
- Tak – mruknął Uchiha,
przełykając jedzenie. – Za domem jest składzik, tam są sprzęty ogrodowe i jest
grill.
- Teraz się nad tym zastanowiliście?
– zapytała kpiąco Ino, na co część znajomych zaśmiała się. – Gdyby go nie było,
znów ktoś musiałby jechać do sklepu!
- Zrobię wam wyśmienitą karkówkę! –
ekscytował się Chouji. – Przepis mojego ojca! Nie będziecie już chcieli jeść
żadnej innej!
- Uzależnisz nas wszystkich od
swojego gotowania, Chouji – mruknęła Ino, masując się po swoim płaskim brzuchu.
– Będę gruba.
- Ja zrobię sałatkę –
powiedziała Hinata.
- A ja, drogie dzieci, stanę za
barem i uraczę was najlepszymi drinkami! – zaoferowała się Temari.
- Widzę, że zadania rozdzielone
– powiedział Shikamaru, który upychał coś tam jeszcze w lodówce. Naruto klepnął
Sasuke w ramię.
- Chodź, zobaczymy tego grilla
– powiedział, kiwając głową w stronę drzwi. Sasuke ostatnim gryzem dokończył
kanapkę, otrzepał ręce i ruszył za Naruto.
Wyszli drzwiami na taras od
razu na tyły domu. Sasuke wyciągnął z kieszeni klucze i znalazł ten do składzika.
Przeszli przez podwórko, mijając sporą, drewnianą altanę, pod którą stał duży,
masywny, drewniany stół otoczony ławkami i udali się na koniec działki, gdzie
znajdował się mały, murowany składzik. Sasuke otworzył kluczem drzwi i zajrzał
do środka.
Wewnątrz było sporo gratów –
jakieś grabie, szpadle, kosiarki i inne sprzęty. Dopiero po chwili Sasuke
spostrzegł to, po co tu z Naruto przyszli.
- Są dwa – powiedział, wchodząc
do środka, a Naruto podążył za nim. Po plecach Sasuke spłynął dreszcz, gdy
pomyślał o tym, że jest z Uzumakim sam na sam w małym, ciemnym i ciasnym
pomieszczeniu, w dodatku Naruto znów świeci gołą klatą.
- To się Chouji ucieszy –
powiedział Naruto. – Będzie mógł grillować jednocześnie i karkówkę i kiełbaski.
- Dobrze, że on zajmie się
grillem, bo ja nienawidzę tego robić – odpowiedział Sasuke, dostrzegając na
jednym z regałów worek z brykietem. Domyślał się, że w domku jest wszystko, co
potrzebne do grillowania, jego ojciec uwielbiał wędkowanie i wieczory przy
grillu, zawsze dbał, by domek przed wakacjami był wyposażony. Często z mamą i
jakimiś znajomymi wybierali się tu tak po prostu, bez planu, na weekend.
- Ja bym się zajął, wiesz,
gdyby było trzeba – zaoferował Naruto. – Cieszę się, że jest okazja razem się
gdzieś wybrać i poimprezować. Za chwilę wszyscy się rozjadą. Politechnika, co?
Sasuke, zajęty sprawdzaniem,
czy oba grille są w dobrym stanie, pokiwał głową.
- Tak. Złożyłem na
biotechnologię, ale i na budownictwo. A ty?
- Fizjoterapia.
- Nadajesz się – powiedział
cicho Sasuke. Naruto podrapał się po karku, jakby Sasuke zawstydził go swoimi
słowami.
- Dzięki. To co, wynosimy je na
zewnątrz?
- Tak.
Wynieśli grille na zewnątrz i
ustawili obok altanki. Oba wyglądały na nowe i nieużywane, były dość duże,
dzięki czemu nikt z ich trzynastki nie będzie musiał czekać, aż druga porcja
zostanie upieczona.
- Ty jak ty, trochę ci z matmy
trzeba było pomóc – kontynuował temat Sasuke – ale zupełnie nie wiem, jak
Inuzuka odnajdzie się na weterynarii.
Naruto zaśmiał się, opierając o
barierkę od altanki. Sasuke stał naprzeciw niego i mógł się bez krępacji gapić
na gładką, opaloną klatkę piersiową przyjaciela.
- Gada o niej od zawsze, co się
dziwić, jego starzy maja klinikę dla zwierząt. Cóż… wiem, że nie lubisz Kiby,
bo jest… Kibą… ale serio, nie jest taki zły.
- Ogolił Lee jedną brew na ostatniej
wycieczce szkolnej…
Naruto parsknął, przypominając
sobie to wydarzenie.
- I wlał atrament do twoich
gaci – dodał Sasuke. Teraz Naruto śmiał się już na całego.
- Byłem niebieski dobre kilka
dni! – zawołał uradowany, ocierając z kącików oczu łezki rozbawienia. – To było
dobre!
Sasuke pokręcił głową. Na
chwilę zapomniał, że Naruto był praktycznie takim samym wariatem jak Inuzuka.
- Heej, gołąbki! – zawołał do
nich ktoś z tarasu. Obaj spojrzeli na dom i spostrzegli stojącą w drzwiach Ino.
– Chodźcie pomóc, a nie zajmujecie się tylko sobą!
- Robimy najwięcej! –
odkrzyknął natychmiast Naruto, ale ruszył w stronę domu, a Sasuke poszedł za nim.
Wewnątrz całe towarzystwo
zdawało się balować. Ktoś odkrył głośniki, znajdujące się w salonie, wiec grała
muzyka. Dziewczyny kroiły i przygotowywały jedzenie, wszystkim zarządzał
Chouji. Lee w skupieniu nalewał wodę do woreczków na lód, Shino wkładał je do
zamrażarki. Każdy też już coś pił.
- Gruchacie i gruchacie –
powiedziała do nich Ino, na co Sasuke zgromił ją wzrokiem.
- No właśnie – poparł ją zaraz
Kiba. – Tylko ruchanie… znaczy, gruchanie wam w głowie – dodał złośliwie, za co
dostał przez głowę od Sakury.
- A co, zazdrościsz? – zapytała
go Ten Ten. Naruto z tego wszystkiego się śmiał.
- To co mamy robić? – zapytał
Uzumaki, ignorując wypowiedź Kiby i udał się w stronę zlewu, by umyć ręce.
- Przede wszystkim, co chcesz
pić na rozgrzewkę? – zwróciła się do niego Temari, która już zabrała się za
szykowanie drinków.
- Piwo!
- Sasuke?
- Niech będzie piwo –
odpowiedział, na co Temari jedynie parsknęła i wskazała mu lodówkę. Wyciągnął
po puszce dla siebie i Naruto i podał jedną chłopakowi. Ten przyjął z wdzięcznością
zaledwie lekko schłodzony napój, otworzył puszkę i pociągnął spory łyk.
- No to co mam robić? –
zapytał.
Zostali zapędzeni do pomocy
Hinacie, która robiła sałatkę i miała sporo składników do pokrojenia. Sasuke
oczywiście wziął się za pomidorki koktajlowe, by móc podjadać.
Temat szybko zszedł na kierunki
studiów, na które poskładali papiery, bo był to gorący temat odkąd skończyli
szkołę. Sakura oczywiście chciała iść na medycynę, była z ich klasy najlepsza,
Sasuke był tuż za nią, zazwyczaj brakowało mu punktu czy dwóch, by się z nią
równać na klasówkach. Jej wybór nikogo nie zdziwił. Lepszy od nich był chyba
tylko Shikamaru, który wybrał jakiś przerażający kierunek związany z
nanobioinżynierią.
Ino wybrała dietetykę, Lee AWF,
Neji prawo. Każdy chciał się pochwalić, gdzie wyjeżdża po wakacjach, do jakiego
miasta, na jaką uczelnię. Później temat szybko zmienił się na plany wakacyjne,
bo przecież te dopiero co się zaczęły, trwał pierwszy ich tydzień, jutro miała
być pierwsza wakacyjna sobota.
Sasuke, kiedy szedł do liceum,
nigdy nie myślał, że będzie miał taką paczkę znajomych. Był osobą zamkniętą w
sobie, niewiele się odzywał, czasem był złośliwy. Na początku było ciężko, bo
na start pokłócił się z Naruto, teraz już nawet nie pamiętał o co, zapewne o
jakąś nic nie znaczącą pierdołę. A klasa lubiła Naruto, więc to spowodowało
pewne spięcia miedzy nim a resztą. Natomiast teraz, po tych trzech latach, po
tym, jak się dogadał z Uzumakim, czuł się wśród nich wszystkich swobodnie, czuł
się dobrze, czuł się częścią grupy.
Kiedy skończyli, pochowali
wszystko do lodówki i rozeszli do pokoi, bo każdy chciał się wykąpać i
przygotować. Sasuke tylko ostrzegł wszystkich, żeby nikt nie przesadzał z
długością kąpieli, bo zużyje za dużo ciepłej wody. Wywołało to śmiech i
złośliwe uwagi względem dziewczyn, a także głupie żarty Kiby, że ich trzy pary
powinny iść się myć razem, żeby oszczędzać wodę. Mówiąc o trzeciej parze
oczywiście miał na myśli Sasuke i Naruto. Uchiha miał już dość tych głupich
uwag, tym bardziej, że blondyn w ogóle na te uwagi nie reagował, jakby był
głuchy akurat w tych momentach, kiedy znajomi się z nich śmiali.
Sasuke nie do końca dobrze
sobie radził z taką atmosferą między nimi. Naruto przecież musiał to słyszeć i wiedzieć, że Sasuke ma coś do niego. I
był na to wszystko tak obojętny, że to aż bolało. Nigdy wśród znajomych Sasuke
nie poruszył tego tematu. Nigdy przed znajomymi nie przyznał się otwarcie do
swojej orientacji, ale klasa i tak wiedziała niemal od samego początku, po
prostu się domyślili, chyba był zbyt oczywisty. Tylko Naruto wiedział
bezpośrednio od niego, tylko Naruto to usłyszał, bo Uchiha nie chciał mieć
tajemnic przed najlepszym przyjacielem. Jeszcze w pierwszej klasie dziewczyny
były wobec Sasuke trochę nachalne, ale później to się zmieniło. Sakura i Ino
długo było wytrwałe, ale i one dały sobie spokój, gdy nie okazywał żadnego
zainteresowania. Teraz bardziej drażniły się z Sasuke, kręcąc się wokół niego,
ale nie miało to takiego wydźwięku, jak na samym początku liceum.
- Zajebiście, że mamy łazienkę
tylko dla siebie – powiedział Uzumaki, kiedy byli już w pokoju. Zrzucił z
siebie bezrękawnik i pochylił się nad swoją torbą. Sasuke natomiast starał się
patrzeć wszędzie, tylko nie na niego.
- Tak, to wygodne –
odpowiedział Sasuke.
- Chcesz iść pierwszy, czy ja
mam iść?
- Jeśli chcesz, to idź.
Naruto zabrał ze swojej torby
ręcznik i kosmetyki i wyszedł, a Sasuke rzucił się na łóżko i przykrył twarz
łokciem. Dla Naruto był jak powietrze i właśnie dlatego nic nie robił ze swoim
zauroczeniem. Był dla Uzumiakiego najlepszym kumplem z klasy i tyle. Aż tyle.
Tylko tyle.
Jakże go to wkurzało, że nie
mógł nic zrobić! Denerwowało go, że Naruto nawet nie zauważał tych śmieszków
ich wspólnych znajomych, dogryzania głupiego Kiby, uwag Sakury czy Ino. Z
jednej strony Sasuke nie chciał, by go ktokolwiek wyręczał, z drugiej nie miał
zamiaru rozmawiać z Naruto na ten temat, bo już kiedyś taką rozmowę odbyli i
Naruto nie zareagował w żaden sposób. Gdyby teraz wyznał chłopakowi swoje
uczucia, byłby po prostu żałosny. Nie chciał tego przechodzić, chciał sobie
tego oszczędzić…
- Śpisz?
Poderwał się jak głupi, nie
spodziewając się, że usłyszy głos Uzumakiego i z impetem wyrżnął czołem w czoło
Naruto.
Ból go na chwilę zamroczył,
opadł na poduszki, łapiąc się za głowę. Obok siebie usłyszał jęk Naruto, który
skulił się gdzieś z głową w okolicach pępka Sasuke. Gdyby sytuacja była inna,
może Uchiha zwróciłby na tę dziwną pozycję większą uwagę, ale miał wrażenie, że
rozłupał sobie czoło na pół.
- Młotku – jęknął Sasuke.
- O kurwa, przepraszam! –
zawołał głos Kiby od strony drzwi.
- Ała – wymamrotał Uzumaki
gdzieś w brzuch Sasuke. – Przepraszam…
- Nic ci nie jest? – zapytał
Sasuke, masując sobie czoło. Ból mijał powoli.
- Żyję. Czy był tu Kiba, czy mi
się wydawało?
- Nie wiem, dzwoni mi w oczach…
Naruto parsknął śmiechem i uniósł
głowę. Oparł się rękami po obu stronach głowy Sasuke, spoglądając na niego. Ku
zdumieniu i zażenowaniu Uchihy, znów nie miał na sobie koszulki.
Naruto uniósł rękę i odgarnął
włosy z czoła Sasuke. Uchiha był w stanie tylko się gapić w jego oczy.
- Będziesz miał guza –
wyszeptał.
- Przykryję grzywką – odparł
cicho Sasuke. – Poza tym ty też.
- Pójdę po coś zimnego –
powiedział nagle Naruto i wstał z łóżka. Czym prędzej opuścił pokój,
zostawiając Sasuke w stanie przedzawałowym.
Uzumaki wrócił po kilku chwilach,
niosąc dwa woreczki z lodem, zawinięte w ścierki. Podał jeden taki pakunek
Sasuke, a ten zaraz przyłożył zimny okład do czoła.
- Kiba jest ostatni w kolejce
do łazienki na piętrze i chciał zapytać, czy może się tu umyć – powiedział
Naruto, kiedy obaj siedzieli na łóżku, przykładając lód, każdy do swojego
czoła.
- Może nawet wystrzelić się w
kosmos – odpowiedział Sasuke. – Niech nauczy się pukać.
Naruto zaśmiał się.
- Powiedziałem mu, że może iść
teraz, pewnie właśnie jest w łazience. Jak twoje czoło?
- Boli, ale nie jestem ze
szkła… Nic mi nie jest.
- Nie chciałem cię uderzyć.
Sasuke parsknął, słysząc
skruchę w głosie kumpla, bo przecież to była bardziej jego wina niż Naruto.
Mógł pomyśleć, a nie zrywać się do siadu jak głupi, kiedy Uzumaki się nad nim pochylił.
Nie spodziewał się, że będzie tak blisko, nie spodziewał się jego głosu, który
wyrwał go z krainy marzeń.
- Przecież mnie nie uderzyłeś,
zderzyliśmy się. I to z mojej winy.
- Nie powinienem…
- Daj spokój, żaden z nas tego
nie przewidział, nic mi nie jest.
Naruto pokiwał głową, ale nie
wyglądał na przekonanego. Sasuke jedynie westchnął, bo doskonale znał swojego
przyjaciela. Naruto nie lubił robić krzywdy innym – wycinał z Kibą dowcipy,
owszem, ale mimo wszystko były one dość niewinne. Sasuke nigdy nie poznał tak
dobrej osoby, jaką był Naruto.
- Już nie boli – powiedział w
końcu, odsuwając okład od czoła. – Może nawet nie będzie guza, szybko
przyłożyliśmy lód.
Naruto spojrzał na niego i znów
mu odgarnął włosy z czoła, jakby się chciał upewnić, że Sasuke nie kłamie.
Potem wziął od niego okład.
- Pójdę zanieść to na dół –
powiedział i wyszedł, a Sasuke odetchnął głęboko. Był lekko skołowany i to
bynajmniej nie z powodu guza na czole.
W końcu jednak zwlókł się z
łóżka, wziął ze swojej torby przybory do kąpieli i poszedł pod prysznic, bo
najwyraźniej Inuzuka zwolnił już łazienkę.
Zeszło mu się dłużej, bo musiał
wysuszyć włosy. Lubił je takiej długości, jaką nosił i nie chciał obcinać,
podobały mu się, gdy sięgały ramion. Czasem sobie wyobrażał, jakie to byłoby
miłe, gdyby Naruto przegarniał je swoimi dużymi dłońmi, potem jednak
przychodziło opamiętanie. Powinien się stanowczo z Uzumakiego wyleczyć,
powinien kogoś sobie znaleźć i w końcu przestać żyć marzeniami.
Gdy wrócił do pokoju, Naruto
znów tam był. Narzucił na siebie błękitny bezrękawnik, tym razem bez suwaka.
- Ale się odstrzeliłeś –
powiedział, na co Sasuke spojrzał po sobie. Ubrany był w granatowe spodnie za
kolano i jasną koszulę na krotki rękaw.
- Zawsze się tak ubieram.
- Nawet na wakacjach?
Sasuke wzruszył ramionami.
- Chodź, idziemy na dół. Reszta
znajomych pewnie już czeka.
Ok, czyli Sasuke wyznał swoje uczucia Naruto gdzieś w szkole średniej, a Naruto stwierdził "okej, dobrze wiedzieć, to się przyjaźnijmy" hmmm...
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńdlatego uwielbiam Twoje opowiadania, bo nie wiele jest właśnie gdzie Sasuke nie jest dupkiem, nie ma kija w tyłku ;) (jeszcze kiedy Doris pisała takie opowiadania, ale usunęła blog, a szkoda) Naruto naprawdę nie zauważa czy tylko udaje... haha najpierw załatwić mniej wazne rzeczy - czyli woda, a potem alkohol... to było ciasny schowek i sam ma sam Sasuke z Naruto - drzwi powinny sie zatrzasnąć ;)
weny, weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Tak, zdecydowanie powinny się zatrzasnąć 🙃
Usuń