Gdy przepisałam ten rozdział zdałam sobie sprawę, że jest takim trochę łącznikiem między wydarzeniami. Mam nadzieję, że nie wyda Wam się zbyt nudny :-).
*
Było mokro, łapczywie i duszno.
Naruto starał się oddychać nosem, ale Sasuke dosłownie kradł mu oddech. Uzumaki
nie był zbyt dobry w takich pocałunkach, trochę… trochę się gubił w narzuconym
tempie. Kiedy chciał odwrócić głowę, Sasuke zacisnął palce na jego włosach i
przytrzymał go. Naruto aż jęknął wprost w usta Uchihy i bardziej poczuł niż
usłyszał jego zadowolony pomruk.
Jednak gdy poczuł dłoń Sasuke ponownie
na swoim udzie, tym razem po wewnętrznej jego stronie i to dość wysoko, spiął
się cały i zamarł. To powstrzymało Sasuke. Uchiha uniósł głowę i w ciemnościach
przyjrzał się jego twarzy. Naruto nie wiedział, ile Sasuke zdołał ujrzeć, ale
zostawił go w spokoju i położył się obok.
- Myślę, że taki trening nam na
dziś wystarczy – powiedział. Naruto natomiast dochodził do siebie, dysząc i
gapiąc się w sufit. Nie miał pojęcia, co to do cholery było, ale jeszcze nigdy,
w całym swoim życiu, nie całował się w taki sposób. W pocałunkach Sasuke nie
było nic z delikatności. Uchiha nie wahał się, brał co chciał, stanowczo i
pewnie. To się Naruto spodobało, sprawiło, że czuł skurcza w podbrzuszu i… i
chciał jeszcze! – A ty… - kontynuował dalej Uchiha – …nie myśl tyle, tylko idź
spać.
- A… a-ale…
- Elokwencją też się nie
popisuj, bo będę zazdrosny.
- Dupku! – zirytował się
Naruto, co wywołało u Sasuke cichy śmiech. – Najpierw mnie molestujesz, a
teraz…
- Och, ty jeszcze nie przeżyłeś
prawdziwego molestowania mojej strony, ale wszystko przed nami – odrzekł
Sasuke, co na chwilę Naruto zatkało. Sasuke mówił to serio czy żartował? Nim
zdołał się nad tym dobrze zastanowić, poczuł, jak Uchiha go przytula.
- Śpij, młotku – powiedział
cicho, wprost do jego ucha. – Dobranoc.
- D-dobranoc – wydukał
niepewnie Naruto.
Następnego dnia rano Naruto obudził
się z niejasnym przeczuciem, że stanie się coś strasznie okropnego. Potem
przypomniał sobie, że jest sobota, wieczorem będzie przyjęcie rodziców i cała
jego rodzina pozna Sasuke. Pomyślał o rzeczach, które są od tego gorsze i nic
nie przychodziło mu do głowy. Podejrzewał, że nie wyjdzie bez szwanku z tego
paskudnego starcia miedzy Uchihą a całą zgrają Uzumakich. Czym sobie zasłużył
na takie coś?! Dlaczego jakoś tego wszystkiego nie powstrzymał?
Chwilę później poczuł
obejmujące go ramiona i pocałunek na szyi.
- Dzień dobry kochanie –
wymruczał Sasuke. Naruto odepchnął jego ręce i wyskoczył z łóżka.
- Czy ja ci dałem pozwolenie na
obmacywanie mnie z samego rana?! – wydarł się do roztrzepanego Uchihy. W ogóle,
jak się tak przyjrzał leżącemu Sasuke, to zauważył, że ten z samego rana już
nie wygląda tak idealnie. Włosy Sasuke przypominały gniazdo, miał coś
odgniecione na policzku i oczy wciąż jeszcze mu się kleiły.
- Wyglądasz, jakbyś się cieszył
– powiedział Sasuke, palcem wskazując jego krocze. Naruto natychmiast zasłonił
wybrzuszenie, na które patrzył Uchiha.
- To normalne rano! – zawołał
Naruto na swoją obronę.
- Wróć do łóżka, a…
- Nic nie będziemy robić! –
powiedział stanowczo Uzumaki. – Wybij sobie z głowy baraszkowanie…!
- Baraszkowanie – parsknął Sasuke,
przedrzeźniając go. – Co to w ogóle za słowo jest, masz osiemdziesiąt lat czy
może osiem?
- Za ścianą są moi rodzice! –
kontynuował argumentację Naruto. – Poza tym… poza…
- Och, no dobrze kochanie,
rozumiem, że rano nie masz nastroju…
Naruto miał ochotę go walnąć,
najlepiej czymś ciężkim, żeby nabić na tym pustym łbie porządnego guza. Jeszcze
chwila i Naruto naprawdę zacznie wierzyć w to wszystko, co mu wmawiali dookoła,
a wcale nie miał takiego zamiaru! Sasuke nie był jego chłopakiem, do cholery!
Nie miał zamiaru dać mu… tego, czego ten chciał! Nie rozłoży nóg przed jakimś
zwariowanym napaleńcem tylko dlatego, że ten bosko go wczoraj całował i się na
niego uwziął. Potrzeba było czegoś więcej, aby stworzyć związek! Potrzeba było
zaufania, przynajmniej jakiegoś tam zakochania, albo chociaż jakiegoś
rozsądnego „znania się”, a nie tak hop-siup i już!
Sasuke wstał z łóżka i okazało
się, że on też się cieszył z rana. Naruto uciekł do łazienki.
Po ogarnięciu się razem zeszli
na śniadanie. Sasuke, po krótkiej wizycie w łazience, wyglądał już jak on –
miał nienaganną fryzurę, gładko ogolone policzki, czyste, niepogniecione
ubrania i roztaczał wokół siebie zapach drogich perfum. Naruto natomiast ubrał
się w dresy i miał zamiary być sobą, nawet jeśli wyglądał przy Sasuke jak rozmemłana
klucha. Lubił być kluchą!
- Dzień dobry – powiedział
Naruto, gdy weszli do kuchni. Mama przywitała ich wesołym uśmiechem i kazała
siadać do stołu. Ojca nie było.
Na śniadanie były kanapki.
Naruto, ziewając, nalał sobie kawy z dzbanka, stojącego pod ekspresem i usiadł
przy stole obok Sasuke, który dostał swoją kawę od jego matki. Zaraz sięgnął po
jedną z kanapek, tę z szynką i pomidorem i wgryzł się w nią łakomie. Zawsze
rano był bardzo głodny i potrafił zjeść duże śniadanie. Nie potrafił wyjść z
domu bez pełnego brzucha, nie lubił tez pić kawy, kiedy był głodny.
- Jak spaliście? – zagadnęła
mama. Również popijała kawę, co oznaczało, że też dopiero wstała. Misiek kręcił
się po kuchni, ostatecznie jednak podszedł do Naruto i położył mu łeb na
kolanach. Chłopak pogłaskał go za uszami.
- Bardzo dobrze – odparł
Sasuke. – Na wsi zawsze przyjemnie się śpi, świeże powietrze, cisza…
- Oj tak – westchnął Naruto. –
Nikt nie trąbił pod oknem jak pojebany, żadnego alarmu z parkingu czy darcia
ryja sąsiadów…
- Wy też byliście cichutko jak
dzieci… - powiedziała mama podejrzliwie. Nim Naruto zdążył ją upomnieć, odezwał
się Sasuke:
- Bo Naruto się wstydzi, kiedy
państwo są za ścianą – rzekł.
- Wcale nie! – wydarł się zaraz
Naruto, na co Sasuke rzucił mu rozbawione spojrzenie. Mama zachichotała.
- Dzieciaki – westchnęła.
Naruto zaczerwienił się, co wywołało tylko jeszcze więcej śmiechu.
Zjedli śniadanie w dobrych
nastrojach, a przynajmniej mama i Sasuke takie mieli. Naruto niewiele się
odzywał, pozwalając tej dwójce nagadać się do woli, skoro już znaleźli wspólny
język. Głaskał spragnionego pieszczot Miśka, pod stołem dając mu szynkę ze
swoich kanapek.
Po śniadaniu pomógł mamie
posprzątać.
- Co właściwie chcesz, żebyśmy
dla ciebie zrobili? – zapytał Naruto, wycierając ręce w ściereczkę po tym, jak
umył kubki i talerzyki.
- Poobieracie i pokroicie mi
warzywa. A jak tata wróci z zakupów, to pomożecie mu ustawić stoły w salonie –
odpowiedziała mama. – Sasuke, jeśli nie chcesz pomagać, to nie musisz –
zastrzegła. Sasuke uśmiechnął się do niej miło, nie tak, jak uśmiechał się do
Naruto.
- Ależ skąd! – zaprzeczył. – Z
przyjemnością pomogę!
Naruto miał ochotę wywrócić
oczami, ale tego nie zrobił, żeby nie prowokować matki. Uchiha przy jego
rodzicach był przykładnym chłopakiem, a gdy zostawali sam na sam, wyłaził z
niego demon!
Wkrótce potem siedzieli przy
stole, każdy z nożem w dłoni oraz deseczką przed sobą i kroili i obierali stosy
warzyw. Mama czuwała nad nimi i co jakiś czas zwracała uwagę, ale tylko w
stosunku do Naruto, bo Uchiha oczywiście wszystko robił perfekcyjnie. Naruto
nie zwracał na niego uwagi.
Tata wrócił jakieś dwie godziny
później, obładowany torbami jak jakiś wielbłąd. Naruto pomógł mu przynieść
wszystko z samochodu, żeby ojciec się tak nie męczył. Lista zakupów mamy jak
zawsze była długaśna.
Potem wzięli się we trzech za
salon, bo trzeba było przesunąć fotele i kanapę na bok, pod ścianę, aby
pośrodku zmieścić dwa stoły (jeden z jadalni, jeden zapasowy, z poddasza) oraz
krzesła dookoła nich. Mama co chwila do nich zaglądała i mówiła, jak ma być,
żeby było dobrze, a oni się słuchali. W końcu, kiedy wszystko stanęło na
miejscu, mama dała mu w rękę żelazko i kazała wyprasować obrus.
- C-co? – zająknął się, patrząc
to na matkę, to na przedmiot w swoich dłoniach. – Ale jak to, ja mam prasować?
Ja nie umiem prasować!
- Oczywiście, że umiesz
prasować – powiedziała matka. – Nakrywasz obrusem stół, włączasz żelazko i
przesuwasz nim po materiale, aż ten przestanie być pognieciony. Każdy umie
prasować.
- Mamo… - jęknął Naruto
błagalnie.
- Pomogę ci, kochanie –
zaoferował się zaraz Sasuke. – Ja przecież zawsze sam prasuję swoje koszule.
- No, chociaż jeden z was nie
ma dwóch lewych rąk – westchnęła mama, na co Naruto nadął policzki. – No co się
tak parzysz, synek, do roboty!
Gdy tylko mama wyszła, Naruto
wepchnął żelazko w ręce Uchihy.
- Masz, skoro tak się do tego
rwiesz!
Sasuke tylko się zaśmiał, po
czym zabrał za prasowanie. Szło mu to jak wszystko inne, czyli doskonale i
niedługo później obrus był idealnie gładki, bez jednego nawet zagięcia.
Schowali żelazko i wrócili do pomagania w kuchni.
Dzień szybko minął i zrobiło
się popołudnie, a co za tym idzie, skończył się czas przygotowań, a zaczął czas
szykowania na bóstwo. Mama wygoniła ich na górę, by pierwsi się wymyli i czym
prędzej zwolnili łazienkę dla niej, więc nie protestowali. Sasuke, jako gość,
miał przywilej skorzystania z łazienki jako pierwszy. Naruto poszedł zaraz po
nim.
Gdy obaj już byli umyci i
wysuszyli włosy, przebrali się w lepsze ciuchy i byli gotowi do zejścia na dół.
Sasuke chciał iść od razu, ale wtedy Naruto zastąpił mu drogę, tarasując sobą
drzwi. Szeroko rozłożył ręce i spojrzał Sasuke w oczy.
- Słuchaj, Sasuke – powiedział
do zdziwionego chłopaka – zanim rzucisz się tam jak jakieś mięso armatnie,
muszę ci powiedzieć kilka rzeczy.
Uchiha uniósł wysoko brwi.
- Jakich? – zapytał, splatając
ręce na torsie. Wyglądał niesamowicie dobrze w ciemnozielonej koszuli, Naruto
musiał przełknąć ślinę, by móc kontynuować. Przypomniały mu się pocałunki z
wczorajszego wieczora, ale stanowczo odepchnął od siebie te myśli.
- Survivalowych. Na przyjęciu
będzie mój kuzyn, Menma. Czarne włosy, w naszym wieku. Nie gadaj z nim. Jego
rodzice są raczej nieszkodliwi, ale będzie też siostra mojej mamy i jej córka,
Karin. Poznasz po rudych włosach jak moja matka. Z nimi też nie gadaj, jeśli
chcesz przeżyć ten wieczór. Właściwie, to trzymaj się mnie i może jakoś to
przetrwamy. Jak będą ci zadawać głupie pytania, to udawaj, że nie słyszysz. W
razie co mów, że brzuch cię boli i uciekaj do łazienki. Jeśli dorwie cię wielki
facet o długich, niemal białych włosach, to mój chrzestny. Jiraiya. On… On
pisze książki. Nie interesuj się jakie, nie chcesz tego słuchać, uwierz mi na
słowo. Nie opowiadaj mu o naszym „związku”, bo cokolwiek powiesz, zostanie to
wykorzystane przeciwko tobie.
Naruto urwał, zastanawiając
się, czy czegoś przypadkiem nie pominął, a wtedy Sasuke podszedł do niego i
położył mu dłoń na policzku.
- Naruto, uspokój się. Czy ty
mnie masz za jakiegoś kretyna? – zapytał.
- Nie znasz mojej rodziny,
Sasuke, zjedzą cię żywcem i nawet im się nie odbije! Myślisz, że dlaczego nigdy
nikogo moim rodzicom nie przedstawiałem?!
Sasuke wywrócił oczami.
- Nie przesadzaj. A teraz
chodź, nie po to się tak ubrałem, żeby tu siedzieć i słuchać lamentów – rzekł
Uchiha, a Naruto z westchnieniem przepuścił go w drzwiach. Jak zawsze nikt go
nie słuchał, a potem wszyscy mieli pretensję. Jeżeli Sasuke jutro cokolwiek mu
wypomni na temat przyjęcia, Naruto będzie mógł wykrzyknąć mu w twarz „a nie
mówiłem”!
Gdy schodzili ze schodów,
Sasuke wziął go za rękę.
W salonie byli już mama i tata,
oboje wystrojeni. Tata miał na sobie białą koszulę i spodnie od garnituru, mama
granatową, mieniącą się sukienkę na szerokie ramiączka, makijaż i piękną
fryzurę. Na stole stały talerze, szklanki, napoje, owoce oraz bukiet kwiatów w
wazonie.
- To od nas, wszystkiego
najlepszego – zwrócił się Naruto do rodziców, podając mamie niedużą kopertę.
Kupił prezent już z miesiąc temu, ale nie wypadało teraz pominąć Sasuke, w
końcu niby byli parą, wiec prezent powinien być od nich obu. Uchiha obrzucił go
krótkim spojrzeniem i natychmiast przyłączył się do życzeń.
Ten to umiał się wkręcić w
udawanie.
- Są państwo wspaniałą parą –
rzekł, całując policzek matki Naruto i ściskając dłoń ojcu. – Wszystkiego
najlepszego!
- Och, voucher do Spa! –
zawołała mama po zajrzeniu do koperty. – Cudownie, dziękujemy!
Naruto skinął jej głową i
uśmiechnął się, jednak w duchu coraz bardziej się denerwował. Mimo wszystko sucha, zimna dłoń Sasuke,
zaciśnięta wokół jego dłoni, dawała mu pewne oparcie. Dziwne oparcie, ale jakoś
lepiej się czuł, gdy ściskał jego palce.
Niedługo później zadzwonił
pierwszy dzwonek do drzwi. Mama i tata poszli otworzyć. Naruto od razu
rozpoznał gromki głos swojego chrzestnego, dochodzący z korytarza. Miał ochotę
uciec, ale stał dzielnie i czekał. Zaraz potem do salonu wszedł Jiraiya, wielki
jak zawsze, ubrany w jasną koszulę, a zaraz za nim Tsunade, jego dziewczyna, w
jasnozielonej sukience z dużym dekoltem.
Na widok Naruto chrzestny
zagwizdał.
- No, no, no, Naruto! Gdybyś mi
powiedział, w której grasz lidze, inne książki bym ci dawał pod choinkę! –
zawołał, a potem złapał Naruto w niedźwiedzi uścisk.
- Ciebie też jest dobrze
widzieć, Jiraiya – sapnął Naruto, czując, jak mężczyzna niemal miażdży mu
kości. Gdy został uwolniony, zachwiał się, ale Sasuke go przytrzymał, obejmując
w pasie. – Sasuke, to mój chrzestny, Jiraiya, oraz jego dziewczyna, Tsunade –
przedstawił bliskich.
- Przystojniak – powiedziała
Tsunade, łapiąc za wyciągniętą w jej stronę dłoń Sasuke. Sasuke chyba starał
się nie zawiesić spojrzenia na jej wydatnym biuście, opiętym zielonym
materiałem sukienki, dlatego dzielnie patrzył w jej orzechowe oczy.
- Bardzo mi miło – rzekł, na co
kobieta machnęła drugą ręką.
- Jasne, jasne! Może powinnam
sobie wymienić Jiraiyę na takiego młodziutkiego przystojniaka?! – zastanowiła
się głośno, a potem spojrzała na Uzumakiego. – Naruto, zagrasz o niego?
- Nie ma mowy! – odparł blondyn
natychmiast, rozdzielając ich złączone dłonie. – Żadnego grania o żywe istoty!
Zagrajcie sobie sami o butelkę wódki!
- Nudziarz! –prychnęła Tsunade,
odgarniając za ramię kitkę blond włosów. – Nie umiesz się bawić!
- Nie zagramy o Sasuke w karty!
O nikogo nie będziemy grać w karty!
- No to może w kości…
- Nie i już!
- I tak byś przegrała, Tsunade,
tak jak swój naszyjnik – powiedział rozbawiony Jiraiya, kładąc kobiecie rękę na
ramieniu. – Chodź, Kushina mówiła coś o drinku dla animuszu…
Jiraiya i Tsunade oddalili się
w kierunku rodziców Naruto, którzy stali przy barku z alkoholem, a Naruto
odciągnął Sasuke na drugi koniec salonu.
- Nie zakładaj się z nimi, bo
cię oskubią do ostatniego grosza. Nie daj się nabrać na te ich żarciki o
przegrywaniu…
- Naruto, potrafię o siebie
zadbać – powiedział Sasuke, uśmiechając się, znów wrednie.
- Dobra, ale żeby nie było, że
cię nie ostrzegałem, gdy zostaniesz w samych skarpetkach – rzekł poważnie, ale
Uchiha tylko pokręcił głową, rozbawiony jego zachowaniem. Biedak, nie wiedział,
co się szykuje!
Wkrótce przybyła reszta
rodzinki i zrobiła się spore zamieszanie. Wszyscy gratulowali rodzicom,
składali życzenia i dawali im prezenty. Mama promieniała radością, tata był
dumny. Kiedy już zachwyt jego rodzicami minął, wszyscy, dosłownie wszyscy,
zwrócili swoją uwagę na Sasuke.
Naruto pomyślał, że wolałby być
teraz w salonie pełnym zombie niż wśród członków własnej rodziny. Salon pełen
zombie nagle wydał mu się całkiem przyjemną perspektywą.
Naruto coraz bardziej wkręca się w to udawanie. Co bardzo mnie cieszy :D Niby takie detale, że podobał mu się pocałunek i chciał więcej oraz te trzymanie za rękę. Naruto widział w tym podporę. Już niedługo Naruto nie będzie musiał udawać, że ma chłopaka.
OdpowiedzUsuńPrzyjęcie zapowiada się na świetną zabawę, patrząc na to jak Jiraya i Tsunade powitali Naruto :D Oj, Już nie mogę się doczekać. Będzie dużo śmiechu (No, może dla Naruto nie będzie tak zabawnie).
Duuużo weny
Taaak, przyjęcie zdecydowanie nie będzie dla Naruto zabawne :-)
UsuńOj cos mam wrażenie, że Sasu już dawno miał Naruto na oku i tu taka okazja. Grzech nie skorzystać. Super rozdział
OdpowiedzUsuńSasuke to Sasuke, nie wiadomo co tam w jego głowie się telepie xD
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńtak Sasuke to zawsze potrafi się szybko wkręcić, Kushina to tak polubiła Sasuke, że aż mi przyszło do głowy tekst Naruto "jak tak bardzo go lubisz to go sobie weź" ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Dużo weny życzę. Opowiadanie cudowne
OdpowiedzUsuń