piątek, 20 sierpnia 2021

1. Zły pomysł

 Spokojnie, to tylko one-shot! 

W przypływie nagłego natchnienia zaczęłam pisać taki tekścik troszeczkę komediowy, miał być one-shotem, ale się rozciągnął (jak zawsze) i kiedy stuknęła mi piętnasta strona Worda stwierdziłam, że go podzielę na krótkie części. Nie wiem, ile ich wyjdzie, bo nie przepisałam jeszcze wszystkiego z mojego magicznego zeszyciku, myślę, że pewnie z 5 rozdziałów będzie. Muszę się uwolnić od tego pomysłu, żeby móc pisać MNP, bo mi to opowiadanie huczy w głowie :-).

Myślę, że pozostałe rozdziały wrzucę wszystkie razem, jutro, góra w niedzielę, muszę tylko przepisać resztę teksu i dopisać zakończenie. Póki co macie taki zachęcacz do oczekiwania na resztę :-)

Miłego czytania!

*

Gdyby Naruto wiedział, jak skończy się ten dzień, to za żadne skarby nie zaprosiłby Uchihy do siebie na mieszkanie. Po prostu nie. Ale że Naruto nie potrafił przewidywać przyszłości, a nie miał co ze sobą zrobić tego dnia, bo jego współlokatorka, Sakura, pojechała do rodziców, pomyślał „a co mi tam!” i po zajęciach rzucił do znajomego z roku coś w stylu:

            „Hej, Uchiha, mam browara w lodówce, wpadniesz do mnie?”

Mógł to zaproponować Kibie, ale Kiba jak na złość też na ten weekend wyjeżdżał do rodzinnego domu, bo tęsknił za swoim psem, Akamaru. Nie było zbytniego wyboru, jeżeli chodzi o znajomych, jakoś tak na ten weekend wszyscy wybywali z miasta. Naruto też za specjalnie planów nie miał, może poza wyspaniem się za wsze czasy.

Naruto nawet nie spodziewał się, że Sasuke się zgodzi, bo znajomy z roku, pomimo swojego wyglądu, był jakiś taki trochę sztywny i dziwny. Ku jego zdumieniu Uchiha odparł, że spoko pomysł. Już samo to powinno Naruto zastanowić. Powinien się wymigać, zadzwonić do Uchihy, zakasłać do słuchawki, powiedzieć, że jednak nie, że piwo odwołane, bo się przeziębił czy coś. Nie zadzwonił jednak, dokupił nawet czteropak, kiedy wracał z uczelni na mieszkanie, tak na w razie co, gdyby im piwa wieczorem zabrakło. Uchiha miał tylko skoczyć do siebie ogarnąć się trochę, a potem przyjechać do Naruto.

I było nawet spoko, kiedy już się zjawił, przynajmniej na początku. Uchiha, gdy odpuścił sobie bycie nadętym dupkiem, to mówił całkiem ciekawie. Siedzieli w pokoju Naruto, na jego łóżku, Uzumaki włączył jakaś muzykę. Gadali o uczelni, znajomych i profesorach. Narzekali na nawał nauki, na trudne kolokwia i na słaby układ zajęć w środy. Śmiali się z historyjek z imprez, na których byli, z tego jak Kiba się kiedyś upił i zasnął w wannie u Shikamaru albo jak Lee, rok starszy kolega, napiwszy się troszeczkę, zdemolował pokój w akademiku.

Nie wypili dużo. Byli w trakcie picia czwartego piwa, kiedy Naruto zastanowił jeden fakt…

– A czym ty właściwie przyjechałeś?

– Samochodem – odpowiedział obojętnie Sasuke, szukając jakiejś fajnej piosenki do włączenia na laptopie Naruto.

– Jak to samochodem?! – oburzył się Uzumaki.

– Normalnie, wsiadłem i przyjechałem – wyjaśnił Uchiha.

– Gdzie masz kluczyki?

– W kurtce w korytarzu… O, posłuchaj, to jest fajna nuta…

Naruto jednak nie słuchał, tylko jak oparzony wypadł z pokoju. W korytarzu dorwał się do kurtki Sasuke, przetrząsnął wszystkie kieszenie i z jednej z nich wydobył kluczyki. Wrócił do swojego pokoju.

Sasuke przez ten czas nie zdążył nawet ruszyć się z miejsca. Siedział tak jak wcześniej na jego łóżku, w dłoni trzymał puszkę piwa i gapił się na niego jak na kosmitę.

– Co ty wyprawiasz? – zapytał.

– Rekwiruję twoje kluczyki! – zawołał Naruto, ściskając kluczyki w dłoni. – Oddam ci je jutro!

– Co?! – zawołał Sasuke, odstawiając na biurko swoją puszkę. – Oddawaj teraz!

– Nie, wypiliśmy prawie cztery piwa, oddam je jutro!

– Uzumaki, nie pogrywaj ze mną! Oddawaj!

Sasuke rzucił się na niego, Naruto ponownie wypadł na korytarz i zaczęli się ganiać po całym mieszkaniu. W pewnym momencie, kiedy byli w kuchni, Naruto wpadł na genialny pomysł. Złapał za pasek swoich dżinsów, odchylił go wraz z gumką od bokserek i wrzucił sobie kluczyki w gacie.

– Ha! – zawołał przy tym tryumfalnie.

Sasuke zamarł na chwilę, patrząc na niego tym razem jak na debila, a nie jak na kosmitę. Stali po obu stronach kuchennego stołu, mierząc się spojrzeniami.

– Czy ty… czy ty właśnie wrzuciłeś sobie moje kluczyki w majtki? – zapytał Sasuke, jakby nie do końca wierzył w to, co zobaczył.

– A owszem! – odpowiedział hardo Naruto. – Stamtąd ich nie wydobędziesz!

– A chcesz się założyć?

Uzumaki krzyknął, gdy Sasuke ruszył na niego i znów zaczęli się ganiać wokół kuchennego stołu, potrącając krzesła. W pewnym momencie Sasuke zagrał nieczysto – zatarasował mu przejście jednym z krzeseł i tym sposobem go dorwał.

Naruto zaczął wrzeszczeć i śmiać się na zmianę, kiedy Sasuke przycisnął go do kuchennego stołu, niemal kładąc mu się na plecach. Naruto obiema rękami zasłonił swoje klejnoty, a tym samym kluczyki, natomiast Sasuke zaczął majstrować przy guziku od jego spodni. Próby strząśnięcia z siebie Uchihy nic nie dawały, nie mógł go skutecznie odepchnąć, bo miał zajęte ręce. No ogólnie w dupie się znalazł.

A jeszcze straszniej i zarazem śmieszniej się zrobiło, kiedy jakimś cudem Sasuke udało się rozpiąć jego rozporek. Wtedy to Uchiha złapał za nogawki jego spodni i zaczął je zszarpywać w dół.

– Cholera, młotku! – zawołał Sasuke, kiedy Uzumaki z piskiem zaczął bronić się przed rozebraniem.

– Nie…! Nie, tak łatwo się nie dam! – darł się Naruto.

W ogólnym zaaferowaniu żaden z nich nie usłyszał zgrzytnięcia zamka od drzwi wejściowych. Sasuke złapał już za gumkę jego bokserek i te też zaczął ciągnąć w dół, by dołączyły do splątanych w jego kostkach dżinsów. Naruto śmiał się jak głupi, szarpiąc, a Sasuke przyciskał go do stołu całym sobą, przez co Uzumaki policzkiem szorował po blacie. Trzymał się jednak dzielnie, zaciskając palce wokół kluczyków i przytrzymując majty na miejscu.

I w sumie Naruto nie wiedział, jakby się skończyła cała ta walka i który z nich by wygrał, bo wtedy, kiedy tylna część jego bokserek znajdowała się już poniżej pośladów, obaj usłyszeli za plecami głośne:

– Niespodzianka!

Sasuke odskoczył od niego jak oparzony i w głośnym łupnięciem wylądował na podłodze, co spowodowało jedynie, że świat zewnętrzny mógł ujrzeć gołe pośladki Naruto w pełnej ich okazałości. Naruto natomiast, rozpoznając głos, zerwał się na równe nogi, szybko podciągnął bokserki w górę i obrócił się w stronę drzwi.

W progu pomieszczenia stali jego rodzice w stanie kompletnego szoku. Mama trzymała w rękach niewielki torcik z płonącą świeczką, zaś ojciec jakąś reklamówkę. I teraz to oni gapili się na niego jak na kosmitę, a przechylone ciasto powoli, bardzo powoli zsuwało się z tekturowej tacki, aż w końcu z głośnym plachnieciem uderzyło o podłogę. Chwilę później przez nogawkę jego bokserek wypadły też kluczyki.

Świeczka zgasła.

– Przepraszamy… nie wiedzieliśmy, że… że nie jesteś sam – odezwał się w końcu ojciec, po dość długim czasie, w którym wszyscy wpatrywali się we wszystkich. Sasuke siedział na podłodze i zerkał to na niego, to na jego rodziców. Naruto starał się zebrać szczękę z podłogi, mama starała się nie czerwienić, ale jej nie wychodziło, natomiast tata powstrzymywał uśmieszek.

– Damy wam… chwilę na ogarnięcie się – wybąknęła w końcu Kushina, złapała ojca za łokieć i wyciągnęła go z kuchni. Sasuke parsknął śmiechem.

– To nie jest zabawne! – warknął na niego Naruto, podciągając spodnie. – Więcej z tobą nie piję!

– Sam do tego doprowadziłeś!

Zapiął rozporek, ignorując trzęsącego się ze śmiechu Sasuke, przekroczył rozmaślony na podłodze tort i wypadł na korytarz.

– Mamo, tato, to nie tak! – zawołał do czekających przy szafce na buty rodziców.

– Oj, skarbie, nie musisz się tłumaczyć! – zawołała radośnie Kushina. Chyba już sobie poukładała w głowie to co zobaczyła i wyszła z szoku. – Co to za przystojniak? – zapytała konspiracyjnym szeptem. Naruto jęknął.

– Żaden przystojniak, mamo! Co tu robicie? Dlaczego nie zadzwoniliście?!

– Nie zadzwoniliśmy, bo to miała być niespodzianka! – wyjaśniła mama. – Zapomniałeś, że jutro masz urodziny?!

Naruto pieprznął się ręką w czoło. Taki miał zawalony ten tydzień rozmaitymi kolokwiami i zajęciami, że na śmierć zapomniał, że w jutrzejszą sobotę wypadał dziesiąty października!

– Pomyśleliśmy, że jutro pewnie będziesz imprezował ze znajomymi, więc jesteśmy dzisiaj – dodał tata. – Nie przypuszczaliśmy, że… że…

Ojciec zawahał się, zerkając w stronę drzwi do kuchni. Naruto obejrzał się za siebie i spostrzegł Sasuke, wychodzącego na korytarz. Zaklął w myślach, bo jeszcze tego dupka brakowało na tym korytarzu do pełni nieszczęść i upokorzenia.

– …że będziesz z chłopakiem – dokończył kulawo ojciec.

– Sasuke nie jest moim chłopakiem! – zaprotestował natychmiast Naruto.

– Kochanie, chyba nie ma już sensu zaprzeczać. – Usłyszał za plecami i omal nie przewrócił się ze zdumienia. – Twoi rodzice widzieli co widzieli. Dzień dobry państwu, nazywam się Sasuke Uchiha. Szkoda, że poznaliśmy się w takich okolicznościach.

– Och, nic nie szkodzi! – zaświergotała Kushina, kiedy Sasuke z szarmanckim uśmiechem na twarzy uścisnął jej wyciągniętą dłoń. – Jesteście młodzi, a my wszystko rozumiemy! Też uprawiamy seks…

– Mamo! – wydarł się Naruto.

– No co?! – oburzyła się kobieta. – A myślisz, że niby jak znalazłeś się na tym świecie?

– Nie chcę tego słuchać! – Naruto dłońmi zatkał sobie uszy. – Lalalalala, nie słyszę was! – zawołał przesadnie głośno, kiedy jego matka otworzyła usta, aby coś powiedzieć.

– Zapraszam państwa do kuchni – przejął inicjatywę Sasuke. – Może herbaty?

– Co?! – Naruto opuścił ręce. – Ty przecież już wychodzisz!

– No co ty, mam w końcu okazję poznać twoich rodziców. Kochanie, nie złość się, tylko zrób nam herbaty. – To powiedziawszy, Sasuke uśmiechnął się do niego złowieszczo.

– Ale… ale… – zająknął się Naruto, jednak Kushina od razu podłapała temat.

– No właśnie, ile czasu mamy stać na korytarzu?!

I tak wylądowali w kuchni. Naruto nastawił czajnik wody na herbatę i posprzątał z podłogi rozwalony tort, podczas gdy Sasuke zabawiał jego rodziców, który rozsiedli się przy stole.

– Z uczelni się znamy, proszę pani – odpowiedział Sasuke uprzejmie na pytanie, zadane przez matkę Naruto, kiedy blondyn mył ręce pod zlewem.

– Och, mów mi Kushina, jaka tam ze mnie pani! – zawołała mama Naruto, chichocząc.

– A mi Minato – dodał ojciec. – Pewnie teraz będziemy się częściej widywać, skoro już cię poznaliśmy.

– Mam taka nadzieję – odparł Sasuke.

– Hola, hola! – wtrącił się w tą uroczą pogawędkę Naruto. – Jakie zaraz widywać?! Sasuke nie jest moim chłopakiem!

Sasuke obejrzał się na niego, a że wtedy znajdował się tyłem do jego rodziców, Naruto dostrzegł jego szatański uśmieszek. Uzumaki nie miał pojęcia, co się uroiło pod tą chorą kopułką, porośniętą czarnymi włosami, ale wyglądało na to, że nic dobrego.

– No co ty, kochanie, może dla ciebie seks nic nie znaczy, ale ja nie uznaję takiego bez zobowiązań. Dla mnie jesteśmy parą od dawna – rzekł Uchiha śmiertelnie poważnym tonem.

– Co?!

– Naruto! – zagrzmiała Kushina. – Nie tak cię wychowałam!

– Ale… ale…

– Synu – odezwał się ojciec – dorosły mężczyzna bierze odpowiedzialność za swoje czyny.

Naruto gapił się na nich wszystkich, oniemiały. Nic nie rozumiał. Czy oni się jakoś dogadali i był wkręcany, czy wylądował w jakiejś innej, popierdolonej rzeczywistości, gdzie wszystko stało na głowie? On przecież tylko zaprosił Sasuke na piwo i nie chciał mu pozwolić wsiąść do samochodu po alkoholu! Ledwo znał tego dupka!

– Och, już rozumiem! – zawołała nagle Kushina. Spojrzała na syna. – Kochanie, nie musisz się wstydzić! My cię w pełni akceptujemy! Co więcej, możesz za dwa tygodnie przywieźć Sasuke na nasze rocznicowe przyjęcie!

– Co?! – wydarł się znowu Naruto.

– Tak, to doskonały pomysł! – kontynuowała dalej matka. – Sasuke, co ty na to? Spędzisz u nas weekend? Wyprawiamy z Minato naszą trzydziestą rocznicę ślubu!

– Z przyjemnością – odparł Sasuke ku zgrozie Naruto. – Kochanie, czajnik gwiżdże.

Naruto ocknął się z szoku i podskoczył do kuchenki, aby wyłączyć gaz. Rozmowa stanowczo wymknęła mu się spod kontroli i nie bardzo wiedział, co ma robić! Nikt go nie słuchał, nawet rodzice, a Sasuke… Właśnie, w co pogrywał Sasuke? Ten drań wkręcał jego rodziców, wmawiając im, że jest jego chłopakiem! Po co to robił? Jaki miał w tym cel?

Naruto zalał wrzątkiem cztery kubki, do których wrzucił wcześniej torebeczki herbaty ekspresowej. Postawił je na stole i spojrzał na Sasuke.

– Eee… Kochanie, pozwól na słowo – rzekł do Uchihy. – Na minutkę. Zaraz wracamy – zwrócił się do rodziców, złapała Sasuke za łokieć i nim ten zdążył zaprotestować, wyciągnął go z kuchni. – Co ty odpierdalasz?! – warknął szeptem, kiedy znaleźli się sam na sam. Sasuke splótł ręce na piersi.

– Mszczę się – odpowiedział Sasuke, również szeptem. – I doprowadzam cię do szewskiej pasji…

– Ty chyba… ty… ty draniu ty!

– Odechce ci się zabierania moich rzeczy do końca życia.

– Życia?! To ja ci życie ratowałem, ty nadęty niewdzięczniku! Jakbyś się zabił po pijaku to inaczej byś gadał!

Sasuke uśmiechnął się wrednie. W ogóle, Naruto nie miał pojęcia, że z Uchihy była taka podła, mściwa bestia. Studiowali razem już trzy lata, ale nie znali się aż tak dobrze, ot, byli znajomymi z roku, czasem bywali na tych samych imprezach, czasem wymieniali się notatkami (dobra, to Naruto brał od Sasuke notatki) i tyle. Skąd Naruto miał wiedzieć, że Sasuke zwariuje po jednym wieczorze z nim?

– Skąd pomysł, że wsiadłbym do samochodu po piwie?

– A stąd, że jakbyś tego nie planował, nie przyjechałbyś do mnie swoim autem! Kto normalny na chlanie przyjeżdża samochodem?!

Sasuke westchnął.

– Może taki ktoś, kto w godzinach szczytu nie mógł złapać żadnej taksówki ani nawet Ubera? I pomyślał sobie, że najwyżej wróci taksówką? Albo, w ostateczności, przekima u ciebie na kanapie?

Szczęka Naruto drugi raz tego dnia zaryła o podłogę. No o tym to nie pomyślał! Gdy Sasuke powiedział, że przyjechał samochodem, Naruto od razu wyobraził sobie, jak ten wraca pijany i powoduje straszny wypadek. Nie mógł przecież do tego dopuścić!

– Myśl czasem – poradził mu Sasuke. Na jego ustach znów zakwitł wredny uśmieszek. – Chodź, kochanie. Twoi rodzice czekają. – I nie czekawszy na nic, Sasuke odwrócił się i poszedł do kuchni.

Ta wizyta rodziców była koszmarem. Jedyną dobrą rzeczą z tego wszystkiego była reklamówka słoików od mamy, w których znajdowały się pulpety w sosie, zupa oraz gulasz. No i w ramach prezentu urodzinowego dostał trochę kasy.

Sasuke natomiast przez cały wieczór wychodził z siebie, by upokorzyć Naruto i opowiadał wszystkie okropne historyjki z uczelni i imprez, których Naruto się wstydził i wolałby o nich zapomnieć. Mama śmiała się z jego przygód niemiłosiernie i co gorsza, opowiadała jakieś jego wpadki z dzieciństwa. Ogólnie Sasuke i jego matka dogadywali się jak jacyś starzy znajomi.

W końcu jednak przyszedł czas na wyjście rodziców. Sasuke został w kuchni, natomiast Naruto odprowadził ich do drzwi.

– Następnym razem dzwońcie – powiedział, kiedy razem wyszli na klatkę schodową. – Nie róbcie mi takich niespodzianek, zwłaszcza, gdy dałem wam zapasowe klucze!

– Oj, kochanie, wczoraj przez telefon mówiłeś, że będziesz siedział w mieszkaniu – powiedziała mama, przyklepując mu zapewne sterczącą na wszystkie strony grzywkę. – Nie wiedzieliśmy, że nie sam.

– Mogłeś powiedzieć, że kogoś masz – wtrącił się ojciec. – Po co ta cała tajemnica, przecież wiesz, że nie mamy nic do gejów.

Naruto miał ochotę zacząć krzyczeć na całe gardło, ostatecznie jednak się nie odezwał. Kiedy zaprzeczał, rodzice jeszcze bardziej upierali się przy tym, że to on kłamie, dał więc sobie spokój z przekonywaniem ich. Miał zamiar na dniach poinformować rodziców, że jednak zerwał z Sasuke i wielka miłość się skończyła, a Uchiha nie przyjedzie z nim na przyjecie za dwa tygodnie.

Mama go wyściskała na pożegnanie, ojciec poklepał go po ramieniu i rodzice zaczęli schodzić w dół, a on chwilę ich obserwował, a potem wrócił do mieszkania.

Sasuke czekał na niego w kuchni.

– Poszli – rzekł Naruto, gdy czarne oczy spojrzały na niego. – Nie zabiorę cię na przyjęcie rodziców, nawet o tym nie marz!

– Zobaczymy – odparł kpiąco Sasuke.

– Jeszcze do końca tego tygodnia przekonam matkę, że zerwaliśmy i tyle będzie z tej twojej zemsty, Uchiha!

Sasuke wstał od stołu i spojrzał na niego z góry. Był niedużo, zaledwie o dwa, może cztery centymetry wyższy, ale Naruto nie bał się go nawet trochę. Hardo spojrzał w te ciemne, przepełnione kpiną i wyzwaniem oczy.

– Zobaczymy – powtórzył Sasuke i znów uśmiechnął się tym swoim wrednym uśmieszkiem palanta.


6 komentarzy:

  1. Nie spodziewałam się nowego opowiadania. Przynajmniej nie w najbliższym okresie. A tu miła niespodzianka (nie to co ta którą rodzice Naruto zrobili :D ).
    Opowiadanie już od pierwszych akapitów bawi. Będę miała zabawną rozrywkę. Już nie mogę się do czekać co tam dalej wykombinuje Sasuke. No i biedny Naruto. Nikt go nie słucha ani mu nie wierzy. A to on jest tym poszkodowanym.
    A co do tej rocznicy - to dwa tygodnie, Naru. Jeszcze zdąży Sasuke zostać twoim prawdziwym chłopakiem :D
    Coś czuję w ogóle, że Sasuke już tam jakieś uczucia do Naruto ma. Te jego "zobaczymy" i nadmierny entuzjazm. No, ale to Uchiha. Oni już tak lubią pastwić się nad biednym Naruto.
    Duuuużo weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, w tym opowiadaniu wszyscy lubią się nad Naruto pastwić xD
      Sama też się nie spodziewałam nowego powiadania, ale tak mi jakoś wpadło do głowy no i musiałam je napisać, musiałam xD

      Usuń
  2. Coś wspaniałego. Nowe opowiadanie. I to całe.
    Dobrze, że wena dopisuje. Cała ta sytuacja jest świetna. Biedny Naruto prawie by sam uwierzył, że jest we wspaniałym związku z Sasuke.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, nie było sensu wrzucać tych części w jakichś odstępach czasu, ponieważ miał być to one-shot, który podzieliłam na fragmenty, bo się przedłużył. Takie krótkie teksty to lubię wrzucać w całości :-)

      Usuń
  3. Teraz to na mnie patrzą jak na wariata bo czytam na przerwie w pracy i prawie leżę z śmiechu. To jest cudowne i zabawne. Super że wena dopisuje i życzę oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka, hejeczka,
    wspaniale, wspaniale, zaproszenie Sasuke to bardzo dobry pomysł... no tak się zastanawiając myślę, że Sasuke coś czuje do Naruto... bo tutaj gbur a na jego propozycje od razu się zgadza no i próba odzyskania kluczyków cóż mógł swobodnie trochę podotykać... ;) ale no żal mi torcika, biedny, no a Naruś zawsze najpierw działa potem myśli...
    weny i pomysłów życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń