Cześć!
W
końcu znalazłam trochę czasu, bo końcówkę października miałam tak zawaloną
pracą, że nawet nie pytajcie. Ale, jakoś niestety, nie miałam ochoty na pisanie
kolejnego rozdziału MNP, wiec żeby się nie zmuszać i żeby nie wyszedł jakiś
gniot, postanowiłam napisać sobie coś innego i tak oto powstał ten one-shot.
Pomysł na niego zrodził się wieki temu, już nawet nie pamiętam, co było
inspiracją. Tekst ma ponad siedem i pół tysiąca słów, napisałam go w całości, z
wyjątkiem jednej sceny, w dniu dzisiejszym :-).
Zdaję
sobie sprawę, że tekst jest trochę (bardzo) naiwny, że nie mam pojęcia o pracy,
jaką w nim wykonuje Naruto, ale co tam! Szybko też się pewnie zorientujecie, do
czego cały pomysł zmierza (nie, nie do tego!), ale mam nadzieję, że ta
świadomość tylko podsyci zaciekawienie.
No to,
miłego czytania:
*
Tego
dnia, gdy Naruto przekroczył próg firmy, zewsząd otaczały go podniecone szepty
wszystkich pracowników. Nieco zdziwiony taką atmosferą, zaczepił kolegę z
działu, Kibę.
- Co
jest? - zagadnął, na co Kiba wywrócił oczami.
-
Uchiha - powiedział. Więcej nie musiał dodawać, Naruto już wszystko rozumiał.
Odkąd pół roku temu zaczął pracę w tej agencji, temat Uchihy wypływał co jakiś
czas, przeważnie powodując bardzo dziwne zachowanie wszystkich pracowników,
szczególnie dziewczyn. Naruto jeszcze nigdy tego faceta nie spotkał, ale
słyszał o nim dosłownie legendy. Wszyscy dostawali hopla na punkcie ich
największego klienta.
Naruto
to rozumiał, bo - jak to się mówi - klient nasz pan. Uchiha oznaczał pieniądze,
ogromne pieniądze, ogromne zlecenie, wielkie przedsięwzięcie. Takiemu klientowi
trzeba było nieba przychylić, spełnić każdą jego zachciankę. Projekt, jaki
zamówi, dopieścić w każdym calu.
-
Słyszałem, że to klient Kakashiego - zagadnął Kibę. Przeszli obaj do kuchni, by
zrobić sobie poranną kawę. Kolega przytaknął.
-
Owszem, ale wiesz, przyszło od tego całego Uchihy kolejne zlecenie i wszystkim
odbiło. Kluczowy klient, sam rozumiesz.
Naruto
potaknął, nasypując sobie kawy do pomarańczowego kubka. Kiba nastawił czajnik wody.
Kuchnia w agencji była mała, zaledwie kilka szafek, stolik, cztery krzesła.
Naruto zazwyczaj jadł przy swoim biurku, choć wiedział, że tak nie powinno się
robić. Póki co jeszcze nikt go za to nie opieprzył, więc kuchnię odwiedzał
tylko wtedy, kiedy chciał zrobić sobie coś ciepłego do picia, ewentualnie
odgrzać lunch w mikrofalówce.
-
Kiedyś z nim coś załatwiałem, z tym Uchihą - zaczął kolega, gdy obaj czekali,
aż woda się zagotuje. - Jakąś wiesz, nieważną pierdołę. Kawał dupka,
potraktował mnie jak idiotę. Jak tak człowiek patrzy w jego oczy, to aż ciarki
przechodzą.
Naruto
uniósł brwi. Słyszał to i owo, że ten cały Uchiha to niezła żyleta, ale nie
wierzył w połowę plotek. Dużo się mówiło o rozmaitych celebrytach, ale połowa z
tego była zmyślaniem.
- Aż
tak źle?
-
Jakby kasa usprawiedliwiała wszystko. Okropnie nieprzyjemny typ, tylko Kakashi
jakoś się z nim dogaduje. Takich jak ty czy ja, to ten typ pewnie zjada na
śniadanie.
Naruto
zaśmiał się, kręcąc głową, a potem zalał swoją i Kiby kawę, bo woda właśnie się
zagotowała.
- To
czemu właściwie wszystkie dziewczyny tak wariują na jego punkcie? - zapytał bez
większej ciekawości, tak tylko, by podtrzymać rozmowę. Kiba jadł jakiegoś
rogalika, popijając go kawą, natomiast Naruto zjadł śniadanie w domu. Tylko kawy
nie zdążył wypić, spiesząc się na metro.
- Bo
gadają, że jest przystojny. Baby zawsze były głupie.
Obaj
zaśmiali się, wychodząc z pomieszczenia. Każdy z nich udał się do swojego
biurka.
Naruto
miał na ten dzień nawał roboty. Zorientował się już jakiś czas temu, że w tej
firmie nikt nikogo nie oszczędzał. Konoha Media była jedną z
najpopularniejszych agencji reklamowych w ich kraju, tworząc reklamy dla wielu
ogromnych firm, między innymi dla firmy tego całego „wielkiego Uchihy".
Naruto natomiast, jak nowy pracownik, zajmował się mniejszymi projektami,
głównie tworząc plakaty na różne bilboardy, które towarzyszyły każdej
wyprodukowanej przez Konohę reklamie oraz inne drobne zlecenia. Naruto był
dobry w tym, co robił, nie miał jednak zbyt dużego doświadczenia. Miał jednak
ambicje. Chciał prowadzić jakiś duży projekt, a nie tylko zajmować się
resztkami, które mu kapały z czyichś pomysłów. Sam był kreatywny i miał wiele
do pokazania, nie dostał tylko jeszcze żadnej szansy, bo krótko tu pracował.
Z
drugiej jednak strony niedawno co przyjął się do Konohy, więc nie liczył póki
co na żaden awans. Cieszył się, że dostał tę pracę, bo tutaj mógł jeszcze
więcej się nauczyć. Chciał w przyszłości otworzyć własny interes, uniezależnić
się, usamodzielnić. Praca w dużej firmie to nie było jego marzenie, ale jakoś
musiał zacząć, w końcu miał zaledwie dwadzieścia cztery lata, dopiero niedawno
skończył studia. Musiał gdzieś nabrać doświadczenia, a Konoha wydawała się do
tego idealna. Duża firma, mieszcząca się w wieżowcu w samym centrum, nowoczesny
sprzęt do pracy, renoma, możliwość poznania najlepszych fachowców w ich
dziedzinie i uczenie się bezpośrednio od nich. Bycie takim typowym
korporacyjnym szczurem było niską ceną za możliwości, jakie dawała Konoha.
Naruto miał zamiar przemęczyć się przez jakiś czas, aby trochę zarobić i się
„opierzyć". A potem? Potem, kto wie, może wystartuje z czymś własnym?
Z
zapałem zabrał się do pracy, chcąc szybko skończyć swój projekt. Nie dostał nic
wielkiego, zaledwie projekt nowych opakowań dla wędliny Premium jednego z ich
stałych klientów. Pan Uchida chciał wypuścić nową reklamę, którą oczywiście
wyprodukować miała Konoha, a w związku z tym zmieniał wygląd opakowań ich
najpopularniejszej kiełbaski. I właśnie to zaszczytne zadanie otrzymał Naruto.
Nie narzekał jednak, miał zamiar dać z siebie wszystko, by w przyszłości
zasłużyć na awans!
Zapał
dosłownie w nim kipiał.
Pracę
dwie godziny później przerwał mu mail od przełożonego, Kakashiego Hatake, który
informował o zebraniu, jakie miało się odbyć natychmiast w konferencyjnej.
Naruto zapisał więc swój projekt, poszedł nalać sobie wody do kubeczka, a potem
udał się razem ze wszystkimi we wskazane miejsce.
W
konferencyjnej był tłum ludzi. Usiadł na krześle obok Kiby, który na jego widok
wywrócił oczami i machnął ręką, aby Naruto się do niego przybliżył jeszcze
bardziej. Uzumaki nachylił się w stronę kolegi.
-
Mówiłem, że wszyscy dostają hopla - szepnął kolega. - Założę się, że to z
powodu Uchihy.
-
Proszę o ciszę! - zawołał w tym samym momencie stanowczy głos, więc wszyscy
ucichli. Do konferencyjnej wszedł właśnie szef ich działu, Kakashi Hatake, jak
zawsze w maseczce na twarzy, z sekretarką, nieodłącznie drepczącą za nim.
Naruto spojrzał na dziewczynę, a ta, jak się okazało, patrzyła na niego. Zaraz
jednak spłonęła rumieńcem, ścisnęła mocniej trzymane przez siebie papiery i
wlepiła oczy w plecy swojego szefa.
-
Hinata jak nic na ciebie leci - szepnął mu Kiba do ucha. Naruto tylko się
uśmiechnął. Lubił ciemnowłosą Hinatę, była naprawdę ładną dziewczyną, ale nie
była w jego typie. Żadna dziewczyna nie była w jego typie.
Hatake
stanął u szczytu długiego stołu, wokół którego siedzieli wszyscy pracownicy ich
działu. Popatrzył na nich wszystkich uważnie, a potem skinął głową Hinacie.
Dziewczyna zaczęła rozdawać między ludźmi jakieś dokumenty.
- Jak
wszyscy zapewne wiedzą, firma otrzymała od Sharingan Corp. kolejne zlecenie.
Jest to nasz kluczowy klient, a utrata go oznaczałaby dla naszej firmy
niewyobrażalne straty. Dostaliśmy wytyczne co do ich nowego projektu, dla
którego musimy wyprodukować coś... niepowtarzalnego. Prostego,
minimalistycznego, jednak bezkonkurencyjnego. Sharingan chce zmienić swój
wizerunek, wejść na inny niż do tej pory rynek, celować w nowych klientów, a my
mamy jej w tym pomóc. Takie zmiany nigdy nie są łatwe, i na pewno nie będą
łatwe dla nas.
-
Proszę, Naruto... - usłyszał szept. Obejrzał się, a potem odebrał od Hinaty
kartkę, którą mu podała. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego, a on odwzajemnił
uśmiech. Ciemnowłosa spłonęła rumieńcem po raz kolejny i oddaliła się, by
rozdać papiery reszcie załogi.
-
Każde z was dostało wykaz tego, czego od nas oczekuje Sharingan. Każde z was ma
czas do końca tygodnia na przygotowanie własnego projektu, czekam na nie do
piątku do końca dnia. W poniedziałek ja, Guy i Kurenai wybierzemy najlepszy.
Postarajcie się, każdy z was ma szansę. A teraz możecie wracać do pracy.
Wszyscy
zaczęli podnosić się z miejsc, gadając między sobą. Ino i Sakura piszczały z zachwytu,
żywo i głośno dyskutując o tym, czy ten, kto wygra, pozna Uchihę osobiście.
Kiba szturchnął go łokciem w żebra.
-
Mówiłem, że to będzie w sprawie Uchihy - rzekł zadowolony. - Firma zawsze
dostaje białej gorączki, kiedy o nim mowa. Sharingan to nasz główny kontrahent,
gruby hajs nam płacą.
Naruto
wyciągnął z kieszeni swój telefon, odwrócił go i spojrzał na logo z trzema
łezkami, które się na nim znajdowało. Firma Sharingan produkowała nie tylko
telefony, ale i rozmaity sprzęt elektroniczny, a także samochody. Z tego, co
wiedział, nowa reklama miała dotyczyć auta.
Pokiwał
głową.
- Cóż,
jest szansa się pokazać - rzekł, przyglądając się wytycznym do nowej reklamy.
Firma Sharingan faktycznie chciała zmienić swój wizerunek. Ich samochody do tej
pory kojarzyły się z szybkością, niezależnością, luksusem i przede wszystkim,
dużą ceną. Mało kogo było stać na samochód z logo trzech charakterystycznych
łez. A w skrypcie, który im rozdali, występowały takie słowa, jak rodzinny,
funkcjonalny, przystępny. Firma Sharingan chciała stać się bardziej lubiana,
lubiana przez większą ilość odbiorców, chciała zerwać z wizerunkiem drogich aut
dla bogatych dupków. To nie była łatwa sprawa, zamienić jedno w drugie. Naruto
jednak miał już pewien pomysł...
Każde
popołudnie po pracy aż do piątku spędził na przygotowywaniu swojej prezentacji.
Chciał ją dopieścić w każdym calu, zrobić wszystko idealnie. Wierzył, że
pomysł, na który wpadł, był idealnym początkiem wielkiej kampanii, jaką
planowała firma Sharingan. Prologiem dla całej serii reklam, niczym wstęp do
dobrej książki. Jarał się własnym pomysłem tak bardzo, że zarwał nockę z
czwartku na piątek, bo nie mógł spać, myśląc o wysłaniu swojego projektu.
Wyobrażał sobie, że to będzie jego furtka do kariery, że olśni przełożonych
niezłym pomysłem, zgarnie kupę kasy za projekt i awansuje. Tak się zmęczył tym
myśleniem, że w piątek w pracy był ledwo przytomny. Na szczęście nie zapomniał
wysłać projektu Kakashiemu, zrobił to zaraz po pojawieniu się w robocie.
Potem,
kiedy ekscytacja z niego spadła, wróciła ponura rzeczywistość. Musiał skończyć
projekt dla Uchidy, tego gościa od smacznych kiełbasek. Niewyspanie dawało o
sobie znaki, dlatego był trochę rozkojarzony.
- Jak
tam kiełbaski? - usłyszał nagle nad głową. Tak go to przestraszyło, że omal nie
wylał kawy na klawiaturę.
-
Kiba, nie strasz mnie! - zawołał do kumpla, zdenerwowany, bo prawie zalał
sprzęt. Szatyn zachichotał.
-
Wyglądasz, jakby przejechał cię walec - zauważył. Naruto westchnął.
- Nie
wyspałem się.
- Na
szczęście jutro piątek! - zawołał entuzjastycznie Kiba. - Do kiedy masz ten
projekt?
- Na
poniedziałek, w poniedziałek mam go pokazać Kakshiemu - odpowiedział Naruto. -
Właściwie, wszystko mam już skończone. Mam nadzieję, że się spodoba...
-
Wyluzuj! - Kiba klepnął go w ramię. - Pan Uchida to świetny koleś! Zawsze sam
ogląda projekty, bo udaje, że się zna, a naprawdę, to łyka wszystko jak młody
pelikan! Będzie zainteresowany tylko żarciem, bo zawsze na biznesowe spotkania
umawia się w restauracji. Będzie cię chwalił i będzie zachwycony wszystkim, co
mu pokażesz, choćby to było żółte w fioletowe kropki.
Naruto
wlepił oczy w kolegę.
-
Serio? - zapytał zdziwiony. Kakashi, kiedy dawał mu to zlecenie, wygłosił mu
niezłą tyradę na temat zaangażowania, dokładności i profesjonalizmu. Kiba
wywrócił oczami.
-
Serio, serio - powiedział. - Projekty dla niego zawsze robi jakiś nowicjusz. Od
czegoś trzeba zacząć, nie? A ten Uchida to taki sympatyczny, miły facio!
Wyluzuj i chodź na kawę!
Naruto
zajrzał do swojego kubeczka. Ta, którą pił, w międzyczasie zupełnie ostygła, a
miał jeszcze pół kubka. Stwierdził więc, że ją wyleje i zrobi sobie nową,
ciepłą.
Zabrał
kubek, wstał i poszedł za Kibą do kuchni. Ciepła, mocna kawa to była podstawa
pracy!
*
Weekend
zleciał Naruto tak szybko, że nawet nie zauważył, kiedy to się stało. W sobotę
musiał iść na zakupy, aby kupić nową koszulę, bo przecież czekało go jego
pierwsze w życiu spotkanie z klientem w sprawie projektu, musiał jakoś
wyglądać. Potem wybrał się na siłownię, a wieczorem spotkał ze starym znajomym,
Shikamaru, i jego żoną, Temari, na piwie w ich ulubionym pubie. W niedzielę
natomiast odwiedził rodziców i u nich spędził cały dzień. Mama była dumna, że
znalazł pracę w dużej firmie, choć martwiła się, że za dużo pracuje, a za mało
czasu poświęca na układanie sobie życia. Według niej powinien sobie kogoś
znaleźć. Tata jak zawsze go wspierał, szanując jego decyzje i nie wtrącając
się. Naruto kochał swoich rodziców, wiedział, że oboje chcą dla niego jak
najlepiej, ale czasem miał po prostu dość gadania matki, że powinien poszukać
sobie chłopaka. Póki co nie miał czasu na romanse, wolny czas pochłaniała mu
kariera.
Poniedziałek
przyniósł ogromne nerwy. Kakashi wrzucił wszystkim spotkanie w sprawie projektu
na koniec dnia, więc trzeba było czekać całe siedem godzin, aż do piętnastej,
na wynik. Czekanie nie było mocną stroną Naruto, denerwował się. Ogólnie w
agencji od rana panowała napięta atmosfera, każdy zastanawiał się, kto wygrał
konkurs.
Na
szczęście jego projekt opakowania kiełbasek spotkał się z akceptacją ze strony
szefa, który obiecał, że czym prędzej umówią go na spotkanie z panem Uchidą, by
mógł mu osobiście pokazać swój projekt.
O
piętnastej, tak jak w ubiegłym tygodniu, wszyscy pracownicy zebrali się w
konferencyjnej. Naruto jak zawsze usiadł obok Kiby, starając się nie słuchać
przechwalających się dziewczyn - każda była przekonana, że to jej projekt
zostanie wybrany. Kiba zdawał się mieć na to wywalone, ale jak Naruto zauważył,
szatyn pod stołem zaciskał kciuki. To rozbawiło go tak bardzo, że o mało nie
zaczął się głośno śmiać.
Wkrótce
pojawiło się jury - Kakashi, Guy oraz Kurenai. Trójka kierowników miała poważne
miny, na widok których cała sala umilkła. Każdy wlepił oczy w Kakashiego,
czekając w napięciu na werdykt. Szefostwo usiadło na trzech krzesłach,
przygotowanych wcześniej u szczytu stołu, a Naruto przełknął ślinę. Miał
nadzieję, że jego projekt się spodobał. Marzył, że to jego wybiorą.
-
Witajcie - rzekł Kakashi, a jego mina była nie do rozszyfrowania z powodu
czarnej maseczki, okrywającej połowę jego twarzy. - Na początku chcę
podziękować wam za wasze starania i projekty, jakie przesłaliście. Wszystkie
były naprawdę świetne, niektóre zaskakujące, inne nie... ale... dziękuję za
waszą ciężką pracę, za każdy pomysł, jaki przesłaliście.
Kakashi
urwał, zerknął na siedzących po jego lewej stronie Guya oraz Kurenai, a potem
znów spojrzał na salę.
- Nie
będziemy przeciągać, od razu ogłosimy zwycięzcę. Moi drodzy, najlepszy projekt
przedstawił Sai! Sai, gratulacje! - zawołał na koniec.
Naruto
poczuł ogromne ukłucie zawodu, ale tak jak wszyscy zaczął klaskać, patrząc na
ciemnowłosego kolegę z działu, który podniósł się ze swojego miejsca. Nie znał
go za dobrze, wiedział jednak, że Sai pracował w Konoha już od kilku lat i był
twórcą wielu głośnych projektów, między innymi też tych dla Sharingana. Wybór
jego prezentacji nie był zaskoczeniem, ale Naruto i tak poczuł zawód i
zazdrość.
-
Teraz wszyscy obejrzymy prezentację Saia! Sai, zechcesz nam zaprezentować swój
pomysł? - zapytał Kakashi, na co wywołany przytaknął ze sztucznym uśmiechem,
przyklejonym do twarzy i wyszedł na środek sali. - Hinata, możesz puszczać! - zawołał
Kakashi.
Przygasło
światło, Hinata, której Naruto wcześniej nie zauważył, uruchomiła rzutnik i na
ścianie za plecami Kakashiego pojawił się obraz. Sai zaczął opowiadać o swoim
pomyśle, a Naruto skupił się na nim, na jego słowach i na obrazach, jakie
zaczęły się pojawiać.
Po
godzinie spotkanie się zakończyło. Część osób rzuciła się na Saia, by mu
pogratulować, część szybko opuściła konferencyjną, niektórzy przeklinali pod
nosem i życzyli koledze wszystkiego co najgorsze. Naruto wiedział, że korporacja
to między innymi wyścig szczurów, ale nie spodziewał się, że niektórzy będą to
tak otwarcie wyrażać. Z drugiej jednak strony sam był zawiedziony, że mu się
udało, tym bardziej, że projekt Saia jakoś go nie zachwycił. Owszem, był bardzo
dobry, ale Naruto czuł, że czegoś mu brakuje. Pomysł ciemnowłosego kolegi był
zbyt podobny do poprzednich reklam Sharingana, a przecież oni chcieli zerwać z
tamtym wizerunkiem.
Nie
był to już jednak problem Naruto - jego pomysł nie został wybrany. Poza tym
jego szefostwo wiedziało, co robić, współpracowali przecież z Uchihą od lat i
chyba wiedzieli, czego ten oczekiwał. Wybrali ten projekt, który według nich
był najlepszy.
-
Uch... Naruto... - usłyszał nagle za plecami, kiedy stał w kolejce, aby
pogratulować Saiowi. Nie miał zamiaru być jak niektóre buraki z firmy, chciał
uścisnąć dłoń zwycięzcy.
Obejrzał
się i spostrzegł za sobą Hinatę, całą czerwoną na twarzy.
- Tak?
- zapytał z uśmiechem. Dziewczyna speszyła się jeszcze bardziej.
-
Um... u-umówiłam ci spotkanie z panem Uchidą... - wymamrotała cicho, a on
jeszcze szerzej wyszczerzył zęby.
-
Super, kiedy?! - zapytał zaciekawiony. Hinata położyła na stole obok stertę
dokumentów i zaczęła w nich grzebać. W końcu znalazła jakąś rozpiskę, wyrwała
karteczkę z małego notesiku, zapisała coś na niej i podała mu. Zerknął na
instrukcje.
Na
karteczce była data, godzina i miejsce spotkania z Uchidą. Miał spotkanie w
jednej z droższych restauracji w mieście, co go ucieszyło, tym bardziej, że
kolacja miała być na rachunek firmy. Uśmiechnął się na widok małego serduszka,
jakie Hinata postawiła zamiast kropki nad literką „i" w nazwisku klienta.
Dziewczyna była słodka - aż żałował, że nie może odwzajemnić jej
zainteresowania. Dziewczyny zupełnie go nie interesowały.
-
Dzięki, Hinata - powiedział.
-
R-rezerwacja jest na hasło „Konoha" - odpowiedziała ciemnowłosa. - Kakashi
prosił, abym przekazała, żebyś się nie spóźnił...
-
Jasna sprawa! - zawołał. - Jeszcze raz dzięki!
-
Po-powodzenia, Naruto - odpowiedziała dziewczyna, ale uciekła, nim zdążył coś
jeszcze jej odpowiedzieć. Odwrócił się więc w stronę Saia, od którego dzieliły
go już tylko dwie osoby w kolejce. Uśmiechnął się, nie tracąc dobrego humoru.
Jak nie ten projekt, to następny, kto wie, co przyniesie przyszłość?!
*
Jadąc
taksówką, Naruto gapił się na małą karteczkę, napisaną przez Hinatę. Środa,
17:00, Restauracja Fourchette, Klient Sasuke Uchida.
Odetchnął.
Jego pierwsze w życiu spotkanie z poważnym klientem. Denerwował się, mimo iż
Kiba go zapewniał, że ten cały wytwórca kiełbasek to bardzo sympatyczny, miły i
ciepły koleś, który bez problemu zaakceptuje każdy projekt. Że spotkanie
biznesowe w restauracji to dla niego tylko pretekst do napełnienia żołądka,
więc Naruto wyobrażał go sobie jako jakiegoś pulchniutkiego, sympatycznego
kolesia lub przyzwoitego, ciepłego dziadzia. Nie wiedział przecież, jak klient
wygląda, z nerwów zapomniał o to kogokolwiek zapytać czy sprawdzić w
Internecie. Dłonie, które trzymał zaciśnięte na pasku torby od laptopa, pociły
mu się.
- Weź
się w garść - powiedział do siebie, dając sobie mentalnego kopniaka. - Dasz
radę, Uzumaki!
Do
restauracji dotarł przed czasem, ale taki miał zamiar. Nie chciał sytuacji, w
której to klient będzie na niego czekał, wolał być pierwszy. Odrzucając na bok
zdenerwowanie, śmiało wszedł do środka. Na hasło „Konoha" miła kelnerka
poprowadził go do prywatnej sali, którą agencja rezerwowała na spotkania z
klientami. Tam usiadł przy stoliku i prosząc o wodę bez gazu, zajął się, no
cóż, czekaniem. Do przyjazdu Klienta miał jeszcze dwadzieścia minut, które
chciał poświęcić na uspokajanie się. Nie mógł pękać przy tak prostym projekcie,
jeśli chciał w przyszłości zajmować się tymi poważnymi.
- Weź
się w garść, Uzumaki - powtórzył sobie po raz kolejny. - Dasz radę.
Dwadzieścia
minut później jego pewność siebie została poważnie zachwiana, kiedy ta sama
kelnerka przyprowadziła do sali jego klienta. Ale jakiego klienta! Naruto
usłyszał o panu Uchida wiele miłych słów, o tym, że był ciepłym, przyjaznym,
sympatycznym i bezproblemowym facetem.
Nikt
jednak go nie uprzedził, że jednocześnie będzie to najprzystojniejszy mężczyzna
na świecie!
*
Sasuke
zdziwił się, i to nie mało, kiedy po wejściu do wynajętej przez Konohę,
prywatnej sali, zamiast Kakashiego, ujrzał przystojnego, młodego blondyna.
Mężczyzna na jego widok wstał z miejsca, uśmiechając się szeroko, jakby
niesamowicie go ucieszył widok Sasuke.
-
Jestem Naruto - przedstawił się pogodnie, wyciągając rękę, którą Sasuke
uścisnął.
-
Sasuke - powiedział, lekko zdziwiony. - Nie pana się spodziewałem.
Mężczyzna
zaśmiał się, pocierając ręką kark. Miał niesamowicie niebieskie oczy, urocze,
roztrzepane blond włosy, niesfornie opadające na czoło i białe zęby, które
szczerzył w szerokim uśmiechu i które kontrastowały z jego opaloną skórą.
-
Proszę się nie martwić, jest pan w najlepszych rękach! - zawołał. - A
właściwie, to między nami chyba nie ma dużej różnicy wieku, możemy przejść na
ty? Będzie nam przyjemniej rozmawiać!
Sasuke
zdziwił się trochę bezpośrednimi słowami mężczyzny, ale ze zdumieniem
stwierdził, że mu to nie przeszkadza. Pasowało to do blondyna, ta radość,
pogoda ducha. Mało kto miał odwagę rozmawiać w ten sposób z Sasuke, kiedy
spotykał się z nim w interesach. Uchiha wiedział, jaką ma opinię, a Naruto w
ogóle nie sprawiał wrażenia człowieka zestresowanego rozmową, jaka ich czekała.
Sasuke był twardym zawodnikiem, wiedział, czego chce, czego chce ojciec i cały
zarząd, i wiedział, ile ma to maksymalnie kosztować. Nie miał zamiaru
ustępować, ale po raz pierwszy w życiu ktoś zagiął go już na starcie.
Skinął
głową, przystając na propozycję Naruto i usiadł na krześle naprzeciw blondyna.
Mężczyzna zaraz sięgnął po menu.
- Nie
wiem, jak ty, Sasuke, ale ja tak się zestresowałem tym spotkaniem, że od rana
nic nie jadłem! - powiedział wesoło, przeglądając kartę dań. Sasuke uniósł
jedną brew. - Chyba że wolisz zacząć od interesów, choć osobiście wolę
rozmawiać z pełnym brzuchem!
Kąciki
ust Sasuke uniosły się mimowolnie.
-
Cóż... w sumie miałem dziś tyle pracy, że również prawie nic nie jadłem -
odpowiedział. Bez problemu dał się wciągnąć w to dziwne, pogodne zachowanie
przystojnego blondyna. Jego swoboda była ujmująca, a zachowanie czarujące.
Sasuke zawsze miał słabość do blondynów.
- No
widzisz! Hmm... Jadłeś tu coś już kiedyś? - zagadnął Naruto.
- Tak.
Polecam ryby, ale mają też dobrą wołowinę.
-A
jakie ceny, ho ho! - zaśmiał się Naruto, na co Sasuke znów się uśmiechnął.
Nigdy w życiu by nie przypuszczał, że dzisiejsze spotkanie z przedstawicielem
Konohy będzie... takie! Kakashi zawsze był śmiertelnie poważny, rozmawiali w
końcu o interesach. Natomiast blondyn w tym momencie zdawał się w ogóle nie
myśleć o pracy.
-
Możemy zjeść na mój koszt, ja stawiam - odparł Sasuke.
Niebieskie
oczy Naruto spojrzały na niego.
- No
coś ty, jesteś klientem naszej agencji! Agencja stawia! - Wyszczerzył zęby.
-
Nalegam - odparł Sasuke. - Będzie to dla mnie prawdziwa przyjemność.
Blondyn
zaśmiał się, drapiąc po karku, a potem przeczesał włosy. Sasuke nabrał ochoty,
aby również wpleść palce w te złote kosmyki.
-
Jeśli nalegasz, to niech będzie...
Zagłębili
się w kartę. Niedługo potem pojawiła się kelnerka. Sasuke zamówił pieczonego
łososia, zaś Naruto stek na gorącym kamieniu. Uchiha dorzucił do zamówienia
wino, uznając, że skoro atmosfera jest taka, a nie inna, to będzie pasowało. Z
Kakashim zawsze było poważnie i dość nudno, Sasuke nigdy nie pozwalał sobie na
alkohol, jednak tym razem było inaczej.
Gdy
kelnerka wyszła, Sasuke spojrzał uważnie na Naruto.
-
Długo pracujesz w Konoha? - zagadnął. Nie widział blondyna nigdy wcześniej, a
na pewno by go zapamiętał.
Naruto
potrząsnął głową.
- Pół
roku - odpowiedział wesoło. Sasuke uniósł obie brwi, zdumiony. Nie miał
pojęcia, w co w takim razie Konoha pogrywała, przysyłając mu nowicjusza? Z
drugiej jednak strony Naruto już panował nad tym spotkaniem, a Sasuke zgadzał
się na to tak po prostu. Może agencja przyjęła chłopaka właśnie z tego powodu,
może jego mocną stroną były negocjacje z klientami?
- Czy
ta praca sprawia ci satysfakcje, lubisz ją? - pytał dalej. Blondyn zastanowił
się chwilę.
- Tak,
lubię ją - odpowiedział w końcu, szeroko się uśmiechając.
-
Zajmujesz się kontaktami z klientami? - zainteresował się Sasuke. Był ciekaw,
dlaczego to akurat Naruto pojawił się tu dziś zamiast Kakashiego. Nie dało się
ukryć, że oczarował Sasuke już od pierwszych słów, jednak nie zmieniało to
faktu, że nie posiadał doświadczenia. Był bardzo młody, wyglądał, jakby
niedawno skończył studia. Sasuke miał dwadzieścia dziewięć lat, blondyn był
przynajmniej te trzy, cztery lata młodszy, może nawet więcej. Sasuke do tej
pory zawsze rozmawiał ze starszymi od siebie osobami, jeżeli chodziło o
jakiekolwiek interesy. Do kontaktów z nim, ze wszystkich firm, z jakimi
współpracowali, zawsze kierowano doświadczonych pracowników, cechujących się
długim stażem.
Blondyn
zaśmiał się, przerywając jego rozmyślania.
-
Akurat to moje pierwsze spotkanie! - zawołał wesoło. - Z wykształcenia jestem
grafikiem! A ty?
Sasuke,
jeszcze bardziej zdumiony bezpośredniością Naruto, przez chwilę się na niego po
prostu gapił. Jego serce waliło. Blondyn powiedział to wszystko bez
najmniejszego zawahania, jakby był pewien swego i nic nie mogło zachwiać jego
pewności siebie. Czy to dlatego Konoha wysłała go na to spotkanie?
Pojawiła
się kelnerka z winem. Sasuke powąchał podany korek, skosztował trunku i go
zaakceptował. Kelnerka nalała im po lampce wina i oddaliła się, a Uchiha znów
spojrzał na niesamowitego blondyna. Napił się.
-
Ja... - kontynuował przerwaną rozmowę. - Cóż, prowadzę część rodzinnej firmy.
Ukończyłem marketing i zarządzanie, ale to były bardzo nudne studia. Skosztuj
tego wina, jest naprawdę dobre - zmienił temat.
Naruto
uniósł kieliszek i napił się czerwonego trunku. Sasuke nie mógł oderwać
spojrzenia od jego ust.
-
No... całkiem dobre - pochwalił mężczyzna. - Smaczne. Ale i tak wolę piwo! I
jestem całkowicie przekonany, że od wołowiny pieczonej na kamieniu wolę ramen z
budki Ichiraku dwie ulice od mojego mieszkania!
Sasuke
zaśmiał się, patrząc w migoczące, niebieskie oczy.
-
Szczerze? Ja też wolę piwo - powiedział rozbawiony.
Niedługo
potem podano jedzenie. Wołowina Naruto skwierczała, piekąc się na rozgrzanym
kamieniu, zaś łosoś Sasuke pachniał wybornie. Blondyn podmuchał na swoje danie,
jakby to miało ostudzić kamień, a potem ze śmiechem wziął do ręki sztućce.
- Ale
czaderskie! - zachichotał.
Jedli,
rozmawiając, ale zgrabnie omijali temat interesów. Tak właściwie, to głownie
blondyn gadał, a Sasuke słuchał jego zabawnych opowieści. Nie czuł się w ogóle
jak na spotkaniu biznesowym - nigdy jeszcze na takim nie był. Blondyn zawładnął
sytuacją, nadał ton całemu spotkaniu i wyglądało na to, że nie ma zamiaru
wprowadzać ani stresującej atmosfery, ani szybko przechodzić do konkretów.
Sasuke na to pozwolił, bo co miał robić, skoro było tak miło i wesoło? Czuł się
trochę jak w obecności własnego brata, tak swobodnie i przyjemnie, nawet jeśli sprawy
do omówienia były bardzo ważne. Itachi także posiadał tę umiejętność
rozluźnienia atmosfery, także sprawiał, że Sasuke przestawał czuć stres, jaki
wiązał się z jego pracą. Przy bracie mógł wyluzować i wyglądało na to, że przy
Naruto również. To była... miła odmiana.
Po
kilkunastu minutach ich talerze były puste, a oni obaj zadowoleni z posiłku.
Gdy kelnerka sprzątała talerze, Naruto ponownie wziął do ręki menu.
-
Zamówimy deser, bo przy deserze najlepiej się rozmawia! Co ty na to, Sasuke?
Sasuke
zaśmiał się sam z siebie, bo właściwie to nie jadał słodyczy, ale tym razem
nabrał na nie niesamowitej ochoty. Zgodził się więc bez szemrania i pozwolił
Naruto wybrać coś i dla niego. Blondyn zamówił dwa czekoladowe ciastka, odłożył
menu i gdy kelnerka wyszła, spojrzał na niego śmiało.
- To
co, pora zacząć? Siedzimy tu godzinę, może spojrzysz na mój projekt?
Sasuke
odruchowo zerknął na zegarek. Stracił poczucie czasu, Naruto tak go zagadał, że
zupełnie przestał kontrolować czas. Kolejny raz zaśmiał się z samego siebie.
- Tak,
jasne, tylko muszę zadzwoni do sekretarki i odwalać kolejne spotkanie -
powiedział.
- O
rany! - przestraszył się blondyn. - Nie uprzedziłeś mnie, że masz ograniczony
czas!
- Nic
się nie stało, Naruto. Bardzo przyjemnie mi się rozmawiało, a mam ten
przywilej, że to inni o mnie zabiegają, nie ja o nich. Spotkanie przesunę bez
problemu, zaczekaj tylko...
Wstało
od stolika i wyszedł z sali, by udać się w jakieś ustronne miejsce. Następnie,
gdy znalazł się w małym korytarzyku, prowadzącym do toalet, wybrał numer swojej
sekretarki, poinformował ją, że spotkanie z Konohą się przedłuża i kazał jej odwołać
spotkanie o dziewiętnastej. Korzystając jeszcze z sytuacji, udał się do
toalety, a gdy wrócił do Naruto, na ich stoliku czekały dwa czekoladowe
ciastka. Laptop blondyna stał na biurku, uruchomiony, a Naruto szczerzył do
niego wesoło zęby, jakby to, co miał zaraz przedstawić, było najlepszym
projektem na świecie.
-
Siadaj i podziwiaj! - zawołał wesoło i z pewnością siebie, a Sasuke posłusznie
opadł na swoje krzesło. - Przygotowałem trzy warianty kolorystyczne, ale mam
nadzieję, że wybierzesz ten, który jest moim faworytem!
Blondyn
odwrócił ku niemu laptopa, a Sasuke ze zdziwieniem spojrzał na opakowanie
kiełbasek Premium, które doskonale znał, tylko w innym opakowaniu. Wielkie logo
„Uchida" na samej górze opakowania rozpoznawalne było w całym kraju.
- To
pierwszy wariant... - zaczął gadać Naruto, ale Sasuke uniósł dłoń, by mu
przerwać. Spojrzał w niebieskie oczy, mając ochotę się głośno zaśmiać. Właśnie
w tym momencie zrozumiał sytuację.
-
Wszystko ładnie, pięknie, ale to nie jest projekt dla mnie - rzekł, a oczy
blondyna otworzyły się szerzej. Sasuke w rozbawieniu wskazał na siebie palcem.
- Nazywam się Uchiha, nie Uchida - wyjaśnił.
*
Naruto
czuł się, jak ryba wyjęta z wody. Otwierał i zamykał usta, ale nie mógł wydobyć
z siebie żadnego dźwięku. „Uchiha, nie Uchida" brzęczało mu w głowie,
tysiące myśli przelatywały przez nią w zawrotnym tempie. Siedzący naprzeciw
niego niesamowicie przystojny brunet, o nieprzeniknionych, czarnych oczach, nie
był sympatycznym panem Uchidą od kiełbasek, a... a Sasuke Uchihą! TYM Sasuke
Uchihą! Dyrektorem w wielkiej korporacji, która podpisywała z Konohą milionowe
kontrakty, tym Sasuke, dla którego przygotowywano właśnie projekt, który zrobił
Sai. Był tym Sasuke Uchihą, o którym gadała cała firma, tym Sasuke, z którym spotykał
się tylko Kakashi, bo inni pękali! Na tym spotkaniu Sasuke miał wstępnie
zapoznać się z przygotowanym przez Konohę projektem i albo dać im zielone
światło, albo cofnąć projekt do dalszych prac, albo w ogóle z niego
zrezygnować. To spotkanie miało rozstrzygnąć, czy w ogóle będą robić to
zlecenie!
W
ustach mu zaschło ze stresu.
- A...
a-ale... - zająknął się, a potem, trzęsącymi się dłońmi, sięgnął do kieszeni i
wydobył z niej zgniecioną karteczkę od Hinaty. Rozłożył ja i spojrzał na tekst,
ale nim zdążył cokolwiek odczytać, Sasuke wychylił się przez stolik i wyrwał mu
papier z dłoni.
-
Cóż... - mruknął Sasuke, odczytując ładne pismo Hinaty. - Miejsce i godzina
spotkania takie, jak umawiała mnie moja sekretarka, imię takie jak moje, tylko
nazwisko się nie zgadza - rzekł. Zaśmiał się. - Nie produkujemy kiełbasek.
Naruto
poczuł, że robi mu się słabo. Od godziny siedział i robił z siebie debila przed
najważniejszym kontrahentem Konohy. Od godziny śmiał się z tym poważnym,
nadętym, nieprzystępnym Sasuke Żyletą Uchiha. Od godziny zajmował czas ważnego,
zaganianego człowieka, który dla niego odwołał swoje kolejne spotkanie! I sam
jak ostatni idiota zaproponował, żeby zajęli się interesami na koniec
spotkania!
Kakashi
go zabije. Poćwiartuje, posypie solą i zakopie.
-
Ja... Ja... - Nie wiedział, co ma powiedzieć, patrząc w kpiące, czarne oczy
rozmówcy. Przełknął ciężko ślinę. - O rany, ja przepraszam! Ja... nie rozumiem,
jak to się stało! Ja...
-
Zakładam, że ty nie stawiasz serduszek nad literką „i"? - zapytał Uchiha,
na co Naruto, wciąż w szoku, automatycznie skinął głową. - Sekretarka się
pomyliła?
Naruto
znów przytaknął. Gorączkowo myślał, co ma zrobić, jak odkręcić tę sytuację? A
co będzie, jeżeli Sasuke zrezygnuje z Konohy przez tę wpadkę? Wycofa się z
projektu, znajdzie inną agencję, wściekły, że jakiś idiota zmarnował mu czas,
zawalił mu dwa spotkania, w dodatku naciągnął na darmowy obiad?
-
Rany, przepraszam pana! - zawołał rozpaczliwie, nie mając pojęcia, co ma robić.
- U-umówimy pana na spotkanie w innym terminie, proszę mi wybaczyć, ja...
- Hej,
czy mi się zdawało, czy już na samym początku przeszliśmy na ty? - zapytał
rozbawiony jego zachowaniem mężczyzna. Policzki Naruto pokryły się czerwienią.
- Tak,
ale...
- W
takim razie nie widzę powodu, by to zmieniać, Naruto - powiedział Uchiha. Napił
się wina, mierząc Naruto wzrokiem. - I tak już odwołałem swoje następne
spotkanie, równie dobrze teraz możemy porozmawiać o mojej reklamie.
Weź
się w garść, Uzumaki! powiedział sobie w myślach Naruto, wymierzając sobie
tym razem mentalny policzek. Wpadł w tarapaty i teraz musiał z nich wyjść z
twarzą, inaczej szef go zamorduje. Miał przed sobą najważniejszego klienta
Konohy, nie mógł teraz stchórzyć! Facet chciał rozmawiać, odwołał swoje
dzisiejsze spotkanie, aby tu zostać, bo miał nadzieję usłyszeć coś konkretnego!
Naruto całkiem dobrze pamiętał projekt Saia, musiał jakoś faceta zaciekawić, by
ten zgodził się na kolejne spotkanie, tym razem już z Kakashim!
-
Dobrze - powiedział, po raz kolejny przełykając ślinę. - Znam projekt, jaki
przygotowała dla ciebie Konoha. Nie jestem jego twórcą, ale mogę ci o nim
opowiedzieć, żeby twój czas nie był całkowicie zmarnowany.
-
Dobrze, z chęcią posłucham - odparł wesoło Sasuke, nabierając na widelczyk
kawałek czekoladowego ciasta. Spanikowany Naruto odetchnął głośno, a potem
zaczął mówić.
Sasuke
słuchał go uważnie, kiedy Naruto przedstawiał założenia projektu Saia i jego
pomysł. Nie mógł wesprzeć się prezentacją, bo nie miał do niej dostępu, ale
wyraźnie pamiętał, co Sai mówił. Miał nadzieję, że tego nie schrzani, bo
właśnie w tej chwili los dużego kontraktu spoczywał w jego rękach. Uchiha mu
nie przerywał, tylko jadł swój deser. Jego mina jednak nie wróżyła niczego
dobrego - Naruto widział, że Sasuke nie podobało się to, co słyszy.
Kiedy
Naruto skończył, Sasuke popatrzył na niego.
- To
wszystko? - zapytał, na co Naruto skinął głową. Sasuke westchnął. - Widzisz,
wiele agencji reklamowych ma ten sam problem, serwują cały czas stare,
odgrzewane kotlety - powiedział. - Daliśmy wam jasne wytyczne, a i tak nie
podoba mi się to, co powiedziałeś. Wiedzę, że jednak zmarnowałem tu swój czas i
chyba tym razem nie dogadam się z Konohą...
Sasuke
wstał od stolika, a w głowie Naruto zapaliła się czerwona lampka. Wiedział, że
jeśli teraz, już, w tej chwili czegoś nie zrobi, Sasuke nie podpisze z Konohą
żadnej umowy i to będzie jego wina! Nie czuł projektu Saia, nie podobał mu się
on i nie potrafił go przedstawić. Jednak musiał jakoś zatrzymać Sasuke,
postanowił więc postawić wszystko na jedna kartę, bo teraz liczyło się tylko
to, by Sasuke nie zrezygnował z agencji. A potem Kakashi jakoś naprawi jego
błąd, jakoś się z Uchihą dogada.
-
Zaczekaj! - zawołał. Sasuke spojrzał na niego z góry. - Mam... mam jeszcze
jeden projekt. Drugi. O-odrzucony, a-ale inny niż ten, który przestawiłem.
Może... ostatnia szansa? - I uśmiechnął się do mężczyzny, w duchu modląc się,
by Uchiha poświęcił mu chociaż jeszcze z piętnaście minut.
Sasuke
chwilę mu się przyglądał z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-
Dobrze - powiedział cicho, ponownie siadając. - Ostatnia szansa.
Naruto
sięgnął po laptopa i włączył swoją własną prezentację. Potem wstał, przesunął
swoje krzesło tak, by siedzieć obok Sasuke i pokazał mu pierwszy slajd. Uchiha
odwrócił spojrzenie od jego twarzy i zerknął na monitor, a Naruto ponownie
zaczął mówić.
Jego
pomysł był prosty - zaczynał się jak wszystkie obecne reklamy Sharingana.
Mężczyzn w drogim garniturze opuszcza biuro i wsiada do auta, które było
pokazywane tylko od wewnątrz. Mężczyzna jest bardzo przystojny, idealnie pasuje
do luksusowego wnętrza auta. Na nadgarstku ma drogi zegarek, na oczach
przeciwsłoneczne okulary. Jedzie przez centrum miasta, jest królem życia.
Potem
jednak mężczyzna wyjeżdża na przedmieścia i zatrzymuje się przed jednym z
domów. Wysiada, idzie chodnikiem, wchodzi do domu, zamyka za sobą drzwi. Przez
trzy sekundy drzwi są zamknięte, po czym otwiera je kobieta. Wychodzi ona przed
dom, ma długie, opalone nogi, dżinsowe szorty, krótką, odsłaniającą pępek
bluzeczkę, przeciwsłoneczne okulary i długie, blond włosy. Jest piękna.
Chwilę
później przez drzwi wybiega jasny labrador, a tuż za nim mały, roześmiany
chłopiec. Kobieta, pies i dziecko idą w stronę auta. Ostatni przez drzwi
wychodzi mężczyzna, niesie fotelik dla dziecka, ubrany jest w dżinsy i zwykły
T-shirt. Zamyka drzwi i idzie w stronę rodziny. Dopiero teraz pokazany jest
samochód w całości, nie jest to jednak sportowe auto, ale luksusowy, rodzinny
samochód. Ekran robi się czarny i pojawia się napis: Nadszedł czas na
zmiany. A po nim kolejny: Zmiany na lepsze. Sharingan.
Naruto
skończył mówić i odetchnął głęboko. Ręce wciąż lekko mu się trzęsły, czuł
kroplę potu, płynącą mu po plecach. Wiedział, że jego projekt jest
niedoskonały, że początek reklamy również odgrzewa stare kotlety, ale uważał,
że takie przejście z jednego profilu firmy na drugi musi być płynne, jasne,
łatwe do zrozumienia dla przeciętnego odbiorcy. Odbiorca musi dostać jasny
przekaz: produkowaliśmy luksusowe sportowe samochody, więc drogi kliencie, nie
musisz rezygnować z tego luksusu, kiedy twoje potrzeby się zmieniają. My
zmieniamy się razem z tobą. Taki był przekaz tej reklamy.
Z
obawą spojrzał na Sasuke, będąc przekonanym, że mężczyzna patrzy na laptopa,
ale się pomylił. Sasuke patrzył wprost na niego. Kolejny raz Naruto poczuł, że
robi mu się sucho w ustach.
- I...
i co myślisz? - zapytał, bo cisza się przedłużała.
-
Początek w ogóle mnie nie zachęcił, jednak koniec... Sam lepiej bym tego nie
ujął.
Serce
Naruto zabiło jak szalone, a nadzieje wybuchła w nim jak fajerwerki. Może go
nie wyleją, jeśli nie schrzanił tego po całości? Może Sasuke nie zrezygnuje z
umowy z agencją?
-
Serio?
Sasuke
zaśmiał się.
-
Serio. Porozmawiam jeszcze o tym z Kakashim, powiem mojej sekretarce, aby
umówiła nam kolejne spotkanie.
- O
rany, dzięki! - wydarł się Naruto i niewiele myśląc, rzucił się na Sasuke i go
uścisnął. Kiedy mężczyzna zesztywniał w jego ramionach, Naruto strzelił sobie
tego dnia kolejny mentalny policzek. Zawstydził się i odsunął od Uchihy.
-
Przepraszam - wymamrotał. - To z emocji.
Uchiha
przyjrzał się jego twarzy uważnie, a potem, niespodziewanie, uśmiechnął się
zaskakująco ciepło.
- W
takim razie pewnie jeszcze się zobaczymy - powiedział.
- No
pewnie!
- I
umówimy na piwo i ramen w Ichiraku?
-
Jasne! Co tylko chcesz! I ja stawiam tym razem!
-
Trzymam cię za słowo - odparł Sasuke i wstał z krzesła. Naruto również się
podniósł. - A teraz naprawdę muszę już iść, Naruto.
-
Jasne, nie zatrzymuję się już, i tak zmarnowałeś na mnie kawał czasu! - Naruto,
zawstydzony, potarł się po karku. Uchiha śledził wzrokiem każdy jego gest, a to
go trochę zawstydzało.
- Nie
tak bym to nazwał - odpowiedział Sasuke, wyciągając rękę. Naruto ją uścisnął. -
Ureguluję rachunek. Do zobaczenia, Naruto.
- Tak,
do zobaczenia, Sasuke. Dzięki za spotkanie.
- Cała
przyjemność po mojej stronie.
Sasuke
puścił jego rękę i wyszedł, a pod Naruto ugięły się kolana. Opadł na krzesło,
czując, jak stres opuszcza jego ciało. Cały dygotał, serce biło mu
nienaturalnie szybko, ale czuł też ogromną satysfakcję, że Sasuke podjął
decyzję, by nie rezygnować z agencji. Że mimo takiej wtopy chciał umówić się z
Kakashim i ponownie przedyskutować projekt, być może jego projekt! Jego
projekt!
Naruto
opadł twarzą na stolik i kilka razy uderzył czołem w pokryte obrusem drewno.
Był idiotą! Skończonym idiotą!
Przestał
walić głową w blat w momencie, kiedy wróciła kelnerka i z troską zapytała, czy
nic mu nie jest. Wtedy przeprosił dziewczynę, dał jej duży napiwek, zebrał
zwoje rzeczy i na trzęsących się nogach opuścił restaurację.
Ledwo
wyszedł przed lokal, wpadł na Kakshiego. Mężczyzna wyglądał, jakby oszalał.
Dyszał, oczy miał wytrzeszczone, cały się trząsł. Złapał Naruto za ramiona i
zaczął nim gwałtownie potrząsać.
-
Uchiha! - wydarł się mu w twarz, na szczęście miał maseczkę. - Czy Uchiha wciąż
jest w restauracji?!
Naruto
nie mógł wyraźnie odpowiedzieć, bo szef wciąż nim trząchał. Wyswobodził się z
jego silnego uścisku.
-
Nie... już poszedł - powiedział.
-
C-co?
- Poszedł.
Już go nie ma.
-
Rozmawiałeś z nim?! - wydarł się Kakashi, na co Naruto skinął głową.
- Tak
- potwierdził. Kakashi wyglądał, jakby szlag go trafił. Znów złapał go za
ramiona.
- Co
mu powiedziałeś?! - wrzasnął. - Czemu nie przerwałeś spotkania?!
- N-nie
pozwolił mi... chciał kontynuować...
- Ty
debilu! - ryknął szef. - Było to przerwać! Ty... ty nieodpowiedzialny idioto!
-Ale...!
-
Wylatujesz! Zwalniam cię! Nie chcę cię już na oczy widzieć!
- Co?!
Ale to była nie moja pomyłka! - zaprotestował Naruto. To nie on pomylił
nazwiska klientów, taką dostał godzinę spotkania.
-
Gówno mnie to obchodzi! Siedziałeś z Uchihą dwie godziny, dwie godziny z nim
rozmawiałeś! Ty... ty baranie jeden! Zawaliłeś nam kontrakt roku! Zwalniam cię,
dyscyplinarnie! Możesz jutro nie przychodzić! Wynoś się!
-Ale...!
- zaprotestował po raz kolejny Naruto. Ludzie dookoła się na nich gapili,
szeptali, gość z taksówki, którą przyjechał Kakashi, wciąż stał przy krawężniku
i najwyraźniej miał niezły ubaw.
-
Wynoś się i nie wracaj! - ryknął ostatni raz szef, odwrócił się i ponownie
wsiadł do taksówki, która chwilę potem odjechała, a Naruto został sam na
chodniku wśród rozbawionych jego porażką ludzi.
Kakashi
nawet nie dał mu dojść do słowa.
*
Naruto
leżał na łóżku w swoim niewielkim, wynajmowanym mieszkanku, gapił się w sufit i
przeżywał. W środę wywalili go z roboty, dziś był piątek, a on nie zrobił nic,
poza upiciem się w samotności w dniu wczorajszym i spaniem. Walili go,
dyscyplinarnie. Pół roku pracy w Konoha poszło się jebać.
Hinata
wczoraj dzwoniła do niego kilka razy, ale nie odebrał. W końcu dostał sms-a, że
w poniedziałek ma przyjść podpisać papiery dotyczące zwolnienia. I tyle.
Kiba
też do niego dzwonił i telefonów od niego Naruto też nie odebrał. Póki co nie
chciał rozmawiać z nikim z firmy. Domyślał się, że plotki o nim krążyły po
wszystkich piętrach. Zapewne jeszcze nikt nigdy w całej historii firmy nie
zrobił z siebie takiego debila.
Z
zamyślenia wyrwał go dzwonek do drzwi. Poszedł otworzyć i ku swojemu zdumieniu,
spostrzegł Kibę z reklamówką w dłoni.
-
Pomyślałem, stary, że potrzebujesz wsparcia! - zawołał wesoło kumpel, wznosząc
reklamówkę w gorę. Przyjemnie brzdęknęło zderzające się ze sobą szkło.
- Właź
- powiedział Naruto, mimowolnie się uśmiechając.
Chwile
później siedzieli w kuchni przy niewielkim stole, popijając przyniesione przez
Kibę piwo. Szatynowi nie zamykały się usta.
-
Kakashi szaleje! - mówił, żywo gestykulując. - Wszyscy schodzą mu z drogi,
strach się do niego odezwać. Podobno dzwonił do Sharingana i próbował wyjaśnić
pomyłkę, ale dostał tylko lakoniczną odpowiedź, że sekretarka Uchihy się z nim
skontaktuje.
-
Sasuke tak mi powiedział - mruknął Naruto, skubiąc naklejkę na butelce piwa.
Kiba spojrzał na niego.
-
Uchiha? - zdziwił się. Naruto przytaknął
- Tak.
Jak skończyliśmy rozmawiać, powiedział, że skontaktuje się z Konohą w sprawie
umówienia kolejnego spotkania...
Kiba
chwilę na niego patrzył.
-
Słuchaj, stary... wszyscy gadają, że jak Kakashi dotarł na miejsce, to było to
dwie godziny później, niż umówiony czas, a ty właśnie wychodziłeś. - Naruto
potwierdził skinieniem głowy. - Gadałeś z Uchihą przez dwie godziny?
- Ta -
mruknął Naruto.
- I
nie nazwał cię zużywającym tlen, pokracznym idiotą?
- Co?
- Naruto podniósł głowę i spojrzał na kolegę.
-
Mówiłem ci kiedyś, że raz jeden miałem z nim styczność. To mi powiedział, że
jestem zużywającym niepotrzebnie tlen, do tego pokracznym idiotą - rzekł Kiba.
- Dupek - dodał, mając na myśli Sasuke. Naruto parsknął.
- Nie,
nie powiedział mi nic takiego - odrzekł i napił się piwa. - Był... był miły...
-
Miły? - zapytał Kiba z niedowierzaniem.
- Tak,
dlatego pomyliłem go z Uchidą! Bo tak gadałeś, że ten Uchida to taki miły
facio, przyjemny, przyjazny... A Uchiha był miły i myślałem, że rozmawiam z
producentem kiełbasy! Nie widziałem wcześniej żadnego z nich na oczy!
- I
nie zorientowałeś się?! Jakim cudem? - dociekał Kiba. Naruto westchnął.
- Bo
najpierw zjedliśmy obiad... - zaczął, a potem opowiedział Kibie cały przebieg
kolacji. Kumpel wysłuchał go ze zdumieniem, pijąc piwo i nie odrywając od niego
wzroku. Kiedy Naruto skończył, Kiba zagwizdał.
- No,
no - powiedział, otwierając koleje piwo. Podał mu butelkę. - Nie dość, że
Hinata, to najwyraźniej i ten cały Uchiha na ciebie leci.
Naruto
zakrztusił się pitym piwem.
- Co?!
- wykrzyknął, ocierając usta. Kiba rzucił mu pobłażliwe spojrzenie.
- Ten
facet sprawia, że nawet Kakashi sra w gacie, a ty się z nim ot tak dogadałeś!
Jak nic, spodobałeś mu się! A słyszałem plotki, że podobno jest gejem!
-
Sasuke jest gejem?
Kiba
znów spojrzał na niego w ten sposób. Naruto poczuł się jak jakiś idiota.
-
Proszę cię, nie zauważyłeś?
- Niby
jak?
- Nie
macie jakiegoś tam radaru, że poznajecie siebie nawzajem? - zapytał niewinnie
Kiba. Naruto zamyślił się.
- Nie
myślałem o tym w środę... ale czekaj, czekaj! Skąd o mnie wiesz?! - wykrzyknął
w końcu. Kiba wzruszył ramionami, bo pił właśnie piwo. Po chwili odjął od ust
butelkę.
- Leci
na ciebie połowa dziewczyn z pracy, a ty zwróciłeś uwagę jedynie na tego
chłopaczka z bufetu, jak mu tam...?
- Haku
- przypomniał mu Naruto, a Kiba kiwnął głową. - Ale Haku ma takiego faceta, że
lepiej do niego nie podbijać. - ostrzegł Kibę, tak na w razie co, gdyby mu coś
głupiego strzeliło do łba. - Kurwa, byłem tak zdenerwowany, że się nie
zorientowałem - mruknął, bardziej do siebie niż kolegi. Inuzuka dokończył
drugie piwo i wstał. Poklepał go po plecach.
-
Muszę już iść, trzymaj się i nie łam, będzie dobrze!
-
Dzięki, Kiba - odrzekł i kilkoma łykami opróżnił swoją butelkę, a potem
odprowadził Kibę do drzwi. Gdy zamknął je za kolegą, zdążył zaledwie walnąć się
na łóżko i spojrzeć na sufit, gdy znów usłyszał dzwonek do drzwi. Przekonany,
że to Inuzuka czegoś zapomniał, pobiegł do przedpokoju i z rozmachem otworzył.
- Co,
zapomniałe... - zaczął i urwał.
W
wejściu do jego mieszkania stał Sasuke Uchiha, ubrany w płaszcz, z butelką
whisky w dłoni. Naruto wytrzeszczył na niego oczy.
-
Dobry wieczór - rzekł Sasuke.
-
Skąd... skąd znasz mój adres? - wyjąkał Naruto, dalej się na niego gapiąc.
Sasuke uśmiechnął się kącikiem ust.
- Od
Kakashiego - wyjaśnił, a potem palcem wskazał wnętrze jego domu. - Mogę?
Oszołomiony
Naruto pokiwał głową, wpuścił Sasuke do środka i zamknął za nim drzwi. Uchiha
zdjął płaszcz, powiesił go na wskazanym przez Naruto kołku, a potem podał mu
butelkę, którą przyniósł.
-
Proszę, to dla ciebie. Słyszałem, co się stało.
Naruto
odebrał prezent, przelotnie zerkając na etykietkę. Whisky była bardzo droga,
nigdy takiej nie pił.
-
Dzięki - odrzekł. - Wejdź, zapraszam.
Poprowadził
gościa do kuchni. Szybko sprzątnął butelki, jakie z Kibą po sobie zostawili, a
potem wyjął z szafki dwie szklanki, które od biedy mogły się nadać do whisky.
Miał też w lodówce trochę lodu, bo sam lubił czasem drinka po pracy. Nalał więc
sobie i Sasuke alkoholu i podał ciemnowłosemu mężczyźnie jego szklankę.
Sasuke
przyjął ją, rozglądając się po kuchni. Pasował do tego mieszkania jak pięść do
nosa, bo Naruto wynajmował je po jakichś staruszkach, więc nie było szczególnie
nowoczesne. Na szczęście było tanie, więc mógł trochę odłożyć.
Usiadł
naprzeciw gościa.
- A
wiec wiesz, że mnie wylali - powiedział, kołysząc szklanką i patrząc, jak
kostki lodu obijają się siebie, zanurzone w bursztynowym płynie.
- Tak
- odpowiedział Sasuke. - Nie martwiłbym się tym jednak...
Naruto
prychnął.
- Może
ciebie to nie rusza, ale ja potrzebuję pracy...
Sasuke
zaśmiał się.
- Nie
to miałem na myśli. Kakashi skontaktował się ze mną, chcąc wszystko naprawić.
Powiedział, że cię wylał i że przeprasza i że Konoha postara się naprawić ten
karygodny błąd, aby nasza współpraca daje pomyślnie przebiegała. To mu
odpowiedziałem, że w takim razie poczekam, aż znajdziesz nową agencję i za tobą
przejdę do konkurencji, bo bardzo mi się spodobały twoje pomysły. Aż żałuję, że
to było przez telefon i nie widziałem jego miny - powiedział rozbawiony. Naruto
gapił się na Sasuke, nie mogąc pozbierać szczęki z podłogi.
- Co?
- To
co słyszałeś. Podejrzewam, że niebawem sami do ciebie przylecą, proponując ci
powrót - parsknął Sasuke.
- Nie
musisz tego dla mnie robić - powiedział cicho Naruto. Sasuke pokręcił głową.
- To
akurat jest dla firmy. Przedstawiłem twój pomysł ojcu, który jest prezesem
zarządu i jemu też spodobała się ta koncepcja. Nasze wytyczne wskazywały, że
chcemy zrobić duży krok do przodu, ale twoja koncepcja łagodnego przejścia w
nowy etap naszej firmy fajnie zagrała. Mojemu bratu i wujkowi też się podoba,
więc chyba zdobyłeś większość zarządu.
Naruto
gapił się na niego oniemiały. W końcu jednak się zaśmiał, drapiąc po karku.
-
Heh... cóż, dzięki - odpowiedział, wznosząc w górę szklankę. Obaj napili się.
Potem jednak Sasuke spojrzał na niego jakoś tak bardzo poważnie, co
spowodowało, że Naruto znów poczuł niepokój.
- Co
jest? - zapytał.
-
Zauważam tylko jeden, bardzo poważny problem - rzekł, wstając ze swojego
krzesła i okrążając stół. Gdy zatrzymał się tuż przed Naruto, Uzumaki przełknął
ślinę, patrząc w górę, w te czarne oczy.
-
Jaki? - zapytał jak zahipnotyzowany. Sasuke się nad nim pochylił.
- Nie
romansuję ze współpracownikami - wyszeptał. - Dlatego musisz szybko skończyć
ten projekt.
Naruto
parsknął śmiechem.
- Z
tego co wiem, nie jestem już pracownikiem Konohy. Jest piątkowy wieczór i
raczej nim nie będę aż do poniedziałku - odpowiedział figlarnie.
-
Patrz, jakie mamy szczęście - wymruczał Sasuke, a potem nie czekając już
dłużej, nareszcie go pocałował.
Naruto
westchnął w jego usta i obejmując szyję Sasuke, przyciągnął go bliżej siebie.
Mężczyzna wsunął się na jego kolana, siadając okrakiem i ujął w dłonie jego
twarz. Całowali się aż do utraty tchu.
Gdy w
końcu przerwali, Naruto spojrzał w czarne, przyciągające niczym magnes oczy
Sasuke. Uśmiechnął się.
- A
skoro póki co nie jesteśmy współpracownikami, to zapraszam cię na kolację -
rzekł wesoło. - Ze śniadaniem - dodał po chwili. Sasuke, TEN Sasuke Żyleta
Uchiha, uśmiechnął się do niego.
- Myślę, że ten pomysł również spotkał się z większością głosów - odpowiedział i sięgnął po kolejny pocałunek, który Naruto chętnie oddał.
Pomysł naprawdę ma potencjał. Według mnie czuć, że one shot jest "urwany". No cóż, może kiedyś doczeka się kontynuacji :D
OdpowiedzUsuńOne shot naprawdę pocieszny. Uśmiałam się jak Naruto cały czas mówił do Sasuke jak do gościa od kiełbasek XD
Czekam na kolejne treści :)
Pozdrawiam
Jak wszystkie moje one-shoty xD każdy z nich wychodzi jak urwany xD ale cieszę się, że się podobał!
UsuńAyanami, ty po prostu jesteś stworzona do pisania dłuższych tekstów! :D Cudownie ci wychodzą, a twoje one shoty są bardzo pomysłowe! Skąd ty na to wszystko bierzesz pomysły ;)
UsuńI w sumie tak sobie myślałam, że chyba coś w podobnym klimacie kiedyś pisałaś i... przypomniało mi się o "Kochanie, poznaj moich rodziców", jejku *u* kocham, aż mi się łezka w oku zakręciła, że nie ma kontynuacji.
Usuń"żując, jak stres opuszcza jego ciało" XDDDD
OdpowiedzUsuńONE-SHOT ZDECYDOWANIE ZASŁUGUJE NA KONTYNUACJĘ/:
Poprawię to żując, obiecuję 😅 no co zrobię, że słownik tak zareagował, a ja ślepa jestem xD
UsuńWszystkie moje shoty są takie, że mogłyby mieć kontynuację... Ale będą inne teksty, spokojnie 🙃
Świetny tekst, brakuje mi jednak na koniec rozmowy Naruto z Kakashim i jak w Konha gapia się jak Naru i Sasuke się dobrze dogadują. To by było idealne dopełnienie
OdpowiedzUsuńA ja jakoś tak zawsze lubiłam takie one-shoty, które zostawiają po sobie jakieś niedopowiedzenie, sprawiają, że ma się ochotę na więcej, że można sie domyślać, co się wydarzyło :-)
UsuńTo było bardzo emocjonujące XDD
OdpowiedzUsuńNaprawdę, denerwowałam się i czułam za wstydzenie za Naru i Hinatę razem wziętych XDDD I to już od momentu, w którym domyślił am się, co się stanie 😂😂😂 Aż się spociłam z nerwów musiałam dwa razy przerwać czytanie, żeby się trochę uspokoić!! Hahahaha 😆😆😆😆
Ale one-shot cudowny, jak zawsze zresztą ❤❤❤
Choć zgadzam się z Yona, ja też chciałabym przeczytać tę rozmowę... 😶👉👈👉👈👉👈
Ale od czego jest wyobraźnia, haha 😁😁
Oj, widzę, że każdy by chciał kontynuację. Cóż, pomyślę nad tym 😄 a jakie ja zdenerwowanie czułam, jak to pisałam! 😅
UsuńZakończenie fajne, dające pole do popisu wyobraźni, ale gdyby się musieli wstrzymywać jeszcze za 2-3 miesiące, zanim Naruto skończyłby cykl reklam. To jak widywaliby się, marząc o sobie nawzajem, wiedząc, że już niedługo będą mogli spędzać ze sobą każdą noc. Jakieś delikatne sugestie, gesty, tęskne spojrzenia. Uśmieszki Kiby, wiedzącego co się święci, Itachiego, domyślającego się co jest przyczyną wielkiej frustracji brata. O matko, jak mogłaś to tak urwać? To jedne z lepszych jedno rozdziałowych opowieści, ale jednocześnie najbardziej nienasycające. Końcówka zdecydowania za grzeczna ;p Także chwalę Cię i ganię jednocześnie. Domagam się kontynuacji!!!
OdpowiedzUsuńHahaha, dziękuję i przepraszam 😄 naprawdę zastanowię się nad tą kontynuacją.
UsuńWróciłaś w końcu! A ten one shot jest naprawdę świetny, inne przypominać sb stare xD
OdpowiedzUsuńAno wróciłam 😀 i zapraszam do czytania 😄
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, trochę żałowałam że pomysł Naruto nie wygrał konkursu, ale takie rozwiązanie ekstra... chce się więcej och bo teraz to wyobrażam sobie Kakashiego błagającego aby Naeuto wrócił ;) cóż Naruś zestresowany to gadał, a Uchiha dawał się ugniatać jak ciasto...
weny, weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Poza kilkoma mało rzucającymi się w oczy literówkami, poziom opowiadania niezmiennie na wysokim poziomie, fabuła świetna, sam wstęp niezmiernie mnie zmylił, potem nazwisko Uchida to samo, bardzo dobra zagrywka, bo nie wiedziałam, dlaczego Ucha najpierw zajmują się kiełbaskami a potem luksusowymi autami, haha :flush:
OdpowiedzUsuńPozdrowionka, smoczuś (bo Safari nie pozwala mi zalogować się na konto Google…) <:D
Uchiha* rzecz jasna, zwracam uwagę na literówki, a swoich nie zauważam…
UsuńJeśli ma być to seria reklam i będzie za nie odpowiadał Naru to raczej długo będą współpracownikami. A przypuszczam, że kolejne nowe też mogą mu być zlecane, nawet chyba jak będą w związku.
OdpowiedzUsuń