poniedziałek, 1 listopada 2021

Szef wszystkich szefów

Cześć!

W końcu znalazłam trochę czasu, bo końcówkę października miałam tak zawaloną pracą, że nawet nie pytajcie. Ale, jakoś niestety, nie miałam ochoty na pisanie kolejnego rozdziału MNP, wiec żeby się nie zmuszać i żeby nie wyszedł jakiś gniot, postanowiłam napisać sobie coś innego i tak oto powstał ten one-shot. Pomysł na niego zrodził się wieki temu, już nawet nie pamiętam, co było inspiracją. Tekst ma ponad siedem i pół tysiąca słów, napisałam go w całości, z wyjątkiem jednej sceny, w dniu dzisiejszym :-).

Zdaję sobie sprawę, że tekst jest trochę (bardzo) naiwny, że nie mam pojęcia o pracy, jaką w nim wykonuje Naruto, ale co tam! Szybko też się pewnie zorientujecie, do czego cały pomysł zmierza (nie, nie do tego!), ale mam nadzieję, że ta świadomość tylko podsyci zaciekawienie.

No to, miłego czytania:

*

Tego dnia, gdy Naruto przekroczył próg firmy, zewsząd otaczały go podniecone szepty wszystkich pracowników. Nieco zdziwiony taką atmosferą, zaczepił kolegę z działu, Kibę.

- Co jest? - zagadnął, na co Kiba wywrócił oczami.

- Uchiha - powiedział. Więcej nie musiał dodawać, Naruto już wszystko rozumiał. Odkąd pół roku temu zaczął pracę w tej agencji, temat Uchihy wypływał co jakiś czas, przeważnie powodując bardzo dziwne zachowanie wszystkich pracowników, szczególnie dziewczyn. Naruto jeszcze nigdy tego faceta nie spotkał, ale słyszał o nim dosłownie legendy. Wszyscy dostawali hopla na punkcie ich największego klienta.

Naruto to rozumiał, bo - jak to się mówi - klient nasz pan. Uchiha oznaczał pieniądze, ogromne pieniądze, ogromne zlecenie, wielkie przedsięwzięcie. Takiemu klientowi trzeba było nieba przychylić, spełnić każdą jego zachciankę. Projekt, jaki zamówi, dopieścić w każdym calu.

- Słyszałem, że to klient Kakashiego - zagadnął Kibę. Przeszli obaj do kuchni, by zrobić sobie poranną kawę. Kolega przytaknął.

- Owszem, ale wiesz, przyszło od tego całego Uchihy kolejne zlecenie i wszystkim odbiło. Kluczowy klient, sam rozumiesz.

Naruto potaknął, nasypując sobie kawy do pomarańczowego kubka. Kiba nastawił czajnik wody. Kuchnia w agencji była mała, zaledwie kilka szafek, stolik, cztery krzesła. Naruto zazwyczaj jadł przy swoim biurku, choć wiedział, że tak nie powinno się robić. Póki co jeszcze nikt go za to nie opieprzył, więc kuchnię odwiedzał tylko wtedy, kiedy chciał zrobić sobie coś ciepłego do picia, ewentualnie odgrzać lunch w mikrofalówce.

- Kiedyś z nim coś załatwiałem, z tym Uchihą - zaczął kolega, gdy obaj czekali, aż woda się zagotuje. - Jakąś wiesz, nieważną pierdołę. Kawał dupka, potraktował mnie jak idiotę. Jak tak człowiek patrzy w jego oczy, to aż ciarki przechodzą.

Naruto uniósł brwi. Słyszał to i owo, że ten cały Uchiha to niezła żyleta, ale nie wierzył w połowę plotek. Dużo się mówiło o rozmaitych celebrytach, ale połowa z tego była zmyślaniem.

- Aż tak źle?

- Jakby kasa usprawiedliwiała wszystko. Okropnie nieprzyjemny typ, tylko Kakashi jakoś się z nim dogaduje. Takich jak ty czy ja, to ten typ pewnie zjada na śniadanie.

Naruto zaśmiał się, kręcąc głową, a potem zalał swoją i Kiby kawę, bo woda właśnie się zagotowała.

- To czemu właściwie wszystkie dziewczyny tak wariują na jego punkcie? - zapytał bez większej ciekawości, tak tylko, by podtrzymać rozmowę. Kiba jadł jakiegoś rogalika, popijając go kawą, natomiast Naruto zjadł śniadanie w domu. Tylko kawy nie zdążył wypić, spiesząc się na metro.

- Bo gadają, że jest przystojny. Baby zawsze były głupie.

Obaj zaśmiali się, wychodząc z pomieszczenia. Każdy z nich udał się do swojego biurka.

Naruto miał na ten dzień nawał roboty. Zorientował się już jakiś czas temu, że w tej firmie nikt nikogo nie oszczędzał. Konoha Media była jedną z najpopularniejszych agencji reklamowych w ich kraju, tworząc reklamy dla wielu ogromnych firm, między innymi dla firmy tego całego „wielkiego Uchihy". Naruto natomiast, jak nowy pracownik, zajmował się mniejszymi projektami, głównie tworząc plakaty na różne bilboardy, które towarzyszyły każdej wyprodukowanej przez Konohę reklamie oraz inne drobne zlecenia. Naruto był dobry w tym, co robił, nie miał jednak zbyt dużego doświadczenia. Miał jednak ambicje. Chciał prowadzić jakiś duży projekt, a nie tylko zajmować się resztkami, które mu kapały z czyichś pomysłów. Sam był kreatywny i miał wiele do pokazania, nie dostał tylko jeszcze żadnej szansy, bo krótko tu pracował.

Z drugiej jednak strony niedawno co przyjął się do Konohy, więc nie liczył póki co na żaden awans. Cieszył się, że dostał tę pracę, bo tutaj mógł jeszcze więcej się nauczyć. Chciał w przyszłości otworzyć własny interes, uniezależnić się, usamodzielnić. Praca w dużej firmie to nie było jego marzenie, ale jakoś musiał zacząć, w końcu miał zaledwie dwadzieścia cztery lata, dopiero niedawno skończył studia. Musiał gdzieś nabrać doświadczenia, a Konoha wydawała się do tego idealna. Duża firma, mieszcząca się w wieżowcu w samym centrum, nowoczesny sprzęt do pracy, renoma, możliwość poznania najlepszych fachowców w ich dziedzinie i uczenie się bezpośrednio od nich. Bycie takim typowym korporacyjnym szczurem było niską ceną za możliwości, jakie dawała Konoha. Naruto miał zamiar przemęczyć się przez jakiś czas, aby trochę zarobić i się „opierzyć". A potem? Potem, kto wie, może wystartuje z czymś własnym?

Z zapałem zabrał się do pracy, chcąc szybko skończyć swój projekt. Nie dostał nic wielkiego, zaledwie projekt nowych opakowań dla wędliny Premium jednego z ich stałych klientów. Pan Uchida chciał wypuścić nową reklamę, którą oczywiście wyprodukować miała Konoha, a w związku z tym zmieniał wygląd opakowań ich najpopularniejszej kiełbaski. I właśnie to zaszczytne zadanie otrzymał Naruto. Nie narzekał jednak, miał zamiar dać z siebie wszystko, by w przyszłości zasłużyć na awans!

Zapał dosłownie w nim kipiał.

Pracę dwie godziny później przerwał mu mail od przełożonego, Kakashiego Hatake, który informował o zebraniu, jakie miało się odbyć natychmiast w konferencyjnej. Naruto zapisał więc swój projekt, poszedł nalać sobie wody do kubeczka, a potem udał się razem ze wszystkimi we wskazane miejsce.

W konferencyjnej był tłum ludzi. Usiadł na krześle obok Kiby, który na jego widok wywrócił oczami i machnął ręką, aby Naruto się do niego przybliżył jeszcze bardziej. Uzumaki nachylił się w stronę kolegi.

- Mówiłem, że wszyscy dostają hopla - szepnął kolega. - Założę się, że to z powodu Uchihy.

- Proszę o ciszę! - zawołał w tym samym momencie stanowczy głos, więc wszyscy ucichli. Do konferencyjnej wszedł właśnie szef ich działu, Kakashi Hatake, jak zawsze w maseczce na twarzy, z sekretarką, nieodłącznie drepczącą za nim. Naruto spojrzał na dziewczynę, a ta, jak się okazało, patrzyła na niego. Zaraz jednak spłonęła rumieńcem, ścisnęła mocniej trzymane przez siebie papiery i wlepiła oczy w plecy swojego szefa.

- Hinata jak nic na ciebie leci - szepnął mu Kiba do ucha. Naruto tylko się uśmiechnął. Lubił ciemnowłosą Hinatę, była naprawdę ładną dziewczyną, ale nie była w jego typie. Żadna dziewczyna nie była w jego typie.

Hatake stanął u szczytu długiego stołu, wokół którego siedzieli wszyscy pracownicy ich działu. Popatrzył na nich wszystkich uważnie, a potem skinął głową Hinacie. Dziewczyna zaczęła rozdawać między ludźmi jakieś dokumenty.

- Jak wszyscy zapewne wiedzą, firma otrzymała od Sharingan Corp. kolejne zlecenie. Jest to nasz kluczowy klient, a utrata go oznaczałaby dla naszej firmy niewyobrażalne straty. Dostaliśmy wytyczne co do ich nowego projektu, dla którego musimy wyprodukować coś... niepowtarzalnego. Prostego, minimalistycznego, jednak bezkonkurencyjnego. Sharingan chce zmienić swój wizerunek, wejść na inny niż do tej pory rynek, celować w nowych klientów, a my mamy jej w tym pomóc. Takie zmiany nigdy nie są łatwe, i na pewno nie będą łatwe dla nas.

- Proszę, Naruto... - usłyszał szept. Obejrzał się, a potem odebrał od Hinaty kartkę, którą mu podała. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego, a on odwzajemnił uśmiech. Ciemnowłosa spłonęła rumieńcem po raz kolejny i oddaliła się, by rozdać papiery reszcie załogi.

- Każde z was dostało wykaz tego, czego od nas oczekuje Sharingan. Każde z was ma czas do końca tygodnia na przygotowanie własnego projektu, czekam na nie do piątku do końca dnia. W poniedziałek ja, Guy i Kurenai wybierzemy najlepszy. Postarajcie się, każdy z was ma szansę. A teraz możecie wracać do pracy.

Wszyscy zaczęli podnosić się z miejsc, gadając między sobą. Ino i Sakura piszczały z zachwytu, żywo i głośno dyskutując o tym, czy ten, kto wygra, pozna Uchihę osobiście. Kiba szturchnął go łokciem w żebra.

- Mówiłem, że to będzie w sprawie Uchihy - rzekł zadowolony. - Firma zawsze dostaje białej gorączki, kiedy o nim mowa. Sharingan to nasz główny kontrahent, gruby hajs nam płacą.

Naruto wyciągnął z kieszeni swój telefon, odwrócił go i spojrzał na logo z trzema łezkami, które się na nim znajdowało. Firma Sharingan produkowała nie tylko telefony, ale i rozmaity sprzęt elektroniczny, a także samochody. Z tego, co wiedział, nowa reklama miała dotyczyć auta.

Pokiwał głową.

- Cóż, jest szansa się pokazać - rzekł, przyglądając się wytycznym do nowej reklamy. Firma Sharingan faktycznie chciała zmienić swój wizerunek. Ich samochody do tej pory kojarzyły się z szybkością, niezależnością, luksusem i przede wszystkim, dużą ceną. Mało kogo było stać na samochód z logo trzech charakterystycznych łez. A w skrypcie, który im rozdali, występowały takie słowa, jak rodzinny, funkcjonalny, przystępny. Firma Sharingan chciała stać się bardziej lubiana, lubiana przez większą ilość odbiorców, chciała zerwać z wizerunkiem drogich aut dla bogatych dupków. To nie była łatwa sprawa, zamienić jedno w drugie. Naruto jednak miał już pewien pomysł...

Każde popołudnie po pracy aż do piątku spędził na przygotowywaniu swojej prezentacji. Chciał ją dopieścić w każdym calu, zrobić wszystko idealnie. Wierzył, że pomysł, na który wpadł, był idealnym początkiem wielkiej kampanii, jaką planowała firma Sharingan. Prologiem dla całej serii reklam, niczym wstęp do dobrej książki. Jarał się własnym pomysłem tak bardzo, że zarwał nockę z czwartku na piątek, bo nie mógł spać, myśląc o wysłaniu swojego projektu. Wyobrażał sobie, że to będzie jego furtka do kariery, że olśni przełożonych niezłym pomysłem, zgarnie kupę kasy za projekt i awansuje. Tak się zmęczył tym myśleniem, że w piątek w pracy był ledwo przytomny. Na szczęście nie zapomniał wysłać projektu Kakashiemu, zrobił to zaraz po pojawieniu się w robocie.

Potem, kiedy ekscytacja z niego spadła, wróciła ponura rzeczywistość. Musiał skończyć projekt dla Uchidy, tego gościa od smacznych kiełbasek. Niewyspanie dawało o sobie znaki, dlatego był trochę rozkojarzony.

- Jak tam kiełbaski? - usłyszał nagle nad głową. Tak go to przestraszyło, że omal nie wylał kawy na klawiaturę.

- Kiba, nie strasz mnie! - zawołał do kumpla, zdenerwowany, bo prawie zalał sprzęt. Szatyn zachichotał.

- Wyglądasz, jakby przejechał cię walec - zauważył. Naruto westchnął.

- Nie wyspałem się.

- Na szczęście jutro piątek! - zawołał entuzjastycznie Kiba. - Do kiedy masz ten projekt?

- Na poniedziałek, w poniedziałek mam go pokazać Kakshiemu - odpowiedział Naruto. - Właściwie, wszystko mam już skończone. Mam nadzieję, że się spodoba...

- Wyluzuj! - Kiba klepnął go w ramię. - Pan Uchida to świetny koleś! Zawsze sam ogląda projekty, bo udaje, że się zna, a naprawdę, to łyka wszystko jak młody pelikan! Będzie zainteresowany tylko żarciem, bo zawsze na biznesowe spotkania umawia się w restauracji. Będzie cię chwalił i będzie zachwycony wszystkim, co mu pokażesz, choćby to było żółte w fioletowe kropki.

Naruto wlepił oczy w kolegę.

- Serio? - zapytał zdziwiony. Kakashi, kiedy dawał mu to zlecenie, wygłosił mu niezłą tyradę na temat zaangażowania, dokładności i profesjonalizmu. Kiba wywrócił oczami.

- Serio, serio - powiedział. - Projekty dla niego zawsze robi jakiś nowicjusz. Od czegoś trzeba zacząć, nie? A ten Uchida to taki sympatyczny, miły facio! Wyluzuj i chodź na kawę!

Naruto zajrzał do swojego kubeczka. Ta, którą pił, w międzyczasie zupełnie ostygła, a miał jeszcze pół kubka. Stwierdził więc, że ją wyleje i zrobi sobie nową, ciepłą.

Zabrał kubek, wstał i poszedł za Kibą do kuchni. Ciepła, mocna kawa to była podstawa pracy!

*

Weekend zleciał Naruto tak szybko, że nawet nie zauważył, kiedy to się stało. W sobotę musiał iść na zakupy, aby kupić nową koszulę, bo przecież czekało go jego pierwsze w życiu spotkanie z klientem w sprawie projektu, musiał jakoś wyglądać. Potem wybrał się na siłownię, a wieczorem spotkał ze starym znajomym, Shikamaru, i jego żoną, Temari, na piwie w ich ulubionym pubie. W niedzielę natomiast odwiedził rodziców i u nich spędził cały dzień. Mama była dumna, że znalazł pracę w dużej firmie, choć martwiła się, że za dużo pracuje, a za mało czasu poświęca na układanie sobie życia. Według niej powinien sobie kogoś znaleźć. Tata jak zawsze go wspierał, szanując jego decyzje i nie wtrącając się. Naruto kochał swoich rodziców, wiedział, że oboje chcą dla niego jak najlepiej, ale czasem miał po prostu dość gadania matki, że powinien poszukać sobie chłopaka. Póki co nie miał czasu na romanse, wolny czas pochłaniała mu kariera.

Poniedziałek przyniósł ogromne nerwy. Kakashi wrzucił wszystkim spotkanie w sprawie projektu na koniec dnia, więc trzeba było czekać całe siedem godzin, aż do piętnastej, na wynik. Czekanie nie było mocną stroną Naruto, denerwował się. Ogólnie w agencji od rana panowała napięta atmosfera, każdy zastanawiał się, kto wygrał konkurs.

Na szczęście jego projekt opakowania kiełbasek spotkał się z akceptacją ze strony szefa, który obiecał, że czym prędzej umówią go na spotkanie z panem Uchidą, by mógł mu osobiście pokazać swój projekt.

O piętnastej, tak jak w ubiegłym tygodniu, wszyscy pracownicy zebrali się w konferencyjnej. Naruto jak zawsze usiadł obok Kiby, starając się nie słuchać przechwalających się dziewczyn - każda była przekonana, że to jej projekt zostanie wybrany. Kiba zdawał się mieć na to wywalone, ale jak Naruto zauważył, szatyn pod stołem zaciskał kciuki. To rozbawiło go tak bardzo, że o mało nie zaczął się głośno śmiać.

Wkrótce pojawiło się jury - Kakashi, Guy oraz Kurenai. Trójka kierowników miała poważne miny, na widok których cała sala umilkła. Każdy wlepił oczy w Kakashiego, czekając w napięciu na werdykt. Szefostwo usiadło na trzech krzesłach, przygotowanych wcześniej u szczytu stołu, a Naruto przełknął ślinę. Miał nadzieję, że jego projekt się spodobał. Marzył, że to jego wybiorą.

- Witajcie - rzekł Kakashi, a jego mina była nie do rozszyfrowania z powodu czarnej maseczki, okrywającej połowę jego twarzy. - Na początku chcę podziękować wam za wasze starania i projekty, jakie przesłaliście. Wszystkie były naprawdę świetne, niektóre zaskakujące, inne nie... ale... dziękuję za waszą ciężką pracę, za każdy pomysł, jaki przesłaliście.

Kakashi urwał, zerknął na siedzących po jego lewej stronie Guya oraz Kurenai, a potem znów spojrzał na salę.

- Nie będziemy przeciągać, od razu ogłosimy zwycięzcę. Moi drodzy, najlepszy projekt przedstawił Sai! Sai, gratulacje! - zawołał na koniec.

Naruto poczuł ogromne ukłucie zawodu, ale tak jak wszyscy zaczął klaskać, patrząc na ciemnowłosego kolegę z działu, który podniósł się ze swojego miejsca. Nie znał go za dobrze, wiedział jednak, że Sai pracował w Konoha już od kilku lat i był twórcą wielu głośnych projektów, między innymi też tych dla Sharingana. Wybór jego prezentacji nie był zaskoczeniem, ale Naruto i tak poczuł zawód i zazdrość.

- Teraz wszyscy obejrzymy prezentację Saia! Sai, zechcesz nam zaprezentować swój pomysł? - zapytał Kakashi, na co wywołany przytaknął ze sztucznym uśmiechem, przyklejonym do twarzy i wyszedł na środek sali. - Hinata, możesz puszczać! - zawołał Kakashi.

Przygasło światło, Hinata, której Naruto wcześniej nie zauważył, uruchomiła rzutnik i na ścianie za plecami Kakashiego pojawił się obraz. Sai zaczął opowiadać o swoim pomyśle, a Naruto skupił się na nim, na jego słowach i na obrazach, jakie zaczęły się pojawiać.

Po godzinie spotkanie się zakończyło. Część osób rzuciła się na Saia, by mu pogratulować, część szybko opuściła konferencyjną, niektórzy przeklinali pod nosem i życzyli koledze wszystkiego co najgorsze. Naruto wiedział, że korporacja to między innymi wyścig szczurów, ale nie spodziewał się, że niektórzy będą to tak otwarcie wyrażać. Z drugiej jednak strony sam był zawiedziony, że mu się udało, tym bardziej, że projekt Saia jakoś go nie zachwycił. Owszem, był bardzo dobry, ale Naruto czuł, że czegoś mu brakuje. Pomysł ciemnowłosego kolegi był zbyt podobny do poprzednich reklam Sharingana, a przecież oni chcieli zerwać z tamtym wizerunkiem.

Nie był to już jednak problem Naruto - jego pomysł nie został wybrany. Poza tym jego szefostwo wiedziało, co robić, współpracowali przecież z Uchihą od lat i chyba wiedzieli, czego ten oczekiwał. Wybrali ten projekt, który według nich był najlepszy.

- Uch... Naruto... - usłyszał nagle za plecami, kiedy stał w kolejce, aby pogratulować Saiowi. Nie miał zamiaru być jak niektóre buraki z firmy, chciał uścisnąć dłoń zwycięzcy.

Obejrzał się i spostrzegł za sobą Hinatę, całą czerwoną na twarzy.

- Tak? - zapytał z uśmiechem. Dziewczyna speszyła się jeszcze bardziej.

- Um... u-umówiłam ci spotkanie z panem Uchidą... - wymamrotała cicho, a on jeszcze szerzej wyszczerzył zęby.

- Super, kiedy?! - zapytał zaciekawiony. Hinata położyła na stole obok stertę dokumentów i zaczęła w nich grzebać. W końcu znalazła jakąś rozpiskę, wyrwała karteczkę z małego notesiku, zapisała coś na niej i podała mu. Zerknął na instrukcje.

Na karteczce była data, godzina i miejsce spotkania z Uchidą. Miał spotkanie w jednej z droższych restauracji w mieście, co go ucieszyło, tym bardziej, że kolacja miała być na rachunek firmy. Uśmiechnął się na widok małego serduszka, jakie Hinata postawiła zamiast kropki nad literką „i" w nazwisku klienta. Dziewczyna była słodka - aż żałował, że nie może odwzajemnić jej zainteresowania. Dziewczyny zupełnie go nie interesowały.

- Dzięki, Hinata - powiedział.

- R-rezerwacja jest na hasło „Konoha" - odpowiedziała ciemnowłosa. - Kakashi prosił, abym przekazała, żebyś się nie spóźnił...

- Jasna sprawa! - zawołał. - Jeszcze raz dzięki!

- Po-powodzenia, Naruto - odpowiedziała dziewczyna, ale uciekła, nim zdążył coś jeszcze jej odpowiedzieć. Odwrócił się więc w stronę Saia, od którego dzieliły go już tylko dwie osoby w kolejce. Uśmiechnął się, nie tracąc dobrego humoru. Jak nie ten projekt, to następny, kto wie, co przyniesie przyszłość?!

*

Jadąc taksówką, Naruto gapił się na małą karteczkę, napisaną przez Hinatę. Środa, 17:00, Restauracja Fourchette, Klient Sasuke Uchida.

Odetchnął. Jego pierwsze w życiu spotkanie z poważnym klientem. Denerwował się, mimo iż Kiba go zapewniał, że ten cały wytwórca kiełbasek to bardzo sympatyczny, miły i ciepły koleś, który bez problemu zaakceptuje każdy projekt. Że spotkanie biznesowe w restauracji to dla niego tylko pretekst do napełnienia żołądka, więc Naruto wyobrażał go sobie jako jakiegoś pulchniutkiego, sympatycznego kolesia lub przyzwoitego, ciepłego dziadzia. Nie wiedział przecież, jak klient wygląda, z nerwów zapomniał o to kogokolwiek zapytać czy sprawdzić w Internecie. Dłonie, które trzymał zaciśnięte na pasku torby od laptopa, pociły mu się.

- Weź się w garść - powiedział do siebie, dając sobie mentalnego kopniaka. - Dasz radę, Uzumaki!

Do restauracji dotarł przed czasem, ale taki miał zamiar. Nie chciał sytuacji, w której to klient będzie na niego czekał, wolał być pierwszy. Odrzucając na bok zdenerwowanie, śmiało wszedł do środka. Na hasło „Konoha" miła kelnerka poprowadził go do prywatnej sali, którą agencja rezerwowała na spotkania z klientami. Tam usiadł przy stoliku i prosząc o wodę bez gazu, zajął się, no cóż, czekaniem. Do przyjazdu Klienta miał jeszcze dwadzieścia minut, które chciał poświęcić na uspokajanie się. Nie mógł pękać przy tak prostym projekcie, jeśli chciał w przyszłości zajmować się tymi poważnymi.

- Weź się w garść, Uzumaki - powtórzył sobie po raz kolejny. - Dasz radę.

Dwadzieścia minut później jego pewność siebie została poważnie zachwiana, kiedy ta sama kelnerka przyprowadziła do sali jego klienta. Ale jakiego klienta! Naruto usłyszał o panu Uchida wiele miłych słów, o tym, że był ciepłym, przyjaznym, sympatycznym i bezproblemowym facetem.

Nikt jednak go nie uprzedził, że jednocześnie będzie to najprzystojniejszy mężczyzna na świecie!

*

Sasuke zdziwił się, i to nie mało, kiedy po wejściu do wynajętej przez Konohę, prywatnej sali, zamiast Kakashiego, ujrzał przystojnego, młodego blondyna. Mężczyzna na jego widok wstał z miejsca, uśmiechając się szeroko, jakby niesamowicie go ucieszył widok Sasuke.

- Jestem Naruto - przedstawił się pogodnie, wyciągając rękę, którą Sasuke uścisnął.

- Sasuke - powiedział, lekko zdziwiony. - Nie pana się spodziewałem.

Mężczyzna zaśmiał się, pocierając ręką kark. Miał niesamowicie niebieskie oczy, urocze, roztrzepane blond włosy, niesfornie opadające na czoło i białe zęby, które szczerzył w szerokim uśmiechu i które kontrastowały z jego opaloną skórą.

- Proszę się nie martwić, jest pan w najlepszych rękach! - zawołał. - A właściwie, to między nami chyba nie ma dużej różnicy wieku, możemy przejść na ty? Będzie nam przyjemniej rozmawiać!

Sasuke zdziwił się trochę bezpośrednimi słowami mężczyzny, ale ze zdumieniem stwierdził, że mu to nie przeszkadza. Pasowało to do blondyna, ta radość, pogoda ducha. Mało kto miał odwagę rozmawiać w ten sposób z Sasuke, kiedy spotykał się z nim w interesach. Uchiha wiedział, jaką ma opinię, a Naruto w ogóle nie sprawiał wrażenia człowieka zestresowanego rozmową, jaka ich czekała. Sasuke był twardym zawodnikiem, wiedział, czego chce, czego chce ojciec i cały zarząd, i wiedział, ile ma to maksymalnie kosztować. Nie miał zamiaru ustępować, ale po raz pierwszy w życiu ktoś zagiął go już na starcie.

Skinął głową, przystając na propozycję Naruto i usiadł na krześle naprzeciw blondyna. Mężczyzna zaraz sięgnął po menu.

- Nie wiem, jak ty, Sasuke, ale ja tak się zestresowałem tym spotkaniem, że od rana nic nie jadłem! - powiedział wesoło, przeglądając kartę dań. Sasuke uniósł jedną brew. - Chyba że wolisz zacząć od interesów, choć osobiście wolę rozmawiać z pełnym brzuchem!

Kąciki ust Sasuke uniosły się mimowolnie.

- Cóż... w sumie miałem dziś tyle pracy, że również prawie nic nie jadłem - odpowiedział. Bez problemu dał się wciągnąć w to dziwne, pogodne zachowanie przystojnego blondyna. Jego swoboda była ujmująca, a zachowanie czarujące. Sasuke zawsze miał słabość do blondynów.

- No widzisz! Hmm... Jadłeś tu coś już kiedyś? - zagadnął Naruto.

- Tak. Polecam ryby, ale mają też dobrą wołowinę.

-A jakie ceny, ho ho! - zaśmiał się Naruto, na co Sasuke znów się uśmiechnął. Nigdy w życiu by nie przypuszczał, że dzisiejsze spotkanie z przedstawicielem Konohy będzie... takie! Kakashi zawsze był śmiertelnie poważny, rozmawiali w końcu o interesach. Natomiast blondyn w tym momencie zdawał się w ogóle nie myśleć o pracy.

- Możemy zjeść na mój koszt, ja stawiam - odparł Sasuke.

Niebieskie oczy Naruto spojrzały na niego.

- No coś ty, jesteś klientem naszej agencji! Agencja stawia! - Wyszczerzył zęby.

- Nalegam - odparł Sasuke. - Będzie to dla mnie prawdziwa przyjemność.

Blondyn zaśmiał się, drapiąc po karku, a potem przeczesał włosy. Sasuke nabrał ochoty, aby również wpleść palce w te złote kosmyki.

- Jeśli nalegasz, to niech będzie...

Zagłębili się w kartę. Niedługo potem pojawiła się kelnerka. Sasuke zamówił pieczonego łososia, zaś Naruto stek na gorącym kamieniu. Uchiha dorzucił do zamówienia wino, uznając, że skoro atmosfera jest taka, a nie inna, to będzie pasowało. Z Kakashim zawsze było poważnie i dość nudno, Sasuke nigdy nie pozwalał sobie na alkohol, jednak tym razem było inaczej.

Gdy kelnerka wyszła, Sasuke spojrzał uważnie na Naruto.

- Długo pracujesz w Konoha? - zagadnął. Nie widział blondyna nigdy wcześniej, a na pewno by go zapamiętał.

Naruto potrząsnął głową.

- Pół roku - odpowiedział wesoło. Sasuke uniósł obie brwi, zdumiony. Nie miał pojęcia, w co w takim razie Konoha pogrywała, przysyłając mu nowicjusza? Z drugiej jednak strony Naruto już panował nad tym spotkaniem, a Sasuke zgadzał się na to tak po prostu. Może agencja przyjęła chłopaka właśnie z tego powodu, może jego mocną stroną były negocjacje z klientami?

- Czy ta praca sprawia ci satysfakcje, lubisz ją? - pytał dalej. Blondyn zastanowił się chwilę.

- Tak, lubię ją - odpowiedział w końcu, szeroko się uśmiechając.

- Zajmujesz się kontaktami z klientami? - zainteresował się Sasuke. Był ciekaw, dlaczego to akurat Naruto pojawił się tu dziś zamiast Kakashiego. Nie dało się ukryć, że oczarował Sasuke już od pierwszych słów, jednak nie zmieniało to faktu, że nie posiadał doświadczenia. Był bardzo młody, wyglądał, jakby niedawno skończył studia. Sasuke miał dwadzieścia dziewięć lat, blondyn był przynajmniej te trzy, cztery lata młodszy, może nawet więcej. Sasuke do tej pory zawsze rozmawiał ze starszymi od siebie osobami, jeżeli chodziło o jakiekolwiek interesy. Do kontaktów z nim, ze wszystkich firm, z jakimi współpracowali, zawsze kierowano doświadczonych pracowników, cechujących się długim stażem.

Blondyn zaśmiał się, przerywając jego rozmyślania.

- Akurat to moje pierwsze spotkanie! - zawołał wesoło. - Z wykształcenia jestem grafikiem! A ty?

Sasuke, jeszcze bardziej zdumiony bezpośredniością Naruto, przez chwilę się na niego po prostu gapił. Jego serce waliło. Blondyn powiedział to wszystko bez najmniejszego zawahania, jakby był pewien swego i nic nie mogło zachwiać jego pewności siebie. Czy to dlatego Konoha wysłała go na to spotkanie?

Pojawiła się kelnerka z winem. Sasuke powąchał podany korek, skosztował trunku i go zaakceptował. Kelnerka nalała im po lampce wina i oddaliła się, a Uchiha znów spojrzał na niesamowitego blondyna. Napił się.

- Ja... - kontynuował przerwaną rozmowę. - Cóż, prowadzę część rodzinnej firmy. Ukończyłem marketing i zarządzanie, ale to były bardzo nudne studia. Skosztuj tego wina, jest naprawdę dobre - zmienił temat.

Naruto uniósł kieliszek i napił się czerwonego trunku. Sasuke nie mógł oderwać spojrzenia od jego ust.

- No... całkiem dobre - pochwalił mężczyzna. - Smaczne. Ale i tak wolę piwo! I jestem całkowicie przekonany, że od wołowiny pieczonej na kamieniu wolę ramen z budki Ichiraku dwie ulice od mojego mieszkania!

Sasuke zaśmiał się, patrząc w migoczące, niebieskie oczy.

- Szczerze? Ja też wolę piwo - powiedział rozbawiony.

Niedługo potem podano jedzenie. Wołowina Naruto skwierczała, piekąc się na rozgrzanym kamieniu, zaś łosoś Sasuke pachniał wybornie. Blondyn podmuchał na swoje danie, jakby to miało ostudzić kamień, a potem ze śmiechem wziął do ręki sztućce.

- Ale czaderskie! - zachichotał.

Jedli, rozmawiając, ale zgrabnie omijali temat interesów. Tak właściwie, to głownie blondyn gadał, a Sasuke słuchał jego zabawnych opowieści. Nie czuł się w ogóle jak na spotkaniu biznesowym - nigdy jeszcze na takim nie był. Blondyn zawładnął sytuacją, nadał ton całemu spotkaniu i wyglądało na to, że nie ma zamiaru wprowadzać ani stresującej atmosfery, ani szybko przechodzić do konkretów. Sasuke na to pozwolił, bo co miał robić, skoro było tak miło i wesoło? Czuł się trochę jak w obecności własnego brata, tak swobodnie i przyjemnie, nawet jeśli sprawy do omówienia były bardzo ważne. Itachi także posiadał tę umiejętność rozluźnienia atmosfery, także sprawiał, że Sasuke przestawał czuć stres, jaki wiązał się z jego pracą. Przy bracie mógł wyluzować i wyglądało na to, że przy Naruto również. To była... miła odmiana.

Po kilkunastu minutach ich talerze były puste, a oni obaj zadowoleni z posiłku. Gdy kelnerka sprzątała talerze, Naruto ponownie wziął do ręki menu.

- Zamówimy deser, bo przy deserze najlepiej się rozmawia! Co ty na to, Sasuke?

Sasuke zaśmiał się sam z siebie, bo właściwie to nie jadał słodyczy, ale tym razem nabrał na nie niesamowitej ochoty. Zgodził się więc bez szemrania i pozwolił Naruto wybrać coś i dla niego. Blondyn zamówił dwa czekoladowe ciastka, odłożył menu i gdy kelnerka wyszła, spojrzał na niego śmiało.

- To co, pora zacząć? Siedzimy tu godzinę, może spojrzysz na mój projekt?

Sasuke odruchowo zerknął na zegarek. Stracił poczucie czasu, Naruto tak go zagadał, że zupełnie przestał kontrolować czas. Kolejny raz zaśmiał się z samego siebie.

- Tak, jasne, tylko muszę zadzwoni do sekretarki i odwalać kolejne spotkanie - powiedział.

- O rany! - przestraszył się blondyn. - Nie uprzedziłeś mnie, że masz ograniczony czas!

- Nic się nie stało, Naruto. Bardzo przyjemnie mi się rozmawiało, a mam ten przywilej, że to inni o mnie zabiegają, nie ja o nich. Spotkanie przesunę bez problemu, zaczekaj tylko...

Wstało od stolika i wyszedł z sali, by udać się w jakieś ustronne miejsce. Następnie, gdy znalazł się w małym korytarzyku, prowadzącym do toalet, wybrał numer swojej sekretarki, poinformował ją, że spotkanie z Konohą się przedłuża i kazał jej odwołać spotkanie o dziewiętnastej. Korzystając jeszcze z sytuacji, udał się do toalety, a gdy wrócił do Naruto, na ich stoliku czekały dwa czekoladowe ciastka. Laptop blondyna stał na biurku, uruchomiony, a Naruto szczerzył do niego wesoło zęby, jakby to, co miał zaraz przedstawić, było najlepszym projektem na świecie.

- Siadaj i podziwiaj! - zawołał wesoło i z pewnością siebie, a Sasuke posłusznie opadł na swoje krzesło. - Przygotowałem trzy warianty kolorystyczne, ale mam nadzieję, że wybierzesz ten, który jest moim faworytem!

Blondyn odwrócił ku niemu laptopa, a Sasuke ze zdziwieniem spojrzał na opakowanie kiełbasek Premium, które doskonale znał, tylko w innym opakowaniu. Wielkie logo „Uchida" na samej górze opakowania rozpoznawalne było w całym kraju.

- To pierwszy wariant... - zaczął gadać Naruto, ale Sasuke uniósł dłoń, by mu przerwać. Spojrzał w niebieskie oczy, mając ochotę się głośno zaśmiać. Właśnie w tym momencie zrozumiał sytuację.

- Wszystko ładnie, pięknie, ale to nie jest projekt dla mnie - rzekł, a oczy blondyna otworzyły się szerzej. Sasuke w rozbawieniu wskazał na siebie palcem. - Nazywam się Uchiha, nie Uchida - wyjaśnił.

*

Naruto czuł się, jak ryba wyjęta z wody. Otwierał i zamykał usta, ale nie mógł wydobyć z siebie żadnego dźwięku. „Uchiha, nie Uchida" brzęczało mu w głowie, tysiące myśli przelatywały przez nią w zawrotnym tempie. Siedzący naprzeciw niego niesamowicie przystojny brunet, o nieprzeniknionych, czarnych oczach, nie był sympatycznym panem Uchidą od kiełbasek, a... a Sasuke Uchihą! TYM Sasuke Uchihą! Dyrektorem w wielkiej korporacji, która podpisywała z Konohą milionowe kontrakty, tym Sasuke, dla którego przygotowywano właśnie projekt, który zrobił Sai. Był tym Sasuke Uchihą, o którym gadała cała firma, tym Sasuke, z którym spotykał się tylko Kakashi, bo inni pękali! Na tym spotkaniu Sasuke miał wstępnie zapoznać się z przygotowanym przez Konohę projektem i albo dać im zielone światło, albo cofnąć projekt do dalszych prac, albo w ogóle z niego zrezygnować. To spotkanie miało rozstrzygnąć, czy w ogóle będą robić to zlecenie!

W ustach mu zaschło ze stresu.

- A... a-ale... - zająknął się, a potem, trzęsącymi się dłońmi, sięgnął do kieszeni i wydobył z niej zgniecioną karteczkę od Hinaty. Rozłożył ja i spojrzał na tekst, ale nim zdążył cokolwiek odczytać, Sasuke wychylił się przez stolik i wyrwał mu papier z dłoni.

- Cóż... - mruknął Sasuke, odczytując ładne pismo Hinaty. - Miejsce i godzina spotkania takie, jak umawiała mnie moja sekretarka, imię takie jak moje, tylko nazwisko się nie zgadza - rzekł. Zaśmiał się. - Nie produkujemy kiełbasek.

Naruto poczuł, że robi mu się słabo. Od godziny siedział i robił z siebie debila przed najważniejszym kontrahentem Konohy. Od godziny śmiał się z tym poważnym, nadętym, nieprzystępnym Sasuke Żyletą Uchiha. Od godziny zajmował czas ważnego, zaganianego człowieka, który dla niego odwołał swoje kolejne spotkanie! I sam jak ostatni idiota zaproponował, żeby zajęli się interesami na koniec spotkania!

Kakashi go zabije. Poćwiartuje, posypie solą i zakopie.

- Ja... Ja... - Nie wiedział, co ma powiedzieć, patrząc w kpiące, czarne oczy rozmówcy. Przełknął ciężko ślinę. - O rany, ja przepraszam! Ja... nie rozumiem, jak to się stało! Ja...

- Zakładam, że ty nie stawiasz serduszek nad literką „i"? - zapytał Uchiha, na co Naruto, wciąż w szoku, automatycznie skinął głową. - Sekretarka się pomyliła?

Naruto znów przytaknął. Gorączkowo myślał, co ma zrobić, jak odkręcić tę sytuację? A co będzie, jeżeli Sasuke zrezygnuje z Konohy przez tę wpadkę? Wycofa się z projektu, znajdzie inną agencję, wściekły, że jakiś idiota zmarnował mu czas, zawalił mu dwa spotkania, w dodatku naciągnął na darmowy obiad?

- Rany, przepraszam pana! - zawołał rozpaczliwie, nie mając pojęcia, co ma robić. - U-umówimy pana na spotkanie w innym terminie, proszę mi wybaczyć, ja...

- Hej, czy mi się zdawało, czy już na samym początku przeszliśmy na ty? - zapytał rozbawiony jego zachowaniem mężczyzna. Policzki Naruto pokryły się czerwienią.

- Tak, ale...

- W takim razie nie widzę powodu, by to zmieniać, Naruto - powiedział Uchiha. Napił się wina, mierząc Naruto wzrokiem. - I tak już odwołałem swoje następne spotkanie, równie dobrze teraz możemy porozmawiać o mojej reklamie.

Weź się w garść, Uzumaki! powiedział sobie w myślach Naruto, wymierzając sobie tym razem mentalny policzek. Wpadł w tarapaty i teraz musiał z nich wyjść z twarzą, inaczej szef go zamorduje. Miał przed sobą najważniejszego klienta Konohy, nie mógł teraz stchórzyć! Facet chciał rozmawiać, odwołał swoje dzisiejsze spotkanie, aby tu zostać, bo miał nadzieję usłyszeć coś konkretnego! Naruto całkiem dobrze pamiętał projekt Saia, musiał jakoś faceta zaciekawić, by ten zgodził się na kolejne spotkanie, tym razem już z Kakashim!

- Dobrze - powiedział, po raz kolejny przełykając ślinę. - Znam projekt, jaki przygotowała dla ciebie Konoha. Nie jestem jego twórcą, ale mogę ci o nim opowiedzieć, żeby twój czas nie był całkowicie zmarnowany.

- Dobrze, z chęcią posłucham - odparł wesoło Sasuke, nabierając na widelczyk kawałek czekoladowego ciasta. Spanikowany Naruto odetchnął głośno, a potem zaczął mówić.

Sasuke słuchał go uważnie, kiedy Naruto przedstawiał założenia projektu Saia i jego pomysł. Nie mógł wesprzeć się prezentacją, bo nie miał do niej dostępu, ale wyraźnie pamiętał, co Sai mówił. Miał nadzieję, że tego nie schrzani, bo właśnie w tej chwili los dużego kontraktu spoczywał w jego rękach. Uchiha mu nie przerywał, tylko jadł swój deser. Jego mina jednak nie wróżyła niczego dobrego - Naruto widział, że Sasuke nie podobało się to, co słyszy.

Kiedy Naruto skończył, Sasuke popatrzył na niego.

- To wszystko? - zapytał, na co Naruto skinął głową. Sasuke westchnął. - Widzisz, wiele agencji reklamowych ma ten sam problem, serwują cały czas stare, odgrzewane kotlety - powiedział. - Daliśmy wam jasne wytyczne, a i tak nie podoba mi się to, co powiedziałeś. Wiedzę, że jednak zmarnowałem tu swój czas i chyba tym razem nie dogadam się z Konohą...

Sasuke wstał od stolika, a w głowie Naruto zapaliła się czerwona lampka. Wiedział, że jeśli teraz, już, w tej chwili czegoś nie zrobi, Sasuke nie podpisze z Konohą żadnej umowy i to będzie jego wina! Nie czuł projektu Saia, nie podobał mu się on i nie potrafił go przedstawić. Jednak musiał jakoś zatrzymać Sasuke, postanowił więc postawić wszystko na jedna kartę, bo teraz liczyło się tylko to, by Sasuke nie zrezygnował z agencji. A potem Kakashi jakoś naprawi jego błąd, jakoś się z Uchihą dogada.

- Zaczekaj! - zawołał. Sasuke spojrzał na niego z góry. - Mam... mam jeszcze jeden projekt. Drugi. O-odrzucony, a-ale inny niż ten, który przestawiłem. Może... ostatnia szansa? - I uśmiechnął się do mężczyzny, w duchu modląc się, by Uchiha poświęcił mu chociaż jeszcze z piętnaście minut.

Sasuke chwilę mu się przyglądał z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- Dobrze - powiedział cicho, ponownie siadając. - Ostatnia szansa.

Naruto sięgnął po laptopa i włączył swoją własną prezentację. Potem wstał, przesunął swoje krzesło tak, by siedzieć obok Sasuke i pokazał mu pierwszy slajd. Uchiha odwrócił spojrzenie od jego twarzy i zerknął na monitor, a Naruto ponownie zaczął mówić.

Jego pomysł był prosty - zaczynał się jak wszystkie obecne reklamy Sharingana. Mężczyzn w drogim garniturze opuszcza biuro i wsiada do auta, które było pokazywane tylko od wewnątrz. Mężczyzna jest bardzo przystojny, idealnie pasuje do luksusowego wnętrza auta. Na nadgarstku ma drogi zegarek, na oczach przeciwsłoneczne okulary. Jedzie przez centrum miasta, jest królem życia.

Potem jednak mężczyzna wyjeżdża na przedmieścia i zatrzymuje się przed jednym z domów. Wysiada, idzie chodnikiem, wchodzi do domu, zamyka za sobą drzwi. Przez trzy sekundy drzwi są zamknięte, po czym otwiera je kobieta. Wychodzi ona przed dom, ma długie, opalone nogi, dżinsowe szorty, krótką, odsłaniającą pępek bluzeczkę, przeciwsłoneczne okulary i długie, blond włosy. Jest piękna.

Chwilę później przez drzwi wybiega jasny labrador, a tuż za nim mały, roześmiany chłopiec. Kobieta, pies i dziecko idą w stronę auta. Ostatni przez drzwi wychodzi mężczyzna, niesie fotelik dla dziecka, ubrany jest w dżinsy i zwykły T-shirt. Zamyka drzwi i idzie w stronę rodziny. Dopiero teraz pokazany jest samochód w całości, nie jest to jednak sportowe auto, ale luksusowy, rodzinny samochód. Ekran robi się czarny i pojawia się napis: Nadszedł czas na zmiany. A po nim kolejny: Zmiany na lepsze. Sharingan.

Naruto skończył mówić i odetchnął głęboko. Ręce wciąż lekko mu się trzęsły, czuł kroplę potu, płynącą mu po plecach. Wiedział, że jego projekt jest niedoskonały, że początek reklamy również odgrzewa stare kotlety, ale uważał, że takie przejście z jednego profilu firmy na drugi musi być płynne, jasne, łatwe do zrozumienia dla przeciętnego odbiorcy. Odbiorca musi dostać jasny przekaz: produkowaliśmy luksusowe sportowe samochody, więc drogi kliencie, nie musisz rezygnować z tego luksusu, kiedy twoje potrzeby się zmieniają. My zmieniamy się razem z tobą. Taki był przekaz tej reklamy.

Z obawą spojrzał na Sasuke, będąc przekonanym, że mężczyzna patrzy na laptopa, ale się pomylił. Sasuke patrzył wprost na niego. Kolejny raz Naruto poczuł, że robi mu się sucho w ustach.

- I... i co myślisz? - zapytał, bo cisza się przedłużała.

- Początek w ogóle mnie nie zachęcił, jednak koniec... Sam lepiej bym tego nie ujął.

Serce Naruto zabiło jak szalone, a nadzieje wybuchła w nim jak fajerwerki. Może go nie wyleją, jeśli nie schrzanił tego po całości? Może Sasuke nie zrezygnuje z umowy z agencją?

- Serio?

Sasuke zaśmiał się.

- Serio. Porozmawiam jeszcze o tym z Kakashim, powiem mojej sekretarce, aby umówiła nam kolejne spotkanie.

- O rany, dzięki! - wydarł się Naruto i niewiele myśląc, rzucił się na Sasuke i go uścisnął. Kiedy mężczyzna zesztywniał w jego ramionach, Naruto strzelił sobie tego dnia kolejny mentalny policzek. Zawstydził się i odsunął od Uchihy.

- Przepraszam - wymamrotał. - To z emocji.

Uchiha przyjrzał się jego twarzy uważnie, a potem, niespodziewanie, uśmiechnął się zaskakująco ciepło.

- W takim razie pewnie jeszcze się zobaczymy - powiedział.

- No pewnie!

- I umówimy na piwo i ramen w Ichiraku?

- Jasne! Co tylko chcesz! I ja stawiam tym razem!

- Trzymam cię za słowo - odparł Sasuke i wstał z krzesła. Naruto również się podniósł. - A teraz naprawdę muszę już iść, Naruto.

- Jasne, nie zatrzymuję się już, i tak zmarnowałeś na mnie kawał czasu! - Naruto, zawstydzony, potarł się po karku. Uchiha śledził wzrokiem każdy jego gest, a to go trochę zawstydzało.

- Nie tak bym to nazwał - odpowiedział Sasuke, wyciągając rękę. Naruto ją uścisnął. - Ureguluję rachunek. Do zobaczenia, Naruto.

- Tak, do zobaczenia, Sasuke. Dzięki za spotkanie.

- Cała przyjemność po mojej stronie.

Sasuke puścił jego rękę i wyszedł, a pod Naruto ugięły się kolana. Opadł na krzesło, czując, jak stres opuszcza jego ciało. Cały dygotał, serce biło mu nienaturalnie szybko, ale czuł też ogromną satysfakcję, że Sasuke podjął decyzję, by nie rezygnować z agencji. Że mimo takiej wtopy chciał umówić się z Kakashim i ponownie przedyskutować projekt, być może jego projekt! Jego projekt!

Naruto opadł twarzą na stolik i kilka razy uderzył czołem w pokryte obrusem drewno. Był idiotą! Skończonym idiotą!

Przestał walić głową w blat w momencie, kiedy wróciła kelnerka i z troską zapytała, czy nic mu nie jest. Wtedy przeprosił dziewczynę, dał jej duży napiwek, zebrał zwoje rzeczy i na trzęsących się nogach opuścił restaurację.

Ledwo wyszedł przed lokal, wpadł na Kakshiego. Mężczyzna wyglądał, jakby oszalał. Dyszał, oczy miał wytrzeszczone, cały się trząsł. Złapał Naruto za ramiona i zaczął nim gwałtownie potrząsać.

- Uchiha! - wydarł się mu w twarz, na szczęście miał maseczkę. - Czy Uchiha wciąż jest w restauracji?!

Naruto nie mógł wyraźnie odpowiedzieć, bo szef wciąż nim trząchał. Wyswobodził się z jego silnego uścisku.

- Nie... już poszedł - powiedział.

- C-co?

- Poszedł. Już go nie ma.

- Rozmawiałeś z nim?! - wydarł się Kakashi, na co Naruto skinął głową.

- Tak - potwierdził. Kakashi wyglądał, jakby szlag go trafił. Znów złapał go za ramiona.

- Co mu powiedziałeś?! - wrzasnął. - Czemu nie przerwałeś spotkania?!

- N-nie pozwolił mi... chciał kontynuować...

- Ty debilu! - ryknął szef. - Było to przerwać! Ty... ty nieodpowiedzialny idioto!

-Ale...!

- Wylatujesz! Zwalniam cię! Nie chcę cię już na oczy widzieć!

- Co?! Ale to była nie moja pomyłka! - zaprotestował Naruto. To nie on pomylił nazwiska klientów, taką dostał godzinę spotkania.

- Gówno mnie to obchodzi! Siedziałeś z Uchihą dwie godziny, dwie godziny z nim rozmawiałeś! Ty... ty baranie jeden! Zawaliłeś nam kontrakt roku! Zwalniam cię, dyscyplinarnie! Możesz jutro nie przychodzić! Wynoś się!

-Ale...! - zaprotestował po raz kolejny Naruto. Ludzie dookoła się na nich gapili, szeptali, gość z taksówki, którą przyjechał Kakashi, wciąż stał przy krawężniku i najwyraźniej miał niezły ubaw.

- Wynoś się i nie wracaj! - ryknął ostatni raz szef, odwrócił się i ponownie wsiadł do taksówki, która chwilę potem odjechała, a Naruto został sam na chodniku wśród rozbawionych jego porażką ludzi.

Kakashi nawet nie dał mu dojść do słowa.

*

Naruto leżał na łóżku w swoim niewielkim, wynajmowanym mieszkanku, gapił się w sufit i przeżywał. W środę wywalili go z roboty, dziś był piątek, a on nie zrobił nic, poza upiciem się w samotności w dniu wczorajszym i spaniem. Walili go, dyscyplinarnie. Pół roku pracy w Konoha poszło się jebać.

Hinata wczoraj dzwoniła do niego kilka razy, ale nie odebrał. W końcu dostał sms-a, że w poniedziałek ma przyjść podpisać papiery dotyczące zwolnienia. I tyle.

Kiba też do niego dzwonił i telefonów od niego Naruto też nie odebrał. Póki co nie chciał rozmawiać z nikim z firmy. Domyślał się, że plotki o nim krążyły po wszystkich piętrach. Zapewne jeszcze nikt nigdy w całej historii firmy nie zrobił z siebie takiego debila.

Z zamyślenia wyrwał go dzwonek do drzwi. Poszedł otworzyć i ku swojemu zdumieniu, spostrzegł Kibę z reklamówką w dłoni.

- Pomyślałem, stary, że potrzebujesz wsparcia! - zawołał wesoło kumpel, wznosząc reklamówkę w gorę. Przyjemnie brzdęknęło zderzające się ze sobą szkło.

- Właź - powiedział Naruto, mimowolnie się uśmiechając.

Chwile później siedzieli w kuchni przy niewielkim stole, popijając przyniesione przez Kibę piwo. Szatynowi nie zamykały się usta.

- Kakashi szaleje! - mówił, żywo gestykulując. - Wszyscy schodzą mu z drogi, strach się do niego odezwać. Podobno dzwonił do Sharingana i próbował wyjaśnić pomyłkę, ale dostał tylko lakoniczną odpowiedź, że sekretarka Uchihy się z nim skontaktuje.

- Sasuke tak mi powiedział - mruknął Naruto, skubiąc naklejkę na butelce piwa. Kiba spojrzał na niego.

- Uchiha? - zdziwił się. Naruto przytaknął

- Tak. Jak skończyliśmy rozmawiać, powiedział, że skontaktuje się z Konohą w sprawie umówienia kolejnego spotkania...

Kiba chwilę na niego patrzył.

- Słuchaj, stary... wszyscy gadają, że jak Kakashi dotarł na miejsce, to było to dwie godziny później, niż umówiony czas, a ty właśnie wychodziłeś. - Naruto potwierdził skinieniem głowy. - Gadałeś z Uchihą przez dwie godziny?

- Ta - mruknął Naruto.

- I nie nazwał cię zużywającym tlen, pokracznym idiotą?

- Co? - Naruto podniósł głowę i spojrzał na kolegę.

- Mówiłem ci kiedyś, że raz jeden miałem z nim styczność. To mi powiedział, że jestem zużywającym niepotrzebnie tlen, do tego pokracznym idiotą - rzekł Kiba. - Dupek - dodał, mając na myśli Sasuke. Naruto parsknął.

- Nie, nie powiedział mi nic takiego - odrzekł i napił się piwa. - Był... był miły...

- Miły? - zapytał Kiba z niedowierzaniem.

- Tak, dlatego pomyliłem go z Uchidą! Bo tak gadałeś, że ten Uchida to taki miły facio, przyjemny, przyjazny... A Uchiha był miły i myślałem, że rozmawiam z producentem kiełbasy! Nie widziałem wcześniej żadnego z nich na oczy!

- I nie zorientowałeś się?! Jakim cudem? - dociekał Kiba. Naruto westchnął.

- Bo najpierw zjedliśmy obiad... - zaczął, a potem opowiedział Kibie cały przebieg kolacji. Kumpel wysłuchał go ze zdumieniem, pijąc piwo i nie odrywając od niego wzroku. Kiedy Naruto skończył, Kiba zagwizdał.

- No, no - powiedział, otwierając koleje piwo. Podał mu butelkę. - Nie dość, że Hinata, to najwyraźniej i ten cały Uchiha na ciebie leci.

Naruto zakrztusił się pitym piwem.

- Co?! - wykrzyknął, ocierając usta. Kiba rzucił mu pobłażliwe spojrzenie.

- Ten facet sprawia, że nawet Kakashi sra w gacie, a ty się z nim ot tak dogadałeś! Jak nic, spodobałeś mu się! A słyszałem plotki, że podobno jest gejem!

- Sasuke jest gejem?

Kiba znów spojrzał na niego w ten sposób. Naruto poczuł się jak jakiś idiota.

- Proszę cię, nie zauważyłeś?

- Niby jak?

- Nie macie jakiegoś tam radaru, że poznajecie siebie nawzajem? - zapytał niewinnie Kiba. Naruto zamyślił się.

- Nie myślałem o tym w środę... ale czekaj, czekaj! Skąd o mnie wiesz?! - wykrzyknął w końcu. Kiba wzruszył ramionami, bo pił właśnie piwo. Po chwili odjął od ust butelkę.

- Leci na ciebie połowa dziewczyn z pracy, a ty zwróciłeś uwagę jedynie na tego chłopaczka z bufetu, jak mu tam...?

- Haku - przypomniał mu Naruto, a Kiba kiwnął głową. - Ale Haku ma takiego faceta, że lepiej do niego nie podbijać. - ostrzegł Kibę, tak na w razie co, gdyby mu coś głupiego strzeliło do łba. - Kurwa, byłem tak zdenerwowany, że się nie zorientowałem - mruknął, bardziej do siebie niż kolegi. Inuzuka dokończył drugie piwo i wstał. Poklepał go po plecach.

- Muszę już iść, trzymaj się i nie łam, będzie dobrze!

- Dzięki, Kiba - odrzekł i kilkoma łykami opróżnił swoją butelkę, a potem odprowadził Kibę do drzwi. Gdy zamknął je za kolegą, zdążył zaledwie walnąć się na łóżko i spojrzeć na sufit, gdy znów usłyszał dzwonek do drzwi. Przekonany, że to Inuzuka czegoś zapomniał, pobiegł do przedpokoju i z rozmachem otworzył.

- Co, zapomniałe... - zaczął i urwał.

W wejściu do jego mieszkania stał Sasuke Uchiha, ubrany w płaszcz, z butelką whisky w dłoni. Naruto wytrzeszczył na niego oczy.

- Dobry wieczór - rzekł Sasuke.

- Skąd... skąd znasz mój adres? - wyjąkał Naruto, dalej się na niego gapiąc. Sasuke uśmiechnął się kącikiem ust.

- Od Kakashiego - wyjaśnił, a potem palcem wskazał wnętrze jego domu. - Mogę?

Oszołomiony Naruto pokiwał głową, wpuścił Sasuke do środka i zamknął za nim drzwi. Uchiha zdjął płaszcz, powiesił go na wskazanym przez Naruto kołku, a potem podał mu butelkę, którą przyniósł.

- Proszę, to dla ciebie. Słyszałem, co się stało.

Naruto odebrał prezent, przelotnie zerkając na etykietkę. Whisky była bardzo droga, nigdy takiej nie pił.

- Dzięki - odrzekł. - Wejdź, zapraszam.

Poprowadził gościa do kuchni. Szybko sprzątnął butelki, jakie z Kibą po sobie zostawili, a potem wyjął z szafki dwie szklanki, które od biedy mogły się nadać do whisky. Miał też w lodówce trochę lodu, bo sam lubił czasem drinka po pracy. Nalał więc sobie i Sasuke alkoholu i podał ciemnowłosemu mężczyźnie jego szklankę.

Sasuke przyjął ją, rozglądając się po kuchni. Pasował do tego mieszkania jak pięść do nosa, bo Naruto wynajmował je po jakichś staruszkach, więc nie było szczególnie nowoczesne. Na szczęście było tanie, więc mógł trochę odłożyć.

Usiadł naprzeciw gościa.

- A wiec wiesz, że mnie wylali - powiedział, kołysząc szklanką i patrząc, jak kostki lodu obijają się siebie, zanurzone w bursztynowym płynie.

- Tak - odpowiedział Sasuke. - Nie martwiłbym się tym jednak...

Naruto prychnął.

- Może ciebie to nie rusza, ale ja potrzebuję pracy...

Sasuke zaśmiał się.

- Nie to miałem na myśli. Kakashi skontaktował się ze mną, chcąc wszystko naprawić. Powiedział, że cię wylał i że przeprasza i że Konoha postara się naprawić ten karygodny błąd, aby nasza współpraca daje pomyślnie przebiegała. To mu odpowiedziałem, że w takim razie poczekam, aż znajdziesz nową agencję i za tobą przejdę do konkurencji, bo bardzo mi się spodobały twoje pomysły. Aż żałuję, że to było przez telefon i nie widziałem jego miny - powiedział rozbawiony. Naruto gapił się na Sasuke, nie mogąc pozbierać szczęki z podłogi.

- Co?

- To co słyszałeś. Podejrzewam, że niebawem sami do ciebie przylecą, proponując ci powrót - parsknął Sasuke.

- Nie musisz tego dla mnie robić - powiedział cicho Naruto. Sasuke pokręcił głową.

- To akurat jest dla firmy. Przedstawiłem twój pomysł ojcu, który jest prezesem zarządu i jemu też spodobała się ta koncepcja. Nasze wytyczne wskazywały, że chcemy zrobić duży krok do przodu, ale twoja koncepcja łagodnego przejścia w nowy etap naszej firmy fajnie zagrała. Mojemu bratu i wujkowi też się podoba, więc chyba zdobyłeś większość zarządu.

Naruto gapił się na niego oniemiały. W końcu jednak się zaśmiał, drapiąc po karku.

- Heh... cóż, dzięki - odpowiedział, wznosząc w górę szklankę. Obaj napili się. Potem jednak Sasuke spojrzał na niego jakoś tak bardzo poważnie, co spowodowało, że Naruto znów poczuł niepokój.

- Co jest? - zapytał.

- Zauważam tylko jeden, bardzo poważny problem - rzekł, wstając ze swojego krzesła i okrążając stół. Gdy zatrzymał się tuż przed Naruto, Uzumaki przełknął ślinę, patrząc w górę, w te czarne oczy.

- Jaki? - zapytał jak zahipnotyzowany. Sasuke się nad nim pochylił.

- Nie romansuję ze współpracownikami - wyszeptał. - Dlatego musisz szybko skończyć ten projekt.

Naruto parsknął śmiechem.

- Z tego co wiem, nie jestem już pracownikiem Konohy. Jest piątkowy wieczór i raczej nim nie będę aż do poniedziałku - odpowiedział figlarnie.

- Patrz, jakie mamy szczęście - wymruczał Sasuke, a potem nie czekając już dłużej, nareszcie go pocałował.

Naruto westchnął w jego usta i obejmując szyję Sasuke, przyciągnął go bliżej siebie. Mężczyzna wsunął się na jego kolana, siadając okrakiem i ujął w dłonie jego twarz. Całowali się aż do utraty tchu.

Gdy w końcu przerwali, Naruto spojrzał w czarne, przyciągające niczym magnes oczy Sasuke. Uśmiechnął się.

- A skoro póki co nie jesteśmy współpracownikami, to zapraszam cię na kolację - rzekł wesoło. - Ze śniadaniem - dodał po chwili. Sasuke, TEN Sasuke Żyleta Uchiha, uśmiechnął się do niego.

- Myślę, że ten pomysł również spotkał się z większością głosów - odpowiedział i sięgnął po kolejny pocałunek, który Naruto chętnie oddał.

18 komentarzy:

  1. Pomysł naprawdę ma potencjał. Według mnie czuć, że one shot jest "urwany". No cóż, może kiedyś doczeka się kontynuacji :D
    One shot naprawdę pocieszny. Uśmiałam się jak Naruto cały czas mówił do Sasuke jak do gościa od kiełbasek XD
    Czekam na kolejne treści :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wszystkie moje one-shoty xD każdy z nich wychodzi jak urwany xD ale cieszę się, że się podobał!

      Usuń
    2. Ayanami, ty po prostu jesteś stworzona do pisania dłuższych tekstów! :D Cudownie ci wychodzą, a twoje one shoty są bardzo pomysłowe! Skąd ty na to wszystko bierzesz pomysły ;)

      Usuń
    3. I w sumie tak sobie myślałam, że chyba coś w podobnym klimacie kiedyś pisałaś i... przypomniało mi się o "Kochanie, poznaj moich rodziców", jejku *u* kocham, aż mi się łezka w oku zakręciła, że nie ma kontynuacji.

      Usuń
  2. "żując, jak stres opuszcza jego ciało" XDDDD
    ONE-SHOT ZDECYDOWANIE ZASŁUGUJE NA KONTYNUACJĘ/:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawię to żując, obiecuję 😅 no co zrobię, że słownik tak zareagował, a ja ślepa jestem xD

      Wszystkie moje shoty są takie, że mogłyby mieć kontynuację... Ale będą inne teksty, spokojnie 🙃

      Usuń
  3. Świetny tekst, brakuje mi jednak na koniec rozmowy Naruto z Kakashim i jak w Konha gapia się jak Naru i Sasuke się dobrze dogadują. To by było idealne dopełnienie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja jakoś tak zawsze lubiłam takie one-shoty, które zostawiają po sobie jakieś niedopowiedzenie, sprawiają, że ma się ochotę na więcej, że można sie domyślać, co się wydarzyło :-)

      Usuń
  4. To było bardzo emocjonujące XDD
    Naprawdę, denerwowałam się i czułam za wstydzenie za Naru i Hinatę razem wziętych XDDD I to już od momentu, w którym domyślił am się, co się stanie 😂😂😂 Aż się spociłam z nerwów musiałam dwa razy przerwać czytanie, żeby się trochę uspokoić!! Hahahaha 😆😆😆😆
    Ale one-shot cudowny, jak zawsze zresztą ❤❤❤
    Choć zgadzam się z Yona, ja też chciałabym przeczytać tę rozmowę... 😶👉👈👉👈👉👈
    Ale od czego jest wyobraźnia, haha 😁😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, widzę, że każdy by chciał kontynuację. Cóż, pomyślę nad tym 😄 a jakie ja zdenerwowanie czułam, jak to pisałam! 😅

      Usuń
  5. Zakończenie fajne, dające pole do popisu wyobraźni, ale gdyby się musieli wstrzymywać jeszcze za 2-3 miesiące, zanim Naruto skończyłby cykl reklam. To jak widywaliby się, marząc o sobie nawzajem, wiedząc, że już niedługo będą mogli spędzać ze sobą każdą noc. Jakieś delikatne sugestie, gesty, tęskne spojrzenia. Uśmieszki Kiby, wiedzącego co się święci, Itachiego, domyślającego się co jest przyczyną wielkiej frustracji brata. O matko, jak mogłaś to tak urwać? To jedne z lepszych jedno rozdziałowych opowieści, ale jednocześnie najbardziej nienasycające. Końcówka zdecydowania za grzeczna ;p Także chwalę Cię i ganię jednocześnie. Domagam się kontynuacji!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, dziękuję i przepraszam 😄 naprawdę zastanowię się nad tą kontynuacją.

      Usuń
  6. Wróciłaś w końcu! A ten one shot jest naprawdę świetny, inne przypominać sb stare xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano wróciłam 😀 i zapraszam do czytania 😄

      Usuń
  7. Hejeczka,
    wspaniale, trochę żałowałam że pomysł Naruto nie wygrał konkursu, ale takie rozwiązanie ekstra... chce się więcej och bo teraz to wyobrażam sobie Kakashiego błagającego aby Naeuto wrócił ;) cóż Naruś zestresowany to gadał, a Uchiha dawał się ugniatać jak ciasto...
    weny, weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Poza kilkoma mało rzucającymi się w oczy literówkami, poziom opowiadania niezmiennie na wysokim poziomie, fabuła świetna, sam wstęp niezmiernie mnie zmylił, potem nazwisko Uchida to samo, bardzo dobra zagrywka, bo nie wiedziałam, dlaczego Ucha najpierw zajmują się kiełbaskami a potem luksusowymi autami, haha :flush:
    Pozdrowionka, smoczuś (bo Safari nie pozwala mi zalogować się na konto Google…) <:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uchiha* rzecz jasna, zwracam uwagę na literówki, a swoich nie zauważam…

      Usuń
  9. Jeśli ma być to seria reklam i będzie za nie odpowiadał Naru to raczej długo będą współpracownikami. A przypuszczam, że kolejne nowe też mogą mu być zlecane, nawet chyba jak będą w związku.

    OdpowiedzUsuń